Naseby 1645 - Wojtczak Jarosław - ebook

Naseby 1645 ebook

Wojtczak Jarosław

0,0
35,92 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W 1642 roku w Anglii wybuchła wojna domowa pomiędzy królem Karolem I Stuartem i jego stronnikami a parlamentem zdominowanym przez antykrólewską opozycję. Po kilku latach górę zaczęła w niej brać armia parlamentu, tzw. Armia Nowego Wzoru, zorganizowana przez Olivera Cromwella. Do decydującego starcia doszło 15 czerwca 1645 roku pod Naseby w środkowej Anglii. 13-tysieczne oddziały parlamentu dowodzone przez sir Thomasa Fairfaxa i Cromwella pokonały 7-tysięczne siły rojalistów pod wodzą księcia Ruperta Reńskiego i samego monarchy. Rozbite i umykające do Leicester wojska królewskie, zawzięcie ścigane przez Fairfaxa, poniosły ogromne straty (ok. 1000 zabitych i 5000 jeńców). W kolejnym roku Karol I uciekł do Szkocji, a konflikt zakończył się sukcesem jego przeciwników.

Jarosław Wojtczak błyskotliwie opisuje tło i przebieg wojny domowej, poświęcając najwięcej miejsca tytułowemu starciu. Przybliża też zmiany w wojskowości, które zachodziły w tych czasach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

W 1603 r. zmarła bez­po­tom­nie kró­lowa angiel­ska Elż­bieta I. Jej śmierć zakoń­czyła pomyślne dla Anglii rządy dyna­stii Tudo­rów (1485–1603) i wpro­wa­dziła na tron angiel­ski szkocką dyna­stię Stu­ar­tów w oso­bie Jakuba I (1603–1625). Już wkrótce oka­zało się, że zmiana dyna­stii i panu­ją­cego ozna­czała cał­ko­wite odej­ście od dotych­cza­so­wych zało­żeń w poli­tyce wewnętrz­nej i zagra­nicz­nej.

Jakub I, czło­wiek wpraw­dzie wykształ­cony, inte­li­gentny i zdolny do podej­mo­wa­nia szyb­kich decy­zji, był w isto­cie mier­nym poli­ty­kiem i złym gospo­da­rzem. Znany ze swo­ich homo­sek­su­al­nych skłon­no­ści i zami­ło­wa­nia do polo­wań na jele­nie, zamiast ogra­ni­czać wydatki dworu, trwo­nił pie­nią­dze na eks­tra­wa­ganc­kie zachcianki i nie­udol­nych fawo­ry­tów. Zapa­trzony we wzory rodzin­nej Szko­cji był gorą­cym zwo­len­ni­kiem abso­lu­ty­zmu i nie­ogra­ni­czo­nej wła­dzy kró­lew­skiej. Na śre­dnio­wieczną modłę przy­rów­ny­wał wła­dzę kró­lew­ską do wła­dzy boskiej, nie uzna­jąc niczy­jego prawa do jej ogra­ni­cza­nia. Jego wygó­ro­wane i prze­sta­rzałe poglądy na temat zna­cze­nia i cha­rak­teru wła­dzy kró­lew­skiej nie paso­wały do rze­czy­wi­sto­ści Anglii, kraju o sta­rych tra­dy­cjach par­la­men­tar­nych i znacz­nych, jak na owe czasy, swo­bo­dach poli­tycz­nych. Co gor­sza, Jakub I nie rozu­miał i nie chciał zro­zu­mieć naj­waż­niej­szych pro­ble­mów kraju, któ­rym przy­szło mu rzą­dzić. Nie bez powodu zyskał u potom­nych opi­nię „naj­mą­drzej­szego głupca w świe­cie chrze­ści­jań­skim”.

Począt­kowo Jakuba I przy­jęto w Anglii z dużymi nadzie­jami. Jego intro­ni­za­cja ozna­czała unię per­so­nalną ze Szko­cją i zaże­gna­nie odwiecz­nych kon­flik­tów pomię­dzy obu kra­jami. Ducho­wień­stwo angli­kań­skie widziało w nim sojusz­nika w walce z sze­rzą­cym się w kraju pury­ta­ni­zmem. Pury­ta­nie nato­miast mieli nadzieję, że wycho­wany w kal­wiń­skim oto­cze­niu król poprze ich zabiegi zmie­rza­jące do reformy pań­stwo­wego Kościoła angli­kań­skiego i likwi­da­cji ist­nie­ją­cej hie­rar­chii kościel­nej. Liczyli także na to, że jako władca pro­te­stanc­kiej Szko­cji dopro­wa­dzi do osta­tecz­nej likwi­da­cji kato­li­cy­zmu. Z kolei ary­sto­kra­cja feu­dalna, czę­ściowo jesz­cze kato­licka na pół­nocy i zacho­dzie, wie­rzyła, że Jakub I (był synem kato­liczki, kró­lo­wej Szko­tów, Marii Stu­art) przy­wróci w Anglii kato­li­cyzm lub przy­naj­mniej zła­go­dzi ostrze anty­ka­to­lic­kich ustaw uchwa­lo­nych za cza­sów Elż­biety I.

Wbrew pury­ta­nom, mają­cym silne wpływy wśród klas posia­da­ją­cych, i reak­cyj­nym krę­gom kato­lic­kim Jakub I opo­wie­dział się za epi­sko­pal­nym Kościo­łem angli­kań­skim i wsz­czął repre­sje zarówno w sto­sunku do pury­ta­nów, jak i kato­li­ków. W listo­pa­dzie 1605 r. stało się to przy­czyną tzw. spi­sku pro­cho­wego, który zro­dził się w krę­gach nie­za­do­wo­lo­nej opo­zy­cji kato­lic­kiej. Spi­skowcy z Guyem Faw­ke­sem na czele zamie­rzali wysa­dzić w powie­trze gmach par­la­mentu (pałac West­min­ster) wraz z kró­lem. W ostat­niej chwili spi­sek uda­rem­niono, a jego przy­wódcy zostali ska­zani na śmierć. To wyda­rze­nie na krótko zbli­żyło do sie­bie króla i par­la­ment1.

W rze­czy­wi­sto­ści Jakub I od początku trak­to­wał par­la­ment z nie­chę­cią i lek­ce­wa­że­niem, gło­sząc tezę, że funk­cjo­nuje on jedy­nie z „łaski króla”. Nie­jed­no­krot­nie przy­zna­wał, że ciąży mu dzia­łal­ność par­la­mentu i z tru­dem tole­ruje jego ist­nie­nie. Uwa­żał, że par­la­ment nie powi­nien posia­dać praw usta­wo­daw­czych, a tylko prawo ogła­sza­nia ustaw zatwier­dzo­nych uprzed­nio przez króla. Szcze­gól­nie obu­rzały go próby ogra­ni­cza­nia pre­ro­ga­tyw kró­lew­skich, zwłasz­cza w zakre­sie ścią­ga­nia podat­ków. W prze­ko­na­niu o swej wła­dzy abso­lut­nej Jakub I dążył do pro­wa­dze­nia poli­tyki bez udziału par­la­mentu i zwo­ły­wał jego sesje spo­ra­dycz­nie, w zależ­no­ści od swo­ich potrzeb. Sta­rał się przy tym wpły­wać na dzia­łal­ność par­la­mentu w taki spo­sób, żeby nie dopu­ścić do posze­rze­nia jego upraw­nień poza to, co par­la­mentowi udało się wywal­czyć za pano­wa­nia jego poprzed­ni­ków.

Pierw­szy kon­flikt pomię­dzy Jaku­bem I a par­la­men­tem zaist­niał na tle wpro­wa­dza­nia nowych podat­ków i ceł bez zgody Izby Gmin (tzw. impo­si­tions). Jakub otrzy­mał w spadku po Elż­bie­cie I duży defi­cyt pań­stwowy. Ponie­waż dotych­cza­sowe źró­dła finan­so­wa­nia wydat­ków Korony w postaci tra­dy­cyj­nych danin feu­dal­nych i ceł han­dlo­wych nie wystar­czały, rząd kró­lew­ski przy­wra­cał dawno zapo­mniane opłaty i wpro­wa­dzał nowe podatki, co wywo­ły­wało zanie­po­ko­je­nie ary­sto­kra­cji i klas posia­da­ją­cych. W pety­cji z 1611 r. par­la­ment zażą­dał od króla znie­sie­nia wpro­wa­dzo­nych podat­ków i rezy­gna­cji z danin feu­dal­nych, należ­nych kró­lowi jako naj­wyż­szemu senio­rowi Anglii. W zamian za to par­la­ment zgo­dził się przy­zna­wać mu co roku stałe sub­sy­dium w wyso­ko­ści 200 000 fun­tów2. Ponie­waż w spra­wie tej nie udało się uzy­skać kom­pro­misu, pro­blem nowych podat­ków i ceł pozo­stał kością nie­zgody do końca pano­wa­nia Jakuba I (około roku 1620 opłaty te sta­no­wiły jedną trze­cią wszyst­kich docho­dów Korony).

Par­la­ment angiel­ski, który w okre­sie elż­bie­tań­skim zdo­był dla sie­bie ważną pozy­cję, nie mógł pozo­stać obo­jętny wobec poczy­nań króla i zde­cy­do­wa­nie prze­ciw­sta­wił się jego abso­lu­ty­stycz­nym zapę­dom. Wszyst­kie par­la­menty obra­du­jące za pano­wa­nia Jakuba I pro­wa­dziły ostrą kry­tykę poli­tyki dworu i wystę­po­wały prze­ciwko ścią­ga­niu nowych podat­ków bez zgody Izby Gmin oraz sto­so­wa­niu na sze­roką skalę han­dlu paten­tami, mono­po­lami i tytu­łami szla­chec­kimi. Roz­rzut­ność dworu, nie­chęć do pod­da­nia kon­troli par­la­men­tar­nej ścią­ga­nia i wydat­ko­wa­nia docho­dów pań­stwo­wych oraz próby zdo­by­wa­nia pie­nię­dzy z pomi­nię­ciem par­la­mentu spo­wo­do­wały nawet oskar­że­nia opo­zy­cji o zły i szko­dliwy spo­sób spra­wo­wa­nia wła­dzy kró­lew­skiej. Pomimo to Jakub I oka­zał się na tyle sprytny i prze­wi­du­jący, że udało mu się unik­nąć otwar­tej wojny z par­la­men­tem.

W pierw­szych dzie­się­cio­le­ciach XVII w. w Anglii toczyła się nie­ustanna walka poli­tyczna mię­dzy Koroną a par­la­men­tem o sprawy kon­sty­tu­cyjne, eko­no­miczne i reli­gijne. Opo­zy­cję par­la­mentu wzbu­dzała dodat­kowo poli­tyka zagra­niczna króla. Wbrew tra­dy­cji elż­bie­tań­skiej Jakub I dążył do zbli­że­nia w sto­sun­kach z Hisz­pa­nią, którą uwa­żał za ideał kraju feu­dalno-abso­lu­ty­stycz­nego. Zaraz po obję­ciu tronu zakoń­czył trwa­jący for­mal­nie od 1588 r. stan wojny z Hisz­pa­nią i zerwał sojusz z Nider­lan­dami pro­wa­dzą­cymi walkę z uci­skiem hisz­pań­skim. W począt­ko­wym okre­sie wojny trzy­dzie­sto­let­niej zamie­rzał nawet oże­nić swego syna Karola z infantką hisz­pań­ską, córką Filipa III. Po wybu­chu wojny Jakub I sta­nął wpraw­dzie po stro­nie pro­te­stan­tów prze­ciwko Habs­bur­gom, zamiast jed­nak udzie­lić kon­kret­nej pomocy pro­te­stan­tom w Niem­czech, usi­ło­wał w tajem­nicy przed par­la­men­tem uzy­skać pomoc hisz­pań­ską dla swego zię­cia, elek­tora Pala­ty­natu Fry­de­ryka V, przy­wódcy nie­miec­kich ksią­żąt pro­te­stanc­kich, który utra­cił swoje księ­stwo na rzecz koali­cji habs­bur­sko-kato­lic­kiej.

Plany powią­za­nia Anglii z Hisz­pa­nią za pomocą mał­żeń­stwa księ­cia Karola z infantką wywo­łały istną burzę w par­la­men­cie, gdzie ujaw­niły się silne ten­den­cje anty­hisz­pań­skie. Wpra­wiło to we wście­kłość nie­przy­zwy­cza­jo­nego do oporu króla, który w 1621 r. roz­pę­dził par­la­ment i aresz­to­wał kilku jego człon­ków z Joh­nem Pymem na czele. Osta­tecz­nie pod wpły­wem opi­nii publicz­nej do nie­po­pu­lar­nego mariażu nie doszło. Klę­skę pro­hisz­pań­skiej poli­tyki dworu przy­pie­czę­to­wało nie­po­wo­dze­nie misji następcy tronu, który w 1624 r. wraz z głów­nym doradcą Jakuba I, księ­ciem Buc­kin­gham, udał się do Madrytu, aby tam roz­wią­zać kwe­stie swo­jego mał­żeń­stwa i uzy­ska­nia pomocy dla elek­tora.

Nie powio­dła się rów­nież póź­niej­sza próba zawar­cia przez Anglię soju­szu z Fran­cją prze­ciwko Hisz­pa­nii, poparta zaaran­żo­wa­nym przez Buc­kin­ghama w 1625 r. mał­żeń­stwem Karola z sio­strą króla Ludwika XIII, Hen­riettą Marią. Fran­cja nie była jesz­cze wtedy gotowa do przy­stą­pie­nia do wojny ani zain­te­re­so­wana udzie­la­niem pomocy Fry­de­ry­kowi V. Poza tym w tak anty­ka­to­lic­kim kraju jak Anglia flirt z Fran­cją spo­tkał się z chłod­nym przy­ję­ciem. Oba­wiano się, że może to wcią­gnąć kraj do intryg obozu kato­lic­kiego i wojny prze­ciwko fran­cu­skim hugo­no­tom, któ­rzy byli kal­wiń­skimi pro­te­stan­tami, przez co cie­szyli się sym­pa­tią pury­ta­nów.

Wsz­częty przez Jakuba I kon­flikt z par­la­men­tem kon­ty­nu­ował jego syn i następca, Karol I (1625–1649). Po ojcu odzie­dzi­czył kło­poty finan­sowe, brak sta­bi­li­za­cji w poli­tyce zagra­nicz­nej i sła­bość do znie­na­wi­dzo­nego przez wszyst­kich kró­lew­skiego fawo­ryta, księ­cia Buc­kin­gham, któ­rego obwi­niano o wszyst­kie nie­po­wo­dze­nia Anglii. Trudny cha­rak­ter nowego króla, pusty skarb i agre­sywna poli­tyka zagra­niczna dworu, która wyma­gała pokaź­nych fun­du­szy, od początku wywo­łały ogromne pro­blemy w sto­sun­kach pomię­dzy Koroną a par­la­men­tem.

W chwili obej­mo­wa­nia tronu w 1625 r. Karol I był mło­dzień­cem nad wiek poważ­nym, suro­wym w obej­ściu i nie­na­gan­nie wycho­wa­nym w dwor­skiej ety­kie­cie. Cho­ciaż prze­wyż­szał swego ojca licz­nymi zale­tami oso­bi­stymi, w prze­ci­wień­stwie do niego bra­ko­wało mu pew­no­ści sie­bie i poczu­cia humoru. Pod­czas gdy Jakub był rubaszny i miał cięty język, Karol był mało­mówny i zamknięty w sobie. Jakub był towa­rzy­ski, uwiel­biał hazard i pija­tyki. Karol był wynio­słym, peł­nym god­no­ści ascetą. Jakub był czło­wie­kiem uspo­so­bio­nym poko­jowo, Karol nato­miast, zwłasz­cza po upo­ko­rze­niu dozna­nym w Madry­cie, był pełen agre­sji i skory do wojny. Z dru­giej strony przy­po­mi­nał ojca upo­rem, lek­ko­myśl­no­ścią, tą samą wiarą w boskie pocho­dze­nie wła­dzy kró­lew­skiej i sła­bo­ścią do fawo­ry­zo­wa­nia nie­udol­nych dorad­ców. Mimo że był auto­rem wielu cie­ka­wych pomy­słów i pro­jek­tów, rzadko kiedy uda­wało mu się je reali­zo­wać. Całe jego życie było nace­cho­wane bra­kiem kon­se­kwen­cji i zde­cy­do­wa­nia. Dwór, w oto­cze­niu któ­rego żył, był odizo­lo­wany od pro­ble­mów zwy­kłych ludzi. Karol ni­gdy nie rozu­miał uczuć swo­ich pod­da­nych i sprzecz­no­ści dzie­lą­cych spo­łe­czeń­stwo. Jego dwo­rza­nie i fawo­ryci we wła­snym inte­re­sie dbali o to, żeby do króla nie docie­rały żadne infor­ma­cje zmie­nia­jące ten stan rze­czy.

Fatalne wady cha­rak­teru króla, nie­zro­zu­mie­nie sto­sun­ków panu­ją­cych w kraju oraz usta­wiczny brak pie­nię­dzy na potrzeby agre­syw­nej poli­tyki zagra­nicz­nej i roz­pa­sa­nego dworu miały w końcu dopro­wa­dzić do upadku rzą­dów Karola i jego śmierci z rąk wła­snych pod­da­nych.

Przy­czyny wyda­rzeń, które do tego dopro­wa­dziły, okre­ślane mia­nem „rewo­lu­cji angiel­skiej”, były, ogól­nie mówiąc, mie­szanką moty­wów eko­no­micz­nych, reli­gij­nych i kon­sty­tu­cjo­nal­nych, na które wpływ miały zarówno wyda­rze­nia w kraju, jak i w Euro­pie. Zło­żyły się na to kon­flikty reli­gijne pomię­dzy pury­ta­nami i angli­ka­nami, histo­ryczny spór kon­sty­tu­cyjny o wyż­szość prawa do pano­wa­nia z „łaski Boga” przy­słu­gu­ją­cego kró­lowi nad „przy­ro­dzo­nymi swo­bo­dami narodu angiel­skiego”, eko­no­miczna walka wzra­sta­ją­cej w siłę bur­żu­azji z feu­da­li­zmem, kon­flikt inte­re­sów pomię­dzy dwo­rem a nowym ustro­jem spo­łecz­nym i wresz­cie walka o wła­dzę będąca wyni­kiem nie­kom­pe­ten­cji Stu­ar­tów i ambi­cji par­la­mentu.

Bez­po­śred­nią kon­se­kwen­cją star­cia sił sta­rego i nowego porządku w Anglii (wła­ści­wie na Wyspach Bry­tyj­skich, gdyż dzia­ła­nia wojenne toczyły się na tere­nie Anglii, Szko­cji i Irlan­dii) były trzy oddzielne wojny domowe, z któ­rych każda repre­zen­to­wała różne fazy tego samego kon­fliktu. Druga (1647–1648) i trze­cia (1649–1652) były wła­ści­wie kon­ty­nu­acją wiel­kiej wojny domo­wej z lat 1642–1646. O jej roz­strzy­gnię­ciu na korzyść par­la­mentu zade­cy­do­wała bitwa sto­czona 14 czerwca 1645 r. pod wsią Naseby na tere­nie hrab­stwa Leice­ster­shire w środ­ko­wej Anglii. Więk­szość współ­cze­snych uznało ją za zwy­cię­stwo decy­du­jące pod wzglę­dem tak­tycz­nym, nie doce­niało jed­nak jej poli­tycz­nego i stra­te­gicz­nego zna­cze­nia. W rze­czy­wi­sto­ści bitwa pod Naseby doko­nała osta­tecz­nego prze­łomu w prze­biegu wojny domo­wej. W jej wyniku strona kró­lew­ska została pozba­wiona głów­nej armii polo­wej. Po Naseby Karol I nie miał już środ­ków, żeby pod­jąć walkę o ini­cja­tywę stra­te­giczną.

„Nie ma sław­niej­szej bitwy na ziemi angiel­skiej, z wyjąt­kiem Hastings, niż bitwa pod Naseby – napi­sał jeden ze zna­nych histo­ry­ków angiel­skich A. H. Burne w pracy pt. «The Bat­tle­fields of England» (1950) – i w żad­nej bitwie lądo­wej, jaka została sto­czona w Anglii od cza­sów Hastings, nie odnie­siono bar­dziej zde­cy­do­wa­nego zwy­cię­stwa”.

Jak się miało oka­zać, klę­ska pod Naseby prze­są­dziła nie tylko o prze­gra­nej Karola I w woj­nie z par­la­men­tem, ale była także pierw­szym stop­niem w jego dro­dze na sza­fot.

„Oddajcie cesarzowi, co cesarskie!”

„Myślę, że nie można zapo­mi­nać o powie­dze­niu:Wojna temu miła się wydaje, kto nie zna jej obli­cza”.

(John Tay­lor, 1642)

22 sierp­nia 1642 r. na roz­le­głym pastwi­sku East­croft Com­mon u pod­nóża sta­rego, ponu­rego zamczy­ska w Not­tin­gham odbyła się nie­co­dzienna uro­czy­stość. Tego dnia „około szó­stej wie­czo­rem” – jak skru­pu­lat­nie zano­to­wał kró­lew­ski histo­ryk Edward Hyde, póź­niej­szy hra­bia Cla­ren­don – Karol I Stu­art ofi­cjal­nie wypo­wie­dział wojnę par­la­men­towi i jego rebe­lianc­kiej armii pod dowódz­twem hra­biego Essexa.

Po raz pierw­szy od wielu lat król Anglii miał napięt­no­wać swo­ich pod­da­nych jako zdraj­ców i bun­tow­ni­ków. Ani Karol, ani jego herol­do­wie nie bar­dzo wie­dzieli, jak powinna wyglą­dać reali­za­cja takiego aktu. Król odrzu­cił radę, żeby z okna zam­ko­wej wieży wywie­sić kró­lew­ski sztan­dar wojenny i dać tym samym znak for­mal­nego wypo­wie­dze­nia wojny. Uparł się, żeby uro­czy­stość odbyła się na łąkach poza murami mia­sta, żeby wszy­scy mogli ją obej­rzeć. Cho­ciaż wszyst­kie sym­bo­liczne szcze­góły przy­go­to­wano z wielką pedan­te­rią, nie wypa­dło to jed­nak aż tak pod­nio­śle, jak tego chciał król. Wie­czór był desz­czowy i wietrzny. Ulewa i silny wiatr spra­wiły, że na East­croft Com­mon nie poja­wiło się wielu chęt­nych do obej­rze­nia aktu pod­nie­sie­nia kró­lew­skiego sztan­daru.

Sam król, szczu­pły, nie­wy­soki męż­czy­zna o bla­dej cerze i melan­cho­lij­nym wyra­zie twa­rzy, wje­chał z nie­wiel­kim orsza­kiem na szczyt zam­ko­wego wzgó­rza. Towa­rzy­szyli mu dwaj starsi syno­wie, książę Walii, Karol, i książę Yorku, Jakub, oraz sio­strzeńcy, młodsi ksią­żęta Pala­ty­natu, Rupert i Mau­rycy. Ota­czała ich garść ofi­ce­rów, dwo­rzan i moż­nych panów, wśród któ­rych – jak to zwy­kle bywa w wypadku wojny domo­wej – nie­je­den zada­wał sobie pyta­nie, czy wznie­ca­nie wojny jest w ogóle potrzebne.

U pod­nóża wzgó­rza kró­lew­ski cho­rąży, sir Edmund Ver­ney, w oto­cze­niu dwu­dzie­stu żoł­nie­rzy wzniósł sztan­dar wojenny, na któ­rym wid­niał herb kró­lew­ski i ręka wska­zu­jąca wypi­sane na pla­cie motto: „Oddaj­cie cesa­rzowi, co cesar­skie” (Give Caesar his due). Pod­czas gdy trzy szwa­drony kawa­le­rii i regi­ment 300 pie­chu­rów stały kar­nie w desz­czu, herold usi­ło­wał odczy­tać kró­lew­ską pro­kla­ma­cję poda­jącą powody wypo­wie­dze­nia wojny. W ostat­niej chwili Karol, zanim jesz­cze trę­ba­cze zdą­żyli dać znak fan­fa­rami, zażą­dał, aby przy­nie­siono mu doku­ment i naprędce doko­nał odręcz­nych zmian w tek­ście. Wywo­łało to kon­ster­na­cję wśród słu­cha­czy i wpra­wiło w zakło­po­ta­nie herolda, któ­remu kro­ple ulew­nego desz­czu roz­my­wały dopi­ski, powo­du­jąc prze­rwy w czy­ta­niu. Na koniec żoł­nie­rze wykrzyk­nęli sakra­men­talne hasło: „Boże, chroń króla!”, a poczet sir Ver­neya przy wtó­rze bęb­nów i trą­bek osa­dził drzewce sztan­daru w płyt­kim zagłę­bie­niu u stóp wzgó­rza, wyko­pa­nym naprędce nożem i gołymi rękami. Jesz­cze tej samej nocy silny powiew wia­tru zmiótł cho­rą­giew i rzu­cił ją na błot­ni­stą zie­mię. Co bar­dziej prze­sądni w obo­zie kró­lew­skim ode­brali to jako zły znak na przy­szłość.

Ci, któ­rzy powąt­pie­wali jesz­cze w inten­cje Karola, pozbyli się osta­tecz­nie złu­dzeń, kiedy ta sama cere­mo­nia została powtó­rzona na East­croft Com­mon w obec­no­ści króla w ciągu dwóch kolej­nych dni. Tym razem nie było już żad­nych wąt­pli­wo­ści, że wojna domowa stała się fak­tem.

Przez pierw­sze osiem mie­sięcy 1642 r. w całym kró­le­stwie mówiono o nadej­ściu „wiel­kiej wojny”. W owych cza­sach nie ist­niały jesz­cze żadne formy maso­wej infor­ma­cji i ludzie pole­gali głów­nie na wie­ściach i plot­kach prze­ka­zy­wa­nych sobie z ust do ust. Cztery piąte lud­no­ści Anglii żyło na wsi w tysią­cach małych wio­sek roz­rzu­co­nych po całym kraju, do któ­rych można się było dostać tylko wąskimi błot­ni­stymi dro­gami. Poczta funk­cjo­no­wała nie­re­gu­lar­nie i tylko mię­dzy więk­szymi mia­stami.

Mimo to wojna domowa nie nade­szła jako coś nie­spo­dzie­wa­nego ani też nie wybu­chła przez przy­pa­dek. Obie strony, publicz­nie mówiąc o pokoju, od początku roku przy­go­to­wy­wały się do walki. Wio­sną 1642 r. król i par­la­ment pro­wa­dzili kam­pa­nię pro­pa­gan­dową nazwaną „wojną pam­fle­tową”. W licz­nych mani­fe­stach opo­nenci przed­sta­wiali swoje poglądy i racje mające uza­sad­nić ich dzia­ła­nia. Król przed­sta­wiał się w nich jako obrońca swych tra­dy­cyj­nych praw i pre­ro­ga­tyw oraz stróż jed­no­ści Kościoła angiel­skiego. Jego prze­ciw­nicy nie pozo­sta­wali dłużni, dowo­dząc swej legi­ty­ma­cji do obrony rów­nie tra­dy­cyj­nych praw jed­nostki, „praw­dzi­wej reli­gii” i przy­wi­le­jów par­la­mentu (tak naprawdę tylko jeden na ośmiu miesz­kań­ców Anglii korzy­stał z prawa wybor­czego, wobec czego trudno uznać ówcze­sną Izbę Gmin za ciało w pełni repre­zen­ta­tywne). Akcja przy­nio­sła tylko ten sku­tek, że zamiast prze­ko­nać i przy­cią­gnąć nie­zde­cy­do­wa­nych, któ­rych była więk­szość, umoc­niła w poglą­dach eks­tre­mi­stów po obu stro­nach.

Przez całe lato zwo­len­nicy par­la­mentu w Lon­dy­nie gro­ma­dzili konie i broń oraz pie­nią­dze, sre­bra sto­łowe i w ogóle wszystko, co można było prze­to­pić na brzę­czącą monetę. Ceny koni uro­sły do nie­spo­ty­ka­nych roz­mia­rów. Kupo­wano ogromne ilo­ści skóry na uprzęże i opo­rzą­dze­nie dla woj­ska. To samo doty­czyło drewna, z któ­rego wyra­biano wozy tabo­rowe i łoża do dział. Żeby uzu­peł­nić arse­nały, rekwi­ro­wano tysiące sztuk broni, zdo­bią­cej do tej pory ściany domów i dwo­rów szla­chec­kich.

Na tere­nach, gdzie prze­wagę mieli zwo­len­nicy króla, kowale w sekre­cie kuli broń i zbroje. Zbrojne oddziały roja­li­stów prze­mie­rzały konno kraj, wymu­sza­jąc pożyczki i nakła­da­jąc kon­try­bu­cje na boga­tych kup­ców. Z kolei lokalne mili­cje sprzy­ja­jące par­la­men­towi wdzie­rały się siłą do szla­chec­kich dwo­rów w poszu­ki­wa­niu broni i pro­chu.

Trudno powie­dzieć, gdzie doszło do pierw­szych starć i w jakich oko­licz­no­ściach prze­lano pierw­szą krew. W hrab­stwie Hert­ford samo­zwań­cze siły par­la­men­tarne ope­ro­wały już od czerwca. W Can­ter­bury roz­ju­szony tłum zwo­len­ni­ków par­la­mentu wdarł się do kate­dry i zde­mo­lo­wał wnę­trze po tym, jak w zakry­stii zna­le­ziono skład broni i pro­chu. W lipcu padły pierw­sze ofiary w Man­che­ste­rze, a na początku sierp­nia w Coven­try. Nic dziw­nego, że w tych warun­kach nor­malne życie w kraju zaczęło zamie­rać. W wielu regio­nach zaprze­stano pła­ce­nia podat­ków i renty feu­dal­nej. Więk­szość pro­duk­cji pozo­sta­wała nie­sprze­dana. Roz­po­częła się pogoń za rekru­tem i w nie­któ­rych miej­scach tylko mło­dzi chłopcy i starcy mogli zająć się pracą przy nad­cho­dzą­cych żni­wach. Szlachta na pro­win­cji ścią­gała konie z pastwisk i bary­ka­do­wała się w swo­ich dwo­rach gotowa do odpar­cia nie­spo­dzie­wa­nego ataku. Zwy­kli miesz­kańcy, uda­jąc się w podróż, sta­rali się zaopa­try­wać w prze­pustki i nie oka­zy­wać zbyt­nio swo­ich sym­pa­tii poli­tycz­nych. W całej Anglii ludzie żyli pod wra­że­niem zbli­ża­ją­cej się zawie­ru­chy wojen­nej. Oczy­wi­ście w histo­rii Anglii bywały już wcze­śniej liczne wojny domowe. Ostat­nia z nich, Wojna Dwóch Róż, miała jed­nak miej­sce pra­wie 200 lat wcze­śniej. Wszyst­kie one toczyły się mię­dzy ogra­ni­czo­nymi frak­cjami poli­tycz­nymi lub reli­gij­nymi, tym razem jed­nak w kon­flikt miała być zaan­ga­żo­wana więk­szość spo­łe­czeń­stwa.

Tym­cza­sem armia kró­lew­ska zgro­ma­dzona w Not­tin­gham cier­piała na brak pie­nię­dzy i zaopa­trze­nia. Wkrótce jej stan stał się tak żało­sny, że dowódca pie­choty kró­lew­skiej, sir Jacob Astley, ostrze­gał: „Gdyby rebe­lianci doko­nali nagłego zama­chu, nie zapo­biegł­bym aresz­to­wa­niu króla nawet w łóżku”3. Prze­dłu­ża­jący się pobyt sił roja­li­stycz­nych w Not­tin­gham wywo­ły­wał wiel­kie nie­za­do­wo­le­nie wśród tam­tej­szych miesz­czan, prze­ra­żo­nych kosz­tami podej­mo­wa­nia króla i wyż­szych ofi­ce­rów oraz znisz­cze­niami doko­na­nymi przez woj­sko na pastwi­sku East­croft Com­mon.

W dru­gim tygo­dniu wrze­śnia sytu­acja armii kró­lew­skiej znacz­nie się popra­wiła. Pod jej sztan­dary zaczęli tłum­nie napły­wać rekruci z pół­noc­nych hrabstw, zwłasz­cza z Yorku, Staf­ford i Lin­coln. Zna­la­zły się także pie­nią­dze na ich wyekwi­po­wa­nie, poda­ro­wane przez uni­wer­sy­tety w Oxfor­dzie i Cam­bridge oraz kato­licką szlachtę z hrab­stwa Shrop­shire. Wobec dotkli­wego braku uzbro­je­nia dla nowych oddzia­łów Karol kazał roz­broić nie­które pułki mili­cji szko­lone do tej pory w Not­tin­gham, któ­rych lojal­ność wyda­wała mu się wąt­pliwa, a war­tość bojowa nie­wielka. Ich broń prze­ka­zał bar­dziej lojal­nym jed­nost­kom ochot­ni­ków. Po doko­na­niu reor­ga­ni­za­cji król pod­jął decy­zję o opusz­cze­niu mia­sta i mar­szu na zachód, gdzie mógł liczyć na dal­sze wzmoc­nie­nie swo­ich sił rekru­tami z Walii i posił­kami z Irlan­dii.

13 wrze­śnia armia kró­lew­ska wyma­sze­ro­wała z Not­tin­gham, śpie­wa­jąc słynną roja­li­styczną pieśń, która miała towa­rzy­szyć jej pod­czas pierw­szej kam­pa­nii wojen­nej:

Niech Pyma i jemu podob­nych zaraza zabie­rze,

Wiwat książę Rupert i jego ryce­rze,

Gdy te kun­dle tu przyjdą, popę­dzimy im kota,

Nie ukryje stra­chu ta pie­ska hołota4.

Kraj, przez który masze­ro­wał król ze swoją armią w dro­dze na zachód, zupeł­nie nie przy­po­mi­nał dzi­siej­szej Anglii. Pokry­wały go głów­nie lasy, pełne jesz­cze dzi­kiego zwie­rza, i pastwi­ska, z któ­rych miej­scowa lud­ność zdą­żyła już spę­dzić bydło. Drogi były nie­ozna­ko­wane, wąskie i nie­równe. Czę­sto ginęły w ota­cza­ją­cych je wrzo­so­wi­skach i mocza­rach. Cięż­kie wozy tabo­rowe cią­gnięte przez woły zapa­dały się w roz­mo­kłych kole­inach i trzeba je było wycią­gać przy pomocy koni. Z dru­giej strony dwory i farmy, w któ­rych zatrzy­my­wano się na postój, były na ogół zamożne i dobrze zaopa­trzone. Więk­szość z nich przy­po­mi­nała małe, samo­wy­star­czalne osady z peł­nym zaple­czem gospo­dar­czym.

19 wrze­śnia, sześć dni po wymar­szu z Not­tin­gham, na dro­dze z Derby do Staf­ford król zebrał swo­ich ofi­ce­rów, żeby prze­ka­zać im roz­kazy, które miały być odczy­tane wszyst­kim oddzia­łom. Karol, czuły na punk­cie ety­kiety i wła­ści­wego zacho­wa­nia, przy­po­mniał o koniecz­no­ści zacho­wa­nia dys­cy­pliny woj­sko­wej i wytrwa­ło­ści w walce o praw­dziwą reli­gię, w obro­nie króla i obo­wią­zu­ją­cego prawa. Potem wszedł mię­dzy żoł­nie­rzy i cichym, prze­ry­wa­nym gło­sem wygło­sił do nich mowę:

„Pano­wie, sły­sze­li­ście roz­kazy, jakie Wam odczy­tano. Waszym zada­niem jest je dokład­nie wyko­ny­wać. Już nie­długo wej­dziemy do akcji, dla­tego musi­cie być bar­dziej ostrożni. Wszy­scy, któ­rzy będą łamać instruk­cje, zostaną surowo uka­rani.

Nie wąt­pimy w Waszą odwagę i sta­now­czość, Waszą świa­do­mość i lojal­ność, które przy­wio­dły Was tutaj, żeby wal­czyć o praw­dziwą reli­gię, za Waszego króla i prawa tego kraju.

Ludzie, z któ­rymi się spo­tka­cie, nie są wro­gami, to jedy­nie zdrajcy […], któ­rzy pra­gną znisz­czyć Kościół i Pań­stwo i któ­rzy chcą Was dopro­wa­dzić do ruiny za waszą lojal­ność wobec nas […]. Uwierz­cie nam, że nie mogli­by­ście wal­czyć w słusz­niej­szej spra­wie, w któ­rej – obie­cu­jemy – pozo­sta­niemy z Wami na śmierć i życie”5.

Jak wielu innych wodzów pod­czas wojny, Karol miał nadzieję i głę­boko wie­rzył w to, że wszystko będzie można roz­strzy­gnąć jedną, zwy­cię­ską bitwą.

Anglia za panowania pierwszych Stuartów

„Jeste­śmy ostat­nim kró­le­stwem chrze­ści­jań­skim, które do tej pory zacho­wy­wało dawne prawa i przy­wi­leje”.

(Sir Robert Phe­lips, 1625)

Przez wiele stu­leci poprze­dza­ją­cych rewo­lu­cję Anglia była kra­jem feu­dal­nym, skła­da­ją­cym się z odosob­nio­nych i samo­wy­star­czal­nych wspól­not, utrzy­mu­ją­cych mię­dzy sobą słabe kon­takty han­dlowe. Na początku XVII w. jej obszar wraz z Walią obej­mo­wał około 160 000 km2, a lud­ność liczyła nieco ponad 4 mln, z czego Walij­czycy sta­no­wili nie wię­cej niż 300 000, tj. około 8%. Szko­cję, która była nie­za­leż­nym kró­le­stwem, cho­ciaż od 1603 r. połą­czo­nym unią per­so­nalną z Anglią, zamiesz­ki­wało w tym cza­sie ok. 700 000 ludzi. Jed­nostką podziału admi­ni­stra­cyj­nego Anglii było hrab­stwo (shire). Naj­wyż­szymi urzęd­ni­kami kró­lew­skimi w hrab­stwach byli sze­ry­fo­wie (she­riff).

Prze­wa­ża­jąca część lud­no­ści, ponad 80%, miesz­kała w wio­skach liczą­cych od 100 do 600 osób i zaj­mo­wała się nie­mal wyłącz­nie wytwa­rza­niem pro­duk­tów rol­ni­czych lub hodowlą. Sto­pień urba­ni­za­cji kraju był nie­wielki. Jedy­nym wiel­kim mia­stem był Lon­dyn, który w przeded­niu rewo­lu­cji liczył około 200 tysięcy miesz­kań­ców. Inne więk­sze mia­sta Anglii: Nor­wich, Bri­stol, York i New­ca­stle – zamiesz­ki­wało od 15 000 do 30 000 ludzi. Pozo­stałe mia­sta były nie­wielkie i liczyły nic wię­cej niż 2000 miesz­kań­ców. Sza­cuje się, że łącz­nie w mia­stach miesz­kało poni­żej miliona ludzi, tj. około 20% miesz­kań­ców Anglii. Prze­ciętna gęstość zalud­nie­nia wyno­siła 25 osób na km2, ale roz­miesz­cze­nie lud­no­ści było bar­dzo nie­rów­no­mierne.

Już w XVI w. nastą­pił widoczny podział kraju na dwie czę­ści. Część połu­dniowo-wschod­nia i wschod­nia była bar­dziej uprze­my­sło­wiona i gęściej zalud­niona. Część pół­nocna i zachod­nia, łącz­nie z Walią, była bied­niej­sza i sła­biej zalud­niona. Nie­for­malna gra­nica pomię­dzy oby­dwoma obsza­rami prze­bie­gała wzdłuż rzek Severn i Trent, prze­ci­na­ją­cych Anglię na ukos z pół­noc­nego wschodu na połu­dniowy zachód.

Roz­wój gospo­dar­czy obu czę­ści kraju odby­wał się róż­nie. Na tere­nach połu­dnio­wej i połu­dniowo-wschod­niej Anglii już od XV w. struk­tura spo­łeczna zaczęła się zmie­niać. Na wsi zaczęto sprze­da­wać nad­wyżki żyw­no­ści i wełny, a dotych­cza­sowi rol­nicy i hodowcy sta­wali się wytwór­cami towa­rów na rynek. Roz­wi­jały się manu­fak­tury wytwa­rza­jące sukno. Wraz z roz­wo­jem prze­my­słu sukien­ni­czego zwięk­szył się popyt na wełnę, zwłasz­cza na ryn­kach zagra­nicz­nych. Sukno angiel­skie stało się pod­sta­wo­wym arty­ku­łem eks­por­to­wym kraju.

Obok sukien­nic­twa roz­wi­jały się inne gałę­zie prze­my­słu: gór­nic­two węglowe, hut­nic­two, meta­lur­gia, pro­duk­cja pro­chu, szkła, papieru i budowa okrę­tów. Wydo­by­cie węgla już w poło­wie XVI w. stało się dru­gim prze­my­słem naro­do­wym Anglii (głów­nym cen­trum prze­my­słu węglo­wego było New­ca­stle). W 1560 r. roczne wydo­by­cie węgla wyno­siło około 210 000 ton. Na początku XVII w. węgiel stał się powszech­nie sto­so­wa­nym opa­łem w Anglii. Głów­nym odbiorcą węgla z New­ca­stle był Lon­dyn, do któ­rego dostawy wzro­sły w latach 1580–1605 aż sied­mio­krot­nie. Około 1640 r. pro­duk­cja węgla w Anglii była trzy­krot­nie więk­sza niż całe jego wydo­by­cie w Euro­pie. W tym samym cza­sie pię­cio­krot­nie wzro­sło także wydo­by­cie rud żelaza i pro­duk­cja hut­ni­cza.

Stu­ar­to­wie, wzo­rem ostat­nich Tudo­rów, popie­rali więk­szość nowych gałęzi prze­my­słu, zwłasz­cza tych, które przy­czy­niały się do lep­szego wypo­sa­że­nia floty i armii. W nie­któ­rych uprze­my­sło­wio­nych hrab­stwach wschod­niej i połu­dnio­wej Anglii już na początku XVII w. ponad 50% doro­słej lud­no­ści męskiej było zatrud­nione w prze­my­śle i rze­mio­śle, co daje dość wyraźny obraz uprze­my­sło­wie­nia tych okrę­gów.

W zachod­nich i pół­noc­nych hrab­stwach Anglii wciąż domi­no­wały sto­sunki feu­dalne, a ele­menty gospo­darki kapi­ta­li­stycz­nej były ledwo widoczne. Ta dys­pro­por­cja w roz­woju eko­no­micz­nym zna­la­zła póź­niej odbi­cie w dzie­jach poli­tycz­nych Anglii. Aż do cza­sów rewo­lu­cji prze­my­sło­wej w XVIII w. kon­flikty poli­tyczne ozna­czały nie­jed­no­krot­nie rywa­li­za­cję mię­dzy roz­wi­nię­tym połu­dniem i wscho­dem a zaco­faną pół­nocą i zacho­dem.

W miarę jak roz­wi­jał się prze­mysł i rze­mio­sło, rosła liczba lud­no­ści w mia­stach, a wraz z nią zwięk­szał się popyt na żyw­ność. Nie­które tereny prze­stały być samo­wy­star­czalne. Trzeba było zaopa­try­wać je w żyw­ność i inne towary nie­zbędne do życia. To z kolei wyma­gało zwięk­sze­nia pro­duk­cji zbóż i mięsa na potrzeby rynku wewnętrz­nego. Na ten okres przy­pa­dają też początki pracy najem­nej w rol­nic­twie.

Aby pod­nieść pro­duk­cję rolną, w pierw­szej poło­wie XVII w. zaczęto wpro­wa­dzać nowe metody uprawy ziemi i osu­szać grunty w celu zwięk­sze­nia powierzchni użyt­ków rol­nych. Szcze­gól­nego natę­że­nia pro­ces ten nabrał w latach trzy­dzie­stych XVII w., kiedy to prace melio­ra­cyjne i osu­sza­nie bagien objęły 13 hrabstw pół­nocno-wschod­niej i środ­ko­wej Anglii. Mimo to jedną z cech cha­rak­te­ry­stycz­nych XVII-wiecz­nej Anglii był wysoki pro­cent ziem leżą­cych odło­giem. Zale­d­wie 22,5% ziemi zaj­mo­wały grunty orne, 31,25% łąki i pastwi­ska, a aż 46,25% sta­no­wiły lasy, bagna i inne nie­użytki.

Oprócz pro­duk­cji zbóż i hodowli trzody decy­du­ją­cym czyn­ni­kiem w eko­no­mice angiel­skiej była od dawna hodowla owiec i pro­duk­cja wełny. Prze­mysł weł­niany stał się w XVI w. głów­nym czyn­ni­kiem roz­wi­ja­ją­cego się kapi­ta­li­zmu i wpro­wa­dza­nia sto­sun­ków kapi­ta­li­stycz­nych. Sukien­nic­two roz­wi­jało się nic tylko w mia­stach, ale roz­po­wszech­niło się w całym kraju. Na początku XVII w. znaczna część pro­duk­cji znaj­do­wała się już w rękach wła­ści­cieli dużych manu­fak­tur, dys­po­nu­ją­cych zarówno surow­cem, jak i najemną siłą robo­czą. Była to tzw. manu­fak­tura scen­tra­li­zo­wana. Oprócz tego ist­niała też manu­fak­tura roz­pro­szona, któ­rej wła­ści­ciel, posia­da­jący wełnę, dawał ją do przę­dze­nia i tka­nia lud­no­ści wiej­skiej, pozba­wio­nej ziemi w wyniku cha­rak­te­ry­stycz­nego dla wsi angiel­skiej pro­cesu ogra­dza­nia.

Ogra­dza­nie (enc­lo­sure) było formą wywłasz­cza­nia chło­pów z grun­tów gmin­nych, znaną w Anglii już od XV wieku. Pole­gało na ogra­dza­niu przez dzie­dzi­ców (lan­dlords) i zamie­nia­niu na pastwi­ska dla wiel­kich stad owiec otwar­tych pól, będą­cych do tej pory we wspól­nym posia­da­niu pana i chło­pów. Bez­względna domi­na­cja hodowli nad rol­nic­twem powo­do­wała rugo­wa­nie rol­ni­ków z ziemi i powsta­wa­nie mas bie­doty wiej­skiej. Była ona póź­niej głów­nym rezer­wu­arem taniej siły robo­czej, potrzeb­nej rodzą­cemu się kapi­ta­li­zmowi zarówno w rol­nic­twie, jak i w prze­my­śle. Ponie­waż liczba rąk do pracy znacz­nie prze­wyż­szała zapo­trze­bo­wa­nie na siłę robo­czą, część bez­ro­bot­nych chło­pów zasi­lała sze­regi żebra­ków i włó­czę­gów, a nawet band roz­bój­ni­czych. Zja­wi­sko to stało się poważ­nym pro­ble­mem spo­łecz­nym XVI- i XVII-wiecz­nej Anglii. Pomimo maso­wych ogra­dzań chłop­stwo pozo­sta­wało wciąż naj­licz­niej­szą grupą drob­nych wytwór­ców, mają­cych wpraw­dzie wol­ność oso­bi­stą, ale uza­leż­nio­nych od szlachty – lan­dlor­dów.

