W rytmie serca - Aleksandra Struska-Musiał - ebook

W rytmie serca ebook

Struska-Musiał Aleksandra

4,3

Opis

Pięć opowiadań, w których towarzyszymy dzieciom od zerówki do czwartej klasy. Każde z bohaterów napotyka na barierę trudną do przekroczenia, a jednak znajduje sposób, by wyzwolić w sobie moc. Pasją Tereski, dziewczynki z zespołem Downa, jest taniec i choć nie ma takiego poczucia rytmu jak koleżanki, to ma coś, co czyni ją wspaniałą tancerką. Wysoko wrażliwy Wojtek często widzi więcej niż jego koledzy. Malwina ma chore serce i musi rezygnować z wielu rzeczy, które cieszą jej rówieśników, a jednak znajduje się dla niej rola, w której czuje się pełnoprawną częścią zespołu. Marcin jest bardzo nieśmiały, ale doskonale rozumie psy i to pomaga mu uwierzyć w siebie. Basia jest przekonana, że jej pasja pisania nie ma żadnej wartości, jednak nowy wychowawca pomaga jej spojrzeć na siebie samą inaczej.

 

Nie trzeba być takim jak wszyscy, by być wspaniałym człowiekiem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 53

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (4 oceny)
3
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Miroska561

Nie oderwiesz się od lektury

pełna emocji..
00

Popularność




Moim Dzieciom, aby miały odwagę

wsłuchiwać się w rytm swojego serca.

Mama

Copyright © Aleksandra Struska-Musiał

Copyright © Wydawnictwo BIS 2024

ISBN 978-83-7551-819-1

Wydawnictwo BIS

ul. Lędzka 44a

01–446 Warszawa

tel. 22-877-27-05, 22-877-40-33

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwobis.com.pl

Tereska z mamą i psem Gryzoniem od ponad tygodnia codziennie przechodzi pod oknami przedszkola Czarodziejska Pozytywka i codziennie zadaje to samo pytanie:

– Czy dziś mogę wrócić?

A mama codziennie odpowiada:

– Jeszcze nie dziś, kochanie. Za siedem dni.

Albo:

– Jeszcze nie dziś. Dopiero za cztery dni.

Tereska chce wiedzieć dokładnie. Może wtedy pokazać na dłoniach odpowiednią liczbę palców i podtykając je mamie pod nos, upewnić się, czy jeszcze tyle.

Ale tego dnia mama z uśmiechem odpowiada:

– Jeszcze tylko dwa dni i możesz wrócić. W dodatku w sobotę i niedzielę wszystkie dzieci będą w domu tak jak ty, bo to przecież dni wolne.

Tereska, słysząc to, zupełnie zapomina o liczeniu palców. Wykonuje za to spontaniczny taniec radości pod przedszkolnym oknem, zza którego płyną pasjonujące dźwięki utworu tanecznego o zagadkowym tytule Mango. Codziennie te same. Codziennie o tej samej porze.

Każdego dnia o dziesiątej rano grupa Fikołków zaczyna próbę występu na zakończenie zerówki. I każdego dnia o dziesiątej rano Tereska z mamą i Gryzoniem odbywają obowiązkowy spacer pod oknami przedszkola. Tereska lubi robić te same rzeczy o tej samej porze. Teraz, kiedy musi spędzić w domu dwa tygodnie, żeby dojść do siebie po zapaleniu płuc, rytm jej dnia trochę się zmienił: nie wstaje o siódmej, żeby zdążyć na śniadanie w zerówce. Ale teraz punktem obowiązkowym jest właśnie spacer z Gryzoniem pod oknami przedszkola.

Gryzoń, jak przystało na psa rasy cavalier, jest chyba najłagodniejszym psem na świecie. I tak naprawdę to nie gryzie niczego – poza psią karmą i od czasu do czasu kapciami Tereski. Rodzice specjalnie wybrali tę rasę. Kiedy Tereska się urodziła, lekarze orzekli, że ma zespół Downa, a terapeutka podpowiedziała, że cavalier będzie dla niej doskonałym towarzyszem. Jak się okazuje, Tereska też stanowi dla Gryzonia doskonałe towarzystwo.

*

– Tatooo, a co to jest „zespudałna”? – pyta dziewczynka pewnego dnia po powrocie z przedszkola. – Bo Kornelia mówi, że jej mama mówi, że ja to mam. Ale zupełnie nie wiem gdzie. Czy to coś cennego?

– Nooo… – Tata waha się przez chwilę. – Właściwie tak. W ciele niektórych ludzi znajduje się dodatkowy chromosom, czyli taka mała niteczka. I ty właśnie masz taką zapasową niteczkę.

– I co ona robi, ta dodatkowa niteczka? – koniecznie chce wiedzieć Tereska.

– Daje ci tajną supermoc. Kiedyś ją odkryjesz.

– Wow, ale fajnie! Mam supermoc!

– Ta dodatkowa niteczka potrafi też czasem, niestety, płatać figle. Kiedy jeszcze byłaś w grupie Flecików, plątał ci się język i czasem nie mogłaś się dogadać z dziećmi.

– Taaak, pamiętam… – Tereska mruży oczy, jakby próbując odszukać w pamięci tamte chwile. – Czasem nawet płakałam, kiedy nikt mnie nie rozumiał. Ale co tam, wybaczam mojej niteczce te figle. Ważne, że mam supermoc!

Tylko Gryzoń chyba od zawsze rozumiał Tereskę. Nawet kiedy nie umiała jeszcze powiedzieć ani pół słowa. Wystarczyło, że spojrzeli sobie w oczy. Zdaje się, że rozumiał też, jak bardzo jego przyjaciółka kocha taniec: kiedy z zamkniętymi oczyma Tereska kołysała się w rytm muzyki, Gryzoń śledził każdy jej ruch. Czasem spontanicznie dodawał partię wokalną. Lubił improwizować.

*

W poniedziałek, cztery dni przed uroczystym zakończeniem zerówki, Kornelia wraca z przedszkola z nadąsaną miną.

– Ten układ taneczny w życiu nam nie wyjdzie. Tereska wszystko popsuje. Ona nie zna żadnych kroków, a na dodatek kiedy tańczy, prawie cały czas ma zamknięte oczy. To bez sensu. Zamiast patrzeć, co robią inni, ona po prostu zamyka oczy!

Mama próbuje ostudzić emocje córki:

– Kornelko, Tereska była chora i długo nie chodziła do przedszkola. Potrzebuje trochę czasu, żeby nauczyć się kroków. Poza tym jej może być trochę trudniej niż innym dzieciom.

– Miała dosyć czasu. Pani mówi, że kiedy Tereska była w domu, codziennie ćwiczyła układ. Jeśli do tej pory nie zapamiętała kroków, to już nie zapamięta. Gdyby chociaż nas naśladowała, to może coś by się jej przypomniało. Ale ona w ogóle nie patrzy, co robimy. Z nią tak jest zawsze.

Mama spogląda na Kornelię z zatroskanym wyrazem twarzy.

– Więc może będzie tańczyć po swojemu, ale to nie znaczy, że wasz układ nie wyjdzie. Ty też wiele rzeczy robisz po swojemu i nie chcesz patrzeć, jak robią to inni – próbuje załagodzić sytuację.

Ale Kornelia i tak wie swoje: Tereska nie nadaje się do tańczenia w grupie. I nawet gdyby bardzo chciała tańczyć tak jak wszyscy, nie może jej się to udać.

Następnego dnia w Czarodziejskiej Pozytywce pani Amelia wraz z grupą Fikołków siedzi w kręgu na dywanie i przygotowuje zerówkowiczów do kolejnej próby.

– Pamiętacie, co robić, jeśli ktoś z was zapomni kroków albo jakiegoś ruchu? – Pani Amelia omiata pytającym wzrokiem twarze dzieci.

– Zamknąć oczy! – natychmiast dzieli się swoim pomysłem Tereska.

Kornelia posyła jej karcące spojrzenie.

Z kolei Grześ wyrywa się nagle z odpowiedzią, jakby doznał olśnienia:

– Impregnować! – Chłopiec jest niezwykle dumny, że zapamiętał trudne słowo na „i”.

– Nie! Imprezować! – poprawia go Zuzia z wyrazem politowania na twarzy.

Pani Amelia szczelnie zakrywa rękoma usta, jakby próbowała z powrotem wcisnąć do nich trudną do powstrzymania eksplozję śmiechu. Wreszcie udaje jej się odzyskać jako taką równowagę i tłumaczy:

– W pewnym sensie rzeczywiście będziecie imprezować. W końcu to impreza na zakończenie zerówki. Ale można też improwizować, czyli tańczyć po swojemu. Niektórym może w tym pomóc zamknięcie oczu, tak jak Teresce. Jeśli zapomnicie, co dalej, można wejść do środka tanecznego koła i wymyślać jakieś swoje ruchy w rytm muzyki. To pomoże się uspokoić i przypomnieć sobie kolejne kroki.

– Ale my wszyscy dobrze znamy ten układ – odzywa się oburzonym tonem Kornelia. – Na pewno nie zapomnimy kroków. No, może poza Tereską. Bo Tereska…

– Bardzo możliwe, że wszyscy będą doskonale pamiętać układ. – Pani Amelia, ku niezadowoleniu Kornelii, wchodzi jej w słowo. – Tylko pamiętajcie, że podczas uroczystego występu będą na was patrzeć rodzice. Możliwe, że ktoś poczuje zdenerwowanie albo napięcie. To się nazywa trema. Wtedy łatwiej się pomylić albo coś zapomnieć.

– Jeśli ktoś bardzo dobrze zna kroki, na pewno się nie pomyli. – Kornelia koniecznie chce postawić na swoim.

– I tego wam życzę! – Pani uśmiecha się życzliwie. – Chcę jednak, żebyście byli na wszystko przygotowani i nie przejmowali się, kiedy coś wyjdzie nie tak, jak zaplanowaliśmy. Żeby przećwiczyć występ z widownią, na dzisiejszą próbę zaprosimy dzieci z młodszych grup: Nutki i Fleciki.

Tym razem próba odbywa się w przedszkolnym ogrodzie. Tu zresztą w piątek ma mieć miejsce występ dla rodziców. Kiedy już Nutki i Fleciki siedzą na specjalnie przygotowanych dla nich ławeczkach, z głośników zaczynają płynąć dźwięki muzyki. Fikołki tanecznym krokiem wpływają na trawiastą scenę i tworzą duży krąg. Zaczyna się widowiskowy pokaz obrotów, podskoków, arabesek i innych figur tanecznych, dla których być może nikt jeszcze nie wymyślił nazwy. Nutki i Fleciki z rozdziawionymi ustami wpatrują się w wirujących w tańcu starszych kolegów i koleżanki. Pewnie nie znają trudnego słowa na „i”, dlatego trudno byłoby im powiedzieć, że nikt poza Tereską nie improwizuje. Wszyscy tancerze doskonale pamiętają kroki. Z ogromnym skupieniem na twarzach bezbłędnie wykonują krok po kroku, piruet po piruecie. Równiutko, do rytmu. Perfekcyjnie.

– Jak się udała dzisiejsza próba? – dopytuje mama Kornelię w drodze z przedszkola. – Słyszałam, że dziś mieliście widownię.

– Eee tam, co to za widownia. Dzieciaki. Występ dla rodziców to będzie dopiero coś.

– Wydaje mi się, że nie doceniasz dzieciaków. Potrafią być sto razy lepszą widownią niż dorośli. Poza tym pamiętaj, że jeszcze w ubiegłym roku sama byłaś w grupie Nutek. I jak, widownia patrzyła z uwagą?

– Yhym. Niektórym nawet kapała ślina z rozdziawionych ust. Występ poszedł chyba nieźle, nie widziałam, żeby ktoś się pomylił. Tylko Tereska oczywiście znów tańczyła po swojemu. Jak zwykle co chwilę zamykała oczy i nawet nie próbowała nas naśladować. Nie mam pojęcia, z czego się tak cieszyła, ale podczas tańca bez przerwy miała uśmiech na twarzy. Wszyscy pozostali mieli skupione miny. Trzeba było przecież uważać, żeby się nie pomylić.

– A ja chyba wiem, z czego się cieszyła, Kornelio. Tereska po prostu cieszyła się tym, że tańczy.

Kornelia uważa, że mama jest niesprawiedliwa. Przecież ona też cieszy się tańcem. Tylko jej wychodzi to lepiej, bo nie myli kroków ani figur. Jest skupiona na tańcu.

– Jak się udała dzisiejsza próba? – pyta Tereskę tata po powrocie z pracy.

– Faaaajnie – odpowiada dziewczynka z rozmarzonym uśmiechem i automatycznie zaczyna wirować, jakby słyszała muzykę.

– Układ nie jest za trudny? Pamiętasz, co robić po kolei? – dopytuje tata. – Jeśli coś sprawia ci kłopot, możemy jeszcze poćwiczyć w domu.

– Jak pani włącza muzykę, wszystko się samo robi. Mam to tutaj. – Tereska krzyżuje ręce na piersiach w miejscu serca.

Tata uśmiecha się serdecznie.

– Słyszałem, że dziś mieliście widownię. Nie denerwowałaś się?

– Eee tam. Wystarczy zamknąć oczy. Wtedy nikt mnie nie widzi i mogę tańczyć pięknie. Najpiękniej.

Wreszcie nadchodzi piątek, dzień występu. Kiedy Kornelia dostrzega na widowni w przedszkolnym ogrodzie tłum tatusiów w garniturach i umalowanych mam, a także nauczycielki w butach na obcasach, czuje jakieś dziwne trzepotanie w brzuchu – jakby połknęła całą chmarę unoszących się w powietrzu kolibrów. Czy to właśnie miała na myśli pani Amelia, mówiąc o tremie?

Tereska nie patrzy na mamy, tatusiów ani na panie. Zerka tylko na Gryzonia, który też jest na widowni – i to w pierwszym rzędzie. To dla niego chce zatańczyć. I dla siebie, oczywiście.

Z głośników płyną dźwięki doskonale znanej wszystkim Fikołkom muzyki. Czas zacząć występ. Kornelia ma w pamięci każdy takt. Ale teraz w głowie kołacze jej myśl: „Żeby tylko się nie pomylić, żeby tylko się nie pomylić…”. Tancerze z grupy Fikołków tworzą równiutki krąg. Początek wychodzi Kornelii całkiem nieźle. Piruet, arabeska, obrót, podskok… Piruet, arabeska… I tylko te kolibry w brzuchu… Tego nie było w planie.

Tereska nie czuje niczego podobnego. Może wszystkie kolibry połknęła Kornelia i dla Tereski nic nie zostało? Kiedy zamyka oczy, nie istnieje dla niej nic poza muzyką. Wiruje w swoim własnym stylu w takt płynących z głośników dźwięków. Czuje się jak prawdziwa artystka. Raz po raz otwiera oczy i szuka wzroku Gryzonia – niezmiennie śledzącego jej ruchy, jakby na scenie była tylko ona. Kiedy Tereska po raz kolejny otwiera oczy, widzi, jak Kornelia potyka się i przewraca na trawę. Zdezorientowana dziewczynka przez chwilę siedzi jak sparaliżowana, przyglądając się tańczącym z zagubionym wyrazem twarzy. Tereska podchodzi do niej tanecznym krokiem, podaje jej rękę i wciąga w środek koła. Zaczynają tańczyć razem. Kornelia czuje się niepewnie i początkowo nie wie, co zrobić z rękoma i nogami.

– Zamknij oczy – szepcze jej do ucha Tereska. – Wtedy znika świat.

Kornelia podąża za podpowiedzią Tereski. Zamyka oczy. Teraz rzeczywiście jest jej trochę łatwiej i nawet zaczyna sobie przypominać kroki. Zostaje jednak w kole i daje się ponieść dźwiękom. Jak Tereska. Kolibry jeszcze nie wyfrunęły z jej brzucha, jednak machają skrzydłami dużo wolniej, jakby się już zmęczyły, jakby szykowały się do snu.

Po występie tancerze otrzymują gromkie brawa i pamiątkowe dyplomy. Tereska daje się wylizać Gryzoniowi po rękach i po twarzy. Mama i tata ściskają dumną z siebie dziewczynkę.

– Tańczyłaś, jakby świata wokół nie było – mówi tata, wciąż jeszcze pod wrażeniem występu.

– Bo nie było. Wystarczy zamknąć oczy. To ta supermoc, pamiętasz? Mówiłeś mi o niej. Już ją znalazłam!