Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Czarny Kocioł wyciągnął amerykańską flagę i zatknął ją na długą tyczkę wraz z kawałkiem długiej materii. Stał pod namiotem z gwiaździstym sztandarem powiewającym na wietrze i wołając, że to nieporozumienie, wzywał ludzi do gromadzenia się wokół flagi i zachowania spokoju. Wokół niego zbierały się tymczasem tłumy kobiet, dzieci i starców wierząc, że tak długo ja będzie powiewać nad nimi flaga Stanów Zjednoczonych, wojsko nie będzie do nich strzelać. Od strony obozu Białej Antylopy i Wojennego Czepca (...) nadciągały nowe grupy Indian wystraszone strzałami żołnierzy. Biała Antylopa szedł na przedzie z wiarą w magiczną moc flagi (...). Gdy dotarł do namiotu Czarnego Kotła, dołączył do nich Stojący w Wodzie i wodzowie wyszli naprzeciw wojska, aby powiedzieć, że nie chcą walczyć. W ich stronę natychmiast posypały się kule. Zawrócili więc i pobiegli z powrotem do obozu." Książka prezentuje najważniejszą bitwę okresu kolonizacji Wielkich Równin przez Amerykanów. Masakra Czejenów i Arapahów nad potokiem Sand Creek w Kolorado na zawsze pozostała symbolem krwawej eksterminacji i śmierci ludzi, których jedyną winą było to, że bronili tradycji i ziemi swych przodków.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 357
WSTĘP
Problemy Amerykanów z rdzennymi mieszkańcami Wielkich Równin wiążą się ściśle z kolonizacją, która wymagała coraz więcej ziemi pod osadnictwo. Presja na zdobycze terytorialne miała swój początek na Wschodzie. W miarę zasiedlania wschodnich obszarów Stanów Zjednoczonych, Indianie zostali zmuszeni do wędrówki na Zachód. Gwałtowny napływ osadników na ziemie środkowego Zachodu spowodował nowe konflikty z Indianami. Żeby zapewnić przestrzeń życiową dla plemion indiańskich i ziemię pod osadnictwo białych ludzi, rząd amerykański wprowadził system rezerwatów.
Na początku rezerwaty były przeznaczone wyłącznie dla Indian. Były miejscem azylu, gdzie mogli żyć zgodnie ze swymi odwiecznymi zwyczajami i znaleźć schronienie przed białymi. Z punktu widzenia Amerykanów rezerwaty stanowiły jedyną alternatywę dla eksterminacji Indian. Obszary pozostające poza obszarem rezerwatów przyznano Indianom jako tereny łowieckie, ale przestały one stanowić ich wyłączną domenę. Ziemie te, uznane za „własność państwową” (public lands), przeznaczono do wspólnego użytku z białymi. Ponieważ „wspólne terytoria” nie miały określonych granic, a biali nie mogli się pogodzić z traktowaniem ich jako nieużytki, stały się przedmiotem eksploracji i osadnictwa. To godziło w podstawy bytu plemion indiańskich utrzymujących się głównie z polowania na dziką zwierzynę. W ten sposób między przedstawicielami obu ras zrodził się zasadniczy konflikt na tle ziemi. Aby go rozwiązać rząd amerykański uznał, że Indianie powinni skupić się wyłącznie w rezerwatach. W zamian za zgodę Indian na takie rozwiązanie, władze zobowiązały się do ich ochrony i utrzymania. Zgodnie z tym punktem widzenia rząd Stanów Zjednoczonych i armia przyjęły określać tych Indian, którzy dali się umieścić w rezerwatach mianem „przyjaznych” lub „pokojowych”, a tych, którzy się przed tym bronili, mianem „wrogich”.
Obszar stanowiący przedmiot konfliktu mieścił się zasadniczo w granicach tzw. zakupu Luizjany, czyli terytorium sprzedanego przez Francję Stanom Zjednoczonym w roku 18031. W wyniku inkorporacji Luizjany państwo amerykańskie podwoiło swoją wielkość. Do końca XIX w. z obszaru tego wyłoniły się nowe stany: Arkansas, Missouri, Iowa, Nebraska, Dakota Południowa i Północna, a także Terytorium Indiańskie oraz część Minnesoty, Kansas, Kolorado, Montany, Wyoming i Luizjany (stan noszący tę samą nazwę, stanowiący zaledwie fragment omawianego obszaru). Razem z Luizjaną w granicach USA znaleźli się jej mieszkańcy, wśród nich mieszkający tam Indianie. Chociaż Amerykanie powitali cesję Luizjany z radością, nie mogła ich ona w pełni zadowolić. Rząd amerykański stanął bowiem wobec konieczności rozwiązania problemu Indian. Nowe terytorium dało Stanom Zjednoczonym nieograniczone możliwości rozwoju, a ich społeczeństwu dodało sił i energii. Na początku nieznany region położony na zachód od Missisipi, znany jako Pogranicze, przerażał większość Amerykanów i jawił się im jako zupełnie nienadający się dla osadnictwa. Z tego powodu określano go także mianem Wielkiej Pustyni Amerykańskiej. Za prezydentury Thomasa Jeffersona rząd USA wspierał liczne wyprawy mające na celu zbadanie nowo pozyskanego terytorium Luizjany. Najszerzej zakrojoną ekspedycję badawczą poprowadzili na Zachód w latach 1804–1806 Meriweather Lewis i William Clark. Jej zadaniem była nie tylko eksploracja nowych ziem i wytyczenie drogi do Oceanu Spokojnego, ale także nawiązanie kontaktów handlowych z zamieszkującymi je plemionami indiańskimi.
Początkowo wielu Amerykanów sądziło, że terytoria leżące na zachodzie na zawsze pozostaną we władaniu Indian. Jefferson wyrażał pogląd, że obszary na zachód od Missisipi zamieszkane przez Indian prawnie się im należą, a rząd powinien dążyć do przesiedlenia tam także Indian ze wschodu. Planował, że z czasem na tym terytorium mógłby zostać utworzony samodzielny stan indiański, którego mieszkańcy zasymilowaliby się z białą społecznością tworząc jeden wielki naród amerykański. Ustawa terytorialna z 1804 r. uprawniała prezydenta do podjęcia kroków w celu przyspieszenia emigracji wschodnich Indian za Missisipi oraz podziału obszaru Luizjany na dwie części wzdłuż 33 równoleżnika, z których północna część miała być przeznaczona wyłącznie dla Indian. Następcy Jeffersona uznali ten obszar za idealne miejsce do przesiedlenia tych plemion indiańskich, które wielu białych z Południa uważało za najtrudniejszą przeszkodę dla osadnictwa i rozwoju niewolnictwa w południowych stanach Unii (zwłaszcza „pięciu cywilizowanych plemion”: Czoktawów, Czikasawów, Krików, Czirokezów i Seminolów, które stanowiły znaczną część ludności Południa i niemałą siłę militarną). W 1825 r. z inicjatywy Johna Calhouna, sekretarza wojny w administracji prezydenta Jamesa Monroego, linia rzeki Missisipi miała odtąd stanowić „stałą granicę indiańską” nieprzekraczalną dla białych. Biali ludzie nie mieli prawa handlować na terenach indiańskich bez specjalnej licencji i nie mogli się tam osiedlać.
Amerykańskie kresy długo uważano za jeden z najważniejszych czynników wspierających rozwój ideologicznego charakteru Stanów Zjednoczonych. Większość Amerykanów akceptowała ideę ich całkowitego podboju, połączonego z przymusową asymilacją bądź też eksterminacją ludności indiańskiej. Politykę ekspansji często próbowano uzasadnić w kategoriach „Objawionego przeznaczenia” (Manifest Destiny)— doktryny określającej anglo-amerykański ekspansjonizm jako przeznaczenie i dziejową misję Ameryki. Mianem tym określano wyraźne, pochodzące od Boga prawo Stanów Zjednoczonych do całkowitego opanowania kontynentu północnoamerykańskiego i ukształtowania go zgodnie ze swoimi zasadami. Przekonanie o dziejowym przeznaczeniu, które przesądziło ostatecznie los terytoriów leżących na zachodzie Ameryki, nie zrodziło się nagle. Koncepcja ta nie była nowością, gdyż już w czasie rewolucji amerykańskiej wielu wybitnych polityków dostrzegało na Zachodzie możliwości rozwoju kraju. Taka była geneza terminu „Objawionego przeznaczenia” i tezy o jego nieuchronności2.
Kiedy „nieuchronność” amerykańskiej misji dziejowej zaczęła dotykać problemu Indian, poczęto szukać dla niej racjonalnego wytłumaczenia. Ostatecznego rozwiązania kwestii indiańskiej po wschodniej stronie Missisipi dostarczyła ustawa o przesiedleniu Indian z 1830 r. U jej podstaw legła popularna teza, że „intencją Stwórcy było wydobycie ziemi ze stanu natury i jej uprawianie”. Na tej podstawie przyjęto pogląd, że ponieważ Indianie nie są rolnikami, lecz myśliwymi, którzy nie potrafią zrobić właściwego użytku z ziemi, nie są uprawnieni do jej posiadania (kiedy jednak zaczęto pozbawiać terenów Indian w Georgii, gdzie ludność indiańska zmieniła tryb życia i zaczęła uprawiać ziemię, amerykański gubernator uznał, że traktat określający warunki posiadania ziemi przez plemię Czirokezów przeznaczał ją Indianom na tereny łowieckie, a skoro ci zaczęli ją uprawiać, złamali postanowienia układu i stracili w ten sposób prawo do ziemi). Doprowadziło to do masowego, przymusowego przesiedlenia wschodnich Indian na tereny leżące za rzeką Missisipi. Nadano im nazwę Terytorium Indiańskiego (Indian Territory) i w roku 1837 oddano w „wieczne” użytkowanie Indianom. Cała ta część Stanów Zjednoczonych na zachód od Missisipi, z wyjątkiem Luizjany (stan od 1818 r.), Missouri (1821) i Arkansas (1836), miała być krajem Indian „tak długo, jak zechcą go zamieszkiwać”. Zanim jednak udało się wprowadzić w życie akt z 1834 r., nowa fala osadników zasiedliła terytoria Wisconsin i Iowa. To z kolei zmusiło rząd federalny do przesunięcia „stałej granicy indiańskiej” z rzeki Missisipi do 95 południka (od Jeziora Leśnego na obecnej granicy USA i Kanady, do zatoki Galveston w Teksasie). Żeby utrzymać Indian za linią 95 południka i zapobiec penetracji terenów indiańskich przez białych, wybudowano linię posterunków wojskowych ciągnącą się od Minnesoty do Luizjany.
Terytorium Indiańskie stało się synonimem cierpień i krzywdy Indian. Cztery z „pięciu cywilizowanych plemion” (z wyjątkiem Seminolów) przyjęły europejski styl życia, jako sposób na przetrwanie wobec agresji białych. Groźbą, zdradą i siłą zmuszono te wielkie narody do pozostawienia dotychczasowej tradycji, domów i większości posiadanego dobytku i przejścia 1000 mil na zachód. Jedną po drugiej poszczególne grupy Indian z tych plemion wyzuto z ziemi i umieszczono w rezerwatach na terenie dzisiejszej Oklahomy i Kansas. Wypędzenie 60 000 ludzi w ciągu nieco ponad 10 lat nie ma precedensu w całej historii Stanów Zjednoczonych. Wielu z nich nigdy nie dotarło do miejsca przeznaczenia, znacząc naprędce wykopanymi grobami drogę wzdłuż tak zwanego Szlaku Łez (Trail of Tears). Pozostałych pędzono pod strażą bez dostatecznej ilości pożywienia, ciepłej odzieży, ze stopami krwawiącymi od długich marszów. W trakcie tej zimowej wędrówki jedna czwarta Czirokezów zginęła w drodze z Georgii do Oklahomy na skutek zimna, głodu i chorób. Ci, którzy odmówili przymusowej emigracji byli często ścigani i zabijani bez litości. Setki Krików i Seminolów, którzy uciekli na bagna Alabamy i Florydy padło ofiarą brutalnego polowania na ludzi. Pozostałych przy życiu zakuto w kajdany i przetransportowano na Terytorium Indiańskie.
Podobny los jak plemiona przesiedlone z południowego wschodu spotkał innych wschodnich Indian. Resztkom potężnych niegdyś leśnych Indian: Szaunisów, Sauków, Lisów, Kikapu, Ottawów, Huronów, Pottawatomich, Delawarów i innym, którzy przetrwali, wydzielono rezerwaty w Oklahomie i we wschodnim Kansas, gdzie musieli wieść ubogie życie pozbawionych ojczyzny uciekinierów. Wkrótce podążyli za nimi inni. Plemiona Quapaw, Oto i Osagów, zamieszkujące niegdyś dorzecze Missisipi i Missouri, przesunięto na zachód i osiedlono we wschodniej Oklahomie. Na północ od nich osadzono półosiadłe plemiona Kansa, Ponka i Omaha. Ze wschodniego Teksasu i Luizjany wypędzono tych, co pozostali z rolniczych plemion Wichita, Waco i Caddo.
Na zachód od terenów zajmowanych przez przesiedlonych Indian ze Wschodu rozciągały się łowiska koczowniczych plemion z Wielkich Równin. Obszary zachodniej Oklahomy, wschodnia część Nowego Meksyku i północno-zachodni Teksas były domeną Kiowów i Komanczów. Na północ od nich rozciągały się ziemie należące do Czejenów, Arapahów i Siuksów (Dakotów).
Pomimo wysiłków amerykańska ekspansja poza linię Missisipi miała ograniczony charakter, a obszar Wielkich Równin aż do połowy XIX w. pozostał domeną Indian, traperów i z rzadka pojawiających się tam oddziałów wojska. Sytuację zmieniła wojna z Meksykiem (1846–1848), w wyniku której Stany Zjednoczone wydarły południowemu sąsiadowi ponad połowę jego terytorium, wielka migracja do Oregonu oraz odkrycie złota w Kalifornii w 1849 r. W ciągu relatywnie krótkiego czasu ziemie, które kiedyś wydawały się mało atrakcyjne i niedostępne, stały się przedmiotem zainteresowania i wzmożonego osadnictwa. Indianie, którzy polowali wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych przecinających Równiny i przyzwyczaili się do widoku nielicznych białych handlarzy, traperów, misjonarzy lub żołnierzy uprawnionych do pobytu na ich terytorium, stanęli w obliczu rzeki wozów pełnych emigrantów. W 1854 r. powstały dwa nowe ogromne Terytoria: Kansas i Nebraska, w skład których weszła niemal cała kraina zamieszkana przez Indian z Równin. Zaledwie ćwierć wieku po ustanowieniu „stałej granicy indiańskiej” biali przekroczyli linię 95 południka i wtargnęli do kraju Indian.
Kiedy w końcu lat 50. XIX w. odkryto złoto w górach Kolorado i gromady białych poszukiwaczy ruszyły przez Równiny na Zachód, a żyzne ziemie Kansas i Nebraski stały się terenem osadnictwa i obiektem zainteresowania kolei, na nowo podjęto wysiłki w celu usunięcia stamtąd wszystkich Indian. W 1862 r., mimo wojny secesyjnej, Kongres uchwalił ustawę o nadaniu ziemi, regulującą bezpłatny przydział osadnikom gruntów z „ziem publicznych”. Zanim zakończyła się pierwsza fala przesiedleń, zaczęła się już druga, a ziemia należąca do Indian stała się przedmiotem handlu i spekulacji.
Początkowo drogę na Zachód próbowano otworzyć białym przy pomocy traktatów. To oznaczało, że Indianie musieli zrzec się swoich praw do ziemi i scedować je na rzecz rządu federalnego. Po ratyfikowaniu traktatu przez Senat nabyte terytoria stawały się „własnością państwową” i podlegały ustawom regulującym obrót ziemią. Bywało jednak, że ziemia należąca do Indian była odsprzedawana przez niektórych wodzów plemiennych bezpośrednio prywatnym osobom lub spółkom bez nabywania statusu „własności państwowej” i bez żadnej kontroli ze strony władz. Wykorzystując niewiedzę i naiwność Indian, którzy często nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia podpisywanych układów, nakłaniano ich do zrzeczenia się własności ziemi. Kolejne tereny indiańskie trafiały do rąk spekulantów, kompanii obrotu ziemią i towarzystw kolejowych, przynosząc zyski również stojącym za nimi skorumpowanym politykom. Niemały udział w tej grabieży miało Biuro do spraw Indian. Urząd, którego misją miało być prowadzenie polityki wobec Indian i chronienie ich przed nieuczciwością białych, od początku stał się narzędziem, za pomocą którego Stany Zjednoczone narzucały swoją wolę plemionom indiańskim. Nieliczni uczciwi urzędnicy byli solą w oku elit politycznych i kół gospodarczych, dla których Indianie byli tylko uciążliwą przeszkodą na drodze do rozwoju kraju.
Kiedy zawodziły traktaty, poszukiwanie nowych ziem na Zachodzie oznaczało wojnę. Zamieszkujące Wielkie Równiny dumne i wolne plemiona Indian, patrzące pogardliwie na swych braci ze Wschodu, którzy poddali się białym, nie zamierzały rezygnować z własnej ziemi. Wojna pociągnęła za sobą tragedię tysięcy ludzi. Nie tylko dlatego, że starły się w niej dwie cywilizacje, z których jedna od początku skazana była na zagładę. Także dlatego, że stosowano w niej najbardziej brutalne metody zniszczenia. Rozmyślne szerzenie chorób, wybijanie potężnych stad bizonów, używanie zatrutego alkoholu do niszczenia woli i oporu Indian oraz zabijanie kobiet i dzieci powiększyło tylko rozmiar tragedii, która stała się czymś więcej niż tylko nieuchronnym zderzeniem dwóch kultur i rywalizujących sposobów życia. Miejsca takie jak dolina rzeki Bear River w Idaho, potok Sand Creek w Kolorado, dolina rzeki Washita w Oklahomie, czy brzegi strumienia Wounded Knee w Dakocie Południowej, na zawsze pozostaną symbolem krwawej eksterminacji i śmierci ludzi, których jedyną winą było to, że bronili tradycji i ziemi swych przodków.
Amerykański pisarz L. P. Brockett zajmujący się problematyką migracji na Zachód napisał w książce „Nasze Zachodnie Imperium”:
„Możemy uznać za bezsporny fakt, że na początku dwudziestego wieku Indianin, szczególnie w swojej nomadycznej postaci, przestanie być niepokojącym czynnikiem na Zachodzie. Liczebność plemion zmniejsza się w gwałtowny sposób. W 1860 r. w granicach Stanów Zjednoczonych było ich nieco ponad 500 000. W 1870 r. ich liczba spadła do 383 000. W 1878 r. było ich już tylko 275 000, a spis z 1880 r. wykazał niewiele więcej niż 250 000. Gdyby ta tendencja się utrzymała, wymarliby całkowicie przed rokiem 1900. To mało prawdopodobne, ale i tak będzie ich zbyt mało, by mieli jakiekolwiek znaczenie. Takie są prawa natury i jest to tylko kwestia czasu, ale trzeba przyznać, że przez prawie całe obecne stulecie nasz rząd przyspieszał to zjawisko”3.
Opierając się na takich opiniach przewidywano, że do 1935 r. Stany Zjednoczone zamkną rozdział swojej „ginącej rasy”. Na szczęście te pesymistyczne prognozy nie sprawdziły się. Rdzenni Amerykanie nie zniknęli. Począwszy od 1890 r. liczba ludności indiańskiej w USA z najniższego poziomu około 240 000 zaczęła systematycznie rosnąć. Jeśli liczby stanowią o sile, to potęga Indian wzrasta. W 1970 r. przybyło ich o ponad 50%, 10 lat później o 70%, a w 1990 r. o jedną trzecią. Liczba Amerykanów, którzy choć trochę uważają się za Indian wynosi obecnie przeszło 4 000 000 (w tym 2 500 000 to Indianie czystej krwi). Ludność indiańską można uznać za najszybciej rosnącą mniejszość Stanów Zjednoczonych.
Przez ponad 100 lat Indianie w USA wegetowali w cieniu białego człowieka. Ujarzmieni, pozbawieni poczucia godności i tożsamości, próbowali przetrwać z rządowych zapomóg. Dziś sytuacja się zmienia. W rejestrach władz federalnych widnieją 562 szczepy, a amerykańscy Indianie stanowią 1,5% ludności kraju. Coraz częściej sięgają do dziedzictwa swoich przodków i na nowo odczuwają dumę z tego, że są Indianami. To odrodzenie zaczęło się od politycznej aktywizacji lat 60. XX w., kiedy po okresie ujarzmienia wzrosły wpływy organizacji Red Power (Czerwona Siła). Indianie mocnym głosem zażądali suwerenności i wzmogli wysiłki w celu odzyskania swego dziedzictwa. Głównym polem walki pozostaje własność ziemi. Konfiskata terytoriów indiańskich, którą ułatwiło federalne ustawodawstwo z lat 1887–1934, oddające ziemie poszczególnych plemion indywidualnym właścicielom, doprowadziła do sprzedania lub wydzierżawienia jej części białym (obecnie stanowią oni blisko połowę ludności rezerwatów). Dysponując większą świadomością i siłą ekonomiczną – zasilane w części z dochodów z kasyn gry – plemiona toczą prawne i polityczne batalie o większą kontrolę nad swoimi terytoriami. Patrząc kategoriami przyszłości wiele z nich poszukuje środków na ponowne wykupienie terenów zarezerwowanych kiedyś dla Indian. Zmianie ulega także stereotyp Indianina w świadomości przeciętnego Amerykanina. Przejawem tego staje się moda na poszukiwanie indiańskich korzeni i stopniowe eliminowanie z oficjalnego słownictwa nazwy Indianie, którą coraz częściej zastępuje się określeniem tubylczy Amerykanie (Native Americans) lub pierwsi mieszkańcy Ameryki (First Nations). Według raportu naukowców z uniwersytetu w Harvardzie z końca lat 90. XX w. „zasadniczą cechą indiańskiej Ameryki u progu nowego milenium jest parcie Indian do samostanowienia”.
INDIANIE WIELKICH RÓWNIN
CZEJENOWIE I ICH SPRZYMIERZEŃCY
Wielkie Równiny Ameryki Północnej (Great Plains) są prawdziwym sercem kontynentu. Ciągną się szerokim pasem na przestrzeni 3000 km od środka kanadyjskich prowincji Alberta i Saskatchewan, niemal pod samą granicę meksykańską w środkowym Teksasie. Na wschodzie graniczą z doliną rzeki Missisipi, na zachodzie dochodzą do podnóży Gór Skalistych. Cały ten obszar roił się kiedyś od dzikich zwierząt: bizonów, antylop, jeleni, wilków, kojotów i niedźwiedzi. Główny system rzeczny biegł z zachodu na wschód, ku potężnym rzekom Missouri i Missisipi.
Wielkie Równiny, których wschodni skraj graniczył z żyznymi, trawiastymi obszarami zwanymi Prerią (franc. prairie – łąka), obejmują swym zasięgiem ogromny jałowy obszar o powierzchni około 2 600 000 km2. Tereny te były od końca XVII w. ojczyzną kilkunastu typowych koczowniczych plemion indiańskich, mówiących różnymi językami i opierających swój byt na polowaniu na bizony. Większość tych plemion przywędrowała tu ze wschodu i północnego wschodu, wypierana stamtąd przez posiadające już broń palną ludy Kri i Czipewejów z zachodniego regionu Wielkich Jezior. Te z kolei ustępowały przed ekspansją potężnej Ligi Irokezów4 i białych kolonizatorów.
Zdobywszy konie, które do Ameryki sprowadzili Hiszpanie i które szybko się rozmnożyły, piesi wędrowcy przekształcili się w doskonałych konnych myśliwych. Spośród nich mieli się wywodzić w niedalekiej przyszłości najdzielniejsi i najsłynniejsi wojownicy prowadzący beznadziejną walkę z cywilizacją białych ludzi.
Większość plemion z Wielkich Równin i Prerii należała do grupy językowej Sju (Siouan), wywodzącej swą nazwę od Siuksów (Dakotów). Były to plemiona: Siuksów, Assiniboinów, Iowa, Kansa, Mandanów, Missouri, Omaha, Osagów, Oto, Ponka i Wron (Crow). Drugą licznie reprezentowaną grupą językową byli Algonkinowie. Do grupy algonkińskiej należały plemiona: Arapahów, Czarnych Stóp, Czejenów, Czipewejów z Równin, Gros Ventres (Atsina) oraz Kri z Równin. Równiny i Prerie zamieszkiwały ponadto należące do grupy językowej atapaskańskiej plemiona wschodnich Apaczów z odłamów: Jicarilla, Lipan i Mescalero, ich pobratymcy Kiowa-Apacze oraz Sarsi, a także plemiona z grupy kaddoańskiej: Caddo, Arikara, Paunisi i Wichita, oraz uto-azteckiej: Kiowa, Komancze i wschodni Szoszoni. Wspólną cechą wszystkich plemion z Wielkich Równin było używanie koni, polowanie na bizony, ograniczona dieta roślinna, powszechne wykorzystywanie skór bizonów oraz posługiwanie się włókami (travois) i stożkowatymi namiotami z drewnianych tyczek pokrywanych bizonimi skórami, zwanymi tipi (tepee)5. Niektóre plemiona ze wschodnich prerii: Caddo, Iowa, Mandanowie, Omaha, Ponka, Paunisi i Wichita prowadziły półosiadły tryb życia, zamieszkując ziemianki i chaty z drewna lub słomy. Łączyły sezonową uprawę roli i okresowe polowanie na bizony. Nawet one jednak używały tipi w czasie podróży i łowów z dala od stałych siedzib. Kultura ludów z Wielkich Równin ukształtowała się pod wpływem konia i bizona. Mniejszy wpływ wywarły zmiany wynikłe z migracji plemion na wschodnie równiny, a także broń palna, handel futrami i innymi towarami, co powodowało ciągłe zmiany począwszy od XVII stulecia.
Liczba Indian zamieszkujących Wielkie Równiny nie była zbyt duża. W okresie pierwszych kontaktów z białymi nie przekraczała 150 000. Plemiona nie były liczne. Około 1780 r. najsilniejsze plemiona z północnych Równin, Czarne Stopy i Assiniboini, liczyły odpowiednio 15 000 i 10 000 ludzi. Siuksowie Zachodni (Tetoni) mieli w tym czasie od 15 000 do 20 000, a Wrony i Gros Ventres po 4000 głów. Na wpół osiadłe plemię Paunisów liczyło 10 000 osób, Arikarowie zaś, Mandanowie i Omaha mieli nie więcej niż 4000 głów. Dominujący na południowych preriach Komancze liczyli według luźnych szacunków około 20 000 ludzi. W połowie XIX w. pierwotna liczba Indian z Wielkich Równin została zredukowana do mniej więcej połowy6.
Najliczniejszym i najsilniejszym ludem indiańskim na zachodzie Ameryki Północnej byli Siuksowie. Ich początkowa liczebność wynosiła około 25 000. Nazwa Siuksowie wywodzi się z języka ich największych wrogów, Czipewejów. Określenie nadoweisiweg, zniekształcone później przez francuskich myśliwych na nadowessioux lub krócej sioux, znaczyło tyle, co „małe węże”, a w szerszym znaczeniu „wrogowie”. W językach innych plemion wrogich Siuksom nazwy, jakie im nadawano ze względu na zwyczaj torturowania jeńców i okrucieństwo, brzmiały jeszcze mniej pochlebnie. Indianie Ute nazywali ich „ucinaczami rąk”, a Wrony, Arapahowie i Komancze „mordercami” lub „podrzynaczami gardeł”. W indiańskiej mowie znaków pojęcie Siuks oznaczało ruch dłoni imitujący podcinanie gardła. Sami Siuksowie nazywali się „sprzymierzeńcami”, co w poszczególnych dialektach ich języka brzmiało Dakota, Nakota lub Lakota. Pierwotnie tworzyli konfederację składającą się z siedmiu niezależnych, lecz spokrewnionych ze sobą plemion, zwaną „Siedem Ognisk Rady” (Otchente Chakowin). W XVIII w. Siuksowie przegrali długotrwałą wojnę z Czipewejami uzbrojonymi w broń palną przez Francuzów z Kanady i musieli opuścić bogate w zwierzynę puszcze okalające zachodni skraj Wielkich Jezior. W trakcie stopniowej migracji na zachód podzielili się na trzy odłamy.
Najdalej na wschodzie, w dorzeczu rzeki Minnesota, na terenach, które w początkach XVIII w. stanowiły serce ich kraju, żyli Siuksowie Santee. Byli ludem leśnym, prowadzącym na wpół osiadły tryb życia. Często wyprawiali się na bizony, nigdy jednak nie przyjęli koczowniczego trybu życia. Zaliczano do nich plemiona Mdewakanton, Sisseton, Wahpekute i Wahpeton. Środkową grupę Siuksów stanowili Yanktonowie. W jej skład wchodziły plemiona Yankton i Yanktonai. Zamieszkiwały one bliskie Prerie dzisiejszego stanu Dakota Południowa, na wschód od rzeki Missouri. Yanktonowie stanowili jakby pomost pomiędzy wschodnim i zachodnim odłamem narodu Siuksów. Siódmą, największą i najsilniejszą grupę tworzyli Siuksowie Zachodni, zwani Tetonami. Grupa ta dzieliła się z kolei na siedem typowo koczowniczych plemion: Brule, Bez Łuków, Czarne Stopy Lakota, Dwa Kotły, Hunkpapa, Miniconjou i Oglala.
Tetoni byli ludem bardzo wojowniczym. Walczyli ze wszystkimi swoimi sąsiadami. Najeżdżali wioski rolniczych plemion znad Missouri i przeganiali plemiona, które stały na ich drodze na Zachód. W drugiej połowie XIX w. zagrożone przez nich eksterminacją sąsiednie plemiona: Wrony, Paunisi, Arikarowie i Szoszoni zawarły sojusz z Amerykanami i odtąd wspomagały ich w wojnach prowadzonych przeciwko Siuksom, dostarczając armii amerykańskiej kontyngentów cenionych zwiadowców.
Najbliższymi sąsiadami Siuksów byli Czejenowie. Siuksowie nazwali ich Sha hi’ye na (Yanktonowie) lub Sha hi’e la (Tetoni), „Ludzie mówiący obcym językiem”, od określenia sha e’a, co znaczy „mówić niezrozumiałym językiem”. Inne plemiona z grupy językowej Sju, takie jak Arikara lub Paunisi, mówiły na nich Sha r’ha, co oznaczało „obcych”. Sami Czejenowie nazywali siebie Tsis tsis’ tas, co znaczyło „Ludzie” lub „Nasi ludzie” i odzwierciedlało typowy dla Indian z Równin etnocentryzm.
Według legendy pierwsi Czejenowie żyli pod ziemią i wyszli na powierzchnię za sprawą jednego ze swoich ludzi, który idąc kiedyś w stronę małego źródła światła odkrył świat istniejący nad nimi. Większość badaczy uważa, że w dawniejszych czasach plemię Czejenów składało się z kilku dużych, pokrewnych grup mówiących językiem algonkińskim. Zachowywały one dość szeroką autonomię i swobodę wędrówek, łącząc się ze sobą tylko okazjonalnie. Grupy te, znane pod nazwami: Tsistsistas, Heviksnipahis, Havaitaneo, Ovimana i Hisometaneo tworzyły naród Czejenów właściwych. W początkach XIX w. Czejenowie zetknęli się z innymi, mniej licznymi, lecz spokrewnionymi z nimi grupami: Sutaio, Omisis, Masikota i Wutapiu. Dwie pierwsze były prawdopodobnie oddzielną częścią narodu Czejenów, która kiedyś oddzieliła się od reszty plemienia i przez pokolenia żyła nieświadoma jej istnienia. Dwie ostatnie uważane są za powstałe z połączenia niektórych odłamów Czejenów i Siuksów. Ci badacze, dla których pochodzenie Czejenów stanowi zbyt skomplikowaną zagadkę uważają, że plemię powstało z połączenia Tsistsistas i Sutaio, zaznaczając jednak, że aż do końca lat 30. XIX w., a nawet do epidemii cholery, która nawiedziła Wielkie Równiny w 1849 r. i znacznie zredukowała ich liczbę, Sutaio zachowali swoją tożsamość i poczucie odrębności od Czejenów.
Pierwszy historyczny przekaz o Czejenach pochodzi ze źródeł francuskich z 1673 r. i wspomina o bliżej nieokreślonym plemieniu zamieszkującym zachodnie obszary dzisiejszych stanów Wisconsin i Minnesota oraz południową część kanadyjskiej prowincji Manitoba7. Pewniejsza informacja znalazła się w zapiskach francuskich odkrywców, którzy wspominali o spotkaniu w lutym 1680 r. grupy Indian określanych jako Chaa podczas budowy fortu Crevecoeur nad rzeką Illinois. Indianie ci z własnej inicjatywy udali się w liczącą 300 mil podróż, aby nawiązać kontakty handlowe z Francuzami i otworzyć sobie dostęp do europejskich towarów. Lud Chaa nie mógł przewidzieć wtedy skutków, jakie handel skórami z Europejczykami ściągnie na nich w następnych stuleciach.
W XVII w. Czejenowie byli jeszcze plemieniem rolniczym. Centrum ich kraju stanowiła dolina rzeki Minnesota. Zamieszkiwali tam małe wioski składające się z drewnianych domostw pokrytych korą wiązu lub brzozy. W jednej takiej wiosce mogło mieszkać nawet 300 osób. Pod naciskiem dużo liczniejszych Siuksów, wypieranych zbrojnie z zachodniego regionu Wielkich Jezior przez Czipewejów, około 1676 r. Czejenowie przenieśli się nad rzekę Cheyenne w północno-wschodniej części Dakoty Północnej. Ich główna wieś leżała na południowym brzegu rzeki, koło dzisiejszego miasteczka Lisbon. W nowej ojczyźnie mężczyźni polowali na drobną zwierzynę, ptactwo wodne i łowili ryby, kobiety natomiast zajmowały się zbieraniem dzikich owoców i dzikiego ryżu rosnących obficie w płyciznach rzek i jezior, a po trosze także rolnictwem. Choć więc dominowało u nich myślistwo i zbieractwo, uprawiali też warzywa. Po staremu mieszkali w ziemiankach i szałasach z gałęzi krytych skórami i korą brzozy. Około roku 1750, w Dakocie Północnej, Czejenowie zetknęli się z końmi i bizonami. Szybko przystosowali się do wędrownego, łowieckiego trybu życia. W tym czasie podstawowym składnikiem ich pożywienia stało się mięso bizonów, uzupełniane dietą roślinną, na którą składała się głównie fasola, kukurydza i dynie.
Pod stałym naciskiem Czipewejów i Siuksów-Lakota Czejenowie porzucili swoje ziemianki i poletka kukurydzy. Jako konni myśliwi, uzbrojeni w łuki ze strzałami i lance, powędrowali w rejon Black Hills, a na początku XIX w. w okolice źródeł Północnej Platte. Po przybyciu na Równiny Czejenowie w ciągu zaledwie dwóch pokoleń zupełnie zmienili swój sposób życia i kulturę, całkowicie przystosowując się do nowych warunków otoczenia. W latach 30. XIX w. wchłonęli mieszkające w pobliżu Black Hills pokrewne plemię Sutaio. Liczyli wówczas około 3500 głów. Dzięki połączeniu z Sutaio ostatecznie ukształtowały się główne składniki kultury i organizacji plemienia. Czejenowie wnieśli między innymi instytucję Rady Czterdziestu Czterech (początkowo posiadali czterech głównych wodzów równych sobie rangą i radę złożoną z 40 przedstawicieli starszyzny, reprezentujących wszystkie grupy plemienia), tradycję czterech świętych Strzał (Mahuts)8 oraz wojenne stowarzyszenia mężczyzn, Suitao natomiast większość ceremonii religijnych, z typowym dla wielu plemion z Równin Tańcem Słońca (Oxheheom) oraz drugą, oprócz świętych Strzał największą świętością plemienia – ozdobioną rogami i piórami świętą Czapę Wojenną ze skóry zdartej z łba bizona (Issiwum). Wspólnie Czejenowie urośli do rangi jednego z najpotężniejszych plemion na Równinach. Fizycznie należeli do najdorodniejszych i najprzystojniejszych Indian północnoamerykańskich. Ich wartości moralne, w tym skromność i czystość kobiet przetrwały, mimo zdeprawowania i skorumpowania, jakie niosła za sobą cywilizacja europejska. Znawca Indian płk Richard I. Dodge pisał:
„Kobiety Czejenów są powściągliwe i skromne i ich niewinność wytrzymywałaby porównanie z innymi narodami lub ludami. Są one niemal wzorem niewinności i czystości”9.
Niewierność, tak kobiet, jak i mężczyzn, była niewybaczalnym grzechem i stanowiła bardzo rzadkie zjawisko wśród Czejenów. Słynący ze świetnie zorganizowanego systemu hierarchii plemiennej, bitnych wojowników, swej duchowości oraz systemu wartości i etyki, Czejenowie stali się nieprzemijającym symbolem pierwotnej Ameryki.
Rywalizacja o nowe tereny łowieckie i konie na Równinach przysporzyła Czejenom wielu wrogów. Około 1820 r. wybuchły walki z Paunisami, których szczyt przypadł na lata 30. W 1835 r. rozgorzała wojna z Wronami. Mniej więcej w tym samym czasie Czejenowie, z pomocą Arapahów, ostatecznie wyparli za rzekę Arkansas plemiona Komanczów i Kiowów.
Latem w 1829 r. Paunisi wybili do nogi oddział Czejenów, którzy próbowali wykraść konie z ich obozu nad górną Arkansas. W sierpniu następnego roku doszło do wielkiej wyprawy odwetowej Czejenów i Arapahów. W bitwie nad południową odnogą rzeki Loup Paunisi odnieśli zwycięstwo, a w ich ręce wpadły cztery Magiczne Strzały – jedna z największych świętości Czejenów10. Był to dla nich straszny cios, któremu przypisywali wszystkie nieszczęścia, jakie ich później dotknęły. Nie stracili jednak ducha walki. W 1833 r. wspólnie z Arapahami wybili silny oddział Paunisów koło późniejszego fortu Lyon nad rzeką Arkansas. W następnym roku zniszczyli kolejną wyprawę Paunisów nad Południową Platte, koło obecnego Fort Morgan w Kolorado.
Walki z Paunisami trwały bez przerwy do połowy lat 50. Czejenowie porównywali je do nigdy niekończących się, nierozstrzygniętych zapasów dwóch bizonów, z których jeden cofa się przed przeciwnikiem, by po chwili go zaatakować. Latem 1852 r. w bitwie nad Solomon River w Kansas zginął słynny wojownik Czejenów Zapalający Chmury, budzący powszechny lęk u swoich wrogów, gdyż od jego hiszpańskiej kolczugi, która kryła go od szyi po kolana, odbijały się strzały i kule, co przypisywano chroniącym go czarom11. Podjęta siłami całego plemienia wyprawa wspomagana przez Arapahów, Siuksów Brule oraz małych grup Kiowów, Kiowa-Apaczów i Wron nie zdołała go pomścić. W sierpniu 1853 r. została rozbita nad rzeką Republican przez Paunisów dowodzonych przez Wodza Nieba. Do zwycięstwa Paunisów walnie przyczynił się oddział posiłkujących ich Pottawatomich, którzy posiadali doskonałe karabiny i walczyli niczym regularne wojsko. Czejenowie pomścili klęskę w lipcu następnego roku, wybijając w sojuszu z Kiowami 113 Paunisów.
Na początku lat 30. XIX w. za namową żółtego Wilka – jednego z najsłynniejszych wodzów z dawnych dni, którego biali uważali za głównego przywódcę Południowych Czejenów – amerykańscy kupcy wybudowali w górnym biegu rzeki Arkansas w Kolorado, u zbiegu z rzeką Purgatoire, fort, w pobliżu którego osiedliła się znaczna część plemienia. Dzięki temu Czejenowie mieli bliżej do placówki, gdzie mogli wymieniać skóry na potrzebne im towary z St. Louis i Nowego Meksyku, oraz dostęp do ogromnych stad koni Kiowów i Komanczów. Większość Czejenów pozostała jednak nad Północną Platte i rzeką Yellowstone. W ten sposób dokonany został podział plemienia na odłam północny i południowy. Granicę między nimi stanowiła odtąd rzeka Platte. Podział plemienia został usankcjonowany w 1851 r. przez traktat, jaki rząd amerykański podpisał z Indianami ze środkowych i północnych Równin nad strumieniem Horse Creek, niedaleko fortu Laramie. Wtedy też doszło do zawarcia trwałego sojuszu Czejenów z Siuksami. Odtąd Czejenowie wspólnie z nimi występowali przeciwko innym plemionom i białym.
Historycznie związani z Czejenami byli Arapahowie. Na Wielkich Równinach pojawili się przed nimi, prawdopodobnie w pierwszej połowie XVII stulecia. Przyszli tam z terenów leżących bardziej na północ, z rejonu Rzeki Czerwonej Północnej. Nazywali siebie Invna-ina, to znaczy „Ludzie naszego własnego rodzaju”. Czejenowie nazywali ich Hitaniwo’ik – „Ludzie chmury”, co było związane z ruchliwością Arapahów spowodowaną zamiłowaniem do handlu. To niewielkie plemię, którego członkowie charakteryzowali się jaśniejszą niż u innych Indian z Równin skórą oraz wydatnymi nosami, znane było także jako „tatuowani ludzie”. Miano to spopularyzowali biali kupcy, którzy nadali Arapahom przejętą od Wron nazwę Alappaho, co w ich języku znaczy dokładnie „Ludzie z wieloma tatuażami”. Określenie to nawiązuje do zwyczaju ozdabiania przez Arapahów ciał malunkami w postaci małych niebieskich kółek. Od niej wywodzi się angielska nazwa plemienia – Arapaho.
Około roku 1820 Arapahowie zawarli sojusz z Czejenami wymierzony przeciwko wspólnym wrogom, Siuksom mieszkającym na północ od Platte i Paunisom ze wschodu. Wspólnie też wyparli plemiona Kiowów i Komanczów za rzekę Arkansas i w ten sposób całkowicie zdominowali tereny położone pomiędzy Platte i Arkansas. Od tego czasu plemiona Czejenów i Arapahów były powiązane ze sobą i żyły na tych samych terenach. Po podziale plemienia Czejenów część Arapahów pozostała z Północnymi Czejenami w okolicach źródeł Platte, inni przenieśli się wraz z południowym odłamem na tereny nad rzeką Arkansas. Po 1851 r. obydwa odłamy zachowały odrębność i polityczną niezależność. Stan ten uznał rząd federalny wyznaczając każdej części plemienia innego agenta indiańskiego. Północni Arapahowie związali się potem sojuszem z Siuksami i Północnymi Czejenami, a ich południowi pobratymcy pozostali w przymierzu z Południowymi Czejenami oraz Kiowami i Komanczami.
ORGANIZACJA SPOŁECZNA I POLITYCZNA INDIAN Z WIELKICH RÓWNIN
Plemiona indiańskie z Wielkich Równin nie stanowiły zwartych społeczności. Dzieliły się na mniejsze grupy regionalne, gromady i klany. Przez większą część roku poszczególne grupy, liczące zwykle od 20 do 30 rodzin powiązanych ze sobą więzami krwi, wędrowały i polowały oddzielnie. Taka liczba ludzi w grupie pozwalała na łatwiejsze wyżywienie i sprawniejsze poruszanie się w okresie polowań na bizony. Była jednocześnie wystarczająco duża, aby bronić się przed napadami wroga lub samemu podejmować mniejsze wyprawy wojenne. Raz do roku, w okresie letnim, całe plemię zbierało się w celu odbycia tradycyjnych ceremonii plemiennych i wielkich łowów na bizony. To pozwalało zachować jedność szczepową różnych odłamów plemienia i umożliwiało zawieranie małżeństw z członkami innych rodów. Zwyczaje Indian z Równin w sprawach małżeńskich były bardzo surowe i zabraniały łączenia w pary krewnych w obrębie tej samej grupy. Żeniąc się mężczyzna wchodził do rodziny żony, a dzieci urodzone z takiego związku należały do rodu matki.
Na czele poszczególnych grup i plemion stali wodzowie. Ich władza nie miała nigdy charakteru autokratycznego. Opierała się na indywidualnych cechach charakteru i osobistym przykładzie, pozwalających jednostce wybić się ponad współplemieńców. Oznaczało to, że każdy wyróżniający się wojownik miał możliwość osiągnięcia godności wodza. W praktyce największe szanse mieli synowie dotychczasowych wodzów, co często prowadziło do mylnego postrzegania władzy przywódców indiańskich jako władzy dziedzicznej. Wodzowie indiańscy dzielili się na wodzów pokojowych i wojennych.
Wodzowie pokojowi byli zwykle starszymi wojownikami, których życiowa mądrość, rozwaga, uczciwość i zasługi w życiu codziennym wyniosły na czoło grupy. Wraz z innymi najbardziej doświadczonymi i szanowanymi mężczyznami tworzyli radę starszych plemienia. Do jej zadań należało podejmowanie najważniejszych decyzji dotyczących wojny i pokoju, czuwanie nad przestrzeganiem praw i obyczajów plemiennych oraz innych ważnych spraw dotyczących ogółu. Wszystkie ważne decyzje wymagały jednomyślności. Jeśli nie można było jej osiągnąć, podjęcie decyzji zwykle odkładano. W razie potrzeby decyzje wodzów były wprowadzane w życie przez wojowników należących do specjalnych stowarzyszeń o charakterze policyjnym. Wodzowie wojenni byli młodszymi wojownikami, którzy wyróżnili się osobistą odwagą, czynami wojennymi i powodzeniem w wyprawach wojennych lub myśliwskich. Od wszystkich przywódców oczekiwano osobistego przykładu dla młodych wojowników. Sprzyjały temu takie cechy, jak: rozsądek, uczciwość, odpowiedzialność, dbałość o współplemieńców, wielkoduszność i odwaga. Im większym poważaniem i respektem cieszył się wódz lub zasłużony wojownik, tym większe znaczenie miały jego słowa i rady wypowiadane podczas narad plemiennych, na których zapadały najważniejsze decyzje.
Osobną grupę przywódców stanowili szamani lub czarownicy. Cieszyli się oni we wszystkich plemionach wielkim szacunkiem. Szamani łączyli w sobie zdolności nauczyciela, lekarza, kapłana, wróżbity i artysty. Posiadali dużą wiedzę medyczną i byli ekspertami w dziedzinie stosowania leków, odtrutek, środków halucynogennych i tym podobnych. W praktykach medycznych wykorzystywali przypisywaną im ponadnaturalną moc oraz znane tylko im środki lecznicze i metody uzdrawiania, których uczyli się od swych starszych poprzedników i których zazdrośnie strzegli przed innymi. Jako kapłani mieli prawo prowadzenia ceremonii religijnych i rytuałów plemiennych. Posiadali także umiejętność tłumaczenia wizji i snów, do których zabobonni Indianie przywiązywali ogromną wagę. Bywali też zręcznymi magikami i posiadali umiejętności telepatyczne. Na nich ciążyła odpowiedzialność za podtrzymywanie tradycji i opiekę nad świętymi przedmiotami, będącymi własnością plemienia. Musieli doskonale znać historię swego ludu, nauczyć się setek pieśni modlitewnych oraz rytuałów trwających często wiele dni i nocy. Szamani odgrywali w swoim plemieniu wielowarstwową i sięgającą daleko rolę. Do nich należało duchowe przywództwo nad społecznością szczepową.
Wszyscy członkowie plemienia mieli obowiązek postępowania zgodnie z prawami szczepu i działania dla dobra plemienia jako ogółu. Plemię postrzegane było jako jedna wielka rodzina, której symbolem był zamknięty krąg obozowy. Przetrwanie grupy zależało od zbiorowego wysiłku wszystkich jej członków podczas polowania czy walki z wrogiem. Ci, którzy nie stosowali się do obowiązujących reguł i popełniali wykroczenia, narażeni byli na rozmaite kary. Najcięższymi karami było: pozbawienie dobytku, utrata koni, chłosta, wygnanie z plemienia, a nawet śmierć. Karano nimi tych, którzy splamili się zdradą lub tchórzostwem, samolubstwem, nieuczciwością i zabiciem współplemieńca.
Tak jak krąg obozowy symbolizował jedność całego plemienia, tak okrąg tipi był symbolem rodziny. Charakterystyczny stożkowaty namiot składał się ze szkieletu z drewnianych tyczek pokrytych półkolistym skórzanym poszyciem. Zwykle do 3 lub 4 tyczek głównych o długości 7–8 metrów dostawiano od 15 do 20 tyczek pomocniczych. Przeciętne tipi miało średnicę 5 m i mogło pomieścić nawet 10–12 osób. Na jego pokrycie potrzeba było około 15 skór dorosłych bizonów. Tipi było idealnym schronieniem dla koczujących Indian. Skutecznie chroniło przed zimnem i deszczem, a w razie uszkodzenia można je było łatwo naprawić. Jego największą zaletą była łatwość składania i rozkładania oraz transportu. Dwie doświadczone kobiety potrafiły rozbić tipi w ciągu godziny. Do transportu wystarczały 2 lub 3 konie ciągnące włóki, na których składano skórzane poszycie namiotu. W zwyczaju niektórych plemion było malowanie pokryć tipi scenami myśliwskimi i wojennymi lub tajemniczymi znakami mającymi chronić domowników przed duchami, chorobą i nieszczęściem.
Każdy członek plemienia miał ściśle określone obowiązki i czynności do wykonania. Zadaniem dorosłych mężczyzn było zdobywanie pożywienia, walka z wrogiem i dbanie o bezpieczeństwo rodziny. Starsi mężczyźni trudnili się wyrobem broni i narzędzi oraz sprawowali opiekę nad obozem w czasie nieobecności młodych wojowników. Chłopcy od najmłodszych lat byli przygotowywani do walki i polowania. Strzelanie z łuku, jazda konna, pływanie, walka wręcz, ćwiczenie wytrzymałości i odporności na ból przygotowywały ich do roli myśliwego i wojownika. Zanim dostąpili zaszczytu uczestniczenia w wyprawach wojennych i polowaniach, zajmowali się pilnowaniem koni, transportem żywności i spełnianiem drobnych posług dla dorosłych wojowników. Rolą kobiety było wychowywanie dzieci, budowa, transport i utrzymanie tipi, a także przygotowywanie pożywienia, wyprawianie skór oraz wyrób ubrań i ozdób. Niektóre czynności wymagały wysiłku wielu osób i były wykonywane wspólnie. Należało do nich przede wszystkim oprawianie zwierzyny, ćwiartowanie mięsa i robienie zapasów na zimę.
O ile obowiązki kobiet były bardziej pracochłonne i uciążliwe, o tyle czynności wykonywane przez mężczyzn były bardziej niebezpieczne. Większość wojowników nie dożywała starości i ginęła w młodym wieku. Niedobór mężczyzn i konieczność stałego uzupełniania liczby wojowników stanowiących o sile plemienia powodował, że wśród Indian z Równin częstym zjawiskiem było wielożeństwo. Obowiązek zachowania więzi rodzinnej sprawiał, że mężczyzna zwykle brał sobie za kolejną małżonkę siostrę pierwszej żony lub wdowę po zmarłych i poległych krewnych. Poligamia miała raczej miejsce w przypadku wybitnych wojowników, niż mężczyzn z niższych warstw społecznych. Mieli oni dodatkowe obowiązki (np. utrzymywanie gości i sierot), które obciążały gospodarstwo dodatkową pracą, a tę mogła zapewnić tylko większa liczba rąk. Posiadanie kilku żon nakładało na wojownika obowiązek ich utrzymania, ale zwiększało także jego prestiż społeczny. Czyniło mężczyznę bogatszym, gdyż pozwalało na wyprawienie większej ilości skór i uszycie większej ilości ubrań, które były jednym z najważniejszych przedmiotów handlu.
Handel był ważnym elementem życia Indian z Równin. Koczownicze ludy w zamian za mięso bizonów, skóry i konie mogły otrzymać wiele produktów pochodzących od plemion rolniczych: kukurydzę, fasolę, dynię, czy tytoń. W pierwszej połowie XIX w. biali handlarze rozwinęli na Równinach sieć punktów handlowych (w 1840 r. było ich około 150), w których w zamian za skóry i wyroby artystyczne Indianie mogli zaopatrywać się w broń palną, amunicję, metalowe groty do strzał i włóczni, narzędzia, naczynia, ozdoby, odzież, koce i wiele innych rzeczy ułatwiających codzienne życie. Około 1830 r. popyt na skóry bizonów i zwierząt futerkowych wśród białych handlarzy osiągnął takie rozmiary, że Indianie zaczęli zabijać znacznie więcej zwierząt, niż wymagały tego ich podstawowe potrzeby. Negatywną stroną handlu z białymi stawało się stopniowe uzależnienie niektórych plemion od towarów sprzedawanych przez handlarzy, głównie prochu i amunicji do broni palnej. Częste obozowanie w pobliżu fortów i faktorii handlowych sprzyjało także szerzeniu się wśród Indian plagi pijaństwa i chorób roznoszonych przez białych.
Podstawą bytu Indian z Wielkich Równin było polowanie na dziką zwierzynę. Mięsna dieta w małym stopniu uzupełniana była dziko rosnącymi owocami i roślinami, a niekiedy produktami otrzymywanymi od trudniących się rolnictwem sąsiadów ze wschodnich Prerii. Łowy dostarczały nie tylko pożywienia, ale także cennych skór. Podstawowym zwierzęciem łownym dla Indian z Równin był jednak bizon. Milionowe stada bizonów wędrowały swobodnie po trawiastych połaciach Wielkich Równin, zapewniając Indianom niemal wszystko, czego potrzebowali do życia12.
Znaczenie bizona w życiu Indian było tak wielkie, że zwierzę to stało się jednym z najważniejszych symboli ich wierzeń religijnych i kultury niematerialnej. Bizonom poświęcano pieśni, tańce i różne ceremonie religijne. Wiele indiańskich imion i nazw pochodziło od bizona, który dla Indian był symbolem siły i nowego życia.
Drugim zwierzęciem, które zdominowało życie Indian z Wielkich Równin był koń. Z początku Indianie uważali konia za dar duchów, dlatego nazwali go „duchowym psem” lub „tajemniczym psem” (pies był ich tradycyjnym zwierzęciem pociągowym). Pierwsze konie z hiszpańskich hodowli w północnym Meksyku trafiły w ręce Indian w XVII w. Szybko stały się przedmiotem handlu lub kradzieży. Pewna liczba koni zbiegła na równiny, gdzie dały początek zdziczałym mustangom (hiszp. masteno – dziki)13. Jako pierwsi oswoili konie Apacze i Indianie Pueblo z południa. Około 1700 r. konie pojawiły się u mieszkających na zachód od Gór Skalistych Szoszonów i Ute, którzy uczynili je przedmiotem handlu z plemionami zamieszkującymi płaskowyż Kolumbii oraz Równiny i Prerie. Od Szoszonów przejęli je Komancze i Kiowowie. W połowie XVIII w. konie trafiły do Arapahów, Czarnych Stóp, Czejenów, Wron, Siuksów i innych plemion. W ten sposób około 1770 r. proces rozprzestrzeniania się koni wśród Indian z Równin został zakończony. Wraz z oswojeniem konia zakończył się też proces transformacji pieszych nomadów w konnych myśliwych i wojowników.
W ciągu jednego pokolenia koń zmienił całkowicie dotychczasową kulturę i styl życia Indian. Szybko zintegrował się z istniejącymi wzorami kulturowymi, wyparł zastosowanie psa do travois, co stworzyło kult konia i pozwoliło ludom indiańskim rozprzestrzenić się na zachodnie Równiny. Koń dał Indianom nowe możliwości transportu, polowania i prowadzenia wojny. Jego użycie pozwoliło na szybsze wędrówki, budowanie większych tipi, sporządzanie większej ilości zapasów żywności i powiększanie terenów łowieckich. Wykradanie koni wrogim szczepom stało się ulubioną grą wojenną Indian, źródłem bogactwa i osobistego prestiżu wojownika. Słowo „wojna” utożsamiano stopniowo ze słowami „wyprawa po konie”. Wojownicy planując wrócić konno wyruszali pieszo kraść konie, pokonując nieraz setki kilometrów.
WOJNA W ŻYCIU INDIAN Z WIELKICH RÓWNIN
Przyswojenie koni wzmogło i tak wojowniczą naturę Indian z Równin. Chęć zawładnięcia stadami należącymi do innych szczepów, rozszerzenia terenów łowieckich i zdobycia najwygodniejszych miejsc do obozowania stała się najczęstszym powodem wojen międzyplemiennych. Oprócz materialnych przesłanek walk były jeszcze inne powody: tradycyjna zemsta rodowa, chęć wykazania osobistej odwagi, czy pragnienie zyskania sławy.
Istotą życia wojownika indiańskiego była walka. Wojna stała się najlepszą drogą do wykazania swej męskiej wartości, awansu społecznego, zdobycia sławy i bogactwa. Pragnienie sławy wojennej, okazywanie osobistej odwagi i przewagi nad wrogiem oraz pogarda dla śmierci sprawiały, że powszechne było przekonanie, iż lepiej zginąć w walce, niż umrzeć ze starości lub z powodu choroby. Wierzono, że tylko Niebo i Ziemia trwają wiecznie i że podeszły wiek nie jest powodem do dumy. Ideał wojownika wymagał, by młodzież oswoiła się ze śmiercią i oddawała życie, gdy zachodziła taka konieczność. Jedną z podstawowych zasad Indian było stwierdzenie, że „tylko tchórz boi się śmierci”. Jednocześnie największą zniewagą dla wojownika było powątpiewanie w jego odwagę. Mimo to warunki demograficzne wymagały, aby wojownicy unikali śmierci za wszelką cenę. Indianie modlili się o zabijanie wrogów bez strat własnych i podczas wypraw usilnie się o to starali. Śmierć wojownika powodowała wielki smutek i żałobę, a rodziny poległych otaczano opieką plemienia, by powetować im poniesione na wojnie straty.
Sposób pojmowania wojny przez Indian był typowy dla społeczeństw pierwotnych i różnił się zasadniczo od europejskiego sposobu myślenia. Walkę traktowano jako rodzaj gry wojennej, w trakcie której można było wykazać swą indywidualną wartość i cechy osobiste. Zabicie przeciwnika nie było głównym celem walki. Wbrew powszechnemu przekonaniu Indianie umieli cenić sobie życie i nigdy nie narażali się bez wyraźnej potrzeby. Dużo wyżej niż śmierć wroga ceniono pokaz odwagi, jakim było zwycięskie dotknięcie żywego lub zabitego przeciwnika gołą ręką albo specjalną laską uderzeń. Większy zaszczyt przypadał nie temu, kto zabił przeciwnika, ale temu, kto pierwszy dotknął żywego lub poległego wroga. Przejawem odwagi było stawanie do walki bez broni, którą można było razić przeciwnika na większą odległość. Godniejszą bronią od łuku czy strzelby była więc lanca, a od lancy maczuga lub tomahawk. Najdzielniejsi ruszali do walki uzbrojeni jedynie w pejcze do poganiania koni lub laski uderzeń. Czejenowie przyznawali honor dotknięcia przeciwnika gołą ręką trzem kolejnym wojownikom, Arapahowie zaś czterem. Oznaczało to, że podczas bitwy, w której brali udział Czejenowie i Arapahowie, zaszczytu dotknięcia jednego wroga mogło dostąpić siedmiu kolejnych wojowników.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Za terytorium równe swojej powierzchni Stany Zjednoczone zapłaciły Francji 15 mln dolarów, co daje 4 centy za jeden akr ziemi (4046,9 m2). [wróć]
2. James Horsley, Washita, Genocide on the Great Plains, part I, s. 21–22. [wróć]
3. Ibidem, s. 5–6. [wróć]
4. Liga Irokezów (Liga Pięciu Narodów) – związek o charakterze politycznym, społecznym i wojskowym utworzony ok. 1570 r. przez ludy irokeskie z okolic Wielkich Jezior i Rzeki świętego Wawrzyńca. Należały do niego plemiona: Mohawków, Oneidów, Onondagów, Kajugów i Seneków. Około 1715 r. do federacji przystąpiło plemię Tuskarora i odtąd związek zwany był Ligą Sześciu Narodów. Głównym jej celem było zachowanie pokoju między skonfederowanymi plemionami oraz sojusz wojskowy w walce ze wspólnymi wrogami. [wróć]
5. Nazwa pochodzi z języka Siuksów i znaczy „chata”. Tipi nie należy mylić z wigwamem, czyli szałasem o konstrukcji drewnianej, krytym matami z sitowia, gałęziami lub płatami kory, używanym przez plemiona leśne na wschodzie Ameryki Północnej. [wróć]
6. Główną przyczyną drastycznego zmniejszenia populacji Indian były choroby przywleczone przez białych, zwłaszcza ospa, odra i cholera. Epidemie ospy i cholery rozprzestrzenione przez poszukiwaczy złota w latach 1849–1851 zredukawały liczbę Komanczów do 12 000 ludzi. Na cholerę zmarła także połowa Paunisów i wielu Kiowów. W mniejszym stopniu epidemie dotknęły Czejenów i Siuksów Teton. [wróć]
7. W 1673 r. ukazała się mapa francuskiego badacza Jeana-Baptiste’a Franquelina, na której po raz pierwszy zaznaczono nazwę plemienia Chaiena zamieszkującego obszar u ujścia rzeki Wisconsin do Missouri. [wróć]
8. Święte Strzały, każda w innym kolorze, symbolizowały zbiorowe życie plemienia i stanowiły jego najwyższy fetysz. Czejenowie uważali, że mają je „od początku świata”. Wierzyli, że jeśli Strzały miały się dobrze, to i plemię miało się dobrze. Dwie z nich miały władzę nad bizonami (skierowane rytualnie na zwierzęta czyniły je bezradnymi i pozwalały je zabijać), a pozostałe dwie nad ludźmi (skierowane przeciwko wrogowi sprawiały, że stawał się on ślepy i zagubiony). Strzały były więc największym środkiem oparcia Czejenów przeciwko najbardziej dokuczliwym, widocznym kłopotom: brakowi żywności i wrogom plemienia. [wróć]
9. Seton Enest Thompson, Poselstwo Indianina, Biblioteczka Walden, Katowice 1994, s. 94. [wróć]
10. Atak Czejenów nastąpił podczas przygotowań Paunisów do ceremonii złożenia Gwieździe Porannej krwawej ofiary z młodej branki. Najpierw Czejenowie zaatakowali kilku łowców bizonów, którym na pomoc przybyły główne siły Paunisów z obozu. Stary Paunis pragnący zginąć w walce wyszedł naprzeciw wroga i został zaatakowany przez wodza Czejenów, który trzymał włócznię z zawiniątkiem z Magicznymi Strzałami. W chwili, gdy Czejen usiłował pchnąć samotnego Paunisa, starzec niespodziewanie chwycił za włócznię i wydarł ją z rąk zaskoczonego przeciwnika. Natychmiast podskoczyli inni Paunisi, którzy zdołali uciec ze zdobyczą. Utrata strzał tak zdemoralizowała Czejenów, że zrezygnowali z walki i wycofali się. [wróć]
11. Zapalającego Chmury zabił piętnastoletni chłopiec o imieniu Wielki Cętkowany Koń. Uciekając przed groźnym wrogiem, Koń, który był mańkutem, wypuścił z lewej ręki strzałę trafiając w prawe oko niespodziewającego się niczego złego Czejena. [wróć]
12. Oblicza się, że w czasach historycznych na równinach Ameryki Północnej pasło się około 60 000 000 bizonów. [wróć]
13. Około 1850 r. liczba mustangów na preriach sięgała 2 000 000 sztuk. [wróć]