Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mikkel w końcu przyznaje przed samym sobą, że jest gejem. Postanawia powiedzieć o tym przyjaciołom i rodzinie. Nie jest to dla niego łatwa decyzja, ponieważ jego tata – właściciel międzynarodowej firmy budowlanej – podziela staroświeckie poglądy i najprawdopodobniej nie zaakceptuje tego faktu. Niestety przeczucia młodego mężczyzny okazują się trafne: nie może liczyć na wsparcie bliskiej mu osoby.
Niedługo potem sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. Konserwatywny ojciec zatrudnia w swoim przedsiębiorstwie Jake’a, seksownego pracownika, dla którego Mikkel traci głowę. Obaj pragną stworzyć trwały i udany związek, lecz z oczywistych względów muszą się ukrywać z własnymi uczuciami. Czy prawda o ich miłości wyjdzie na jaw?
„Zabujany w nim” to trzecia część serii zatytułowanej „Miasto miłości”. Louisa Sherman po raz kolejny zabiera czytelników na wycieczkę po malowniczym Aarhus. Ta historia zmiękczy nawet najtwardsze serca i sprawi, że niejedna łza spłynie po Waszych policzkach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 212
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Fortabt i ham
Przekład z języka duńskiego: Agnieszka Stażyńska
Copyright © L. Sherman, 2023
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2023
Projekt graficzny okładki: Rikke Ella Andrup
Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz
Korekta: Joanna Kłos
ISBN 978-87-0236-783-6
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Drodzy Czytelnicy,
wybierzecie się ze mną w podróż?
Oddaję w Wasze ręce trzecią książkę z serii Zabujani w Aarhus. W dwóch poprzednich częściach spotykamy grupę przyjaciół, słuchaczy ostatniego roku studiów prawniczych. Każde z nich musi sobie odpowiedzieć na pytania, które zaważą na ich przyszłości: Kim są? Jaki zawód powinni wybrać? Z kim chcieliby dzielić życie?
Przeprowadziłam się do Aarhus latem 1996 roku, zostawiając w Aalborgu chłopaka, którego niewiele wcześniej poznałam. Pierwotnie zamierzałam rozpocząć studia w Wyższej Szkole Handlowej w Kopenhadze, ale ponieważ byłam zakochana po uszy, uznałam Wyższą Szkołę Handlową w Aarhus za równie dobrą alternatywę. Kontynuowaliśmy związek na odległość i pozostaliśmy parą, także gdy wyjechałam na stypendium do Francji. W 1997 roku mój partner przeprowadził się do Aarhus i zaczął studia prawnicze. Jesteśmy małżeństwem od 2003 roku i doczekaliśmy się dwóch cudownych córek.
Aarhus to mój dom i uwielbiam w nim przebywać – zarówno w miejscach popularnych, jak i tych znanych tylko wtajemniczonym, których tak jak mnie łączy z miastem wieloletnia relacja miłosna.
Miłość bywa łatwa. Bywa też bezlitosna. Potrafi całkowicie nas pochłonąć, a mimo to jesteśmy w stanie się jej wyrzec, jeśli czujemy, że na nią nie zasłużyliśmy.
W Zabujanym w nim poznajemy historię Mikkela, który mimo przeciwności losu podąża za trudną miłością. Spotykamy go tuż po jego coming oucie, kiedy wyznał rodzinie i najbliższym przyjaciołom, że jest gejem. Mikkel od najmłodszych lat zabiegał o uznanie ojca, który przygotowywał go do przejęcia sterów w rodzinnej firmie, będącej jego największą dumą. Ojciec akceptuje Mikkela tylko wtedy, gdy ten mu się podporządkowuje. Zaczynamy śledzić tę historię od momentu, gdy Mikkel zadurzył się w swoim trenerze spinningu, jasnowłosym Australijczyku przebywającym w Danii na trzyletnim kontrakcie. Jake to atrakcyjny mężczyzna, pewny siebie i swojej orientacji seksualnej. Nic dziwnego, że Mikkel natychmiast ulega jego czarowi.
Aarhus to istny międzynarodowy tygiel. Mieszka tu wielu obcokrajowców zatrudnionych w dużych przedsiębiorstwach. Dzięki swojej pracy miałam szczęście poznać mnóstwo wspaniałych osób z innych krajów.
Zabujany w nim to opowieść o miłości, która przekracza granice – nie tylko państwowe, ale także te, które sami stawiamy sobie i innym.
Mam nadzieję, że tak samo jak ja zakochacie się w historii Mikkela i Jake’a. Życzę Wam przyjemnej lektury!
Żyj, kiedy żyjesz – kochaj, kiedy masz odwagę to robić.
Louisa :* :*
Pac! Rozpędzona piłka uderzyła o przednią ścianę i poszybowała – niestety – prosto w stronę mojego ojca, gotowego na jej odebranie. Obydwaj ociekaliśmy potem. Trwał właśnie piąty, rozstrzygający set. Ojciec miał obsesję na punkcie wygrywania ze mną, a ja mimo to stawiałem się karnie na nasze cotygodniowe czwartkowe mecze.
– Co z tobą?! Grasz dzisiaj jak baba, Mikkel! Potrzebujesz wspomagaczy?
„Czy on nigdy nie przestanie?”
– Coś z tobą nie tak?
„Najwyraźniej”.
Jak zwykle ignorowałem jego zaczepki. Wysłuchiwanie drwiących uwag nie było dla mnie niczym nowym.
– Jak jej na imię w tym tygodniu? – Z powrotem do mnie zaserwował.
Pobiegłem za małą gumową piłką, po czym odbiłem ją z jeszcze większą złością niż wcześniej. Wciąż powstrzymywałem się od udzielania odpowiedzi.
Udało mi się dogonić ojca w punktach, ale wymagało to ode mnie nadludzkiego wysiłku mimo mojej znakomitej formy i codziennych treningów. Moje ciało było mocne i umięśnione jak nigdy i korzystałem z każdej nadarzającej się okazji, żeby zamieszczać zdjęcia na Instagramie. Mogłem się pochwalić nie tylko oklepanym sześciopakiem, ale także ośmioma wyraźnie zaznaczonymi mięśniami układającymi się w piękne V. Trening stał się moją odskocznią i razem z Thomasem, moim przyjacielem, spotykaliśmy się na siłowni w każdej wolnej chwili. A jednak przeklęty ojciec wciąż pokonywał mnie w squasha. Mimo swoich pięćdziesięciu czterech lat był w świetnej formie, zresztą wygląd zawsze wiele dla niego znaczył. To właśnie z powodu ojca jako dziecko tak bardzo zaangażowałem się w sport. Latem każdą sobotę spędzaliśmy na turniejach piłki nożnej, a zimą na meczach piłki ręcznej w cuchnących salach gimnastycznych w całym kraju.
