Zabujani w sobie - Louisa Sherman - ebook

Zabujani w sobie ebook

Louisa Sherman

4,2

Opis

Line ma twardy orzech do zgryzienia. Zakochała się w Thomasie – swoim najlepszym przyjacielu, który niczego nie podejrzewa. Jednak dziewczynie coraz trudniej jest udawać, że darzy go wyłącznie kumpelską sympatią.

Na domiar złego Thomas ewidentnie skrywa jakiś sekret. Każdego piątkowego wieczoru znika bez słowa. Znajomi podejrzewają jedno: mężczyzna wdał się w romans z nieznajomą. Czy nie przekreśli to szans głównych bohaterów na stworzenie trwałego związku? Zaufanie innym ludziom nie przychodzi Line z łatwością. Wiele lat temu straciła rodziców w wypadku samochodowym i wychowywała się u ciotki.

„Zabujani w sobie” to druga część serii zatytułowanej „Miasto miłości”. Louisa Sherman po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią w budowaniu erotycznego napięcia między postaciami oraz w przedstawianiu ich skomplikowanego emocjonalnego życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 233

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (9 ocen)
3
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MariolaWlodarskaa

Nie oderwiesz się od lektury

super..polecam👌
00
Bozena_1952

Dobrze spędzony czas

Polecam ❤️
00

Popularność




Przekład z języka duńskiego: Agnieszka Stażyńska

Copyright © L. Sherman, 2022

This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2022

Projekt graficzny okładki: Rikke Ella Andrup

Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz

Korekta: Joanna Kłos

ISBN 978-87-0236-771-3

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.

Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S | Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K

www.gyldendal.dk

www.wordaudio.se

PRZEDMOWA

Drodzy Czytelnicy,

oddaję w Wasze ręce historię miłosną, więc jeśli nie przepadacie za opowieściami o pierwszym spotkaniu z tym jedynym albo tą jedyną i o licznych przeszkodach, które trzeba pokonać, zanim prawdziwe uczucie zwycięży, to w tym momencie powinniście zakończyć lekturę.

Jeśli natomiast lubicie chwytające za serce sceny miłosne, doprawione takimi, w których bohaterowie zrzucają z siebie ubrania, jest to książka właśnie dla Was.

Mam jednak nadzieję, że wyniesiecie z tej powieści znacznie więcej. Postawiłam sobie za cel napisanie kilku historii, których akcja rozgrywa się w moim mieście Aarhus. Mieszkam tutaj od lata 1996 roku, kiedy razem z tatą tuż przed rozpoczęciem przeze mnie studiów remontowaliśmy dla mnie kawalerkę w dzielnicy Trøjborg. Nocą spaliśmy na materacach na podłodze, a za dnia malowaliśmy ściany i sufity farbami zakupionymi w pobliskim sklepie. Wierna kolorom modnym w latach dziewięćdziesiątych, zaprzedałam swoją duszę żółtemu, niebieskiemu i bordo.

Jak już wspomniałam, jest to klasyczna opowieść o miłości między dwojgiem ludzi. Nie mogła ona oczywiście przebiec zbyt prosto, bo byłaby nudna.

Kiedy piszę, czerpię inspirację między innymi z muzyki. Do serii z Aarhus w tle stworzyłam na Spotify listę odpowiednich piosenek – moim zdaniem absolutnie topowych duńskich i zagranicznych przebojów. Jako studentka pedałowałam przez miasto z mapą Aarhus w koszyku na kierownicy, przy dźwiękach piosenki Kocham Cię tak, jak zawieje wiatr (Jeg elsker dig som vinden blæser) kapeliPå Slaget 12, której słuchałam na trzymanym w kieszeni walkmanie. Ten ukochany sprzęt wiernie mi towarzyszył, także podczas wszystkich moich podróży.

Znajdziecie tę playlistę na Spotify pod nazwą „Fortabt i os” (Zabujani w sobie). Wszystkie napisane przeze mnie serie, niekiedy też pojedyncze książki, mają własne playlisty. Żeby je znaleźć, wystarczy wpisać ich duńskie tytuły.

Chciałabym podziękować redaktorce Rikke Elli Andrup i wydawnictwu Nelumbo, dzięki którym to wszystko stało się możliwe. Jest to najzabawniejsza i najbardziej rozwojowa podróż, jaką odbyłam do tej pory, i nie mogę się doczekać, żeby się dowiedzieć, dokąd nas zaprowadzi następnym razem.

Chciałabym poznać Wasze opinie na temat historii Line i Thomasa rozgrywającej się tutaj, w Aarhus. Jest to opowieść o miłości, która pojawiła się niepostrzeżenie między dwojgiem bardzo bliskich przyjaciół i okazała się niezwykle silnym uczuciem.

Możecie sprawdzić, co u mnie słychać, na stronie internetowej www.writerlsherman.com – znajdziecie tu także linki do moich profili w mediach społecznościowych.

Życzę Wam przyjemnej lektury! Do zobaczenia w sieci.

Louisa :* :*

ROZDZIAŁ 1

Line

– Nie potrzebuję ani mapy, ani kompasu, żeby znaleźć drogę do twojego serca. – Facet uśmiechnął się do mnie przymilnie.

„Thomas, do kurwy nędzy, dlaczego nie odpowiadasz?!” – myślałam. Zignorowałam przystawiającego się do mnie kolesia, nie mając siły wysłuchiwać kolejnych słabych tekstów na podryw wygłaszanych przez podpitego, a właściwie pijanego, dupka. W Aarhus trwał właśnie piątkowy wieczór, a im później się robiło, tym bardziej desperacko zachowywali się faceci, żeby zapewnić sobie bzykanko na noc.

– Czy ty nie słyszysz, jak to kretyńsko brzmi? – Właściwie nie miałam ochoty odpowiadać swojemu ostatniemu zalotnikowi.

Koszula częściowo wystawała mu ze spodni i śmierdziało mu z ust jak z gorzelni. Gdyby mu się przyjrzeć, może by i uszedł w tłoku, ale nie miałam nastroju, by zapraszać do domu przypadkowych facetów, zwłaszcza tych zdrowo narąbanych.

– Biorąc pod uwagę, ile wypiłeś, i tak ci na pewno nie stanie. Spadaj! – Machnęłam ręką, pokazując, żeby spieprzał jak najdalej ode mnie.

Bawiłyśmy się w nowym koktajlbarze Grace przy Skolegade. Mia wpadła na ten genialny pomysł, żeby pójść w jakieś inne miejsce, zamiast spędzać kolejny wieczór w Café Casablanca. Tęskniłam za Katrine, która siedziała w domu z Jasparem. Moja najlepsza przyjaciółka była świeżo zakochana, świeżo zaręczona i świeżo w ciąży, a więc nie w nastroju, żeby wybywać na miasto w piątkowy wieczór. Rozumiałam ją bardzo dobrze, zwłaszcza że jej narzeczony akurat przebywał w Aarhus, co wcale nie było oczywiste, bo pracował częściowo w Nowym Jorku i często tam wyjeżdżał. Uczył nas przez semestr w zeszłym roku, kiedy przyjechał tu w ramach pobytu badawczego. Katrine i Jaspar zabujali się w sobie na amen, ale przez różne komplikacje rozstali się na ponad pół roku. Teraz w końcu do siebie wrócili i za kilka tygodni mieli się pobrać. Westchnęłam. Nagle poczułam się samotna. Dlaczego Thomas nie odpowiadał? To nie było w jego stylu – nie oddzwaniać na nieodebrane połączenie.

