Pismo. Wydanie specjalne. Wokół Dobrostanu - Fundacja Pismo - ebook
NOWOŚĆ

Pismo. Wydanie specjalne. Wokół Dobrostanu ebook

Fundacja Pismo

4,3

17 osób interesuje się tą książką

Opis

W najnowszym wydaniu specjalnym przyglądamy się dobrostanowi. Agata Romaniuk w eseju o (nie)poszukiwaniu miłości, zadaje sobie – i nam – pytanie, czy naprawdę nasz dobrostan musi zależeć od obecności drugiej osoby w relacji nazywanej ładnie romantyczną? Z kolei Zuzanna Kowalczyk rozmawia z psycholożką sportu Darią Abramowicz, znaną ze współpracy z tenisistką Igą Świątek, o presji i stresie w świecie sportu, w którym gra toczy się o najwyższą stawkę. Ewa Pluta sięga do autobiografii Alexandra Lowena, a do nas powoli dociera, że bez dobrej relacji z ciałem – czyli ze sobą – nie zbudujemy dobrego życia.

 

W wydaniu specjalnym polecamy również:

– studium Marii Hawranek, w którym kreśli psychologiczny portret Polski i Polaków,

– esej, w którym Manvir Singh, zastanawia się, dlaczego utożsamiamy się z terapeutycznymi etykietkami,

– szkic Katarzyny Belczyk znanej jako Potato Face,
– najnowsze opowiadanie Agnieszki Jelonek.

 

Pismo. Magazyn Opinii. Wydanie Specjalne „Wokół Dobrostanu”

Katarzyna Kazimierowska – Dobrostan, czyli co?  

Ewa Wyrembska – dzikość

Agnieszka Jelonek – Lili t h 

Maria Hawranek – Polacy już nie biorą się w garść

Miniatury – Złote myśli

Zuzanna Kowalczyk – Mistrzostwa w dobrostanie (rozmowa z Darią Abramowicz)

Ewa Pluta – Alexander Lowen. Ciało nie kłamie
Agnieszka Mohylowska – wyścigi rowerowe 

Judyta Sosna – Dziwaczka 

Agnieszka Glejarka – 38,6°C | chcę

Agata Romaniuk – Oddaleni od siebie

Manvir Singh – Dlaczego utożsamiamy się z etykietami psychiatrycznymi?

Maren Uthaug – Medea 

Katarzyna Belczyk – Ciasna, ale własna

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 207

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (7 ocen)
4
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Fe­lie­ton

Do­bro­stan, czyli co?

„Dob­ro­stan” to dziś słowo wy­trych. Każdy o nim mówi. Pyta mnie o niego moja le­karka ro­dzinna. Wspo­mina się o nim w re­kla­mach i wy­wia­dach, mamy wy­syp po­rad­ni­ków z do­bro­sta­nem w ty­tule – po­dobno do­brze się sprze­dają. Mój – i pań­stwa! – do­bro­stan stał się kwe­stią pu­bliczną.

W ba­da­niu Do­bro­stan psy­chiczny a wy­brana oferta miast prze­pro­wa­dzo­nym przez firmę Kan­tar Pol­ska na zle­ce­nie Grupy LUX MED, które opu­bli­ko­wano we wrze­śniu tego roku, 65 pro­cent an­kie­to­wa­nych uznało, że mia­sta, w któ­rych żyją, po­winny ich wspie­rać w do­bro­sta­nie psy­chicz­nym, ale tylko 24 pro­cent wska­zało, że tak się rze­czy­wi­ście dzieje. A zdro­wie psy­chiczne jest nu­me­rem je­den tro­ski Po­lek i Po­la­ków – na de­pre­sję cho­ruje u nas po­nad 1,2 mi­liona osób. We­dług Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia (WHO) do 2030 roku de­pre­sja bę­dzie naj­czę­ściej dia­gno­zo­waną cho­robą na świe­cie. W świe­tle tych da­nych py­ta­nie każ­dego o jego do­bro­stan staje się co­raz bar­dziej za­sadne.

Za­chę­cona przez in­fu­ture.in­si­ti­tute, plat­formę ba­da­jącą me­ga­trendy, wy­peł­ni­łam an­kietę, która miała zba­dać po­ziom mo­jego do­bro­stanu. Wy­nik mocno mnie za­sko­czył – oka­zuje się, że ja­kość ży­cia wy­pa­dła u mnie po­ni­żej śred­niej, a w dba­niu o sie­bie za­po­mnia­łam o zdro­wiu psy­chicz­nym, kon­tak­cie z na­turą i re­la­cjach z przy­ja­ciółmi. Tym sa­mym do­łą­czy­łam do 60 pro­cent Po­lek i Po­la­ków, któ­rzy oce­niają swój do­bro­stan jako średni albo ni­ski. Ale może ta­kie jest ży­cie i le­piej sta­nąć w praw­dzie, niż się oszu­ki­wać, że mamy się tak, jak nie­któ­rzy na In­sta­gra­mie? Shelly Ka­gan, fi­lo­zof z Uni­wer­sy­tetu Yale, pro­po­nuje, by za­miast mó­wić i dą­żyć do well-be­ingu, mó­wić o ill-be­ingu (ang. „zło­sta­nie”, w prze­ci­wień­stwie do do­bro­stanu), bo na­sza rze­czy­wi­stość rzadko jest lekka, czę­ściej trudna i przy­tła­cza­jąca. Ale to nie zna­czy, że nie można na tym bu­do­wać do­brego ży­cia. To nowe spoj­rze­nie na do­bro­stan. Może praw­dziw­sze.

O tym chcemy opo­wie­dzieć w tym wy­da­niu spe­cjal­nym. I tak Agata Ro­ma­niuk w eseju o (nie)po­szu­ki­wa­niu mi­ło­ści za­daje so­bie – i nam – py­ta­nie, czy na­prawdę nasz do­bro­stan musi za­le­żeć od obec­no­ści dru­giej osoby w re­la­cji na­zy­wa­nej ład­nie ro­man­tyczną? A może wcale nie musi? Z ko­lei Zu­zanna Ko­wal­czyk roz­ma­wia z psy­cho­lożką sportu Da­rią Abra­mo­wicz, znaną ze współ­pracy z te­ni­sistką Igą Świą­tek, o pre­sji i stre­sie w świe­cie sportu, w któ­rym gra to­czy się o naj­wyż­szą stawkę. „Dys­kom­fort, który niosą za sobą na­sza pa­sja i chęć osią­gnię­cia ce­lów – spor­to­wych, biz­ne­so­wych czy edu­ka­cyj­nych – jest wbrew po­zo­rom czymś, co można, a na­wet na­leży po­go­dzić z tro­ską o do­bro­stan i za­cho­wa­nie zdro­wia. W tym sen­sie do­bro­stan staje się na­rzę­dziem do osią­ga­nia na­szych ce­lów. Za­wsze bar­dzo za­chę­cam, żeby nie po­zo­sta­wał on tylko na­rzę­dziem, ale rów­nież rów­no­le­głym ce­lem” – mówi Abra­mo­wicz.

Nad swoim do­bro­sta­nem po­chyla się Ewa Pluta. By le­piej zro­zu­mieć psy­cho­te­ra­pię przez ciało, sięga do au­to­bio­gra­fii Ale­xan­dra Lo­wena, któ­rego na­uki i prak­tyki stają się co­raz po­pu­lar­niej­sze, a do nas po­woli do­ciera, że bez do­brej re­la­cji z cia­łem – czyli ze sobą – nie zbu­du­jemy do­brego ży­cia. Jesz­cze szer­sze spoj­rze­nie daje nam tekst o pol­skiej psy­cho­te­ra­pii w ogóle. Maja Haw­ra­nek w stu­dium Po­lacy już nie biorą się w garść rzuca świa­tło na to, jak roz­wi­jała się pol­ska szkoła psy­cho­te­ra­pii od lat po­wo­jen­nych, kto i w jaki spo­sób kładł jej pod­wa­liny i po­dej­mo­wał ogromny wy­si­łek w po­pu­la­ry­za­cję te­ra­pii i edu­ka­cję zwią­zaną ze zdro­wiem psy­chicz­nym. Do­dat­kowo w prze­dru­ko­wa­nym przez nas eseju au­tor „New Yor­kera” Ma­nvir Singh za­sta­na­wia się, jak bar­dzo dia­gnozy do­ty­czące na­szego zdro­wia psy­chicz­nego stają się na­szymi toż­sa­mo­ściami i uła­twiają lub utrud­niają nam ży­cie. Do pełni do­da­jemy piękne opo­wia­da­nie Agnieszki Je­lo­nek oraz ko­miks Ju­dyty So­sny o by­ciu dziew­czynką w Pol­sce.

Wy­szedł nam bar­dzo ko­biecy nu­mer. Za­pra­szamy do lek­tury.

ry­su­nek ANNA GŁĄ­BICKA

KA­TA­RZYNA KA­ZI­MIE­ROW­SKA (ur. 1979), dzien­ni­karka i re­dak­torka. Re­dak­torka pro­wa­dząca i se­kre­ta­rzyni re­dak­cji „Pi­sma”. Au­torka cy­klu Stra­te­gie prze­trwa­nia, a także ksią­żek: Ży­cie. Stra­te­gie prze­trwa­nia i Wiel­kie zmę­cze­nie. Oso­bi­sta hi­sto­ria cu­krzycy typu 1.

STU­DIUM

Po­lacy już nie biorą się w garść

tekstMA­RIA HAW­RA­NEKry­sunkiJA­KUB KA­MIŃ­SKI

PSY­CHO­TE­RA­PIA W POL­SCE wy­szła z eli­tar­nej ni­szy i men­tal­nie tra­fiła pod strze­chy. Trak­tu­jemy ją po­waż­nie i jest na nią wiel­kie za­po­trze­bo­wa­nie. Jak twier­dzą eks­perci, na­stą­piła u nas swego ro­dzaju ro­man­ty­za­cja psy­cho­te­ra­pii. Uzna­wana jest nie tylko jako me­toda lecz­ni­cza, lecz także jako na­rzę­dzie sa­mo­re­ali­za­cji. Za­jęło nam to kilka do­brych de­kad i wy­ma­gało wielu od­waż­nych pre­kur­so­rów.

Kiedy wresz­cie od­cze­pimy się od tej nie­szczę­snej ko­zetki? – pyta Zo­fia Mil­ska-Wrzo­siń­ska, jedna z czo­ło­wych po­staci współ­cze­snej pol­skiej psy­cho­te­ra­pii, od­po­wia­da­jąc na mail za­pra­sza­jący do współ­pracy przy tym tek­ście. – Dzie­więć­dzie­siąt pro­cent osób ko­rzy­sta­ją­cych w Pol­sce z psy­cho­te­ra­pii nie od­bywa psy­cho­ana­lizy, a tylko wtedy sto­so­wana jest po­zy­cja le­żąca na ko­zetce – wy­ja­śnia.

Zga­dza się jed­nak na roz­mowę, po­dob­nie jak sze­ścioro in­nych uzna­nych psy­cho­te­ra­peu­tów oraz je­den nie­tu­zin­kowy psy­cho­log. Ra­zem z nimi przy­glą­dam się po­cząt­kom psy­cho­te­ra­pii w Pol­sce, jej prze­mia­nom na prze­ło­mie wie­ków i sys­te­mów eko­no­micz­nych. Ana­li­zuję przy­czyny styg­ma­ty­za­cji, jaką nie­gdyś były do­tknięte osoby ko­rzy­sta­jące z psy­cho­te­ra­pii, oraz pro­cesy, które zło­żyły się na jej brak. Ba­dam zmiany w po­trze­bach i pro­ble­mach zgła­sza­nych przez klien­tów/pa­cjen­tów (no­men­kla­tura różni się za­leż­nie od mo­dal­no­ści psy­cho­te­ra­peu­tycz­nej), a także sa­mo­świa­do­mość obu stron spo­ty­ka­ją­cych się w ga­bi­ne­tach ca­łego kraju.

Co wiemy o psy­cho­te­ra­peu­tach w Pol­sce

NA PO­CZĄ­TEK garść fak­tów za­czerp­nię­tych z ba­da­nia Kto i w jaki spo­sób pro­wa­dzi psy­cho­te­ra­pię w Pol­sce prze­pro­wa­dzo­nego przez na­ukow­ców (Hu­bert Su­szek, Li­dia Grze­siuk, Ra­fał Styła, Krzysz­tof Kraw­czyk) z Wy­działu Psy­cho­lo­gii Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego i sfi­nan­so­wa­nego przez Na­ro­dowe Cen­trum Na­uki. O ro­sną­cej po­pu­lar­no­ści psy­cho­te­ra­pii w na­szym kraju świad­czą liczby:

• mamy około trzy­dzie­stu dłu­go­ter­mi­no­wych szko­leń psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych, które trwają mi­ni­mum cztery lata (każde z nich składa się śred­nio z 1200 go­dzin teo­rii i prak­tyki);

• obec­nie w Pol­sce jest po­nad osiem­dzie­siąt to­wa­rzystw psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych;

• działa u nas dwa­dzie­ścia parę wy­dzia­łów/in­sty­tu­tów psy­cho­lo­gicz­nych, które ofe­rują za­ję­cia z za­kresu psy­cho­te­ra­pii.

Psy­cho­te­ra­pia w na­szym kraju roz­wija się dy­na­micz­nie mimo braku re­gu­la­cji praw­nych, choć część śro­do­wi­ska li­czy na to, że już nie­ba­wem się to zmieni. Od lu­tego 2024 roku trwają in­ten­sywne prace nad ustawą o za­wo­dzie psy­cho­te­ra­peuty. Na ra­zie jed­nak wciąż ist­nieje duże pole do nad­użyć [o czym pi­sały Jo­anna Gu­tral i Zu­zanna Ko­wal­czyk, „Pi­smo” nr 9/2023 – przyp. red.]. Do­bra wia­do­mość jest taka, że co­raz wię­cej pa­cjen­tów/klien­tów stara się spraw­dzić kom­pe­ten­cje i wia­ry­god­ność te­ra­peu­tek i te­ra­peu­tów.

– Kie­dyś psy­cho­te­ra­peuta au­to­ma­tycz­nie był ob­da­rzany za­ufa­niem przez osobę, która była na te­ra­pii. Te­raz klienci wie­dzą, że trzeba wy­brać. Kie­ruję sporą firmą, która zaj­muje się mię­dzy in­nymi psy­cho­te­ra­pią, i ob­ser­wuję me­cha­ni­zmy zwią­zane z po­szu­ki­wa­niem te­ra­peuty: lu­dzie w za­sa­dzie nie su­ge­rują się re­kla­mami czy wy­ni­kami, które ser­wuje Go­ogle. Ko­rzy­stają za to głów­nie z po­le­ce­nia zna­jo­mych czy in­nych spe­cja­li­stów – opo­wiada Łu­kasz Müld­ner-Niec­kow­ski, psy­chia­tra, sek­su­olog, psy­cho­te­ra­peuta i su­per­wi­zor Pol­skiego To­wa­rzy­stwa Psy­chia­trycz­nego oraz Pol­skiego To­wa­rzy­stwa Sek­su­olo­gicz­nego, psy­cho­ana­li­tyk jun­gow­ski, kon­sul­tant kra­jowy w dzie­dzi­nie psy­cho­te­ra­pii i pre­zes za­rządu grupy ośrod­ków psy­cho­te­ra­peu­tycz­nych i me­dycz­nych Men­tal Path Group Sp. z o.o. – I nie jest to kwe­stia braku za­ufa­nia do me­tod mar­ke­tin­go­wych, ale świa­do­mo­ści, że to taka dzie­dzina, w któ­rej można dużo zy­skać albo dużo stra­cić. Pod tym wzglę­dem wiele się zmie­niło w ostat­nich la­tach.

Prak­tyka ko­rzy­sta­nia z po­le­ceń jest zro­zu­miała, szcze­gól­nie w ob­li­czu tego, że – jak twier­dzi pro­fe­sor Jan Cze­sław Cza­bała, do­świad­czony psy­cho­log kli­niczny, psy­cho­te­ra­peuta, wie­lo­letni kie­row­nik Za­kładu Psy­cho­lo­gii Kli­nicz­nej w In­sty­tu­cie Psy­chia­trii i Neu­ro­lo­gii, pro­fe­sor w In­sty­tu­cie Psy­cho­lo­gii Aka­de­mii Pe­da­go­giki Spe­cjal­nej – nie ma wła­ści­wie żad­nych szans, żeby się zo­rien­to­wać, kto jest lep­szy, a kto gor­szy.

– Przed­się­bior­stwa psy­cho­te­ra­peu­tyczne są ogromne i poza pry­wat­nie prak­ty­ku­ją­cymi te­ra­peu­tami więk­szość jest za­trud­niana wła­śnie przez nie. Nikt nie pro­wa­dzi ba­dań nad sku­tecz­no­ścią ich od­dzia­ły­wań – mówi pro­fe­sor.

Wróćmy jed­nak do tego, co wiemy:

Z an­kiety, którą w dru­giej czę­ści wspo­mnia­nego ba­da­nia do­bro­wol­nie wy­peł­niło 1196 osób pro­wa­dzą­cych psy­cho­te­ra­pię w Pol­sce, wy­nika, że:

• zaj­mują się nią głów­nie ko­biety (sta­no­wią aż 80 pro­cent prak­ty­ku­ją­cych);

• nie­mal 70 pro­cent te­ra­peu­tów ma od trzy­dzie­stu do czter­dzie­stu pię­ciu lat;

• nie­mal 100 pro­cent ma wy­kształ­ce­nie wyż­sze, z czego trzy czwarte to ab­sol­wenci stu­diów psy­cho­lo­gicz­nych, 13 pro­cent – pe­da­go­gicz­nych, 5 pro­cent – me­dycz­nych;

• więk­szość de­kla­ruje od­by­cie psy­cho­te­ra­pii wła­snej w prze­szło­ści lub ak­tu­al­nie;

• naj­po­pu­lar­niej­sze po­dej­ścia te­ra­peu­tyczne to: psy­cho­dy­na­miczne, po­znaw­czo-be­ha­wio­ralne, hu­ma­ni­styczno-eg­zy­sten­cjalne oraz sys­te­mowe, ale naj­wię­cej te­ra­peu­tów okre­śla swój spo­sób pracy jako eklek­tyczny lub in­te­gra­cyjny (po­dob­nie rzecz ma się w in­nych kra­jach – w Niem­czech i Szwaj­ca­rii po­łowa te­ra­peu­tów sto­suje wię­cej niż jedno po­dej­ście, w Wiel­kiej Bry­ta­nii i USA w ten spo­sób pra­cuje więk­szość te­ra­peu­tów);

• mniej niż po­łowa pol­skich te­ra­peu­tów (43,6 pro­cent) po­siada cer­ty­fi­katy, co za­ska­ku­jące na tle in­nych kra­jów; co prawda, można przy­pusz­czać, że w tej gru­pie są osoby w trak­cie szko­le­nia psy­cho­te­ra­peu­tycz­nego, jed­nak w jed­nym z cy­to­wa­nych ba­dań wska­zano, że w Niem­czech 64 pro­cent prak­ty­ku­ją­cych te­ra­peu­tów ma cer­ty­fi­kat, a w Szwaj­ca­rii – 85 pro­cent;

• zde­cy­do­wana więk­szość pra­cuje z klien­tami i pa­cjen­tami in­dy­wi­du­al­nie (98,6 pro­cent);

• więk­szość te­ra­peu­tów przyj­muje w pry­wat­nych ga­bi­ne­tach (86 pro­cent);

• naj­czę­ściej pra­cują z do­ro­słymi, pra­wie po­łowa ba­da­nych pra­cuje rów­nież z mło­dzieżą.

ROZ­MOWA

Mi­strzo­stwa w do­bro­sta­nie

zDA­RIĄ ABRA­MO­WICZroz­ma­wiaZU­ZANNA KO­WAL­CZYKry­sunkiPA­WEŁ SMAR­DZEW­SKI

NIE DA SIĘ ZO­STAĆ MI­STRZEM, ty­ra­jąc ślepo szes­na­ście go­dzin na dobę, bez dba­nia o sie­bie w in­nych ob­sza­rach, a przez po­zo­sta­łych osiem my­śląc o tym, co bę­dziemy ro­bić przez na­stępne szes­na­ście. Ale nie da się też żyć do­brze, nie uzna­jąc, że cza­sem bywa nie­wy­god­nie, a osią­ga­nie ce­lów wy­maga po­świę­ceń i wy­siłku. Dys­kom­fort nie ozna­cza, że miej­sce, w któ­rym je­ste­śmy, jest bez­względ­nie złe.

Czy to nie pa­ra­dok­salne, że chcę z tobą po­roz­ma­wiać o do­bro­sta­nie, gdy u cie­bie jest piąta rano, wła­śnie wy­je­cha­łaś z Pa­ryża po igrzy­skach olim­pij­skich i już je­steś na ko­lej­nym tur­nieju ze swoją za­wod­niczką?

Zdaję so­bie sprawę, że nie są to oko­licz­no­ści po­wszech­nie ko­ja­rzące się z do­bro­sta­nem, ale sęk w tym, że rów­nież w ta­kiej sy­tu­acji jest on moż­liwy. To do­bry punkt wyj­ścia do roz­mowy o do­bro­sta­nie w dzi­siej­szym świe­cie, na­zna­czo­nym wszech­obec­nym na­pię­ciem, prawda?

Zwłasz­cza z tobą – psy­cho­lożką sportu, znaną przede wszyst­kim ze współ­pracy z Igą Świą­tek, pra­cu­jącą w ob­sza­rze high per­for­mance...

...czyli w śro­do­wi­sku ba­zu­ją­cym na mak­sy­ma­li­za­cji po­ten­cjału w wa­run­kach pod­wyż­szo­nej pre­sji. Moja praca po­lega na wspie­ra­niu osób w bu­do­wa­niu ad­ap­ta­cyj­nych stra­te­gii osią­ga­nia do­bro­stanu w sy­tu­acji zwięk­szo­nego na­pię­cia i pre­sji. By­ła­bym więc nie­wia­ry­godna, gdy­bym, pró­bu­jąc na­uczać in­nych, sama nie po­tra­fiła z tych stra­te­gii ko­rzy­stać – dla­tego mo­żemy roz­ma­wiać o do­bro­sta­nie na­wet o pią­tej rano (śmiech). Zresztą w ży­ciu każ­dego przy­cho­dzą ta­kie chwile, kiedy go bra­kuje. Nie mo­żemy go osią­gnąć i to też jest okej, ta­kie jest ży­cie. Py­ta­nie, jak długo to trwa i co z tym zro­bimy. Czy mamy na­rzę­dzia i za­soby, by wró­cić do miej­sca do­bro­stanu, od­zy­skać go po wzmo­żo­nej mo­bi­li­za­cji.

In­fu­ture.in­sti­tute przy­go­to­wał ostat­nio ra­port, w któ­rym wskaź­nik do­bro­stanu, ro­zu­mia­nego jako po­czu­cie za­do­wo­le­nia ze swo­jego ży­cia, okre­ślono w od­nie­sie­niu do sze­ściu za­kre­sów: zdro­wia fi­zycz­nego, zdro­wia psy­chicz­nego, we­wnętrz­nego spo­koju, kom­fortu ży­cia, re­la­cji z in­nymi i kon­taktu z na­turą. Mor­der­cze tre­ningi i cią­głe prze­ła­my­wa­nie swo­ich ogra­ni­czeń ko­ja­rzą się z czymś cał­ko­wi­cie prze­ciw­nym.

Zgoda, high per­for­mance z za­ło­że­nia wiąże się z dys­kom­for­tem. W spo­rcie jest to dys­kom­fort przede wszyst­kim fi­zyczny, wy­ni­ka­jący z tre­ningu, prze­kra­cza­nia gra­nic i moż­li­wo­ści ciała oraz dą­że­nia do do­sko­na­ło­ści w da­nej dys­cy­pli­nie. Po­ja­wia się też dys­kom­fort po­znaw­czy, zwią­zany z nie­ustanną po­trzebą utrzy­my­wa­nia kon­cen­tra­cji, po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji, roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów i wielu in­nych aspek­tów pracy z uwagą czy pa­mię­cią, ale też „wy­cho­dze­nia poza strefę kom­fortu”.

To słynne dzi­siaj ha­sło, sto­so­wane w kor­po­ra­cjach, nieco się wy­tarło, ale ma głę­boki sens o tyle, że wła­śnie wtedy, gdy wy­pro­wa­dzamy się z miej­sca, w któ­rym jest nam cie­pło i wy­god­nie, je­ste­śmy czę­sto w sta­nie po­sze­rzać swoje moż­li­wo­ści. Wtedy jed­nak po­ja­wia się też dys­kom­fort emo­cjo­nalny. W spo­rcie nie­ustan­nie mie­rzymy się z uczu­ciem po­rażki, fru­stra­cją, smut­kiem, zło­ścią, roz­cza­ro­wa­niem i całą pa­letą trud­nych emo­cji, które od­czu­wamy za­równo pod­czas tre­nin­gów, jak i spor­to­wych ry­wa­li­za­cji. A na to wszystko kła­dzie się cie­niem dys­kom­fort spo­łeczny, jako że spor­towcy funk­cjo­nują w okre­ślo­nej sieci re­la­cji i ob­cią­żeń ze­wnętrz­nych.

Na przy­kład spę­dzają wię­cej czasu ze swoją tre­nerką niż z ro­dziną i przy­ja­ciółmi.

Wła­śnie. Do­brym przy­kła­dem są te­ni­si­ści, bo to osoby do­bro­wol­nie za­trud­nia­jące lu­dzi do tego, by mó­wili im, co mają ro­bić. I naj­czę­ściej to są rze­czy, któ­rych wcale nie chcą zro­bić ani usły­szeć. Za­wod­nik staje się pra­co­dawcą dla lu­dzi, z któ­rymi spę­dza na­wet po­nad trzy­sta dni w roku. I z tymi ludźmi, któ­rzy cza­sami wie­dzą o nim wię­cej niż jego wła­sna ro­dzina, żyje bar­dzo in­ten­syw­nie, w wa­run­kach wy­so­kiego po­ziomu stresu. Na to na­kłada się jesz­cze czyn­nik kul­tu­rowy, zwią­zany choćby z tym, jak dany sport jest fi­nan­so­wany, czy spor­to­wiec ma moż­li­wość kom­for­to­wego upra­wia­nia swo­jej dys­cy­pliny, czy – jak nie­któ­rzy, na­wet naj­więksi pol­scy mi­strzo­wie – musi rów­no­le­gle pra­co­wać na eta­cie, w jaki spo­sób był przez sport wy­cho­wy­wany, jak de­fi­nio­wano suk­cesy i po­rażki...

I tym zaj­muje się psy­cho­lo­gia wy­ko­na­nia (per­for­mance psy­cho­logy)?

Tak, po­cząw­szy od we­wnętrz­nych aspek­tów zwią­za­nych z prze­ko­na­niami, emo­cjami, de­fi­ni­cjami, przez aspekty re­la­cyjne, na przy­kład wy­cho­wa­nia przez sport, koń­cząc na uję­ciu envi­ron­men­tal ma­stery, czyli ca­łego oto­cze­nia, które na ten sport wpływa, a które różni się w za­leż­no­ści od dłu­go­ści i sze­ro­ko­ści geo­gra­ficz­nej.

Na czym po­le­gają te róż­nice?

Ina­czej sport kształ­tuje pa­sje w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, gdzie upra­wia­nie da­nej dys­cy­pliny za­pew­nia sty­pen­dia na uni­wer­sy­te­tach. Ina­czej w kra­jach Skan­dy­na­wii czy w Ka­na­dzie, gdzie wy­cho­wa­nie fi­zyczne uznaje się za naj­waż­niej­szy fi­lar zdro­wia i na re­cep­tach prze­pi­suje ak­tyw­ność. Jesz­cze ina­czej tam, gdzie in­we­stuje się duże pie­nią­dze w sport pro­fe­sjo­nalny, choćby w kra­jach Pół­wy­spu Arab­skiego czy w Chi­nach. Różne są sys­temy mo­ty­wa­cji i oko­licz­no­ści, w ja­kich spor­to­wiec się roz­wija. To wszystko nie po­zo­staje bez zna­cze­nia dla póź­niej­szej pracy men­tal­nej z za­wod­ni­kiem. Nie­mniej, jak to mó­wią, sport to zdro­wie do­póty, do­póki nie upra­wia się go pro­fe­sjo­nal­nie – czyli do­póki nie staje się źró­dłem utrzy­ma­nia i głów­nym, prze­wa­ża­ją­cym ele­men­tem toż­sa­mo­ści.

I nie mó­wimy tylko o zdro­wiu fi­zycz­nym. Twoją naj­bar­dziej znaną współ­pracą jest ta z Igą Świą­tek – choć pra­cu­jesz z wie­loma za­wod­nicz­kami i za­wod­ni­kami róż­nych dys­cy­plin, w tym, jak wiemy od nie­dawna, rów­nież ze złotą me­da­listką olim­pij­ską we wspi­naczce Alek­san­drą Mi­ro­sław. I Iga, i Alek­san­dra pod­kre­ślają zna­cze­nie wa­szej współ­pracy w osią­ga­nych przez nie wy­ni­kach. To na fali ich suk­cesu co­raz czę­ściej wspo­mina się dziś o roli psy­cho­lo­gii w spo­rcie. To coś no­wego?

Z pew­no­ścią co­raz wię­cej wiemy i mó­wimy o zdro­wiu psy­chicz­nym w spo­rcie oraz we wszel­kich dzie­dzi­nach high per­for­mance. I to bar­dzo do­brze, ale mam obawy do­ty­czące tego, czy spo­łecz­nie nie je­ste­śmy co­raz bli­żej prze­te­ra­peu­ty­zo­wa­nia. Za­czę­li­śmy przy­kła­dać tak dużą wagę do obec­no­ści psy­cho­lo­gii i psy­cho­te­ra­pii w na­szym ży­ciu, że nie­rzadko za­kła­damy, iż sama świa­do­mość na­szych pro­ble­mów po­winna nas le­czyć i wspie­rać. Tym­cza­sem to nie obec­ność psy­cho­lo­gii w spo­rcie jest nie­zbędna, ale praca wy­ko­ny­wana w tym za­kre­sie przez spor­tow­ców, tre­ne­rów, ro­dzi­ców, dzia­ła­czy i inne osoby z tego śro­do­wi­ska. Istotne są też oko­licz­no­ści ze­wnętrzne, czyli choćby to, jak or­ga­ni­zo­wane są tur­nieje, z jaką in­ten­syw­no­ścią, jak dużą swo­bodę ma za­wod­nik.

Pa­mię­tam igrzy­ska w Rio de Ja­ne­iro w 2016 roku, gdy bar­dzo dużo mó­wi­li­śmy o zna­cze­niu tre­ningu men­tal­nego w spo­rcie, bu­do­wa­niu skrzynki z na­rzę­dziami, które mają po­móc mak­sy­ma­li­zo­wać po­ten­cjał, i pa­trzy­li­śmy z po­dzi­wem choćby na Mi­cha­ela Phelpsa [28-krot­nego me­da­li­stę olim­pij­skiego w pły­wa­niu – przyp. red.]. A póź­niej on wy­znał, że przez wiele lat zma­gał się z de­pre­sją i uza­leż­nie­niami, mie­wał my­śli sa­mo­bój­cze, i do­piero lata pracy, włącz­nie z po­by­tami w ośrod­kach te­ra­peu­tycz­nych, po­zwo­liły mu sta­nąć na nogi. Pa­mię­tam, jak po­wie­dział, że igrzy­ska w Rio, któ­reś z ko­lei w ka­rie­rze tego naj­bar­dziej uty­tu­ło­wa­nego olim­pij­czyka, to pierw­sze za­wody, w któ­rych po­pły­nął w zdro­wiu.

Tamto wy­zna­nie zmie­niło nar­ra­cję – za­czę­li­śmy co­raz wię­cej mó­wić o zdro­wiu psy­chicz­nym w spo­rcie, czyli nie tylko o le­cze­niu za­bu­rzeń psy­chicz­nych, ale także o dba­niu o do­bro­stan czy bu­do­wa­niu wspie­ra­ją­cego śro­do­wi­ska. Dziś je­ste­śmy w ta­kim miej­scu, w któ­rym tro­chę mi­to­lo­gi­zu­jemy zna­cze­nie psy­cho­lo­gii w spo­rcie, po­dob­nie jak w biz­ne­sie – i dla­tego warto pa­mię­tać o tym, że praw­dziwa praca za­czyna się tam, gdzie koń­czą się warsz­taty, wy­kład czy se­sja.

.

POR­TRET

Ale­xan­der Lo­wen.Ciało nie kła­mie

tekstEWA PLUTAry­su­nekANNA GŁĄ­BICKA

PRZEZ PO­NAD SZEŚĆ­DZIE­SIĄT LAT Ale­xan­der Lo­wen szu­kał od­po­wie­dzi na py­ta­nie, dla­czego tak trudno być w swoim ciele, oraz sku­tecz­nego spo­sobu, by do niego wró­cić. Ana­liza bio­ener­ge­tyczna po­wstała z fa­scy­na­cji ru­chem oraz nie­zgody na in­stru­men­talne trak­to­wa­nie ciała.

Zacz­nij­cie cho­dzić po sali – za­chęca pro­wa­dząca za­ję­cia Syl­wia Ma­twiej­czyk, psy­cho­lożka i psy­cho­te­ra­peutka. Sala jest prze­stronna, za­lana świa­tłem, przez otwarte okna sły­chać szum ulicy. Ha­mulce pisz­czą, dziecko na­wo­łuje ro­dzi­ców, drzwi trza­skają, roz­mowa się to­czy. Jak trudno tu być i nie ucie­kać my­ślami za okno, mię­dzy sa­mo­chody, za­jezd­nię au­to­bu­sową, sklep sa­mo­ob­słu­gowy, do ży­cia, które – fan­ta­zjuję – nie za­sta­na­wia się cią­gle, czy jest wy­star­cza­jąco do­bre, tyle tych de­fi­cy­tów, za­wsze jest coś do po­pra­wie­nia.

– Chodź­cie w swoim tem­pie, tak jak czu­je­cie.

Su­niemy po sali: od okna do ko­lumny, od ko­lumny do ściany, od ściany do drzwi. Czy inni też wy­obra­żają so­bie, że wła­śnie przez nie wy­cho­dzą?

Parę mi­nut wcze­śniej sie­dzie­li­śmy w kręgu. Po­nad dwa­dzie­ścia osób, w więk­szo­ści ko­biety, kilku męż­czyzn. Po ko­lei opo­wia­da­li­śmy, dla­czego zde­cy­do­wa­li­śmy się na udział w za­ję­ciach. Przez dwa­na­ście ty­go­dni, w każdy śro­dowy wie­czór bę­dziemy uczyć się być w swo­ich cia­łach. Nie bę­dziemy ich trak­to­wać jako „zbioru mniej lub bar­dziej atrak­cyj­nych po­wierzchni”, jak pi­sze Oli­via La­ing w książce Re­pu­blika ciał. Eseje o wy­zwo­le­niu. „Gdy jest mowa o ciele – pod­kre­śla La­ing – zwłasz­cza w kul­tu­rze po­pu­lar­nej, zwy­kle ozna­cza to bar­dzo ogra­ni­czony ze­staw te­ma­tów, zwią­za­nych głów­nie z wy­glą­dem albo z utrzy­ma­niem zdro­wia i do­sko­na­łej kon­dy­cji. (...) Uwaga sku­pia się na tym, czym ciało kar­mić, jak pie­lę­gno­wać, na ja­kie przy­gnę­bia­jące spo­soby może nie speł­niać ocze­ki­wań” (przeł. Do­mi­nika Cie­śla-Szy­mań­ska).

Tym ra­zem nie cho­dzi o tę nie­este­tyczną fałdę na brzu­chu, zmarszczki na szyi i opa­da­jący owal twa­rzy. Nie bę­dziemy ciał kon­tro­lo­wać, tre­so­wać ani się nad nimi pa­stwić. Może na­wet spró­bu­jemy odejść od ta­kiego trak­to­wa­nia ciała, ja­kie w książce Ciało i prze­moc w ob­li­czu po­no­wo­cze­sno­ści opi­suje Zyg­munt Bau­man: „Ciało po­no­wo­cze­sne jest przede wszyst­kim od­biorcą wra­żeń. Spo­żywa ono i trawi prze­ży­cia”. Nie bę­dziemy go uży­wać jako na­rzę­dzia kon­sump­cji, które ma wchło­nąć w sie­bie jak naj­wię­cej do­znań w jak naj­krót­szym cza­sie. Może przez chwilę uda nam się wy­rwać z pu­łapki, jaką za­sta­wia na nas kul­tura, która każe trak­to­wać ciało – jak pi­sze Bau­man – jako ni­gdy nie­koń­czące się za­da­nie.

„Czę­sto nie wiem, co czuję” – to zda­nie po­wta­rza się w róż­nych wa­rian­tach, gdy opo­wia­damy so­bie, co nas tu spro­wa­dziło. „Za dużo sie­dzę w gło­wie. Cią­gle tylko ana­li­zuję”. – Kilka osób kiwa głową ze zro­zu­mie­niem. Czę­sto pada na­zwi­sko Lo­wena: czy­ta­łem, znam, ćwi­czę, lu­bię. Gdyby nie Lo­wen, to dzięki Lo­we­nowi. Przy­cho­dzi moja ko­lej: „Czy­tam, za­kre­ślam, czę­sto rano otwie­ram na przy­pad­ko­wej stro­nie i wy­no­to­wuję zda­nie, do któ­rego wra­cam w ciągu dnia. Oso­bi­sta prak­tyka bio­ener­ge­tyczna, do­tych­czas teo­re­tyczna, może warto od­wa­żyć się na prak­tykę, sama nie wiem, co są­dzi­cie?”. Gdy wresz­cie od­ry­wam wzrok od pod­łogi, wi­dzę, że kilka osób się uśmie­cha.

KO­MIKS

Dzi­waczka

ry­sunki i tekstJU­DYTA SO­SNA

HI­STO­RIA OSO­BI­STA

Od­da­leni od sie­bie

tekstAGATA RO­MA­NIUKry­sunkiJO­ANNA STRU­TYŃ­SKA

KOSZTY PO­SZU­KI­WA­NIA re­la­cji ro­man­tycz­nej z dru­gim czło­wie­kiem są wy­so­kie. Go­dziny na por­ta­lach rand­ko­wych, nie­udane randki, roz­cza­ro­wa­nia, gho­sting. Ale nie od­pusz­czamy. Gramy o wła­sne szczę­ście, a co może być bar­dziej war­to­ścio­wego?

Spo­ty­kam je wszę­dzie. Cza­sem to zwy­kły sto­łek w nad­mor­skiej ta­wer­nie, in­nym ra­zem di­zaj­ner­skie krze­sło w mod­nej re­stau­ra­cji albo fo­tel w ka­wiarni za ro­giem. Pu­ste sie­dze­nie na­prze­ciwko przy dwu­oso­bo­wym sto­liku. Miej­sce, któ­rego nikt nie zaj­mie, bo przy­szłam sama. Od sze­ściu lat piję kawę sa­mot­nie przy dwu­oso­bo­wych sto­li­kach i żyję w ukła­dzie za­pro­jek­to­wa­nym dla par. Nasz świat lubi bo­wiem układy po­dwójne. Kiedy chcesz wy­je­chać na narty, mu­sisz do­pła­cić za to, że dru­gie sie­dze­nie w au­to­ka­rze po­zo­sta­nie pu­ste. Łóżka w ho­te­lach są dwu­oso­bowe, to­niesz sa­motna w zbęd­nych po­dusz­kach i pie­rzy­nach. Fi­li­żanki do espresso sprze­da­wane są po dwie. Gdy ru­szasz w po­dróż, py­tają: „z kim?”.

Przy­ja­ciółki two­jej matki z upo­rem god­nym lep­szej sprawy upar­cie do­cho­dzą, czy już ko­goś so­bie zna­la­złaś. Oj­ciec z nie­mym smut­kiem bez­gło­śnie pyta o to samo. W tym cza­sie Do­nald Trump pu­blicz­nie gar­dzi sa­mot­nymi ko­cia­rami, a wcze­śniej w Pol­sce do­radca mi­ni­stra Prze­my­sława Czarnka, Pa­weł Skrzy­dlew­ski, za­po­wia­da­jąc prio­ry­tety po­li­tyki oświa­to­wej, głosi ko­niecz­ność ugrun­to­wa­nia w dziew­czę­tach „cnót nie­wie­ścich”, które są nie­zbędne, żeby stwo­rzyć „zdrową ro­dzinę, opartą na mo­no­ga­micz­nym, mi­ło­snym, nie­ro­ze­rwal­nym związku męż­czy­zny i ko­biety”.

Słowa po­li­tyka wku­rzyły mnie – po­dob­nie jak wiele in­nych ko­biet – do gra­nic moż­li­wo­ści. Jed­nak nie tak bar­dzo jak fakt, że kon­cep­cja re­la­cji ro­man­tycz­nej jako nie­zbęd­nego ele­mentu mo­jego wła­snego do­bro­stanu sie­dzi we mnie głę­biej, niż bym chciała. Bo jak ina­czej wy­tłu­ma­czyć, że ja sama, taka nie­za­leżna, taka fe­mi­nistka, pła­czę na par­kingu przed do­mem kul­tury, bo są wa­len­tynki. Kicz nad ki­cze, a ja spę­dzi­łam ten wie­czór, czy­ta­jąc se­nio­rom re­por­taże o mi­ło­ści. Dla­czego jest mi tak bar­dzo smutno w desz­czowy wie­czór na tym par­kingu w By­to­miu, w sa­mo­cho­dzie, w któ­rym czeka na mnie tylko kot (uwaga, w tym miej­scu Do­nald Trump śmieje się w ku­łak)? Jest tak, bo już dawno zin­ter­na­li­zo­wa­łam, wbrew so­bie sa­mej, ten cho­lerny do­gmat, że ro­man­tyczna po­dwój­ność jest gwa­ran­cją do­bro­stanu. Ide­al­nym sta­nem układu ma­te­rii, do któ­rego za wszelką cenę na­leży dą­żyć. Po­tężne piece kul­tury dy­mią i sa­pią, że­by­śmy ni­gdy w to nie zwąt­pili. Psy­cho­lo­gia ewo­lu­cyjna, którą na­pę­dza myśl o zdro­wym i licz­nym po­tom­stwie, ki­bi­cuje kul­tu­rze z kąta. Łą­cze­nie się w pary. Ssaki czy­ta­jące po­ezję. In­nego szczę­ścia nie ma i nie bę­dzie.

I to mnie do­piero wku­rza.

SZKIC

Cia­sna, ale wła­sna

ry­sunkiKA­TA­RZYNA BEL­CZYK

Re­dak­cja:Pi­smo. Ma­ga­zyn Opi­nii,ul. Woj­cie­cha Gór­skiego 1/66,00-033 War­szawa
Re­dak­torka Na­czelna: Ur­szula Ki­fer,
Re­dak­torki pro­wa­dzące: Ka­ta­rzyna Ka­zi­mie­row­ska (se­kre­ta­rzo­wa­nie re­dak­cji), Mag­da­lena Ki­ciń­ska, Zu­zanna Ko­wal­czyk,
We­ry­fi­ka­cja fak­tów: Mar­cin Czaj­kow­ski,
Fe­lie­ton: Ka­ro­lina Le­we­stam,
Re­dak­cja:Syl­wia Niem­czyk, Zo­fia Sa­wicka, Ilona Tu­row­ska,
Ko­rekta: Ewa Bar­giel, Mo­nika Mar­czyk, Do­rota Śru­tow­ska,
Wy­da­nie cy­frowe i au­dio: Bar­bara Sowa, Ewa Pluta, Iga Grom­ska
Pro­jekt ma­kiety: Ja­cek Utko,
Re­dak­cja ar­ty­styczna: Ka­ro­lina Ma­zur­kie­wicz,
Szef Mar­ke­tingu i Sprze­daży: Pa­weł Cy­bul­ski,
Mar­ke­ting: Ma­te­usz Ro­esler,
E-com­merce: Anna Ostrow­ska,
Pre­nu­me­rata i sub­skryp­cja: Mar­cin Li­piec,
Fun­dra­ising: Inez Ja­wor­ska,
Re­klama:re­klama@ma­ga­zyn­pi­smo.pl
Pre­nu­me­rata:www.ma­ga­zyn­pi­smo.pl/pre­nu­me­rata
Re­dak­cja nie zwraca tek­stów nie­za­mó­wio­nychoraz za­strzega so­bie prawo do re­da­go­wa­nia i skra­ca­nia.Re­dak­cja nie od­po­wiada za treść ogło­szeńi ma prawo do od­mowy pu­bli­ka­cji.
ISSN 2544-5022
Pi­smo. Ma­ga­zyn Opi­nii
www.ma­ga­zyn­pi­smo.pl
Wy­dawca: Fun­da­cja Pi­smo
ul. Woj­cie­cha Gór­skiego 1/66, 00-033 War­szawa
KRS: 0000689263, NIP: 1182150957
Pre­zes Za­rządu: Piotr Ne­ste­ro­wicz
Człon­ki­nie Za­rządu: Ur­szula Ki­fer, Ka­lina Wy­szyń­ska
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.