– Dzięki za mecz, synu. Całkiem nieźle ci poszło. – Brzmiał, jakby był naprawdę zaskoczony. Uściskał mnie krótko i poklepał po plecach. – Zabierzesz się ze mną do domu? Będą dziś steki z grilla.
– Dzięki, ale nie dziś wieczorem. Mówiłem już mamie. Muszę przeczytać na jutro kilka wyroków.
– W takim razie widzimy się w sobotę na kolacji. – To nie było pytanie, tylko stwierdzenie.
– Pamiętam, przyjdę.
W sobotę odbywało się kolejne z wielu organizowanych przez rodziców przyjęć, podczas których udawaliśmy rodzinę z wyższych sfer. Nie rozumiałem, dlaczego ja i moja siostra wciąż jesteśmy na nie zapraszani. Byliśmy dorosłymi ludźmi, a nie dwojgiem zawsze mających wypolerowane buciki oraz czyste paznokcie wzorowych uczniów, którymi trzeba się pochwalić.
– Przyjdziesz z dziewczyną? Mama by tego chciała.
Co mu strzeliło do głowy? Mama z całą pewnością nic takiego nie powiedziała. Wiedziałem, że akceptuje mnie i moją orientację seksualną.
Ojciec zachowywał się tak, jakby nie wiedział, że nigdy nie przyprowadzę do domu dziewczyny. Nie zdarzyło się to ani razu w czasach, gdy byłem nastolatkiem, co oczywiście nie znaczy, że nie eksperymentowałem. Najgorsze było ciągłe wysłuchiwanie tego, że byłoby niedopuszczalne, gdybym okazał się taki jak wujek Martin – to znaczy homoseksualny.
Odruchowo przeczesałem dłonią włosy mokre od potu. Frustrowało mnie, że ojciec ignoruje, co się do niego mówi.
– Przyjdę sam. Do zobaczenia.
Rodzice mieszkali w wielkiej willi przy plaży w Risskov. Mama, autorka książek dla dzieci, spędzała dużo czasu w domu. Jak mówiła, przyjemnie było mieć pracę, która nie przeszkadzała jej w zajmowaniu się dziećmi, pilnowaniu porządku i wyprawianiu przyjęć, a jednocześnie stanowiła jej życiową pasję.
– Mikkel! – zawołał ojciec, gdy oddaliłem się od niego o kilka metrów.
– Słucham?
„Czego on znowu chce?”
– Nieważne. – Opuścił rękę. – Do zobaczenia w sobotę.
Wsiadłem do swojego golfa GTI, którego dostałem sześć lat temu po zdanej maturze. Chociaż był to zdecydowanie zbyt ekstrawagancki prezent, przyjąłem go jako dobry syn. Ojciec dokładał starań, żeby obnosić się ze swoją pozycją dyrektora renomowanej międzynarodowej firmy budowlanej. Nigdy nam niczego nie brakowało, a jednak… Nasze relacje były, mówiąc łagodnie, napięte. Zwłaszcza po tym, gdy wreszcie odważyłem się powiedzieć rodzicom, że jestem gejem. Najpierw dowiedziała się o tym mama, w której natychmiast zyskałem sojuszniczkę. Moje wyznanie niespecjalnie ją zszokowało, ale od razu zaproponowała, że to ona przekaże wszystko ojcu. „Kochanie, sam wiesz, że Bo ma nieco bardziej konserwatywne podejście do tych spraw niż ja” – wyjaśniła na swoje usprawiedliwienie.
Tak więc ojciec o wszystkim wiedział, a jednak postanowił całkowicie to zignorować. Dlaczego uważał bycie gejem za niedopuszczalne? Przecież mnóstwo osób żyło w jawnych związkach z osobami tej samej płci. Mój wuj był tego najlepszym przykładem. Wiedziałem, że ojciec ledwo toleruje Martina, brata bliźniaka mamy, ale ja, do ciężkiej cholery, byłem w końcu jego synem.
Oparłem głowę o zagłówek i na chwilę zamknąłem oczy. Włączyłem radio. Leciała akurat piosenka Everything About You grupy Ugly Kid Joe, bardzo adekwatna do sytuacji.
– Pieprzyć to. – Uderzyłem dłonią o kierownicę i ruszyłem w stronę centrum.
***
Zostawiłem auto na swoim miejscu na podziemnym parkingu pod placem Telefontorvet i powolnym krokiem starego człowieka powlokłem się do swojego mieszkania. Po zaciętym meczu z ojcem – wyczerpującym zarówno fizycznie, jak i psychicznie – byłem cały obolały. Także z tego powodu nie pojechałem z nim do domu na kolację. Ojciec doszczętnie mnie wykończył, a mimo to nie mogłem przestać o nim myśleć.
Najpierw kąpiel, później jedzenie. Zaczął się już październik, jednak pogoda nadal była ładna – prawdziwe Indian summer. Mogłem usiąść na tarasie z widokiem na plac i tam czytać wyroki zadane nam na jutro. Moje mieszkanie miało wypasioną lokalizację – znajdowało się w ścisłym centrum, gdzie wszystko było na wyciągnięcie ręki – rzeka, sklepy, restauracje i kluby. Przed wyjściem na miasto często spotykaliśmy się właśnie u mnie, bo miałem dużo miejsca i całkiem spory balkon. W pobliżu mieszkał także Thomas, mój przyjaciel i kolega ze studiów. Zajmował trochę mniejsze mieszkanie przy Skolegade. Odnajął je od znajomego z prawa, który po studiach znalazł sobie pracę w Kopenhadze.
Wziąłem szybki prysznic. Przesunąłem dłonią po płaskich mięśniach brzucha i mocno chwyciłem swojego kutasa. Czułem, jak rośnie mi w dłoni, którą przesuwałem w górę i w dół. Z głową opartą o wykafelkowaną ścianę snułem swoje ulubione fantazje, w których główną rolę odgrywał pewien opalony blondyn, trener spinningu z Australii.
Zatrzasnąłem szafkę i zarzuciłem na ramię torbę sportową. Czwartkowe zajęcia ze spinningu trwały od dwudziestej do dwudziestej pierwszej. Jednak często wracałem do domu jeszcze później, bo trochę trwało, zanim skończyłem ze wszystkimi rozmawiać. Praca trenera w tym miejscu była tylko dodatkiem do mojego zatrudnienia na cały etat. Już o piątej trzydzieści musiałem być gotowy na spotkanie ze wszystkimi amatorami porannej gimnastyki z Aarhus, którzy zamierzali wejść w weekend rześcy i z poczuciem spełnionego obowiązku. Uważałem za absolutnie zajebiste, że mogę łączyć trening z pracą, a jednocześnie mam darmowy wstęp do centrum sportowego, gdzie po godzinach mogłem ćwiczyć podnoszenie ciężarów.