– Mogę prosić o jeden taki? – Zasygnalizowałam barmanowi, że chciałabym gin z tonikiem.

– Malinowy? – Uśmiechnął się do mnie. Wyglądał całkiem, całkiem, więc odwzajemniłam uśmiech.

– Tak, jest zajebisty.

– Nie tańczysz z przyjaciółkami? – Skinął głową w stronę parkietu, gdzie Mia i reszta dziewczyn kręciły biodrami do piosenki S.O.A.P. This Is How We Party.

– Nie jestem w nastroju. Próbuję się skontaktować z przyjacielem, ale nie odpowiada.

Znów wybrałam imię Thomasa spośród swoich ulubionych kontaktów. Był na samej górze, pod nim Katrine, a za nią ciocia Eva. Niestety, wciąż nie odbierał.

– Gin malinowy z tonikiem cytrynowym. – Barman postawił przede mną nową szklankę.

Upiłam łyk słodko-gorzkiego drinka.

Ogarniała mnie coraz większa desperacja. Dzwoniłam już trzy razy. Pilnie potrzebowałam rozmowy z kimś bliskim. Zaczęłam pisać esemesa, ale po spożyciu sporej ilości alkoholu z trudnością trafiałam w klawisze.

Ja: Nie wiem dlacvegp mi nie ofpowiadsz al chcę z tobq poroxmawić. Tęsknie.

Thomas mieszkał przy Skolegade, czyli tej samej ulicy, przy której mieścił się bar, ale może nie było go w domu. Mówiliśmy sobie wszystko, albo prawie wszystko, jednak bardzo się pilnował, żeby nie zdradzić, z kim się spotyka ani co razem robią.

– Mogę zapłacić? – zwróciłam się znów do barmana.

Nadal mnie nie skasował za ostatniego drinka, a ja chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść.

– Moment, zaraz przyjdę. – Mrugnął do mnie dwuznacznie.

– Masz dobrą polisę? Na twój widok wgniotło mnie w podłogę.

– Do ciężkiej cholery, czy wszystkim wam dzisiaj odbiło?! Wydaje ci się, że w ten sposób zainteresujesz sobą kobietę?! – wrzasnęłam prosto w twarz następnemu typowi, któremu się wydawało, że może się do mnie przystawiać.

– Strasznie cię przepraszam – wyjąkała moja ofiara. – Jaja sobie robiłem, po prostu jesteś megalaską.

– Możesz łaskawie stąd spadać? Nie zniosę dziś więcej takich typów jak ty.

Thomas: Gdzie jesteś?

Nareszcie. Westchnęłam z ulgą i natychmiast się odprężyłam.

Ja: Grce Skolegde blislo Ciebie.

Thomas: Zostań tam. Jesteś pijana. Przyjdę po Ciebie. 10 min.

ROZDZIAŁ 2

Thomas

Telefon podskakiwał na stoliku kawowym w zaciemnionym salonie. Wyłączyłem dźwięk, ale widziałem na wyświetlaczu zdjęcie Line pokazującej język. Sama wgrała do moich kontaktów tę mało wyrafinowaną fotkę.

– Chyba nie masz teraz na to czasu, co? – szepnęła mi Mette do ucha, sięgając po telefon i odrzucając połączenie.

Kurwa, co prawda, to prawda. Nie miałem. Nie mogłem nic powiedzieć, bo usta wypełniał mi silikonowy knebel w kształcie piłki. Z rękami wykręconymi do tyłu i przywiązanymi do krzesła, siedziałem jak mnie pan Bóg stworzył pośrodku salonu w mieszkaniu Mette. Mój sterczący kutas był gotowy na więcej niż tortury, którym mnie poddawała od godziny. To chyba jakiś cud, że nadal nie doszedłem. Nauczyłem się jednak wytrwałości. W swoim seksownym kostiumie – sięgających za kolano lakierowanych kozakach na niebotycznie wysokim obcasie i obcisłym czerwonym gorsecie z satyny – Mette była dominą doskonałą. Uwodzicielsko piękną. Długie śnieżnobiałe włosy upięła w koński ogon, usta pomalowała na ognistą czerwień pasującą do gorsetu. Spróbowałem oblizać wargi, ale z kneblem w ustach okazało się to niemożliwe. Głęboko oddychałem, próbując zapanować nad swoim zbyt ochoczo rwącym się do akcji kutasem.

Mette uwodzicielsko przesunęła skórzanym pejczem po mojej klatce piersiowej. Z pewnym wahaniem zatrzymała go tuż pod pępkiem. Bardzo chciałem przyspieszyć bieg wypadków i wypiąłem w jej stronę podbrzusze.

– Proszę, proszę, jaki niecierpliwy… Obiecuję, że przyjdzie twoja kolej. Ale dopiero wtedy, gdy dojdę po raz kolejny.

Ocierała się o mnie aż do orgazmu, po czym zostawiła mojego fiuta mokrego od swoich soków.

– Mette, ja pierdolę, dłużej nie wytrzymam – wybełkotałem zza knebla w ustach, chociaż doskonale wiedziałem, że nie zrozumie tego, co do niej mówię.

– Co tam, kochanie? Czegoś ci trzeba?

Mogłem tylko pokiwać głową.

Telefon znów zawibrował, ale Mette odwróciła go wyświetlaczem w dół, żeby mnie nie rozpraszał. Przysunęła bat do moich jąder, które na bank były skurczone, małe i posiniałe. Wiedziałem, że na torsie zostały mi czerwone ślady po wcześniejszych uderzeniach, ale miałem to gdzieś. Już dawno nie uprawiałem lepszego seksu. Powiodłem wzrokiem po ponętnym ciele Mette, jej cudownie krągłych pośladkach, sztucznie powiększonych piersiach, talii osy i grzesznych ustach.

– Jeśli cię teraz rozwiążę, musisz mi obiecać, że będziesz nad sobą panował i nie dotkniesz mnie w innych miejscach niż te, na które się umówiliśmy, okej? – spytała z przebiegłym uśmieszkiem.

Energicznie pokiwałem głową, nie mogąc się doczekać, kiedy szczelnie wypełnię sobą Mette, ale dopiero po wylizaniu jej do orgazmu. Rozwiązała supły, na sam koniec uwolniła mnie od knebla w ustach. Warunek był taki, że mogłem jej dotykać tylko na umówiony znak.

Spotykaliśmy się na tych zasadach od ponad miesiąca, od imprezy dla studentów prawa w Stakladen na początku semestru, kiedy nasz flirt wymknął się spod kontroli. Wylądowaliśmy wtedy w jej mieszkaniu przy Klostergade. Gdy w końcu zostaliśmy sami i byłem gotowy rżnąć ją do nieprzytomności, Mette nalała mi whisky, pchnęła na sofę i wyjaśniła, że uprawia seks tylko w jeden sposób: musi wszystko kontrolować i o wszystkim decydować. Jeśli się na to nie zgadzam, mogę wracać do domu. Mój kutas był zdecydowanie zbyt twardy, żebym ot tak się stamtąd zwinął. Chociaż nigdy nie próbowałem seksu opartego na dominacji, byłem otwarty i chciałem spróbować czegoś nowego. Krótko mówiąc, przystałem na jej warunki i trwało to już kilka tygodni. Spotykaliśmy się w każdy piątek na seksmaraton, czasami także w ciągu tygodnia na szybkie bzykanko.

Salon w jej mieszkaniu został zaciemniony, ale paliły się w nim świece, stwarzając nastrojową atmosferę. Moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i łatwo rozpoznawały meble oraz postać Mette.

– Połóż się na sofie – rozkazała mi.

W przestronnym pokoju rozlał się uwodzicielski głos Idy Corr śpiewającej Let Me Think About It.

Miałem ochotę zapytać, czy nie moglibyśmy się przenieść do sypialni, ale Mette nie pozwoliła mi się odzywać. Nie chciałem niczego zepsuć. Dotknąłem stopami podłokietnika sofy. Mieściłem się na siedzisku dosłownie na styk. Z moim metrem dziewięćdziesiąt pięć wzrostu byłem wyższy i szerszy w barach od przeciętnego faceta. Zależało mi na dobrej kondycji i dużo trenowałem, co się teraz opłaciło, bo dzięki temu łatwiej mi było wytrwać podczas tych wymagających seansów.

Kurwa, oddałbym wszystko, żeby w końcu na mnie usiadła i mnie zerżnęła, ale najpierw musiałem ją doprowadzić do kolejnego orgazmu. Mój kutas poruszył się na samą myśl o tym. Już niedługo.

Przełożyła nogę nad moim ciałem i powoli przykucnęła nad moimi ustami. Automatycznie wysunąłem ku niej język, zanim zbliżyła się jeszcze bardziej.

Telefon znów zadzwonił. Na chwilę rozproszyło to moją uwagę, ale szybko znów skoncentrowałem się na pieszczeniu językiem łechtaczki Mette. Chciałem jak najszybciej dojść do momentu, w którym sam przeżyję orgazm.

Mette pojękiwała i wiła się nad moja twarzą. Wsunąłem w nią dwa palce i poczułem, jak coraz szybciej zwiera się wokół nich, co znaczyło, że zaraz dojdzie. W następnej chwili wyjęczała głośno swój orgazm, a moje usta wypełniły się jej sokami. Uniosła się sprężystym ruchem, wzięła małe opakowanie ze stolika, sprawnie je rozdarła i nałożyła mi gumkę. Leżałem nieruchomo, tylko ją obserwując. Wiedziałem, że nie powinienem się ruszać ani tym bardziej jej dotykać.

– Dzięki, było cudownie. – Pochyliła się nade mną i pocałowała mnie delikatnie w usta. Stanowiło to wielki kontrast w porównaniu z jej brutalnym zachowaniem jeszcze kilka minut wcześniej. Odwzajemniłem pocałunek i wypiąłem ku niej biodra.

– Czekałeś wystarczająco długo i znakomicie się sprawiłeś. – Ustawiła się nade mną i na chwilę zamarła z moim członkiem tuż przy swojej ciepłej cipce, zanim nadziała się na mnie jednym ruchem. – Ooooch, zajebiście. Twój kutas jest przeogromny. Już prawie zapomniałam, że wypełnia mnie po brzegi.

Zaczęła mnie ujeżdżać spokojnymi, kontrolowanymi ruchami.

– O ja pierdolęęęę! – wykrzyczałem, pozwalając, by to niesamowite doznanie zawładnęło moim ciałem.

– Aż tak ci dobrze?

Kiwnąłem głową. Wciąż nie miałem odwagi się odezwać, ale czułem się zajebiście i byłem bliski orgazmu. Już niedługo. Nadeszła moja kolej, żeby dać upust swojej żądzy, i tak właśnie się stało.

***

Ja i Mette nigdy nie spaliśmy razem, nie prowadziliśmy ze sobą miłych rozmów ani nie przytulaliśmy się do siebie. Ubraliśmy się, wypiliśmy po szklance wody przy kuchennym stole i powiedzieliśmy sobie dobranoc. Dopiero po wyjściu na ulicę mogłem sprawdzić, czego Line ode mnie chce. Zobaczyłem aż pięć nieodebranych połączeń i kilka esemesów, które przeczytałem po kolei. Z ich treści i formy mogłem wywnioskować, że moja przyjaciółka z pewnością jest pijana i potrzebuje towarzystwa bliskiej osoby.

Westchnąłem, przygładziłem swoje zmierzwione od seksu włosy. Przyjaźniłem się z Line i Katrine od pierwszego semestru studiów, niedawno dołączył do nas jeszcze mój kumpel Michael. Trzymaliśmy się razem na dobre i na złe, wkuwaliśmy do egzaminów, upijaliśmy w sztok i hucznie świętowaliśmy urodziny. Zwłaszcza ja i Line zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej po tym, jak Katrine spotkała miłość swego życia i zaczęła się szykować do ślubu. Jeśli o mnie chodzi, na pewno nie czułem się gotowy do małżeństwa, ani tym bardziej do ojcostwa, ale jeśli dziewczyny tego pragnęły, to niech im tam – bylebym ja sam tego uniknął.

Ruszyłem przed siebie. Posłałem Line krótką wiadomość, że ma zostać tam, gdzie jest, i na mnie poczekać. Line była piękna jak modelka – długonoga blondynka o doskonałym ciele i gęstych falujących włosach. Z jednej strony wyszczekana, ekstrawertyczna i gotowa realizować najodważniejsze pomysły, była królową każdej imprezy. Z drugiej strony – krucha i wrażliwa. Oprócz mnie i Katrine przed nikim się nie otwierała, wobec obcych się pilnowała i nigdy nie traciła czujności. Wiedziałem, dlaczego tak jest, ale tylko nielicznym dawała się poznać aż tak blisko, więc kiedy wzywała, zawsze przybywałem. Po tragicznej śmierci jej rodziców w wypadku samochodowym ponad dziesięć lat temu z bliskiej rodziny została jej tylko ciotka, która była dla niej jak matka.

Czy było mi jej szkoda? Nie, to znaczy: nie dlatego się angażowałem. Uważałem ją za swoją najlepszą przyjaciółkę, podobnie jak ona skoczyłaby w ogień za mną i za Katrine. Zasługiwała na naszą miłość i zrobiłbym dla niej wszystko. Uśmiechnąłem się na myśl o tym, jak świetnie się zawsze bawiliśmy i jak wspaniale układała się nasza relacja, cudownie nieskomplikowana.

ROZDZIAŁ 3

Line

– Co powiesz na to, żeby stąd spadać? Zjadłbym jakąś pizzę. – Kolejny głęboki głos szepnął mi zza pleców do ucha.

– Dość tego! Nie zamierzam z nikim iść do domu! – Błyskawicznie obróciłam się na krześle gotowa zdzielić w łeb kolejnego obleśnego dziada. Ta kropla przelała czarę.

– Spokojnie. – Thomas chwycił mnie za rękę, którą zamachnęłam się w powietrzu.

– Thomas, nareszcie! Gdzie byłeś? – Rzuciłam mu się na szyję i mocno się do niego przytuliłam. Było to najlepsze uczucie na świecie.

– Coś mi się wydaje, że księżniczka potrzebowała dziś ratunku.

– Nawet nie masz pojęcia… Skąd ludzie biorą te wszystkie denne teksty na podryw?

Thomas ryknął gromkim śmiechem, przyciągając spojrzenia stojących wokół nas osób. Był wysoki, szeroki w barach, dobrze umięśniony i wyglądał obłędnie ze swoimi brązowymi włosami i przejrzystymi błękitnymi oczami. Chociaż mierzyłam prawie metr osiemdziesiąt, a więc dość dużo jak na dziewczynę, czułam się przy nim małą kobietką.

– Śmierdzisz seksem na kilometr. – Skrzywiłam się.

– A ty alkoholem. No, chodź, ty imprezowiczko. Zapłaciłaś? – Przywołał barmana uniesieniem ręki.

– Mam nadzieję, że nie musiałeś z mojego powodu przerwać jakiejś gorącej randki. –

Nie do końca trzymałam pion na swoich wysokich obcasach. Na dodatek lekko bełkotałam.

– Niczego nie przerwałaś. Zdążyliśmy skończyć.

Barman wrócił do naszej części baru.

– Chciałbym zapłacić za tę oto panią. Dla niej na dziś wystarczy.

Obaj zaśmiali się do siebie. Zamruczałam z niezadowoleniem za ich plecami.

– Ej, nie musisz za mnie płacić! – Tupnęłam ze złością, przez co ugryzłam się w wargę.

– Nie muszę, ale zapłacę, a ty możesz mi postawić śniadanie – rzucił do mnie Thomas przez ramię.

– Już zapłaciła, ale najwyraźniej o tym zapomniała – stwierdził barman. – Cieszę się, że przyszedłeś po swoją dziewczynę. Miałbym obawy puszczać ją samą do domu ze względu na tych wszystkich naprutych gości, którzy przez cały wieczór nie dawali jej spokoju.

– Ona nie jest moją… – Thomas zamilkł w połowie zdania i zaczął wygładzać swoje zmierzwione włosy.

– Nie jesteśmy parą – dokończyłam za niego, po czym dodałam ze wzruszeniem ramion: – Tylko przyjaciółmi.

– Okej, bez względu na to, co was łączy, życzę wam udanej nocy. – Mrugnął do nas porozumiewawczo, jakby nie do końca wierzył, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.

– Chcesz u mnie przekimać? Tylko najpierw muszę coś zjeść.

– Tak, wbijamy do ciebie, do mnie jest stąd za daleko. Aha, czyli zgłodniałeś przez dziki i niepohamowany seks? – Uniosłam kilkakrotnie brwi. – Była aż tak dobra? – Szturchnęłam go, gdy szliśmy obok siebie ulicą.

– Line, do cholery! To są prywatne sprawy. – Ton jego głosu był żartobliwy, ale wiedziałam, że Thomas mówi poważnie i nie ma ochoty na zwierzenia.

– Okej, okej, już daję spokój twojej łóżkowej przyjaciółce. Ej, stop, ta pizzeria jest wciąż otwarta!

Thomas przewrócił oczami i pokręcił głową na mój komentarz.

Stanęliśmy obok siebie w kolejce. Wciąż się chwiałam, a w głowie szumiało mi od alkoholu.

– I co, ty moja mała pijaczko, wolisz szynkę czy pepperoni?

Nie zauważyłam, że już nadeszła nasza kolej.

– Hmm, niech będzie pepperoni, i cola. Strasznie chce mi się pić.

Z trójkątami pizzy i puszkami napojów w rękach przeszliśmy resztę drogi do lokum Thomasa. Mieszkał sam w dwóch niewielkich pokojach. Wcześniej miał współlokatora, ale ten skończył studia i wyjechał do Kopenhagi. Na szczęście Thomas był w stanie samodzielnie opłacać czynsz.

– Nastawię dla ciebie kawę, żebyś choć odrobinę wytrzeźwiała, a ja w tym czasie się wykąpię.

Zrzuciłam szpilki w korytarzu i boso podreptałam za Thomasem do kuchni. Nie była duża, ale udało mu się tam wcisnąć mały stolik z dwoma krzesłami. Usiadłam na jednym z nich, podwinęłam pod siebie nogi i nalałam kawy do wielkiego kubka, nie żałując sobie mleka na sam koniec. Dokładnie tak, jak lubiłam najbardziej.

– Dasz sobie radę, kiedy będę się kąpał? – zapytał ze szczerą troską w głosie, co wydało mi się naprawdę fajne.

– Mhm – mruknęłam, dmuchając na kawę, zanim upiłam łyk. Była fantastycznie mocna i rozgrzewała całe ciało.

Siedziałam nad kawą, pogrążona we własnych myślach, gdy usłyszałam krzyk Thomasa:

– Line, przyniesiesz mi ręcznik? Nie ma tu żadnego.

Wstałam.

– Jasne, a gdzie są?

– W komodzie w sypialni, szuflada na samym dole.

Spoza uchylonych drzwi wydostawała się para. Thomas ich nie domknął po tym, jak wyszedł mnie zawołać. Z szuflady wyjęłam duży niebieski ręcznik kąpielowy. Po namyśle wzięłam też drugi, trochę mniejszy, gdyby chciał użyć osobnego do włosów.

– Hej, kładę je na toalecie. – Spuściłam deskę, położyłam na niej ręczniki i odwróciłam się, żeby wyjść. Przyjaźniliśmy się, ale nie byliśmy ze sobą aż tak blisko, żeby paradować przed sobą nago. Nagle dostrzegłam jakiś ruch. Przystanęłam na chwilę i spojrzałam w lustro. Thomas stał najspokojniej w świecie i mył włosy szamponem, nagusieńki jak go Pan Bóg stworzył. Nie zauważył, że go zobaczyłam. Nie zasunął do końca zasłonki od prysznica, a szczelina, którą zostawił, była dość duża, żebym ujrzała w lustrze jego atrakcyjne umięśnione ciało. Powiodłam wzrokiem w dół, do miejsca między nogami, gdzie absolutnie nie powinnam była patrzeć. Otworzyłam szeroko oczy i usłyszałam swój własny jęk.

– Wystarczy, że go gdzieś położysz. – Thomas najwidoczniej dopiero teraz odkrył moją obecność.

– Przyniosłam dwa, zostawiłam je na toalecie. Mogę pożyczyć jakiś T-shirt do spania?

– Wiesz, gdzie są.

Zdarzało nam się wbijać do siebie na noc, ale nigdy wcześniej nie widziałam Thomasa zupełnie bez ubrania. Potrząsnęłam głową, próbując się pozbyć obrazu jego olbrzymiego nabrzmiałego penisa. Oczywiście widywałam go w kąpielówkach albo w bokserkach, ale to było czymś zupełnie, ale to zupełnie innym.

– Jasne, wezmę sobie jedną i lecę pod kołdrę.

Zamknęłam drzwi do łazienki, oparłam się o ścianę w przedpokoju i uderzyłam się w czoło.

– Boże przenajświętszy, nigdy nie widziałam tak wielkiego… – Zasłoniłam sobie usta dłonią, bo powiedziałam to głośno.

– Czego? – Thomas zdążył zakręcić wodę i usłyszeć moje słowa.

– Nic, nic, tylko… O, rany, jestem megazmęczona i boli mnie głowa.

– Poszukam czegoś przeciwbólowego, tylko najpierw włożę bokserki. Znalazłaś koszulkę?

– Nie, ale już po nią idę.

Szybko się rozebrałam i włożyłam jeden ze spranych T-shirtów Thomasa. Przyjemnie pachniał proszkiem do prania i Thomasem. Łóżko było zasłane i starannie nakryte narzutą. Złożyłam ją, przeniosłam na biurko i wsunęłam się pod kołdrę.

– Łyknij to, zanim zaśniesz. – Thomas przysiadł na brzegu łóżka. Podał mi dwie tabletki i szklankę wody. – Jest ci przykro z jakiegoś powodu? Chciałabyś o tym porozmawiać? – W jego głosie słychać było troskę, gdy gładził mnie delikatnie po włosach.

Słowa uwięzły mi w gardle. Powinnam mu opowiedzieć o cioci Evie, ale tylko połknęłam tabletki i popiłam wodą.

– Nie teraz, możemy iść spać? Może jutro rano.

Podciągnęłam kołdrę pod brodę i przysunęłam się jak najbliżej ściany. Tak, sypialiśmy w jednym łóżku, robiliśmy to już wcześniej, ale nigdy nic ponad to.

– Okej. Gaszę światło i też się kładę.

***

W sypialni panowała ciemność. Leżeliśmy obok siebie w odległości przynajmniej pół metra.

– Thomas – szepnęłam. – Śpisz?

– Jeszcze nie.

Kołdra zaszeleściła, gdy obrócił się w moją stronę. Przez szczelinę w żaluzjach wpadało światło księżyca.

– Chodzi o ciocię Evę – powiedziałam cicho, wpatrując się w ciemność. – Wykryto u niej raka.

– Do kurwy nędzy, Line. Chodź tutaj. – Przysunął się i mnie przytulił.

– To rak piersi. Ciocia jest w sumie dobrej myśli, więc nie powinnam aż tak się tym przejmować.

Poczułam łzy spływające mi po policzkach. Thomas pocałował mnie we włosy i mocno przycisnął do siebie.

– Masz takie uczucia, a nie inne, i nic na to nie poradzisz. Pamiętaj, że zawsze możesz o tym ze mną porozmawiać.

– Boję się. – Pociągnęłam nosem.

– Wiem. – Pogładził mnie po ramieniu. – Rozumiem, że coś takiego sprawia ból. Ale nie wszyscy muszą od razu umrzeć i cię zostawić.

Wypowiedział głośno moje najgorsze obawy. Rozpłakałam się teraz na dobre.

– Przepraszam, że tak cię obarczam swoimi problemami, ale nie chciałam dzwonić do Katrine o tej porze. Umówiłyśmy się jutro na brunch i na przymiarkę sukni ślubnej.

– Line. – Jego głos zabrzmiał teraz śmiertelnie poważnie. – Może i nie jestem Katrine i nie znam się na babskiej gadce, ale jestem twoim przyjacielem i zawsze możesz na mnie liczyć.

– Wiem i dlatego właśnie do ciebie zadzwoniłam, kiedy poczułam, że jest mi smutno.

– Dowiedziałaś się o tym dzisiaj? – Jego dłoń objęła mnie w pasie. Przysunął mnie jeszcze bliżej do siebie.

Moja głowa spoczęła pod jego podbródkiem i poczułam, jak powoli uchodzi ze mnie napięcie.

– Tak, ciocia zadzwoniła po południu. Wiedziałam, że była na badaniu, ale czekałyśmy na wyniki.

– Może powinnaś ją jutro odwiedzić?

– Pojechała z Hansem na weekend do Kopenhagi. – Westchnęłam, mając świadomość, że w moim głosie pobrzmiewa rezygnacja. – Zobaczymy się w poniedziałek, kiedy wróci z pracy, a ja z zajęć. Idziemy spać? Jestem wykończona.

– Tak. Może skoczymy jutro wieczorem coś zjeść? Nie mam żadnych planów oprócz treningu z Mikkelem w ciągu dnia.

– Fajnie. Pewnie, że tak.

– Dobranoc, Line.

ROZDZIAŁ 4

Thomas

Mikkel podniósł sztangę i umieścił ją na stojaku.

– A tobie się nie wydaje, że to trochę dziwne posuwać jedną babkę, a spać z inną?

Upiłem łyk wody i otarłem pot z czoła ręcznikiem.

– Po prostu taka jest nasza przyjaźń.

Położyłem się na ławce, przygotowując do kolejnej serii. Mikkel ustawił się za moją głową, żeby przejmować ode mnie sztangę.

– A Mette?

Parsknąłem głośno z powodu podniesionego ciężaru. Musiałem chwilę zaczekać z odpowiedzią.

– To tylko seks. Na samym początku postawiła sprawę jasno.

– Igrasz z ogniem. Całe szczęście, że nie masz z nią zajęć w tym semestrze.

– Wiem. – Znów zrobiłem sobie przerwę i przeczesałem dłonią włosy.

– No i jak to jest ze starszą panią? – Zaśmiał się ze mnie.

– W twoich ustach brzmi to tak, jakbym sypiał ze starą siwą babcią. – Mette Langer nie była ani stara, ani posiwiała. – A ona jest w kwiecie wieku, ma trzydzieści pięć lat, megaseksowne ciało i w dodatku wie, co robi.

– Trudno mi to dojrzeć. – Mikkel znów przejął ode mnie sztangę, a ja usiadłem.

– Bez przesady, potrafisz chyba ocenić, czy jakaś dziewczyna, właściwie powinienem powiedzieć: kobieta, jest seksowna, nawet jeśli twój radar nie pokazuje w tym kierunku? Jeśli chodzi o mnie, zawsze zwracam uwagę na przystojnych facetów.

Mette wykładała na prawie, ale na szczęście nigdy nie miałem z nią zajęć. To był ostatni semestr, później zostało mi już tylko napisanie pracy magisterskiej, więc o ile Mette nie miała zostać moją promotorką, jej zatrudnienie na uniwersytecie nie stanowiło żadnego problemu.

– Może i tak, ale niespecjalnie przyglądam się babkom. Jeśli mam być zupełnie szczery, bardziej w moim guście są takie kobiety jak Line. Naturalnie piękne, które tego sztucznie nie podkreślają. Mette w tych swoich obcisłych skórzanych ciuszkach, wysokich lakierowanych kozakach i z tą czerwoną szminką na ustach to jedna wielka przesada.

– Z Line łączy mnie tylko przyjaźń.

– Niczego nie sugeruję. – Mikkel ustawił się do ostatniej serii przed zamianą miejsc. – Nie musisz od razu się bronić tylko dlatego, że o niej wspomniałem. Chyba że coś się działo ostatniej nocy?

Przez te wszystkie lata studiów mnie i Mikkela łączyła coraz bliższa przyjaźń. Wreszcie zaakceptował to, że jest gejem, i mi o tym powiedział. Ale z tego, co wiedziałem, do tej pory nie był z żadnym mężczyzną. Wyobrażałem sobie, jakie to dla niego trudne, skoro wszystko w naszym społeczeństwie kręciło się wokół osób heteroseksualnych. Katrine, Jaspar i ja obiecaliśmy wybrać się z nim w najbliższy piątek do Gbaru, knajpy dla gejów i lesbijek.

– Nie, nic się nie działo. – Nie miałem ochoty mu opowiadać o tym, że Line się rozkleiła i że obejmowałem ją przez całą noc. Czułem się absolutnie fantastycznie i wiedziałem, że mógłbym się od tego uzależnić.

ROZDZIAŁ 5

Line

– Chyba musimy na tym poprzestać. – Katrine trzymała stertę malutkich śpioszków i uśmiechała się do mnie, niosącej drugie tyle. – Jaspara szlag trafi, kiedy zobaczy, jak dużo znów nakupiłam.

– Na pewno spojrzy na to przez palce na widok tej seksownej bielizny, którą wzięłaś przy okazji – stwierdziłam. I dodałam po chwili: – Nie mogę sobie wybić z głowy wielkiego piiip Thomasa.

Opowiedziałam Katrine o tym, co widziałam wczoraj w nocy pod prysznicem.

– A mnie się wydaje, że chciałabyś mieć z nim więcej do czynienia, niż masz odwagę przyznać. – Katrine czytała we mnie jak w otwartej książce.

– Może. Sama nie wiem. Chyba tak. Chociaż nie, nie wiem.

Ze śmiechu zgięła się wpół, stojąc przede mną w kolejce.

– Powiem to jeszcze raz: zapraszam na kolację tylko dla nas czworga, ale dopiero po ślubie. Teraz nie jestem w stanie skupić się na niczym innym, zwłaszcza że niedługo czeka mnie najazd rodziny i przyjaciół.

– Jeśli chodzi o mnie, nie widzę przeszkód, ale, jak mówiłam, misja nie będzie prosta. Thomas ma tę babkę, z którą się spotyka w piątki.

– Spróbujemy otworzyć mu oczy na to, że pod żadnym względem nie może ci się oprzeć.

Katrine położyła dziecięce ciuszki na ladzie.

– Dawaj to, co tam trzymasz – rzuciła do mnie przez ramię.

– O nie, ja płacę! To prezent od cioci Line dla dzidziusia.

– Naprawdę nie musisz. Mam pieniądze.

– Czyżbyś już stała się utrzymanką? – Dałam jej przyjacielskiego kuksańca.

– Nie, na litość boską! I nigdy tak nie będzie, ale Jaspar nie pozwala mi płacić czynszu ani rachunków, chociaż bardzo bym chciała.

– Na pewno świetnie zdaje sobie z tego sprawę – zapewniłam ją.

– Twierdzi, że nie chce, aby była między nami nierówność polegająca na tym, że to on zarabia prawdziwe pieniądze, a mnie na nic nie stać.

– To naprawdę wporzo z jego strony, Kat.

Ekspedientka spakowała rzeczy do reklamówek i je nam wręczyła.

– Co powiesz na to, żeby mi pomóc pofarbować włosy?

– No co ty, dlaczego chcesz zmienić kolor? Przecież jest obłędnie piękny! Zupełnie ci odbiło?

Szłyśmy deptakiem w stronę rzeki. Byłyśmy dziś umówione na brunch, ale postanowiłyśmy, że najpierw pójdziemy na przymiarkę sukni ślubnej, a dopiero później coś zjemy.

– Strasznie tęsknię za jakąś zmianą. Aż mnie mrowi w całym ciele.

– W takim razie trzeba to zrobić. Przy Store Torv jest drogeria. Potem pójdziemy do mnie i zajmiemy się twoimi włosami, a na koniec zrobimy sobie dobrą kolację i obejrzymy jakiś film?

– Zajebisty plan, muszę tylko napisać do Thomasa, że dziś się nie spotkamy.

Wyjęłam telefon z zawieszonej na ramieniu torebki.

– On też może wpaść. Koniecznie mu o tym wspomnij.

– Wolałabym, żeby nie przychodził akurat dziś, jeśli mamy zaplanować moją misję. Napiszę mu, że to babski wieczór z maseczkami upiększającymi i lakierowaniem paznokci.

– Twoją misję miłosną. Masz rację, chyba rzeczywiście to nie najlepszy pomysł, żeby jej obiekt uczestniczył w planowaniu.

– Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem. Naprawdę nie uważasz tej sytuacji za dziwaczną?

– Po raz sto siedemnasty odpowiadam: nie. Ani trochę. Okej, nie zauważyłam, co się święci, ale tylko dlatego, że patrzę na Thomasa wyłącznie jak na przyjaciela i nic więcej. Ale was jak najbardziej potrafię sobie wyobrazić razem. Tworzylibyście zajebiście piękną parę, no i wiem, że jest między wami chemia.

– Przytulał mnie do siebie przez całą noc, a rano poczułam, że mu stwardniał – szepnęłam do niej, mimo że żadna z przechodzących obok osób nie mogła nas usłyszeć.

– Globen Flakket czy jakieś inne miejsce? – Katrine zatrzymała się przy kawiarni na końcu deptaka.

– Globen to superwybór.

– Wydaje ci się, że on wie… mam na myśli, że go podejrzałaś w lustrze? – spytała Katrine.

Usiadłyśmy przy oknie, żeby mieć widok na przechodniów.

– Nie wiem, ale tego nie wykluczam, chociaż nic nie powiedział.

– Nie mieści mi się w głowie, jak mogliście razem spać, skoro jesteś na niego meganapalona, a on najwyraźniej nie pozostał obojętny. Ja i Jaspar nie możemy się od siebie oderwać, zwłaszcza rano, po obudzeniu się.

– Może mu stwardniał z powodu tamtej babki. Albo była to zupełnie naturalna reakcja na bliskość ciepłego ciała leżącego obok w łóżku.

– Okej, zjedzmy coś, a później kupimy ci tę farbę, ty wariatko.

ROZDZIAŁ 6

Thomas

– Coś ty najlepszego zrobiła z włosami?

Ledwo usiadłem na swoim miejscu, gdy przed oczami śmignął mi różowy koński ogon.

– O, hejka, Thomas, ty też miałeś udany weekend? W każdym razie świetnie wyglądasz. – Line uśmiechnęła się do mnie słodko, acz przebiegle. Co jej strzeliło do głowy?

– Wyglądasz jak Pinkie Pie z Mojego małego kucyka.

Otworzyłem macbooka, ale wciąż gapiłem się jak zahipnotyzowany na różowe włosy Line. Jej dotychczasowe piękne jasne loki przemieniły się w watę cukrową.

– Albo ta laska z Grease, która rzuciła szkołę, żeby zostać kosmetyczką. – Katrine wyjęła komputer, a plecak wsunęła pod siedzenie.

– Totalna katastrofa. – Demonstracyjnie przewróciłem oczami, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu,

– A mnie się bardzo podoba. – Line nawinęła na palec wskazujący jasnoróżowy kosmyk. – Skąd znasz imiona kucyków? W sumie to znacznie ważniejsze pytanie. Czyżbyś w wolnym czasie bawił się małymi konikami, czesał je i wiązał im kokardki na grzywach?