W tym cza­sie, mimo utrzy­my­wa­nia się więk­szo­ści form feu­dal­nych, na wsi dał się zauwa­żyć kry­zys sta­rego ustroju. Ważną rolę w roz­kła­dzie feu­da­li­zmu odgry­wało zastą­pie­nie danin i pańsz­czy­zny przez opłaty pie­niężne. W pierw­szej poło­wie XVII w. na wsi angiel­skiej domi­no­wała już gospo­darka czyn­szowa, któ­rej istotą była renta feu­dalna pła­cona przez chło­pów lan­dlor­dowi, mają­cemu zwierzch­nie prawo wła­sno­ści ziemi. Cha­rak­te­ry­styczne dla tego okresu jest także głę­bo­kie roz­war­stwie­nie samego śro­do­wi­ska chłop­skiego. Jego naj­za­moż­niej­szą czę­ścią stało się tzw. yeoman­try. Byli to ludzie stanu wol­nego, two­rzący pośred­nią war­stwę spo­łeczną mię­dzy śred­nim zie­miań­stwem a chło­pami. Spo­śród yeoma­nów rekru­to­wali się doży­wotni lub dzie­dziczni dzier­żawcy mająt­ków szla­chec­kich i kościel­nych. Wraz z boga­tym chłop­stwem sprzy­jali roz­wo­jowi sto­sun­ków kapi­ta­li­stycz­nych, zabez­pie­cza­jąc swoje inte­resy poprzez roz­sze­rza­nie wiel­kiej dzier­żawy w poro­zu­mie­niu z bur­żu­azją wiej­ską i przed­sta­wi­cie­lami nowej szlachty. Oprócz nich ist­niało śred­nie i biedne chłop­stwo, drobni dzier­żawcy i inni mali posia­da­cze pra­cu­jący na roli „zgod­nie z oby­cza­jem i wolą lorda”. Ci ostatni widzieli w swo­ich panach i boga­czach wiej­skich gra­bież­ców grun­tów gro­madz­kich i swych naj­gor­szych wro­gów. Razem z bie­dotą miej­ską, bez­ro­bot­nymi miesz­kań­cami wsi i nędza­rzami sta­no­wili oni naj­licz­niej­szą grupę spo­łe­czeń­stwa angiel­skiego, liczącą około 75% lud­no­ści kraju.

Chłopi angiel­scy nie­jed­no­krot­nie prze­ciw­sta­wiali się zgub­nym dla nich ogra­dza­niom, wywo­łu­jąc bunty i powsta­nia zbrojne. Nasi­le­nie pro­cesu ogra­dzań wywo­łało w 1607 r. wiel­kie powsta­nie chłop­skie w środ­ko­wej Anglii, które objęło swym zasię­giem hrab­stwa Nor­thamp­ton, War­wick i Leice­ster. W końcu lat trzy­dzie­stych doszło także do wystą­pień chło­pów prze­ciwko akcji melio­ra­cyj­nej w pół­nocno-wschod­niej Anglii (tzw. powsta­nie ludzi z bagien), odbie­ra­jące bie­do­cie wiej­skiej nie­które środki do życia (rybo­łów­stwo, polo­wa­nie na ptac­two wodne, zbiór trzciny itp.). Podobne reak­cje wywo­łała wyprze­daż lasów kró­lew­skich w hrab­stwach Wilt­shire, Somer­set i w Korn­wa­lii, gdzie lud­no­ści wiej­skiej przy­słu­gi­wały ser­wi­tuty leśne.

W okre­sie poprze­dza­ją­cym rewo­lu­cję liczba ogra­dzań znacz­nie się zmniej­szyła. Wpły­nęły na to zarówno próby poszu­ki­wa­nia nowych roz­wią­zań popra­wie­nia sytu­acji rol­nic­twa i wyży­wie­nia lud­no­ści, jak i poli­tyka dworu. W latach 1630–1639 rząd Karola I wpro­wa­dził kilka roz­po­rzą­dzeń zaka­zu­ją­cych nowych ogra­dzań. Wła­ści­ciele ziemi, któ­rzy się do nich nie sto­so­wali, byli karani grzywną pod pre­tek­stem walki z „wylud­nia­niem” kraju.

W rze­czy­wi­sto­ści kary pie­niężne nie miały na celu walki z ogra­dza­niami. Rząd wyko­rzy­stał je jedy­nie jako oka­zję do zdo­by­cia nowych fun­du­szy na potrzeby dworu. Oczy­wi­ście grzywny te naj­do­tkli­wiej odczuła nowa szlachta, która popie­rała poli­tykę ogra­dzań i to wzmo­gło dodat­kowo jej nie­chęć do wła­dzy.

Rządy pierw­szych Stu­ar­tów, zależne zwy­kle od sub­sy­diów par­la­men­tar­nych, pró­bo­wały róż­nych metod, żeby wyci­snąć z lud­no­ści pie­nią­dze na potrzeby Korony. Nie poprze­sta­jąc na zwy­kłych cłach han­dlo­wych i dotych­cza­so­wych podat­kach (ton­nage and poun­dage)6, wynaj­dy­wały wszel­kie pre­tek­sty do wpro­wa­dza­nia nowych form „fiskal­nego feu­da­li­zmu”, które miały stwo­rzyć nie­za­leżną od par­la­mentu bazę finan­sową.

Jedną z naj­bar­dziej zna­nych i wzbu­dza­ją­cych naj­wię­cej pro­te­stów była tzw. danina okrę­towa (ship money). Była ona wła­ści­wie znana już daw­niej jako forma podatku prze­zna­czo­nego na budowę okrę­tów i orga­ni­zo­wa­nie obrony przed napa­dami pira­tów na wybrzeża Anglii. Zanie­chaną od wielu lat daninę rząd Karola I przy­wró­cił stop­niowo w latach 1634–1637. Począt­kowo nało­żono ją w for­mie kon­tyn­gentu okrę­tów potrzeb­nych do zwal­cza­nia pira­tów tylko na Lon­dyn (1634). W roku następ­nym daninę roz­cią­gnięto na mia­sta por­towe i hrab­stwa nad­mor­skie. Póź­niej, w latach 1636–1637, objęto nią już wszyst­kie hrab­stwa Anglii. Z punktu widze­nia obiek­tyw­nych inte­re­sów Anglii była ona nawet uza­sad­niona, pocho­dzące z niej bowiem fun­du­sze rze­czy­wi­ście prze­zna­czano na roz­bu­dowę i wypo­sa­że­nie floty. Mimo to wpro­wa­dze­nie „daniny okrę­to­wej” wywo­łało w całym kraju ogromne wzbu­rze­nie jako dzia­ła­nie poza­kon­sty­tu­cyjne i prze­jaw samo­woli kró­lew­skiej. Nie bez racji podej­rze­wano, że rząd chce w ten spo­sób wpro­wa­dzić jesz­cze jedno źró­dło swo­ich sta­łych docho­dów. Koro­nie „danina okrę­towa” dała jed­nak szansę zaosz­czę­dze­nia wydat­ków skarbu na potrzeby floty i złudną nadzieję, że z cza­sem unie­za­leżni się ona od sub­sy­diów par­la­men­tar­nych.

Wynaj­dy­wa­nie przez rząd sta­rych pre­ce­den­sów podat­ko­wych pro­wa­dziło czę­sto do przy­wra­ca­nia daw­nych opłat feu­dal­nych, któ­rym towa­rzy­szyły grzywny nakła­dane na opor­nych z byle powodu. W 1630 r. na przy­kład powró­cono do dawno zapo­mnia­nej ustawy, w myśl któ­rej każdy wła­ści­ciel ziemi o docho­dzie rocz­nym prze­kra­cza­ją­cym 40 fun­tów obo­wią­zany był do sta­wie­nia się przed kró­lem w celu paso­wa­nia go na ryce­rza. Odmowa sta­wie­nia pocią­gała za sobą wysoką karę. Rząd Karola I zebrał w ten spo­sób na swoje potrzeby ponad 100 000 fun­tów. Z kolei w 1634 r. rząd roz­po­czął gene­ralną kon­trolę ziem wcho­dzą­cych daw­niej w skład lasów kró­lew­skich. Skut­kiem tych poczy­nań były liczne grzywny nakła­dane na lan­dlor­dów z tytułu rze­ko­mego naru­sza­nia ustaw leśnych (forest laws), docho­dzące nie­kiedy do kil­ku­dzie­się­ciu tysięcy fun­tów szter­lin­gów. Roz­bu­do­wie poli­tyki fiskal­nej towa­rzy­szył jed­no­cze­śnie, roz­po­częty jesz­cze w poprzed­nim stu­le­ciu, han­del zie­mią i tytu­łami ary­sto­kra­tycz­nymi, co w końcu dopro­wa­dziło do spadku pre­stiżu tytułu lor­dow­skiego i spo­wo­do­wało rywa­li­za­cję mię­dzy sta­rymi feu­dal­nymi rodami ary­sto­kra­tycz­nymi i nową ary­sto­kra­cją „han­dlową”.

Inną sku­teczną metodą pod­no­sze­nia docho­dów króla była sprze­daż mono­poli han­dlo­wych i prze­my­sło­wych. Cho­ciaż już dwu­krot­nie za cza­sów Elż­biety I i Jakuba I zostały one uro­czy­ście potę­pione przez par­la­ment, rządy stu­ar­tow­skie sto­so­wały je na­dal. Dla nie­po­znaki nadano im nazwę paten­tów, które miały być ofi­cjal­nie formą pre­mio­wa­nia wyna­laz­ców, przed­się­bior­ców i finan­si­stów. W prak­tyce napeł­niały one skarb Korony i przy­czy­niały się do roz­wią­zy­wa­nia przej­ścio­wych kło­po­tów finan­so­wych Stu­ar­tów. Utrzy­ma­niem mono­poli była zain­te­re­so­wana znaczna część wyż­szej ary­sto­kra­cji, boga­tego kupiec­twa i finan­sjery, czer­pią­cych dochody z tytułu udzia­łów w kom­pa­niach han­dlo­wych. Na początku XVII w. wiel­kie mono­polistyczno-kapi­ta­li­styczne kom­pa­nie han­dlowe o cha­rak­te­rze spółek osią­gnęły już znaczne suk­cesy, szcze­gól­nie na ryn­kach zamor­skich, toru­jąc drogę przy­szłej eks­pan­sji kolo­nial­nej Anglii. Były one w więk­szo­ści wła­sno­ścią nie­licz­nej boga­tej oli­gar­chii kupiec­kiej z Lon­dynu (tzw. 200 rodzin angiel­skich), która uzy­skała mono­polistyczną pozy­cję w han­dlu i ope­ra­cjach finan­so­wych. Już na początku pano­wa­nia Stu­ar­tów bogate kupiec­two z lon­dyń­skiej City7, zwią­zane ści­śle z dwo­rem i feu­dalną ary­sto­kra­cją, sku­piało w swo­ich rękach około 90% całej masy towa­ro­wej w Anglii, uzy­sku­jąc znaczne wpływy poli­tyczne.

Dzia­łal­ność mono­po­li­styczna budziła zde­cy­do­wany pro­test sze­ro­kich mas śred­niego i mniej zamoż­nego kupiec­twa oraz rze­mieśl­ni­ków, drob­nych prze­my­słow­ców i wielu przed­sta­wi­cieli nowej szlachty, któ­rzy w mono­po­lach dostrze­gali ogra­ni­cze­nia wol­nego han­dlu i zagro­że­nie dla roz­woju prze­my­słu. Walka z mono­po­lami, będąca zara­zem walką o wol­ność han­dlu, stała się z cza­sem jedną z pod­staw opar­tego na wspól­no­cie inte­re­sów soju­szu mię­dzy śred­nią bur­żu­azją a nową szlachtą. Te wła­śnie klasy śred­nie stały się siłą napę­dową rewo­lu­cji angiel­skiej i inspi­ra­to­rem oba­le­nia monar­chii Stu­ar­tów. Stu­ar­to­wie bowiem, jak się oka­zało, woleli sojusz ze starą feu­dalną szlachtą oraz boga­tymi kup­cami i mono­po­li­stami niż zbli­że­nie z pro­ka­pi­ta­li­styczną nową szlachtą i bur­żu­azją.

Szlachta angiel­ska dzie­liła się w tym cza­sie na dwie pod­sta­wowe grupy. Jedną z nich była dawna szlachta feu­dalna (nobi­lity), która domi­no­wała w naj­bar­dziej zaco­fa­nych regio­nach kraju i utrzy­my­wała się głów­nie z renty feu­dal­nej pobie­ra­nej od dzie­dzicz­nych posia­da­czy chłop­skich. Znaczną jej cześć sta­no­wiła ary­sto­kra­cja rodowa i wielcy wła­ści­ciele ziem­scy. Oprócz nich na pół­nocy i zacho­dzie kraju dosyć licz­nie wystę­po­wała szlachta śred­nia i drobna, która kul­ty­wo­wała dawne, śre­dnio­wieczne oby­czaje w spo­so­bie życia i gospo­da­ro­wa­nia. Wielu przed­sta­wi­cieli sta­rej szlachty pozo­stało wier­nych daw­nej feu­dal­nej wie­rze kato­lic­kiej. Pozo­stali gor­li­wie popie­rali panu­jący Kościół angli­kań­ski i jego epi­sko­palną orga­ni­za­cję.

Drugą grupę sta­no­wiła nowa szlachta (gen­try), która porzu­ciła dawne formy pro­duk­cji towa­ro­wej, czyn­nie uczest­ni­cząc w han­dlu i prze­my­śle. Zamiesz­ki­wała ona głów­nie rejony roz­wi­nięte gospo­dar­czo, gdzie sto­sunki kapi­ta­li­styczne powsta­wały wcze­śniej i szyb­ciej. Znaczne wpływy wśród nowej szlachty osią­gnął pury­ta­nizm, który jako nowa ide­olo­gia reli­gijno-spo­łeczna for­mu­ło­wała zasady roz­wi­ja­ją­cego się kapi­ta­li­zmu i zakła­dał walkę z feu­da­li­zmem we wszyst­kich jego posta­ciach.

Bez­po­śred­nim skut­kiem poli­tyki mobi­li­to­wa­nia bogat­szych wła­ści­cieli grun­tów, sprze­daży ziem kró­lew­skich i han­dlu tytu­łami ary­sto­kra­tycz­nymi był znaczny wzrost liczebny stanu szla­chec­kiego. Było to moż­liwe głów­nie dzięki kon­fi­ska­cie ogrom­nych dóbr kościel­nych doko­na­nej przez Koronę w okre­sie refor­ma­cji kościel­nych. Olbrzy­mia ich więk­szość jesz­cze za Tudo­rów, została sprze­dana pry­wat­nym wła­ści­cie­lom. Rządy Stu­ar­tów pro­wa­dziły wyprze­daż dzie­dzicz­nych dóbr kró­lew­skich i daw­nych kościel­nych. Wiele z nich tra­fiło do rąk przed­sta­wi­cieli śred­niej bur­żu­azji, któ­rzy poprzez kupno ziemi zasi­lili sze­reg gen­try. W rezul­ta­cie w okre­sie poprze­dza­ją­cym rewo­lu­cję klasa wła­ści­cieli ziem­skich w Anglii wzro­sła trzy­krot­nie.

Naj­wię­cej na tych trans­ak­cjach zyskali przed­sta­wi­ciele gen­try. Od końca XVI w. w ich ręce zaczęły prze­cho­dzić także dobra nale­żące do ary­sto­kra­cji rodo­wej, kupione wcze­śniej od Korony lub sta­no­wiące jej dzie­dziczną wła­sność. Było to skut­kiem ogól­nego kry­zysu nobi­lity, spo­wo­do­wa­nego upad­kiem śre­dnio­wiecz­nego sys­temu docho­dów z renty feu­dal­nej. Kry­zysu daw­nych feu­da­łów dopeł­niły zmiany w sztuce i tech­nice wojen­nej, które dopro­wa­dziły do obni­że­nia war­to­ści jazdy rycer­skiej, i wzrost ten­den­cji abso­lu­ty­stycz­nych dworu. Monar­chia Tudo­rów i pierw­szych Stu­ar­tów, likwi­du­jąc ten­den­cje odśrod­kowe wśród moż­no­wład­ców, w znacz­nym stop­niu przy­czy­niła się do upadku zna­cze­nia daw­nej ary­sto­kra­cji feu­dal­nej. Zała­ma­nie gospo­dar­cze naj­wyż­szej war­stwy nobi­lity dopro­wa­dziło bez­po­śred­nio do zmniej­sze­nia liczby naj­wy­bit­niej­szych rodów angiel­skich. W ciągu stu lat od 1559 do 1659 r. wyga­sło w Anglii ponad 40% wiel­kich rodów ary­sto­kra­tycz­nych. Rów­no­cze­śnie jed­nak, dzięki szcze­gól­nej poli­tyce han­dlu tytu­łami, ogólna liczba ary­sto­kra­cji angiel­skiej znacz­nie się powięk­szyła.

Sprze­daż mono­poli, grzywny i nowe podatki, które znacz­nie zwięk­szyły nie­za­do­wo­le­nie lud­no­ści, nie­wiele popra­wiły stan finan­sów kró­lew­skich. Budżet Korony pod koniec lat trzy­dzie­stych XVII w. wciąż cier­piał na chro­niczny defi­cyt. Dług pań­stwowy wzrósł z 700 000 w 1617 r. do ponad 1 000 000 w 1629 r. i doszedł do 1 200 000 fun­tów szter­lin­gów w 1635 roku. Rząd pró­bo­wał rekom­pen­so­wać go wie­rzy­cie­lom za pomocą nadań ziem­skich, przy­zna­wa­nia urzę­dów, doży­wot­nich rent itp.

Defi­cyt skarbu pań­stwa za pano­wa­nia Karola I był wyni­kiem nie tylko roz­rzut­no­ści króla i wzro­stu wydat­ków dworu, ale rów­nież zmniej­sze­nia się docho­dów Korony, zwłasz­cza z tytułu cel han­dlo­wych i renty feu­dal­nej. Począ­tek rzą­dów Stu­ar­tów zbiegł się z okre­sem infla­cji, spo­wo­do­wa­nej napły­wem szla­chet­nych krusz­ców z Ame­ryki i rów­nie cen­nych korzeni z Dale­kiego Wschodu. Co gor­sza, na prze­ło­mie lat trzy­dzie­stych i czter­dzie­stych XVII w. w Anglii doszło do poważ­nego kry­zysu eko­no­micz­nego. Zastój w prze­my­śle i han­dlu, który nastą­pił po krót­kim okre­sie oży­wie­nia gospo­dar­czego na początku lat trzy­dzie­stych, spo­wo­do­wany był m.in. przy­pad­kową i nie­udolną poli­tyką rządu angiel­skiego w dzie­dzi­nie gospo­darki oraz nie­po­ha­mo­wa­nym han­dlem paten­tami i mono­po­lami. W wyniku roz­po­wszech­nie­nia mono­poli zaczął pod­upa­dać prze­mysł, rosła dro­ży­zna, a wśród drob­nych prze­mysłowców, rze­mieśl­ni­ków i robot­ni­ków najem­nych zaczęło się sze­rzyć bez­ro­bo­cie. W 1640 r. powo­łani do zba­da­nia przy­czyn kry­zysu komi­sa­rze kró­lew­scy spe­cjal­nie pod­kre­ślali w swym spra­woz­da­niu nega­tywne skutki kon­ku­ren­cji zagra­nicz­nej i nad­mier­nie roz­wi­nię­tego sys­temu pośred­nic­twa przy sprze­daży towa­rów, celowo zata­ja­jąc dane o szko­dli­wej dzia­łal­no­ści mono­poli i ogra­ni­cze­niach wol­no­ści han­dlu.

Szcze­gól­nie dotkliwy stał się kry­zys w prze­my­śle sukien­ni­czym, spo­wo­do­wany wojną trzy­dzie­sto­let­nią i ogól­nym pogor­sze­niem koniunk­tury han­dlo­wej w całej Euro­pie Zachod­niej. Pro­duk­cja sukna w Anglii spa­dła w tym cza­sie o połowę w porów­na­niu z ostat­nimi latami rzą­dów elż­bie­tań­skich. W latach czter­dzie­stych XVII w. pogor­sze­nie warun­ków w prze­my­śle weł­nia­nym stało się przy­czyną licz­nych powstań w więk­szych ośrod­kach sukien­nic­twa skon­cen­tro­wa­nych we wschod­niej czę­ści kraju, głów­nie w hrab­stwach York, Nor­folk, Suf­folk i Essex.

Na zastój w prze­my­śle i han­dlu wpły­wała także kon­ku­ren­cja dobrze roz­wi­nię­tej Holan­dii, któ­rej rząd Karola I nie umiał się prze­ciw­sta­wić. Szcze­gól­nie groźna była ona w dzie­dzi­nie pro­duk­cji i eks­portu sukna. Roz­wój holen­der­skiego prze­my­słu weł­nia­nego i ope­ra­tyw­ność floty nider­landz­kiej stały się poważ­nym zagro­że­niem dla sukien­nic­twa angiel­skiego. Rywa­li­za­cja angiel­sko-holen­der­ska na tym tle obfi­to­wała w zatargi i kon­flikty, które nie­jed­no­krot­nie pro­wa­dziły do otwar­tej wojny. Nider­landy, w okre­sie elż­bie­tań­skim naj­waż­niej­szy sojusz­nik w walce z Hisz­pa­nią, stały się w pierw­szej poło­wie XVII w. jed­nym z naj­więk­szych wro­gów Anglii na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej.

Nie­za­do­wo­le­nie znacz­nej czę­ści spo­łe­czeń­stwa z rzą­dów Stu­ar­tów pozo­sta­wało w ści­słym związku z pro­ble­ma­tyką reli­gijną. Źró­dłem tego nie­za­do­wo­le­nia była przede wszyst­kim dzia­łal­ność zwierzch­nika Kościoła angli­kań­skiego Wil­liama Lauda (od 1628 r. biskupa Lon­dynu, a od 1633 r. arcy­bi­skupa Can­ter­bury). Po śmierci Buc­kin­ghama, zamor­do­wa­nego w 1628 r., Laud stał się fak­tycz­nie pierw­szym mini­strem Karola I i jego głów­nym doradcą w dzie­dzi­nie poli­tyki finan­so­wej i reli­gij­nej. Dążąc do stwo­rze­nia trwa­łych finan­sów pań­stwo­wych, narzu­cał meto­dami feu­dalno-biu­ro­kra­tycz­nymi wyzysk finan­sowy i decy­do­wał o fiskal­nym cha­rak­te­rze poli­tyki rządu. Jed­no­cze­śnie jako pry­mas Kościoła angli­kań­skiego sta­rał się uczy­nić z niego jed­no­litą, ści­śle zbiu­ro­kra­ty­zo­waną insty­tu­cję w rękach kró­lew­skich. Zna­la­zło to odbi­cie w orga­ni­za­cji hie­rar­chii kościel­nej, wzmoc­nie­niu wła­dzy bisku­pów i ich kon­troli nad para­fiami oraz w jed­no­li­to­ści kultu. Celem poli­tyki Lauda było stwo­rze­nie sil­nego kościoła, który miał być posłusz­nym narzę­dziem wła­dzy kró­lew­skiej i główną pod­porą abso­lut­nej monar­chii Stu­ar­tów.

Laud i pod­le­głe mu ducho­wień­stwo uczyło posłu­szeń­stwa i lojal­no­ści wobec Korony. Jed­no­cze­śnie tępiło wszel­kie odstęp­stwa od dok­tryny angli­kań­skiej, posłu­gu­jąc się nie­rzadko meto­dami poli­cyj­nymi. Ze szcze­gól­nym okru­cień­stwem prze­śla­do­wano pury­ta­nów, widząc w nich głów­nych wro­gów Kościoła i króla. Tępiąc pury­ta­nów osła­biono zara­zem nacisk na kato­li­ków. Poli­tyka Lauda zbli­żała Kościół angli­kań­ski bar­dziej do kato­li­cy­zmu, a odda­lała od tra­dy­cji pro­te­stanc­kiej. Nic dziw­nego, że wielu pury­ta­nów wie­rzyło, że walka z par­la­men­tem i fiskalna poli­tyka dworu są dzie­łem „kliki papi­stów sku­pio­nych wokół króla, któ­rych celem jest oba­le­nie praw­dzi­wej wiary i praw Anglii”8. W śro­do­wi­sku nie­chęt­nym Karo­lowi I dość powszech­nie wyra­żano prze­ko­na­nie o ist­nie­niu na dwo­rze spi­sku kato­lic­kiego i wąt­pli­wo­ści co do poboż­no­ści króla „oto­czo­nego złymi ludźmi”.

W warun­kach zastoju gospo­dar­czego i prze­śla­do­wań reli­gij­nych znaczna część boga­tej bur­żu­azji zaczęła emi­gro­wać za gra­nicę wraz ze swoim kapi­ta­łem. Wielu pury­ta­nów wyjeż­dżało do Ame­ryki, szu­ka­jąc tam lep­szych warun­ków do życia. Emi­gra­cja do kolo­nii ame­ry­kań­skich przy­brała pod koniec lat trzy­dzie­stych takie roz­miary, że rząd Karola I zabro­nił na pewien okres wyjaz­dów z Anglii do Ame­ryki. Mimo to tylko w latach 1630–1640 do Ame­ryki prze­sie­dliło się ponad 80 000 Angli­ków. Powsta­jące za oce­anem kolo­nie, w któ­rych domi­no­wali ludzie wrogo uspo­so­bieni wobec władz cen­tral­nych, szybko sta­wały się pręż­nymi orga­ni­za­cyj­nie i gospo­dar­czo ośrod­kami dążą­cymi do utrzy­ma­nia samo­dziel­no­ści. Ten­den­cje odśrod­kowe były naj­bar­dziej widoczne w opo­zy­cyj­nych kolo­niach pury­tań­skich, które zwłasz­cza w okre­sie wojny domo­wej wyka­zy­wały dąże­nie do ode­rwa­nia się od metro­po­lii. Bez­sil­ność rządu, który bez­sku­tecz­nie sta­rał się regu­lo­wać prze­pływ osad­ni­ków i wziąć w swoje ręce zarzą­dza­nie kolo­niami, umoc­niła tylko ele­menty opo­zy­cyjne w kraju i przy­spie­szyła jego upa­dek.

Pierw­sza połowa XVII w. była okre­sem wzmo­żo­nej aktyw­no­ści angiel­skiego kolo­nia­li­zmu i roz­woju han­dlu zagra­nicz­nego. Od cza­sów tych datują się początki bry­tyj­skiego impe­rium kolo­nial­nego. Zła­ma­nie potęgi mor­skiej Hisz­pa­nii w wyniku klę­ski Wiel­kiej Armady w 1588 r. umoż­li­wiło Anglii, Fran­cji i Holan­dii eks­pan­sję gospo­dar­czą i poli­tyczną nie tylko w Euro­pie, ale i w Ame­ryce oraz w Azji. Dla roz­wi­ja­ją­cej się bur­żu­azji angiel­skiej i zwią­za­nych z nią kół nowej szlachty roz­wój kolo­nia­li­zmu i walka z Hisz­pa­nią stały się życiową koniecz­no­ścią. Poli­tyka Jakuba I i jego następcy, szu­ka­ją­cych zbli­że­nia w kon­tak­tach z Hisz­pa­nią, hamo­wała te ten­den­cje i stała się istot­nym czyn­ni­kiem wro­go­ści ele­men­tów bur­żu­azyj­nych wobec Stu­ar­tów.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Dla upa­mięt­nie­nia tego wyda­rze­nia rocz­nica „spi­sku pro­cho­wego”, przy­pa­da­jąca 5 listo­pada, obcho­dzona jest w Anglii do dziś jako „Dzień Guya Faw­kesa” (Guy Faw­kes’ Day). [wróć]

2. Był to tzw. Wielki Kon­trakt (the Great Con­tract). [wróć]

3. C. Carl­ton, Karol I, PIW, War­szawa 1993, s. 350. [wróć]

4. Ang. Pla­gue take Pym and his peers,\ \ Huzza for Prince Rupert and his Cava­liers,\ \ When they come here these hunds will have fears,\ \ Which nobody can deny (tekst pol­ski w tłum. autora). [wróć]

5. J. Fisher, The true book about the Civil War, Fre­de­rick Mul­ler Ltd., Lon­don 1958, s.19–20. [wróć]

6.Ton­nage and poun­dage – prawo pobie­ra­nia ceł han­dlo­wych z tytułu eks­portu i importu, przy­zna­wane for­mal­nie kró­lowi przez par­la­ment jed­no­ra­zowo na cały okres pano­wa­nia. [wróć]

7. City (ang. The City) – tra­dy­cyjna nazwa lon­dyń­skiego cen­trum finan­sów i han­dlu. [wróć]

8. M. Ash­ley, The Bat­tle of Naseby and the Fall of King Char­les I, St. Mar­tin Press, New York 1992, s. 9. [wróć]