Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Emocjonująca historia złowieszczego hrabiego Dooku.
Darth Tyranus, hrabia Serenno. Przywódca separatystów. Rozświetlające ciemność czerwone ostrze. Ale kim był, nim został lordem Sithów?
Gdy Dooku zaczyna szkolić nową uczennicę, na światło dzienne powoli wychodzi ukryta prawda o jego przeszłości.
Urodzony w zamożnej rodzinie, początkowo mieszka za kamiennymi murami rodowej posiadłości, z której widać Cmentarny Księżyc, gdzie spoczywają kości jego przodków. Ale wkrótce inni poznają się na zdolnościach chłopca i legendarny mistrz Jedi Yoda zabiera go z domu, by wyszkolić go w ścieżkach Mocy.
Dooku doskonali umiejętności i pnie się w górę w hierarchii zakonu. Zaprzyjaźnia się z innym Jedi, Sifo-Dyasem, bierze na padawana dobrze rokującego Qui-Gona Jinna – i próbuje zapomnieć o swojej rodzinie.
Jednak nie potrafi się oprzeć osobliwej fascynacji mistrzynią Jedi Lene Kostaną i misją, którą ta wykonuje dla zakonu, polegającą na odnajdowaniu i badaniu pradawnych artefaktów Sithów w ramach przygotowań do nieuchronnego powrotu najzagorzalszych wrogów, z jakimi Jedi przyszło się kiedykolwiek zmierzyć. Zawieszony pomiędzy światem zakonu, prastarymi obowiązkami utraconego domu oraz kuszącą mocą artefaktów, Dooku walczy ze sobą, by podążać drogą światła – choć ciemność zaczyna już go powoli pochłaniać.
Scenariusz na podstawie słuchowiska.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 274
DRAMATIS PERSONAE
VENTRESS: Skrytobójczyni Dooku, niedawno pozyskana dla sprawy. Narratorka opowieści.
DOOKU: Lord Sithów. Ukazany w różnych momentach życia.
SIFO-DYAS: Najstarszy przyjaciel Dooku.
TERA SINUBE: Cosjanin. Instruktor walki mieczem świetlnym w zakonie Jedi.
YULA BRAYLON: Mistrzyni Jedi.
KY NAREC: Dawny mistrz Jedi Ventress.
LENE KOSTANA: Altirianka. Mentorka Dooku.
ARATH TARREX: Rywal z dzieciństwa Dooku.
HRABIA GORA: Ojciec Dooku.
ANYA: Matka Dooku.
RAMIL: Brat Dooku.
JENZA: Siostra Dooku.
RAZ FELLIDRONE: Naczelnik kosmoportu.
PREMIER: Bivall. Premier Protobrancha.
PIRA: Bivallka. Lekarka.
GRETZ DROOM: Rycerz Jedi. Najpierw ukazany jako szesnastolatek, potem jako młody Jedi, a na koniec jako mistrz.
KAPŁANKA: Zwiastunka, użytkowniczka ciemnej strony.
QUI-GON JINN: Padawan Jedi.
JOR AERITH: Mirialanka. Mistrzyni Jedi o ciętym języku.
RAEL AVERROSS: Pierwszy padawan Dooku, którego poznajemy jako rycerza Jedi. Wyraźny ringovindański akcent.
KOMENTATOR WYŚCIGÓW POWIETRZNYCH: Wygadany obcy.
INSPEKTOR SARTORI: Oficer bezpieczeństwa z Coruscant.
CENEVAX: Jenetanka. Królowa zbrodni. Płochliwa i podobna do szczura, ale śmiertelnie niebezpieczna.
DROIDY
LEP-10019: Droid LEP Dooku.
D-4: Oprogramowanie kobiece. Swarliwy droid protokolarny Gory.
DROID TAKTYCZNY
DROIDKA KELNERKA
DROIDY OCHRONY
DROIDY BITEWNE
DROIDY STRAŻNICZE
DROIDY PORZĄDKOWE
DROIDY MEDYCZNE
DROID OPIEKUN
QC-ME: Droid sekcyjny Sił Bezpieczeństwa Coruscant.
POMNIEJSZE ROLE
HOLOGRAFICZNY MISTRZ CEREMONII
BRY: Przedstawiciel rasy Hoopaloo. Ptakopodobny złodziej.
JORKAT: Karkarodon. Bandyta.
VELEK: Askajianka. Bandytka. Mówi w obcym języku.
ZANG: Dziewczynka. Adeptka Jedi.
OPIEKUNKA ZAKONNA: Kobieta.
RESTELLY QUIST: Starsza kobieta. Naczelna archiwistka w Świątyni Jedi.
YEPA: Pracowniczka kosmoportu.
GRANOWIE: Bandyci.
PENDAGO: Bandyta. Wysławia się w gardłowym obcym języku.
SENATOR TAVETTI: Senator z Bivalla.
RRALLA: Młody Wookiee. Pacjent centrum medycznego.
DOWÓDCA SIŁ HUMANITARNYCH
KUPIEC
PROTESTUJĄCY NR 1
PROTESTUJĄCY NR 2
RÓŻNE UPIORNE GŁOSY WYPOWIADAJĄCE POJEDYNCZE KWESTIE
PARS-VALO: Adept.
AMBASADOR KETAS: Ambasador rasy Solodoe.
NACZELNIK TANU: Kierownik ochrony rasy Solodoe.
DIVAD MASSPUR: Pijany gospodarz holoprogramu.
AMBASADOR CANDOVANTA: Wysławia się w obcym języku.
DYŻURNY SIERŻANT: Na oko czterdziestoparoletni człowiek.
TRANDOSHAŃSCY BANDYCI: Mówią zarówno w basicu, jak i w trandoshańskim.
STRAŻNIK
GLUTE: Crolut napakowany cybernetyką. Mówi podobnie do Unkara Plutta, ale jego słowom towarzyszy mechaniczne brzęczenie, jakby miał zmodyfikowaną krtań.
SENATOR BULGESKI: Senator z Salliche.
KANCLERZ KALPANA: Starszy mężczyzna.
PRZEDSTAWICIEL FEDERACJI HANDLOWEJ: Człowiek.
SENATOR PALPATINE / DARTH SIDIOUS: Chyba nie trzeba go przedstawiać, co?
SIERŻANT ESON: Mężczyzna z Serenno.
HRABINA HAGI: Przedstawicielka ruchu oporu na Serenno.
ABYSSIŃSKI STRAŻNIK NR 1
ABYSSIŃSKI STRAŻNIK NR 2
ABYSSIŃSKI DOWÓDCA
ABYSSIŃSKI GENERAŁ
ABYSSIŃSKI NAJEMNIK
HAL’STED: Handlarz niewolników, w tym właściciel Ventress.
REPUBLIKAŃSKI AGENT NR 1
REPUBLIKAŃSKI AGENT NR 2
CZĘŚĆ PIERWSZA
NARRATOR
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce…
POCZĄTEK TEMATU MUZYCZNEGO
SCENA 1. WN. ZAMEK SERENNO. WIEŻA. NOC.
Nastrój: Wiatr świszczy na znajdującym się wysoko balkonie w zamku Dooku.
VENTRESS (NARRACJA)
Nienawidzę tego miejsca.
Nienawidzę zamku. Nienawidzę klifu. Nienawidzę szpicotoperzy, kręcących się daleko w dole nad lasem. Nienawidzę księżyców, które się do mnie szczerzą.
Tego, że noc w noc stoję na tej półce, czuję powiew wiatru i zastanawiam się, jak by to było, gdybym skoczyła, runęła ku drzewom.
Czy poniosłaby mnie Moc?
Pomogłaby mi odnaleźć tę idealną gałąź, która utrzymałaby mój ciężar, abym mogła się od niej odbić i bezpiecznie wylądować? Pod moimi stopami szeleściłyby liście, a ja bym biegła. Gryzonie uciekałyby w popłochu do nor.
KY NAREC (DUCH)
Jak się tu dostałaś, drobinko?
VENTRESS (NARRACJA)
A już nade wszystko nienawidzę tego głosu. Głupiego, niemożliwego głosu. Głosu z przeszłości. Głosu, który tu nie pasuje.
KY NAREC (DUCH)
Powiedziałem…
VENTRESS
Wiem, co powiedziałeś, Ky.
KY NAREC (DUCH)
A mimo to postanowiłaś mnie zignorować, moja padawanko.
VENTRESS
Nie jestem twoją padawanką!
VENTRESS (NARRACJA)
Odwracam się. Spodziewam się, że ujrzę jego twarz. Tamte zmrużone oczy. Tamten krzywy uśmiech.
Ale izba jest pusta. Drobiny pyłu unoszą się w świetle księżyca.
Nie ma go tu. A jednak…
KY NAREC (DUCH)
Jak się stałaś tym, czym jesteś?
VENTRESS
Potworem?
KY NAREC
(ZNIEKSZTAŁCONYM GŁOSEM) Nie przekręcaj moich słów, drobinko.
VENTRESS
Nie mów tak na mnie.
KY NAREC
(ZNIEKSZTAŁCONYM GŁOSEM) To jak mam na ciebie mówić?
VENTRESS
Próbowałeś po imieniu?
KY NAREC (DUCH)
Jak się stałaś tym, czym jesteś, Asajj?
VENTRESS
Jeszcze gorzej.
VENTRESS (NARRACJA)
Wiem, że sama sobie przeczę, ale czego się spodziewa? Jak to się stało, że tu wylądowałam? Jak się stałam tą kobietą? Tą istotą?
To jego sprawka. To on mnie tu powiódł.
Porzucił mnie.
KY NAREC (DUCH)
Nie porzuciłem cię, Ventress. Nigdy bym tego nie zrobił.
VENTRESS
Zamknij się! Precz z mojej głowy!
LEP-10019
Proszę pani?
VENTRESS (NARRACJA)
Przez tego cholernego droida dostanę kiedyś zawału. Zamek jest ich pełen. Brzęczą serwomotorami, choć ich fotoreceptory są jak martwe.
VENTRESS
Nie mówiłam do ciebie.
Droid rozgląda się, słyszymy brzęk jego serwomotorów.
LEP-10019
Nikogo poza mną tu nie ma.
VENTRESS
Nie. Nie ma. (WZDYCHA) Czego chcesz, droidzie?
LEP-10019
Nazywam się LEP-10019.
VENTRESS
Wisi mi to.
LEP-10019
Cóż. Hmm. Wzywa cię.
KY NAREC (DUCH)
Ventress… proszę…
VENTRESS
Prowadź.
SCENA 2. WN. KORYTARZ ZAMKU.
Droid LEP-10019 postukuje częściami, prowadząc Ventress przez zamek.
VENTRESS (NARRACJA)
Myślę o wszystkich sposobach, na jakie mogłabym zniszczyć drepczącego droida, gdy ten prowadzi mnie korytarzami zamku. Są długie i równie sterylne co służba. Sama budowla jest imponująca – ma wysokie, elegancko sklepione sufity i zwieńczone łukami drzwi. Niczego takiego nie mieliśmy na Rattataku, no, przynajmniej niczego, co nie byłoby poznaczone bruzdami i osmaleniami po strzałach z blasterów. Ale gdzie podziały się portrety dawno zmarłych przodków? Gdzie posągi? Gdzie wypchana głowa rankora, zawieszona nad buzującym ogniem kominkiem?
Zamek jest nieskazitelny, ale pusty, pozbawiony ciepła.
Jak jego mistrz.
LEP-10019
Tędy, proszę.
VENTRESS (NARRACJA)
Dooku czeka na mnie w wielkiej sali na podwyższeniu. Spogląda przez okrągłe okno, które dominuje na tamtej ścianie. Na witrażu widnieje herb rodu.
LEP-10019
Zaczekaj tu.
VENTRESS (NARRACJA)
Walczę z chęcią oddzielenia głupiej główki o króliczych uszkach od wąskich ramion LEP, jednak droid oddala się chwiejnym krokiem i zostawia mnie w obecności swojego pana. Dystyngowany mężczyzna się nie odwraca. W żaden sposób nie reaguje na moją obecność.
Czekam. Tak mocno próbuję roztaczać wokół aurę nonszalancji, że aż bolą mnie wszystkie mięśnie.
Jakbym mogła go oszukać.
DOOKU
Zdradzają cię twoje myśli.
VENTRESS
Przepraszam. Ja…
DOOKU
(SROGIM TONEM) Czyżbym udzielił ci głosu?
VENTRESS (NARRACJA)
Zaciskam zęby. Próbuję okiełznać furię, wykręcającą mój żołądek niczym gniazdo krwistych żmij.
DOOKU
Nie. Pozwól, by twoja złość narastała. Pozwól jej kipieć.
VENTRESS (NARRACJA)
Wreszcie się odwraca i spogląda na mnie nie z zaciekawieniem, lecz ze zdystansowaną obojętnością, niczym naukowiec badający gryzonia, by przekonać się, czy ten opanował nową sztuczkę i zasłużył na nagrodę.
Ale tu nie ma żadnych nagród.
DOOKU
Oparzenia już się goją. Boli?
VENTRESS
Nie, mistrzu.
DOOKU
Kłamiesz. Spróbuj ponownie.
VENTRESS
Tak. Bardzo boli.
