Prześladowca - Joanna Chwistek - ebook + audiobook + książka
BESTSELLER

Prześladowca ebook i audiobook

Joanna Chwistek

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

50 osób interesuje się tą książką

Opis

Autorka serii mafijnej „Niezłomne” i powieści Danielle!

Szesnastoletnia Serena Lillard jest córką lekarzy i już dawno postanowiła, że kiedyś także będzie pracowała w tym zawodzie. Dziewczyna uczy się pilnie i dąży do wyznaczonego sobie celu. Nosi za duże ubrania, bo nie chce rzucać się w oczy, jednak to nie ratuje jej przed Declanem Bryantem. 

Chłopak jest synem potentata naftowego i dziedzicem hotelarskiego imperium, a jego życie to wieczna zabawa. Ma zupełnie inne priorytety niż Serena. Nawet gdy wpada w tarapaty, rodzice szybko załatwiają sprawę za pomocą znajomości i pieniędzy.

Dzięki wpływowym rodzicom Declan nie musi trzymać się żadnych zasad, co skrzętnie wykorzystuje. Sieje postrach w liceum, do którego uczęszcza, i Serena również się go obawia. Tym bardziej że przyłapała go na niedwuznacznej sytuacji z pewną uczennicą w sali lekcyjnej. Declan nie pozwolił jej o tym zapomnieć, sprawiając, że stała się pośmiewiskiem całej szkoły.

Kiedy Serena jest w ostatniej klasie liceum, Declan znów bierze ją na cel i zrobi wszystko, żeby zamienić jej życie w prawdziwy koszmar. Dziewczyna będzie zdana na łaskę potwora.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 548

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 13 godz. 54 min

Lektor: Joanna Chwistek
Oceny
4,6 (1603 oceny)
1140
303
103
37
20
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PolaNegrid

Nie oderwiesz się od lektury

Jakie to było dobre! Świetnie wyważone napięcie, barwne, wielowymiarowe postacie; realistycznie opisane ich dojrzewanie; dobra historia, logiczna…. No po prostu jak siadłam tak obiad czekał, aż skończyłam 😂
260
mhamerla30

Nie oderwiesz się od lektury

najlepsza książka od autorki, jestem bardzo mile zaskoczona. bardzo dobrze napisana, jestem pod wrażeniem poziomu. gdyby nie nazwisko na okładce, myślałabym że to opowieść p. douglas. polecam
141
MizzuAyo

Nie polecam

Nie rozumiem tych wszystkich pozytywnych komentarzy. Na początku zapowiadało się ciekawie, ale odkąd główna bohaterka spotkała ponownie swojego prześladowcę akcja rozkręciła się negatywnie. Główny bohater to psychopata. Powinien się leczyć i najgorsze w tym wszystkim, że jego rodzina go wspiera w jego chorym zachowaniu. Niby go pouczali, ale nic z tym nie robili. Szkoda mi głównej bohaterki. Miała plany na życie, a ten chłopak wszystko jej utrudnił. Zamknął w swojej klatce. Nie tylko ją poniżał, ale jeszcze zniszczył marzenia na które ciężko pracowała. Nie ma tutaj nic romantycznego. W którymś momencie była mowa o miłość, ale nie mam pojęcia skąd się wzięła. Nie ma tutaj chemii pomiędzy nimi. Czytałam poprzednie dzieła autorki i ta jest zdecydowanie najgorsza. Jeśli lubisz nękanie, przymuszanie, duszenie, poniżanie, niszczenie i wiele więcej, to czytaj. Ja niestety nie polecam.
zaczytanamatka

Nie oderwiesz się od lektury

Czy autorka słusznie umieściła ostrzeżenie na początku tej historii? Tak! Zaznaczam to nie jest książka dla wszystkich. Pamiętajmy, że jest to fikcja literacka, a żadne z przedstawionych zachowań nie jest romamtyzowane. Serena Lilard wkrótce kończy liceum. Córka dwójki lekarzy marzy o medycynie i specjalizacji z pediatrii. Ma dwójkę przyjaciół a dla całej reszty chce pozostać niewidoczna. Declan sieje postrach wśród uczniów. Bogaty i uprzywilejowany bierze sobie za cel dziewczynę. Za wszelką cenę będzie chciał zamienić jej życie w koszmar a nikt, nawet rodzice nie kiwną palcem w tej sprawie. Serena będzie zdana tylko na siebie i łaskę swojego oprawcy... Czy można pokochać książkowego bohatera i jednocześnie go nienawidzić? @joannachwistek przyzwyczaiła nas do romantycznych i dość delikatnych historii, tym razem jej odsłona jest mroczna i wytrąca czytelnika ze strefy komfortu. Declan Bryant to bohater o wielu obliczach. Niezwykle złozona postać składająca się z psychopatycznych ob...
123
sabinamarcelinab

Nie oderwiesz się od lektury

super
80

Popularność




Copyright © 2023

Joanna Chwistek

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja:

Alicja Chybińska

Korekta:

Karina Przybylik

Edyta Giersz

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8320-562-5

Od Autorki

Drogi Czytelniku!

Prześladowca to książka zupełnie inna niż te, które napisałam do tej pory. Nie będzie to słodka opowieść o miłości i wzajemnym szacunku. Będzie to historia pełna przemocy, opowiadająca o niezdrowej relacji, której zdecydowanie nie gloryfikuję. Ta książka to owoc mojej wyobraźni, a ja nie pochwalam ani nie romantyzuję ukazanej w niej więzi między bohaterami.

Czytając Prześladowcę, pamiętaj, że tego typu literatura nie pełni funkcji dydaktycznej, a jedyne, co nas ogranicza, to wyobraźnia :) Zdaję sobie sprawę, że Declan łamie schematy, oburza i szokuje, nawet jeśli jest postacią fikcyjną. Poczułam jednak ogromną potrzebę, żeby stworzyć takiego bohatera i jednocześnie zburzyć pewne stereotypy.

Mam nadzieję, że lektura dostarczy Ci całego wachlarza emocji – od wzruszenia, przez obrzydzenie, aż po wściekłość – bo właśnie taki był mój zamysł. Ale jestem świadoma, że Prześladowca nie jest powieścią dla wszystkich. Ostrzegam, że zawiera sceny przemocy psychicznej i fizycznej oraz porusza bardzo bolesne tematy, a ukazane relacje między bohaterami nie są czymś, co należy naśladować. Osoby wrażliwe proszę o ostrożność.

Ściskam mocno i życzę emocjonującej lektury!

Joanna Chwistek

1

Serena

16 lat

Czasami o biegu zdarzeń decyduje jeden mały krok, przypadkowa decyzja. Bywa tak, że przeznaczenie człowieka determinuje impuls.

Zbliżał się koniec roku szkolnego, uczniowie ostatniej klasy szykowali się do balu. Prywatne liceum, do którego chodziłam, kształciło przyszłych lekarzy, architektów, fizyków, chemików i artystów. Każdy semestr w tej szkole kosztował tyle, ile nowiusieńkie auto w salonie. Wielu rodziców jednak było gotowych poświęcić wszystko w imię dobrego startu ich dzieci w przyszłość. Moi również. Zresztą od początku edukacji uczęszczałam tylko do prywatnych placówek, gdzie poziom nauczania był najwyższy, a każde złe zachowanie skrupulatnie odnotowywano w aktach. Uczennice Woodside Academy codziennie musiały wkładać mundurki – białe bluzki z długim rękawem, granatowe spódnice, skarpety do kolan i czarne lakierki. Od tej reguły nie było wyjątków, a kiedy Eva, moja przyjaciółka, na początku roku odpięła dwa górne guziki śnieżnobiałej koszuli, została ukarana uwagą w dzienniku elektronicznym. Chłopcy natomiast musieli nosić białe koszule, a do nich granatowe, elegancko wyprasowane spodnie w kant i krawat oraz marynarkę tego samego koloru.

Rodzice byli informowani na bieżąco o każdym zdarzeniu, o każdej ocenie, lecz nie był to dla mnie problem. Nie miałam się czego obawiać. Od dziecka marzyłam o tym, żeby zostać lekarzem. Pragnęłam pójść na uniwersytet w Yale, a później pracować w najlepszym szpitalu w Stanach. Nie mogłam pozwolić sobie na żadne potknięcia, słabe stopnie ani złe zachowanie. Brałam udział we wszystkich projektach z przedmiotów ścisłych, bo każda taka wzmianka na świadectwie mogła mi ułatwić dostanie się na wymarzone studia.

– Serena?!

Odwróciłam się gwałtownie, słysząc wołanie. W moją stronę szła Eva, uśmiechając się lekko.

W czasie, kiedy ja byłam na zajęciach dodatkowych z fizyki, przyjaciółka miała lekcję rysunku. Jako przyszła pani architekt musiała perfekcyjnie posługiwać się ołówkiem oraz innymi przyrządami kreślarskimi. Obie byłyśmy ambitne i od zawsze miałyśmy jasno wyznaczony cel. Tu nie było miejsca na pomyłki.

– Skończyłaś? – zagadnęłam z uśmiechem, po czym wróciłam do przekładania książek w szafce. Szukałam tej jednej, która była mi potrzebna, aby odrobić zadanie domowe.

– Ja tak, a ty? – zapytała, otwierając swoją szafkę, by włożyć tam podręczniki.

– Też. – Westchnęłam ciężko. – Ale nie mogę znaleźć książki do fizyki. Musiałam zostawić ją w sali.

Miałam tylko nadzieję, że ta nadal jest otwarta. Było już późno, a wszystkie zajęcia się skończyły. Jeśli nie odzyskam podręcznika, będę musiała skorzystać z internetu, czego nie lubiłam. Za jedyne wiarygodne źródło wiedzy uważałam książki i nic nie mogło zmienić mojego zdania.

– Widzimy się jutro – rzuciła Eva, zatrzaskując swoją szafkę. – Mama na mnie czeka, mamy jechać na zakupy.

– Okej, do jutra! – Pomachałam jej na pożegnanie.

Eva często jeździła gdzieś z mamą, na przykład na zakupy albo do kina. Zazdrościłam jej tego, bo moja matka nie miała czasu na takie rzeczy. Pracowała jako kardiolog w szpitalu, ojciec z kolei był chirurgiem w tej samej placówce, a kiedy nie mieli tam dyżuru, przyjmowali pacjentów w prywatnej przychodni, którą razem prowadzili. Często po lekcjach i w wolnych chwilach pomagałam im, segregując papiery lub zajmując się narzędziami, które trzeba było posegregować i ułożyć w szufladach. Przed rozpoczęciem studiów chciałam dowiedzieć się jak najwięcej o pracy, którą kiedyś będę wykonywała. Niemniej jednak w naszym życiu nie było miejsca na wypady do kina, spacery czy wspólne zakupy.

Znów przejrzałam książki, ale po raz kolejny nie zauważyłam wśród nich tej, której szukałam, więc utwierdziłam się w przekonaniu, że zostawiłam ją w klasie. Z jękiem frustracji zatrzasnęłam drzwiczki szafki, następnie ruszyłam pustym korytarzem w kierunku sali od fizyki. Wkurzało mnie to, że marnuję czas, szukając podręcznika, podczas gdy każda minuta była na wagę złota. Rok szkolny niedługo się skończy, a ja miałam na głowie jeszcze jeden projekt, który mocno podciągnie moje świadectwo. Najlepsze oceny to nie wszystko, liczyły się też osiągnięcia w ścisłych dziedzinach nauki.

Poprawiłam plecak na ramieniu, a potem szary, kaszmirowy sweterek. Mimo iż było ciepło, lubiłam mieć na sobie coś jeszcze oprócz białej koszuli.

W myślach układałam już plan na dalszą część dnia. Postanowiłam wpaść do przychodni, żeby pomóc ojcu, bo matka miała dzisiaj dyżur. Później zamierzałam wrócić do domu, posprzątać swój pokój i zrobić kilka pomocnych notatek, zanim rozpocznę pracę nad projektem.

Stanęłam przed odpowiednią salą i nacisnęłam klamkę, a drzwi ustąpiły. Odetchnęłam z ulgą, że pracownia wciąż jest otwarta. Kiedy wślizgnęłam się do środka, usłyszałam cichy jęk, po którym rozbrzmiał gromki męski śmiech, więc natychmiast uniosłam głowę.

Drgnęłam, zaskoczona, po czym zamarłam, widząc coś, co zdecydowanie nie powinno mieć miejsca w szkole.

Na biurku nauczyciela leżała dziewczyna. Jej odsłonięte piersi podskakiwały w rytm pchnięć, a między rozchylonymi nogami stał nie kto inny jak sam Declan Bryant. Ona miała podwiniętą do pasa spódnicę i była bez bluzki, z kolei on miał jedynie rozpięty rozporek.

– Chciałaś popatrzeć? – zadrwił, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Nie wiedziałam, co powiedzieć ani zrobić. Dokładnie przez dwa lata udawało mi się unikać tego chłopaka, który nigdy nie obdarzył mnie nawet przelotnym spojrzeniem. Modliłam się, żeby jak najszybciej opuścił naszą szkołę, i na ostatniej prostej musiało zdarzyć się akurat to!

Declan grał w szkolnej drużynie koszykówki, a także futbolu. Na siłowni spędził chyba większość życia, o czym świadczyły muskuły, których się dorobił. Kiedy przechodził korytarzem, większość dziewczyn wzdychała, ale tylko nieliczne miały odwagę na niego spojrzeć.

Chłopak był synem człowieka, który znaczył wiele na całym Wschodnim Wybrzeżu. Dario Bryant miał udziały w największej amerykańskiej spółce stacji paliw, w sieci ekskluzywnych hoteli, posiadał swoje biuro podróży, a także firmę produkującą samochody dla głów państwa czy sławnych ludzi, z kuloodpornymi szybami i karoserią trwałą do tego stopnia, że mogłaby przetrwać wybuch miny. Ponadto prowadził dwa kluby ze striptizem.

Ta rodzina miała tak rozległe kontakty w Stanach, że swoimi znajomościami mogłaby konkurować z samym prezydentem naszego kraju. Pod szkołą zawsze czekała na Declana ochrona, bez której ten nigdzie się nie ruszał.

Odkąd dwa lata temu trafiłam do Woodside Academy, było głośno o tym chłopaku – albo kogoś pobił, albo coś podpalił, albo przyłapano go w kantorku woźnego z jakąś dziewczyną. Jego rodzice byli w szkole częściej niż on sam, ale Declan nigdy nie poniósł konsekwencji swoich czynów. Każdy w Savannah bał się rodziny Bryant, łącznie z naszym dyrektorem i kadrą nauczycieli.

W mieście mówiło się również o tym, że ze względu na pokaźny majątek, znajomości oraz wpływy rodzina ma wrogów, których ojciec Declana eliminuje w każdy możliwy sposób. Dziwnym trafem jednej nocy spłonęły trzy stacje benzynowe konkurencyjnej firmy, zamknięto też kilka wrogich hoteli ze względu na ryzyko zawalenia się, chociaż budynki miały niespełna pięć lat. Pogrążony właściciel, który został z wielomilionowymi długami i bez możliwości zarobku, popełnił samobójstwo, a Dario Bryant odkupił hotele za bezcen, wcielając je do swojego pokaźnego już majątku. Krążyły pogłoski, że mężczyzna pomógł nieszczęśnikowi w podjęciu tego kroku.

Syn prawie mu dorównywał. Nie dalej jak miesiąc temu wdał się w bójkę na szkolnym boisku, bo inny uczeń uderzył go piłką i nie przeprosił. Declan wyszedł z tego z drobnym rozcięciem na dolnej wardze, a tamtego chłopaka zabrała karetka.

Wystarczył impuls, jedno krzywe spojrzenie, aby stać się obiektem niewybrednych żartów i zemsty młodego Bryanta. Przez dwa lata starałam się nie patrzeć za często w jego stronę, choć przystojna twarz niemal się o to prosiła.

Ile bym dała, żeby znów znaleźć się przy szkolnej szafce. Gdybym wiedziała, co zobaczę w sali od fizyki, natychmiast wróciłabym do domu.

– Pytałem o coś – warknął Declan, wyrywając mnie z zamyślenia. – A może chcesz ją zastąpić, co?

Nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa. Chciałam znaleźć podręcznik, nie oglądać sceny z filmów dla dorosłych na biurku nauczyciela.

– Declan, każ jej spieprzać – jęknęła dziewczyna.

Drgnęłam w reakcji na te słowa, nie myśląc już o podręczniku, ale o jak najszybszym wydostaniu się z pracowni. Modliłam się w duchu, żeby Declan miał wadę wzroku albo jakąś sklerozę i nie zapamiętał mojej twarzy schowanej za okularami w grubych, czarnych oprawkach.

Rzuciłam się w kierunku drzwi, lecz jego głos sprawił, że zatrzymałam się w miejscu.

– Stój, kurwa!

Posłuchałam, jednak nie śmiałam odwrócić się w jego stronę.

– Patrz na mnie! – polecił.

Przełykając głośno ślinę, zrobiłam to, co kazał. Rumieniec wstydu i zażenowania wylał się na moje policzki. Declan uśmiechał się, nie przestając pieprzyć dziewczyny, która nie powiedziała już ani słowa.

To nie strach, ale dziwne poczucie ekscytacji sprawiło, że wykonałam polecenie. Chciałam na niego patrzeć.

– Jeśli powiesz komukolwiek o tym, co tu widziałaś, to cię znajdę – ostrzegł zachrypniętym głosem, wbijając w dziewczynę fiuta, a we mnie stalowe spojrzenie.

– Nikomu nie powiem – zapewniłam szybko.

I nie kłamałam. Jego bałam się o wiele bardziej niż nauczycieli czy dyrektora. Wiedziałam, co potrafi, i nie miałam wątpliwości, że przez niego ostatnie tygodnie roku szkolnego stałyby się dla mnie piekłem.

Nie rozumiałam jednak, dlaczego kazał mi milczeć. Wszyscy dobrze wiedzieli, że uwielbia legendy, które o nim krążą. To one sprawiały, że każdy pierwszoklasista drżał na sam dźwięk nazwiska Bryant.

– Uciekaj stąd, dziewczynko – nakazał, chwytając leżącą na biurku dziewczynę za szyję.

Widziałam, że się skrzywiła. Próbowała oderwać od szyi jego dłoń, ale to było na nic. Nic nie mogło powstrzymać Declana ani zmienić jego zamiarów.

Wybiegłam z sali, nie oglądając się za siebie. Bałam się, że chłopak w ostatniej chwili się rozmyśli, każe mi zostać i na to patrzeć.

Będę milczała jak grób, modląc się, żeby szybko o mnie zapomniał. Nie byłam zdziwiona jego wyskokiem, a gdyby ktoś się o tym dowiedział, i tak uszłoby mu to płazem. Jego rodzina być może miała wpływy i kontakty, ale byli to podli, okrutni ludzie, którzy krzywdzili bez namysłu, jeśli to mogło im przynieść korzyść. Declan dodatkowo żył strachem, jaki wzbudzał, cieszyło go cierpienie innych. W zeszłym roku przez kilka miesięcy dręczył chłopaka, który na parkingu zupełnie przez przypadek zrobił rysę na drzwiach jego auta. Jeszcze tego samego dnia nastolatek przyniósł pieniądze na naprawę, ale to niczego nie zmieniło. Declan polował na niego, napawał się jego strachem, śledził go. Wszedł nawet do szatni kilka minut przed tym, jak tamten zaczynał zajęcia sportowe. Choć nie zrobił mu wielkiej krzywdy – był odpowiedzialny jedynie za kilka siniaków i wybity bark – chłopak musiał zmienić szkołę, nie wytrzymał napięcia. Dziękowałam Bogu, że Declan był w tym liceum ostatni rok. Nawet jeśli się na mnie uweźmie, jakoś wytrzymam te dwa miesiące. Poradzę sobie. Nie wyobrażałam sobie momentu, w którym musiałabym poprosić rodziców o zmianę szkoły.

Przez resztę dnia robiłam wszystko jak na autopilocie, obawiając się tego, co czeka mnie jutro. Strasznie się bałam, że weszłam w drogę temu draniowi, a on uprzykrzy mi ostatnie tygodnie roku szkolnego. Zupełnie nie rozumiałam jego zachowania, tendencji do niszczenia komuś życia.

A dla niego była to rozrywka. Był to pokarm dla potwora, którego w sobie pielęgnował.

***

Na długiej przerwie siedziałam z Evą i Fabio pod drzewem. Denerwowałam się tak bardzo, że bolał mnie brzuch. To oni chcieli wyjść na dwór, a ja bałam się, że Declan zrobi mi coś okropnego przed całym tłumem uczniów, którzy także postanowili spędzić przerwę na zewnątrz.

– Będziemy chodzić na basen w wakacje? – zagadnął Fabio, sprawiając, że wróciłam na ziemię, chociaż na moment odpychając od siebie ponure myśli.

Fabio był synem najlepszej przyjaciółki mojej matki. Felicia i Bianca studiowały razem na uniwersytecie w Yale, natomiast teraz pracowały w szpitalu. Miałam jednak wrażenie, że ich znajomość opiera się w głównej mierze na rywalizacji. Obie porównywały oceny dzieci, sukcesy czy swoje pensje. Fabio śmiał się nawet, że na pewno zmierzyły kutasy mężów, żeby podzielić się wynikami.

– W poniedziałki i środy – odezwałam się po chwili, rozglądając dookoła w obawie, że mój koszmar zaraz zmaterializuje się przede mną. – W pozostałe dni zamierzam chodzić do przychodni rodziców, a resztę czasu spędzić na czytaniu podręczników akademickich.

Wszyscy troje mieliśmy wielkie plany. Eva chciała iść na architekturę, z kolei my z Fabio na medycynę. Nie brakowało nam ambicji i aspiracji, by to osiągnąć. Od najmłodszych lat parliśmy do celu.

– Okay – zgodził się chłopak, ale widziałam, że nie jest zadowolony. – Dobre i dwa dni.

Byłam pewna, że nasze matki oddałyby wszystko, żebyśmy zostali parą. One same związały się z lekarzami, tak jak mnóstwo znajomych moich rodziców, których miałam okazję spotkać. Z tego, co zauważyłam, było to hermetyczne i bardzo wymagające środowisko.

– Ja wyjeżdżam zaraz po zakończeniu roku szkolnego – oznajmiła Eva, uśmiechając się szeroko. – Rodzice zabierają mnie w podróż do Europy. Już nie mogę się doczekać!

Rodzice Evy mieli ten luksus, że mogli pracować zdalnie, wysyłając projekty drogą mailową. Do pracy wystarczały im komputer i dostęp do internetu. Moja przyjaciółka co rok jeździła na wakacje, podczas gdy ja nie byłam na nich nigdy, z wyjątkiem obozów tematycznych, na które wysyłali mnie rodzice.

W pewnej chwili padł na nas cień, a ja uniosłam głowę. Nad nami stał nie kto inny jak Declan. Towarzyszył mu jego kuzyn Colton, który być może był nieco mniej pokręcony niż młody Bryant, lecz także wzbudzał strach i respekt.

– Cześć – rzucił Declan, patrząc mi prosto w oczy.

Gapiłam się na niego, a moje policzki oblały się rumieńcem. Chłopak taksował mnie wzrokiem, przesuwając językiem po górnej wardze.

Zamarłam, więc Eva położyła dłoń na mojej, szczypiąc mnie boleśnie. Kiedy na nią zerknęłam, na jej twarzy malowały się szok i obawa.

Poprawiłam okulary na nosie, czując, jak po plecach spływa mi pot.

– Powiedziałem: „cześć” – warknął Declan, zirytowany moim milczeniem.

– Cześć – odpowiedziałam, zaciskając palce w pięści, aby ukryć ich drżenie.

W co on grał? Co próbował zrobić?

Zrozumiałam to natychmiast, gdy wyciągnął z plecaka i rzucił mi na kolana kaszmirowy sweterek, który poprzedniego dnia zostawiłam w szkolnej szafce.

Jestem pewna, że go tam zostawiłam!

– Oddaję. – Uśmiechnął się szeroko, obrzucając spojrzeniem Fabio. Kiedy odwróciłam od niego wzrok, zauważyłam, że przygląda nam się każdy uczeń na dziedzińcu. Wtedy Declan kucnął obok mnie, na co Eva odskoczyła jak oparzona. – Pachnie tobą, dlatego zatrzymałem go na kilka dni.

Wierzchem ręki musnął mój policzek, na co wzdrygnęłam się gwałtownie. Odsunęłam się od niego, i to nie ze strachu, lecz dlatego, że przez moje ciało przeszedł prąd wskutek tego delikatnego, niemal czułego dotyku. Gapiłam się na Declana, czując, że nie potrafiłabym teraz patrzeć nigdzie indziej niż w jego ciemne tęczówki.

– Idź sobie – syknęłam, przerażona, że ktoś mógłby pomyśleć, że się z nim zadaję.

– Następnym razem odpuścimy sobie kino i zabiorę cię na jacht – powiedział tak głośno, że nawet nauczycielka dyżurująca na dziedzińcu przyglądała nam się z rezerwą i zainteresowaniem. Moment później wstał, po czym mrugnął do mnie, uśmiechając się drapieżnie. Górował nade mną. – Do zobaczenia wieczorem.

Spojrzałam na niego z nienawiścią i tak wielką pogardą, że w jego oczach zobaczyłam wściekłość. Nie ruszyłam się z miejsca, kiedy odchodził.

Po chwili na dziedzińcu rozległy się szepty. Fabio patrzył na mnie z przerażeniem i niesmakiem zarazem. Milion razy bardziej wolałabym dręczenie niż to, co właśnie zrobił. Żaden porządny uczeń nie utrzymywałby kontaktu z Declanem Bryantem, a on właśnie to zasugerował! Jak mógł? Zemścił się za to najście w najgorszy możliwy sposób. Byłam szanowaną i w miarę lubianą uczennicą, ale jeśli nauczycielka dyżurująca na dziedzicu powie o tym, co słyszała, innym nauczycielom, będę skończona. Rozejrzałam się po placu, widząc, jak kilka osób jawnie mi się przygląda. Ich wzrok mówił jedno – to, że zadawałam się z Declanem, nie zostanie mi wybaczone.

– Coś ty zrobiła? – syknęła Eva, kucając obok mnie.

Dostrzegłam, że Fabio wydaje się mocno poruszony tym, czego był świadkiem. Patrzył na mnie z widocznym napięciem. Musiałam wyjaśnić przyjaciołom sytuację, bo nie mogłam znieść widocznej w ich oczach rezerwy. Szybko wyznałam więc prawdę, a pod koniec schowałam twarz w dłoniach i zapłakałam cicho.

– Co za skur… – Eva nie dokończyła, rozglądając się w obawie, że Declan mógłby wyrosnąć przed nami jak spod ziemi i wszystko usłyszeć. – Co zrobisz, jeśli on nie odpuści? – zapytała, z powrotem siadając obok mnie.

– Nie mam pojęcia – szepnęłam. Czułam, jakby grunt usuwał mi się spod nóg. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, co zrobił Declan!

Fabio zaproponował, byśmy udawali, że nic się nie stało. Rozpuściliśmy plotki o tym, że Declan wziął mnie za cel, a doskonale wiedział, co zrobić, żeby zniszczyć mnie bez zadawania bólu. Byłam pierwszą dziewczyną, którą Declan postanowił dręczyć, i wszyscy bardzo mi współczuli. Byli również zaciekawieni dalszym rozwojem wypadków. Większość ludzi cieszyła się, że chłopak miał ofiarę i pobawi się nią przez jakiś czas, ponieważ dzięki temu reszta uczniów mogła odetchnąć z ulgą.

Bałam się go, nienawidziłam i brzydziłam się nim. Miałam nadzieję, że odpuści, lecz Eva pozbawiła mnie złudzeń.

– Będzie się tobą bawił, dopóki cię nie zamęczy – oznajmiła podczas jednej z przerw.

Okropnie się bałam, ale przez kolejny tydzień Declan nie pojawił się w szkole. Odliczałam dni do wakacji, pocieszając się, że jakoś to zniosę, a później chłopak zniknie z tego liceum i mojego życia.

