Widzę cię - Mary Burton - ebook + książka

Widzę cię ebook

Burton Mary

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Agentka specjalna FBI Zoe Spencer wykorzystuje szczątki szkieletów do odtworzenia twarzy ofiar morderstw za pomocą rzeźby. Jest to proces zarówno naukowy, jak i wymagający ogromnej wrażliwości i intymności; Spencer przywiązuje się do identyfikowanych przez siebie osób i bardzo pragnie odnaleźć ich zabójców.

W najnowszej sprawie Zoe odtwarza popiersie młodej dziewczyny, zamordowanej blisko dwie dekady wcześniej. Jedyne, czego pragnie teraz agentka, to opowiedzieć historię tej młodej kobiety i doprowadzić jej zabójcę przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Zoe jedzie do rodzinnego miasta ofiary i pracuje nad sprawą z detektywem Vaughanem, z którym łączył ją kiedyś przelotny romans. Gdy zaczynają analizować wszystkie wątki, okazuje się, że ktoś nadal poluje na kobiety. Giną kolejne ofiary, czas ucieka. Czy Spencer i Vaughanowi uda się powstrzymać szaleńca?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 381

Oceny
4,2 (194 oceny)
85
70
28
11
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Malwi68

Całkiem niezła

Fabuła powieści jest ciekawa, jednak podczas czytania zabrakło mi pewnej spójności i konsekwencji. Podejrzani są traktowani bardzo pobieżnie. Rozwiązanie zagadki morderstw wskazuje sprawcę, ale nie przyczynę zbrodni. Informacje, do których dotarli stróże prawa są niedokońca wykorzystywane. Zabrakło mi tu również mylenia tropów i zwrotów akcji. Książka ma bardzo prosty przebieg, a rozwiązanie zagadki kryminalnej banalne i przewidywalne. Tytuł " Widzę cię " jak dla mnie, mało pasujący do lektury. Książka poprawnie napisana, ale bardzo płaska. Nie wywołuje emocji. Obawiam się, że nie na długo zostanie w mojej pamięci.
30
MESSY582

Całkiem niezła

"W lustrze widać było ciało kobiety leżące w kałuży krwi, która teraz w pełni wykwitła na białej pościeli. Wkrótce zbrązowieje i straci swoją atrakcyjność." Moje kolejne spotkanie z agentką specjalną FBI Zoe Spencer, wypadło równie dobrze co poprzednie. Dostałam zagadkę, której rozwiązania byłam ciekawa, subtelny romans, który zadowolił moje romantyczne serduszko, plus dobrze wykreowanych bohaterów oraz przemyślaną fabułę. Książki z tej serii nie są specjalnie oryginalne, więc jeśli oczekujecie jakiegoś "wow" w tym temacie to będziecie zawiedzeni, ale jeśli szukacie dobrze opowiedzianej historii do przeczytania w jeden wieczór, to zdecydowanie sięgnijcie po tę pozycję. Jeżeli chodzi o mnie, to ta seria wpada do mojego "guilty pleasure" w kategorii thriller, a nie oszukujmy się każdy z nas czasami potrzebuję czegoś właśnie w tym klimacie.
10
magdala36

Dobrze spędzony czas

Kolejne spotkanie z agentką specjalną FBI Zoe Spencer. Najpierw kufer odnaleziony przez videoblogerkę a w nim ofiara zbrodni z przed 20 lat. Śledztwo, które prowadzą Zoe i jej partner detektyw Vaughan, zaczyna się łączyć z kilkoma zabójstwami kobiet. Niby nie powiązane ze sobą ale bohaterowie szybko znajdują wspólne punkty. Uśpiony seryjny morderca, który się uaktywnił? Do tego Zoe jest nie tylko śledczą (i w ogóle osobą wielu talentów) ale też antropologiem kryminalnym. I to jest fascynujące. Kilka kości, czaszka, sporo pracy antropologa pozwolą zobaczyć jak wyglądała ofiara. Mamy okazję obserwować bohaterkę i podziwiać jej umiejętności. To też kolejną odsłona pracy śledczej, również jej zaplecze (w poprzedniej książce było to archiwum). Tym razem przypomina nieco czary. I jest równie ważna jak typowanie podejrzanych. Jest wątek romansowy, przed laty detektywów łączyło uczucie. A teraz odżywa, ale cały czas do pracy podchodzą profesjonalnie. Nie jest to thriller przy którym gryzłam pa...
10
Magosia06

