Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Mikkel i Jake, bohaterowie „Zabujanego w nim”, postanawiają się rozstać i pójść własnymi drogami. Związek, choć zapowiadał się na silny i trwały, kończy się bolesnym zerwaniem. Jake wraca do Australii, ponieważ nie chce być przeszkodą dla Mikkela, który niedługo ma zająć ważne miejsce w rodzinnej firmie.
Młody biznesmen czuje się zdradzony, ale Jake nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby jego ukochany stracił życiową możliwość. Ostatecznie Mikkel godzi się z sytuacją i stara sprostać wygórowanym oczekiwaniom ojca. Na szczęście wokół siebie ma bliskich przyjaciół, którzy wspierają go w sytuacjach kryzysowych.
W pierwszych miesiącach po rozstaniu Jake leczy złamane serce, ale z upływem czasu znów osiąga wewnętrzny spokój. Mężczyźni wiodą teraz nowe życie w dwóch odległych częściach świata. Co się stanie, gdy ich ścieżki po raz kolejny się przetną?
Czy będą w stanie sobie wybaczyć? A może jest już za późno? Dowiesz się tego, czytając „Zagubionego bez niego”, czyli czwartą część serii „Miasto miłości” autorstwa L. Sherman.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 259
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przekład z języka duńskiego: Agnieszka Stażyńska
Tytuł oryginału: Fortabt uden ham
Copyright © L. Sherman, 2023
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2023
Projekt graficzny okładki: Rikke Ella Andrup
Korekta: Magdalena Mierzejewska
ISBN 978-87-0236-795-9
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
PRZEDMOWA
Drodzy Czytelnicy,
wybierzecie się ze mną w podróż?
Oddaję w Wasze ręce czwartą książkę z serii Miasto miłości.
W poprzedniej części zostawiliśmy Mikkela bez Jake’a. Ich związek, zapowiadający się na romans wszech czasów, został zakończony. Jake wrócił do Australii, nie chcąc stanąć Mikkelowi na przeszkodzie w zajęciu należnego mu miejsca w dynastii przedsiębiorców, w której się urodził. Mikkel czuje się zdradzony przez miłość swojego życia, podczas gdy zdaniem Jake’a rozstanie było w tej sytuacji jedyną słuszną decyzją. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby jego ukochany stracił możliwość przejęcia rodzinnego przedsiębiorstwa. Mikkel rezygnuje zatem z miłości, aby stać się aktorem w sztuce reżyserowanej przez swojego ojca. Na szczęście nie wszystko w jego życiu jest jak w czarno-białym filmie. W swoim otoczeniu ma bliskich przyjaciół wspierających go w sytuacjach kryzysowych.
W pierwszych miesiącach po zerwaniu Jake leczy złamane serce, w końcu po pewnym czasie znów zaczyna doceniać uroki życia.
Nasi dwaj bohaterowie pogodzili się z rozstaniem i żyją osobno, na różnych kontynentach. Musi upłynąć dziesięć lat, zanim ich ścieżki znów się skrzyżują. Czy będą w stanie sobie wybaczyć? Czy mają jeszcze przed sobą wspólną przyszłość? Co się stało w ciągu tych wielu lat rozłąki? Czy miłość naprawdę wszystko zwycięża? A może jest już za późno?
Zagubiony bez niego jest kontynuacją wydarzeń z Zabujanego w nim. Przekazuję Wam historię o miłości, która trwa na przekór wszystkim przeciwnościom losu.
W pierwszych trzech częściach spotykamy grupę przyjaciół z uniwersytetu, słuchaczy ostatniego roku studiów prawniczych. Każde z nich musi sobie odpowiedzieć na pytania, które zaważą na ich przyszłości: Kim są? Jaki zawód powinni wybrać? Z kim chcieliby dzielić życie?
Przeprowadziłam się do Aarhus latem 1996 roku, zostawiając w Aalborgu chłopaka, którego niedawno poznałam. Pierwotnie zamierzałam rozpocząć studia w Wyższej Szkole Handlowej w Kopenhadze (obecnie CBS), ale tak mocno się zakochałam, że uznałam Wyższą Szkołę Handlową w Aarhus za równie dobrą alternatywę. Kontynuowaliśmy związek na odległość i pozostaliśmy parą, także gdy wyjechałam na stypendium do Francji. W 1997 roku mój partner przeprowadził się do Aarhus i zaczął studia prawnicze. Jesteśmy małżeństwem od 2003 roku i doczekaliśmy się dwóch cudownych córek.
Aarhus to moje miasto i uwielbiam w nim przebywać – zarówno w miejscach popularnych, jak i tych znanych tylko wtajemniczonym, których tak jak mnie łączy z miastem wieloletnia relacja miłosna.
Miłość bywa łatwa. Również bezlitosna. Potrafi całkowicie nas pochłonąć, a mimo to jesteśmy w stanie się jej wyrzec, jeśli czujemy, że na nią nie zasłużyliśmy.
Aarhus odznacza się prężnym środowiskiem międzynarodowym. Mieszka tu wielu obcokrajowców zatrudnionych w dużych przedsiębiorstwach. Dzięki swojej pracy miałam szczęście poznać mnóstwo wspaniałych osób z innych krajów.
Zagubiony bez niego to opowieść o miłości ponad granicami – nie tylko państwowymi, ale także tymi, które sami wyznaczamy sobie i innym.
Mam nadzieję, że tak samo jak ja zakochacie się w historii Mikkela i Jake’a. Do zobaczenia na następnej stronie.
Żyj, kiedy żyjesz – kochaj, mając odwagę to robić.
Louisa :* :*
ROZDZIAŁ 1
Jake
Dziesięć lat po wydarzeniach w Zabujanym w nim
Obecnie
– Weź się w garść – szepnąłem do siebie. Uniosłem rękę tylko po to, żeby natychmiast ją opuścić. – Jasna cholera, dlaczego właśnie teraz?
Ze zdenerwowania spociły mi się dłonie. Wytarłem je o dżinsy.
Był styczeń, w Sydney panowało niespotykanie ciepłe lato, ale wiedziałem doskonale, dlaczego na czoło wystąpił mi pot. Nie miało to nic wspólnego z wysokimi temperaturami.
– Opanuj się, masz czterdzieści lat.
Spotkanie rozpoczynało się za pięć minut, a ja musiałem go zobaczyć, zanim zjawi się tu cała reszta. Zapewne przyjechał do firmy w godzinach porannych, kiedy przebywałem na budowie, od czego zaczynałem każdy poniedziałek. Objechanie wszystkich placów budowy, na których aktualnie działaliśmy, uważałem za najlepszy początek tygodnia. Pozwalało mi to ponownie wdrożyć się w każdy projekt, rozeznać się w stopniu jego zaawansowania i wyznaczyć cele do zrealizowania w kolejnych dniach.
Mój gabinet mieścił się na korytarzu dyrekcji jako jeden z pierwszych, a gabinet jego, czyli naszego obecnego szefa, znajdował na samym końcu. Aby do niego dojść, trzeba było minąć mój rewir graniczący z otwartą przestrzenią biurową zajmowaną przez kierowników projektów i inżynierów. Po moim przyjeździe do firmy nie widziałem, żeby ktoś tędy przechodził. Głęboko odetchnąłem, zmobilizowałem się i energicznie zapukałem w uchylone drzwi.
– Proszę. – Głos był głęboki i ciepły.
Zamknąłem oczy, znów wytarłem dłonie i z trudem przełknąłem ślinę.
„Dlaczego właśnie teraz?” – powtórzyłem w duchu, po czym wszedłem do gabinetu.
Moje przegrzane ciało z wdzięcznością powitało chłodne powietrze z klimatyzacji. Ujrzałem go, jak stoi pochylony nad biurkiem i wczytuje się w rozłożone na blacie dokumenty. Ciemne włosy opadały mu na czoło. Jeszcze nie zauważył, że to ja.
– Przepraszam… – Zatrzymałem się jakieś dwa metry od niego. – Chciałem… tylko się przywitać – wyjąkałem. – Zanim przyjdą inni.
