Jagiellonowie. Złoto i rdza - Sławomir Leśniewski - ebook + audiobook + książka

Jagiellonowie. Złoto i rdza ebook

Sławomir Leśniewski

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Historia dynastii, która doprowadziła Polskę do szczytu potęgi, ale i zapoczątkowała jej powolny upadek.

Okres panowania Jagiellonów – blisko dwa wieki rządzenia w Polsce i na Litwie, ale też lata królowania w Czechach i na Węgrzech – to czas paradoksów. Ród, który wydał tak wielkie talenty polityczne, pozostawił kraj pełen niedomkniętych tematów. Dlaczego dynastia, która rzuciła wyzwanie Habsburgom, zeszła ze sceny cicho, nie podejmując walki o polityczne przetrwanie, jak uczynili to Piastowie? Jak to możliwe, że w czasie największego rozkwitu państwa rozpoczął się proces jego nieodwracalnej korozji?

Sławomir Leśniewski, autor bestsellerowego Drapieżnego rodu Piastów, w swojej 30 książce historycznej przenosi nas do przesyconego blaskiem świata renesansowych rezydencji i czasów militarnej potęgi, która wzbudzała podziw i szacunek całej Europy. Kreśli portrety monumentalnych i wybitnych monarchów z rodu – Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka – jak i postaci tragicznych, poległych na polu bitwy – Władysława Warneńczyka i Ludwika II Jagiellończyka. Poznamy słabości tych, którzy, jak Jan Olbracht czy ostatni z rodu Zygmunt August, często stawiali uciechy stołu i łoża ponad sprawy państwa. Pełnoprawnymi bohaterkami tych historii będą zaś wyjątkowe, nietuzinkowe kobiety, jak matka królów – Elżbieta Rakuszanka, Bona Sforza czy Barbara Radziwiłłówna.

To za czasów Jagiellonów rozdane zostały karty w rozgrywce decydującej o losach naszej części Starego Kontynentu. Swoje atuty mieli słabnący, ale nie dający o sobie zapomnieć Krzyżacy, rosnąca w siłę Moskwa, ekspansywna Turcja i cierpliwe cesarstwo Habsburgów. A Jagiellonowie? Jak sprawnymi okazali się graczami?

Pasjonująca historyczna opowieść o niekwestionowanej wielkości i zmarnowanych szansach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 443

Oceny
4,4 (18 ocen)
12
3
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MRACIEK

Całkiem niezła

Ciekawa, popularno-naukowa historia Polski.
00

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: MI­CHAŁ KO­WAL
Re­dak­cja: ANNA WOJNA
Ko­rekta: Pra­cow­nia 12 A, UR­SZULA SRO­KOSZ, JAN STRZAŁKA
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wych: KIRA PIE­TREK
Wy­bór ilu­stra­cji: MI­RON KO­KO­SIŃ­SKI
Na okładce wy­ko­rzy­stano fo­to­gra­fie re­ne­san­so­wych du­ka­tów i fał­szy­wej mo­nety po­cho­dzące ze zbio­rów Mu­zeum Na­ro­do­wego w Kra­ko­wie (XVI w.)© Mu­zeum Na­ro­dowe w Kra­ko­wie
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07936-2
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

WŁA­DY­SŁAW II JA­GIEŁŁO

Ja­giełło szedł do oł­ta­rza za­chwy­cony nie­ziem­ską urodą Ja­dwigi, ona zaś za­cho­wy­wała wo­bec niego ła­two za­uwa­żalny dy­stans. Krótko przed uro­czy­sto­ścią, co po­twier­dza ano­ni­mowy za­pis Ka­len­da­rza ka­te­dral­nego kra­kow­skiego, „unie­waż­niła i od­wo­łała” śluby z Wil­hel­mem, „je­śli ja­kie były”. A prze­cież były, i to nie tylko one. Głos w tej spra­wie za­brał wszyst­ko­wie­dzący Dłu­gosz, pi­sząc o za­cho­wa­niu kró­lo­wej: „Zda­wała so­bie bo­wiem sprawę, że mnó­stwo lu­dzi wie­działo do­brze, iż po zło­że­niu ofi­cjal­nej przy­sięgi mał­żeń­skiej przez pięt­na­ście dni ze wspo­mnia­nym księ­ciem Au­strii Wil­hel­mem by­wała w łoż­nicy i że do­szło na­wet do fi­zycz­nego speł­nie­nia mał­żeń­stwa. Bo­jaźń Boża i wy­rzuty su­mie­nia w ja­kiś ta­jemny spo­sób bu­dziły w niej nie­po­kój”. Je­śli kro­ni­karz ma ra­cję, to Ja­dwiga po­tra­fiła so­bie do­sko­nale po­ra­dzić ze skru­pu­łami, na­to­miast Ja­giełło, je­śli na­wet wy­szedł z mał­żeń­skiego łoża w prze­ko­na­niu, że nocy po­ślub­nej nie spę­dził z dzie­wicą, umiał ten fakt po­zo­sta­wić dla sie­bie. Były sprawy o wiele waż­niej­sze. Zresztą w przy­szłych związ­kach cze­kały na niego nie ta­kie pro­blemy...

Dwa ty­go­dnie po ślu­bie od­była się ko­ro­na­cja Ja­giełły. Po la­tach Dłu­gosz bia­dał, że „ko­rona sław­nego Kró­le­stwa Pol­skiego wraz z ręką jej kró­lo­wej do­stała się nie­daw­nemu po­ga­ni­nowi ze wzgardą i lek­ce­wa­że­niem wła­snych dzie­dzicz­nych ksią­żąt”, i nie umiał przy­znać, że Li­twin oka­zał się nie­tu­zin­ko­wym władcą. Mało tego – twier­dził, że to z po­wodu ze­rwa­nia za­rę­czyn Ja­dwigi z Wil­hel­mem i prze­kre­śle­nia za­pla­no­wa­nego mał­żeń­stwa na rzecz związku z po­ga­ni­nem Ja­giełłą „wszech­mocny Pan [z] ze­msty do­tknął Po­la­ków bo­le­śnie wie­loma ka­rami w po­staci bez­ład­nych rzą­dów i kró­lów, któ­rzy bar­dziej po­pie­rali Li­twi­nów niż Po­la­ków”.

Unia per­so­nalna obu kra­jów się do­ko­nała. Pierw­szy z Ja­giel­lo­nów za­siadł na pol­skim tro­nie. Nikt nie mógł prze­wi­dzieć, czy za­łoży dy­na­stię, czy może na nim się za­cznie i za­koń­czy kró­lew­ski epi­zod. Jedno było pewne: w hi­sto­rii obu kra­jów, ale też i są­sied­nich państw, za­szedł wielce istotny fakt. To, ja­kie on wyda kon­se­kwen­cje, uza­leż­nione było od zbyt wielu lu­dzi i czyn­ni­ków, w tym ca­łego ba­gażu nie­moż­li­wych do prze­wi­dze­nia przy­pad­ków i oko­licz­no­ści, aby można by­łoby się ku­sić o ja­kie­kol­wiek sta­now­cze pro­gnozy. Rze­czy­wi­ste re­zul­taty, ja­kie przy­nio­sła unia, prze­ra­stały wy­obra­że­nia wszyst­kich współ­cze­snych, któ­rzy za­wie­ra­jąc mię­dzy­pań­stwowe po­ro­zu­mie­nie, mieli wpraw­dzie na uwa­dze roz­wią­za­nie kon­kret­nych, ak­tu­al­nie ist­nie­ją­cych pro­ble­mów, ale byli w sta­nie prze­wi­dzieć je­dy­nie część na­stępstw mo­gą­cych wy­nik­nąć z pod­ję­tych de­cy­zji. Z pew­no­ścią nikt nie mógł uj­rzeć oczami wy­obraźni po­tęż­nych kre­so­wych ma­jąt­ków z nie­za­leż­nymi nie­mal od wła­dzy cen­tral­nej kró­le­wię­tami ani Kró­le­stwa Prus wy­ro­słego na ru­inach pań­stwa za­kon­nego. A także ca­łej masy in­nych kon­se­kwen­cji, za­równo ko­rzyst­nych, jak i nie­po­żą­da­nych. Wia­dome było tylko to, czego ocze­kują od sie­bie i co so­bie w za­mian chcą po­da­ro­wać Pol­ska i Li­twa oraz ich sfery rzą­dzące.

Naj­więk­szy dar Wiel­kiego Księ­stwa za­wie­rał się w unij­nym po­sta­no­wie­niu za­war­tym w ła­ciń­skim sło­wie ap­pli­care, ozna­cza­ją­cym „przy­łą­czyć”. Ów ter­min spo­wo­do­wał nie­mało za­mie­sza­nia nie tylko wśród ów­cze­snych pol­skich i li­tew­skich po­li­ty­ków, ale i w gro­nie po­waż­nych hi­sto­ry­ków aż do dzi­siaj in­ter­pre­tu­ją­cych jego treść, a przede wszyst­kim zna­cze­nie, ja­kie za­mie­rzały mu nadać uma­wia­jące się strony. Nie ma wąt­pli­wo­ści, że Ja­giełło jako wielki książę trak­to­wał Li­twę w spo­sób pa­try­mo­nialny, jako swoją wła­sność, i tak z nią po­stą­pił. Nie wszyst­kim to mu­siało się spodo­bać. Możni li­tew­scy przez nie­mal dwa ko­lejne stu­le­cia przy róż­nych oka­zjach będą pod­wa­żać już nie tylko owo przy­łą­cze­nie ziem li­tew­skich i ru­skich do Pol­ski, ale samą unię, i usil­nie zmie­rzać do jej ze­rwa­nia. Szcze­gól­nie wów­czas, kiedy już prze­mi­nie krzy­żac­kie za­gro­że­nie i za­kon przej­dzie do głę­bo­kiej de­fen­sywy, zaś Mo­skwa nie ukaże jesz­cze swo­jego naj­gor­szego, eks­pan­syw­nego ob­li­cza.

Pa­ra­dok­salne, ale tylko z po­zoru, w opi­sa­nym za­cho­wa­niu wiel­kich pa­nów li­tew­skich było to, iż wła­śnie dzięki Pol­sce i owemu ap­pli­care mo­gli dojść do praw­dzi­wej po­tęgi, ko­rzy­sta­jąc z pol­skich roz­wią­zań ustro­jo­wych, i uzy­skać zrów­na­nie w pra­wach z pol­ską ma­gna­te­rią. Ich po­stę­po­wa­nie wy­ni­kało z po­li­tycz­nego cy­ni­zmu, ale też z pew­nego ro­dzaju na­by­tej po przod­kach pa­zer­no­ści; nie dość było im ro­sną­cego zna­cze­nia oraz god­no­ści i urzę­dów zdo­by­tych dzięki unii, chcieli rów­nież za­cho­wać pod swoją wy­łączną kon­trolą Wiel­kie Księ­stwo. Ap­pli­care, cho­ciaż może wielu moż­nych li­tew­skich so­bie tego nie uświa­da­miało, oka­zało się dla Li­twy bło­go­sła­wień­stwem, a dla Pol­ski na­brzmie­wa­ją­cym przez wieki pro­ble­mem. Nie ozna­czało bo­wiem ni­czego in­nego niż za­an­ga­żo­wa­nie jej ro­sną­cych sił do walki ze wszyst­kimi wro­gami Wiel­kiego Księ­stwa. W wiel­kiej mie­rze dzięki temu mo­gło ono jako pań­stwo prze­trwać, gdyż jesz­cze kilka lat krzy­żac­kiego na­poru, mo­bi­li­zu­ją­cego do nisz­czą­cych wy­praw tłumy chrze­ści­jań­skiego ry­cer­stwa, a naj­praw­do­po­dob­niej do­szłoby do pod­boju ostat­nich w Eu­ro­pie po­gan. „Prze­ję­cie” Li­twy wy­biło Pol­skę z jej do­tych­cza­so­wej po­li­tycz­nej or­bity i spo­wo­do­wało cią­że­nie pań­stwa w kie­run­kach, które do­tych­czas po­zo­sta­wały poza jego naj­więk­szym za­in­te­re­so­wa­niem, tym sa­mym zaś ozna­czało po­stę­pu­jącą utratę za­in­te­re­so­wa­nia zie­miami na pół­nocy i po­łu­dnio­wym za­cho­dzie. Pol­ska, kraj w du­żym stop­niu jed­no­rodny pod wzglę­dem wy­zna­nio­wym i na­ro­do­wo­ścio­wym, na­gle i z wła­snej woli wzięła na sie­bie obo­wiązki i pro­blemy, z ja­kimi do­tych­czas nie zmie­rzyło się żadne inne pań­stwo i które ła­two mo­gły ją przy­tło­czyć. Warto tu wska­zać nie­wielki, ale jakże zna­mienny przy­kład wcią­gnię­cia Pol­ski w sprawy li­tew­skie. Już w 1389 roku brat króla, Lin­gwen, jako na­miest­nik No­wo­grodu Wiel­kiego po­wo­łany przez jego miesz­kań­ców, za­mie­rzał zło­żyć hołd lenny Ja­gielle, co sta­no­wiło ele­ment planu okrą­że­nia Mo­skwy od pół­nocy. Było oczy­wi­ste, że ta­kie i im po­dobne ini­cja­tywy wcze­śniej czy póź­niej, choć ra­czej wcze­śniej, wprzę­gną Pol­skę w ry­dwan ak­tyw­nej po­li­tyki za­gra­nicz­nej Wiel­kiego Księ­stwa.

W tym miej­scu wła­ściwe bę­dzie do­ko­na­nie upo­rząd­ko­wa­nia zwią­za­nego z na­zew­nic­twem pań­stwa, do któ­rego zo­stała przy­łą­czona Li­twa. Ów­cze­śnie bo­wiem funk­cjo­no­wały ter­miny: Pol­ska, Kró­le­stwo Pol­skie, Ko­rona Kró­le­stwa Pol­skiego. O ile dwie pierw­sze na­zwy ko­ja­rzą się jed­no­znacz­nie, o tyle ostat­nia wy­stę­puje w trzech róż­nych zna­cze­niach. Po pierw­sze jako kon­cep­cja pań­stwa sta­no­wią­cego war­tość nad­rzędną nad wła­dzą pol­skich kró­lów, dzie­dzicz­nych (za An­de­ga­we­nów) i obie­ral­nych (po­cząw­szy od Ja­giełły). W dru­gim ro­zu­mie­niu było to okre­śle­nie pań­stwa zwią­za­nego unią z Li­twą i ist­nie­ją­cego w la­tach 1386–1569, póź­niej zaś sta­no­wią­cego je­den z dwóch czło­nów Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów, która prze­stała ist­nieć w 1795 roku. Trze­cie zna­cze­nie wią­zało się ze wszyst­kimi zie­miami wcho­dzą­cymi w skład Kró­le­stwa Pol­skiego na pod­sta­wie dzie­dzic­twa i praw­nej suk­ce­sji.

Przed­sta­wie­nie Wła­dy­sława Ja­giełły,gra­fika au­tor­stwa Ja­kuba Sie­be­ne­ichera z 1597 roku.

Za­raz na po­czątku wspól­nych rzą­dów Ja­giełło mu­siał wy­sta­rać się w Rzy­mie o uzna­nie jego mał­żeń­stwa, co wcale nie mu­siało się po­wieść wo­bec wy­to­czo­nego przez Habs­bur­gów pro­cesu i krzy­kli­wej, de­ma­go­gicz­nej pro­pa­gandy Krzy­ża­ków, któ­rzy na­zy­wali Li­twina „po­gań­skim psem Ja­ga­lem”. Pa­pież Urban VI, za­pewne do­strze­ga­jąc ko­rzy­ści pły­nące z faktu ochrzcze­nia Li­twy i po­zy­ska­nia no­wego źró­dła fi­nan­so­wa­nia Sto­licy Apo­stol­skiej, wio­sną 1388 roku wy­dał bullę, w któ­rej na­zwał pol­ską parę wład­ców „naj­droż­szymi w Chry­stu­sie sy­nem i córką”. Świę­tość i le­gal­ność ich mał­żeń­stwa zo­stała po­twier­dzona pa­pie­skim au­to­ry­te­tem, a Ja­giel­lon przy oka­zji uzy­skał ty­tuł władcy ar­cy­chrze­ści­jań­skiego (prin­ceps chri­stia­nis­si­mus). Ja­dwiga po­woli przy­zwy­cza­jała się do Ja­giełły i jego dzi­wactw. Mu­siała czuć się bar­dzo nie­kom­for­towo, po­dob­nie jak i on. Za­pewne mi­nęło sporo czasu, nim bez lęku i nie­chęci za­częła go do­pusz­czać do sie­bie w łożu. Dzie­lił ich nie tylko wiek. Po­cho­dzili z dwóch róż­nych świa­tów, z in­nych kul­tur. Ja­dwiga była prze­siąk­nięta cy­wi­li­za­cją za­chod­nią i wiarą ka­to­licką, jemu, cho­ciaż sy­nowi chrze­ści­janki Ju­lianny, było bli­żej do kul­tury i oby­cza­jów bar­ba­rzyń­skiego Wschodu i po­woli uczył się no­wych po­jęć i prze­sią­kał chrze­ści­jań­skim świa­to­po­glą­dem. Wiele rze­czy ją u niego dzi­wiło, de­ner­wo­wało, nie­które za­cho­wa­nia nie­mal prze­ra­żały. Ja­giełłę za­sko­czyła jej wielka mi­łość do ksiąg. Ich wza­jemne re­la­cje z po­cząt­ków po­ży­cia przed­sta­wił two­rzący współ­cze­śnie wzięty hi­sto­ryk Je­rzy Be­sala w książce Mał­żeń­stwa kró­lew­skie. Ja­giel­lo­no­wie, pi­sząc, że Ja­giełło „Dzi­wił się też na­mięt­nej jeź­dzie kon­nej żony, po­lo­wa­niom, sa­mo­dziel­no­ści – i pa­trzył na to z po­dzi­wem, ale może z iry­ta­cją”.

Ona na­to­miast do­sta­wała gę­siej skórki, gdy jej świeżo ochrzczony mąż ob­ra­cał się trzy razy przed wyj­ściem z zamku czy dworku, rzu­cał za sie­bie po­giętą słomkę czy pa­ty­czek, splu­wa­jąc przy tym gło­śno, albo mył włosy wy­rwane z brody i wkła­dał je mię­dzy palce. Ni­komu nie chciał zdra­dzić, po co to robi. Po­dobno na­uczyła go tego matka. Poza tym jed­nak Ja­dwiga do­strze­gała jego nie­zwy­kłą, ro­snącą po­boż­ność: po­dobno to wła­śnie Ja­giełło prze­tłu­ma­czył „Oj­cze nasz” na li­tew­ski, co może świad­czyć o tym, że po­ma­wia­nie go o anal­fa­be­tyzm było co naj­mniej du­żym nad­uży­ciem, albo o tym, że ma­jąc otwarty umysł i wy­ka­zu­jąc wiel­kie oso­bi­ste zdol­no­ści, bar­dzo szybko za­sy­pał wsty­dliwą prze­paść dzie­lącą go nie tylko od żony i na­uczył się sztuki pi­sa­nia i czy­ta­nia.

Mię­dzy Ja­dwigą i Wła­dy­sła­wem II nie było wiel­kiej mi­ło­ści, choć z cza­sem wy­ro­sło po­mię­dzy nimi zro­zu­mie­nie i przy­wią­za­nie, ale nie­mal od po­czątku po­tra­fili ze sobą zgod­nie współ­pra­co­wać. Pro­wa­dzili dwie nie­za­leżne od sie­bie kró­lew­skie kan­ce­la­rie i spraw­nie dzie­lili się obo­wiąz­kami ad­mi­ni­stra­cyjno-pań­stwo­wymi. Ja­giełło wziął na sie­bie za­da­nie chry­stia­ni­za­cji Li­twy i czy­nił to na tyle umie­jęt­nie i z nie­zbęd­nym wy­czu­ciem, że nie do­szło do po­waż­niej­szych za­mie­szek ani wy­bu­chów sprze­ciwu ze strony lud­no­ści. A prze­cież mo­gło się ła­two tak stać, kiedy z jego roz­kazu wy­ci­nano święte gaje li­tew­skie – sie­dli­ska od­wiecz­nych bóstw, za­bi­jano ota­czane świę­to­ścią węże i ga­szono rów­nie święte ognie. Może dla­tego tak się działo, że oprócz no­wych, nada­nych im pod­czas chrztu imion byli po­ga­nie otrzy­my­wali w da­rze nowe ubra­nia i drobne po­darki, a król nadał Wilnu prawa miej­skie „na wzór Kra­kowa”.

W tym sa­mym zaś cza­sie, kiedy Ja­giełło po­słu­gi­wał się krzy­żem i da­rem wy­mowy, skła­nia­jąc ro­da­ków do zmiany wiary, jego żona udała się na wy­prawę wo­jenną! Jej ce­lem była Ruś Ha­licka. W po­ło­wie stycz­nia 1387 roku zmarła Elż­bieta Bo­śniaczka, na po­czątku lu­tego Opol­czyk we­zwał Ruś do oporu wo­bec pol­skich wojsk, a krótko po­tem Ja­dwiga, po­mimo ża­łoby, na ich czele, ma­jąc u boku kasz­te­lana kra­kow­skiego, upo­mniała się zbroj­nie o za­gar­niętą przez Wę­grów i księ­cia opol­skiego pro­win­cję. W tym przy­padku naj­waż­niej­sze nie były jej umie­jęt­no­ści woj­skowe, bo tych nie po­sia­dała, ale obec­ność w obo­zie pod Ha­li­czem i za­pew­nie­nie, że Ruś na za­wsze po­zo­sta­nie przy Pol­sce, co z pro­pa­gan­do­wego punktu wi­dze­nia było tak ważne. Wę­gier­ski sta­ro­sta nie pod­jął walki, nie­mal wszyst­kie mia­sta same otwo­rzyły bramy przed kró­lową. Bez wy­la­nia kro­pli krwi Pol­ska od­zy­skała całą Ruś Czer­woną (do od­zy­ska­nia Ha­li­cza nie­zbędny oka­zał się udział wojsk li­tew­skich) oraz szmat ziemi z Po­do­lem Za­chod­nim. Jakby do­peł­nie­niem tego suk­cesu stał się hołd, który ho­spo­dar moł­daw­ski Piotr zło­żył Pol­sce pod ko­niec roku. Zdol­no­ści ne­go­cja­cyjne i po­li­tyczne Ja­dwiga wy­ka­zy­wała rów­nież w wielu in­nych sy­tu­acjach. Miała wpływ na skłó­co­nych krew­nia­ków króla i ła­go­dziła ich re­la­cje po­mię­dzy sobą oraz z Ja­giełłą, a po­nadto uczest­ni­czyła w roz­mo­wach z Krzy­ża­kami. Prze­strze­gała ich przed kon­flik­tem z Pol­ską i Li­twą, wiesz­cząc, iż je­żeli jej za­brak­nie, aby ła­go­dzić spory, za­kon czeka ka­ta­strofa. Miała rów­nież dużo do zro­bie­nia w związku z pol­sko-li­tew­skimi nie­po­ro­zu­mie­niami. Tym bar­dziej że Wi­told, po­żą­da­jący więk­szej wła­dzy, znów zdra­dził i prze­szedł na stronę za­konu, wście­kły na Ja­giełłę, który fo­ro­wał Skir­giełłę.

Ko­lejna już zdrada Kiej­stu­to­wi­cza przy­nio­sła masę kom­pli­ka­cji i mo­rze krwi. W 1390 roku ar­mia krzy­żacka, po­tęż­nie wzmoc­niona za­chod­nimi pocz­tami oraz woj­skami Wi­tolda, po­de­szła pod Wilno, któ­rego sku­tecz­nie bro­nili rów­nież Po­lacy. Okru­cień­stwo Krzy­ża­ków, do któ­rego na Li­twie zdą­żono już przy­wyk­nąć, tym ra­zem prze­szło wszel­kie wy­obra­że­nie. Ich wy­co­fu­jąca się ar­mia po­zo­sta­wiła po so­bie las pali z wbi­tymi na nie dziećmi wi­leń­skich miesz­czan. W ciągu dwóch na­stęp­nych lat Wi­told trwał u boku za­konu i udo­wad­niał, jak bar­dzo nie­od­gad­niona jest jego na­tura. Jego alians z Krzy­ża­kami wy­da­wał się sce­men­to­wany, szcze­gól­nie że z ich po­mocą udało mu się roz­cią­gnąć swoją wła­dzę nad roz­le­głymi te­ry­to­riami Wiel­kiego Księ­stwa. Ale siła tego so­ju­szu nie wy­trzy­mała próby czasu. Po taj­nych roz­mo­wach z Ja­giełłą i od­po­wied­nim przy­go­to­wa­niu się znów po­rzu­cił Krzy­ża­ków. I już ni­gdy nie po­wró­cił pod ich skrzy­dła. Być może ten nie­spo­dzie­wany krok wy­wo­łał za­ska­ku­jącą re­ak­cję knu­ją­cego prze­ciwko Pol­sce Wła­dy­sława Opol­czyka. Zło­żył on bo­wiem wiel­kiemu mi­strzowi za­konu, roz­sła­wio­nemu przez Mic­kie­wi­cza Kon­ra­dowi Wal­len­ro­dowi, pro­po­zy­cję roz­bioru ro­sną­cej w siłę Pol­ski. W gro­nie be­ne­fi­cjen­tów obok za­konu miały się zna­leźć Bran­den­bur­gia, Wę­gry i ksią­żęta ślą­scy. Oczy­wi­ście Opol­czyk miał w tym wła­sny in­te­res – pra­gnął uchro­nić przed za­ku­sami Ko­rony swoje lenna na Ku­ja­wach i na po­gra­ni­czu ślą­skim. Wal­len­rod, pewny przy­szłych suk­ce­sów w woj­nie z Pol­ską, nie za­mie­rzał się jed­nak z ni­kim zie­miami pol­skimi dzie­lić i ofertę księ­cia od­rzu­cił. Gdyby po­tra­fił prze­świe­tlić przy­szłość i się­gnąć cho­ciażby do 1410 roku, naj­praw­do­po­dob­niej po­stą­piłby ina­czej. A tak książę opol­ski wspo­mniane lenna wkrótce utra­cił, zaś za­kon nie sko­rzy­stał z szansy na od­wró­ce­nie losu i po­dą­żył ku swo­jemu prze­zna­cze­niu.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

SPIS ŹRÓ­DEŁ ILU­STRA­CJI

Cy­frowe Mu­zeum Na­ro­dowe w Kra­ko­wie: s. 35