– Jakbyś zgadła. Bawię się nimi, gdy odwiedzam moje siostrzenice.

I co ty na to, Line? Oto coś, czego nie wiedziałaś.

– O. Mój. Boże. To takie słodkie. Widzę cię oczami duszy w różowym dziecięcym pokoiku pełnym kucyków i lalek Barbie. – Line zrobiła przesadnie dramatyczną minę, po czym uśmiechnęła się słodko jak miód.

– Jeśli tak ci się podoba, możesz się tam kiedyś ze mną wybrać. – Uśmiechnąłem się do obydwu przyjaciółek. – Ty też, nasza mamuśko, musisz zacząć ćwiczyć. Mój brat i jego żona mieszkają w Åbyhøj.

– Mogę prosić o spokój? Przypominam państwu, że czasy licealne już macie za sobą. – Nasz wykładowca, poczciwy stary Henning Mouritzen próbował przekrzyczeć toczące się podekscytowane rozmowy. Poniedziałki potrafiły morderczo się dłużyć, ale z samego rana, tuż po weekendzie, gdy rozprawiano o piątkowych i sobotnich imprezach na mieście, wciąż panowała ożywiona atmosfera.

– Ej, laski, spotkamy się po zajęciach, żeby obgadać, co robimy w piątek? Obiecaliśmy Mikkelowi, że wybierzemy się z nim do Gbaru, ale może najpierw jakiś biforek? – szepnąłem do Line i siedzącej między nami Katrine.

– Zbliża się też termin oddania pracy grupowej, musimy zaplanować, kto co robi. Zostały dwa tygodnie, więc czas najwyższy zacząć – zawtórowała mi Line, nachylając się ku mnie i Katrine.

– Pst, panie i panowie w pierwszym rzędzie. – Mouritzen zgromił nas wzrokiem i zamilkliśmy jak na komendę.

– Po zajęciach – pokazałem im na migi.

***

– Co powiecie na kawę i ciasto w Casablance? Nie byłam tam od wieków. – Katrine zaczęła pakować swój plecak. – Dzidzi dobrze by zrobił kawałek szarlotki.

– Chyba powinnam zdążyć. Jadę dziś do cioci Evy i Hansa, ale dopiero wieczorem.

– Rzeczywiście, zupełnie o tym zapomniałam. Może wolisz zaczekać do jutra?

Line najwidoczniej opowiedziała Katrine o diagnozie, którą usłyszała jej ciocia.

– Nie, nie ma potrzeby. Dam radę dziś. Wszyscy macie ze sobą rowery?

– Ja nie, przyjechałam samochodem. Z Højbergu na uniwerek to spory kawałek drogi, zabójczy jest zwłaszcza powrót do domu pod górkę na Oddervej. Do zobaczenia na miejscu. Kto zjawi się pierwszy, zajmuje stolik – rzuciła nam Katrine na odchodnym.

– Czyli jedziemy razem, Pinkie Pie – powiedziałem Line po spakowaniu rzeczy.

– Będziesz się teraz nade mną pastwił, co? – Próbowała przybrać rozgniewaną minę, ale zauważyłem na jej ustach cień uśmiechu.

– No cóż...

***

Nieco później siedzieliśmy przy stoliku w Café Casablanca, racząc się ciastem i kawą. Katrine piła herbatę, bo musiała ograniczyć spożycie kawy do jednej filiżanki dziennie. Na moje pytanie wyjaśniła sztywno, że to zalecana dawka dla ciężarnych. Niby skąd miałem to wiedzieć?

– W piątek możemy się spotkać u mnie. Zamówimy jedzenie albo sami coś zrobimy. – Line wylizywała widelczyk do czysta. Gdy przechyliła głowę, jej różowy koński ogon pacnął ją w twarz.

– Kurde, wydaje mi się, że Mikkel nie ma łatwego życia, tylko naprawdę nie wiem, co jeszcze moglibyśmy zrobić. Sam musi się zebrać na odwagę i pogadać z facetem, który go zainteresuje. – Cieszyłem się, że dziewczyny zaangażowały się w całą akcję. Mikkel stał mi się naprawdę bliski, ale trudno mi było go wspierać na mieście, skoro nie graliśmy do tej samej bramki. – Ja nie bardzo mogę mu pomóc, bo nie mam ochoty, żeby przystawiała się do mnie cała zgraja gości.

– Chciałabym to zobaczyć. – Line szturchnęła mnie łokciem.

– A ja nie. Sorry, nie jestem homofobem, ale nie mam też najmniejszej ochoty opowiadać obcym ludziom o swoim życiu seksualnym.

– A znajomym? – Line uniosła brew.

– Co masz na myśli?

O co jej tym razem chodziło?

– W każdy piątek zachowujesz się bardzo tajemniczo. Wiemy, że z kimś się spotykasz, ale nie chcesz ujawnić, kim jest twoja dziewczyna – drążyła temat Line. Czasami potrafiła być naprawdę wkurzająca.

– Bo nie ma nic do ujawniania. Widuję się z kimś, ale nie jesteśmy parą.

– Line, daj mu spokój. Każdy ma prawo do prywatności. – Katrine w samą porę przyszła mi z pomocą.

– Okej, okej, zrozumiałam. Obiecuję, że już nie będę naciskać. Widzimy się o osiemnastej u mnie w piątek? Oczywiście możecie przyjść wcześniej, chętnie coś dla nas ugotuję. – Line zmarkotniała i wstała, gotowa do wyjścia. – Muszę lecieć. Dajcie znać, ile wam wiszę, oddam przez MobilePay.

Włożyła skórzaną kurtkę i okręciła różowy szalik wokół szyi. Nie pożegnała żadnego z nas uściskiem, machnęła nam tylko ręką i wyszła.

– Obraziła się o to, co powiedziałem? – spytałem Katrine.

– Może… Sama nie wiem. Chyba zrobiło jej się przykro.

Katrine wzięła ostatni kęs szarlotki i rozparła się wygodnie na krześle z dłońmi złożonymi na brzuchu, który na razie dopiero nieznacznie się zaokrąglił.

– Po prostu nie mam ochoty rozmawiać o tym, z kim chodzę do łóżka, a już na pewno nie z Line. To dla mnie zbyt dziwne. – Sfrustrowany, zacząłem rozmasowywać sobie kark.

– Nikt ci nie ma tego za złe. – Katrine położyła dłoń na mojej dłoni. – Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, co nie znaczy, że masz obowiązek wszystkim się z nami dzielić.

ROZDZIAŁ 7

Line

Gbar był najbardziej obleganym klubem dla osób LGBT i wszystkich innych, które potrafiły docenić dobrą imprezę, jak reklamowano to miejsce w internecie. W naszym przypadku ta dobra impreza trwała właśnie w najlepsze. Zdążyliśmy już wychylić parę koktajli, korzystając z happy hour, a teraz ja i Katrine dawałyśmy czadu na parkiecie. Pociągnęłyśmy za sobą Mikkela, żeby pokazać go towarzystwu, i nawet zwrócił na siebie uwagę kilku facetów, sam nie podejmował jednak żadnej inicjatywy. Thomas i Jaspar stali przy barze zajęci rozmową, podczas gdy nasza trójka szalała jak wariaci.

Z głośników grzmotnęło perkusyjne intro do piosenki Bryana Adamsa The Only Thing That Looks Good On Me Is You.

– Chodźmy po Jaspara i Thomasa! Kiedy zostawimy Mikkela samego, może coś się w końcu zadzieje – zawołała do mnie Katrine, starając się przekrzyczeć muzykę.

– Dobry pomysł! – odkrzyknęłam.

– Chcemy wyciągnąć na parkiet Thomasa i Jaspara, zaraz wracamy – powiedziałam odwrócona do Mikkela, który tylko kiwnął mi głową, nie przerywając tańca i rozglądania się po sali.

– Hej, co takie ciacho jak ty robi w knajpie gejowskiej? – Chwyciłam Thomasa za poły koszuli w niebieskie i białe paski, rozpiętej przy szyi, z rękawami podwiniętymi do łokci. Jego włosy sprawiały wrażenie dość mocno potarganych, ale wiedziałam, że przed wyjściem ode mnie z domu specjalnie tak je wystylizował. Oblizałam wargi pomalowane różową szminką pod kolor włosów. Reszta mojego stroju, poza ciemnoniebieskimi dżinsami, także była różowa. Różowa koszulka na ramiączkach, różowy lakier do paznokci, różowe włosy i usta – starannie dobrane, aby doprowadzić Thomasa do szaleństwa. Miałam nadzieję, że mi się to udało.

– Co tam, moja słodziutka wato cukrowa, nikt cię jeszcze nie zjadł? – Thomas wypił resztę piwa.

Przysunęłam się do niego.

– Hmm, nie mogę się zdecydować, komu pozwolę się dzisiaj zjeść – szepnęłam mu na ucho.

– Jest w czym wybierać spomiędzy reprezentantów obu płci. – Zatoczył ręką, aby zasygnalizować bogatą ofertę tego wieczoru.

– Zatańczysz ze mną? Musimy wyciągnąć Mikkela z szafy, a dopóki będzie w naszym gronie, uznają go za zajętego.

– Jasne, Pinkie.

Położył mi rękę na ramieniu i poprowadził na parkiet do Jaspara i Katrine. Nie znałam zbyt wielu facetów, którzy potrafili tańczyć, ale Thomas świetnie sobie radził na parkiecie. Potrafił tańczyć w parze i uwielbiałam, gdy trzymał mnie w objęciach, prowadził i mną obracał. Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.

– Co cię tak bawi? – Przyciągnął mnie do siebie tak blisko, że byłam w stanie go usłyszeć.

– Taniec z tobą to niezła zabawa właśnie dlatego, że się na tym znasz. Inni faceci co najwyżej przechylają cię w przód i w tył. – Objęłam go za szyję, mając nadzieję, że pozostaniemy w ciasnym uścisku.

– Jaspar też się dobrze rusza.

– Mhm, ale on pewnie uczył się tańczyć w jakiejś elitarnej szkole w Nowym Jorku. – Poczułam, jak brzuch Thomasa trzęsie się ze śmiechu na tę uwagę.

– Z całą pewnością. – Zrobił ruch, jakby chciał wypuścić mnie z objęć.

Piosenka zmieniła się na Just The Way It Is, Baby grupy The Rembrandts.

– Nie przerywajmy. Właśnie jakieś niezłe ciacho poprosiło Mikkela do tańca. Ożeż kurwa, jak taki koleś może być gejem! Toż to tragedia dla wszystkich lasek.

– Zrobię półobrót, żeby mu się przyjrzeć. – Thomas poprowadził nas tak zręcznie, że stałam teraz plecami do Mikkela. – Ja cię sunę, to nasz instruktor spinningu. Hmm, proszę, proszę…

Zamknęłam oczy i położyłam głowę na ramieniu Thomasa, nucąc melodię piosenki.

„Naprawdę nie widzisz, jak świetnie do siebie pasujemy?” – pomyślałam. Powoli przesunęłam dłonie z jego karku w dół po plecach i zatrzymałam tuż nad pośladkami. Sutki mi stwardniały pod cienkim topem, a nie włożyłam stanika, więc Thomas musiał je poczuć. Gładziłam go niewinnie kciukiem na wysokości lędźwi. Nie odzywaliśmy się przez resztę piosenki, ale miałam nadzieję, że dobrze się czuje blisko mnie. Coraz bardziej zatracałam się w swoim zakochaniu i modliłam się w duchu, żeby wreszcie zostało odwzajemnione.

Muzyka zmieniła się na Addicted to Love Roberta Palmera. Otworzyłam oczy i szepnęłam:

– Dziękuję za taniec.

Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie pocałować go delikatnie w szyję pod uchem. Gardło mi się ścisnęło. Jasna cholera, zrobiłabym wszystko, żeby tylko przekręcił głowę i zamknął mi usta pocałunkiem.

– Nie ma za co, Pinkie Pie. – Jego głos zabrzmiał ochryple, ale może tylko mi się zdawało. – Chcesz się czegoś napić? – Poprowadził nas do baru, gdzie stali Jaspar i Katrine.

– Tylko wody.

– Poproszę dwie butelki wody. – Thomas zwrócił się do barmana.

– Posłuchajcie, co się stało, gdy byłam w toalecie. – Katrine tak bardzo zanosiła się od śmiechu, że miała problemy z mówieniem.

– Oni nie rozumieją, co do nich mówisz – poinformował ją sucho Jaspar.

– Co cię tak rozbawiło, mamuśko? – Thomas uwielbiał nadawać nam różne przezwiska.

– Kiedy poszłam do toalety, Jaspar prawie dał się wyrwać jakiemuś kolesiowi. – Chwyciła się za brzuch i zahuczała głębokim głosem: – Nie mogłem oderwać od ciebie oczu przez cały wieczór, co powiesz na to, żeby pójść do mnie…

– No proszę, a myślałam, że tylko nam, dziewczynom, próbuje się wciskać słabe teksty na podryw – skomentowałam.

– Szkoda, że go nie widzieliście: blady jak ściana i oniemiały, zapewne pierwszy raz w życiu go to spotkało. – Katrine wciąż zanosiła się od śmiechu, podczas gdy Jaspar patrzył na nią z rezygnacją.

– A było na czym oko zawiesić? – Nie mogłam się powstrzymać i dźgnęłam palcem klatkę piersiową naszego byłego wykładowcy, zawsze poprawnego pod każdym względem.

– Ależ było, prawda, kochanie?

Katrine wspięła się na palce i cmoknęła Jaspara w usta. On otoczył ją ramieniem i przyciągnął do siebie.

– Do końca wieczoru nigdzie się beze mnie nie ruszysz, zrozumiano? – mruknął.

– W sumie ja też nie wiem, jak bym się zachował, gdyby mnie to spotkało. Nie mogłeś trochę poblefować, tak dla zabawy?

– Nie byłem w stanie wykrztusić ani słowa. Tylko się na niego gapiłem, ale na szczęście wróciła Katrine i mnie uratowała. – Jaspar wreszcie dostrzegł komizm całej sytuacji i się uśmiechnął. – A co się dzieje u Mikkela i tego opalonego mięśniaka tam w kącie?

– To nasz instruktor spinningu… Nie wiedziałem, że ma takie preferencje. Będzie wesoło… zwłaszcza w niedzielę na treningu.