Słowa niemal uwięzły mi w gardle. W obu dłoniach mocno ściskałem laptopa.
Nareszcie podniósł wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały i wszystko wokół nas zamarło. Świat zawirował, dostałem mroczków przed oczami, w głowie błyskały migawki z przeszłości. Oprócz nas nie istniało nic.
Mężczyzna naprzeciwko mnie zamrugał powiekami, później odwrócił wzrok. Wiedziałem, że właśnie nastąpił nowy początek mojego życia. Nasze zerwanie z przeszłości nie oznaczało końca raz na zawsze.
Nadszedł czas.
– Miło cię widzieć. Proszę, usiądź. – Mikkel wskazał mi krzesło, zebrał wszystkie dokumenty i wziął ze sobą, po czym podszedł do dużego okrągłego stołu konferencyjnego, przy którym usiadł.
To wszystko, co miał do powiedzenia? Chciałem zapytać o milion rzeczy, ale zapomniałem języka w gębie, poza tym wiedziałem, że to nie czas ani miejsce na tego typu rozmowy. Jak zwykle wyglądał fantastycznie. Spodnie od garnituru idealnie na nim leżały, jak szyte na miarę. Moje zdradzieckie oczy mimowolnie prześlizgnęły się w dół po dopasowanej koszuli, po spodniach opinających go w odpowiednich miejscach aż do umięśnionych tak jak kiedyś ud. Pomyślałem o swoich powycieranych dżinsach. Na szczęście na tę okazję włożyłem dziś koszulę, chociaż na co dzień chodziłem w T-shirtach.
Mikkel miał rękawy podwinięte do łokci, marynarka wisiała na wieszaku. Ciemne włosy były trochę dłuższe, niż zapamiętałem, a ciało wydawało się jeszcze bardziej wysportowane. Skórzany pasek podkreślał wąskie biodra. A mnie się wydawało, że dobrze się trzymam… W gabinecie panował idealny porządek, chociaż w tak krótkim czasie Mikkel nie miał szans się w nim urządzić. Czułem wzbierającą we mnie ekscytację, a nawet coś więcej.
– Nie przeszkadzam? – Moje rozmyślania i naszą minimalną interakcję przerwał kobiecy głos.
– Ależ nie, w żadnym razie. – Mikkel ujął kobietę za łokieć i pocałował ją w policzek. Była niewymownie piękna – o złocistych włosach, roześmianych błękitnych oczach i ujmującym uśmiechu. Otaczała ją wyjątkowa aura, a jej otwartość i przyjazny ton wręcz zapraszały do tego, żeby ją lepiej poznać. – Zdążyliśmy się tylko przywitać i właśnie mieliśmy usiąść… To jest Jake, nasz dyrektor działu inżynieryjnego. A to Tine, moja żona i nowa dyrektorka finansowa w naszej firmie.
– Była żona – poprawiła go ze śmiechem, zanim zdążyłem się odezwać. – Nie przestaje nazywać mnie swoją żoną, chociaż od ponad roku jesteśmy rozwiedzeni. – Uniosła brwi i poklepała Mikkela przyjacielsko po ramieniu, po czym ujęła moją dłoń. – Ale rzeczywiście jestem nową dyrektorką w australijskim i nowozelandzkim oddziale Glocal Construction. Cieszę się, że cię spotkałam. Tak wiele o tobie słyszałam.
– Ja też się cieszę, że panią… że was spotkałem – wyjąkałem.
Wiele o mnie słyszała!
Była żona Mikkela uścisnęła mi jeszcze raz dłoń, zanim ją puściła.
– My też nie zdążyliśmy się przywitać – dodałem, patrząc w jego stronę. Język nareszcie mi się rozwiązał i odzyskałem pewność siebie. Czułem, że na coś się zanosi. Mikkel przebywał tutaj, w mojej ojczyźnie, w dodatku ze swoją byłą żoną. Został nowym dyrektorem firmy, w której pracowałem od ośmiu lat. Zadziwiający zbieg okoliczności.
Posłałem mu jeden ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów, po czym podałem mu dłoń, którą z wahaniem przyjął. Jego uścisk był zdecydowany i ciepły. Przytrzymałem jego rękę kilka sekund dłużej, niż zrobiłbym to w normalnej sytuacji, a po jej wypuszczeniu przesunąłem kciukiem po jego palcu wskazującym. Wiedziałem, że to odważny ruch, ale nie mogłem oprzeć się pokusie podrażnienia go.
Mikkel natychmiast puścił moją dłoń.
„Wciąż na siebie działamy w ten sposób. Tylko czego ode mnie chcesz?”
Wiedziałem, że czeka mnie niezła zabawa z wyprowadzaniem mojego nowego szefa z równowagi, ale akurat w tym momencie czułem się totalnie rozpieprzony.
Gabinet powoli wypełniał się moimi kolegami i koleżankami z pracy, z którymi łączyła mnie też bliska przyjaźń. Po niezręcznej atmosferze sprzed chwili nie zostało ani śladu. Nalewałem wody i kawy reszcie uczestników zebrania, podczas gdy Mikkel i Tine zajęli miejsca obok siebie. Wszyscy rozmawiali o obecnym, niesamowicie ciepłym lecie i nadchodzącej za kilka tygodni imprezie z okazji fuzji obu przedsiębiorstw. Nasza firma została wykupiona przez Duńczyków i od dzisiaj Mikkel, mój Mikkel, był jej dyrektorem. Spojrzałem na niego i przyłapałem go na wpatrywaniu się w moją dłoń – tę z obrączką.
W domu nie wspomniałem o nim ani słowem. Naprawdę mnie wzięło.
ROZDZIAŁ 2
Mikkel
Osiem miesięcy wcześniej
Długimi krokami przemierzałem hotelowy korytarz. Miałem czterdzieści pięć minut. Dokładnie za trzy kwadranse musiałem odebrać Livę z treningu piłki nożnej. W przelocie wypiąłem spinki z mankietów koszuli i włożyłem je do kieszeni spodni. Poluzowałem krawat, zdjąłem go przez głowę, starannie go poskładałem i wetknąłem do drugiej kieszeni. Lewą ręką wyjąłem kartę, odblokowałem nią drzwi do pokoju i wszedłem do środka. Z powodu zasuniętych zasłon wewnątrz panował półmrok, chociaż na dworze świeciło słońce. Z głośnika rozbrzmiewały przytłumione dźwięki Fever Peggy Lee. Zamknąłem za sobą drzwi. Na myśl o czekającym mnie rendez-vous, o tej chwili zapomnienia w codzienności wypełnionej spotkaniami i zobowiązaniami, przez większość dnia chodziłem ze sztywnym fiutem. Teraz poczułem, że coraz bardziej rosnę w spodniach, które przyjemnie mnie opinały. Od ostatniego razu upłynęło zbyt dużo czasu. Z uśmiechem pomyślałem, że koniecznie muszę rozładować tkwiące we mnie napięcie – a wraz z nim coś więcej. Mój mózg nie dawał mi jednak odpocząć, nawet w tym momencie nie mogłem zapomnieć o spoczywających w aktówce dokumentach, ale szybko skupiłem uwagę na czymś innym.
– Proszę, proszę, kogo tutaj mamy… – odezwał się z sypialni zmysłowy, kuszący głos.
– Bardzo mi przykro, że przychodzę tak późno. Spotkanie strasznie się przedłużyło. – Zdążyłem już rozpiąć koszulę, którą wyciągnąłem ze spodni i powiesiłem starannie na krześle. – Chodź i pomóż mi z resztą. – Przerwałem na chwilę i zacząłem mu się przyglądać. – Wyglądasz fantastycznie… Tęskniłem za tym, żeby cię poczuć.
Po kilku dalszych krokach stanąłem u brzegu łóżka. Z niecierpliwości rozpiąłem pasek i guzik u spodni.
– Łapy precz, on należy do mnie.
Opuściłem ręce, oblizałem wargi, po czym podniosłem dłoń i położyłem ją na głowie Simona.
– Weźmiesz mnie w usta? I zrobisz mi dobrze? – spytałem cichym głosem. Tak bardzo tego potrzebowałem.
– Nie musisz dwa razy prosić. – Wsunął dłoń w moje czarne bokserki i ściągnął je razem ze spodniami. Wyskoczył z nich mój kutas, na którego główce widać było przeźroczyste kropelki.
– Teraz, Simon, teraz – jęknąłem. – Muszę cię poczuć w tej chwili. Mam nadzieję, że jesteś gotowy na szybkie i ostre rżnięcie.
Jego usta zamknęły się wokół mnie. Spuściłem powieki. Kiedy się z nim kochałem, zawsze miałem w głowie obraz kogoś innego. Jake prześladował mnie niczym życiowa klątwa. Dziesięć długich lat nie było w stanie wymazać tych wspomnień.
– Pokaż mi, do czego są zdolne twoje grzeszne usta – zachęcałem Simona, którego ruchy nabrały prędkości. Kontrolowałem je dłonią spoczywającą na jego potylicy.
Spotykaliśmy się w ten sposób od trzech miesięcy i nadchodził czas, żeby zakończyć tę znajomość. Trzy miesiące stanowiły dla mnie absolutne maksimum, ale ponieważ pochłonęła mnie bez reszty perspektywa fuzji z australijską firmą, nie miałem głowy do pożegnania się z Simonem i znalezienia sobie kogoś nowego. Jeszcze się do mnie nie przywiązał tak jak niektórzy. Kiedy do tego dochodziło, rozstawałem się z nimi natychmiast. Zwykle pomagało zapłacenie im okrągłej sumki. Byłem ich sugar daddym. Brzmiało to odstręczająco, ale prawda była taka, że mogłem im zaproponować jedynie swoje ciało i pieniądze.
– Och, jeszcze, jeszcze. Właśnie tego potrzebowałem. Robisz laskę jak zawodowiec. –Lubiłem prawić mu komplementy, nabierał wtedy jeszcze większego zapału. Mimo to zatrzymałem go w pół ruchu, nie chciałem dojść w jego ustach. Wypuścił mojego penisa i spojrzał na mnie brązowymi oczami spod długich rzęs. Simon miał dwadzieścia pięć lat, studiował w Aarhus medycynę i był nieziemski w te klocki.
– Jesteś gotowy? – W drodze do hotelu musiałem mu napisać, że jeśli mamy zdążyć, musi sam zadbać o grę wstępną. Nie miałem dziś na nią czasu.
– Tak, Mikkel, jestem na ciebie gotowy. Przez cały dzień cieszyłem się na to spotkanie. Odpuściłem sobie wszystkie wykłady.
Zaśmiałem się z tej uwagi. Na szafce nocnej dostrzegłem dildo. Simon odwrócił się i zrobił mi miejsce na łóżku. Byliśmy prawie równego wzrostu. Napiął mięśnie pleców i wyprężył jędrne pośladki. Nachyliłem się nad nim.
– Szkoda, że siebie nie widzisz… Na pewno możemy zaczynać?
– Naprawdę? Po prostu mnie weź. Ostro.
Ująłem swojego sztywnego kutasa, który z całą pewnością był gotowy, i nałożyłem prezerwatywę. Rozsunąłem dłońmi pośladki Simona i wszedłem w niego, nie napotykając żadnego oporu. Poczułem, jak zacieśnia się wokół mnie. Zajęczał, poddając mi się, od czego urosłem jeszcze bardziej.
– Dotykaj się, Simon. Zajmij się swoim twardym fiutem. Chcę cię usłyszeć.
– O kurwa, nie przestawaj. Zaraz dojdę – wydyszał ochryple.
Moje ruchy nabrały prędkości. Trzymałem go mocno za biodra, pieprząc go z całej siły. Orgazm nadszedł bez zapowiedzi. Zrobiłem jeszcze kilka ruchów, wytryskując do prezerwatywy. Simon doszedł gwałtownymi szarpnięciami, podczas gdy ja wciąż w nim pulsowałem. Gdy byłem pewny, że jego orgazm wybrzmiał do końca, wysunąłem się z niego i zdjąłem kondom, który zawiązałem i wyrzuciłem do kosza na śmieci.
– Czego się napijesz? – Ponownie włożyłem bokserki i odwróciłem się w stronę Simona leżącego w rozgrzebanej pościeli. Zmierzwione po seksie włosy sterczały mu na wszystkie strony, gdy zmierzył moje ciało spojrzeniem pełnym podziwu. Musiałem to zakończyć, ale nie dzisiaj i nie teraz, tuż po seksie.
– Najchętniej zimnej coli. Zostaniesz i…
– Niestety nie – przerwałem, podając mu puszkę. – Muszę odebrać Livę i zrobić kolację. Dziś zostaję z nią sam.
Simon nakrył się kołdrą i pił colę, podczas gdy ja się ubierałem. Zwykle w takich sytuacjach brałem prysznic w hotelu, ale tym razem musiałem się bez tego obyć, jeśli nie chciałem się spóźnić. Tine umówiła się na wieczór, a ja obiecałem Livie, że upieczemy własną pizzę. Córka przepadała za wspólnym przyrządzaniem posiłków i pizzą, na szczęście nienależącą do trudnych dań.
Muzyka w tle zmieniła się na You Don’t Own Me Brenny Whitaker. Słowa zabrzmiały bardzo wymownie. Usiadłem na brzegu łóżka i położyłem dłoń na policzku Simona.
– Przelałem pieniądze – powiedziałem.
Rozliczałem się zawsze przed naszymi spotkaniami. Dzięki temu czułem się lepiej z tym, co robię, i łatwiej mi było wyłączyć uczucia.
– Wiesz, że forsa nic dla mnie nie znaczy i że chciałbym się z tobą spotykać bez względu na wszystko? – Simon usiadł na łóżku i zbliżył się do mnie, ale ja się odsunąłem. Był atrakcyjnym mężczyzną, wcześniej zdarzało nam się całować, dzisiaj jednak nie mogłem.
– Tak, ale znaczy coś dla mnie – odparłem.
Simon z westchnieniem opadł na łóżko.
Wstałem, spiąłem mankiety koszuli spinkami i ruszyłem do wyjścia.
– Muszę lecieć.
– Kiedy znów się spotkamy? Niedługo skończą mi się wykłady. Podczas sesji będę mógł się z tobą widywać także za dnia. Daj tylko znać. – Trudno się było oprzeć jego błagalnemu spojrzeniu, ale na mnie ono nie działało.
– Sprawdzę w kalendarzu i dam znać, okej? Mamy pilną sprawę w biurze, która najprawdopodobniej zajmie około tygodnia.
Rzuciłem to jakby od niechcenia, chociaż nie mogłem zapomnieć rozmowy mojej i Tine z tego samego dnia. Zostało nam do przedyskutowania wiele kwestii, jednak najpierw miałem zapoznać się z wręczonymi mi przez nią dokumentami. Termin złożenia oferty upływał w przyszły poniedziałek. Gdybyśmy się na to zdecydowali, czekało nas przygotowanie wszystkich materiałów i zwołanie nadzwyczajnego zebrania zarządu. Na myśl o tym serce zabiło mi żywiej w piersi.
– Mikkel, rozumiem, że łączy nas… – Simon pokazał ręką najpierw na mnie, potem na siebie. – …całkowicie niezobowiązująca relacja, ale jesteś zajebistym facetem i totalnie zwariowałem na twoim punkcie.
– Nie mogę dać ci więcej. – Patrzyłem mu prosto w oczy, chcąc się upewnić, że się rozumiemy. W przeciwnym razie zamierzałem rozstać się z nim tu i teraz.
– Nie proszę cię o więcej, chcę tylko, żebyś wiedział, że liczysz się dla mnie tylko ty.
Czyli jednak koniec.
– Okej. Napiszę do ciebie – odpowiedziałem krótko. – Pokój jest opłacony do jutra.
***
Zanim uruchomiłem silnik, siedziałem przez dłuższą chwilę w samochodzie stojącym w podziemnym parkingu.
Próbowałem zapomnieć, stłumić uczucia, skupić się na firmie, Livie, Tine i na naszym wspólnym życiu rodzinnym. Od dziesięciu lat usiłowałem to zakończyć, zmusić się do tego, ale uniemożliwiały mi to ciągłe przebłyski wspomnień. Udawałem, że wszystko jest w porządku. Chociaż nie było. Żyłem tylko połowicznie – i przestało mi to wystarczać.
„Pozwoliłeś mi odejść, tak po prostu, a ja wszystko ci oddałem – i oddałbym ci całe swoje życie. Kurwa, Jake”. Poczułem łzę cisnącą mi się do oka, ale powstrzymałem ją, uruchomiłem silnik i pojechałem okrężną drogą do Risskov. Nie zostało mi dużo czasu na ochłonięcie po spotkaniu z Simonem, podczas którego moje myśli zderzyły się z potrzebami ciała.
***
Pizze piekły się w piekarniku. Włożyłem do lodówki drugie śniadanie Livy, które przygotowałem na następny dzień. Zegarek pokazywał, że do kolacji zostało dziewiętnaście minut. Nalałem sobie kieliszek różowego wina z otworzonej wczoraj butelki i wziąłem go ze sobą na taras. Z naszego domu rozciągał się widok na Zatokę Aarhus. Taras znajdował się powyżej zielonego terenu przypominającego park. Zamieszkaliśmy w tej willi jeszcze przed narodzinami Livy, a teraz ode mnie zależało, czy tutaj zostaniemy. Tine uwielbiała Aarhus tak samo jak ja i uważaliśmy miasto za swoje miejsce na ziemi. Miałem najlepszą żonę na świecie, ale dłużej nie mogliśmy tak żyć. Obydwoje wiedzieliśmy, że nadejdzie ten dzień, mimo że nigdy nie rozmawialiśmy o żadnej konkretnej dacie. Było to nieuniknione – dokumenty rozwodowe zostały podpisane kilka miesięcy wcześniej i Tine nie musiała już tu mieszkać.
– Ta-tooo, pomożesz mi? – Liva klapnęła obok mnie na siedzisku balkonowej sofy.
– Oczywiście, skarbeńku. W czym? – Odłożyłem czytany właśnie przeze mnie dokument.
– Możesz mi przeczytać te słowa?
– Puchar turniejowy – przeczytałem wolno, wyraźnie wymawiając każdą sylabę.
Liva, która niedługo miała ukończyć dziewięć lat, była zagorzałą piłkarką nożną. Chodziła na treningi dwa razy w tygodniu, a kiedy razem ze szkołą wybierali się do biblioteki, zawsze wracała do domu z książkami na ten temat.
– Dziękuję, tato. – Zmierzwiła mi włosy i mnie pocałowała.
– Proszę bardzo. Kocham cię, moja mała myszko.
– Ja też cię kocham. Kiedy będziemy jedli? Jestem głodna jak wilk.
– Za chwilę. Możesz mi pomóc nakryć stół. Zjemy na tarasie?
– No pewnie. – Zmarszczyła brwi. – A kiedy wróci mama?
– Późno, będziesz już wtedy spała. – Teraz ja zmierzwiłem jej włosy na czubku głowy. Miały kolor blond, jak u matki, i sięgały jej do ramion.
Tak naprawdę nie wiedziałem, czy Tine dziś wróci. Umówiliśmy się, że zawsze może tutaj przenocować, kiedy wypadnie moja kolej, żeby zająć się córką, i do tej pory zawsze to robiła. Obydwoje uważaliśmy za ważne, żeby mimo umowy, którą zawarliśmy między sobą, nasza codzienność aż tak bardzo nie odbiegała od tego, jak wyglądała przed rozwodem.
– Okej. – Liva zeskoczyła z sofy i pobiegła do kuchni.
– Jutro, może też pojutrze, zaopiekuje się tobą babcia. Ja i mama będziemy mieli wtedy bardzo dużo pracy.
Tine była dyrektorką finansową w Glocal Construction, a ja – dyrektorem generalnym. Zajmowałem to stanowisko od kilku lat, odkąd ojciec przeszedł na emeryturę. Liva przepadała za dziadkiem, a ja go tolerowałem – ze względu na nią – i starałem się trzymać emocje na wodzy. Wyłącznie ja ponosiłem winę za to, że postanowiłem ulec pod naciskiem ojca, i nie chciałem, żeby ktokolwiek inny poniósł tego konsekwencje. Teraz jednak już nie żył. Nikomu się z tego nie zwierzyłem, ale gdy matka zadzwoniła z informacją o jego śmierci, poczułem przede wszystkim ogromną ulgę. Pomyślałem, że nareszcie jestem wolny. Ja i on pozostawaliśmy w napiętych relacjach, bo ojciec nie akceptował mnie takim, jakim jestem. Teraz mogłem przestać odgrywać komedię, właśnie tego chciała Tine, pytanie tylko, czy byłem na to gotowy. W razie naszej przeprowadzki na drugą półkulę matka na szczęście nie zostałaby sama. Niedaleko niej mieszkały moja siostra Camilla i jej żona.
Na blacie kuchennym zaświecił się mój telefon.
Thomas: Masz czas na rundkę squasha jutro przed pracą? Poza tym Line pyta, czy przyjdziecie w niedzielę na brunch.
Nasza dawna paczka wraz z całą zgrają dzieci spotykała się raz w miesiącu, na zmianę u kogoś z naszego grona. Line i Thomas mieli dwóch pięcioletnich bliźniaków i oczekiwali narodzin kolejnego potomka. Katrine i Jaspar dochowali się trzech córek, spośród których najstarsza miała już jedenaście lat. No i my mieliśmy Livę. Kiedy spotykaliśmy się wszyscy razem, powstawało niezłe zamieszanie. Na szczęście raz na tydzień Thomasowi i mnie udawało się wymknąć na trening albo mecz squasha bez żon i dzieciaków.
Ja: Tak, jeśli Tine wróci na wieczór, ale będę to wiedział dopiero później. Znasz naszą umowę. Do której mogę dać Ci znać?
Moi przyjaciele przepadali za Tine, chociaż moja relacja z nią odbiegała od normy. Wiedzieli też o naszej umowie i ją akceptowali, mimo że trudno im było nas zrozumieć.
Thomas: Pisz o każdej porze. Jeśli zasnę, przeczytam wiadomość rano.
Ja: Super. Wszystko w porządku?
Thomas: Tak jak to zwykle bywa z dwoma niesfornymi pięciolatkami w domu… i ciężarną żoną.
Ja: Jak Line się czuje?
Thomas: Dobrze, ale jest megazmęczona, a chłopcy dają jej wycisk.
Ja: Wyobrażam sobie.
Thomas: Dobra, spadam na kolację. Pamiętaj, żeby dać znać, okej?
Ja: Okej, okej. Napiszę później, żebyś wiedział, na czym stoisz.
Odłożyłem telefon.
Piekarnik zapikał. Wyjąłem z niego dwie gorące pizze – z peperoni i ananasem dla Livy, dla mnie z prosciutto i świeżymi pomidorami. Nalałem córce dużą szklankę mleka. Mnie musiała wystarczyć woda, nie mogłem sobie pozwolić na więcej niż właśnie wypity kieliszek wina, skoro wieczorem czekała mnie praca. Od pogrzebu ojca Tine sugerowała, że warto by się przyjrzeć bliżej tej możliwości, aż dzisiaj przestawiła mi ją w szczegółach.
Podczas posiłku Liva paplała o wszystkim i niczym, podczas gdy ja pogrążyłem się w myślach. Gdy w jej potoku słów raz na jakiś czas pojawiało się pytanie, z ledwością udawało mi się udzielić właściwej odpowiedzi.
– Tato, ty wcale nie słuchasz! – Popatrzyła na mnie z wyraźną pretensją.
– Rzeczywiście, przepraszam. Mam dziś naprawdę dużo spraw na głowie. Słonko, jeśli skończyłaś, to idziemy się kąpać.
– Słonko? – Zmarszczyła nos. – Wcześniej tego nie słyszałam.
– No tak, przecież jesteś moim słoneczkiem.
– A ty moim! – odpowiedziała ze śmiechem. – Ta-tooo…
– Mhm… – Wstawiłem swój talerz do zmywarki i wytarłem ściereczką stół kuchenny.
– Mama mnie zapytała, czy chciałabym się przeprowadzić do innego kraju.
Aha, naprawdę? Kiedy Tine coś sobie postanowiła, nic nie było w stanie jej zatrzymać.
– I co odpowiedziałaś?
– Że to zależy od tego, czy bylibyście tam oboje. Nie chcę mieszkać daleko od ciebie. – Warga lekko jej zadrżała.
Przykucnąłem naprzeciwko niej.
– Chodź tutaj, skarbeńku. Ja i mama nie wyjedziemy daleko od siebie. Jesteś dla nas wszystkim. Nawet jeśli nie będziemy małżeństwem, na zawsze zostaniemy twoimi rodzicami.
– Ale ty nie możesz wyjechać. – Zaczęła płakać.
– Nie wyjadę. Nie o to mamie chodziło.
– Powie… powiedziała to samo co ty – czknęła Liva.
„Przynajmniej tyle” – pomyślałem, bo już zdążyłem się rozgniewać na Tine.
– Mama na pewno ci powiedziała, że mamy możliwość wyjechać do Australii – wszyscy troje. Zastanawiamy się, czy nie kupić tam pewnej firmy, i jeśli się to uda, mieszkalibyśmy tam na kilka lat.
– Ty i mama? – Liva patrzyła na mnie swoimi zielonymi oczami. Odziedziczyła je po mnie, natomiast jasne włosy miała bez wątpienia po Tine.
– Ty, ja i mama. Potrzebuję twojej mamy. Potrafi dużo lepiej liczyć niż ja.
Twarz Livy rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.
– Ja też mogę ci pomóc.
– To świetnie. Potrzebuję pomocy we wszystkim, ale teraz musisz się wykąpać. Pora kłaść się spać.
– Będę musiała zmienić szkołę?
– Tak, bo Australia leży na drugiej półkuli. Pokażę ci na mapie.
– A jeśli nikt nie będzie chciał się ze mną zaprzyjaźnić? Oni tam mówią po angielsku, prawda? – Łzy nie przestawały spływać po jej twarzy.
Wytarłem je dłonią.
– Poznasz tam wielu nowych przyjaciół, a z tymi z Danii będziesz mogła rozmawiać przez FaceTime. Angielskiego też na pewno się nauczysz, zresztą pomożemy ci w tym. Zaraz przyniosę chusteczkę i iPada, na którym pokażę ci Australię.
– Nawet trochę się cieszę na ten wyjazd, ale musisz mi obiecać, że obydwoje tam będziecie. – Liva przytuliła się do mnie.
Mocno ją uściskałem. Wstałem dopiero po dłuższej chwili.
– A teraz patrz: tutaj jest Dania. – Powiększyłem mapę i pokazałem jej nasz kraj. Potem wróciłem do poprzednich ustawień, przesunąłem palcem w prawo i podałem Livie tablet. – A oto Australia.
– Czy są tam kangury i misie koala?
– Tak, ale nie na ulicach. – Zmierzwiłem jej włosy.
– Poczytasz mi na dobranoc?
– Oczywiście. Tę książkę o piłce nożnej?
Liva w odpowiedzi przewróciła oczami. Zaśmiałem się.
– Ale najpierw kąpiel! – dodałem.
– Czy w Australii można grać w piłkę nożną? – zapytała już w drodze do łazienki.
– Jestem pewien, że tak.
Czy to naprawdę możliwe, że wszystko poszło tak łatwo? Że Liva będzie szczęśliwa, jeśli tylko będzie miała nas przy sobie? Po tej pierwszej reakcji z pewnością pojawi się kolejna, ale córka lubiła przygody. Nie wiedziałem tylko, czy to najwłaściwszy sposób na spotkanie z Jakiem po tych wszystkich latach. Lepiej byłoby powoli i spokojnie odnowić z nim kontakt, a nie nagle się tam zjawiać. Ujawnienie planów zakupu innego przedsiębiorstwa było jednak niezgodne z prawem, poza tym nie wiadomo, czybym się nie wycofał, gdyby się okazało, że Jake ma rodzinę albo że nie jest mną zainteresowany.
Liva śpiewała w łazience radosną piosenkę. Słyszałem ją przez ścianę, gdy wyjmowałem z szafy w jej pokoju czystą piżamę.
ROZDZIAŁ 3
Jake
Obecnie
Woda była idealna, wiatr rozwiewał mi włosy. Przygotowałem się na następną falę, czekając na właściwy moment. Trzy, dwa, jeden – i moje ciało stopiło się w jedno z morzem. Tego uczucia nie dawało się porównać z niczym. Ujeżdżanie fal nie zostawiało miejsca na inne myśli.
Godzinę później zaniosłem deskę na brzeg i usiadłem na piasku. Mieszkaliśmy w bliskiej odległości od słynnej Bondi Beach. Przez kilka lat uważnie śledziliśmy oferty na rynku nieruchomości, czekając na najodpowiedniejszy moment. Wybraliśmy miejsce najlepsze pod każdym względem, jeśli chciało się mieć plażę na wyciągnięcie ręki i nie oddalać przesadnie od centrum. Oczywiście roiło się tutaj od turystów, ale witałem ich zawsze szerokim uśmiechem. Jako zapalony podróżnik wiedziałem, ile znaczy ciepłe przyjęcie w odwiedzanym kraju.
– A jednak przeżyłeś. – Westchnąłem głośno do siebie i położyłem się na ręczniku.
Słońce stało nisko na niebie. Zamknąłem oczy, próbując zapanować nad emocjami wywołanymi przez poranne spotkanie.
Po zebraniu kierowników, na którym przedstawiono nam strategię Glocal Construction, Mikkel zorganizował spotkanie z wszystkimi pracownikami. Opowiedział o swoich zamiarach, a także o tym, jak widzi przyszłość firmy znajdującej się odtąd w duńskich rękach. Brzmiało to obiecująco. Wiedziałem, że za tymi planami stoi wielki kapitał, tak potrzebny w branży, w której panuje duża konkurencja. Ostatnie lata ciężko nas doświadczyły i gdy zarząd zwolnił poprzedniego dyrektora z powodu braku umiejętności zapewnienia odpowiednich wyników, moje miejsce pracy zostało wystawione na sprzedaż. Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałem sobie, że firma Mikkela złoży ofertę. Czułem się wręcz zszokowany, gdy w grudniu usłyszałem tę wiadomość.
W pierwszych latach po naszym zerwaniu śledziłem poczynania Mikkela. Tak jak ja zawarł małżeństwo, ale z kobietą. Urodziła im się córka, którą teraz mimo rozwodu zabrali ze sobą do Australii. Kilka lat temu został dyrektorem generalnym Glocal Construction, po tym jak jego ojciec ustąpił ze stanowiska, zachowując jedynie miejsce w zarządzie przedsiębiorstwa. Frost senior zmarł całkiem niedawno w wieku zaledwie sześćdziesięciu pięciu lat. Czyżby z tego powodu jego syn z byłą żoną się tutaj przeprowadzili? To ojciec Mikkela doprowadził do naszego zerwania, bo nie tolerował myśli, że homoseksualista mógłby stanąć na czele firmy. Kiedy się dowiedział, że jesteśmy razem, mój kontrakt z Glocal Construction nie został przedłużony. Zostawiłem Mikkela – dla jego dobra – chociaż wciąż go kochałem. Dopiero rok temu przestałem sprawdzać, co się u niego dzieje, bo kolejne wiadomości sprawiały mi zbyt wielki ból. Dlatego miałem jedynie szczątkowe informacje o jego życiu, w przeważającej mierze opierające się na domysłach i na tym, co mi dzisiaj powiedział.
– Hej, czyli tutaj się ukrywasz. – Adrian usiadł obok mnie i pochylił się, żeby mnie pocałować.
Odwzajemniłem jego pocałunek.
– Potrzebowałem orzeźwienia po gorącym dniu w firmie – odparłem, dodając w duchu, że musiałem ochłonąć w samotności po tym, co się dzisiaj stało. Następnego dnia miałem spędzić z Mikkelem całe przedpołudnie. Jako szef działu inżynieryjnego wezwano mnie, abym dokonał przeglądu wszystkich aktualnie realizowanych projektów. Podlegający mi kierownicy byli bardzo samodzielni i znakomicie sobie radzili, ale to ja odpowiadałem za całość.
– Dawno wróciłeś z pracy?
– Jakąś godzinę temu. Domyśliłem się, dokąd wybyłeś w taką ładną pogodę.
Adrian miał przyjazne błękitne oczy i jasnobrązowe włosy, zawsze ostrzyżone tuż przy skórze. Naśmiewał się z moich półdługich włosów, które rosły tak, jak chciały, chociaż starałem się nosić je krócej niż kiedyś.
– Coś się działo na twojej zmianie? – Pogładziłem go po udzie. Przebrał się z munduru w szorty i T-shirt. – Złapałeś jakichś groźnych przestępców?
Adrian był funkcjonariuszem, pracował w Marine Area Command, policji wodnej w Sydney. Zakres jego obowiązków był bardzo szeroki – od ścigania przestępców próbujących uciec drogą morską poprzez przeprowadzanie akcji ratunkowych po poszukiwanie osób zaginionych na morzu.
– Dostaliśmy cynk o potencjalnym przemytniku narkotyków, ale okazało się, że to ściema, przynajmniej tak to na razie wygląda. Przez cały dzień byłem na łączach z policją narkotykową i nie opuszczałem biura. – Westchnął głęboko i położył się na piasku.
Obydwaj uwielbialiśmy windsurfing i plaża była naszym drugim domem. Wiedziałem, jak bardzo Adrian nienawidzi siedzenia za biurkiem i że jego żywiołem jest praca w terenie.
– Przykro mi to słyszeć. A my mieliśmy dziś zebranie z nowym kierownictwem. – Nie miałem pojęcia, jak mu powiedzieć, że Mikkel, nasz nowy szef, to mój były chłopak, za którym tęskniłem jak wariat po rozstaniu. Adrian oczywiście zdawał sobie sprawę, że miałem przed nim innych facetów, ale z jakiegoś powodu nie zwierzyłem mu się ze swojego związku z Mikkelem, jakby ta sprawa go nie dotyczyła. Teraz jednak, gdy Mikkel mieszkał w moim mieście i gdy wrócił do mojego życia, zatajanie przeszłości wydawało mi się niewłaściwe.
– I jakie sprawiają wrażenie?
– Wydają się w porządku. Twardo stąpają po ziemi i pasują do naszego nieformalnego stylu pracy.
– Słyszałem, że Skandynawowie właśnie tacy są. I że łączy nas identyczne poczucie humoru… – Położył dłoń na mojej dłoni. – Kochanie, byłem na zakupach i robię się coraz bardziej głodny.
– Zjemy coś z grilla? – Wstałem i otrzepałem się z piasku.
– Steki, sałatka i bagietka. – Objął mnie i długo całował. – Kurde, jak to możliwe, że tak bardzo za tobą tęsknię, skoro kochaliśmy się rano?
Poczułem twarde wybrzuszenie w jego szortach.
– Kocham cię, Jake. I nasze życie – szepnął.
Mój język wrócił do zabawy z jego językiem, podczas gdy ja desperacko próbowałem skierować myśli na inny tor.
– Ja też cię kocham – szepnąłem, ale nie potrafiłem pozbyć się widoku pogodnych zielonych oczu. Od dziesięciu lat Mikkel nawiedzał mnie niczym zjawa, która nie może zaznać spokoju, a teraz nagle powrócił. To nie było sprawiedliwe. Zdążyłem pójść dalej ze swoim życiem i stworzyć szczęśliwy związek z Adrianem.
***
– Ten twój nowy szef to niezłe ciacho – stwierdził Adrian.
Toby opluł sobie piwem koszulę i stojący przed nim talerz. Adrian spojrzał na niego zdziwiony, nie rozumiejąc tej przesadnej reakcji. Sam, mój drugi brat, uniósł brwi i zrobił wielkie oczy, które mówiły: „Ej, no co ty?! Nie powiedziałeś mu?”.
Wzruszyłem ramionami.
Byliśmy na niedzielnym obiedzie u rodziców. Zawsze, gdy ich odwiedzaliśmy, usta nam się nie zamykały, tym bardziej że Toby i Sam też byli zapraszani. Sam był żonaty i miał dwie córki w wieku pięciu i siedmiu lat. Toby wciąż jeszcze nie spotkał tej jedynej, poślubił natomiast swoją pracę. Był partnerem w globalnej firmie zajmującej się doradztwem finansowym. Nasze biura znajdowały się w centrum miasta w niedużej odległości od siebie, więc spotykaliśmy się regularnie na lunchu albo kawie. Sam jako wolny strzelec, inżynier oprogramowania, współpracował z kilkoma przedsiębiorstwami. Z żoną, prawdziwą pasjonatką informatyki, poznali się jeszcze na studiach. Na samym początku zapałali do siebie nienawiścią, a nie miłością od pierwszego wejrzenia, gdy studiująca w tej samej grupie Lara obserwowała długą kolejkę kobiet przewijających się przez jego życie.
– Ten nowy szef z Danii? – Matka też nie wiedziała, że to Mikkel, ale ojciec bardzo szybko dodał dwa do dwóch. Rzucił mi spojrzenie z gatunku „Opowiedz nam o tym więcej, synu”. Mama oczywiście nie była głupia, ale wnuki i rodzina pochłaniały ją bez reszty, poza tym miała bardziej praktyczny umysł i nie zawsze odbierała wszystkie sygnały. Ojciec był natomiast bystrym obserwatorem i bez wątpienia zauważył, że komentarz Adriana wyprowadził mnie z równowagi.
– Poznałeś go już? – spytał Adriana Sam, przynosząc nam wszystkim zimne piwa z lodówki.
– Nie, ale zajrzałem na stronę ich firmy, żeby sprawdzić, kim on jest… to znaczy, kim są ci nowi Duńczycy. Były tam zdjęcia dyrekcji i zarządu. Mówię tylko, że z wyglądu facet jest bomba, nic więcej.
– Halo, siedzę tutaj obok ciebie! Pamiętaj, że jesteśmy małżeństwem! – Pomachałem mu obrączką przed nosem. Jak, do ciężkiej cholery, mógłbym odwrócić ich uwagę od Mikkela?
– Nie masz czym się przejmować, przecież on jest hetero. – Adrian cmoknął mnie w policzek. – Jestem twój, dopóki śmierć nas nie rozłączy, prawda, kochanie?
Toby znów zakrztusił się piwem i rozkaszlał jak gruźlik.
– Synku, coś ci dolega? Coś ci uwięzło w gardle? – Mama ruszyła mu na ratunek ze ścierką.
– Nie, nie, to nic takiego – udało mu się wyjąkać ochrypłym głosem. – Tato, pożyczysz mi jakiś T-shirt? – Wstał i zaczął rozpinać koszulę.
– Pomogę ci coś znaleźć – odpowiedziałem za ojca.
Reszta kontynuowała rozmowę, podczas gdy Toby posłał mi wymowne spojrzenie w drodze na korytarz.
– Kurwa, Jake, nie powiedziałeś Adrianowi o Mikkelu? – Toby zdjął koszulę i włożył T-shirt, który mu podałem.
– Nie wiem, jak to zrobić, okej? Minęło tyle czasu.
– To nie w porządku. Adrian cię kocha i, o ile mi wiadomo, do tej pory nie mieliście między sobą żadnych tajemnic.
– Wiem. Myślisz, że to dla mnie zabawne?
– Nie, przepraszam, Jake. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakie to trudne. Powiedz w takim razie, jaki jest Mikkel po tych wszystkich latach. Pracujecie razem od tygodnia. Wciąż jest między wami chemia?
Zamknąłem za sobą drzwi, żeby nikt nie usłyszał naszej rozmowy prowadzonej w sypialni rodziców.
– Jest absolutnie cudowny. – Przysiadłem na brzegu łóżka, a Toby poszedł za moim przykładem. – Mądry, zabawny i zajebiście ponętny.
– Wciąż go kochasz? – Toby patrzył na mnie z poważną miną.
Nie mogłem kłamać, poza tym potrzebowałem się komuś zwierzyć.
– Chyba nigdy nie przestałem.
– Niezły galimatias, co, braciszku? Powiedział ci, po co właściwie przyjechał do Australii?
Z salonu dobiegły nas dźwięki Dream a Little Dream of Me Elli Fitzgerald. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Mama miała słabość do starych przebojów. Z pewnością sprzątała właśnie ze stołu, resztę rodziny posławszy na taras, gdzie planowała podać kawę, a dzieci zamierzały wskoczyć do basenu. Po naszej wyprowadzce rodzice przenieśli się do mniejszego domu, ale za to położonego bliżej parku i plaży.
Obracałem w palcach guzik swojej koszulki polo.
– Rozmawialiśmy prawie wyłącznie o pracy. Podczas kilku zebrań zaprezentowałem mu nasze projekty i klientów. Nie mam jednak wątpliwości, że jest w tym jakieś drugie dno.
Muzyka zmieniła się na Unforgettable Nata Kinga Cole’a.
– Mama nawet nie ma pojęcia, jak wiele przekazuje tą muzyką, prawda?
Toby zaśmiał się w odpowiedzi.
– Wiesz, że ja i Sam zawsze będziemy cię wspierali. Bez względu na to, co cię czeka w przyszłości – dodał po chwili.
– Dziękuję, to tak wiele dla mnie znaczy. Nie mam pojęcia, co robić. Zupełnie jakbym miał dwa życia. Jedno w firmie, gdzie nie mogę się doczekać spotkania z Mikkelem. Mimo że prawie się nie widujemy, żyję dla tych krótkich chwil. Wierz mi, że ze wszystkich sił próbuję nad sobą zapanować. Drugie życie rozgrywa się w domu, z Adrianem, którego kocham.
– Jestem przy tobie, tak jak my wszyscy. Pamiętaj, braciszku, że masz tylko jedno życie.
– Sam o tym pamiętaj, bo jesteś już starym facetem ożenionym ze swoją pracą.
– Nie musisz mi o tym przypominać, ale niełatwo jest znaleźć bratnią duszę. Masz wielkie szczęście.
– Akurat w tym momencie wcale się tak nie czuję. Jestem totalnie zagubiony. Wewnątrz aż się we mnie gotuje. Adrian jest cudowny. Kocham go i kocham nasze życie.
– Rozumiem cię, Jake, ale niestety nikt tego za ciebie nie rozwiąże. A teraz musimy wrócić do reszty. Potrzebujesz paru minut w samotności? – Toby już nacisnął klamkę i stanął w drzwiach.
– Tak, dzięki. Powiedz im, że musiałem coś sprawdzić na jutro w związku z pracą.
Położyłem się na łóżku rodziców i wsunąłem poduszkę pod głowę. We wtorek przed południem ja i Mikkel po raz pierwszy zostaliśmy sami.
– Tylko skończę pisać ten mail i jestem gotowy. W tym czasie możesz podłączyć laptopa do projektora. – Nie podniósł wzroku i tak jak wczoraj moja obecność zdawała się nie robić na nim wrażenia. Dziś bardziej nad sobą panowałem, ale chciałem w jakiś sposób sprawdzić, czy Mikkel przyleciał na drugą półkulę po to, żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Szalenie trudno było go rozgryźć.
Podłączyłem komputer i otworzyłem prezentację, następnie wydrukowałem zestawienie stopnia zaawansowania wszystkich naszych projektów i nalałem sobie kawy.
Mikkel zdjął marynarkę, zanim usiadł. Poczułem woń świeżości – porannej kąpieli, proszku do prania, wody po goleniu i jego własnego zapachu. Moje ciało zareagowało na niego tak, jakby żyło własnym życiem. Próbowałem stłumić wszystkie zakazane myśli, ale było to niemożliwe. Nie ulegało wątpliwości, że go pragnąłem, była to zresztą najnaturalniejsza reakcja. Zawsze między nami iskrzyło.
– Pora na lunch. – Po pewnym czasie Mikkel przerwał mój potok słów.
Usłyszałem, jak zaburczało mu w brzuchu. Nie omówiliśmy nawet połowy przygotowanego przeze mnie materiału. Mógłbym poradzić sobie z tym dużo szybciej, ale on ciągle zadawał pytania. Zresztą nie spieszyło mi się. Jemu chyba też nie.
– Znasz jakieś dobre miejsce? – dodał po chwili. Czyżby zapraszał mnie na lunch?
– Przy tej ulicy jest kilka dobrych miejsc. Na co masz ochotę? Sushi? Pizza? Kanapki?
– Cokolwiek, byle szybko. – Poklepał się po swoim płaskim brzuchu.
Nie mogłem nie skierować wzroku w tę stronę. Musiałem nieznacznie zmienić pozycję, żeby nie zdradzić, jak bardzo działa na mnie jego obecność.
– Za rogiem jest niezła kanapkownia. Podają też sałatki i świeżo wyciśnięty sok.
Mikkel wstał, wziął do ręki telefon, który do tej pory leżał na biurku.
– Zapytam Tine, czy z nami pójdzie, a jeśli nie, to czy nie wziąć jej czegoś na wynos. Cześć piękna, wybieramy się z Jakiem na lunch, do baru z sandwichami. Idziesz z nami?
Rozejrzałem się po gabinecie, obracając w ręku telefon. „Oby tylko odmówiła” – pomyślałem. Miałbym niepowtarzalną okazję, żeby porozmawiać z Mikkelem na neutralnym gruncie, gdzie może byłby skłonny się otworzyć.
W kanapkowni tłoczyło się mnóstwo ludzi. Niestety dostrzegłem wśród nich również naszych pracowników. Na początku jedliśmy w milczeniu, zaspokajając najgorszy głód.
Czułem się bardzo dziwnie, kiedy zupełnie zwyczajnie szliśmy obok siebie chodnikiem. Zdejmując krawat i rozpinając guziki przy kołnierzyku koszuli, Mikkel zapytał mnie, czy latem w Sydney zawsze leje się z nieba taki żar. Najchętniej zatrzymałbym się na środku ulicy, przyciągnął go do siebie i pocałował, jakbym bez tego miał umrzeć.
Kiedy staliśmy przy barze, dyskretnie położył dłoń na mojej – tej z obrączką.
– Nie przyjechałem tutaj po to, żeby was rozdzielić. Zdaję sobie sprawę, że to naprawdę kiepski moment.
Tym samym odpowiedział na niektóre z moich pytań, ale miałem ich dużo więcej. Co się stało z jego ojcem? Dlaczego wybrał akurat moją firmę i Australię? Czy był tutaj, bo mu na mnie zależało? Serce mocniej mi zabiło, oczy się zaszkliły. Czy Tine od początku wiedziała o naszym związku? Najbardziej ze wszystkiego pragnąłem go przytulić, porozmawiać z nim, posłuchać o tym, jak mu się wiedzie w życiu. Czy on też o mnie myślał? A może tak się na mnie wściekł, że za wszelką cenę postanowił o nas zapomnieć? Dyskretnie obróciłem dłoń w jego dłoni, uścisnąłem ją, po czym cofnąłem rękę. Moje ciało domagało się większego kontaktu i bliższego dotyku, ale znajdowaliśmy się na widoku każdego, kto tu zaglądał w porze lunchu.
– Wolałbym, żebyś najpierw dał mi znać, a nie zjawiał się niespodziewanie w moim życiu.
– Przepraszam – mruknął. Zgniótł papier ze swojej kanapki, potem zrobił to samo z moim. – Wracamy do biura? Zostało nam jeszcze sporo do omówienia.
– Tak, najwyższy czas. – Otworzyłem przed nim drzwi.
Na ulicy łatwiej było iść obok siebie i rozmawiać, nie będąc narażonymi na zaciekawione spojrzenia kolegów i koleżanek z pracy.
– Mikkel… – zacząłem.
Zwolnił kroku.
– Cieszę się, że tu jesteś. Tęskniłem za tobą jak szalony, ale… – Opuściłem ręce z rezygnacją.
– Ale jesteś szczęśliwy w swoim małżeństwie. Rozumiem to, Jake. – Znów przyspieszył, po czym dokończył rozpoczęte przeze mnie zdanie. – A ja nigdy się nie spotykam z zamężnymi facetami.
Czy kiedy wciąż był żonaty, miał kogoś na boku? Jego związek z Tine musiał wyglądać dość osobliwie. Sprawiali jednak wrażenie bardzo do siebie przywiązanych. Pomyślałem, że chciałbym lepiej poznać ich oboje.
– Musimy porozmawiać – zakończyłem.
Wróciliśmy do biura. Przez resztę tygodnia prawie się nie widywaliśmy. Od rana do wieczora Mikkel siedział na kolejnych spotkaniach. Uczestniczyłem w niektórych, ale sam też miałem pełne ręce roboty z nadzorowanymi przeze mnie projektami.
Następnego dnia znów był poniedziałek. Oznaczało to dla mnie dalszą udrękę w towarzystwie Mikkela. Naprawdę musieliśmy porozmawiać o tej sytuacji i jak sobie z nią poradzić, skoro już razem pracowaliśmy. Trzymanie tego w tajemnicy przed Adrianem nie było fair – już nie. Ale między mną a Mikkelem nie działo się absolutnie nic, więc dlaczego czułem się tak źle z tym, że kłamię?
ROZDZIAŁ 4
Mikkel
Obecnie
Tine i Liva właśnie pojechały do domu po wspólnej kolacji. Docelowo Liva miała mieszkać na zmianę raz u mnie, raz u Tine, ale na samym początku nie podchodziliśmy do tego rygorystycznie i wszystkie decyzje podejmowaliśmy na bieżąco. Zamieszkaliśmy stosunkowo blisko siebie w tym samym okręgu szkolnym. Mój dom był położony na skarpie nad samą wodą. Z okien, balkonu i tarasu rozciągał się widok na zatokę. Był to szeregowiec – wąski, kilkupiętrowy i podpiwniczony. Moja sypialnia i łazienka znajdowały się na najwyższym piętrze z wyjściem na balkon, na którym zmieściło się jacuzzi i zestaw wypoczynkowy. Na niższym piętrze były pokój Livy i moje domowe biuro oraz jeszcze jedna łazienka. Parter zajmowały kuchnia i salon, z którego wychodziło się na taras ze schodami prowadzącymi do basenu. Kilka stopni niżej rozciągał się niewielki trawnik na tym samym poziomie co morze wraz z prowadzącym do niego pomostem. W piwnicy urządzono siłownię z różnymi przyrządami do ćwiczeń.
Piłem zimne piwo, ciesząc oczy widokiem mrugających świateł Sydney. Aarhus znajdowało się na drugiej półkuli. Poczułem się samotny i to uczucie nie było dla mnie nowe. Zwykle tłumiłem je pracą albo poddawałem swoje ciało ekstremalnemu treningowi fizycznemu, ale tego wieczoru nie miałem ochoty ani na jedno, ani na drugie.
Dopiłem piwo i wróciłem do sypialni. Padłem na szerokie łoże małżeńskie, jeszcze bardziej przypominające mi o mojej samotności. Układ zawarty między mną a Tine gwarantował Livie dzieciństwo spędzone u boku obojga rodziców mieszkających razem i żyjących jak prawdziwa rodzina. Po początkowych trudnościach doszliśmy do wniosku, że w sumie dobrze nam jest razem. Nasza umowa polegała na tym, że miałem zapewnić Tine i Livie wszystko, czego tylko potrzebowały. Tine mogła mieć kochanków i spotykać się z nimi dyskretnie, tak jak ja zawierałem różne znajomości, ale nie kolidowało to z naszym życiem rodzinnym. W przypadku, gdyby żona spotkała wielką miłość, rozstalibyśmy się bez większych problemów. To się nie zdarzyło, jeszcze nie. Pomyślałem, że byłoby wielką ironią losu, gdyby Tine znalazła sobie kogoś z Australii i oboje na długie lata związalibyśmy się z tym krajem, nawet gdybym nie miał szansy u Jake’a.
Było tak gorąco, że właściwie powinienem włączyć klimatyzację, ale wieczorne powietrze działało na mnie kojąco, a odgłosy wielkiego miasta tłumiły uczucie samotności. W żadnym razie nie byłem gotowy się poddać, ale nie mogłem też wchodzić z buciorami w jego życie. Czułem się dziwnie ze świadomością, że mogę go widywać każdego dnia. Przez tak wiele lat wydawało się to nieosiągalnym marzeniem albo zjawą z odległej przeszłości. Nie było dnia, żebym o nim nie myślał i nie wyobrażał sobie naszego ponownego spotkania. Z biegiem lat stał się jeszcze atrakcyjniejszy albo może to ja popadałem w coraz większy obłęd?
Pierwszego dnia usłyszałem go, zanim zapukał do moich drzwi, ale żeby nad sobą zapanować, spuściłem wzrok na dokumenty na biurku. Podczas miesięcy spędzonych na planowaniu przeprowadzki i przejęciu australijskiej firmy nie zdołałem przygotować się na to, że ponownie go zobaczę. Ze zdenerwowania cały się trząsłem. Oczyma duszy widziałem, jak rzucam się mu na szyję, ale gdy w końcu go ujrzałem, czułem się jak chory z miłości, zżerany przez nerwy nastolatek. Jake był zabawny, czarujący, pracowity i lubiany przez podwładnych i resztę kierowników, w stosunku do mnie zachowywał się jednak z rezerwą. Jedyną chwilą, gdy poczułem, że wciąż mam do czynienia z dawnym Jakiem, był lunch, na który wybraliśmy się razem do kawiarni. Przyznał wtedy, że też za mną tęsknił.
Mruganiem powiek próbowałem pozbyć się napierających łez. Sen nie chciał nadejść. Przewracałem się na łóżku z boku na bok. W zeszłym tygodniu dojrzałem nowe tatuaże prześwitujące pod koszulą Jake’a, w tym jeden upamiętniający jego męża. Czy inicjał mojego imienia stał się tylko nic nieznaczącą, niewyraźną plamką? Kolejne wspomnienie z przeszłości nie pozwoliło mi zasnąć.
Przesuwałem palcem po konturze mapy świata wytatuowanej na jego klatce piersiowej. Zajmowała jej większą część i ciągnęła się aż do mięśni brzucha, naprężającymi się pod moim dotykiem. Nareszcie zostaliśmy sami. Jeszcze przez kilka dni mogliśmy korzystać z domu letniskowego wujka Martina, z dala od naszej codzienności w Aarhus. Katrine, Jaspar, Thomas i Line wrócili już do domu po udanym urlopie w Skagen. U nas zresztą też nie brakowało gości, na czele z Camillą i jej przyjaciółmi.
Było sobotnie popołudnie. W naszej ospałej letniskowej idylli czas wydawał ciągnąć się w nieskończoność. Tuż obok Aarhus zaznaczonego na mapie mój język dotknął wytatuowanej litery M – wyznaniu miłości Jake’a do mnie.
– Kocham cię. Dziękuję, że wytrzymałeś wizytę mojej szalonej siostry i jej przyjaciół – szepnąłem między pocałunkami, którymi torowałem sobie drogę od Danii przez Niemcy, do Włoch, obok Tunezji. Zatrzymałem się przy RPA i podniosłem wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Patrzył na mnie oczami pociemniałymi od pożądania.
– Ja też cię kocham i wszystko, co się z tobą wiąże – odparł.
Opalaliśmy się na ogrodzonym podwórku. Po raz pierwszy od tygodnia mogliśmy chodzić nadzy, nie martwiąc się tym, czy przypadkiem nie natkniemy się na kogoś w drodze do toalety.