Niepowstrzymani 2. Dlaczego świat nie jest sprawiedliwy - Yuval Noah Harari - ebook + audiobook

Niepowstrzymani 2. Dlaczego świat nie jest sprawiedliwy ebook

Yuval Noah Harari

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Epicka przygoda i lekcja historii w jednym! Podana przejrzyście i z humorem. Odkryj wraz z autorem bestsellera Sapiens, dlaczego ludzie są niepowstrzymani!

Królowe, królowie i generałowie wypełniają podręczniki po brzegi. Ale skąd oni wszyscy się wzięli? Dlaczego niektórzy z nas mieszkają w pałacach i rządzą, podczas gdy inni muszą sprzątać ich posiadłości i wykonywać rozkazy?

W drugim tomie serii dla młodych czytelników uznany filozof i historyk Yuval Noah Harari wyjaśnia, w jaki sposób rewolucja sprzed dziesięciu tysięcy lat wciąż wpływa na nasze życie. Pokazuje, w którym miejscu wszystko poszło nie tak i jak jeszcze możemy to naprawić.

Przekonaj się, jak niewinny eksperyment z uprawą pszenicy doprowadził do głodu, zarazy i wojny. Dowiedz się, w jaki sposób starożytni maniacy rozwinęli pismo i dlaczego twoi rodzice muszą płacić podatki. Poznaj dwa gadatliwe szkielety, krokodyla ze złotymi kolczykami oraz pięćdziesiąt miliardów przygnębionych kurczaków i odkryj, jak ludzka zdolność kontrolowania roślin oraz zwierząt doprowadziła do tego, że próbujemy kontrolować siebie nawzajem.

Niepowstrzymani 2. Dlaczego świat nie jest sprawiedliwy to idealna książka dla każdego od lat 9 do 109, kto jest ciekawy, jak zbudowano ten świat i dlaczego niektórzy mają tak dużo, a inni tak mało.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 159

Oceny
4,5 (86 ocen)
53
24
6
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
KatarzynaOlejniczak

Nie oderwiesz się od lektury

Obowiązkowa lektura dla dzieci i wielu dorosłych. Gdyby była czytana i omawiana w szkolach, za kilka lat świat byłby lepszym miejscem. Czekam z niecierpliwoscią na kolejną część 🙂
10
FlyManPL

Dobrze spędzony czas

Druga część cyklu popularno-naukowego przedstawiająca odpowiedź na pytanie znajdujące się w tytule. Autor ponownie analizuje historię gatunku Homo Sapiens, tym razem w kontekście występujących w nim niesprawiedliwości. Tłumaczy mechanizmy pojawiające się w przeszłości (w tym bardzo odległej) i kończy książkę pokazując współczesne problemy związane z "brakiem sprawiedliwości". Jak to u Harariego, w książce pojawia się wielokrotnie jego teoria dotycząca tego, co wyróżnia ludzi spośród innych zwierząt, czyli umiejętność snucia opowieści. Pozycja dedykowana raczej do czytelnika nastoletniego, co nie oznacza, że osoby dorosłe nie wyciągną czegoś dla siebie.
10
quadd

Dobrze spędzony czas

podobno ok.
10
Zywel

Nie oderwiesz się od lektury

Druga już książka z tego cyklu skierowana dla dzieci i młodzieży. W przystępny sposób tłumaczy i przybliża rozwój ludzkości. Mimo tego, że jest to pozycja dla młodszych, to każdy znajdzie w niej ciekawe informacje
10
Barrel97

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Au­tor: YUVAL NOAH HA­RARI
Ilu­stra­tor: RI­CARD ZA­PLANA RUIZ
C.H.Beck & dtv
Re­dak­cja: SU­SANNE STARK, SE­BA­STIAN UL­L­RICH
Sa­pien­ship Sto­ry­tel­ling
Pro­duk­cja i za­rzą­dza­nie: IT­ZIK YAHAV
Za­rzą­dza­nie i re­dak­cja: NA­AMA AVI­TAL
Mar­ke­ting i PR: NA­AMA WAR­TEN­BURG
Re­dak­cja i za­rzą­dza­nie pro­jek­tem: ARIEL RE­TIK, NINA ZIVY
Asy­stenci ds. ba­dań: JA­SON PARRY, JIM CLARKE, ZI­CHAN WANG, COR­RINE DE LA­CROIX, DOR SHIL­TON
Re­dak­cja ję­zy­kowa: AD­RIANA HUN­TER
Kon­sul­ta­cja w za­kre­sie róż­no­rod­no­ści: SLAVA GRE­EN­BERG
Pro­jekt ty­po­gra­ficzny: HANNA SHA­PIRO
www.sa­pien­ship.co
Pro­jekt okładki: HANNA SHA­PIRO
Ilu­stra­cja na okładce: RI­CARD ZA­PLANA RUIZ
Ty­tuł ory­gi­nału: Unstop­pa­ble Us: Why the World Isn’t Fair (vo­lume 2)
Opieka re­dak­cyjna: EWA SMOL
Re­dak­cja: AGNIESZKA STĘ­PLEW­SKA
Ko­rekta: GA­BRIELA NIE­MIEC, ANETA TKA­CZYK
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
Opra­co­wa­nie gra­ficzne wer­sji pa­pie­ro­wej na pod­sta­wie ory­gi­nału: PIOTR KO­ŁO­DZIEJ
Co­py­ri­ght © 2023 Yuval Noah Ha­rari. All ri­ghts re­se­rved. © Co­py­ri­ght for the Po­lish trans­la­tion by Mi­chał Ro­ma­nek © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2023
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie 2023, wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Wszyst­kie prawa za­strze­żone, łącz­nie z pra­wem do cał­ko­wi­tej lub czę­ścio­wej re­pro­duk­cji w ja­kiej­kol­wiek for­mie.
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07892-1
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków tel. (+48 12) 619 27 70 fax. (+48 12) 430 00 96 bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl Księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