Dwa lata temu przyleciałem do Danii z końca świata, czyli z Australii. Urodziłem się i dorastałem w Sydney, ale po studiach i dwuletniej pracy w międzynarodowej firmie budowlanej zapragnąłem wyjechać. Skłamałbym, gdybym powiedział, że dobrze znam Danię. O Skandynawii wiedziałem tylko tyle, że jej mieszkańcy są bardzo liberalni w kwestiach obyczajowych, co pasowało do mojego stylu życia.
Z dyplomem inżynierskim w kieszeni mogłem przebierać w ofertach z całego świata. Przypadek sprawił, że dostałem pracę w międzynarodowej firmie budowlanej Glocal Construction należącej do duńskiego właściciela. Zatrudniono mnie jako kierownika kilku szeroko zakrojonych projektów budowlanych. W firmie panował duch współpracy i było to dla mnie miejsce dobre pod każdym względem. Podpisałem trzyletni kontrakt, więc we wrześniu przyszłego roku będę musiał zdecydować, co dalej: czy chcę wyruszyć na kolejne wojaże po świecie, czy też wrócić do Australii.
Telefon zawibrował w kieszeni. Sprawdziłem, kto do mnie napisał.
Sam: Co u Ciebie?
Mój młodszy brat Sam najwyraźniej wcześnie się obudził. Zdarzało mu się do mnie pisać przed pójściem na zajęcia, bo ośmiogodzinna różnica czasu utrudniała nam kontakt. Brat studiował inżynierię komputerową i informatykę na University of Sydney. Z naszej trójki rodzeństwa był bezsprzecznie najinteligentniejszy, dzięki czemu zdarzyło mu się wygrać niejedną potyczkę.
Ja: Wracam ze spinningu, kurewsko zmęczony. Jutro o piątej trzydzieści znów muszę tu być.
Sam: Nie kumam, jak ci się chce. Masz już jedną pracę, w dodatku dobrze płatną.
Ja: To mi daje niezłego kopa i darmowe treningi. Umówiłeś się z jakąś laską? W końcu dziś piątek.
Sam zachowywał się jak przeciętny student – nie stronił od imprez i zaliczania panienek.
Sam: Nie, zapowiada się spokojny wieczór. Idę z chłopakami na miasto. Toby też będzie. A co u Ciebie?
Toby był naszym starszym bratem, najbardziej konserwatywnym z całej trójki. Jednak on też potrafił poluzować krawat i trochę zaszaleć. Musiałem przyznać, że za nimi tęsknię. Od mojego ostatniego pobytu w Sydney minęło sporo czasu. Lato spędziłem w hiszpańskiej Tarifie na najdalszym krańcu południowej Europy. Wybraliśmy się tam całą grupą młodych ludzi z różnych krajów. Za dnia pływaliśmy na deskach, a wieczorami imprezowaliśmy aż do rana.
Przeczesałem palcami włosy, które – chociaż od pobytu w Hiszpanii minęły dwa miesiące – wciąż były wypłowiałe od słońca i słonej wody.
Ja: Co u mnie ;-)?
Sam: Upolowałeś jakiegoś nowego ponętnego wikinga? Trudno mi śledzić na bieżąco Twoje poczynania.
Ja: Ostatnio nie mam nikogo nowego. Dobrze jest, jak jest, kiedy robię to, na co mam ochotę.
Sam: Ale nie żyjesz w celibacie?
Ja: Prawdziwe seksualne przesłuchanie LOL.
Sam: Bardzo przepraszam szanownego pana, że tak bardzo leży mi na sercu dobro brata.
Ja: Po prostu zżera Cię ciekawość. Poza tym uwielbiasz moje soczyste homohistoryjki, Ty zboku jeden.
Sam: Wypraszam sobie. Skąd bierzesz te teksty? Jestem pod wrażeniem. Uwielbiasz opowiadać o swoich podbojach, więc przestań zgrywać obrażonego.
Ja: LOL. Kurwa, tęsknię za Tobą. Bardzo chciałbym poimprezować dziś z Wami.
Sam: Nie mogę się doczekać, kiedy przyjedziesz na święta. Brakuje nam Ciebie.
Ja: Mnie też Was brakuje.
Sam: Czy to aby nie przez kogoś wyjątkowego prawie zmieniłeś się w mnicha?
Ja: A ten dalej swoje ;-)
Sam: Znam Cię, to nie w Twoim stylu!!!
Ja: Moje wakacje były pełne przygód i ponętnych południowców, więc teraz doceniam uroki bycia sam na sam ze sobą.
Sam: Okej, okej. Odpuszczam.
Ja: Jest ktoś…
Sam: Proszę, proszę… Wreszcie puścił parę.
Ja: Chodzi na moje treningi, głównie w piątki rano i w niedziele w południe. Tylko trudno mi stwierdzić, czy on gra do tej samej bramki.
Sam: Chyba odbierasz jakieś sygnały?
Ja: Czasami tak, czasami nie. Jest bardzo męski.
Sam: Czyli tak jak lubisz.
Wyobraziłem sobie śmiech Sama, kiedy to pisał.
Ja: Tak, pod warunkiem że on też lubi facetów – jestem za stary na uganianie się za kimś, kto nie umie się zdecydować.
Sam: A ma profil na insta? Jeśli tak, spróbuję to wyczaić. Zwykle się nie mylę.
Ja:MrFrozenInAarhus.
Sam: Zacząłeś go już stalkować?
Ja: Pierdol się. LOL.
Sam: Nie mam zamiaru, ale Ty bardzo byś chciał z tym swoim kochasiem. O fuck, Jake, on ma więcej mięśni niż Ty!
Ja: To niemożliwe.
Uśmiechnąłem się jednak na te słowa, bo oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że ciało Mikkela wygląda jak wyrzeźbione. Był bardzo łakomym kąskiem – wysoki, ciemnowłosy, ekstremalnie wysportowany (co właśnie stwierdziliśmy) – a przy tym miał cudowny, chociaż odrobinę tajemniczy uśmiech.
Sam: Na jego zdjęciach nie ma żadnych kobiet. Jest mnóstwo fotek przedstawiających jego samego w dość skąpym odzieniu, ale o tym z pewnością już wiesz ;-)
Ja: Owszem ;-)
Sam: Kilka minut temu wrzucił nową. Widziałeś ją?
