Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zadymiony klub, ulubione miejsce spotkań nieumarłych, ranczo po sąsiedzku, którego właścicielem jest potwór, czy wreszcie tajemniczy człowiek budzący swoją obecnością nieznane demony – te znakomite opowiadania odkryją na nowo świat, który myślicie, że znacie, i odsłonią ten mroczny, o którego istnieniu trudno wam będzie zapomnieć. Mort Castle, nazywany Charlesem Dickensem horroru, zabiera czytelnika w podróż, w której zło zdaje się czaić tuż za rogiem, by wyciągnąć na światło dzienne najciemniejsze skrywane pragnienia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 392
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginalny
New Moon on the Water
Redakcja
Anna Jeziorska
Projekt okładki
Dawid Boldys
Redakcja techniczna, skład, łamanie i przygotowanie wersji elektronicznej
Maksym Leki
Korekta
Urszula Bańcerek
Marketing
Anna Jeziorska
Wydanie I, Chorzów 2021
Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. +48 600 472 609, +48 664 330 229
www.videograf.pl
Dystrybucja wersji papierowej: LIBER SA
05-080 Klaudyn, ul. Zorzy 4
Panattoni Park City Logistics Warsaw I
tel. +48 22 663 98 13, fax +48 22 663 98 12
dystrybucja.liber.pl
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2021
tekst © Mort Castle
ISBN 978-83-7835-912-8
Dla Jane
Jeśli nie czytaliście ich wcześniej, to wszystkie opowiadania z antologiiNowy księżyc na wodziebędą dla was nowością.
Jednak niektórzy z was, polscy czytelnicy, obywatele narodu, dla którego czytanie jest ważne, mogli już poznać część tekstów z tego zbioru w opublikowanym w 2008 roku Księżycu na wodzie. Wydanie amerykańskie ukazało się po raz pierwszy w 2000 roku, dzięki małemu wydawnictwu Darktales Publications, a później w większym nakładzie za sprawą Leisure Books.
Lubiłem tę książkę. Napisałem teksty, które mnie naprawdę usatysfakcjonowały, jednak w 2012 roku zrozumiałem… Ta książka miała potencjał, by być czymś więcej niż pojedynczymi historiami, zamkniętymi w jednej okładce. Przy małej reedycji i dodaniu nowego materiału, łącznie z dwoma krótkimi opowiadaniami, które spinają całość, moglibyśmy mieć… No właśnie, chodzi o tę różnicę między odtwarzaniem przypadkowej listy utworów bez wzajemnego powiązania a symfonią, w którejdominuje temat przewodni i wariacje tonu, i rytmu, i dynamiki, i…
Stwierdziłem, żeNowy księżyc na wodziebędzie moją „symfonią słowa”.
Książka została nagrodzona Bram Stoker Award w 2012 roku przez członków grupy profesjonalnych pisarzy – The Horror Writers Association. Chyba spodobała im się moja muzyka.
Jay Bonansinga
Mort Castle potrafi panować nad słuchaczami, jak nikt inny spośród znanych mi ludzi. Krępy, rumiany, z rudą grzywą i wąsami przyciętymi w miotełkę, wmaszerowuje do sali wykładowej czy na warsztaty pisania z autorytetem człowieka, który już swoje widział i stoczył dobrą walkę. To wieloletni profesor i zarazem ironiczny obserwator, zawsze w jakimś ubrudzonym kredą tweedzie, jednak pozory mogą być zwodnicze. Mort Castle to także łobuz, najwyższej klasy prowokator, ale jednocześnie innowator, obdarzony głosem niepodobnym do niczyjego innego we współczesnej literaturze – obojętne czy gatunkowej, czy nie. Były muzyk folkowy, grajek z ogromnym doświadczeniem jeśli chodzi o banjo igitarę, wie, jak zatrzymać czytelnika, podobnie jak utrzymuje się akord, pozwalając najprostszym riffom wybrzmiewać jeszcze długo po tym, kiedy muzyka już ucichnie.
Mam zaszczyt być oficjalnie PM (Przyjacielem Morta) już od tylu lat, że aż wstyd się przyznać. I nie sądzę, bym mógł być choć w połowie takim pisarzem, jakim się stałem, bez wpływu Morta i jego błyskotliwego dowcipu. Zanim jednak stałem się wspomnianym PM, byłem kimś jeszcze innym: Fanem Morta. Pamiętam, jak czytałem pierwsze opowiadanie z antologii Still DeadSkippa i Spectera: Stary człowiek i śmierć, we wczesnych latach dziewięćdziesiątych. Rozpływałem się nad techniką i siłą tego hołdu dla Hemingwaya. Pamiętam, że pomyślałem wtedy: „Ten sukinkot, który to napisał, jest równie dobry jak koleś, któremu składa hołd”. To była prawda. Mogę nawet powtórzyć: Mort jest tak dobry, jak Hemingway. Albo weźcie na przykład nowelę Kasztanowy Jim wEgipcie. Wszystko, co musicie wiedzieć na temat Morta Castle jako artysty, człowieka i banjo-grajka, znajdziecie właśnie tam: człowieczeństwo, poczucie miejsca, magię, historię, kosmiczną ironię, smutek, horror oraz humor.
W dziełach Morta dźwięczy też muzyka Bradbury’ego. Widać tam tropy Roberta Blocha. Czuję w tym podszyte rozczarowaniem rzemiosło Raymonda Carvera, nieugiętą błyskotliwość Harlana Ellisona, chirurgiczną precyzję Jamesa Ellroya i być może nawet echo Marka Twaina, niczym stłumione nawoływania szaleńca w zaroślach przy brzegu Missisipi. To właśnie cały geniusz Morta Castle. Jest miniaturzystą, przywołuje mroczne cudowności podobnie jak Dorothea Lange, wspaniała fotografka Wielkiego Kryzysu, zaklinająca całą epokę w kształt pokrytego bliznami ramienia matki-migrantki. Polerowany żołądź, gardenia we włosach kobiety, zniszczony gramofon, zapomniana wiolonczela oparta o drzwi w obozie zagłady. Oto pamiątki z nieustannie powiększającej się kolekcji opowiadań Morta. W każdym z tych artefaktów odnajdujemy coś uniwersalnego i ponadczasowego, ale także przerażającego. Wspominałem już, że jego opowiadania chwytają za gardło, ale są też wzruszające i głęboko ludzkie? Nie nazwałbym ich horrorami. Wybaczcie bezczelność, ale ja nazywam te teksty po prostu zMortwieniami.
Był taki stary skecz w Saturday Night Live: ortodoksyjny żydowski mohel dokonuje udanego obrzezania w pędzącym samochodzie, chcąc udowodnić niezawodność jego zawieszenia. Coś podobnego Mort robi ze słowami i obrazami w swoich opowiadaniach. Mimo że wokół niego wciąż zmieniają się trendy, zmienia się sam rynek, Mort ignoruje ten hałas, by skupić się na szlifowaniu najpiękniejszych diamentów. Wytwarza idealne klejnoty. Dla mnie jednak – przyjaciela, współpracownika, fana i adoptowanego bratanka Morta – najbardziej zadziwiające jest to, co sam, Drogi Czytelniku, odkryjesz, czytając kolejne strony. Wróćmy zatem do punktu wyjścia.
Skromny gentleman, prowadzący zajęcia kreatywnego pisania, czytający przed publicznością i zachwycający fanów na spotkaniach, składa się z tego, z czego składają się opowiadane przez niego historie. Żyje według tych samych zasad, według których pracuje. Ciepło, czarny humor, oko chirurga, hojność i bycie otwartym sprawiają, że odnajdziecie Morta w każdym słowie jego prozy. Zawsze wyobrażam go sobie siedzącego naprzeciw mnie w loży chicagowskiej knajpki 11 City Diner and Delicatessen. „Musisz więcej jeść, kolego”, mówi, patrząc na moje zapadnięte żebra. „Zamów sobie placki albo zadzwonię do twojej matki”. Widzicie, Mort to dojrzałość wcielona.
Tak jak jego opowieści, jest mądry, cudowny ikapryśny– po prostu daje czadu.
W końcu zamówiłem te placki.
Wy też powinniście.
Jay Bonansinga
Evanston, Illinois
1. – Piszesz horrory? – pytają mnie oni (czytelnicy, studenci, koledzy po piórze, telemarketerzy, FBI i tym podobni).
– A kupujecie horrory? – pytam ich ja.
Jeśli odpowiedzą: „Jasne”, to mówię im: „Piszę horrory”.
Z czego można wnosić, że znam jakąś pojemną, albo chociaż w miarę prostą definicję horroru.
Ale tak nie jest.
Tyle że umiem rozpoznać horror, gdy go widzę.
Tak jak Sąd Najwyższy za Nixona znał się na pornografii.
2. Autor, redaktor i adwokat Doug Winter w swojej antologii Prime Evil z 1982 roku napisał: „A) Horror to nie jest gatunek. To nie rodzaj fikcji, która wymagałaby osobnych półek w bibliotekach i księgarniach. B) Horror to uczucie”.
Jego słowa są często powtarzane w horrorowych kręgach.
Zaczynając od b) – owszem, horror to uczucie. Kumam. Nawet przez myśl mi nie przeszło mylić go zżarciem czy procesem wulkanizacji opon.
Radość, złość, melancholia, wstręt oraz nuda także są uczuciami. Może być nim nawet wniebowzięcie, jeśli wykluczymy pseudochrześcijański wydźwięk. Mogą być nim także mdłości, jeżeli włączymy egzystencjalistów i francuskich symbolistów.
Ale wejdźcie do księgarni Barnes and Noble albo Borders, odwiedźcie informację i spytajcie, gdzie macie szukać działu Obrzydliwych Książek. Nie-e. On nie istnieje.Nein. Nieważne, jak byłby wstrętny, obnoszący się ze swoją religijnością i wiedzą medyczną rodem z siedemnastego wieku, wychwalany przez Oprah tom Dr. Sagi Cobry, zatytułowanyStarvation for Spiritual Salvation, znajduje się na półce książek samopomocowych, w towarzystwie wielu podobnych i podobnie przyprawiających o mdłości.
To tak jak z innymi uczuciami.
Ale, do jasnej cholery, a) horror to także gatunek.
Mogę to udowodnić.
Ponieważ tak właśnie napisali na grzbietach książek, które znajdziecie na półkach znajdujących się pod szyldem horroru!
I ten horror był horrorem także wtedy, gdy przez ponad dekadę przebierano go za dark fantasy, thriller nadprzyrodzony, czy kryptowspółczesny gotyk albo ponuro-złowrogi suspens, czy co tam jeszcze.
Ale to horror.
Więc macie odpowiedź.
Bo Mort i Stone Cold tak mówią.
3. A teraz nadchodzi Kurtz, który zajrzał w samo jądro ciemności, i mówi: „Zgroza, zgroza” (w oryginale: „The horror. The horror”). Tak właśnie mówi.
Ale nikomu nie przyszło do głowy, żeby go spytać, o co mu, do diabła, chodziło.
Ktoś spytał Josepha Conrada.
Ale ten odpowiedział po polsku.
4. „Wydaje mi się, że ludzie czytają horror, aby uwolnić swój głęboko skrywany lęk przed śmiercią, doznać katartycznego oczyszczenia”. To fragment z notki, którą przesłał mi pewien młody redaktor niskonakładowej antologii.
Logika podpowiadałaby tak na chłopski rozum: wykłady z psychologii dla pierwszego roku i to na nie za dobrym uniwerku.
Może tak właśnie by nam podpowiadała logika, a może nawet jedna z tych o wiele za drogich cegieł z psychologii dla klasy trzynastej, ale nie on, nie ten koleś.
To są rzeczy, które cię prześladują, rzeczy, od których się nie uwolnisz.
Zapytaj ludzi z AA, czy organizacja radzi ci zrezygnować, mówiąc: „Już się uporałeś z tym całym problemem alkoholowym. Zatem powodzenia i żegnaj!”.
Tak jak horror potrafi wdzierać ci się w życie bez powodu, tak samo jesteś bez szans w kwestii uwolnienia się od niego.
Jasne, możesz się nauczyć z tym żyć.
Cyrkowy artysta, Książę Randian, nauczył się żyć ze swoim horrorem. Widzicie, urodził się bez rąk i nóg, więc stał się Człowiekiem Gąsienicą i możecie go zobaczyć w legendarnych Dziwolągach Toda Browninga.
5. Ech, zastanawiacie się pewnie, czy jest jakaś głębia w tym całym horrorze, czy to nie jest tylko zwyczajny eskapizm? O to chcecie spytać?
Phi, lepiej byście nawet tak nie myśleli.
W końcu to jest literatura gatunkowa.
Zwyczajna papka dla ciemnego ludu.
Aha.
Tfu!
6. Horrorem jest też upadek na oblodzonym chodniku, pęknięta kostka, która będzie boleć już zawsze, gdy zrobi się zimno, a ja już zawsze będę sobie przypominał, że gdzieś tam czekają na mnie kolejne oblodzone chodniki i nie tylko one.
Oczywiście upadek na oblodzonym chodniku jest także komedią.
Poza przypadkami, gdy akurat przepełnia mnie godne Buddy współczucie.
7. Nostalgia Anioła Alice Sebold jest mistrzowsko napisanym horrorem.
Przebrzydły, zjadający twarze i pijący smarki rzygopotwór Joego Schleppera także jest horrorem i jest on napisany tak znakomicie, jak możecie się domyślać.
Dla niektórych czytelników to nie ma jednak żadnego znaczenia.
(I to jest dopiero prawdziwy horror, no nie?!).
8. Paul Bowles powiedział: „Niebo kryje za sobą noc i osłania ludzi w dole przed horrorami kryjącymi się w górze”.
Joseph Conrad powiedział (tym razem po angielsku): „Próbuję sprawić, dzięki mocy słowa pisanego, byście usłyszeli, poczuli, a nade wszystko: byście zobaczyli. To i nic więcej, ale niczego więcej nie ma”.
Mort Castle powiedział: „Zbyt wielu przeklętych rzekomych autorów horroru nic nie widzi, a jeszcze chcą was zapraszać do uczestnictwa w ich wizji”.
Prawdziwy gentleman i wybitny twórca horroru, Gary Braunbeck, stwierdził: „Zanim pojawi się strach, zanim nadejdzie groza, najpierw musi być zaparty dech od smutku i tęsknoty”.
Smutek i tęsknota.
Smutek i tęsknota.
9. Oto początek opowieści:
Pięcioletnia dziewczynka została porwana sprzed domu w Kalifornii. Była molestowana, a potem ją zamordowano.
To wydarzyło się naprawdę. Takie rzeczy się zdarzają. To potworne, a jeśli należysz do rzadkiego gatunku ludzi, którzy potrafią cmokać językiem, możesz ocenić to na trzy cmoknięcia. Co za świat!
Ale to nie jest horror. Nie przeraża nas każda kolejna twarz na kartonie mleka. Zaginione dzieciaki z kartonów mleka! Zbierz je wszystkie!
Musicie wiedzieć coś jeszcze. I to także będzie prawda.
Tę małą dziewczynkę zwabił mężczyzna, który twierdził, że potrzebuje pomocy w odszukaniu zbłąkanego szczeniaczka.
Ten rodzaj okrucieństwa, wykalkulowanej niegodziwości, doskonale pojmuje samą istotę dzieciństwa: szczeniaczki są miękkie i śmieszne, i wszystkie dzieci je kochają.
I teraz zaczynamy to widzieć. Potrzebował jej pomocy, bo sam był sporym kolesiem, nie umiał się wcisnąć w miejsca, w których szczeniaczek mógłby się ukrywać. Powiedział jej – mimo iż sama zdawała sobie z tego sprawę – że szczeniak będzie czuł się samotny. Nie będzie wiedział, gdzie jest. Będzie przerażony. A w końcu zgłodnieje. Zdechnie z głodu albo zje coś trującego i będzie się męczył. Dlatego ona musi mu pomóc, a gdy już znajdą szczeniaczka, da jej nagrodę: pięć dolarów.
Spójrzcie tylko na jej buzię, gdy wsiada do jego samochodu.
Zaczynacie to czuć, no nie? I to jest właśnie horror, przyjaciele.
Będzie gorzej. Mówię o prawdziwym horrorze. Popatrz mu w twarz. Popatrz mu w twarz. Popatrz mu w twarz.
Tutaj czai się horror.
Później, gdy już to zrobił, gdy dziecko leżało martwe, poszczęściło mu się.
Zagubiony szczeniak sam znalazł drogę do domu.
Pies, mieszaniec teriera, z jednym uchem czarnym, a drugim białym, czekał na niego przy tylnych drzwiach.
Mężczyzna był bardzo zadowolony, że jego szczeniak wrócił cały i zdrowy.
I to, przynajmniej dla mnie, jest właśnie horror.
A dla ciebie?