Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Rankiem w niedzielę 16 września 1810 roku ksiądz Miguel Hidalgo, proboszcz wiejskiej parafii Dolores w pobliżu Guanajuato, leżącej 440 km na północny zachód od miasta Meksyk, zaczął bić w dzwon kościoła, aby zgromadzić ludzi w świątyni wcześniej niż zwykle. Kiedy się zebrali, wszedł na ambonę i wezwał parafian, aby przyłączyli się do powstania przeciwko Hiszpanom i obalenia trzystuletniego ucisku kolonialnego. Wezwanie ojca Hidalgo, znane jako „Okrzyk z Dolores”, zapoczątkowało krwawą wojnę o niepodległość Meksyku. Do powstania przyłączyły się tysiące Indian oraz Metysów, głównie chłopów, rzemieślników, fornali i pasterzy, miejskiej biedoty i księży z zapadłych wiosek, ale władza hiszpańska trzymała się mocno i długo dawała odpór buntownikom. Dopiero po 11 latach, w 1821 roku, dzięki porozumieniu rojalistycznego generała Agustina Iturbide oraz przywódcy ruchu niepodległościowego Vicente Guerrero Meksyk stał się niepodległym państwem. Cena była jednak straszna, gdyż wojna - faktycznie domowa - pochłonęła od 250 do 500 tysięcy ofiar.
Zajmująco pisze o niej Jarosław Wojtczak, rekordzista, jeśli idzie liczbę książek wydanych w serii „Historyczne Bitwy”, znawca dziejów obu Ameryk, indianista, autor podkastu „Indianie i blade twarze” na Youtube.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 326
ROZDZIAŁ I.GRITO DE DOLORES
Niech żyje Dziewica z Guadalupe! Niech żyje Ameryka, o którą będziemy walczyć!
Ksiądz Miguel Hidalgo, 16 września 1810 roku
W niedzielę 16 września 1810 roku o godzinie 5 rano ksiądz Miguel Hidalgo, proboszcz wiejskiej parafii Dolores w pobliżu Guanajuato, 440 km na północny zachód od miasta Meksyk (Ciudad de México), zaczął bić w dzwon swojego kościoła, aby zgromadzić ludzi w świątyni wcześniej niż zwykle. Kiedy wierni się zebrali, ksiądz wszedł na ambonę i wezwał parafian, aby przyłączyli się do powstania przeciwko Hiszpanom, którego celem będzie obalenie trzystuletniego ucisku kolonialnego. Trudno powiedzieć, czy wszyscy obecni zrozumieli, o co chodzi, ale większość osób posłuchała ulubionego proboszcza i ochoczo stanęła u jego boku. Wezwanie ojca Hidalgo, znane jako „Okrzyk z Dolores” (Grito de Dolores), zapoczątkowało jedenastoletnią wojnę o niepodległość Meksyku1. Treść słynnego apelu nie jest dokładnie znana, ale jego ogólne przesłanie brzmiało następująco:
„Moje Dzieci! Dzisiaj przychodzi do nas zrządzenie opatrzności. Czy jesteście gotowi, aby je przyjąć? Czy chcecie być wolni? Czy poczynicie wysiłki, aby uwolnić się spod rządów znienawidzonych Hiszpanów i odzyskać ziemie waszych przodków, skradzione im trzysta lat temu? Musicie działać natychmiast […]. Niech żyje Matka Boska z Guadalupe! Niech żyje Ameryka, o którą będziemy walczyć! Śmierć rządowi! Śmierć gachupines!”2.
Słynny „Okrzyk z Dolores”, który rozpoczął meksykański ruch niepodległościowy, był spontanicznym odruchem Miguela Hidalgo. Ksiądz postanowił działać sam, ratując sprawę rozbitego już i skazanego na likwidację spisku zorganizowanego w środowisku kreolskim w miastach żyznego, nizinnego regionu Bajio w prowincji Guanajuato w środkowym Meksyku. Duchowny i jego współtowarzysze mieli świadomość ryzyka, wiedzieli, że plan powstania może się wydać, dlatego zdecydowali się wzniecić rebelię natychmiast.
Konspiracja, do której należał ojciec Hidalgo, była częścią rozgałęzionego spisku niepodległościowego, którego głównym ośrodkiem było miasto Valladolid (dzisiejsza Morelia w stanie Michoacán), a także inne ośrodki miejskie: San Miguél el Grande, Celaya, Guanajuato, San Felipe, Tlalpujahua i Querétaro. Podczas gdy Hiszpanie i przedstawiciele głównego, konserwatywnego nurtu Kreolów walczyli ze sobą o to, kto ma być przedstawicielem hiszpańskiego monarchy w Meksyku, mała grupka liberałów postanowiła przyspieszyć bieg wydarzeń i ustanowić własne rządy. Spiskowcy, wiedząc, że obalony przez Napoleona król Hiszpanii Ferdynand VII Burbon ma niewielkie szanse na odzyskanie tronu i nie może stanąć im na drodze, dążyli do zerwania więzów z metropolią, ale nie zamierzali zmieniać istniejących stosunków społecznych i podkreślali swoje przywiązanie do religii i Kościoła katolickiego.
W liczącym 55 000 mieszkańców mieście Querétaro grupa Kreolów założyła klub kulturalny i społeczny, w którym pod pozorem tzw. zebrań literackich w domu księdza José Marii Sáncheza dyskutowano o polityce i podnoszono sprawę niepodległości. Członkami klubu byli przeważnie ludzie pochodzący ze średnio zamożnych rodzin kreolskich, prawnicy, drobni urzędnicy, kupcy i wojskowi, którzy pragnęli niepodległości Meksyku, ale uznawali usuniętego w 1808 roku przez Francuzów króla Ferdynanda VII i rolę Kościoła katolickiego. Nie chcieli jednak, aby rządzili nimi urzędnicy hiszpańscy. Patronem klubu był królewski administrator (corregidor) miasta Querétaro, Kreol Miguel Domínguez (1756–1830). Potajemnie sprzysiężenie, znane jako La Conjuración de Querétaro, wspierała jego światła, młodsza o dwanaście lat żona, doña Josefa Ortiz de Domínguez zwana La Corregidora, która spotykała się z konspiratorami w tajemnicy przed mężem w swoim domu przy głównym placu miasta (obecnie Casa de la Corregidora). Oprócz Josefy Ortiz i ojca Sáncheza do konspiracji należeli m.in.: adwokaci Lorenzo de la Parra, Mariano Lazo de la Vega i Juan Nepomuceno Mier y Altamirano, burmistrz (alcaide) Ignacio Pérez, nowo przybyły do miasta oficer piechoty z milicyjnego pułku z Celayi (Regimento de Celaya), kapitan Joaquín Arias, ksiądz Anselmo Castillo oraz bracia Emeterio i Epigmenio González, kupiec i piekarz, którzy gromadzili w swoim domu broń dla spiskowców. Niektórzy z nich byli weteranami nieudanej rebelii, która wybuchła w Valladoid we wrześniu 1809 roku w odpowiedzi na francuską okupację Hiszpanii i wymuszoną abdykację Ferdynanda VII.
Konspiratorzy z Querétaro wciągnęli do swojej działalności Kreolów z innych miast, w tym grupę wojskowych służących w armii kolonialnej. Wśród nich wyróżniało się kilku młodych oficerów milicji, podwładnych pułkownika Narciso Maríi Loreto de la Canala, dowódcy Prowincjonalnego Pułku Dragonów Królowej (Regimiento de Dragones Provincionales de la Reina) z garnizonu w uroczym miasteczku San Miguél el Grande (obecnie San Miguél de Allende): kapitanowie Ignacio Allende (1769–1811), Mariano Abasolo (1784–1816) i Juan Aldama (1774–1811), oraz najmłodszy w tym gronie porucznik José Francisco Lanzagorta (1791–1811).
Najstarszy z nich, Ignacio María José de Allende y Unzaga, szwagier braci Gonzálezów, był synem Dominga Narciso, zamożnego hiszpańskiego kupca z San Miguél, a przy tym człowiekiem odważnym i pełnym fantazji. Mimo stosunkowo młodego wieku i niskiego stopnia wojskowego właśnie jego spiskowcy z Querétaro wyznaczyli na wojskowego dowódcę planowanej insurekcji. Kapitan Allende wprowadził do sprzysiężenia znajomego proboszcza z miejscowości Dolores, księdza Miguela Hidalgo, który poprzednio był rektorem kolegium św. Mikołaja (Colegio de San Nicolás) w Valladolid.
Miguel Gregorio Antonio Ignacio Hidalgo urodził się 8 maja 1753 roku jako drugi z pięciu synów Cristóbala Hidalgo y Costilli (ur. 1713), niedoszłego księdza, a od 1743 roku skromnego kreolskiego zarządcy hacjendy San Diego de Corralejo w Pénjamo w regionie Bajío oraz Any Maríi Gallaga z miejscowości Jururemba w prowincji Michoacán, „młodej kreolskiej kobiety, nie tylko pięknej i inteligentnej, ale także wykształconej w Valladolid”.
„Od urodzenia do dwunastego roku życia [Miguel Hidalgo] mieszkał w hacjendzie Corralejo” – pisze historyk Fortino López Robles w książce Ojciec Hidalgo i pierwsze drogi powstania („El padre Hidalgo y las rutas primeros de la insurgencia”) – „W wieku dziewięciu lat miał ja najbardziej normalne zajęcia, takie jak: jazda konna, ujeżdżanie byków, dojenie krów, strzyżenie owiec, zbieranie owoców w sadach oraz pomoc chłopom w różnych pracach rolniczych, przy pługu, siewie i w czasie żniw”.
Trzy lata po śmierci matki, która zmarła w połogu po urodzeniu ostatniego dziecka w 1762 roku, młody Miguel w towarzystwie starszego brata José Joaquina wyjechał do Valladolid, gdzie razem pobierali nauki, najpierw w jezuickiej szkole San Francisco Javier (Colegio Jesuita de San Francisco Javier), a po wygnaniu jezuitów ze wszystkich posiadłości hiszpańskich w 1767 roku – w konkurencyjnym kolegium San Nicolás. Następnie studiował filozofię i teologię na katolickim Uniwersytecie Królewsko-Papieskim w mieście Meksyk (Real y Pontificia Universidad de México) i w 1773 roku uzyskał tytuł magistra teologii. Rok później, za aprobatą biskupa prowincji Michoacán, otrzymał cztery święcenia niższe, które w kolejnych miesiącach uzupełniły: subdiakonat, diakonat i sakrament kapłaństwa (prezbiterat). Dzięki temu w 1778 roku, mając 25 lat, został wyświęcony na księdza. Powrócił do nauczania w swoim macierzystym kolegium w Valladolid, gdzie uczył filozofii, gramatyki łacińskiej oraz teologii scholastycznej, i ostatecznie w 1790 roku objął funkcję jego rektora.
Mimo powołania kapłańskiego Miguel Hidalgo nie był ortodoksyjnym klerykałem. Kwestionował niepokalane poczęcie, krytykował dogmat o nieomylności papieża i celibat księży. Był bardzo oczytany, miał w swym domu zakazane książki (głównie francuskie i włoskie) i żywo interesował się wydarzeniami na świecie. Znał kilka języków obcych i, jak wielu księży w Meksyku, władał kilkoma narzeczami indiańskimi. W młodości nie stronił od uciech życia doczesnego: uprawiał hazard, tańczył, słuchał muzyki i lubił towarzystwo kobiet (niemal otwarcie żył w nieformalnym związku z przyjaciółką o nazwisku Maria Manuela Herrera i miał pięcioro nieślubnych dzieci z dwiema różnymi kobietami). Sposób bycia Hidalgo i zainteresowanie nowymi ideami wzbudziły czujność inkwizycji, przed którą stanął jako „heretyk”, zadenuncjowany w lipcu 1800 roku przez mnicha Joaquina Huescę3. I chociaż nic mu nie udowodniono, został odsunięty od nauczania, a w 1803 roku przeniesiono go jako księdza najpierw do Colimy, a potem do prowincjonalnego miasteczka Dolores.
Chociaż było to oczywiste zesłanie, pobyt w Dolores dał księdzu Hidalgo możliwość bycia z ludźmi i wcielania w życie swoich idei społecznych. Interesował się nie tylko życiem religijnym swoich parafian, ale także ich sytuacją ekonomiczną i poziomem kulturalnym. Był człowiekiem humanitarnym, współczuł uciskanym Indianom i odnosił się do nich z wielką sympatią. W Dolores zapoczątkował rozwój nowych rzemiosł, takich jak: garncarstwo, produkcja ceramiki i wyrobów ze skóry. Propagował też hodowlę jedwabników oraz uprawę oliwek i winorośli. Otaczał opieką muzyków i artystów ludowych. Dzięki swojemu zaangażowaniu w sprawy lokalnej społeczności zyskał sobie szacunek i miłość parafian. Nie zmieniało to jego przekonania, że w przyszłym niepodległym Meksyku władzę mieli sprawować oświeceni Kreole, a głębsze reformy są zbędne i, aby ulżyć doli ludu, wystarczy ograniczyć podatki i znieść niektóre świadczenia. Cechami, które charakteryzowały księdza Hidalgo, były: odwaga osobista, uczciwość i porywczość, która popychała go czasami do czynów niemających nic wspólnego ze stanem duchownym i z jego prawdziwym charakterem. Kiedy Miguel Hidalgo spotkał kapitana Allende, bliskie stały mu się poglądy na hiszpański ucisk w Meksyku, które wyznawali ten dziarski oficer i jego spiskujący towarzysze. Za jego pośrednictwem aktywnie włączył się w działalność konspiracyjnego klubu w Querétaro i nawiązał kontakty z innymi spiskowcami. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że ten prowincjonalny ksiądz stanie na czele wielkiego powstania ludowego w Meksyku.
Początkowo konspiratorzy, których liczba według różnych szacunków wahała się od 105 do 400 osób, planowali ogłosić niepodległość Meksyku pod koniec 1810 roku. Okazją do tego miał być wielki dwutygodniowy jarmark w mieście San Juan de los Lagos w północno-wschodniej części dzisiejszego stanu Jalisco, zaplanowany od 1 do 15 grudnia. Oratorskie talenty księdza Hidalgo wydawały się dostatecznym argumentem, który miał przekonać przybyłe do tamtejszego sanktuarium Matki Boskiej tłumy pielgrzymów do pochwycenia kupców hiszpańskich, odebrania im towarów i rozpoczęcia krucjaty religijnej przeciwko gachupines4. Szybki rozwój ruchu konspiracyjnego, postępy w gromadzeniu broni i zagrożenie wykryciem sprzysiężenia przez władze latem 1810 roku sprawiły, że na nadzwyczajnym tajnym spotkaniu 7 sierpnia termin powstania przesunięto według rozbieżnych źródeł na 22 września lub 2 października. Najpóźniej 12 grudnia spiskowcy zamierzali triumfalnie wkroczyć do stolicy i przejąć władzę. Wkrótce jednak doszło do wydarzeń, które całkowicie zmieniły ich plany.
Już w sierpniu pojawiły się pogłoski o istnieniu tajnego sprzysiężenia. W połowie miesiąca zamiary spiskowców zdradził rządowi wicekróla jeden z nich, urzędnik pocztowy z Querétaro José Mariano Galván, zaufany człowiek corregidora Domíngueza. Wkrótce jego doniesienia potwierdzili major José Alonzo oraz inni oficerowie z garnizonu w Querétaro, których starano się pozyskać dla sprawy niepodległości. Swoje trzy grosze dorzucił także pewien ksiądz, który dowiedział się o spisku podczas spowiedzi.
Początkowo władze hiszpańskie odniosły się do informacji o spisku lekceważąco. W stolicy myślano, że wystarczy dać znać Kreolom, że ich plany są znane rządowi, a wystraszą się i zrezygnują z myśli o buncie. Dlatego ograniczono się do wysłania emisariusza, który miał bacznie obserwować zachowanie potencjalnych spiskowców i informować władze o ich poczynaniach. Dopiero gdy 10 września zdrajca, kapitan Joaquín Arias, jeden z oficerów należących do konspiracji w Querétaro, dokładnie poinformował przełożonych o spisku i niektórych jego uczestnikach (w tym o Allende i Aldamie, którzy podejrzanie dużo czasu spędzali w Dolores u tamtejszego proboszcza), a trzy dni później plany powstania ujawnił Juan Garrido, kapelmistrz orkiestry wojskowej z Guanajuato, wciągnięty do sprzysiężenia przez księdza Hidalgo, urzędnicy hiszpańscy przystąpili do działania.
11 września władzę w Meksyku objął oficjalnie nowy wicekról, generał Francisco Javier Venegas de Saavedra (1760–1838), zdolny i doświadczony żołnierz, który zasłużył się podczas kampanii przeciwko wojskom napoleońskim okupującym Hiszpanię. Zastąpił nieudolnego, pełniącego przejściowo władzę arcybiskupa Meksyku, Francisco Javiera de Lizanę. Trzy dni później corregidor Domínguez został ostrzeżony przez swego przyjaciela, doktora Rafaela Gila de León, że jego nazwisko znajduje się na liście konspiratorów. Chcąc dowieść swej lojalności i uprzedzić hiszpańskiego dowódcę garnizonu w Querétaro, brygadiera Ignacio Garcíę Rebollo, Domínguez postanowił aresztować konspiratorów. 14 września kazał zamknąć żonę na klucz w pokoju na piętrze ich domu, a sam z oddziałem milicjantów udał się do domu piekarza Epigmenio Gonzáleza. Odkrywszy u niego skład broni i prochu (w arsenale spiskowców znajdowało się około 2000 sztuk broni, głównie białej), kazał zamknąć w areszcie Gonzáleza i jego brata Eufemia, po czym ruszył na poszukiwanie innych spiskowców. Tymczasem uwięziona w domu doña Josefa poinformowała przez dziurkę od klucza o planach aresztowania konspiratorów alkada (burmistrza) Ignacio Péreza. 15 września rano Pérez, zdeklarowany patriota, zabrał ze sobą fryzjera Luisa Mendozę i obaj pognali co koń wyskoczy, aby ostrzec o grożącym niebezpieczeństwie wtajemniczonych oficerów z San Miguél. Ostrzeżony na czas przez sprzyjającego konspiratorom pułkownika Canala Allende natychmiast udał się z kilkoma ludźmi do Dolores, aby odbyć naradę z księdzem Hidalgo. Jeszcze tej samej nocy z 15 na 16 września dołączył do nich niespodziewanie kapitan Aldama, przynosząc zatrważającą wieść o rozbiciu sprzysiężenia.
W tym czasie pozostająca w areszcie domowym doña Josefa nawiązała kontakt z kapitanem Ariasem i nie wiedząc, że ten oficer zdradził sprawę niepodległości, ujawniła mu szczegóły akcji przeciwko spiskowcom. Arias obiecał jej pomóc, ale zamiast tego zadenuncjował doñę Josefę i jej męża Hiszpanom (później Arias znowu stanął po stronie rewolucji i zginął śmiercią honorową w glorii patrioty). Corregidor Dominguez został aresztowany, ale ponieważ nie było pewnych dowodów jego winy, a wielu wpływowych mieszkańców miasta wstawiło się za nim, wkrótce go zwolniono5. Z rozkazu wicekróla przywrócono go na urząd. Jego żona także odzyskała wolność, ale władze od tej pory bacznie ją obserwowały i śledziły każdy jej krok6.
W niedzielę 16 września o godzinie 2 nad ranem Hidalgo, Allende i dwaj lub trzej inni konspiratorzy, którzy przybyli wraz z nim z San Miguél, zostali obudzeni przez kapitana Aldamę wiadomością, że spisek został odkryty.
„– To koniec! Zostaliśmy zdradzeni – wykrzyknął zrozpaczony Aldama. – Oni wszystko wiedzą!”.
Kwadrans później w salonie księdza Hidalgo odbyła się szybka narada wojenna. Hidalgo, Allende i Aldama mieli świadomość, że po ujawnieniu spisku w Querétaro istnieje ryzyko, iż planu powstania Kreolów i pozyskania armii nie da się zrealizować. Wszyscy byli teraz zagrożeni, bo wyrok za zdradę Korony mógł być tyko jeden – śmierć. Dlatego zgodnie z legendą, gdy tylko za oknem nastał świt, Hidalgo chwycił szpadę i wykrzyknął:
„– Wszystko wydaje się stracone, ale jeśli będziemy działać, sprawę da się jeszcze uratować! Bierność oznacza klęskę. Teraz nie mamy innego wyboru, jak tylko ruszyć i aresztować Hiszpanów. Do broni!”.
Nie mając uzbrojenia i wojska, ojciec Hidalgo i jego towarzysze zdecydowali się wzniecić rebelię natychmiast, wykorzystując do tego masy indiańskiego chłopstwa. Dlatego po wyjściu z kościoła w Dolores tłum wiernych pod przywództwem Hidalgo ruszył do bogatego hiszpańskiego domu na rynku (obecnie Casa de Visitas), gdzie rozbroił i aresztował dwie osoby: miejscowego przedstawiciela wicekróla Meksyku i hiszpańskiego poborcę podatkowego. Następnie rebelianci opanowali arsenał miejski, uwolnili więźniów z miejscowego aresztu i po zamknięciu w nim pochwyconych Hiszpanów splądrowali sklepy należące do gachupines. W samo południe uwolnieni więźniowie oraz zgromadzony na placu tłum około 600 uzbrojonych w piki, kije, noże, proce i maczety Kreolów, Metysów oraz Indian z miasteczka i najbliższych okolic ruszyli na południe, do San Miguél, dając początek narodowemu powstaniu antykolonialnemu. W pierwszej napotkanej wiosce Atotonilco rebelianci za zgodą księdza Remigia Gonzáleza zabrali z kościoła obraz ciemnolicej Matki Boskiej z Guadalupe, świętej patronki Indian, który stał się sztandarem powstania i symbolem walki rewolucyjnej.
Jeszcze tego samego wieczora powstańcy, wznosząc okrzyki: „Niech żyje religia!”, „Niech żyje nasza Święta Panienka z Guadalupe!”, „Niech żyje król Ferdynand VII!” i „Śmierć złemu rządowi!”, dotarli do San Miguél i zajęli je bez trudu, płosząc niewielki oddział wojska porucznika José Cabrery, wysłany przez Domingueza w celu aresztowania kapitanów Allende i Aldamy. Porażony wielkością buntu Cabrera niezwłocznie wrócił do Querétaro, aby ostrzec tamtejsze władze. Z powodu niezdecydowania pułkownika Canala garnizon San Miguel połączył się z ludźmi przybyłymi z Dolores, a wszyscy mieszkający tam Hiszpanie zostali aresztowani, stając się zakładnikami Hidalgo. Długo tajona nienawiść do Hiszpanów doprowadziła do pierwszych aktów gwałtu i grabieży, ale pochodzący z San Miguél kapitan Allende, przerażony gwałtownością rozruchów, wjechał konno w sam środek rozgorączkowanego tłumu i zdołał przywrócić porządek, grożąc w razie nieposłuszeństwa surowymi karami.
Ksiądz Hidalgo wierzył, że nawet bez udziału wojska uda się wykorzystać masy ludności indiańskiej do obalenia władzy Hiszpanów i wygnania ich z Meksyku. W ciągu kilku dni spontaniczne powstanie przerodziło się w prawdziwy pochód triumfalny. Do Hidalgo przyłączały się setki i tysiące Indian oraz Metysów, głównie chłopów, rzemieślników, fornali i pasterzy, choć nie brakowało także ubogich indiańskich górników, miejskiej biedoty i księży z zapadłych wiosek. W krótkim czasie armia powstańcza urosła do 25 000 ludzi, mężczyzn i kobiet, w tym 9000 Indian uzbrojonych w tradycyjne proce, łuki i strzały, 4000 piechoty wyposażonej w lance i maczety oraz 12 000 jeźdźców. Wśród tych ostatnich było około 400 królewskich dragonów z oddziału pułkownika Canala, którzy idąc za przykładem kapitanów Allende i Aldamy, przyłączyli się do rebeliantów w San Miguél.
Kontynuując swój marsz przez region Bajio, powstańcy zajmowali jedno miasto po drugim bez wystrzału. 21 września w ich ręce wpadła Celaya. 23 września armia powstańcza skręciła na zachód i następnego dnia zajęła Salamankę. W zdobytej Salamance Hidalgo objął oficjalnie kierownictwo powstania i przyjął tytuł naczelnego wodza – „Kapitana Generalnego Narodu Amerykańskiego” (Capitán General de la Nación Americana). Mianował Allende swoim zastępcą i generałem wojsk powstańczych. Potem odrzucił fałszywą pozę lojalności wobec króla Ferdynanda VII i zaczął otwarcie głosić hasło niepodległości Meksyku. Dowodzeni przez niego powstańcy, strasząc, że poderżną gardła zakładnikom hiszpańskim, zmuszali kolejne miasta do otwierania bram, po czym wtrącali do więzienia wszystkich Hiszpanów i zabierali ich bogactwa, przeznaczając je na potrzeby powstania. W ten sposób opanowali miejscowości: Chamucuero, Carmen, Irapuato i Silao. Nie pomagały groźby i błagania księży, którzy z krzyżami w rękach zaklinali wiernych, aby nie przyłączali się do powstańców. Wszędzie zamiast dotychczasowej administracji kolonialnej tworzono kreolskie zalążki lokalnej władzy (junty).
Po zdobyciu Silao i zatoczeniu koła armia powstańcza skierowała się na wschód ku dużemu i bogatemu miastu Guanajuato, stolicy intendentury i jednego z najważniejszych w Meksyku ośrodków górnictwa srebra, złota, żelaza i ołowiu, położonego 400 km na północny zachód od stolicy7. Doświadczony latami służby dla Korony hiszpańskiej i walki z Brytyjczykami w północnoamerykańskiej Luizjanie, Alabamie i na Florydzie intendent Guanajuato, pułkownik Juan Antonio Riaño y Bárcena, nie miał zamiaru kapitulować, ale uznał obronę miasta za niemożliwą, gdyż zbyt wielu było tu zwolenników Hidalgo. Pełen obaw wysłał kuriera z listem do hiszpańskiego komendanta garnizonu w San Luis Potosi, generała Félixa Maríi Callei. W liście tym napisał: „Mój wielce szanowny przyjacielu i dowódco, piszę do Ciebie w godzinie strasznej konieczności […]. Szpiedzy donieśli mi, że siły Hidalgo wynoszą już 20 tysięcy ludzi […]. Jestem przygotowany dać opór, jaki tylko zdołam, gdyż jestem człowiekiem honorowym, ale błagam Cię, mój przyjacielu, w imię Boga, przybądź mi szybko na pomoc. Nadzieja na inny ratunek graniczy z cudem!”.
Na nieszczęście dla Hiszpanów z Guanajuato dramatyczny apel intendenta Riaño pozostał bez echa. Generał Calleja nie dysponował bowiem większymi siłami i sam miał kłopoty z konspiratorami na własnym podwórku. Już 18 września wpadł na trop spisku, na czele którego stali porucznik Lanzagorta i jego cywilny pomocnik Félix de Herrera. Obaj konspiratorzy zostali aresztowani i osadzeni pod strażą w celi klasztoru San Juan de Dios.
Tymczasem w Guanajuato Riaño zebrał wszystkich Hiszpanów i lojalnych bogaczy kreolskich, po czym, zabierając ze sobą cały skarbiec (w tym 309 sztabek srebra) i urzędowe papiery, zamknął się w ogromnym prostokątnym gmachu zwanym Alhóndiga de Granaditas, służącym za składnicę zboża. Masywny, dwukondygnacyjny spichlerz zbudowany z litych bloków kamiennych w latach 1798–1808 po wybuchu powstania stał się fortecą, w której schroniły się oddziały hiszpańskie, rodziny gachupines i przywódcy rojalistów. W sumie znalazło się tam 470 słabo uzbrojonych milicjantów i żołnierzy królewskich oraz 2 000 cywilów. Riaño i jego ludzie wykopali rowy, które wypełniono wodą, ustawili przeszkody na sąsiednich ulicach i zabarykadowali się w środku, podczas gdy 20 000 powstańców księdza Hidalgo przeszło przez wzgórza Cuarto oraz San Miguél i stanęło u wrót Guanajuato, gotowych do ataku na stojącą w centrum miasta twierdzę Hiszpanów.
28 września o świcie Hidalgo dał oblężonym ostatnią szansę uratowania życia, wysyłając ze swojej kwatery w podmiejskiej hacjendzie Burras dwóch posłańców, kapitana Abasolo i Ignacio Camargo, z napisanym przy kubku gorącej czekolady listem do intendenta Riaño: „Zechciej Panie powiedzieć Hiszpanom, którzy są z tobą w Alhóndidze, że jeśli nie spełnią mojego żądania kapitulacji, użyję wszelkich środków, aby ich zniszczyć, nie pozostawiając im żadnej nadziei na litość lub pardon”.
„Stałem się silny w zamku Granaditas i tutaj czekam na ciebie i towarzyszące tobie tłumy” – odpowiedział zwięźle i niegrzecznie Riaño posłańcom Hidalgo. I chociaż przed rozpoczęciem ataku przywódca powstania wysłał mu kolejne ostrzeżenie i osobisty list, intendent nie okazał najmniejszej chęci kapitulacji. Nie zamierzał tego zrobić nawet w imię przyjaźni, jaka go kiedyś łączyła z proboszczem z Dolores.
Kiedy zamknięci w twierdzy Hiszpanie i Kreole z oburzeniem odrzucili propozycję kapitulacji, około godziny 11.00 powstańcy rozpoczęli atak na Guanajuato trzema kolumnami pod wodzą Aldamy, Allende i Abasolo, nadzorowany przez samego Hidalgo. Wszyscy posuwali się naprzód, dopóki nie zdobyli barykad przecinających pobliskie ulice i nie otoczyli Alhóndigi. Krótko po południu dragoni Allende wpadli główną aleją do miasta i z marszu zaatakowali hiszpańską twierdzę. Odparci gęstym ogniem zabarykadowanych wewnątrz Hiszpanów dowodzonych przez majora Diego Berzábala, wdarli się do okolicznych domów i z ich płaskich dachów prowadzili ostrzał dziedzińca i strzelnic Alhóndigi, starając się osłonić kolejne ataki powstańców. Wielu górników z okolicznych kopalń przyłączyło się do armii Hidalgo, podczas gdy ciekawscy mieszkańcy obsiedli skaliste zbocza szerokiego wąwozu, w którym leży miasto, i śledzili stamtąd przebieg walki. Dzielny Allende pędził konno od jednej grupy atakujących do drugiej, zachęcając ludzi do większego wysiłku, ale słabo wyszkoleni, niedostatecznie uzbrojeni i pozbawieni drabin oblężniczych powstańcy nie byli w stanie zdobyć potężnych murów twierdzy. Sytuację atakujących pogarszał fakt, że wielu Indian nie znało języka hiszpańskiego i często nie rozumiało nawet, czego się od nich wymaga. Artylerzyści i muszkieterzy Riaño ukryci za trzema rzędami wąskich okien, strzelając z góry i rzucając granaty ręczne, zabijali nacierających powstańców całymi setkami. Fosa na tyłach twierdzy zapełniła się stosami trupów, a wypełniająca ją woda zabarwiła się na czerwono. Wyglądało na to, że zamkniętym za grubymi na prawie metr murami potężnego gmachu, mającym pod dostatkiem żywności i wody Hiszpanom uda się przetrwać nawet długie oblężenie, chociaż sami także ponosili straty od kul dragonów i kamieni wyrzucanych z indiańskich proc. W trakcie pięciu godzin walki poległo około 300 oblężonych i 2000 powstańców.
W końcu jednak szczęście się od Hiszpanów odwróciło. Gdy dzielny Riaño padł śmiertelnie ranny od postrzału w prawe oko z karabinu jednego z dragonów Allende, a jego zastępcy kłócili się z Berzábalem o to, kto ma po nim objąć dowództwo, chorowity i okaleczony indiański górnik z San Miguél (według niektórych źródeł był Metysem z dużą domieszką krwi Indian Otomi lub Chichimeca), Juan José de los Reyes Martínez Amaro, znany później jako El Pípila (Indycze Jajo), co mogło się odnosić do piegów na jego okrągłej twarzy, bez niczyjego rozkazu podkradł się na czworakach pod mury twierdzy. Kryjąc się za przymocowaną do pleców płaską, kamienną płytą, która chroniła go od kul hiszpańskich muszkietów, za pomocą smoły i pochodni podpalił masywną bramę budynku, po czym – jak mówi legenda – padł pod gradem kul8.
„El Pipila, człowiek niskiej postury, ale silny i odważny, choć mający kłopoty z równowagą i cierpiący na częstą w kopalniach chorobę potocznie zwaną krzemową [pewnie chodzi o pylicę – przyp. J.W] i przez to bliski śmierci, który potrafił czytać i pisać, mężczyzna w typie Metysa o skośnych oczach z dużą domieszką krwi rdzennych mieszkańców Otomí lub Chichimeca, podjął się nie lada wyczynu i czołgając się przykryty płytą do bramy, spalił ją przy użyciu żywicznego drewna i smoły” – pisał jeden z powstańczych kronikarzy Pedro García, który poznał bohatera w Guanajuato.
Kiedy wielkie drewniane drzwi frontowe twierdzy się przepaliły, powstańcy rozłupali ich tlące się resztki maczetami, siekierami, drągami i przed wieczorem wdarli się do Alhóndigi. Ogarnięci paniką Hiszpanie rzucili broń, licząc na uratowanie życia, ale bardzo się zawiedli. W dzikim szale mordu powstańcy pozabijali większość pozostałych przy życiu żołnierzy i cywilów, w sumie około 2200 ludzi. Nieliczni, którzy przeżyli masakrę (uratowało się tylko 30 osób), zostali obdarci z odzieży i pognani ulicami Guanajuato ku uciesze rozwydrzonej tłuszczy. Nagie ciało Riaño wciągnięto na maszt, gdzie wystawione na widok publiczny wisiało przez następne dwa dni. Późnym wieczorem niekontrolowana przez nikogo pijana masa rozbiegła się po mieście, niszcząc domy Hiszpanów, magazyny, gospody i kosztowne urządzenia leżących pod miastem znienawidzonych kopalni srebra Rayas i Mellado (obie kopalnie były pierwszymi, jakie uruchomiono w Guanajuato w 1558 roku). Spokój przywrócono dopiero nazajutrz rano dzięki zdecydowanej interwencji generała Allende, który nigdy nie zapomniał księdzu Hidalgo, że wszystkie te okropności działy się za jego milczącym przyzwoleniem .
Zdobycie Guanajuato było pierwszym militarnym zwycięstwem powstańców w walce o niepodległość. Gdy przywrócono porządek, Hidalgo zamknął pozostałych przy życiu Hiszpanów jako zakładników w więzieniu w Alhóndidze, a następnie w ciągu kilku dni zorganizował rząd powstańczy. Potem dołączył do swojej armii miejscowych rzemieślników oraz brać górniczą i tydzień później pomaszerował na Valladolid.
ROZDZIAŁ II. MEKSYK W EPOCE KOLONIALNEJ
Nowa Hiszpania potrzebuje regularnej armii zdolnej do odparcia wszelkiej agresji.
Król Hiszpanii Karol III, 1764 rok
Hiszpańskie imperium kolonialne zostało stworzone przez przybyszów z Europy, wywodzących się w większości z Kastylii i Andaluzji. Szacuje się, że w pierwszej połowie XVI wieku przybyło ich do Nowego Świata prawie 50 000. Podobna liczba ludzi wyemigrowała za ocean także w drugiej połowie tego stulecia i w wieku XVII. Oznacza to, że od początku kolonizacji aż do końca XVII wieku przybyło z Hiszpanii do Ameryki Środkowej i Południowej około 200 000 ludzi. W XVIII stuleciu liczba ta znacznie się powiększyła. Ogólnie przyjmuje się, że do czasu upadku imperium kolonialnego Hiszpanii na początku XIX wieku liczba osób, które wyemigrowały z Półwyspu Iberyjskiego i osiedliły się w Ameryce Łacińskiej, osiągnęła pół miliona. Zdecydowaną większość spośród nich stanowili mężczyźni. Brak białych kobiet zmuszał ich do wiązania się z Indiankami, w wyniku czego powstała mieszana rasa Metysów. W konsekwencji mieszania ras w pierwszych latach XIX wieku w koloniach hiszpańskich w Ameryce liczbę białych szacowano na 4,5 miliona osób, a mieszańców na co najmniej 6 milionów. Pomieszanie ras, zjawisko charakterystyczne dla Ameryki, nie dotyczyło tylko ludności białej i indiańskiej. Już w XVI wieku zaczęto sprowadzać do Ameryki czarnych niewolników z Afryki, a w późniejszych czasach zaczęli napływać tam przedstawiciele innych ras, głównie Azjaci. To wszystko doprowadziło do powstania fantastycznej mozaiki rasowo-etnicznej, jakiej nie znajdzie się w żadnym innym zakątku świata.
W XVII i XVIII stuleciu system kolonialny Hiszpanii okrzepł i przybrał ostateczną postać. Posiadłości hiszpańskie w Ameryce (Nowym Świecie) obejmowały większą część kontynentu południowoamerykańskiego, Amerykę Środkową, część Antyli, Meksyk z Kalifornią i Teksasem oraz Florydę. Szacunkowy obszar tych terytoriów wynosił 15 000 tys. km2, a ich zaludnienie wahało się od 7,5 do 8 milionów ludzi (cała Ameryka Łacińska liczyła około 10 milionów mieszańców). Do utworzonych za panowania króla Karola V dużych jednostek terytorialno-administracyjnych (wicekrólestw): Nowej Hiszpanii (1535) i Peru (1544) w XVIII wieku doszły wicekrólestwa Nowej Granady (1717) i La Platy (1776). Utworzono także wiele mniejszych kapitanii generalnych: Gwatemali, Chile, Kuby i Florydy oraz prezydencję Quito. Pojawiły się również jednostki sądownicze (audiencje): najpierw na Santo Domingo (1511), później w Meksyku (1528), Panamie (1533), Limie (1542), Gwatemali (1543), Guadalajarze (1548), Santa Fe (1549), Charcas (1551), Quito (1563), Chile (1609), Buenos Aires (1661) oraz Caracas i Cuzco (1786).
Przybysze z Hiszpanii stanowili element bardzo przedsiębiorczy i zaczęli przenosić do Ameryki wzory przywiezione ze starego kraju, uzupełniając je tylko pewnymi, chociaż wyraźnie zaznaczonymi, elementami miejscowymi. Wyznaczono mniejsze i większe granice kolonii, w głównych skupiskach ludności powstały lokalne centra administracyjne, zaimportowano wreszcie klasyczne niewolnictwo na potrzeby rozwijającego się handlu i produkcji. Powstały liczne miasta, niektóre – takie jak Meksyk czy ekwadorskie Quito – na gruzach dawnych ważnych ośrodków cywilizacji indiańskich, inne – jak Lima, Santiago, Concepción, Córdoba, Caracas – budowano od początku według wzorców europejskich. Zaczęły rozkwitać różnorodne formy kultury: w Meksyku i Limie literatura oraz architektura, w Córdobie architektura, w Quito malarstwo, w Caracas muzyka. Absolutyzm kolonialny osiągnął swój szczyt, odcięty całkowicie od wpływów z zewnątrz. Wzrosły wpływy Kościoła, zwłaszcza dominikanów i jezuitów, którzy dominującą pozycję zawdzięczali edukacji.
Oprócz miast, w których osiedliła się większość białej ludności, część przybyszów z Europy osiadła także na roli, korzystając z nadań, którymi władze Nowego Świata obdarzały najbardziej zasłużonych konkwistadorów (głównie żołnierzy, urzędników i przedstawicieli Kościoła). Ponieważ złoto i srebro Inków zostało już dawno podzielone, głównym źródłem dochodów konkwistadorów stała się eksploatacja ludności indiańskiej w systemie tzw. powiernictwa (encomienda). Był to system władania ziemią oparty na wzorach feudalnych przeniesionych z Hiszpanii, zastosowany po raz pierwszy w czasie rekonkwisty wobec podbitej ludności muzułmańskiej (Maurów). Właściciel, a ściślej rzecz biorąc, użytkownik majątku (encomendero), otrzymywał od króla hiszpańskiego immunitet feudalny, który poddawał jego władzy całą ludność indiańską (repartimientos) na terenie jego majątku hodowlano-rolnego. Dotyczył on także naczelników indiańskich, których działalność podlegała odtąd nadzorowi hiszpańskiego właściciela. Teoretycznie prawo hiszpańskie wymagało od posiadacza encomiendy, aby w zamian uczył tubylców języka hiszpańskiego i zasad religii katolickiej. W praktyce jednak administracja kolonialna nie mogła wymusić respektowania tych zasad ani wyplenić nadużyć. Istotą systemu powiernictwa była praca przymusowa ludności poddanej (repartmiento). Początkowo encomenderos mogli ją eksploatować bez ograniczeń. Zmuszeni do przymusowej pracy Indianie byli odtąd nieludzko wyzyskiwani, a nowi panowie uzyskali nad nimi prawo życia i śmierci. W ten sposób dawna umiarkowana pańszczyzna z czasów przedkolumbijskich przemieniła się w faktyczne, choć prawnie nieuznawane niewolnictwo. Dla porządku należy wyjaśnić, że podobny system zastosowały w swoich koloniach także inne kraje: Portugalia, Holandia i Francja. W późniejszym czasie świadczenia Indian na rzecz encomenderos zostały ograniczone do obowiązku płacenia renty, co odpowiadało pogłównemu płaconemu na rzecz Korony przez ludność indiańską, która nie podlegała powiernictwu. W dalszych pokoleniach spadkobierców uprawnienia do encomiendy stopniowo wygasły i zostały zastąpione przez inne formy wyzyskiwania Indian. Pośrednio do upadku encomiendy przyczyniło się gwałtowne zmniejszenie liczby ludności indiańskiej, co sprawiło, że system powiernictwa stał się nieopłacalny.
System pracy przymusowej Indian stosowano zresztą nie tylko na wsi, ale także w rozwijającym się przemyśle i górnictwie. Szczególnie wyniszczającą postać wyzysku przyjął on w kopalniach srebra i złota. W drugiej połowie XVI wieku w niektórych koloniach hiszpańskich wprowadzono formę tymczasowej pracy przymusowej zwaną mita, przyjmującą postać kontyngentów pracowników dostarczanych okresowo przez miejscową ludność. Zgodnie z zarządzeniem naczelnicy społeczności indiańskich obowiązani byli w ramach swoistej „daniny” wysyłać co roku określoną liczbę zdrowych mężczyzn (mitayos) ze swoich wiosek do pracy w kopalniach. W Meksyku czy też Nowej Hiszpanii (Nueva España), jak go wtedy nazywano, gdzie przymusowych pracowników nazywano cuauteqiules, ich liczba kształtowała się na poziomie jednej czwartej zdatnych do pracy mężczyzn.
Robotnicy w kopalniach pracowali od świtu do zmierzchu, otrzymując za to symboliczną zapłatę i równie symboliczną opiekę. Niektórzy stawali się wręcz niewolnikami przypisanymi do kopalni, której nie mogli opuścić z powodu zaciągniętych długów. Wraz z rozwojem górnictwa, które wyrosło na jeden z wielkich przemysłów Ameryki Łacińskiej, przymusowa praca w kopalniach (mita minera) stała się systemem masowej eksterminacji robotników indiańskich. Tysiące Indian umierały w kopalniach, powodując często wyludnienie całych wsi. W szybach największej południowoamerykańskiej kopalni srebra w zboczach słynnej góry Cerro de Potosi w Górnym Peru (dzisiejszej Boliwii), która swoim bogactwem przyćmiła wszystkie dotąd poznane skarby Ameryki, rzadko który z tubylczych górników mógł przeżyć dłużej niż dwa lata przymusowej pracy. Około 1550 roku pewien zakonnik dominikański nazwał kopalnie Potosi „ustami piekła” (boca de inferno), połykającymi co roku dziesiątki tysięcy Indian.
Jeszcze inną formę przymusowej pracy Indian stosowano w szeroko rozwiniętym systemie produkcji włókienniczej. Jej podstawą były prowizoryczne warsztaty tkackie i manufaktury włókiennicze (obrajes), w których produkowano tanie towary bawełniane i wełniane przeznaczone do użytku ogólnego. Wyzyskiwano w nich systematycznie indiańskich tkaczy, zarówno w interesie naczelników indiańskich, jak i hiszpańskich przedsiębiorców. Eksploatacji podlegały głównie kobiety, a nawet dzieci, które zmuszano do wysiłku przekraczającego ich możliwości fizyczne. Od czasu do czasu władze kolonialne lub zarządzający administracją posiadłości kolonialnych od 1524 roku organ zwany Radą Indii (Consejo de las Indias) starały się powstrzymać ten wyzysk, a gdy zabiegi te nie odnosiły skutku, liczbę obrajes ograniczano ustawami. Prawo zakazywało także zmuszania do pracy w manufakturach wolnych Indian, ale w latach słabych rządów w Hiszpanii zakazy te były nagminnie łamane.
Ciężkie warunki pracy w kopalniach i warsztatach włókienniczych, ale także na plantacjach, których nie wytrzymywali nieprzywykli do zabójczej pracy Indianie, spowodowały konieczność zastąpienia ich niewolniczą siłą roboczą. Niewolników murzyńskich zaczęto sprowadzać do kolonii amerykańskich już od 1502 roku. W handlu niewolnikami specjalizowali się przede wszystkim Portugalczycy, jednak od połowy XVII wieku zastąpili ich Anglicy.
Nieludzki system eksploatacji ludności indiańskiej wywoływał sprzeciw niektórych kół kościelnych. Pięć lat pobytu w koloniach amerykańskich przekonało dominikańskiego mnicha, brata Bartolomé de Las Casas, o konieczności przedstawienia sprawy królowi Hiszpanii. Na skutek jego próśb młody Karol V kazał wprowadzić bardziej liberalne prawa, aby ukrócić wyzysk Indian. Korona, traktująca Indian zasadniczo jako swoich wolnych poddanych, starała się ograniczać nadmierny wyzysk ludności tubylczej i nie dopuścić do przekształcania powiernictwa w posiadłości dziedziczne i wzrostu potęgi encomenderos. W 1542 roku z inicjatywy Karola V został wydany pierwszy kodeks prawny dla kolonii amerykańskich, słynne Nowe Prawa Indii (Nuevo Leyes de Indias), który ograniczał zakres pracy przymusowej Indian. Sam Las Casas powrócił do Ameryki z tytułem protektora Indian. Napisał książkę w obronie krajowców pt. Krótka relacja o wyniszczeniu Indian (La Brevísima relación de la destrucción de las Indias), wydaną drukiem w 1552 roku. Książka ta, szeroko rozpowszechniona zwłaszcza w Anglii, przyczyniła się do powstania tzw. czarnej legendy (la leyenda negra) o okrucieństwach hiszpańskich wobec Indian. Dzięki swym osiągnięciom Bartolomé de Las Casas (podobnie jak Juan de Zapata y Sandoval – katolicki biskup Chiapas od roku 1613 do 1621) zyskał dozgonną wdzięczność ludności indiańskiej i ściągnął na siebie nienawiść kolonizatorów. Jego działania wywołały natomiast jeden zły skutek w koloniach amerykańskich. Sprzeciwiając się niewolnictwu Indian i traktując handel niewolnikami murzyńskimi jako mniejsze zło, zaproponował sprowadzenie Murzynów do Nowego Świata, aby wykonywali najcięższe prace na plantacjach i w kopalniach zamiast Indian. Później bardzo tego żałował, ale było już za późno. W drugiej połowie XVI wieku ekspansja kolonialna i oficjalny zakaz zniewalania Indian przyczyniły się do dalszego handlu niewolnikami z Afryki.
Mimo prób poprawy bytu ludności indiańskiej system powiernictwa trzymał się długo wobec sprzeciwu kolonistów, którzy dzięki niemu mieli możliwość pełnej eksploatacji podbitych ziem i warunki do maksymalnego wzbogacenia się. Został on zniesiony dopiero w latach 1718–1722, kiedy to zastąpiły go rozwijające się wielkie majątki ziemskie, powstałe z połączenia ziem należących przedtem do mieszkańców wspólnot wiejskich. W Nowej Hiszpanii nosiły one nazwę hacienda, a w niektórych krajach Ameryki Południowej nazywano je latifundio Posiadacz takiego majątku (hacendado lub latifundista) był już prawnym właścicielem majątku, a podstawą jego funkcjonowania stała się praca najemna indiańskich chłopów. W Meksyku nosili oni nazwę peonów (peones), a w Peru nazywano ich yanakuna (yanacones). Posiadali oni zazwyczaj poletka dzierżawione od hacjendera, któremu w zamian za dzierżawę (arriendo) oddawali część swoich plonów lub odpracowywali ją na polu właściciela.
Panowanie Habsburgów w Hiszpanii i jej posiadłościach kolonialnych charakteryzował ostry, obsesyjnie katolicki styl rządów i niechęć do wszelkich nowości z wyjątkiem sztuki, a i na nią często wpływ miała polityczna i teologiczna filozofia władzy. Absolutyzm Habsburgów wynikał z teokratycznych i samolubnych ciągot Korony do centralistycznej władzy, będąc niczym więcej jak przedłużeniem okresu średniowiecza.
Panowanie bardziej postępowych Burbonów przyniosło pewne zmiany. W Hiszpanii ich rządy zaznaczyły się przede wszystkim ujednoliceniem systemu prawnego i rozwojem centralizmu. Dlatego też od samego początku dążyli oni do wzmocnienia władzy personalnej. Pierwsi Burbonowie, Filip V (1700–1746) i jego starszy syn Ferdynand VI (1746–1759), tchnęli nowego ducha w administrację zacofanej i podupadłej Hiszpanii. Filip V przebudował strukturę państwową w kraju, oddając administrację i finanse bezpośrednio pod kontrolę Korony. Służyć temu miał między innymi nowy urząd królewskiego intendenta (intendente). Wzorem byli francuscy intendenci, a ich zadanie stanowiły centralizacja władzy królewskiej i przeprowadzenie reform administracyjnych. Intendent stał się potężnym narzędziem w rękach króla. Łączył w sobie funkcje: gubernatora, corregidora, alkada, poborcy podatkowego i kontrolera skarbowego. W koloniach dzielił nawet niektóre uprawnienia wicekróla (virrey). W amerykańskich posiadłościach kolonialnych głównym zadaniem intendentów było nadzorowanie procesu reform i maksymalizacja dochodów Korony. Miała temu służyć likwidacja praktyk korupcyjnych, poprawa życia niższych warstw ludności miejscowej oraz ograniczenie wpływów arystokracji hiszpańskiej i kreolskiej. Był to istotny krok na drodze rozwoju administracji fiskalnej, znacznie wykraczający poza dotychczasową prymitywną biurokrację podatkową. Wadą systemu było to, że funkcje intendentów często kolidowały z lokalnymi przywilejami, co budziło niezadowolenie przede wszystkim Kreolów. W 1754 roku Ferdynand VI zapoczątkował istotne zmiany w organizacji floty pływającej po skarby do Nowej Hiszpanii.
Kolejny władca na tronie hiszpańskim, zdolny i oświecony Karol III (1759–1788), postawił sobie za cel zwiększenie potęgi militarnej i ożywienie handlu imperialnego. Zreformował system podatkowy, wykorzenił przekupstwo i korupcję, wzmocnił marynarkę, ufortyfikował granice i zaprowadził sprawne rządy w imperium. Za jego rządów do kolonii zaczęto wysyłać wizytatorów generalnych, którzy mieli dokonać oceny warunków i przeprowadzić odpowiednie zmiany administracyjne. Król rozumiał, że aby odzyskać handel kolonialny, należy wprowadzić prawa przeciwko kontrabandzie i zliberalizować handel z koloniami i między nimi. Zlikwidował autonomię kolonii i prywatne monopole, otworzył wiele nowych portów w Nowym Świecie i pozwolił na wolny handel z koloniami. Równocześnie dbał o rozwój kolonialnego rolnictwa i górnictwa. Z jego rozkazu poprawiono system dróg i zaprowadzono regularny ruch pocztowy między miastami. W Ameryce nowe reformy zwiększyły obroty handlowe, podniosły dobrobyt klasy kupieckiej i sprzyjały rozwojowi nowej burżuazji kreolskiej. Poszczególne kolonie i miasta zaczęły się bogacić.
Rezultaty reform gospodarczych i administracyjnych Karola III były znaczne. Zwiększyły się dochody Korony, władza państwowa pod okiem intendentów wzmocniła się i scentralizowała, ograniczono nadużycia, uszczelniono granice i umocniono rubieże imperium. Dzięki centralizacji poboru podatków i ceł oraz wprowadzeniu monopolów państwowych podniesiono dochody i ukrócono przekupstwo. Podniósł się także poziom kompetencji urzędników. W koloniach, mimo oporu konserwatywnych kół hiszpańskich i prób opóźniania reform, w 1766 roku udało się znieść ustawowo pracę przymusową i zlikwidowano resztki niewolniczego systemu powiernictwa. W ostatnie ćwierćwiecze XVIII wieku kolonie hiszpańskie wkraczały pod znakiem niespotykanych do tej pory zmian w dziedzinie władzy państwowej, handlu, górnictwa i rolnictwa. Ograniczenie barier i restrykcji handlowych miało jednak i tę stronę, że koloniści zasmakowali w nowej swobodzie, co jeszcze bardziej zmniejszyło ich miłość do Hiszpanii i rozluźniło więź z metropolią.
Pomimo liberalnej polityki hiszpańskich Burbonów w sferze socjalnej w Ameryce Łacińskiej różnice w pozycji społecznej poszczególnych warstw nie uległy zasadniczej zmianie, choć pod koniec XVIII wieku zarysowały się pewne perspektywy także dla ludności najuboższej. W większości krajów podziały rasowe i mieszanie się trzech głównych ras spowodowały powstanie specyficznej drabiny społecznej. Biali, którzy stanowili uprzywilejowaną grupę ludności, dzielili się na trzy kategorie. Na samym szczycie piramidy stali wysoko urodzeni Hiszpanie przybyli z Półwyspu Iberyjskiego, nazywani z powodu swego pochodzenia „półwyspiarzami” (peninsulares), a czasami pogardliwie „pająkami” (gachupines). Do tej kategorii należeli także przedstawiciele skromniejszych klas hiszpańskich zwani „żółtodziobami” (chapetones), którzy przybywali do Ameryki jako rzemieślnicy i rolnicy. Tuż za nimi stali dumni Kreole (criollos) oraz lokalna arystokracja (mantuanos), a na końcu osadnicy z Wysp Kanaryjskich (canariños), uważani za gorszy rodzaj białego człowieka. Niżej od białych stali kolorowi mieszańcy (pardos): Metysi (mestizos), Mulaci (mulatos) i Zambosi (zambos), czyli potomkowie Indian i Afrykańczyków. Wreszcie, niemal u podstaw piramidy, znajdowali się wolni Indianie, za nimi indiańscy niewolnicy, wolni Murzyni, a na samym końcu niewolnicy murzyńscy. Wśród tych ostatnich było wielu zbiegów. Zbiegłych niewolników wyjętych spod prawa określano mianem cimarrones.
Krew czy rasa nie były jedynymi kryteriami pozycji społecznej. Istotną rolę odgrywały także: kryteria prawne, wykształcenie, majątek i czynniki kulturowe. Zasady życia społecznego zostały posunięte niemal do granic absurdu, sankcjonując nie tylko segregację rasową niektórych grup ludności (np. w niektórych koloniach istniały osobne kościoły dla Kreolów, Metysów i Murzynów), ale także to, kto może nosić taki a nie inny rodzaj ubioru albo biżuterii. To samo dotyczyło handlu i rzemiosła oraz dostępu do edukacji, która miała wpływ na wybór zawodu. Nauka na uniwersytetach wymagała dużych nakładów pieniężnych, dlatego szkoły często odmawiały przyjmowania ludności kolorowej. Każdy, kto aspirował do dyplomu uniwersyteckiego, musiał wykazać swoje legalne pochodzenie, czystą krew oraz rodziców znanych z imienia i nazwiska. To oczywiście premiowało najbardziej wpływowe warstwy ludności: Hiszpanów i Kreolów. Nikt nie dbał o edukację Murzynów, a od prostych Indian wymagano tylko zrozumienia zasad religii katolickiej. Znana jest historia indiańskiego wodza Juana Francisco z Nowego Meksyku, który w 1798 roku udał się do Madrytu z prośbą o zgodę na nauczanie swego ludu i któremu zgody tej odmówiono. Jeszcze w 1804 roku kroniki odnotowały przypadek pewnego argentyńskiego Mulata, którego poddano publicznej chłoście po tym, jak odkryto, że sam nauczył się czytać i pisać.
Przez długi czas każda praca fizyczna dyskwalifikowała ludzi szlacheckiego pochodzenia. Filip II w 1562 roku zdefiniował nawet „niskie, fizyczne i mechaniczne” zajęcia jako niegodne osób szlachetnie urodzonych. Dzięki temu pewna część ludności kolorowej mogła podnieść swój status, w tym także materialny, wykonując niektóre zawody, szczególnie przydatne ze względów społecznych. Najcięższe i najbrudniejsze prace zarezerwowane były dla Murzynów, którzy na dodatek byli poddawani rozmaitym restrykcjom. Na przykład w Wenezueli czarni nie mogli nocą wychodzić z domu, a także podróżować z miasta do miasta. Po 1545 roku zakazano im jazdy konnej, a w roku 1620 noszenia broni palnej. Nie wolno było robić interesów z murzyńskimi niewolnikami, z góry bowiem przyjmowano, że posiadane przez nich pieniądze pochodzą z kradzieży lub zostały zdobyte w inny, niezgodny z prawem sposób.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Na pamiątkę tego wydarzenia 16 września został uznany świętem narodowym Meksyku (Día de la Independencia). [wróć]
2.Gachupines to szydercza nazwa Hiszpanów w Meksyku. Gachupín w języku Azteków nahuatl oznacza pająka. [wróć]
3. W latach 1520–1829 inkwizycja w Ameryce hiszpańskiej osądziła zaledwie 6000 spraw. W sumie na stosie spłonęło tylko około 100 osób, choć wiele innych zmarło podczas tortur w więzieniu. [wróć]
4. San Juan de los Lagos jest drugim najczęściej odwiedzanym miejscem pielgrzymek w Meksyku, po bazylice Matki Bożej z Guadalupe w mieście Meksyk. [wróć]
5. Innych aresztowanych także zwolniono z wyjątkiem braci Gonzálezów, którzy przechowywali w swoim domu broń spiskowców. Obaj zostali później deportowani na Filipiny, skąd Epifanio sam powrócił do Meksyku w 1838 roku. [wróć]
6. W grudniu 1813 roku Domínguez i jego żona zostali ponownie aresztowani w Querétaro. Na początku 1814 roku Domíngueza uwolniono, ale pozbawiono go urzędu. Josefę Ortiz odesłano do miasta Meksyk, gdzie była przetrzymywana do czerwca 1817 roku w celi klasztornej. Domínguez przeprowadził się do stolicy, aby być bliżej żony. Doceniając jego wcześniejszą służbę dla Korony, nowy wicekról Juan Ruiz de Apodaca przyznał mu małą pensję. Po uzyskaniu przez Meksyk niepodległości pełnił od grudnia 1824 roku funkcję prezesa Sądu Najwyższego. Zmarł w mieście Meksyk w 1830 roku – rok po swojej żonie, którą niepodległy Meksyk nagrodził honorowym tytułem „Zasłużona dla Ojczyzny” (Benemerita de la Patria) i zaliczył w poczet bohaterów narodowych. [wróć]
7. Liczące 60 000 mieszkańców Guanajuato było w tym czasie trzecim co do wielkości hiszpańskim ośrodkiem miejskim w kolonialnej Ameryce (po mieście Meksyk i kubańskiej Hawanie). [wróć]
8. W 1939 roku wybudowano w Guanajuato wielki pomnik bohaterskiego górnika z czerwonego kamienia, przedstawiający muskularnego mocarza z pochodnią wzniesioną nad głową. Na frontonie wyryta jest inskrypcja: Aún hay otras Alhóndigas por incendiar („Są jeszcze inne Alhóndigi do spalenia”). Legendarny El Pípila jednak nie zginął, przeżył wojnę i wrócił do domu. Zmarł w 1863 roku w wieku 81 lat. [wróć]