Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"PODRÓŻOWANIE Z DZIECKIEM - poradnik" to najpełniejsze kompendium wiedzy przydatnej do podróży z dziećmi: wizy, paszporty, przeloty - wszystko co warto wiedzieć od niemowlaka do nastolatka - gdzie jechać, co zabrać jak i w co się spakować myki i patenty czyli rzeczy nieoczywiste a pomocne jaki wózek, chusta, nosidło sprawdzą się w podróży zdrowie i apteczka na wyjazdy jedzenie i higiena - jak dbać o siebie w podróży pieniądze i ubezpieczenie - co musisz wiedzieć jak szukać noclegu i na co zwracać uwagę zwiedzanie, plaża - aktywnie i na luzie szkoła w podróży i szkoła życia jak fotografować dzieci i wiele innych praktycznych porad!
Spis treści:
WSTĘP Od autorów Podziękowania Po co podróżować z dzieckiem? Wyruszamy w świat Ekwipunek Myki i patenty Chusta, nosidło, wózek Transport Zabawki w podróży Apteczka Ubezpieczenie podróży Pieniądze w podróży Zdrowie w podróży
|
Wakacyjni wrogowie Jedzenie w podróży Higiena Dom poza domem Klimatyzacja Na plaży Aktywnie z dzieckiem Zwiedzanie Angielski Spotkania w podróży Pamiątki z podróży Jak fotografować dziecko? Na koniec Informacje dodatkowe Strona redakcyjna |
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 284
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kiedy kocha się podróżowanie, trudno pozostać w domu tylko dlatego, że w rodzinie pojawiło się dziecko. A może wcale nie trzeba rezygnować z marzeń? Może po prostu nadal wyruszać na szlak, wzbogacając historię rodziny o wspólne przeżycia i doświadczenia? Mając wreszcie czas dla siebie nawzajem. Po latach podróży bliższych i dalszych oraz przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów z dwójką dzieci jesteśmy przekonani, że warto wyruszać razem (choć czasem naprawdę nie jest łatwo!).
Podróżowanie z niemowlakiem, mimo że budzi najwięcej obaw, w gruncie rzeczy jest najprostsze. Malutki człowiek przyjmuje świat z zachwycającą otwartością, z godnością znosi zwiedzanie kolejnego muzeum, a do tego jest najszczęśliwszy, gdy ktoś się nim zajmuje (z czym nie ma problemów w podróży). Tak naprawdę każdy wiek jest dobry: dwulatek potrafi bawić się z rówieśnikami bez względu na różnice kulturowe i językowe, przedszkolak nieraz wprawi cię w zdumienie własnym widzeniem świata, dziesięciolatek zaś zaskoczy cię pytaniami i dociekliwością. Jeśli zatem zastanawiasz się, kiedy wyruszyć z rodziną w świat, być może warto to zrobić właśnie teraz, bo czas idealny po prostu nie istnieje. Jedni wyruszają szybciej, drudzy muszą dopiero odnaleźć się w sytuacji bycia rodzicami. Jednak wszyscy rodzice, których znamy, zgodnie twierdzą, że trudne chwile w czasie wyprawy zahartowały ich jako rodzinę. Że dzieci dorosły i stały się bardziej odpowiedzialne (na miarę swych lat!). Po części to zasługa podróży, po części też niewątpliwie czasu, który rodzice mogli poświęcić dzieciom podczas wyprawy. Jedna z mam po powrocie z półrocznym synkiem z Filipin wręcz stwierdziła, że wyjazd z dzieckiem powinien być obowiązkowym elementem urlopu macierzyńskiego, bo dopiero z dala od wszechobecnych „dobrych rad” poczuła się naprawdę mamą.
Niniejszy poradnik właściwie powinien się nazywać nie-poradnikiem, bo najlepiej wychowuje się cudze dzieci i zapewne też najprościej jest doradzać innym. Dzieląc się naszym doświadczeniem, mamy świadomość, że każde dziecko i każdy wyjazd są niepowtarzalne, dlatego potraktuj tę publikację jako inspirację do przygotowania własnych wyjazdów. Kto pyta, nie błądzi (a przynajmniej znacznie rzadziej). A zatem... wyrusz na własną wymarzoną wyprawę. Do zobaczenia na szlaku przygody!
Mieliśmy przestać podróżować. Bo dziecko plus podróże to równanie z tak wieloma niewiadomymi, że najlepiej jest zostać w domu. Tyle że zamiast kalkulacji zawsze woleliśmy intuicję, zatem po prostu żyliśmy dalej, robiąc to, co kochamy. Mieliśmy przestać podróżować, bo przecież niemowlaka ciągać po świecie nie należy. Wiadomo: konieczny jest stały rytm, przewidywalność i spokój. Tyle że gdy urodził się Michaś, kończyliśmy zdjęcia do kolejnych albumów o Polsce. Zostać w domu z dzieckiem? A może lepiej zabrać je w podróż? Okazało się, że wspólne jeżdżenie nie tylko jest możliwe, ale też niezwykle wzbogacające. A nawet podwójnie wzbogacające, gdy półtora roku później na świecie pojawił się Staś. Czy było warto? Po wielu latach nie mieliśmy wątpliwości: dzięki temu, że podróżujemy razem, jesteśmy po prostu szczęśliwi. Bez naszych synków każdy wyjazd byłby uboższy o ich nieobecność. Dzięki nim stawał się niepowtarzalną przygodą. Czyż nie tego właśnie w życiu szukamy? A tu nagle minęło już lat... 18! Zdania nie zmieniliśmy chociaż oczywiście nasze rodzinne podróże się zmieniły. Więcej mamy aktywności, które dla malucha są niedostępne jak np. nurkowanie.
Choć trudno w to uwierzyć, ale kiedy w 2007 roku szykowaliśmy się do pierwszej egzotycznej wyprawy z synkami, polski Internet poświęcony rodzinnemu podróżowaniu był pustynią. Dziś w Internecie znajdziesz dziesiątki stron poświęconych rodzinnemu wypoczynkowi i mnóstwo blogów rodziców opisujących swe wyjazdy. Dziękujemy wszystkim, którzy przez lata dzielili się z nami swym doświadczeniem i pasją.
Poradnik napisany został na podstawie osiemnastoletniego doświadczenia rodziców dwójki chłopców (a przy okazji znanych dziennikarzy, podróżników i fotografów) Anny i Krzysztofa Kobusów, na co dzień prowadzących portal www.planetakobusow.pl - dawniej (www.malypodroznik.pl). Nasz portal to ogromna ilość inspiracji do wybierania miejsc na kolejne rodzinne podróże.
Zapraszamy do naszego sklepu!
Polecamy również serię PODRÓŻOWNIKI, będące udanym połączeniem przewodnika i kreatywnego pamiętnika. Dzięki zamieszczeniu w nich zadań dzieci lepiej poznają odwiedzane miejsca, a także wiele się uczą o otaczającym je świecie. Podróżownik po wielu godzinach rozwiązywania zadań, robienia wpisów o tym co widzieliśmy w podróży staje się osobistym pamiętnikiem dziecka i rodziców. Nigdy nie staje się książką, która kończy w recyclingu. Po latach ze wzruszeniem przypominamy sobie piękne chwile z rodzinnego podróżowania. Każda publikacja ma 96 stron i zawiera:
niezbędnik małego reportera
listę kontrolną rzeczy do zabrania
opowieści o zwierzętach i roślinach
ciekawostki kulturowe i geograficzne
informacje o rówieśnikach i ich zabawach
poczytajki z innej bajki
mini słowniczek
opisy najważniejszych atrakcji
porady przyjaciół przyrody
ćwiczenia i zadania
miejsce na własną twórczość
ponad 60 naklejek
grę planszową z danego regionu lub kraju
karty memo
tangramy do ułożenia
Podróżowniki są do kupienia we wszystkich dobrych księgarniach w Polsce oraz w księgarni wydawcy: ksiegarnia-edukacyjna.pl.
Podróżowniki są dla danego kraju lub regionu w Polsce ale... Przecież nie da się wydać setek tytułów na niekiedy niszowe kierunki podróżowania. Jeden z Podróżowników jest... uniwersalny! To może być Twój pamiętnik z dowolnego miejsca w Polsce i na świecie!
Jak wyglądają wypełnione (lub w trakcie wypełniania Podróżowniki) na przekładzie naszych własnych:
Chorwacja - Podróżownik Michała i Stasia
Wybrzeże Polski - Podróżownik Michała i Stasia
TravelPhoto.pl
W opowieściach o rodzinnych podróżach stale przewija się jeden motyw. To brak czasu nasz powszechny. Jednak podczas wyjazdu dzieje się coś dziwnego. Czas spowalnia, a my go nie gonimy. Wreszcie możemy na spokojnie poczytać, pogadać, pobawić się. Prawdę mówiąc, by ten stan osiągnąć, nie trzeba jechać na drugi koniec świata. Czasem wystarczy wyrwać się choćby kilka kilometrów od domu, na rowerową wycieczkę lub na spacer po lesie.
Stereotyp jest taki: gdy pojawi się dziecko, to koniec z wyjazdami, koniec z wolnością. Będziecie ciągle niewyspani, zarobieni praniem, sprzątaniem, przewijaniem i odechce się wam wszystkiego. A już na pewno wyjazdu. Mam wrażenie, że część osób, która to mówi, racjonalizuje w ten sposób swoje „poświęcenie dla dziecka”. Tymczasem dziecko poświęceń nie potrzebuje, bo przyjmuje świat taki, jaki mu damy, na wyjazdach zaś bywa... prościej. To prawda, że jadąc w podróż, będziemy niewyspani (ale tak samo jest w domu), nie wypoczniemy (jeśli wypoczynkiem jest dla nas leżenie na plaży), a maluszek może się rozchorować (choć by dostać zapalenia ucha lub biegunki, nie trzeba nigdzie wyjeżdżać). Za to na wyjeździe wiele domowych problemów po prostu odpada, dzięki czemu często łatwiej o dystans do siebie i cierpliwość do dziecka. To prawda, że z małym człowieczkiem nie wyruszymy na backpackerski tramping, trzeba zapomnieć o ambitnych programach (Indie w 3 tygodnie) i najtańszych hotelikach (za 2 dolary). Lecz w zamian dostajemy niepowtarzalną szansę bycia rodzicami. Możliwość pokazania naszemu dziecku, jak piękny i różnorodny jest świat, a od niego nauczenia się radości przeżywania każdej chwili.
Teraz Polska! Nim wyruszysz dalej, warto nauczyć się wspólnego podróżowania, a krótkie wypady w Polskę są do tego idealne.
Dla nas sprawa jest prosta: jeździmy razem, bo jesteśmy Rodziną. Dzieci są jej nieodłączną częścią. Oczywiście czasem chce się od nich odpocząć, czasem nawet trzeba się urwać tylko we dwoje, by przypomnieć sobie, dlaczego właściwie staliśmy się parą. Ale wyjazdy bez dzieci to często ogromna tęsknota. Telefony z końca świata i poczucie pustki. Dlatego warto podróżować razem. By historia naszej rodziny wzbogacała się o kolejne wspólne przeżycia. By mieć czas dla siebie – bo w podróży łatwiej jest nam być z dziećmi. Nie rozpraszać się domowymi obowiązkami, nie zadowalać zdawkowym kontaktem, tylko naprawdę być razem, a nie obok siebie. Obserwować nowe osiągnięcia naszego szkraba. Tłumaczyć mu, dlaczego Budda mieszka w Azji i po co słoniom trąby. Być w pełni rodzicami.
Ten sam Staś z poprzedniego zdjęcia w Namibii.
Tak zresztą traktują nas miejscowi: przestajemy być tylko maszynkami do wydawania pieniędzy, a stajemy się ludźmi. Do dziś wspominam rozmowy z azjatyckimi mamami, jak sobie radzą bez pieluszek i jak wychowują dzieci. Niektóre nasze problemy były im zupełnie obce (smoczek, nocnik, problemy z kładzeniem spać), ale z drugiej strony mogłam docenić, o ile prostsze (czasami!) mam życie. Poza tym nigdzie w Europie nasze pociechy nie dostaną takiej dawki miłości i życzliwości jak w dalekich krajach. Przy czym „daleki” jest pojęciem umownym, bo wystarczy wyjechać do Tunezji czy Maroka, by nasz maluch stał się obiektem adoracji! Czyż to nie wspaniałe, gdy wszyscy do naszego dziecka się uśmiechają, a ono dorasta w przekonaniu, że świat je kocha?
Dramat! Miś leży i nikt mi go nie chce podnieść i podać.
Oczywiście są też trudne chwile. Gdy maluch płacze, marudzi, jest nieznośny i co krok wyprowadza nas z równowagi swym zachowaniem. Gdy nie możemy się dogadać z partnerem, co w tej sytuacji robić, i zamiast rozmawiać, warczymy na siebie. Gdy mamy wszystkiego dosyć, marzymy o tym, by się wyspać, odpocząć, a tu mały człowieczek domaga się uwagi. Tyle że to wszystko trwa krótko, najczęściej następnego dnia nie pamiętamy już, co nas tak zdenerwowało. W domu wszak takie sytuacje też się zdarzają, za to na wyjeździe jako bonus mamy piękne krajobrazy i życzliwych ludzi. Pamiętam, jak po koszmarnej nocy w Birmie (chłopcy nie mogli się zdecydować, który z nich jest bardziej nieszczęśliwy) przepraszałam mieszkającego po sąsiedzku Francuza, że przez ich płacz nie mógł spać. Na co on powiedział, że nie ma sprawy, za to bardzo się martwi o chłopaków i jeśli tylko potrzebujemy jakichś leków, to wprawdzie on nie ma dla dzieci, ale może mógłby pomóc? Stanowczo nawet te trudne dni (i noce!) na wyprawie są łatwiejsze do przetrwania!
BIRMA, Pagan - we wnętrzu jednej ze świątyń.
Bardzo często słyszy się: po co ciągnąć takie małe dziecko ze sobą, umęczysz się, a przecież ono nic z tego nie zapamięta! Problem takiego myślenia tkwi w naszym postrzeganiu świata, które nijak się ma do punktu widzenia dziecka. Przede wszystkim – czy żyjemy po to, by pamiętać? Zróbmy sobie rachunek sumienia. Co pamiętamy z poprzednich wakacji, sprzed dwóch lat, z wypraw, kiedy byliśmy nastolatkami? Niewiele. Mamy protezy w postaci zdjęć, filmów, notatek, ale nasza pamięć przechowuje pojedyncze obrazy czy historie, bardziej wrażenia, że było pięknie i byliśmy szczęśliwi, niż cały opis tego, co się zdarzyło. A jednak te zdarzenia, to, co przeżyliśmy podczas podróży, spotkania z ludźmi – to wszystko wpłynęło na nas, budując część naszej osobowości. I być może to samo podróże dają naszym dzieciom.
Pustynia Namib - ta najpiękniejsza pustynia świata jest naszą piaskownicą!
Dla malucha jeden dzień to jak dla nas tydzień. Tyle się przecież dzieje: i kałuże do zbadania, i gąsienica na drodze, i patyczek do rzucenia. Mam wrażenie, że dziecko wypuszczone na dwór nie potrafi się nudzić. Żyje w każdej minucie pełnią życia (no, może z wyjątkiem chwil, gdy bardzo chce mu się spać i nijak zasnąć nie umie albo za wcześnie się obudzi). Podczas gdy my usiłujemy uwiecznić każdą chwilę na zdjęciach czy filmach, ono istnieje tu i teraz. Ono właśnie teraz chce, byśmy mu poświęcili czas, byśmy razem z nim odkrywali świat. Myślę zatem, że dla dziecka nie ma większego znaczenia, że nie będzie pamiętać wyprawy w naszym rozumieniu. Będzie szczęśliwe, mając rodziców na własność, chlapiąc się w wodzie i budując zamki z piasku. Głaszcząc wielbłąda i bawiąc się z rówieśnikami o innym kolorze skóry. Odkrywając, że świat jest znacznie większy (i ciekawszy!) niż pokój z zabawkami.
KUBA - piękna pamiątka! Aparaty fotograficzne z puszek po napojach!
Bardzo dobrze perspektywę widzenia świata przez dzieci oddaje opowieść Majki i Patryka Wężowskich, gdy wrócili do domu z dwumiesięcznej wyprawy samochodem do Timbuktu (Mali). Ich dwuletnie bliźniaki weszły do pokoju i wśród wielu wspaniałych zabawek edukacyjnych było im po prostu nudno! Za to gdy kilka dni później poszli na spacer do parku (chłopcy z samochodzikami, które towarzyszyły im w wyprawie), na widok piaskownicy pognali do niej pędem, zasypali koła aut piaskiem i radośnie wołając: „Brum, brum”, udawali, że jadą przez pustynię. Michałek (ponad 2 latka) z naszej azjatyckiej podróży przywiózł spory zapas słów. Pewnego razu usłyszałam, jak mówił do Stasia (9 miesięcy): „Siasu, miś Pompeń!”, Pompeń to Phnom Penh. Zapytałam go, co to jest Phnom Penh. Popatrzył na mnie, jakby to było oczywiste, i odpowiedział: „Bankok”. „ A co to Bankok?” – drążyłam dalej. „Pompeń” – odparł bez namysłu, nieco zdumiony, że mama niby taka mądra, a tak prostej rzeczy nie wie. W jego słowniku oznaczało to coś wspaniałego, super, świetnego. Zatem i miś, i kolejka, i pyszny deser – to wszystko było Pompeń. W sumie całkowicie się z nim zgadzamy: podróże naprawdę są super! Zwłaszcza gdy przeżywa się je razem!
Dlaczego w naszym kraju tak niechętnie podchodzi się do podróży z dzieckiem? Być może dlatego, że Polska nigdy nie posiadała kolonii. W Anglii czy we Francji było na porządku dziennym, że żona pakowała kufry, zabierała pociechy i przez kilka tygodni żeglowała do męża pracującego w indyjskiej czy kenijskiej faktorii. Po czym przez kilka miesięcy (lub lat) mieszkała w obcym kraju, wychowując dzieci i zajmując się prowadzeniem domu. W tym samym czasie jej polska rówieśniczka, nucąc patriotyczne pieśni, wyszywała na sztandarach „Bóg, Honor, Ojczyzna”, drżała o losy męża walczącego w kolejnym powstaniu i uczyła dzieci, że „Ojczyznę kochać trzeba i szanować”. Nie w głowie jej były fanaberie w postaci odkrywania obcych krajów, tam zresztą tak niebezpiecznie... Za to po wojnie marzenie o dalekich podróżach można było urzeczywistniać na wczasach w Bułgarii lub w Jugosławii. Gdzie zatem mieliśmy się nauczyć rodzinnego podróżowania? Na szczęście dziś mamy mnóstwo możliwości, by wspólnie wyjeżdżać, z czego korzysta coraz więcej osób. Z drugiej strony rośnie nam pokolenie dzieci, które żeglują i jeżdżą na nartach, ale nigdy nie były na Mazurach ani w Tatrach. Fakt, ciepłe wody i doskonale przygotowane stoki z pewnością są atrakcyjniejsze od krajowej oferty, jednak warto pamiętać, że do odkrywania Polski wystarczy wolny weekend. Dzięki temu nie musimy rodzinnego podróżowania ograniczać do urlopu raz w roku. Natomiast prawdziwym wyzwaniem podczas wyjazdów jest zachowanie w dzieciach ich ciekawości świata. By nie stały się zbyt szybko zblazowane (co tam ryby w Akwarium Gdyńskim, widziałem lepsze w Morzu Czerwonym!) i potrafiły zrozumieć, że prawdziwy sens podróży nie sprowadza się do przemierzania kilometrów.
Dla tych birmańskich dzieci oglądanie ceremonii nowicjatu to wielka atrakcja. Ty masz dodatkowe zadanie nie zgubić dziecka w tłumie.
Kiedy poczujesz się pewniej w roli rodzica, a chęć wyprawy stanie się większa niż wątpliwości. Już z dwumiesięcznym malcem można zaplanować wspólną eskapadę w Polskę, z trzymiesięcznym malcem świat staje przed wami otworem. Wbrew pozorom niemowlaki to idealni towarzysze podróży. Madagaskar, Malta czy Mazury? Jest im wszystko jedno, byleby rodzice byli obok i brzuszek pełen (co przy karmieniu piersią jest dziecinnie proste). Dwulatek ma już swoje zdanie i przygotowując program wyjazdu, trzeba uwzględnić, że zwiedzanie muzeum czy kościoła jest dla niego znacznie mniej atrakcyjne niż rzucanie kamykami do potoku. Im starsze dziecko, tym więcej ciekawych rzeczy możecie razem robić. Wyprawa do Legolandu czy Disneylandu to dla całej rodziny możliwość świetnej zabawy. Za to w Polsce czekają parki miniatur i dzikich zwierząt, rejsy statkiem po trawie i tajemnicze podziemia, inscenizacje bitew i dinozaury jak żywe. Dla dziecka każdy wyjazd to Wielka Wyprawa po Przygodę. Korzystaj z tego. Za kilka lat wybierze wyjazd z rówieśnikami pod namiot zamiast najwspanialszych (w naszym mniemaniu) wspólnych wakacji.
Nawet dinozaury nie straszne!
Czasem diagnoza jak wyrok, czasem nagły wypadek – każdy z nas może znaleźć się w sytuacji, gdy jego dziecko będzie wymagało szczególnej opieki i pomocy. Zwykle wtedy marzenia o podróżach przegrywają z rzeczywistością, bo trudno się wyrwać z codziennego trójkąta bermudzkiego: diagnozy – leczenia – rehabilitacji. Mimo to są rodziny podróżujące z niepełnosprawnymi dziećmi. Nie tylko po to, by obejrzeć kolejne ładne krajobrazy, lecz wzbudzić w dziecku wiarę w siebie i dodać jemu (i sobie) siły do walki z chorobą oraz przeżyć wspólną przygodę. W podejmowaniu decyzji niezwykle pomocny jest Internet, gdzie można spotkać innych rodziców niepełnosprawnych dzieci i uzyskać poradę w konkretnych problemach związanych z organizacją wyjazdu. Znamy wielu rodziców, których dzieci nie miały szczęścia urodzić się w pełni sprawnymi, ale dzięki determinacji, że nie jest to najgorsza przeszkoda w podróżowaniu, jeżdżą i ich dzieci są szczęśliwe, a na pewno szczęśliwsze niż gdyby podróżowały na trasie dom - rehabilitacja - dom.
Jak spojrzeć w oczy żyrafie? Z rocznym żyrafim maluchem nie ma problemu! Chętnie possie kciuk (to jakby włożyć palec do mokrego odkurzacza!). Farma w Namibii.
Z kilkumiesięcznego wyjazdu do Nigerii nie pamiętam zbyt wiele, choć miałam wtedy już 7 lat. Jakieś pojedyncze obrazy: ściana deszczu zbliżająca się do naszego domu, zapach oceanu. Przed wyruszeniem bardzo się martwiłam, czy będę rozumiała inne dzieci. Bo przecież one nawet śmiać się będą „po zagranicznemu”, czy więc zrozumiem, jak będą się śmiały? Za to na miejscu przeżyłam zaskoczenie: że dla mnie normą było zawstydzenie w kontaktach z obcymi. Spytać kogoś obcego na ulicy, która godzina? Może nie wypada... A tu widziałam, jak inne dzieci z rodzin przebywających na placówkach brały świat pełnymi garściami. Dla nich podejście do obcego człowieka i spytanie o coś nie było żadnym problemem. Zatem być może, jeżdżąc z dziećmi po świecie, jednocześnie przekazujemy im też tę otwartość na innych ludzi oraz uczymy je samodzielności w praktyce.
Wolnooość! Dla dzieci podróż to przygoda: karmienie kur jest równie ekscytujące jak podglądanie słoni, a każda plaża i pustynia to obietnica doskonałej zabawy.
Krótka ściągawka, czego możesz się spodziewać po rodzinnym wyjeździe (i gotowych odpowiedzi na zastrzeżenia rodziny). Lojalnie uprzedzamy, że argumenty dobraliśmy nieco tendencyjnie, ale celem nie jest przekonywanie tych, którzy przekonać się nie chcą, a jedynie pokazanie różnych punktów widzenia. Aby odkryć te wszystkie plusy, wystarczy wyruszyć. Niekoniecznie na drugi koniec świata!
Minus:
Maluch zapewne nic nie będzie pamiętać (na tyle, by o tym opowiedzieć).
Plus:
To nieważne, że dziecko nie zapamięta. Wrażenia są dla niego znacznie cenniejsze niż obejrzenie zabytków, a zrelaksowani rodzice są wspaniałymi towarzyszami.
Minus:
Ups – znowu jak w domu: prawie nie masz czasu dla siebie!
Plus:
Za to macie czas na bycie razem (a nie obok) i bez codziennej rutyny nareszcie możecie w pełni być z dzieckiem. Poznać się w różnych sytuacjach i zaprzyjaźnić się.
Minus:
Nie da się nocować w najtańszych hotelach, czasem trzeba też zrezygnować z lokalnego transportu na rzecz taksówek, co zwiększa koszty wyjazdu.
Plus:
W wielu miejscach jesteście traktowani nie jak turyści, lecz jak rodzice, co pomaga przełamać bariery kulturowe. Możecie też być zaproszeni na wspólną kolację - to może być piękne doświadczenie dla Was i dzieci.
Minus:
Zapomnij o leniuchowaniu z książką na plaży! Twoja pociecha na pewno będzie chciała cię w coś zaangażować!
Plus:
Wreszcie możesz spojrzeć na świat oczami dziecka i zachwycić się drobiazgami: wspólne śledzenie wędrówki ślimaka po liściu jest okazją do inspirujących rozmów (i niezłej zabawy!).
Minus:
Podróż samolotem z ponaddwuletnim dzieckiem oznacza konieczność kupienia dla niego biletu (zniżkowego, ale często i tak drogiego), co może zrujnować rodzinny budżet.
Plus:
Historia waszej rodziny wzbogaca się o wiele wspaniałych przeżyć, wspólne zaś rozwiązywanie trudnych sytuacji jest sprawdzianem dla związku i pomaga go cementować. A do wielu miejsc dotrzecie bez samolotu!
Minus:
Gdy dziecko zachoruje, nie masz dostępu do swego lekarza i jesteście zdani na miejscową służbę medyczną.
Plus:
Zwłaszcza w krajach pozaeuropejskich możesz liczyć na uśmiechy i życzliwość miejscowych ludzi, dzięki czemu twoja pociecha rośnie w poczuciu, że cały świat ją kocha! A na wypadek choroby wykup ubezpieczenie i dowiedz się jak można w danym miejscu uzyskać szybką pomoc.
Minus:
Trzeba zrezygnować z ambitnych tras zwiedzania (długie przejazdy, dużo miejsc do odwiedzenia) i odpuścić większość muzeów, co oznacza, że nie zobaczycie tyle, ile byście mogli (gdybyście byli sami).
Plus:
Wprawdzie patrząc w przewodnik, chciałoby się wszystko zobaczyć, ale czasem lepiej posiedzieć w jednym miejscu, chłonąc jego atmosferę, niż pędzić w wakacyjnym maratonie. Jadąc z dzieckiem, masz znacznie więcej okazji, by po prostu żyć chwilą.
Minus:
Gorszy dzień malucha i jego marudzenie jest dla was dodatkowym stresem, że jego płacze i krzyki przeszkadzają innym w urlopie.
Plus:
Nawet jeśli twój maluszek jeszcze nie mówi, już chłonie inne języki, jeśli zaś uczy się obcego języka, może odkryć, że służy on do porozumiewania się i zabawy z rówieśnikami (a nie tylko do nauki!).
Minus:
Malkontenci na pewno wydłużyliby tę listę, ale po co? Z całą pewnością łatwiej jest być z dzieckiem, mając w perspektywie kolejny ciekawy dzień niż rutynę!
Plus:
Możesz pokazać dziecku różnorodność, bogactwo i piękno świata, a każdy wyjazd to dla twojej pociechy nowe bodźce, które wzbogacają jej wyobraźnię i wrażliwość!
TravelPhoto.pl
Na pierwszy wyjazd wybierz miejsce, gdzie czujesz się w miarę pewnie, by do stresu wyjazdu z dzieckiem nie dokładać sobie stresów związanych z zupełnie nową kulturą i otoczeniem. Idealne są wyjazdy w Polskę, najlepiej do przyjaciół lub na kwaterę agroturystyczną przyjazną dzieciom. Gdy już sprawdzimy w praktyce, jak nam wychodzi rodzinne podróżowanie, można pomyśleć o dalszych stronach świata. Wybierając kraj, kieruj się nie tylko jego atrakcyjnością turystyczną, lecz także dostępem do służby zdrowia i ryzykiem chorób tropikalnych (bo o ile Papua na wyjazd z dzieckiem się nie nadaje, o tyle Turcja lub Tajlandia są doskonałymi kierunkami). Zbierz maksymalnie dużo informacji: jakie są możliwości kąpieli, place zabaw, asortyment w sklepach – im więcej będziesz wiedzieć, tym mniej cię zaskoczy na miejscu (choć wszystkiego przewidzieć się nie da). Zaplanuj ramowy budżet, co pozwoli uniknąć problemów z brakiem gotówki w połowie wyjazdu. Upewnij się, czy będziesz mieć możliwość skorzystania z bankomatów (są kraje, gdzie może być to problem).
Kiedy i dokąd jechać? To dylemat nierozwiązywalny jak węzeł gordyjski. Możesz go jednak łatwo rozplątać, zdając się na promocje lotnicze (i znienacka trafić do Kolumbii lub Hongkongu) albo przygotować listę podróży marzeń i potem w miarę możliwości je realizować. Podczas podróży do Azji i obu Ameryk uwzględnij, że czeka was zmiana czasu. Nim przestawicie się z jetlagu minie pewnie kilka dni, więc nie planujcie, że pierwszego dnia obejdziecie większość zabytków Singapuru. Niektóre dzieci potrzebują też niekiedy trochę czasu, by się zaaklimatyzować – bądźcie zatem bardziej wyrozumiali, gdy będą się domagać więcej uwagi lub miały gorszy apetyt. Jeśli masz mniej niż dwa tygodnie, lepiej poszukać bliższego celu podróży. Wiosna i jesień to doskonały czas na wycieczki wokół Morza Śródziemnego. Wrzesień i październik są szczególnie atrakcyjne, gdyż woda w morzu jest ciepła, a pogoda gwarantowana (a wręcz upalna). Tygodniowy wyjazd do Turcji lub Chorwacji pozwoli wam odpocząć i nabrać nowych sił przed zimą!
.
Dobrze wybierz porę: listopad w Polsce to idealny czas na wyjazdy do Azji, za to w nasze wakacje wypada tam pora monsunów. Sprawdź, jakiej pogody możesz się spodziewać na miejscu, i bądź świadom, że pora deszczowa w niektórych miejscach oznacza krótką ulewę raz na kilka dni, a w innych jest to kilkudniowy prysznic non stop. Bądź też elastyczny: jeśli zaplanowałeś wyjazd w grudniu, a na listopad jest superpromocja lotnicza, może warto dostosować do niej plany? O ile to możliwe – jedź poza sezonem! Ceny są niższe, plaże mniej ludne, a pogoda często gwarantowana. Zobacz też w kalendarzu, czy w czasie waszego pobytu nie wypada jakieś święto. Znalezienie miejsca w mieście, do którego zjechali pielgrzymi z całego kraju, może być sporym wyzwaniem (a kolejnym będzie niezgubienie dziecka w tłumie!). Z drugiej strony święta są doskonałą okazją do zobaczenia innego oblicza danego miejsca, ale lepiej wiedzieć, czego można się spodziewać.
.
Jeśli nie chcesz, by rodzinny wyjazd zmienił się w szkołę przetrwania, weź pod uwagę potrzeby dziecka. Nie układaj zbyt ambitnego programu. Duże miasta i muzea pełne zabytków raczej nie wzbudzą entuzjazmu najmłodszych uczestników wycieczki. Gdy już wiesz, dokąd chcesz jechać, zasięgnij opinii osób, które w danym kraju były. Może się okazać, że miejsca opisywane w przewodniku jako must see, z dzieckiem wcale nie będą takie interesujące (za to uzyskasz strategiczne informacje, gdzie jest plac zabaw, a gdzie najlepsza lodziarnia w mieście!). Jeśli maluszek jest nieśmiałym introwertykiem, nie będzie szczęśliwy w egzotycznym kraju, budząc powszechną ciekawość – dla niego najlepiej wybierać kraje, gdzie nie będzie się wyróżniać z tłumu. Za to jeśli trafił ci się domator, który najlepiej czuje się w znanym otoczeniu, dobrym pomysłem są wyjazdy co roku w to samo miejsce.
Zastanów się, jak najprościej dotrzeć do celu. Jeśli jedziesz własnym samochodem, musisz sprawdzić, czy nie potrzebujesz międzynarodowego prawa jazdy oraz co cię czeka po drodze: gdzie jeść i nocować, ile pieniędzy przeznaczyć na paliwo, winiety lub opłaty za autostrady. Upewnij się, na jaką pomoc ze strony ubezpieczyciela możesz liczyć w razie awarii. Podczas jednego z wyjazdów pod Wiedniem rozsypała się nam turbosprężarka. Dodatkowy plus wykupiony przy ubezpieczeniu dał nam dwa dni noclegu i przejazd taksówką z warsztatu do hotelu, co choć trochę uratowało nasz wakacyjny budżet. Jeśli planujesz podróż autobusem lub pociągiem, śledź promocje w sieci. Dowiedz się o limity bagażu i zniżki dla dzieci. Może jest bilet rodzinny lub łączony? Na przykład jeśli się kupuje bilet na samolot z Berlina, przejazd pociągiem od granicy bywa wliczony w jego cenę. A skoro o samolotach mowa: zapisz się na newsletter linii lotniczych i serwisów przeszukujących tanie połączenia. Bądź czujny (bo tanie bilety znikają błyskawicznie) i czytaj, co napisano drobnym drukiem na dole strony (bo to, co na pierwszy rzut oka wydaje się super okazyjną ceną, potrafi niemiło zaskoczyć końcowymi kosztami). Gdy już znajdziesz przelot w akceptowalnej dla ciebie cenie, nie zadręczaj się, że za miesiąc może będzie jeszcze taniej. Kupuj i zajmij się realizacją kolejnych spraw przed wyprawą.
Spakowani!
Zarezerwuj nocleg na pierwsze dni. Gdy docierasz po wielogodzinnym locie lub jeździe autem, ostatnią rzeczą, o jakiej marzysz, jest szukanie noclegu ze zmęczonym malcem u boku. Dlatego najlepiej jest na początek mieć kilka sprawdzonych adresów lub wcześniej zrobioną rezerwację. Pomoże to przetrwać pierwsze dni aklimatyzacji, za to potem można śmiało improwizować. Przy okazji odkryjesz, że miejsca, które były doskonałe w studenckich czasach, musisz chwilowo skreślić z listy. Azjatyckie pokoje wielkości łóżka (i bez klimatyzacji) to najkrótsza droga do wojny domowej. W rodzinnym podróżowaniu zwykle liczy się wielkość pokoju i dostęp do (w miarę czystej) toalety. Dla nas największym wyzwaniem w Singapurze okazało się znalezienie taniego pokoju z łóżkami, które można zestawić. Problem w tym, że występują one tu jedynie w luksusowych hotelach, bo zwykle upycha się turystów na łóżkach piętrowych. A nasi chłopcy byli właśnie w wieku, gdy za nic nie chcieli spać osobno...
Gdy już będziesz na miejscu, pamiętaj o tym, że pierwszy dzień jest zwykle najtrudniejszy. Dorośli są zmęczeni po dojeździe, zestresowani pakowaniem i pracami wykonywanymi do ostatniej chwili, a dzieci wyrwane z rutyny potrzebują czasu, by się odnaleźć. Efekt? Może się okazać, że po przyjeździe na miejsce będziecie chcieli spakować walizki i wrócić do domu! Nam „syndrom pierwszego dnia” nieźle dał w kość i kilkakrotnie strasznie się pokłóciliśmy (ze sobą i z dziećmi), zanim nie nauczyliśmy się, że trzeba po prostu go przewidzieć i psychicznie się na niego przygotować. Gdy po całodziennej jeździe docieramy na miejsce, wiemy już, że chociaż jesteśmy wykończeni, to nasze dzieci są w olimpijskiej formie (wyspane i wynudzone w aucie) i trzeba zapewnić im zajęcie. Zamiast padać na łóżko, jedno z nas musi wyruszyć w poszukiwaniu placu zabaw, strumyka, piasku, słowem miejsca, gdzie pociechy mogą stracić nadmiar energii... Od kiedy wiemy, że tak to działa, łatwiej nam przetrwać trudny początek podróży.
Angkor Wat
Jest jeszcze jedna sprawa, nie mniej ważna niż techniczne przygotowanie wyjazdu. Pewien siedemnastolatek opowiadał mi o swoich wakacjach w Grecji, spędzonych w hotelu all-inclusive. Niezwykłe w tej opowieści było to, że przez cały wyjazd pozostał zupełnie nieświadomy, gdzie tak naprawdę jest. Był zdumiony, dowiedziawszy się, że odwiedził kraj, gdzie narodziła się kultura europejska, i że to właśnie tu, na górze Olimp, znajdowała się siedziba bogów. Basen jest super. Nasi chłopcy po objeździe Egiptu też uznali, że byłoby świetnie spędzić kiedyś cały wyjazd nad wodą. Skoro jednak jedziesz z dzieckiem w świat, warto czasem ruszyć się znad tego basenu i opowiedzieć dziecku o miejscu, w którym jesteście. Nie suche fakty czy katalog zabytków są tu ważne, ale znajomość baśni, legend lub książek. Może zostanie w głowie małemu włóczykijowi, że Hodża Nasreddin rozwiązywał trudne zagadki w Turcji, a Pinokio mieszkał we Włoszech. Dla naszych synków Bullerbyn to już konkretne miejsce na mapie Szwecji, a spacer śladami małego Nilsa w Karlskronie jest jednym z ulubionych wspomnień. Dlatego zawsze zabieramy ze sobą książki: w Namibii czytaliśmy Przygody szympansa Bajbuna Mądrego, w Egipcie Asterix i Obelix – misja Kleopatra, na wyjazdach nurkowych towarzyszy nam Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi. Podróże kształcą, warto to wykorzystać.
Po pewnym czasie przewodnik wędruje pod spód książek dla dzieci.
Każde dziecko wyjeżdżające za granicę musi mieć swój dokument tożsamości. Na terenie UE wystarczy dowód osobisty dziecka, przy wyjeździe poza Unię konieczny jest paszport. Aby wjechać do kraju poza Europą, musi być ważny zwykle co najmniej 6 miesięcy (na terenie Europy – 3 miesiące), zatem koniecznie sprawdź przed wyjazdem termin ważności paszportu. Znamy przypadek, gdy rodzina z powodu zbyt krótkiej ważności paszportu dziecka nie została wpuszczona na pokład samolotu do Singapuru. Obecnie w Polsce paszport dla dziecka, które nie ukończyło 13 lat, jest ważny przez 5 lat od daty jego wydania. Dziecku, które ukończyło 5 lat, przysługuje paszport biometryczny. Szczegółowe informacje na temat paszportów i zasad ich wydawania znajdziesz na stronie www.msw.gov.pl. Do wyrobienia paszportu potrzebne jest zdjęcie – warto zaplanować to odpowiednio wcześniej, bo dzieci mają talent do podbijania sobie oka właśnie w dniu, gdy miały iść do fotografa...
.
Zła wiadomość: tam, gdzie konieczna jest wiza, musisz jej koszt pomnożyć przez liczbę paszportów. Zwykle nie ma też zniżek dla dzieci, choć zawsze trzeba o to pytać (np. do Rosji kiedy lecieliśmy na Kubę, akurat przez Moskwę, pięcioletni Staś dostał wizę tranzytową bezpłatnie). Weź też pod uwagę, że zwykle na wizę potrzebna jest wolna strona w paszporcie. Jeśli chcesz odwiedzić kilka(naście) krajów, być może potrzebujesz nowego paszportu z dużą liczbą czystych stron (przydatne jest też zabranie kilku zdjęć do wniosków wizowych, bo nie zawsze można je zrobić na miejscu).
A gdybyś planował „wsiąść do samolotu byle jakiego”, polując na last minute na lotnisku w Europie Zachodniej, upewnij się przed zakupem biletu, czy dostaniesz wizę na lotnisku w kraju docelowym. Byłoby więcej niż smutne dotrzeć na koniec świata i dowiedzieć się, że bez wizy (lub wolnej strony na jej wbicie) nas tam nie wpuszczą. Zawsze warto wozić ze sobą zdjęcia paszportowe. Są niekiedy wymagane przy wyrabianiu wiz w krajach tranzytowych lub docelowym.
Nawet jeżeli jadą oboje rodzice z dziećmi (nieletnimi) i dzieci mają własne paszporty to wymagane są często dodatkowe dokumenty potwierdzające ich tożsamość. Dodatkowe dokumenty są również potrzebne kiedy podróżuje nieletni z jednym rodzicem lub opiekunem. Wymogi te są spowodowane handlem ludźmi. Odpis zupełny aktu urodzenia + tłumaczenie Wiele osób może się zdziwić ale... Dziecko nawet jeżeli ma własny paszport to nie wiadomo kto jest jego rodzicem. Przecież ten kto podaje się za ojca/matkę może mieć specjalnie takie samo nazwisko aby wywieźć nieletniego zagranicę np. na handel. Dziecko przytakuje: tak to mój tata i moja mama! No ale dziecko można zastraszyć... Aby się zabezpieczyć przed nielegalnym handlem ludźmi niektóre państwa stosują niezwykle restrykcyjne prawo, które wymaga posiadania dodatkowych dokumentów udowadniających, że to faktycznie nasze dzieci! Jakie kraje? Np. RPA, Botswana, Namibia i wiele innych np. też USA jeżeli nazwisko rodzica i dziecka jest inne. Uwaga! To że niekiedy nie pytają o te dokumenty na granicy to nie znaczy, że ich mieć nie trzeba! W Botswanie podczas zwykłej kontroli drogowej często najpierw ich interesuje akt urodzenia, a później paszport dziecka!Dlaczego odpis zupełny, a nie skrócony? Ponieważ skrócony nie zawiera wszystkich potrzebnych do identyfikacji informacji. Np. po wyjściu za mąż matka zmieniła nazwisko z Kowalska na Jankowska. W odpisie skróconym będzie figurować jako matka Kowalska, a w paszporcie ma Jankowska. Odpis zupełny podaje nazwisko matki w obecnym brzmieniu czyli Jankowska.
Odpis zupełny aktu urodzenia jest napisany w języku powszechnie niezrozumiałym na świecie czyli po polsku. Dlatego należy pójść z nim i przetłumaczyć na język powszechnie znany czyli np. angielski. Tłumaczenie musi być zrobione przez tłumacza przysięgłego! Uwaga! Zabieramy ze sobą w podróż odpis i tłumaczenie aktu urodzenia. Bardzo Was prosimy o nie słuchanie głupich i nieodpowiedzialnych rad typu: a ja byłem, nie miałem i nikt się nie pytał... Jest to dokument często wpisany w wymogi wizowe!
OŚWIADCZENIE O WYRAŻENIU ZGODY NA PODRÓŻ ZAGRANICZNĄ DZIECKA (Affidavit of Consent for Children Travelling Abroad) Oświadczenie wypisuje rodzic, którego nie będzie podczas podróży. Robi to u notariusza (na przykładzie wyżej matka) lub oboje rodzice, jeżeli dziecko jedzie z opiekunem. Ponieważ dokument może być już u notariusza sporządzony w języku polskim i angielskim to samego dokumentu nie musimy tłumaczyć, ale u tłumacza przysięgłego tłumaczymy końcową sentencję notarialną, która musi być sporządzona po polsku. Jak sporządzić nazywaną potocznie afidawitkę?
przygotowujemy dokumenty podróży – paszporty
wszystkie dane dzieci, rodziców lub opiekuna, termin podróży, kraje…
udajemy się do notariusza
jeżeli notariusz nie ma gotowego wzoru korzystamy z tych z internetu – najlepsze ma RPA. Im więcej danych będzie tym lepiej!
wypełniamy oświadczenie i podpisujemy przy notariuszu
otrzymujemy oświadczenie poświadczone notarialnie
udajemy się do tłumacza przysięgłego i tłumaczymy część notarialną napisaną po polsku
Uwaga! Zabieramy ze sobą w podróż oświadczenie i tłumaczenie.
Kiedy czasem wejdę na polskie fora poświęcone podróżom i poczytam, jakim to egoizmem kierują się rodzice, zabierając w świat „bezbronne dzieciąteczko”, narażając je na upały, obce bakterie i w ogóle lepiej by mu było u babci na wsi, wtedy dla równowagi zaglądam na fora zagraniczne dla rodzin. Spotykam tam ludzi, którzy podróżowali, potem zostali rodzicami i nadal wyruszają w świat. A że do wyjazdów warto się dobrze przygotować, radzą się innych rodziców. „Hi everybody, jestem samotną mamą dwóch chłopców, 4 i 6 lat, za rok szkoła, chcę wyruszyć w podróż dookoła świata, wiecie, mieszkamy w Australii, stąd wszędzie daleko, myślicie, że to dobry pomysł?”, „Słuchajcie, mamy piątkę superdzieci, zwiedzamy świat alfabetycznie i utknęliśmy przy G. Co doradzacie: Gwatemala, Gujana czy Grecja?”, „Hej, w czym nosić niemowlaczka? Córcia będzie mieć 4 miesiące, gdy polecimy do Azji, myśleliśmy o chustach, jakie macie doświadczenia?”. Po lekturze takich postów świat jest znacznie bardziej bliski i przyjazny.
.
Za każdym razem, planując wyjazd, zastanawiamy się, jak możemy obniżyć jego koszty. Zwykle sprawdza się kilka prostych patentów:
Im wcześniej szukamy, tym większą mamy szansę znaleźć tańszy nocleg i przelot. Chociaż po pandemii wszyscy mówią, że o tanich lotach możemy zapomnieć, ale jednak...
Bądź elastyczny: dopasuj wyjazd do promocji i ofert last minute. Linie lotnicze co jakiś czas robią duże obniżki, jeśli masz wytyczonych kilka kierunków, możesz dotrzeć tam naprawdę tanio.
Staraj się wyjeżdżać poza sezonem. W maju–czerwcu i we wrześniu–październiku pogoda na południu Europy jest gwarantowana, a ceny znacznie bardziej przyjazne. Mobile-home na kempingu w zależności od terminu kosztuje przykładowo od 100 zł wiosną do ponad 500 zł w szczycie wakacji.
Zamień hotel na namiot! Poza korzyściami ekonomicznymi zyskasz przestrzeń do wybiegania dla najmłodszych, a do tego kempingi często mają dodatkowe atrakcje w postaci basenów lub zagrody ze zwierzętami.
Wynajmując kwaterę z dostępem do kuchni lub biorąc sprzęt kempingowy, oszczędzisz na jedzeniu, bo nie musisz stołować się w restauracjach. Zaplanuj proste i szybkie w przygotowaniu dania.
Warto się dowiedzieć, gdzie kupują jedzenie miejscowi: odkrycie lokalnego sklepu we Włoszech zaowocowało rachunkami o połowę niższymi niż w sieciowym supermarkecie.
Zapisz się do organizacji osób goszczących u siebie turystów. Zamiast bezstylowego hotelu poznasz prawdziwe życie w danym kraju.
Duże miasta często oferują karty turystyczne, dzięki którym przez 24 lub 48 godzin masz wstęp do muzeów i przejazd transportem publicznym, a niekiedy wliczony jest w to bezpłatny parking dla auta.
Pytaj o zniżki rodzinne. Bilety dla całej rodziny czasem obejmują też nastolatki.
Im więcej masz czasu na podróż, tym więcej możesz oszczędzić: zamiast korzystać z autostrad, pojedź bocznymi drogami, zamiast nocować obok miejscowych atrakcji, znajdź nocleg nieco dalej.
Im bliżej morza, tym wyższe ceny. Może czasem warto zamieszkać dalej od plaży? Dodatkowy plus: zwykle ludzie w głębi kraju nie są zmęczeni turystami, są więc znacznie bardziej przyjaźni.
.
Wcześniej czy później dopadnie cię dylemat: co z podróżami, gdy dziecko pójdzie do szkoły? Perspektywa ograniczenia wyjazdów tylko do letnich wakacji jest cokolwiek przerażająca… Na szczęście jeśli dobrze spojrzeć na szkolny kalendarz to mamy:
ferie świąteczno-noworoczne (hm, wolny jest też 6 stycznia, więc można czasem ciut przedłużyć nieobecność)
ferie zimowe (dwa tygodnie, w razie potrzeby da się rozciągnąć na trzy tygodnie wyjazdu)
ferie wielkanocne (tydzień, ale dobre i to!)
weekend majowy (niby nie jest wolny, ale niekiedy da się wyskoczyć na 9 dni)
A jeśli chcemy wyruszyć w innym terminie? Jest to jak najbardziej możliwe, choć wiele zależy od szkoły, nauczyciela (jeśli jest życzliwy to wygrałeś los na loterii!) oraz… dziecka. W pewnym momencie twoja pociecha może wręcz zbojkotować wspólne wyjazdy, bo woli być z kolegami i chodzić na treningi lub kółko baletowe. Wystarczy jednak przeczekać naturalny okres buntu, a zwykle po jakimś czasie dzieci znowu chętnie zaczynają planować kolejne wyjazdy. Bywa też, że program w szkole jest tak ambitny, że nie ma szans na jego nadgonienie poza klasowymi murami (ale wtedy być może warto zadać sobie pytanie, czy na pewno nasze dziecko musi być najmądrzejszym szczurem w wyścigu?). Pewien tata powiedział mi, że nie pojedzie na dłuższy wyjazd z dzieckiem, bo młody w klasie uczy się stu słówek angielskich tygodniowo. Bez komentarza.
EGIPT/Kair – odrabiamy lekcje na Giza Railway czekając na pociąg.
W klasach 1-3 szkoły podstawowej program jest na tyle prosty, że nie ma większych problemów z jego realizacją na wyjeździe. Chociaż gdy przyszło mi odrabiać z Michasiem lekcje po raz pierwszy (jeszcze w domu), musiałam poważnie się zastanowić, czy na pewno chcę się pakować w naukę podczas podróży. Kto nie siedział z siedmiolatkiem nad wyzwaniem w stylu przepisanie 10 linijek literki „A”, ten nie wie co to prawdziwa szkoła życia. I cierpliwości. Nam zajęło to… dwie godziny. Z czego rzecz jasna prawdziwego pisania było pewnie z 15 minut, za to każdy pretekst do jego przerwania był dobry. Kiedy jednak w październiku, wyruszyliśmy na 3 tygodnie do Turcji nie miałam wyjścia. Ustaliłam z nauczycielką zakres planowanego materiału do przerobienia, zabraliśmy podręcznik, zeszyty ćwiczeń i co dzień poświęcaliśmy około godziny na naukę. Podstawa w takim nauczaniu to systematyczność i konsekwencja. Aby dziecko wiedziało, że lekcje odrobić trzeba i nie ma od tego odwołania. Rzecz jasna w podróży bywają dni bardziej intensywnego zwiedzania, gdy nie daje się za bardzo realizować programu, jednak zawsze można to próbować nadrobić w następnych dniach. Ja przed wyjazdem robię sobie w notesie spis czego ile mamy zrobić typu: kaligrafia 8 stron, matematyka 10 stron, podręcznik 7 stron, ćwiczenia 10 stron. I potem na bieżąco monitoruję jak nam idą postępy, byśmy po powrocie nie mieli zaległości. Wymaga to też elastyczności w doborze przerabianego materiału: zamiast biurka czasem stolik w restauracji, pociąg lub pokład łodzi. Jak trzęsie to ćwiczenia z czytania, dodawania, wklejania. Jak nic się nie buja to można pisać.
Kilka godzin w autobusie? Też można odrobić lekcje.
Oczywiście przy starszych dzieciach i większej ilości programu bywa trudniej, co nie znaczy, że się nie da! Beata Kotełko opowiadała, że co jakiś czas swojej córce (V klasa) robili kartkówkę, którą fotografowali, wysyłali mailem do nauczycielki, ona to sprawdzała, nanosiła swe uwagi i poprawki po czym odsyłała im PDF. Zaś aby nie wozić wszystkich książek część nadali na adres przyjaciół w USA, gdzie trafili w połowie podróży. Wielką pomocą w nauczaniu czytania okazały się też e-booki. Przy wyjazdach na dłuższy czas należy zgłosić to w swojej szkole oraz zapisać dziecko do szkoły on-line (www.orpeg.pl) umożliwiającej polskim dzieciom kontynuację nauki za granicą. Dzięki temu po powrocie nie mają zaległości i mogą przejść z kolegami do następnej klasy. Jeśli dziecko podczas wyjazdu uczęszcza szkoły w danym kraju Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą oferuje uzupełniający program nauczania. Natomiast jeśli uczeń jest w sytuacji ciągłej zmiany pobytu (np. w podróży dookoła świata) może realizować ramowy program nauczania w szkole on-line.
Na łodzi nurkowej Naser uczy chłopców jak się podpisać po arabsku.
Rzecz jasna nauczyciele będą znacznie życzliwiej patrzeć na rodzinne wyjazdy, jeśli po powrocie dziecko przygotuje prezentację lub rodzice przyjdą do szkoły by podzielić się opowieściami. To świetna okazja nie tylko do pokazania odwiedzonych miejsc, lecz także do przybliżenia uczniom innych kultur. Warto też coś przywieźć do szkolnego kącika przyrodniczego: np. liść kawowca, egzotyczne nasiona, laskę cynamonu lub kwiat bawełny. No i oczywiście pamiętać, by wysłać z podróży kartkę do klasy! A zatem jeśli marzycie o wspólnej podróży – nie ma takiej siły, która zatrzyma was w domu (a dzieci w szkole). Udanych wypraw z nauką!
Na kwaterze jeszcze się nie rozpakowaliśmy ale lekcje już odrabiamy.
TravelPhoto.pl
W podróży jak w życiu, zwykle potrzebujemy znacznie mniej, niż nam się wydaje...
„Już za parę dni, za dni parę weźmiesz plecak swój i gitarę” – śpiewano niegdyś o wakacyjnej wolności. Gdy stajemy się rodzicami, okazuje się, że zamiast gitary znacznie potrzebniejszy jest wózek, a co do plecaka, to jego miejsce zostanie zajęte przez nosidło. Oczywiście plecaki są nieśmiertelne jak idee Lenina i z pewnością zdarzą się wam wyjazdy, gdy będą niezastąpione (zwłaszcza tam, gdzie planujecie dużo chodzenia z rzeczami, na biwakach, trekkingach itd.). Jeśli jednak przemieszczanie się z bagażem ogranicza się jedynie do z taksówki do hotelu, znacznie lepiej sprawdzi się walizka z kółkami. A gdy do tego będzie mieć klapę z pojemnymi kieszeniami (w które da się zapakować np. część ubrań dzieci i ręczniki) – wygraliście los na loterii! Znalezienie potrzebnej rzeczy w drodze stanie się znacznie prostsze.
Cały nasz bagaż podczas podróży przez Turcję. Miękkie torby z kółkami i wysuwaną rączką to podstawa. Każdy z chłopców miał własny plecaczek na swoje rzeczy potrzebne podczas jazdy.
Pozostaje pytanie: co zabrać na wyprawę z dzieckiem? Zawsze gdy zaczynam się pakować, mam przed oczami scenę z filmu Kabaret, gdy Liza Minnelli z kieliszkiem szampana tańczy między otwartymi walizkami, szykując się do wyśnionej podróży do Afryki. W życiu niestety nie wygląda to tak romantycznie. Dla mnie pakowanie się to pokuta za przyjemność podróży. Czyściec, po którym wstępuje się do raju (wsiadając do auta lub samolotu), ale przez który przejść trzeba. Tydzień przed wyjazdem nasz dom przypomina pobojowisko: do torby stojącej w salonie wrzucam kolejne rzeczy do zabrania. Na fotelu rośnie stos ubrań, które muszą się gdzieś zmieścić. Gdy zaczniesz się pakować, być może odkryjesz, że nie masz już miejsca na zabranie rzeczy dziecka! Wtedy polecam sprawdzoną metodę podróżników: należy wyjąć wszystko z bagażu, wyrzucić połowę, a to, co zostanie, spakować. Jeśli nadal masz za dużo rzeczy, nie pozostaje nic innego jak powtarzać tę czynność do skutku (czyli gdy walizka da się zamknąć).
Poniżej zamieszczamy przykładową listę ekwipunku, który zabieramy do ciepłych krajów. Należy do niej podjeść twórczo, bo jeden rodzic będzie wolał mieć dwie pary krótkich spodni, drugi nie wyobraża sobie zabrania dziecka bez śpioszków, a trzeci będzie jechać w nieco chłodniejsze temperatury z ryzykiem deszczu, gdzie kalosze i przeciwdeszczowe kurtki są niezbędne. Warto też pamiętać, że na wyjazd w tropiki należy brać ubrania z naturalnych materiałów (bawełna), bo tkaniny syntetyczne mogą podrażnić skórę dziecka. I oczywiście nie zabieraj nowych butów, bo obtarcie nóg podczas zwiedzania to nic miłego! Znacznie lepsze będą sprawdzone sandały czy półbuty. Naszą listę potraktuj zatem jako punkt wyjścia do modyfikacji w zależności od wieku dziecka i charakteru planowanej podróży.
Do samolotu i podczas pobytu sprawdzają się:
ukochana przytulanka (o ile nie jest to metrowy miś!)
balony (nawet i 100 sztuk, bo nic tak nie cementuje przyjaźni z miejscowymi dziećmi)
bańki mydlane
kawałek linki (niezastąpione źródło zabawy: ciągnie się na niej autko lub patyk albo przywiązana do wiaderka uatrakcyjnia zabawy w wodzie)
książeczka do kąpieli, w której pod wpływem wody rysunki zmieniają kolory
zestaw Welcome water, czyli: wiaderko i łopatka (czasem można kupić na miejscu)
plecaczek na skarby (dla starszych dzieci)
książeczki na przelot (cienkie i raczej do opowiadania, co w nich widać) i książki w wydaniach kieszonkowych (lub e-booki)
kredki i kolorowanki lub czyste notesiki
znikopis lub karty i ścieralny flamaster (bo można rysować i ścierać, i rysować...)
piłka piankowa (da się porzucać i potoczyć bez strat w otoczeniu)
odtwarzacz MP3 z dużą ilością bajek i muzyki dla dzieci!
Gra muzyka!
nosidło z daszkiem lub długą chustę albo wózek (a czasem to wszystko razem)
fotelik samochodowy (jeśli jedziemy do kraju, gdzie nie można go pożyczyć, a planujemy wynająć auto)
butelkę i dwa smoczki
kubek niekapek (i gąbkę do jego mycia)
2 opakowania kaszki mleczno-ryżowej na wypadek awarii żywieniowej (opakowania można przekłuć i zalepić, by zajmowały mniej miejsca w bagażu)
2 łyżeczki plastikowe i kubeczek do podawania kaszki/picia
2 smoczki uspokajacze z zawieszkami
krem z maksymalnie wysokim filtrem
zapas pieluszek jednorazowych lub ekopieluch oraz kilka pieluszek tetrowych
chusteczki nawilżane (na 2 tygodnie wystarczy 1 opakowanie), bardzo dobrze sprawdzają się małe paczuszki, które łatwo mieć pod ręką
pieluchy do kąpieli w basenie (w krajach egzotycznych mogą być nie do kupienia)
2 pieluchy flanelowe jako awaryjne ręczniki (oraz kocyki)
linomag zielony
mydło (też do prania ubranek dzieci)
szczoteczki do zębów i ulubiona pasta
grzebień lub szczotka
gąbka lub myjka (niezastąpione, gdy jest mało wody)
nożyczki do obcinania paznokci
ręcznik z mikrofibry szybkoschnący
rolka papieru toaletowego
czapka od słońca z kepi
pajacyk z długim rękawem i nogawkami (na przelot samolotem) – 2 sztuki
rajstopki (na chłodniejsze noce) – 1 para
body z krótkim rękawem – 2 sztuki
body z dłuższym rękawem – 2 sztuki
podkoszulek – 4 sztuki
cienkie długie spodenki – 3 pary
skarpetki (zawsze jedne się zgubią!) – 3 pary
majteczki – 4 pary
apaszka (na głowę, na szyję, do szybkiego wytarcia buzi) – 2 sztuki
ciepła bluza lub lekki polar
czapka od słońca z kepi
rajstopki – 1 para
długie spodnie – 2 pary
krótkie spodnie – 3 pary
podkoszulek – 2 sztuki
koszulka z krótkim rękawem (jest lżejsza
i przewiewniejsza od podkoszulków) – 2 sztuki
koszulka z długim rękawem (chroni od słońca
i na wieczór przed komarami) – 2 sztuki
skarpetki – 4 pary
majteczki – 6 par
kąpielówki
apaszka
buty: sandały na rzepy i gumowe sandałki na plażę/pod prysznic, kalosze (czasem są niezbędne)
Poniższy wariant jest absolutnie minimalistyczny i sprawdził się w trakcie 2 miesięcy w Azji Południowo-Wschodniej. Pamiętaj też, że zawsze możesz coś dokupić na miejscu, ja zwykle wracam z kolejną sukienką.
czapka/kapelusz od słońca
długie spodnie – 1 para
krótkie spodnie – 1 para
cieplejsza bluza lub lekki polar
bluzka z krótkim rękawem – 3 sztuki
pareo, bielizna, skarpetki i apaszka (wielorakiego zastosowania)
kosmetyczka i ręcznik z mikrofibry
sandały
aktualny przewodnik
bilety lotnicze (i ich kopie na pendrivie)
paszporty (aktualna legitymacja szkolna i ISIC)
międzynarodowy certyfikat szczepień (tzw. żółta książeczka) i ksero książeczki zdrowia dziecka
ubezpieczenie z kontaktem do centrum alarmowego
PESEL (konieczny przy wizycie u lekarza)
karty kredytowe i gotówka
przewodnik, adres polskiej ambasady, mapa
ksero dokumentów trzymane w innym miejscu (i w plikach
na pendrivie)
apteczka (zob.
Apteczka
)
torba fotograficzna z aparatem i kamerą najlepiej taka, która nie kojarzy się z typową torba fotograficzną. Sprawdzają się torby typu
messenger
ponieważ są płaskie.
plecaczek na podręczne rzeczy
ładowarki i dysk do zgrywania zdjęć
wewnętrzne torebki na dokumenty (ważne, by były nieprzemakalne!)
torebki zewnętrzne, noszone w pasie, na drobne pieniądze i przydatne drobiazgi
worki z ortalionu do przewozu plecaków (na wyjazd trampingowy), karimata
zegarek z alarmem (bo samodzielnie nie wstaniesz na autobus o 5 rano)
notes i długopis
igła i nici
sznurek do suszenia prania i do wielu innych zastosowań (ostatecznie można pożyczać linkę od dziecka)
okulary przeciwsłoneczne (także dla najmłodszych)
latarka (dzieci uraduje latarka czołówka)
scyzoryk (pamiętaj, by nie wkładać go do bagażu podręcznego na lot samolotem, bo będziesz musiał się z nim rozstać już na lotnisku!)
zapalniczka
kłódka z długim uchem (do przyczepienia bagaży, zamknięcia pokoju)
pływaczki dla dzieci, które same nie unoszą się na wodzie
okularki, maska, fajka, płetwy dla dzieci samodzielnie pływających
walkie-talkie (mogą działać jako niania elektroniczna)
stalowa linka do wiązania bagażu podczas podróży
taśma z szybko złączką gdy trzeba coś szybko przywiązać (np. spiąć bagaże gdy zostaje przy nich jedna osoba)
Taśma z szybko złączką jest absolutnie niezbędna!
wtyczka (adapter) do kontaktu dla danego kraju (te uniwersalne to są rady, nie dostaniesz np. adaptera na wyjazd Namibia lub RPA w polskim supermarkecie)
powerbank - pamiętaj by nie zabierać większej pojemności niż 20 000 mAh bo mogą nie przepuścić przez security lotniska. Lepiej mieć dwa powerbanki ładowane niezależnie po 20 000 mAh niż jeden duży, który mogą skonfiskować! Powerbanki zawsze wozimy w bagażu podręcznym!
Przykład wtyczki na Namibię/RPA - takiego adaptera nie ma wśród "uniwersalnych" dostępnych w supermarketach w Polsce! Możesz dostać w naszym sklepie NAMIB.pl.
By nie pomylić swej torby, warto czymś bagaż wyróżnić. Sprawdzają się zawieszki z adresem, namalowanie waszego nazwiska flamastrem lub przywiązanie do rączki kolorowych wstążek. Należy tylko pamiętać, aby wstążki nie były z kokardami, by się nie zaczepiły np. na pasie transmisyjnym lotniska! To też chroni naszą walizkę przed zdjęciem z taśmy przez kogoś kto ma identyczny typ walizki i wydaje mu się, że to jego... Aby jasno się nam kojarzyło często używamy barw narodowych czyli białej i czerwonej. Na zdjęciu niżej dodaliśmy jeszcze jedną piękną wstążkę by nie było wątpliwości. Im bardziej jaskrawy kolor tym lepiej. Przy okazji warto do bagażu włożyć i doczepić kartkę z wyraźnie napisanymi waszymi danymi (po angielsku): dzięki temu, nawet jeśli zostanie zagubiony, macie większą szansę, by go odzyskać. Jeśli planujesz podróż egzotycznymi, pylistymi bezdrożami, przyda ci się worek z ortalionu (możesz użyć wodoodpornych worków używanych przez kajakarzy), w który schowasz plecak lub torbę fotograficzną.
Łatwo rozpoznać tak oznakowaną walizkę np. na taśmie z bagażami na lotnisku.
Jeśli masz sporo miejsca w bagażu, możesz spakować nawet pół domu, ale jak uczy doświadczenie, wcale nie jest to do szczęścia w podróży potrzebne, wręcz przeciwnie: ludzie obładowani bagażem tracą mobilność i sporo czasu na znalezienie konkretnej rzeczy w stosie klamotów. Stara podróżnicza maksyma „im mniej, tym lepiej” sprawdza się też na rodzinnym wyjeździe. Podczas podróży bowiem okazuje się, że dziecko z lubością biega czwarty dzień w tym samym podkoszulku, a pojęcie „brudne” nabiera zupełnie innego znaczenia. Bo przecież mała plamka wcale nie dyskwalifikuje ubrania, prawda? Pamiętaj też, że w większości miejsc na świecie za niewielką opłatę możesz dać rzeczy do prania, a w tropikach wszystko schnie błyskawicznie. Możesz dzięki temu nie brać dużej ilości ubranek bo za niewielką opłatą dostaniesz rano wszystko pięknie wyprane i wysuszone!
Rozważ, czy wracając do Polski, nie zostawić ubranek komuś w danym kraju. Zwykle zostaną one przyjęte z wdzięcznością, a twój malec do wakacji i tak z nich wyrośnie. Zastanów się, co NAPRAWDĘ jest ci potrzebne w podróży. Książki zajmą znacznie mniej miejsca jako audiobooki (lub e-booki), kosmetyki na krótszy wyjazd warto brać w wersji najmniejszych opakowań (sprawdzają się próbki), wreszcie całkiem sporo rzeczy można kupić nawet na końcu świata (wszak tam też żyją ludzie z takimi jak my potrzebami!).
W dzisiejszych czasach nie masz wyjścia: musisz zostać wampirem energetycznym, bo bez prądu długo nie wytrzymasz. A dokładniej nie wytrzyma twój sprzęt uzależniony od regularnego zasilania, które jest tak różne jak kraje, do których się wybierasz. Zaskoczenia mogą być niemiłe. Przykład:
Nie możesz włożyć wtyczki w adapterze do (niby) polskiego gniazda, bo po bokach są jakieś występy blokujące.
Nie możesz podłączyć adaptera do jedynego gniazdka w pokoju, bo jest za szafą, której nie da się przesunąć (przykręcona do podłogi!), a miejsca między szafą a ścianą jest tak mało, że samego adaptera nie włożymy (a co dopiero cały zestaw mający ze 20 centymetrów!).
Jeśli się da włożyć wtyczkę (hurra!), to nie kontaktuje (buuu...).
Jedyne dostępne gniazdko w pokoju znajduje się w toalecie, co ciekawie rokuje zgrywaniu zdjęć i pisaniu bloga.