Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przemijają Jagiellonowie na polskim tronie, umiera bezpotomnie ostatni męski potomek Zygmunta Starego i Bony – Zygmunt August. Przed szlachtą i magnaterią staje widmo bezkrólewia. Walezjusz decyduje się objąć polski tron, ale bardziej go kusi tron francuski. Przy drugim sejmie elekcyjnym w ciągu roku widać oznaki paniki. Na planie pojawia się książę Siedmiogrodu. To czas Anny, siostry Zygmunta Augusta, która przez ponad 50 lat swego życia stała w cieniu wielkich spraw królestwa. Czy zdała egzamin z panowania? Czy starczyło jej sił i energii, by Rzeczpospolitą prowadzić w czas zawieruchy?
W książce Ostatnia z rodu przyglądamy się z bliska losom Anny Jagiellonki podpartym ogromną historyczną znajomością epoki Pawła Jasienicy.
Dla każdego, kto choć odrobinę smakuje polską historię, zastanawia się, dlaczego losy potoczyły się tak, a nie inaczej - to doprawdy prawdziwa rozkosz – zagłębić się w owe dywagacje światłego i mądrego autora, wybitnego znawcy Polski Jagiellonów i popłynąć z nim w wartki nurt wydarzeń tamtych czasów oraz przyjrzeć się procesom, które doprowadziły Polskę do miejsca, gdzie dziś się znajduje.
Naprawdę znakomita intelektualna przygoda dla tych, którzy lubią zastanawiać się nad przeszłością.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 412
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Sic fata volunt.
Izabela Jagiellonka
Miniatura Anny Jagiellonki z ok. 1576 r.
Modlitewnik
W Muzeum Brytyjskim znajduje się książka nabyta swojego czasu za sumę siedemdziesięciu czterech funtów szterlingów. Otrzymały je osoby raczej przypadkowe, odlegli spadkobiercy, wcale niebędący krewnymi pierwotnego właściciela. Malarz, który ozdobił pergamin owej niewielkiej księgi, nie wziął żadnej zapłaty. Dzieło ofiarował swojemu monarsze jako bezinteresowny wyraz hołdu. Był mnichem z Mogiły. Nazywał się Stanisław Samostrzelnik. W dziejach sztuki polskiej zajął miejsce zaszczytne.
Mowa tutaj o modlitewniku króla Zygmunta Starego, którego wiernie sportretowana postać dwukrotnie występuje na miniaturach, wykonanych pędzlem brata Stanisława. Specjaliści, Feliks Kopera i Stanisław Dobrowolski, zwracają uwagę przede wszystkim na artystyczne zalety zarówno obrazów właściwych, jak ornamentów. W tym szkicu wolno jednak zainteresować się dodatkami, które nie mają nic wspólnego ze sztuką, a wzbogaciły książkę już bez wiedzy jej twórcy.
Właściciel, król Zygmunt I Stary, dokleił kartkę, na której własnoręcznie wypisywał coś w rodzaju metryk ostatniego pokolenia rodu Jagiellonów. Uwieczniał imiona oraz daty narodzin swych dzieci. Pisał po łacinie. Później kreśliły na tejże karcie pióra dwóch innych osób, używających języka włoskiego. Tylko pierwsza z nich jest znana historykom, tożsamości drugiej wolno się jedynie domyślać. Obie, kolejno, notowały dni zgonów trzech królowych, małżonek Jagiellońskich, z których jedna, najstarsza, była również matką Jagiellona. Kronikarski czy też kancelaryjny porządek wymagałby co prawda wyszczególnienia nie trzech, lecz czterech kobiet. Później się okaże, dlaczego spis nie jest pełny.
Zygmunt Stary otrzymał wspomniany modlitewnik w roku 1524. Tylko królewna Katarzyna oraz zmarły w dniu swych narodzin królewicz Olbracht przyszli na świat później. Wcześniejsze metryki były więc pisane z pamięci, która nie zawiodła monarchy. Daty są ścisłe, dodatkowe wiadomości wiarogodne.
I skądinąd wiemy, że królewna Anna, obdarzona później przez historię tytułem Infantki, ujrzała światło dzienne w Krakowie, 18 października 1523 roku. Ojciec jej powiadomił nas ponadto, iż stało się to, „gdy biła godzina trzynasta”.
Kontury
Żadna banda, a snadź i cygańska, nie jest w takiej niedbałości, a snadź jest w lepszym opatrzeniu, niźli sławne a zacne to państwo nasze.
Mikołaj Rej z Nagłowic
W roku 1506 historia wewnętrzna Polski stanęła w miejscu na lat z górą pięćdziesiąt.
Zygmunt Wojciechowski
Żyły trzy pokolenia Jagiellonek polskich – córki Władysława Jagiełły, Kazimierza Jagiellończyka i Zygmunta Starego. Piętnaście istot, z których cztery zgasły w niemowlęctwie lub w dzieciństwie. Krótki rachunek pominął nieprawe potomkinie Zygmunta oraz jego bratanicę. Anna, córka władcy Czech i Węgier, Władysława Jagiellończyka, zrodzona z Anny de Foix-Grailly hrabianki de Candale, do polskich królewien zaliczona być nie może. Odegrała znaczną rolę w dziejach tych krajów, których korony dźwigał jej ojciec.
Pierwsze pokolenie naszych Jagiellonek było tragiczne. Elżbieta Bonifacja, córka Jadwigi, żyła trzy dni. Podanie głosi, że świeże jeszcze zwłoki noworodka włożono do trumny matki. Otwarty w roku 1949 sarkofag królowej nie potwierdził prawdziwości tej wieści – ani jej zaprzeczył. W ciągu pięciu i pół stuleci kruche szczątki mogły sczeznąć bez śladu, zjednoczyć się z wypełniającym grób prochem. Jadwiga, córka Anny Cillejskiej, dożyła w panieństwie dwudziestej pierwszej wiosny. Podejrzewano, że zmarła od trucizny zadanej z rozkazu macochy. Ojciec, król Władysław II, nad mogiłą nie płakał. Miał już wtedy synów.
Drugie pokolenie Jagiellonek służyło historii łonami. Dzięki nim wszystkie dzisiaj panujące domy monarsze w Europie zaliczają Kazimierza Jagiellończyka do swych przodków po kądzieli. Litewsko-polski ród królów w jednej tylko swej ojczyźnie wygasł przedwcześnie. Innym dynastiom znakomicie żywot przedłużył.
Drugie pokolenie Jagiellonek tworzyło więc historię łonami. Dopiero niektóre przedstawicielki trzeciego, a zwłaszcza przedostatnia jego latorośl, zyskały okazję zabłyśnięcia siłą umysłów i charakterów. Tak się po prostu złożyło, okoliczności, i to wyłącznie złe okoliczności, uchyliły furtki. Bo uzdolnień, może nawet talentów, i poprzednio nie brakowało. Najstarsza córka Kazimierza, Jadwiga, była czymś w rodzaju literatki. Spisała dzieje rodu swego męża. Dokonała tego po niemiecku, którego to języka wcale nie znała, wychodząc za mąż do Bawarii.
Pisanie książek i samodzielna działalność nie zaliczały się do głównych zadań królewien. Przede wszystkim należało oddać rękę temu z większych lub mniejszych panujących, kogo ojciec, brat oraz ich doradcy upatrzyli, pomni nie na sentymenta wcale, lecz na zyski polityczne. Nie zawsze było łatwo wystarać się o ślubny kobierzec lub przyjąć cudzą propozycję wstąpienia nań. Przysłowiowe sianie rutki nieraz długo trwało. Najlepiej to uzmysłowi zwyczajne zestawienie imion oraz wieku ich nosicielek. Tak więc, jeśli chodzi o córki Kazimierza Jagiellończyka – Jadwiga poszła za mąż, mając lat osiemnaście, Zofia oraz Anna po piętnaście, Barbara szesnaście, a Elżbieta trzydzieści dwa. Zygmunt Stary wyswatał Jadwigę w dwudziestej drugiej wiośnie jej życia, Izabelę w dwudziestej, przyszłości pozostałych zabezpieczyć nie zdążył. Zofię wydała do Brunszwiku Bona. Królewna miała wtedy trzydzieści cztery lata. Katarzyna skończyła trzydzieści sześć, zanim Zygmunt August zgodził się na kandydata o jedenaście zim młodszego od oblubienicy. O wieku i matrymonialnych przygodach Anny będzie się jeszcze obszernie rozprawiać.
Te dwa małżeństwa Jagiellonek, które przypadły szczególnie późno, były niedobrane, komiczne nawet w sposób tragiczny, wywarły na dzieje wpływ bezpośredni i znaczny.
Rozmaicie mogły się układać losy królewien. Przyrodnia siostra Anny, pierwotna w tym pokoleniu Jadwiga, poślubiwszy elektora brandenburskiego Joachima II, zerwała właściwie z ojczyzną. Stała się rządną, zapobiegliwą gospodynią niemiecką. Najstarsza z sióstr rodzonych, wydana na Węgry Izabela, na dobre zapisała się w rocznikach historii. Władała w Siedmiogrodzie. Jej osoba oraz postępki wiele znaczyły w rachubach Polski, cesarza i sułtana. Gdyby śmierć nie zabrała przedwcześnie jej syna, może tron polski objęłaby po Jagiellonach madziarska dynastia Zápolyów. Byłoby logiczne, gdyby po bezdzietnym wuju, Zygmuncie Auguście, odziedziczył koronę rodzony siostrzeniec, Jan Zygmunt. Ale młodszy wyprzedził starszego w zaświaty. Zofia, księżna Brunszwiku, snuła się tylko na marginesach wydarzeń burzliwych bezkrólewi. Miała w Polsce znajomości i wpływy, wspierała siostrę, posiadała prawo do jednej trzeciej spadku po matce i bracie – dlatego coś znaczyła.
Była mężatką, żoną udzielnego księcia Rzeszy Niemieckiej, lecz w listach tytułowano ją stale: Miłościwa Królewno. Godność najwyższa nie mogła ustąpić miejsca niższej. Nawet ślub kościelny dokonać tego nie był władny. Podobnie Katarzyna, najmłodsza z Jagiellonek. Pozostawała królewną tak długo, aż jej małżonek – dotychczas zaledwie książę Finlandii – nie wstąpił na tron Szwecji. Wtedy dopiero pozbyła się – od lat już matka – panieńskiego tytułu. Została królową. Córkę pomazańca dożywotnio opromieniał blask berła. Mogła tylko pójść w górę, sama zostając monarchinią, nigdy w dół.
Kwestia tytulatury feudalnej to jakby klucz do jednego z szyfrów historii. Życie królewien mogło się układać rozmaicie, ale możliwości wpływu ich osób na dzieje były zawsze wielkie. Każda z tych kobiet urodziła się przecież w zaklętym kręgu władzy. Dotyczyło ich prawo monarsze, wsparte majestatem wiary. One były przedstawicielkami, ba! – samym wcieleniem tradycji państw i narodów. Dzięki nim trwały dynastie. Uparte, mistycyzmem nacechowane przywiązanie tłumów do własnej krwi królewskiej należało do głównych czynników tworzących te stare dzieje. Na sceptycyzm, nawet na cynizm wobec owych sentymentów pozwalali sobie tylko najmożniejsi – przynajmniej w Polsce. Szlachecki i plebejski ogół dochowywał wierności swym panom, samej idei monarszej. Imponderabilia czasami przeważają. Zdarzenia, o których opowie ta książka, o niejednym w tej sprawie zaświadczą.
Wraz z królewną rodziła się zagadka losu. Odpowiedzieć na nią mogło tylko życie. Nienadający się do przewidzenia przebieg wydarzeń, układ konkretnych okoliczności rozstrzygał, czy potencjalne możliwości urzeczywistnią się jakkolwiek, na dobre lub złe.
Annie Jagiellonce długo przyszło czekać na okazję. I wyzyskać ją w sposób przekraczający granice wyobraźni. Lecz gdyby jej brat postępował nieco bardziej logicznie, kobieta, którą pewien skandynawski dziejopisarz zowie Katarzyną Medycejską Wschodu Europy, pozostałaby w historii cieniem. Bladym, cierpiętniczym i nudnym.
Badacze, którzy pisali o Annie, zgodnie stwierdzają, że jej dzieciństwo i młodość są właściwie niewidoczne. Wzrastała na dworze krakowskim, błyszczącym wtedy pełnią Renesansu, lecz nie wyróżniała się wcale. Zygmunt Stary powiedział raz o swych córkach, że z mowy i obyczaju są tyleż Polkami, co Włoszkami. Dyplomaci papiescy zachwycali się później jej biegłością wysłowienia w ich ojczystym języku. Ale i to nawet nie stanowiło rzadkości w Polsce ówczesnej.
Kiedy Zygmunt Stary żyć przestał, syn i następca jego, Zygmunt August, otrzymał od obecnych w kraju królewien list kondolencyjny i wiernopoddańczy, zakończony tak: „Waszej Królewskiej Mości powolne sługi, siostry a sieroty – Zofia, Anna, Katarzyna”.
Trzy skromnie uszeregowane imiona, zbiorowy, zdyscyplinowany – chciałoby się rzec – podpis. On właśnie najlepiej maluje stan rzeczy panujący po żeńskiej stronie dworu krakowskiego. Tak samo posłusznie szły królewny przez życie, równie potulnie i cicho zasiadały podczas narad rodzinnych i uroczystości państwowych za plecami matki... dopóki przebywała w Polsce.
Żyły w jej cieniu.
Bona Sforza, portret. Autor nieznany, lata 50. XVI wieku
Przyćmiewał je brat, koronowany już za życia ojca, powszechnie uznawany za dziedzica i pana. Nie zdołałby przytłumić ich indywidualności rodzic, który na starość do tego stopnia ociężał, że podczas narad senatu głosu mu się nawet wydawać nie chciało. Gestem dłoni objawiał monarcha swą wolę – jeśli nieruchawość i bezwład nazywać tak w ogóle można. Bezwzględnie górowała nad córkami macierz.
Gdy zabrakło już męskich przedstawicieli Jagiellonów, a oczy ogółu zaczęły się obracać na Annę, pewien szlachcic pisał do Brunszwiku, że chętnie by uznano królewnę za panią, „by jedno nie była jako matka”. Ale – dodawał od siebie autor pisma – „kto baczny jedno jest”, ten żałuje, że królowa Bona „i do tego czasu” krajem nie rządzi.
Nie było pewnie zbyt słodko żyć w cieniu Bony. Za silną indywidualność miała wielka Włoszka. Zygmunt August wyłamał się przy pierwszej sposobności, a w późniejszych jego postępkach odczytać wprost można żądzę zemsty moralnej za dawną przymusową uległość. Syn dochodził jej na matce w sposób nieraz całkiem niepiękny, pozwalał sobie na grube nikczemności. Córka? Ta poszła w ślady rodzicielki. Na zawsze nauczyła się rzeczy dla Bony najważniejszych. Poznała, co znaczy władza, jak się jej używa i do niej dąży. Pokorna i cicha z pozoru, z lada powodu zalewająca się łzami i rozwodząca żale, nie żywiła wątpliwości, że dłonie niewieście równie dobrze jak męskie nadają się do berła.
Trzydzieści trzy lata przeżyła Anna w cieniu matki. Następnych trzynaście obok brata, lecz wcale nie zawsze w posłuchu, nieraz w ostrym z nim zatargu.
Więcej niż dwie trzecie swego długiego żywota spędziła Jagiellonka na ustroniu historii. Gdyby się nawet dało wyśledzić i opisać wszystkie jej uczynki z tego okresu, powstałaby relacja długa, lecz jałowa. Ile czasu można słuchać o wyhaftowanych szatach kościelnych, miłosiernych uczynkach oraz o podróżach z Krakowa do Niepołomic, Radomia, na Mazowsze, a nawet do samego Wilna? W archiwach Uniwersytetu Jagiellońskiego przechowała się notatka o tym, jak to w roku 1583 senat akademicki zastąpił drogę wychodzącej z kościoła św. Anny królowej pani i uroczyście zaprosił ją w progi uczelni. Władczyni obejrzała sobie księgozbiór, po czym ją „marcepany i konfekty, i cukry częstowano”. Opowieść, utkana z tego rodzaju szczegółów, nie byłaby zbytnio atrakcyjna. Są w historii sprawy wiecznie żywe, a obok nich takie, o których wspominać można od czasu do czasu, lecz zawsze oględnie, aby samego dziejopisarstwa nimi nie utrupić.
Przez czterdzieści dziewięć lat była Anna z pozoru rekwizytem, a w istocie zagadką przyszłych losów, jako osoba zrodzona w purpurze monarszej. Zamiast więc tropić jej działania podczas owego półwiecza, rzućmy lepiej okiem na kraj podległy władzy Jagiellonów.
Ustalmy z góry, że nie będziemy się spierać i urażać o daty pochodzenia poszczególnych wiadomości. Chodzi przecież o wizerunek, raczej o kontury wizerunku sceny, na której się rozegrało całe życie Anny. W Rzeczypospolitej nic się w ciągu tych kilkudziesięciu lat radykalnie nie odmieniło – oprócz porządku dynastycznego i uprawnień monarszych, ale o tym będzie jeszcze obszernie mowa. Kontrreformacja zaczęła brać górę dopiero u samego schyłku dni sędziwej damy, której dzieciństwo i młodość pamiętały ostre dekrety Zygmunta Starego, zwrócone przeciwko nowowiercom, a kobiece lata – okres najpiękniejszej tolerancji.
W zasadzie jednak doba Anny Jagiellonki to czas wzrostu. Co kiełkowało, kiedy przychodziła na świat, to rozkwitło do dnia jej zgonu.
Spis ilustracji
s. 6 – Miniatura Anny Jagiellonki z ok. 1576 r. Domena publiczna
s. 15 – Bona Sforza, portret. Autor nieznany, lata 50. XVI wieku. Domena publiczna