DOOKU
Dobrze. Skup się na bólu. Wykorzystaj go. Stanowi źródło twojej siły.
VENTRESS
Tak, mistrzu.
VENTRESS (NARRACJA)
Mistrzu. To słowo staje mi w gardle. A przysięgałam, że już nigdy nikogo tak nie nazwę. Nie po Hal’Stedzie. A już szczególnie nie po Narecu.
A jednak znalazłam się tutaj.
KY NAREC (DUCH)
W rzeczy samej.
VENTRESS (NARRACJA)
Zaciskam pięści. Wbijam paznokcie w skórę. Głos nawiedza mnie, odkąd tu przybyłam. Głos przeznaczony tylko dla moich uszu. Chyba że to kolejny test? Może to Dooku przywołał zjawę, by mnie sprawdzić?
Prostuję ramiona, unoszę brodę. Muszę sprawiać wrażenie silnej.
DOOKU
Coś cię niepokoi.
VENTRESS
Nie, mistrzu. To… to nic takiego.
DOOKU
Już cię upominałem. Nie kłam w mojej obecności.
VENTRESS
Nie śmiałabym… Nie mogłabym.
VENTRESS (NARRACJA)
Kąciki jego ust układają się w uśmiech. Szczur postąpił zgodnie z oczekiwaniami. Pip, pip, pip.
DOOKU
Chcesz mnie zabić.
VENTRESS
Skąd. Ja…
Dooku ciska w nią błyskawicami Mocy.
VENTRESS
(WRZESZCZY)
VENTRESS (NARRACJA)
Mroczne błyskawice wystrzeliwują z palców Dooku i oplatają moje ciało. W niewyobrażalnie bolesnej, rozdzierającej umysł chwili udowadnia mi, że nic innego nie ma znaczenia. Ani droidy. Ani zamek. Ani nawet Ky.
Istnieją tylko jego głos i autorytet.
Błyskawice nadal rażą ciało Ventress, gdy Dooku ją prowokuje.
DOOKU
Oczywiście, że chcesz mnie zabić. Jesteś zabójczynią. Do tego sprowadza się twoje istnienie. I właśnie dlatego cię wybrałem. Myślisz, że znalazłem się na Rattataku przypadkiem? Że ot tak napatoczyłem się na twoją arenę?
VENTRESS
(W BÓLU) Nie…
DOOKU
Objawiła mi to Moc. Pokazała mi Dathomiriankę sprzedaną, by uratować jej grupę wiedźm. Wyzwoloną niewolnicę. Padawankę zmuszoną, by patrzeć, jak jej mistrz wykrwawia się w pyle i piachu.
VENTRESS
Proszę…
DOOKU
To tak błagały twoje ofiary, gdy się mściłaś? Gdy szlachtowałaś każdego mieszkańca Rattataka, który spiskował, by zamordować twojego mistrza? Żałuję, że nie było mi dane tego ujrzeć, Ventress. Żałuję, że nie widziałem ich twarzy, gdy uświadomili sobie, jaką rozpętali nawałnicę.
VENTRESS (NARRACJA)
Jakimś cudem pomimo błyskawic, pomimo bólu przeżywam na nowo każdą chwilę. Czuję, jak wzbiera we mnie furia. Moje miecze zamieniają się w smugę. Ich wrzaski są dla mnie muzyką.
Nie wiedziałam, jak słodko smakuje zemsta, jak strach w ich oczach zaspokoi gniew w żołądku.
Ky powiedziałby, że sprzeniewierzyłam się drodze Jedi, ale było mi to obojętne. Chwyciłam drogę Jedi i wepchnęłam im ją do gardła wraz z pięścią.
Zol Kramer. Rynn’k-lee. Wszyscy padli, jeden po drugim.
Aż stanęłam naprzeciwko Kirskego. Nim stawiłam czoła tej żmii, szumowinie, która zadecydowała o śmierci Ky, sądziłam, że okaże się jak reszta. Że poniesie karę. Że będzie cierpiał tak, jak sama cierpiałam.
Myliłam się. Zaślepiła mnie własna próżność. Byłam pewna, że wyjdę z tego zwycięsko. Przekonana. Nie przyszło mi do głowy, że Kirske posłuży za przynętę, aż było za późno, aż popędziłam w jego kierunku z dobytymi mieczami świetlnymi.
Aż wpadłam w pułapkę.
I właśnie dlatego Dooku odnalazł mnie nie otoczoną truchłami wrogów, lecz zmuszoną przelewać krew ku uciesze zgromadzonych jako gladiatorka na obskurnej arenie, z obrożą wstrząsową na szyi.
Wyczuwał mój żal? Moją furię?
Nie miałam pojęcia, kim jest. Był dla mnie jednym z wielu widzów korzystających z gościnności Osiki Kirskego w jego prywatnej loży. Nie miałam pojęcia, że zdradził Kirskemu, iż szuka skrytobójcy, ani że już dokonał wyboru.
Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony, gdy Dooku zdekapitował Kirskego, ja czy sam Vollick. W jednej chwili Dooku popijał wino z kryształowego kieliszka, a w kolejnej karmazynowe ostrze miecza świetlnego przecinało szyję nieszczęśnika.
Głowa Vollicka spadła na arenę. Na twarzy trupa malowało się niedowierzanie. Czerep odbił się od ziemi raz czy dwa i wylądował u moich stóp.
Nie mogłam świętować. Nie potrafiłam się cieszyć jego śmiercią. To ja powinnam była zadać mu śmiertelny cios, zdmuchnąć płomień jego życia, jednak ten… ten nieznajomy ubrany w wykwintne szaty, nieznajomy o władczym spojrzeniu skradł moją zemstę.
Skoczyłam z dna areny. Moc powiodła mnie ku loży. Oba miecze płonęły w gotowości w dłoniach. Dooku już na mnie czekał. Dwa ostrza przeciwko jednemu. Nie było mowy, by starzec zdołał się obronić, a mimo to sparował cios. Ba, parował każdy kolejny. Nie ustępował i nie doznawał obrażeń.
Nawet nie rozlał przy tym wina.
I wtedy nadeszły. Jego błyskawice Mocy. Miałam wrażenie, że każdy atom mojego ciała rozrywany jest na kawałki, że każde wspomnienie obraca się w popiół pod naporem energii. Matka Talzin. Hal’Sted. Ky. Wszyscy zniknęli, pochłonięci bólem ciemnej magii Dooku.
Nie pamiętam chwili, gdy puściłam rękojeści mieczy. Ba, nie zauważyłam nawet, kiedy osunęłam się w ciemność.
Gdy się ocknęłam, odkryłam, że para mechanicznych rąk wlecze mnie po nieznanych mi korytarzach. Obroża wstrząsowa gdzieś zniknęła. Chłodne powietrze smagało osmaloną skórę. Pamiętam, że gdy ciągnięto mnie wzdłuż otwartych okien, dobiegały mnie ptasie trele. I właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że już nie jestem na Rattataku. Jedynymi ptakami zamieszkującymi tamten świat są szarżosępy, które ogołacają kości z mięsa na pylistych równinach.
Czekał na mnie w wielkiej sali, w tym samym miejscu, co teraz. Wpatrywał się we mnie oczyma ciemnymi jak bezgwiezdne niebo.
„Nauczę cię arkanów ciemnej strony, ale najpierw musisz się wykazać”.
(DŹWIĘK ZAPOWIADA POWRÓT DO TU I TERAZ)
Mija chwila, nim uświadamiam sobie, że napór błyskawic ustąpił. Dłonie chwytają moje poparzone ręce. Przez chwilę wyobrażam sobie, że to Ky, który pomaga mi stanąć na nogi, ale potem odzyskuję wzrok. Spoglądam w twarz wybawiciela i dręczyciela.
Zmuszam się, by wstać. Mówię sobie, że muszę sprawiać wrażenie silnej, nieważne, jakich lekcji udziela mi Dooku.
DOOKU
Nie chcę znów być do tego zmuszony.
VENTRESS (NARRACJA)
To jest nas dwoje.
Staje za biurkiem i wysuwa szufladę. Gdy męczę się, by nabrać powietrza w osmalone płuca, wyjmuje dysk nie większy od monety i rzuca go w moją stronę. Przedmiot upada z brzękiem, wiruje i wreszcie spoczywa na wypolerowanym drewnie. Czekam. Nie mam odwagi się ruszyć, nim Dooku mi na to nie zezwoli. Ostrożnie chwytam dysk i obracam go w dłoni.
VENTRESS
Datakarta?
DOOKU
Umieść ją w holowyświetlaczu.
VENTRESS (NARRACJA)
Postępuję, jak mi nakazano. Przede mną wyrasta hologram. Przedstawia chłopca, najwyżej dziesięcioletniego, krótko obciętego, w szatach adepta Jedi. W jego twarzy jest coś… znajomego.
VENTRESS
(GDY POJAWIA SIĘ ZROZUMIENIE) To ty.
DOOKU
Zapomniałem, że kiedyś byłem takim malcem. Należy do mojej siostry.
VENTRESS
Siostry?
DOOKU
Nie wiedziałem, że zachowała nagrania. Poprosiłem, by je zniszczyła. Postawiła na swoim.
VENTRESS
Nie rozumiem. Byłeś Jedi.
DOOKU
Byłem.
VENTRESS
Sądziłam, że Jedi zrywają wszelkie kontakty z rodzinami.
DOOKU
Owszem. Ale moja siostra… Powiedzmy, że się odnaleźliśmy…
VENTRESS
Jak?
VENTRESS (NARRACJA)
Napinam mięśnie w oczekiwaniu na kolejną falę błyskawic, ale zamiast tego Dooku odwraca wzrok i skupia go na hologramie chłopca. Wyczuwam w nim konflikt. Dawno pogrzebane wspomnienia wydostają się na powierzchnię. Gdy przemawia ponownie, w jego głosie jest pewna… zaduma, wrażliwość, z którą wcześniej się nie zdradzał.
DOOKU
Nie poznałem rodziny z powodów, o których już wspomniałaś. Jak większość członków zakonu, trafiłem na miejsce w towarzystwie Poszukiwacza, Jedi, który przemierzał galaktykę, by odnaleźć dzieci wrażliwe na Moc. Nie zachowałem wspomnień o domu – trafiłem na Coruscant jako małe dziecko i dopiero później, gdy już zostałem adeptem, powiedziano mi, że mam wrócić.
VENTRESS
Na Serenno. Dlaczego?
DOOKU
Na wielkie Święto…
SCENA 3. ZEW. CARANNIA. STOŁECZNE MIASTO SERENNO.
Nastrój: Gdy Dooku mówi, słyszymy odgłosy wielkiego święta, muzykę, gwar tłumu, głosy kupców. Wyobraź sobie targi handlowe na Zewnętrznych Rubieżach.
DOOKU (NARRACJA)
Serenno było gospodarzem targów, zorganizowanych z myślą o całej galaktyce, podczas których planety Zewnętrznych Rubieży miały możliwość zademonstrować, co mogą wnieść do stale rozrastającej się Republiki. Kupcy i handlarze zebrali się, by spacerować wśród pawilonów i zachwycać się wychwalanymi towarami. Na miejscu zgromadzili się armatorzy i producenci broni, budowniczowie droidów i farmerzy.
VENTRESS (NARRACJA)
A Jedi?
DOOKU (NARRACJA)
Rada zastanawiała się nad wysłaniem adeptów na takie wydarzenie. Miała wątpliwości, ale ostatecznie postanowiono, że Święto jest zbyt ważne, by je przegapić, że może być jedyną szansą, by przyszli Jedi poznali galaktykę, której obronie poprzysięgali życie…
Jak bowiem lepiej ją zrozumieć, niż poznając ją na własne zachłanne oczy?
SIFO-DYAS (W WIEKU DWUNASTU LAT)
Dooku, Dooku, czy ty to widzisz? Spójrz tylko. Ile ludzi!
DOOKU (W WIEKU DWUNASTU LAT)
Za dużo.
SIFO-DYAS
(ŚMIEJE SIĘ) Wyluzuj. Baw się. To w końcu festiwal!
DOOKU
Przecież się bawię.
SIFO-DYAS
A powiedziałeś o tym własnej twarzy?
DOOKU (NARRACJA)
Dość powiedzieć, że byłem osobą… trudną w obyciu. Na początku szkolenia z trudem zdobywałem przyjaciół. Po przybyciu do Świątyni świeżo upieczeni adepci przypisywani są do klanów. Pod wieloma względami proces odbywa się losowo, co ma wzmacniać zaufanie i braterstwo. Nie w moim przypadku. Już wtedy nie odczuwałem takiej potrzeby. Zjawiłem się tam, by się szkolić, by osiągnąć pełnię potencjału. Gdy inni członkowie klanu zbierali się po zajęciach, by wymieniać się niestworzonymi historiami o bezimiennych czy innych wymysłach pochłaniających ich wybujałą wyobraźnię, ja wolałem sprawdzać, czy moja tunika jest ładnie odprasowana, a buty – wypolerowane. W końcu chciałem zaimponować mistrzom.
Tylko jeden chłopiec się na mnie poznał, adept, który w równym stopniu miał zadatki na rozrabiakę, co ja na jednego z najznamienitszych członków zakonu. Może potrzebowałem kogoś, kto będzie mnie sprowadzał na ziemię. Może po prostu potrzebowałem kompana. Tak czy inaczej, staliśmy się nierozłączni…
DOOKU
Sifo-Dyasie, nie zapominaj się. Gapią się na nas…
SIFO-DYAS
No i co? To Święto. Mamy się dobrze bawić.
DOOKU
Nie. Mamy reprezentować Jedi. Co powiedziałby mistrz Yoda, gdyby zobaczył, jak podrygujesz niczym floubetteański tancerz?
SIFO-DYAS
Ale przecież nie zobaczy, prawda? Jest zbyt zajęty byciem mądrym, zagadkowym i…
Sifo-Dyas wpada na Yodę i zwala go z nóg.
YODA
(JĘCZY)
DOOKU (NARRACJA)
Aż zamarło mi serce, gdy Sifo-Dyas odwrócił się i powalił tego samego mistrza, którego przedrzeźniał.
SIFO-DYAS
M-mistrzu Yodo! Tak mi przykro.
DOOKU
(CEDZĄC PRZEZ ZĘBY) Idioto!
YODA
Dokąd idziesz patrzeć powinieneś, młody Sifo-Dyasie.
DOOKU (NARRACJA)
Jakby tylko wyczekiwali katastrofy, z tłumu wyłonili się pozostali Jedi, by pomóc Wielkiemu Mistrzowi Jedi. Wśród nich był Tera Sinube, Cosjanin o zakończonej dziobem facjacie, który podobnie jak Yoda już za młodu pewnie wydawał się mądry, pradawny…
TERA SINUBE
Mistrzu Yodo? Nic ci nie jest?
DOOKU (NARRACJA)
No i pojawiła się Yula Braylon, Poszukiwaczka, która powiodła tylu nowych rekrutek i rekrutów zakonu pod drzwi Świątyni Jedi.
BRAYLON
Czyja to sprawka? Pokaż się.
SIFO-DYAS
Moja, mistrzyni. Ja… Po prostu trochę mnie poniosło. Tyle świateł i dźwięków, i…
BRAYLON
I właśnie dlatego ciągnięcie tu młodzików przez pół galaktyki było błędem.
YODA
Stało się nic. Niechcący to było.
DOOKU
Sifo-Dyasowi jest bardzo przykro.
YODA
Cenną lekcję Sifo-Dyas młody pojął. Drugi raz tak już nie zrobi.
SIFO-DYAS
Obiecuję. Ja… będę patrzył pod nogi.
YODA
Jak wszyscy. Tak. Wszyscy.
DOOKU (NARRACJA)
Nie wszyscy mistrzowie byli tak pobłażliwi. Braylon przeszywała nas podejrzliwym wzrokiem, jakby była pewna, że wpakujemy się w kolejne tarapaty, gdy tylko odwróci się do nas plecami.
Godne pochwały instynkty.
BRAYLON
Nie oddalajcie się. Za niespełna godzinę pokaz mieczy świetlnych. Rozumiecie? Nie zapominajcie, po co tu przybyliśmy.
DOOKU
By dać świadectwo samodyscyplinie i opanowaniu Jedi.
SINUBE
Widzisz, Braylon? Jednak słuchali. W rzeczy samej, Dooku.
DOOKU
Dziękuję, mistrzu.
DOOKU (NARRACJA)
Czekaliśmy w skupieniu, gdy mistrzowie udali się ku podestowi, gdzie miał się odbyć pokaz. Dopiero gdy znaleźli się poza zasięgiem wzroku, dałem Sifo-Dyasowi mocnego kuksańca.
SIFO-DYAS
Aua! Niby za co?
DOOKU
A jak myślisz? Za powalenie mistrza Yody! I tak nam się upiekło, że nie wysłali nas z powrotem na Coruscant.
SIFO-DYAS
Myślałem, że tego chcesz. No weź, Doo.
DOOKU
(WZDYCHA) Nie mów tak na mnie.
SIFO-DYAS
Czemu? Przecież tak się nazywasz.
DOOKU
Wcale nie.
SIFO-DYAS
(PRZEDRZEŹNIAJĄC TOWARZYSZA) Doo. Doo. Dooku.
DOOKU
Zamknij się.
SIFO-DYAS
Doo. Doo. Doo.
DOOKU
(NIE MOŻE POWSTRZYMAĆ ŚMIECHU) Jesteś idiotą.
SIFO-DYAS
A ty jesteś w domu! Jesteśmy na Serenno. Ilu adeptów może odwiedzić miejsca, gdzie się urodzili?
ARATH (W WIEKU DWUNASTU LAT)
(PODCHODZĄC BLIŻEJ) Co mówiłeś, Sifo-Dyasie? To stąd pochodzi Jego Eminencja?
DOOKU
(WZDYCHA) Dobra robota, Si.
DOOKU (NARRACJA)
Gdybym tylko mógł, zmusiłbym ziemię, by pochłonęła mnie w jednej chwili.
Odkąd się poznaliśmy, Arath Tarrex był zdeterminowany, by zamienić moje życie w pasmo cierpień. Miałem wrażenie, że nie podoba mu się wszystko, co robię. To, jak chodzę. Jak mówię. I co najważniejsze: to, że niweczyłem jego marne próby odniesienia sukcesu na każdych wspólnych zajęciach.
Jedi nauczani są, by tłumić emocje, ale Arath… Zazdrościł mi, zresztą nie bez powodu…
SIFO-DYAS
Zostaw nas, Aracie. Ciebie to nie dotyczy.
ARATH
Naprawdę stąd pochodzisz, Dooku?
DOOKU
Nie. Moim domem jest Świątynia. Jak i twoim.
SIFO-DYAS
(PÓŁGŁOSEM) Niestety.
ARATH
Co takiego?
SIFO-DYAS
Nic, Aracie. Nic. Zresztą w czym problem? Nie podoba ci się tutaj?
ARATH
Żartujesz? To zapadła dziura. Kto by pomyślał, że pomimo dworskich manier i zadartego nosa mały lord Dooku pochodzi z takiego grajdołka.
DOOKU
Ostrzegam cię, Aracie…
ARATH
Że co? I co takiego zrobisz, Dooku? Uciekniesz poskarżyć się Braylon, jak ostatnio?
DOOKU
Zaraz ci zademonstruję.
Dooku wyrywa się do Aratha, by go szturchnąć, ale Sifo-Dyas go powstrzymuje.
SIFO-DYAS
Ej, chwila, chwila! Pamiętajcie: samodyscyplina i opanowanie. Samodyscyplina i opanowanie.
ARATH
(NA ODCHODNE) Powodzenia. Do zobaczenia na pokazie, Wasza Wysokość.
DOOKU
Pewnego dnia zetrę mu z twarzy ten głupi uśmieszek.
SIFO-DYAS
I co to da?
DOOKU
Pokażę mu, gdzie jego miejsce.
SIFO-DYAS
Takie gadki to coaxium, które napędza jego silniki. Słuchaj, wiem, że jesteś od niego lepszy. On też to wie. Nawet ślimaki durabetonowe w domu to wiedzą, ale nie musisz rzucać mu tego w twarz.
DOOKU
A mogę mu rzucić w twarz zawartością tamtego padoku dla dewbacków?
SIFO-DYAS
Okej, to bym akurat chętnie zobaczył, ale wtedy Braylon już dopilnuje, byśmy resztę Święta spędzili na pokładzie „Ataraksji”. No weź, Doo. Jak często mamy okazję opuścić mury Świątyni, nie wspominając o powierzchni Coruscant? Zapomnij o Aracie. Rozglądajmy się, póki możemy.
SCENA 4. ZEW. ŚWIĘTO. PERSPEKTYWA JENZY.
DOOKU (NARRACJA)
Zgodziłem się niechętnie. Pozwoliłem, by Sifo-Dyas zaciągnął mnie w głąb tłumu, nieświadom tego, że niedaleko uroczystościom przyglądali się członkowie lokalnej arystokracji.
HOLOGRAFICZNY MISTRZ CEREMONII
Mieszkańcy galaktyki, witajcie w Carannii. Znajdziecie tu wszystko, co Zewnętrzne Rubieże mają do zaoferowania. Innowacje. Możliwość eksploracji. Znajdujecie się na pograniczu zamieszkanym przez odważnych. Tutejsze światy oferują możliwości i przygody, a wszędzie wiodą bezpieczne i niezawodne trasy nadprzestrzenne…
Natrafiamy na hrabiego Gorę, władcę Serenno, który spaceruje po terenie targów w otoczeniu świty.
GORA
(PRYCHA) „Bezpieczne i niezawodne trasy nadprzestrzenne”? Sithańskie plwociny.
ANYA
Goro, proszę! Dzieci.
GORA
Co z nimi? Nie wierzę, że Zgromadzenie mnie do tego namówiło. To potwarz! Właśnie tak. Cholerna potwarz.
D-4
W istocie, hrabio Goro, Święto stanowi dla Serenno szansę, która trafia się raz na pokolenie.
GORA
Anyo, przypomnij proszę swojej droidce protokolarnej, by mnie nie pouczała, chyba że chce, abym ją przetopił wraz z nową dostawą cersji od Malvernów.
ANYA
D-4, może byłoby lepiej, gdybyś stuliła wokabulator.
D-4
Ależ hrabino Anyo, chciałam po prostu przypomnieć jaśnie wielmożnemu panu hrabiemu, że…
GORA
Nadal trajkocze!
ANYA
D-4, proszę. Ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebujemy, to żeby wpadł w jeden z tych swoich szałów. Może mogłabyś się zająć dziećmi?
D-4
Dziećmi? Ależ hrabino, zaprogramowano mnie z myślą o dyplomacji i etykiecie…
ANYA
A zatem będziesz doskonałą niańką dla Ramila i Jenzy.
RAMIL (W WIEKU CZTERNASTU LAT)
Matko! Nie jestem już dzieckiem!
D-4
(PRYCHA) Polemizowałabym.
RAMIL
Wsadź sobie te słowa w gniazdo ładownicze.
D-4
Hrabino! Słyszała pani?
ANYA
(WZDYCHA) Tak, tak. Ramilu, bez takiego grubiaństwa. (DO SIEBIE) Nie jesteś swoim ojcem.
GORA
Co proszę?
ANYA
Nic, najdroższy. Mówiłam do dzieci.
JENZA (W WIEKU JEDENASTU LAT)
Nie możemy się rozejrzeć, matko?
ANYA
Nie na własną rękę, Jenzo. Przecież wiesz.
JENZA
Ale…
ANYA
Żadnych „ale”. Będzie ci towarzyszyła D-4.
RAMIL
Ale wtopa.
ANYA
Zawsze możecie udać się na Zgromadzenie, by wysłuchać mowy ojca.
JENZA
Wiesz, D-4 będzie wspaniałą towarzyszką. (PODNOSZĄC GŁOS) Prawda, Ramilu?
RAMIL
Niech będzie. To chodź, Śrubogłowa. Rozejrzyjmy się.
D-4
Czuję się zmuszona zaprotestować. Moje obowiązki…
ANYA
(MÓWIĄC PRZEZ RAMIĘ NA ODCHODNE) Dotyczą opieki nad dziećmi. Bawcie się dobrze.
D-4
(DO WŁAŚCICIELKI) Hrabino. Hrabino, doprawdy? (DO SIEBIE) To już przesada. Kusi mnie, żeby… (UŚWIADAMIA SOBIE, ŻE W MIĘDZYCZASIE ZNIKNĘŁY DZIECI) Gdzież one są? Gdzie się podziały? (WOŁA) Panienko Jenzo!
SCENA 5. ZEW. ŚWIĘTO. PERSPEKTYWA DZIECI (CIĄG DALSZY).
Wtapiamy się w tłum. D-4 teraz jest za naszymi plecami.
D-4 (Z OFFU)
Paniczu Ramilu! Proszę wrócić.
JENZA
To co chcesz najpierw zobaczyć, Ramilu? Słyszałam, że są tu Jedi.
RAMIL
A czemu ktoś miałby chcieć zobaczyć tych czubków?
JENZA
Nie mów tak.
RAMIL
Ojciec tak mówi.
JENZA
Ojciec mówi wiele rzeczy. Chodź.
Odbiegają. D-4 prawie ich dogania.
D-4 (PODCHODZI DO MIKROFONU)
Nie. Nie. Zaczekajcie na mnie, rozpuszczone ba… Oj, czym sobie na to zasłużyłam…
SCENA 6. ZEW. ŚWIĘTO – POKAZ JEDI.
Dzieci przepychają się przez tłum. Kierują się ku pokazowi Jedi. Ponad gwarem zebranego tłumu unoszą się głosy Yody, Sinubego i Braylon, którzy przeprowadzają idealnie zsynchronizowany pokaz. Ich miecze świetlne brzęczą i trzeszczą. To takie tai-chi, tyle że dla Jedi.
DOOKU (NARRACJA)
Staliśmy na scenie i przyglądaliśmy się, jak Yoda, Sinube i Braylon demonstrują podstawowe techniki walki mieczem świetlnym. Plazma buczała, gdy poruszali się, idealnie zgrani, z zamkniętymi oczami i uspokojonymi umysłami.
Zebrany tłum wzdychał z zachwytu. Wprawdzie pokaz mistrzów był jedną z wielu atrakcji uroczystości, ale demonstracja miała zaważyć na dalszym losie jednego młodego obserwatora…
Jenza ciągnie Ramila przez tłum. D-4 w końcu się z nimi zrównała.
JENZA
Tam są! Wow! Patrzcie tylko!
D-4
Tak. Tak. Świetnie. To może odszukamy waszych rodziców?
RAMIL
Tylko tyle? To nie mieli walczyć czy coś?
D-4
Nie, energetyczne ostrza mają funkcję ceremonialną.
JENZA
Pomagają im w medytacji.
RAMIL
Skąd wiecie?
JENZA
Widziałam dokument na HoloNecie. Te miecze to inaczej miecze świetlne.
RAMIL
Głupie są.
D-4
Są niebezpieczne. Za chwilę komuś utną rękę.
RAMIL
Oby. Przynajmniej zrobi się ciekawie. (ŚMIEJE SIĘ) Patrz na tego tam. Przypomina śluzognoma.
JENZA
Ciiicho. Bo usłyszy.
RAMIL
Nie dziwota. Widziałaś jego uszy? No weź, Jen. Ale nuda. Odszukajmy pawilon Nalronich. Ojciec mówi, że Celanici pokazują nowe droidy strażnicze.
JENZA
Sam idź. Wolę się rozejrzeć.
RAMIL
Ta, bo Śrubogłowa pozwoli nam się rozdzielić…
D-4
Śrubogłowa nie ma takiego zamiaru.
RAMIL
Widzisz?
Jenza nachyla się konspiracyjnie ku bratu.
JENZA
(SZEPTEM) O co chodzi, Ramilu? Cykasz się z powodu droidki protokolarnej?
RAMIL
(SZEPTEM) Gdzie tam.
JENZA
(SZEPTEM) Udowodnij.
RAMIL
(SZEPTEM) Dobra. Patrz i podziwiaj.
Grzebie w kieszeniach.
JENZA
(SZEPTEM) Co to?
RAMIL
(SZEPTEM) Gromokapsle.
JENZA
(SZEPTEM) Matka mówiła, że nie możesz się nimi bawić. Nie od tamtego zimowego balu!
RAMIL
(SZEPTEM) Co, Jenzo – cykasz się?
JENZA
(UŚMIECHA SIĘ) Zamknij się.
RAMIL
(SZEPTEM) Przygotuj się do biegu. Raz.
JENZA
(SZEPTEM) Dwa.
RAMIL
Trzy!
Ciska gromokapslami, które wybuchają na ziemi jak małe sztuczne ognie. Tłum reaguje, widzowie krzyczą z zaskoczenia, a rodzeństwo śmieje się z radości, uciekając.
JENZA
(DO BRATA) Do zobaczenia potem, Ram!
D-4
Chwila. Dokąd to? Wracajcie! Natychmiast!
SCENA 7. ZEW. ŚWIĘTO – POKAZ JEDI, PERSPEKTYWA DOOKU.
Słyszymy huk gromokapsli od strony sceny, gdzie stoją Dooku i Sifo-Dyas.
DOOKU (NARRACJA)
Po drugiej stronie sceny hałas wywołał ekscytację wśród zgromadzonych adeptów…
SIFO-DYAS
Co się dzieje?
ARATH
Lokalne dzieci odpaliły petardy.
SIFO-DYAS
Doo, nic ci nie jest?
DOOKU
Ta dziewczyna…
SIFO-DYAS
Która?
DOOKU
Dopiero co tu była. Przy droidzie.
ARATH
O, Jego Wysokość znalazł sobie dziewczynę?
SIFO-DYAS
Zamknij się, Aracie.
ARATH
No co, wydaje się żywo zainteresowany.
SIFO-DYAS
Co? (ZAUWAŻA, ŻE DOOKU GDZIEŚ SIĘ ULOTNIŁ) Doo? Dooku. Gdzie cię wcięło?
SCENA 8. ZEW. TERENY WYSTAWOWE.
Nastrój: Alejka pełna budek z grami. Dooku przepycha się przez tłum.
(NASTĘPUJĄCE WYPOWIEDZI PADAJĄ Z OFFU W TLE).
WŁAŚCICIEL BUDKI NR 1
Skocz w nieznane! Nurkowanie w stanie nieważkości! Tylko trzy kredyty! Spróbuj!
WŁAŚCICIEL BUDKI NR 2
Zawody w strzelaniu do droidów! Traf do celu i wygraj nagrodę! Strzel blaszakom między fotoreceptory!
WŁAŚCICIEL BUDKI NR 3
Bącnij bloggina! Sprawdź się! Z których otworów wyściubią głowy?! Tylko dwa kredyty! Dalej, synu. Zapraszam!
WŁAŚCICIEL BUDKI NR 4
Każdy los wygrywa! Co masz do stracenia?! Każdy odchodzi zwycięzcą!
DOOKU
Przepraszam. Przepraszam.
Biegnie za nim Sifo-Dyas.
SIFO-DYAS
(ZRÓWNUJĄC SIĘ Z PRZYJACIELEM) Dooku! Zaczekaj. Dokąd tak pędzisz?
DOOKU
Wracaj, Si.
SIFO-DYAS
I będziesz się bawił beze mnie? Co w ciebie wstąpiło?
DOOKU
Tamta dziewczyna… Wyczułem coś…
SIFO-DYAS
No nie wierzę. Arath miał nosa.
DOOKU
Nie, to nie tak. Wydało mi się, że ją dawniej znałem.
SIFO-DYAS
Niby skąd? Gdy przybył po ciebie Yoda, byłeś jeszcze brzdącem.
DOOKU
Wiem. Nie potrafię tego wytłumaczyć. (ZAUWAŻA JENZĘ) Jest!
SIFO-DYAS
Dooku, to szaleństwo. Nie możesz tak po prostu się ulotnić. Jeśli złapią cię mistrzowie…
Dooku biegnie za dziewczyną.
DOOKU
Wracaj do naszych. Nic mi nie będzie.
SIFO-DYAS.
Nie. Nie ma mowy!
SCENA 9. ZEW. TERENY WYSTAWOWE. PERSPEKTYWA JENZY.
Nastrój: jak wcześniej.
WŁAŚCICIEL BUDKI NR 1
Sprawdź swoją siłę w pojedynku promieniem ściągającym! Tylko trzy kredyty! (ZAUWAŻA JENZĘ) A może pani, panienko? Czujemy się dziś w pełni sił?
JENZA
(NIEPEWNA) Nie. Dziękuję.
Czym prędzej idzie dalej.
WŁAŚCICIEL BUDKI NR 1
(WOŁAJĄC ZA NIĄ) Proszę spróbować! Kto wie, może się panience poszczęści!
JENZA
Dziękuję, naprawdę.
Potrąca obcego, który rzuca coś gniewnie po huttyjsku.
OBCY
Chuba! Doompasha lo! [Hej! Uważaj!]
JENZA
Przepraszam! Nie chciałam na pana wpaść.
OBCY
Oosa do nawee, eh? [Patrz przed siebie, co?]
Jenza pędzi dalej.
JENZA
Przepraszam najmocniej.
Miota się w tłumie, kompletnie zagubiona.
JENZA
Może to wcale nie był najlepszy pomysł.
Uruchamia komunikator.
JENZA
Ramilu? Ramilu, jesteś tam?
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Czego chcesz?
JENZA
Gdzie jesteś?
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Zmierzam ku pawilonowi droidów. A co?
JENZA
Pomyślałam, że jednak z tobą pójdę. Zaczekasz na mnie?
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Ha! Wiedziałem, że się cykasz. (PRZEDRZEŹNIAJĄC JĄ) Może powinnaś poprosić o ochronę Jedi?
JENZA
Nie bądź taką purchawką.
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Gdzie jesteś?
JENZA
Nie wiem. Są tu różne gry i…
Ktoś na nią wpada.
JENZA (KONTYNUUJE)
(REAGUJE) …i gęsty tłum.
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Okej. Zaczekaj na mnie. Ale będziesz mi wisieć. Słyszysz?
JENZA
Tak. Ja…
Ktoś gwałtownie ją szturcha, przechodząc obok.
JENZA
(KRZYCZY) Hej!
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Co jest? Jenzo?
JENZA
Ktoś mi capnął torebkę.
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Co? Kto?
JENZA
Jakiś mały kościsty Hoopaloo. Widzę go. (ZACZYNA BIEC, PRZECISKAJĄC SIĘ PRZEZ TŁUM) Przepraszam! Proszę mnie przepuścić!
RAMIL (PRZEZ KOMUNIKATOR)
Jenzo, nie. Nie biegnij za nim, może być niebezpieczny. Jen…
Jenza się potyka.
JENZA
(WZDYCHA)
Komunikator dziewczyny uderza z trzaskiem o ziemię. Łączność z Ramilem zostaje przerwana w pół słowa.
JENZA
Oj.
Zrywa się na nogi, by znowu pobiec za złodziejem. Raz za razem wciska przycisk komunikatora.
JENZA
Ramilu? Ramilu, słyszysz mnie?
Po kilku kliknięciach uświadamia sobie, że urządzenie się zepsuło.
JENZA
No nie. Matka mnie zabije. (KRZYCZY DO ZŁODZIEJA) Wracaj!
SCENA 10. ZEW. TERENY WYSTAWOWE – ZA BUDKAMI.
Jenza biegnie między atrakcjami. Nagle przystaje za dużym pawilonem.
JENZA
Dokąd on pobiegł? (ODNAJDUJE ZŁODZIEJA) Mam cię!
DOOKU (NARRACJA)
Hoopaloo przykucnął za dużym namiotem repulsorowym i przeglądał zawartość torebki.
JENZA
Oddawaj! To moje!
Chwyta torebkę.
BRY
(PISZCZY) Kradziej!
JENZA
Kradziej?! To ty mi capnąłeś torebkę. (PRZEGLĄDA ZAWARTOŚĆ) A gdzie kryształ? Co z nim zrobiłeś?
BRY
Nic nie wiem o żadnym krysztale.
JENZA
Słuchaj, zatrzymaj sobie kredyty. Nie obchodzą mnie, ale musisz mi oddać kryształ. Należał do mojej babki.
Wtem na miejscu pojawiają się Karkarodon imieniem Jorkat i Velek, Askajianka.
JORKAT
No proszę. Co my tu mamy?
DOOKU (NARRACJA)
Coś rzuciło cień na Jenzę. Dziewczyna odwróciła się i ujrzała Karkarodona o rekiniej twarzy, nadciągającego wraz z pokaźną Askajianką. Karkarodon wyszczerzył cztery rzędy drobnych, ostrych jak brzytwy zębów.
JENZA
(WZDYCHA)
BRY
Jorkat. Okradła mnie. Capnęła mi torebkę.
JENZA
Kłamie! To moja torebka.
JORKAT
Okradasz moich przyjaciół? Taka dziana panienka. Co o tym sądzisz, Velek?
VELEK
Keea milek. [Samolubny bachor].
JORKAT
Tak, jest samolubna, prawda? Obwieszona tyloma ładnymi błyskotkami, a Bry, biedaczyna, jest goły i wesoły. Może podarujemy mu twój płaszcz? Co ty na to? Ociepli ci skrzydełka, co, Bry?
BRY
Taa. Cieplutki i wygodny.
JENZA
Nie. Nie należy do was. Jest mój.
VELEK
(PRZEDRZEŹNIAJĄC) „Minaar. Minaar”. [„Mój. Mój”].
JORKAT
(CHWYTA JĄ) Zobaczmy, co jeszcze tam masz…
JENZA
(KRZYCZY) Puszczaj!
Podbiega do nich Ramil.
RAMIL
Zostawcie ją!
JORKAT
A to kto? Mikry, bogaty chłopiec do kompletu. Łap go.
Velek łapie Ramila.
RAMIL
(PRÓBUJE SIĘ WYRWAĆ) Puszczaj! Zostaw!
BRY
Może powinniśmy ich ze sobą zabrać, Jorkacie. Przekonać się, co nam da w zamian Renza.
JORKAT
Huttyjka? Woli bardziej pulchne istoty. Ale podejrzewam, że moglibyśmy… Aua! Ta mała scutta mnie ugryzła.
JENZA
Puszczaj mojego brata!
Jenza rzuca się na Velek, która ją odtrąca.
JENZA
(JĘCZY)
JORKAT
Łap ją, Bry.
BRY
Chodź tu, ty mała…
DOOKU (NARRACJA)
Hoopaloo nagle leci w powietrze i uderza w ciężki materiał pawilonu.
BRY
(JĘCZY)
JORKAT
Co ty robisz? Wracaj tu.
BRY
Coś mnie powaliło.
JORKAT
Przecież nikt cię nie ruszał!
BRY
Coś poczułem.
JENZA
Puszczajcie!
DOOKU
Zrób, jak mówi!
JORKAT
Co, do…?
DOOKU (NARRACJA)
I wtedy to Karkarodon wbił we mnie wzrok…
BRY
To Jedi!
JORKAT
(ŚMIEJE SIĘ) To dziecko! Nawet nie ma miecza świetlnego.
DOOKU
Bo go nie potrzebuję.
DOOKU (NARRACJA)
Poruszyłem nadgarstkiem i z rękojeści, którą skryłem w zamkniętej dłoni, wysunęła się teleskopowa pałka, skrząca uwolnioną energią.
JORKAT
Ha! A to niby co?
DOOKU
Elektroostrze treningowe. Ćwiczymy nim przeciwko manekinom i innym tępakom. Takim jak ty.
Uderza Jorkata. Przez ciało bandziora przechodzą łuki wyładowań. Karkarodon krzyczy i pada na ziemię.
DOOKU (NARRACJA)
Obróciłem się i ugodziłem brutala ostrzem w nogi… Padł na ziemię i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
DOOKU
Poczęstować cię jeszcze?
JORKAT
Nie odważysz się.
DOOKU (NARRACJA)
Cóż, mylił się.
Młody Dooku uderza Jorkata raz za razem. Z każdym ciosem lecą iskry.
JORKAT
Argh! Przestań!
BRY
Dopadnę go, Jorkacie!
DOOKU
Niedoczekanie.
DOOKU (NARRACJA)
Hoopaloo wyskoczył do przodu na czworakach, ale nagle znów zawisł w powietrzu i poleciał tam, skąd wystartował…
BRY
(ZNÓW JĘCZY)
DOOKU (NARRACJA)
Nawet Askajianka mimo swojej postury nie stanowiła wyzwania. Wystarczył drobny ruch nadgarstka, by zwalić ją z nóg. Grawitacja zrobiła swoje.
Velek pada na ziemię.
VELEK
Carek nada khan? [Jak on to robi?]
Jorkat wyciąga ręce w stronę Dooku.
JORKAT
Skąd mam wiedzieć? Chodź tu, smarku.
DOOKU
Nie sądzę.
DOOKU (NARRACJA)
Zanurzyłem ostrze w jego boku i na skruszonych zębach zatańczyły iskry.
JORKAT
(WRZESZCZY)
DOOKU
Jeszcze ci mało? (DO VELEK) A ty, Askajianko, co tam o was mówią? Im większe… tym głośniej wrzeszczą!
DOOKU (NARRACJA)
I owszem, wrzeszczała, gdy cisnąłem nią nad zaśmieconym deptakiem i uderzyła w kompana rasy Hoopaloo.
VELEK I BRY
(JĘCZĄ)
DOOKU (NARRACJA)
Askajianka po raz ostatni łypnęła na moje ostrze i postanowiła, że żaden płaszcz nie jest wart takiego wstydu. Z trudem zerwała się na nogi, niemalże zgniatając przy tym Hoopaloo, i uciekła jak tchórz – bo nim była.
JORKAT
Velek! Wracaj tu!
DOOKU
Na twoim miejscu też bym uciekał.
JORKAT
Zaraz urwę ci łeb!
BRY
Jorkacie, proszę. Chodźmy już.
JORKAT
Gah! (WSTAJE I ZACZYNA BIEC) Jedajska szumowina. Wracaj tam, skąd pochodzisz!
DOOKU
(KRZYCZĄC W ICH STRONĘ) Niestety już to zrobiłem!
DOOKU (NARRACJA)
Stałem tak, gniewnie odprowadzając wzrokiem łotrów, tak święcie oburzony, że nie zauważyłem, jak dziewczyna wyciąga w moją stronę ręce…
JENZA
Nic ci nie jest?
DOOKU
(ZASKOCZONY, OBRACA SIĘ Z NAELEKTRYZOWANĄ PAŁKĄ TELESKOPOWĄ W DŁONI)
JENZA
Przepraszam. Nie chciałam cię wystraszyć.
DOOKU
Nie… nie wystraszyłaś. Nic ci nie zrobili?
JENZA
Nie. Dzięki tobie.
RAMIL (Z OFFU)
Nic mi nie jest. Dzięki, że pytasz.
Dooku podchodzi do chłopaka, by udzielić mu pomocy.
DOOKU
Przepraszam. Pomogę.
RAMIL
(WSTAJĄC) Poradzę sobie. Jenzo, nic ci…
JENZA
Wszystko w porządku. Widziałeś, Ramilu?
RAMIL
Widziałem.
JENZA
To, jak sprałeś tamtego… Nie wiem, co to było. Ten rekinol.
DOOKU
Karkarodon. Mieliście szczęście.
RAMIL
Inaczej bym to nazwał.
JENZA
Nie narzekaj. W końcu już jesteśmy bezpieczni, prawda? Dzięki.
DOOKU
Dooku. Nazywam się Dooku.
RAMIL
Cóż, tak. Dziękuję, Dooku. Ale musimy już się zbierać.
JENZA
Jeszcze nie chcę.
RAMIL
Zaopiekuje się nami D-4.
JENZA
A co z tamtymi droidami strażniczymi?
RAMIL
Co? A, innym razem.
JENZA
Możesz teraz. Ja chcę zostać.
RAMIL
Z nim?
JENZA
Na razie, Ramilu.
RAMIL
Jenzo. To przecież ty mnie zawołałaś!
JENZA
I do czego się przydałeś, tak konkretnie? Nie wiem, co by ze mnie zostało, gdyby nie pojawił się Dooku.
RAMIL
Poradziłbym sobie z tymi zbirami.
DOOKU
Jeszcze jak.
JENZA
(PRYCHA)
RAMIL
Co takiego?
DOOKU
No wiesz, tamta Askajianka… Była dość przerażająca. Mogłaby cię przygnieść.
DOOKU (NARRACJA)
Ramil przeszył mnie wzrokiem i podszedł do siostry, by wziąć ją za rękę.
RAMIL
Chodź, Jenzo. Idziemy.
JENZA
(WYRYWA SIĘ) Nie ma mowy.
RAMIL
Jak sobie chcesz. (ODCHODZI) Tylko żeby potem nie było na mnie, jak zje cię stado krwiożerczych Karkarodonów albo coś w ten deseń!
DOOKU
Twój brat jest idiotą.
JENZA
Mnie to mówisz?
DOOKU
Karkarodony nie jedzą ludzi.
JENZA.
Aha. Naprawdę?
DOOKU
Nie smakujemy im.
JENZA
(CHICHOCZE) Wiele wiesz o… No, o wszystkim.
DOOKU
Ja… Lubię się uczyć.
JENZA
Dziwne. Może uznasz, że to szalone, ale mam wrażenie, iż cię znam.
DOOKU
Ja też. To znaczy – poczułem coś podobnego, gdy oglądałaś pokaz.
JENZA
Śledziłeś mnie?
DOOKU
Nie. Ja… Wyczułem, że grozi ci niebezpieczeństwo.
JENZA
I groziło. Dziękuję… Dzięki, że nam pomogłeś. Jestem ci wdzięczna. Co innego mój uparty brat.
DOOKU
To masz na imię Junsa?
JENZA
Jenza.
DOOKU
Dooku.
JENZA
(ŚMIEJE SIĘ) Wiem. Mówiłeś.
DOOKU
(ZAWSTYDZONY) Przepraszam.
JENZA
Nie szkodzi. Ale Dooku… To imię serenniańskie.
DOOKU
Bo jestem stąd. No, pierwotnie.
JENZA
To gdzie mieszka twoja rodzina?
DOOKU
Nie wiem. Zabrano mnie na Coruscant jako dziecko.
JENZA
Dziecko?
DOOKU
(WZDYCHA) To tradycja Jedi. Zresztą niczego nie pamiętam.
JENZA
To przyda ci się przewodniczka. Chcesz, żebym cię oprowadziła?
DOOKU
A co z twoją droidką?
JENZA
Zaczeka. (CHWYTA GO ZA RĘKĘ) Chodź.
DOOKU (NARRACJA)
Wyciągnęła rękę i po chwili wahania chwyciłem ją.
Wspólnie chodziliśmy po targach. Próbowaliśmy soczystych kwiatów z Carosi Osiem i zachwycaliśmy się pleciuchami i hunanetrami w Menażerii Dianektrii. Nawet próbowaliśmy swoich sił w grach. Jenza wygrała pluszowego purrgila w zawodach strzeleckich w stanie nieważkości… No, z niewielką asystą Mocy.
Było tak, jakbym chodził we śnie. Miejsce moich narodzin wydawało się zarazem obce i osobliwie znajome.
Mimo przeszkolenia z trudem powściągałem emocje, gdy wraz z Jenzą oddalaliśmy się od pawilonu i kierowaliśmy ku górującej nad resztą, zwieńczonej kopułą budowli w sercu Carannii. Ledwie liznąłem życia poza Świątynią, ale tutaj, gdy wspinaliśmy się po wspaniałych marmurowych schodach, poczułem, jak coś głęboko we mnie drgnęło. Jakby to tu tak naprawdę było moje miejsce na świecie.
SCENA 11. ZEW. SALA ZGROMADZEŃ. SERENNO.
Nastrój: Sala Zgromadzeń jest przepastną, wielką katedrą o masywnym, kopulastym suficie. Kroki Dooku i Jenzy rozchodzą się echem, gdy oboje wkraczają do głównej sali.
DOOKU
(ZACHWYCONY) Co to za miejsce?
JENZA
Wielka Sala Zgromadzeń. Taka nasza wersja Senatu.
DOOKU
Niesamowita.
Podbiega do odległej ściany.
DOOKU
A te?
JENZA
Herby siedmiu rodów. To Borginowie, to Malvernowie, a to Hakkowie.
DOOKU
A to?
JENZA
Serenno.
DOOKU
Planeta?
JENZA
Ród. (NIECHĘTNIE) Ród mojego ojca.
DOOKU
Ojca?
JENZA
Jest hrabią Serenno. On… jest przewodniczącym Rady.
DOOKU
Więc cała planeta jest nazwana na cześć twojej rodziny?
JENZA
Tak mi się wydaje. Przepraszam, powinnam była bardziej uważać na lekcjach historii, ale to wszystko jest takie nudne, szczególnie gdy ojciec zaczyna się produkować o „naszym przyrodzonym dziedzictwie”.
DOOKU
Ale jak do tego doszło?
JENZA
(WZDYCHA) Mogę odpalić holoprzewodnik…
DOOKU
Przepraszam. Po prostu mnie zaciekawiło.
JENZA
Kogoś powinno. Według legendy planeta stanowiła część Imperium Sithów…
DOOKU
Sithów!
JENZA
A mój pra-pra-pra-pra-ileśtam-dziadek poprowadził powstanie przeciwko nim.
DOOKU
Twój pradziadek? Raczej Jedi?
JENZA
Jakby mieszkaniec Serenno pozwolił komuś przypisać sobie tę zasługę. Jeśli wierzyć w legendy – a mój ojciec wierzy zagorzale – Dziaduś Serenno wypędził ich własnoręcznie, a pozostałe rody pokłoniły się mu i uznały jego władzę.
DOOKU
I przemianowały planetę na jego cześć.
JENZA
Powołał do istnienia Radę, dołączył do Republiki, no i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Choć ojciec nigdy nie przepadał za tym ostatnim ruchem.
DOOKU
Za dołączeniem do Republiki?
JENZA
(UDAJĄC OJCA) „Serenno samo może o siebie zadbać, Jenzo!”
DOOKU
(ŚMIEJE SIĘ) No, już ustaliliśmy, że ty potrafisz. Niewiele osób próbuje odgryźć Karkarodonowi kawałek ciała. Zazwyczaj jest odwrotnie.
JENZA
(ZAWSTYDZONA) Pewnie już powinniśmy się zbierać. W ogóle nie powinno nas tu być. (ZDZIWIONA) Dooku?
DOOKU (NARRACJA)
Moją uwagę przykuła płaskorzeźba. Przedstawiała ogromną bestię, większą niż największe malozaury, wspinającą się ku kopule sufitu. Zakończona kryzą głowa istoty była skierowana do góry. Rozwarła szczęki i ryczała na gwiazdy namalowane na stropie. Wzdłuż jej potężnego grzbietu biegły kolce. Jej szeroko rozpostarte skrzydła wyglądały, jakby lada chwila miała się naprawdę poderwać do lotu.
No i te ślepia… ślepia, które choć wyryte w kamieniu, płonęły intensywnością zbyt dobrze mi znaną…
DOOKU
Co to?
JENZA
Tirra’Taka? Kolejna legenda. „Smok, który spaja świat…”
DOOKU
Jest piękny.
DOOKU (NARRACJA)
Nie mogłem odwrócić od niej wzroku. Podchodziłem do płaskorzeźby niczym w transie. Wyglądała na żywą, pełną energii, jakby lada chwila miała zeskoczyć ze ściany, by przebić się przez kolumny utrzymujące kopułę stropu.
Czułem, jak serce istoty bije w mojej własnej piersi, a jej ryk roznosi się echem z tyłu mojego umysłu…
My też słyszymy ryk Tirra’Taki: niski, zniekształcony, narastający w tle rozmowy.
JENZA
Dooku, co ty robisz? Nie… nie dotykaj go, dobra? Podobno to przynosi nieszczęście.
DOOKU
Tak piękna.
Posadzka trzęsie się i z sufitu opada na nich pył.
DOOKU (NARRACJA)
Ledwie zauważyłem, że podłoga pod naszymi nogami drga, a ze stropu opadają płatki farby…
JENZA
Co się dzieje?
DOOKU
(SZEPTEM) Tirra’Taka…
JENZA
Dooku – przestań!
DOOKU (NARRACJA)
Moje palce musnęły kamień… i świat został rozerwany na strzępy…
Zaczyna się trzęsienie ziemi, które chwieje fundamentami Sali Zgromadzeń.
JENZA
Co zrobiłeś?!
DOOKU (NARRACJA)
Otrząsnąłem się z zadumy, gdy w powierzchni wypolerowanego marmuru na wprost pojawiły się rysy.
DOOKU
Ja? Nic! Co się dzieje?
Kolejny grzmot – tym razem głośniejszy.
JENZA
Wstrząsy.
DOOKU (NARRACJA)
Ale to nie ruch płyt tektonicznych sprawił, że chwyciłem się za eksplodującą bólem głowę. Przez mój umysł przeszedł niemożliwy skowyt, z taką łatwością, z jaką plazma przecina skórę…
DOOKU
(KRZYCZY Z BÓLU)
JENZA
Dooku!
DOOKU
Za głośno.
Kolejny ryk. Kolejne grzmoty.
DOOKU
Nie mogę… (WRZESZCZY)
Trzęsienie ziemi uderza z pełną siłą, krusząc ściany.
JENZA
Szybko, na zewnątrz!
Z kopulastego stropu opadają kawałki kamieni i uderzają o ziemię. Potwór w głowie Dooku nadal ryczy.
DOOKU
(W BÓLU) Zrób coś, żeby przestał!
JENZA
Dooku! Proszę! Musimy uciekać, nim zawali się strop! Dooku!
Sala Zgromadzeń się wali.
DOOKU (NARRACJA)
Sala Zgromadzeń Serenno stała od pokoleń. Przetrwała inwazje, burze i rewolucję. Ale teraz się zawaliła.
Historia dokonuje się w okamgnieniu. Moja własna zostałaby zakończona w tamtej chwili, gdyby Jenza nie odepchnęła mnie na bok. Wszystko, co wydarzyło się od tamtej pory… moje życie wśród Jedi… moje obecne życie… wszystko dokonało się w tamtym jednym momencie. Wszystko opierało się na odwadze jedenastolatki…
SCENA 12. WN. SALA ZGROMADZEŃ. POD GRUZEM.
Znajdujemy się pod gruzem. Kamienie nad Dooku i Jenzą nadal nie osiadły do końca.
DOOKU
(KASZLE)
JENZA
Dooku?
DOOKU
Jenza? Gdzie jesteś?
JENZA
Utknęłam. Nie… nie mogę się ruszyć.
DOOKU
Ja też nie. Co się stało?
JENZA
Nie pamiętasz?
DOOKU
Opowiadałaś mi o swojej rodzinie, a potem usłyszałem jakiś hałas i… (JĘCZY)
JENZA
Co się stało?
DOOKU
Moja noga. Została przygnieciona. (JĘCZY) Chyba jest złamana.
JENZA
To co zrobimy?
DOOKU
Masz przy sobie komunikator?
JENZA
Został zniszczony na targu.
DOOKU
Powinienem mieć przy sobie własny. (SZUKA URZĄDZENIA. NIECO PANIKUJE) Gdzie on jest? No gdzie?
Gruz nad nimi napiera.
JENZA
(JĘCZY)
DOOKU
Jenza!
JENZA
To gruz! Rusza się.
DOOKU
Pewnie dopiero się osadza.
JENZA
To jak się stąd wydostaniemy?
DOOKU
Nie wiem.
JENZA
Twoje… moce.
DOOKU
Ale że co?
JENZA
Nie możesz unieść kamieni, tak jak odepchnąłeś tamtych obcych?
DOOKU
Mistrz Yoda mówi, że różnica tkwi jedynie w naszym umyśle, ale… (PRÓBUJE I NATYCHMIAST SAPIE Z FRUSTRACJI) Para zbirów to jedno. Cały budynek to coś zupełnie innego.
Gruz znów się porusza.
JENZA
Musisz spróbować!
DOOKU (NARRACJA)
Zaczerpnąłem tchu i zamknąłem oczy. Próbowałem ignorować ból w nodze. Mogłem zrobić więcej, niż tylko spróbować. W końcu byłem Jedi. Na Coruscant podczas ćwiczeń z lewitacji Yoda powiedział mi, że jestem silny w Mocy. Dostrzegałem prawdę jego słów w tych ponadczasowych oczach, a jednak kazano mi poruszać błyskotkami i klockami po podłodze sali ćwiczebnej. Dobre to dla Sifo-Dyasa i reszty, ale wiedziałem, że sam potrafię więcej.
Gdy inni członkowie klanu bawili się zabawkami, próbowałem poruszać posągami w sali, skrzyniami ze sprzętem, a nawet krzesłem, na którym spoczął mistrz Yoda. (PRYCHA) Powiedział mi, że nie jestem gotów. Że mój czas jeszcze nadejdzie.
I właśnie nadszedł. Właśnie wtedy mogłem wszystkim pokazać, do czego jestem zdolny. Zamierzałem uratować dziewczynę. I siebie. Raz i na zawsze ujawnić swój prawdziwy potencjał.
Wyciszyłem myśli i przyłożyłem dłonie do przygniatającego mnie gruzu… i odepchnąłem go.
DOOKU
(PRÓBUJĄC NIE TRACIĆ KONCENTRACJI) „Otacza mnie Moc. Jest we mnie”.
JENZA
Co robisz?
DOOKU
„Płynie przeze mnie Moc. Chroni mnie”.
JENZA
Dooku?
DOOKU
Kazałaś mi spróbować! Próbuję!
JENZA
Już, przepraszam! Po prostu bardzo się boję.
DOOKU
Wiem. Ja też. Ale nas stąd wyciągnę. Obiecuję.
JENZA
Wierzę ci.
DOOKU (NARRACJA)
Wierzyła we mnie. Wiedziała. Musiałem nas uwolnić.
DOOKU
(CEDZĄC PRZEZ ZĘBY) „Otacza mnie Moc. Jest we mnie”.
DOOKU (NARRACJA)
Gruz ponad nami zaczął się poruszać, ocierać się o siebie…
Kamienie powoli zaczynają się oddzielać…
JENZA
Dooku. Dooku, działa.
DOOKU (NARRACJA)
Oczywiście, że działało.
Kamienie unoszą się ze zgrzytem.
DOOKU
(Z DUŻYM WYSIŁKIEM) „Otacza mnie Moc. Jest we mnie. Płynie przeze mnie. Chroni. Mnie”.
DOOKU (NARRACJA)
Przez szpary pomiędzy unoszącymi się kawałami gruzu osypywał się pył. Wpadał mi do oczu, pokrywał moje zaciśnięte zęby, ale nie zwracałem na to uwagi. Czułem ciepło słońca na pokaleczonym policzku, promienie światła przedostające się między prześwitami w kamieniach – prześwitami, które tworzyłem.
SIFO-DYAS (Z OFFU)
Tam jest!
ARATH (Z OFFU)
Gdzie?
Sifo-Dyas i Arath przedzierają między lewitującymi kamieniami ku Dooku.
DOOKU (NARRACJA)
Z odsieczą przybyli Sifo-Dyas i Arath. Szukali mnie. Mieli zobaczyć, co udało mi się zdziałać. Powinienem był się skoncentrować na gruzie, ale nie mogłem się oprzeć potrzebie, by się odezwać. Sifo-Dyasowi przypadnie w udziale chwała zwycięstwa, a Arath… Arath będzie płonął z zazdrości…
DOOKU
Unoszę je!
SIFO-DYAS
Dooku!
DOOKU (NARRACJA)
(DUMNY Z SIEBIE) Napierałem Mocą, a gruzy się unosiły, ulatywały w powietrze. Z wysiłku aż trzęsły mi się ręce, gdy mój przyjaciel gramolił się ku mnie.
DOOKU
Sifo-Dyasie! Widzisz, co potrafię?
ARATH
Dostał delirki.
SIFO-DYAS
Aracie, spójrz na jego nogę!
DOOKU
Unoszę je, Si. Unoszę.
SIFO-DYAS
Nie ty, druhu. Nie ty.
DOOKU (NARRACJA)
Co Sifo miał na myśli? Jak śmiał pomniejszać moje osiągnięcie! Spodziewałem się takiej małostkowej zazdrości ze strony Aratha, ale nie Sifo-Dyasa. Sifo-Dyas był moim przyjacielem. Przecież on… rozumiał.
I wtedy kątem oka ujrzałem znaną mi postać w szatach Jedi, stojącą w ruinach Sali Zgromadzeń z wyciągniętymi rękoma i mocno zamkniętymi oczami.
To Yoda. Yoda unosił gruzy. Uratował nas.
Nie ja.
YODA
(Z WYSIŁKIEM) Dooku wyciągnijcie.
DOOKU
Nie.
YODA
(Z WYSIŁKIEM) Pośpieszcie się.
Kolejni Jedi wspinają się na gruz.
DOOKU (NARRACJA)
Wszyscy się tam zebrali. Braylon. Tera Sinube. Nawet pozostali adepci z klanu.
BRAYLON
Uważajcie. Złamanie wydaje się poważne.
DOOKU (NARRACJA)
Zawiodłem. Moja duma… Moja duma wzięła nade mną górę. Ale choć byłem zawiedziony, moje myśli powędrowały ku dopiero co poznanej przyjaciółce. Odwróciłem się i przez moje plecy przeszła fala bólu. Gdzież ona się podziała? Gdzie była Jenza?
JENZA
Halo? Możecie mi pomóc?
DOOKU (NARRACJA)
Żyła. Nie zawiodłem jej.
SINUBE
Przepuśćcie droidy ratownicze. Tak. Odsuńcie się.
Kilka lewitujących droidów zbliżyło się, by zaoferować pomoc.
DOOKU (NARRACJA)
Słuchałem, jak pracują, usuwają gruz, szukają innych ocalałych. Próbowałem im powiedzieć, że nikogo więcej tu nie ma, ale mój głos był ochrypły. Nałykałem się pyłu.
DOOKU
(KASZLE)
SIFO-DYAS
Dooku. Spróbuj się odprężyć.
DOOKU (NARRACJA)
Odprężyć? Niby jak? Poczułem na gruzowisku czyjąś obecność. Obecność, którą znałem nazbyt dobrze.
Gora pośpiesznie kroczy po gruzie.
GORA (Z OFFU)
Jenzo? Jenzo, córko, gdzie jesteś?
JENZA
Ojcze?
BRAYLON
Mamy ją, Wasza Wysokość.
GORA
(PODCHODZI) Z drogi!
Odpycha Braylon.
GORA
Chcę się przekonać na własne oczy.
JENZA
Ojcze!
DOOKU (NARRACJA)
Jeśli Braylon poczuła się urażona, nie okazała tego w żaden sposób. Pośpieszyła w kierunku Yody, którego twarz pociemniała z wysiłku – nadal utrzymywał w powietrzu gruzy.
YODA
Yulo… Pomocy… wymagam…
BRAYLON
Oczywiście. (PODNOSI GŁOSI) Tero!
SINUBE
(PODCHODZI) Jestem.
DOOKU (NARRACJA)
Mistrzowie przyjęli tę samą postawę co Yoda. Unieśli otwarte dłonie ku niebu.
SINUBE
Ufamy Mocy.
BRAYLON
Wierzymy w Moc.
YODA
Jesteśmy w Mocy!
DOOKU (NARRACJA)
Gruz został odepchnięty do wtóru zawodzenia wyjącego wiatru.
SINUBE
Mistrzu Yodo. Czy ty…?
YODA
Nie mnie doglądać należy.
DOOKU
(JĘCZY)
SIFO-DYAS
Postaraj się nie ruszać. (WOŁA) Niech mu ktoś pomoże! Jest poważnie ranny!
DOOKU (NARRACJA)
Ledwie usłyszałem głos Sifo. Ledwie poczułem, jak Yoda składa palce na moich skroniach…
YODA
Bólu nie ma. Cierpienia nie ma.
DOOKU (NARRACJA)
Łzy wyżłobiły bruzdy w pyle i brudzie na moich policzkach. Od razu poczułem ulgę.
DOOKU
(ODDYCHAJĄC O WIELE SWOBODNIEJ) Dziękuję.
Gora przepycha się ku Jenzie.
GORA
Córko. Jesteś ranna?
JENZA
Nie… Nie sądzę.
DOOKU (NARRACJA)
Hrabia pochwycił córkę w ramiona.
BRAYLON
Proszę uważać. Możliwe, że nie czuje bólu.
GORA
Proszę się nie zbliżać. Nie ma to z wami nic wspólnego.
YODA
(DELIKATNIE, ACZ OSTRZEGAWCZO) Mistrzyni Braylon.
GORA
Jak się tu znalazłaś, Jenzo? Gdy powiedzieli, że jesteś w Sali Zgromadzeń…
JENZA
Pokazywałam Dooku herby rodowe…
DOOKU (NARRACJA)
Usłyszałem, jak łapie powietrze, i poczułem lodowate ostrze, które przeszyło jego duszę.
