Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdzie jest granica chciwości? Nie ma jej? A może po prostu jej nie widać, kiedy oczy przesłania mgła pożądania? Kilka osób będzie musiało poważnie się nad tym zastanowić...
„Orzeł” zostaje zatrzymany. Olka wraca za nim do Polski i prosi o pomoc prokuratora Łukasza Zimnickiego. Ten zgadza się, ale pod jednym warunkiem: Orłowski musi zostać „koroną”, czyli świadkiem koronnym. Problem w tym, że „Orzeł” nie bardzo ma na o ochotę. Równocześnie we Wrocławiu Lilka i Michał rozpracowują sektę, której głównym zadaniem jest pranie pieniędzy na rzecz Sitwy. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 278
Rok wydania: 2020
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Monika Frączak
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Barbara Milanowska (Lingventa), Katarzyna Szajowska
© for the text by Paulina Świst
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2020
Zdjęcie na okładce:
© ILINA SIMEONOVA/Trevillion Images
ISBN 978-83-287-1234-8
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2020
FRAGMENT
Wszystko wymyśliłam. Wszyściutko. Od A do Z
Jest na świecie taki jeden facet, który wierzy we mnie tak bardzo, że aż głupio mi nie spełniać jego oczekiwań Jest piekielnie wymagający, marudny, arogancki, stary jak dinozaur, uwielbia mi rozkazywać, a do tego strasznie często cwaniaczy Ale też potrafi mnie natchnąć, pocieszyć, rozbawić, uratować, podniecić i na dodatek ukoić moje ADHD Że o barkach i przenikliwych ślepiach nawet nie wspomnę :P I mimo że uparcie twierdzi, że lubi mnie tylko „za cycki” i regularnie nazywa mnie „Małą”, „Kociakiem” bądź „Torbą”, na co powinnam się oburzać, a jakoś nie umiem, to cieszę się, że jest Dokładnie taki, jaki jest
Dziękuję Ci, Z. :*
Zapukałam w solidne dębowe drzwi i głośno wciągnęłam powietrze w płuca. Nie byłam pewna, czy dobrze robię.
Drzwi się otworzyły i na progu zobaczyłam zaskoczoną Kingę. Chyba się mnie nie spodziewała.
– Pożyczyłaś farbę do włosów od Hulka Hogana? – zapytała i gestem zaprosiła mnie do środka.
– Wczesna Doda.
Zamknęła drzwi.
– Jak się trzymasz? – zapytała, przytulając mnie mocno.
– Wszystko jest mi obojętne. Nie płaczę, nie wrzeszczę. Po prostu nic… Jedynie obchodzi mnie to, co dzieje się z „Orłem” – powiedziałam szczerze.
Kinga pokazała mi wejście do salonu.
– Czyli najgorzej.
– Tak. – Nie miałam zamiaru zgrywać bohaterki. – Ile wiesz?
– Wszystko do chwili, kiedy Lilka kazała ci nie odpierdalać dramy i lecieć do RPA, a ty powiedziałaś jej, że to pieprzysz i wracasz do domu…
– No, a potem kilka godzin w samolocie, lądowanie na Balicach, taksówka, zostawienie kota w hotelu… I oto jestem.
Patrzyłam na nią z niepokojem. Zdawałam sobie sprawę, że może kazać mi spadać, i nie bardzo miałam pomysł, co wtedy zrobię.
– No widzę. – Wyszła do kuchni i po chwili wróciła z dwoma browarami. – Olka, stawiasz mnie w chujowej sytuacji, wiesz?
– Wiem. – Zdawałam sobie sprawę, że przyjeżdżając do Gliwic, postawiłam wszystko na jedną kartę. – Nie mam wyjścia, Kinga.
– Pamiętam, że kiedy ciebie zamknęli, „Orzeł” też tu wtedy przyjechał i wyglądał równie chujowo jak ty dziś. Choć przynajmniej nie był utleniony na platynowy blond.
Pociągnęła solidny łyk. Zdobyłam się na blady uśmiech.
– Wyglądam, jakby ktoś rozbił mi na głowie jajko, nie?
– Wyglądasz jak te wszystkie dziunie z Instagrama. Wiesz, co mu wtedy poradziłam?
– Wiem. Żeby mnie olał i spieprzał z kraju.
Uśmiechnęłam się szeroko, bo nie miałam do niej żalu. Każdy dobry adwokat by tak zrobił.
– No właśnie. I to samo radzę dziś tobie. – Kinga stuknęła się ze mną piwem. – Piotrek siedzi. Przy tych zarzutach i jego charakterze nie wyjdzie nigdy. Możesz siedzieć na stołeczku i wyszywać białe orły, a potem mu wysyłać do pierdla, ale na twoim miejscu wolałabym to robić w RPA niż w zakładzie w Lublińcu. A za chwilę możesz się tam znaleźć, jeśli nadal będziesz działać w ten sam sposób.
Pociągnęłam łyk piwa.
– Liczyłam, że mi pomożesz.
– Ja? – Kinga uśmiechnęła się pod nosem. – Czy on? – Wskazała na stojące na szafce wakacyjne zdjęcie przedstawiające Kingę i bardzo przystojnego faceta.
Prokurator Łukasz Zimnicki był seksowny jak diabli, z jego postawy biła pewność siebie i przekonanie o tym, że jest królem świata. Pomyślałam, że podobnie będzie wyglądał „Orzeł” za dziesięć lat. W tej chwili uświadomiłam sobie, że jeśli nic nie zrobię, to za dziesięć lat „Orzeł” nie będzie miał szansy na fajne foto, bo nadal będzie siedział w celi na Białołęce. Samotny, zgorzkniały i z brakami w uzębieniu. Łzy momentalnie stanęły mi w oczach.
– Pójdę na współpracę – powiedziałam cicho.
– Myślę, że nie tylko ty musiałabyś na nią iść, ale przede wszystkim „Orzeł”. A tu już widzę większe problemy. – Kinga złagodniała. – Uszy do góry, Ola. Przecież cię z tym nie zostawię. Tylko potrzebujemy planu. Jak „Zimny” zobaczy cię w takim stanie, to nic z nim nie ugrasz. Musi wiedzieć, że naprawdę zrobi z tobą dobry deal i że warto się w to bawić. W interesach bywa bezwzględny. Ja się mieszać oficjalnie nie będę. Pomogę ci na tyle, na ile się da, ale im mnie tu mniej, tym lepiej. „Zimny” jest przewrażliwiony, jeśli chodzi o mój udział w jego sprawach.
– Bo cię kocha i się o ciebie martwi.
– Może tak być. – Kinga uśmiechnęła się szeroko. – Wróci za chwilę i z pewnością od razu cię pozna. Twoja fotka wisi w każdej komendzie. Dasz radę być twarda i merytoryczna?
– W tych włosach? – Roześmiałam się. – Zobaczymy.
Dosłownie parę minut później usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi i wesołe pogwizdywanie.
– Mała, czemu nikt mnie nie wita, kiedy wracam do domu, tak jak na to zasługuję, czyli w stringach, bez stanika i na kolanach, z zimną whisky w jednej ręce i kapciami w drugiej?
– Mamy gościa, mój drogi! – odkrzyknęła Kinga i puściła mi oko.
Usłyszałam stłumione przekleństwo, po czym w drzwiach stanął prokurator Łukasz Zimnicki. Na żywo wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciach. Zobaczyłam w jego zielonych oczach błysk, czyli rozpoznał mnie. Po chwili na jego twarzy malowała się już niechęć. No cóż, nie byliśmy z „Orłem” ulubieńcami wymiaru sprawiedliwości.
– Zimnicki – przedstawił się krótko. – Czego?
Kinga przezornie milczała.
– Aleksandra Tredel. – Wstałam i podałam mu rękę. – Dla ciebie Olka. Mam coś, co chciałbyś mieć.
Odważna strategia. Miałam świadomość, że jestem tu po to, by go prosić o pomoc, a nie się stawiać. To nie musiało się wcale dobrze skończyć, ale podejrzewałam, że Kinga wiedziała, co robi, zalecając mi kozaczenie.
– Mhm. Wszystkie laski mi to mówią. – Usiadł przy stole, pociągnął łyk piwa Kingi i spojrzał na nią z wściekłością. – A z tobą porozmawiam, jak już skończę z panią Tredel.
Dalej się nie odzywała. Chyba nie miała zamiaru dolewać oliwy do ognia. Odwrócił się od niej i popatrzył na mnie wystudiowanym, obojętnym wzrokiem.
– Ale nie wszystkie laski mogą ci to dać, co nie, „Zimny”? – Nogi mi się trzęsły, ale głos miałam pewny. – Słyszałam, co lubisz. Lubisz wygrywać. A ja mogę ci to zapewnić.
„Zimny” uśmiechnął się cynicznie.
– Bo jesteś taka miła i pomocna?
– Bo uwolnisz dla mnie Piotra Orłowskiego. A ja go namówię, żeby podał ci na tacy całą tę pierdoloną Sitwę.
– The things we do for love… – „Zimny” oparł się wygodniej o krzesło i dokończył piwo Kingi. – No to dawaj, Olka. Przekonaj mnie, czemu mam wypuścić „Orła”, który zapierdolił w karuzeli vatowskiej dwadzieścia pięć milionów złotych. Masz pięć minut. – Zerknął na zegarek. – A nie, soraweczka. Cztery minuty dwadzieścia sekund.
***
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Dział zamówień: +4822 6286360
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz