Kraina Lodu. Biblioteczka przygody. Disney -  - ebook

Kraina Lodu. Biblioteczka przygody. Disney ebook

4,8

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

"Kraina Lodu” to kolejny tytuł w „Biblioteczce przygody”, której czytelnicy mają szansę poznać losy bohaterów ulubionych filmów Disneya. „Kraina Lodu”, jak i inne powieści tej serii, jest emocjonująca i pełna zwrotów akcji. To historia o dwóch siostrach, prawdziwej miłości, a także o tym, że dobro zwycięża, a zło zostaje ukarane.

Zanim królestwo Arendelle pokryło się lodem, jego mieszkańcy odliczali czas, obserwując kolejne pory roku: wiosnę, lato, jesień, zimę. Pewnego dnia wszystko to, co znali, znika za sprawą czaru królowej Elsy. W środku lipca w królestwie pojawia się zima: mroźna, skuta lodem i zasypana śniegiem. W dniu koronacji Elsa, zamiast rozpocząć szczęśliwe i mądre panowanie, musi uciekać z rodzinnego zamku i ukryć się w górach. Podąża za nią młodsza siostra Anna, a wraz z nią dzielny młodzieniec Kristoff i renifer Sven. Czy uda się jej przekonać siostrę do powrotu i przywrócić lato w Arendelle? Czy Hans, którego młoda dziewczyna poznała w czasie koronacji Elsy, a który ją zauroczył, okaże się godny jej miłości? Czy Elsa nauczy się kontrolować swoją moc? I wreszcie – czy do królestwa zawita lato?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 92

Oceny
4,8 (25 ocen)
22
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Cricetta

Nie oderwiesz się od lektury

Super
10
domkaz

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
Agnieszka1983A

Nie oderwiesz się od lektury

super
00

Popularność




Pro­log

Pro­log

Dawno, dawno temu na szczy­cie góry wzno­szą­cej się nad kró­le­stwem Aren­delle ciężko pra­co­wała grupa sil­nych męż­czyzn. Zaj­mo­wali się pozy­ski­wa­niem lodu: wyci­nali z zamar­z­nię­tych gór­skich jezior wiel­kie lodowe bloki. Na brzegu cze­kały już na zała­du­nek zaprzę­żone w konie sanie – lodowe bryły miały zostać zawie­zione na sprze­daż do wio­ski. Taka praca była bar­dzo nie­bez­pieczna! Jeden fał­szywy krok i blok mógł zsu­nąć się ze zbo­cza albo, co gor­sza, spaść na kogoś i go przy­gnieść.

Pracę męż­czyzn obser­wo­wał z ukry­cia chło­piec imie­niem Kri­stoff. Bar­dzo chciał dołą­czyć do wydo­by­wa­ją­cych lód robot­ni­ków, był na to jed­nak zbyt młody. Towa­rzy­szył mu jego przy­ja­ciel, mały reni­fer Sven. Kri­stoff wyobra­żał sobie, jak razem ze Sve­nem wra­cają saniami do wio­ski, wio­ząc lodowe bloki. Reni­fer zaś węszył w mroź­nym powie­trzu i łypał nie­uf­nie na wiel­kie bryły lodu. Jego zda­niem wyglą­dały na bar­dzo cięż­kie. Sven prych­nął – nie zamie­rzał ni­gdzie się stąd ruszać.

Pod wie­czór Kri­stof­fowi udało się namó­wić Svena do współ­pracy. Męż­czyźni zapa­lili latar­nie i koń­czyli łado­wać lód na swoje sanie. Kri­stoff pod­kradł się do nich i… zabrał mały blok lodu! Z tru­dem zała­do­wał lodową bryłę na swoje sanki, a potem zaprzągł do nich Svena.

Jedne po dru­gich wiel­kie sanie dostaw­ców lodu wyjeż­dżały na gór­skie drogi. Kri­stoff i Sven pędzili za nimi po wybo­istych ścież­kach swo­imi małymi san­kami.

Wie­czorne niebo nad ich gło­wami roz­świe­tliła zorza polarna. Fala zie­lo­nej poświaty niczym cza­ro­dziej­ski welon sunęła przez góry ku roz­cią­ga­ją­cemu się u ich stóp kró­le­stwu.

Roz­dział 1

1

W zie­lo­nej doli­nie, nad głę­bo­kim fior­dem, stał pogrą­żony w noc­nej ciszy zamek Aren­delle. Odbi­ja­jący się w zam­ko­wych oknach blask zorzy polar­nej obu­dził pewną małą dziew­czynkę. Na widok pięk­nych zie­lo­nych świa­teł dziew­czynka pod­nio­sła się i uśmiech­nęła sze­roko.

Wysko­czyła szybko z pościeli i pobie­gła obu­dzić swoją star­szą sio­strę.

– Elso! Elso! – zawo­łała. – Wsta­waj!

Elsa, która miała osiem lat, zamru­czała przez sen i prze­wró­ciła się na drugi bok.

– Anka, wra­caj do łóżka!

Jed­nak Ania nie zamie­rzała dać za wygraną.

– Kiedy nie mogę! Wstaje zorza, to ja też. Musimy się bawić! – upie­rała się. – A może… ule­pimy bał­wana?

Na dźwięk tych słów Elsa, cał­kiem roz­bu­dzona, otwo­rzyła sze­roko oczy.

Sio­stry były cór­kami króla i kró­lo­wej Aren­delle – i naj­lep­szymi przy­ja­ciół­kami. Elsa nie dała się długo pro­sić. Już za chwilę roz­chi­cho­tane dziew­czynki w koszu­lach noc­nych bie­gły zam­ko­wym kory­ta­rzem. Kiedy dotarły do wiel­kiej sali balo­wej, sta­nęły zwró­cone twa­rzami do sie­bie.

– Gotowa? – zapy­tała z uśmie­chem Elsa.

– Tak, tak! – wykrzyk­nęła Ania i wycią­gnęła rączki, żeby poła­sko­tać sio­strę.

Elsa roze­śmiała się… i wokół jej dłoni zatań­czyły płatki śniegu!

Ania zakla­skała rado­śnie w ręce. Wie­działa, że jej sio­stra ma nie­zwy­kły dar: potrafi wycza­ro­wać lód i śnieg – nawet w środku lata.

Elsa wyrzu­ciła ręce w górę i uwol­niła magiczną moc. Wkrótce całą salę balową wypeł­nił puszy­sty śnieg. Elza stwo­rzyła zimowy plac zabaw. A gdy tup­nęła, pod­łoga zamie­niła się w lodo­wi­sko. Na widok doka­zu­ją­cej bez­tro­sko sio­stry roze­śmiała się rado­śnie.

Razem zabrały się do budo­wa­nia bał­wana. Naj­pierw Anna ule­piła mu tułów, a potem zro­biła z mar­chewki nos.

– Patrz, bał­wan! – oznaj­miła z dumą.

Elsa zanio­sła się śmie­chem na widok kośla­wego bał­wanka.

– Cześć, jestem Olaf! – powie­działa gru­bym gło­sem. – Tro­chę bra­kuje mi cie­pła!

Dziew­czynki odtań­czyły wokół śmiesz­nego bał­wana taniec, a potem Elsa użyła swo­jej zamra­ża­ją­cej mocy, by wycza­ro­wać lodową zjeż­dżal­nię. Anna aż zapisz­czała z zachwytu. Wspięła się na szczyt śnież­nego pagórka, zje­chała i zaraz wsko­czyła na kolejny. Elsa prędko usy­pała nową zaspę, żeby jej sio­stra miała gdzie wylą­do­wać. Ania roz­pę­dzała się i od razu prze­ska­ki­wała z jed­nej górki na drugą. Elsa musiała uwi­jać się jak w ukro­pie, żeby za nią nadą­żyć. Wycza­ro­wy­wała wciąż nowe i nowe coraz wyż­sze śnieżne zaspy, tak by jej sio­stra miała z czego zjeż­dżać.

– Aniu, zacze­kaj! – zawo­łała zanie­po­ko­jona zawrot­nym tem­pem zjaz­dów. – To za wysoko!

Ale Ania była bez reszty pochło­nięta zabawą. Mała księż­niczka bez­tro­sko prze­ska­ki­wała z pagórka na pagó­rek i zjeż­dżała wciąż szyb­ciej i szyb­ciej. Elsa pod­nio­sła rękę, żeby zbu­do­wać nowy kop­czyk… i wtedy się potknęła. Pośli­zgnęła się i zamra­ża­jący czar, któ­rym chciała stwo­rzyć kolejny pagó­rek, dosię­gnął głowy Ani.

Dziew­czynka tra­fiona cza­rem wes­tchnęła i upa­dła nie­przy­tomna na pod­łogę.

– Aniu! – zawo­łała Elsa. Pod­bie­gła do sio­stry i ostroż­nie pod­nio­sła jej drżące, zimne ciało. We wło­sach Ani poja­wiło się białe jak śnieg pasmo. – Mamo! Tato! – wykrzyk­nęła księż­niczka z roz­pa­czą.

Jej strach i smu­tek spra­wiły, że z sufitu wyro­sły nagle dłu­gie sople, ota­cza­jąc obie sio­stry lodo­wym krę­giem.

Kiedy do wiel­kiej sali balo­wej wpa­dli król i kró­lowa, zastali – w śnież­nej sce­ne­rii – star­szą córkę tulącą do sie­bie młod­szą. Rodzice wie­dzieli, że Elsa ma nie­zwy­kły dar, dzięki któ­remu potrafi wycza­ro­wy­wać lód, jed­nak cze­goś takiego ni­gdy dotąd nie widzieli.

– Elso! – zagrzmiał król. – Tego już za wiele!

– Prze­pra­szam! – zawo­łała skru­szona dziew­czynka. – Nie chcia­łam!

– Aniu! – jęk­nęła kró­lowa i pobie­gła pro­sto do nie­przy­tom­nej córeczki.

Roz­dział 2

2

W zam­ko­wej biblio­tece pano­wał mrok, ale król dobrze wie­dział, czego szuka – sta­ro­żyt­nej księgi, peł­nej wie­dzy z daw­nych lat. Kiedy tra­fił na księgę, zaczął ją wer­to­wać, dopóki nie zna­lazł wła­ści­wej strony, a na niej – rysunku przed­sta­wia­ją­cego ran­nego czło­wieka oraz trolla, z któ­rego pal­ców wysnu­wały się pasma zorzy polar­nej. Troll uży­wał magii zorzy, aby uzdro­wić ran­nego. Król prze­wró­cił kartkę i zna­lazł wsu­nięty mię­dzy strony książki doku­ment. Wyjął go i ostroż­nie roz­ło­żył pożół­kłą mapę.

Król i kró­lowa nie tra­cili czasu. W pośpie­chu narzu­cili płasz­cze, zabrali córki i naka­zali osio­dłać konie. Chwilę póź­niej kró­lew­ska rodzina opu­ściła zamek. Kró­lowa wraz z Elsą i król z nie­przy­tomną Anną w ramio­nach poga­lo­po­wali na koniach w góry.

Kri­stoff i Sven wędro­wali w bla­sku zorzy polar­nej ska­li­stą gór­ską ścieżką, gdy ich uszu dobiegł tętent kopyt. Na widok roz­pę­dzo­nych jeźdź­ców usu­nęli się z drogi. Gdy spoj­rzeli w ślad za nimi, zoba­czyli, że ścieżkę pod koń­skimi kopy­tami ścina lód.

Zacie­ka­wieni chło­piec i reni­fer podą­żyli za jeźdź­cami na skraj kotliny. Tam scho­wali się za skałą i obser­wo­wali, jak wierz­chowce zatrzy­mują się z rże­niem, a kró­lew­ska para zsiada z koni. Król trzy­mał w ramio­nach młod­szą, a kró­lowa ści­skała za rękę nieco star­szą dziew­czynkę.

– Pomóż­cie nam, pro­szę! – zawo­łał król. – Cho­dzi o moją córkę!

Wyda­wało się, że wokół nie ma żywej duszy, jed­nak nagle ze zbo­cza poto­czyły się głazy… Po chwili gła­zom wyro­sły ręce i nogi! Oka­zało się, że to wcale nie kamie­nie, tylko małe szare istoty.

– To trolle! – szep­nął do Svena Kri­stoff.

W tej samej chwili skała tuż obok nich pod­sko­czyła i zmie­niła się w niską, pokrytą mchem trol­licę. Miała na imię Bulda.

– Sza! – uci­szyła Kri­stoffa. – Pró­buję pod­słu­chi­wać! – Gdy przyj­rzała się chłopcu uważ­niej, dotarło do niej, że nie jest on trol­lem. Uśmiech­nęła się sze­roko i przy­tu­liła mocno jego i Svena. – Sło­dziaki z was! – powie­działa ser­decz­nie.

W dole z tłumu skal­nych lud­ków wyszedł Bazal­tar, bar­dzo stary troll. Zbli­żył się do króla i jego córek.

Naj­pierw przyj­rzał się Elsie.

– Moc wro­dzona czy urok? – zapy­tał rze­czowo.

– Wro­dzona – odparł król. – I coraz sil­niej­sza.

Troll prze­niósł spoj­rze­nie na nie­przy­tomną Annę.

– Całe szczę­ście, że nie została tra­fiona w serce – zauwa­żył. – Serce bar­dzo trudno odmie­nić… Z głową zawsze można powal­czyć. – Zamy­ślił się nad czymś przez chwilę. – Musimy cał­kiem usu­nąć z niej magię – orzekł wresz­cie. – Na wszelki wypa­dek nawet z jej wspo­mnień.

Król poki­wał głową i powie­dział:

– Rób, co trzeba.

Deli­kat­nym gestem troll usu­nął z głowy małej Anny ciąg zimo­wych wspo­mnień. Obrazy wisiały przez chwilę w powie­trzu, pod­czas gdy Bazal­tar prze­kształ­cał je w sceny pozba­wione magii. Zamiast bał­wanka wycza­ro­wa­nego w sali balo­wej Anna miała pamię­tać zabawę na ośnie­żo­nym dzie­dzińcu, zamiast płat­ków śniegu wiru­ją­cych w kory­ta­rzu – śnieg sypiący za oknem. Wszyst­kie magiczne chwile spę­dzone z Elsą znik­nęły, by zostać zastą­pione zwy­kłymi wspo­mnie­niami. Jedyną pamiątką po magicz­nym incy­den­cie pozo­stało pasemko bia­łych wło­sów.

– Ale pro­szę się nie mar­twić – powie­dział łagod­nie Bazal­tar, kiedy skoń­czył. – Radość zosta­wimy.

– Nie będzie wie­dzieć, że mam moc? – zapy­tała Elsa.

– Nie – odparł stary troll.

– Tak będzie lepiej – poparł go król.

– Posłu­chaj mnie, Elso – popro­sił Bazal­tar. – Twoja moc będzie rosła. Twój magiczny dar jest bar­dzo piękny, ale i nie­bez­pieczny. – Mówiąc to, przy­wo­łał na nie­bie obraz star­szej Elsy. Księż­niczka wiro­wała wdzięcz­nie, oto­czona płat­kami śniegu. Nagle w poświa­cie zorzy polar­nej śnie­żynki zmie­niły się w ostre lodowe sople. Do Elsy dołą­czył wid­mowy tłum – ludzie pra­gnący jej zguby ata­ko­wali ją ostrymi szpi­kul­cami! – Naucz się pano­wać nad swo­imi zdol­no­ściami – pora­dził księż­niczce Bazal­tar. – Pamię­taj, że twoim naj­więk­szym wro­giem jest strach.

Król przy­tu­lił córkę.

– Będziemy ją chro­nić – obie­cał. – Zamkniemy bramy kró­le­stwa, odpra­wimy część służby i ukry­jemy Elsę. Nikt nie może się dowie­dzieć o jej zdol­no­ściach… zwłasz­cza Anna.

Roz­dział 3

3

Gdy król i kró­lowa wró­cili do zamku, natych­miast roz­ka­zali zamknąć bramy. Wszyst­kie drzwi i okien­nice zamknięto na cztery spu­sty. Dziew­czynki były trzy­mane w odosob­nie­niu, a do zamku nie zapra­szano już gości. Kró­lew­ska rodzina odsu­nęła się od wszyst­kich i zamknęła w obwa­ro­wa­nej twier­dzy.

Król i kró­lowa zacho­wy­wali naj­więk­szą ostroż­ność. Robili wszystko, co tylko moż­liwe, żeby nauczyć Elsę pano­wać nad mroźną mocą. To ozna­czało, że dziew­czynki rzadko kiedy prze­by­wały razem. Elsa nie nale­gała na spo­tka­nia z sio­strą – za bar­dzo bała się, że nie­chcący ją skrzyw­dzi. Dni upły­wały jej na nauce pano­wa­nia nad magicz­nymi zdol­no­ściami oraz na przy­go­to­wa­niach do roli kró­lo­wej Aren­delle.

Nie było to łatwe. Czę­sto Elsa nie umiała okieł­znać mroź­nej magii. Pra­wie za każ­dym razem, gdy śmiała się, pła­kała albo smu­ciła, z jej pal­ców try­skał lód.

Zmar­twiony król poda­ro­wał córce parę skó­rza­nych ręka­wi­czek. Popro­sił ją, żeby ni­gdy ich nie zdej­mo­wała, i przy­po­mniał, że dla wła­snego bez­pie­czeń­stwa powinna ukry­wać swoją zamra­ża­jącą moc.

– Nie ujaw­niaj jej – naka­zał.

– Nie prze­ży­waj – potwier­dziła Elsa, cytu­jąc jego zale­ce­nia.

– Niech nie wie nikt – dokoń­czył król.

Lata mijały. Anna spę­dzała więk­szość czasu samot­nie. Cza­sem bawiła się lal­kami albo uda­wała, że roz­ma­wia z por­tre­tami wiszą­cymi w gale­rii. Co jakiś czas dobi­jała się do drzwi pokoju sio­stry, bła­ga­jąc ją, żeby wyszła i się z nią poba­wiła. Jed­nak Elsa pozo­sta­wała głu­cha na jej prośby. Powoli wspo­mnie­nie o ich przy­jaźni bla­kło.

Pew­nego dnia Anna wyj­rzała przez okno i zoba­czyła, że w kró­lew­skim ogro­dzie pada śnieg. Co tchu popę­dziła kory­ta­rzem do pokoju sio­stry.

– Ule­pimy bał­wana? – spy­tała z nadzieją przez zamknięte drzwi.

Elsa nie odpo­wie­działa, a drzwi, nie­stety, pozo­stały zamknięte.

W końcu Anna dała za wygraną i wyszła na dzie­dzi­niec, żeby samot­nie ule­pić bał­wanka. Zro­biła koślawą kulę, a gdy pod­nio­sła wzrok na okno Elsy, wydało jej się, że widzi czy­jąś uśmiech­niętą twarz. Kiedy jed­nak przyj­rzała się uważ­niej, nikogo tam nie było.

W pamięci Anny zatarły się wszyst­kie wspo­mnie­nia zwią­zane z Elsą, więc mała księż­niczka nie miała poję­cia, dla­czego cią­gle musi być sama. Z bie­giem czasu pogo­dziła się z myślą, że jej sio­stra jest po pro­stu nie­do­stępna i zamknięta w sobie. Nie wie­działa, że Elsa także czuła się samotna i tęsk­niła za swoją małą sio­strzyczką. Elsa marzyła o tym, żeby poba­wić się z Anną, ale oba­wiała się, że nie­chcący mogłaby ją skrzyw­dzić.

– Boję się – powie­działa pew­nego dnia do swo­jego ojca. – To mnie prze­ra­sta!

– Nie wolno ci się dener­wo­wać – przy­po­mniał jej król. – Spo­koj­nie! – Wycią­gnął ramiona, by przy­tu­lić córkę, ale Elsa wzdry­gnęła się i odsu­nęła od niego.

– Nie! – zawo­łała prze­ra­żona. – Nie pod­chodź, pro­szę! Jesz­cze coś ci zro­bię!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki