Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jej ciętych ripost bali się rozmówcy. Ona bała się tylko myszy.
Maria Czubaszek, postać wyjątkowa, dla wielu kontrowersyjna, mistrzyni ostrych sądów i czułej drwiny, skradła serca milionom Polaków. Niechętnie mówiła o sobie, zasłaniając się kilkoma dyżurnymi anegdotami. Nie lubiła dzieci, zdrowego trybu życia, podróży, kochała palenie i psy.
Wojciech Karolak nic nie zmienił w pokoju żony od jej śmierci. Violetcie Ozminkowski udało się wejść w ten zatrzymany świat, poznać archiwum satyryczki i namówić na szczere rozmowy jej najbliższych. Dzięki temu mogła w niezwykły sposób opowiedzieć historię fascynującej kobiety, która pod uśmiechem skrywała samotność, smutek, a bywało, że i rozpacz.
Maria Czubaszek nie kojarzyła się z cierpieniem. Zapamiętaliśmy ją jako piekielnie inteligentną i dowcipną starszą panią z papierosem. Zawsze uśmiechniętą, zawsze gotową wbić czułą szpilę. Na początku jej kariery wątpiono, czy w ogóle istnieje. Podejrzewano, że za jej nazwiskiem kryje się kilku wybitnych satyryków. Była w tym przewrotna prawda, bo ona sama miała się światu nigdy nie przydarzyć, co wykrzyczała jej kiedyś matka. Nie miała zresztą nic przeciwko temu, bo trzymała ją przy życiu świadomość, że jak już naprawdę będzie miała dość, popełni samobójstwo. W młodości próbowała zabić się dwa razy, pod koniec życia po cichu umierała na oczach całej Polski. Uśmiechając się, mówiła wprost, że życie przestało ją bawić, a braliśmy to za kolejny żart. Zawsze mówiła to, co myśli, była wolną kobietą i zapłaciła za to wysoką cenę, ale dzięki niej może wszyscy chwilami bierzemy życie mniej serio.
Genialne. Pięknie to Violetta Ozminkowski napisała i ja tu niczego nie dam zmienić. Po prostu nie ma mowy.
Wojciech Karolak
Świetne. Wzruszające. Złapałem się na tym, że czasem zapominałem, że czytam o Marysi. Zobaczyłem ją na nowo.
Artur Andrus
Czułe, mądre i piękne.
Krzysztof Daukszewicz
Violetta Ozminkowski - dziennikarka i pisarka. Ostatnio autorka bestsellerowej biografii Michaliny Wisłockiej "Sztuka kochania gorszycielki", na podstawie której został nakręcony film "Sztuka kochania", i napisanej z opublikowanych wywiadów rozmowy z Agnieszką Osiecką "Lubię farbować wróble". Za życia Marii Czubaszek przekomarzała się z nią, że jak nie poczęstuje papierosem, napisze jej biografię.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 167
Idce i Krzysiowi
Pomiędzy mną a życiem jest cienkie szkło. Choćbym nie wiem jak wyraźnie widział i rozumiał życie, nie mogę go dotknąć.
Fernando Pessoa
ROZDZIAŁ I
CZY TO CIUCHCIA DO CHATTANOOGI?
Inspirowany boogie woogie Chattanooga Choo Choo z filmu Serenada w Dolinie Słońca
Rysunek Wojciecha Karolaka ze słynnego cyklu „Zające” z dedykacją dla autorki.
Leżący Zając
Z maila Wojciecha Karolaka vel Zająca:
Masz rację, napisałem wczoraj do ciebie godzinę przed moją pobudką, czyli o siedemnastej. Sam się tego nie spodziewałem, bo u mnie już zanikło poczucie czasu. Budzę się i nie pamiętam, kiedyż to ja mogłem zasnąć? Późno było czy może wcześnie? Czy dziś jest jeszcze dziś, czy może jutro? Trudno orzec, bo jakoś nie chce się wstać.
Taka nieruchoma rzeźba „Leżący Zając”.
Jak za oknem jasno, gdy się budzę, to zerkam na komórkę, czy to rano czy wieczór. Kiedykolwiek bym zamknął oczęta czy je otworzył – żadnej, cholera, różnicy. Najbardziej mnie w tym wszystkim dziwi, że przecież wczoraj się ogoliłem, a dziś ma mordka już siwym gąszczem pokryta.
Ciężkie jest życie maszynki do golenia.
I tak sobie leżę, a jak mnie zaczyna gnieść wałek, na którym opieram głowę, to myślę sobie, że to wszystko przez przeziębioną, zasmarkaną uwerturę do pandemii, która mi się zaczęła w końcu listopada. I tak leżę od tamtego czasu. Jedyna różnica to taka, że wtedy tylko kichałem, a teraz mam maseczkę i się boję.
Jak to Zając.
Przeczytałem początek książki. Piszesz, żebym poprawił ulicę Gwiazdową, bo chyba nie ma jej na mapie. Co mam poprawiać?! Sam już nawet uwierzyłem w tę ulicę Gwiazdową. To co, jeśli jej nie ma na planie Warszawy?
Wymyśliłaś ją, to jest. Nawet się w jakiś sposób z nią zżyłem. Zresztą jakby jej nie było, trzeba by zmienić spory fragment tekstu, który jest bardzo funkcjonalny w sferze sentymentalnej. Pasuje do tego, o co w tym wszystkim chodzi. A gdyby komuś udało się sprawdzić, że nigdzie nie skręcałem wtedy z Grójeckiej, toby znaczyło, że jest debil i nie wierzy w wyższe uczucia.
Miło mi, że tak ładnie piszesz o wizytach w moim burdelu. Miło, choć obawiam się, że to był ostatni moment, kiedy jeszcze można było to zaryzykować nasze spotkanie. Jutro jest rocznica odejścia Zajączki i widzę, że u mnie cztery lata bez sprzątania to o pół roku za dużo. Wprawdzie kupiliśmy z Arturem odkurzacz, ale on nie umie sam sprzątać.
Odkurzacz, nie Artur.
Całuję
Zając
Coś na kształt szczęścia
Niekiedy doświadczamy czegoś na kształt szczęścia. Nie chodzi tu o jakiś rodzaj ekstazy, która wznosiła świętych ponad doczesność. Chodzi o chwilę tu i teraz, która jest na tyle ważna, że zastyga w pamięci do końca życia. Jakby ciągle trwała, bo czas nie ma nad nią kontroli.
Ta historia zaczyna się od ulicy Gwiazdowej w Warszawie i chłodnego, zimowego zmierzchu. Wczesne lata siedemdziesiąte. Żółty ford ze szwajcarską rejestracją wyłania się z szarej mgły na ulicy Grójeckiej. Mężczyzna, który go prowadzi, ma zgarbione nad kierownicą ramiona i papierosa w zębach. Jego bujna fryzura i kolor samochodu sprawiają, że na szarej warszawskiej ulicy wygląda trochę jak Kaczor Donald, który urwał się właśnie z historyjki dołączanej do gumy do żucia. Można ją wtedy było kupić w Peweksie za obcą walutę. Ma ten sam powiew zagranicznego sznytu i wolności w oczach.
Po kilku minutach mężczyzna szuka skrętu na ulicę Gwiazdową. Teraz zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych, gasi papierosa i przez chwilę przygląda się sylwetkom brodzącym w zimowej brei. Nisko zawieszone nad ulicą światła rzucają na nie ciepłą, żółtawą smugę. W jednej z nich pojawia się filigranowa postać, którą zabrał ze sobą w podróż.
W tej właśnie chwili to sobie uświadomił.
Ten kapturek, te dzwony, ta figura, ten chód. Ta kobieta. Gdy postać zbliża się do maski samochodu na tyle, że widać jej rysy, okazuje się jednak, że to nie ona. Nie szkodzi, wystarczy, że przypomniała mu tamtą, i poczuł coś, co wypełnia go teraz dziwnym rodzajem szczęścia. I w przypływie nagłej, radosnej desperacji mówi na głos: „Warszawa to jest miasto Marii Czubaszek”.
Kierowcą żółtego forda jest jeden z najwybitniejszych jazzmanów w Europie Wojciech Karolak.
Wojciech Karolak lubił, żeby zdjęcie bawiło.
Hobby samobójców
Jakże efektownie byłoby zacząć tę opowieść od mocnego zdania w stylu: śmierć pachnie świeżo skoszoną trawą. I nie dopisywać już, że w rzeczywistości czuć ją mieszanką aldehydu, trawy i owoców. Bo taką woń ma heksanal, związek, który komórki wydzielają w chwili zgonu.
Na szczęście, to nie jest ta chwila.
Teraz w powietrzu unosi się smród sidolu, którym czyści się linoleum. To z mopa, który stoi w przytulonym do ściany wiadrze, obok dyżurki lekarza. Doktor trzyma papierosa w ręce, bo zapach tytoniu zabija po części odór środków czyszczących. Mimo, no policzmy, ponad dwudziestu lat przepracowanych w szpitalu, ten smród za każdym razem drażni mu nozdrza. Jest jak sole trzeźwiące. Ohyda.
Szczupłe palce lekarza strząsają co jakiś czas popiół, a Maria przygląda im się, coraz bardziej podminowana. W końcu decyduje się. Wyjmuje z torebki wygniecioną paczkę carmenów i zaczyna szukać zapalniczki. Coraz szybciej grzebie w przepastnej torbie, ale w końcu nie wytrzymuje, wkłada papierosa do buzi i patrzy wyczekująco na doktora.
– Kto powiedział, że tu można palić? – Lekarz zadaje pytanie tym samym tonem, który ma policjant wypisujący mandat. I tak jak on, nie odrywa wzroku od papierów.
Z okna, tuż za jego biurkiem, padają ostatnie promienie słońca. Jest kwadrans po szesnastej, ale w lutym to prawie środek nocy.
Maria wbija wzrok w popielniczkę wypełnioną po brzegi petami, ale na próżno.
Lekarz albo udaje, że nie widzi, albo jest jakieś inne „albo”.
W świetle zachodzącego słońca przypomina trochę Drakulę. Zaczesane do tyłu czarne włosy, nieproporcjonalny do twarzy, duży nos i zbyt długie siekacze.
Maria siedzi skulona na krześle. W koszulce w zajączki (ostatni krzyk mody), rozciągniętej bluzie, w czarnej, krótkiej fryzurce, wygląda jak nastolatka.
Doktor odrywa wzrok od rubryki, którą musi wypełnić, i przygląda jej się, jakby dopiero ją zauważył.
– Nie masz innego hobby niż próby samobójcze?
Ona wbija teraz wzrok w linoleum, ile by dała, żeby to się wreszcie skończyło.
On wraca do przeglądania papierów, podnosi głowę razem ze swoim wielkim nosem i prawie krzyczy:
– To już druga… Co na to rodzice?!
Tego się nie spodziewała. Wzrusza ramionami.
– Co mają do tego rodzice? Sama na siebie zarabiam.
Przygląda jej się przez chwilę, ale zaraz wraca do papierów.
– Gdzie?
– W radiu.
Doktor patrzy na nią teraz tym dobrotliwym spojrzeniem wkurzonego ojca, które jeszcze trudniej znieść niż obojętność.
– Nazwisko?
– Czubaszek.
– No proszę, humor nas nie opuszcza.
Zaczyna teraz pstrykać długopisem. Nie ma czasu na zabawę w kotka i myszkę.
– A prawdziwe imię i nazwisko?
– Alicja… Alicja Maria Czubaszek, choć w dowodzie mam Maria Alicja.
Maria zaczyna szukać dokumentu w torebce i już po chwili patrzy na lekarza zaczepnie, wyraźnie zadowolona. Podaje dowód osobisty w poszarpanych, plastikowych okładkach. Uśmiecha się, lekarz nie ma pojęcia dlaczego.
Jeśli przyjaciele, to najlepiej na czterech łapach. Trzydziestosześcioletnia Maria Czubaszek przed Domem Prasy w Kazimierzu.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
PEŁNY SPIS TREŚCI:
ROZDZIAŁ I. CZY TO CIUCHCIA DO CHATTANOOGI?
Leżący Zając
Coś na kształt szczęścia
Hobby samobójców
Ja też jestem nerwus
Zalecam skok na główkę
Abstynent z czopkiem
A, to przez przypadek
Przez cholerę boję się sikać!
Dlaczego, dlaczego, dlaczego
Po co w ogóle wstawać?
Zajmij się własnym zbawieniem
Chattanooga Choo Choo
Lambretka
To nasz ślub przecież!
Życie to jest teatr
ROZDZIAŁ II. DZIEWCZYNA Z IPANEMY
Dlaczego złe rzeczy dzieją się rano?
To i owo na książeczkę docelową
Nie ma nic gorszego niż człowiek wykształcony
Skąd mam wiedzieć, czego mi nie daje?
Bombka w nosie
Poker i alkohol
Charlie Brown
Joik Lapończyków
Dupa, sałata, pieprzenie głupot
Latające myszy
Skrzat literat
ROZDZIAŁ III. MARIA
Zimny indyk
O ty, kochany Augustynie
(Nie)Najpiękniejsza Polka
Ołóweczek z głową konika
Klucz do Zająca
Goryl z hawajską gitarą
Ze strachu zeza dostałam
Dzięki Bogu, jestem ateistką
Życie powinno troszkę bawić
Nie jestem podobna do siebie?
Kocham cię, Szymonie
WOJCIECH KAROLAK. ŻYCIORYS IDEALNY MARII ALICJI CZUBASZEK
WOJCIECH KAROLAK. ŻYCIORYS IDEALNY WOJCIECHA KAROLAKA
WYMARZONY ŻYCIORYS WOJCIECHA KAROLAKA
MARIA CZUBASZEK. WYMARZONY ŻYCIORYS
AUTORKA DZIĘKUJE
BIBLIOGRAFIA