GORA
(PRZECHODZĄ GO CIARKI) Komu pokazywałaś?
DOOKU
(SŁABYM GŁOSEM) Jenzo…
GORA
(TOKSYCZNYM TONEM) Ty!
DOOKU (NARRACJA)
Hrabia odwrócił się na dźwięk mojego głosu. Jego ciemne myśli były czytelne dla wszystkich, Jedi i reszty. Yoda zastąpił mu drogę i uśmiechnął się łagodnie.
YODA
Czasu szmat, Wasza Wysokość. Zobaczyć cię dobrze.
GORA
Dobrze? Moja córka o mało nie wyzionęła ducha!
YODA
Moc ją ochroniła.
GORA
Moc? Powiedziałeś, że nigdy tu nie wróci. Powiedziałeś, że utrzymasz go z dala od nas.
DOOKU
(ZDZIWIONY) Co to znaczy? Kogo utrzymać z dala?
SIFO-DYAS
Cii. Nie odzywaj się. Zaraz przyniosą ci nosze.
GORA
Wiedziałem, że to błąd. Ta cała pantomima. Zaproszenie was tutaj.
YODA
Hrabio Goro…
GORA
Nie. Nie masz prawa się do mnie odzywać. Ani nawet na mnie patrzeć. Wynoś się z mojej planety! Natychmiast!
YODA
Twojego syna wina to nie była.
GORA
(WRZESZCZY) Nie jest moim synem!
JENZA
Ojcze?
DOOKU (NARRACJA)
Wtedy zrozumiałem. Zrozumiałem, dlaczego Jenza wydała mi się tak znajoma. Dlaczego czułem się tak komfortowo w jej obecności. Dopiero co się spotkaliśmy, a mimo to coś w niej mnie przyciągnęło – krew do krwi.
Gora był moim ojcem.
Podchodzi ku nim chwiejnym krokiem D-4.
D-4 (PODCHODZĄC DO MIKROFONU)
Wasza Wysokość. Oj, Wasza Wysokość! Czy Lady Jenza jest cała i zdrowa?
Gora odchodzi z Jenzą na rękach.
GORA
Zawołaj straże. Niech dopilnują, by Jedi odlecieli z układu.
JENZA
(WOŁA) Dooku!
DOOKU
Jenzo!
YODA
Krzyczeć nie trzeba, młody Dooku. Nie trzeba.
DOOKU
Mistrzu Yodo. Czy to…?
YODA
Twoją siostrą jest. Lecz teraz twoimi obrażeniami zająć się musimy.
DOOKU
Moją siostrą…
Podlatują buczące nosze repulsorowe.
SINUBE
Sifo-Dyasie. Aracie. Pomóżcie mi przenieść go na nosze. Właśnie tak. Posłużcie się Mocą.
DOOKU
(JĘCZY Z BÓLU, GDY JEST UNOSZONY W POWIETRZE)
SINUBE
Ostrożnie.
BRAYLON
Yodo…
YODA
Nie teraz, mistrzyni Braylon. Na Coruscant wrócić musimy.
BRAYLON
Ale hrabia Gora…
YODA
Hrabia Gora. Hrabia Gora. Wściekłością hrabia Gora buzuje. Wściekłością i strachem. O Dooku martwić się musimy. Wielkie zamieszanie w nim wyczuwam.
DOOKU (NARRACJA)
(ŚMIEJĄC SIĘ GORZKO) Zamieszanie? Dziwił mi się? Właśnie spotkałem rodzinę, spojrzałem jej w twarze. Poczułem więź z siostrą, o której istnieniu wcześniej nie wiedziałem.
Po czym odeszli.
SCENA 13. WN. ZAMEK SERENNO. WIELKA SALA.
VENTRESS (NARRACJA)
Dooku milknie, zagubiony we wspomnieniach. Jeszcze nigdy nie wydawał się tak stary jak w tej chwili. Tak… ludzki.
KY NAREC (DUCH)
Oto twoja szansa, Ventress. Możesz go zgładzić.
VENTRESS (NARRACJA)
Ignoruję głos. Jest nieprawdziwy. Zamiast tego skupiam się na hologramie. Wyobrażam sobie magnetoklamrę wokół nogi chłopaka.
VENTRESS
Twoje obrażenia…
VENTRESS (NARRACJA)
Dooku prostuje się i poprawia nieskazitelny już i tak kołnierz. Napina szczękę pod schludną białą brodą, a jego spojrzenie znów staje się stalowe.
DOOKU
Zagoiły się. Cuda współczesnej medycyny. Yoda odwiedził mnie w ambulatorium. Przeprosił. Powiedział, że popełnił błąd, zabierając mnie na Serenno.
VENTRESS
Ale mleko już się rozlało…
DOOKU
Przed festiwalem nigdy nie myślałem o rodzinie. Wiedziałem, że istnieje, gdzieś tam, wśród gwiazd. Ale jakie to miało znaczenie? Jedyną rodziną, jakiej potrzebowałem, była ta wewnątrz murów Świątyni.
Ale od tamtej pory wszystko się zmieniło…
SCENA 14. WN. ŚWIĄTYNIA JEDI. SALA ĆWICZENIOWA ADEPTÓW.
Dooku ćwiczy. Wyprowadza cios po zamaszystym łuku buzującym energią elektroostrzem. Ćwiczenie jest bolesne – jego rany nadal się nie zagoiły – ale nie zamierza się tym przejmować.
DOOKU
(KRZYWI SIĘ Z BÓLU)
Do sali wchodzi Sifo-Dyas.
SIFO-DYAS
Dooku. Tu jesteś. Przegapiłeś kolację.
DOOKU
Muszę ćwiczyć.
SIFO-DYAS
Musisz odpocząć.
DOOKU
Już i tak narobiłem sobie zaległości.
SIFO-DYAS
Przestań, bo się wykończysz. Daj sobie nieco czasu.
DOOKU
(W ZŁOŚCI) Niby czemu?
Dooku znów wykonuje zamach ostrzem, o mało nie uderzając Sifo-Dyasa, który jest zmuszony odskoczyć do tyłu.
SIFO-DYAS
Uważaj. Prawie mnie uderzyłeś.
DOOKU
(CIĘŻKO ODDYCHAJĄC) Jak trafiłeś do Świątyni, Si?
SIFO-DYAS
Tak samo jak ty. Odnalazł mnie Poszukiwacz. Mistrz Maota.
DOOKU
Szczęściarz. Spytałem mistrza Yodę o to, jak mnie odnaleziono. Wiesz, co mi odpowiedział?
SIFO-DYAS
Co?
DOOKU
Że Rada otrzymała wiadomość od mojego ojca z informacją, kim jestem. I że mają mnie odebrać.
SIFO-DYAS
Ale jak to?
DOOKU
Cóż, pewnie nie powinno mnie to dziwić. To, jak spojrzał na mnie, gdy leżałem wśród gruzu…
SIFO-DYAS
Wiem. Słuchaj, jestem pewien, że po prostu był w szoku. Mało brakowało, a straciłby córkę.
DOOKU
Mało brakowało, a straciłby syna. Syna, którego nie chciał. Którego nienawidził.
SIFO-DYAS
Tego nie wiesz.
DOOKU
A nie wiem? Wiesz, co zrobił? Yoda powiedział, że Gora zostawił mnie za murami zamku. Bez ubrań. Schronienia. Bez niczego, po czym można byłoby mnie rozpoznać.
SIFO-DYAS
Dooku.
DOOKU
Nieco już poszperałem. Tamten las zamieszkany jest przez cierniowilki, Sifo. Gdybym nie został odnaleziony…
SIFO-DYAS
Musisz z tym skończyć, Dooku. To nie ma znaczenia. Już nie. Jesteś tutaj, ze mną. Jesteś jednym z nas.
DOOKU
Ale mogłem osiągnąć znacznie więcej!
Zapada niezręczna cisza, a potem…
SIFO-DYAS
(STANOWCZO) Wcale tak nie uważasz.
Ponownie zapada cisza. Dooku wzdycha i wyłącza broń. Teleskopowe ostrze chowa się w rękojeści.
DOOKU
Nie. Nie uważam. Ale nie mogę się pozbyć myśli, że…
SIFO-DYAS
O tym, co mogło się wydarzyć. (UŚMIECHA SIĘ) Należysz do królewskiego rodu, Doo. Jesteś szlachetnej krwi. To pewnie dlatego masz ego rozmiarów Hudalli.
DOOKU
(PRYCHA) Naprawdę byłem przekonany, że uniosłem tamten gruz.
SIFO-DYAS
Wiem, shaakogłowy.
DOOKU
Wiesz, mógłbym. Gdybym tak nie rozkwasił nogi…
SIFO-DYAS
(PRZEDRZEŹNIAJĄCYM TONEM) Jaaasne. Chodź. Pora, żebyś coś wszamał.
Dobiega ich odgłos kroków. Do sali wchodzi opiekunka zakonna.
OPIEKUNKA
Przepraszam. Adepcie Dooku?
DOOKU
Tak?
OPIEKUNKA
Mam dla ciebie przesyłkę.
DOOKU
Dla mnie?
OPIEKUNKA
Proszę.
Bierze przesyłkę.
DOOKU
A skąd?
OPIEKUNKA
Nie wiem. Poproszono mnie, żebym ci ją dostarczyła.
DOOKU
Dziękuję.
OPIEKUNKA
Proszę.
Opiekunka opuszcza salę.
SIFO-DYAS
Na co czekasz? Otwieraj.
DOOKU
Dobra, już.
Zrywa papier i rzuca go na podłogę.
DOOKU (NARRACJA)
Trzymałem w dłoniach drewnianą szkatułkę z herbem Serenno na wieczku.
Dooku otwiera szkatułkę.
DOOKU
Holorejestrator?
SIFO-DYAS
I to z wiadomością. Patrz, światełko migocze.
Dooku wciska przycisk i aktywuje holonagranie.
SIFO-DYAS
To ona. Twoja siostra.
DOOKU
Jenza.
Holorejestrator pika, gdy Dooku uruchamia nagranie.
JENZA (HOLONAGRANIE)
Dooku. Mam nadzieję, że dostaniesz tę wiadomość. Przepraszam, że nie mogłam się z tobą pożegnać. Ojciec był wściekły… Powiedział mi, że mam o tobie zapomnieć – nie mogę nawet wypowiadać twojego imienia. Ale nie mogłam o tobie zapomnieć… nie teraz… mój bracie…
SCENA 15. WN. ZAMEK SERENNO. WIELKA SALA.
DOOKU
Moja siostra. (ZREZYGNOWANY)
VENTRESS (NARRACJA)
Dooku unosi dłoń i wyłącza Mocą hologram.
Obraz zanika.
DOOKU
Komunikowaliśmy się ze sobą przez kolejne lata, wysyłając sobie wiadomości wśród gwiazd.
VENTRESS
Holowiadomości. A mieliście do tego prawo?
DOOKU
Nie. Ale to nas nie powstrzymywało. Nie miałem pojęcia, że je zachowywała. Nie, póki… w końcu wróciłem do domu.
VENTRESS
To gdzie teraz jest?
DOOKU
Zniknęła. Została mi odebrana. Mam wielu wrogów, Ventress. Wyrządziliby jej niestworzoną krzywdę, by poznać moje tajemnice… Zostałaby poddana torturom…
VENTRESS
Ale nie Jedi. Jedi nie torturują.
DOOKU
Jesteś tego pewna?
VENTRESS
Nie leży to w ich naturze.
VENTRESS (NARRACJA)
Bawi go to. Kąciki jego ust układają się w subtelny, choć pozbawiony ciepła uśmiech. Staje się tym Dooku, którego poznałam. Na powrót przywdziewa maskę.
DOOKU
To on ci tak powiedział? Twój mistrz? Ky Narec? O Jedi, którzy porzucili go na Rattataku?
VENTRESS (NARRACJA)
Wyczuwam obecność u granic świadomości…
KY NAREC (DUCH)
Nie słuchaj go, drobinko.
VENTRESS (NARRACJA)
Dooku mówi dalej, nieświadomy obecności głosu w mojej głowie.
DOOKU
Jedi mogli go uratować w dowolnej chwili, ale zamiast tego porzucili go, by zgnił.
KY NAREC (DUCH)
Nie tak było.
DOOKU
Wiedzieli, że przyjął padawankę.
VENTRESS
Jak to?
DOOKU
Mogli po ciebie przybyć, gdy wydał ostatnie tchnienie. Mogli cię uratować. Nie zrobili tego. Pozostawili cię na tamtej opuszczonej przez Moc planecie. Odrzucili cię, tak jak ty odrzuciłaś jego.
KY NAREC (DUCH)
Same kłamstwa!
VENTRESS
Ja… (ŁAPIE ODDECH)
VENTRESS (NARRACJA)
Zmuszam się do tego, by się uspokoić. Wyciszam złość Ky na słowa Dooku.
VENTRESS
Czego ode mnie chcesz?
DOOKU
Chcę, żebyś odnalazła moją siostrę.
VENTRESS
Może być wszędzie.
DOOKU
Nie. Nadal jest na Serenno. Wyczuwam jej obecność.
VENTRESS
To dlaczego ty nie możesz jej znaleźć?
VENTRESS (NARRACJA)
Po palcach Dooku tańczą łuki wyładowań elektrycznych. Mimowolnie cofam się o krok. Dooku znów się uśmiecha, usatysfakcjonowany.
DOOKU
Nagranie odnaleziono w Carannii, w dzielnicy Trannon.
VENTRESS
Nieopodal kosmoportu.
DOOKU
(ZADOWOLONY) Odrobiłaś lekcję.
KY NAREC (DUCH)
Zawsze roztropnie mieć drogę ucieczki.
Dooku rzuca kolejne datakarty na stół przed Ventress.
DOOKU
Kolejne nagrania. Możesz je przesłuchać.
VENTRESS
By lepiej cię poznać.
DOOKU
By lepiej ją poznać. Nie zawiedź mnie, Ventress. Wiesz, co się wtedy stanie.
CZĘŚĆ DRUGA
SCENA 16. ZEW. STATEK ATMOSFERYCZNY DOOKU „WICHER”. POKŁAD.
Ventress stoi na pokładzie statku atmosferycznego Dooku. Jego silniki są niemal bezgłośne. W tle słychać subtelny szum, niemal całkowicie zagłuszony przez pędzący wiatr.
VENTRESS (NARRACJA)
Dooku nalegał, abym skorzystała z „Wichru”. Na pokładzie będę mogła obejrzeć hologramy, a także spojrzeć na jego włości tak, jak on je postrzega. Z niebios.
Drżę. Na tej wysokości wydychane powietrze zamienia się w mgłę. Kto taki wozi się statkiem atmosferycznym? Podobnie jak zamek, statek jest imponujący. Jego kadłub wycięto z wypolerowanego na połysk drewna. Bulaje są tak przejrzyste, że ma się ochotę ich dotknąć, by sprawdzić, czy w ramach są osadzone szklane tafle. Jednak pomimo misternej konstrukcji statku Dooku ewidentnie nie przykłada dużej wagi do luksusów. Zamek, statek atmosferyczny… to wszystko na pokaz, podobnie jak szyte na miarę peleryny i wypolerowane buty.
Nie. Dooku lubi „Wicher”, bo ten jest cichy. Nie ma wspomagania silników. Nie ma repulsorów. Nikt nie wie, że nadlatuje, póki nie wystrzeli z dział.
Oto Dooku. Prawdziwy Dooku.
Nie pasuje tu. Nie do końca. Jest mężczyzną odgrywającym władcę, ale w jakim celu? Z powodu jego sithańskich wierzeń? Już posiadł potęgę. Już ma bogactwa. Czego jeszcze pragnie?
KY NAREC (DUCH)
A czego pragnie każde z nas?
VENTRESS
(WZDYCHA) Idź sobie.
KY NAREC (DUCH)
Niesamowite widoki, prawda? Spójrz tylko na te ptaki. Są piękne.
VENTRESS
Tak naprawdę cię tu nie ma. Nie jesteś prawdziwy.
KY NAREC (DUCH)
Czyżby? Wiesz, to była jedyna rzecz, której mi brakowało na Rattataku.
VENTRESS
Czego niby?
KY NAREC (DUCH)
Ptaków. Karmiłem je na terenach szkoleniowych na Coruscant. Wróble pieśniowe. Zięby koronne. Żałuj, że nie widziałaś, jak latają nad Wielkim Drzewem, wielobarwne, pędzące tam i z powrotem.
VENTRESS
Nie martw się. Na Rattataku też je karmiłeś. A przynajmniej twoje truchło.
KY NAREC (DUCH)
Nieprawda. Skremowałaś mnie.
VENTRESS
Czyżby? Byłeś tam? Widziałeś?
KY NAREC (DUCH)
Myślisz, że przegapiłbym własny pogrzeb? Stałem obok ciebie. Widziałem, jak płaczesz.
VENTRESS
Byłeś martwy!
KY NAREC (DUCH)
Widziałem wszystko.
VENTRESS
To dlatego tu jesteś, co? By mnie osądzać. Żebym cierpiała.
KY NAREC (DUCH)
Nie. Nie byłbym do tego zdolny.
VENTRESS
Niby czemu? Przecież sobie na to zasłużyłam, nie sądzisz?
KY NAREC (DUCH)
Bo się zemściłaś? Bo wyparłaś się wszystkiego, czego cię nauczałem?
VENTRESS (NARRACJA)
Nie muszę tego słuchać. Rozglądam się po pokładzie. Podchodzę do astromecha o chromowanym korpusie.
VENTRESS
Ty, droidzie. Gdzie znajdę holokomunikator?
Droid gwiżdże w odpowiedzi.
VENTRESS
Osobista kajuta hrabiego. Mam do niej dostęp?
Droid buczy.
VENTRESS
Wspaniałomyślnie z jego strony. Zaprowadź mnie tam.
Astromech oddala się, a Ventress podąża jego śladem.
SCENA 17. WN. „WICHER”. KAJUTA DOOKU.
Drzwi rozsuwają się i astromech prowadzi Ventress do sanktuarium Dooku.
VENTRESS (NARRACJA)
Kajuta mnie zdumiewa. Spodziewałam się, że będzie utrzymana w minimalistycznym stylu, jak wnętrze zamku, ale pokrytymi ciemnymi panelami ścianami biegły rzędy mieniących się holowizerunków. Przedstawiały postrzępione łańcuchy górskie, rwące rzeki, a nawet pustynię, która wydawała się niemal tak sucha jak Rattatak. Poczułam ukłucie w piersi. Kto by pomyślał, że mogę zatęsknić za tamtą kupą piachu?
Droid poprowadził mnie ku blatowi biurka, w którego wypolerowanych bokach wygrawerowano poskręcanego smoka. Obok złotego rysika leży holokomunikator, ułożony schludnie wzdłuż datapadów i spiętych dokumentów.
Biurko męża stanu.
Musiał tu urządzać spotkania. Tłumaczyłoby to barek napełniony butelkami i karafkami, regały wypełnione książkami, posegregowanymi z wprawą eksperta – zakładam, że najważniejszymi serenniańskimi dziełami – i wystawionymi na widok gości. Właśnie takiego pomieszczenia można było się spodziewać po hrabim Serenno.
Kolejne kłamstwo.
Kolejne oszustwo.
Fotel trzeszczy, gdy na nim siada.
VENTRESS (NARRACJA)
Zasiadam na jego ogromnym fotelu. Na jego tronie. Przesuwam palec wzdłuż podłokietnika. Skóra skrzypi pod moim paznokciem.
Mogłabym się do tego przyzwyczaić. Może powinnam poprosić o własny statek atmosferyczny.
Droid pika.
VENTRESS
Możesz już iść.
Droid świergocze. Jego piski mówią Ventress, że nie musi być niemiła. Astromech wycofuje się z kajuty. Drzwi się zasuwają.
VENTRESS
(WZDYCHA) W końcu sama.
KY NAREC (DUCH)
Jedi nigdy nie są zupełnie sami.
VENTRESS
(WKURZONA) Na to wygląda.
KY NAREC (DUCH)
Nie ukryjesz się przede mną, Asajj. Równie dobrze możesz próbować skryć się przed samą sobą.
VENTRESS
Nie kryję się. Mam zadanie.
Rozkłada datachipy na blacie stołu.
KY NAREC (DUCH)
Kolejne wiadomości Dooku do siostry…
VENTRESS
Skoro cię tak nudzą, możesz sobie pójść.
VENTRESS (NARRACJA)
Umieszczam kolejny chip w odtwarzaczu i przeglądam zawartość. Pojawia się ten sam chłopiec, choć teraz starszy, może czternasto- lub piętnastoletni. Elektroostrze u jego pasa zastąpił miecz świetlny. Jego ramiona są szersze, a uśmiech – bardziej pewny siebie.
Pochylam się nad holowizerunkiem, by przyjrzeć się bliżej jego twarzy, gdy odzywa się ożywionym, pełnym pasji głosem…
Hologram pika i się odpala.
DOOKU (W WIEKU CZTERNASTU LAT, HOLONARRACJA)
Cześć, siostro. Pytałaś, jak mijają mi dni. Co mogę powiedzieć? Budzimy się o świcie, by medytować na temat jednego z trzech filarów – to znaczy Mocy, wiedzy i samodyscypliny. Potem maszerujemy do refektarza na śniadanie. Zawsze siadam obok Sifo-Dyasa. Pewnie byś go polubiła. Jest moim najlepszym kumplem, choć mistrzyni Braylon podkreśla, że nie powinniśmy tworzyć bliskich więzi. Zazwyczaj nie mam z tym problemu, ale z Si jest inaczej. Pochodzi z Minashee, przynajmniej pierwotnie. Jest synem ryba…
Ventress przewija wiadomość i głos młodego Dooku zmienia się w bełkot.
VENTRESS
Poważnie? Kogo obchodzi to, że…
KY NAREC (DUCH)
Skoro cię tak nudzą…
VENTRESS
Milcz.
KY NAREC (DUCH)
Rozwinęłabyś tam skrzydła. W Świątyni Jedi.
VENTRESS
Nie żebyś dał mi szansę.
KY NAREC (DUCH)
Przecież to nie tak.
VENTRESS
Co innego mówi Dooku…
KY NAREC (DUCH)
Dooku mówi wiele rzeczy…
W tle narracji słyszymy, jak Ventress przegląda kolejne nagrania.
VENTRESS (NARRACJA)
Fakt. Przewijam wiadomości i wymieniam dysk za dyskiem. Ależ oni paplają. Kto by pomyślał, że Dooku okaże się tak… rozmowny. Jego siostrze to ewidentnie nie przeszkadza. Dyski zawierają też jej odpowiedzi, wiadomość po wiadomości. Zadaje mnóstwo niedorzecznych pytań, które skłaniają Dooku do kolejnych odpowiedzi. Nie do wytrzymania! Może jej własne życie też było aż tak nudne?
Ventress umieszcza kolejny dysk w urządzeniu. Przewija zawartość.
VENTRESS (NARRACJA)
I znów ona. Idealne włosy spływające kaskadami na idealny futrzany kołnierz idealnymi loczkami. Dlaczego mu na niej zależało? Dlaczego w ogóle zależało mu na przeszłości?
Ponownie uruchamia nagranie, tym razem w połowie, co prowadzi nas do kolejnej sceny…
MŁODY DOOKU (HOLONARRACJA)
…żałuj, że nie widziałaś bibliotek, Jenzo. Tyle wiedzy na wyciągnięcie ręki. Byliśmy tam dzisiaj. Yoda poprowadził nas do Sali Tysiąca Fontann. Żałuję, że nie mogłem zostać, by samodzielnie zapoznać się z zawartością półek, ale mieliśmy napięty harmonogram. Nie żeby powstrzymało to Zang przed zadaniem pytania…
SCENA 18. WN. ARCHIWA JEDI. CORUSCANT.
Yoda i Braylon prowadzą klan Dooku przez Archiwa. Yoda uderza laską o podłogę. Odpowiada mu echo. W tle słychać cichy szum komputerów, przy których siedzą pracujący Jedi.
ZANG (W WIEKU CZTERNASTU LAT)
Mistrzu Yodo?
YODA
Tak, adeptko?
ZANG
Kogo przedstawiają te popiersia?
MŁODY DOOKU (HOLONARRACJA)
Sam też często się nad tym zastanawiałem. Wbrew sobie poczułem, jak wzbiera we mnie gniew. To ja powinienem pomyśleć o tym pytaniu.
BRAYLON
Nie mamy teraz na to czasu.
YODA
Przeciwnie, mistrzyni Braylon. Lekcja ważna to jest.
Yoda zatrzymuje się i trzykrotnie uderza laską o podłogę, by zwrócić uwagę adeptów.
YODA
Adepci. Tu się zatrzymamy. Tak. Tak. Zbierzcie się.
Robią, co im każe. Zbierają się wokół Wielkiego Mistrza Jedi.
YODA
O popiersia młodziczka Zang pyta. Jednymi ze Straconych są przedstawieni.
SIFO-DYAS (W WIEKU CZTERNASTU LAT)
Straconych? W jakim sensie?
ARATH
Chodzi mu o poległych, Sifo-Dyasie.
BRAYLON
Otóż nie. Spróbuj choć raz słuchać, Aracie, zamiast kłapać ustami.
YODA
Mistrzami dawniej byli, nim rozczarowani się stali.
DOOKU
Rozczarowani? Czym?
YODA
Pytanie dobre, adepcie Dooku. Dobre. Mistrzyni Braylon, odpowiesz może?
BRAYLON
Z chęcią.
Braylon podchodzi do jednego z popiersi.
BRAYLON
Rozczarowały ich nasze zasady. Nasz sposób życia. Na przykład taki Radaki. Podważał sensowność przekonania, że służba wymaga od Jedi porzucenia wszystkiego z ich własnego życia. Rodziny. Bogactwa.
SIFO-DYAS
Radaki? Przepraszam, mistrzyni, ale czy on aby nie przeszedł na ciemną stronę?
BRAYLON
Widzę, że ktoś zapoznawał się z dziejami zakonu.
YODA
Przez ciemną stronę zbałamucony został. Potężnym Sithem stał się.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki