Reformacja 2.0. Czy Kościół w Polsce przetrwa? - Tomasz P. Terlikowski - ebook

Reformacja 2.0. Czy Kościół w Polsce przetrwa? ebook

Tomasz P. Terlikowski

0,0
44,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

W swojej nowej książce Tomasz Terlikowski wnikliwie diagnozuje kondycję Kościoła katolickiego w Polsce. Dzieli się przemyśleniami na temat episkopatu oraz obecnych w Kościele ruchów oddolnych zarówno niosących nadzieję, jak i budzących uzasadnione obawy. Przede wszystkim zaś – robi to z nowej dla siebie perspektywy. „Uczę się życia na peryferiach. Lata bycia w centrum Kościoła, odwiedzania parafii, uczestnictwa w kościelnych wydarzeniach się skończyły” – pisze. Z dala od dymu kadzideł, z wielkim zaangażowaniem stawia ważne pytania:

Czy Kościół w Polsce czeka rozłam?

Jakie głębokie zmiany na lepsze już w nim następują?

Czy kryterium tak zwanego dobra Kościoła nie jest bałwochwalstwem?

Kto próbuje być bardziej papieski od papieża?

Czy współczesny człowiek potrzebuje jeszcze w ogóle duchowości?

W podtytule Wygasania, książki sprzed dwóch lat, Tomasz Terlikowski umieścił słowo „zmierzch”. Na kartach Reformacji 2.0 próbuje wyobrazić sobie, jak może wyglądać nowy świt polskiego Kościoła… i czy nadejdzie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 342

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka re­dak­cyjna: KA­TA­RZYNA KRZY­ŻAN-PE­REK
Re­dak­cja: BAR­BARA GÓR­SKA
Ko­rekta: WOJ­CIECH ADAM­SKI, MA­RIA ROLA, ANETA TKA­CZYK
Pro­jekt okładki: TO­MASZ MA­JEW­SKI
Układ ty­po­gra­ficzny: RO­BERT KLE­EMANN
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by To­masz Ter­li­kow­ski © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2025
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-08734-3
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

WSTĘP

Tu stoję.Ina­czej nie mogę

Uczę się by­cia na pe­ry­fe­riach. Skoń­czyły się lata funk­cjo­no­wa­nia w cen­trum Ko­ścioła, od­wie­dza­nia pa­ra­fii, uczest­nic­twa w ko­ściel­nych wy­da­rze­niach. Ostat­nio rok temu ktoś pró­bo­wał mnie za­pro­sić do ko­ściel­nego pa­nelu, że­bym z żoną opo­wie­dział o re­li­gij­nym wy­cho­wa­niu dzieci. Ostrze­ga­łem, aby za­py­tał o zda­nie bi­skupa, ale za­pew­niał, że wszystko jest uzgod­nione. Kilka ty­go­dni póź­niej od­wo­łał spo­tka­nie, bo oka­zało się, że moje wy­po­wie­dzi są nie­ak­cep­to­walne dla du­cho­wień­stwa. In­nym ra­zem za­pro­sił mnie na spo­tka­nie pe­wien dusz­pa­sterz aka­de­micki, spo­tka­nie zo­stało za­po­wie­dziane w me­diach i wtedy za­dzwo­niła do niego ku­ria. „Mamy za­strze­że­nia do jego ka­to­lic­ko­ści” – po­in­for­mo­wał ku­ria­li­sta. Ksiądz zre­zy­gno­wał, nie chciał ko­pać się z ko­niem. Wiele księ­garni ka­to­lic­kich wprost od­ma­wia przyj­mo­wa­nia mo­ich – a nie­kiedy także mo­jej żony (wia­domo, na­zwi­sko) ksią­żek, a w in­nych sprze­daje się je spod lady. Nie, to nie jest żart. Trzeba o nie za­py­tać, a wtedy księ­garz wy­ciąga eg­zem­plarz spod pul­pitu i z uśmie­chem mówi, że do­stał ta­kie wła­śnie po­le­ce­nie. Wielu du­chow­nych i za­an­ga­żo­wa­nych świec­kich ze­rwało ze mną kon­takty, tak jak­bym był trę­do­waty. A w pry­wat­nych roz­mo­wach część bi­sku­pów mówi o mnie wy­łącz­nie źle. „Na­bi­liby cię na pal, gdyby mo­gli” – opo­wia­dał mi ostat­nio je­den ze zna­jo­mych księży.

I gdy­bym na­wet wąt­pił w te opi­nie, to ich po­twier­dze­niem może być słowo wy­gło­szone przez – ską­d­inąd ce­nio­nego przeze mnie i ucho­dzą­cego za otwar­tego – ar­cy­bi­skupa Ad­riana Gal­basa na wpro­wa­dze­nie do ka­te­dry so­sno­wiec­kiej bi­skupa Ar­tura Waż­nego. Istotne i piękne ka­za­nie ob­fi­to­wało w po­le­mikę z nie­okre­ślo­nymi z imie­nia i na­zwi­ska „łow­cami kli­kal­no­ści”, w któ­rych trudno mi było nie roz­po­znać – po nieco tylko zmie­nio­nych cy­ta­tach – sa­mego sie­bie. „Die­ce­zja so­sno­wiecka nie jest do za­ora­nia, tylko do nie­ustan­nego ob­sie­wa­nia” – mó­wił ar­cy­bi­skup, od­no­sząc się ewi­dent­nie do mo­ich słów. „Ist­nieje die­ce­zja w rze­czy­wi­sto­ści i die­ce­zja w me­diach, które eks­po­nują tylko to, co chcą, w dawce, w ja­kiej chcą, i z ko­men­ta­rzem, ja­kim chcą” – do­da­wał. I prze­ko­ny­wał bi­skupa, by ten po­dej­mo­wał de­cy­zje, które „wy­ni­kają z głę­bo­kiego ro­ze­zna­nia, z od­wagi, a nie z bra­wury, i po kon­sul­ta­cji z mą­drymi ludźmi. Nie zaś de­cy­zje, któ­rych ocze­kują łowcy kli­kal­no­ści”[1]. I aku­rat tych słów nie na­leży zo­sta­wić bez ko­men­ta­rza, bo po pierw­sze, ar­cy­bi­skup Gal­bas ucho­dzi za nie­zwy­kle otwar­tego i jest na­dzieją na zmianę w pol­skim Ko­ściele, a po dru­gie, są one – w ofi­cjal­nym ka­za­niu – dość mało uczciwą po­le­miką z dzien­ni­ka­rzem i me­diami. A bez me­diów, bez wie­lo­let­niego in­for­mo­wa­nia o sy­tu­acji w die­ce­zji, także bez mo­jego za­an­ga­żo­wa­nia nie­wiele by się zmie­niło. W tej die­ce­zji, znisz­czo­nej wie­loma skan­da­lami (bę­dzie o nich jesz­cze mowa), wszystko było sta­ran­nie ukry­wane i tylko nie­ustanny na­cisk me­diów to zmie­nił. W ta­kiej sy­tu­acji kry­ty­ko­wa­nie w cza­sie ka­za­nia aku­rat me­diów, a nie roz­ma­itych ko­ściel­nych ukła­dów, jest zwy­czaj­nie słabe. Za to do­sko­nale po­ka­zuje nie tylko to, co są­dzi o mnie wielu bi­sku­pów, ale też w ja­kim miej­scu znaj­duje się na­wet bar­dzo otwarta część Ko­ścioła w Pol­sce.

I może trudno się im cza­sem dzi­wić, je­śli z me­diów do­wia­dują się, jak groź­nym czło­wie­kiem je­stem dla Ko­ścioła. Piotr Semka w tek­ście za­po­wia­da­nym na okładce ty­go­dnika „Do Rze­czy” jako roz­prawa z „Ad­wo­ka­tem Ju­da­sza”, któ­rym mam być, prze­ko­nuje, że moim ce­lem jest stwo­rze­nie al­ter­na­tyw­nego Ko­ścioła, w któ­rym „po­stę­powi ka­to­licy” będą „od­da­lać się od struk­tury pa­ra­fial­nej czy die­ce­zjal­nej, a orien­to­wać się będą na no­wych «me­dial­nych» prze­wod­ni­ków. I wtedy Ter­li­kow­ski na­prawdę może zo­stać kimś w ro­dzaju świec­kiego bi­skupa. Tym bar­dziej że – jak wy­nika z jego wy­po­wie­dzi – czuje on w so­bie za­pał do pod­ję­cia walki o du­szę tego Ko­ścioła”. Piotr Semka ostrzega, że na­dzieje na to, iż odejdę od Ko­ścioła, są płonne. „Ter­li­kow­ski nie chce opusz­czać wspól­noty ka­to­li­ków, tylko chce wska­zać jej drogę we­dług prze­sła­nek, które on uważa za naj­lep­sze i naj­waż­niej­sze. Nie je­ste­śmy w sta­nie stwier­dzić, co jesz­cze jego su­mie­nie wskaże mu w ra­mach tego, do czego – we­dług jego prze­ko­na­nia – «po­wo­łał go Pan». Jedno jest pewne. Że na tej dro­dze nie bę­dzie się li­czył z tra­dy­cyjną struk­turą Ko­ścioła zło­żoną z epi­sko­pa­tów, bi­sku­pów i pro­bosz­czów, a ra­czej przyj­mo­wać bę­dzie rolę ko­goś, kto po­ucza hie­rar­chów. I po­nad ich gło­wami bę­dzie się sta­rał do­trzeć do serc i uczuć pol­skich ka­to­li­ków. Py­ta­nie, ilu z nich od­po­wie na te sy­re­nie śpiewy”[2]. I choć to on for­mu­ło­wał tego typu za­rzuty, to mam świa­do­mość, że po­dob­nie uważa – i prze­ka­zuje mi to – na­prawdę spora grupa pol­skich ka­to­li­ków, w tym du­chow­nych. Ak­tyw­ność pu­bli­cy­styczną, nor­malne i stan­dar­dowe oceny dzia­łal­no­ści pol­skich bi­sku­pów, pi­sa­nie o Ko­ściele nie z po­zy­cji ko­lan, ale na sto­jąco, trak­tuje się jako atak na tra­dy­cyjną struk­turę i dok­trynę Ko­ścioła. Trudno w ta­kiej sy­tu­acji być w jego cen­trum.

***

To, oczy­wi­ście, nie jest cały ob­raz. Je­stem w Ko­ściele, dok­try­nal­nie w sa­mym jego cen­trum, bo nikt nie może odłą­czyć mnie od sa­kra­men­tów. „Więź” (swoją drogą cie­kawe, że pew­nie ani ja, ani jej re­dak­to­rzy jesz­cze dzie­sięć lat temu nie po­my­śle­li­by­śmy, że bę­dziemy współ­pra­co­wać, i to tak bli­sko) jest miej­scem, które przy­gar­nęło moje pod­ka­sty. Wo­kół mnie jest też bar­dzo wielu lu­dzi wie­rzą­cych. Księża (a na­wet bi­skupi, choć ta grupa – która i tak ni­gdy nie była wielka – te­raz zmniej­sza się w tem­pie bły­ska­wicz­nym) od­wie­dzają nas i spo­ty­kają się ze mną. To­czymy dłu­gie i in­spi­ru­jące de­baty fi­lo­zo­ficzne i teo­lo­giczne, a nie­kiedy po pro­stu roz­ma­wiamy o przy­szło­ści Ko­ścioła. Mam wier­nych przy­ja­ciół wśród za­kon­ni­ków i sporo przy­ja­ció­łek wśród sióstr za­kon­nych, a moja żona uczest­ni­czy czyn­nie w pro­ce­sie walki z prze­mocą w Ko­ściele (i nie tylko), co spra­wia, że po­zna­jemy no­wych lu­dzi – za­an­ga­żo­wa­nych, wie­rzą­cych i chęt­nych do roz­mowy o trud­no­ściach. To daje nie­zwy­kłą per­spek­tywę i na­prawdę przy­wraca na­dzieję. Masa li­stów czy in­for­ma­cji, ja­kie otrzy­muję od du­chow­nych, któ­rzy dzię­kują za to, że ktoś jest ich gło­sem, gdy oni sami – z obawy przed kon­se­kwen­cjami – mu­szą mil­czeć, a także od świec­kich, wdzięcz­nych za ar­ty­ku­ło­wa­nie ich obaw, lę­ków, a nie­kiedy fru­stra­cji, upew­nia, że nie je­stem sam w moim my­śle­niu o Ko­ściele, że pe­ry­fe­rie – choć ozna­czają od­da­le­nie od cen­trów wła­dzy (także tej ko­ściel­nej), wcale nie mu­szą ozna­czać pe­ry­fe­rii re­al­nych. Ko­ściół – je­śli uważ­nie wczy­tać się w to, czego na­ucza pa­pież Fran­ci­szek – wzywa do roz­wi­ja­nia kul­tury spo­tkań, a ta za­kłada, że po­ję­cia cen­trum i pe­ry­fe­rii w isto­cie tracą swoje zna­cze­nie. „Wie­lo­krot­nie wzy­wa­łem do roz­wi­ja­nia kul­tury spo­tka­nia, która wy­kra­cza­łaby poza dia­lek­tyki sta­wia­jące jed­nego prze­ciw dru­giemu. Jest to taki styl ży­cia, który dąży do two­rze­nia owego wie­lo­ścianu, a ten ma wiele aspek­tów, wiele stron, ale wszyst­kie two­rzą jed­ność bo­gatą w różne od­cie­nie, po­nie­waż «ca­łość prze­wyż­sza część». Wie­lo­ścian przed­sta­wia spo­łe­czeń­stwo, w któ­rym róż­nice współ­ist­nieją ze sobą, uzu­peł­nia­jąc się, ubo­ga­ca­jąc i oświe­tla­jąc na­wza­jem, na­wet je­śli wiąże się to z dys­ku­sjami i nie­uf­no­ścią. Od wszyst­kich bo­wiem można się cze­goś na­uczyć, nikt nie jest bez­u­ży­teczny, nikt nie jest zbędny. Ozna­cza to włą­cze­nie pe­ry­fe­rii. Lu­dzie tam ży­jący mają inny punkt wi­dze­nia, wi­dzą te aspekty rze­czy­wi­sto­ści, które nie są do­strze­gane z cen­trów wła­dzy, gdzie po­dej­mo­wane są naj­bar­dziej klu­czowe de­cy­zje”[3] – wska­zuje pa­pież Fran­ci­szek.

Pro­ces „wy­py­cha­nia” z Ko­ścioła, od­naj­dy­wa­nia się na jego in­sty­tu­cjo­nal­nych pe­ry­fe­riach także wiele mnie uczy. Z pe­ry­fe­rii, z po­gra­ni­cza, z dala od sys­te­mo­wego ją­dra wi­dać inny świat, inną rze­czy­wi­stość. Wiele spo­tkań ze skrzyw­dzo­nymi, ale także z ludźmi, któ­rzy są na mar­gi­ne­sie z po­wodu swo­jej orien­ta­cji sek­su­al­nej albo do­świad­cze­nia tran­zy­cji, oraz z ich ro­dzi­nami ra­dy­kal­nie wpływa na punkt wi­dze­nia. Ko­ściół z ich per­spek­tywy, z per­spek­tywy tych, któ­rzy czują się od­rzu­ceni, skrzyw­dzeni, po­tę­pieni, a nie przy­jęci i za­ak­cep­to­wani, jest inny. Ewan­ge­lia zaś, czy­tana wraz z nimi, staje się nie tylko Do­brą No­winą o zba­wie­niu, lecz rów­nież hi­sto­rią czło­wieka od­rzu­co­nego przez ma­in­stream, uzna­nego za zdrajcę i sza­leńca, uzur­pa­tora, któ­rego – aby za­bez­pie­czyć sta­tus quo re­li­gijne – można i trzeba ska­zać na śmierć. „Wy nic nie ro­zu­mie­cie i nie bie­rze­cie tego pod uwagę, że le­piej jest dla was, gdy je­den czło­wiek umrze za lud, niż miałby zgi­nąć cały na­ród” (J 11, 50) – mó­wił o Nim współ­cze­sny przy­wódca re­li­gijny. Tak czy­tana Ewan­ge­lia skie­ro­wana jest do tych na mar­gi­ne­sie, do tych w tam­tych cza­sach od­rzu­co­nych. I na­dal jest gło­sem skie­ro­wa­nym do nich. Ta wspólna lek­tura, roz­mowy – cza­sem o nie­sa­mo­wi­tych sy­tu­acjach – uczą mnie zu­peł­nie no­wego spoj­rze­nia na rze­czy­wi­stość. I już tylko fakt, że część lu­dzi, któ­rych spo­ty­kam, chce ze mną roz­ma­wiać, mimo że słusz­nie może czuć się skrzyw­dzona przez moje wcze­śniej­sze pi­sa­nie (za co jesz­cze raz prze­pra­szam), uczy po­kory i uświa­da­mia ist­nie­nie ogrom­nego do­bra. Inne spo­tka­nia, z by­łymi sio­strami i księżmi, a także du­chow­nymi, któ­rzy bo­ry­kają się z tru­dem i kry­zy­sem, cza­sem na­wet z in­sty­tu­cjo­nalną prze­mocą, uczą zu­peł­nie in­nego spoj­rze­nia na Ko­ściół i rze­czy­wi­stość. Je­zus przy­cho­dzi do mnie bar­dzo czę­sto dzięki nim. „Bóg jest za­wsze no­wo­ścią, która nie­ustan­nie po­bu­dza nas do wy­ru­sza­nia na nowo oraz do zmiany miej­sca, aby wyjść poza to, co znane, na pe­ry­fe­rie i do gra­nic. Pro­wa­dzi nas tam, gdzie jest naj­bar­dziej po­ra­niona ludz­kość i gdzie lu­dzie, po­mimo po­zor­nych po­wierz­chow­no­ści i kon­for­mi­zmu, stale po­szu­kują od­po­wie­dzi na py­ta­nie o sens ży­cia. Bóg się nie boi! On się nie lęka! Za­wsze wy­cho­dzi poza na­sze sche­maty i nie boi się obrzeży. Sam stał się pe­ry­fe­riami (por. Flp 2, 6–8; J 1, 14). Dla­tego, je­śli od­wa­żymy się wy­ru­szyć na obrzeża, to tam Go znaj­dziemy: On już tam bę­dzie. Je­zus uprze­dza nas w sercu na­szego brata, w jego zra­nio­nym ciele, w jego uci­śnio­nym ży­ciu, w jego mrocz­nej du­szy. On już tam jest”[4] – mówi pa­pież Fran­ci­szek w ad­hor­ta­cji Gau­dete et exsul­tate.

I ja też głos pro­rocki sły­szę wła­śnie od lu­dzi z pe­ry­fe­rii oraz od tych, któ­rzy sami się tam po­sta­wili, choć mo­gliby stać w sa­mym cen­trum. To oni, ci spo­tkani na róż­nych dro­gach, są źró­dłem na­dziei na to, że Ko­ściół (prze)trwa, prze­trzyma, po­każe inne ob­li­cze. „Bądź­cie za­wsze go­towi do obrony wo­bec każ­dego, kto do­maga się od was uza­sad­nie­nia tej na­dziei, która w was jest” (1 P 3, 15) – pi­sał św. Piotr. I tej na­dziei sta­ram się być świad­kiem.

***

Je­śli o tym wszyst­kim pi­szę, to nie po to, by się ża­lić lub chwa­lić, ale ra­czej po to, by okre­ślić „miej­sce”, z któ­rego my­ślę i ob­ser­wuję sy­tu­ację ko­ścielną i eg­zy­sten­cjalną, w któ­rej się znaj­duję. To nie jest to samo miej­sce, w któ­rym by­łem pięć czy dzie­sięć lat temu, ale też nie jest to miej­sce, w któ­rym by­łem dwa lata temu. Je­stem ka­to­li­kiem i wie­rzę głę­boko, że nim po­zo­stanę. Nie wy­bie­ram się ni­g­dzie, nie chcę zmie­niać wy­zna­nia. A jed­no­cze­śnie je­stem zgor­szony tym, co się dzieje. Nie, nie grze­chem czło­wieka, nie upad­kami du­chow­nych (sam za czę­sto upa­dam, żeby tego nie ro­zu­mieć), ale struk­tu­ral­nymi za­nie­dba­niami, sa­kra­li­zo­wa­niem zła, uświę­ca­niem tego, co wcale święte nie jest, i bu­do­wa­niem mi­to­lo­gii, która po­maga w kry­ciu i uła­twia kry­cie tego, co ukry­wane być nie może. „To go­rzej niż skan­dal, że pod zna­kiem ukrzy­żo­wa­nego Brata Naj­mniej­szych można tak strasz­nie krzyw­dzić ma­łych i sła­bych, a po­tem nie­spe­cjal­nie przej­mo­wać się ich cier­pie­niem. To po­tworne, że ka­żąc wi­dzieć w so­bie re­pre­zen­tanta Boga, można jed­no­cze­śnie za nic mieć god­ność osób, które we­dług Pi­sma «dziećmi Bo­żymi zo­stały na­zwane – i nimi są» (por. 1 J 3, 1). A skoro nad­uży­cia «wła­dzy du­cho­wej» ujaw­niają de­fekt ca­łego ko­ściel­nego sys­temu, w na­tu­ralny spo­sób ro­dzi się py­ta­nie: czy Ko­ściół jako in­sty­tu­cja nie jest jedną wielką po­myłką? I chyba trzeba wresz­cie, zdo­byw­szy się na od­wagę, przy­znać, że Ko­ściół jako sys­tem wła­dzy i kon­troli to nie tylko błąd, ale wręcz zdrada Ewan­ge­lii”[5] – pi­sze Ma­rek Kita. Ta dia­gnoza jest mi bli­ska, tak jak bli­skie jest mi we­zwa­nie Kity, by skoń­czyć z de­ma­go­gią za­le­ca­nia tym na dole po­kory, tak „żeby ci na gó­rze mo­gli spo­koj­nie trwać w aro­gan­cji”. „Cier­pliwe zno­sze­nie szy­kan może być ascezą, ale to­le­ran­cja dla złych tra­dy­cji, zwy­cza­jów i re­guł to po pro­stu grzech. Au­to­kra­tyzm ko­ścielny sprze­ci­wia się wy­raź­nej woli Mi­strza: «Władcy na­ro­dów do­mi­nują nad nimi, a ich wielcy dają im od­czuć swą wła­dzę. Nie tak bę­dzie wśród was [...]» (Mt 20, 25–26)”[6] – uzu­peł­nia Kita.

„Nie mogę ina­czej, tu stoję”[7] – po­wiem, cy­tu­jąc Mar­cina Lu­tra (nie­do­kład­nie i nie do końca zgod­nie z tym, co on sam chciał po­wie­dzieć[8], lecz z pew­no­ścią zgod­nie z tym, jak po­strze­gali słowa Lu­tra jego kon­ty­nu­ato­rzy). On sam zresztą wska­zy­wał – przed wie­kami (choć póź­niej także zre­for­mo­wana przez niego wspól­nota sta­nęła wo­bec po­dob­nych zja­wisk i nad­użyć wła­dzy) – do­kąd kle­ry­ka­lizm pro­wa­dzi Ko­ściół. „Sza­far­stwo – pi­sze Lu­ter po od­rzu­ce­niu roz­róż­nie­nia na ka­płań­stwo hie­rar­chiczne i ka­płań­stwo wszyst­kich wie­rzą­cych – obec­nie prze­obra­ziło się w tak pyszną wła­dzę i strasz­liwą ja­kąś ty­ra­nię, iż żadna zwierzch­ność ani ja­ka­kol­wiek wła­dza na ziemi nie może się z nią rów­nać, jak gdyby lu­dzie świeccy byli czymś in­nym niż chrze­ści­ja­nami”[9].

Dla­czego cy­tuję w tym miej­scu Lu­tra? Bo wiele wie­ków póź­niej ana­lo­giczną re­flek­sję wy­ra­żał pa­pież Fran­ci­szek: „Świeccy sta­no­wią ol­brzy­mią więk­szość Ludu Bo­żego. W ich służ­bie po­zo­staje mniej­szość: wy­świę­ceni sza­fa­rze. Wzro­sła świa­do­mość toż­sa­mo­ści oraz mi­sji świec­kiego w Ko­ściele. Dys­po­nu­jemy licz­nym la­ika­tem, choć nie­wy­star­cza­ją­cym, z za­ko­rze­nio­nym po­czu­ciem wspól­no­to­wym i wielką wier­no­ścią za­an­ga­żo­wa­niu w mi­łość, ka­te­chezę, ce­le­bro­wa­nie wiary. Ale uświa­do­mie­nie so­bie tej od­po­wie­dzial­no­ści la­ikatu, wy­pły­wa­ją­cej z Chrztu i Bierz­mo­wa­nia, nie prze­ja­wia się w ten sam spo­sób we wszyst­kich stro­nach. W nie­któ­rych wy­pad­kach, po­nie­waż nie zo­stali ufor­mo­wani, aby pod­jąć ważną od­po­wie­dzial­ność, w in­nych przy­pad­kach nie znaj­du­jąc miej­sca w swo­ich Ko­ścio­łach par­ty­ku­lar­nych, by się wy­po­wie­dzieć i dzia­łać, z po­wodu nad­mier­nego kle­ry­ka­li­zmu, po­zo­sta­wia­ją­cego ich na mar­gi­ne­sie de­cy­zji”[10].

***

Okre­śle­nie miej­sca, eg­zy­sten­cjal­nej czy du­cho­wej prze­strzeni, w któ­rej się my­śli, to jed­nak nie wszystko. My­śle­nie bo­wiem, ana­liza do­ko­nuje się nie w abs­trak­cji bez­czasu, ale w kon­kret­nej sy­tu­acji ko­ściel­nej i spo­łecz­nej. Fran­ci­szek w ad­hor­ta­cji Amo­ris la­eti­tia wprost wska­zuje, że „czas jest waż­niej­szy niż prze­strzeń”[11], i wła­śnie dla­tego trzeba za­trzy­mać się nad „cza­sem”, nad mo­men­tem, w ja­kim znaj­duje się obec­nie Ko­ściół w Pol­sce (i nie tylko). Je­śli szu­kać bi­blij­nego ob­razu tego stanu, to można by od­wo­łać się do hi­sto­rii Egiptu i przej­ścia od sied­miu lat sy­tych do sied­miu lat chu­dych, które przy­śniły się fa­ra­onowi. „To, co Bóg za­mie­rza uczy­nić, za­po­wie­dział to­bie, fa­ra­onie. Sie­dem krów pięk­nych – to sie­dem lat, i sie­dem kło­sów pięk­nych – to też sie­dem lat; jest to bo­wiem sen je­den. Sie­dem zaś krów chu­dych i brzyd­kich, które wy­szły za tam­tymi, i sie­dem kło­sów pu­stych i znisz­czo­nych wia­trem wschod­nim – to też sie­dem lat – głodu. To, o czym mó­wię fa­ra­onowi, Bóg uczyni tak, jak po­ka­zał fa­ra­onowi. Bo na­dej­dzie sie­dem lat ob­fi­to­ści wiel­kiej w ca­łym Egip­cie. A po nich na­sta­nie sie­dem lat głodu; i pój­dzie w nie­pa­mięć cała ta ob­fi­tość w Egip­cie, gdy głód bę­dzie nisz­czył kraj. Nie będą już wie­dzieli o ob­fi­to­ści w tym kraju wsku­tek głodu, który po­tem na­dej­dzie, bo bę­dzie to głód bar­dzo ciężki. Po­nie­waż ten sen po­wtó­rzył się dwu­krot­nie, fa­ra­onie, Bóg to już po­sta­no­wił i Bóg nie­ba­wem to uczyni” (Rdz 41, 25–32) – opo­wia­dają au­to­rzy Księgi Ro­dzaju. „Kiedy mi­nęło sie­dem lat uro­dzaju w Egip­cie, na­de­szło sie­dem lat głodu...” (Rdz 41, 53–54). Ko­ściół w Pol­sce – tak jak wcze­śniej w Eu­ro­pie – znaj­duje się w mo­men­cie na­dej­ścia głodu. Po la­tach tłu­stych, la­tach bo­omu po­wo­ła­nio­wego (z Ho­lan­dii czy Bel­gii jesz­cze w la­tach pięć­dzie­sią­tych wy­sy­łano w świat naj­wię­cej mi­sjo­na­rzy), nie­sły­cha­nego wzmoc­nie­nia zna­cze­nia Ko­ścioła, mo­ral­nego au­to­ry­tetu, po la­tach za­ła­twia­nia wszyst­kiego przez Jana Pawła II na­de­szły czasy trudne. Se­mi­na­ria pu­sto­szeją, ko­lejne się li­kwi­duje; pa­ra­fie, choć na­dal pełne wier­nych, także z roku na rok tracą całe grupy wie­rzą­cych; wpływy po­li­tyczne Ko­ścioła ma­leją. Zwy­cię­stwo opo­zy­cji w 2023 roku za­koń­czyło so­jusz tronu i oł­ta­rza, Mi­ni­ster­stwo Edu­ka­cji Na­ro­do­wej otwar­cie wy­po­wie­działo wojnę lek­cjom re­li­gii, któ­rych nie może ska­so­wać, ale może od­mien­nie okre­ślić ich usy­tu­owa­nie w pla­nach lek­cyj­nych czy liczbę go­dzin, a wła­dza otwar­cie de­kla­ruje, że czas wpły­wów Ko­ścioła się skoń­czył.

Je­śli ktoś miał na­dzieję, że zmiana wła­dzy skłoni Kon­fe­ren­cję Epi­sko­patu Pol­ski do szu­ka­nia no­wych kon­tak­tów i re­la­cji (co prze­cież nie było nie­moż­liwe), to się prze­li­czył. Zmiana na czele pol­skiego epi­sko­patu, choć da­wała szansę na roz­po­czę­cie zmian, nie zo­stała wy­ko­rzy­stana. KEP – a przy­naj­mniej jej kie­row­nic­two – po­zo­stała (i to moc­niej niż przed zmianą po­li­tyczną w 2023 roku) wierna nar­ra­cji Prawa i Spra­wie­dli­wo­ści. Ko­ścielne in­sty­tu­cje (nie wszyst­kie, acz­kol­wiek więk­szość z nich) już zu­peł­nie otwar­cie opi­sują rze­czy­wi­stość ję­zy­kiem PiS-u, a nie­chęt­nemu tej for­ma­cji światu po­ka­zują ob­li­cze na­bur­mu­szone, sfru­stro­wane i po­li­tycz­nie za­an­ga­żo­wane. Ka­za­nia prze­wod­ni­czą­cego KEP, ar­cy­bi­skupa Ta­de­usza Wojdy, czę­ści bi­sku­pów, a także „Sta­no­wi­sko Rady Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski ds. Spo­łecz­nych «W tro­sce o Dom Oj­czy­sty»” są tego smut­nym po­twier­dze­niem. Za­cznijmy od prze­wod­ni­czą­cego KEP, który – choćby w ka­za­niu w Kal­wa­rii Pa­cław­skiej 13 sierp­nia 2024 roku – opi­sy­wał rze­czy­wi­stość do­kład­nie tak, jak opi­sy­wały ją w tym cza­sie pra­wi­cowe me­dia. Lu­dzie nie­wie­rzący zo­stali w tym ka­za­niu obar­czeni od­po­wie­dzial­no­ścią za nie­na­wiść i ataki na chrze­ści­jan, a bi­skupi i księża uznani za grupę nie­zmier­nie w Pol­sce prze­śla­do­waną. „Wi­dzimy, że brak od­nie­sie­nia do Boga skut­kuje tym, że w sercu po­ja­wia się pustka i bez­sens. Z nich ro­dzi się agre­sja, nie­na­wiść, wy­śmie­wa­nie tego, co Boże. Z tej pustki nie można prze­lać bło­go­sła­wień­stwa na in­nych. Przy­kłady tego typu w ca­łej Pol­sce są nie­stety liczne: akty wan­da­li­zmu i pro­fa­na­cji sym­boli re­li­gij­nych, ob­ra­zów Matki Bo­żej i Je­zusa Chry­stusa, zdej­mo­wa­nie czy nisz­cze­nie krzyży, ob­ra­ża­nie uczuć re­li­gij­nych, wy­śmie­wa­nie wiary i wie­rzą­cych. Nie­wiele po­nad ty­dzień temu spro­fa­no­wano fi­gury Matki Bo­żej w Cho­rosz­czy i w Ko­no­wa­łach na Bia­ło­stoc­czyź­nie. Na ko­ścio­łach po­ja­wiają się ob­raź­liwe na­pisy. Mnożą się ataki na św. Jana Pawła II, Pa­pieża, bi­sku­pów i ka­pła­nów”[12] – prze­ko­ny­wał ar­cy­bi­skup. La­icy­za­cja, która jest zda­niem ar­cy­bi­skupa pro­ble­mem (trudno się z tym nie zgo­dzić), też rze­komo nie ma źró­dła we­wnątrz Ko­ścioła. Za wszystko winę po­no­szą inni. „Ide­olo­gie i ten­den­cje kul­tu­rowe, w któ­rych każdy chce usta­lać i po­sia­dać wła­sną prawdę su­biek­tywną, w któ­rej nie ma miej­sca na Boga; wy­godny styl ży­cia bez krę­po­wa­nia Przy­ka­za­niami i ogra­ni­cza­nia wol­no­ści ja­ki­miś za­sa­dami mo­ral­nymi; a przede wszyst­kim wszech­obecne bał­wo­chwal­stwo pie­nią­dza”[13] – twier­dził ar­cy­bi­skup Wojda. Jesz­cze bar­dziej po­li­tycz­nie opi­sy­wał rze­czy­wi­stość ar­cy­bi­skup Wik­tor Depo. „Je­ste­śmy w sa­mym środku zdo­by­wa­nia lub utra­ce­nia wol­no­ści. Uczmy się z tej szkoły, ona mówi o dziś”[14] – mó­wił pod­czas uro­czy­sto­ści Wnie­bo­wzię­cia na Ja­snej Gó­rze me­tro­po­lita czę­sto­chow­ski. Bi­skup kie­lecki Jan Pio­trow­ski w swo­jej twór­czo­ści ka­zno­dziej­skiej po­szedł jesz­cze da­lej i oznaj­mił, że każdy, kto kry­ty­kuje pol­skie woj­sko i straż gra­niczną, nie jest już Po­la­kiem, ale „jest wi­nien krwi mło­dego żoł­nie­rza śmier­tel­nie zra­nio­nego no­żem przez sa­mo­zwań­czego emi­granta mor­dercę”[15].

Jesz­cze moc­niej ten zwrot ku nar­ra­cji PiS-u w wy­po­wie­dziach ko­ściel­nych wi­dać w „Sta­no­wi­sku Rady Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski ds. Spo­łecz­nych «W tro­sce o Dom Oj­czy­sty»”. Do­ku­ment ten, choć za­wiera ele­menty kry­tyki, które są słuszne, na­pi­sany jest ję­zy­kiem hi­ste­rycz­nym, kie­ruje za­rzuty wo­bec jed­nej tylko strony sceny po­li­tycz­nej i jest mało wia­ry­godny, bo jego au­to­rzy, gdy PiS ro­bił to samo (albo przy­naj­mniej rze­czy bar­dzo po­dobne), mil­czeli jak za­klęci. I świet­nie wi­dać to we frag­men­cie, w któ­rym Rada KEP ds. Spo­łecz­nych kry­ty­kuje „sze­rze­nie nie­na­wi­ści, pro­mo­wa­nie an­ta­go­ni­zmów, za­rzą­dza­nie kon­flik­tami w prze­strzeni spo­łecz­nej”[16]. Czy ten opis od­po­wiada rze­czy­wi­sto­ści? Tak, a jed­nym z przy­kła­dów jest sto­so­wa­nie przez pre­miera Do­nalda Tu­ska nar­ra­cji, która „de­pi­sy­za­cję” uważa za zja­wi­sko ana­lo­giczne do „de­na­zy­fi­ka­cji”. To oczy­wi­ście nie jest ję­zyk dia­logu, tak jak nie jest nim mó­wie­nie przez mi­ni­ster edu­ka­cji o hie­rar­chach per „pa­no­wie bi­skupi”. Te za­rzuty by­łyby o wiele bar­dziej wia­ry­godne, gdyby ta sama rada skry­ty­ko­wała przed wy­bo­rami wy­klu­cza­jący ję­zyk me­diów pu­blicz­nych czy styg­ma­ty­zu­jące po­li­ty­ków Ko­ali­cji Oby­wa­tel­skiej i jej wy­bor­ców opi­nie po­li­ty­ków PiS-u. Tak jed­nak wów­czas nie było. Wtedy wy­po­wie­dzi dzie­lące były w po­rządku, a ta sama rada opu­bli­ko­wała sta­no­wi­sko, z któ­rego wy­ni­kało, że je­dy­nym do­stęp­nym dla ka­to­lika wy­bo­rem w cza­sie elek­cji jest... PiS. Nie, na­zwa par­tii nie pa­dła, ale do­ku­ment ten był tak sfor­mu­ło­wany, że śred­nio roz­gar­nięty od­biorca mu­siał od­czy­tać, ja­kie były in­ten­cje jego au­to­rów. I te­raz styl ich nar­ra­cji także nie po­zo­sta­wia wiel­kich wąt­pli­wo­ści, dla kogo biją ich serca.

I nie jest to prze­sada. Zo­baczmy bo­wiem, jak wy­gląda opis rze­czy­wi­sto­ści ser­wo­wany nam przez au­to­rów owego do­ku­mentu: „Po­dob­nie jak w ca­łym świe­cie, także i w Pol­sce mamy do czy­nie­nia z róż­nymi ne­ga­tyw­nymi zja­wi­skami. Nie­po­kój bu­dzą ten­den­cje do ate­iza­cji ży­cia pu­blicz­nego oraz eli­mi­na­cji etyki ze sfery po­li­tycz­nej. Przy­kła­dem jest ła­ma­nie prawa przez or­gany pań­stwa, w tym nie­wła­ściwe trak­to­wa­nie aresz­to­wa­nych, wpro­wa­dza­nie «prawa» do za­bi­ja­nia czło­wieka przez po­sze­rze­nie moż­li­wo­ści prze­pro­wa­dze­nia abor­cji aż do 9. mie­siąca ży­cia dziecka, od­cho­dze­nie od war­to­ści mo­ral­nych w wielu dzie­dzi­nach ży­cia spo­łecz­nego [...], mar­gi­na­li­zo­wa­nie zna­cze­nia re­li­gii, od­bie­ra­nie prawa do wy­zna­wa­nia wiary oraz eli­mi­no­wa­nie sym­boli re­li­gij­nych ze sfery pu­blicz­nej”[17]. Opis ten, choć za­wiera ele­menty praw­dziwe, jest na­pi­sany ję­zy­kiem PiS-u i jego zwo­len­ni­ków i nie pró­buje na­wet uda­wać obiek­ty­wi­zmu. Za­wiera on przy tym ele­menty nie­praw­dziwe. Tak się bo­wiem składa, że prawo abor­cyjne w Pol­sce nie zo­stało zmie­nione. Mnie rów­nież nie po­do­bają się, o czym mó­wi­łem i pi­sa­łem, wy­tyczne Mi­ni­ster­stwa Zdro­wia, ale uczci­wie trzeba po­wie­dzieć, że nie są one „wpro­wa­dze­niem prawa do za­bi­ja­nia dziecka”, lecz je­dy­nie – moim zda­niem – błędną, acz moż­liwą in­ter­pre­ta­cją za­pi­sów prawa, które już ist­niało. Nie wi­dzę też, a je­stem czło­wie­kiem otwar­cie mó­wią­cym o swo­jej re­li­gij­no­ści, od­bie­ra­nia mi prawa do wy­zna­wa­nia wiary czy na­wet eli­mi­no­wa­nia sym­boli re­li­gij­nych ze sfery pu­blicz­nej. Po­my­sły Ra­fała Trza­skow­skiego, by ogra­ni­czyć obec­ność sym­boli w urzę­dach, które ow­szem były, zo­stały za­blo­ko­wane przez pre­miera Do­nalda Tu­ska, i już tylko to po­ka­zuje, ile wspól­nego z rze­czy­wi­sto­ścią ma opis sy­tu­acji w Pol­sce do­ko­nany przez radę. Nie­wła­ściwe trak­to­wa­nie aresz­to­wa­nych, które także po­tę­pia Rada KEP ds. Spo­łecz­nych, choć to aku­rat jest za­rzut słuszny, nie za­częło się dzi­siaj, a moż­li­wość sto­so­wa­nia na­rzę­dzia, ja­kim jest tym­cza­sowy areszt, bar­dzo po­sze­rzył PiS. Wtedy wszakże rada i KEP mil­czały. Nie sły­chać było we­zwań do tego, by nie trak­to­wać aresz­to­wa­nia jako za­stęp­czej kary, choć to Su­we­renna Pol­ska i PiS byli tego go­rą­cymi zwo­len­ni­kami. Wtedy Ko­ściół mil­czał. I rów­nież to spra­wia, że te­raz trudno trak­to­wać jego opi­nie jako wy­raz tro­ski o prawo. Nie­stety, bar­dziej przy­po­mina to wspar­cie po­li­tyczne jed­nej strony.

I trzeba po­wie­dzieć, że gdyby Rada ds. Spo­łecz­nych sama nie po­słu­żyła się ta­kim ję­zy­kiem i ta­kimi ob­ra­zami, to an­ty­kle­ry­kalna le­wica po­winna je wy­my­ślić. Dla­czego? Bo tak się składa, że ide­al­nie od­po­wiada to na za­rzuty, ja­kie od dawna pre­zen­tuje wo­bec Ko­ścioła an­ty­kle­ry­kalna część opi­nii pu­blicz­nej. Z tego oświad­cze­nia wy­ła­nia się bo­wiem wi­ze­ru­nek Ko­ścioła, który nie ak­cep­tuje zmian spo­łecz­nych, nie go­dzi się na po­li­tyczne wy­bory Po­la­ków, jest ślepy na jedno oko, a do tego nie jest w sta­nie ade­kwat­nie oce­niać obu głów­nych blo­ków po­li­tycz­nych. In­sty­tu­cja ta nie do­strzega, że sy­tu­acja w Pol­sce się zmie­nia i że la­icy­za­cja spra­wia, iż da­lecy już je­ste­śmy od tego, że wszy­scy Po­lacy po­dzie­lają opi­nię, iż „dzie­dzic­two chrze­ści­jań­skie jest fun­da­men­tem” pol­sko­ści. Ję­zyk tego do­ku­mentu uświa­da­mia też, że przy­naj­mniej część pol­skich hie­rar­chów (ale i ak­tyw­nych świec­kich) jest nie­zdolna do pro­wa­dze­nia dia­logu na od­mien­nych wa­run­kach i przy­ję­cia do wia­do­mo­ści, że obec­nie ukła­dać trzeba się z po­li­ty­kami mniej przy­chyl­nymi Ko­ścio­łowi. Nie wi­dać choćby prób – co by­łoby po­li­tycz­nie oczy­wi­ste – do­cie­ra­nia do tej czę­ści Ko­ali­cji, która jest Ko­ścio­łowi przy­chylna. A to ozna­cza nie­zdol­ność do pro­wa­dze­nia sku­tecz­nej po­li­tyki.

I gdyby cho­dziło tylko o po­li­ty­ków, któ­rzy de­kla­rują ostre an­ty­kle­ry­kalne po­dej­ście – choć z per­spek­tywy Ko­ścioła byłby to błąd – przy­naj­mniej można by to zro­zu­mieć. Pro­blem po­lega na tym, że Ko­ściół hie­rar­chiczny tak samo nie umie roz­ma­wiać z tymi po­li­ty­kami, któ­rzy przez lata pro­wa­dzili ak­tywną dzia­łal­ność ewan­ge­li­za­cyjną. Je­śli bo­wiem „nie­godny” przy­ję­cia jego dziecka do szkoły ka­to­lic­kiej oka­zuje się Szy­mon Ho­łow­nia, któ­remu za­rzuca się za­cho­wa­nia nie­zgodne z wiarą, to trudno nie za­dać py­ta­nia, z kim pol­scy hie­rar­cho­wie i pol­scy księża są w sta­nie roz­ma­wiać...

***
Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

WstępTu stoję. Ina­czej nie mogę
[1] Ho­mi­lia ar­cy­bi­skupa Ad­riana Gal­basa wy­gło­szona pod­czas ka­no­nicz­nego ob­ję­cia die­ce­zji so­sno­wiec­kiej przez bi­skupa Ar­tura Waż­nego, 8 V 2024, https://die­ce­zja.so­sno­wiec.pl/news/ka­te­dra:-ho­mi­lia-abp.-ad­riana-gal­basa-sac-8-maja-7116.
[2] P. Semka, Świecki bi­skup Ko­ścioła bez na­dziei, „Do Rze­czy” 2024, nr 24, s. 17.
[3] Fran­ci­szek, Fra­telli tutti, par. 215, www.va­ti­can.va/con­tent/fran­ce­sco/pl/en­cyc­li­cals/do­cu­ments/papa-fran­ce­sco­_20201003_en­cic­lica-fra­telli-tutti.html.
[4] Fran­ci­szek, Gau­dete et exsul­tate, par. 135, https://www.va­ti­can.va/con­tent/fran­ce­sco/pl/apo­st_e­xhor­ta­tions/do­cu­ments/papa-fran­ce­sco­_e­sor­ta­zione-ap_20180319_gau­dete-et-exsul­tate.html.
[5] M. Kita, Zo­stać w Ko­ściele. Zo­stać Ko­ścio­łem, War­szawa 2024, s. 17.
[6] Tamże, s. 44.
[7] H.A. Obe­r­man, Mar­cin Lu­ter. Czło­wiek mię­dzy Bo­giem a dia­błem, tłum. E. Ada­miak, Gdańsk 1996, s. 157.
[8] Współ­cze­sny lu­te­rań­ski hi­sto­ryk ich brzmie­nie w ca­ło­ści przy­ta­cza zu­peł­nie ina­czej. „Przy­to­czone przeze mnie słowa Pi­sma mnie po­ko­nały. Do­póki moje su­mie­nie jest we wła­dzy słowa Bo­żego, nie chcę ani nie mogę ni­czego od­wo­łać, po­nie­waż czy­nie­nie cze­go­kol­wiek wbrew su­mie­niu jest nie­pewne i za­gra­ża­jące zba­wie­niu. Boże do­po­móż. Amen!”, H. Schil­ling, Bun­tow­nik w cza­sach prze­łomu, tłum. J. Ka­łążny, współ­praca M. Ka­łążna, Po­znań 2017, s. 223.
[9] M. Lu­ter, O wol­no­ści chrze­ści­jań­skiej, tłum. W. Niem­czyk, w: Myśl fi­lo­zo­ficzno-re­li­gijna Re­for­ma­cji XVI wieku, red. L. Szczucki, War­szawa 1972, s. 42.
[10] Fran­ci­szek, Evan­ge­lii gau­dium, par. 102, www.va­ti­can.va/con­tent/fran­ce­sco/pl/apo­st_e­xhor­ta­tions/do­cu­ments/papa-fran­ce­sco­_e­sor­ta­zione-ap_20131124_e­van­ge­lii-gau­dium.html.
[11] Fran­ci­szek, Amo­ris la­eti­tia, par. 3, www.va­ti­can.va/con­tent/fran­ce­sco/pl/apo­st_e­xhor­ta­tions/do­cu­ments/papa-fran­ce­sco­_e­sor­ta­zione-ap_20160319_a­mo­ris-la­eti­tia.html.
[12] T. Wojda, Ho­mi­lia w cza­sie Wiel­kiego Od­pu­stu Kal­wa­ryj­skiego, 13 VIII 2024, https://epi­sko­pat.pl/doc/216527.Ho­mi­lia-wy­glo­szona-pod­czas-Wiel­kiego-Od­pu­stu-Kal­wa­ryj­skiego.
[13] Tamże.
[14] Abp Depo na Ja­snej Gó­rze: je­ste­śmy w sa­mym środku zdo­by­wa­nia lub utra­ce­nia wol­no­ści, www.ekai.pl/abp-depo-na-ja­snej-go­rze-je­ste­smy-w-sa­mym-srodku-zdo­by­wa­nia-lub-utra­ce­nia-wol­no­sci/.
[15] Bp Pio­trow­ski: to, co Boże, nie zna żad­nej ko­niunk­tury, www.ekai.pl/bp-pio­trow­ski-to-co-boze-nie-zna-za­dnej-ko­niunk­tury/.
[16] W tro­sce o Dom Oj­czy­sty. Sta­no­wi­sko Rady Kon­fe­ren­cji Epi­sko­patu Pol­ski ds. Spo­łecz­nych, https://epi­sko­pat.pl/doc/217725.Sta­no­wi­sko-Rady-ds-Spo­lecz­nych-Kon­fe­ren­cji-Epi­sko­patu-Pol­ski.
[17] Tamże.