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
SabinaSudol19

Dobrze spędzony czas

Poczatek trochę nudny, ale z każdym rozdziałem ksiażka robi się coraz bardziej ciekawa I wciagajaca.
00

Popularność




Tytuł oryginału: I See You

Projekt okładki: Wioletta Markiewicz/WERSEBI

Redakcja: Dorota Kielczyk

Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Bogusława Jędrasik

Fotografie wykorzystane na okładce:

© Malcolm Brice – Arcangel Images

© Horth Rasur/Shutterstock

© 2019 by Mary Burton

This edition is made possible under a license arrangement originating with Amazon Publishing, www.apub.com, in collaboration with Graal, SP. Z.O.O.

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2022

© for the Polish translation by Emilia Skowrońska

ISBN 978-83-287-2154-8

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2022

– fragment –

Twarz jest zwierciadłem umysłu, a oczy bez słowa wyznają tajemnice serca.

– Święty Hieronim

Prolog

Wtorek, 11 czerwca, 14:00Alexandria, WirginiaDwa miesiące wcześniej

– Sto dolców – powiedziała Nikki McDonald. – To wszystko. Tyle mogę zapłacić.

Zarządca budynku zerknął na pogniecione banknoty, starannie wygładzone, żeby nie wyglądały tak, jakby wcześniej były wciśnięte do słoika na przetwory w spiżarni.

– Jeszcze mnie wywalą z roboty.

Nikki jechała już na oparach rezerwy gotówkowej, a na kartach kredytowych ocierała się o granice limitów. Zasoby, jakie jej zostały, musiały wystarczyć do końca miesiąca. Wtedy korporacja wypluje dwa tysiące za pracę freelancerki. Będzie na czynsz.

– Bez obaw. Proszę otworzyć drzwi, nikt się nie dowie.

Sznur sześćdziesięciowatowych żarówek muskał niski, ciemny sufit, rzucając światło na komórki lokatorskie w piwnicy kompleksu apartamentów w Alexandrii. Na ścianach gromadziła się wilgoć, w powietrzu unosił się zapach stęchliz­ny. Bóg jeden wie, ile tam było pleśni. A że ubezpieczenie zdrowotne Nikki wygasło z końcem miesiąca, nie potrzebowała teraz jakiejś cholernej reakcji alergicznej.

Zarządca szybko schował pieniądze do kieszeni i zaczął przeglądać klucze, aż znalazł właściwy – włożył do zamka, spróbował przekręcić. Ten ani drgnął. Mężczyzna wyjął klucz, obejrzał przytarte grzbiety i ząbki, po czym rzucił Nikki zdumione spojrzenie.

Uśmiechnęła się, poczuła jednak, że jej próba okazania cierpliwości wypadła marnie. Mężczyzna ściągnął brwi i ponownie włożył klucz do dziurki. Poruszał nim w przód i w tył. Tym razem udało mu się zachęcić zapadki do współpracy. Zamek się otworzył.

Zarządca z triumfalną miną pchnął drzwi.

– Czego pani szuka?

– Skrzyni – odparła.

Otrzymała wskazówkę przez swoją stronę internetową Crime Connection. Założyła ją dwa miesiące wcześniej po odejściu ze stacji informacyjnej. Dzięki tej stronie miała przekształcać nierozwiązane przypadki morderstw oraz aktualnie toczące się sprawy w historie, które mogłyby jej zapewnić kolejne zlecenie z telewizji. Do tej pory podrzucone tropy były albo fałszywe, albo tak niejasne, że do niczego się nie nadawały. Ten jednak – wyraźnie sprecyzowany – napawał ją nadzieją na dobre zakończenie.

Nadawca podał adres budynku i wskazał konkretną komórkę lokatorską. Dodał adnotację, że trzeba otworzyć szarą skrzynię. Gdy pogrzebała trochę w historii budynku, okazało się – co ujawnił właściciel przestrzeni magazynowej – że to konkretne miejsce wynajmuje Helen Saunders. Wedle wszelkich otrzymanych informacji kobieta, lat osiemdziesiąt osiem, wiedzie spokojne życie i od ponad dwóch dekad jest na emeryturze. Nadal udziela się jako wolontariuszka w banku żywności, nie ma przeszłości kryminalnej i zawsze płaci czynsz na czas. Kiedy Nikki wczoraj ją odwiedziła, staruszka z trudem cokolwiek sobie przypominała, ale oznajmiła, że nie ma komputera. Najwyraźniej to nie Helen wysłała wiadomości przez stronę internetową.

Zajrzyj do szarej skrzyni.

Nikki przyglądała się brązowym pudłom, pokrytym czymś, co wyglądało jak kurz, który gromadził się przez wiele lat. Z dużej czarnej torebki wyjęła kamerkę GoPro i przypięła ją do bluzki między piersiami. Wcześniej filmowaniem zajmował się jej kamerzysta Leo. Ale odszedł wraz ze stałą wypłatą i z ubezpieczeniem.

– Czy może pan odnaleźć oryginalny wniosek Helen Saunders o wynajem tej komórki?

– Dokumenty administracyjne są w magazynie, o ile jeszcze istnieją.

– Pięćset dolców dla faceta, który mi da ten papier.

– A po co on pani?

– Nigdy nic nie wiadomo.

– No nie wiem. Jeszcze mnie wywalą z roboty.

Spojrzała na niego i wyczuła, że mimo wątpliwości zarządca poszuka dla niej tego wniosku.

– Dziękuję za pomoc. Teraz już wolę działać sama.

– Powinienem zostać. To mój obowiązek.

– Niczego nie ukradnę – zapewniła. – Po prostu podążam za pewną wskazówką.

Mężczyzna przez chwilę przyglądał się kamerze i jej strategicznemu umiejscowieniu, potem spojrzał Nikki w twarz.

– Czy my się znamy?

– Nie sądzę.

Pokręcił głową i pogroził jej palcem.

– Pani zajmuje się wiadomościami.

Włączyła kamerę.

– Zajmowałam się.

– Wylali panią, co?

– To skomplikowane.

Pracowała nad artykułem o korupcji w polityce i rządowych kontraktach. Im bardziej zagłębiała się w świat systemowych łapówek, tym mocniej angażowała się w tę sprawę. Wreszcie była cholernie dumna z efektu. Uznała, że to jeden z jej najlepszych projektów. Ale szef stacji, stary wyjadacz i znawca politycznych meandrów, już nie był tak zachwycony. Wprowadzone przez niego poważne zmiany wybebeszyły historię Nikki. Upór, który pchał ją po szczeblach kariery, wymagał od niej, żeby teraz twardo stąpała po ziemi. Pomimo ultimatum szefa przedstawiła reportaż na żywo w najlepszym czasie antenowym. Kiedy przybyła do pracy następnego ranka, szef z miejsca ją zwolnił i kazał wyprowadzić z budynku. Zaskoczona, choć nie zdziwiona, wyszła z biura z pudłem swoich rzeczy. Mimo wszystko miała optymistyczne nastawienie, ponieważ wierzyła, że świetne referencje pozwolą jej znaleźć pracę na innym rynku. Później odkryła, że swoim materiałem uraziła pewnych wpływowych ludzi, którzy zadbali o to, by każdy większy i mniejszy rynek informacyjny pozostał dla niej zamknięty.

Nie dała się ponieść emocjom; skierowała kamerę na twarz zarządcy budynku.

– Proszę pilnować, żebym przypadkiem pana nie sfilmowała, gdy będę transmitowała na żywo.

Odwrócił twarz.

– Niech mnie pani nie nagrywa. Nie powinno nas tu być. Wyleciałbym z pracy jak nic.

– Proszę mi wierzyć, nie chce pan zostać nagrany.

Zarządca odsunął się od drzwi.

– Wrócę później.

– W porządku.

Oczywiście Nikki nie zamierzała nadawać na żywo. Przy jej szczęściu cała ta przygoda mogła tylko dodatkowo ją upokorzyć.

Wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni i podniosła wysoko – ujęcia pod innym kątem przydają się podczas montażu. Zaczęła nagrywać w trybie selfie.

– Za pośrednictwem swojej strony internetowej CrimeConnection otrzymałam właśnie anonimową wskazówkę – powiedziała na tyle głośno, żeby kamera dobrze zarejestrowała całą wypowiedź. – Moje źródło mówi, że w tym konkretnym miejscu mam szukać szarej skrzyni.

Przeszła dalej, oparła telefon na lustrze starej komody i zaczęła przesuwać pudła pełne badziewia, które powinny zostać wyrzucone z dekadę temu. Kurz szybko pokrył jej dżinsy i bardzo drogi turkusowy top. Szary pył wzmacniał telewizyjną dramaturgię, ale rachunek za pralnię będzie cholernie wysoki.

Kamera się zatrzęsła, gdy Nikki uderzyła nią w zakurzone pudło.

– Jest to przeciętna komórka, z jakiej większość z nas, lokatorów mieszkań, korzystała od czasu do czasu. – Zdjęła lampę z brzydkiego stolika w stylu lat siedemdziesiątych i przechyliła się nad blatem.

Nikki patrzyła prosto w kadr, tak żeby kamera uchwyciła jej zamyślony wzrok. Gdy się odwróciła, zauważyła szary kufer.

Złapała za skórzane uchwyty i poderwała skrzynię, która okazała się niespodziewanie lekka. Wystawiła ją na korytarz – tam światło było minimalnie lepsze. Choć poczuła przypływ ekscytacji, nie spieszyła się z podnoszeniem wieka. Budowanie atmosfery jest tak ważne jak zakończenie.

– Szary kufer.

Podniosła telefon i skierowała go w stronę zaśniedziałego mosiężnego zamka. Musiała zadbać o ujęcia z kilku perspektyw. Jej palce zawisły nad zamkiem.

Gdy ustawiała obiektyw na zbliżenie, zarządca zerkał jej przez ramię, rzucając cień. Pacnęła go, żeby się odsunął, i nacisnęła guzik zwalniający zamek. Ku jej zachwytowi blokada natychmiast puściła. Nikki uchyliła wieko. Kufer był wypełniony poplamioną, kruchą bibułą; cieniutki papier rozpadał się pod wpływem dotyku. Reporterka poczuła mrowienie na całym ciele. Wciąż żyła dla tych emocji; pamiętała, jak bardzo tęskni za dziennikarstwem śledczym.

Kiedy podniosła papier, zamarła; przez chwilę nieruchomo wpatrywała się w zawartość skrzyni.

– To jakiś żart? – odezwała się w końcu. – Rick pana do tego namówił?

– Kim jest Rick?

– To mój były szef ze stacji informacyjnej.

– Nie znam żadnego Ricka – odparł zarządca. – To wygląda jak rekwizyt na Halloween.

Przed oczami mieli kompletny szkielet, odbarwiony i pociemniały. Sięgnęła do skrzyni, dotknęła czaszki, spodziewając się, że powierzchnia będzie śliska jak plastik. Jednak w chwili, gdy jej dotknęła, zrozumiała, że to nie jest przedmiot wykonany z gładkiego syntetyku. Struktura była porowata jak pumeks.

Kiedy podniosła czaszkę, dolna część szczęki natychmiast opadła. Ciemność promieniowała z pustych oczodołów, koścista twarz zastygła w niemym uśmiechu. Po chwili delikatne stawy zawiasowe zawiodły i żuchwa poleciała na cementową posadzkę. Rozpadła się na kilka kawałków.

Zarządca podszedł bliżej.

– To prawdziwe?

Nikki wróciła myślami do nadawcy wiadomości; serce zaczęło jej walić. Tekst był anonimowy, a ona nie zadała sobie trudu, żeby namierzyć autora. Dlaczego napisał akurat do niej? Przecież teraz była wyrzutkiem telewizyjnych wiadomości. Ludzie wchodzili na jej stronę głównie ze względu na chorobliwą ciekawość, wywołaną widowiskowym upadkiem kariery. Nie dostała jeszcze żadnego sensownego namiaru.

Aż do teraz.

Może nadal miała kilku fanów?

Uklękła i ostrożnie zaczęła zbierać kawałki połamanej kości. Normalni ludzie nie ekscytują się czymś, co wygląda jak nadpalona czaszka. Ale na Nikki to odkrycie zrobiło ogromne wrażenie. Zwłaszcza że dzięki niemu mogła się wydostać ze swojego czyśćca.

Po raz pierwszy od kilku miesięcy poczuła, że wszystko zaczyna się układać.

Jej mózg przestawił się na tryb taktyczny. Żyła na świecie dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że ta czaszka mogła należeć do zwykłej ofiary morderstwa. Sprawca dostałby swoje pięć minut sławy i na tym by się skończyło.

Nikki jednak zawsze widziała szklankę do połowy pełną. Ten przypadek mógł być poważniejszy. A jeśli tak, to jej podstępny były szef zostanie zapomniany, a ona wróci do gry.

Sięgnęła po telefon, odczepiła kamerę i skierowała ją na swoją twarz.

– Ta czaszka jest prawdziwa.

– Do kogo pani dzwoni? – spytał zarządca.

Spojrzała prosto w obiektyw.

– Na policję.

Rozdział 1

Niedziela, 11 sierpnia, 23:00Alexandria, WirginiaDwa dni wcześniej

Po prysznicu wysuszył ciemne włosy i przeszedł po szarym wytartym dywanie w pokoju motelowym w kierunku telewizora, w którym leciała lokalna stacja telewizyjna. Obok odbiornika leżało pudełko po pizzy. Otworzył je i wyjął ostatnią porcję; zdjął cebulę, potem pepperoni i odłożył je na stosik dodatków z pozostałych kawałków.

– Zamawianie takiej pizzy było marnotrawstwem. – Lubił najprostszą wersję, z samym serem. – Ale chciałem być miły.

Kobieta za nim nie odezwała się ani słowem.

Wrzucił do pudełka ostatni krążek cebuli, wziął pilota i zwiększył głośność. Gdy usiadł na brzegu łóżka, materac pod nim się zapadł. Prowadzący wiadomości opowiadał o korku, który powstał po wypadku samochodowym w godzinach wieczornego szczytu.

– W kółko jedno i to samo.

Wziął duży kęs. Pizza była zimna, ser twardy, mężczyzna musiał jednak zaspokoić głód.

W telewizji mówili o polityce, pogodzie i starszych ludziach; znowu ani słowa o tym, na co czekał od wielu tygodni.

– Co za bzdury! Oboje wiemy, że to dostała, ale nie ma na ten temat nic na stronie ani w wiadomościach. A przecież z pewnością już to rozgryzła.

Cisza.

– To dobra historia, ludzie będą chcieli ją poznać. Opinia publiczna może się nie przejmować kośćmi martwej dziwki, ale zainteresuje się zaginioną bogatą dziewczyną.

Zjadł ostatni kęs pizzy i obejrzał do końca półgodzinny program informacyjny. Na opuszkach jego palców lśnił tłuszcz lekko pachnący cebulą.

– Zapłaciłem dwa dolary więcej za nic.

Wytarł palce w kołdrę, potem podszedł do okna. Wentylator na suficie dmuchnął zimnym powietrzem, gdy mężczyzna odsunął kawałek grubej, zatłuszczonej zasłony. Przez okno pokryte skroploną parą patrzył na gwiazdy tonące w morzu świateł ulicznych latarni i neonów.

– Tęsknię za Nevadą. Za gwiazdami. Za bezkresnym niebem. W mieście człowiek ledwo może oddychać.

Puścił zasłonę i podszedł do komody. Otworzył górną szufladę ze starannie poskładanymi ubraniami. Założył bieliznę, wyblakłe dżinsy, po czym odwrócił się w stronę kobiety.