Ja: Nie, przecież gadam teraz z Tobą, kretynie!
Sam: To sprawdź!
Ja: I jaki jest Twój wyrok?
Sam: Może być gejem.
Ja: Ale nie jesteś pewien?
Sam: Nie. Wyczuwa się u niego dystans.
Ja: Otóż to. No i co ja, do cholery, mam zrobić?
Sam: Porozmawiaj z nim. Zwykle nie masz oporów.
Ja: Fakt… Może i racja.
Pytanie brzmiało, dlaczego mnie onieśmielał. Nie miałem absolutnie żadnego problemu ze swoją orientacją. Może i nie potrzebowałem się z nią afiszować, ale na pewno nie zamierzałem jej ukrywać.
Sam: Dobra, teraz naprawdę muszę lecieć, inaczej się spóźnię na pierwsze zajęcia.
Ja: No to leć. Fajnie było pogadać. Do następnego razu. Pozdrów ode mnie resztę.
Sam: Narka.
Otworzyłem blokadę rowerową i zarzuciłem torbę na plecy. Mój samochód stał zaparkowany na rogu Ringgaden i Silkeborgvej. Zajmowałem trzypokojowe mieszkanie służbowe, ponosiłem jedynie koszty jego utrzymania. Umowa przewidywała także auto, co było sytuacją dość wyjątkową, chociaż oczywiście nie narzekałem. Mimo to często przemieszczałem się rowerem, żeby uniknąć problemów z parkowaniem.
Ciekawość wygrała. Odblokowałem telefon i dotknąłem ikony Instagrama. Celowo nie zacząłem jeszcze obserwować Mikkela, bo nie chciałem wyjść na stalkera. Moje palce szybko wpisały MrFrozenInAarhus. Przełknąłem ślinę. Robił naprawdę niesamowite zdjęcia – przedstawiały głównie jego samego, na co zwrócił uwagę Sam, ale zamieszczał też sporo fotek z wakacji. Czyli tak jak ja lubił podróżować. Po przescrollowaniu części zdjęć odkryłem, że niedawno był w Nowym Jorku, a trochę wcześniej tego samego lata w południowej Francji – w Saint Tropez albo gdzieś w okolicy. Najgorętsze zdjęcia ukazywały jego naprężone ciało w pozycji leżącej. Zatrzymałem się na swoich ulubionych fotkach i znów przełknąłem ślinę. Mało brakowało, żeby zaczęła kapać na ekran. Mikkel wyglądał niesamowicie apetycznie. Leżał na łóżku tylko w pomarańczowych bokserkach. Przez cienki, prawie przezroczysty materiał widać było wyraźny zarys jego penisa. Na wyrzeźbionym brzuchu leżała dłoń z kciukiem zatkniętym za gumkę. Na widok charakterystycznego V, w które układały się jego mięśnie, mój kutas drgnął. Mężczyzna ze zdjęcia musiał być homo, nie było innej opcji! Szybko, zanim zdążyłem pożałować, dotknąłem „Obserwuj”.
Katrine rzuciła plecak na krzesło obok mnie.
– Rany boskie, nie wytrzymam tego jeszcze przez sześć miesięcy! – Otworzyła laptopa i natychmiast pochłonęło ją coś, co zobaczyła na ekranie.
– Trzeba było o tym pomyśleć, zanim dałaś się zainseminować naszemu wykładowcy.
– Zainseminować? – Spojrzała na mnie ze zdziwieniem. – Nikt mnie nie inseminował.
Nareszcie udało mi się skupić na sobie jej uwagę.
– Ależ oczywiście, że tak, tyle że w tradycyjny sposób.
Zabawnie było się z nią droczyć. Katrine dmuchnięciem odgarnęła kosmyk włosów, który opadł jej na czoło.
– Gdzie się podziała reszta?
Czekaliśmy na Line i Thomasa.
– Nie wiem. Sprawdzę, czy Thomas się nie odezwał. – Wyciągnąłem telefon, żeby zobaczyć, czy nie przeoczyłem jakiego esemesa.
– Jesteś gotowy, żeby dać dziś czadu? – Katrine uśmiechnęła się do mnie przebiegle.
– Nie wiem, co ci chodzi po głowie, ale to nie jest seksklub – odparowałem. – Nieźle się rozczarujesz, jeśli ci się wydaje, że ludzie publicznie tam spółkują na stołach i krzesłach.
– Ojej… a właśnie na to liczyłam. – Katrine wykrzywiła usta, aby zademonstrować swój zawód. – Weź przestań, ty wariacie, dobrze wiem, czym jest Gbar.
– Dzięki, że chcecie się tam ze mną wybrać. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi. – Spojrzałem na nią z wdzięcznością.
– Nie musisz dziękować. Przecież to jasne, że wspieramy się nawzajem. Jeden za wszystkich i tak dalej.
Katrine wzięła telefon, pewnie po to, żeby sprawdzić, czy nie napisała do niej Line.
– Line się niestety nie wyrobi.
– Okej, zapytam Thomasa, gdzie wsiąkł.
Ja: Zapomniałeś o nas?
– Mikkel… Nigdy nie leciałeś na Thomasa?
– Skąd to pytanie?
– Przecież to dość normalne, że ktoś się zakochuje w przyjacielu. Weź na przykład Line i Thomasa – wyjaśniła.
– Nie jestem w nim zakochany.
„Już nie” – dodałem w duchu.
W końcu mi przeszło, ale długo z tym walczyłem. Nie da się tak po prostu zgasić swoich uczuć.
– On też pisze, że wezwali go do pracy. Więc zostaliśmy tylko my dwoje, mamuśko. To co, bierzemy się do roboty? Najwyżej później skomentują nasze wypociny, ale zwykle się nie czepiają.
– Niech ci się nie wydaje, że tak łatwo się wywiniesz. – Katrine dwukrotnie kliknęła długopisem.
– Katrineee, koniec tematu. Nie lecę na swojego kumpla.
– W takim razie mam nadzieję, że dzisiejszy wypad na miasto okaże się owocny. – Położyła dłoń na mojej dłoni. – A następnym razem daj znać. Wiesz, że możesz na nas liczyć, i to nie są puste słowa.
Ja i Katrine bardzo się zbliżyliśmy, zwłaszcza w ostatnim roku. Razem z Thomasem i Line tworzyliśmy zgraną paczkę i pozytywnie na siebie oddziaływaliśmy. Czasami dziewczyny trochę za bardzo dokazywały, ale byłem zaprawiony w bojach po latach treningu z siostrą i jej przyjaciółkami.
– Dzięki, jesteście najlepsi. To wszystko jest dla mnie dość ekstremalnym przeżyciem. – Westchnąłem i nerwowo przeczesałem włosy. – Kompletnie się nie nadaję do poznawania osób w sieci, na przykład na Grindrze. Za bardzo to wszystko dosadne jak na mój gust.
– Jesteś najbardziej uroczym homoseksualnym facetem, jakiego znam. Kiedyś spotkasz swojego księcia na białym koniu i odjedziecie razem w siną dal, żeby być razem, dopóki śmierć was nie rozłączy.
– Och, Kat… Niepoprawna romantyczka z ciebie. Ten twój Jas ma szczęście.
– Owszem, i zdaje sobie z tego sprawę. – Katrine uśmiechnęła się rozanielona na myśl o narzeczonym. – Czy ty nigdy, mam na myśli: naprawdę nigdy, nie byłeś z facetem?
– Nie.
– Czyli nigdy się z nikim nie przespałeś? – Katrine pochyliła się nad blatem stolika.
Też się nachyliłem w jej stronę.
– Przespałem się.
Katrine otworzyła szeroko oczy.
– Z dziewczynami, Katrine. Spotykałem się kiedyś z dziewczynami.
– Co takiego?! Ale ty przecież nie jesteś biseksualny.
– Nie, raczej nie. – Nie umiałem tego wyjaśnić. Kiedy byłem z kobietami, stawał mi i mogłem dojść, tylko czułem się wtedy inaczej.
– W takim razie dlaczego? – Katrine znów położyła dłoń na mojej.
– Przez długi, naprawdę długi czas nie miałem odwagi tego przed sobą przyznać.
– Teraz przez ciebie ryczę. Cholerne hormony ciążowe!
– Nie płacz. Nie powinno być ci mnie żal. Sam postanowiłem, że tak będzie. To długa historia, której nie mam siły teraz drążyć.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę, żebyś kogoś dziś poznał. – Katrine ścisnęła moją dłoń.
– Bierzmy się do roboty, żebyśmy mogli przejść do punktu kulminacyjnego dnia. Nasza piątka w Gbarze. – Zatrzepotałem rzęsami i roześmialiśmy się jak na komendę.
***
– Pieczeń, ziemniaki i sałatka. – Line postawiła przed nami miskę z ziemniakami, a tuż za nią stanął Thomas z pieczenią.
– Mógłbym się przyzwyczaić do takiej obsługi. – Thomas usiadł na krześle obok mnie.
Pokręciłem głową na jego zachowanie. Mój drogi przyjaciel kompletnie nie dostrzegał tego, jak działa na Line, która patrzyła na niego z zachwytem, wyraźnie spragniona jego miłości.
– Line, pachnie wspaniale. Dziękujemy za to, że zadałaś sobie tyle trudu. – Katrine rozłożyła serwetkę na kolanach.
– Proszę bardzo, częstujcie się. – Line zasiadła u szczytu stołu, na miejscu najbliżej kuchni. Zebraliśmy się wszyscy w jej mieszkaniu na osiedlu Klinetgaarden, pięknie położonym tuż obok lasu Riis Skov.
Na stole paliły się świeczki i nie brakowało butelek czerwonego wina. Rozmowa toczyła się wartko, jakbyśmy nie widywali się prawie codziennie. Zawsze pojawiały się jednak jakieś nowinki z życia studenckiego warte zakomunikowania reszcie albo przedyskutowania.
– Mikkel, opracowałeś jakąś taktykę? W czym możemy ci pomóc? – Jaspar wytarł usta. Wyglądał jak biznesmen, który ma do rozwiązania ważny problem.
– To będzie megaobciach, kiedy zjawię się tam ze zgrają kibiców. – Zaśmiałem się z naszego zgromadzenia. – To znaczy jestem wam niewymownie wdzięczny, ale co, jeśli nikogo dziś nie poznam? Jeśli się okaże, że wybraliście się tam ze mną na próżno?
– Daj spokój, przecież to nie ma znaczenia. – Line uśmiechnęła się szeroko. – Potraktujemy to jako wspólny wypad na miasto, prawda?
Była dziś w szampańskim humorze. Z pewnością miała na to wpływ obecność Thomasa.
– Jasne, ale zrobiła się z tego misja pod tytułem „rozdziewiczenie Mikkela jako geja”.
Zanim ostatecznie zgodziłem się na wspólny wypad do Gbaru, Line musiała użyć całej swojej siły perswazji, a także solennie przyrzec, że nie zrobi nic kompromitującego.
– Wiesz, czy on też będzie? – Thomas jako jedyny znał Jake’a, bo razem u niego trenowaliśmy.
– O kim mówisz? – Line popukała go w ramię.
– Mogę to powiedzieć czy to tajemnica? – Thomas spojrzał na mnie badawczo.
– Kurna, w tym towarzystwie niczego się nie da zachować w tajemnicy. Chodzi o Jake’a, naszego instruktora spinningu – wyjaśniłem.
– Zajebiście seksowny gość, widziałam go raz! – wykrzyknęła z ekscytacją Line. – Myślisz, że to gej? Nie jestem najlepsza w wyłapywaniu takich sygnałów.
– Właśnie pewności nie mam, ale jest w nim coś… – przyznałem z wahaniem i upiłem łyk wina.
– Kurwa, ale musi wam być ciężko.
Miło było usłyszeć słowa sympatii z ust Jaspara. Z całej grupy jego znałem najmniej i nie do końca wiedziałem, jakie ma poglądy.
– Niestety. Jak widzisz, potrzebuję całej armii kibiców, żeby zrealizować zaledwie pierwszą część swojej misji.
– Sprawdzałeś, czy zamieścił na insta jakąś nową relację? – Thomas wiedział, że śledzę profil Jake’a.
Wziąłem telefon, otworzyłem apkę i wyszukałem profil AussieSurfingDenmark. Nie było żadnych nowych postów, więc kliknąłem na jego relacje, gdzie znalazłem zdjęcie Jake’a w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Zrobiono je chyba na jakiejś imprezie. Fotce towarzyszył tylko jeden hashtag: #TGIF.
– Wrzucił swoje zdjęcie w towarzystwie jakichś kolesi.
– Możemy zobaczyć? – Katrine sięgnęła po mój telefon.
– Widzę, że niektórych zżera ciekawość – skomentowałem, ale wręczyłem jej smartfona.
– Ożeż ku… Niezłe z niego ciacho! – Zaczęła się wachlować.
– Eee… Kochanie, siedzę obok ciebie. – Jaspar ujął twarz Katrine w dłonie i odwrócił ją ku sobie. – Czy to trochę nie za wcześnie na rozglądanie się za innymi facetami?
Oczywiście tylko żartował, a ona natychmiast skorzystała z okazji, żeby go pocałować, chociaż wszyscy się na nich patrzyliśmy.
– Jeszcze chwila, a tak mnie zemdli, że się porzygam. – Line wykrzywiła twarz. Znów zachowywała się jak dawniej, chociaż wiedziałem, że sama też tęskni za ckliwą baśnią.
– Okej, a wracając do naszej taktyki… Jaki mamy plan, na wypadek gdyby tego Jake’a tam dziś nie było? Jesteś gotowy… eee… poderwać kogoś innego? – Jaspar łatwo się nie poddawał, ale także on brzmiał, jakby wszedł grząski grunt.
– Tak. Moje życie to ponury żart. W ogóle z niego nie korzystam, chociaż mam dwadzieścia cztery lata.
Zdążyłem już wypić połowę piwa, które otworzyłem przed chwilą.
– Okej, w takim razie umowa stoi. Będziemy posyłać w twoją stronę wszystkich apetycznych kolesi. – Katrine zakręciła tułowiem, siedząc na krześle.
***
Z głośników dudniło We’re Not Gonna Take It kapeli Twisted Sister, a ja kołysałem się w takt muzyki, co jakiś czas unosząc do ust butelkę z piwem. Wpatrywałem się w zgromadzony tłum, próbując wychwycić wysyłane przez ludzi sygnały. Wystarczyło dobrze się przyjrzeć, a z łatwością można było je odczytać. Na przykład to, jaka płeć kogo interesuje. Ludzie nie zachowywali się zresztą szczególnie dyskretnie, aż zacząłem się zastanawiać, czy mnie samego nie było równie łatwo rozszyfrować.
– Wybierasz się w niedzielę na spinning? – spytał Thomas stojący obok mnie przy barze. Zachowywał się wobec Line, która mu towarzyszyła, jak kompletny kretyn. Miał na wyciągnięcie ręki taką wspaniałą dziewczynę, ale uparcie jej nie dostrzegał. Wolał w każdy piątek spotykać się z żałosną Mette Langer na sekretnych randkach u niej w domu. Oby jak najszybciej się przebudził i w końcu zrozumiał, co w ten sposób traci.
– Taki mam plan. W sobotę wieczorem muszę wpaść do rodziców na kolację, ale nie zabawię tam długo.
Wybierałem się tam wyłącznie z poczucia obowiązku.
– Zajęcia są dopiero koło południa. Tym razem prowadzi je Jake.
– Mhm. – Pociągnąłem łyk piwa. Wiedziałem o tym aż za dobrze.
– Ma zajebistą playlistę i megaumięśnione ramiona – oznajmił Thomas przewrotnie, po czym odwrócił się z powrotem do Line i powiedział jej coś, na co ona ryknęła śmiechem.
– Ej, Mikkel, czy to nie ten twój koleś? – Jaspar skinął głową w prawą stronę.
Zaimponował mi. Najwyraźniej nic nie było w stanie umknąć jego uwadze. A może po prostu miał sokoli wzrok? Widział Jake’a tylko raz – na zdjęciu na mojej komórce. Najdyskretniej, jak się dało, zrobiłem półobrót i faktycznie ujrzałem naszego trenera w grupce z prawej strony baru. Moje serce zabiło odrobinę szybciej. Poczułem nagłe uderzenie gorąca, dłonie momentalnie mi się spociły i musiałem je wytrzeć o spodnie.
– No to co, idziemy zatańczyć? – Katrine mrugnęła do mnie porozumiewawczo i pociągnęła Jaspara na parkiet. Thomas i Line poszli w ich ślady.
Super, a ja tu zostałem. Sam.
Salę wypełniły dźwięki Just The Way It Is, Baby kapeli The Rembrandts. Opróżniłem butelkę do końca.
– Mikkel, mam rację?
Moje uszy bezbłędnie rozpoznały australijski akcent. Obróciłem się na pięcie. Przede mną stał Jake, nasz trener spinningu i główny bohater moich nocnych fantazji. Kurwa, co teraz? Trudno było w to uwierzyć, ale skoro go tutaj spotkałem, to znaczy, że mój radar się nie mylił. Teraz tylko odwagi! Potrzebowałem jej bardziej niż kiedykolwiek.
– Tak. A ty jesteś moim trenerem, a właściwie naszym.
Nie wiedziałem, co jeszcze powiedzieć. Miałem nieodparte wrażenie, że się wygłupiłem.
– Nie było cię dziś rano. Przyjdziesz w niedzielę? – ciągnął po angielsku. Było wyraźnie słychać, że wciąż nie znał zbyt dobrze duńskiego i swobodniej mu się rozmawiało w ojczystym języku.
– Taki mam plan – odpowiedziałem także po angielsku. Chodziłem przez rok do szkoły w Stanach, więc to nie przez niedostateczną znajomość języka miałem problemy z wysławianiem się.
„Dalej, przecież potrafisz!” – dodałem sobie animuszu.
– Zajebiście lubię zajęcia z tobą, ale najbardziej pasują mi niedziele. W czwartki gram w squasha, a piątek rano to dla mnie za wcześnie.
Okej, tym samym ujawniłem, że dokładnie znam jego grafik treningów – jak jakiś nerd albo stalker.
– A czym się zajmujesz? – rzucił od niechcenia, po czym machnął do barmana. – Hej, możemy prosić o dwa carlsbergi classic?
Ten skinął głową, uśmiechnął się i mrugnął do mojego rozmówcy.
– Classic jest okej, prawda? – spytał mnie Jake.
– Jasne, dzięki. Jestem na ostatnim roku prawa. A ty?
– Pracuję jako kierownik projektu w międzynarodowej firmie. Świetna fucha. – Uśmiechnął się pogodnymi błękitnymi oczami, a na jego opalonej twarzy pojawiły się dwa dołeczki.
Na policzkach i podbródku odznaczał się cień jednodniowego zarostu. Świerzbiło mnie, żeby dotknąć go palcami i poczuć jego drapanie o moją skórę. Ciekawe, jak by to było mieć go między nogami…
– Jak długo mieszkasz w Danii? – Nareszcie rozwiązał mi się język. Zwilżyłem wargi i zobaczyłem, że Jake patrzy na moje usta. Dotknął lekko kciukiem swojej dolnej wargi.
– Dwa lata. Mam umowę na trzy, do września przyszłego roku. Pochodzisz z Aarhus?
– Urodziłem się tutaj i tu dorastałem, ale mieszkałem też przez rok w Stanach i zawsze dużo jeździłem po świecie. – Znów uniosłem piwo do ust. Kurwa, musiałem dziś poczuć jego usta, nawet jeśli miałoby nie dojść do niczego więcej.
– Mówisz z amerykańskim akcentem – potwierdził, z zainteresowaniem unosząc brew.
Nasza rozmowa toczyła się wartko, chociaż brzmiała dość powierzchownie.
– Spędziłem rok w Seattle. Chodziłem tam do szkoły tuż przed pójściem do liceum, ale od tego czasu minęło już osiem lat.
– To wypasione miasto. Podoba mi się zwłaszcza ich liberalne podejście w porównaniu z resztą Stanów. – Mrugnął do mnie porozumiewawczo.
– Z pewnością, ale ja wtedy jeszcze nie… – Urwałem i spojrzałem na niego.
– Nie wyoutowałeś się?
Wyglądał słodko z tymi lekko rozczochranymi blond włosami.
– No właśnie. – Z trudem przełknąłem ślinę. „Bo teraz już to zrobiłem” – musiałem sobie przypomnieć.
– A teraz już masz to za sobą?
Czyżby potrafił czytać w moich myślach? Nachylił się ku mnie i wyszeptał ostatnie słowa w taki sposób, że jego wargi musnęły mój płatek ucha. Przebiegł mnie dreszcz rozkoszy nie do opisania.
Skinąłem głową i przekręciłem ją tak, że nasze wargi się spotkały. Wszystko wokół mnie zniknęło. Poza swoim gorączkowym oddechem słyszałem tylko dźwięki F**kin’ Perfect w wykonaniu P!nk. Język Jake’a delikatnie musnął moje wargi, które przed nim rozchyliłem. Wziąłem głęboki oddech i pożądliwie przejąłem kontrolę. Było, kurwa, zajebiście. Moje dłonie zaczęły żyć własnym życiem – jedna zanurzyła się w jego włosach, druga wędrowała coraz niżej po jego plecach, aż zatrzymała się tuż nad napiętymi pośladkami, bo na krótką chwilę opuściła mnie odwaga. Wtedy poczułem, jak pozbawiona zahamowań dłoń Jake’a kładzie się na moim pośladku i przyciska moje ciało do jego ciała. Przygryzł mi dolną wargę, a ja odwdzięczyłem mu się tym samym, ale zaraz potem przesunąłem po tym miejscu językiem, aby złagodzić lekki ból. Nasz pocałunek stał się jeszcze głębszy. Mocno trzymałem dłonią głowę Jake’a, a on przyciskał do siebie moje podbrzusze. Czas i miejsce przestały istnieć. Mój nabrzmiały kutas ledwo mieścił się w spodniach, przez które czułem twarde wybrzuszenie w dżinsach Jake’a.
– Zatańczymy? – Jego słowa wypełniły moje usta. – Tutaj, przy barze, wzbudzamy dość duże zainteresowanie. – Zaśmiał się.
Zamrugałem, żeby powrócić do rzeczywistości. Rozejrzałem się wokół siebie. Line uśmiechnęła się do mnie i pokazała uniesiony kciuk za plecami Thomasa, z którym tańczyła w ciasnym uścisku.
– Możemy, chociaż tak znowu dobrze nie tańczę.
– Nieważne.
Pocałował mnie szybko i pociągnął za sobą na parkiet, gdzie właśnie rozbrzmiały pierwsze dźwięki piosenki Calvina Harrisa How Deep Is Your Love. Po zaledwie kilku sekundach tańca nasze usta znów się spotkały. Nie mogłem się nim nasycić. Tym razem nie spieszyło się nam – bawiliśmy się ze sobą, drażniąc się nawzajem wargami, zębami, językami. Całując go, przesuwałem się po lekko drapiącym policzku do płatka ucha i dalej, po delikatnym fragmencie skóry od ucha do szyi. Kiedy Jake odchylił głowę, dotarłem pocałunkami aż do jego jabłka Adama, po czym powoli wróciłem do ust, które natychmiast mnie przyjęły.
Jedną dłoń trzymałem w miejscu, gdzie pas spodni Jake’a stykał się z koszulką. Przesunąłem kciukiem po nagim fragmencie skóry na plecach. Była napięta i gorąca. Jake zareagował delikatnym przygryzieniem mojej wargi i głębokim pocałunkiem, co zachęciło mnie, by wsunąć dłoń pod jego T-shirt.
– Mikkel, stop. Musimy przestać. – Jake zaśmiał mi się w usta. – Jeszcze chwila, a dojdę w spodniach. Kurwa, nieźle cię poniosło.
– Ty tak na mnie działasz. – Też się zaśmiałem. Wciąż staliśmy przytuleni. – Dobrze nam zrobi zimne piwo. Teraz ja stawiam.
– Albo zimna kąpiel. – Wymierzył mi lekkiego klapsa. – Skoczysz do baru? Muszę na chwilę wyjść.
– Jasne.
Podszedłem do baru.
– Dwa carlsbergi classic – złożyłem zamówienie u tego samego barmana co Jake wcześniej. Szybko postawił przede mną dwa piwa.
– Jesteś tu z Jakiem, prawda? Widziałem was przed chwilą na parkiecie. Nieźle daliście czadu.
– Tak. – Nagle poczułem się onieśmielony.
– Dajcie znać, gdybyście potrzebowali trzeciego.
Próbował ze mną flirtować. Wydawał się całkiem spoko, ale kompletnie przestałem ogarniać, co się dzieje wokół mnie.
– Eee… dzięki. Będziemy pamiętać. – Nie wiedziałem, co odpowiedzieć na taką propozycję.
– Mikkel, my już spadamy. Wygląda na to, że dalej sobie poradzisz. – Thomas poklepał mnie po plecach, a potem uściskał.
– Jak ty to robisz, że skupiasz na sobie uwagę wszystkich ponętnych facetów? – Barman przetarł blat i spojrzał na mnie pytająco.
– Akurat ten jest w stu procentach hetero. Widzisz tamtą laskę z różowymi włosami? To jego dziewczyna, a właściwie niedługo nią będzie, jeśli tylko on wszystkiego nie spieprzy.
– Ech, zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe – mruknął barman z zawodem.
– Co jest zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe? – Jake podszedł do baru.
Przesunąłem w jego stronę piwo, mierząc go głodnym wzrokiem. Miał na sobie jasne wytarte dżinsy z dziurami i granatowy obcisły T-shirt, pod którym zaznaczały się jego wyraźne mięśnie. Włosy znów spadały mu na oczy, więc odgarnąłem je na bok.
– Żeby Thomas, no wiesz, kumpel, z którym przychodzę na treningi, też wolał facetów.
– Nie odebrałem z jego strony takiego sygnału. – Jake przyglądał mi się intensywnie.
– A z mojej? – spytałem zaciekawiony.
– Jeśli mam być szczery, miałem wątpliwości do momentu, aż cię tu dziś ujrzałem. – Przesunął kciukiem po swojej dolnej wardze.
Przez ten ruch nabrałem ochoty, żeby znów go pocałować, ale najpierw chciałem się dowiedzieć, jak Jake mnie postrzega.
– Dlaczego? – Dotknąłem kciukiem jego dolnej wargi.
– Podczas treningów wydawało mi się, że mnie sprawdzasz. – Przesunął swoją skorą do zabawy dłoń w dół po mojej koszulce i zatrzymał ją tuż przy pasku od spodni.
Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. Skinąłem głową na znak, że się zgadzam.
– Co sprawiało, że miałeś wątpliwości? – Objąłem go i przyciągnąłem do siebie.
– Może to, że nie próbowałeś mnie wyrwać. – Pociągnął łyk piwa, czekając na moją reakcję.
– Aha, czyli jesteś przyzwyczajony do tego, że to inni się do ciebie przystawiają, a nie na odwrót? – Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Wiedziałem tylko, że muszę go mieć.
– Może trochę – odparł z lekkim zakłopotaniem w głosie.
– Nie ma w tym nic złego, po prostu jestem odrobinę zazdrosny – przyznałem. Byłoby o niebo prościej, gdyby faceci sami o mnie zabiegali.
– Mikkel, nic się nie dzieje samo z siebie. Musisz wyglądać na otwartego i zainteresowanego, a wtedy sam zobaczysz. – Odgarnął mi włosy z czoła, tak samo jak ja chwilę wcześniej odgarnąłem jego włosy. – Jesteś nowy na rynku?
– Aż tak to widać? – Rozejrzałem się, żeby sprawdzić, czy ludzie mi się przyglądają.
– Odrobinę.
– To problem?
– Raczej nie, ale może powinniśmy dać na wstrzymanie i podejść do tego na spokojnie. – Wypił do końca swoje piwo.
Kurwa, nie. Nastawiłem się na znacznie więcej. On nie może się teraz wycofać! Sfrustrowany, zmierzwiłem sobie włosy.
– Bardzo tego chcę – szepnąłem. Widziałem, że mnie usłyszał mimo głośnej muzyki.
– Nigdy tego nie robiłeś, prawda?
Pokręciłem głową, mając nadzieję, że pójdzie ze mną do domu. To nie mogło się skończyć, zanim na dobre się zaczęło.
– Jeśli to ja… – Zrobił pauzę, żeby przełknąć ślinę, zauważyłem to. – Jeśli to ja mam być twoim pierwszym, nie chcę, żeby to się stało po pijaku.
– Jake, mówię poważnie. Nie potrzebuję świeczek i romantycznej atmosfery.
– Może ty nie, ale ja tak, Mikkel. – Przycisnął mnie mocniej i szybko pocałował. – Jesteś cudowny, mam bzika na twoim punkcie, ale nie pieprzę się z dopiero co poznanymi prawiczkami.
– Skoro nie dasz się przekonać, to spadam do domu.
Nie odebrałem jego słów jako całkowitej domowy. Chciałem być z nim, nawet jeśli nie skończyłoby się to seksem, ale dało o sobie znać zmęczenie – z jednej strony fizyczne, po bardzo intensywnym treningu, a z drugiej psychiczne.
– Odprowadzę cię. Wynajmuję mieszkanie we Friskohuset, na rogu Silkeborgvej i Ringgade. – Wziął mnie za rękę i lekko ją ścisnął. – Przyjechałem tutaj rowerem.
***
Miasto jeszcze nie spało, a jego odgłosy wpadające do pokoju przez otwarte drzwi balkonowe napawały mnie otuchą. Ciepła wczesnojesienna bryza chłodziła moje nagie rozgrzane ciało. Z głośników płynęło Wicked Game Chrisa Isaaka. Byłem rozbudzony, nie mogłem spać, chociaż powinienem czuć zmęczenie. Cały czas odtwarzałem w głowie przebieg wydarzeń tego wieczoru. Od pocałunku przy barze, poprzez taniec na parkiecie, aż do powrotu do baru, gdzie dostałem odprawę albo coś, co ją przypominało. Jake pożegnał się ze mną pod drzwiami na dole długim i głębokim pocałunkiem. Nie mogliśmy się od siebie oderwać i wciąż nie rozumiałem, dlaczego po prostu nie wszedł ze mną do mieszkania. Byłem gotowy pójść ma całość i to uczucie wciąż tkwiło w moim ciele. Moje usta, niedawno całowane bez opamiętania, z pewnością były nabrzmiałe. Dotknąłem ich i niemal poczułam wargi Jake’a na swoich wargach. Powoli wziąłem do ręki swojego kutasa, który stawał się tym większy, im śmielsze stawały się moje myśli.
Na stoliku kawowym zaświecił telefon. Sprawdziłem powiadomienia. Dostałem nową wiadomość na Instagramie od AussieSurfingDenmark.
AussieSurfingDenmark: Dzięki za superwieczór. Nie zapytałem o Twój numer. Podaję Ci mój.
MrFrozeninAarhus: Ja też dziękuję ;-) A oto mój numer.
Wiedziałem, że powinienem napisać więcej, ale brakowało mi słów, poza tym nie miałem pojęcia, na czym stoimy. Czy to ja powinienem zrobić następny krok, czy on? To wszystko było piekielnie trudne, ale warte zachodu.
Czemu, do cholery, musiałem się zachować jak dżentelmen? Przecież ja miałem ochotę na niego, a on na mnie. W normalnych okolicznościach skończylibyśmy w łóżku, jego lub moim, albo tam, dokąd zdołalibyśmy dojść. Jechałem pogrążoną w ciemności Silkeborgvej, z całej siły naciskając na pedały. Coś mnie jednak powstrzymało. Po miesiącach czekania, gdy miałem zaledwie promyk nadziei, że Mikkel może być gejem, wreszcie nadarzyła się okazja. Gdybym dziś przekroczył granicę, byłym jego pierwszym facetem. Jednak już teraz czułem, że zależy mi na czymś więcej niż jednorazowy epizod.
Od dawna nie byłem w stałym związku, ale do tej pory za tym nie tęskniłem. Nie wiedziałem, czy zostanę w Danii, więc rozdział mojego życia rozgrywający się w Aarhus uznałem za dobrą okazję, by się wyszaleć. Bzykanko bez zobowiązań doskonale się w to wpisywało.