Czułam ulgę, gdy widziałam, że Colton przechadza się sam po korytarzach. Aż w kolejny poniedziałek Declan wrócił do szkoły. Próbowałam go unikać, nie przebywać w miejscach, w których on się znajdował, ani nie być tam, gdzie jego klasa. Podejrzewałam, że udawało mi się to wyłącznie dlatego, że chłopak postanowił odpuścić. Zyskałam co do tego pewność, kiedy w trakcie lekcji wychodziłam z toalety i spotkałam go w pustym korytarzu. Chociaż natychmiast uciekłam pod ścianę, Declan minął mnie, nawet nie zaszczycając spojrzeniem. Dopiero wtedy zaczęłam normalnie oddychać i funkcjonować. Doszłam do wniosku, że zapomniał o mnie, znudził się albo ma już inny cel.

Minął kolejny tydzień. Parę razy minęliśmy się na korytarzu, ale Declan nie zbliżył się do mnie, jedynie czasem patrzył obojętnie. Wreszcie poczułam się na tyle pewnie, że przestałam panikować, jak tylko pojawiał się na horyzoncie. To jednak okazało się moim największym błędem.

Gdy w piątek pracowałam z mikroskopem w sali biologicznej, nie zwróciłam większej uwagi na skrzypnięcie drzwi, które oznajmiało, że ktoś wszedł do środka. Zostałam po lekcjach, żeby mieć więcej czasu na przygotowanie referatu. Dopiero ciężkie kroki uświadomiły mi, że to nie może być sprzątaczka. Oderwałam wzrok od mikroskopu i wtedy go zobaczyłam. Miał na sobie jeansy oraz białą koszulę, a na jego szyi nie widziałam krawata. Tylko on mógł sobie pozwolić na przyjście do szkoły w takim stroju i nie ponieść konsekwencji.

Natychmiast zeskoczyłam ze stołka, ale on już był obok mnie. Taksował zimnym spojrzeniem każdy centymetr mojego okrytego ciała, czułam żar nawet przez kaszmirowy sweter. Zaczęłam się cofać, a on szedł za mną, powoli stawiając kolejne kroki. Gdy moje plecy uderzyły o ścianę, uśmiechnął się mrocznie. Ciemne oczy patrzyły wprost w moje.

Chciałam krzyknąć, lecz w tym momencie jego dłoń znalazła się na moich ustach. Spojrzenie natomiast błądziło po twarzy, aby po chwili zjechać niżej, wprost na piersi osłonięte białą koszulą i swetrem.

– Nie krzycz – powiedział cicho, opierając drugą rękę tuż obok mojej głowy. – Nie polecam.

Byłam pewna, że odpuścił, tymczasem on czekał na odpowiednią sytuację, żeby mnie dopaść. Na samą myśl, że zrobi ze mną na biurku to, co z tamtą dziewczyną, poczułam uderzenie gorąca.

Chłopak znów popatrzył na moją twarz, a następnie zabrał dłoń z ust, jakby był pewny, że nie krzyknę. I miał rację.

– Czego chcesz? – wyrzuciłam z siebie, czując, jak serce przyspiesza bieg.

Nie wiedziałam, czy na tę reakcję wpływa strach, czy być może jego bliskość i mocny, męski zapach.

Declan, nie przerywając kontaktu wzrokowego, jednym ruchem ściągnął gumkę z moich włosów, sprawiając, że te falami opadły na ramiona i plecy. Patrzył mi w oczy tak intensywnie, że poczułam jeszcze większy strach i niepewność. Gdy spojrzał na moje usta, westchnęłam cicho.

– Uważasz się za kogoś lepszego? – syknął mi prosto w twarz. – Panienka z dobrego domu, co? Inteligencka rodzina, córeczka perfekcyjna w każdym calu.

– Nie wiem, o co ci chodzi – szepnęłam.

Chwycił mnie za włosy, a ja pisnęłam z bólu, odchylając głowę do tyłu, aby zmniejszyć nacisk jego dłoni. Chłopak, korzystając z okazji, wcisnął twarz w zagłębienie mojej szyi. Gorący oddech i wilgotne muśnięcie ust na mojej skórze sprawiły, że ugięły się pode mną nogi.

– Patrzysz na mnie, jakbym był kimś, kurwa, gorszym, niegodnym tego, by się do ciebie zbliżać. Ale nie teraz. Teraz jesteś przerażona, prawda?

Tak, byłam. Oddychałam ciężko, dłonie mi się pociły i marzyłam jedynie o tym, żeby mnie puścił. Bo wolałam, by nikt nas tutaj nie przyłapał.

– Gdybym wiedziała, nigdy nie weszłabym do tej sali… – zaczęłam, ale natychmiast mi przerwał.

– Nie obchodzi mnie to – warknął, dociskając mnie mocniej do ściany. – Za kogo się uważasz, smarkulo? Myślisz, że jesteś lepsza niż ja? Myślisz, że masz lepszych i porządniejszych znajomych? Coś ci powiem: gdybym naprawdę dał im do zrozumienia, że się spotykamy, nie chcieliby z tobą gadać. Tyle dla nich znaczysz.

– Proszę – szepnęłam, czując coraz większy dyskomfort, ponieważ Declan nie przestawał ciągnąć moich włosów, a jednocześnie jego gorący oddech owiewał moją szyję.

– Możesz uważać się za lepszą, za dziewczynę na poziomie – odezwał się po chwili, następnie puścił kosmyki i wyprostował się. – Możesz zgrywać świętoszkę, nosząc sweter, bo przez biały materiał koszuli widać kawałek koronki stanika. Możesz się zadawać z tymi bubkami, dla których liczy się pozycja twoich starych, a kiedy ci ją stracą… Cóż, inni będą patrzeć na ciebie z tą samą pogardą, z jaką ty patrzysz na mnie.

Chciałam zaprzeczyć, ale słowa nie zdołały opuścić mojego ściśniętego gardła. Wlepiałam spojrzenie w twarz Declana, kompletnie zdezorientowana i roztrzęsiona.

Gdy wyciągnął dłoń, zamknęłam oczy, oczekując ciosu. Ten jednak nie nadszedł. Zamiast tego chłopak ściągnął moje okulary, których używałam tylko dlatego, że dawały mi pozorne poczucie bezpieczeństwa. Oprawki były wielkie i czarne, przez co moja twarz wydawała się mało atrakcyjna. Nigdy nie miałam problemów ze wzrokiem. Po prostu okulary sprawiały, że czułam się spokojniejsza.

Kiedy spojrzałam na Declana, on uśmiechał się, zadowolony z siebie. Patrząc mi w oczy, rzucił okulary na podłogę, a potem je zdeptał. Jęknęłam żałośnie, wiedząc, że na wyrobienie kolejnych będę musiała poczekać kilka dni.

– Jest jednak taka mała różnica między nami – kontynuował, nadal wciskając okulary w gumoleum. Charakterystyczny odgłos pękającego plastiku towarzyszył każdemu jego ruchowi. – Mnie nikt nie zniszczy okularów, i to nie dlatego, że ich nie mam, tylko dlatego, że żaden kutas w tej szkole nie podejdzie do mnie na odległość metra, jeśli się na to nie zgodzę. Ty będziesz szczęśliwą świętoszką, dopóki stado będzie cię akceptować. A kiedy przestanie… – Dramatycznie zawiesił głos, zerknął na okulary, po czym przeniósł wzrok na mnie. – Skończysz jak ten plastik. Pamiętaj o tym.

Po tych słowach opuścił salę, zabierając ze sobą moją gumkę. Osunęłam się bez sił po ścianie, a po moich policzkach spłynęły łzy. Declan był bestią w ludzkiej skórze. Potworem, którego już nigdy nie chciałam widzieć. Jedna zła decyzja sprawiła, że uwziął się na mnie.

Jeżeli wcześniej jedynie się go bałam, to po tym, co mi zrobił, byłam przerażona. Gorąco modliłam się o to, żeby więcej nie stanąć na jego drodze.

2

Serena

Mimo że uwielbiałam biegać, zajęcia sportowe w szkole były dla mnie koszmarem, chociażby z tego względu, że strój do ćwiczeń składał się z krótkich spodenek i zwykłej koszulki, która przy intensywniejszych aktywnościach odsłaniała pasek skóry na brzuchu. A ja nienawidziłam, kiedy moje ciało jest odsłonięte i wystawione na widok publiczny. Gdy zaczęłam chodzić do szkoły średniej, próbowałam wymusić na rodzicach zwolnienie z WF-u, ale oni byli nieugięci. Uparcie twierdzili, że sport jest potrzebny, że aktywność fizyczna sprawia, iż głowa lepiej pracuje, a ja nie miałam więcej odwagi na nich naciskać.

W szatni zostałam tylko ja i Eva, która właśnie suszyła włosy po prysznicu. Ona nie miała oporów, żeby brać go w chwili, kiedy przebywało tutaj dużo dziewczyn, ja natomiast zawsze czekałam, aż będę sama, ewentualnie z przyjaciółką. Tak naprawdę jednak nie czułam się komfortowo, nawet jeśli nikt poza nią nie widział mnie w samym ręczniku.

Pod prysznicem ściągnęłam sportowy strój i dopiero po tym, jak wyrzuciłam go z kabiny, odkręciłam wodę. Ciepły strumień przyjemnie obmywał ciało, a w tle słyszałam suszarkę do włosów, której używała Eva.

Po szkole zamierzałam iść do supermarketu i kupić zeszyt. Choć koniec roku zbliżał się nieubłaganie, dziś zapisałam ostatnie kartki na zajęciach z biologii. Gdy skończyłam brać prysznic, pośpiesznie włożyłam dużą, szarą bluzę z kapturem i wróciłam do szatni, gdzie przyjaciółka robiła sobie makijaż przed lustrem.

– Słyszałaś, z kim teraz sypia Declan? – zagadnęła, malując rzęsy, po czym spojrzała na mnie ukradkiem.

Drgnęłam na sam dźwięk imienia tego chłopaka. Marzyłam jedynie o tym, żeby dał mi spokój i już nigdy nie patrzył w moją stronę. Miałam wrażenie, że kiedy to robił, widział wszystko, co tak bardzo starałam się ukryć. Dzisiaj na stołówce dosłownie wpadłam na jego potężne ciało, gdy rozglądałam się za Fabio. Jego dłonie ciężko opadły na moje ramiona, a wtedy uniosłam głowę i napotkałam jego spojrzenie. Chociaż Declan wykrzywił usta w podłym uśmieszku, śledził wzrokiem każdy mój gest. Wyrwałam mu się, przepraszając gorączkowo, następnie wróciłam do stolika pod ścianą, który zazwyczaj zajmowałam z przyjaciółmi. Mimo że siedziałam tyłem do innych, niemal czułam na plecach jego palące spojrzenie, co sprawiło, że mocniej owinęłam się kaszmirowym sweterkiem.

– Nie słyszałam – odpowiedziałam cicho Evie i zaczęłam rozczesywać długie, karmelowe włosy.

Nie chciałam wiedzieć, kogo tym razem Declan wziął na cel albo z kim rżnie się w salach lekcyjnych po zakończeniu zajęć. Wolałam trzymać się od niego z daleka, choćby dlatego, że kiedy był blisko, nie czułam wyłącznie strachu. Nie chciałam nazywać rzeczy po imieniu, ale jego dotyk czy ciepły oddech na mojej szyi powodowały, że moje ciało zaczęło żyć własnym życiem. A jakby tego było mało, tej nocy miałam sen erotyczny. Główne skrzypce grał w nim właśnie on – chłopak, który kompletnie mnie przerażał i fascynował.

– Eric mówił, że Declan pieprzył Lizzie, tę blondynkę z wielkimi cyckami. Nie zgadniesz gdzie! – Przyjaciółka odłożyła tusz do kosmetyczki, którą następnie schowała do plecaka.

Eric był rówieśnikiem Declana i jednocześnie sąsiadem Evy. Od niego przyjaciółka wiedziała niemalże o wszystkim, co działo się w szkole. Chłopak miał najlepsze informacje i był niesamowitym plotkarzem.

Zauważyłam, że Eva jest już gotowa do wyjścia. Ja tymczasem miałam jeszcze mokre włosy i byłam ubrana tylko w bluzę.

– Nie obchodzi mnie to – szepnęłam, bo na samą myśl, że Declan robił to z inną dziewczyną, czułam nieprzyjemny uścisk w żołądku i nie potrafiłam tego zaakceptować.

– W szkolnym składziku na narzędzia! – wyrzuciła z siebie Eva, chociaż wyraźnie dałam jej do zrozumienia, że nie chcę tego wiedzieć.

Chłopak, mimo złej reputacji, był obiektem westchnień niemal wszystkich dziewczyn w szkole, a przyjaciółka nie należała pod tym względem do wyjątków. Declan był niczym paczka słodyczy, która kusi pół godziny przed kolacją. Obie jednak wiedziałyśmy, że z wielu powodów jest poza naszym zasięgiem. Zresztą ja nie chciałam mieć nic wspólnego z kimś takim jak on.

– Ta informacja zmieniła moje życie – burknęłam.

Przyjaciółka zaśmiała się, zgarnęła z ławki swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia.

– Widzimy się jutro – rzuciła przez ramię, naciskając klamkę. – Pamiętaj, żeby zapytać rodziców, czy możesz spać u mnie w piątek.

– Jasne.

Zamknęła za sobą drzwi, a ja wzięłam suszarkę ze stojaka przy lusterku i zaczęłam suszyć włosy.

Kilka razy w miesiącu spałam u Evy. Zazwyczaj oglądałyśmy filmy albo słuchałyśmy muzyki i gadałyśmy do rana. W jej domu czułam się… dobrze, o wiele lepiej niż w moim. Jej rodzice byli naprawdę wspaniali, pełni ciepła i troski. Ale tym razem planowałyśmy wymknąć się w nocy, żeby pojechać na plażę, gdzie miała odbyć się impreza. Raczej unikałam takich atrakcji, lecz przyjaciółka tak nalegała, że w końcu uległam. Choć żadna z nas nie posiadała jeszcze prawa jazdy, ona potrafiła kierować, więc zamierzała zawieźć nas na miejsce autem swojej mamy. W piątek jej rodzice wybierali się na jakieś przyjęcie, dlatego nie powinno być problemu z wydostaniem się z domu. Na plaży mieliśmy spotkać się z Fabio i we trójkę spędzić miło czas. Nigdy wcześniej nie byłam na imprezie – jakoś się nie złożyło, poza tym nie interesowały mnie takie wyjścia – jednak teraz dałam się namówić Fabio i Evie. Miałam tylko nadzieję, że nie będę tego żałować.

Nagle poczułam niepokój, bo zobaczyłam w lustrze jakiś ruch, lecz kiedy uniosłam głowę, nikogo nie zauważyłam. Moje włosy były jeszcze wilgotne, ale robiło się późno, więc stwierdziłam, że wyschną w drodze do sklepu.

Gdy ruszyłam w stronę szafki, gdzie zostawiłam spodnie, usłyszałam głos, na którego dźwięk przeszły mnie ciarki.

– Unikasz mnie, mała?

Zatrzymałam się natychmiast, rozglądając gorączkowo w prawo i w lewo. Dopiero po kilku sekundach Declan wyszedł zza rzędu metalowych szafek. Stanął przede mną na szeroko rozstawionych nogach i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Odruchowo cofnęłam się o krok, tym bardziej że ten drań wlepiał spojrzenie w moje nagie nogi, dotykając koniuszkiem języka górnej wargi.

– To damska szatnia – szepnęłam. – Nie możesz tu wchodzić.

Przeniósł wzrok na moją twarz, a następnie lekko przechylił głowę. Przełknęłam głośno ślinę, bo moment później ruszył w moim kierunku.

– Mogę wchodzić, gdzie chcę i kiedy chcę – oznajmił, opuszczając ręce wzdłuż ciała, i znów popatrzył na moje nogi.

Dlaczego, do diabła, nie włożyłam spodni zaraz po prysznicu, tylko postanowiłam zostać w samej bluzie?

– Czego chcesz? – zapytałam, cofając się z każdym jego krokiem.

– Masz zajebiste nogi – stwierdził, nie odrywając od nich spojrzenia. – I chciałbym wiedzieć, co ukrywasz pod tą za dużą bluzą.

Uderzyłam plecami o ścianę i w tej samej sekundzie Declan znalazł się przy mnie. Chciałam zwiać, wymknąć się, ale chłopak złapał za mój kark, zbliżając twarz do mojej, czym uniemożliwił ucieczkę.

Niemal stykaliśmy się nosami, a on musiał się pochylić, żeby nasze oczy były na tym samym poziomie. Czułam jego oddech na twarzy. Jego palce muskały moją szyję.

Oddychałam ciężko. Przy każdym wdechu moje piersi ocierały się o jego tors, na co z pewnością zwrócił uwagę, ponieważ uśmiechnął się nieznacznie.

– Czego chcesz? – powtórzyłam, na co jedynie powoli pokręcił głową.

Zabrał dłoń z mojego karku tylko po to, by chwycić za podbródek i pociągnąć do góry. Nasze usta dzieliło dosłownie kilka milimetrów i obawiałam się, że zetkną się, jeśli wykonam choćby najmniejszy ruch.

– Liczyłem na seks – wyznał bez cienia emocji. – Ostatnio koleżanka z mojej klasy umila mi czas, ale skoro jej nie ma… – Teatralnie zawiesił głos.

Poruszyłam się nieznacznie, na co Declan jeszcze mocniej docisnął mnie do ściany. Kiedy musnął kciukiem mój policzek, poczułam, że moje nogi robią się jak z waty. Wiedziałam, że dziwne łaskotanie w dole brzucha nie jest wynikiem zdenerwowania, ale czegoś zupełnie innego. Czegoś, do czego nie chciałam się przyznać.

Od jego umięśnionego ciała biło ciepło, a ja miałam problemy ze swobodnym oddychaniem. Bliskość tego chłopaka mieszała mi w głowie.

– Poszukaj jej – wydusiłam po chwili. – A mi daj spokój.

Zaśmiał się cicho.

– Ściągnij bluzę – zażądał tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Chcę zobaczyć, co ukrywasz pod tymi ohydnymi szmatami oprócz zajebistych nóg.

Pokręciłam powoli głową, przez co jego wargi przejechały po moim policzku, zostawiając na nim mokry ślad.

– Zacznę krzyczeć – zagroziłam.

– Nie krępuj się – parsknął. – W tej części szkoły już nikogo nie ma.

Puścił mój podbródek, następnie zsunął dłoń po szyi, na klatkę piersiową, i przejechał wierzchem ręki po piersi. Kiedy docisnął mnie biodrami do ściany, tak że chyba bardziej już się nie dało, poczułam na brzuchu jego erekcję.

Patrzyłam w ciemne oczy, zaskoczona do granic możliwości, że ktoś taki jak ja, zwyczajna dziewczyna, może podniecać kogoś takiego jak on, chłopaka, dla którego najlepsze laski w tym liceum rozkładają nogi na zawołanie.

Strach mieszał się w moich żyłach z ciekawością i fascynacją. Declan błysnął zębami w uśmiechu, widząc szok malujący się na mojej twarzy. Musiałam się uwolnić, uciec. I odnosiłam wrażenie, że zdołam pozbyć się tego chłopaka tylko w jeden sposób – kiedy urażę jego dumę. To działało na wszystkich facetów, bez wyjątku.

– Zabieraj łapy – niemal wyplułam te słowa, pilnując, aby mój głos brzmiał stanowczo i pewnie. – Obrzydzasz mnie, nie widzisz tego? Przez to, że mnie dotykasz, po raz kolejny będę musiała wziąć prysznic.

W jego oczach dostrzegłam gniew, a zaraz potem jego usta opadły na moje. Mój pierwszy pocałunek w niczym nie przypominał tych, które widziałam na filmach. Declan włożył w niego całą swoją wściekłość, ponownie chwytając mnie za kark, by ograniczyć ruchy, i tym sposobem zniszczył idealną wizję, jaką miałam w głowie.

Przez chwilę byłam pewna, że wytrwam, że nie odwzajemnię pocałunku, ale po kilku sekundach podjęłam grę. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, podczas gdy języki igrały w brutalnym tańcu. Declan zmusił moje ciało do uległości, moją wolę do poddania się. Sprawił, że chciałam więcej, choć jednocześnie pragnęłam, żeby zniknął z mojego życia raz na zawsze.

Nagle oderwał się od moich warg. W jego oczach wciąż malowała się wściekłość. Z obrzydzeniem otarł ręką usta, po czym odsunął się ode mnie.

– Suka – syknął. Zmierzył moje ciało pogardliwym spojrzeniem, a następnie wyszedł z szatni, trzaskając drzwiami.

Dotknęłam opuszkami nabrzmiałych warg, nie wiedząc do końca, czy próbuję zetrzeć z nich jego smak, czy raczej go zapamiętać. Powoli osunęłam się po ścianie, czując, że moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Być może Declan miał ochotę na szybki numerek, ale ode mnie tego nie dostanie. Ten chłopak mógł zwiastować wyłącznie kłopoty, a ja nie chciałam ich w swoim życiu.

3

Serena

– Ta baba mnie wykończy – jęknął sfrustrowany Fabio, kiedy wyszliśmy z lekcji francuskiego. – Prawie skończył się rok szkolny, a ona nadal nas ciśnie i to z przedmiotu, który nigdy mi się nie przyda.

– Skąd wiesz, czy kiedyś nie będziesz pracował jako lekarz w Europie? – zagadnęłam, kierując się w stronę stołówki, gdzie mieliśmy zjeść lunch razem z Evą, która pobiegła do szafki, aby włożyć do niej zbędne podręczniki.

Czułam ogromne napięcie wynikające z faktu, że najprawdopodobniej spotkam na miejscu Declana w towarzystwie Coltona. Nie miałam pewności, co wymyśli chłopak, ale nie mogłam się ukrywać. Wakacje zbliżały się wielkimi krokami, a kiedy zacznie się nowy rok szkolny, Declana już tutaj nie będzie. Lada chwila odbędą się bal i rozdanie dyplomów. Tylko to trzymało mnie przy zdrowych zmysłach.

Zaraz po lekcjach planowałam jechać do Evy, a wieczorem razem miałyśmy pójść na plażę, gdzie w każdy piątek przy ogniskach trwała impreza do białego rana. Specjalnie na tę okazję spakowałam do plecaka czarną bluzę z kapturem i ciemne jeansy.

Przekroczyłam próg stołówki z duszą na ramieniu. Nawet nie musiałam się rozglądać, żeby go zobaczyć. W centralnej części, rozparty na krześle, siedział Declan we własnej osobie. Pochwyciłam jego pełne pogardy spojrzenie, kiedy szłam w kierunku oddalonego od reszty stolika. Colton także na mnie patrzył, ale bez wrogości.

Podczas posiłku Eva jak zwykle trajkotała, tym razem o dzisiejszej imprezie na plaży, a ja co chwila oglądałam się za siebie, obawiając, że w pewnym momencie Declan ruszy w moją stronę. Ale nic takiego się nie stało. Chłopak siedział przy stoliku z kumplami i nawet na mnie nie zerknął. Jednocześnie poczułam ogromną ulgę i zawód.

Czy ja oszalałam? Być może. Nie mogłam przecież chcieć jego uwagi, nie mogłam rozpamiętywać pocałunku w szatni, jego dotyku. To było chore i niewłaściwe. Czy można czuć przerażenie i ekscytację w tym samym czasie? Czy można w myślach błagać Boga, żeby ktoś nigdy więcej do nas nie podchodził, a z drugiej strony żywić nadzieję, że to zrobi?

– Serena, słuchasz mnie? – Z zamyślenia wyrwał mnie pełen pretensji głos Evy.

Gdy na nią spojrzałam, dostrzegłam, że marszczy brwi, przyglądając mi się uważnie.

– Przepraszam. – Westchnęłam. – Co mówiłaś?

Eva przewróciła oczami, a następnie odłożyła na stół dietetyczną sałatkę.

– Pytałam, czy masz zamiar wyjść dzisiaj w swoim tradycyjnym stroju – popatrzyła znacząco na mój plecak – czy może pożyczysz coś ode mnie.

Pokręciłam szybko głową, co sprawiło, że moje włosy zawirowały wokół twarzy.

Przyjaciółka miała naprawdę wielką garderobę, a skromny mundurek, w który teraz była ubrana, w niczym nie przypominał ciuchów, które się w niej znajdowały. Spódniczki, sukienki na każdą okazję, topy, szpilki czy krótkie, wycięte spodenki nie były czymś, w czym wyszłabym do ludzi. Fakt, przy Evie wyglądałam jak uboga krewna, ale nie zamierzałam tego zmieniać.

– Nie, wolę swoje ubrania, dzięki – mruknęłam, odpakowując ze sreberka kanapkę z serem.

Usłyszałam ciche prychnięcie.

– A nie mówiłam? – Eva zwróciła się do Fabio, który siedział obok mnie. Kiedy na niego zerknęłam, zauważyłam, że patrzy na moją przyjaciółkę z niemą prośbą w oczach, aby skończyła ten temat. – Idziemy na imprezę, Serena. – Wycelowała we mnie palcem. – Chociaż raz zostaw tę cholerną bluzę w domu.

– Eva, nie zmuszaj… – Fabio stanął w mojej obronie, ale nie dane mu było dokończyć, bo dziewczyna natychmiast przerwała, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Jeśli zamierzasz zostać dziewicą do końca życia, to ubieraj się, jak chcesz – parsknęła, nim wróciła do jedzenia sałatki.

Westchnęłam z ulgą, że temat został zakończony. Fabio także odetchnął. Był raczej nieśmiały i unikał słownych potyczek.

Eva swój pierwszy raz dawno miała za sobą. Choć już nie była z tym chłopakiem, wydawało mi się, że niczego nie żałuje. Ja, jeśli kiedykolwiek się odważę, zdecydowanie zrobię to z kimś, z kim będę wiązała przyszłość i kogo będę znała dłużej niż dwa tygodnie.

Przyjaciółka przez jakiś czas mamrotała coś o dziewczynach, które nie potrafią wyeksponować swoich wdzięków, na co Fabio tylko wzdychał ciężko, rzucając jej co chwilę pełne irytacji spojrzenie.

– Nie wierzę w to, co widzę – syknęła nagle Eva, patrząc w stronę, w którą ja za cholerę nie chciałam patrzeć.

Zrobiłam to jednak pod wpływem impulsu.

Declan rozparł się na krześle z dwiema dziewczynami na kolanach. Na jednym siedziała laska, którą posuwał w klasie, gdy ich przyłapałam, a na drugim… Lizzie, z którą ponoć obecnie się pieprzył.

Patrzyły na niego jak na ósmy cud świata, zupełnie nie przejmując się faktem, że obie z nim sypiają. Cholera, to było tak niemoralne i obrzydliwe, że z trudem powstrzymywałam mdłości. Kiedy Lizzie objęła chłopaka za kark, mój wzrok spotkał się z jego, a on uśmiechnął się z wyższością, jakby chciał mi pokazać, że ten pocałunek w szatni był dla niego niczym, bo zamiast posuwać brzydkie gówniary, woli rżnąć prawdziwe gwiazdy tej szkoły.

Pośpiesznie odwróciłam spojrzenie i skupiłam się na kanapce. Skoro Declan miał do dyspozycji tyle innych opcji, liczyłam, że da mi spokój i zajmie się dziewczynami, które od za dużych bluz wolą za krótkie spódniczki.

***

Eva próbowała zmusić mnie do zmiany zdania krzykiem, a gdy to nie podziałało, błagała, żebym ściągnęła czarną bluzę i rozpuściła włosy. Nie miałam jednak zamiaru się obnażać. Wiedziałam, że jeśli zbyt dużo odsłonię, będę się źle czuła, a wolałam tego uniknąć. Chciałam siedzieć przy ognisku i patrzeć w gwiazdy, wsłuchana w śmiechy oraz rozmowy innych. Eva w końcu się poddała, chociaż nie do końca, ponieważ zaczęła przekonywać mnie do wytuszowania rzęs. Zrobiłam to dla świętego spokoju, bo miałam jej już naprawdę serdecznie dość.

Jak na szpilkach czekałyśmy, aż jej rodzice opuszczą dom. Korzystając z okazji, postanowiłam się jeszcze upewnić, że naprawdę umie prowadzić auto.

– Urodziłam się za kółkiem – powiedziała z szerokim uśmiechem. – Zaufaj mi, wrócimy bezpiecznie do domu.

Za jazdę bez uprawnień groziła kara, ale gra była warta świeczki. Obie zawsze byłyśmy wzorem cnót, więc kiedyś musiał nadejść pierwszy bunt. Eva za dwa tygodnie miała zdawać egzamin na prawo jazdy, dlatego liczyłam, że faktycznie coś potrafi.

Ubrana w krótką, czerwoną sukienkę i jeansową kurtkę patrzyła na moją bluzę z niesmakiem, ale nie miałam zamiaru się tym przejmować. Trochę bolał mnie fakt, że przez tak długi czas, odkąd się poznałyśmy, nie zdążyła zaakceptować mojego ubioru i sposobu bycia, jednak nic nie mogłam na to poradzić.

Rodzice Evy wyszli z domu przed dwudziestą pierwszą, lecz postanowiłyśmy poczekać jeszcze chwilę, w razie gdyby czegoś zapomnieli i się wrócili.

Być może naginałyśmy zasady – Eva bardziej niż ja, podejmując się prowadzenia auta – ale prawda była taka, że obie chciałyśmy spróbować czegoś więcej, poczuć dreszczyk emocji i chociaż na moment przestać być tymi nieskazitelnymi, wzorowymi uczennicami.

Jeśli to wyjdzie na jaw, bez wątpienia będę miała największe kłopoty, bo rodzice Evy w porównaniu do moich byli bardzo wyrozumiali. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, jak moi by zareagowali, gdyby dowiedzieli się, że ich okłamałam.

Mimo iż byłyśmy same, zeszłyśmy do garażu w ciszy. Po drodze Eva zabrała kluczyki ze stolika w holu. Czułam ekscytację, siadając na przednim siedzeniu vana jej matki, a kiedy przyjaciółka odpaliła auto za pierwszym razem, zaśmiałam się cicho.

– Wątpiłaś we mnie? – zapytała z wyrzutem, otwierając bramę garażu pilotem przyczepionym do kluczyków.

– Nie, skąd – skłamałam, żeby nie psuć atmosfery.

Dotarłyśmy do bramy wyjazdowej z posesji, którą przyjaciółka także otworzyła pilotem, a następnie wyjechałyśmy na jezdnię. Dopiero po chwili odetchnęłam z ulgą, widząc, że Eva naprawdę umie prowadzić.

Chciała pogłośnić muzykę, ale chwyciłam jej dłoń, mówiąc, że rozsądniej będzie, jeśli nie będziemy robić nic, przez co mogłybyśmy zwrócić na siebie uwagę.

Zapadał zmrok, kiedy dojechałyśmy na parking przy plaży, gdzie w umówionym miejscu czekał na nas Fabio. Przyjaciółka sprawnie zaparkowała vana, po czym wysiadła, z dumną oceniając swój wyczyn.

– Mam piwo bezalkoholowe – oznajmił Fabio, pokazując nam dużą, papierową torbę, której dno podpierał przedramieniem w obawie, że inaczej zawartość roztrzaskałaby się na betonie. – Tylko to udało mi się załatwić.

Żeby dostać alkohol przed ukończeniem dwudziestu jeden lat, trzeba było mieć dobre znajomości albo zwyczajnie zabierać go rodzicom. To była nasza pierwsza taka akacja i kradzież absolutnie nie wchodziła w grę.

Przy wejściu na plażę stało dużo osób, ale minęliśmy ich bez przeszkód, a potem ruszyliśmy w dół, gdzie płonęło już kilka ognisk. Choć słońce niemal zaszło, jego blask nadal oświetlał plażę. Zobaczyłam, że spora grupa przy jednym z ognisk ma prawdziwy alkohol. Z tego, co dojrzałam, byli to uczniowie naszej szkoły, ze starszych klas.

– Dosiadamy się do nich – zdecydowała Eva, kierując się w tamtą stronę.

Widziałam po minie Fabio, że nie jest zadowolony z tego pomysłu.

– Lepiej rozpalmy swoje – powiedział szybko, na co przyjaciółka skrzywiła się, niezadowolona, lecz ostatecznie zgodziła.

Ja i Fabio poszliśmy na skraj plaży, aby poszukać paru kawałków drewna, a Eva pilnowała miejscówki.

Wszędzie widziałam znajome twarze. Niektóre osoby znałam lepiej, z innymi nie zamieniłam ani słowa, jednak byli tutaj także uczniowie, których nigdy nie podejrzewałabym o imprezowanie.

– Obawiam się, że Eva ściągnie nam na głowę tych chłopaków – odezwał się Fabio cicho, skupiając na tym, by nie wypuścić zdobytego chwilę wcześniej drewna.

Tak, to było całkiem możliwe. Eva uwielbiała być w centrum uwagi. Czasami wydawało mi się, że przyjaźni się z nami wyłącznie dlatego, że mamy podobne priorytety i sprecyzowane plany na przyszłość.

– Nie myśl o tym – poleciłam. – Co będzie, to będzie. Oby tylko nie piła.

Kiedy wróciliśmy do przyjaciółki, ułożyliśmy drewno, a następnie usiłowaliśmy podpalić zapałkami ten stos. Po kilku próbach wreszcie się udało. Przybiliśmy sobie piątkę, uśmiechając się szeroko, i usiedliśmy obok Evy, która starała się obciągnąć zbyt krótką sukienkę. Już miałam powiedzieć „a nie mówiłam?”, ale ugryzłam się w język. Moja bluza i spodnie to był bezpieczniejszy wariant.

– Co powiedziałeś rodzicom? – zagadnęłam, kiedy Fabio podał nam piwa bezalkoholowe.

– Nic takiego. – Zaśmiał się cicho. – Dałem znać, że będę koło północy, i wyszedłem.

U mnie by to nie przeszło. Nie mogłam wychodzić po zmroku. Jedynym luksusem, na jaki pozwalali mi rodzice, było nocowanie u Evy, zapewne tylko dlatego, że jej rodzice byli szanowanymi architektami, a ona sama, tak jak ja, miała perfekcyjne oceny.

– Patrzcie, kto wchodzi na plażę – wtrąciła Eva, co sprawiło, że ja i Fabio odwróciliśmy się w stronę betonowego zejścia na piasek.

W otoczeniu kumpli i Coltona Declan wyglądał jak ich przywódca. Miał na sobie jasne jeansy oraz szarą bluzę z kapturem, a w ręce trzymał butelkę wina. Emanował siłą, pewnością siebie i seksem. Nie dało się odwrócić od niego wzroku.

Cholera.

Powiedział coś do kuzyna, a ten roześmiał się krótko. Niemal wszystkie oczy zwróciły się na niego, jak tylko wszedł na plażę.

Po chwili za nim pojawiła się Lizzie, którą Declan klepnął mocno w tyłek, ku radości dziewczyny i reszty towarzystwa. Bez wątpienia nie stronił od seksu i dziewczyn, miał to wszystko na skinienie małego palca. Owszem, bano się go, ale większość lasek pociągała jego aura bad boya.

Odprowadziłam ich wzrokiem do największego ogniska. Gdy już się przy nim znaleźli, Declan spojrzał wprost na mnie, jakby doskonale wiedział, gdzie jestem. Jakby mnie wyczuwał. Przyjrzał mi się uważnie, po czym powiedział coś do Lizzie, która głośno się zaśmiała, a następnie spojrzała na mnie, podobnie jak kilkanaście osób zebranych przy ognisku. Poprawiłam na nosie zapasowe okulary, które miałam już od kilku lat, i zerknęłam w bok. Czekałam na wyrobienie nowych, a to mogło trochę potrwać. Nosiłam więc stare, brązowe. Prawdę mówiąc, nigdy ich nie lubiłam, ale okulary dawały mi poczucie bezpieczeństwa, dziwną świadomość, że jakaś rzecz chroni mnie przed resztą świata.

– On jest straszny – stwierdził Fabio, spoglądając na mnie ze współczuciem.

– Ale cholernie seksowny – dodała Eva, wciąż gapiąc się na grupkę przy ognisku.

Zignorowałam jej słowa i bezwiednie dotknęłam opuszkami ust, które Declan tak zachłannie całował.

Próbowałam zagaić rozmowę, żeby przestać o nim myśleć, jednak za każdym razem, kiedy mój wzrok uciekał w stronę dużego ogniska, widziałam, że on mnie obserwuje. Kiedy zrobiło się zupełnie ciemno, dostrzegałam już wyłącznie jego sylwetkę, nie kierunek, w którym patrzy, co w pewnym sensie przyniosło mi ulgę. Nie mogłam się doczekać zakończenia roku i tego, kiedy Declan skończy szkołę. Szanse, że trafię na niego na mieście, były prawie zerowe. Nie chodziłam na imprezy – to ognisko na plaży było wyjątkiem potwierdzającym regułę.

Lizzie zachowywała się coraz głośniej, na co zapewne wpływał wypity przez nią alkohol. Razem z koleżankami ściągnęły ubrania i paradowały w samej bieliźnie. Podczas gdy my siedzieliśmy we trójkę, przy ich ognisku tłoczyła się spora liczba osób. W pewnym momencie jedna z dziewczyn usiadła Declanowi na kolanach, a Lizzie chwyciła pasmo jej włosów i pociągnęła tak mocno, że laska krzyknęła, upadając na piasek.

– O cholera – sapnęła Eva, widząc, jak zaczęły się szarpać.

Żaden ze stojących przy ogniu chłopaków nie zrobił kompletnie nic, aby zapobiec dalszemu ciągnięciu za włosy i drapaniu po twarzy. Wszyscy na plaży skupili wzrok na towarzystwie Declana, natomiast ja patrzyłam tylko na niego, ciekawa jego reakcji.

Przez moment oglądał spokojnie to przedstawienie, upijając solidny łyk piwa z butelki, a potem wstał, sięgnął po wiadro z wodą, które służyło do gaszenia ogniska, i wylał jego zawartość wprost na dziewczyny. Głośne piski oraz przekleństwa towarzyszyły im, kiedy wstawały z piasku, otrzepując się z wody.

W pewnej chwili poczułam, że ktoś stanął za moimi plecami, więc odwróciłam się szybko. Nieznajomy chłopak, którego oświetlał jedynie blask płomieni, kucnął obok mnie, po czym uśmiechnął się lekko.

– Może dołączycie do nas? – Wskazał ognisko za nami, przy którym ujrzałam czterech chłopaków i jedną dziewczynę. – Zawsze to raźniej.

Banda Declana zachowywała się coraz głośniej, więc byłam chętna przystać na tę propozycję, jednak zanim zdążyłam powiedzieć chociaż słowo, decyzję za nas jak zwykle podjęła Eva. Zerwała się z miejsca.

– Jasne, czemu nie?

Spojrzeliśmy z Fabio na siebie, ale żadne z nas nie zamierzało protestować.

Chłopak miał na imię Jonathan i razem ze znajomymi uczęszczał do liceum mieszczącego się po drugiej stronie miasta. Wszyscy, z wyjątkiem dziewczyny, byli od nas o rok starsi. Jak się okazało, doskonale znali Declana i jego bandę, o których nie mieli najlepszego zdania.

– Są tu co tydzień – wyjaśnił Jonathan, grzebiąc patykiem w dogasającym ognisku. – Zazwyczaj trzymamy się od nich z daleka, żeby nie prowokować problematycznych sytuacji.

Z rozmowy wynikało także, że Declan jest starszy, niż myślałam. Miał już dziewiętnaście, nie osiemnaście lat. Podobno krążyły plotki, że z powodu jakiejś trudnej sytuacji rodzinnej zawalił rok, i to dość dawno.

Eva zaczęła opowiadać nowo poznanym o moich kłopotach z Declanem, na co ci posłali mi pełne współczucia spojrzenia. W tym mieście nie było osoby, która nie zdawałaby sobie sprawy z tego, jak poważne konsekwencje wiążą się z wejściem w drogę młodemu Bryantowi.

Na szczęście Fabio widząc moje przygnębienie, szybko zmienił temat. Gdy podał mi kolejne piwo bezalkoholowe, spojrzałam na niego pełnym wdzięczności wzrokiem.

Już niedługo wakacje, a wraz z ostatnim dzwonkiem Declan opuści mury naszej szkoły raz na zawsze. Było wielce prawdopodobne, że nigdy więcej go nie spotkam.

Dochodziła pierwsza w nocy, kiedy głośna zgraja zaczęła się zbierać i gasić ognisko. Gdy w miejscu, gdzie stali, zrobiło się ciemno, przeszły mnie dreszcze. Byłam więcej niż pewna, że Declan na mnie patrzy. Nie potrafiłam wyjaśnić, skąd ta pewność, ale naprawdę to czułam. Miałam serce w gardle, obserwując, jak razem ze znajomymi rusza w stronę wyjścia z plaży. Bałam się, że nagle zmienią plany i do nas podejdą, lecz nic takiego się nie stało. Odetchnęłam dopiero po tym, jak głośne rozmowy ucichły, podobnie jak wrzaski dziewczyn. Wreszcie się rozluźniłam, zaczęłam uśmiechać i brać udział w rozmowie bez obaw o to, że Bryant do mnie podejdzie, by zrobić coś głupiego.

Wróciłyśmy z Evą do domu nad ranem, roześmiane i zrelaksowane. Nie musiałyśmy być cicho, ponieważ koło trzeciej rodzice przyjaciółki napisali, że nie wracają na noc – głównie dlatego zdecydowałyśmy się zostać na plaży aż do wschodu słońca. Zadowolona z towarzystwa Evy, w myślach liczyłam dni, które zostały do rozpoczęcia wakacji.

Od nowego roku szkolnego wszystko wróci do normy, bo Declan Bryant zniknie z mojego życia i z mojej szkoły.

4

Serena

Dwa lata później

Z zapałem układałam sterylne narzędzia chirurgiczne, marząc o chwili, kiedy ojciec wreszcie pozwoli mi asystować przy jakimkolwiek zabiegu. W małej przychodni na obrzeżach Savannah, której rodzice byli właścicielami, nie wykonywano skomplikowanych operacji, ale zdarzały się różne poważniejsze sytuacje, najczęściej zszywanie ran albo składanie złamanych kończyn. A ja pewnego dnia – jeszcze przed pójściem na studia, jak mi obiecali – będę mogła asystować ojcu. Od dziecka byłam zafascynowana tym, czym zajmują się rodzice, i dawno stwierdziłam, że także zostanę lekarzem. Do dziś nie zmieniłam zdania.

– Skończyłaś? – Usłyszałam donośny głos ojca znajdującego się w gabinecie obok.

Chociaż przychodnia była niewielka, miała grono stałych pacjentów. Mama przyjmowała osoby cierpiące na choroby serca, tata zaś zajmował się zwichnięciami, złamaniami i różnymi innymi kontuzjami. Kiedyś do naszej kliniki ustawiały się kolejki, teraz rodzice musieli ciężko pracować, aby przywrócić renomę temu miejscu i naszemu nazwisku. Matka pracowała dodatkowo w szpitalu, do którego ojciec nie miał już wstępu. Nasze finanse, podobnie jak reputacja, poważnie ucierpiały.

Starałam się spędzać w przychodni każdą wolną chwilę, w nadziei, że nauczę się jak najwięcej, że pójdę na studia medyczne z wiedzą o wiele większą niż ta potrzebna na start.

– Jeszcze moment! – odkrzyknęłam.

Zależało mi na tym, aby ułożyć wszystko idealnie. Rodzice byli perfekcjonistami, a ja nie chciałam ich zawieść. Wiedziałam, że każdy najmniejszy błąd odciągnie w czasie moją obecność podczas jakiegokolwiek zabiegu.

Ostatni pacjent wyszedł kilkanaście minut temu, a ojciec zajmował się robotą papierkową, czekając na to, kiedy skończę z narzędziami. Bianca godzinę temu zaczęła nocny dyżur w szpitalu.

Z całych sił próbowałam spełniać wymagania rodziców. Byłam grzeczną, ułożoną dziewczyną z dobrego domu, która nigdy nie sprawiała kłopotów. Wygrywałam konkursy i wykonywałam kolejne projekty, żeby moje świadectwo wyglądało jak najlepiej.

Parę miesięcy temu pisałam egzaminy, a osiągnięte wyniki były rewelacyjne. Nawet matka spojrzała na mnie z dumą, kiedy zobaczyła, ile punktów otrzymałam. Pod koniec pierwszego semestru wysłałam wszystkie niezbędne dokumenty na dwie uczelnie: uniwersytet w Yale i w Savannah. Byłam pewna, że dostanę się na tę pierwszą, bo miałam świetne oceny, mnóstwo osiągnięć oraz listy polecające od kilku nauczycieli, jednak gdyby coś poszło nie tak, wolałam zostawić sobie furtkę i aplikować również na tutejszą uczelnię.

– Zaraz musimy wyjść! – ponaglił mnie ojciec. – Craig ma przyjechać o dziewiątej.

W pośpiechu, próbując nie pomylić szuflad, układałam zgodnie z instrukcją narzędzia, aby podczas nagłego wypadku tata wiedział, gdzie znaleźć poszczególne zestawy. Starałam się być dokładna, nie szybka, ale najwidoczniej musiałam uruchomić wszelkie pokłady samodyscypliny.

Craig był bratem mojego ojca, wysoko postawionym politykiem w Savannah, który piastował nawet urząd burmistrza, gdy byłam mała. Z tego, co słyszałam, w kolejnych wyborach znów miał kandydować.

Szczerze mówiąc, nie przepadałam za swoim wujem, chociaż nigdy nie dał mi ku temu powodu. Właściwie wcale się mną nie interesował, jedynie dostawałam od niego prezenty na urodziny czy inne okazje. Ale nie zależało mi na jego uwadze.

– Za chwilę przyjdę! – zawołałam, w pocie czoła kończąc powierzone mi zadanie. Brakowało mi dosłownie kilku minut.

Nagle usłyszałam walenie do drzwi zamkniętej już przychodni. Drgnęłam, słysząc kroki ojca, kiedy ten przemierzał gabinet, po czym wyszedł na korytarz. Moment później rozbrzmiały donośne głosy, które nie wróżyły niczego dobrego. Porzuciłam wykonywane zajęcie, następnie ruszyłam do drzwi gabinetu i uchyliłam je, aby zobaczyć, co jest powodem tego zamieszania. Prowizorycznie włożyłam dłoń do kieszeni białego fartucha, gdzie miałam telefon.

Zobaczyłam ojca, przed którym stało trzech mężczyzn. Koszula jednego z nich była cała we krwi, a rozdarty rękaw świadczył o tym, że ucierpiało jego ramię. Mężczyzna miał włosy przyprószone siwizną, a przyglądając się ranie, doszłam do wniosku, że musi być wynikiem postrzału. Dodatkowo jego twarz wydawała mi się jakaś taka… znajoma.

Sekundę później spojrzałam w lewo, na jednego z facetów, który podtrzymywał rannego. Ciemne oczy patrzyły wprost na mnie. Declan Bryant we własnej osobie. Pod wpływem jego wzroku cofnęłam się o krok.

Śledził każdy mój ruch, a potężna sylwetka i mięśnie, które uwydatniała czarna koszulka, sprawiały, że zaschło mi w ustach. Minęły dokładnie dwa lata, odkąd widziałam go po raz ostatni. Starszym mężczyzną był Dario Bryant, jego ojciec. A z drugiej strony rannego podpierał Colton.

– Kto to jest? – warknął Declan, kiwając na mnie głową. – I co ona tutaj robi?