Każdy może zabić - Krystyna Rożnowska - ebook + książka

Każdy może zabić ebook

Krystyna Rożnowska

4,0

Opis

To może być Twój sąsiad,

najlepszy przyjaciel,

bliski krewny.

Czy to możesz być TY?

 

Codziennie na swojej drodze spotykamy osoby gotowe na wszystko. Molestowana siedemnastolatka, pozbawiony skrupułów mężczyzna, młody chłopak łatwo wpadający w szał.

Czy tylko psychopaci mogą mordować?

A może wszyscy jesteśmy potencjalnymi zbrodniarzami?

Dlaczego zabijamy?

Skazani z paragrafu 148 kodeksu karnego mówią o sobie i swoich zbrodniach. Jakie mieli motywy, o czym myślą w swoich celach, czy mają wyrzuty sumienia. Okazuje się, że są rzeczy, o których boją się mówić nawet mordercy.

Historie zbrodni, które fascynują i przerażają. Szczerze, bez usprawiedliwiania i potępiania.

---------------------------------------

Krystyna Rożnowska – dziennikarka z wieloletnim doświadczeniem, autorka cenionych poradników medycznych, książek oraz artykułów i reportaży , w tym biografii prof. Juliana Aleksandrowicza Uleczyć światczy Można oszaleć –opowieść o pacjentach szpitala psychiatrycznego.

 

Na ile jest w nas skłonność do zła? Czy może się zdarzyć, że gdzieś w ludzkiej podświadomości jest plan zabicia innego człowieka, a świadomość tego nie kontroluje i w pewnym momencie na to pozwala?

Historie opowiedziane w tej książce każą nam postawić sobie te fundamentalne w gruncie rzeczy pytania.

Jan Gołębiowski, autor książki Umysł przestępcy

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 211

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (46 ocen)
15
20
7
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lucy1993

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna pozycja, wywiady ze skazanymi na morderstwo pozwalają w jakiś sposób spojrzeć na nich inaczej. Warto przeczytać
00
izaszu3112

Z braku laku…

Niestety nie dałam rady dobrnąć do końca książki - historie osób, które zabiły po pijaku. Brak innych motywów. Szalenie męczące.
00
Luka1989

Nie oderwiesz się od lektury

Każdy może zabić - okoliczności są tu kluczowe. Ilu ludzi tyle motywów. Nasze życie, wychowanie, wpływ bliskich i otoczenia mają duże znaczenie, a na pewno ma je... Alkohol. Niemal w każdej historii sprawca był pod jego wpływem.
00
paulciaaa92_2

Całkiem niezła

Jako czytelnik uwielbiam sięgać po różne książki, choć szczególne miejsce w mojej biblioteczce zajmują kryminały i thrillery, to również literatura faktu jest czymś, co bardzo chętnie czytam. Co prawda nie każda książka w tym gatunku mi się podoba, bo jednak lubię, jeśli autor zagłębia się bardzo mocno w daną tematykę, a co za tym idzie, może się okazać, że jedna książka to za mało, to jednak ciekawostki, jakie można w nich znaleźć są niesamowicie ciekawe. I w ten sposób w moje ręce trafiła "Każdy może zabić", a moja nadzieja na to, że w środku znajdę choćby studium ludzkiej psychiki była ogromna. Czy znalazłam w niej to, czego szukałam? W tej książce otrzymujemy opowieści osób, które zostały skazane. I padają pytania, na które każdy czytelnik będzie próbował sobie odpowiedzieć, a mianowicie czy potrafiłby zabić, czy potrafiłby rozpoznać mordercę? To może być codziennie mijany sąsiad, prawda? Osiemnaście osób opowiedziało o tym dlaczego zabijamy, a odpowiedź na to pytanie wcale n...
00
cirman87

Z braku laku…

Mało wnikliwie podjęty temat. Wszystkie sprawy opisane po łebkach. Brak wielu konkretów. Daje 2
00

Popularność




Krystyna Rożnowska

Każdy może zabić

Wstęp

To nie fikcja, lecz autentyczne roz­mowy z ludźmi przeby­wa­jącymi za więzi­ennymi murami. Nie stało by mi wyo­braźni, aby wymyślić ich losy. Popełnili zbrod­nię. Taki czyn musi zostać ukarany, nie zam­ierzam więc ich bronić, ale też i potępiać, pom­ni­ejszać ich winy czy kwest­ionować kary, umor­al­niać, tłu­maczyć. Chciałam ich po prostu poznać, zgłębić ich sposób myślenia, motywy dzi­ałania, słowem – zro­zu­mieć.

Za­stanawiałam się, dlaczego zgodz­ili się ze mną rozmawiać. Na pewno wielu skorzys­tało z okazji, by po swo­jemu przed­stawić czyn, za który tra­fili za kraty. Inni po prostu po­trze­bowali kon­taktu z człow­iekiem zza więzi­en­nych murów, prag­nęli zro­zu­mi­enia i współczu­cia. A byli i tacy, którzy z moją pomocą starali się dotrzeć do przyczyn swoich ży­ciow­ych por­ażek, nieszczęść i samego za­bójstwa. Może niek­tórzy z nich spodziewali się, że wpłynie to na skró­cenie kary? Z pewnoś­cią część z nich zdecy­dowała się na tę roz­mowę z nudów, dla zab­i­cia czasu.

Odniosłam wrażenie, że ich zwi­erzenia były szczere, przed­stawiali swoją prawdę o popełnionym przestępstwie, z którą często trudno się zgodzić. Niek­tórzy próbowali szukać okoliczności ła­godzą­cych i us­praw­ied­li­wienia, pewnie po to, by ich wina wydała mi się mniejsza, czy też dla poprawy włas­nego sam­o­poczu­cia, ale to prze­cież także pokazuje ich sposób myślenia, in­aczej mówiąc – dopełnia obrazu.

„Kto zabija człow­ieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krót­szy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze doży­wot­niego pozbawienia wolności” – taka jest treść pier­wszego para­grafu artykułu 148 kodeksu karnego. Kto zabija człow­ieka? Dlaczego? Na te py­tania próbowałam odpow­iedzieć. Wiem, że nie jest to pełna odpow­iedź, bo każdy człow­iek jest inny, każde za­bójstwo zostaje popełnione w in­nych okolicznościach i z róż­nych po­wodów, a uo­gól­ni­enia prowadzą do zbyt­nich up­roszczeń.

Za­bójstwo to na­j­cięższe przestępstwo – tak jest ocen­i­ane w róż­nych kul­tu­r­ach, re­li­giach i sys­tem­ach praw­nych. Wieść o popełni­eniu morderstwa wy­wołuje sprzeczne reak­cje: przer­ażenie, potępi­enie, a także za­ciekawienie czy zdu­mi­enie. Bo jaka siła tk­wiąca w człow­ieku sprawia, że pozbawia on ko­goś ży­cia, naraża­jąc siebie na srogą karę i wyrzuty sum­i­enia?

Temat tej książki jest sensacyjny, niek­tóre wypo­w­iedzi i zwi­erzenia wy­wołują dreszcze, ale nap­isałam ją nie po to, by ep­atować grozą czy wzbudzać niezdrową fascyn­ację. Szukałam prawdy o ludziach, którzy dop­uś­cili się za­bójstwa. Czy można ją poznać, skoro człow­iek nie jest do końca pozn­awalny? Na pewno trzeba jej szukać, próbować zro­zu­mieć za­bójców i motywy ich czynów, w nadziei, że po­może to ogran­iczyć liczbę zbrodni w przyszłości.

Dz­iękuję wszys­tkim moim rozmów­com przeby­wa­jącym w więzi­e­niach za to, że zgodz­ili się ze mną porozmawiać. Ich imi­ona i wiele szczegółów, które mo­głyby ułatwić ich identy­fikację, zmi­en­iłam ze zro­zu­mi­ałych względów. Dz­iękuję, że an­al­izując własne przeży­cia, zech­cieli uczest­niczyć w szukaniu przyczyn zbrodni, która jest także ich os­obistą tra­gedią.

Kon­takty ze skazanymi i pracę nad książką ułatwiła mi przy­chyl­ność ów­czes­nego dyrek­t­ora okręgowego Służby Więzi­en­nej w Krakowie Zyg­munta Lizaka, za co składam Mu ser­deczne podz­iękow­ania. Dz­iękuję też dyrek­cji aresztów i za­kładów kar­nych oraz pra­cownikom służby więzi­en­nej, którzy umożli­wili mi prze­prowadzenie rozmów z os­ad­zonymi.

Wyrażam wdz­ięczność pro­fe­sorowi Józe­fowi Krzyszto­fowi Gi­erowskiemu za podziel­e­nie się ze mną in­form­ac­jami i przemyśleniami, które stały się in­spir­acją do nap­is­ania tej książki, pro­fe­sorowi An­drze­jowi Gaber­lemu za cenne uwagi, a także dok­t­orowi psy­chi­at­rii Stan­isła­wowi Teleśnickiemu za pomoc w ro­zu­mi­eniu za­bójców chorych psych­icznie.

Dz­iękuję Przy­ja­ciołom za ws­parcie i pomoc w cza­sie pis­ania tej książki.

Autorka

1

Skazani na zbrod­nię

Dwudzi­estolatek przeby­wa­jący w za­kładzie popraw­czym. Pięć lat temu jednym uderzeniem w głowę zabił młodą kobi­etę, która weszła do domu przy­ja­ciela, gdy zabi­erał z niego cenne rzeczy, by w ten sposób odeb­rać niespła­cony dług. Wkrótce wyjdzie na wolność.

– Czy znowu muszę o tym mówić? Ciągle komuś to samo opowiadam, policji, psy­cho­lo­gom, wy­chow­aw­com, stu­den­tom. Od pię­ciu lat, odkąd jestem w popraw­czaku.

Mówiąc to, patrzy na mnie przenik­li­wie, stara się odgad­nąć, co o nim wiem.

– Jeśli nie chceszo tym rozmawiać, to nie będziemy – przys­taję.

Odetch­nął. Siedz­imy oboje w pokoju wy­chow­awcy, przy małym bi­urku. Wiem, że jest jednym z in­teli­gent­niejszych i dobrze rok­ują­cych wy­chow­anków tego za­kładu popraw­czego. Zza drzwi słychać pokrzykiwania chłop­ców gro­madzą­cych się, jak zwykle po kolacji, w sali telew­izyjnej.

– O czym pani będzie pisać? – pode­jmuje to­war­zyską pogawędkę.

– Chciałabym nap­isać, dlaczego ci chłopcy, z którymi tu przeby­wasz, popełni­ali ciężkie przestępstwa. Za­bójstwa, rozboje, gwałty. Jacy oni są?

– Na­jwięcej jest złodziei. Okradali sam­ochody, mieszkania, biura, sklepy, let­nie domki, kradli torebki, port­fele. Zwykle z biedy. Rod­zice ich nie utrzymy­wali, bo nie umieli za­r­a­biać pien­iędzy, albo je przepi­jali, a za coś trzeba żyć. Ludzie nawet sobie nie wyo­brażają, w jakich war­unkach ci chłopcy się wy­chow­y­wali. Przy­wieźli tu kiedyś trzyn­astolatka, który ukradł w sklepie bułki i dan­onki. Inny siedzi za latarkę. Ukradł ją z domku na dzi­ałce. Za­b­rał latarkę i kilka drob­nych rzeczy, no i jest włamanie, kradzież. Sąd i do popraw­czaka. Ja to bym nawet takiego nie karał, co krad­nie z biedy. Może był głodny? Bo co takie dzieci mogą zrobić, kiedy nie mają co jeść? Żaden się nie przyzna, że w domu jest tak źle. I jeśli nawet mu ktoś powie: „Twój tata pije, twoja mama pije”, to on odpowie: „Eee, chyba ci się zdawało, może cza­sem się nap­ije”. Bo się wsty­dzi, każdy ma swoją god­ność. Myślę, że gdyby ci chłopcy mogli leg­al­nie pra­cować, toby sobie za­robili na życie i nie mu­sieliby kraść. Nikt nie krad­nie dla za­bawy.

– Masz rodzeństwo?

– Pię­ciu braci.

– Jak im się po­wodzi?

– Dobrze.

– Czy któryś z nich miał kon­f­likt z prawem?

– Wszy­scy. Trzech było w więzi­eniu, jeden w popraw­czaku.

– A oj­ciec?

– Też.

– Ty kradłeś?

– Mu­sieliśmy sobie jakoś radzić. Włamy­waliśmy się do biur, mieszkań, kiosków. Cza­sem ukradłem komuś torebkę czy port­fel. Kradłem temu, kto był bogaty, nie bied­nemu, tylko takiemu, który miał. Prze­cież widzi się, kto ma, a kto nie.

– Co robiłeś z ukradzionymi rzeczami?

– Sprzedawałem, albo zostawiałem coś dla siebie. Część pien­iędzy dawałem do domu. Nie było na życie, to mu­sieliśmy jakoś na siebie za­r­a­biać i dać na utrzy­manie.

– A co mama na to? Wiedzi­ała, że krad­niesz?

– Nie py­tała. Mówiła tylko, żebym się w nic nie wplątał.

– Nikt z tobą o tym nie rozmawiał, że kradzież to przestępstwo i można za to iść do więzi­enia czy popraw­czaka?

– O tym się nie mówi, to każdy wie. Ale moi rod­zice nie byli zde­mor­alizow­ani, tylko tak im się życie poukładało, że byli biedni. Nikt sobie ży­cia nie wybi­era, taki los. Oni chcieli, żebym był uczciwy. Jed­nak są i tacy rod­zice, którzy sami uczą dzieci kraść. Kiedyś, w cza­sie odwiedzin, wy­chow­awca poch­walił jed­nego z chło­paków przed jego ojcem za dobre spra­wow­anie, to ten tak się na syna zden­er­wował…

– Starsi wiedzieli, że krad­niesz i godz­ili się z tym?

– A dorośli nie kradną? Kręcą na wszelkie sposoby, żeby mieć więcej. Ale są mądrzejsi, więc wiedzą, jak to robić, żeby nie wpaść i mieć z kradzieży więk­szy zysk. Młodzi sprzedają wszys­tko, co ukradną, za marny grosz, bawią się dwa dni i znowu nic nie mają. Taka jest różn­ica.

– Tylko taka? A nauczy­ciele? Oni nie mają wpływu na to, czy młodzież krad­nie, czy nie?

– Chłopcy, którzy trafiają do popraw­czaka, niew­iele by­wali w szkole. Niek­tórzy nie nauczyli się nawet czytać ani pisać. Pozn­ałem tu siedem­nastolet­niego chło­paka, który ani razu nie był w szkole. Inni pochodz­ili, ale się nie uczyli, wagarowali, więc zostawiano ich w tej samej klasie, a jak rozr­a­bi­ali, to przen­oszono ich ze szkoły do szkoły. Po­tem taki chło­pak zu­pełnie się zniechęci do nauki, wstyd mu, że jest w klasie najstarszy, na­jwyższy, a na­jm­niej umie, no to przestaje się w szkole pokazy­wać.

– Niek­tórzy z tych chłop­ców popełnili za­bójstwo. Trudno w to uwi­erzyć, kiedy się na nich patrzy.

– Bo cza­sem jest tak, idzie się na kradzież i ktoś to zobaczy. I wtedy taki chło­pak się przestraszy, bo wie, że jest świadek. Boi się, że wszy­scy się dow­iedzą o tym, że krad­nie, i uderzy tego przypadkowego świadka. Nie chce zabić, tylko nas­traszyć, albo w tym zden­er­wowaniu nawet nie wie, co robi. Uderzy i trup.

Mil­czymy przez chwilę.

– A bywa i tak, że chło­pak się broni, dźg­nie nożem i zabije. Pech. Cza­sem dojdzie do bójki, na przykład po meczu, i któryś tak nieszczęśli­wie uderzy, że śmi­erć na miejscu. Albo w cza­sie kłótni zden­er­wuje się, wyciąg­nie nóż…

– Musi mieć przy sobie nóż, żeby nim pch­nąć.

– Dzisiaj prawie wszy­scy noszą noże.

– Jed­nak gdy ktoś uczest­niczy w rozboju, to zn­aczy, że już wcześniej zdecy­dował się na użycie noża czy in­nego nar­zędzia, wiedział, że może ko­goś zranić, a nawet zabić.

– Jeśli chło­pak wy­chow­uje się w pato­lo­gicznej rodzinie, widzi dużo bru­tal­ności, ukrad­nie raz czy drugi, i pobije, to przestaje mieć sum­i­enie. Kiedy patrzy się od maleńkiego na ok­ru­cieństwo, bi­jatykę, czy samemu dostaje się baty, to się człow­iek do tego przyzwyczaja i po­tem się nad tym nie za­stanawia, że ktoś odczuwa ból. Taki już nie ma żad­nych za­hamowań i nie za­d­rży mu ręka, nim uderzy, bo on wtedy nie myśli, że ko­goś krzy­wdzi, albo że może zabić.

– Nie czuje bólu in­nego człow­ieka. Co więc czuje?

– On po­tem już nigdy szczerze nie opowie, jak to z nim było w tamtej chwili, kiedy zabił. Będzie się wybielał, krę­cił. Może nawet sam nie wie, dlaczego zabił. I nigdy już nie będzie wiadomo, jakim wtedy był człow­iekiem, co czuł i myślał, co to za mo­ment był, jaka była okoliczność. On się już nigdy nie zdradzi. Może tylko przez sen.

– Czy tu chłopcy mówią przez sen?

– Tak, niek­tórzy nawet krzyczą.

– Czy opowiadają sobie, dlaczego się tu znaleźli? Co zrobili? Wiesz, który jakie popełnił przestępstwo?

– Oni nie mówią, a ja nie py­tam. Lepiej nie wiedzieć. Nie mam na to papi­erów, co kto zrobił, każdy żyje swoim ży­ciem, każdy ma swoje ta­jem­nice.

– Czy tych chłop­ców, co zab­ili czy zg­wał­cili, też jest ci żal, czy tylko złodziei, którzy kradli z biedy?

– Za­bójców mniej mi żal, cho­ciaż i oni są nieszczęśliwi. Zmarnowali sobie życie. Ale cóż, jak zrobił, tak ma.

– Są tu tacy, co gwał­cili.

– Ja nie po­trafię zro­zu­mieć gwał­cicieli. Cho­ciaż jeśli jest to gwałt zbiorowy, to jeden dru­giemu chce zaim­ponować, nawet nie może się wyłamać, więc gwałci jak wszy­scy. Przy­wieźli tu niedawno trzyn­astolet­niego Staszka, podobno brał udział w gwałcie zbiorowym. Mały, chudy, dziecinny, chło­paki się śmieją, że nie miał czym gwał­cić, ale starsi gwał­cili, to on też. Chyba myślał, że tak się to robi. Na siłę.

Za­śmiał się, lecz chyba pomyślał, że pow­iedział coś ni­estosownego, bo spoważniał i prze­prosił.

– Może nie pow­inienem tak pani o tym opowiadać?

– Czy czujesz się tu bezpiecznie? Na przykład w nocy, kiedy jesteście sami, bez wy­chow­awcy.

– Śpimy przy ot­war­tych drzwiach. Co pięt­naście minut przechodzi przez korytarz wy­chow­awca, który pełni na piętrze dyżur.

– No to raczej jest bezpiecznie.

– Dużo się może zdar­zyć przez pięt­naście minut – uświad­amia mi z za­gadkowym uśmie­chem.

Znów chwila mil­czenia.

– Wy­chow­awcy sta­rają się tak do­brać chło­paków w sypi­alni, by w jed­nej byli sami „męscy”, a w dru­giej ci inni – wyjaśnia. – Tam, gdzie wszy­scy są jed­nakowo ważni, nie ma kogo wykorzys­tać. Pani ro­zu­mie, o czym mówię? Taki chło­pak będzie miał uraz do końca ży­cia. Pani ro­zu­mie?

– Chyba ro­zu­miem. Czy popraw­czak „poprawia” ludzi, pros­tuje ich charak­tery?

– Tu każdy chło­pak musi się dostosować do nar­zu­co­n­ych war­unków i staje się inny niż na wolności. Nie ma wyjś­cia, musi robić to, co każą, to, co wszy­scy, musi brać udział we wszys­tkich za­jęciach, im­prez­ach. Może, gdy tu przebywa, jest rzeczy­wiście inny, niż był wcześniej, in­aczej myśli niż wtedy, gdy był tam, za bramą. Jest zmuszony do in­nego postę­pow­ania. Ale on nie jest sobą, są to sztuczne war­unki, jest taki, jakim tutaj musi być. Za bramą w podob­nych sytu­ac­jach re­agowałby na pewno in­aczej. Myślę więc, że jeden się zmi­eni, a drugi – nie, bo to, co widział i robił, zanim tu trafił, na­jmoc­niej w nim tkwi. Kiedy wróci do swo­jego śro­dow­iska, będzie znowu taki, jaki był wcześniej, znów będzie postę­pował tak jak inni wokół. Kiedyś rozmawiałem ze stu­dentką, która tu była na prak­tyce. Pow­iedzi­ała, że w resoc­jaliz­a­cji można uzyskać pełny, stupro­centowy suk­ces. Trochę na ten temat czytałem, ob­ser­wuję tych chłop­ców, znam ich i uważam, że to nieprawda. To po prostu niemożliwe, by każdy człow­iek tak zu­pełnie się zmi­enił. Prze­cież na niego mogą wpłynąć różni ludzie i różne okoliczności, wszys­tko w jego ży­ciu może się zdar­zyć, a gdy będzie słaby, albo nauczony złego, znów popełni przestępstwo. Nie da się tak łatwo naprawić umysłu, taka już jest psychika ludzka.

– Słysz­a­łam, że jesteś wo­lontari­uszem.

Roz­po­godził się, uspokoił, uśmiech­nął.

– Jestem wo­lontari­uszem już czwarty rok, by­wam w kilku domach opieki, za­jmuję się dziećmi z por­ażeniem mózgowym i autystycznymi, które nie mówią, nie słyszą. Opiekuję się też starszymi ludźmi, sparaliżow­anymi czy niedołężnymi. Mnie oni nigdy nie brzy­dzą, przewijam ich, myję, karmię, wy­wożę na wózku na spacer. To nor­malni ludzie, jak pani czy ja. Pani sobie nie wyo­braża, jak oni po­trafią się cieszyć, gdy się ich za­w­iezie do parku i postawi wózek w słońcu. Dla pani to nic wielkiego iść na spacer, pani prawie nie za­uważa słońca, a dla nich to radość. Jaka to przyjem­ność, kiedy zrobi się coś takiego, że biedne, sparaliżow­ane dziecko tak bardzo się cieszy. Kiedyś po­jechaliśmy z nimi na zi­mow­isko i zor­ganizowaliśmy dla nich ku­lig. One wtedy pier­wszy raz w ży­ciu jechały na sankach. Boże, jak się cieszyły. Ich opiekunom nie chce się tak wszędzie z nimi chodzić czy jeździć, a myśmy tam z chło­pakami wiele pozmi­eni­ali, wprowadz­iliśmy dużo ży­cia. Mam swo­jego ulu­bieńca, trzy­dzi­esto­let­niego mężczyznę z por­ażeniem mózgowym, z pow­ykrzy­wianymi kończy­nami, który nie mówi, więc nie można się z nim poro­zu­mieć. Kiedyś podałem mu laptopa i okazało się, że on po­trafi pisać. I ro­zu­mie, co pisze. Nikt o tym nie wiedział, że on umie pisać, nikt się tego nie domyślił, tylko ja na to wpadłem. Teraz dostał od jakiejś firmy starego laptopa i już można się z nim kon­tak­tować. Wie pani, co to dla niego zn­aczy? Jest mi bardzo wdz­ięczny, bo łatwiej mu żyć. A to wielka radość móc coś dla ko­goś zrobić, nie oczekując wdz­ięczności. Kiedy jedziemy z nimi na turnus, są zdani tylko na nas, ale żaden z naszych chło­paków nie zostawi sparaliżow­anego człow­ieka bez opieki, nikt nie zaniedba swo­jego obowiązku. Bo jak takiego nie przew­inąć, nie na­karmić, jeśli on jest zdany tylko na ciebie i od ciebie za­leżny? Niech pani nap­isze o wo­lontariacie, żeby ludzie nie patrzyli na nas tylko jak na mar­gines. Wo­lontariat człow­ieka zmi­enia, na­bi­era się uczciwości. Nie wszy­scy chłopcy nadają się do wo­lontari­atu, niek­tórych może brzy­dzą niepełno­s­prawni, nie po­trafią ich przewijać, podmy­wać, a inni mówią, że mają za dużo siły w rękach i boją się, że niech­cący zrobią im krzy­wdę. Chodzą jed­nak także do domów opieki i po­magają im w inny sposób. Naprawiają sprzęt, re­mon­tują bu­dynki, dbają o ogród czy park wokół ich za­kładu. Nikogo w popraw­czaku nie zmusza się do takich za­jęć, idziemy do domów opieki z wyboru, to nasza decyzja.

– Chciałbyś po wyjś­ciu z popraw­czaka za­j­mować się niepełno­s­prawnymi?

– Tak, chcę stu­di­ować oli­go­fren­o­ped­ago­gikę. Rozmawiałem o tym z wy­chow­awcą, który wykłada resoc­jaliz­a­cję.

– A nie chcesz kiedyś zostać wy­chow­awcą w popraw­czaku?

– Nie. Wy­chow­awcą musi być osoba silna, bezwzględna, kon­sek­wentna, która po­trafi na­tych­mi­ast rozwiązy­wać różne trudne, kon­f­liktowe sytu­acje. Wy­chow­awca musi re­agować szybko i stanow­czo. Ja nie mam takiego charak­teru, brak mi siły i zdecy­dow­ania. Nie po­trafiłbym na przykład uderzyć trzyn­astolatka, nawet gdyby mnie zaatakował. Zresztą wy­chow­awca w popraw­czaku nie wie tego, czego nie widzi, a wszys­tkiego i tak nie zobaczy.

– Gdybyś miał opra­cować pro­gram resoc­jaliz­a­cji młodych przestęp­ców, na co byś postawił?

– Uczyłbym ich nor­mal­nego ży­cia, nie trzymał w za­kładzie zamkniętym, bo tu się ich izoluje od trud­nych sytu­acji, z jakimi będą się spotykać. Ci chłopcy nie wiedzą choćby tego, jak ciężko trzeba dzisiaj pra­cować, by nie stra­cić pracy i za­robić na siebie, na rodz­inę. Nie są wytrwali, nie umieją nar­zu­cić sobie dy­s­cypliny i pod­jąć odpow­iedzi­al­ności. Zabi­er­ałbym ich także na dobre filmy, do teatru, nauczyłbym ich czytać ciekawe książki i odpow­iedzi­al­nie korzys­tać z in­ter­netu. Bo oni po kilku latach po­bytu w popraw­czaku są jakby z in­nego świ­ata, tu mają wszys­tko podane na tacy, więc po wyjś­ciu na wolność nie umieją sobie radzić. Znają tylko taką rzeczy­wis­tość, jaką mieli przed po­bytem w popraw­czaku, więc gdy stąd wyjdą, postępują tak, jak się nauczyli jako dzieci. Jest to dla nich łatwiejsze niż żyć uczciwie.

– Słysz­a­łam, że ludzie nie ufają tym, co byli w popraw­czaku. Może dlat­ego tak trudno, po wyjś­ciu stąd, za­czynać nor­malne życie?

– Jak się ludzie dow­iedzą, że ktoś był w popraw­czaku, to na­tych­mi­ast się od niego odsuwają. Chow­ają przed nami torebki, port­fele. Prze­cież to się widzi. I nie chcą nas przyj­mować do pracy.

– Niełatwo zdobyć za­ufanie.

– Przede wszys­tkim trudno zgu­bić ślad. Jest tak, jeden chło­pak siedzi w jed­nej placówce, drugi w in­nej, trzeci w więzi­eniu. Ten był po jed­nej stronie, ten po dru­giej – ten grypsujący, a ten fra­jer. Wie pani, o czym mówię? Jak wyjdą na wolność, to znów się spotykają. Za mną też wszędzie pójdzie gryps, gdzie byłem, z kim trzymałem, jak się zachow­y­wałem, co robiłem. Wszędzie się ko­goś spotka, kto cię zna, wie, kim jesteś, i może cię sz­antażować, że powie innym. Gdyby się udało zer­wać te wszys­tkie kon­takty i zna­jomości, wtedy można by było spróbować za­cząć wszys­tko od nowa. Będę próbował. Mam już dziew­czynę.

– Co robi?

– Uczy się. Pozn­ałem ją w parku, na prze­pustce, pochodzi z dobrej rodz­iny. Kolega też poznał fa­jną dziew­czynę na wo­lontariacie, jest pielęgni­arką. Wo­lontariat ich połączył.

– Czy twoja dziew­czyna wie, że tu jesteś?

– Tak. I cały czas tu dz­woni. Znamy się już blisko rok, z tego pięć ty­godni byliśmy razem. Dobrze, że wszys­tko, co na­jgor­sze, mam już za sobą. Nie chciałbym przeży­wać tego drugi raz.

– A co było na­jgor­sze?

– Na­jtrud­niej jest przeby­wać tam, gdzie się nie chce być. Na szczęście ja już wkrótce stąd wy­chodzę.

– Możesz stąd uciec.

– Gdybym chciał uciec, to już dawno by mnie tu nie było, ale muszę odsiedzieć swoje. Niew­iele mi zostało. Myślałem, żeby o tym wszys­tkim nap­isać książkę.

– Po co?

– Żeby ludzie pozn­ali prawdziwe życie.

– Nie znają?

– Takiego jak nasze nie znają.

© Wydawn­ictwo WAM, 2023

© Krystyna Rożnowska, 2023

Opieka redak­cyjna: Ag­nieszka Mazur

Redak­cja: Lidia Kozłowska

Kon­sultacja: dr To­masz Głowik

Korekta: Monika Ka­rol­czuk

Pro­jekt okładki: Adam Gutkowski

Skład i łamanie: Lucyna Ster­czewska

ePub e-ISBN: 978-83-277-3513-3

Mobi e-ISBN: 978-83-277-3514-0

MANDO

ul. Ko­per­nika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200

www.wydawn­ict­wo­mando.pl

DZIAŁ HAND­LOWY

tel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496

e-mail: han­del@wydawn­ict­wo­mando.pl