Leżała na plecach z zakneblowanymi ustami. W niewidzących niebieskich oczach wciąż błyszczało przerażenie; wpatrywała się w strukturalny sufit. Ręce miała przywiązane do słupka łóżka, a na obnażonych piersiach widniało pięć sączących się ran kłutych. Krew pomalowała jej bladą skórę na czerwono, przesiąkła pościel, rozlała się po wezgłowiu, zachlapała wiszące na ścianie oprawione w ramkę zdjęcie Kapitolu Stanów Zjednoczonych.

Była drobna i tak szczupła, że jej brzuch wyglądał niemal jak zapadnięty. Nienaturalnie jasne włosy okalały bladą, pustą twarz, która niczym szczególnym się nie wyróżniała. Z płatków uszu zwisały duże srebrne koła.

Widok jej nagiego ciała, zbroczonego własną krwią szalenie go podniecał. Mężczyznę aż kusiło, żeby znów sobie dogodzić. Nie znał nic lepszego niż pieprzenie kobiety zalanej krwią.

Przeciągnął czubkami palców po jej bladej, jeszcze ciep­łej nodze. Mrok w jego wnętrzu, zbyt długo głodzony, w końcu stał się drapieżny. Nie do poskromienia.

– Przez długi czas tego nie robiłem, potem miałem tylko was dwie przez tyle miesięcy.

Pierwszą dało się dość łatwo oczarować. On – przystojny facet, gdy się postarał, potrafił podbić serce każdej kobiety. Kosztowała go pięć koktajli w modnym barze.

Ta była profesjonalistką; chętnie wsiadła do jego samochodu, uśmiechnęła się i spytała, jak lubi się zabawić.

Przejechał palcem po krwi, tworząc różową ścieżkę, która odsłoniła tatuaż w kształcie róży.

– Kiedy mężczyzna poznaje smak śmierci, nie zadowoli go nawet najlepsze rżnięcie.

Niechętnie odsunął się od łóżka i umył ręce w umywalce w łazience. Gorąca woda szczypała go w dłoń, a gdy spojrzał w dół, zauważył małe nacięcie nad linią życia. Przypomniał sobie, jak rękojeść stała się śliska, gdy wbijał ostrze w ciało dziewczyny, i jak przy ostatnim dźgnięciu nóż wyślizgnął mu się z dłoni. Wtedy jednak był w takim amoku, że ledwo zwrócił uwagę na niewielkie skaleczenie.

Teraz widział, że miał szczęście. Rana była powierzchowna i nie wymagała zakładania szwów.

Osuszył ręce świeżym ręcznikiem, przetarł umywalkę, spłuczkę, kurki pod prysznicem. Następnie wyczyścił pilota i klamkę w drzwiach, po czym wrzucił ręcznik do plecaka.

Policjanci będą zbierać ślady DNA i odciski palców, ale w tym pokoju było ich pełno po wszystkich poprzednich gościach. Zakładając, że ta sprawa w ogóle znajdzie się na liście priorytetów, minie co najmniej rok, zanim próbki zostaną posortowane i przebadane. W tym czasie on będzie już na plaży w Meksyku.

– Nie jesteś taka ważna, dziewczyno – szepnął. – Dziwek jest na pęczki, a gliny mają lepsze rzeczy do roboty, niż mnie szukać.

Wciągnął przez głowę nadal czystą koszulę, wsadził ją w dżinsy, założył trampki. Na wszelki wypadek dwukrotnie zawiązał sznurowadła.

Po raz ostatni zerknął w lustro, aby się upewnić, że na jego twarzy nie ma śladów krwi. Przeczesał palcami włosy, potem potarł ciemniejący na brodzie zarost. Przydałoby się ogolić.

W lustrze widać było ciało kobiety leżące w kałuży krwi, która teraz w pełni wykwitła na białej pościeli. Wkrótce zbrązowieje i straci swoją atrakcyjność.

Zarzucił plecak na ramię.

– Nikt nie będzie ci przeszkadzał, kochanie. Pokój jest opłacony do jutra. Tak strasznie narzekałaś, że jesteś zmęczona… wreszcie odpoczniesz.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz