Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Co nas ocali przed kryzysem klimatycznym? W nowym wydaniu specjalnym „Tygodnika Powszechnego” oddajemy głos planecie.
Michał Okoński, redaktor wydania specjalnego „Halo, tu Ziemia”:
„Kilka najbliższych lat będzie najważniejszych w historii ludzkiej bytności na Ziemi. Katastrofa klimatyczna nie będzie długotrwałym procesem. Po przekroczeniu punktu krytycznego nasz świat po prostu runie. Jego los decyduje się teraz” - to fragment jednego z tekstów otwierających najnowsze wydanie specjalne „Tygodnika Powszechnego”, poświęcone kryzysowi klimatycznemu. Naukowcy nie mają wątpliwości: mamy bardzo mało czasu, aby ograniczyć zatruwanie atmosfery i wyhamować globalne ocieplenie.
W wydaniu specjalnym prezentujemy nie tylko ustalenia naukowców. Pytamy, co sami możemy zrobić dla poprawy sytuacji. Pokazujemy ludzi, którzy wzięli odpowiedzialność za dokonanie koniecznych zmian. Piszemy o sytuacji ekologicznej i klimatycznej w Polsce i na świecie, o kondycji naszych lasów i wód, także z perspektywy tych, którzy postanowili bronić ich przed wycinką, regulacją czy zanieczyszczeniem. Piszemy o walce o czyste powietrze nad Polską. Mówimy o odpowiedzialności chrześcijan i wszystkich ludzi dobrej woli, do których adresowana była encyklika papieża Franciszka „Laudato Si”. Przede wszystkim jednak: pokazujemy piękno naszej planety, widzianej także z perspektywy kosmosu. „50 lat temu ludzie po raz pierwszy byli świadkami tej niesamowitej sceny, gdy nasza planeta wschodzi ponad innym ciałem niebieskim” - mówi w jednej z rozmów astronautka Nicole Stott, nawiązując do rocznicy lądowania na księżycu i przekazywanych stamtąd obrazów. - Zobaczyliśmy, że jesteśmy Ziemianami, żyjemy na planecie, chroni nas cienka, błękitna kreska atmosfery. Pytanie brzmi: gdzie chcemy być za kolejne 50 lat?”.
Wśród autorów tego wydania znajdują się wybitni naukowcy, eksperci, humaniści i reporterzy, m.in. Marek Bieńczyk, Ewa Bińczyk, ks. Adam Boniecki, Beata Chomątowska, ks. Michał Heller, Szymon Hołownia, Wojciech Jagielski, Agata Kasprolewicz, Łukasz Lamża, Łukasz Łuczaj, Czesław Miłosz, Marcin Napiórkowski, Michał Olszewski, Marcin Popkiewicz, Adam Robiński, Marta Sapała, Filip Springer, Andrzej Stasiuk, Adam Wajrak i January Weiner.
Halo, tu ziemia - oddajemy głos planecie, zapraszamy do lektury, a potem zachęcamy do działania.
Spis treści
Ks. Adam Boniecki Ten straszny antropocen
Zmierzch epoki człowieka
Adam Robiński Zmierzch epoki człowieka
Wojciech Brzeziński Podobno nie jest za pózno
Lech Mazurczyk i Łukasz Lamża Dlaczego na Ziemi robi się coraz cieplej?
Ewa Bińczyk Planeta własnego wyrobu
Marek Rabij W strefie stanów alarmowych
Wojciech Brzezinski Popsuliśmy atmosferę
January Weiner Halo, tu Ziemia
Nikt nam nie powie, co mamy robić
Marcin Popkiewicz Dajemy popalić
Marcin Napiórkowski Słomkowy zapał
Marta Sapała Nikt nam nie powie, co mamy robić
Robert Cyglicki Obieg zamknięty
Piotr Siergiej Zanim zaczniesz segregować
Po co nam puszcze
Czesław Miłosz Sprzedać Wawel na cegłę
Adam Wajrak Puszcza Białowieska wciąż czeka na ochronę
Mariusz Sepioło Wajrak, życie i śmierć w puszczy
Anna Błachno Niech będzie dziko
Andrzej Stasiuk Droga przez Ciechanię
January Weiner Po co nam puszcze
Moje, czyli nasze
Beata Chomatowska Rewolucja małych kroków
Michał Okonski Dorosłe dzieci
Filip Springer Miasto a sprawa polska
Adam Robinski Łąki miejskiej łan
Anna Goc i Łukasz Łuczaj Dziki ogród
Piotr Kozanecki Zalesianie Krakowa
Szymon Hołownia Mniam, mniam
Spływajmy...
Marek Rabij I tak popłyniemy
Artur Magnuszewski Spływajmy
Arkadiusz Szaraniec Wisła, pyton i inne prezenty
Krzysztof Story Trzydzieści sekund nad Bugiem
Marek Bienczyk Jeleń w rzece
Katastrofa na rajskiej wyspie
Nicole Stott Ziemia jest planetą
Adam Robiński Brytyjska Atlantyda
Agata Kasprolewicz Wyrok na Fairbourne
Roman Husarski Katastrofa na rajskiej wyspie
Agata Kasprolewicz Los drzew, los ludzi
Wojciech Brzezinski Planeta w przebudowie
Wojciech Jagielski Czym oddycha świat
Widzę Polskę wolną od smogu
Piotr Siergiej Taki mamy klimat
Marek Rabij Na rynku walki o emisje
Michał Zadara Widzę Polskę wolną od smogu
Marek Józefiak Fakty i mity o polskim smogu
Przemysław Wilczyński Złe oddychanie
Maciej Müller Jak zanieczyszczenia powietrza wpływaja na nasze dzieci
Zielona parafia
O. Stanisław Jaromi Czyńcie sobie ziemię kochaną
Leonardo Boff Opowieść o wspólnym domu
Michał Olszewski Ekologia w centrum Kościoła
Paulina Wilk Otwórzcie drzwi, historia puka
Abp Wiktor Skworc Mamy ten ogród uprawiać i go strzec
Łukasz Lamża Grzech ignorancji
Ks. Michał Heller Pokój jak rzeka
Autor ilustracji na okładce: Mieczysław Wasilewski - profesor Akademii Sztuk Pieknych w Warszawie, był wykładowcą na uczelniach artystycznych od Iranu, poprzez USA i Chile, do Finlandii. Brał udział w kilkuset wystawach polskiego plakatu i ilustracji w kraju i za granicą, a także w dziesiątkach międzynarodowych imprez sztuki plakatu. Laureat wielu nagród za plakaty i grafikę wydawniczą. Autor okładek naszych wydań specjalnych od 2014 r.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 436
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TEN STRASZNY ANTROPOCEN
Jeśli za trzydzieści kilka lat na mieszkańców Ziemi spadną trudne do wyobrażenia kataklizmy, jeśli to zagraża wszystkim mieszkańcom „wspólnego domu”, to jaki sens mają wojny, bezwzględna i okrutna rywalizacja gospodarcza, wynoszenie się jednych nad drugich?
„Jak w czasie przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna Człowieczego” (Mt 24, 38-39).
Nic nie poradzę, że opublikowany w październiku 2018 r. szósty raport Międzynarodowego Panelu Klimatycznego ds. Zmian Klimatu przy ONZ (IPCC) tę zapowiedź Sądu Ostatecznego mi przypomniał. Choć nie myślę, by Sąd Ostateczny miał być wynikiem katastrofy klimatycznej (raport już nie mówi o ociepleniu, lecz o katastrofie), to skojarzenia budzi nieodparcie opowieść o beztrosce zaskoczonych ludzi. Raport jest przecież nie tylko wiarygodny: przedstawione w nim analizy i dane są – jak mi wyjaśnił poważny pracownik ONZ – „ostrożnościowe”, co oznacza, że rzeczywistość może się okazać znacznie gorsza. Istnieje dziewięć „granic planetarnych”, parametrów gwarantujących stabilność naszej planety, a cztery z nich zostały już przekroczone. Raport ostrzega, że jeśli do roku 2050 nie wyeliminujemy całkowicie emisji dwutlenku węgla, nastąpi klimatyczna katastrofa.
Piszemy o tym szczegółowo na kolejnych stronach tego wydania specjalnego. Tytułowy antropocen, o którym wspomina Adam Robiński w tekście otwierającym pierwszy rozdział, oznacza naszą erę, która (nie bardzo wiadomo, od którego momentu) następuje po 12 tysięcy lat trwającej epoce holocenu. Antropocen, czyli „era człowieka”, nasza era, w której działania ludzkie wpisują się w zapis geologiczny na setki tysięcy lat.
„Nie można już z pogardą i ironią traktować prognoz katastroficznych. Moglibyśmy zostawić następnym pokoleniom zbyt wiele gruzów, pustyń i śmieci” – napisał Franciszek w encyklice „Laudato si” (nr 161), której również poświęcamy tu wiele miejsca. Papież, wskazując na degradację etyczną i kulturową towarzyszącą degradacji ekologicznej, ostrzegał przed planetarną katastrofą. Dziś 91 naukowców z 40 krajów, którzy na warsztat wzięli 6 tys. projektów badawczych, podpisało się pod dokumentem wskazującym na moment, w którym musi nastąpić ta katastrofa, jeśli...
Mówi o tym papież, piszą nasi autorzy, że tak jak równowagę Ziemi naruszył człowiek, człowiek również może powstrzymać katastrofę o trudnych do ogarnięcia skutkach. To też powinien oznaczać antropocen.
I jeszcze jedno. Jeśli przerażające ostrzeżenia naukowców zostaną (wreszcie) potraktowane poważnie, będzie to musiało pociągnąć za sobą zmianę sposobu patrzenia na wszystko. Bo jeśli za trzydzieści kilka lat spadną na mieszkańców Ziemi trudne do wyobrażenia kataklizmy, jeśli to zagraża wszystkim mieszkańcom „wspólnego domu”, Ziemi, to jaki sens mają wojny, bezwzględna i okrutna rywalizacja gospodarcza, wynoszenie się jednych nad drugich?
Jest i inny problem: w internecie znajdą Państwo mnóstwo tekstów o tym, że ostrzeżenia IPCC to wielkie Climategate, spisek i oszustwo naukowców. Że stoją za nimi wielkie potęgi przemysłowe, które po prostu boją się konkurencji naszego węgla. Globalne ocieplenie? To hipoteza, która do czasu pełnej weryfikacji powinna taką pozostać. Raport IPCC 2018? Został skrytykowany przez wielu uczonych. Pożyjemy (do 2050 r.), zobaczymy. ©℗
KS. ADAM BONIECKI
„TP” 43/2018
Zmierzch epoki człowieka
Dymy nad elektrownią STEAG, Oberhausen, Niemcy, styczeń 2017 r. Gazy cieplarniane są uważane za jedną z głównych przyczyn ocieplenia klimatuFOT. LUKAS SCHULZE / GETTY IMAGES
ZMIERZCH EPOKI CZŁOWIEKA
Kilka najbliższych lat będzie najważniejszych w historii ludzkiej bytności na Ziemi. Katastrofa klimatyczna nie będzie długotrwałym procesem. Gdy przekroczy punkt krytyczny, nasz świat po prostu runie. Jego los decyduje się teraz.
ADAM ROBIŃSKI
Na początku października 2018 r. IPCC, czyli Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu przy ONZ, opublikował szósty w swojej historii zbiorczy raport, z którego wynika, że granicą, której w ogrzewaniu Ziemi nie powinniśmy przekroczyć, jest półtora stopnia Celsjusza. IPCC nie prowadzi badań, a jedynie streszcza stan ogólnej wiedzy ludzkości. Nie ma dziś bardziej wiarygodnej instytucji przyglądającej się klimatowi Ziemi.
Pod raportem podpisało się 91 naukowców z 40 krajów, którzy na warsztat wzięli 6 tysięcy projektów badawczych. Stwierdzają oni, że mamy tylko 12 lat na to, aby ograniczyć zatruwanie atmosfery i wyhamować ocieplenie do półtora stopnia Celsjusza. Aby tak się stało, do 2030 r. musimy obniżyć emisję dwutlenku węgla o 45 proc., a do 2050 r. wyeliminować ją całkowicie.
Jeśli nie zrobimy nic, w połowie stulecia Ziemia będzie cieplejsza o trzy stopnie, a po drodze wejdzie w stan, w którym na każdym kroku będzie mogła przekroczyć tzw. punkty przełomowe (tipping points). Gdy roztopią się lodowce Antarktydy, do atmosfery trafi uwięziony pod nimi metan, a Ziemia jeszcze bardziej się ogrzeje. Gdy zbytnio ogrzejemy Arktykę, naruszymy schemat prądów oceanicznych na Atlantyku, m.in. wygaszając Golfsztrom odpowiedzialny dziś za klimat połowy Europy. Jedna zmiana pociągnie za sobą szereg kolejnych, nieodwracalnych.
Przyjęło się myśleć o zmianach klimatu jako procesie stopniowym, tymczasem po przekroczeniu punktu przełomowego znany nam świat runie jak konstrukcja ułożona z klocków domina. Klimatolodzy, coraz bardziej rozumiejąc potrzebę wysyłania w świat klarownych komunikatów, mówią już nie o ociepleniu, lecz o destabilizacji klimatu, ociepleniu nagłym i gwałtownym, a nawet o katastrofie klimatycznej.
W 2009 r. The Stockholm Resilience Centre, międzynarodowa organizacja non-profit zajmująca się sprawami środowiska, zidentyfikowała dziewięć tzw. granic planetarnych, a więc parametrów gwarantujących utrzymanie stabilności charakterystycznej dla holocenu. Znalazły się wśród nich: stan warstwy ozonowej, stopień zakwaszenia oceanów, dostępność wody pitnej, zanieczyszczenia chemiczne, zanieczyszczenia atmosfery, wykorzystanie powierzchni lądowych, zaburzenia cykli biogeochemicznych, zmiany klimatu oraz tempo utraty ziemskiej bioróżnorodności. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że wszystkie dziewięć granic jest ze sobą ściśle powiązanych. Igranie z jedną prowadzi do rychłego zachwiania pozostałych. Deforestacja zaburza stosunki wodne. Wzrost zakwaszenia oceanów wybija kolejne gatunki. Zanieczyszczanie atmosfery ogrzewa planetę.
W 2015 r. ta sama organizacja oznajmiła, że cztery z tych granic zostały już przekroczone. Dwie z nich: bioróżnorodność i zmiany klimatu, uznano za kluczowe. Na kołowym wykresie zrobiło się żółto i czerwono.
Obojętność
Z pojęciem „antropocenu” pierwszy raz zetknąłem się pod koniec lat 90. w liceum. Podczas lekcji geografii z tabelą epok geologicznych w roli głównej nauczycielka rzuciła, że w opinii wielu naukowców trwający od 12 tys. lat holocen już się skończył. To, co mamy dziś, to antropocen, czyli „epoka człowieka” – dodała. Ślady naszego działania obecne będą w zapisie geologicznym przez setki tysięcy lat.
„Epoka człowieka” brzmiało jak powód do dumy. Chęć sprawczości leży przecież w ludzkiej naturze. Pewnie dlatego, kiedy w 2000 r. Paul Crutzen, holenderski noblista z dziedziny chemii, zaczął mówić o konsekwencjach z tym związanych, a więc m.in. ogrzewaniu planety i podnoszeniu się poziomu oceanów, ludzkość niespecjalnie się tym przejęła. Nawet jeśli zimy faktycznie stawały się coraz cieplejsze i bezśnieżne, ptaki zaczęły zapominać o potrzebie migracji, a ssaki o hibernacji. Stwierdzenie, że tak być musi, bo klimat się ociepla, stało się wytrychem i uniwersalnym wytłumaczeniem. To, że Ziemia w 2050 r. może być o wiele mniej przyjaznym do życia miejscem, było bardzo odległą myślą. Zbyt odległą, by przejmować się nią tu i teraz.
Wciąż nie wiemy, kiedy tak naprawdę zaczął się antropocen. W tabelę stratygraficzną Ziemi wpisany jest na razie ołówkiem. Międzynarodowa Komisja Stratygrafii, która nią zawiaduje, zwleka z ostatecznym uznaniem tej nazwy i przypisaniem jej czasowych ram.
Większość badaczy przekonuje, że świat przyspieszył po II wojnie światowej. Zachód zaczął się bogacić, Wschód produkować na jego potrzeby, a transport morski i lotniczy zamienił Ziemię w Nową Pangeę, globalny superkontynent, w którym poszczególne ekosystemy mieszają się jak kolorowy tłum na Times Square (gdyby transport międzynarodowy potraktować jako kraj, byłby dziś szóstym największym emiterem dwutlenku węgla do atmosfery). Od 1945 r. dokonaliśmy około 2 tys. prób nuklearnych. Spalając wydobywane spod ziemi surowce podgrzaliśmy planetę o jeden stopień Celsjusza w porównaniu z czasami sprzed ery przemysłowej.
Eksperci machają
Nowy raport IPCC jest o tyle szokujący, że do tej pory progiem bezpieczeństwa wydawały się być dwa stopnie Celsjusza, o jakie możemy ogrzać planetę. Utrzymanie ocieplenia „znacznie poniżej” tej granicy było celem, na jaki zgodzili się sygnatariusze Porozumienia Paryskiego z 2015 r. (choć w dokumencie dodano, że jeszcze lepiej byłoby nie przekraczać wspomnianego półtora stopnia). Dokument zakładał globalną transparentność. Każdy ze 195 krajów samemu wyznaczał swoje cele, które miały się złożyć na ten wspólny. Światowa społeczność zgodziła się, że większa odpowiedzialność ciąży na krajach rozwiniętych i to one powinny świecić przykładem. Dodatkowo co pięć lat każdy spowiadałby się z własnych dokonań na polu ograniczania emisji oraz wyznaczał sobie nowe, ambitniejsze cele.
Porozumienie przyjęto z umiarkowanym optymizmem. Uznano je za zbyt ostrożne, komentatorzy zwracali też uwagę na to, że może skończyć się na pustych deklaracjach, bo w umowę nie wpisano żadnych mechanizmów ich egzekwowania i karania. Ale w 2017 r. Donald Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone w ogóle wycofują się z danego słowa. Zmiany klimatyczne nazwał chińską bzdurą, która ma spowolnić dalsze „stawanie się Ameryki wielką”.
Wbrew opinii Trumpa nie ma dziś żadnej kontrowersji co do tego, że za współczesne zmiany klimatu na Ziemi odpowiada gatunek ludzki. Na kilka miesięcy przed zaprzysiężeniem obecnego prezydenta USA do internetu trafił rozpowszechniany za darmo, mocno zaangażowany dokument w reżyserii Fishera Stevensa z Leonardem DiCaprio w roli głównej „Czy czeka nas koniec?” („Before the Flood”). Kilka tygodni po Paryżu DiCaprio spotyka się w Białym Domu z Barackiem Obamą i pyta go, co jeśli kolejnym prezydentem zostanie ktoś, kto neguje dowody naukowe na zmiany klimatyczne. „Czy miałby dość władzy, by odwrócić wszystko, co pan osiągnął?”. „Nawet gdyby urząd objął ktoś, kto oparł kampanię na zaprzeczaniu zmianom klimatu, rzeczywistość ma sposoby, by dać ci po nosie, jak odwrócisz wzrok. Sądzę, że nauka zaczyna docierać do opinii publicznej, po części dlatego, że nie da się jej podważyć” – odpowiada Obama.
Jakby na potwierdzenie jego słów kolejne amerykańskie miasta zaczęły deklarować, że będą wyznaczać i realizować własne cele, by wbrew woli administracji federalnej Stany Zjednoczone i tak wypełniły większość swoich zobowiązań z Paryża. Zakładały one redukcję emisji o 26 proc. do 2025 r.
Naukowiec zostaje aktywistą
Przewijający się w prognozach rok 2050 nie jest już odległą i trudną do wyobrażenia przyszłością. Mój starszy syn będzie miał wtedy 36 lat. Dokładnie tyle, ile ja dziś. Na podobnym etapie życia będą też dzieci premiera Mateusza Morawieckiego czy wnuki Donalda Tuska. Czasami zastanawiam się, czy jeden i drugi wybiegają myślami w przyszłość tak często jak ja. I co odpowiedzą na zadane kiedyś pytanie: a co ty zrobiłeś dla mojego świata? Czy Morawiecki będzie pamiętać, jak we wrześniu 2018 r. mówił, że „węgiel to nasze czarne złoto”? Albo kilka miesięcy wcześniej, że „węgiel to podstawa naszej energetyki i nie chcemy z niego rezygnować”?
Trudno myśleć o antropocenie bez emocji. Jeszcze trudniej tak o nim pisać. Nawet jeśli kłóci się to z podstawowymi zasadami dziennikarstwa. Ale filozofka dr hab. Ewa Bińczyk [patrz wywiad na kolejnych stronach tego rozdziału – red.] przekonuje, że nawet klimatolodzy i badacze zajmujący się naukami o systemach planetarnych Ziemi coraz częściej popadają w bezsilność i otępienie. Są bezradni, bo zalewają świat szokującymi danymi, a ten ich nie słucha.
Niektórzy, jak wspomniany już Crutzen, klimatolog Mike Hulme czy chemik Will Steffen, swoją frustrację starają się przełożyć na czyny. Stają się aktywistami, angażują w doradztwo polityczne, próbują wyrwać społeczeństwa ze stanu marazmu.
Kiedy naukowcy wysyłają do mediów i polityków kolejne ostrzeżenia, świat najpierw się dziwi, potem na chwilę pokornie pochyla głowy, a potem przerabia te komunikaty na memy. Wszyscy widzieliśmy zdjęcia wychudzonych niedźwiedzi polarnych dryfujących na samotnych krach. Morskich ptaków uduszonych przez foliówki. Albo żółwi z plastikową nakrętką, która tak zniekształciła ich karapaksy, że przypominają klepsydry. Słyszeliśmy o Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci o powierzchni ponad 1,6 mln kilometrów kwadratowych, a więc pięć razy większej od Polski.
Dziwimy się, że spośród masy wszystkich ziemskich kręgowców 30 proc. to masa ludzi, 67 proc. kręgowce udomowione, a tylko 3 proc. stanowi masa dzikich zwierząt lądowych (co obliczył badacz środowiska Vaclav Smil). Albo że w 2050 r. (znowu ta data!) w oceanach będzie więcej plastiku niż ryb.
I wszystkie te informacje w żaden sposób nie wpływają na naszą codzienność. Ciągle palimy węglem, jeździmy dieslami, pałaszujemy burgery, w milczeniu zbieramy sklepowe foliówki, na naszych reprezentantów zaś wybieramy polityków, którzy twierdzą, iż „dwutlenek węgla nie może być szkodliwy, skoro spożywamy go w napojach gazowanych” (jak Zbigniew Ziobro w 2012 r.), a ten emitowany w Polsce „jest gazem życia dla żywych zespołów przyrodniczych, by stawały się coraz lepsze” (eksminister środowiska Jan Szyszko). Aktywiści nazywają to działanie business as usual. Robieniem interesów bez zwracania uwagi na zmieniające się okoliczności. Najwyrazistszym przejawem tego biznesowego podejścia jest nasze uzależnienie od węgla i ropy.
Bohater w swoim domu
„Najbliższych kilka lat będzie prawdopodobnie najważniejszych w naszej historii” – komentowała raport IPCC jedna z jego autorek. „Wyhamowanie ocieplenia do 1,5 st. C jest możliwe z punktu widzenia praw chemii i fizyki, lecz realizacja tego celu wymaga bezprecedensowych środków” – dodawał inny. Co ważne, te środki leżą na stole. Tak samo uparcie, jak grozi palcem, świat nauki wytrwale dostarcza też recept wyjścia z kryzysu. Nie chodzi o wynajdywanie nowych technologii, które zrewolucjonizują świat, ale o skuteczną implementację od dawna proponowanych rozwiązań. Podatki paliwowe, zaprzestanie wydobycia kopalin, sadzenie lasów na masową skalę, ograniczenie rozrodczości. Powiększanie obszarów bez ingerencji człowieka, bo dziś tylko 14 proc. wszystkich lądów i ledwie ponad 3 proc. oceanów jest objęte jakąkolwiek ochroną.
Ale paradoksalnie apokaliptyczne wizje robią na nas małe wrażenie. Może dlatego, że popkultura oswoiła nas z tym konceptem? Naoglądaliśmy się setek filmowych kataklizmów, widzieliśmy tonący Manhattan, asteroidy gruchoczące płaszcz Ziemi. „Droga” Cormaca McCarthy’ego budzi raczej dreszcz emocji niż przerażenie. Kiedy więc równolegle z raportem IPCC Ministerstwo Środowiska publikuje liczący ponad sto stron dokument ze scenariuszami dla Polski, odbieramy go właśnie tak: jak scenariusz. Zatopione Żuławy, pustynnienie województwa łódzkiego czy nieustanny stan zagrożenia powodziowego, jaki w 2030 r. utrzymywać się będzie na Opolszczyźnie, brzmią jak filmowa wizja, której na samym końcu ktoś zapobiegnie.
W rozmowie z „Tygodnikiem” Ewa Bińczyk przekonuje, że tzw. oświeceniowy paradygmat postępu, a więc ślepa wiara w to, że przyszłe pokolenia uratują się same, to jedna z częstszych reakcji na naukowe ostrzeżenia – niestety. Ale wśród sygnatariuszy Porozumienia Paryskiego nie było żadnych superbohaterów. Były za to setki anonimowych twarzy o różnych kolorach skóry, przybyłych do Francji z sześciu kontynentów. Te przyszłe pokolenia również nie są anonimowe. A właściwie nie ma żadnych przyszłych pokoleń. Skoro to najbliższe lata będą decydujące, kształt naszego życia w antropocenie wcale nie zależy od dzieci moich czy premiera Morawieckiego, ale od nas samych.
Może więc każdy musi wzorem Los Angeles, Houston, Nowego Orleanu czy Nowego Jorku samemu, dobrowolnie dołączyć do Porozumienia Paryskiego? Nie oglądając się na innych, wyznaczyć sobie własne cele, a potem regularnie spowiadać się z nich przed lustrem i swoimi dziećmi. Rewidować je i rozwijać. Zostać bohaterem w swoim domu. Zrezygnować z wołowiny, ograniczyć korzystanie z samochodu, zainwestować w hybrydę, bez przymusu płacić umowny podatek węglowy na cele środowiskowe (według wyliczeń serwisu CarboTax przeciętny mieszkaniec Polski powinien płacić 65 dolarów rocznie). Sumiennie segregować śmieci. Jedzenie na wynos kupować we własnych pojemnikach wielorazowego użytku. Docieplić dom tak, by zużywać jak najmniej energii. Na jego dachu zainstalować fotowoltaiczny panel nie bacząc na to, że to wciąż kosztowne przedsięwzięcie. Nie latać kilka razy w roku samolotem. Nie kupować elektroniki z Azji i owoców z Ameryki Południowej. Naprawiać, a nie wyrzucać. Sadzić drzewa, wspierać parki narodowe i przyrodnicze organizacje pozarządowe działające lokalnie. Walczyć o to, by sprawy środowiska na stałe weszły do politycznej debaty na szczeblu zarówno lokalnym, jak i państwowym, bo w rok 2030 wkroczymy za raptem trzy kadencje Sejmu.
W „Pikniku na skraju drogi” braci Arkadija i Borisa Strugackich tytułowym poboczem jest Ziemia, a piknikiem krótka wizyta obcych, po której w paru miejscach na planecie prawa fizyki nagle stanęły na głowie. Aby się po nich poruszać, trzeba najpierw rzucić kamieniem i zobaczyć, co się stanie. Jeśli poleci normalnym torem i w przewidywalny sposób spadnie na ziemię, można bezpiecznie pójść w jego kierunku. Co innego, gdy wbije się w powierzchnię z siłą meteorytu lub niewidzialny wiatr zepchnie go na bok. To dobra metafora naszej dotychczasowej wędrówki przez antropocen. Idziemy przed siebie, raz na jakiś czas rzucając kamieniem i ciesząc się, że wciąż spada na ziemię, tak jak do tego przywykliśmy. Nie przyjmujemy do wiadomości, że nie zawsze tak będzie. Z każdym kolejnym krokiem stawianym pod dyktando hasła business as usual rosną szanse na to, że odetniemy sobie nie tylko drogę przed nami, ale również po bokach i wstecz. I że w pewnym momencie dojdziemy do punktu, z którego nie wykonamy już żadnego bezpiecznego kroku.
Ale z książki Strugackich wyłania się jeszcze jedna ponura metafora. Może to my jesteśmy tą obcą rasą, która na chwilę pojawiła się na Ziemi, wywróciła do góry nogami jej realia, a potem zniknęła? 300 tysięcy lat, a więc tyle, ile według obecnego stanu wiedzy liczy nasz gatunek, to w historii planety akurat tyle, co piknik. ©
ADAM ROBIŃSKI
„TP” 43/2018
ADAM ROBIŃSKI jest stałym współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego”. Za książkę „Hajstry” (2017) zdobył Nagrodę Magellana w kategorii Książka reportażowa, był także nominowany do Nagrody Conrada za debiut. Wkrótce ukaże się jego kolejna książka, „Kiczery”, poświęcona Bieszczadom.
KLIMAT: TAKIEJ ZMIANY JESZCZE NIE BYŁO
UPADA ARGUMENT klimatycznych sceptyków: potwierdzono, że w ciągu ostatnich dwóch tysięcy lat ani razu nie doszło na Ziemi do tak gwałtownej zmiany średniej temperatury jak w ostatnich dekadach.
Wyniki trzech badań opublikowanych w „Nature” i „Nature Geoscience” wskazują, że nawet zasięg tzw. średniowiecznego optimum klimatycznego (ocieplenia między X i XIII w.) oraz „małej epoki lodowcowej” (ochłodzenia z kulminacją w zachodniej Europie w XVII w.) był zmienny i ograniczony – i że zjawisk tych nie można porównywać do czasów współczesnych, gdy rekordy ciepła są bite rok po roku na całej planecie. Rekonstrukcja klimatu planety – opierająca się na analizie 700 próbek pobranych m.in. z drzew, lodu i osadów – podważa tezę, że globalne ocieplenie jest elementem naturalnego cyklu klimatycznego.
Według prof. Johna Cooka, autora bloga „Skeptical Science” analizującego jakość argumentów w dyskusji o klimacie, zgoda, że wzrost temperatury to efekt działalności człowieka, waha się wśród naukowców od 91 do 100 proc. ©℗
ŻYM
* oferta dotyczy 4 kolejnych nadchodzących wydań (3, 4/2019 oraz 1, 2/2020).Zamów je na powszech.net/prenumeruj** okładki przedstawiają wydania archiwalne – chcesz je otrzymać?Napisz: [email protected]
ZASADY ZAKUPU PRENUMERATY
Prenumeratę krajową można zamówić przez:
▪ internet na powszech.net/prenumeruj
▪ dokonanie wpłaty na konto lub opłacenie przekazem pocztowym: Tygodnik Powszechny ul. Wiślna 12, 31-007 Kraków Bank Pekao SA nr 49 1240 4533 1111 0000 5431 1987
▪ opłacenie osobiste w Dziale Prenumeraty „TP”, ul. Wiślna 12 w Krakowie, od poniedziałku do piątku w godz. 9.00–16.00
Prenumeratę zagraniczną można opłacić przez stronęTygodnikPowszechny.pl/wykup-prenumerate,na której podane są ceny
Szczegółowych informacji udziela Agnieszka Grzywa pod nr. tel. 12 431 26 83, tel. kom. 668 479 075 lub adresem e-mail:[email protected]
Prenumeratę elektroniczną można zamówić przez internet na powszech.net/ewydania
Pomocy przy problemach technicznych udziela Anna Dziurdzikowska pod nr. tel. 668 475 263 (w godz. 10.00–14.00) lub adresem e-mail: [email protected]
CENNIK PRENUMERATY KRAJOWEJ
PRENUMERATA
EKONOMICZNA
PRIORYTET
Roczna (52 numery)
349 zł
419 zł
Półroczna (26 numerów)
215 zł
249 zł
Kwartalna (13 numerów)
115 zł
129 zł
Pokolenia*
300 zł
Karta Dużej Rodziny**
300 zł
„TYGODNIK POWSZECHNY WYDANIE SPECJALNE”W PRENUMERACIE WRAZ Z „TYGODNIKIEM”
PRENUMERATA
EKONOMICZNA
PRIORYTET
Roczna + 4 wydania specjalne
399 zł
469 zł
Pokolenia* + 4 wydania specjalne
360 zł
Karta Dużej Rodziny** + 4 wydania specjalne
360 zł
4 wydania specjalne
69 zł
* z oferty POKOLENIA mogą skorzystać osoby poniżej 25. i powyżej 65. roku życia
** z oferty KARTA DUŻEJ RODZINY mogą skorzystać jej posiadacze na warunkach opisanych w regulaminie
Regulamin zakupu prenumeraty – na powszech.net/regulamin