Szerszenie czyli W piekle Odsieczy Wiedeńskiej tom III Sława - fragment - Adam Jan Czarski - darmowy ebook

Szerszenie czyli W piekle Odsieczy Wiedeńskiej tom III Sława - fragment ebook

Adam Jan Czarski

0,0
0,00 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis


TOM TRZECI powieści-trylogii Adama Jana Czarskiego „Szerszenie" - pt. SŁAWA” Książka obejmuje wydarzenia po drugiej, zwycięskiej bitwie pod Parkanami i zdobyciu twierdzy Esterghom.

Dalsza wyzwoleńcza marszruta sprzymierzonych obfitowała w krwawe bitwy, potyczki i zdobywania twierdz. Także skomplikowane losy ważniejszych bohaterów powieści, w tym zdrajcy Reginisa, który nawet za cenę swego życia nie oddał porwanej branki Sławy. Nie podjął także pojedynku ze Żwirskim, czym zhańbił do reszty swój honor rycerski. Stanisław Żwirski po wyleczeniu z ran ruszył samo-szóst na poszukiwanie ukochanej i odnalazł ją, a zarazem nie odnalazł. Wielu przygód doznał także golibroda Bonifacy Koryciński wysyłany w tajne i śmiertelnie trudne misje. Po zdobyciu potężnych Seczsenów i Rimowskiej Suboty skąd uwolniono ponad tysiąc uprowadzonych z Polski ludzi dla sprzedania w niewolę Otomanom, następuje zakończenie kampanii odsieczowej. Nie wszystkie cele polityczne Króla Jana III zostały osiągnięte, za przyczyną hetmanów litewskich, którzy pozorowali tylko udział w wojnie. Polski kontyngent wojskowy w ciężkim mozole i krwawych walkach przebył zimowe Karpaty. W Starym Sączu, po krótkim odpoczynku oddziały wojska i poczty szlacheckie rozchodziły się na zimowniki i do swych rodzin. Król wraz z kilkoma reprezentacyjnymi chorągwiami i pułkami podążył do Krakowa, gdzie uczczono wielkie zwycięstwo. Tam też następuje rozwiązanie wszystkich skomplikowanych wątków powieściowych i wiele zła w dobro się przemieniło. Niemal wszyscy uczestnicy kampanii byli radośni i szczęśliwi, a tylko imć Bonifacy Koryciński, doznał od złego ducha ciężkiego szwanku za herezje mistycznego oddzielenia Diabła od szatana. Król Jan III jednak, za wierność golibrody zlecił nad nim najlepszą opiekę i respektował specjalnie. Okryci sławą Szerszenie Wołodyjowscy i syci zemsty za śmierć ojca, pozostali w służbie przy królewiczu Jakubie Sobieskim jako jego rycerscy giermkowie, unikając tym samym edukacji w jezuickim konwencie. Rozpoczęła się dla nich wielka, oficerska kariera.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 29

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2016

Adam Jan Czarski

„Szerszenie” czyli „W piekle Odsieczy Wiedeńskiej” tom III 

„Sława”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2016 Copyright © by Adam Jan Czarski, 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji

 nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana

 w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok

Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok

Zdjęcie okładki © Fotolia – Waldteufel

Autor zrezygnował z korekty profesjonalnej wydawnictwa

ISBN: 978-83-7900-554-3

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

Rozdział 1

Porucznikowi Żwirskiemu ziemia paliła się pod nogami. Pragnął wyruszyć natychmiast po bitwie, nie zważając na zmęczenie i kontuzje. Wytrwał jednak tak długo, jak obiecał Królowi i przyjaciołom. Kiedy po tygodniu bolesnego czekania, żadne pomyślne wieści nie dotarły - zapowiedział swój wyjazd. W przeddzień wyruszenia spotkali się po południu w namiocie porucznika przyjaciele z „Bractwa Wiernych Serc”, aby dzielić z nim smutek rozstania, radą posłużyć, o pomocy zapewnić.

Przybył doń Król, hetman Jabłonowski, koniuszy Matczyński, królewicz Jakub wraz z księciem Emanuelem; poważny rotmistrz Ruszczyc, rozważny Darosław Szponarski, porucznik żydowski Dawid Grhom, choć ten - jako innowierca - niewiele rozumiał z sercowych rozterek Lachów. Skromnie zasiadł tuż przy wyjściu, a obok niego stali, nie śmiąc przy takich dostojnikach siadać - wachmistrz Czortek i kapral Śmiech. Ci dwaj gotowi już do drogi, bo wraz ze swoim porucznikiem ruszyć się deklarowali. Tuż przy panu Stanisławie Żwirskim, niemal jak równy Królowi i hetmanowi, rozsiadł się dumnie pan Koryciński.

Spoważniały porucznik Żwirski, ze srebrnymi iskierkami siwizny w pszeniczno-złotych włosach, czynił i oddawał gościom honory gospodarza domu, witając wszystkich serdecznie.

Miało to być ostatnie spotkanie przyjaciół pana Stanisława w armii odsieczowej, po którym może już się nigdy nie obaczą.

Po kilku słowach powitania milczano w przygnębieniu. Tej atmosferze uległ także pan Bonifacy, przez co żadną niewczesną krotochwilą nie zakłócił powagi spotkania, jak to wcześniej często bywało. I tak siedzieli pospołu, pogadując z rzadka, sącząc miody na przemian z winem. Nikt nie miał dobrej rady, a z byle czym wychylić się nie chciał. Nie nadeszły też żadne nowe informacje, które mogłyby w sprawie porwanej panny Sławy wyrokować na lepsze. Żwirski także milczał, choć starał się okazywać pogodne oblicze. Wolałby jednak być już w drodze. 

Pewnie po godzinie, albo i dwóch rozeszliby się do swoich zajęć, gdy nagle straże arkebuzerskie zameldowały, że wprost do taborku porucznika Żwirskiego podąża dziwna grupa ludzi w dwa konie i jeden pieszy. Obecni w namiocie wyszli śpiesznie na zewnątrz. Ruszył za nimi nawet porucznik Żwirski, chyba tylko dlatego, aby nie pozostawać sam pod dachem.

Przodem grupy szedł kudłaty olbrzym z wielką sulicą w rękui prowadził na wodzy karego wałacha, na którym siedział jakiś spętany i zakapturzony jeździec. Pewnie po to, żeby obozowiska nie lustrował, albo by jego nie rozpoznawano... Król nie od razu rozpoznał piechura - Piętkę Redara, bo on to właśnie prowadził konia z jeńcem. Za to od razu rozpoznał jadących za Piętką na smolistym Karusku braci Wołodyjowskich.

W pierwszym odruchu, ujrzawszy rzekomych dezerterów, aż ze złości zadygotał i już chciał gniewnie krzyknąć na Redara i rudzielców, lecz się powstrzymał, gdyż bardziej intrygowała go zakapturzona postać na koniu. Bo jeśli jeniec - to wedle obyczaju powinien iść piechotą, wiedziony na arkanie pogromcy. Chyba, że jest ranny czy oślepły. Albo sam iść nie chce…

Piętka-Redar zaś, jakby czytał w myślach królewskich, bo - zatrzymawszy się na kilka kroków przed namiotem - ściągnął z siodła zakapturzonego jeźdźca i postawił go na ziemi, tuż przed całą grupą. Kiedy zerwał mu z głowy worek-kaptur wszystkimi aż wstrząsnęło. Ich oczom ukazała się wymizerowana twarz jeńca. 

- Reginis... - wyszeptali z przejęciem obecni, rozpoznając zdrajcę.