Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Epicka przygoda i lekcja historii w jednym! Podana przejrzyście i z humorem. Odkryj wraz z autorem bestsellera Sapiens, dlaczego ludzie są niepowstrzymani!
Królowe, królowie i generałowie wypełniają podręczniki po brzegi. Ale skąd oni wszyscy się wzięli? Dlaczego niektórzy z nas mieszkają w pałacach i rządzą, podczas gdy inni muszą sprzątać ich posiadłości i wykonywać rozkazy?
W drugim tomie serii dla młodych czytelników uznany filozof i historyk Yuval Noah Harari wyjaśnia, w jaki sposób rewolucja sprzed dziesięciu tysięcy lat wciąż wpływa na nasze życie. Pokazuje, w którym miejscu wszystko poszło nie tak i jak jeszcze możemy to naprawić.
Przekonaj się, jak niewinny eksperyment z uprawą pszenicy doprowadził do głodu, zarazy i wojny. Dowiedz się, w jaki sposób starożytni maniacy rozwinęli pismo i dlaczego twoi rodzice muszą płacić podatki. Poznaj dwa gadatliwe szkielety, krokodyla ze złotymi kolczykami oraz pięćdziesiąt miliardów przygnębionych kurczaków i odkryj, jak ludzka zdolność kontrolowania roślin oraz zwierząt doprowadziła do tego, że próbujemy kontrolować siebie nawzajem.
Niepowstrzymani 2. Dlaczego świat nie jest sprawiedliwy to idealna książka dla każdego od lat 9 do 109, kto jest ciekawy, jak zbudowano ten świat i dlaczego niektórzy mają tak dużo, a inni tak mało.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 159
CZAPKI Z GŁÓW
I w taki właśnie sposób ponad 10 000 lat temu na Bliskim Wschodzie ludzie, którzy postawili na zboże, zaczęli zakładać stałe wioski. Jeśli udawało im się uzbierać wystarczająco dużo ziaren, to w sumie nie musieli ruszać się z miejsca. Z czasem takie ruszanie się z miejsca stawało się dla nich coraz bardziej skomplikowane, bo zaczynali gromadzić w wioskach najróżniejsze rzeczy. Zbieracze najczęściej nie mieli wielu przedmiotów, więc jeśli decydowali się iść gdzie indziej, po prostu wstawali i szli. Dla ludzi, którzy postawili na zboże, nie było to takie proste.
– A powiedz mi, Włóczysiu, gdzie wy śpicie? – mogłaby zapytać Pszeniczka.
– No wiesz – wyjaśniła Włóczysia – kiedy zakładamy obóz, zbieramy trochę trzcin i gałęzi i robimy szałas. Zajmuje nam to z godzinę.
– Pff... My już nie mamy obozu – powiedziała z dumą Pszeniczka. – Mamy wioskę! Z domami! Zbieramy kamienie, ścinamy pnie drzew, robimy cegły z błota i budujemy prawdziwy dom. Mieszkamy tam przez cały rok, więc warto trochę się postarać. Zwłaszcza jak pomyślisz o burzach.
– Och, nie znoszę burz! – powiedziała Włóczysia. – Czasami uda nam się znaleźć jaskinię i się schować, ale najczęściej musimy po prostu kulić się razem pod jakimś drzewem, mokrzy i zmarznięci, i czekać, aż burza minie.
– Ha! A mnie burze nie przeszkadzają. Po prostu słucham sobie deszczu stukającego w dach i podmuchów wiatru uderzających w drzwi i otulam się w ciepłym łóżku!
– Wow! Chciałabym mieć taki dom... Ale co robicie, kiedy chcecie się przeprowadzić gdzie indziej? Jak przenieść cały dom?
– W ogóle się nie przeprowadzamy. Po co mielibyśmy chcieć to robić? Tak ciężko pracowaliśmy, budując swoją wioskę. A nasze zboże? Gdybyśmy się przeprowadzali, nie moglibyśmy przenieść ze sobą zapasów zboża, prawda?
– Chyba masz rację – zgodziła się Włóczysia. – Mnie i tak już trudno jest nosić tę małą skórzaną torbę z nożami i igłami.
– Masz tylko noże i igły? My mamy całe mnóstwo narzędzi. Krzemienne sierpy do ścinania zboża, tłuczki i moździerze do ucierania, a nawet piece do gotowania i pieczenia jedzenia. Gdybyśmy się przeprowadzili, musielibyśmy to wszystko zostawić.
– Macie naprawdę dużo rzeczy.
Ludzie w wiosce byli zadowoleni ze swojego nowego odkrycia, a nawet rozprzestrzeniło się ono na inne wioski. Ale po pewnym czasie – być może po stu dziewięćdziesięciu dziewięciu latach – marudy zaczęły narzekać, a leniuchy zaczęły się skarżyć.
– Jest pewien problem – mówili niezadowoleni. – Rozsypywanie ziaren na ziemi jest mało skuteczne! Większość nawet nie kiełkuje, bo przylatują wróble, przychodzą wiewiórki i mrówki i je wyjadają, albo słońce za mocno praży. Czy robimy to tylko po to, żeby dokarmiać wiewiórki?
Więc wszyscy znów się zgromadzili i wpadli na nowy pomysł.
– Na pewno jesteśmy na tyle sprytni, żeby jeszcze bardziej pomóc biednej małej pszenicy. Zamiast po prostu rzucać ziarna na ziemię, moglibyśmy robić w ziemi dołeczki i wkładać ziarna do nich. Wtedy wróble, wiewiórki i mrówki ich nie znajdą, a słońce nie będzie dla nich zbyt gorące.
– To byłoby o wiele skuteczniejsze! – Ludzie radośnie klaskali w dłonie.
– Tak – zgodził się ekspert od duchów, bo widział, że większości mieszkańców spodobał się ten pomysł. – My, ludzie, powinniśmy mieć większą władzę nad pszenicą. Duchy się zgadzają.
Wszyscy byli zachwyceni, że będą mieli jeszcze więcej pszenicy...
Mieszkańcy wioski zaczęli robić dołki w ziemi i wkładać do nich ziarna. A żeby szło to jeszcze sprawniej, wynaleźli specjalne narzędzie, które im w tym pomagało. Przywiązali ostry kamień do końca długiego, prostego kija – i w ten sposób stworzyli pierwszą motykę! A ponieważ motyki łamały się, kiedy uderzały w kamień, ludzie usuwali kamienie z pól, zanim zaczęli kopać. To była żmudna robota, ale widzieli, że to się opłaca. Po usunięciu kamieni i wykopaniu dołków ziarna miały lepszą ochronę przed szkodnikami i słońcem. Wokół wioski rosło teraz jeszcze więcej pszenicy, a te nowe pomysły rozprzestrzeniały się na inne wioski, które je kopiowały.
NOCNA STRAŻ
Ludzie byli zadowoleni z nowego spichlerza, a wioska się rozrosła, aż zaczęła przypominać miasteczko. Ale czy wszystko można przewidzieć? Po jakimś czasie – może po tysiącu dziewięćdziesięciu dziewięciu latach – pojawił się nowy problem. W spichlerzu było teraz tyle ziarna, że pobliskie plemiona i wioski zaczęły atakować miasteczko, aby ukraść zboże. No bo po co ciężko pracować przez całe miesiące, skoro w jedną noc można ukraść całe ziarno, którego się potrzebuje?
Wszyscy mieszkańcy miasteczka zebrali się w świątyni i rozmawiali. Rozmawiali tak i rozmawiali bez końca. W końcu postanowili zbudować mur wokół miasteczka. Zadecydowali również, że każdej nocy kilka osób będzie czuwać i tego muru pilnować. Teraz ludzie pracowali w polu w ciągu dnia, w wolnym czasie budowali mur, a w nocy czuwali, pełniąc wartę.
Wyznaczyli też najodważniejszego mężczyznę w miasteczku na wodza do prowadzenia wojen i dowódcę straży. Przez większość czasu ten wódz nie robił zbyt wiele: włóczył się po okolicy, ćwicząc strzelanie z łuku, albo sprawdzał, czy w murze nie ma dziur, i dręczył innych, żeby je załatali. Ale jeśli jakieś plemię przyszło ukraść ich zboże, wszyscy byli bardzo szczęśliwi, że mają wodza. On wiedział, co robić, był odważny i silny.
WIĘCEJ RZECZY – WIĘCEJ WOJEN
Czy kiedykolwiek zdarzyło się, że kiedy rodzice przynieśli do domu jakąś nową zabawkę czy gadżet, ty i twoje rodzeństwo zaczynaliście się kłócić? „To moje!” – „Nie, ja pierwsza to zobaczyłam!” – „Mamo, powiedz mu, że teraz moja kolej!”
W sumie można powiedzieć, że im więcej mamy rzeczy, tym więcej powodów do kłótni. Przed rewolucją agrarną ludzie mieli bardzo mało zabawek, gadżetów czy innych rzeczy – więc rzadko się o nie kłócili. Archeologowie odkryli pewne dowody wojen między pradawnymi zbieraczami, ale nie było ich wiele. Natomiast tam, gdzie znaleziono ślady rolnictwa, na przykład spichlerze pełne ziarna, archeologowie często napotykają wiele oznak wojen, takich jak mury wokół wioski czy szkielety z grotami strzał w czaszkach.
To kolejny temat, o którym mogliby rozmawiać Kościozbiór i Gnatosiej, czekając bezczynnie w laboratorium archeologicznym.
– Co tam widzę w twojej czaszce? – zapytał Kościozbiór.
– To grot strzały – odpowiedział Gnatosiej.
– Jak to się stało, że ci się tam wbił? Miałeś wypadek na polowaniu? Raz, kiedy polowaliśmy z kolegami na mamuty...
– Wypadek?! Na polowaniu?! – wykrzyknął Gnatosiej, napinając klatkę piersiową. – Zostałem ranny podczas wojny!
– A co to jest wojna? – dopytywał Kościozbiór.
– Wojna jest wtedy, kiedy sąsiednie plemię atakuje naszą wioskę i próbuje nas zabić, żeby zabrać nam nasze owce i pola.
– Aha. – Kościozbiór kiwnął głową. – My też mieliśmy kilku niefajnych sąsiadów. Ale jeśli przychodzili i chcieli się bić, zwykle mogliśmy po prostu odejść. Po co mielibyśmy z nimi walczyć?
– Łatwo ci mówić! – powiedział Gnatosiej i nachmurzył się. – Wy nie mieliście prawie nic do stracenia! My mieliśmy domy, pola, spichlerze i stada, więc było o co walczyć. Jeśli ktoś próbował zająć naszą wioskę, nie mogliśmy po prostu odejść. Gdybyśmy stracili pola i stada, umarlibyśmy z głodu. Musieliśmy zostać i walczyć.
Oczywiście nie wszyscy rolnicy uciekali się do przemocy. Niektórzy byli bardzo spokojni. Ale kiedy ci stawiający na przemoc atakowali tych spokojnych, to albo stosujący przemoc wygrywali, albo spokojni też uczyli się walczyć – a więc też uciekali się do przemocy. To sprawiło, że z czasem przemoc stała się powszechna.
Wszystkie te złe rzeczy, które spotykały ludzi i ich ciała – złamane kolana, utrata zębów, choroby zakaźne, częste klęski głodu i strzały tkwiące w czaszkach – były niezamierzonymi konsekwencjami rewolucji agrarnej. Nikt ich nie chciał. Nikt ich nie planował. Ludzie po prostu ich nie przewidzieli.
Ale rewolucja agrarna miała zaskakujący wpływ nie tylko na ich ciała. Tak samo nieoczekiwanie wpływała na ich umysły. Kiedy ludzie zaczęli uprawiać ziemię i hodować zwierzęta, zaczęli też inaczej myśleć i czuć. Zaczęli myśleć i czuć trochę jak mrówki.
Kiedy dorośli się martwią i dzieci pytają dlaczego, rodzice nieraz odpowiadają: „Zrozumiesz, jak dorośniesz”. Często ci tak mówiono? Najwyraźniej na świecie są jakieś przerażające rzeczy, których dzieci nie są w stanie zrozumieć.
To trochę dziwne. Przecież dzieci widzą wszystko to, co dorośli, i dotykają tego samego, co oni – więc czego takiego boją się dorośli, czego dzieci nie widzą ani nie dotykają?
Wiele z tych rzeczy nie istniało za czasów pradawnych zbieraczy. Kiedy jakaś zbieraczka czymś się martwiła, a jej dziecko pytało: „Mamo, dlaczego jesteś taka zmartwiona?” – raczej nie odpowiadała: „Zrozumiesz, jak dorośniesz”. Ponieważ większość tego, czym martwili się zbieracze, można było dzieciom wyjaśnić: „Martwię się, bo twoja siostra jest chora. Martwię się, bo będzie burza. Martwię się, bo widzieliśmy w pobliżu grasującego lwa”.
Rolnictwo sprawiło, że życie stało się bardziej skomplikowane. Kiedy wielu ludzi zaczęło mieszkać razem w wioskach i miastach, zapewniło im to ochronę przed burzami i lwami, ale zrodziło też nowe zmartwienia – i to zmartwienia skomplikowane! Jedną z rzeczy, których dorośli najbardziej się boją, jest na przykład coś, co nazywają „podatkami”.
Dzieci boją się duchów i potworów. Dorośli boją się podatków. Jeśli zechcesz zrobić rodzicom figla i przebrawszy się za ducha, będziesz krzyczeć „Uuu!” w środku nocy, to rodzice prawdopodobnie się roześmieją. Jeśli jednak powiesz: „Mamo, jak cię nie było, to dzwonił taki pan i powiedział, że chce z tobą rozmawiać. Chyba mówił, że dzwoni z urzędu skarbowego czy coś takiego” – to uważaj, bo twoja mama może naprawdę się przestraszyć!
Co to właściwie są podatki i dlaczego są takie przerażające? Dlaczego wywołują u dorosłych lęki, których wcześniej nie znali? Odpowiedź na te pytania wiąże się z zamieszkiwaniem przez ludzi w większych skupiskach, takich jak miasta i królestwa, co skomplikowało ich życie. Żeby zrozumieć te zmartwienia, nie trzeba koniecznie dorosnąć. Ale trzeba wiedzieć trochę o tym, w jaki sposób rolnictwo przyczyniło się do powstania pierwszych miast i królestw.
Egipt był naprawdę dużym królestwem. Leżał nad rzeką Nil, na której brzegach wybudowano dziesiątki miast i setki wiosek. W Egipcie żyło co najmniej milion ludzi. Było tam też wiele krów, świń, kaczek i krokodyli. A wszystkimi rządził potężny faraon.
Dlaczego ludzie tworzyli takie wielkie królestwa jak Egipt? Nie lepiej im było nadal żyć w oddzielnych wioskach i miasteczkach, bez wielkiego króla, który nad nimi panował? Okazuje się, że wielkie królestwa były przydatne, bo dzięki nim dało się osiągnąć rzeczy pozostające poza zasięgiem niezależnych wiosek i miasteczek.
Weźmy na przykład te wszystkie wioski i miasteczka, które istniały wzdłuż Nilu przed powstaniem Egiptu i faraonów. Wszystkie one były zależne od rzeki: to ona dostarczała wodę ludziom, krowom i polom pszenicy. Ale była to nieprzewidywalna przyjaciółka, która łatwo mogła się stać śmiertelnym wrogiem. Jeśli padało za dużo deszczu, zalewała pola i domy, zabijając ludzi, zwierzęta i rośliny. Jeśli deszczu padało zbyt mało, nie zapewniała wystarczająco dużo wody, więc pszenica usychała, a krowy i ludzie nie mieli co jeść. Okoliczni mieszkańcy cały czas z niepokojem obserwowali rzekę, nigdy nie mając pewności, jak się zachowa.
Wpadli więc na to, że można zbudować wały przeciwpowodziowe, kanały i sztuczne zbiorniki, aby powstrzymać powodzie i magazynować wodę na lata suszy. Ale ponieważ większość wiosek i miasteczek była mała, nie miały one wystarczającej liczby pracowników do budowy dużych wałów ani do kopania wielkich zbiorników. Niektórzy wodzowie i kapłani chcieli, żeby wszystkie wioski i miasta pracowały razem nad tym projektem, ale ludzie nie ufali sobie nawzajem. Każdy wolał, żeby inni pomagali jego własnej wiosce, zamiast pomagać jakiejś innej, odległej. Dlatego niewiele robiono, a wszyscy cierpieli z powodu powodzi i suszy.
Sytuacja się zmieniła, kiedy faraon zjednoczył wioski i miasteczka w jedno wielkie królestwo. Teraz wszyscy mogli pracować razem. Kiedy faraon nakazał: „Budować wielki mur!”, z całego Egiptu przybywali ludzie, by to robić. Kiedy potem zadecydował: „Budować wielki zbiornik!”, wszyscy pomagali przy zbiorniku. Od tej pory, kiedy zdarzała się powódź, nie niszczyła wiosek. Kiedy przytrafiała się susza, wszyscy mieli wystarczająco dużo wody dla swoich pól.
PROBLEMY MATEMATYCZNE
W rzeczywistości sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Bo jeśli już pobiera się podatki, to nie jest sprawiedliwe, żeby wszyscy płacili dokładnie tyle samo. Jeśli jedna osoba jest bogata i należy do niej dziesięć pól pszenicy, a inna jest biedna i ma tylko jedno pole, to czy obydwie powinny płacić tyle samo?
Wielu ludzi dzisiaj – i tak było również w przeszłości – uważa, że bogaci powinni płacić więcej podatków. Ale o ile więcej? I skąd wiadomo, kto jest bogaty? W małej wiosce wszyscy wiedzą, kto jest bogaty, a kto biedny. Ale w dużym królestwie trudniej to ustalić. Załóżmy, że w jakiejś dalekiej wiosce mieszkały dwie osoby, nazwijmy je Abu i Gida. Król nigdy nie spotkał żadnej z nich i nigdy nie był w ich wiosce. Na jakiej podstawie miałby zdecydować, ile podatku powinni płacić Abu i Gida?
Więc może król powiedział:
– Abu ma tylko jedno pole pszenicy. Czyli jest biedny i powinien płacić tylko dziesięć worków zboża. Gida ma dziesięć pól. Czyli jest bogata i powinna płacić sto worków.
Ale Gida narzekała:
– Tak, mam dziesięć pól, ale są malutkie. Abu ma jedno pole, ale za to ogromne, większe niż moje dziesięć pól razem wziętych! Nie powinnam płacić więcej podatków niż on. To niesprawiedliwe!
Król się zgodził.
– Okej, nie można patrzeć tylko na to, ile kto ma pól. Musimy obliczyć ich rzeczywistą powierzchnię. Pole Abu ma dziesięć hektarów, a dziesięć pól Gidy razem ma tylko pięć hektarów. Więc Abu powinien płacić sto worków, a Gida tylko pięćdziesiąt. Mam nadzieję, że dobrze to obliczyłem. Od tych wszystkich liczb boli mnie głowa.
Teraz Abu bardzo się zdenerwował.
– To niesprawiedliwe! – krzyknął. – Nie chodzi o wielkość. Dużo ważniejsza jest jakość ziemi. Moje dziesięć hektarów to piaszczysty teren na pustyni, gdzie pszenica prawie wcale nie rośnie! Pięć hektarów Gidy to żyzna ziemia tuż przy rzece. Tam jest jak w raju!
Król – któremu pękała już głowa – powiedział:
– Okej, okej, okej... Rozumiem. W takim razie najlepiej będzie policzyć, ile pszenicy faktycznie produkujecie, i wziąć połowę z tego jako podatek. Jeśli podczas żniw Abu zbierze sto worków, to powinien zapłacić pięćdziesiąt worków, a jeśli Gida zbierze dwieście worków, to powinna zapłacić sto, i na tym koniec! Nie chcę już słyszeć od was ani słowa, bo oboje was rzucę na pożarcie krokodylom!
Wyobraź sobie, że to ty jesteś jednym z niewolników budujących miasto Echnatona: co można było w tamtym czasie zrobić?
Pewnie nikt nie chciałby pracować tak ciężko na środku pustyni i każdy wolałby wrócić do swoich rodziców. Ale to było wbrew zasadom. Niewolnicy nie mogli nigdzie się ruszać bez pozwolenia, a nikt nie pozwoliłby ci wrócić do domu. Można było złamać zasady, ale to było bardzo niebezpieczne. Podczas próby ucieczki mógłby cię złapać któryś z żołnierzy faraona, mógłby cię pobić, a nawet zabić. Czy uważasz, że mimo to warto byłoby spróbować?
A teraz wyobraź sobie, że to ty jesteś tym żołnierzem faraona: jaka byłaby twoja reakcja na widok niewolnika, który próbuje uciec?
Współczucie dla niewolników mogłoby ci podpowiadać, że lepiej dla nich by było, gdyby mogli wrócić do domu. Jasne, to wbrew zasadom, ale akurat ta konkretna zasada nie do końca ci pasuje. Więc myślisz tak: „Udam, że śpię, więc nic nie zauważę”.
Ale zasypianie na warcie również jest zabronione. Strach mógłby ci podpowiadać, że jeśli przyłapie cię jakiś ważny biurokrata, to napisze do faraona i doniesie mu, że śpisz na straży albo celowo pozwalasz uciekać niewolnikom. Wtedy faraon może wpaść w taką złość, że zrobi z ciebie niewolnika albo nawet każe cię zabić. Z drugiej strony, jeśli będziesz przestrzegać zasad i złapiesz takiego niewolnika, to może faraon awansuje cię na stopień kapitana i podniesie ci żołd! No więc jak: pozwolisz niewolnikowi uciec czy nie?
A teraz pomyśl, że to ty jesteś tym ważnym biurokratą i widzisz, jak żołnierz pozwala niewolnikowi uciec: co zrobisz?
Może uważasz, że żołnierz okazał dobroć, i wolisz, żeby nie został ukarany. Ale wiesz, że to wbrew zasadom, i wiesz też, że twoim zadaniem jest zgłaszanie łamania zasad. „Udam, że nie zauważyłem albo zapomniałem”.
Krucjaty zakończyły się setki lat temu, a większości dzisiejszych chrześcijan trudno jest zrozumieć, jak to możliwe, że ich przodkowie uwierzyli w taką dziwną historię i byli gotowi iść na wojnę z jej powodu. Właściwie to wstydzą się tego, co zrobili ich przodkowie.
Bez względu na to, jak potężna jest opowieść, bez względu na to, ilu ludzi w nią wierzy, ostatecznie możemy sobie uświadomić, że to tylko opowieść. Może być tak, że jesteśmy uwięzieni w snach umarłych, ale jest sposób, by z nich wyjść.
Opowieści to narzędzia. Mogą być bardzo pomocne, ale jeśli jakaś opowieść sprawia, że ludzie są nieszczęśliwi, zamiast im pomagać, to dlaczego nie mielibyśmy jej zmienić?
Więc za każdym razem, kiedy słyszymy jakąś opowieść o ważnych i skomplikowanych rzeczach, powinniśmy odpowiedzieć sobie na jedno bardzo, ale to bardzo ważne pytanie: „Czy z powodu tej opowieści ktoś cierpi?”. Jeśli zdamy sobie sprawę, że jakaś konkretna opowieść powoduje wiele niepotrzebnego cierpienia, to być może powinniśmy użyć naszej supermocy opowiadania – i tę opowieść zmienić.
Nawet opowieści, w które ludzie wierzyli przez bardzo długi czas, można zmienić w ciągu niewielu lat. Na przykład: ci sami chrześcijańscy księża, którzy opowiadali historię o krucjatach, opowiadali też inną historię – o miłości. „Bóg mówi, że miłość między chłopakiem a dziewczyną jest czymś wspaniałym. Ale jeśli chłopak zakochuje się w chłopaku albo dziewczyna chce poślubić dziewczynę, to Bóg wpada w straszną złość. Chłopaki absolutnie nie powinny zakochiwać się w chłopakach, a dziewczyny absolutnie nie powinny zakochiwać się w dziewczynach! To obrzydliwe!”
Ludzie wierzyli w tę opowieść przez setki lat. Wierzyli w nią tak bardzo, że jeśli odkryli, że ich syn jest gejem albo córka lesbijką, wpadali w szał i wściekłość. Niektórzy rodzice bili swoje dzieci, inni wyrzucali je z domu. A niektórzy nawet je zabijali – tylko dlatego, że zakochały się w niewłaściwej osobie.
Ludzie zachowywali się tak, jakby zostali zaczarowani przez jakiegoś złego czarnoksiężnika. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że rodzice porzucają albo zabijają własne dzieci? I wyglądało na to, że nigdy nie uda się ich odczarować.
Ale potem znalazło się kilku odważnych ludzi, którzy przeciwstawili się tym czarom, korzystając ze swojej supermocy opowiadania, i zwyczajnie zapytali, czy ta pradawna opowieść jest prawdziwa: „Jeśli dwóch mężczyzn kocha się nawzajem albo jeśli jakaś kobieta chce poślubić inną kobietę – to co w tym złego? Przecież nikogo nie krzywdzą. Nawet jeśli istnieje wielki bóg nad chmurami, to zapewne karze ludzi za złe rzeczy – za okrucieństwo, przemoc, nienawiść. Dlaczego dobry bóg miałby karać kogoś za coś dobrego – za miłość? To bez sensu”.