Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak to możliwe, że kobieta zabija własnego męża?
Dlaczego świadomie pozostawia swoje dziecko na pastwę brutalnego partnera?
Dlaczego go nie chroni, a czasem przyczynia się do jego śmierci?
Tego typu sprawy wywołują ogromne poruszenie, ponieważ kobiety uchodzą za osoby empatyczne, serdeczne, łagodne. Jednak cechy te prowadzą często do bagatelizowania zagrożeń płynących ze strony kobiet.
Co sprawia, że kobiety zadają ogromny ból innym ludziom, a nawet odbierają im życie? Czy istnieją wzorce przestępstw typowo żeńskich?
Nahlah Saimeh, specjalistka w dziedzinie psychiatrii sądowej, przedstawia w swojej książce portrety psychologiczne kilku kobiet, które dopuściły ciężkich przestępstw. Na przykładzie ośmiu drastycznych spraw ze swojej praktyki zawodowej opisuje okoliczności tych zbrodni i wyjaśnia, dlaczego pierwsze oznaki przemocy ze strony kobiet pozostają zwykle niezauważone i w pewnym momencie jest już za późno, by zapobiec przestępstwu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 220
Tytuł oryginału: Grausame Frauen
Projekt okładki: Karolina Michałowska-Filipowicz
Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka
Redakcja: Lena Marciniak-Cąkała/Słowne Babki
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Katarzyna Bury, Agnieszka Zygmunt/Słowne Babki
Fotografia na okładce
© Tembela Bohle/Pexels
© 2020 Piper Verlag GmbH, München
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
© for the Polish translation by Viktor Grotowicz
ISBN 978-83-287-1704-6
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Ten, kto zajmuje się przestępstwami popełnianymi z użyciem przemocy, ma w większości wypadków do czynienia z mężczyznami, zarówno po stronie sprawców, jak i po stronie ofiar. Proporcje dotyczące płci w odniesieniu do takich czynów kryminalnych wynoszą 10:1 na rzecz mężczyzn. Dane statystycze są tutaj jednoznaczne: w Niemczech przeznaczona dla mężczyzn liczba miejsc w więziennych celach wynosi siedemdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset sześćdziesiąt, podczas gdy dla kobiet jest ich cztery tysiące dwieście sześćdziesiąt. Trzydziestego listopada 2018 roku w aresztach śledczych przebywało trzynaście tysięcy sześciuset sześciu mężczyzn, ale tylko osiemset dziewięćdziesiąt sześć kobiet. Wśród pięciuset sześćdziesięciu skazanych przestępców, którzy po odbyciu kary więzienia są izolowani w specjalnych ośrodkach, ponieważ nadal stwarzają zagrożenie społeczne, znajduje się tylko jedna kobieta.
Ta nierównowaga między płciami odnośnie do przemocy wynika z oczywistych przyczyn biologicznych. Podstawowym hormonem męskiej agresji jest testosteron, przy czym zależności między nim a agresją są bardzo złożone. Testosteron to podstawowy hormon społecznej dominacji i statusu socjalnego w grupie. Poza tym wspiera przemocową reakcję na prowokacje. Mechanizm ten działa nawet przy podaniu placebo. Kiedy uczestnicy eksperymentu płci męskiej otrzymują informację, że zaaplikowano im testosteron, zachowują się społecznie w sposób bardziej dominujący i agresywny, nawet jeżeli podano im substancję całkowicie neutralną. Oznacza to również, iż pozostające pod wpływem testosteronu formy zachowania wzmacniają bądź osłabiają wzajemne oddziaływanie na siebie uwarunkowań społeczno-kulturowych oraz zakorzenionych kulturowo norm i oczekiwań. Dochodzą do tego jeszcze naturalnie kształtowane przez tysiąclecia wyobrażenia odnośnie do ról płciowych i społecznej stygmatyzacji „kobiecych” cech u mężczyzn.
U kobiet natomiast, co ciekawe, testosteron prowadzi, według badań, do zmniejszenia agresji i zwiększenia zaangażowania w sprawy społeczne. Całkiem możliwe, że stoi za tym fakt, iż kobiety pod wpływem testosteronu odczuwają większą wewnętrzną niezależność, co wraz z dominującą pozycją pozwala w pewnym sensie zwiększyć psychiczne zasoby do wykorzystania na rzecz prospołecznych zachowań. Jednoznaczny związek między testosteronem a przemocą występuje natomiast przy parafiliach[1] seksualnych połączonych z agresją. Dlatego właśnie w tego typu wypadkach zalecana jest terapia za pomocą antyandrogenów, a więc środków, które obniżają stężenie testosteronu do poziomu sprzed okresu dojrzewania.
Jedynie wśród osób z poważnymi zaburzeniami psychicznymi nie występuje tak silna asymetria dotycząca zachowań przemocowych. Na przykład schizofrenia zwiększa wręcz ryzyko popełnienia ciężkich przestępstw z użyciem przemocy u kobiet o współczynnik wynoszący dwadzieścia trzy. W statystykach kryminalnych osiemdziesiąt dwa procent skazanych za uszkodzenie ciała to mężczyźni, w odniesieniu do zabójstw stanowią oni nawet osiemdziesiąt osiem procent. Tylko w wypadkach, gdy ofiarami są noworodki lub małe dzieci, sprawcami są najczęściej kobiety, podobnie jak w odniesieniu do zabójstw partnerów życiowych[2], czyli tych dokonywanych w relacjach intymnych. Tak więc kobiety popełniają przestępstwa z użyciem przemocy prawie wyłącznie wobec osób bliskich.
Ciężkie przestępstwa, których sprawczyniami są kobiety, ciągle budzą szczególną irytację, ponieważ burzą tradycyjny podział ról między płciami: zaprzeczają bowiem wyobrażeniom o kobietach jako o łagodnych, zawsze matczyno-serdecznych istotach. A ten, kto w naszym kręgu kulturowym mówi o kobietach w kontekście przestępczości, podkreślając tym samym pewną wyjątkowość tego zjawiska, formę odstępstwa od reguły, zazwyczaj powołuje się podświadomie, na zasadzie pozytywnego kontrastu, na postać Marii. Stanowi ona bowiem symboliczny wizerunek uległości i cierpliwości, pełnej ciepła matczyności, a przede wszystkim: wyjątkowej moralności.
Przez jakiś czas na porządku dziennym były dywagacje na temat tego, czy kobieta nadaje się na takie czy inne stanowisko albo czy ma w ogóle kwalifikacje, aby wykonywać taką czy inną pracę, obecnie jednak dyskusja ta ukierunkowana jest raczej na moralną wyższość kobiet a priori. „Czy kobiety są lepszymi szefowymi, a wręcz lepszymi ludźmi?” – takie prowokacyjne pytania padają nieustannie. Kobiety lepiej pracują w zespołach, wolą płaskie hierarchie, są bardziej komunikatywne i uchodzą za bardziej empatyczne.
Zainteresowanie, jakim cieszy się przestępczość kobieca, jest z pewnością związane z tym, że występuje ona statystycznie rzadziej i stanowi zaprzeczenie tradycyjnego podziału ról, a także ponieważ czyny te są z reguły dokonywane w ramach specjalnych stosunków między sprawcą i ofiarą, a więc zawierają silne komponenty emocjonalne. Dużą rolę odgrywa również kwestia naszego głęboko zakorzenionego wyobrażenia o „nienaturalności” żeńskiej agresji. Ale ta agresja istnieje, tyle że nie zawsze znajduje odbicie w prawie karnym.
Nasze państwo prawa podejmuje wiele wysiłków, aby wyjaśnić, jak mogło dojść do popełnienia czynu przestępczego. W wypadku kobiet pytanie o to, dlaczego i z jakiego powodu, cieszy się, z wymienionych wyżej powodów, większym zainteresowaniem opinii publicznej. Jak to możliwe, że kobieta zabija własne dziecko? Albo: dlaczego świadomie pozostawia je na pastwę brutalnego partnera? Dlaczego go nie chroni?
Takimi właśnie pytaniami zajmuje się psychiatria sądowa. Stanowi ona łącznik między psychiatrią a prawem. W szerszym sensie poszukuje odpowiedzi na wszystkie prawne pytania, które są kierowane pod adresem psychiatrii, a więc także na te z dziedziny prawa społecznego i cywilnego. W węższym zakresie jednak pojęcie to odnosi się do prawa karnego. To właśnie moja specjalizacja. Pracuję na styku nachodzących na siebie kwestii zdrowia psychicznego, względnie zaburzeń psychicznych, oraz przestępczości: od dwudziestu lat wydaję opinie na temat poczytalności sprawców przestępstw oraz ewentualnych zagrożeń płynących z ich strony w dalszej perspektywie.
Chcę opowiedzieć pokrótce, jak do tego doszło. Już jako dziecko, na długo, zanim dowiedziałam się, co to jest numerus clausus, chciałam studiować medycynę. W pierwszych latach byłam raczej przeciętną uczennicą i w sumie miałam szczęście, że przy tak średnim świadectwie zarówno moja matka, jak i nauczyciele w szkole podstawowej wierzyli, że uda mi się ukończyć gimnazjum. Czy jako osoba dorosła poradziłabym to dziecku z tak przeciętnymi stopniami? Nie jestem wcale taka pewna. Inną pomyślną okolicznością było to, że rodzicie nie mieli wobec mnie wygórowanych oczekiwań dotyczących wyższego wykształcenia, a moja matka fakt, że niekiedy przynosiłam do domu jedynie trójki, przyjmowała ze spokojem. Nikt nie wywierał na mnie pod tym względem nacisków, poza oczywistym oczekiwaniem, że będę się starała. Poza tym zawsze chętnie się uczyłam i lubiłam chodzić do szkoły. Niezbędną średnią ocen wymaganą na studia medyczne osiągnęłam dzięki uporowi i pracowitości. Wynikało to z moich własnych dążeń i motywacji. Robiłam to po prostu dla siebie.
W młodości chciałam zostać chirurżką. Byłam tego absolutnie pewna. W trakcie studiów medycznych musiałam jednak zaakceptować fakt, że nie mam zbytniego talentu manualnego, a także, że brakuje mi odpowiednich warunków fizycznych. Przez jakiś czas studiowałam bez wyraźnego celu, aż pewnego dnia, obciążona wszelkimi możliwymi uprzedzeniami w stosunku do psychiatrów, poszłam na wykład zatytułowany „Psychiatria”. Usiadłam w ostatnim rzędzie sali wykładowej, jako że uważałam psychiatrów za dziwaków i ludzi nieobliczalnych, od których lepiej trzymać się na dystans. W ciągu tych dziewięćdziesięciu minut stwierdziłam jednak, że to właśnie jest mój wymarzony zawód, i wyboru tego nigdy nie pożałowałam.
Wykład poświęcony był historii choroby młodego schizofrenika, co uświadomiło mi, na czym polega istota człowieczeństwa i jak bardzo jesteśmy delikatni, od jak wielu czynników psychicznych zależy to, czy nasze życie będzie odpowiadało naszym marzeniom, że nasze wewnętrzne przeżycia w znaczącym stopniu wpływają na to, jak odbieramy otoczenie oraz innych ludzi. Od tamtej chwili byłam pewna, że chcę zostać specjalistką w dziedzinie psychiatrii i psychoterapii. Na temat medycyny sądowej nic jeszcze wtedy nie wiedziałam, i nie był to także przedmiot moich studiów. Dopiero gdy pracowałam jako ordynatorka, zaczęłam się specjalizować w psychiatrii sądowej, co po ukończeniu specjalizacji lekarskiej trwało jeszcze kilka dodatkowych lat. W latach 2000–2018 kierowałam jako lekarka dwiema klinikami psychiatrii sądowej, zanim zdecydowałam się na prowadzenie samodzielnej działalności jako rzeczoznawczyni.
Zlecenia sporządzenia ekspertyzy dotyczącej ludzi, którzy popełnili przestępstwo, otrzymuję od prokuratury, sądów, zakładów karnych lub klinik medycyny sądowej. Moje zadanie jest ściśle zdefiniowane w ramach postępowania karnego oraz procesu wykonywania kary. Chodzi o udzielanie sądowi fachowych porad psychiatrycznych, o opracowanie analizy psychiatrycznej z zakresu medycyny sądowej, aby dzięki tej wiedzy sąd mógł samodzielnie i krytycznie pracować nad sprawą. Nie oceniam sprawczyń i sprawców, lecz usiłuję odkryć, czy cierpią oni na choroby psychiczne w ścisłym tego słowa znaczeniu, na przykład na schizofrenię albo na inne poważne zaburzenia psychiczne, w tym na zaburzenia osobowości, względnie na tak zwaną seksualną parafilię. Często dochodzę do prostego wniosku, że taka osoba nie wykazuje żadnych znaczących nieprawidłowości psychicznych. Nie każdy niezrozumiały czy wydający się wręcz czymś niepojętym czyn jest wynikiem poważnego zaburzenia psychicznego.
Jeżeli jednak takie zaburzenie zostanie zdiagnozowane, wówczas opisuję zakres jego nasilenia, jak również jego wpływ na zdolność rozeznania czynu i kierowania własnym zachowaniem przez sprawcę lub sprawczynię. Tak zwana ograniczona poczytalność jest uznawana w naszym systemie prawa karnego tylko wówczas, gdy pełna zdolność rozeznania czynu nie jest możliwa ze względu na średnie lub ciężkie obniżenie zdolności umysłowych, względnie w wypadku bardzo poważnych objawów psychoz schizofrenicznych.
Z reguły także ludzie o ograniczonej poczytalności potrafią pojąć bezprawność popełnionego czynu. W wypadku zdolności kierowania własnym zachowaniem chodzi o umiejętność podejmowania decyzji przeciwko czynom karalnym, względnie takim zamiarom, i niepodążania za impulsem prowadzącym do realizacji takiego planu. Powszechnie rozumiana „ludzka empatia” lub „ludzkie współczucie” nie są w rzeczywistości kryteriami psychiatrycznymi używanymi do fachowego uzasadniania ograniczonej poczytalności. Istnieją jednoznacznie poczytalni sprawcy i sprawczynie, których czyny wydają się dziwaczne i niezrozumiałe, podobnie jak są tacy, których los wzbudza coś w rodzaju współczucia u obserwatora z zewnątrz. O tym, czy ktoś jest „zaburzony psychicznie”, nie decydują ani brutalność, ani racjonalność popełnionego czynu. Nie jest również zadaniem biegłego psychiatry stawianie w każdym wypadku diagnozy psychiatrycznej albo wymyślanie jej na siłę, by wesprzeć tezę o niepoczytalności.
Istnieje stosunkowo szeroko rozpowszechniony przesąd, jakoby psychiatrzy nie robili niczego innego, jak tylko dążyli do zdiagnozowania u kogoś zaburzeń psychicznych. To nieprawda, jak wiem już dzisiaj, ale umiem zrozumieć taki stereotyp, ponieważ sama z takim nastawieniem poszłam na wspomniany wykład.
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
[1] Parafilia to stymulowane seksualnie fantazje lub formy zachowania ukierunkowane na przedmioty martwe, dzieci, dorosłych niezdolnych do podejmowania własnych decyzji albo też na zadawanie sobie bólu lub upokorzenie własne względnie partnera.
[2] W oryginale: Intimizid, czyli „zabójstwo intymne” (przyp. tłum.).
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz