Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Atak federalny poprzedził ponad dwugodzinny ostrzał artyleryjski i zmasowany ogień strzelców wyborowych w całym pasie natarcia McClernanda. Około godziny 13.00 ruszyły do ataku dywizje A.J. Smitha i Carra. Gen. Stephen Lee opisał to natarcie w następujący sposób: Nagle (...), jak zaczarowane, wszystkie działa i karabiny wstrzymały ogień (...) przerwanie kanonady tak wielu dział polowych i grzechotu tysięcy karabinów strzelców wyborowych oszołomiło ciszą. Ale trwała ona tylko krótką chwilę. Niespodziewanie, jakby prosto z wnętrza ziemi, wyłoniły się gęste masy federalnej piechoty formujące liczne kolumny, które ? głośno krzycząc ? ruszyły biegiem do ataku z zatkniętymi bagnetami, bez jednego wystrzału, kierując się ku wysuniętym, milczącym pozycjom konfederackich linii (...)." Wnikliwa monografia jednej z najciekawszych, trwającej dziewięć miesięcy, kampanii wojny secesyjnej. W walkach o Vicksburg wykorzystano wszystkie sposoby prowadzenia nowoczesnej wojny, przy użyciu wszelkich rodzajów broni i ówcześnie dostępnych środków. Jednocześnie koordynowano przemarsze wojsk, działania floty, operacje desantowe, akcje dywersyjne, gwałtowne boje spotkaniowe i bitwy lądowe, nie szczędząc uporczywego, kilkutygodniowego oblężenia wygłodzonego miasta. Wygrana Północy pod Vicksburgiem miała ogromne znaczenie dla ostatecznego triumfu nad Południem. Niewątpliwą gratką dla czytelników będą przedstawione na łamach książki biogramy dowódców i ciekawostki z ich życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 431
OD AUTORA
W sensie politycznym i militarnym, do czasu ewentualnej inwazji jednej ze stron na terytorium drugiej, front amerykańskiej wojny secesyjnej przebiegał wzdłuż tzw. linii Masona-Dixona (Mason-Dixon Line), stanowiącej linię rozgraniczenia stanów wolnych i niewolniczych. Biegła ona od rzeki Potomac do Ohio, potem do miasta Columbus nad Missisipi i dalej na zachód wzdłuż Missouri. Geograficznie łańcuch górski Appalachów, ciągnący się z północy na południe, a także rzeka Missisipi rozgraniczały Południe na trzy teatry wojny: Wschodni (pomiędzy górami a Atlantykiem), Zachodni (pomiędzy górami i Missisipi), oraz Trans-Missisipijski (położony na zachód od rzeki). Ten ostatni, nie miał większego wpływu na rezultat chociaż zacięte walki toczyły się tam przez całe cztery lata wojny. Decydujące były fronty wschodni i zachodni.
Na Wschodzie głównym celem Unii było zapewnienie bezpieczeństwa swojej stolicy, zniszczenie armii konfederackiej i zdobycie stolicy przeciwnika. Począwszy od wiosny 1861 r., wszędzie na Północy słychać było okrzyk: „Na Richmond!”. Przez następne cztery lata kolejni dowódcy Unii podejmowali desperackie wysiłki, aby wkroczyć do Richmond i położyć kres rebelii. Większość tych usiłowań uparcie kierowano na wąski korytarz w centralnej Wirginii, zawzięcie broniony przez nieustępliwych obrońców z południa. Sukcesy konfederatów w pierwszych trzech latach wojny dawały im okazję do przeniesienia działań wojennych na teren Północy, do Marylandu i Pensylwanii, a także zagrożenia samemu Waszyngtonowi. Obie strony za swój pierwszy obowiązek uważały obronę własnej stolicy i zgodnie uznawały prawo nieprzyjaciela do tego samego, toteż były przekonane, że kluczem do zwycięstwa jest zniszczenie armii wroga. Konsekwencją tej strategii były cztery lata walki na śmierć i życie, toczonej w większości na dość wąskim froncie wirginijskim pomiędzy Waszyngtonem i Richmond.
Na Zachodzie, oprócz fizycznego unicestwienia wroga, armie Unii walczyły o zapewnienie sobie kontroli nad głównymi magistralami wodnymi, rzekami Missisipi, Tennessee, Cumberland i Ohio oraz liniami kolejowymi i portami nad Zatoką Meksykańską. O tym, jak wielkie znaczenie dla dowództwa wojsk federalnych miały drogi wodne, może świadczyć fakt, że wszystkie większe armie Unii nosiły nazwy pochodzące od rzek. Tymczasem władze Konfederacji od początku nie doceniały Zachodu i traktowały go po macoszemu, koncentrując najlepsze siły na wąskim odcinku frontu w Wirginii z zamiarem odnoszenia spektakularnych zwycięstw, które dałyby im polityczne i dyplomatyczne poparcie państw europejskich.
Główną przeszkodą na drodze Unii do zapewnienia sobie kontroli nad najważniejszą magistralą wodną Stanów Zjednoczonych, rzeką Missisipi, była potężna twierdza konfederatów w Vicksburgu. Niewielu ludzi na Północy dostrzegało początkowo jej fundamentalne znaczenie, podobnie jak niewielu doceniało znaczenie rezultatów walk na zachodnim odcinku frontu, który w konsekwencji okazał się decydujący dla wyniku całej wojny.
Bitwa o Vicksburg była długą kampanią, trwającą całe dziewięć miesięcy. Jak żadna inna kampania wojny secesyjnej, łączyła w sobie wszystkie sposoby prowadzenia nowoczesnej wojny z użyciem wszystkich rodzajów broni (ciągłe przemarsze wojsk, działania floty, operacje desantowe, akcje dywersyjne, ciężkie prace inżynieryjne przy budowie kanałów, dróg i mostów, gwałtowne boje spotkaniowe i bitwy lądowe, a na koniec uporczywe, kilkutygodniowe oblężenie wygłodzonego miasta). Charakteryzował ją umiarkowany rozlew krwi, ale również mnóstwo zmarnowanego wysiłku ludzi, zaś z punktu widzenia Północy – wiele chwil zwątpienia i rozczarowań. Kiedy jednak osiągnięto ostateczny sukces, miał on decydujące znaczenie dla dalszych losów wojny.
W Polsce szczegóły operacji przeciwko Vicksburgowi są niemal zupełnie nieznane. W Małej Encyklopedii Wojskowej nie ma nawet hasła Vicksburg1, a najpełniej opisująca przyczyny i przebieg wojny secesyjnej książka Leona Korusiewicza Wojna secesyjna 1860–1865 działaniom przeciwko Vicksburgowi poświęca zaledwie kilka stron2. A to przecież pod Vicksburgiem Unia odniosła swoje największe strategiczne zwycięstwo i przetrąciła kręgosłup Konfederacji. W kampaniach na Zachodzie ujawnił się także w pełni wojskowy talent i determinacja drugoplanowych do tej pory postaci konfliktu: Granta, Shermana, Thomasa i Sheridana. To oni, a nie faworyzowani generałowie ze Wschodu, w końcowej fazie wojny odegrali główne role w armii federalnej i zwycięsko doprowadzili do końca czteroletnie zmagania wojenne, dochodząc w rezultacie do najwyższych stanowisk w armii, a w przypadku Granta – pozycji pierwszej osoby w państwie.
Podejmując trud przybliżenia czytelnikowi serii „Historyczne Bitwy” przebiegu walk o Vicksburg, postanowiłem nie ograniczać się do opisu samej kampanii, ale nakreślić także tło wydarzeń społecznych, gospodarczych i politycznych, które doprowadziły do wybuchu wojny oraz opisać na tyle dokładnie, na ile pozwoliły mi umiejętności i ramy niniejszej książki, przebieg działań na zachodnim odcinku frontu w latach 1861–1863. Ich konsekwencją było wielkie zwycięstwo Granta pod Vicksburgiem. Moim celem było omówienie tematu Vicksburga nie jako wycinka wielkiego wydarzenia historycznego (takim była wojna secesyjna), ale przedstawienie czytelnikowi w miarę pełnego i wiernego obrazu zdarzeń, które miały miejsce w Stanach Zjednoczonych na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku, szczególnie w stanach i terytoriach zachodnich. Mam nadzieję, że taka prezentacja tematu, dopełniona krótkimi życiorysami i mało znanymi epizodami z życia głównych bohaterów opisywanych wydarzeń, pozwoli lepiej zrozumieć rolę, jaką w zwycięstwie Północy odegrał Zachód i wschodząca gwiazda generała Ulyssesa S. Granta, a także w pewnym stopniu wypełni lukę w świadomości większości polskich czytelników.
„GIBRALTAR KONFEDERACJI”
Vicksburg to klucz. Nigdy nie doprowadzimy tej wojny do końca, jeśli ten klucz nie znajdzie się w naszej kieszeni.
(Abraham Lincoln, 1862 r.)
U progu 1862 r. wielu polityków i wojskowych na Północy zaczęło dostrzegać, że kluczem do zwycięstwa jest objęcie kontrolą całej doliny Missisipi i rozdzielenie obszaru Konfederacji na dwie części. Największą przeszkodą na drodze do osiągnięcia tego celu były umocnienia Vicksburga, górujące nad rzeką. Prezydent Lincoln, który dobrze znał Missisipi z czasów, gdy za młodu spławiał barki z towarem do Nowego Orleanu, nie miał wątpliwości, co do kluczowego znaczenia Vicksburga.
Opanowanie doliny Missisipi planowano początkowo osiągnąć poprzez lądową inwazję ze stanów zachodnich i północno-zachodnich. W tym celu należało najpierw przełamać obronę konfederatów w pogranicznym stanie Kentucky, a następnie uderzyć siłami armii i marynarki na południe z rejonu górnej Missisipi. Połączenie sił lądowych i rzecznych, które poruszały się wspólnie, miało być silniejsze od wszystkiego, co mogła wystawić Konfederacja. W kraju zwyczajowo tak nieprzygotowanym do wojny, jak Stany Zjednoczone, gdzie na ogół nie zdawano sobie sprawy z warunków, umożliwiających prowadzenie działań wojennych, przeważał pogląd, że szybka akcja armii federalnej pozwoli osiągnąć cel, zanim Konfederacja zdąży przygotować odpowiednie środki obronne. Szybko się okazało, że opanowanie tak rozległego terytorium wymaga gigantycznego wysiłku i aby osiągnąć cel, potrzebna jest ogromna przewaga ilościowa i techniczna jednej strony oraz wyczerpanie drugiej. Na początku wojny było to jeszcze nieosiągalne.
Uzyskawszy zdecydowaną przewagę na morzu, władze w Waszyngtonie postanowiły najpierw zdobyć Nowy Orlean w Luizjanie, największe miasto Południa (nie licząc okupowanego przez Unię Baltimore), przez które Konfederacja otrzymywała większość dostaw wojennych z zagranicy. Powszechnie sądzono, że zadanie jest możliwe do wykonania. Po wybuchu wojny Luizjana czuła się względnie bezpieczna. Położenie z dala od linii frontu dawało jej mieszkańcom złudne poczucie bezpieczeństwa i dlatego władze wojskowe Luizjany zrobiły niewiele lub prawie nic, żeby przygotować się do odparcia ewentualnej inwazji. Porażki Konfederacji na froncie zachodnim pozbawiły Luizjanę siły zbrojnej. Większość żołnierzy i zapasów z przejętych arsenałów federalnych wysłano do walki z wojskami Północy, które nacierały w Tennessee. Generał Mansfield Lovell, dowódca Departamentu (Okręgu Wojskowego) Południowo-Wschodniej Luizjany, odpowiedzialny za obronę Nowego Orleanu, był jednak dobrej myśli. Głęboko wierzył, że miasto, położone ponad sto mil od ujścia Missisipi na skrawku suchego lądu, jest dobrze zabezpieczone przed atakiem Unii dzięki nieprzebytym bagnom i wartkiej Missisipi o piaszczystym, ruchomym dnie oraz dwóm dobrze obwarowanym fortom, które blokowały dostęp do rzeki na odcinku 75 mil poniżej Nowego Orleanu. Lovell miał niewielu żołnierzy i słabą flotę rzeczną, toteż miał nadzieję, że się nie myli. Dla podtrzymania w nich ducha wyraził powszechną opinię, mówiąc, że „każdy jankieski marynarz, który odważy się stawić czoło nurtowi Missisipi zostanie starty na proch przez forty w dole rzeki i wykończony przez dwa pancerniki budowane pod Nowym Orleanem”.
Na szczęście dla Unii w Ministerstwie Marynarki (Department of the Navy) w Waszyngtonie znaleźli się ludzie, których upór i kompetencje miały zweryfikować ten pogląd.
Jesienią 1861 r. w gabinecie zastępcy sekretarza (ministra) marynarki Gustavusa V. Foxa, do niedawna oficera US Navy, zrodził się plan ekspedycji morskiej przeciwko Nowemu Orleanowi. Doświadczenia flot sprzymierzonych wyniesione z wojny krymskiej (1853–1856) przekonały Foxa, że drewniane okręty, niezdolne do walki pozycyjnej z przeciwnikiem schowanym za murami fortec, mogą mu sprostać tylko wtedy, gdy będą się poruszać po torze wodnym wolnym od przeszkód. Potwierdziły to wyniki działań floty federalnej atakującej w 1861 r. przesmyki koło przylądków Hatteras (Karolina Północna) i Port Royal (Karolina Południowa). Umocnienia, które należało pokonać w drodze do Nowego Orleanu (fort Jackson i fort St. Philip), były silnymi twierdzami, ale ich słabość tkwiła w całkowitej zależności od miasta. Łączyła je z nim tylko komunikacja rzeczna. Izolowanie obu fortów i przerwanie linii komunikacyjnych powyżej miejsca, w którym się znajdowały, miało służyć zmuszeniu ich do poddania się bez konieczności toczenia walk uporczywych i grożących wielkimi stratami. Sam Nowy Orlean, który nie miał żadnych fortyfikacji obronnych, stałby się w tej sytuacji łatwym łupem. Po zajęciu go przez marynarkę miał być oddany pod okupację współdziałających z nią wojsk lądowych.
Pierwszym krokiem na drodze do Nowego Orleanu stało się opanowanie 20 września 1861 r. wyspy Ship (Ship Island), położonej niedaleko wybrzeża stanu Mississippi, około 100 mil na wschód od ujścia rzeki Missisipi. Miała ona być bazą do dalszych działań. Następnie należało przekonać do pomysłu samego Lincolna i dowódcę armii gen. George’a B. McClellana. W połowie listopada w kwaterze McClellana odbyła się narada z udziałem prezydenta, sekretarza marynarki Gideona Wellsa, Foxa, a także zdolnego oficera marynarki kmdr. Davida D. Portera, który właśnie wrócił z rekonesansu u ujścia Missisipi. Narada zakończyła się przyjęciem planu Foxa, z jedną, ale bardzo istotną modyfikacją, którą wprowadził Porter3. Przewidywała ona współdziałanie okrętów z flotyllą jednostek wyposażonych w wielkie moździerze pokładowe. Porter dowodził, że moździerze miotające 280-funtowe (niemal 150-kilogramowe) kule o średnicy 30 cm zburzą umocnienia fortów spoza zasięgu dział na murach, umożliwiając flocie przepłynięcie obok nich bez większego ryzyka. Saperski instynkt McClellana okazał się decydujący i plan został przyjęty4.
Uzyskawszy zgodę Porter zakupił trzynastocalowe moździerze i zamontował je na szkunerach, przeznaczonych wcześniej do wzmocnienia morskiej blokady wybrzeża Konfederacji. Pierwsze trzy szkunery: „Racer”, „C.P. Williams” i „John Griffith”, wypłynęły z Nowego Jorku 23 stycznia 1862 r. i przez Key West na Florydzie dotarły do wyspy Ship 13 marca. Pięć dni później wpłynęły do ujścia Missisipi, pokonując piaszczystą łachę u wejścia do głównego kanału rzeki.
Fox wysoko cenił profesjonalizm i pomysłowość Portera, lecz uznał, że tak trudna operacja wymaga dowódcy śmielszego, bardziej energicznego i pewniejszego siebie. Po wnikliwej selekcji jego wybór padł na kmdr. Davida G. Farraguta, weterana dwóch poprzednich wojen z Wielką Brytanią i Meksykiem. O jego wyborze zdecydowała rekomendacja Portera i doskonałe wrażenie, jakie wywarł na Foxie. „Pokazał siłę charakteru, klarowne poczucie obowiązku i zdecydowany sposób jego wypełniania” – oznajmił Fox po rozmowie z Farragutem, w dniu 21 grudnia 1861 r. w Waszyngtonie. Umiejętności dowódcy miała zweryfikować dopiero wojna.
David Glasgow Farragut był śmiałym i doświadczonym marynarzem, mającym za sobą pięćdziesięcioletnią służbę na morzu. Urodził się w 1801 r. w Tennessee. We wczesnej młodości został adoptowany przez kapitana Davida Portera. Podczas wojny 1812 r. uczył się marynarskiego rzemiosła jako asystent nawigacyjny na dowodzonej przez niego fregacie USS „Essex”. W 1823 r. służył pod rozkazami Portera w eskadrze, która zwalczała piratów na Karaibach. W 1824 r. otrzymał pierwsze dowództwo. W pierwszych miesiącach wojny secesyjnej Farragut, urodzony na Południu i mający tam liczne koneksje rodzinne, nie był darzony zaufaniem i pozostawał bez przydziału służbowego. Teraz miał poprowadzić okręty przeciwko tej części kraju, w której się wychował i z której pochodziła także jego żona.
23 grudnia 1861 r. Farragut otrzymał stosowne rozkazy, a 9 stycznia roku następnego dostał oficjalną nominację na dowódcę (oficera flagowego)5 eskadry blokującej zachodnią część Zatoki Meksykańskiej (Western Gulf Blockading Squadron). 20 stycznia Fox wydał mu ostatni rozkaz: „Kiedy osiągnie pan pełną gotowość, proszę wziąć z blokady tyle okrętów, ile będzie można, udać się w górę Missisipi i zlikwidować stanowiska obronne, które strzegą podejścia do Nowego Orleanu. Kiedy znajdzie się pan pod miastem, proszę je zająć pod groźbą dział swojej eskadry (…)”.
Rozkaz Foxa wyraźnie wskazywał na konieczność uprzedniego zniszczenia konfederackich fortów. Uzasadniały to zapewne obawy Portera i oficerów sztabu McClellana przed ewentualnymi skutkami pozostawienia ich na tyłach atakującej floty. Farragut nie wierzył w skuteczność ostrzału moździerzowego (oceniał to na podstawie własnych doświadczeń z walk o twierdzę San Juan de Ulloa w Veracruz podczas wojny z Meksykiem), ale jako zdyscyplinowany oficer nie zamierzał oponować.
Na początku 1862 r. na wszystkich frontach wojny secesyjnej trwał bezruch. Zniecierpliwiony kunktatorstwem swych generałów Lincoln, bez żadnej konsultacji, wydał w dniach 27 i 31 stycznia 1862 r. oddziałom lądowym oraz jednostkom floty (stacjonującym w rejonie Waszyngtonu, w Kentucky, nad Missisipi, a także w Zatoce Meksykańskiej), rozkaz rozpoczęcia równoczesnych działań zaczepnych przeciwko konfederatom. Wszystkie akcje miały się rozpocząć najpóźniej 22 lutego 1862 roku. Do współdziałania z eskadrą Farrraguta wysłano z fortu Monroe w Delaware piętnastotysięczny korpus gen. Benjamina F. Butlera, który wylądował na wyspie Ship6.
2 lutego Farragut wypłynął z portu Hampton Roads na swoim okręcie flagowym USS „Hartford” i po osiemnastu dniach żeglugi dobił do bazy na wyspie Ship. 21 lutego przejął dowództwo eskadry, której w rzeczywistości jeszcze nie było. Okręty przypływały jeden po drugim w ciągu kolejnych dni i od razu były kierowane do głównego kanału przy wejściu do Missisipi. Pod koniec marca flota Farraguta licząca siedemnaście jednostek czekała u ujścia Missisipi, gotowa do natarcia. W jej skład wchodziły: cztery duże, dwudziestodwudziałowe parowe slupy (sloop-of-war); „Hartford”, „Brooklyn”, „Pensacola” i „Richmond” – każdy o wyporności około 2000 ton; trzy mniejsze slupy: „Iroquis”, „Oneida” i „Varuna” o wyporności około 1000 ton, ciężki bocznokołowy parowiec „Missisipi” o wyporności 1700 ton; dziewięć małych, czterodziałowych drewnianych kanonierek (gun-boats): „Cayuga”, „Itasca”, „Katahdin”, „Kennebec”, „Kineo”, „Pinola”, „Scotia”, „Winona”, „Wissahickon”. Łącznie eskadra miała na pokładach 154 lufy armatnie, w tym sto trzydzieści pięć dużych dział 32-funtowych. Wkrótce przypłynęło dziewiętnaście szkunerów Portera, z których każdy wyposażony był w trzynastocalowy moździerz i cztery działa. Na początek flotę Unii czekały ryzykowne manewry, które miały umożliwić przeprowadzenie okrętów przez piaszczyste ławy w delcie rzeki, gdzie poziom wody nie przekraczał pięciu metrów. „Pensacola”, ostatni z dużych okrętów Farraguta, 7 kwietnia znalazł się na wodach Missisipi. Po nim wpłynęła eskadra Portera i transportowce z oddziałami Butlera.
Oba konfederackie forty ulokowane były w zakolu rzeki, zwanym Plaquemine Bend, około 20 mil od miejsca, w którym główny nurt Missisipi rozdziela się na kilka odnóg odprowadzających jej wody do Zatoki Meksykańskiej. Rzeka płynąca poniżej Nowego Orleanu w kierunku południowo-wschodnim, zakręca w tym miejscu na północny wschód i po niecałych dwu milach wraca do poprzedniego kursu. Większy fort Jackson, w kształcie pięciokątnej ceglanej struktury, położony był na prawym brzegu. Wspierała go bateria rzeczna wyposażona w pół tuzina ciężkich dział. Mniejszy fort St. Philip leżał nieco poniżej fortu Jackson na lewym brzegu. Składał się z fortu właściwego i dwóch baterii rzecznych, które kontrolowały zarówno front, jak i cały odcinek Missisipi do jej zakrętu. Załogi fortów miały nie tylko możliwość pełnej obserwacji rzeki, ale mogły się też nawzajem uzupełniać i wspierać ogniem. Łącznie konfederaci dysponowali artylerią liczącą sto dziewięć dział, z czego ponad 90 można było użyć przeciwko przepływającej flocie. Mniej niż połowę z nich stanowiły stosunkowo nowoczesne działa trzydzistodwufuntowe, na resztę składały się stare i zawodne działa 24-funtowe.
Konfederaci, ufni w potęgę Missisipi i swoich fortyfikacji, obserwowali ze spokojem przygotowania floty federalnej. Dwie kanonierki Unii: „Kennebec” i „Wissahickon”, patrolujące rzekę w pobliżu fortów, 28 marca natknęły się na niespodziewaną przeszkodę. Konfederaci jeszcze w końcu 1861 r. pod nadzorem gen. Martina L. Smitha, odpowiedzialnego za zewnętrzną linię obrony Nowego Orleanu, przerzucili przez Missisipi, poniżej fortów, lecz w zasięgu ich ognia, barierę z wielkich pni cyprysowych. Połączyli je grubym łańcuchem zamocowanym po obu stronach do zakotwiczonych kadłubów okrętowych. Silniejszy niż zwykle prąd rzeki 10 marca 1862 r. zerwał przeszkodę na szerokości około jednej trzeciej, ale wolną przestrzeń szybko wypełniono kadłubami ośmiu starych, ciężkich statków powiązanych ze sobą dodatkowymi łańcuchami.
Dopiero kiedy Farragutowi udało się wprowadzić wszystkie duże okręty do ujścia rzeki, konfederaci zaczęli się przygotowywać do obrony, holując 20 kwietnia w dół Missisipi niewykończony pancernik „Louisiana” z zamontowanym, lecz jeszcze nie działającym silnikiem. Miał on wzmocnić obronę na linii fortów, lecz jego kapitan, nie mając możliwości manewrowania okrętem, odmówił zajęcia wyznaczonej pozycji koło fortu St. Philip. Powyżej fortów czuwała też flotylla (River Defense Fleet) czternastu parowców konfederackich z jednodziałowym pancernikiem CSS „Manassas” i żaglowo-parowym statkiem CSS „Governor Moore” przerobionym na pływający taran, dowodzona przez oficera flagowego Johna K. Mitchella. Oprócz tego konfederaci przygotowali pewną ilość tratw zapalających, które można było puścić z biegiem rzeki na płynące okręty Unii.
Farragut osobiście 5 kwietnia dokonał na USS „Iroquis” rekonesansu terenu wokół obu fortów. Konfederaccy artylerzyści otworzyli ogień, lecz Farragut, który obserwował przedpole z okrętowego masztu, pozostał „spokojny i pogodny, niczym widz obserwujący bitwę na niby”.
W dniach 16 i 17 kwietnia okręty Unii zajęły pozycje w odległości około półtorej mili od fortów. Nazajutrz o godzinie 10.00 pierwsze moździerze Portera rozpoczęły ostrzał fortu Jackson z osłoniętych pozycji za zakolem Missisipi. Prowadzili go przez sześć kolejnych dni. Załoga fortu nie przestraszyła się i w heroiczny sposób trwała na stanowiskach, odpowiadając „pięknym i skutecznym ogniem”. Konfederackie działa 19 kwietnia zatopiły szkuner „Maria J. Canton”. Tak jak przewidywał Farragut, potężne moździerze wystrzeliwujące 2000 pocisków dziennie nie uczyniły większej szkody fortyfikacjom. Generał Johnson K. Duncan, dowódca konfederackich fortów, 23 kwietnia napisał go gen. Lovella w Nowym Orleanie: „Przez całą noc ciężki i ciągły ostrzał, który nadal trwa (…) Bóg na pewno ma nas pod swoją opieką. Jesteśmy dobrej myśli i wierzymy w nasz ostateczny sukces (…) Wrogowie muszą wkrótce wyczerpać swoje siły, a jeśli nie, wytrzymamy tak długo, jak oni”.
W tym czasie lżejsze okręty Unii krążyły po rzece, korygowały ogień i badały skutki ostrzału. Dwie kanonierki: USS „Itasca” (dowódca kpt. mar. Charles H. B. Caldwell) i USS „Pinola” (kpt. mar. Crosby) pod kierunkiem szefa sztabu Farraguta kmdr. Henry’ego H. Bella, przepłynęły 20 kwietnia w nocy obok fortów z zadaniem zniszczenia przeciągniętego w poprzek rzeki łańcucha. Konfederaci przejrzeli ten zamiar i otworzyli ogień do obu okrętów, dążąc za wszelką cenę do ocalenia przeszkody. „Pinola”, wioząca na pokładzie minę elektryczną zawróciła, kiedy zawiódł mechanizm akumulatora, ścigana ogniem konfederackich dział, wpadła na brzeg. Pod osłoną moździerzy Portera załoga zdołała ściągnąć okręt na wodę i uniknąć niewoli. W tym czasie „Itasca” przedarła się do przeszkody i po stranowaniu części łańcucha, szczęśliwie umknęła pod osłoną ciemności. Gen. Duncan skarżył się potem, że flota Mitchella nie wypuściła płonących tratw, „żeby oświetlić rzekę i zdezorientować wroga w nocy” a także nie wystawiła na straży poniżej przeszkody żadnej jednostki, która ostrzegłaby załogi fortów przed wypadem nieprzyjacielskich kanonierek. Ten brak współdziałania miał się okazać bardzo kosztowny dla Konfederacji.
Tego samego dnia Farragut, widząc nieskuteczność ostrzału i topniejące zapasy pocisków moździerzowych, postanowił zrealizować własny plan, który od początku uważał za konieczny. Plan Farraguta zakładał, że jego okręty przepłyną pod osłoną armat obok wciąż groźnych fortów i połączą się w górze rzeki z oddziałami Butlera, przerzuconymi tam z Zatoki Meksykańskiej poprzez sieć bagnistych zalewisk (bayous) Missisipi. Silny prąd rzeki, który uniemożliwiał okrętom manewrowanie, opóźnił rozpoczęcie akcji o kilka dni. W końcu jednak wiatr od morza osłabił pęd wody i okręty Unii mogły wyruszyć w górę Missisipi.
Początkowo Farragut zamierzał płynąć dwiema równoległymi kolumnami, co miało zapewnić mniejszym jednostkom osłonę dział większych okrętów i zmniejszyć groźbę pogubienia się w ferworze nocnej walki. Tuż przed akcją zmienił zamiar w obawie, że konieczność manewrowania przy przejściu przez wąską wyrwę w przeszkodzie grozi kolizją i w konsekwencji może uniemożliwić całą operację.
Okręty Farraguta podzielone na trzy zespoły ruszyły w górę rzeki 24 kwietnia o godzinie drugiej trzydzieści w nocy. Około godziny trzeciej, gdy wydawało się, że prowadząca pierwszą grupę kanonierka USS „Cayuga” z zastępcą Farraguta, kmdr. Theodorusem Baileyem na pokładzie, przepłynie niezauważona, 90 konfederackich dział otworzyło ogień. Czołowe okręty Unii odpowiedziały ze wszystkich luf. Do walki włączyły się także moździerze Portera, zasypując baterie konfederatów gradem pocisków tak gęstym, że jednocześnie w powietrzu znajdowały się dwa granaty. Gdy okręty pierwszej grupy znalazły się poza zasięgiem wroga, na prowadzącej kanonierce doliczono się 42 trafień. Dwadzieścia minut po pierwszych strzałach przepłynęła główna grupa prowadzona przez flagowy „Hartford”. Idące w straży tylnej cztery kanonierki: „Itasca”, „Kennebec”, „Pinola” i „Winona”, mocno spóźnione i oślepione dymem, nie zdołały się przedrzeć. Jedna z nich, „Pinola”, zatonęła. Dowódcy pozostałych kazali załogom położyć się na pokładach i pozwolili okrętom spłynąć w dół rzeki.
Z siedemnastu okrętów Farraguta forty minęło trzynaście. Wkrótce czekała je kolejna próba. Do nocnej bitwy przyłączyła się konfederacka flotylla stacjonująca powyżej fortów. W kierunku jednostek Unii wypchnięto płonące tratwy, od których omal nie spłonął „Hartford”, unieruchomiony silnym prądem rzeki niedaleko fortu St. Philip. W sumie w bitwie toczącej się na przestrzeni dwu mil wzięło udział ponad dwieście dział. „Wydawało się, że to artyleria niebios strzela na ziemi” – zanotował Farragut, który obserwował walkę z bocianiego gniazda na maszcie „Hartforda”.
Bitwa trwała dwie godziny. Obie strony wykazały w niej wielkie umiejętności i odwagę. Jeden z okrętów Farraguta – USS „Varuna”, ruszył samotnie w pogoń za kutrem, który wiózł gen. Lovella, uchodzącego z fortu Jackson i został zatopiony uderzeniami tarana przez konfederackie parowce „Governor Moore” i „General Jackson”. Chwilę potem „Varunę” pomściła „Oneida”, która poważnie uszkodziła obie konfederackie jednostki i zmusiła je do wyrzucenia się na brzeg. W końcu okrętom Unii udało się zniszczyć niemal w całości rzeczną flotyllę Konfederacji. Zatopiono dwanaście jednostek, pozostałe dwie zdobyto. Konfederaci stracili też wielu marynarzy. Na samym CSS „Governor Moore” poległo 57 członków załogi (więcej niż na jakimkolwiek innym konfederackim okręcie podczas całej wojny), a siedemnastu odniosło rany. „Zniszczenie floty pod Nowym Orleanem było smutnym, smutnym ciosem (…)” – napisał Stephen R. Mallory, sekretarz marynarki Konfederacji.
Po minięciu głównej linii obrony konfederatów Farragut dotarł do plantacji Quarantine, (sześć mil powyżej fortów), jednego z niewielu miejsc, gdzie można było znaleźć odpowiednie warunki do wyładunku wojska. Rozbił pułk luizjańskiej milicji Chalmette płk. Ignacego Szymańskiego7 osłaniający przystań i zacumował przy brzegu, zarządzając całodniowy odpoczynek. Ruszył dalej 25 kwietnia rano, pozostawiając w Quarantine dwie kanonierki dla osłony wezwanych oddziałów Butlera, który obserwował walkę floty z transportowca w dole rzeki. Pospieszył on do swoich wojsk zgrupowanych na wyspie Sable, dwanaście mil na tyłach fortu St. Philip, a także przetransportował je poprzez zalewiska do miejsca, gdzie czekały na niego kanonierki Farraguta.
Wieści o klęsce szybko dotarły do Nowego Orleanu. Gen. Lovell miał tylko 4000 ludzi i nie widział szans na skuteczną obronę. Wolał się wycofać, niż narazić miasto na ostrzał i zniszczenie. Już wcześniej zresztą wysłał w górę rzeki najlepsze transportowce i ewakuował sprzęt i zapasy żywności dla wojska koleją do Jackson w Mississippi. Po szczęśliwej ucieczce z fortu Jackson nie czekał na pojawienie się okrętów Farraguta i wymknął się chyłkiem z Nowego Orleanu. Tylko dwa niewielkie stanowiska obronne, znane jako baterie McGhee i Chalmette (ulokowane na dawnym polu bitwy, którą gen. Andrew Jackson stoczył z Brytyjczykami 8 stycznia 1815 r.), wyposażone odpowiednio w pięć i dziewięć dział, otworzyły ogień. Konfederaci zrobili to bardziej dla zachowania honoru. Po kilku minutach porzucili działa i uciekli pod ogniem okrętów Farraguta.
W opuszczonym przez wojsko mieście wybuchły rozruchy. Zbuntowany tłum cywilów podpalił port przed przybyciem floty federalnej. Okręty Farraguta dotarły do Nowego Orleanu 25 kwietnia około godziny trzynastej. Nabrzeże miasta na przestrzeni pięciu mil przedstawiało żałosny widok. Statki, parowce, bele bawełny, składy towarów, wszystko płonęło jednym ogniem, tak że lądujące oddziały musiały wykazać dużo ostrożności i pomysłowości, aby uniknąć pożogi. Chociaż rada miejska Nowego Orleanu oświadczyła, że miasto nie będzie stawiało oporu flocie Unii, burmistrz John T. Monroe odmówił opuszczenia flagi i podpisania kapitulacji, zaś tłum zaatakował schodzących z pokładów parlamentariuszy Unii. Farragut nie miał dostatecznej liczby ludzi, żeby obsadzić miasto, dlatego przez kolejne trzy dni Nowy Orlean pozostawał na łasce szalejących tłumów. W końcu kmdr Bailey z 250 żołnierzami piechoty morskiej i dwoma działami zdjętymi z „Hartforda” zajął główne budynki w mieście oraz przywrócił porządek. Nowy Orlean, największy port i główne centrum finansowe Południa, znalazł się pod okupacją Unii. Gen. Robert E. Lee z kwatery głównej w Richmond w piśmie do Lovella, datowanym 8 maja, napisał: „Utrata miasta jest dla nas poważnym ciosem (…) ale jesteśmy przekonani, że z takimi środkami obronnymi, jakie były do dyspozycji, zrobił pan wszystko, co w pańskiej mocy”8.
W dniu 28 kwietnia, w tym samym dniu, kiedy Farragut wziął Nowy Orlean, w rezultacie buntu załogi gen. Duncan poddał Porterowi odcięte od zaplecza forty Jackson i St. Philip. Konfederackie fortyfikacje wciąż prezentowały wielką siłę (krwawe straty załogi nie przekroczyły 50 ludzi) i dysponowały zapasami żywności na dwa miesiące, jednak zdemoralizowany garnizon nie widział sensu dalszej walki. Klęskę Południa powiększała utrata obu pancerników. „Manassas” został porzucony i wysadzony w powietrze, aby nie dostał się w ręce wroga, zaś „Louisiana” zatonęła podczas nieudanej próby związania walką flotylli Portera pod fortem Jackson. Zwodowany 19 kwietnia pod Nowym Orleanem trzeci pancernik „Missisipi” (określany przez oficerów Konfederacji jako „najwspanialszy okręt wojenny, jaki kiedykolwiek został zbudowany”), w którym konfederaci pokładali tak wiele nadziei, został podpalony 25 kwietnia i bezsilnie dryfując, spłynął w dół rzeki. Jego żałosny koniec był aż nadto widocznym symbolem zwycięstwa Unii o panowanie nad ujściem „Ojca wód”, którego imię nosił.
Zdobycie Nowego Orleanu kosztowało flotę Farraguta tylko dwa okręty oraz 30 zabitych i 135 rannych9. Angielski polityk – wicehrabia G. I. Wolseley, napisał później: „Sukces admirała Farraguta został odniesiony głównie dzięki moralnemu efektowi, który był skutkiem śmiałego minięcia fortów przeciwnika (…) Forty te nigdy nie zostały zniszczone i wydaje się, że poniosły niewielki uszczerbek”. Wolsley tylko częściowo miał rację. Zwycięstwo Farraguta miało nie tylko wymiar moralny, ale i fizyczny.
Utrata Nowego Orleanu, największego i najbogatszego portu morskiego Południa, była ogromnym wstrząsem dla Konfederacji. Upadek miasta i szybka kapitulacja fortów: Jackson i St. Philip, to oddanie całej delty Missisipi we władanie Unii. Federalne siły zbrojne uzyskały w ten sposób mocną podstawę do następnych ekspedycji kierowanych w górę rzeki, których celem było nawiązanie współdziałania z siłami Unii, które nacierały od północy.
Kiedy armada Farraguta płynęła w kierunku Nowego Orleanu, na północy także trwała wojna rzeczna. Obie strony przyspieszyły budowę pancerników i kanonierek. Wiele jednostek zbudowano od zera, wiele wciągnięto do służby, przebudowując promy, parowce transportowe i inne statki na okręty wojenne. Konfederaci nie mieli szans na zbudowanie wystarczająco silnej floty (w ich posiadaniu znalazły się tylko dwie stocznie, z których żadna nie nadawała się do budowy dużych okrętów), starali się więc nadrabiać braki pomysłowością. W przeciwieństwie do Unii, która opierała siłę swej floty rzecznej na mocno uzbrojonych i opancerzonych okrętach (ironclads), Konfederacja postawiła na tarany (rams), podobne do tych, jakich używano w starożytności. Wkrótce i Unia miała kilka okrętów wyposażonych w tarany, stanowiące połączenie dziewiętnastowiecznej techniki parowej ze starożytną techniką przebijania okrętu przeciwnika poniżej powierzchni wody. Zostały one skonstruowane przez zdolnego inżyniera z Pensylwanii – płk. Charlesa Elleta, młodszego. Dziewięć jednostek tego typu: „Queen of the West”, „Monarch”, „Samson”, „Lioness”, „Switzerland”, „Lancaster” „Minao”, „T.D. Horner” i „Dick Fulton”, tworzyło niezależną formację rzeczną podporządkowaną Ministerstwu Wojny (Department of War), a dowodzoną przez Elleta i obsługiwaną przez członków jego rodziny (byli wśród nich młodszy brat Elleta – Alfred oraz syn – Charles River).
Dla działań w górnej części doliny Missisipi zasadnicze znaczenie miała współpraca pomiędzy dowódcami sił lądowych i dowódcami flotylli operującej w górze rzeki (Mississippi lub The Western Flotilla). W sierpniu 1861 r. rozkaz obrony górnego biegu Missisipi otrzymał oficer flagowy Andrew H. Foote (1806–1863), który nadzorował uzbrojenie flotylli rzecznej. Składała się ona z trzech drewnianych parowców przerobionych na kanonierki („Conestoga”, „Lexington”, „Tyler”), siedmiu nowo wybudowanych pancerników „klasy miast” („St. Louis”, „Carondelet”, „Cincinnati”, „Louisville”, „Mound City”, „Cairo” i „Pittsburg”) oraz kilku innych małych jednostek o niepełnym uzbrojeniu10. Flotyllę Zachodnią uzupełniały dwa duże statki zakupione przez rząd i przerobione na ciężkie pancerniki („Benton” i „Essex”), każdy o wyporności ponad 1000 ton, oraz 30 barek z moździerzami na pokładach (mortar-boats).
W lutym 1862 r. Foote uczestniczył ze swą flotyllą w zdobyciu konfederackich fortów, które broniły wejścia do rzek Tennessee i Cumberland. W kwietniu w węzłowym rejonie Missisipi połączone siły armii i floty (tzw. ekspedycja Cairo) zdobyły silnie umocnioną Wyspę nr 10. Później jednak Flotylla Missisipi (jej dowódcą na stanowisku po rannym Footecie został w maju oficer flagowy Charles H. Davis) utknęła przed fortem Pillow, jednej z ostatnich pozycji obronnych Południa na drodze do Memphis, czterdzieści mil na północ od miasta. W dniu 10 maja uzbrojone w tarany parowce konfederatów11 uszkodziły opancerzone okręty Unii, spływające w dół rzeki przy Plum Point Bend, koło fortu Pillow (poważnie uszkodzone zostały wówczas „Cincinnati” i „Mound City”). Dopiero w końcu maja, kiedy wojska federalne opanowały północno-wschodnią część Tennessee i zmusiły konfederatów do ewakuowania fortu Pillow (4 czerwca), flotylla Davisa otworzyła sobie drogę do Memphis.
6 czerwca okręty Unii („Benton”, „Cairo”, „Carondelet”, „Louisville” i „St. Louis”) wraz z dwoma taranami Elleta („Monarch” i „Queen of the West”) przypłynęły do miasta, gdzie stawiła im opór niewielka flota Konfederacji („General Beauregard”, „General Bragg”, „General Price”, „General Van Dorn”, „General Thompson”, „General Lovell”, „Sumter” i „Little Rebel”), dowodzona przez kmdr. Jamesa E. Montgomery’ego. Wywiązała się zacięta bitwa, zakończona zdecydowanym zwycięstwem floty federalnej. Montgomery stracił siedem z ośmiu okrętów (ocalał tylko CSS „General Van Dorn”) i około 180 ludzi. Jedyną ofiarą po stronie Unii był – jak na ironię – płk Charles Ellet, który zmarł po bitwie w wyniku zakażenia nogi zranionej kulą z pistoletu.
Zwycięstwo pod Memphis pozwoliło Północy przejąć najważniejsze centrum handlowe i przemysłowe w zachodnim Tennessee wraz ze wszystkimi zgromadzonymi tam zapasami, materiałami wojennymi i flotą parowców, których konfederaci nie zdążyli na czas ewakuować. Zwycięstwo Davisa otworzyło dla żeglugi Unii kolejny odcinek Missisipi i zapewniło jej panowanie w górnym biegu rzeki. Vicksburg stał się zatem głównym punktem łączącym stany Konfederacji leżące po zachodniej stronie Missisipi z resztą Południa. Zyskawszy bazę w Memphis, dowódcy Unii zwrócili wzrok na Vicksburg, który stał się teraz najbardziej właściwym celem wojskowym Północy. Wkrótce rozpoczął się wyścig między flotami Davisa i Farraguta o to, kto pierwszy zmusi do poddania najpotężniejszy bastion Południa nad Missisipi.
Rozkaz Departamentu Marynarki z 20 stycznia naglił Farraguta do natychmiastowego wyruszenia w górę rzeki, jak tylko Nowy Orlean zostanie zdobyty.
Nadawca donosił: „Jeśli ekspedycja Missisipi z Cairo nie spłynie w dół rzeki, skorzysta pan z paniki w szeregach wroga i wyśle odpowiednie siły w górę rzeki, aby zająć wszystkie pozycje obronne na jego tyłach”.
Kiedy Nowy Orlean padł, Flotylla Missisipi tkwiła wciąż przed fortem Pillow. W tej sytuacji Farragut przekazał 1 maja dowództwo wojsk okupacyjnych w Nowym Orleanie energicznemu i surowemu gen. Butlerowi (jego rządy twardej ręki trwały do 16 grudnia 1862 r., kiedy został zastąpiony przez gen. Nathaniela P. Banksa), a następnie walcząc z prądem rzeki oraz własnymi trudnościami, ruszył na północ. Zwiadowczy „Iroquis” z kmdr. Jamesem Espalmerem na pokładzie dopłynął 7 maja do bezbronnego Baton Rouge. Wkrótce do Baton Rouge dotarły pozostałe okręty Farraguta. Cały wojskowy personel miasta, z gubernatorem Thomasem O. Moore’em i wielu mieszkańców uciekło, oddając unionistom stolicę Luizjany bez jednego wystrzału. Farragut obsadził miasto załogą z oddziałów gen. Thomasa Williamsa, wyznaczonych przez Butlera do pomocy w ataku na Vicksburg. Potem ruszył dalej. Czekała go teraz trzystumilowa żegluga długą, wąską i pokręconą rzeką, nad którą w wielu miejscach panowały konfederackie baterie.
„Jak się okazało – pisał Farragut w późniejszym raporcie do przełożonych – niebezpieczeństwa i trudności, jakie napotkaliśmy na rzece, po raz pierwszy, odkąd się na niej znaleźliśmy, poważnie wpłynęły na tempo naszego poruszania się i okazały się bardziej niszczycielskie dla naszych okrętów niż ogień wroga. Z powodu zużycia silników i niedostatków węgla ruch w górę rzeki jest poważnie opóźniony”.
Zlikwidowanie punktów oporu konfederatów nad Missisipi, o których mówiły rozkazy z Waszyngtonu, wymagało nie tylko udziału floty, ale także odpowiedniej liczby wojska do obsadzenia zdobytych pozycji. Ograniczony liczebnie korpus Butlera wystarczał do zajęcia fortów w dole rzeki i okupacji Nowego Orleanu oraz Baton Rouge, był jednak za słaby, żeby opanować ufortyfikowane pozycje w górnym biegu rzeki i utrzymać linie komunikacyjne czterokrotnie dłuższe od tych, które łączyły ujście Missisipi z Nowym Orleanem. Powyżej Nowego Orleanu nisko położone koryto rzeki podnosi się i rozszerza na zachód, aż do ujścia Red River, lecz przy wschodnim brzegu zwęża się już 150 mil od miasta. W odległości około 250 mil od Vicksburga wschodni brzeg rzeki przechodzi w nieregularną linię wzgórz, dominujących nad lustrem wody. Pozycji obronnych usytuowanych w takim terenie nie można było zdobyć przy użyciu samej floty, zwłaszcza że szerokie zaplecze czyniło je mniej odpornymi na odcięcie, tak jak to miało miejsce w przypadku fortów Jackson i St. Philip. Ze wzgórz nad rzeką konfederaci kontrolowali znaczny odcinek Missisipi i utrzymywali żywotną komunikację z Teksasem oraz regionem w dorzeczu Red River. Zamiar opanowania ich siłami floty z góry skazany był na niepowodzenie, nawet jeśli upadek Nowego Orleanu wstrząsnął Południem i wywołał rozpacz Konfederacji.
Okoliczności tych Farragut był w pełni świadomy, kiedy podejmował wyprawę w górę Missisipi. Nie zamierzał kwestionować poleceń przełożonych, ale prywatnie dawał wyraz swojemu niezadowoleniu z błędnej oceny sytuacji (dokonał jej Departament Marynarki) i niedostatecznych sił, przeznaczonych do operacji w górze rzeki. Irytowało go, że kierownictwo marynarki w Waszyngtonie żądało od niego połączenia się z Flotyllą Missisipi (znajdowała się prawie dziewięćset mil od ujścia rzeki), tylko z powodu zgodności z planami dowództwa, bez pozostawienia mu w tej sprawie swobody decyzji. „Chcemy wiedzieć – pisał Fox w kolejnym liście do Farraguta – czy postąpił pan zgodnie z instrukcjami i wysłał odpowiednie siły w górę rzeki na spotkanie z flotyllą zachodnią”.
„Ludziom w Departamencie wydaje się – replikował Farragut – że moja flota nie poniosła żadnego uszczerbku i że po przybyciu do Nowego Orleanu była w stanie od razu popłynąć w górę rzeki (…). Prawie wszystkie kanonierki są tak uszkodzone, że nie mają szans na konfrontację z opancerzonymi taranami płynącymi z prądem w dół rzeki (…). Przybyłem do Nowego Orleanu, mając w zapasie żywność na pięć lub sześć dni i tylko jedną zapasową kotwicę. Jak tylko uzupełnię zapasy i zdobędę kotwice wyruszymy w górę rzeki i spróbujemy, na ile to będzie w praktyce możliwe, wypełnić dotychczas otrzymane rozkazy”.
W dniach 12–13 maja flota Farraguta zmusiła do kapitulacji Natchez, ważny port w pobliżu ujścia Red River. Pierwsza grupa kanonierek dowodzona przez kmdr. S. P. Lee dotarła 18 maja do Vicksburga. Lee od razu zorientował się, że położenie Vicksburga i siła garnizonu, którym dowodził gen. Martin Smith (ten sam, który był odpowiedzialny za przygotowanie zewnętrznego pasa obrony Nowego Orleanu) stanowią zbyt wielkie ryzyko, aby zdobywać miasto z marszu lub decydować się na przepłynięcie obok niego. Farragut mógł się o tym przekonać osobiście 23 maja, kiedy do Vicksburga dopłynęły pozostałe okręty jego flotylli. Wkrótce po nich na miejsce dotarły transportowce wiozące 1500 żołnierzy gen. Williamsa.
Vicksburg zbudowany został na wysokim cyplu nad zakrętem Missisipi. Leży w miejscu starego francuskiego fortu z początku XVIII w., strzegącego przecięcia ważnych szlaków komunikacyjnych, jakimi były rzeka Missisipi oraz droga prowadząca ze wschodniego Teksasu i Luizjany na głębokie południe Stanów Zjednoczonych. Po przejęciu Luizjany od Francji, Hiszpanie wybudowali tu w 1791 r. fort Nogales. Amerykanie wzięli w posiadanie okoliczne tereny w 1798 roku. W 1814 r. pastor Kościoła metodystów Newitt Vick założył tu misję, wokół której z czasem powstało miasto nazwane od jego nazwiska „Vick’s Burgh” („Miasto Vicka”). Strategiczne położenie Vicksburga wynikało z faktu, że znajdował się on przy ostrym zakolu Missisipi na wysokiej, nadrzecznej skarpie, wznoszącej się miejscami na wysokość 250 stóp (około 80 metrów). W 1862 r. Vicksburg stanowił bazę konfederatów i strzegł ważnej linii kolejowej biegnącej ze Shreveport w Luizjanie do stolicy stanu Missisippi Jackson. Linia ta stanowiła główną trasę dostaw uzbrojenia i zaopatrzenia dla armii Południa z zachodnich stanów Konfederacji, Arkansas, Teksasu, Luizjany oraz portów w Meksyku, dokąd docierała znaczna część zagranicznych dostaw wojskowych z powodu blokady morskiej Południa. Ze względu na swoje obronne położenie i strategiczne znaczenie dla Południa, Vicksburg nazywany był często „Gibraltarem Konfederacji” (Gibraltar of Confederacy).
Potężnie umocnione i położone w idealnym do obrony miejscu miasto nie przestraszyło się zdobywcy Nowego Orleanu. Farragut wysyłając taką samą propozycję kapitulacji, jaką wcześniej złożył innym mijanym po drodze miastom nad Missisipi, przeczytał w odpowiedzi: „Mieszkańcy stanu Mississippi nie wiedzą i nie chcą wiedzieć, jak się kapituluje przed nieprzyjacielem. Jeśli komodor Farragut i generał Butler chcą ich tego nauczyć, niech przyjdą i spróbują to zrobić”. Po takim powitaniu 26 maja okręty Farraguta ostrzelały konfederackie pozycje wzniesione poniżej miasta w Grand Gulf, a później rozpoczęły kilkudniowy ostrzał samego Vicksburga. Ostrzał ten okazał się całkiem bezowocny, gdyż artylerzyści nie mogli nawet dokładnie wycelować dział w konfederackie baterie na wysokiej skarpie brzegowej. Na prośbę Farraguta gen. Williams przeprowadził rekonesans w rejonie miasta, którego wyniki przedstawił na naradzie dowódców. Z raportu wynikało, że Williams uważa lądowanie pod Vicksburgiem za niemożliwe i nie widzi szans na podjęcie jakichkolwiek działań w obliczu tak silnego przeciwnika (konfederaci mogli w ciągu kilku godzin przerzucić dodatkowo 30 000 ludzi transportem kolejowym z Jackson), zajmującego na dodatek dominującą pozycję nad rzeką. Większość dowódców zgodziła się z jego opinią.
„Nie przepłynąłem obok Vicksburga – napisał Farragut w liście do domu – nie dlatego, że był zbyt silnie ufortyfikowany, i nie dlatego, że nie mógłbym tego z łatwością zrobić, ale dlatego, że zostalibyśmy odcięci od zapasów węgla i żywności. Znaleźlibyśmy się pomiędzy dwoma wrogami (Vicksburgiem i Memphis), więc moi kapitanowie odradzili mi takie rozwiązanie. Byłem wtedy bardzo chory i ustąpiłem wobec ich rady, którą uważam za słuszną. Wątpię jednak, czy podjąłbym taką decyzję, gdybym był zdrowy”.
Dodatkowym powodem, dla którego Farragut postanowił wycofać się spod Vicksburga był fakt, że oddziały Williamsa miały tylko kilkudniowe racje żywności, dlatego flota musiała oddać im część swoich zapasów. To, co zostało, wystarczyło tylko na doprowadzenie okrętów z powrotem do Nowego Orleanu. Farraguta niepokoiły także opadające wody Missisipi. Obawiał się on ponadto o bezpieczeństwo płynących bez eskorty statków z węglem, znajdujących się w okolicach Natchez (sto mil od Vicksburga). Były one narażone na ataki nieregularnych oddziałów Południa, operujących niemal na całej długości wysokiego, wschodniego brzegu Missisipi. Ostatecznie 28 maja oddziały Williamsa znalazły się z powrotem w Baton Rouge. Kilka dni później spod Vicksburga powróciły także okręty Farraguta.
Na początku czerwca, kiedy Farragut był jeszcze w górze rzeki, dotarły do niego nowe rozkazy z Waszyngtonu z datą 17 maja. Zastępca sekretarza marynarki przypominał w nich o zadaniu, które wyznaczono dowódcy eskadry. Ponaglał do otwarcia żeglugi na Missisipi dla flotylli Davisa. Farragut wykonując rozkazy Foxa, 20 czerwca wypłynął z Baton Rouge z powrotem do Vicksburga. Tym razem miał ze sobą całą brygadę gen. Williamsa w sile 3200 żołnierzy i liczną grupę robotników cywilnych. Ich głównym zadaniem miało być przekopanie kanału w poprzek półwyspu De Soto leżącego naprzeciwko miasta oraz doprowadzenie do zmiany biegu Missisipi w taki sposób, aby rzeka znalazła się poza zasięgiem konfederackich baterii. Dopiero wtedy statki z żołnierzami i kanonierki mogłyby bezpiecznie minąć Vicksburg.
Tego samego dnia, kiedy Farragut rozpoczął swoją drugą wyprawę na Vicksburg, rząd Konfederacji postawił na czele Departamentu Mississippi i Wschodniej Luizjany (Department of Mississippi and East Louisiana) gen. Earla Van Dorna. Energiczny i nieco egocentryczny Van Dorn 27 czerwca objął osobiście komendę nad obroną Vicksburga, pod którym miał się spotkać ze swoim szkolnym kolegą z West Point – gen. Williamsem.
Wyruszając po raz drugi przeciwko Vicksburgowi, Farragut był przekonany, że powróci do Zatoki Meksykańskiej dopiero na wiosnę następnego roku, gdyż na Missisipi zaczynał się właśnie sezon niskich stanów wody. Zdradliwa rzeka szybko dała o sobie znać, gdy ciężki „Hartford” osiadł na przybrzeżnej mieliźnie. Udało się go zepchnąć na wodę dopiero dwadzieścia cztery godziny później, gdy wyładowano na brzeg cały zapas węgla, amunicji i dwa działa. „Jak smutno jest myśleć o tym, że twój okręt utknął przy błotnistym brzegu, pięćset mil od naturalnego środowiska marynarza – pisał Farragut. – Wiem, że zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by zapobiec jego obecności tak daleko w głębi rzeki, ale zostałem do tego zmuszony rozkazem”.
Pierwsze dwie kanonierki Farraguta („Itasca” i „Wissahickon”) dotarły do Vicksburga już 9 czerwca. Pozostała część eskadry dopłynęła tam 18 czerwca. Dwa dni później do okrętów Farraguta dołączyła flotylla siedemnastu szkunerów Portera wezwanych z bazy w Pensacoli na Florydzie, dokąd odpłynęły po zdobyciu Nowego Orleanu. Po zajęciu wygodnych stanowisk przy obu brzegach, okrętowe moździerze, 26 czerwca, rozpoczęły ostrzał trwający dwa dni. Nazajutrz żołnierze Williamsa zajęli się pracami przy kopaniu kanału. Tymczasem Farragut postanowił powtórzyć manewr, jakiego już raz dokonał pod fortami u ujścia Missisipi. Wieczorem 27 czerwca Porter dał znać, że jest gotów osłonić ogniem próbę przepłynięcia eskadry Farraguta pod bateriami Vicksburga.
Jak już wspomniano, Vicksburg leży na wschodnim, wysokim brzegu Missisipi. U jego stóp rzeka zatacza ostry łuk w kształcie litery „U”, którego pełna długość wynosi około czterech mil (sześć i pół kilometra). Każdy przepływający statek miał tutaj do pokonania niebezpieczną drogę, dużo trudniejszą, niż gdyby płynął prostym torem wodnym, i z tego powodu był bardziej narażony na ostrzał z nadbrzeżnej skarpy. Zadanie eskadry Farraguta, znajdującej się poniżej miasta, było trudniejsze, gdyż okręty musiały popłynąć pod prąd, kursem bliżej wschodniego brzegu. Potem należało wziąć ostry skręt w lewo i dopiero po przebyciu zakrętu można było podejść do zachodniego brzegu, który dawał pewną osłonę przed ogniem dział z najwyżej położonych baterii.
Farragut dał sygnał do natarcia 28 czerwca o godzinie drugiej w nocy. Godzinę później eskadra licząca jedenaście okrętów („Hartford”, „Richmond”, „Brooklyn”, „Iroquis”, „Oneida”) oraz sześć kanonierek ruszyła w górę rzeki. O godzinie czwartej nad ranem armada płynąca wolno minęła szkunery Portera, które natychmiast pokryły ogniem pozycje konfederackich dział. W wyniku nieporozumienia trzy okręty stanowiące straż tylną (USS „Brooklyn” i dwie kanonierki) nie ruszyły na czas i zostały w tyle. Osiem pozostałych o godzinie szóstej zakotwiczyło bezpiecznie powyżej Vicksburga. Okręty Farraguta ucierpiały mniej, niż można było oczekiwać, chociaż były narażone na ciągły ogień wroga, na który nie mogły nawet odpowiedzieć. Przyczyniła się do tego słaba celność konfederackich artylerzystów, którzy przenosili większość pocisków nad posuwającą się kolumną.
Minąwszy Vicksburg, Farragut wysłał chłodny raport do Waszyngtonu. „Dotarłem do Vicksburga z «Brooklynem», «Richmondem» i «Hartfordem» – pisał – z głębokim postanowieniem wykonania otrzymanych instrukcji najlepiej, jak tylko potrafię (…) Forty można minąć, tak jak my to zrobiliśmy i możemy zrobić znowu tyle razy, ile się tego będzie od nas wymagać. Nie będzie to jednak łatwa sprawa, gdyż tak długo, jak wróg z wielką siłą tkwi za wzgórzami, uniemożliwiając nam desant i utrzymanie miejsca lądowania, możemy co najwyżej uciszyć na jakiś czas jego baterie (…) Jestem przekonany, że Vicksburga nie da się zdobyć bez armii liczącej 12 000 lub 15 000 ludzi. Jest tu cała dywizja generała Van Dorna, zajmująca bezpieczne pozycje za wzgórzami”.
Niski stan wody uniemożliwiał dużym okrętom posuwanie się w górę rzeki dalej niż piętnastu mil powyżej Vicksburga, toteż Farragut zatrzymał flotę niedaleko ujścia lewego dopływu Missisipi – rzeki Yazoo. Kilka dni później dostał wiadomość od Portera, który ostrzegał, że jeśli duże jednostki nie wrócą szybko w dół rzeki, poziom wody w Missisipi unieruchomi je do następnego roku (do 3 lipca Porter bombardował Vicksburg; 9 lipca został odwołany do Waszyngtonu, a jego szkunery przeszły do służby na wschodnim wybrzeżu).
W dniu 1 lipca koło plantacji Young’s Point, położonej naprzeciw ujścia rzeki Yazoo, okręty Farraguta połączyły się z flotyllą Davisa, która dwa dni wcześniej wypłynęła z Memphis. Połączone siły rzeczne Unii pozostały na terenach na północ od Vicksburga do 15 lipca, z wyjątkiem „Brooklynu” i dwóch kanonierek, które operowały po drugiej stronie miasta. Miejsce postoju okrętów znajdowało się cztery mile od ujścia Yazoo, u północnej nasady półwyspu De Soto. Z Yazoo 15 lipca wypłynął ukrywający się w głębi rzeki, najbardziej fachowy pancernik Konfederacji, CSS „Arkansas”, dowodzony przez kmdr. Isaaca N. Browna12. To, co nastąpiło później uważa się za jedną z najbardziej heroicznych akcji w historii marynarki amerykańskiej. Silnie opancerzony i uzbrojony okręt stoczył zwycięską walkę z trzema jednostkami Davisa na Yazoo, następnie przebił się przez całą połączoną flotę federalną i choć mocno postrzelany (straty załogi wyniosły 10 zabitych i 15 rannych), szczęśliwie dopłynął do Vicksburga przy aplauzie tłumów obserwujących jego samotny bój z brzegu rzeki. Farragut ruszył za nim w pogoń i nocą przepłynął ponownie pod działami fortów. Tydzień później Davis wysłał mu na pomoc pancernik USS „Essex” (dowódca kmdr William D. Porter) i taran „Queen of the West” (dowódca płk Charles R. Ellet). Okręty te usiłowały 22 lipca bez powodzenia zniszczyć „Arkansas” (stracił kolejnych trzynastu członków załogi), którego obecność zagrażała całej żegludze Unii w dolnym odcinku Missisipi. Po walce Ellet powrócił w górę rzeki, ale ciężki „Essex” nie zdołał dopłynąć pod prąd do swojej flotylli i pozostał poniżej Vicksburga. Wkrótce przysłano mu do pomocy kolejny taran Elleta „Sumter”.
Farragut 20 lipca otrzymał spóźnione rozkazy (z datą 14 lipca) z Departamentu Marynarki, w których kazano mu przerzucić części sił ponownie w dół rzeki z jak najmniejszymi stratami. Stwierdziwszy, że strome urwiska i bastiony Vicksburga przetrwają każde, nawet najcięższe bombardowanie z wody, Farragut uznał dalszą swoją obecność pod Vicksburgiem za bezcelową i 24 lipca wyruszył w drogę powrotną do Nowego Orleanu z całą flotyllą. Dodatkowym powodem odwrotu, poza ciągłym opadaniem wód Missisipi, były choroby, które nękały jego flotę (na samym „Brooklynie” zachorowało 68 ludzi z trzystuosobowej załogi). Wskaźnik chorych był jednak mniejszy, niż we Flotylli Missisipi (u Davisa zachorowało 40% marynarzy), co pozwala wyrazić ogólną opinię o warunkach, w jakich znalazły się załogi jego okrętów. Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w oddziałach gen. Williamsa, w których zdolnych do służby pozostało tylko 800 spośród 3200 ludzi. Wyruszając w drogę powrotną, Farragut zostawił w górze rzeki trzy kanonierki, które wraz „Essexem” i „Sumterem” miały patrolować Missisipi na odcinku od Vicksburga do Baton Rouge.
Farragut po wielu perypetiach przyprowadził 28 lipca swoje ciężkie okręty do Nowego Orleanu. Po drodze wysadził piechotę Williamsa w Baton Rouge, gdzie żołnierze znaleźli pomoc medyczną. Tego samego dnia flotylla Davisa odpłynęła spod Vicksburga do nowej bazy w mieście Helena w Arkansas. W ten sposób obie rzeczne flotylle Unii wróciły tam, skąd przypłynęły.
Odwrót floty Farraguta spod Vicksburga gen. Van Dorn uznał za wielki sukces. Chcąc go właściwie wykorzystać, postanowił odzyskać panowanie nad całą Luizjaną. W tym celu zaplanował odbicie Baton Rouge, które miało być preludium do ofensywy na Nowy Orlean. Do wykonania tego zadania skierował 27 lipca czterotysięczną dywizję gen. Johna C. Breckinridge’a13. Dywizja Breckinridge’a 28 lipca wyładowała się z pociągów w Ponchatoula, 60 mil na wschód od Baton Rouge. Stanęła obozem w niedalekim ośrodku szkoleniowym luizjańskiej milicji Camp Moore. Dowiedziawszy się, że w Baton Rouge stacjonuje trzytysięczna brygada gen. Williamsa, osłaniana przez „Essex” i kanonierki Farraguta, Breckinridge zażądał przysłania mu na pomoc opancerzonego „Arkansas”. Wypłynął on z Vicksburga 3 sierpnia bez urlopowanego kmdr. Browna. Po pokonaniu blisko 300 mil na pełnych obrotach nadwyrężony silnik pancernika zepsuł się zaledwie pięć mil od Baton Rouge, eliminując okręt z przyszłej bitwy.
Dywizja Breckinridge’a, zredukowana w wyniku chorób i braku żywności do 2600 ludzi, zaatakowała 5 sierpnia rano Baton Rouge bez wsparcia swojego pancernika. Po sześciu godzinach zaciętej walki, w trakcie której poległ gen. Williams, konfederaci wycofali się ze znacznymi stratami14. Duży udział w odparciu ich ataku miały okręty Unii, które ostrzeliwały południowców nacierających od strony Missisipi. Następnego dnia kanonierki Farraguta patrolujące rzekę wyśledziły powyżej miasta uszkodzony „Arkansas”. Wkrótce unieruchomiony olbrzym stanął w obliczu „Essexa” zionącego ogniem. Nie mając możliwości manewrowania swoim okrętem, kpt. Stevens (zastępował Browna) skierował „Arkansas” do brzegu. Wysadził załogę i podpalił okręt ze łzami w oczach. Chlubna, zaledwie dwudziestotrzydniowa kariera „pływającej legendy Konfederacji” dobiegła końca.
Zawiadomiony o ataku konfederatów na Baton Rouge, Farragut wyruszył na pomoc z Nowego Orleanu na czele kilku okrętów, lecz kiedy 7 sierpnia przybył do miasta, było już po walce. Wielką satysfakcję sprawił mu wypalony wrak „Arkansas” wyrzucony na brzeg rzeki. Jego koniec oznaczał, że z wód Missisipi zniknął ostatni groźny okręt Południa. Tym samym Farragut czuł się zwolniony z dalszej obecności na rzece, do której czuł niechęć, gdyż dała mu się porządnie we znaki15.
Sukces wojsk federalnych w bitwie o Baton Rouge miał jedynie wymiar taktyczny. Oddziały Unii z rozkazu gen. Butlera 21 sierpnia opuściły miasto (ponownie zostało zajęte dopiero 17 grudnia na rozkaz następcy Butlera – gen. Banksa) i wzmocniły garnizon Nowego Orleanu, który mógł być celem następnego ataku konfederatów. Wraz z wojskami lądowymi cofnęły się także siły rzeczne. Oddały znowu w posiadanie Południa ujście Red River, ważnej arterii wodnej dla regionu leżącego na zachód od Missisipi. Konfederacja wykorzystała wstrzymanie ofensywnych działań Unii do ufortyfikowania linii wzgórz na południe od Vicksburga i leżącego dwieście mil dalej – Port Hudson, najmocniejszej strategicznej pozycji w dolnym odcinku Missisipi. Port Hudson, ze swoimi ciężkimi umocnieniami obronnymi ulokowanymi na dwudziestopięciometrowej nadbrzeżnej skarpie, położony niecałe dwadzieścia mil od Baton Rouge, miał w przyszłości odegrać ważną rolę jako zapora dla floty federalnej i ostatni bastion Południa nad Missisipi. Z tego punktu widzenia kampania Van Dorna okazała się strategicznym zwycięstwem, które przedłużyło żywot Vicksburga i utrzymało komunikację z zachodnimi stanami Konfederacji.
Podsumowując końcowe działania w dolinie Missisipi w 1862 r., historyk Południa, Edwin Bearss – napisał:
„Mając jeden pancernik i niewiele dział, (…) konfederaci odzyskali kontrolę nad dwustupięćdziesięciomilowym odcinkiem Missisipi (…) Pierwsza duża kampania przeciwko Vicksburgowi zakończyła się niepowodzeniem (…) Udana obrona Vicksburga i odzyskanie dolnego biegu Missisipi pomiędzy Port Hudson i Vicksburgiem było wielkim zwycięstwem sił zbrojnych Konfederacji, o czym historycy wojskowości często zapominają”.
Działania sił rzecznych Północy na Missisipi w 1862 r. pokazały, że Vicksburg jest „trudniejszym orzechem do zgryzienia” niż Nowy Orlean, Baton Rouge czy Memphis. Potrzebny był kolejny rok wojny i dowódca pokroju gen. Ulyssesa S. Granta żeby rozwiązać ten problem.
DOM PODZIELONY
Dom podzielony niezgodą nie może się ostać.
(Abraham Lincoln, 16 czerwiec 1858 r.)
„Rozwiedliśmy się, ponieważ tak bardzo się nienawidziliśmy” – w taki sposób Mary Boykin Chesnut, pamiętnikarka z Karoliny Południowej, podsumowała to, co się stało w Stanach Zjednoczonych na początku 1861 roku.
Północ i Południe, połączone więzami historii, krwi i cierpień, nie mogły już dłużej ze sobą żyć. Jak każdy związek przechodziły różne koleje losu, a ich wspólny żywot znaczyły okresy harmonii i współpracy, przeplatane momentami niezgody. Nieporozumienia łagodzone były przez wzajemne ustępstwa, które nie zadowalały żadnej ze stron. Rozdźwięk, który nastąpił w latach 1860–1861 był jednak znacznie poważniejszy, skłonność do kompromisu mniejsza, a jego efekty mniej znaczące. W końcu doszło do tego, co zwykło się nazywać „różnicami bez możliwości pogodzenia”, tyle że na skalę ogólnonarodową. Tym razem nie było jednak sędziego, który wysłuchałby racji obu stron i wziął na siebie ciężar zażegnania sporu. Walka o rozwód Południa z Północą miała się odtąd toczyć nie w sali sądowej, lecz na polach 10 000 bitew i potyczek podzielonego kraju.
Kiedy „Ojcowie Założyciele” (Founding Fathers) Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy osiągnęli zgodę w sprawie kształtu konstytucji, nie przewidywali, jak ważnym problemem stanie się w następnym stuleciu walka o utrzymanie równowagi sił pomiędzy elitami politycznymi Północy i Południa. Ekspansja terytorialna i zasiedlanie nowych terytoriów prowadziła do powstawania nowych stanów, stale powiększając początkową liczbę trzynastu kolonii. Odbywało się to w ramach jednego państwa, ale w praktyce Północ i Południe rozwijały się według innych reguł, na które największy wpływ miały warunki geograficzne i liczba ludności. Na terenach położonych na południe od rzeki Ohio ziemia i klimat sprzyjały rozwojowi wielkich plantacji, a także uprawie na wielką skalę takich roślin, jak: tytoń, bawełna, ryż, trzcina cukrowa. Przemysł nigdy nie osiągnął na Południu znaczącej roli, głównie z powodu małego zapotrzebowania na wytwory i braku surowców mineralnych. Istniał natomiast popyt na wielkie ilości taniej siły roboczej do pracy w polu, co zapewniała instytucja niewolnictwa. Nacisk na rozwój rolnictwa był przyczyną powstania na Południu niewielu miast, z których żadne nie było większe od przejętego w 1803 r. od Francuzów Nowego Orleanu (168 000 mieszkańców). Te istniejące były ulokowane głównie na wybrzeżu atlantyckim jako porty, z których wysyłano rolnicze produkty Południa do stanów północnych i do Europy.
Głównym źródłem dochodów Południa był eksport produktów rolniczych, przede wszystkim bawełny, której uprawa obejmowała w pierwszej połowie XIX w. coraz większe tereny na Zachodzie: w Alabamie, Mississippi, Arkanasas, Luizjanie i Teksasie. W 1860 r. eksport bawełny, głównie do Wielkiej Brytanii, przyniósł 191 mln dolarów dochodu, prawie sto razy więcej niż eksport cukru. W latach 1815––1860 stanowił połowę wartości całego krajowego eksportu. Szybki rozwój przemysłu tekstylnego w pierwszej połowie XIX w. przyniósł dobrą koniunkturę na ten surowiec. W latach 1800–1850 produkcja bawełny podwajała się co 10 lat. Nic dziwnego, że bawełnę nazywano na Południu „królem” (King Cotton). Wydawało się, że szybko rozwijający się przemysł i rozbudowa miast, tak jak to było na Północy, nie są Południu potrzebne. Powszechnie wierzono, że za bawełnę i inne ziemiopłody Południe jest w stanie kupić wszystko, czego potrzebuje. Do wybuchu wojny Południe pozostało regionem rolniczym, bez większego przemysłu (rozwijały się głównie gałęzie przemysłu maszynowego i narzędzi rolniczych).
Ekspansja systemu plantacyjnego wymagała ogromnego wzrostu ilości niewolników, jeszcze bardziej uzależniając Południe od niewolniczej siły roboczej. W głównych stanach niewolniczych odsetek ludności murzyńskiej znacznie wzrósł i w 1861 r. wynosił: w Karolinie Południowej – 59%, w Mississippi – 55%, w Luizjanie – 49%, w Alabamie – 45%, w Wirginii – 45%, na Florydzie – 45%, w Georgii – 44%, w Teksasie – 30%. Handel niewolnikami został zakazany przez Kongres jeszcze w 1808 r., toteż głównym źródłem wzrostu ich liczby był szybki przyrost naturalny, uzupełniany nielegalnym importem na dość dużą skalę. O ile w 1820 r. ilość niewolników wynosiła półtora miliona, o tyle w 1860 r. było ich już około czterech milionów. Większość z nich zatrudniona była na plantacjach (z tego ponad połowa przy bawełnie), a około jedna czwarta pracowała jako służba domowa, w kopalniach, leśnictwie i przemyśle.
W przeciwieństwie do Południa, słabsze gleby i chłodniejszy klimat Północy stwarzały warunki dla gospodarki farmerskiej. Duża ilość surowców sprzyjała także rozwojowi przemysłu. To z kolei wpływało na urbanizację kraju i stymulowało powstawanie dużych miast, oferujących coraz więcej miejsc pracy dla milionów imigrantów napływających z Europy. W czasie, gdy Południe z uporem trwało przy swej ekstensywnej gospodarce niewolniczej i rozwijało się bardzo powoli, Północ modernizowała się na niespotykaną w świecie skalę. W 1860 r. sam tylko stan Massachusetts wytwarzał więcej produktów przemysłowych, niż wszystkie stany południowe razem. Niewolnictwo istniało początkowo także na Północy, ale szybko zniknęło, kiedy okazało się, że jest zupełnie nieprzydatne dla potrzeb małych gospodarstw farmerskich i przemysłu. Stały napływ imigrantów również dostarczał wystarczającej ilości rąk do pracy. Niemałe znaczenie miała także moralna kwestia niewolnictwa, budząca sprzeciw protestanckich w większości mieszkańców Północy.
W połowie XIX w. Stany Zjednoczone były największym na świecie państwem niewolniczym. Nie były jednak państwem jednorodnym. W ich skład wchodziły stany północne, które były wolne od niewolnictwa i niewolnicze stany na południu. Tak różne organizmy nie mogły funkcjonować bez zgrzytów. Powstające napięcia doprowadzały do kryzysów politycznych, często na taką skalę, że groziło to rozbiciem państwa. Większość tych konfliktów powstawała na tle problemu niewolnictwa. Pierwszy kryzys miał miejsce już podczas zgromadzenia konstytucyjnego w 1787 r. i od razu zagroził istnieniu powstałego państwa. Dzięki talentowi dyplomatycznemu i doświadczeniu Benjamina Franklina udało się osiągnąć kompromis. Każdy stan miało reprezentować w Senacie dwóch senatorów. Reprezentacja stanów w izbie niższej miała być natomiast proporcjonalna do liczby ich ludności, przy czym przy określaniu podstawy liczbowej brało się pod uwagę także niewolników. Stany północne zgodziły się ponadto na wprowadzenie do konstytucji klauzul ochraniających niewolnictwo (m.in. zgodziły się na utrzymanie handlu niewolnikami przez następne dwadzieścia lat). Minęło zaledwie jedno pokolenie od chwili ogłoszenia konstytucji, a nacisk społeczeństwa i wzrost populacji doprowadził w Stanach Zjednoczonych do nieuchronnej próby sił.
Tak długo, jak niewolnicze stany Południa dorównywały liczbą stanom wolnym, reprezentacja polityczna w Waszyngtonie i jednocześnie władza w państwie pozostawały niezagrożone. Każdy stan miał w Senacie po dwóch swoich przedstawicieli i nawet poważniejszy konflikt interesów nie groził osiągnięciem przewagi jednej strony nad drugą. Sprawa ta miała żywotne znaczenie dla Południa, gdyż wzrost liczby ludności i gęstość zaludnienia stopniowo pozwalały osiągnąć stanom północnym przewagę w Izbie Reprezentantów, głównie dzięki imigrantom. Na szczęście dla Południa Senat kontrolował poczynania Izby, a ponieważ do 1820 r. wszyscy prezydenci, z wyjątkiem jednego, pochodzili z Wirginii, Południe nie musiało się obawiać utraty swoich wpływów w Waszyngtonie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Mała encyklopedia wojskowa, t. 3, Warszawa 1971. [wróć]
2. L. Korusiewicz, Wojna secesyjna 1860–1865, Warszawa 1985. [wróć]
3. Komandor David Dixon Porter (1813–1891) był synem bohatera wojny z 1812 r. kapitana Davida Portera (1790–1843) i jednocześnie przyrodnim bratem Davida Farraguta. [wróć]
4. George McClellan jako oficer korpusu saperów brał udział w wojnie z Meksykiem. W latach pićdziesiątych pracował dla towarzystw kolejowych przy wytyczaniu linii kolejowej w Oregonie. [wróć]
5. Oficer flagowy (Flag Officer) – stopień przysługujący dowódcy zespołu okrętów; w dawnej marynarce Stanów Zjednoczonych najniższy stopień w korpusie admirałów. [wróć]
6. Gen. Benjamin F. Butler (1818–1893) miał doświadczenie w operacjach desantowych. W dniach 27–29 sierpnia 1861 r. uczestniczył w walkach o forty Hatteras i Clark, które pozwoliły flocie Unii opanować przesmyk Pamilco Sound w Karolinie Płn. Na początku wojny zasłynął z tego, że ze swoim pułkiem bez rozkazu zajął i spacyfikował Baltimore, czym przyczynił się do utrzymania stanu Maryland przy Unii. W nagrodę Lincoln awansował go do stopnia generała brygady. [wróć]
7. Uczestnik Powstania Listopadowego. W 1835 r. osiedlił się pod Nowym Orleanem, gdzie dorobił się majątku, był m.in. właścicielem plantacji i przędzalni bawełny. W marcu 1862 r. objął dowództwo pułku Chalmette, złożonego z luizjańskich milicjantów wcielonych do regularnego wojska (Volunteer State Troops). Pułk ten niemal w całości dostał się do niewoli Farraguta i Butlera, jednak wielu jego żołnierzy uciekło i walczyło potem w szeregach innych pułków z Luizjany w Vicksburgu. Po upadku Nowego Orleanu Szymański pełnił funkcję agenta rządowego do spraw wymiany jeńców. [wróć]
8. Operations in W. Florida, S. Ala., S. Miss., and La., Chapter XVI, s. 652. [wróć]
9. Łączne straty w walkach o forty Jackson i St. Philip oraz Nowy Orlean wyniosły 229 zabitych i rannych po stronie Unii oraz 782 zabitych, rannych i jeńców po stronie Konfederacji. [wróć]
10. Departament Wojny zakontraktował budowę siedmiu silnie opancerzonych i uzbrojonych okrętów w sierpniu 1861 roku. Konstruktorem pancerników należących do „klasy miast” był Samuel M. Pook, zaś ich budowniczym słynny inżynier rzeczny James B. Eads z St. Louis. Każdy z nich miał ok. 58 m dł. oraz 15 m szer., był uzbrojony w trzynaście dział, rozwijał prędkość ok. 15 km/h i był osłonięty 6,5 cm pancerzem. Pierwszy pancernik Unii „St. Louis” został zbudowany w ciągu 65 dni i zwodowany w Carondelet (Missouri) 12 października 1861 r. Oficjalnie wszystkie okręty weszły do służby po 16 stycznia 1862 r. [wróć]
11. Były to tzw. cottoncalds („bawełniane pancerniki”), gdyż ich główną ochronę przed pociskami stanowiły sprasowane bele bawełny pełniące rolę pancerza. [wróć]
12. Budowę CSS „Arkansas” rozpoczęto w sierpniu 1861 r. w okolicach Memphis. Okręt miał długość 50 m i szerokość 11,5 m; wyporność około 10 ton. Pokryty był pancerzem z rozklepanych szyn kolejowych o grubości do 11 cm i dodatkowo osłonięty sprasowanymi belami bawełny. Uzbrojony był w 10 dział i żelazny pięciometrowy taran o wadze ponad 3,5 ton. W kwietniu 1862 r. niewykończony „Arkansas” został odholowany w głąb Yazoo, gdzie przez dwa miesiące kontynuowano jego budowę i szkolenie dwustutrzydziestodwuosobowej załogi. Jego dowództwo 28 maja powierzono kmdr. Isaacowi Brownowi. [wróć]
13. John C. Breckinridge, polityczny generał z Kentucky, był wiceprezydentem w rządze Jamesa Buchanana i kandydatem partii demokratycznej w wyborach w 1860 r. [wróć]
14. W bitwie o Baton Rouge obie strony poniosły podobne straty. Unioniści mieli 383 zabitych i rannych, konfederaci stracili 453 ludzi. Jednym z zabitych był walczący po stronie Konfederacji szwagier Lincolna – por. Alexander Todd. [wróć]
15. W sierpniu Farragut odpłynął do bazy w Pensacoli. Rozkazem z 16 lipca wraz z trzema innymi oficerami marynarki (Foote’m, Porterem i Samuelem F. Du Pontem) został awansowany do stopnia kontradmirała (rear-admiral). W listopadzie 1862 r. wrócił do Nowego Orleanu, a w marcu 1863 r., gdy Grant nacierał na Vicksburg, wspomógł go, mijając Port Hudson i zatrzymując ruch statków Konfederacji na Red River. W sierpniu 1864 r. zasłynął brawurową akcją mającą na celu zdobycie wejścia do Zatoki Mobile. 23 grudnia tego roku został pierwszym wiceadmirałem (vice-admiral) w historii marynarki USA, a w 1866 r. admirałem (admiral). [wróć]