The Bodyguard - Joanna Chwistek - ebook
NOWOŚĆ

The Bodyguard ebook

Joanna Chwistek

4,7

2408 osób interesuje się tą książką

Opis

Nate, najmłodszy z rodu McKinleyów, nie podążył utartą przez ojca ścieżką, ale wybrał dla siebie zupełnie inną drogę. Osiągnął sukces i zdobył pozycję na rynku jako właściciel firmy ochroniarskiej. 

 

Keira Fitzpatrick to rozpieszczona córka senatora i celebrytka. Nate nie wspominał najlepiej spotkań z nią podczas przyjęć, które obsługiwała jego firma. Dlatego postanowił za wszelką cenę trzymać się od niej z daleka. Niestety Rita, sekretarka jego brata, ma inne plany. 

 

Podczas jednego z bankietów mężczyzna zostaje wmanewrowany w taniec z Keirą. Ku swojemu zaskoczeniu chwila, w której trzymał ją w ramionach, zmienia wszystko.  

 

Kiedy więc ojciec dziewczyny prosi go o pomoc w uratowaniu córki, Nate nie waha się ani sekundy. Mężczyzna nie ma pojęcia, w jakie tarapaty się pakuje.

 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.                                 Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 372

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (277 ocen)
208
47
19
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AGAORZECH

Całkiem niezła

Najsłabsza z historii o braciach. Temat, który w zamierzeniach miał zapewne pomóc zrozumieć inne podejście do posiadania dzieci, niestety został mocno spłycony i nieco wypaczony. Autorka ukazuje bohaterkę jako osobę uwielbiającą dzieci z jednoczesnym brakiem instynktu macierzyńskiego. Niestety to świadczy o braku dobrego rozpoznania w przedstawionym temacie, co odbiera opowieści cechę autentyczności, mimo iż zamysł autorki był przeciwny o czym sama pisze. No cóż, jeśli potraktuje się tą książkę jako czystą fikcję literacką, tak jak fantastykę w której dasłownie może zdarzyć się wszystko, to sama historia bohaterów może się spodobać.
52
BasiaG4

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra lektura 🫠
10
agk85

Nie oderwiesz się od lektury

Moja ulubiona seria autorki. Fajnie napisane hate - love. Świetnie się ją czytało. Polecam.
mar_jot

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
10
arletatatarek

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna,wspaniała, wzruszająca! ♥️🥰🥹
10



Copyright © for the text by Joanna Chwistek

Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025

All rights reserved· Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Alicja Chybińska

Korekta: Karina Przybylik, Daria Biłda, Aleksandra Płotka

Skład i łamanie: Paulina Romanek

Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek

ISBN 978-83-8362-978-0 Wydawnictwo NieZwykłe ·Oświęcim 2025

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

Drogi Czytelniku,

historia Nate’a i Keiry to wytwór mojej wyobraźni, fikcja literacka niemająca żadnego odzwierciedlenia w moich poglądach czy przekonaniach.

W książce zawarte są kontrowersyjne treści dotyczące polityki, religii, etyki, z którymi się nie utożsamiam ani nie nakłaniam do żadnych zachowań.

Jednocześnie pragnę poinformować, że na potrzeby tej książki pewne autentyczne wydarzenia zostały przeze mnie nieco urozmaicone lub pozmieniane, ale to nadal pozostaje fikcją literacką, chociaż z pewnymi faktycznymi elementami.

Przyjemnej lektury

Joanna Chwistek

1

Nate

Kołnierzyk koszuli uciskał mnie niemiłosiernie, sprawiając, że odpiąłem już dwa górne guziki, a najchętniej wróciłbym do domu i dokończył w spokoju czytanie kryminału, który zacząłem tydzień temu i którego, z powodu napiętego grafiku, nie miałem kiedy skończyć.

– Twoja gęba, kiedy nie ma na niej kominiarki, jest całkiem urocza.

Zerknąłem na przyjaciela siedzącego obok mnie i kompletnie nie wiedziałem, jakim cudem wymusił na mnie, żebym zabrał go ze sobą. Popełniłem poważny błąd.

– Ty też jesteś całkiem uroczy, zwłaszcza kiedy się nie odzywasz – burknąłem.

Wyatt nie wydawał się ani trochę urażony moimi słowami. Nie dziwił mnie fakt, że tak bardzo chciał tu przyjść. Z naszej dwójki to właśnie on był typem imprezowicza i śmieszka, wiecznie rozbawiającym całe towarzystwo, i nie zmieniły tego nawet misje w Iraku, ciągłe napięcie i zagrożenie, z którymi musieliśmy mierzyć się każdego dnia.

Kiedyś, jeszcze na studiach, ja też taki byłem. Uwielbiałem imprezy, kluby, domówki oraz zabawę do białego rana i prawdę mówiąc, nie pamiętam, kiedy to się zmieniło… Może w chwili, gdy poczułem, że wreszcie nadszedł czas na podejmowanie poważnych decyzji i wzięcie losu we własne ręce? A może wtedy, kiedy po kolejnym powrocie do Stanów okazało się, że większość kumpli założyła rodziny i teraz zmieniają pieluchy, więc niekoniecznie mają jak wyjść na miasto… Ja za to miałem Kota.

W każdym razie nie tęskniłem za dawnym życiem. Rita, sekretarka mojego brata, stwierdziła, że najwidoczniej już się wyszalałem, a teraz potrzebuję spokoju. Czasami ta kobieta mówiła od rzeczy, ale musiałem przyznać, że koniec końców i tak zawsze wychodziło, że miała rację. A moi bracia okazali się najlepszym tego dowodem.

Doskonale pamiętałem, jak kobieta knuła za plecami Lane’a i Lionela. Ten pierwszy znalazł w swoim łóżku niemalże nagą Noemi, która miała odbyć staż w naszej firmie, kiedy to biedna Rita pomyliła klucze. Ten drugi zaś na pewno nadal nie miał pojęcia, że to ta stara wiedźma wszystkim kręciła i to jej sprawką była awaria windy, w której utknął razem z Ari… Koniec końców wyszło im to na dobre, jednak sam fakt, do czego potrafiła się posunąć sekretarka Lionela, sprawiał, że włoski na karku stawały mi dęba. Planowałem trzymać się z daleka od tej wiedźmy. Za to Wyatt ją polubił i kompletnie nie rozumiał, z jakiego powodu podchodzę do niej z taką ostrożnością.

Dzisiejsza gala została poświęcona obchodom trzydziestolecia istnienia naszej firmy, a ja nie włożyłem na nią smokingu w przeciwieństwie do moich braci i wbrew temu, czego chciała moja matka. Przez te trzy dekady osiągnęliśmy w lotnictwie dosłownie wszystko, a w tej części kraju nie zagrażała nam żadna istotna konkurencja. Niestety, ja nie przyłożyłem do tego ręki. Ruszyłem własną drogą, szukając przeznaczenia niewybranego przez moje pochodzenie.

Lane i Lionel wydawali się szczęśliwi, pracując w rodzinnej firmie, rozwijając ją i patrząc, jak pnie się ku górze, żeby na stałe zagrzać tam miejsce… Początkowo myślałem, że bracia i rodzice dostaną palpitacji serca, kiedy powiedziałem im o tym, że rzucam studia, ale kiedy oznajmiłem im, że wstępuję do wojska i lecę na misję do Iraku, najgorsze miało dopiero nadejść. Matka błagała, bym tego nie robił, ojciec także nie był zadowolony, podobnie jak Lion. Tak naprawdę jedyną osobą, która mnie zrozumiała, okazał się Lane. Nie, nie cieszył się z tego, ale szanował moje zdanie i rozumiał moje pragnienia. W tamtej chwili musiałem narazić swój umysł i ciało na trudne warunki, na zagrożenie życia, na walkę. Tylko w ten sposób mogłem się przekonać, ile naprawdę byłem wart.

Nie marzyłem, żeby kroczyć już wcześniej utorowaną przez braci drogą, chciałem zrobić coś po swojemu i mieć coś własnego, na co zapracowałbym sam… I cóż, udało się.

Teraz miałem na karku trzydzieści lat i zostałem właścicielem firmy ochroniarskiej budowanej w pocie czoła własnymi rękami. Od samego początku pomagał mi Wyatt. Okazał się moim najlepszym przyjacielem i w dodatku niezastąpionym pracownikiem. Teraz mogliśmy pozwolić sobie na większą swobodę, nie mieliśmy już tylu obowiązków jak na początku. Zajmowaliśmy się rekrutacją nowych pracowników, rozdzielaliśmy zadania, chociaż, gdy zdarzały się większe przedsięwzięcia, to braliśmy w nich udział osobiście.

Nikt, kto dla mnie pracował, nie mógł osiąść na laurach. Wymagałem od swoich ludzi ciągłych szkoleń, doskonalenia się i pod tym względem pilnowałem też siebie. Nie mogłem być gorszy; skoro wymagałem czegoś od innych, sam także powinienem dawać to od siebie.

– Nie żal ci tego wszystkiego? – mruknął przyjaciel, kiedy na scenę wszedł mój ojciec, Lionel i Lane, aby podziękować wszystkim przybyłym za obecność.

Impreza przyciągnęła całe mnóstwo osób ze świata polityki, prasy, a także celebrytów. Przyszedł tu dzisiaj każdy, kto cokolwiek znaczył w tym mieście.

Z początku obawiałem się tego, że rodzina zacznie traktować mnie jak czarną owcę, skoro się wyłamałem, ale nic takiego nie nastąpiło. Po pewnym czasie zrozumieli, że musiałem ruszyć własną drogą, że tego właśnie potrzebowałem, i od tej pory we wszystkim mnie wspierają.

– Być może mojego przychodu nie można liczyć w miliardach dolarów miesięcznie, ale niczego nie żałuję – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Nie czułem lotnictwa ani niczego, czym zajmowała się do tej pory rodzina McKinley. Teraz naprawdę czułem się wolny.

Kiedy zrozumiałem, że branża ochroniarska to biznes, na którym mogę sporo zarobić, oddałem swoje udziały w rodzinnym przedsiębiorstwie braciom. Nie chcieli ich przyjąć, upierali się, że powinienem je zachować, ale nie mogłem tego zrobić. Nigdy nie oddawałem tej firmie całego serca, więc nie chciałem czerpać z niej korzyści, chociaż i tak poniekąd na niej zarabiałem, skoro moja firma obstawiała lotniska w Los Angeles, Seattle i Chicago. Dzięki koneksjom, nie widziałem sensu oszukiwać.

Ja i Wyatt siedzieliśmy w czwartym rzędzie, tuż za pracownikami wyższej rangi. Kumpel liczył, że na przyjęciu spotka jakąś miłą kobietę i spędzi z nią przyjemny wieczór, a może nawet noc. Na samym początku miejsca zajmowali moi bracia z żonami i rodzice i wydawało mi się, że widziałem też Lincolna. Fitzpatrick był gubernatorem stanu Kalifornia, najprawdopodobniej zamierzał kandydować w kolejnych wyborach, obiło mi się nawet o uszy, że za kilka lat pragnął zostać prezydentem. Moja rodzina miała z nim dobre układy, a jak wiadomo, to wiele ułatwiało w biznesie. Czasami ja także podejmowałem się różnych zadań zleconych mi przez Lincolna i musiałem przyznać, że facet okazał się w porządku. Nawet go polubiłem.

Lionel i Lane wpadli na genialny pomysł, aby rozbudować hale produkcyjne, a do tego, jak wiadomo, niezbędna była ziemia, a żeby dostać kawałek terenu, trzeba wziąć udział w przetargu i takie tam. No chyba że znało się gubernatora, który mógł ułatwić pewne rzeczy. Oczywiście, że to moralnie wątpliwe, w tym okrutnym świecie trzeba jednak wiedzieć, w jaki sposób załatwia się różne sprawy. Jeśli nie my, ktoś inny dostanie tę działkę, nie istniała inna metoda.

– Wydaje mi się, że widzę twoją ulubioną dziewczynę – mruknął Wyatt, wyginając się w lewą stronę, aby zobaczyć, kto zajmował miejsce obok Lincolna.

Oczywiście, że tam siedziała, i nie musiałem wcale się gimnastykować, tak jak mój kumpel, żeby stwierdzić oczywisty fakt. Dostrzegłem ją już jakiś czas temu.

Zignorowałem przyjaciela, słuchając przemówienia Lionela dziękującego za całe lata zaufania i wsparcia i opowiadającego o tym, jakie jeszcze inwestycje planują oraz jakie udogodnienia wprowadzą dla pasażerów lotów międzykontynentalnych.

– Tak, to Keira – stwierdził po dłuższej chwili. – Jeśli mi się poszczęści, może uda mi się zaciągnąć ją na parkiet.

Prychnąłem cicho, czym zwróciłem na siebie uwagę faceta siedzącego przede mną. Przybrałem poważny wyraz twarzy i udawałem, że w skupieniu słucham przemowy, czym najwidoczniej uśpiłem czujność gościa. Ten spiorunował spojrzeniem Wyatta ciągle kręcącego się na krześle.

Bez wątpienia ta mała uwielbiała tańczyć i korzystała z każdej okazji, aby zademonstrować swoje umiejętności.

– Jeśli dopisze ci szczęście, może nie nazwie cię mordercą – skwitowałem po chwili.

– Jest mi bez różnicy, jak zamierza mnie nazywać, o ile pozwoli mi… auć!

Siedzący przed nami facet ponownie odwrócił się w naszą stronę, nie mogłem się jednak powstrzymać przed wsadzeniem Wyattowi łokcia pod żebra.

Powinien wbić sobie do głowy, że ktoś taki jak my i Keira to coś, co nigdy w życiu się nie uda. Główną przeszkodą okazało się podejście do życia dziewczyny i utopia, w którą wierzyła. Nazywała żołnierzy mordercami, była przeciwna rozwojowi armii, posiadaniu broni, a gdyby miała taką możliwość, wpuściłaby do kraju każdego imigranta stojącego na granicy. Co zaskakujące, jej ojciec należał do republikanów i nie miałem pojęcia, jak się dogadywali. Oczami wyobraźni widziałem fruwające talerze, krzyki i wyzwiska, bo Keira została obdarzona dość mocnym temperamentem. Zdarzało mi się pracować dla Lincolna Fitzpatricka, miałem już do czynienia z tą kobietą, a każde nasze spotkanie kończyło się jeszcze większą wzajemną niechęcią. Czasami mi się wydawało, że mnie prowokowała, z premedytacją sprawdzała granice mojej wytrzymałości, a to najwidoczniej sprawiało jej satysfakcję.

Kilka razy obstawialiśmy przyjęcia organizowane przez jej ojca, w których ona także brała udział. Zawsze wybierała drzwi, które kazałem zamknąć, chciała znajdować się w miejscach wyłączonych przeze mnie z użytku i chciała wracać do domu zawsze wtedy, kiedy na drodze panował największy ruch. Zawsze utrudniała mi pracę tak bardzo, jak tylko możliwe. Kapryśna celebrytka, karmiąca się jedynie uwagą innych, lajkami i komentarzami zachwytu. Co jakiś czas w oko wpadał mi jakiś filmik, w którym prezentowała swoje wdzięki.

W pewnej chwili dziewczyna się odwróciła i spojrzała w moją stronę, jakby miała świadomość, że od kilku minut zaprząta moją głowę. Mógłbym założyć się o każde pieniądze, że pokaże mi język albo środkowy palec, ale drgnąłem niespokojnie, kiedy na jej ustach wykwitł lekki uśmiech. Z daleka widziałem błysk w jej niebieskich oczach, jakby miała ochotę zrobić coś naprawdę głupiego, ale miejsce i czas okazały się niesprzyjające. Znałem to spojrzenie, dlatego ciarki przebiegły po moim kręgosłupie, gdy nadal wlepiała we mnie te jasnoniebieskie ślepia.

Czasami bardziej bałem się tej dziewczyny i jej pomysłów niż całej armii uzbrojonych po zęby przeciwników.

To ona odwróciła się pierwsza. Najwyraźniej chciała wziąć mnie na przetrzymanie i wygrać ten pojedynek na spojrzenia, ale nic z tego. To, co czułem, to jedno, a to, co mogłem jej pokazać, to drugie. Przyjmowałem zlecenia od Lincolna, zapewne jeszcze nie raz będę miał z nią do czynienia i nie zamierzałem okazać żadnej słabości.

– Mam nadzieję, że zaraz skończą te gadki i przejdziemy do imprezowej części przyjęcia – mruknął przyjaciel, na co lekko się uśmiechnąłem.

Stary, oni dopiero zaczynają.

***

Dzisiejszego wieczoru miałem wolne, ale mimo wszystko postanowiłem skontrolować swoich ludzi obstawiających tę imprezę. Do naszej ekipy dołączyło dwóch byłych zawodowych żołnierzy, a ja chciałem sprawdzić, jak sobie radzą, i to nie dlatego, że im nie ufałem, ale jak nikt inny wiedziałem, że powrót do normalności nie zawsze jest łatwy. Mimo iż od misji, w których brałem udział, minęło kilka lat, nadal nawiedzały mnie koszmary, a upływający czas niczego w tej kwestii nie zmienił. Przynajmniej dwa razy w tygodniu budziłem się zlany potem, z mocno bijącym sercem i gotowy do ataku, po czym okazywało się, że nie znajduję się na środku pustyni, ale we własnym łóżku.

Obiekt został obstawiony prawidłowo, a każdy zajmował swoją pozycję, wróciłem więc do środka i ruszyłem długim korytarzem w stronę głównej sali. Wtedy zauważyłem, że Lane stoi oparty o ścianę, bawiąc się telefonem.

Kiedy tylko mnie zobaczył, schował go do kieszeni.

– Spacerów ci się zachciało? – zadrwił, kiedy podszedłem bliżej.

Spojrzałem znacząco to na niego, to na znaczek na drzwiach informujący, że znajdowała się za nimi damska toaleta.

– A tobie stalkowania własnej żony? – odciąłem się natychmiast.

Skrzywił się lekko, a następnie odepchnął od ściany i stanął przede mną, wsuwając dłonie do kieszeni eleganckich spodni.

– Czekam na nią – oznajmił, a ja zauważyłem, że był jakiś spięty, bledszy niż zazwyczaj.

Gdyby nie jego słowa i pionowa zmarszczka na czole, uznałbym, że wszystko jest w porządku, przecież nie pierwszy raz Lane zachowywał się w ten sposób. Pilnował Noemi jak oka w głowie, przypominali papużki nierozłączki i to, że warował pod kiblem, nie wydawało się niczym niezwykłym, ale teraz…

– Co jest? – zapytałem szybko, na co mój brat pokręcił powoli głową.

– Nic. – Wzruszył lekko ramionami, jakby nie zrozumiał, że nie dam mu spokoju i nie odejdę bez wyjaśnień. Dupek nawet się uśmiechnął, ale to raczej przypominało nieodgadniony grymas. – Czekam na żonę. Co w tym dziwnego?

– Widzę cię pierwszy raz na oczy, Lane, przecież nie znam cię całe życie – zadrwiłem. – Gadaj albo zaraz zadzwonię po Liona i wydusimy z ciebie to, co cię gryzie.

W wyrazie jego twarzy zobaczyłem, że zrozumiał, iż nie wygra. Byłem najmłodszym z braci i kiedyś z pewnością obaj uważali mnie za niczego nierozumiejącego smarkacza, ale teraz, kiedy oni dobiegali czterdziestki, a ja miałem trzydziestkę na karku, te różnice między nami niemal się zatarły. Stałem się godnym zaufania partnerem, nie gówniarzem.

– Noemi jest w ciąży – przyznał cicho, rozglądając się, czy jego słowa nie trafią do niepowołanych uszu.

– Znowu? – odezwałem się zaskoczony, na co brat zmierzył mnie morderczym spojrzeniem.

– Jakie znowu, do diabła, Hope ma cztery lata, Wiktor prawie dziewięć – odparł oburzony.

– Planowaliście to? – dopytywałem, oszołomiony faktem, że ktoś świadomie może chcieć trzeciego dziecka, skoro tamtych dwoje daje nieźle popalić.

– Oczywiście, że planowaliśmy – syknął, zaciskając dłonie w pięści. – To wczesny etap, Noemi nie czuje się najlepiej, nic nikomu nie mówiliśmy, jak zawsze zresztą. Noemi nie chciała.

Po tym, przez co przeszła ta dziewczyna, wcale się nie dziwiłem temu, że trzymali to w tajemnicy tak długo, jak to tylko możliwe. Nie chcieli przedwcześnie informować o ciąży w obawie, że coś się stanie, tak jak za pierwszym razem. Zresztą ogólnie Lane zrobił się mocno przewrażliwiony na punkcie żony, zwłaszcza po tym, jak porwał ją kierowca pracujący dla jej rodziny od lat. Wtedy nie pozwolili mi pomóc, uważali mnie za smarkacza, który sam powinien zostać pod opieką. Niestety, taki właśnie byłem w czasach studenckich – nieodpowiedzialny, krnąbrny, w gorącej wodzie kąpany.

– Nie puszczę pary z ust – obiecałem uroczyście. – I jeśli chodzi o opiekę nad Wiktorem i Hope, możesz na mnie liczyć. Możesz na nas liczyć – poprawiłem się szybko, wiedząc, że Lion i Ari nie mają nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Rodzice także pomogą w opiece nad tymi małymi potworkami. – Czy mieliście już wizytę u lekarza? – drążyłem, mając świadomość, że bratowa potrzebowała leków pomagających utrzymać ciążę.

– Tak – potwierdził. – Wszystko jest w porządku, ale żonka panikuje. Musimy to jakoś przetrwać.

– Jasne, że tak…

Chciałem mu powiedzieć, że wszystko dobrze się skończy, jak zawsze, ale w tej samej chwili drzwi do łazienki się otworzyły i stanęła w nich Keira. Odruchowo cofnąłem się o krok. Dziewczyna poprawiła ramiączko jasnej sukienki, a następnie zwróciła się do mojego brata.

– Chyba powinieneś tam wejść i zająć się swoją żoną – powiedziała spokojnie i lekko przygryzła dolną wargę.

Chciała dodać coś jeszcze, ale zanim zdążyłem mrugnąć, Lane ją przesunął i wpadł do środka. Keira się zachwiała, ale w porę ją złapałem. Myślałem, że mi podziękuje, ale spojrzała na moją dłoń na swoim ramieniu jak na węża, więc ją zabrałem.

– Nie dotykaj mnie – sapnęła, gromiąc mnie wzrokiem.

Przewróciłem oczami, a następnie spojrzałem na nią jak na nieznośne dziecko. Nie raz to przerabialiśmy, zwłaszcza kiedy budowałem swój biznes i osobiście pracowałem dla jej rodziny. Ta mała dawała mi w kość jak nikt inny.

Nie miałem prawa brukać jej swoim dotykiem.

– Nigdy z własnej woli bym tego nie zrobił – zapewniłem ją szybko, mierząc wzrokiem jej sylwetkę.

Dostrzegłem, że pod wpływem mojego spojrzenia ogarnął ją niepokój, co dało mi pewną satysfakcję. Więc jednak nie pozostawała taka nieustraszona, na jaką się kreowała, zwłaszcza w ciemnym korytarzu, gdzie nie widać było żywej duszy.

– Pomyślałem, że krew na tym eleganckim dywanie nie wyglądałaby dobrze. – Spojrzałem znacząco na jasny dywan pod nogami.

– Nie udawaj, widok krwi to dla ciebie chleb powszedni. Wydaje mi się, że nawet to lubisz – prychnęła, a ja miałem ochotę złapać ją za ramiona i potrząsnąć mocno drobnym ciałem.

Keira nie znała mnie, nie miała o niczym pojęcia i nikt nie dał jej prawa, by się o mnie wypowiadać. Właśnie przez te jej pieprzone gadki wolałem jej unikać. Żyła w bańce i jeśli ta kiedykolwiek pęknie, dziewczyna w końcu się przekona, jak wygląda prawdziwe życie. Ona nadal nie rozumiała, że wymuskane słówka nie zawsze mogły zapewnić pokój i szczęście.

Błysnąłem zębami w złowieszczym uśmiechu.

– Przejrzałaś mnie – poinformowałem niedbale. – Lubię pić krew swoich ofiar, a kiedy sytuacja sprzyja, kąpię się w niej i…

– Przestań – przerwała mi gwałtownie. – Za drzwiami jest ciężarna kobieta, która może to usłyszeć. Nie masz serca, brutalu?

Noemi jej powiedziała? Obcej dziewczynie, podczas gdy dla reszty rodziny to nadal pozostawało tajemnicą?

– Jeśli piśniesz choć słówko o tym, co ci powiedziała, to…

– Niczego mi nie mówiła – rzuciła chłodno dziewczyna. Gdyby jej wzrok mógł zamrażać, w tej chwili stałbym się soplem lodu. – Potrafię dodać dwa do dwóch.

– Jeśli komuś o tym powiesz…

– Nie strasz, oficerze – parsknęła cichym śmiechem, jakby już nie czuła strachu przede mną, a następnie odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę sali. – Nie boję się ciebie.

– Nie jestem oficerem! – krzyknąłem za nią.

Odpowiedział mi jedynie jej cichy śmiech.

Robiła to specjalnie, jak za każdym razem. Umyślnie i z premedytacją przekręcała mój stopień wojskowy, doskonale wiedząc, że każdy żołnierz ma na tym punkcie fioła.

Odprowadziłem ją wzrokiem aż do chwili, kiedy zniknęła mi z oczu. Pieprzona gwiazda Instagrama. Nie osiągnęła w życiu nic więcej poza uszyciem kilku szmat, pozyskaniem publiki na podrzędnych portalach społecznościowych, w czym zapewne pomógł jej znany tatuś. Tymczasem ja narażałem życie za nasz kraj, za bezpieczeństwo naszych obywateli, co najwidoczniej miała mi za złe.

Po chwili z łazienki wyszedł Lane, obejmując ramieniem bladą i drżącą żonę.

– Wszystko w porządku? – zapytałem, mierząc kobietę uważnym spojrzeniem.

Cień uśmiechu przemknął po jej zmęczonej twarzy.

– Tak – westchnęła. – Chyba tak.

– Wracamy do domu – poinformował mój brat. – Rodzice też pojechali jakiś czas temu, więc zostajesz na placu boju z Lionem i Ari. Ktoś musi nas reprezentować, poradzisz sobie z tym?

– Tak, jasne – zapewniłem szybko. Noemi wyglądała tak słabo, że nie zamierzałem stawiać oporu. – Możecie wyjść tymi drzwiami na końcu korytarza – poleciłem. – Skręcicie w prawo i znajdziecie się na parkingu.

– Nate… – zaczęła bratowa, ale natychmiast jej przerwałem.

– Bez obaw, nikomu nie powiem – obiecałem szybko. – Twoja tajemnica jest bezpieczna. – Uśmiechnąłem się do niej. – Idźcie, jeśli ktoś o was zapyta, powiem, że Lane dostał biegunki.

Zarechotałem na samą myśl, że mówię o tym senatorowi i innym ważnym ludziom. Brat uderzył mnie w ramię, które natychmiast potarłem, sycząc cicho.

– Jesteś cudowny, dziękuję.

– Gratulacje, mamuśka, chociaż teraz z pewnością ten dupek i banda małych potworków cię wykończą, ale wasza sprawa. Uważaj na siebie.

– Jasne, będę.

Patrzyłem za nimi, gdy odchodzili w głąb korytarza. Lane obejmował mocno żonę. Kiedy obserwowałem ich albo Ari i Lionela, zastanawiałem się nad sobą i swoją przyszłością. Moi bracia bez wątpienia oszaleli na punkcie żon i ciekawiło mnie, czy też spotka mnie kiedyś podobny los, czy stracę dla jakiejś kobiety głowę do tego stopnia, że oddam za nią życie…

Ruszyłem w stronę sali pogrążony w myślach, ale zanim dotarłem do celu, drogę zastąpiła mi Rita. Mój wewnętrzny radar kazał mi uciekać, ale nie miałem już szans. Dopadła mnie.

– Potrzebujemy twojej pomocy – wypaliła bez zbędnych wstępów.

– Słucham – odparłem niechętnie, bo sto razy bardziej wolałbym wyskoczyć teraz z pędzącego auta, niż pomagać tej kobiecie, bo Bóg jeden wie, czego ode mnie chciała.

– Lionel i Ari zabawiają gości, twoi rodzice musieli już jechać, a Lane zabrał Noemi do domu i…

– Skąd wiesz, że Lane zabrał Noemi do domu? – spytałem podejrzliwie, na co lekko się zaczerwieniła.

– Zrobiła się jakaś taka blada… eee… niewyraźna i zniknęli jakiś czas temu, i…

– Ty wiesz – przerwałem ten potok bzdur, którymi chciała mnie karmić.

– Ty też wiesz – zauważyła, na co skinąłem głową. – Pracuję z nimi, synu – stwierdziła na pozór obojętnym tonem. – Od dwóch miesięcy Lane znowu robi z jej gabinetu sklep spożywczy i wpada tam przynajmniej raz na godzinę, a kiedy tam siedzi, nie słychać jęków w korytarzu, łapiesz?

Jezu, czyli oni nadal pieprzyli się w godzinach pracy… Napaleńcy.

– O co chodzi? – ponagliłem.

– Wezwanie taksówki o tej godzinie jest niemożliwe, a jeden z gości chce już wracać, przy tym osoba towarzysząca, a właściwie osoby towarzyszące zbyt dobrze się bawią, a ich szofer ma pojawić się dopiero za dwie godziny i nie odbiera telefonu.

– Mam odwieźć kogoś do domu, tak? – dopytałem, na co Rita szybko skinęła głową.

– Weź auto Lionela, jest na wylocie – poleciła. – On miał się tym zająć, ale zdecydowałam, że w tej sytuacji powinien zostać. – Wcisnęła mi w dłoń kluczyki. – Jako jedyny właściciel pozostał na posterunku. Twój pasażer już na ciebie czeka w samochodzie, zapewne już zasnął.

– Pijany? – zainteresowałem się, na co powoli pokręciła głową.

– Nie, raczej zniechęcony, zmęczony i poirytowany towarzystwem, w którym musi się obracać, ale to nic takiego. Nie musisz się martwić o Wyatta, znalazłam mu kompana! – krzyknęła za mną, kiedy zmierzałem już do tylnych drzwi.

Wzdrygnąłem się na te słowa, mając nadzieję, że jakaś siła wyższa będzie miała w opiece mojego jedynego przyjaciela.

2

Keira

Czasami, kiedy patrzyłam na swoją rodzinę, zauważałam, jak bardzo do nich nie pasowałam. Jak mocno się od nich różniłam. Ojciec – senator, republikanin mający poglądy całkiem sprzeczne z moimi. Chciał, aby każdy obywatel Ameryki mógł posiadać broń. Walczył o to, żeby powstrzymać falę imigrantów zalewających nasz kraj, i nieważne stało się dla niego nawet to, że kobiety z dziećmi szukały tutaj schronienia oraz możliwości godnego i bezpiecznego życia. Lincoln Fitzpatrick chciał na atak odpowiadać atakiem, postulował, by rozwijać armię, zamiast zaszczepiać w ludziach zdolność mediacji, rozmowy, pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jednocześnie okazał się najwspanialszym ojcem na świecie: troskliwym, kochającym i wyrozumiałym. Szanował moje zdanie, cenił je, ale nigdy nie zrobił tego, czego oczekiwałam w kwestii walki o nasz kraj. Wspierał mnie w moich decyzjach, ale nigdy moje zdanie nie wpłynęło na jego osądy.

Matka przez kilka lat wykładała fizykę na uniwersytecie, ale kiedy ojciec postanowił zająć się polityką, rzuciła wszystko dla niego, mimo iż posiadała doktorat. Mój brat Dex został lekarzem, a ja? Stałam się nikim, dziewczyną, która z trudem skończyła college i tak naprawdę odnalazła swoje miejsce dopiero przy maszynie do szycia, ołówku i notatniku.

Cała trójka kochała mnie bezwarunkowo, podobnie jak ja ich. Nigdy nie dali mi do zrozumienia, że jestem gorsza, mniej znaczę w ich oczach… wręcz przeciwnie. W naszym świecie jednak to wszystko stanowiło wyjątek. Ludzie na poziomie wymagali od swoich dzieci tego samego poziomu. Moja rodzina stawiała jednak na szczęście, Dex mógł zostać kimkolwiek chciał, nie musiał iść na medycynę, on sam podjął tę decyzję.

Nasze poglądy na temat świata okazały się skrajnie różne, natomiast nasza miłość zdawała się mieć to gdzieś. Poruszaliśmy drażliwe tematy, nie baliśmy się rozmów, szanowaliśmy swoje zdanie, nawet jeśli okazywało się odmienne.

Całe przyjęcie zniosłam dobrze, nawet jeśli gdzieś obok kręcili się znajomi taty, których nie cierpiałam, a zwłaszcza Brandon Wilson, oślizgły, bezwzględny typ, na którego nie mogłam nawet patrzeć. Próbował zaprosić mnie do tańca, z czego wykręciłam się bólem głowy. No ale incydent przed toaletą z McKinleyem jakoś mnie rozstroił. Nate działał na mnie w dziwny sposób i przeważnie wolałam trzymać się od niego z daleka.

Spotkałam w toalecie żonę Lane’a. Mimo cierpienia wymalowanego na twarzy okazała się bardzo sympatyczna. Domyśliłam się, że mogła być w ciąży, zresztą kobieta nie zaprzeczyła, kiedy o to zapytałam. Zmoczyłam dla niej papierowy ręcznik, żeby mogła otrzeć usta, a kiedy wyszłam z łazienki, prawie wpadłam na mięśniaka irytującego mnie tak mocno, że najchętniej wysłałabym go w kosmos.

To jednak jeszcze nic, bo kiedy usłyszałam, że mur między Meksykiem a Stanami powinien sięgać dziesięciu metrów wysokości, a miałam świadomość, że za nim znalazłyby się głodne kobiety i dzieci, coś we mnie pękło. Jasne, rozumiałam, że dobro naszego kraju powinno pozostać priorytetem, natomiast głód nie znał pojęcia nacji czy narodowości, wszyscy odczuwaliśmy go tak samo.

Chciałam wracać do domu, ale w sobotni wieczór wezwanie taksówki okazało się niewykonalne. Na szczęście z pomocą przyszła sekretarka Lionela i obiecała mi, że coś załatwi. Ta kobieta to anioł, bo już po pięciu minutach pojawiła się obok mnie i zaprowadziła do czarnego eleganckiego auta, gdzie kazała mi poczekać na kierowcę.

– Dziękuję – szepnęłam z wdzięcznością, bo nie miałam ochoty zostawać tutaj ani minuty dłużej. Zazwyczaj na takich przyjęciach wytrzymywałam do końca, lecz dziś miałam jakąś dziwną kumulację i chciałam się stąd zmyć.

– Cała przyjemność po mojej stronie. – Rita uśmiechnęła się promiennie i chociaż nie znałam jej zbyt dobrze, poczułam, że mogłabym ją polubić za sam ten szczery uśmiech. – I w imieniu moich pracodawców dziękuję za twoją obecność.

Nie pojawiłabym się tutaj, gdyby nie to, że poprosili mnie o to rodzice. Ojciec chciał ponownie startować na senatora, a tak naprawdę kampania już trwała, chociaż jeszcze niewiele o niej mówiono. To część jego pracy, aby pokazywać się w towarzystwie razem z rodziną, więc zazwyczaj uczestniczyłam z nimi w różnych uroczystościach. Mój wizerunek także sporo na tym zyskiwał.

– Ja także dziękuję, przyjęcie było cudowne.

Kiedy zatopiłam się w miękkim fotelu na tylnej kanapie samochodu, kobieta odeszła, a ja odetchnęłam z ulgą, że się udało. Dzwoniłam nawet do Dexa, aby mnie stąd zabrał, ale brat zdążył się z kimś umówić. Kiedy zadzwonił mój telefon, sięgnęłam do torebki, aby się przekonać, że ściągnęłam go myślami.

– Keira, mógłbym podjechać po ciebie za godzinę, maksymalnie półtorej – odezwał się, kiedy tylko odebrałam połączenie i zanim zdążyłam powiedzieć choćby „hej”.

Najwyraźniej chciał zmienić swoje plany.

– Dzięki, ale już nie trzeba. Rita, sekretarka Lionela, wszystko załatwiła.

– Na pewno? – dopytywał. – Kto cię odwiezie?

– Ich kierowca – poinformowałam. – Już wszystko załatwione, ale dzięki, Dex.

Po drugiej stronie zaległa chwilowa cisza, po której zapytał:

– Jak wrażenia?

Odchrząknęłam.

– W porządku.

Roześmiał się, jakby wiedział, że nie byłam z nim do końca szczera.

– Jasne, w porządku – zadrwił, na co uśmiechnęłam się lekko. – Znajomi ojca się nie zjawili czy jak?

Brat zdawał sobie sprawę, jak bardzo nie cierpiałam tych ludzi, a już zwłaszcza wtedy, kiedy się odzywali.

– Dobra, było znośnie – poddałam się, mając świadomość, że go nie oszukam. – Ale chciałam już wracać, bo wypity szampan niektórym zaczął mącić w głowach.

– Daj znać, kiedy dotrzesz już do domu, dobrze? – poprosił łagodnym tonem.

– Napiszę ci. Miłego wieczoru.

– Tobie także, Keira.

Zakończyłam połączenie, a następnie wsunęłam telefon do torebki. Kiedyś chciałabym im dorównać, poczuć się wystarczająca jak na ich standardy, ale nie miałam pojęcia, czy kiedykolwiek okaże się to możliwe. Rodziców i brata kochałam ponad życie i chciałam, aby czuli się ze mnie dumni.

Kiedy drzwi od strony kierowcy się otworzyły, sięgnęłam po pas, aby go zapiąć. Silnik zamruczał cicho, a kiedy spojrzałam na osobę mającą odwieźć mnie do domu, zamarłam. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja poczułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch i resztka powietrza uleciała z moich płuc. On najwyraźniej także został zaskoczony.

Sięgnęłam do klamki, ale w tej samej chwili Nate wcisnął przycisk blokujący drzwi.

– Co robisz? – zapytałam szybko. – Wypuść mnie.

– Nie kombinuj, Keira – odezwał się, a następnie ruszył jak gdyby nigdy nic. – Też nie jestem zadowolony z towarzystwa, ale nie zamierzam tego odkręcać i wywoływać zamieszania na przyjęciu mojej rodziny. W środku, jak wiesz, został tylko Lion. Bądź grzeczną dziewczynką i nie rób problemów, dobrze?

Miałam ochotę uderzyć w jego siedzenie, ale tego nie zrobiłam. Opadłam na kanapę, zdając sobie sprawę z faktu, że chciałam zachować się jak dzieciak, a przecież już dawno z tego wyrosłam. Ale Nate wzbudzał we mnie najgorsze instynkty. Miał na rękach krew innych ludzi, do tego zachowywał się apodyktycznie i nieznośnie. I uważał, że wojna jest rozwiązaniem. I kiedy obstawiał imprezy moich rodziców, robił tyle problemów, ile tylko mógł. Chciałam wyjść do ogrodu, ale nie mogłam, a kiedy postanowiłam zwiedzić wyższe piętra budynku, też mi na to nie pozwolił. Postępował tak zawsze, kiedy osobiście nas ochraniał, ale nic się nie zmieniło, kiedy rozwinął skrzydła i mógł jedynie siedzieć na tyłku i zostawić to swoim ludziom, bo i tak pojawiał się na przyjęciach, aby mieć na oku pracowników. Odnosiłam wrażenie, że robił to wszystko z premedytacją.

– Mieszkam… – zaczęłam, chcąc podać mu adres, dokąd chciałam jechać, ale mi przerwał.

– Wiem, gdzie mieszkasz.

– Skąd? – zapytałam zaskoczona.

Jakiś czas temu wyprowadziłam się od rodziców, miałam do dyspozycji stumetrowy loft w dobrej dzielnicy i potrafiłam się już sama utrzymać. Niestety, nie dzięki temu, że zdobyłam jakieś kwalifikacje, ale za sprawą internetowej społeczności zbudowanej poprzez pokazywanie mojego życia, podróży, a stopniowo także udziału w akcjach charytatywnych i moich pasji. Największą z nich okazało się szycie. Dostawałam płatne współprace i zgadzałam się na nie, oczywiście jeśli nie kolidowały z moimi przekonaniami.

– Wiem o was wszystko – poinformował pozbawionym emocji głosem. – To moja praca.

– Zabiłeś już kogoś w tym miesiącu, czy dopiero planujesz? – zadrwiłam, nie mogąc się powstrzymać, aby mu dokuczyć.

Zresztą on sam robił to bardzo często. Drwił ze mnie, uważał za pozbawioną mózgu małolatę, celebrytkę pragnącą zbawiać świat. Nie znał mnie, nie miał ku temu podstaw.

– Jeszcze nie, ale… – Teatralnie zawiesił głos. – Ale jeśli się nie zamkniesz, będziesz pierwsza w tym tygodniu. Twoi fani zapewne pozostaną niepocieszeni. Skąd się dowiedzą, jakiego kremu używać albo jakie gacie kupić sobie na walentynki. To okaże się ogromną stratą dla naszego narodu.

Zacisnęłam mocno pięści, starając się powstrzymać. Nate zapewne był jednym z tych gości patrolujących z karabinem granicę, pilnując, aby nikt się nie dostał na teren naszego kraju.

No i miał mnie dokładnie za taką dziewczynę, za jaką uważali mnie inni ludzie. Bez ambicji, priorytetów i wykształcenia, mającą do zaoferowania jedynie ładną buzię i ciało oraz kilkanaście milionów followersów… a ja nie zamierzałam wyprowadzać go z błędu. Tak właśnie standardowo wyglądały nasze rozmowy, jeśli oczywiście jakimś cudem na siebie wpadliśmy, bo zazwyczaj i ja, i on staraliśmy się o to, by nie wchodzić sobie w drogę. Właściwie to i tak nie pokazywałam w internecie tych najistotniejszych rzeczy, realnej pomocy, jedynie udostępniałam zbiórki, pokazywałam się na przyjęciach charytatywnych… To, co miałam w sercu, i to, co robiłam, oprócz paru wyjątków, chciałam zostawić dla siebie.

Ja i Nate czuliśmy do siebie wzajemną niechęć. On przez to, że w jego oczach pozostawałam celebrytką niegodną swojej rodziny, ja przez to, że wykonywał rozkazy, zabijał ludzi i miał identyczne poglądy jak mój ojciec.

Milczałam dłuższy czas, zajmując się wlepianiem wzroku w boczną szybę, aby skupić myśli na czymkolwiek innym, nie na nim.

– Jeśli powiesz komuś o ciąży Noemi, zanim ona zrobi to sama, znajdę cię – odezwał się w końcu, a w jego głosie słyszałam groźbę.

Wiedziałam, że zarówno Nate, jak i jego bracia byli bardzo rodzinni, oddani swoim bliskim bez reszty.

– Nie wiem, jak mnie powstrzymasz przed zrobieniem live na moich social mediach i ogłoszeniem tej informacji całemu światu – prychnęłam.

– Mówię całkiem poważnie, Keira. Nie pogrywaj ze mną.

– Bez obrazy, głupi bucu, ale ciąża twojej szwagierki nie obchodzi mnie ani trochę. Chciałam jej pomóc, dodałam dwa do dwóch, ale nie zamierzam z nikim dzielić się tą wiedzą.

– Mam taką nadzieję.

Gdybym mogła, wyskoczyłabym z tego auta i na piechotę wróciła do domu. Niestety, Nate zablokował drzwi i wyglądało na to, że planował dostarczyć mnie do domu w jednym kawałku.

Z trudem powstrzymałam ziewnięcie. Ostatni tydzień dał mi w kość. Codziennie wstawałam wcześnie rano, aby razem z moją przyjaciółką jechać do stołówki i tam przygotowywać ciepłe posiłki dla potrzebujących. Ja i Clara często brałyśmy udział w takich akcjach. Poznałyśmy się na jednym z festynów charytatywnych, gdzie zbierano pieniądze na operację kręgosłupa małej dziewczynki. W tym przypadku wszystkie zbiórki i prośby o pomoc zawiodły, więc pastor Nicholson wraz z żoną postanowili przygotować coś specjalnego. Podzielił nas na grupy, a ja znalazłam się w jednej z uśmiechniętą dziewczyną o jasnych włosach i niemal natychmiast zapałałyśmy do siebie sympatią.

Clara często zostawała u mnie na noc, wtedy piekłyśmy ciasta lub babeczki i później sprzedawałyśmy je na różnego rodzaju imprezach. Dziewczyna była młodsza ode mnie, obecnie studiowała, ale to wcale nie okazało się dla nas przeszkodą, wręcz przeciwnie.

Nie minęło wiele czasu, a wciągnęłam ją do naszego chóru, sprawiając, że miałyśmy kolejną wspólną pasję. Ta chęć czynienia dobra i niesienia pomocy innym to jedyna stała rzecz w moim życiu. Cieszyłam się tym, angażowałam w przeróżne akcje mające nieść pomoc. Przesiąkłam tym wszystkim, wiedziałam, ile te działania kosztują pracy, energii i pieniędzy. Każda para rąk do pomocy okazywała się na wagę złota. I podczas gdy niektórzy urabiali sobie ręce po łokcie, aby pomóc potrzebującym, inni niszczyli, zabijali, szerzyli przemoc i cierpienie. Tak jak facet, który siedział na fotelu kierowcy. Zapewne miał przy sobie broń, zresztą jak zwykle. I zamiast siły argumentów używał siły mięśni.

Ciekawiło mnie, czy Nate kiedykolwiek zrobił coś dobrego dla drugiego człowieka. Nie dla swojej rodziny, bo ją najwyraźniej uwielbiał, ale dla kompletnie obcej osoby. Chciałabym wiedzieć, czy kiedykolwiek wyciągnął do kogoś rękę, czy nakarmił głodnego, wsparł jakąś zbiórkę… To, co widziałam, to, co pozwolił mi zobaczyć, nie wyglądało dobrze, ale brałam pod uwagę fakt, że nie każdy obnosi się ze swoją dobrocią…

Ja też starałam się robić to z ukrycia, nie chciałam zyskać jeszcze większego rozgłosu na pomocy potrzebującym.

– Organizujemy zbiórkę odzieży i jedzenia – zaczęłam spokojnie, ogromnie ciekawa jego odpowiedzi, chociaż prawdę mówiąc, mogłam się już jej domyślić.

Nate miał chronić nasz kraj, natomiast imigranci według niego stanowili dla nas zagrożenie.

– Świetnie.

– Chcemy dostarczyć to na granicę – dodałam, mając nadzieję, że w tym mężczyźnie znajdzie się coś świadczącego o jego człowieczeństwie.

Zapewne zdawał sobie sprawę z faktu, jak obecnie wygląda sytuacja w tamtych rejonach. Ludzie pragnący przedostać się na teren naszego kraju rozbili obozy i koczowali tam, czekając na szansę. Nie mieliśmy informacji, czy ktokolwiek dbał o tych ludzi. Pastor wspominał przedwczoraj, że postawiono tam dwadzieścia przenośnych toalet, a część ludzi wycofała się w głąb kraju tylko po to, by uzupełnić zapasy dla siebie i swoich rodzin. W takich warunkach funkcjonowały tam także dzieci i na samą myśl o tym cierpła mi skóra.

– Nie próbuj na mnie tych sztuczek, aniołku, nie uda ci się.

Skrzywiłam się lekko, kiedy kolejny raz nazwał mnie w ten sposób. Zdawałam sobie sprawę, że jego ludzie i on sam nadali mi tę ksywkę, ale w jego ustach brzmiała ona raczej jak obelga, jakby próbował nasycić ją podwójnym sensem. Nie, nie było we mnie nic z anioła, popełniałam błędy, miałam swoje humorki, ale z całych sił starałam się zmieniać na lepsze siebie i otaczający mnie świat. I kiedy tylko widziałam tego faceta, próbowałam mu dowalić. To było silniejsze ode mnie, ponieważ okazał się draniem nieczującym potrzeby, aby stać się lepszym.

– Chciałam po prostu zapytać, czy nie miałbyś ochoty się dorzucić.

Pragnęłam go sprowokować. Taki właśnie ze mnie „aniołek”.

Ludzie cierpiący głód i niedostatek ruszali w długą drogę, by ratować siebie i swoje rodziny. Podążali w kierunku lepszego życia, a postawiono przed nimi wysoki mur i zamykano bramy. Podano, że w drodze do granicy, zazwyczaj na terenach, gdzie nie było wody – na pustyniach Sonora i Chihuahua – tylko w zeszłym roku zginęło około siedmiuset osób, chociaż te statystyki najprawdopodobniej zostały mocno zaniżone.

– Nie rozumiem, w jakim celu cały czas zaczynasz te gadki. – Opanowanie i spokój w jego głosie sprawiały, że miałam ochotę złapać go za włosy i uderzyć głową w kierownicę. – Znasz moje zdanie na pewne tematy, ja znam twoje, bo zadbałaś o to, kiedy osobiście pracowałem dla twojego ojca. Nie zgadzamy się, Keira, i nie będziemy nigdy jednomyślni, więc nasuwa mi się prosty wniosek: szukasz guza?

– Więc uderzyłbyś mnie, tak?

Drgnął nieznacznie, mocniej zaciskając palce na skórzanej kierownicy. Wkurzył się, widziałam to wyraźnie.

– Tak się mówi, kiedy ktoś szuka powodu do kłótni, naprawdę muszę ci to tłumaczyć? – zadrwił, robiąc ze mnie idiotkę nierozumiejącą prostych słów.

– A jeśli znajdę powód do kłótni, nabijesz mi guza? Tak czy nie, oficerze?

Wiedziałam, że nie cierpiał, kiedy tak do niego mówiłam. Mały rewanż za aniołka.

Mięsień na jego szczęce drgnął, a ja poczułam satysfakcję z faktu, że udało mi się wyprowadzić go z równowagi. Nadal nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego wkurzanie go sprawiało mi taką satysfakcję. I najgorszy okazał się fakt, że zdawałam sobie sprawę, że nie postępuję dobrze, że nie powinnam tego robić…

– Bez względu na to, co sobie o mnie myślisz, nie biję kobiet, nawet jeśli zachowują się jak krwiożercze piranie, rozumiesz? I nie zamierzam tego zmieniać. Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, Keira. Wiem, że uważasz mnie za przemocowego mięśniaka, ale nic, absolutnie nic nie sprawi, że podniosę rękę na kobietę, rozumiesz? Więc możesz próbować dalej, powodzenia.

Chciałabym go zmienić… Ta świadomość uderzyła we mnie niczym gwałtowna i kompletnie niespodziewana burza. Pragnęłam, aby zrozumiał, że zarówno po naszej stronie granicy, jak i po tej drugiej stoją ludzie, którzy mają jakieś plany i marzenia. On mógł chcieć nowego auta, tamci zaś w większości chcieli czegoś do jedzenia…

Nate powinien to pojąć, powinien ściągnąć klapki z oczu i zacząć dostrzegać innych.

– Oni cierpią i…

– Nie rozumiesz, że nie możemy gościć u siebie każdego, kto ma na to ochotę? – Nadal pozostawał spokojny, opanowany, a przynajmniej taki zdawał się jego głos. – Czy masz pojęcie, jak mocno wpłynie to na nasz kraj? Gdybyśmy wpuszczali tutaj każdą osobę, która ma na to ochotę, nasi obywatele też mogliby przez to cierpieć głód. Za wszystkim stoją wielkie pieniądze, Keira. Nie wiń nikogo, że w pierwszej kolejności myśli o tym, o czym powinien. O nas. O naszych obywatelach, o naszych dzieciach i rodzinach, o dzielnicach biedy, a tych w naszym kraju jest aż nadto.

– Jest tyle wyjść i…

– I są stopniowo realizowane – przerwał mi szybko. – Bez większej szkody dla naszych obywateli. Oni też są ważni, czego ty najwyraźniej nie dostrzegasz. Zbyt mało jest dzielnic biedy? Według ciebie wszystkie amerykańskie dzieci są najedzone i szczęśliwe?

– Widziałeś, co dzieje się na granicy? – odparowałam, czując, że nigdy się w tej kwestii nie dogadamy. Zresztą, także w innych nie istniała na to szansa. – Robimy za mało, giną ludzie i…

– Koniec przejażdżki – oznajmił, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że zaparkował tuż obok mojego budynku. – Spokojnej nocy i mam nadzieję, że nieprędko się zobaczymy.

Wysiadłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Jakiekolwiek dyskusje z tym facetem okazywały się bezcelowe, on i tak miał swoje zdanie, nie obchodziło go nic więcej. Ja miałam gdzieś obywatelstwo ludzi cierpiących głód i nędzę i chociaż mój kraj także pozostawał dla mnie ważny, to jednak próbowałam zrobić cokolwiek, żeby pomóc innym.

Kiedy otworzyłam drzwi do budynku, zorientowałam się, że Nate nadal stoi na parkingu. Z premedytacją grzebałam w torebce, chcąc sprawdzić, czy odjedzie… Nie zrobił tego. Dopiero kiedy zamknęłam za sobą duże drewniane drzwi, przez szybę zobaczyłam, że rusza z miejsca.

Wydawało mi się, że winda wlecze się jak nigdy wcześniej, a kiedy w końcu znalazłam się w domu, zsunęłam z nóg wysokie szpilki i opadłam na dużą kanapę w salonie.

Na InstaStory opublikowałam prośbę o dostarczenie żywności i ubrań do pastora Nicholsona, mając nadzieję, że moi obserwujący nie zawiodą. Zawsze się o to obawiałam, natomiast koniec końców i tak ich odzew sprawiał, że zapierało mi dech w piersi.

Mimo później pory wstawiłam filmik nagrany jakiś czas temu, prezentując najnowszą sukienkę, której projekt i uszycie zajęło mi kilka nocy. Na nagraniu miałam włosy upięte w wysoki koński ogon, aby oglądający zobaczyli niewielkie guziczki ciągnące się przez całą długość pleców. Zielona tkanina idealnie opinała moje ciało, a koronkowe wstawki uchylały rąbka tajemnicy, co mogło się pod nią znaleźć. Pierwowzór zawsze szyłam sama, natomiast kolejne trzy sztuki wykonywała krawcowa, z którą miałam umowę. Być może pewnego dnia stworzę prawdziwą kolekcję dostępną w domach mody, ale na tę chwilę nie czułam się na to gotowa. Zresztą, całkiem nieźle na tym zarabiałam, kobiety uwielbiały mieć świadomość, że coś było limitowane, niedostępne w większej ilości, a ja im to dawałam.

Zanim udałam się pod prysznic, spojrzałam jeszcze w kalendarz, by się upewnić, że post z poleceniem ergonomicznej poduszki powinnam wstawić jutro wieczorem.

Kiedy leżałam już w łóżku i myślałam o całym minionym dniu, przed oczami stanęła mi twarz McKinleya. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak przystojny facet musiał pozostawać tak skończonym dupkiem.