CZAPKI Z GŁÓW

I w taki wła­śnie spo­sób po­nad 10 000 lat temu na Bli­skim Wscho­dzie lu­dzie, któ­rzy po­sta­wili na zboże, za­częli za­kła­dać stałe wio­ski. Je­śli uda­wało im się uzbie­rać wy­star­cza­jąco dużo zia­ren, to w su­mie nie mu­sieli ru­szać się z miej­sca. Z cza­sem ta­kie ru­sza­nie się z miej­sca sta­wało się dla nich co­raz bar­dziej skom­pli­ko­wane, bo za­czy­nali gro­ma­dzić w wio­skach naj­róż­niej­sze rze­czy. Zbie­ra­cze naj­czę­ściej nie mieli wielu przed­mio­tów, więc je­śli de­cy­do­wali się iść gdzie in­dziej, po pro­stu wsta­wali i szli. Dla lu­dzi, któ­rzy po­sta­wili na zboże, nie było to ta­kie pro­ste.

– A po­wiedz mi, Włó­czy­siu, gdzie wy śpi­cie? – mo­głaby za­py­tać Psze­niczka.

– No wiesz – wy­ja­śniła Włó­czy­sia – kiedy za­kła­damy obóz, zbie­ramy tro­chę trzcin i ga­łęzi i ro­bimy sza­łas. Zaj­muje nam to z go­dzinę.

– Pff... My już nie mamy obozu – po­wie­działa z dumą Psze­niczka. – Mamy wio­skę! Z do­mami! Zbie­ramy ka­mie­nie, ści­namy pnie drzew, ro­bimy ce­gły z błota i bu­du­jemy praw­dziwy dom. Miesz­kamy tam przez cały rok, więc warto tro­chę się po­sta­rać. Zwłasz­cza jak po­my­ślisz o bu­rzach.

– Och, nie zno­szę burz! – po­wie­działa Włó­czy­sia. – Cza­sami uda nam się zna­leźć ja­ski­nię i się scho­wać, ale naj­czę­ściej mu­simy po pro­stu ku­lić się ra­zem pod ja­kimś drze­wem, mo­krzy i zmar­z­nięci, i cze­kać, aż bu­rza mi­nie.

– Ha! A mnie bu­rze nie prze­szka­dzają. Po pro­stu słu­cham so­bie desz­czu stu­ka­ją­cego w dach i po­dmu­chów wia­tru ude­rza­ją­cych w drzwi i otu­lam się w cie­płym łóżku!

– Wow! Chcia­ła­bym mieć taki dom... Ale co ro­bi­cie, kiedy chce­cie się prze­pro­wa­dzić gdzie in­dziej? Jak prze­nieść cały dom?

– W ogóle się nie prze­pro­wa­dzamy. Po co mie­li­by­śmy chcieć to ro­bić? Tak ciężko pra­co­wa­li­śmy, bu­du­jąc swoją wio­skę. A na­sze zboże? Gdy­by­śmy się prze­pro­wa­dzali, nie mo­gli­by­śmy prze­nieść ze sobą za­pa­sów zboża, prawda?

– Chyba masz ra­cję – zgo­dziła się Włó­czy­sia. – Mnie i tak już trudno jest no­sić tę małą skó­rzaną torbę z no­żami i igłami.

– Masz tylko noże i igły? My mamy całe mnó­stwo na­rzę­dzi. Krze­mienne sierpy do ści­na­nia zboża, tłuczki i moź­dzie­rze do ucie­ra­nia, a na­wet piece do go­to­wa­nia i pie­cze­nia je­dze­nia. Gdy­by­śmy się prze­pro­wa­dzili, mu­sie­li­by­śmy to wszystko zo­sta­wić.

– Ma­cie na­prawdę dużo rze­czy.

Ludzie w wio­sce byli za­do­wo­leni ze swo­jego no­wego od­kry­cia, a na­wet roz­prze­strze­niło się ono na inne wio­ski. Ale po pew­nym cza­sie – być może po stu dzie­więć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu la­tach – ma­rudy za­częły na­rze­kać, a le­niu­chy za­częły się skar­żyć.

– Jest pe­wien pro­blem – mó­wili nie­za­do­wo­leni. – Roz­sy­py­wa­nie zia­ren na ziemi jest mało sku­teczne! Więk­szość na­wet nie kieł­kuje, bo przy­la­tują wró­ble, przy­cho­dzą wie­wiórki i mrówki i je wy­ja­dają, albo słońce za mocno praży. Czy ro­bimy to tylko po to, żeby do­kar­miać wie­wiórki?

Więc wszy­scy znów się zgro­ma­dzili i wpa­dli na nowy po­mysł.

– Na pewno je­ste­śmy na tyle sprytni, żeby jesz­cze bar­dziej po­móc bied­nej ma­łej psze­nicy. Za­miast po pro­stu rzu­cać ziarna na zie­mię, mo­gli­by­śmy ro­bić w ziemi do­łeczki i wkła­dać ziarna do nich. Wtedy wró­ble, wie­wiórki i mrówki ich nie znajdą, a słońce nie bę­dzie dla nich zbyt go­rące.

– To by­łoby o wiele sku­tecz­niej­sze! – Lu­dzie ra­do­śnie kla­skali w dło­nie.

– Tak – zgo­dził się eks­pert od du­chów, bo wi­dział, że więk­szo­ści miesz­kań­ców spodo­bał się ten po­mysł. – My, lu­dzie, po­win­ni­śmy mieć więk­szą wła­dzę nad psze­nicą. Du­chy się zga­dzają.

Wszy­scy byli za­chwy­ceni, że będą mieli jesz­cze wię­cej psze­nicy...

Miesz­kańcy wio­ski za­częli ro­bić dołki w ziemi i wkła­dać do nich ziarna. A żeby szło to jesz­cze spraw­niej, wy­na­leźli spe­cjalne na­rzę­dzie, które im w tym po­ma­gało. Przy­wią­zali ostry ka­mień do końca dłu­giego, pro­stego kija – i w ten spo­sób stwo­rzyli pierw­szą mo­tykę! A po­nie­waż mo­tyki ła­mały się, kiedy ude­rzały w ka­mień, lu­dzie usu­wali ka­mie­nie z pól, za­nim za­częli ko­pać. To była żmudna ro­bota, ale wi­dzieli, że to się opłaca. Po usu­nię­ciu ka­mieni i wy­ko­pa­niu doł­ków ziarna miały lep­szą ochronę przed szkod­ni­kami i słoń­cem. Wo­kół wio­ski ro­sło te­raz jesz­cze wię­cej psze­nicy, a te nowe po­my­sły roz­prze­strze­niały się na inne wio­ski, które je ko­pio­wały.

NOCNA STRAŻ

Lu­dzie byli za­do­wo­leni z no­wego spi­chle­rza, a wio­ska się roz­ro­sła, aż za­częła przy­po­mi­nać mia­steczko. Ale czy wszystko można prze­wi­dzieć? Po ja­kimś cza­sie – może po ty­siącu dzie­więć­dzie­się­ciu dzie­wię­ciu la­tach – po­ja­wił się nowy pro­blem. W spi­chle­rzu było te­raz tyle ziarna, że po­bli­skie ple­miona i wio­ski za­częły ata­ko­wać mia­steczko, aby ukraść zboże. No bo po co ciężko pra­co­wać przez całe mie­siące, skoro w jedną noc można ukraść całe ziarno, któ­rego się po­trze­buje?

Wszy­scy miesz­kańcy mia­steczka ze­brali się w świą­tyni i roz­ma­wiali. Roz­ma­wiali tak i roz­ma­wiali bez końca. W końcu po­sta­no­wili zbu­do­wać mur wo­kół mia­steczka. Za­de­cy­do­wali rów­nież, że każ­dej nocy kilka osób bę­dzie czu­wać i tego muru pil­no­wać. Te­raz lu­dzie pra­co­wali w polu w ciągu dnia, w wol­nym cza­sie bu­do­wali mur, a w nocy czu­wali, peł­niąc wartę.

Wy­zna­czyli też naj­od­waż­niej­szego męż­czy­znę w mia­steczku na wo­dza do pro­wa­dze­nia wo­jen i do­wódcę straży. Przez więk­szość czasu ten wódz nie ro­bił zbyt wiele: włó­czył się po oko­licy, ćwi­cząc strze­la­nie z łuku, albo spraw­dzał, czy w mu­rze nie ma dziur, i drę­czył in­nych, żeby je za­ła­tali. Ale je­śli ja­kieś ple­mię przy­szło ukraść ich zboże, wszy­scy byli bar­dzo szczę­śliwi, że mają wo­dza. On wie­dział, co ro­bić, był od­ważny i silny.

WIĘ­CEJ RZE­CZY – WIĘ­CEJ WO­JEN

Czy kie­dy­kol­wiek zda­rzyło się, że kiedy ro­dzice przy­nie­śli do domu ja­kąś nową za­bawkę czy ga­dżet, ty i twoje ro­dzeń­stwo za­czy­na­li­ście się kłó­cić? „To moje!” – „Nie, ja pierw­sza to zo­ba­czy­łam!” – „Mamo, po­wiedz mu, że te­raz moja ko­lej!”

W su­mie można po­wie­dzieć, że im wię­cej mamy rze­czy, tym wię­cej po­wo­dów do kłótni. Przed re­wo­lu­cją agrarną lu­dzie mieli bar­dzo mało za­ba­wek, ga­dże­tów czy in­nych rze­czy – więc rzadko się o nie kłó­cili. Ar­che­olo­go­wie od­kryli pewne do­wody wo­jen mię­dzy pra­daw­nymi zbie­ra­czami, ale nie było ich wiele. Na­to­miast tam, gdzie zna­le­ziono ślady rol­nic­twa, na przy­kład spi­chle­rze pełne ziarna, ar­che­olo­go­wie czę­sto na­po­ty­kają wiele oznak wo­jen, ta­kich jak mury wo­kół wio­ski czy szkie­lety z gro­tami strzał w czasz­kach.

To ko­lejny te­mat, o któ­rym mo­gliby roz­ma­wiać Ko­ścio­zbiór i Gna­to­siej, cze­ka­jąc bez­czyn­nie w la­bo­ra­to­rium ar­che­olo­gicz­nym.

– Co tam wi­dzę w two­jej czaszce? – za­py­tał Ko­ścio­zbiór.

– To grot strzały – od­po­wie­dział Gna­to­siej.

– Jak to się stało, że ci się tam wbił? Mia­łeś wy­pa­dek na po­lo­wa­niu? Raz, kiedy po­lo­wa­li­śmy z ko­le­gami na ma­muty...

– Wy­pa­dek?! Na po­lo­wa­niu?! – wy­krzyk­nął Gna­to­siej, na­pi­na­jąc klatkę pier­siową. – Zo­sta­łem ranny pod­czas wojny!

– A co to jest wojna? – do­py­ty­wał Ko­ścio­zbiór.

– Wojna jest wtedy, kiedy są­sied­nie ple­mię ata­kuje na­szą wio­skę i pró­buje nas za­bić, żeby za­brać nam na­sze owce i pola.

– Aha. – Ko­ścio­zbiór kiw­nął głową. – My też mie­li­śmy kilku nie­faj­nych są­sia­dów. Ale je­śli przy­cho­dzili i chcieli się bić, zwy­kle mo­gli­śmy po pro­stu odejść. Po co mie­li­by­śmy z nimi wal­czyć?

– Ła­two ci mó­wić! – po­wie­dział Gna­to­siej i na­chmu­rzył się. – Wy nie mie­li­ście pra­wie nic do stra­ce­nia! My mie­li­śmy domy, pola, spi­chle­rze i stada, więc było o co wal­czyć. Je­śli ktoś pró­bo­wał za­jąć na­szą wio­skę, nie mo­gli­śmy po pro­stu odejść. Gdy­by­śmy stra­cili pola i stada, umar­li­by­śmy z głodu. Mu­sie­li­śmy zo­stać i wal­czyć.

Oczy­wi­ście nie wszy­scy rol­nicy ucie­kali się do prze­mocy. Nie­któ­rzy byli bar­dzo spo­kojni. Ale kiedy ci sta­wia­jący na prze­moc ata­ko­wali tych spo­koj­nych, to albo sto­su­jący prze­moc wy­gry­wali, albo spo­kojni też uczyli się wal­czyć – a więc też ucie­kali się do prze­mocy. To spra­wiło, że z cza­sem prze­moc stała się po­wszechna.

Wszyst­kie te złe rze­czy, które spo­ty­kały lu­dzi i ich ciała – zła­mane ko­lana, utrata zę­bów, cho­roby za­kaźne, czę­ste klę­ski głodu i strzały tkwiące w czasz­kach – były nie­za­mie­rzo­nymi kon­se­kwen­cjami re­wo­lu­cji agrar­nej. Nikt ich nie chciał. Nikt ich nie pla­no­wał. Lu­dzie po pro­stu ich nie prze­wi­dzieli.

Ale re­wo­lu­cja agrarna miała za­ska­ku­jący wpływ nie tylko na ich ciała. Tak samo nie­ocze­ki­wa­nie wpły­wała na ich umy­sły. Kiedy lu­dzie za­częli upra­wiać zie­mię i ho­do­wać zwie­rzęta, za­częli też ina­czej my­śleć i czuć. Za­częli my­śleć i czuć tro­chę jak mrówki.

Kiedy do­ro­śli się mar­twią i dzieci py­tają dla­czego, ro­dzice nie­raz od­po­wia­dają: „Zro­zu­miesz, jak do­ro­śniesz”. Czę­sto ci tak mó­wiono? Naj­wy­raź­niej na świe­cie są ja­kieś prze­ra­ża­jące rze­czy, któ­rych dzieci nie są w sta­nie zro­zu­mieć.

To tro­chę dziwne. Prze­cież dzieci wi­dzą wszystko to, co do­ro­śli, i do­ty­kają tego sa­mego, co oni – więc czego ta­kiego boją się do­ro­śli, czego dzieci nie wi­dzą ani nie do­ty­kają?

Wiele z tych rze­czy nie ist­niało za cza­sów pra­daw­nych zbie­ra­czy. Kiedy ja­kaś zbie­raczka czymś się mar­twiła, a jej dziecko py­tało: „Mamo, dla­czego je­steś taka zmar­twiona?” – ra­czej nie od­po­wia­dała: „Zro­zu­miesz, jak do­ro­śniesz”. Po­nie­waż więk­szość tego, czym mar­twili się zbie­ra­cze, można było dzie­ciom wy­ja­śnić: „Mar­twię się, bo twoja sio­stra jest chora. Mar­twię się, bo bę­dzie bu­rza. Mar­twię się, bo wi­dzie­li­śmy w po­bliżu gra­su­ją­cego lwa”.

Rol­nic­two spra­wiło, że ży­cie stało się bar­dziej skom­pli­ko­wane. Kiedy wielu lu­dzi za­częło miesz­kać ra­zem w wio­skach i mia­stach, za­pew­niło im to ochronę przed bu­rzami i lwami, ale zro­dziło też nowe zmar­twie­nia – i to zmar­twie­nia skom­pli­ko­wane! Jedną z rze­czy, któ­rych do­ro­śli naj­bar­dziej się boją, jest na przy­kład coś, co na­zy­wają „po­dat­kami”.

Dzieci boją się du­chów i po­two­rów. Do­ro­śli boją się po­dat­ków. Je­śli ze­chcesz zro­bić ro­dzi­com fi­gla i prze­braw­szy się za du­cha, bę­dziesz krzy­czeć „Uuu!” w środku nocy, to ro­dzice praw­do­po­dob­nie się ro­ze­śmieją. Je­śli jed­nak po­wiesz: „Mamo, jak cię nie było, to dzwo­nił taki pan i po­wie­dział, że chce z tobą roz­ma­wiać. Chyba mó­wił, że dzwoni z urzędu skar­bo­wego czy coś ta­kiego” – to uwa­żaj, bo twoja mama może na­prawdę się prze­stra­szyć!

Co to wła­ści­wie są po­datki i dla­czego są ta­kie prze­ra­ża­jące? Dla­czego wy­wo­łują u do­ro­słych lęki, któ­rych wcze­śniej nie znali? Od­po­wiedź na te py­ta­nia wiąże się z za­miesz­ki­wa­niem przez lu­dzi w więk­szych sku­pi­skach, ta­kich jak mia­sta i kró­le­stwa, co skom­pli­ko­wało ich ży­cie. Żeby zro­zu­mieć te zmar­twie­nia, nie trzeba ko­niecz­nie do­ro­snąć. Ale trzeba wie­dzieć tro­chę o tym, w jaki spo­sób rol­nic­two przy­czy­niło się do po­wsta­nia pierw­szych miast i kró­lestw.

Egipt był na­prawdę du­żym kró­le­stwem. Le­żał nad rzeką Nil, na któ­rej brze­gach wy­bu­do­wano dzie­siątki miast i setki wio­sek. W Egip­cie żyło co naj­mniej mi­lion lu­dzi. Było tam też wiele krów, świń, ka­czek i kro­ko­dyli. A wszyst­kimi rzą­dził po­tężny fa­raon.

Dla­czego lu­dzie two­rzyli ta­kie wiel­kie kró­le­stwa jak Egipt? Nie le­piej im było na­dal żyć w od­dziel­nych wio­skach i mia­stecz­kach, bez wiel­kiego króla, który nad nimi pa­no­wał? Oka­zuje się, że wiel­kie kró­le­stwa były przy­datne, bo dzięki nim dało się osią­gnąć rze­czy po­zo­sta­jące poza za­się­giem nie­za­leż­nych wio­sek i mia­ste­czek.

Weźmy na przy­kład te wszyst­kie wio­ski i mia­steczka, które ist­niały wzdłuż Nilu przed po­wsta­niem Egiptu i fa­ra­onów. Wszyst­kie one były za­leżne od rzeki: to ona do­star­czała wodę lu­dziom, kro­wom i po­lom psze­nicy. Ale była to nie­prze­wi­dy­walna przy­ja­ciółka, która ła­two mo­gła się stać śmier­tel­nym wro­giem. Je­śli pa­dało za dużo desz­czu, za­le­wała pola i domy, za­bi­ja­jąc lu­dzi, zwie­rzęta i ro­śliny. Je­śli desz­czu pa­dało zbyt mało, nie za­pew­niała wy­star­cza­jąco dużo wody, więc psze­nica usy­chała, a krowy i lu­dzie nie mieli co jeść. Oko­liczni miesz­kańcy cały czas z nie­po­ko­jem ob­ser­wo­wali rzekę, ni­gdy nie ma­jąc pew­no­ści, jak się za­chowa.

Wpa­dli więc na to, że można zbu­do­wać wały prze­ciw­po­wo­dziowe, ka­nały i sztuczne zbior­niki, aby po­wstrzy­mać po­wo­dzie i ma­ga­zy­no­wać wodę na lata su­szy. Ale po­nie­waż więk­szość wio­sek i mia­ste­czek była mała, nie miały one wy­star­cza­ją­cej liczby pra­cow­ni­ków do bu­dowy du­żych wa­łów ani do ko­pa­nia wiel­kich zbior­ni­ków. Nie­któ­rzy wo­dzo­wie i ka­płani chcieli, żeby wszyst­kie wio­ski i mia­sta pra­co­wały ra­zem nad tym pro­jek­tem, ale lu­dzie nie ufali so­bie na­wza­jem. Każdy wo­lał, żeby inni po­ma­gali jego wła­snej wio­sce, za­miast po­ma­gać ja­kiejś in­nej, od­le­głej. Dla­tego nie­wiele ro­biono, a wszy­scy cier­pieli z po­wodu po­wo­dzi i su­szy.

Sy­tu­acja się zmie­niła, kiedy fa­raon zjed­no­czył wio­ski i mia­steczka w jedno wiel­kie kró­le­stwo. Te­raz wszy­scy mo­gli pra­co­wać ra­zem. Kiedy fa­raon na­ka­zał: „Bu­do­wać wielki mur!”, z ca­łego Egiptu przy­by­wali lu­dzie, by to ro­bić. Kiedy po­tem za­de­cy­do­wał: „Bu­do­wać wielki zbior­nik!”, wszy­scy po­ma­gali przy zbior­niku. Od tej pory, kiedy zda­rzała się po­wódź, nie nisz­czyła wio­sek. Kiedy przy­tra­fiała się su­sza, wszy­scy mieli wy­star­cza­jąco dużo wody dla swo­ich pól.

PRO­BLEMY MA­TE­MA­TYCZNE

W rze­czy­wi­sto­ści sprawa jest jesz­cze bar­dziej skom­pli­ko­wana. Bo je­śli już po­biera się po­datki, to nie jest spra­wie­dliwe, żeby wszy­scy pła­cili do­kład­nie tyle samo. Je­śli jedna osoba jest bo­gata i na­leży do niej dzie­sięć pól psze­nicy, a inna jest biedna i ma tylko jedno pole, to czy oby­dwie po­winny pła­cić tyle samo?

Wielu lu­dzi dzi­siaj – i tak było rów­nież w prze­szło­ści – uważa, że bo­gaci po­winni pła­cić wię­cej po­dat­ków. Ale o ile wię­cej? I skąd wia­domo, kto jest bo­gaty? W ma­łej wio­sce wszy­scy wie­dzą, kto jest bo­gaty, a kto biedny. Ale w du­żym kró­le­stwie trud­niej to usta­lić. Za­łóżmy, że w ja­kiejś da­le­kiej wio­sce miesz­kały dwie osoby, na­zwijmy je Abu i Gida. Król ni­gdy nie spo­tkał żad­nej z nich i ni­gdy nie był w ich wio­sce. Na ja­kiej pod­sta­wie miałby zde­cy­do­wać, ile po­datku po­winni pła­cić Abu i Gida?

Więc może król po­wie­dział:

– Abu ma tylko jedno pole psze­nicy. Czyli jest biedny i po­wi­nien pła­cić tylko dzie­sięć wor­ków zboża. Gida ma dzie­sięć pól. Czyli jest bo­gata i po­winna pła­cić sto wor­ków.

Ale Gida na­rze­kała:

– Tak, mam dzie­sięć pól, ale są ma­lut­kie. Abu ma jedno pole, ale za to ogromne, więk­sze niż moje dzie­sięć pól ra­zem wzię­tych! Nie po­win­nam pła­cić wię­cej po­dat­ków niż on. To nie­spra­wie­dliwe!

Król się zgo­dził.

– Okej, nie można pa­trzeć tylko na to, ile kto ma pól. Mu­simy ob­li­czyć ich rze­czy­wi­stą po­wierzch­nię. Pole Abu ma dzie­sięć hek­ta­rów, a dzie­sięć pól Gidy ra­zem ma tylko pięć hek­ta­rów. Więc Abu po­wi­nien pła­cić sto wor­ków, a Gida tylko pięć­dzie­siąt. Mam na­dzieję, że do­brze to ob­li­czy­łem. Od tych wszyst­kich liczb boli mnie głowa.

Te­raz Abu bar­dzo się zde­ner­wo­wał.

– To nie­spra­wie­dliwe! – krzyk­nął. – Nie cho­dzi o wiel­kość. Dużo waż­niej­sza jest ja­kość ziemi. Moje dzie­sięć hek­ta­rów to piasz­czy­sty te­ren na pu­styni, gdzie psze­nica pra­wie wcale nie ro­śnie! Pięć hek­ta­rów Gidy to ży­zna zie­mia tuż przy rzece. Tam jest jak w raju!

Król – któ­remu pę­kała już głowa – po­wie­dział:

– Okej, okej, okej... Ro­zu­miem. W ta­kim ra­zie naj­le­piej bę­dzie po­li­czyć, ile psze­nicy fak­tycz­nie pro­du­ku­je­cie, i wziąć po­łowę z tego jako po­da­tek. Je­śli pod­czas żniw Abu zbie­rze sto wor­ków, to po­wi­nien za­pła­cić pięć­dzie­siąt wor­ków, a je­śli Gida zbie­rze dwie­ście wor­ków, to po­winna za­pła­cić sto, i na tym ko­niec! Nie chcę już sły­szeć od was ani słowa, bo oboje was rzucę na po­żar­cie kro­ko­dy­lom!

Wyobraź so­bie, że to ty je­steś jed­nym z nie­wol­ni­ków bu­du­ją­cych mia­sto Ech­na­tona: co można było w tam­tym cza­sie zro­bić?

Pew­nie nikt nie chciałby pra­co­wać tak ciężko na środku pu­styni i każdy wo­lałby wró­cić do swo­ich ro­dzi­ców. Ale to było wbrew za­sa­dom. Nie­wol­nicy nie mo­gli ni­g­dzie się ru­szać bez po­zwo­le­nia, a nikt nie po­zwo­liłby ci wró­cić do domu. Można było zła­mać za­sady, ale to było bar­dzo nie­bez­pieczne. Pod­czas próby ucieczki mógłby cię zła­pać któ­ryś z żoł­nie­rzy fa­ra­ona, mógłby cię po­bić, a na­wet za­bić. Czy uwa­żasz, że mimo to warto by­łoby spró­bo­wać?

A te­raz wy­obraź so­bie, że to ty je­steś tym żoł­nie­rzem fa­ra­ona: jaka by­łaby twoja re­ak­cja na wi­dok nie­wol­nika, który pró­buje uciec?

Współ­czu­cie dla nie­wol­ni­ków mo­głoby ci pod­po­wia­dać, że le­piej dla nich by było, gdyby mo­gli wró­cić do domu. Ja­sne, to wbrew za­sa­dom, ale aku­rat ta kon­kretna za­sada nie do końca ci pa­suje. Więc my­ślisz tak: „Udam, że śpię, więc nic nie za­uważę”.

Ale za­sy­pia­nie na war­cie rów­nież jest za­bro­nione. Strach mógłby ci pod­po­wia­dać, że je­śli przy­ła­pie cię ja­kiś ważny biu­ro­krata, to na­pi­sze do fa­ra­ona i do­nie­sie mu, że śpisz na straży albo ce­lowo po­zwa­lasz ucie­kać nie­wol­ni­kom. Wtedy fa­raon może wpaść w taką złość, że zrobi z cie­bie nie­wol­nika albo na­wet każe cię za­bić. Z dru­giej strony, je­śli bę­dziesz prze­strze­gać za­sad i zła­piesz ta­kiego nie­wol­nika, to może fa­raon awan­suje cię na sto­pień ka­pi­tana i pod­nie­sie ci żołd! No więc jak: po­zwo­lisz nie­wol­ni­kowi uciec czy nie?

A te­raz po­myśl, że to ty je­steś tym waż­nym biu­ro­kratą i wi­dzisz, jak żoł­nierz po­zwala nie­wol­ni­kowi uciec: co zro­bisz?

Może uwa­żasz, że żoł­nierz oka­zał do­broć, i wo­lisz, żeby nie zo­stał uka­rany. Ale wiesz, że to wbrew za­sa­dom, i wiesz też, że twoim za­da­niem jest zgła­sza­nie ła­ma­nia za­sad. „Udam, że nie za­uwa­ży­łem albo za­po­mnia­łem”.

Kru­cjaty za­koń­czyły się setki lat temu, a więk­szo­ści dzi­siej­szych chrze­ści­jan trudno jest zro­zu­mieć, jak to moż­liwe, że ich przod­ko­wie uwie­rzyli w taką dziwną hi­sto­rię i byli go­towi iść na wojnę z jej po­wodu. Wła­ści­wie to wsty­dzą się tego, co zro­bili ich przod­ko­wie.

Bez względu na to, jak po­tężna jest opo­wieść, bez względu na to, ilu lu­dzi w nią wie­rzy, osta­tecz­nie mo­żemy so­bie uświa­do­mić, że to tylko opo­wieść. Może być tak, że je­ste­śmy uwię­zieni w snach umar­łych, ale jest spo­sób, by z nich wyjść.

Opo­wie­ści to na­rzę­dzia. Mogą być bar­dzo po­mocne, ale je­śli ja­kaś opo­wieść spra­wia, że lu­dzie są nie­szczę­śliwi, za­miast im po­ma­gać, to dla­czego nie mie­li­by­śmy jej zmie­nić?

Więc za każ­dym ra­zem, kiedy sły­szymy ja­kąś opo­wieść o waż­nych i skom­pli­ko­wa­nych rze­czach, po­win­ni­śmy od­po­wie­dzieć so­bie na jedno bar­dzo, ale to bar­dzo ważne py­ta­nie: „Czy z po­wodu tej opo­wie­ści ktoś cierpi?”. Je­śli zdamy so­bie sprawę, że ja­kaś kon­kretna opo­wieść po­wo­duje wiele nie­po­trzeb­nego cier­pie­nia, to być może po­win­ni­śmy użyć na­szej su­per­mocy opo­wia­da­nia – i tę opo­wieść zmie­nić.

Na­wet opo­wie­ści, w które lu­dzie wie­rzyli przez bar­dzo długi czas, można zmie­nić w ciągu nie­wielu lat. Na przy­kład: ci sami chrze­ści­jań­scy księża, któ­rzy opo­wia­dali hi­sto­rię o kru­cja­tach, opo­wia­dali też inną hi­sto­rię – o mi­ło­ści. „Bóg mówi, że mi­łość mię­dzy chło­pa­kiem a dziew­czyną jest czymś wspa­nia­łym. Ale je­śli chło­pak za­ko­chuje się w chło­paku albo dziew­czyna chce po­ślu­bić dziew­czynę, to Bóg wpada w straszną złość. Chło­paki ab­so­lut­nie nie po­winny za­ko­chi­wać się w chło­pa­kach, a dziew­czyny ab­so­lut­nie nie po­winny za­ko­chi­wać się w dziew­czy­nach! To obrzy­dliwe!”

Lu­dzie wie­rzyli w tę opo­wieść przez setki lat. Wie­rzyli w nią tak bar­dzo, że je­śli od­kryli, że ich syn jest ge­jem albo córka les­bijką, wpa­dali w szał i wście­kłość. Nie­któ­rzy ro­dzice bili swoje dzieci, inni wy­rzu­cali je z domu. A nie­któ­rzy na­wet je za­bi­jali – tylko dla­tego, że za­ko­chały się w nie­wła­ści­wej oso­bie.

Lu­dzie za­cho­wy­wali się tak, jakby zo­stali za­cza­ro­wani przez ja­kie­goś złego czar­no­księż­nika. No bo jak ina­czej wy­tłu­ma­czyć to, że ro­dzice po­rzu­cają albo za­bi­jają wła­sne dzieci? I wy­glą­dało na to, że ni­gdy nie uda się ich od­cza­ro­wać.

Ale po­tem zna­la­zło się kilku od­waż­nych lu­dzi, któ­rzy prze­ciw­sta­wili się tym cza­rom, ko­rzy­sta­jąc ze swo­jej su­per­mocy opo­wia­da­nia, i zwy­czaj­nie za­py­tali, czy ta pra­dawna opo­wieść jest praw­dziwa: „Je­śli dwóch męż­czyzn ko­cha się na­wza­jem albo je­śli ja­kaś ko­bieta chce po­ślu­bić inną ko­bietę – to co w tym złego? Prze­cież ni­kogo nie krzyw­dzą. Na­wet je­śli ist­nieje wielki bóg nad chmu­rami, to za­pewne ka­rze lu­dzi za złe rze­czy – za okru­cień­stwo, prze­moc, nie­na­wiść. Dla­czego do­bry bóg miałby ka­rać ko­goś za coś do­brego – za mi­łość? To bez sensu”.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki