10,99 zł
Bezlitosna walka w świecie biznesu. Na drodze do wymarzonego sukcesu rosyjskiego oligarchy, Kiryła Androwonowa, staje milioner Wasilij Demidow. Kirył postanawia uwieść jego ukochaną siostrę Alenę, by potem szantażem zmusić Wasilija do wycofania się z kontraktu. Zaprasza zakochaną w nim bez pamięci Alenę na trzy dni do Petersburga…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 137
Tłumaczenie:
Poczuła, że pragnie z całych sił właśnie tego mężczyzny już kilka dni wcześniej, gdy stał w holu londyńskiego hotelu. Wtedy przyciągnął jej uwagę po raz pierwszy. Gorąca fala nieznanego dotąd pożądania uderzyła w nią z taką siłą, że ledwie mogła ustać na nogach.
Był niebezpieczny. Utożsamiał wszystko, przed czym zawsze ostrzegał ją przyrodni brat Wasilij. Ale nawet bez wskazówek i upomnień starszego rodzeństwa potrafiła trafnie ocenić ryzyko. Każda kobieta bez wyjątku dostrzegłaby sygnały ostrzegawcze.
Alena westchnęła. Chociaż Wasilij był niezwykle irytujący w swej staroświeckiej, moralizatorskiej pozie, bardzo go kochała. Z kolei przystojny nieznajomy miał w sobie coś takiego, co odbierało jej zdolność racjonalnego myślenia. Kiedy na niego patrzyła, zapominała o powinnościach i obowiązkach. Czyżby poznała smak miłości? A może padła ofiarą nieposkromionego pożądania? Tak czy inaczej, do głosu doszły jej rosyjskie geny. A może tak jak matka – czystej krwi Angielka – miała słabość do mężczyzn ze Wschodu.
Bez względu na to, co się z nią działo, nie została na to przygotowana przez wykwalifikowanych nauczycieli ekskluzywnej szkoły dla dziewcząt, w której obowiązywały bardzo surowe zasady. Liczyła się tylko wzbierająca potrzeba, zagłuszająca rozsądek i logikę. Już sama myśl, że oddychali tym samym powietrzem, przyprawiała ją o rozkoszny zawrót głowy, a ciało zachowywało się tak, jakby naprawdę przesuwały się po nim silne, męskie dłonie.
Zadrżała. Lada moment mężczyzna mógł się odwrócić, spojrzeć i odkryć, jakie wywarł na niej wrażenie. Serce zabiło niecierpliwie. To prawda, miała dopiero dziewiętnaście lat, o czym zdecydowanie zbyt często przypominał jej Wasilij, ale była wystarczająco dorosła, by znać ryzyko. Wystarczyło jedno spojrzenie zielonych oczu – przywodzących na myśl imponujące kolumny z malachitu Zimowego Pałacu w Sankt Petersburgu – by zrozumiała, z kim ma do czynienia. Ten mężczyzna łamał wszelkie zasady. Żył tak, jak chciał.
Puls przyspieszył wyraźnie, gdy przyglądała mu się bezwstydnie. Był wysoki jak Wasilij, który mierzył sto dziewięćdziesiąt centymetrów, ale nieco młodszy od niego: mógł mieć niewiele ponad trzydzieści lat. Gęste brązowe włosy wymagały strzyżenia, by nadać im schludny wygląd, tak ceniony przez Wasilija.
Wszystko w tej twarzy: struktura kości, kontury, mimika potwierdzało, że mężczyzna urodził się po to, by walczyć i wygrywać. Był samcem alfa gotowym wyzwać każdego, kto ośmieli się podważyć jego autorytet.
Alena poczuła się dojrzała, silna i niezależna, gdy niby od niechcenia zapytała portiera o tożsamość intrygującego rosyjskiego biznesmena. Udała, że rozpoznała w nim znajomego brata. Okazało się, że nazywał się Kirył Androwonow. Raz za razem powtarzała w myślach te dwa słowa, smakując je i rozkoszując się ich brzmieniem.
Kirył nie zamierzał poświęcać uwagi młodej kobiecie o szczupłej sylwetce, jedwabistych włosach w kolorze ciemnoblond i srebrzystoszarych oczach, które przywodziły na myśl zamarzniętą rzekę Newę iskrzącą się w promieniach słońca. Przypominała rusałkę, zgubną kusicielkę przyzywającą mężczyzn w wodne otchłanie. Po pierwsze, nie była w jego typie, a po drugie miał ważniejsze sprawy na głowie niż przejmowanie się zalotami.
Mimo to przyjrzał jej się uważnie. Siedziała przy stoliku, popijając herbatę zaparzoną w tradycyjnym rosyjskim samowarze. Nie nosiła obrączki – co nic nie znaczyło. Równie dobrze mogła być luksusową prostytutką, chociaż wątpił w to. Kobiety lekkich obyczajów wiedziały, że czas to pieniądz.
Domyślał się, że go pragnęła. Zachowanie kobiety nie pozostawiało tu żadnych wątpliwości. Natomiast on jej nie pragnął ani nie mógł sobie pozwolić na miłostki. Nawet jeśli astronomicznie droga bluzka z miękkiego jedwabiu zmysłowo podkreślała ponętne kształty niewątpliwie naturalnych piersi. Ale już półgolf i długie rękawy nie były seksowne. A małe, lśniące perłowe guziki mogły ostudzić pożądanie każdego mężczyzny. Niemniej ten, kto kupił brylantowe kolczyki połyskujące w jej uszach, musiał zapłacić kilka tysięcy funtów. Kirył dobrze o tym wiedział, ponieważ ostatnia kochanka próbowała nakłonić go do zakupu podobnej pary, zanim uznał, że nie zamierza się z nią dłużej spotykać.
Gdy przyglądał się szlachetnej biżuterii, kobieta spojrzała mu prosto w oczy. Jej policzki nabrały barwy dojrzałych czereśni, a ciemne rzęsy przysłoniły oczy płonące z pożądania. Niespodziewanie po ciele Kiryła rozlało się przyjemne ciepło rosyjskich stepów – dzikich i ekscytujących. Dziedzictwo przodków kolejny raz dało o sobie znać. Prymitywne żądze zawładnęły zmysłami.
Wytrącony z równowagi przez elektryzujące fale podniecenia, stwierdził z rozdrażnieniem, że nieznajoma odciąga jego myśli od ważnych spraw. Odniósł wrażenie, jakby była brakującym elementem łączącym go z rosyjską schedą.
– I jak już mówiłem, Wasilij Demidow będzie pana głównym konkurentem w walce o ten kontrakt.
Kirył znieruchomiał, wbijając wzrok w detektywa, którego wynajął do przeprowadzenia śledztwa w sprawie interesującego go kontraktu. Wiadomość, że jeden z najbogatszych ludzi w Rosji stawał z nim w szranki, ani trochę nie ostudziła jego zapału. Wręcz przeciwnie, roznieciła bardziej pragnienie wygranej.
– Demidow nie interesował się dotąd branżą przewozową. Koncentrował się na kupowaniu portów i zarządzaniu nimi – zauważył Kirył. – Ten kontrakt w ogóle nie powinien mieć dla niego znaczenia.
– Rzeczywiście tak właśnie było, dopóki Demidow nie wyjechał do Chin. W ramach zawieranej tam transakcji musi zapewnić Chińczykom kontrolę nad linią żeglugową. Jest w stanie przebić każdą cenę, którą pan zaproponuje, nawet jeśli początkowo może ponosić straty. I chociaż obaj jesteście brani pod uwagę, szala mocno przechyla się na jego stronę. Obawiam się, że nie ma pan z nim szans.
Kirył posłał mu ostre spojrzenie.
– Nie zgadzam się.
Nie zamierzał wypuścić z rąk kontraktu. Tylko on dzielił go od zajęcia dominującej pozycji w branży, którą wybrał dla siebie – i udowodnienia swojej wielkości całej Rosji. Nikomu nie pozwoli pokrzyżować tych planów. Za ciężko pracował, żeby do tego dopuścić.
Z odmętów pamięci wyłoniła się twarz mężczyzny o surowym spojrzeniu wyrażającym niechęć i pogardę: twarz jego ojca. Ojca, który odmówił mu prawa nie tylko do nazwiska, ale także do rosyjskiego dziedzictwa. Teraz to samo próbował mu odebrać Wasilij Demidow. Kirył wiedział, że dołoży wszelkich starań, by dokończyć misternie opracowany plan.
– W takim razie musi się pan modlić o cud – zasugerował detektyw. – Bo tylko cudem może pan pokonać Demidowa i zdobyć kontrakt.
– Musi być sposób, by nakłonić go do odwrotu. Każdy, kto dysponuje taką fortuną, ma sekrety, których wolałby nie ujawniać światu. – Jak zwykle zarówno twarz, jak i głos Kiryła nie wyrażały emocji.
Detektyw pokiwał siwiejącą głową, zanim odparł:
– Nie pan pierwszy próbuje znaleźć piętę achillesową Demidowa, w którą można by zadać cios. Jak dotąd nikomu się nie udało. Nie ma żadnych słabości, żadnych grzechów na sumieniu ani kompromitujących incydentów, które można by mu wytknąć.
Kirył ściągnął usta.
– Przyznaję, że jego życiorys robi wrażenie. Ale nikt nie jest doskonały. Musi istnieć jakiś sposób, żeby mu dopiec. I ja go znajdę, a potem wykorzystam na swoją korzyść.
Detektyw zachował milczenie. Wiedział, że nie należy wykłócać się z pracodawcą. Przecież Kirył zdobył bogactwo, pozycję i władzę między innymi dzięki determinacji i niezłomnej wierze we własne siły, pomimo niesprzyjających okoliczności. Niemniej czuł się w obowiązku, by ponowić ostrzeżenie.
– Jak już wspomniałem, będzie potrzebował pan cudu, żeby pokonać Demidowa. Proszę skorzystać z mojej rady i wycofać się zawczasu. W ten sposób zachowa pan twarz i uniknie publicznego upokorzenia.
Kirył nawet przez sekundę nie rozważał tych słów. Skoro znalazł się o krok od spełnienia obietnicy złożonej lata temu, nie zamierzał się poddać. Musiał walczyć do końca.
Alena nie ufała drżącym rękom na tyle, by próbować unieść filiżankę do ust. Nie chciała ryzykować, że rozleje bursztynowy płyn. Jej serce wciąż wykonywało skomplikowane ewolucje, a twarz płonęła od intensywności spojrzenia zielonych oczu. Uniosła dłonie do zaczerwienionych policzków, obiecując sobie w duchu, że więcej na niego nie spojrzy. Nie była gotowa na taką wyzywającą bezpośredniość. Nie miała siły, żeby się z nią zmierzyć. Czuła, że w środku topi się niczym śnieg w promieniach słońca. A jednak uniosła wzrok – po prostu musiała to zrobić. Chciała napawać się niebezpiecznym podnieceniem pompującym adrenalinę do żył. Przełknęła ślinę, żeby zwilżyć wysuszone na wiór gardło.
Ostatecznie gorączkowe wyczekiwanie ustąpiło miejsce rozczarowaniu, gdy Kirył odwrócił się i odszedł. Dlaczego na to pozwoliła? Dlaczego nie zareagowała? Ale co niby miałaby zrobić? Czekać, aż zemdleje pod wpływem jego spojrzenia? Ruszyć ku niemu na chwiejnych nogach?
Zauważyła złoty długopis leżący na podłodze. Uznała, że cenny przedmiot należy do niego. Czym prędzej poderwała się z krzesła i po chwili oplotła palcami chłodny metal, szukając wzrokiem właściciela zguby. Zauważyła go przy wyjściu z hotelu. W obawie, że lada moment opuści budynek, ruszyła w stronę drzwi.
Stukot obcasów przyciągnął uwagę Kiryła. Dziewczyna kołysała się delikatnie niczym wierzba w rosyjskim lesie.
– Upuścił to pan. – Jej łagodny głos działał kojąco niczym wiosenna bryza.
Podała mu długopis. Nie należał do niego, ale wziął go. Miała bardzo szczupłą dłoń, długie palce i lśniące paznokcie. Niezwykła uroda kobiety nie była efektem zabiegów chirurgicznych ani drogich specyfików; takiego naturalnego piękna nie można było kupić za żadne pieniądze. Niemniej widać było wyraźnie, że bardzo dbała o siebie i nie żałowała czasu na pielęgnację. Otaczała ją aura dobrobytu i dostatku.
Wściekły na siebie za to, że poświęca jej zbyt wiele uwagi, Kirył zwrócił się kpiąco:
– A pani nie mogłaby sobie darować, gdyby go pani nie oddała, czyż nie? Niewątpliwie wzbudzam pani ogromne zainteresowanie. Cóż, ktoś powinien panią uprzedzić, że to mężczyzna zwykle uwodzi kobietę, a nie na odwrót.
Policzki zapiekły Alenę żywym ogniem. Wiedziała, że zasłużyła na krytykę – przynajmniej tak uznałby Wasilij. Nie potrafiła jednak uporać się z bólem, który poczuła po tych słowach. Naiwnie sądziła, że Kirył odczuwa takie samo pożądanie. Fantazjowała, że są sobie pisani. A teraz przyszło zapłacić za niedorzeczne mrzonki.
Obserwował, jak dziewczyna próbuje przełknąć gorycz upokorzenia. Widział, jak zagryza dolną wargę, która odrobinę poczerwieniała. Namiętny pocałunek wywołałby podobny efekt. Na tę myśl jego ciało zareagowało żywiej, niż by sobie życzył.
– Bardzo przepraszam. Zachowałem się nieuprzejmie.
Tak naprawdę niczego nie żałował. Nie miał czasu ani ochoty zmagać się z delikatnym ego rozemocjonowanej kobiety, nieważne jak pociągającej. Znał siebie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że ponury nastrój, który zawdzięczał Wasilijowi Demidowowi, wkrótce przejmie nad nim kontrolę. Mroczne uczucia nie były Kiryłowi obce. Gdy dochodziły do głosu, mogło je uciszyć wyłącznie cierpienie innych ludzi. Dlatego w takich sytuacjach ofiarami Kiryła padały często przypadkowe osoby. Możliwe, że przyczyn niekontrolowanych wybuchów agresji należałoby szukać w jego dzieciństwie, ale nie zamierzał się użalać nad sobą. Wolał patrzeć w przyszłość, niż oglądać się za siebie. Dziewczyna była dla niego pionkiem w grze i posłużyła tylko za wentyl, przez który wypuścił gniew.
Tymczasem Alena odsunęła się od niego, zbyt zdenerwowana i urażona, by się bronić. Ledwie skinęła głową, po czym wróciła do stolika. Na miejscu poprosiła o rachunek i sięgnęła po płaszcz i torebkę. Wiedziała, że zasłużyła na karę. Chociaż próbowała pocieszyć się, że brat nie był świadkiem tej upokarzającej sceny, do oczu wciąż cisnęły jej się łzy.
Z oddali Kirył obserwował jej nieskoordynowane ruchy, by upewnić się, że lada moment kobieta zostawi go w spokoju. Jednak jakaś jego cząstka nie chciała pozwolić jej odejść. Był rozdrażniony, ale nie potrafił zignorować naturalnej zmysłowości i gracji dziewczyny. Przyglądał się lśniącym blond włosom opadającym falami na smukłe ramiona. Łydki miała tak szczupłe, że bez trudu mógłby je objąć dłońmi. Ten, który zasmakuje tej słodyczy, z pewnością przeżyje prawdziwą rozkosz.
Ale czy chciał rzeczywiście być tym mężczyzną? Gdyby postanowił ją uwieść, nie musiałby nawet zbyt mocno się starać. Nie kryła pożądania, gdy wcześniej posyłała mu wymowne spojrzenia. Właściwie błagała o zainteresowanie. Może postąpił zbyt pochopnie, gdy ją odtrącił. Nie musiał atakować, by pozbyć się napięcia spowodowanego wiadomością o planach Demidowa. Istniały przecież inne sposoby rozładowania emocji. Doskonale znał tę grę. Wystarczyło się jej przypodobać. Na początku będzie się dąsać, ale po kilku komplementach wpadnie mu w ramiona.
Bez namysłu skinął na kelnerkę, wydał polecenia, po czym ruszył do stolika młodej kobiety.
Alena stała odwrócona do niego plecami, gotowa do wyjścia. Czekała tylko na rachunek.
– Nie wypiła pani herbaty – zwrócił się do niej, zerkając na pełną filiżankę. – Może dołączy pani do mnie? Dwoje Rosjan przy tradycyjnym samowarze z dala od domu. Czy to nie brzmi kusząco?
Na dźwięk jego głosu Alena obróciła się gwałtownie. Patrzyła zdumiona, jak długimi palcami oplata jej nadgarstek, po czym opiera kciuk w miejscu, gdzie z łatwością mógł wyczuć przyspieszony puls.
Czarujący uśmiech łagodził ostre rysy jego twarzy. W ułamku sekundy z aroganckiego gbura zmienił się w spełnienie marzeń każdej kobiety. Łączył w sobie wszystko co najlepsze: zmysłowość Kozaka, romantyczność Cygana, dziką demoniczność pirata i urok mitycznego bohatera. Wiedziała jednak, że postąpiłaby niemądrze, gdyby mu uległa.
– Nie, dziękuję. – Chciała, by głos brzmiał chłodno, ale nie zdołała stłumić tęsknej nuty. Ponownie zaschło jej w gardle, nie tyle z emocji, co z napięcia. Zamierzała wyswobodzić się z uchwytu, lecz coś ją powstrzymywało. Mężczyzna uśmiechnął się ponownie, tym razem bardziej poufale, a jego malachitowe oczy zalśniły i pociemniały, zwiastując nadciągające niebezpieczeństwo.
– Zachowałem się niegrzecznie i zdenerwowałem panią. Niewątpliwie uważa pani, że nie zasługuję na jej towarzystwo. I ma pani rację. W końcu taka piękna kobieta z łatwością może znaleźć milszego, bardziej przychylnie nastawionego towarzysza. Sądzę jednak, że ma pani dobre serce, które szepce, by zlitowała się nade mną i dała mi jeszcze jedną szansę.
Potrafił być równie czarujący, co okrutny. Alena nie potrzebowała Wasilija, by usłyszeć ostrzeżenie. Każda kobieta instynktownie wyczułaby ryzyko czyhające w ramionach tego przystojnego mężczyzny. Lecz to niebezpieczeństwo ogromnie ją kusiło.
Przez moment podziwiała jego piękny uśmiech ujawniający równe rzędy białych zębów i drobne zmarszczki w kącikach oczu, które dodawały mu uroku. Z trudem łapała powietrze, a w brzuchu czuła dziwne łaskotanie. Nie zapomniała jednak, jak okrutnie potraktował ją w pierwszych słowach. Ból odcisnął trwałe piętno na jej sercu i ostrzegał przed kontynuowaniem tej znajomości.
Tymczasem mężczyzna delikatnie gładził jej nadgarstek. Jednak ta czuła pieszczota nie działała na Alenę kojąco; wręcz przeciwnie, potęgowała jej niepokój. Musiała uciec, póki jeszcze mogła. Brakowało jej doświadczenia, więc nie umiała bronić się przed tak groźnym przeciwnikiem.
– Muszę iść.
Mówiła nienaganną, płynną angielszczyzną bez obcego akcentu i nie miała słowiańskiej urody. Jedynie jej szarosrebrne oczy przypominały mu o Newie i mieście, w którym się urodził – i wiele wycierpiał.
– Zamówiłem dla nas herbatę.
Jednocześnie podeszły do nich dwie kelnerki, jedna z pełną tacą, a druga z rachunkiem.
– Bardzo przepraszam, panno Demidow – zwróciła się jedna z nich do Aleny. – Myślałam, że zamierzała pani zapłacić.
A więc młoda kobieta rzeczywiście pochodziła z Rosji. Nazwisko Demidow świadczyło o tym dobitnie. Jak na ironię brzmiało dokładnie tak samo jak nazwisko jego przeciwnika w rywalizacji o upragniony kontrakt. Może powinien uznać to za omen. Jego matka zastępcza – czy jak lubiła o sobie mówić: babuszka – która wychowała go po śmierci matki, kierowała się w życiu przesądami i starymi wierzeniami. Jednak on miał je za nic. W końcu był nowoczesnym człowiekiem.
– Mieszka pani w tym hotelu? – zapytał, wolną ręką odsuwając krzesło dla Aleny, po czym stanowczo pokierował ją do stolika.
Z bliska wydawał się jeszcze wspanialszy i bardziej imponujący niż z daleka. Przyprawiał ją o zawrót głowy. Pachniał czystym powietrzem rosyjskich stepów – dzikich i zdradliwych.
-Tak – odparła po chwili. – Mój brat Wasilij wykupił tutaj apartament. Potrzebuje stałej bazy noclegowej, ponieważ często przyjeżdża do Londynu w interesach. – W rzeczywistości Wasilij prowadził iście koczownicze życie i nigdzie nie zagrzewał miejsca na dłużej. Podobne mieszkania miał na całym świecie. Najwięcej czasu spędzał jednak w Zurychu; jeśli gdziekolwiek istniało miejsce, które mógł nazwać domem, to tylko tam.
Alena nie była pewna, czy celowo wspomniała o bracie, by dać Kiryłowi do zrozumienia, że nie jest pozbawiona opieki, więc powinien mieć się na baczności. Tak czy inaczej, natychmiast dopadły ją wyrzuty sumienia. Wasilij był przekonany, że siostra znajduje się pod troskliwą opieką emerytowanej nauczycielki z żeńskiej szkoły, do której Alena uczęszczała. Jednak biedna panna Carlisle trafiła do szpitala, gdzie usunięto jej wyrostek robaczkowy. Później, za namową Aleny, udała się do sanatorium, by odzyskać siły po operacji.
Dzięki nieobecności opiekunki Alena niespodziewanie odzyskała wolność. Mimo to wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Obiecała przecież pannie Carlisle, że skontaktuje się z jej siostrzenicą, która miała ją zastąpić. Z drugiej strony Alena nie ponosiła odpowiedzialności za to, że wspomniana siostrzenica wyjechała z Nowego Jorku. Powinna jednak poinformować Wasilija o całym zajściu. A skoro tego nie zrobiła, jej brat trwał w przekonaniu, że panna Carlisle wciąż ma ją na oku.
Serce Kiryła zabiło niespokojnie. Na moment zabrakło mu powietrza. Z pewnością istniało nikłe prawdopodobieństwo, że na świecie żyło dwóch Wasilijów Demidowów wystarczająco zamożnych, żeby wynajmować apartament w jednym z najdroższych londyńskich hoteli. Może jednak zabobony starej babuszki dotyczące przeznaczenia zawierały ziarno prawdy. Lecz skoro Kirył nie zgromadził bogactwa w oparciu o przypuszczenia, postanowił potwierdzić to, czego się domyślał.
Zaczekał, aż kelnerka poda im herbatę i odejdzie, zanim zapytał jakby od niechcenia:
– Pani brat to Wasilij Demidow? Prezes Venturanova International?
– W rzeczy samej – potwierdziła Alena, nieznacznie marszcząc czoło. – Zna go pan?
Kirył odniósł wrażenie, że taka ewentualność nie wywołała jej entuzjazmu. Właściwie dziewczyna wyglądała na zdenerwowaną. Jak wszyscy myśliwi Kirył doskonale wyczuwał słabości swoich ofiar.
– Nie osobiście. Chociaż doskonale wiem, kim jest i znam jego reputację. Przebywa aktualnie w Londynie? – Kirył znał odpowiedź, ale chciał sprawdzić, ile Alena jest skłonna mu wyznać.
– Nie. Poleciał do Chin. W interesach.
– I zostawił panią w Londynie, żeby mogła pani korzystać z uciech nocnego życia? – zasugerował z uśmiechem.
Alena pospiesznie pokręciła głową.
– Och, nie. Wasilij nigdy by mi na to nie pozwolił. Nie pochwala takich rozrywek, zwłaszcza gdy chodzi o mnie – przyznała, uginając się pod ciężarem wyrzutów sumienia. Mówiła zdecydowanie za dużo, zwłaszcza o sprawach, które Wasilij radziłby zachować dla siebie. Jednak zdenerwowanie i ekscytacja zawsze rozwiązywały jej język.
– Najwyraźniej bardzo troskliwy z niego brat – stwierdził Kirył, zastanawiając się, jak cenna była dla niego młodsza siostra. Później będzie musiał zebrać jak najwięcej informacji na jej temat.
– To prawda – odparła Alena. – I czasami...
– To panią drażni i ogranicza? – dokończył za nią. – Jest pani młoda. To naturalne, że chce się pani cieszyć życiem jak inni ludzie. Musi się pani czuć samotna w anonimowym hotelu, bez towarzystwa, podczas gdy brat załatwia interesy w innym kraju.
– Wasilij o mnie dba. Zwykle nie zostawia mnie samej. Ale tym razem... Po prostu nie miał wyjścia.
Kolejny raz Alenę ogarnęły wyrzuty sumienia z powodu okłamywania brata. Lecz chociaż bardzo lubiła pannę Carlisle, kobieta była bardzo sędziwa i staroświecka. Za życia rodziców wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Jej ojciec był pełen życia, rozkoszował się każdą chwilą, a matka okazywała jej wiele miłości i zrozumienia. Alena ogromnie za nimi tęskniła.
Wyostrzone zmysły Kiryła podpowiadały mu, że znajduje się o krok o zdobycia ważnych informacji, które prawdopodobnie będzie mógł wykorzystać do realizacji swojego planu.
– Prawdziwy z niego cerber – zażartował, unosząc jedną brew.
Alena natychmiast poczuła się winna. Okazała brak lojalności wobec Wasilija. Jednocześnie wyjawienie uczuć przyniosło jej ulgę. Coś w tym nieznajomym nakłaniało ją do zwierzeń, na które nigdy wcześniej się nie zdobyła. Mimo wszystko miłość do brata nakazywała jej stanąć w jego obronie i wyprowadzić Kiryła z błędu.
– Wasilij dba o moje bezpieczeństwo, bo mnie kocha i... obiecał naszemu ojcu, że zawsze będzie się o mnie troszczył. – Zwiesiła głowę. – Czasem się martwię, że właśnie z tego powodu nigdy się nie ożenił. Sprawy zawodowe i opieka nade mną pochłaniają go do tego stopnia, że nie ma czasu na szukanie miłości.
Czy ta dziewczyna przyleciała z innej planety? Przecież jeden z najbogatszych obywateli Rosji nie mógł pozwolić sobie na miłość. Kirył doskonale to rozumiał. Gdy nadejdzie odpowiedni moment, żona Demidowa zostanie starannie wybrana w logicznym procesie decyzyjnym, który nie będzie miał nic wspólnego z chwilowym wybuchem pożądania. Nie zamierzał jej tego jednak tłumaczyć. Im więcej ujawniała mu ta młoda kobieta, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to właśnie ona była piętą achillesową jego rywala.
Jednak Kirył nigdy nie ulegał emocjom. Przed przystąpieniem do działania zdobywał niezbite dowody na potwierdzenie przypuszczeń i domysłów – bez względu na to, jak bardzo ponaglał go niecierpliwy wewnętrzny głos podszeptujący, że każda minuta zwłoki może słono go kosztować.
Gdy Alena opowiadała o bracie, z jej oczu emanowało łagodne ciepło. Srebrnoszare tęczówki przypominały przejrzyste źródła. Kirył potrafił wyczytać z nich wszystkie pragnienia i obawy. Jej serce nie miało przed nim tajemnic.
Alena zerknęła na niego znad filiżanki, po czym spłonęła rumieńcem i pospiesznie spuściła powieki. Wiedziała, że nie powinna rozmawiać z Kiryłem o Wasiliju, który bardzo cenił sobie prywatność.
– Naprawdę muszę już iść – oświadczyła, na co Kirył skinął głową i wstał. – Dziękuję za herbatę.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję, że to jedna z wielu w pani towarzystwie, Aleno Demidowa.
Zanim Alena zdołała przewidzieć jego kolejny krok, ujął jej dłoń i uniósł do ust. Delikatne muśnięcie ciepłych warg wywołało w niej dreszcz zachwytu. Bez wątpienia flirtował z nią i tym samym urzeczywistniał fantazje, które towarzyszyły jej od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy.
Nagle jej wzrok spoczął na tarczy zegarka. Z przerażeniem stwierdziła, że do tej pory Wasilij na pewno przysłał jej mejl, być może nie jeden. Musiała szybko odpowiedzieć, żeby nie wzbudzić jego podejrzeń.
– Już czwarta. Naprawdę muszę iść. Mój brat...
– Ach, niczym Kopciuszek zdjęty trwogą, że czar pryśnie, choć bez szklanego pantofelka. Mimo to spotkamy się znów. Jestem o tym przekonany. I przyrzekam, że wtedy obietnica, którą dostrzegłem w pani oczach, nabierze realnych kształtów.
Tytuł oryginału: The Most Coveted Prize
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2011
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2011 by Penny Jordan
©for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Znak firmowy Wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Światowe Życie są zastrzeżone.
Harlequin Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-238-9031-7
ŚWIATOWE ŻYCIE – 418
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.