Kiedy rodzice się rozstają - Natalia Minge - ebook
NOWOŚĆ

Kiedy rodzice się rozstają ebook

Natalia Minge

5,0

Opis

Kiedy zapada decyzja o zakończeniu związku, trzeba na nowo poukładać relacje w rodzinie. Jak powiedzieć o tym dzieciom? Jak zorganizować opiekę, jak podzielić się odpowiedzialnością i dlaczego bywa to bardzo trudne?

Natalia Minge, doświadczona psycholożka pracująca z rodzicami i mama czwórki dzieci, pokazuje, jak podejść do wyzwań związanych z rozstaniem rodziców:

• jak rozmawiać z dzieckiem o rozwodzie i separacji?

• jak rozwiązywać konflikty z drugim rodzicem?

• jak zaopiekować się emocjami swoimi i dziecka?

• gdzie szukać wsparcia i jak poradzić sobie w przypadku samotnego rodzicielstwa?

To książka, która pokazuje jak różne mogą być doświadczenia dzieci po rozwodzie rodziców i pomaga poradzić sobie w sytuacjach, kiedy robi się naprawdę trudno. Natalia Minge – psycholożka pomagająca rodzicom w trudach wychowania oraz wspierania rozwoju dzieci. Działa w duchu Rodzicielstwa Bliskości oraz Porozumienia Bez Przemocy. Jest trenerką Komunikacji Opartej na Empatii oraz autorką kilkunastu książek skierowanych do rodziców i dzieci. Mama czwórki dzieci. „Mamania. Pierwszy kontakt” to seria książek, które powinny znaleźć się na półce każdego rodzica. Do stworzenia serii zaproszono osoby, które w prosty i jasny sposób przekazują wiedzę na najróżniejsze tematy: od jedzenia po wychowanie. To książki zwięzłe, praktyczne, przedstawiające w wyczerpujący sposób najważniejsze zagadnienia.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 65

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Skoro się­gasz po tę książkę, to zna­czy, że naj­praw­do­po­dob­niej decy­zja o roz­sta­niu już zapa­dła. Zro­bi­li­ście wszystko, co było w waszej mocy, by wycho­wać dzieci wspól­nie, i po pro­stu nie wyszło. Zada­niem tej książki jest pomóc ci prze­brnąć przez nie­ła­twy czas, który masz przed sobą. W zało­że­niu miała być pierw­szą, ale zde­cy­do­wa­nie nie ostat­nią deską ratunku. Mam przy tym nadzieję, że pomoże ci roz­wią­zać choć nie­które kwe­stie, że pomoże ci zadbać o sie­bie i dzieci, a może nawet choć tro­chę przy­łoży się do nor­ma­li­za­cji rela­cji z byłym part­ne­rem. Znaj­dziesz tu porady, jak prze­pro­wa­dzić dziecko przez pro­ces roz­sta­nia, jak uło­żyć wspólną opiekę, ale też pro­po­zy­cje postę­po­wa­nia w sytu­acjach pro­ble­mo­wych. Ostat­nia część mówi o kwe­stiach trud­nych i bar­dzo trud­nych, ale według mnie waż­nych.

Nie­które pod­jęte w tej książce tematy są kon­tro­wer­syjne – w takim wypadku zawsze sta­ra­łam się stać po stro­nie osoby naj­słab­szej, czyli dziecka. Z nie­któ­rymi wnio­skami czę­ści czy­tel­ni­kom trudno będzie się zgo­dzić. Wynika to naj­praw­do­po­dob­niej z mojej jed­no­znacz­nej postawy wobec wszel­kich prze­ja­wów prze­mocy oraz krzyw­dze­nia, na którą nie ma we mnie zgody, i uwa­żam, że rów­nież w spo­łe­czeń­stwie nie powinno jej być.

Nie­które ze wspo­mi­na­nych tu oko­licz­no­ści mogą wyda­wać się dziwne, wręcz nie­praw­do­po­dobne, ale każda z nich naprawdę wystą­piła. Za każ­dym ze zdań zawar­tych w tej książce stoją praw­dziwi ludzie i praw­dziwe pro­blemy. Mam szczerą nadzieję, że dzięki niej tobie uda się wielu z nich unik­nąć. Mam też nadzieję, że dzięki tej książce poczu­jesz, że nie jesteś sam, nie jesteś sama, nie­za­leż­nie od tego, jak wiel­kie stoją przed tobą wyzwa­nia.

Rozdział 1. Najpierw rodzic

Roz­dział 1

Naj­pierw rodzic

Nie­zwy­kle czę­sto w momen­cie, gdy pada pro­po­zy­cja bądź zapada kate­go­ryczna decy­zja o roz­sta­niu, pierw­szą myślą rodzi­ców jest pyta­nie „Co my robimy dzie­ciom?”. Wielu zasta­na­wia się, jak je wes­przeć w tej sytu­acji, jak zaosz­czę­dzić im cier­pie­nia i co zro­bić, by jak naj­mniej decy­zje teraź­niej­szych doro­słych wpły­nęły na życie przy­szłych doro­słych. Wszystko to są kwe­stie nie­zwy­kle ważne, któ­rymi oczy­wi­ście będziemy się zaj­mo­wać w dal­szej czę­ści książki. Dzia­ła­nia z nimi zwią­zane są jed­nak bar­dzo ener­go­chłonne. Trzeba pod­jąć wiele waż­nych decy­zji i zacho­wy­wać się w spo­sób opa­no­wany i doj­rzały. Taki, który każe trzy­mać wła­sne emo­cje na wodzy, by zro­bić miej­sce na emo­cje dziecka. Aby to wszystko w ogóle było moż­liwe, rodzic nie powi­nien uda­wać, że sobie radzi. Znaj­duje się w sytu­acji nie­rzadko eks­tre­mal­nie trud­nej. Musi zatem naj­pierw zadbać o sie­bie tak, jak to tylko moż­liwe, im bowiem on będzie sil­niej­szy i bar­dziej sta­bilny, tym lepiej będzie w sta­nie pomóc dziecku, tym mniej­sze koszty to dziecko ponie­sie i tym mniej­sze będą dłu­go­fa­lowe kon­se­kwen­cje rodzi­ciel­skich decy­zji.

A może lepiej byłoby, gdybyśmy byli razem?

Wiele osób panicz­nie boi się roz­sta­nia, mimo że zwią­zek, w któ­rym trwają, nie zaspo­kaja ich potrzeb, uniesz­czę­śli­wia, a nie­rzadko zwy­czaj­nie ich krzyw­dzi. Czę­sto jedyną arty­ku­ło­waną przy­czyną lęku jest obawa o to, że roz­sta­nie zaszko­dzi dzie­ciom bar­dziej niż życie w całej, choć nie­szczę­śli­wej rodzi­nie. Jeżeli taka osoba, prze­ko­nana o tym, że mał­żeń­stwo powinno trwać mimo wszystko ze względu na dzieci, zde­cy­duje się na roz­sta­nie lub staje przed podobną decy­zją part­nera, nie­rzadko boryka się z ogrom­nymi wyrzu­tami sumie­nia. Może czuć, że ode­brała coś dzie­ciom, że zawi­niła czymś, co zro­biła, lub czymś, czego nie zro­biła, a w efek­cie dzieci wycho­wy­wać się będą w nie­peł­nej rodzi­nie lub będą musiały żyć na dwa domy.

Wyrzuty sumie­nia z pew­no­ścią nie znikną po prze­czy­ta­niu paru zdań z książki, jed­nak warto zadać sobie kilka pytań:

Czy chcę, by moje dziecko w przy­szło­ści trwało w nie­szczę­śli­wym związku?Czy jest we mnie goto­wość powie­dze­nia mojemu dziecku, że powinno poświę­cić nadzieję na szczę­ście, na lep­sze jutro, że powinno cier­pieć w imię trwa­ło­ści związku?Czy dziecko powinno zno­sić krzywdy i upo­ko­rze­nia, codzienne awan­tury?

Z dużym praw­do­po­do­bień­stwem odpo­wiedź na te pyta­nia brzmi „nie”. A wła­śnie taki przy­kład zacho­wa­nia dajesz dziecku, tkwiąc w nie­szczę­śli­wym związku, marząc o tym, by któ­re­goś dnia po pro­stu odejść.

Trwa­nie w związku „bo dzieci” ma jesz­cze jedną nega­tywną kon­se­kwen­cję – bar­dzo źle wpływa na dłu­go­fa­lową rela­cję mię­dzy rodzi­cem a dziećmi. Jeżeli bowiem ktoś „poświęca się” dla dzieci, mimo naj­lep­szych chęci czę­sto mimo­wol­nie obar­cza je odpo­wie­dzial­no­ścią za swoje nie­szczę­ście, spo­dziewa się wdzięcz­no­ści za coś, o co dzieci wcale nie pro­szą i czego w rze­czy­wi­sto­ści nie ocze­kują. W prak­tyce znam o wiele więk­szą liczbę doro­słych, któ­rzy mają do rodzi­ców pre­ten­sje, że się nie roz­wie­dli, że trwali w nie­szczę­śli­wym związku. Nikt nie wspo­mina dobrze dzie­ciń­stwa spę­dzo­nego w zatru­tej atmos­fe­rze żalu i pre­ten­sji. O dziwo, o wiele mniej doro­słych ma pre­ten­sje o to, że rodzice się roz­stali (inną kwe­stią jest żal o to, jak to zro­bili, ale na to będzie miej­sce w dal­szej czę­ści książki).

Ist­nieją jesz­cze dwa istotne argu­menty prze­ciwko pogrą­ża­niu się w wyrzu­tach sumie­nia. Po pierw­sze – co się stało, to się nie odsta­nie. Jeżeli zapra­gnie­cie dać sobie jesz­cze jedną szansę na wspólne życie – świet­nie, nie ma zatem powo­dów do wyrzu­tów sumie­nia. Jeżeli nie – też okej, widać tak miało być i trzeba się sku­pić na budo­wa­niu przy­szło­ści. Po dru­gie, waż­niej­sze, pie­lę­gno­wa­nie wyrzu­tów sumie­nia kie­ruje ogromną część uwagi do wewnątrz. Osoba zadrę­cza­jąca się z jakie­goś powodu – nie tylko roz­sta­nia, ale także krzyku na dziecko czy innego „prze­wi­nie­nia” – sku­pia się na sobie, na swo­ich myślach i prze­ży­ciach w sytu­acji, gdy ktoś inny może bar­dzo potrze­bo­wać jej uwagi.

O wiele bar­dziej kon­struk­tywne będzie zatem przy­jąć do wia­do­mo­ści sytu­ację, w jakiej się zna­leź­li­ście, i zacząć dzia­łać, by kon­se­kwen­cje były jak naj­mniej bole­sne, a przy­szłość, która was czeka, bar­dziej zbli­żona do tego, czego pra­gnie­cie.

Czy to moja wina?

Wcho­dząc w rela­cję, nikt nie pla­nuje roz­sta­nia. Nikt (przy­naj­mniej w naszym kręgu kul­tu­ro­wym pozwa­la­ją­cym na samo­dzielny wybór part­nera), mówiąc „tak” przed urzęd­ni­kiem lub księ­dzem, nie myśli o tym, że kie­dyś jed­nak przyj­dzie mu zakoń­czyć rela­cję, z którą wiąże tyle pla­nów i nadziei. Cza­sami (głów­nie w książ­kach i kome­diach roman­tycz­nych) bajka trwa przez całe życie, czę­ściej zwią­zek to ciężka praca wyma­ga­jąca cią­głego ucze­nia się, doko­ny­wa­nia wybo­rów i znaj­do­wa­nia w sobie pokła­dów cier­pli­wo­ści. A cza­sem się nie udaje. Może się to dziać powoli, dzień po dniu ktoś, z kim się mieszka, staje się obcym czło­wie­kiem, cza­sem nagle, w eks­plo­zji ukry­wa­nych żali, które spra­wiają, że sta­je­cie się wro­gami, cza­sem jedna z osób z jakie­goś powodu wcho­dzi w nowy zwią­zek zaspo­ka­ja­jący potrzeby, o któ­rych ist­nie­niu nie wie­działa, cza­sem ktoś uświa­da­mia sobie, że od lat sto­so­wana jest wobec niego prze­moc – w bia­łych ręka­wicz­kach lub bez nich.

Ktoś z pew­no­ścią jest za taki roz­wój spraw odpo­wie­dzialny i prak­tycz­nie ni­gdy nie jest to jedna osoba. Odpo­wie­dzial­ność, w róż­nych pro­por­cjach, roz­kłada się na obu mał­żon­ków, ich rodzi­ców, zna­jo­mych, pra­co­daw­ców i ogół spo­łe­czeń­stwa. Kto jest zatem winny? Cza­sami sąd jest w sta­nie jed­no­znacz­nie stwier­dzić, że wyłącz­nie jedna ze stron. Zwy­kle jed­nak nie. I przy tym warto pozo­stać. Nawet jeżeli czu­jesz, że to wszystko mogło poto­czyć się ina­czej, że można było ina­czej zro­bić to czy tamto, lepiej jest przy­jąć do wia­do­mo­ści, że tak. Mogłem mniej pra­co­wać. Mogłam nie jechać na tamto spo­tka­nie inte­gra­cyjne. Mogłem zauwa­żyć, że żona jest prze­mę­czona i potrze­buje wspar­cia. Mogłam odejść wcze­śniej. Czy to zatem twoja wina? A może jed­nak nie dałoby się tego wszyst­kiego zro­bić bez wie­dzy o tym, jakie przy­nie­sie kon­se­kwen­cje? I czy, co naj­waż­niej­sze, ma to teraz zna­cze­nie, czy to twoja wina? Ważne są kon­se­kwen­cje, które pono­sisz, i to, co możesz zro­bić dla sie­bie i dziecka.

Nie napra­wisz błę­dów. Możesz je prze­my­śleć, możesz wycią­gnąć z nich wnio­ski.

I tym warto się zająć, zwłasz­cza gdy wej­dziesz w następny zwią­zek, jed­nak tu i teraz możesz zadbać, by dziecko nie pono­siło ich kon­se­kwen­cji.

Komu się tłumaczyć?

Ten pod­roz­dział można by wła­ści­wie zamknąć w jed­nym sło­wie. Nikomu. Tyle że życie nie jest ide­alne i z dużym praw­do­po­do­bień­stwem przyj­dzie ci opo­wia­dać histo­rię swo­jego życia śred­nio nią zain­te­re­so­wa­nym urzęd­ni­kom. Nie ozna­cza to jed­nak, że musisz się tłu­ma­czyć ze swo­ich decy­zji. Jeżeli czu­jesz nie­od­partą potrzebę mówie­nia o tym, dla­czego zna­la­złaś się w tej sytu­acji, to praw­do­po­dob­nie potrze­bu­jesz to prze­pra­co­wać w swo­jej gło­wie. To cał­ko­wi­cie nor­malne i w prak­tyce bar­dzo potrzebne, bo pomaga ci zro­zu­mieć sytu­ację i ją zaak­cep­to­wać, ale warto do takich roz­mów wybie­rać osoby, które rze­czy­wi­ście okażą ci wspar­cie i zro­zu­mie­nie, a także będą w sta­nie powstrzy­mać się od dawa­nia rad lub, co gor­sza, obwi­nia­nia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki