Między jeziorami. Nowy świt - Magdalena Wala - ebook

Między jeziorami. Nowy świt ebook

Magdalena Wala

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jesień 1945 roku. Polacy zajmują Prusy Wschodnie, a dla ich mieszkańców rozpoczyna się czas wysiedleń.

Amalia wydostała się z bydlęcego wagonu, którym wywożono Niemców i Mazurów na zachód. Udało się to dzięki interwencji Piotra – mężczyzna skłamał, że są małżeństwem. Kobieta rozpoczyna więc nowe życie, podając się za żonę Polaka. Rozdarta między miłością do mężczyzny a miłością do rodziny, zadręcza się niepokojem o przebywającą w Niemczech córeczkę oraz pozostawioną w Schönwalde siostrę.

Komuniści, którym udaje się przejąć władzę w Polsce, dążą do weryfikacji narodowościowej autochtonów, co sprawia, że nie jest łatwo być Mazurką w powojennym świecie. Życie byłoby prostsze, gdyby Amalia zadeklarowała polską narodowość, do czego namawia ją ukochany.

Jakich wyborów dokona? Czy zobaczy jeszcze córkę? I czy zdołają z Piotrem ocalić łączące ich uczucie?

Finałowy tom przejmującej serii Magdaleny Wali.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 356

Oceny
4,6 (101 ocen)
71
24
5
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszka481976

Dobrze spędzony czas

:)
00
BOOKIETMARZEN

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam całą serię "Między jeziorami". Czuję maleńki niedosyt, że to już koniec i nie poznam dalszych losów bohaterów.
00
AleksandraMikolajczyk

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała lektura
00
Majunia-1995

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
Halinka-1

Nie oderwiesz się od lektury

godna polecenia seria
00

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Pro­jekt se­rii i okładki ANNA SLO­TORSZ / ART­NOVO.PL
Fo­to­gra­fie na okładce © fo­to­ma­ster/Adobe Stock © Le­onid Tit/Adobe Stock © ta-nya/iStock photo © ecco/Adobe Stock
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuALEK­SAN­DRA CHY­TROŃ-KO­CHA­NIEC
Re­dak­cjaELŻ­BIETA SPA­DZIŃ­SKA-ŻAK
Ko­rektaUR­SZULA WŁO­DAR­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
Po­lish edi­tion © Mag­da­lena Wala, Pu­bli­cat S.A. MMXXIII (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved
ISBN 978-83-271-6545-9
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: of­fice@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: ksia­znica@pu­bli­cat.pl

Moim czy­tel­ni­kom

Część pierw­sza

Olsz­tyn

Roz­dział 1

Mocne trza­śnię­cie drzwiami wa­gonu od­cięło Ama­lię od świa­tła i za­brzmiało tak... osta­tecz­nie. W jed­nej chwili usta­no­wiło gra­nicę po­mię­dzy tym, co znane i bli­skie, a nie­pewną przy­szło­ścią. Gło­śno oznaj­miało za­koń­cze­nie jej do­tych­cza­so­wego ży­cia w Pru­sach, uni­ce­stwie­nie dziew­czę­cych pla­nów i ma­rzeń. Są­dziła, że sam po­byt w obo­zie odarł ją ze wszyst­kich złu­dzeń, i w pew­nym sen­sie tak było. Jed­nak na­wet pod­czas tych po­twor­nych dni na­dal znaj­do­wała się na swo­jej ziemi i to da­wało jej siłę. To oraz obec­ność in­nych ko­biet, z któ­rymi wią­zało ją wię­cej, niż kie­dyś przy­pusz­czała. Od kiedy za­ła­do­wano je na cię­ża­rówkę, tylko to, że były z nią przy­ja­ciółki, do­da­wało jej otu­chy i utrzy­my­wało przy zdro­wych zmy­słach. Je­śli wy­wiozą je na wschód, te ko­biety będą ostat­nim ogni­wem łą­czą­cym ją z ro­dzin­nymi stro­nami. Jej he­ima­tem[1].

Kiedy wraz z in­nymi zna­la­zła się w ciem­no­ściach, po­czuła ogar­nia­jący ją chłód, który tylko czę­ściowo miał zwią­zek z nie­przy­chylną aurą. Były już zzięb­nięte po nocy spę­dzo­nej pod go­łym nie­bem, okryte po­strzę­pio­nymi szma­tami, które słu­żyły im za ubra­nia. Jed­nak lo­do­wate dresz­cze prze­szy­wa­jące ciało Ama­lii miały wię­cej wspól­nego ze stra­chem przed nie­zna­nym niż tra­wiącą jej ciało go­rączką. Trzę­sła się i le­dwo stała na no­gach. W wa­go­nie pa­no­wał nie­mi­ło­sierny ścisk, który unie­moż­li­wiał ko­bie­tom zmianę po­zy­cji. Po­dróż w ta­kich wa­run­kach bę­dzie kosz­ma­rem i Ama­lia oba­wiała się, że może jej nie prze­żyć, je­śli po­zo­staną za­mknięte przez kilka dni, bez do­stępu do wody. Może to le­piej, że zro­biło się chłodno. Może to zimno po­może im prze­trwać po­dróż. Gdyby pa­no­wał skwar, ofiar by­łoby znacz­nie wię­cej.

Ogrze­wała się po­woli cie­płem ciał swo­ich to­wa­rzy­szek. I ob­ra­zem, który zo­ba­czyła na mo­ment, nim ktoś za­trza­snął drzwi. Miała na­dzieję, że to, co wi­działa, było prawdą, a nie je­dy­nie pod­su­niętą przez jej wy­czer­pany umysł ha­lu­cy­na­cją. Piotr... Nie za­sta­na­wiała się, co ro­bił na dworcu ani dla­czego znów po­ja­wił się w Pru­sach. Je­śli po­sta­no­wił ją od­szu­kać, przy­je­chał na próżno. Kilka mie­sięcy wcze­śniej, nim wy­wieźli ją z Schön­walde, może mie­liby cień szansy na szczę­śliwy fi­nał. Te­raz wszystko się skoń­czyło, cho­ciaż był tak bli­sko. Los po­now­nie z nich za­kpił.

Osła­bła na­gle i moc­niej oparła się na sto­ją­cej koło niej Hel­dze. Po­sta­no­wiła wziąć się w garść i prze­stać pod­da­wać się czar­nym my­ślom. Do­póki żyją, ist­nieje na­dzieja. Na­wet je­śli bę­dzie mu­siała uło­żyć so­bie ży­cie bez Pio­tra, prze­trwa. Pod­czas ostat­nich mie­sięcy do­świad­czyła prze­cież tak wiele. Na­gle prze­stała się smu­cić, że męż­czy­zna, któ­rego ko­chała, znaj­do­wał się po dru­giej stro­nie za­ry­glo­wa­nych drzwi. To, że go do­strze­gła, samo w so­bie sta­no­wiło cud. Przy­mknęła oczy i sta­rała się przy­po­mnieć jego wy­gląd. Wy­raz jego sku­pio­nej na niej twa­rzy, spo­sób, w jaki cho­dził, wy­pro­sto­wany i dumny. Po­czuła w środku przy­pływ cie­pła, który spra­wił, że prze­stała się trząść. Piotr prze­żył wojnę i to było te­raz naj­waż­niej­sze. Mu­siało mu się dość do­brze ukła­dać, bo nie wy­glą­dał na za­bie­dzo­nego. Nie wi­działa śla­dów wy­czer­pa­nia czy cho­roby. Za­re­je­stro­wała je­dy­nie oznaki zwy­kłego zmę­cze­nia, pew­nie spo­wo­do­wa­nego po­dróżą, i nieco wy­mięte ubra­nie. Uśmiech­nęła się w ciem­no­ściach. Wojna nie zdo­łała go znisz­czyć. Wie­dzie mu się... To do­brze... do­brze. Przy­naj­mniej o niego mo­gła być spo­kojna. Przy­naj­mniej o niego...

– Mó­wi­łaś coś? – wy­szep­tała Helga.

– Nie – za­prze­czyła. Nie za­mie­rzała wpro­wa­dzać przy­ja­ciółki, bo tak ostat­nio trak­to­wała Helgę, w swoje sprawy ser­cowe. Bo i po co, skoro wszystko de­fi­ni­tyw­nie się skoń­czyło... Poza tym... to nie był od­po­wiedni czas ani miej­sce na tego typu opo­wie­ści.

Za­sta­na­wiała się, czy Piotr już od­szedł, za­jęty swo­imi spra­wami, czy na­dal czeka, aż ich po­ciąg od­je­dzie. Mo­gło jesz­cze chwilę po­trwać, nim ru­szą, więc pew­nie już go nie ma. Bądź szczę­śliwy, ży­czyła mu w my­ślach, czu­jąc ogar­nia­jący ją smu­tek. Gniew­nym ru­chem otarła łzę z po­liczka. To nie­od­po­wiedni mo­ment na roz­pa­mię­ty­wa­nie utra­co­nej mi­ło­ści. Weź się w garść, Ama­lio, upo­mniała się. Roz­dzie­le­nie z ko­chan­kiem to prze­cież nie ko­niec świata. Na roz­pacz może po­zwo­lić so­bie póź­niej. Kiedy zy­ska choć odro­binę kon­troli nad ru­iną, którą stało się jej ży­cie.

– Tam coś się dzieje... – po­wie­działa Bir­git. – Kłócą się...

Ama­lia otrzą­snęła się z za­my­śle­nia i po­dob­nie jak inne ko­biety sku­piła na od­gło­sach do­cho­dzą­cych z ze­wnątrz. Do­cie­rały do niej urywki pol­skich i ro­syj­skich zdań. Na pe­ro­nie za­częło się ro­bić gło­śno.

– Ktoś się do­maga, aby otwo­rzyć wa­gon – wy­ja­śniła jedna z ko­biet, która znała ro­syj­ski.

Serce Ama­lii za­biło moc­niej. Przy­po­mniała so­bie scenę oglą­daną na mo­ment przed tym, jak zna­la­zły się w wa­go­nie. Chyba ci ra­bu­sie zda­wali so­bie sprawę, że nie mają z czego ogra­bić wy­wo­żo­nych ko­biet? Za­uwa­żyli za­pewne, jak ła­do­wano je do środka bez żad­nych ba­gaży. Mo­gli się naj­wy­żej kłó­cić o ze­rwane z ich ciał brudne łach­many. Nie są­dziła, aby oka­zali się aż tak zde­spe­ro­wani. Na­gle po­my­ślała o czymś in­nym. Skoro nie ci gra­bieżcy... Czyżby to był Piotr? Roz­po­znał Ama­lię i stara się wy­do­stać ją z wa­gonu? Oby tylko żoł­nie­rze nie zro­bili mu krzywdy. To w końcu oni po­dej­mo­wali wszyst­kie de­cy­zje, a Piotr był tylko cy­wi­lem, Po­la­kiem w do­datku. Nie miał żad­nego wpływu na spra­wu­ją­cych wła­dzę So­wie­tów.

– Ktoś twier­dzi, że we­wnątrz na­szego wa­gonu znaj­duje się jego żona – prze­tłu­ma­czyła ko­bieta.

Po tych sło­wach od razu dało się sły­szeć szepty. Żadna Niemka nie wy­da­łaby się za Po­laka, nie w Trze­ciej Rze­szy. Chyba że cho­dziło o któ­rąś ze star­szych ko­biet, która za­warła zwią­zek mał­żeń­ski do­bre trzy­dzie­ści lat wcze­śniej. Tylko co ona w ta­kim wy­padku ro­bi­łaby w Pru­sach Wschod­nich? Może oby­dwoje byli Ma­zu­rami albo War­mia­kami? Jed­nak wów­czas męż­czy­zna nie znaj­do­wałby się na wol­no­ści, ra­czej wcze­śniej zo­stałby wy­wie­ziony na wschód.

– Cho­dzi o któ­rąś z was? – za­py­tała Emma, zwra­ca­jąc się do po­zna­nych na dworcu ko­biet. Od­po­wie­działy jej tylko za­prze­cze­nia.

– Bądź­cie ci­cho, bo nie ro­zu­miem, o czym mó­wią en­ka­wu­dzi­ści. – Sa­mo­zwań­cza tłu­maczka pró­bo­wała uspo­koić ko­biety.

W wa­go­nie na­tych­miast za­pa­dła ci­sza. Dało się je­dy­nie sły­szeć od­de­chy ko­biet. Na­gle star­sza ko­bieta gło­śno wcią­gnęła po­wie­trze.

– Trans­port zo­sta­nie skie­ro­wany na za­chód. Do Stet­tina – po­wie­działa.

– To zna­czy... – ode­zwał się ktoś w ciem­no­ści, lecz Ama­lia nie roz­po­znała głosu. To nie była żadna ze zna­jo­mych z obozu w ma­jątku ba­ro­no­stwa von Ro­the.

– To zna­czy, że je­śli ci dra­nie nie kła­mią, już wkrótce bę­dziemy wolne. W Niem­czech! – pra­wie wy­krzyk­nęła tłu­maczka.

Stło­czone ko­biety za­częły się prze­krzy­ki­wać jedna przez drugą. Ama­lia nie dzi­wiła się tej ka­ko­fo­nii, bo sama po­czuła przy­pływ na­dziei. Wy­jazd do Stet­tina ozna­czał, że ich ge­henna do­bie­gała końca. To wcale nie był ko­niec pro­ble­mów, ale wśród swo­ich bę­dzie im tro­chę ła­twiej. Tam, na za­cho­dzie, na pewno znajdą miej­sco­wo­ści wolne od So­wie­tów. Na nią w Ker­pen cze­kała Else. Ama­lia ży­wiła na­dzieję, że có­reczka na­dal ją pa­mięta, po­mimo że od ich roz­sta­nia upły­nął po­nad rok. Cho­ciaż... na­wet je­śli za­po­mniała, chwile, które spę­dzą ra­zem, po­zwolą im zbu­do­wać nowe, szczę­śliwe wspo­mnie­nia.

Z ta­kimi wie­ściami dzień oka­zał się do­bry, uznała, po­mimo że rano się taki nie za­po­wia­dał. Upew­niła się, że z Pio­trem wszystko w po­rządku, i roz­po­częła po­dróż, u kresu któ­rej cze­kała na nią córka. Już nie­straszne było jej wie­lo­go­dzinne prze­by­wa­nie w by­dlę­cym wa­go­nie. A je­śli Bóg da, kie­dyś wraz z Else wróci do Schön­walde. Może też uda jej się od­na­leźć Pio­tra, o ile nie ułoży so­bie wcze­śniej ży­cia z inną ko­bietą. Po­lką. Wcale tego nie wy­klu­czała.

– Ama­lio, czyż to nie cu­downe? – spy­tała Helga.

Tak... To jak od­po­wiedź na wszyst­kie ich mo­dli­twy. A może po pro­stu czu­wał nad nimi duch Trudy.

– Bę­dziesz się miała u kogo za­trzy­mać? Wiem, że pla­no­wa­ły­ście wraz z Leni po­byt u córki Trudy. – Ama­lii za­drżał głos. Na­dal nie prze­bo­lała śmierci sta­ruszki. Pod­czas zi­mo­wej ewa­ku­acji nie wy­py­tała są­sia­dek o dal­sze plany, sku­piona na wła­snym celu po­dróży. A po­tem uznała, że nie ma sensu py­tać. Skoro te­raz je­chały, mu­siała się upew­nić, że Helga zna lu­dzi, któ­rzy ją przyjmą. Nie chciała, aby po wszyst­kim, co w tym roku prze­żyły, błą­kała się, szu­ka­jąc ła­ska­wego chleba. – Może po­je­dziemy ra­zem do Ker­pen? – za­pro­po­no­wała.

Nie była pewna, jak jesz­cze jedną osobę do wy­ży­wie­nia przyj­mie krewna Hey­nów, ale po pro­stu nie mo­gła zo­sta­wić Helgi sa­mej.

W ciem­no­ściach po­czuła, jak są­siadka ści­ska lekko jej dłoń.

– Wiem, że śpie­szysz się do Else. Ja po­jadę po­in­for­mo­wać Ka­trin o śmierci jej matki, a po­tem udam się do ku­zynki. Nim się po­że­gnamy, zo­sta­wię ci ad­res – mó­wiła uspo­ka­ja­jąco Helga. – I na­pi­szę do cie­bie, jak tylko się urzą­dzę – obie­cała.

Ama­lia wes­tchnęła. Po­mimo ra­do­ści na myśl o ry­chłym spo­tka­niu z Else czuła smu­tek. Ich roz­mowa wy­glą­dała, jakby wła­śnie się że­gnały. A po­ciąg na­wet jesz­cze nie drgnął. W tej sa­mej chwili coś szarp­nęło i Ama­lia była pewna, że wła­śnie ru­szają, kiedy po­ra­ził ją na­gły blask słońca. Drzwi zo­stały gwał­tow­nie otwarte, a Ama­lia od­ru­chowo unio­sła dłoń, by osło­nić wzrok. Na­gle opu­ściła rękę i z osłu­pie­niem przy­glą­dała się męż­czy­znom sto­ją­cym na pe­ro­nie. Wśród nich do­strze­gła zde­cy­do­waną twarz Pio­tra.

– To ona. – Wska­zał na Ama­lię. – Moja żona. Nie mam po­ję­cia, co tu robi wraz z tymi Niem­kami, ale za­kła­dam, że to ja­kaś kosz­marna po­myłka.

W jed­nej chwili po­czuła, jak pada na nią wzrok stło­czo­nych w wa­go­nie ko­biet. Gdzieś z tyłu Re­nate za­częła się śmiać.

– Nic dziw­nego, że się uwa­żała za lep­szą od nas. To zwy­kła pol­ska kurwa.

– Za­milcz w końcu... – ode­zwała się Bir­git.

Ama­lia stała, wpa­tru­jąc się w osłu­pie­niu w Pio­tra, który wi­dząc jej nie­ru­chomą syl­wetkę, wspiął się na palce i zła­pał ją za rękę. Ama­lia za­drżała, czu­jąc nie­spo­dzie­wany do­tyk. Cie­pły, zna­jomy, a jed­no­cze­śnie po tak dłu­gim roz­sta­niu obcy... Na wspo­mnie­nie ostat­nich męż­czyzn, któ­rzy się do niej zbli­żyli, wzdry­gnęła się rap­tow­nie. To jed­nak był jej Piotr. Jego wspo­mnie­nie przez wiele mie­sięcy utrzy­my­wało ją przy zdro­wych zmy­słach i nie po­zwa­lało na pod­da­nie się. Jej Piotr... Za­szkliły jej się oczy, a na ustach po­ja­wił się nie­śmiały uśmiech. Jej palce bez­wied­nie oplo­tły jego rękę.

– Je­stem. Wy­bacz, że się spóź­ni­łem, ko­cha­nie. Chodź – po­na­glił de­li­kat­nie. – Pora skoń­czyć z tym kosz­ma­rem.

– Jak ona się wła­ści­wie na­zywa?

Ama­lia otwo­rzyła usta, aby wy­tłu­ma­czyć po­myłkę, lecz Piotr tylko moc­niej ści­snął jej dłoń. Nie wy­pu­ścił jej, na­wet gdy się ob­ró­cił, by od­po­wie­dzieć.

– Aniela Mar­szew­ska. Po­zna­li­śmy się i po­bra­li­śmy pod­czas po­bytu na ro­bo­tach – wy­ja­śnił znie­cier­pli­wiony.

Ko­biety szep­tały mię­dzy sobą co­raz gło­śniej, wy­raź­nie za­sko­czone nie­spo­dzie­wa­nym ob­ro­tem sprawy, a Helga wpa­try­wała się w Ama­lię, po czym skie­ro­wała zmru­żone oczy na Pio­tra. Nic jej nie mó­wiło obce na­zwi­sko, ale ro­dzinę Schi­man­skich znała od lat. Ama­lia fak­tycz­nie była mę­żatką, lecz przed nimi nie stał Jo­hann Heyn, tylko... Twarz Helgi roz­ja­śniła się na­gle.

– Wasz ro­bot­nik naj­wy­raź­niej wró­cił zza grobu i usi­łuje cię ura­to­wać, Ama­lio – szep­nęła do stru­chla­łej dziew­czyny. – Idź! – Po­pchnęła ją lekko. – Może w od­róż­nie­niu od nas uda ci się zo­stać w domu.

W domu? Tak... Wi­dok Pio­tra przy­po­mniał jej o domu. Bez­pie­czeń­stwie. Chwi­lach szczę­ścia. Jed­nak ten czas prze­mi­nął, a ona miała dziecko. I to o nie po­winna się za­trosz­czyć w pierw­szej ko­lej­no­ści. Na­wet naj­bar­dziej ko­cha­jący dziad­ko­wie nie za­stą­pią matki.

– Mu­szę je­chać do Ker­pen, do Else – szep­nęła Ama­lia, wa­ha­jąc się i jed­no­cze­śnie nie mo­gąc ode­rwać wzroku od męż­czy­zny. Piotr czy Else? Tak jakby mo­gła przed­ło­żyć jedną mi­łość nad drugą. Uko­cha­nego nad córkę? Jesz­cze kilka chwil wcze­śniej są­dziła, że już go nie zo­ba­czy. A te­raz był przy niej. Wy­star­czyło je­dy­nie zro­bić nie­wielki krok. Jed­nak nie po­do­bało jej się obce na­zwi­sko, które Piotr po­dał en­ka­wu­dzi­stom. Czy tak wła­śnie na­zy­wała się przed ślu­bem żona Pio­tra, którą utra­cił w pierw­szych ty­go­dniach wojny? Nie mo­gła po­da­wać się wła­śnie za nią...

Chwila, kiedy go­rącz­kowe my­śli prze­my­kały jej przez głowę, trwała pew­nie ułamki se­kund, ale wy­da­wało jej się, że przy­tło­czona roz­ter­kami tkwi w wa­go­nie całe go­dziny.

– I po­je­dziesz... Za parę mie­sięcy, w ludz­kich wa­run­kach – do­tarł do niej szept Helgi. Przy­ja­ciółka mó­wiła po­śpiesz­nie, nie­mal po­ły­ka­jąc koń­cówki słów. – Dam znać twoim te­ściom w Ker­pen, że je­steś cała i zdrowa. Wy­ja­śnię im wszystko i na­pi­szę do cie­bie na ad­res Dory. Kiedy po­now­nie się spo­tkamy, chcę usły­szeć od cie­bie całą hi­sto­rię... Pa­mię­taj, że w Schön­walde jest Frieda. Two­jej sio­strze nie zo­stał już nikt bli­ski – do­dała z na­ci­skiem.

Do Ama­lii do­tarły jesz­cze te słowa, a chwilę póź­niej oto­czyło ją w ta­lii ra­mię Pio­tra. Wpa­try­wał się w nią sta­now­czym wzro­kiem, który le­piej niż słowa prze­ka­zał jej, że jest go­towy na wszystko. Naj­wy­raź­niej los zde­cy­do­wał za nich, a cie­pło jego ciała spra­wiło, że na­brała ochoty, aby prze­stać wal­czyć z prze­zna­cze­niem. Na­gle uścisk stał się moc­niej­szy, a ona po­czuła, jak serce przy­śpie­szyło rytm. Na­resz­cie bę­dzie miała na kim się oprzeć, stwier­dziła z ulgą. Ule­gła za­tem po­ku­sie, by zło­żyć swój los w ręce Pio­tra. Oparła dło­nie na jego ra­mio­nach, kiedy po­ma­gał jej bez­piecz­nie opu­ścić wa­gon.

– Już do­brze... Wszystko się ułoży, zo­ba­czysz – za­pew­nił ją szep­tem.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[1] He­imat – oj­czy­zna w sen­sie emo­cjo­nal­nym.