I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze. Listy 1972-1984 - Stanisław Lem, Ursula K. LeGuin - ebook

I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze. Listy 1972-1984 ebook

Stanisław Lem, Ursula K. LeGuin

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czarnoksiężnik z Archipelagu był dla mnie cudownym przeżyciem. Jest to tak krystalicznie czysta, przejrzysta opowieść, że poczułem coś na kształt zazdrości. Są na tym świecie dobrzy pisarze, są też zacni ludzie, ale osoba, która, taka jak Pani, jest jednym i drugim – to wyjątkowa rzadkość”.

Stanisław Lem

Proszę nie porzucać SF… Pozostało nas jeszcze troje, może czworo. Nie może Pan tak zwyczajnie odpalić silników i zostawić nas na pastwę losu. Twórz, proszę, kolejne opowieści i nie przejmuj się ciemniakami. Wiesz przecież, że ich wszystkich przeżyjesz”.

Ursula K. Le Guin

Le Guin i Lema dzieliły żelazna kurtyna i tysiące kilometrów, mimo to stali się sobie bliscy. Połączyły ich dyskusje o przyszłości science fiction i świata, lęk przed życiem pod okiem Wielkiego Brata oraz awersja do bezmyślności i hipokryzji. Darzyli się wzajemnym podziwem, choć w korespondencyjnej przyjaźni zdarzały się ostre spory i stanowcze deklaracje. Czytając ich listy, jak to ujęła Le Guin, czujemy się, jakbyśmy wyszli z dusznego pokoju wprost w objęcia chłodnego, wietrznego dnia i powiedzieli sobie: ,,Trochę człowiekiem targa, ale wreszcie można oddychać!”. Targa choćby dlatego, że wiele stawianych przez nich diagnoz nic nie straciło ze swej aktualności.

„Tę korespondencję można jednocześnie postrzegać jako dziennik osobisty oraz powieść współczesną, nie tracąc z oczu obecnych w niej poetyckich metafor i porównań. Listy pisarzy o okresie zimnej wojny, intrygach knutych w kręgach twórców, losach tłumaczy oraz potrzebie dialogu mimo dzielących ich odległości i różnic to powieść polityczna, przeplatana precyzowaniem własnego literackiego credo oraz relacjami z codziennych zmagań z materią życia. Blok listów Lema i Le Guin uzupełnia ich eseistyczne tomy, a także wizje światów alternatywnych oraz stanowi jedyną w swoim rodzaju powieść napisaną wspólnie przez dwoje najważniejszych pisarzy science fiction”.

Agnieszka Gajewska

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 217

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: AN­DRZEJ STAŃ­CZYK
Współ­praca re­dak­cyjna: NA­TA­LIA DEP­TAŁA
Re­dak­cja: JAN STRZAŁKA
Ko­rekta: JO­LANTA STAL, JU­STYNA TECH­MAŃ­SKA, KRY­STYNA ZA­LE­SKA
Pro­jekt okładki, opra­co­wa­nie gra­ficzne: MA­REK PAW­ŁOW­SKI
Na okładce wy­ko­rzy­stano fo­to­gra­fie au­to­rów po­cho­dzące z ar­chi­wów ro­dzin­nych
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
Li­sty Sta­ni­sława Lema © by To­masz Lem Li­sty Ur­suli K. Le Guin © 1972 – 1984 by Ur­sula K. Le Guin The mo­ral ri­ghts of the Au­thor have been as­ser­ted Pu­bli­shed with ar­ran­ge­ment with Ma­ca­da­mia Li­te­rary Agency and Gin­ger Clark Li­te­rary, LLC
Przed­mowa Ur­suli K. Le Guin do So­la­ris Sta­ni­sława Lema © 2002 by Ur­sula K. Le Guin. First ap­pe­ared in So­la­ris by Sta­ni­slaw Lem, pu­bli­shed by Hayne Ver­lag in 2002. Then ap­pe­ared in Words Are My Mat­ter by Ur­sula K. Le Guin, pu­bli­shed by Small Beer Press in 2016.
Po­sło­wie Sta­ni­sława Lema do Czar­no­księż­nika z Ar­chi­pe­lagu Ur­suli K. Le Guin © by To­masz Lem
© Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024 © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024 LEM® jest chro­nio­nym zna­kiem to­wa­ro­wym
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07914-0
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

POR­T­LAND[1], 12 LU­TEGO 1972

Sza­nowny Pa­nie,

ogrom­nie za­cie­ka­wiły mnie Pań­skie uwagi na te­mat Le­wej ręki ciem­no­ści w pi­śmie „Com­men­tary”[2] Bruce’a Gil­le­spiego[3]. Wy­sła­łam im od­po­wiedź[4], bo uwa­żam, że myli się Pan w pew­nych kwe­stiach – i ma ra­cję w in­nych! Za­ra­zem po­my­śla­łam, że to nie­do­rzeczne, abym z Ore­gonu na­wią­zy­wała z Pa­nem kon­takt w Pol­sce – po­przez Au­stra­lię. Da­niel Say[5] (z Ka­nady!) przy­słał mi fo­to­ko­pię Pań­skich od­po­wie­dzi na jego „kwe­stio­na­riusz”[6], bo wie, że in­te­re­suję się Pań­ską twór­czo­ścią, a ja na­mó­wi­łam go, aby do Pana na­pi­sał (mnie za­bra­kło od­wagi). Jed­nak lek­tura Pań­skiego li­stu spra­wiła mi taką przy­jem­ność, że nie mogę Panu nie po­dzię­ko­wać. Wgląd w Pań­ski spo­sób pi­sa­nia (sto nie­zdol­nych do ży­cia „książ­ko­wych em­brio­nów” – pie­kło i po­tę­pie­nie) do­pro­wa­dził mnie nie­mal do łez – to okropne, ale za­ra­zem po­krze­pia­jące, że ist­nieje jesz­cze ktoś, kto żyje w ten spo­sób. Pań­ską wy­daj­ność (w sen­sie ener­gii utra­co­nej u źró­dła) sza­cuję na około 25% – moja jest mniej­sza. Nie spraw­dzi­łaby się w elek­trowni czy ukła­dzie na­pę­do­wym, na­wet w przy­padku re­ak­tora be­le­try­stycz­nego jest zbyt ni­ska. Po­dej­rze­wam, że ma to swoją przy­czynę, choć do­tąd nie udało się jej wy­ja­śnić.

To, co pi­sze Pan o swo­ich ocze­ki­wa­niach wo­bec SF, o za­wo­dach i roz­cza­ro­wa­niach, Pań­skie uwagi na te­mat prób „zde­fi­nio­wa­nia” science fic­tion oraz prze­ciw­sta­wie­nie Mi­sty­fi­ka­cji Szmi­rze – to wszystko są re­flek­sje, któ­rych nie po­tra­fi­łam ja­sno sfor­mu­ło­wać, ale roz­po­znaję je (z ra­do­ścią) jako wy­raz prze­czuć le­żą­cych u pod­staw mo­ich mniej lub bar­dziej do­gma­tycz­nych prze­ko­nań, które od lat mo­ty­wują mnie do pi­sa­nia. (Mógłby Pan spy­tać: dla­czego nie sfor­mu­ło­wa­łam ich na wła­sny uży­tek? Pró­bo­wa­łam, ale tu­taj mój współ­czyn­nik efek­tyw­no­ści spada do około 0,01%).

Z Pań­skich dzieł mo­głam prze­czy­tać tylko So­la­ris oraz tek­sty, które prze­dru­ko­wał Darko Su­vin[7], to­też z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam na za­po­wie­dziane prze­kłady. Tym­cza­sem dzięki Niem­com, Au­stra­lij­czy­kom i Ka­na­dyj­czy­kom prze­czy­ta­łam nieco Pań­skiej kry­tyki SF i po­czu­łam się, jak­bym na bez­lud­nej pu­styni uj­rzała na­gle ludzką twarz.

Przy­znaję, że lu­bię nie­które ro­dzaje szmiry, ale się do niej nie ogra­ni­czam. A je­śli cho­dzi o pod­ga­tunki science fic­tion, czy też „za­sto­so­wa­nia” be­le­try­styki, któ­rych po­szu­kuję: jest Bor­ges[8] w Ar­gen­ty­nie, Phi­lip K. Dick[9] tu­taj oraz Pan w Pol­sce. Czy ktoś jesz­cze? Mnó­stwo pia­chu. Nie ży­jemy w tej sa­mej czę­ści pu­styni i wąt­pię, aby na­sze wiel­błądy po­dą­żały w po­dob­nym kie­runku, ale to nie ma zna­cze­nia. Po­zdra­wiam wy­bit­niej­szego wę­drowca.

Szcze­rze od­dana

Ur­sula K. Le Guin

PS Je­śli książki lub cza­so­pi­sma do­cie­rają do Pol­ski z po­śli­zgiem lub trudno zdo­być wy­czer­pane ty­tuły, chęt­nie spró­buję je od­szu­kać i Panu prze­słać – mamy tu­taj świetne an­ty­kwa­riaty, pierw­szo­rzędne książki z dru­giej ręki!

.

KRA­KÓW, 25 LU­TEGO 1972

Sza­nowna Pani,

cie­szę się, że na­pi­sała Pani do mnie bez­po­śred­nio, a nie po­przez Au­stra­lię, oraz że moje od­po­wie­dzi na py­ta­nia pana Saya uważa Pani za sen­sowne[10]. Główną prze­szkodę sta­no­wiła kwe­stia ję­zy­kowa. Sła­wo­mir Mro­żek[11], je­den z na­szych naj­lep­szych pi­sa­rzy (żyje te­raz na emi­gra­cji w Pa­ryżu), na­pi­sał zna­ko­mitą, per­fid­nie zło­śliwą sa­tyrę o mło­dym Po­laku, który wy­je­chał na Za­chód[12]. Prze­żywa tam „mi­łość od pierw­szego wej­rze­nia” do gwiazdy fil­mo­wej i aby ucho­dzić za elo­kwent­nego, za­czyna wła­dać an­giel­skim – sa­mym ak­tem woli. Ten za­bawny pa­ra­doks w pew­nym sen­sie się urze­czy­wist­nił, kiedy od­po­wia­da­łem na an­kietę pana Saya i ze zdu­mie­niem prze­ko­na­łem się, że me­toda ta nie jest tak sza­lona, jak można by są­dzić.

Nie wy­daje mi się, aby – je­śli mogę się tak wy­ra­zić – nasz ni­ski współ­czyn­nik wy­daj­no­ści był czymś, co wy­maga żmud­nych wy­ja­śnień jako zja­wi­sko wy­jąt­kowe. Pi­sarz w po­je­dynkę robi to, czego w nor­mal­nych oko­licz­no­ściach do­ko­nują całe po­ko­le­nia, bo jego po­win­no­ścią jest two­rze­nie tego, co nowe i ory­gi­nalne. Pro­szę za­uwa­żyć, jak wielu po­ko­le­niom Ma­jów NIE udało się wy­na­leźć koła, jak za­ha­mo­wana zo­stała wy­na­laz­czość He­rona, skoro jego kon­cep­cja tur­biny pa­ro­wej do­cze­kała się re­ali­za­cji do­piero ty­siące lat póź­niej[13]. Lecz oczy­wi­ście jest to istotne tylko wtedy, gdy czło­wiek (pi­sząc man, mam na my­śli ga­tu­nek homo sa­piens, nie tylko męż­czyzn) od­czuwa im­pe­ra­tyw ka­te­go­ryczny, aby zmak­sy­ma­li­zo­wać ory­gi­nal­ność swego pi­sar­stwa. W pro­ce­sie twór­czym do­cho­dzi do po­łą­cze­nia dwóch ele­men­tów, po­dob­nie jak w pro­ce­sie ewo­lu­cji: do po­wsta­nia pier­wot­nej róż­no­rod­no­ści i do jej se­lek­cji. Zaś je­śli wo­bec tego „ma­te­riału wyj­ścio­wego” za­sto­so­wać wy­so­kie stan­dardy, wów­czas wy­nik osta­teczny, suk­ces mie­rzony w pro­cen­tach, siłą rze­czy musi być nie­wielki. Nie tylko kiep­scy pi­sa­rze po­tra­fią kiep­sko pi­sać – ja też to po­tra­fię, bez żad­nego wy­siłku. Rzecz w tym, że nie je­stem za­in­te­re­so­wany taką „pro­duk­cją”.

Świat nie jest aż taki wspa­niały, jak można by są­dzić. W ostat­nim roz­dziale Fan­ta­styki i fu­tu­ro­lo­gii się­gną­łem po pe­wien wzo­rzec ro­zu­mo­wa­nia za­czerp­nięty z dzieła Pani ojca[14] (na te­mat wzro­stu kul­tu­ro­wego), „czę­ściowo zma­te­ma­ty­zo­wany” przez E. Hut­chin­sona[15] w „Ame­ri­can Scien­tist” (bo­dajże w roku 1946 lub 1947)[16]. Zro­bi­łem to, aby wy­ja­śnić, dla­czego SF nie prze­szła przez sta­dia roz­wo­jowe ty­powe dla zna­czą­cych zja­wisk kul­tu­ro­wych. Krzywa ta (Ver­hul­sta-Pe­arla)[17], do­brze znana z dy­na­miki po­pu­la­cyj­nej, w po­cząt­ko­wej fa­zie wznosi się po­woli, po­tem wy­kład­ni­czo, a w ostat­niej fa­zie spłasz­cza z po­wodu na­sy­ce­nia. SF za­częła się wzno­sić we­dle tej krzy­wej tylko nu­me­rycz­nie; jako uczeń Pani ojca do­strze­głem, jak to ogólne prawo można za­sto­so­wać do SF: zja­wi­sko „spe­cja­cji”[18] w po­cząt­ko­wym sta­dium po­winno mieć jak naj­dłu­żej cha­rak­ter otwarty, to zna­czy za­sy­mi­lo­wać tyle róż­no­rod­nych tre­ści, ile tylko moż­liwe w da­nym wy­padku. „Re­po­zy­to­ria” pełne pier­wot­nych, ele­men­tar­nych skład­ni­ków, z któ­rych two­rzą się nowe formy po­wsta­ją­cego do­piero „ga­tunku li­te­rac­kiego”, gwa­ran­tują jego długi i RZE­CZY­WI­STY roz­wój (i TYM wła­śnie jest zja­wi­sko roz­woju kul­tu­ro­wego). Je­śli za­mkną się one, za­nim zbiór ele­men­tar­nych kon­cep­cji i re­guł syn­tak­tycz­nych osią­gnie tę samą moc co zbiór, który znaj­du­jemy na pod­sta­wo­wym po­zio­mie mowy ludz­kiej czy też zmien­no­ści ge­ne­tycz­nej, nie­uchron­nym skut­kiem bę­dzie roz­wój PO­RONNY. W chwili na­ro­dzin SF nie wchło­nęła ani „praw­dzi­wej na­uki”, ani cech doj­rza­łej li­te­ra­tury. W obu przy­pad­kach po­ja­wiły się je­dy­nie ich za­po­ży­czone, uprosz­czone SUB­STY­TUTY – i nic wię­cej. Po­nie­waż róż­no­rod­ność w ob­rę­bie pa­ra­dyg­matu po­zo­stała nie­wielka i uboga, jej brak pod wzglę­dem syn­tak­tycz­nym, struk­tu­ral­nym (fa­buła, ak­cja itd.) ska­zał SF jako ga­tu­nek na po­rażkę. Na­wet Sha­ke­spe­are nie po­ja­wił się zni­kąd; jego epoka to wzrost wy­kład­ni­czy dra­matu elż­bie­tań­skiego – miał sporo szczę­ścia! My je­ste­śmy w gor­szej sy­tu­acji.

Pro­szę wy­ba­czyć mi ten „wy­kład”. Rzecz ja­sna jest w tym coś ko­micz­nego, że opo­wia­dam Pani, co Kro­eber na­pi­sał w Con­fi­gu­ra­tions of Cul­ture Growth![19] Praca ta zresztą do­ty­czyła tych wzor­ców roz­woju, które się po­wio­dły. My na­to­miast, pa­trząc na SF, na na­szą dzie­dzinę, wi­dzimy ża­ło­sną ka­ry­ka­turę, tzn. bę­dziemy opi­sy­wać jej pra­wi­dła ję­zy­kiem pa­to­lo­gii kul­tu­ro­wej.

Co do mo­ich ksią­żek: no cóż, mia­łem już wy­dawcę w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, małą ofi­cynę Her­der and Her­der. Her­der naj­pierw ku­pił zbiór mo­ich ksią­żek, a w trak­cie przy­go­to­wy­wa­nia tłu­ma­czeń i mo­ich spo­rów z tłu­ma­czami itd. sprze­dał in­te­res fir­mie McGraw Hill. Ta idio­tyczna sy­tu­acja sporo kom­pli­kuje, bo mnó­stwo rze­czy trzeba ro­bić od po­czątku. Je­śli nie do­świad­czyła Pani, jak książki Pani au­tor­stwa mogą zo­stać wy­ko­śla­wione i prze­ina­czone przez su­mien­nego, ale ogra­ni­czo­nego tłu­ma­cza, my­ślą­cego me­cha­nicz­nie, mogę Pani tylko po­zaz­dro­ścić. To ko­lejne „pie­kło i po­tę­pie­nie”.

A za­tem lubi pani szmirę? Ale to nie po­ję­cie – to istna ot­chłań. Czym Pani zda­niem jest szmira – i gdzie jej NIE znaj­dziemy? Na­wet je­śli ogra­ni­czymy się wy­łącz­nie do wiel­kich pi­sa­rzy? Wells[20] na­pi­sał jej sporo, Verne[21] oczy­wi­ście też oraz – si pa­rva li­cet com­po­nere ma­gnis[22] – i ja tu­taj na­grze­szy­łem. Twór­czość Du­masa[23] uwa­żam za szmirę, ale wy­soce zaj­mu­jącą. Na­to­miast za­sta­na­wiają mnie czy­tel­nicy, któ­rzy lu­bią nudną szmirę. Dla­czego czy­tają Diunę[24] za­miast Sied­miu fi­la­rów mą­dro­ści Law­rence’a[25]? Diuna to uprosz­czone, dzie­więt­na­sto­wieczne arab­sko-tu­rec­kie pa­ra­dyg­maty z dru­giej ręki, a Law­rence przy­naj­mniej oparł się na wła­snych do­świad­cze­niach. Czy lu­bią świat uka­zany w spo­sób pro­sty i ja­sny? For­ster[26] w swo­jej książce o po­wie­ści twier­dzi, że li­te­ra­tura UPRASZ­CZA świat, żeby stał się dla nas do znie­sie­nia. To rzecz ja­sna prawda, ale w ja­kiej mie­rze świat wy­maga uprosz­cze­nia – oto jest py­ta­nie. Co rano opo­wia­dam sy­nowi[27] (4 lata) bajki i nie­chcący prze­szar­żo­wa­łem, bo to, co dla mnie było nie­win­nym uprosz­cze­niem, oka­zało się dla niego bu­dzą­cym lęk wie­lo­wy­mia­ro­wym dra­ma­tem. Te­raz mu­szę się pil­no­wać i nie wspo­mi­nam już o że­la­znych isto­tach o ser­cach na­krę­ca­nych, bo wpraw­dzie słu­chał mych im­pro­wi­zo­wa­nych ba­śni z za­par­tym tchem, ale na­stęp­nego dnia po­pro­sił, że­bym do nich nie wra­cał (nie wie­dział, co go tak prze­ra­ziło w mo­jej hi­sto­rii).

Dzię­kuję Pani za list i za­ofe­ro­waną po­moc. Je­śli zaj­dzie taka po­trzeba, po­pro­szę Pa­nią o książki.

Lewa ręka ciem­no­ści: dzię­ko­wa­łem już Pani za tę książkę pu­blicz­nie, więc nie po­wi­nie­nem się po­wta­rzać. Kry­ty­cyzm? A czy są­dzi Pani, że wy­soko ce­nię wła­sne książki? To po pro­stu kwe­stia tego, gdzie umiesz­cza się punkt zero we wła­snym sys­te­mie współ­rzęd­nych ak­sjo­lo­gicz­nych. Na­wet w przy­padku świata stwo­rzo­nego przez Boga umiesz­czam ten punkt do­syć wy­soko.

Mam ostat­nią prośbę: znam tylko jedną Pani po­wieść. Czy mógł­bym pro­sić o inne książki lub o te – poza Lewą ręką – które lubi Pani naj­bar­dziej? Bo tak się składa, że mogę czy­tać Pa­nią w ory­gi­nale.

Szcze­rze od­dany

St. Lem

.

POR­T­LAND, 1 MAJA 1972[28]

Sza­nowny Pa­nie,

prze­pra­szam, że długo nie od­pi­sy­wa­łam na Pań­ski list – skoń­czyły mi się eg­zem­pla­rze au­tor­skie i cze­ka­łam aż Scrib­ner’s przy­śle ko­lejne. Książka jest już w dro­dze do Pana. Do­łą­czy­łam do niej, na wy­pa­dek gdyby Pan tego nie znał, Czas prze­mian[29] Ro­berta Si­lver­berga, uho­no­ro­wa­nego wła­śnie na­grodą Ne­bula przez sto­wa­rzy­sze­nie pi­sa­rzy SF. Moja książka też była no­mi­no­wana, a kon­trast po­mię­dzy tymi po­zy­cjami może Pana za­in­te­re­so­wać. Nieco mnie to nie­po­koi, bo po­stać, którą pan Si­lver­berg uważa za „bo­ha­tera”, ja po­strze­gam jako „czarny cha­rak­ter”.

Za­ra­zem nie spo­tka­łam ni­kogo, kto po­dob­nie jak ja wi­działby w pro­ta­go­ni­ście Czasu prze­mian osobę nie­mo­ralną i czułby się nie­swojo w ob­li­czu per­spek­tywy za­stą­pie­nia nar­ko­ty­kami wol­nej woli, ro­zumu, uczuć itd. Bar­dzo chcia­ła­bym po­znać Pań­ską opi­nię o tej książce. W każ­dym ra­zie uwa­żam, że te dwie po­zy­cje sta­no­wią za­bawny kon­trast. Za­łą­czam rów­nież eg­zem­plarz mo­jego Czar­no­księż­nika z Ar­chi­pe­lagu, któ­rego na­pi­sa­łam dla dzieci. Oba­wiam się, że może być Pan na to za duży, a Pań­ski sy­nek – za mały! Jed­nak do­ro­śli, któ­rzy nie mają aler­gii na ga­tu­nek fan­tasy, lu­bią tę książkę.

Nie­stety, nie czy­tam po pol­sku, choć kie­dyś usi­ło­wa­łam się na­uczyć tego ję­zyka. Nie za­brnę­łam jed­nak da­lej niż „Mam trzy nowe pu­dełka”[30] – co nie zbli­żyło mnie zna­cząco do Mic­kie­wi­cza, Kra­siń­skiego czy też Lema. Co dzieje się z Pań­skimi książ­kami, które po an­giel­sku mieli wy­dać Her­der & Her­der? Ja­koś im się nie spie­szy! Jak zdo­być prze­kłady na fran­cu­ski? I kto jest Pań­skim wy­dawcą we Fran­cji? Czy tłu­ma­cze­nia są do­bre?

Darko Su­vin pi­sze mi, że wy­biera się tego lata do Kra­kowa. Ogrom­nie mu za­zdrosz­czę.

Ser­decz­nie po­zdra­wiam

Ur­sula Le Guin

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

ŹRÓ­DŁA ILU­STRA­CJI

s. 27 – ar­chi­wum ro­dzinne Sta­ni­sława Lema.

PRZY­PISY

Li­sty

[1] Mia­sto w USA w sta­nie Ore­gon, miej­sce za­miesz­ka­nia pi­sarki (je­śli nie ozna­czono ina­czej, przy­pisy po­cho­dzą od Agnieszki Ga­jew­skiej).
[2] Zob. Wstęp, przyp. 2, s. 7.
[3] Bruce Gil­le­spie (ur. 1947) – za­ło­ży­ciel i re­dak­tor uka­zu­ją­cego się w Au­stra­lii od 1969 ma­ga­zynu „SF Com­men­tary”, trzy­krot­nie no­mi­no­wa­nego do na­grody Hugo (1972, 1973, 1975) w ka­te­go­rii naj­lep­szy fan­zin oraz wy­róż­nio­nego Dit­mar Awards.
[4] Zob. Wstęp, przyp. 4, s. 9.
[5] Da­niel Say – współ­za­ło­ży­ciel w 1968 stu­denc­kiego klubu fa­nów science fic­tion na Uni­wer­sy­te­cie w Ko­lum­bii Bry­tyj­skiej w Ka­na­dzie. W II 1971 za­pro­sił Le Guin jako ho­no­rową go­ści­nię na pierw­szy kon­went science fic­tion w Van­co­uver. Pi­sarka przy­jęła za­pro­sze­nie i w IV 1971 w Ho­telu Geo­r­gia wy­gło­siła wy­kład za­ty­tu­ło­wany The Crab Ne­bula, The Pa­ra­me­cium, And Tol­stoy [Mgła­wica Krab, Pan­to­fe­lek i Toł­stoj].
[6] D. Say, Sta­ni­slaw Lem – an In­te­rview, „En­tropy Ne­ga­tive” 1973, nr 6, s. 3 – 24; przedr. jako An In­te­rview with Sta­ni­slaw Lem, „The Alien Cri­tic” 1974, nr 10, s. 4 – 14.
[7] Darko Su­vin (ur. 1930) – ka­na­dyj­ski pro­fe­sor po­cho­dze­nia chor­wac­kiego, kry­tyk li­te­racki i te­atralny, wy­kła­dowca McGill Uni­ver­sity w Mont­re­alu. Le Guin wspo­mina tu o czte­rech opo­wia­da­niach Lema, opu­bli­ko­wa­nych w jęz. ang. w an­to­lo­gii zre­da­go­wa­nej przez Su­vina, za­ty­tu­ło­wa­nej Other Worlds, Other Seas. Science Fic­tion Sto­ries From So­cia­list Co­un­tries (New York 1970). W to­mie zna­la­zły się: O ma­szy­nie cy­fro­wej, co ze smo­kiem wal­czyła z Ba­jek ro­bo­tów, Po­dróż trzy­na­sta i Po­dróż dwu­dzie­sta czwarta z Dzien­ni­ków gwiaz­do­wych oraz Pa­trol z Opo­wie­ści o Pi­lo­cie Pi­rxie.
[8] Jorge Luis Bor­ges (1899 – 1986) – pi­sarz ar­gen­tyń­ski, od 1955 pro­fe­sor uni­wer­sy­tetu w Bu­enos Aires. W jego ogrom­nym do­robku od­na­leźć można utwory fan­ta­styczne, m.in.: Po­wszechną hi­sto­rię nik­czem­no­ści, Fik­cje, Alef. W 1968 wspól­nie z Mar­ga­ritą Gu­er­rero opu­bli­ko­wał Księgę istot zmy­ślo­nych.
[9] Phi­lip K. Dick (1928 – 1982) – ame­ry­kań­ski pi­sarz science fic­tion. Au­tor m.in. po­wie­ści Oko na nie­bie, Czło­wiek z Wy­so­kiego Zamku, Trzy styg­maty Pal­mera El­drit­cha, Ubik, Nasi przy­ja­ciele z Fro­lix 8, Klany księ­życa Alfy.
[10] W 1972 Lem re­la­cjo­no­wał w li­ście do M. Kan­dla: „ostat­nio np. p. Da­niel Say, który wy­daje ama­tor­ski fan­zine («En­tropy Ne­ga­tive»), przy­słał mi moc py­tań, na które od­po­wie­dzia­łem po swo­jemu; je­stem dość dra­styczny w są­dach, jak­kol­wiek sta­ra­łem się być w for­mie po­wścią­gliwy (ale pi­sa­łem to po an­giel­sku, a nie mam wszak ma­new­ro­wej swo­body w tym ję­zyku, któ­rym jako tako wła­dam wy­łącz­nie w pi­śmie – bo ani nie mó­wię, ani mó­wio­nego nie ro­zu­miem)”. S. Lem, Sława i For­tuna..., s. 23.
[11] Sła­wo­mir Mro­żek (1930 – 2013) – w 1963 wy­je­chał do Włoch, od 1968 za­miesz­kał w Pa­ryżu, gdzie wy­stą­pił o azyl po­li­tyczny po opu­bli­ko­wa­niu pro­te­stu prze­ciwko in­ter­wen­cji wojsk Układu War­szaw­skiego w Cze­cho­sło­wa­cji.
[12] S. Mro­żek, Mo­niza Cla­vier, pier­wodr. „Twór­czość” 1967, nr 6, s. 7 – 39.
[13] Ba­nia He­rona (tur­bina He­rona) – to pier­wo­wzór tur­biny pa­ro­wej skon­stru­owany w I w. n.e. przez He­rona z Alek­san­drii.
[14] Al­fred Lo­uis Kro­eber (1876 – 1960) – an­tro­po­log kul­tury. Lem od­wo­łuje się do jego mo­no­gra­fii Con­fi­gu­ra­tions of Cul­ture Growth (1944), przy­wo­ła­nej w ar­ty­kule Hut­chin­sona Mar­gi­na­lia.
[15] Geo­rge Eve­lyn Hut­chin­son (1903 – 1991) – przy­rod­nik uwa­żany za pre­kur­sora ba­dań eko­lo­gicz­nych. Lem wspo­mina w tym miej­scu jego stresz­cze­nie głów­nych tez mo­no­gra­fii Kro­ebera, w któ­rej ana­li­zuje on wa­runki roz­woju kul­tury i moż­liwe nie­po­wo­dze­nia tego roz­woju. Ar­ty­kuł Hut­chin­sona Mar­gi­na­lia uka­zał się w „Ame­ri­can Scien­tist” 1945, vol. 33, nr 3, s. 194 – 201. Lem zre­fe­ro­wał szcze­gó­łowo ten esej wraz z od­nie­sie­niami do pro­duk­cji li­te­rac­kiej w: S. Lem, Fan­ta­styka i fu­tu­ro­lo­gia, t. II, s. 517 – 519.
[16] Po­myłka Lema w da­cie, por. przyp. 6.
[17] Ma­te­ma­tyczny mo­del wzro­stu lo­gi­stycz­nego li­czeb­no­ści po­pu­la­cji. Lem wy­ja­śniał: „Jest to krzywa przy­po­mi­na­jąca li­terę S, ma­jąca środ­kową część eks­po­nen­cjalną, po­czą­tek zaś i ko­niec – od­zna­cza­jące się nie­wiel­kim na­chy­le­niem”; tamże s. 518.
[18] Spe­cja­cja – pro­ces po­wsta­wa­nia no­wych ga­tun­ków w wy­niku ogra­ni­czeń te­ry­to­rial­nych lub ge­ne­tycz­nych, be­ha­wio­ral­nych i eko­lo­gicz­nych.
[19] Właśc. Pat­terns of Cul­tu­ral Growth, Ber­ke­ley & Los An­ge­les 1944.
[20] Her­bert Geo­rge Wells (1866 – 1946) – an­giel­ski pi­sarz, dzien­ni­karz, so­cjo­log i hi­sto­ryk. Świa­tową sławę za­pew­niły mu po­wie­ści science fic­tion, a zwłasz­cza We­hi­kuł czasu i Wojna świa­tów.
[21] Ju­liusz Verne (1828 – 1905) – fran­cu­ski pi­sarz, pre­kur­sor współ­cze­snej fan­ta­styki na­uko­wej. Uzna­nie zdo­był dzięki ta­kim po­wie­ściom, jak Po­dróż do wnę­trza Ziemi, Dwa­dzie­ścia ty­sięcy mil pod­mor­skiej że­glugi, Z Ziemi na Księ­życ, W osiem­dzie­siąt dni do­okoła świata.
[22]Si pa­rva li­cet com­po­nere ma­gnis (łac.) – je­śli się go­dzi po­rów­ny­wać rze­czy małe z wiel­kimi.
[23] Ale­xan­dre Du­mas (1802 – 1870) – fran­cu­ski pi­sarz i dra­ma­turg, au­tor m.in. Hra­biego Monte Chri­sto i Trzech musz­kie­te­rów.
[24] Po­wieść science fic­tion ame­ry­kań­skiego pi­sa­rza F. Her­berta. Po­cząt­kowo uka­zy­wała się w od­cin­kach w cza­so­pi­śmie „Ana­log Science Fic­tion and Fact” (1963 – 1965), opu­bli­ko­wana w for­mie książ­ko­wej w 1965; wyd. pol. 1985.
[25] T.E. Law­rence, Sie­dem fi­la­rów mą­dro­ści (1926); wyd. pol. 1971.
[26] Edward For­ster (1879 – 1970) – an­giel­ski po­wie­ścio­pi­sarz, znany głów­nie z po­wie­ści Ho­wards End (1910) i A Pas­sage to In­dia (1924). Lem wspo­mina tu zbiór wy­kła­dów For­stera o po­wie­ści, czyli Aspects of No­vel (1927).
[27] To­masz Lem, ur. 8 III 1968 w Kra­ko­wie.
[28] List na­pi­sany od­ręcz­nie.
[29]A Time of Chan­ges, po­wieść science fic­tion z 1971 ame­ry­kań­skiego pi­sa­rza R. Si­lver­berga. Książka zdo­była na­grodę Ne­bula (1971), a także była no­mi­no­wana do na­gród Hugo i Lo­cus w 1972; wyd. pol. 1992.
[30] Po pol­sku w li­ście. Le Guin uczyła się pol­skiego z pod­ręcz­nika Te­ach Your­self Po­lish M. Cor­bridge-Pat­ka­niow­skiej.