Wiedźmy i zabójcze SPA - Małgorzata J. Kursa - ebook
NOWOŚĆ

Wiedźmy i zabójcze SPA ebook

Małgorzata J Kursa

4,8

199 osób interesuje się tą książką

Opis

W agencji nie dzieje się najlepiej. Majka oraz Ida bardzo przeżywają odejście swoich ukochanych psów. Gośka, Agata i sekretarek szukają sposobu, by wyrwać je z marazmu. Redaktor Knypek udaje się nakłonić Idę, by skorzystała z zabiegów relaksacyjnych w jednym z warszawskich spa. Na miejscu dziewczyna poznaje pięć kobiet, które wydają się być bardzo zainteresowane Piotrem Chmurą. Wkrótce jedna z nich zostaje zamordowana, a Ida wraz z pozostałymi nowo poznanymi koleżankami trafia na listę podejrzanych. Na szczęście sprawę zabójstwa prowadzi dobrze wiedźmom znany komisarz Wojciech Niż. Kiedy ginie kolejna z zaprzyjaźnionej grupki, pozostałe kobiety zaczynają się bać o własne życie.
Kto poluje na kobiety ze spa? Czy będzie kolejna ofiara? Czy Piotrowi uda się ochronić Idę? 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 223

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (4 oceny)
3
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Edytalm1

Nie oderwiesz się od lektury

Jak zwykle jest bardzo ciekawa fabuła, dużo się dzieje.
00
alakad

Nie oderwiesz się od lektury

Długo czekałam na tę część, mam nadzieję, że następna ukaże się szybciej. Dobrze się czyta, chociaż sprawczyni przewidywalna.
00



Co­py­ri­ght © Mał­go­rzata J. Kursa Co­py­ri­ght © 2025 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło ob­razu: Raw­pi­xel.com (stock.adobe.com)
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Iga Fran­kow­ska
Wy­da­nie I
Ra­dom 2025
ISBN 978-83-68261-54-7
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Moim re­dak­cyj­nym wiedź­mom

– Coś trzeba zro­bić – szep­nęła Gośka z de­spe­ra­cją, po­chy­la­jąc się ku Aga­cie. – Jesz­cze tro­chę i bę­dziemy mo­gły je obie do­ło­żyć Su­sie do to­wa­rzy­stwa. Wi­zu­al­nie się kwa­li­fi­kują.

– Ja bym wo­lała, żeby się jed­nak ja­koś po­zbie­rały – od­szep­nęła Agata i wes­tchnęła ciężko. – Wiem, że to musi po­trwać, ale... Okrop­nie się zro­biło w agen­cji. Ida wy­gląda, jakby w ogóle nie sy­piała. Se­kre­ta­rek mó­wił, że cza­sami sie­dzi do późna w biu­rze. Pró­bo­wał ją wy­cią­gnąć do kina, na kon­cert, ale... – Roz­ło­żyła ręce. – A kiedy za­wiózł ją bez uprze­dze­nia do schro­ni­ska dla zwie­rząt, pra­wie go za­biła.

– Go­to­wa­łam już wszystko, za czym za­wsze Majka prze­pa­dała – po­wie­działa po­nuro Gośka. – Dziob­nie ka­wa­łek i tyle. Snuje się jak cień, wku­rza o byle co. Pra­cuje siłą roz­pędu, bo trzyma ją jesz­cze w kar­bach od­po­wie­dzial­ność za na­szych klien­tów.

– I Mały Łu­ka­szenka – uzu­peł­niła Agata.

– I Mały Łu­ka­szenka – zgo­dziła się Gośka i po­wtó­rzyła: – Coś trzeba zro­bić. Też bar­dzo mi bra­kuje Muzy i wiem, że Ida cierpi po stra­cie swo­jego Vita. Każdy nor­malny czło­wiek tak ma. Zo­staje pustka w domu i w sercu. Tę w domu można za­stą­pić, tej w sercu się nie da. Bli­zna też boli...

Do kuchni, w któ­rej się za­me­li­no­wały pod pre­tek­stem pa­rze­nia her­baty, wszedł Piotr.

– Co knu­je­cie? – Spoj­rzał py­ta­jąco na dwie wiedźmy. – Za­ła­pię się na kawę?

– Nie bar­dzo. – Gośka po­trzą­snęła głową. – Mu­sisz sam się ob­słu­żyć. Eks­presu wolę nie ty­kać... Za­sta­na­wiamy się, jak wy­dłu­bać Majkę i Idę z tego cho­ler­nego doła. Ewi­dent­nie obie nie doj­rzały jesz­cze, żeby przy­gar­nąć ko­lejne zwie­rzaki...

Se­kre­ta­rek po­wstrzy­mał wes­tchnie­nie. Ostat­nie mie­siące bo­le­śnie do­tknęły cały per­so­nel agen­cji li­te­rac­kiej TER­CET. Ciotka Majki Su­sanne Tay­lor-John­son zgi­nęła i, choć osoba winna jej śmierci zo­stała ska­zana, Piotr wciąż wy­rzu­cał so­bie, że nie do­pil­no­wał star­szej pani. Nie­długo po­tem ode­szła Muza, co Majka przy­pła­ciła po­tęż­nym za­ła­ma­niem. A kilka ty­go­dni póź­niej Ida stra­ciła uko­cha­nego wil­czura Vita i wciąż nie mo­gła dojść do sie­bie. At­mos­fera w biu­rze w ni­czym nie przy­po­mi­nała daw­nej. Znik­nęły awan­tury i do­cinki, per­so­nel prze­stał wspól­nie spę­dzać czas po pracy, wiedźmy pra­wie ze sobą nie roz­ma­wiały. Piotr co­raz bar­dziej tę­sk­nił za ich wrza­skami i tą zwa­rio­waną ener­gią, jaką ge­ne­ro­wały wo­kół sie­bie.

– I coś wy­my­śli­ły­ście? – za­py­tał przy­gnę­biony.

– Na ra­zie nie. – Gośka znowu wes­tchnęła. – Ja wiem, że to boli. Też to kilka razy prze­ra­bia­łam. Ale im szyb­ciej je z tego wy­rwiemy, tym le­piej dla nich. Ida chyba już w ogóle nie sy­pia, bo wy­gląda strasz­nie. Majka pra­wie nie je. Schu­dła tak, że za chwilę wiatr ją prze­wróci... Trzę­sie­nia ziemi by nie za­uwa­żyły. Już nie wiem, co ro­bić.

– Mnie coś przy­szło do głowy – za­częła nie­pew­nie Agata – ale nie wiem... Może to głupi po­mysł.

– Jaki? – za­py­tali jed­no­cze­śnie Gośka i se­kre­ta­rek.

– My­śla­łam o spa... Nie! – Po­trzą­snęła głową, wi­dząc skrzy­wioną minę re­dak­tor Kny­pek. – Nie o ta­kim na urodę, tylko... Przej­rza­łam roz­ma­ite strony – tłu­ma­czyła go­rącz­kowo. – Spa ofe­rują różne za­biegi. Po­my­śla­łam, że mo­gli­by­śmy się zrzu­cić i za­fun­do­wać im te re­lak­sa­cyjne. Ja­kieś ja­cuzzi w zio­łach czy olej­kach, ma­saże, nie wiem, może ka­mie­niami... No coś, co by je od­stre­so­wało! Kilka go­dzin dzien­nie przez ty­dzień albo dwa... Może Majce wró­ciłby ape­tyt, a Idzie mi­nę­łaby bez­sen­ność... Jak my­śli­cie? Zer­k­nij­cie tu. – Wy­jęła smart­fona i prze­su­nęła pal­cem po ekra­nie. – Cał­kiem spory wy­bór i ceny też zróż­ni­co­wane... O, wszystko po­dają: czas za­biegu i koszt. No i ad­res, oczy­wi­ście. War­szawa i oko­lice, do wy­boru, do ko­loru.

Piotr i Gośka po­pa­trzyli na sie­bie z na­my­słem, a po­tem oboje po­chy­lili się nad te­le­fo­nem Agaty.

– Może się udać – mruk­nęła re­dak­tor Kny­pek. – Je­śli się zrzu­cimy i wy­ku­pimy za­biegi za swoje, głu­pio im bę­dzie od­mó­wić... Do­bra! – Wy­pro­sto­wała się ener­gicz­nie i wo­jow­ni­czo za­darła głowę. – Wy nic nie mów­cie. Ja to za­ła­twię. I nie rób­cie głu­pich min, je­śli ze­łgam – do­dała ostrze­gaw­czo. – Cza­sem trzeba. W imię wyż­szej ko­niecz­no­ści.

Agata nieco się spło­szyła, se­kre­ta­rek zmarsz­czył brwi, ale – kiedy prze­pchnęła się mię­dzy nimi – po­szli za nią, choć nie mieli na­dziei na cud.

– Hej! – Gośka sta­nęła w drzwiach biura i wzięła się pod boki. – Dziew­czyny, mamy dla was pro­po­zy­cję nie do od­rzu­ce­nia!

Majka i Ida unio­sły głowy znad lap­to­pów i spoj­rzały na nią tępo. Obie w oczach miały taką pustkę, że naj­mniej­szej ga­ba­ry­towo wiedź­mie ści­snęło się serce.

– Wy­ku­pi­li­śmy wam tur­nus w spa pod War­szawą – oświad­czyła z de­ter­mi­na­cją. – Już nie mo­żemy pa­trzeć, jak się obie mę­czy­cie i uzna­li­śmy, że coś trzeba z tym zro­bić. Za­biegi trwają dwa ty­go­dnie, za­czy­nają się o trzy­na­stej i po­ma­gają na stres. Wie­rzymy, że wam też. Je­śli od­mó­wi­cie, skła­damy wy­mó­wie­nia. Nie da się tak pra­co­wać. Wy ma­cie de­pre­sję, a my syn­drom stresu po­ura­zo­wego!

W oczach Pio­tra mi­gnęło po­wąt­pie­wa­nie; Agata spra­wiała wra­że­nie oszo­ło­mio­nej.

– O czym ty do nas bre­dzisz? – za­py­tała su­cho Majka.

– Do­my­ślam się, że cier­pisz na nie­do­ży­wie­nie, bo ostat­nio chyba ży­jesz sa­mym po­wie­trzem, ale nie mia­łam po­ję­cia, że i głu­chota ci do­ku­cza. – Gośka wzięła głę­boki od­dech. – Spa! Miej­sce, które sprawi, że znowu za­cznie­cie przy­po­mi­nać sie­bie, a nie ja­kieś klony z ko­smosu! Ida już wy­gląda jak panda, a ty jak pa­tyk!

Majka już otwie­rała usta, by za­pro­te­sto­wać, ale ubie­gła ją Ida.

– W za­sa­dzie wszystko mi jedno, czy będę sie­dzieć tu, czy w ja­kimś spa – stwier­dziła zmę­czo­nym gło­sem. – Mam wra­że­nie, że prze­stała mi dzia­łać opcja snu. Może cho­ciaż z go­dzinę uda mi się zdrzem­nąć w tym spa. Bo w domu... – Oczy jej się za­szkliły.

– Do­brze. – Majka zła­god­niała. – Wy­co­faj­cie re­zer­wa­cję i kasę. Za­pła­cimy z pie­nię­dzy agen­cji. Daj­cie mi na­miary, wszystko za­ła­twię. Mó­wi­łaś – spoj­rzała na Gośkę – że to pod War­szawą, tak? Pio­truś, dasz radę za­wo­zić i od­bie­rać stam­tąd Idę? Bo wo­la­ła­bym, żeby na ra­zie sama nie jeź­dziła.

– Ja­sne!

– Idę? – Re­dak­tor Kny­pek się usztyw­niła. – A co z tobą?

– A ja nie mogę. Mam za­pi­sany cały ka­len­darz i bra­kuje mi czasu na roz­pu­stę. I, w prze­ci­wień­stwie do Idy, zda­rza mi się sy­piać, więc nie za­mie­rzam zo­sta­wiać agen­cji na two­jej gło­wie. Dam so­bie radę.

– Moja głowa mo­głaby tego nie ogar­nąć – przy­znała Gośka sa­mo­kry­tycz­nie. – Efekty tego, jak da­jesz so­bie radę, co­dzien­nie oglą­damy wszy­scy i nie na­pa­wają nas opty­mi­zmem. Ale w po­rządku. Nie chcesz do spa, po­szu­kam cze­goś in­nego. I będę miała na uwa­dze, że twój czas jest cenny... Chyba mam po­mysł...

– Zaj­mij się ro­botą i prze­stań szu­kać dziury w ca­łym! – zi­ry­to­wała się wresz­cie Majka.

– Szu­kać? – Gośka unio­sła brwi. – Dziurę to ja wi­dzę. Te­raz szu­kam spo­sobu, żeby ją za­ła­tać, za­nim bę­dzie za późno.

Majka wzru­szyła ra­mio­nami, wstała, wzięła swój lap­top i po­szła do ga­bi­netu. Nie miała ochoty na dys­ku­sje na ten te­mat.

– No i po za­wo­dach – mruk­nęła przy­gnę­biona Agata, sia­da­jąc przy biurku.

– Na­prawdę my­śli­cie, że to spa coś po­może? – Se­kre­ta­rek był scep­tyczny.

– Po­może – za­pew­niła Gośka. – I do­brze, że cho­ciaż Ida się zgo­dziła... Agatko, sprawdź jesz­cze raz to spa, wy­bierz od­po­wied­nie za­biegi i wy­dru­kuj wszystko Majce. Ja mu­szę cze­goś po­szu­kać. – Od­pa­liła lap­topa i we­szła w wy­szu­ki­warkę.

Piotr wes­tchnął, wró­cił do kuchni i za­pa­rzył so­bie kawę.

W biu­rze za­pa­dła ci­sza prze­ry­wana tylko stu­ka­niem w kla­wia­turę.

Po ja­kiejś go­dzi­nie re­dak­tor Kny­pek sap­nęła z sa­tys­fak­cją i za­pi­sała coś na kartce, po czym z te­le­fo­nem w dłoni wy­mknęła się do kuchni. Po kilku mi­nu­tach wró­ciła bar­dzo z sie­bie za­do­wo­lona i oznaj­miła z de­ter­mi­na­cją:

– Za­pi­sa­łam Majkę do psy­chia­try. Pry­wat­nie. Na ju­tro.

– Zwa­rio­wa­łaś?! – Agata była prze­ra­żona. – Za­bije cię!

– Mała strata dla ludz­ko­ści. – Gośka mach­nęła ręką nie­fra­so­bli­wie. – Za­nim zejdę, wy­mu­szę na niej przy­sięgę, że pój­dzie na tę wi­zytę.

– Chyba, że nie zdą­żysz – mruk­nęła Ida. – Ja bym nie po­szła. Nie umia­ła­bym ob­cej ba­bie wy­tłu­ma­czyć, kim był dla mnie Vito.

– Nie po to ją tam wy­sy­łam, Idu­siu. To nie ko­zetka u psy­cho­te­ra­peuty, tylko wi­zyta u le­ka­rza. Nie chciała do spa, to niech łyka ta­bletki. I nie martw się, że nie zdążę. Naj­wy­żej będę ją stra­szyć po śmierci...

Za­nim któ­raś zdą­żyła ją po­wstrzy­mać, wzięła ze sobą za­pi­saną kartkę i po­ma­sze­ro­wała do ga­bi­netu sze­fo­wej, skąd po chwili za­częły do­bie­gać nie­zro­zu­miałe krzyki. Na umę­czo­nej Idzie już nic nie ro­biło wra­że­nia, ale Agata sie­działa jak na szpil­kach.

Po kwa­dran­sie w ga­bi­ne­cie za­pa­dła ci­sza, a po chwili uśmiech­nięta Gośka po­ja­wiła się w po­koju.

– I co? – za­py­tała Agata bez tchu.

– Pój­dzie... O rany, jak ja się zmę­czy­łam tym ga­da­niem...

– To było ga­da­nie? – Piotr, który sły­szał wrza­ski, bo zo­sta­wił otwarte drzwi se­kre­ta­riatu, uniósł brwi. – Pół Sta­rówki cię sły­szało.

– Grunt, że do Majki do­tarło...

.