Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
#upiększanie #beauty #makijażpermanentny #przedłużaniewłosów #stylizacjarzęs
W #InstaBeauty przedstawiam wam kulisy zabiegów upiększających i opinie moich koleżanek, które się im poddały. Dzięki tej książce poznacie odpowiedzi na najbardziej nurtujące was pytania:
Czy powiększanie ust boli?
Jak dbać o przedłużone rzęsy i włosy?
Co to jest wampirzy lifting?
Jakie mogą być powikłania?
Po ilu zabiegach widoczne są efekty?
Ile trzeba za nie zapłacić?
Patrycja Strzałkowska – wizażystka i blogerka, popularna na Instagramie jako @patrycjastrzalkowska. Autorka bestsellerów Welcome to Spicy Warsaw i Cover Girl. Uczestniczka popularnych reality show, młoda mama.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 157
Od zawsze otaczałam się pięknymi przedmiotami i kochałam wszystko, co moim zdaniem było idealne i po prostu śliczne. Czy miałam obsesję na punkcie piękna? Tak, i nadal mam. Dlatego też trzymacie w rękach tę książkę. To musiało się tak skończyć. Od dawna wiedziałam, że kiedyś w końcu opowiem światu o tym, co mojemu sercu jest tak bliskie – a tym czymś jest URODA.
Czy każda kobieta jest piękna? Na to pytanie raczej warto odpowiedzieć „TAK”, jeśli nie chce się dostać od feministek w dziób, ale... No właśnie, jest też to „ALE”. Są kobiety, które kompletnie nie zwracają uwagi na swój wygląd, nie dbają o siebie lub dbają w niewłaściwy, a czasem wręcz komiczny sposób. Być może ta książka stanie się dla nich inspiracją do tego, by zrozumieć, czym jest piękno i jak choć odrobinę mu pomóc.
Uważam, że zarówno medycyna estetyczna, jak i inne zabiegi upiększające opisane w tej książce stosowane w nadmiarze mogą czasem pogorszyć nasz wygląd, ale gdy skorzystamy z nich w należyty sposób, sprawią, że każdy dzień naszego życia będzie dla nas o wiele przyjemniejszy. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie znajdziecie w mojej książce!
PIĘKNA KOBIETA TO SZCZĘŚLIWA KOBIETA.
Jeśli nie zgadzacie się z tą tezą, odłóżcie tę książkę, bo nie znajdziecie w niej niczego dla siebie.
CO ZNAJDZIECIE W TEJ KSIĄŻCE?
Mam nadzieję, że prawdę, której od dawna szukałyście. #InstaBeauty to w naszych czasach wzór, który pragnie naśladować ogromna liczba kobiet. Włączcie Instagram i wpiszcie w niego odpowiednie hasła: #instabeauty czy #polishgirl, i sprawdźcie, co wyskoczy. Zdjęcia Kim Kardashian i Natalii Siwiec. A jednak nie... to wcale nie one, ale ktoś bardzo do nich podobny. Dlaczego? Bo taki właśnie jest współczesny kanon piękna. Smukła sylwetka, długie włosy, mały nos, idealny uśmiech z białymi zębami, rzęsy do nieba i tak dalej, i tak dalej – mogłabym wymieniać bez końca. Czy te wszystkie panie są naturalnymi pięknościami? Wszyscy wiemy, że to pytanie retoryczne, ale czy to oznacza, że neguję ich urodę? Obie wspomniane celebrytki są piękne, ba, nawet śliczne. Nie bez powodu wymieniłam je w tej książce – obie dziewczyny korzystają z zabiegów upiększających, ale we właściwy sposób. Ja też z nich korzystam.
Wszystko jest dla ludzi. A dziewczyny, które tak jak ja uwielbiają się dopieszczać, doskonale znają się na pakiecie #InstaBeauty: medycyna estetyczna, makijaż permanentny, przedłużanie rzęs i włosów. W tej książce chciałabym się skupić właśnie na kwestii upiększania twarzy.
Co jeszcze znajdziecie w tej książce? Załóżmy, że zdecydowałyście się na konkretny zabieg i chciałybyście się dowiedzieć o nim czegoś więcej, niż mówią wam slogany typu: „gwarantowany natychmiastowy efekt” i „zero bólu”. W książce, którą trzymacie w rękach, znajdziecie przede wszystkim kulisy zabiegów i prawdziwe opinie kobiet na ich temat. Czy bolało? Jak wyglądały nazajutrz? Jak długo dochodziły do siebie? I czy faktycznie mogły iść do pracy już następnego dnia, jak obiecywał im lekarz?
DLACZEGO WARTO PRZECZYTAĆ TĘ KSIĄŻKĘ I DLACZEGO W OGÓLE JĄ NAPISAŁAM?
Moim najważniejszym założeniem było przekazanie kobietom idei korzystania z zabiegów kosmetycznych mądrze oraz wybierania sprawdzonych fachowców – nie specjalistów z tzw. podziemia, po dwutygodniowym kursiku kosmetycznym, oferujących zabiegi za półdarmo, albo, co gorsza, instagramowe ślicznotki proponujące zabiegi w promocyjnych cenach. Najgorsze jest to, że jedni i drudzy działają w pełni legalnie, ale o tym opowiem wam dokładniej na następnych stronach.
W książce #InstaBeauty znajdziecie również podane bez owijania w bawełnę historie kobiet, które popełniły straszny błąd wyboru złego specjalisty. Moje również! Nie zapomnę, jak pewna znana #InstaModelka wstrzyknęła mi w usta kwas, przez który... A zresztą, opowiem wam o tym już wkrótce. Będą też zdjęcia! I będzie szczera prawda – nieraz bardzo bolesna.
GOTOWE?
Opowiem wam, jak to było ze mną. Oczywiście nie będę tu plotła głupot o dorastaniu, miłości i o moich ocenach w szkole, porozmawiamy za to o URODZIE. Chcę, byście poznały prawdę. Czy zawsze byłam „ładna i zadbana”? Czy zawsze wiedziałam na temat urody tyle, ile wiem o niej dzisiaj?
1. Moje naturalnie kręcone włosy (12 lat)2. Ja w wieku 14 lat tuż po trwałym prostowaniu włosów3. Ja w wieku 17 lat bez żadnych „poprawek”4. Ja w wieku 20 lat podczas nauki w szkole charakteryzacji (makijaż i sesja wykonane na zajęciach)5. Po operacji nosa i zabiegu powiększania ust
6. Po powiększeniu ust i korekcie nosa7. Po przedłużaniu włosów i rzęs, operacji nosa i powiększaniu ust8–10. Makijaż – moja pasja (ja po poprawkach jak wcześniej)11. Ja w wieku 27 lat po pomniejszeniu ust
MOJE LOKI, MOJE PRYSZCZE I MOJE WĄSKIE USTA
Przyznaję się bez bicia, że nie byłam zbyt urodziwym dzieckiem – może dlatego tak szybko zakochałam się w makijażu i już jako nastolatka zdecydowałam się szkolić w tej dziedzinie. Ludzie często dokuczali mi, bo miałam potargane i bardzo mocno pokręcone włosy, które w niczym nie przypominały modnego stylu boho. Po prostu wyglądałam jak pudel. Może też dlatego – przez ludzkie gadanie – wcześnie, bo już w wieku 14 lat, zdecydowałam się na trwałe prostowanie włosów. Dziś uważam to za wielkie barbarzyństwo wobec moich loków, zwłaszcza biorąc po uwagę ich kondycję po tym zabiegu. O skórę również nie dbałam wtedy należycie – po prostu nakładałam na nią tony podkładu, nie pozwalając jej oddychać, przez co kolejne wypryski namnażały się w absurdalnie szybkim tempie. To fakt – byłam nastolatką z ogromną ilością buzujących hormonów, a około roku 2000 pielęgnacja młodej cery nie była aż tak rozpowszechniona i popularna jak teraz. A moje usta? Jakie usta? To ja w ogóle miałam wtedy usta? Tego tematu nie muszę chyba dalej drążyć, jednakże może właśnie przez moje ówczesne przeświadczenie o tym, że praktycznie nie mam ust, dziś mam je odrobinę za duże, jeśli chodzi o proporcje całej twarzy. Oczywiście, że zdaję sobie z tego sprawę, ale co mam poradzić, jeśli takie właśnie mi się podobają? Jestem z nimi nareszcie szczęśliwa. I jeżeli ktokolwiek zwraca mi na to uwagę lub dokucza mi w związku z moimi ustami, automatycznie staje się moim wrogiem. A wielokrotnie już słyszałam, nawet od moich bliskich, że chyba użądliła mnie w nie pszczoła.
Wiem, co teraz sobie myślicie! Zakompleksiona gówniara. Owszem, macie rację. Jestem kompleksiarą, ale za chwilę się obronię. Otóż na swoich mediach społecznościowych przeprowadziłam ankietę, w której grupa reprezentatywna liczyła 2435 moich obserwatorek w wieku od 18 do 34 lat. Zadałam im pytanie:
I powiem wam, że tylko około 19% kobiet odpowiedziało twierdząco na zadane przeze mnie pytanie! To strasznie mało! Nie sądzicie?
Mój partner stwierdził, że te 19% dziewczyn pewnie i tak kłamało. Jaka jest prawda, pewnie nigdy się nie dowiemy. Jednak dowodzi to, że większość z nas chciałaby coś w sobie zmienić. Moim zdaniem głównym tego powodem jest po prostu potrzeba konkurowania. Świat, w którym żyjemy, narzuca nam pewną idealistyczną wizję tego, co należy nosić, czym należy się żywić i jak należy wyglądać, by przez resztę społeczeństwa być postrzeganym jako obywatel godny naśladowania. Dlatego, gdy pod nos podtykane są nam okładki czasopism z laskami wygładzonymi w Photoshopie, same czujemy, że powinnyśmy być właśnie takie, a to przecież wcale nie koniec, bo mamy też Internet, a on pod wieloma względami jest jeszcze gorszy. Niby jest oczywiste, że okładki są retuszowane, a nad ich idealnym wyglądem pracuje sztab ludzi, ale co z tego, skoro widząc je wszędzie dookoła, wpajamy sobie do głowy bzdurny obraz świata i kodujemy w niej narzucaną nam normę, za którą musimy gonić. A gazety są przecież tylko wierzchołkiem góry lodowej – pomyślcie, co jest głównym tematem mojej książki. Co z dziewczynami nazwanymi przeze mnie InstaBeauty? Codziennie miliony kobiet wrzuca do Internetu selfie, na których wyglądają one równie pięknie jak panie z omawianych wyżej okładek. Jak to możliwe? Jak, do cholery, te babki dokonały tego, że wyglądają tak pięknie? Takie pytania zapewne zadaje sobie codziennie drugi milion kobiet podczas przeglądania Instagrama. To jest właśnie ta konkurencja, o której mówiłam, konkurencja, która tak usilnie sprowadza nasze ego do poziomu parteru. Prawda jest jednak taka, że influencerki opanowały programy graficzne do perfekcji i żadne zdjęcie nie trafia na ich profil bez odpowiedniego przygotowania. Kurde! Baby, obudźcie się wreszcie i przestańcie się nawzajem oszukiwać. Nikt nie wygląda jak porcelanowa laleczka, nikt nie jest perfekcyjny! Po co samemu rzucać sobie kłody pod nogi? Można poprawiać w swoim wyglądzie różne rzeczy, ale trzeba znać umiar, bo inaczej, ciągle porównując się do „idealnych” kobiet ze zdjęć w sieci, łatwo można się wpędzić w niezłe tarapaty.
„Tak, tak... łatwo ci mówić”. Na 100% właśnie to pomyślałyście sobie w tym momencie. Ja wiem, że pisanie o takich rzeczach jest łatwe i sama się zastanawiam, dlaczego tych mądrych słów nie wdrażam w swoje życie, rozumiem też jednak, że trudniej je pojąć, niż po prostu wypowiedzieć.
MAŁY SŁOWNICZEK PRAWDY
Jak mogę się dowiedzieć, czy jestem wystarczająco piękna? Czy powinnam coś w sobie zmienić? Czy mam udać się do kosmetyczki, czy też powinnam przestać korzystać z jej usług? A może po prostu jestem idealna taka, jaka jestem?
Umiar – To słowo kluczowe w każdej dziedzinie, a szczególnie w upiększaniu samego siebie.
Internet – Kłamie.
Telewizja – Kłamie.
Mama – Dla niej zawsze będziecie najpiękniejsze na świecie.
Koleżanki – Dla nich zawsze będzie coś do poprawki.
Facet – Albo powie prawdę, albo jej nie powie, bo nie będzie chciał zrobić nam przykrości.
Kto powie nam prawdę?
Lusterko – Szczerze powiedziawszy, ono też kłamie, a raczej przekłamany jest nasz odbiór tego, co w nim widzimy.
Gdzie szukać prawdy?
Zdjęcia – Zauważyłam, że najlepszym odzwierciedleniem prawdy są wydrukowane na papierze zdjęcia. Serio. Trzeba popatrzeć na siebie jak na obcą osobę, a lustro wcale nie daje nam takiej możliwości. Dopiero wtedy można się samemu naprawdę obiektywnie zobaczyć i ocenić swój wygląd. Ja zazwyczaj wyglądam na zdjęciach lepiej, niż mi się wcześniej wydawało.
JAK WYGLĄDAŁA MOJA PRZYGODA Z POPRAWIANIEM URODY?
Jak już wspomniałam, dosyć wcześnie zaczęłam się mocno interesować wizażem – na tyle mocno, że dziś to ja uczę innych, jak go wykonywać. To była moja prawdziwa pasja i to od kiedy byłam nastolatką. Szybko też zdecydowałam się na zabieg chemicznego prostowania włosów, gdyż z całego serca nienawidziłam swoich loków. Gdy skończyłam 20 lat, zebrałam pieniądze i wybrałam się na makijaż permanentny brwi. Uważam, że była to jedna z najlepszych decyzji mojego życia, oczywiście w aspekcie urody. Polecam ten zabieg każdemu! Wygląd twarzy może się zmienić diametralnie, jeśli zadbamy o piękne brwi. Następnie poprawiłam sobie usta oraz wstrzyknęłam odrobinę kwasu hialuronowego w brodę, co optycznie wydłużyło mi buzię. Jest to trik, który w świecie #InstaBeauty robi ostatnio ogromną furorę. Przez jakiś czas nosiłam również przedłużane rzęsy, które zakładała mi kosmetyczka, ale o tym, dlaczego już ich nie noszę, opowiem wam wkrótce (teraz zdradzę tylko tyle, że hormony w ciele kobiety mogą naprawdę wiele). Zdecydowałam się również na przedłużenie włosów, co sprawiło, że poczułam się dużo bardziej atrakcyjną, a co za tym idzie pewną siebie kobietą.
Oczywiście bardzo dużo w moim wyglądzie zmieniła również plastyka mojego krzywego dotychczas nosa, ale w tej książce nie będę poruszała kwestii operacji plastycznych. Powiem wam tylko, że ta operacja marzyła mi się, od kiedy byłam nastolatką. Mój nos był krzywy i nie pasował ani do mojej twarzy, ani do mojej osobowości. Sama operacja odbyła się pod narkozą i trwała parę godzin. Nie była ona bolesna, ale niestety przez trzy następne doby musiałam mieć w nosie setony, które uniemożliwiały mi normalne oddychanie. Przez okres około 2 tygodni nosiłam na nim również gips. Uważam, że ta operacja znacznie zmieniła moje poczucie własnej wartości. Z nowym nosem czuję się kobietą atrakcyjną i pewną siebie.