Wiedźmy i zabójcze SPA - Małgorzata J. Kursa - ebook
NOWOŚĆ

Wiedźmy i zabójcze SPA ebook

Małgorzata J Kursa

4,4

59 osób interesuje się tą książką

Opis

W agencji nie dzieje się najlepiej. Majka oraz Ida bardzo przeżywają odejście swoich ukochanych psów. Gośka, Agata i sekretarek szukają sposobu, by wyrwać je z marazmu. Redaktor Knypek udaje się nakłonić Idę, by skorzystała z zabiegów relaksacyjnych w jednym z warszawskich spa. Na miejscu dziewczyna poznaje pięć kobiet, które wydają się być bardzo zainteresowane Piotrem Chmurą. Wkrótce jedna z nich zostaje zamordowana, a Ida wraz z pozostałymi nowo poznanymi koleżankami trafia na listę podejrzanych. Na szczęście sprawę zabójstwa prowadzi dobrze wiedźmom znany komisarz Wojciech Niż. Kiedy ginie kolejna z zaprzyjaźnionej grupki, pozostałe kobiety zaczynają się bać o własne życie.
Kto poluje na kobiety ze spa? Czy będzie kolejna ofiara? Czy Piotrowi uda się ochronić Idę? 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 223

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (60 ocen)
34
19
6
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jusmat74

Nie oderwiesz się od lektury

Jak zawsze szkoda że to już koniec a chciało by się więcej czekam na ciąg dalszy
10
Hellina

Dobrze spędzony czas

Jak zwykle - rewelacyjna rozrywka!
00
Czarna08

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobrze napisana obyczajówka z wątkiem kryminalnym. Postacie bardzo dobrze dopracowane i okropnie zabawne. Książka szybko się czyta i dobrze umila czas. Gorąco polecam
00
czekolada72

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja 👍
00
gabusia1

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna jak zawsze :) czekam na kolejną
00



Co­py­ri­ght © Mał­go­rzata J. Kursa Co­py­ri­ght © 2025 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło ob­razu: Raw­pi­xel.com (stock.adobe.com)
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Iga Fran­kow­ska
Wy­da­nie I
Ra­dom 2025
ISBN 978-83-68261-54-7
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Moim re­dak­cyj­nym wiedź­mom

– Coś trzeba zro­bić – szep­nęła Gośka z de­spe­ra­cją, po­chy­la­jąc się ku Aga­cie. – Jesz­cze tro­chę i bę­dziemy mo­gły je obie do­ło­żyć Su­sie do to­wa­rzy­stwa. Wi­zu­al­nie się kwa­li­fi­kują.

– Ja bym wo­lała, żeby się jed­nak ja­koś po­zbie­rały – od­szep­nęła Agata i wes­tchnęła ciężko. – Wiem, że to musi po­trwać, ale... Okrop­nie się zro­biło w agen­cji. Ida wy­gląda, jakby w ogóle nie sy­piała. Se­kre­ta­rek mó­wił, że cza­sami sie­dzi do późna w biu­rze. Pró­bo­wał ją wy­cią­gnąć do kina, na kon­cert, ale... – Roz­ło­żyła ręce. – A kiedy za­wiózł ją bez uprze­dze­nia do schro­ni­ska dla zwie­rząt, pra­wie go za­biła.

– Go­to­wa­łam już wszystko, za czym za­wsze Majka prze­pa­dała – po­wie­działa po­nuro Gośka. – Dziob­nie ka­wa­łek i tyle. Snuje się jak cień, wku­rza o byle co. Pra­cuje siłą roz­pędu, bo trzyma ją jesz­cze w kar­bach od­po­wie­dzial­ność za na­szych klien­tów.

– I Mały Łu­ka­szenka – uzu­peł­niła Agata.

– I Mały Łu­ka­szenka – zgo­dziła się Gośka i po­wtó­rzyła: – Coś trzeba zro­bić. Też bar­dzo mi bra­kuje Muzy i wiem, że Ida cierpi po stra­cie swo­jego Vita. Każdy nor­malny czło­wiek tak ma. Zo­staje pustka w domu i w sercu. Tę w domu można za­stą­pić, tej w sercu się nie da. Bli­zna też boli...

Do kuchni, w któ­rej się za­me­li­no­wały pod pre­tek­stem pa­rze­nia her­baty, wszedł Piotr.

– Co knu­je­cie? – Spoj­rzał py­ta­jąco na dwie wiedźmy. – Za­ła­pię się na kawę?

– Nie bar­dzo. – Gośka po­trzą­snęła głową. – Mu­sisz sam się ob­słu­żyć. Eks­presu wolę nie ty­kać... Za­sta­na­wiamy się, jak wy­dłu­bać Majkę i Idę z tego cho­ler­nego doła. Ewi­dent­nie obie nie doj­rzały jesz­cze, żeby przy­gar­nąć ko­lejne zwie­rzaki...

Se­kre­ta­rek po­wstrzy­mał wes­tchnie­nie. Ostat­nie mie­siące bo­le­śnie do­tknęły cały per­so­nel agen­cji li­te­rac­kiej TER­CET. Ciotka Majki Su­sanne Tay­lor-John­son zgi­nęła i, choć osoba winna jej śmierci zo­stała ska­zana, Piotr wciąż wy­rzu­cał so­bie, że nie do­pil­no­wał star­szej pani. Nie­długo po­tem ode­szła Muza, co Majka przy­pła­ciła po­tęż­nym za­ła­ma­niem. A kilka ty­go­dni póź­niej Ida stra­ciła uko­cha­nego wil­czura Vita i wciąż nie mo­gła dojść do sie­bie. At­mos­fera w biu­rze w ni­czym nie przy­po­mi­nała daw­nej. Znik­nęły awan­tury i do­cinki, per­so­nel prze­stał wspól­nie spę­dzać czas po pracy, wiedźmy pra­wie ze sobą nie roz­ma­wiały. Piotr co­raz bar­dziej tę­sk­nił za ich wrza­skami i tą zwa­rio­waną ener­gią, jaką ge­ne­ro­wały wo­kół sie­bie.

– I coś wy­my­śli­ły­ście? – za­py­tał przy­gnę­biony.

– Na ra­zie nie. – Gośka znowu wes­tchnęła. – Ja wiem, że to boli. Też to kilka razy prze­ra­bia­łam. Ale im szyb­ciej je z tego wy­rwiemy, tym le­piej dla nich. Ida chyba już w ogóle nie sy­pia, bo wy­gląda strasz­nie. Majka pra­wie nie je. Schu­dła tak, że za chwilę wiatr ją prze­wróci... Trzę­sie­nia ziemi by nie za­uwa­żyły. Już nie wiem, co ro­bić.

– Mnie coś przy­szło do głowy – za­częła nie­pew­nie Agata – ale nie wiem... Może to głupi po­mysł.

– Jaki? – za­py­tali jed­no­cze­śnie Gośka i se­kre­ta­rek.

– My­śla­łam o spa... Nie! – Po­trzą­snęła głową, wi­dząc skrzy­wioną minę re­dak­tor Kny­pek. – Nie o ta­kim na urodę, tylko... Przej­rza­łam roz­ma­ite strony – tłu­ma­czyła go­rącz­kowo. – Spa ofe­rują różne za­biegi. Po­my­śla­łam, że mo­gli­by­śmy się zrzu­cić i za­fun­do­wać im te re­lak­sa­cyjne. Ja­kieś ja­cuzzi w zio­łach czy olej­kach, ma­saże, nie wiem, może ka­mie­niami... No coś, co by je od­stre­so­wało! Kilka go­dzin dzien­nie przez ty­dzień albo dwa... Może Majce wró­ciłby ape­tyt, a Idzie mi­nę­łaby bez­sen­ność... Jak my­śli­cie? Zer­k­nij­cie tu. – Wy­jęła smart­fona i prze­su­nęła pal­cem po ekra­nie. – Cał­kiem spory wy­bór i ceny też zróż­ni­co­wane... O, wszystko po­dają: czas za­biegu i koszt. No i ad­res, oczy­wi­ście. War­szawa i oko­lice, do wy­boru, do ko­loru.

Piotr i Gośka po­pa­trzyli na sie­bie z na­my­słem, a po­tem oboje po­chy­lili się nad te­le­fo­nem Agaty.

– Może się udać – mruk­nęła re­dak­tor Kny­pek. – Je­śli się zrzu­cimy i wy­ku­pimy za­biegi za swoje, głu­pio im bę­dzie od­mó­wić... Do­bra! – Wy­pro­sto­wała się ener­gicz­nie i wo­jow­ni­czo za­darła głowę. – Wy nic nie mów­cie. Ja to za­ła­twię. I nie rób­cie głu­pich min, je­śli ze­łgam – do­dała ostrze­gaw­czo. – Cza­sem trzeba. W imię wyż­szej ko­niecz­no­ści.

Agata nieco się spło­szyła, se­kre­ta­rek zmarsz­czył brwi, ale – kiedy prze­pchnęła się mię­dzy nimi – po­szli za nią, choć nie mieli na­dziei na cud.

– Hej! – Gośka sta­nęła w drzwiach biura i wzięła się pod boki. – Dziew­czyny, mamy dla was pro­po­zy­cję nie do od­rzu­ce­nia!

Majka i Ida unio­sły głowy znad lap­to­pów i spoj­rzały na nią tępo. Obie w oczach miały taką pustkę, że naj­mniej­szej ga­ba­ry­towo wiedź­mie ści­snęło się serce.

– Wy­ku­pi­li­śmy wam tur­nus w spa pod War­szawą – oświad­czyła z de­ter­mi­na­cją. – Już nie mo­żemy pa­trzeć, jak się obie mę­czy­cie i uzna­li­śmy, że coś trzeba z tym zro­bić. Za­biegi trwają dwa ty­go­dnie, za­czy­nają się o trzy­na­stej i po­ma­gają na stres. Wie­rzymy, że wam też. Je­śli od­mó­wi­cie, skła­damy wy­mó­wie­nia. Nie da się tak pra­co­wać. Wy ma­cie de­pre­sję, a my syn­drom stresu po­ura­zo­wego!

W oczach Pio­tra mi­gnęło po­wąt­pie­wa­nie; Agata spra­wiała wra­że­nie oszo­ło­mio­nej.

– O czym ty do nas bre­dzisz? – za­py­tała su­cho Majka.

– Do­my­ślam się, że cier­pisz na nie­do­ży­wie­nie, bo ostat­nio chyba ży­jesz sa­mym po­wie­trzem, ale nie mia­łam po­ję­cia, że i głu­chota ci do­ku­cza. – Gośka wzięła głę­boki od­dech. – Spa! Miej­sce, które sprawi, że znowu za­cznie­cie przy­po­mi­nać sie­bie, a nie ja­kieś klony z ko­smosu! Ida już wy­gląda jak panda, a ty jak pa­tyk!

Majka już otwie­rała usta, by za­pro­te­sto­wać, ale ubie­gła ją Ida.

– W za­sa­dzie wszystko mi jedno, czy będę sie­dzieć tu, czy w ja­kimś spa – stwier­dziła zmę­czo­nym gło­sem. – Mam wra­że­nie, że prze­stała mi dzia­łać opcja snu. Może cho­ciaż z go­dzinę uda mi się zdrzem­nąć w tym spa. Bo w domu... – Oczy jej się za­szkliły.

– Do­brze. – Majka zła­god­niała. – Wy­co­faj­cie re­zer­wa­cję i kasę. Za­pła­cimy z pie­nię­dzy agen­cji. Daj­cie mi na­miary, wszystko za­ła­twię. Mó­wi­łaś – spoj­rzała na Gośkę – że to pod War­szawą, tak? Pio­truś, dasz radę za­wo­zić i od­bie­rać stam­tąd Idę? Bo wo­la­ła­bym, żeby na ra­zie sama nie jeź­dziła.

– Ja­sne!

– Idę? – Re­dak­tor Kny­pek się usztyw­niła. – A co z tobą?

– A ja nie mogę. Mam za­pi­sany cały ka­len­darz i bra­kuje mi czasu na roz­pu­stę. I, w prze­ci­wień­stwie do Idy, zda­rza mi się sy­piać, więc nie za­mie­rzam zo­sta­wiać agen­cji na two­jej gło­wie. Dam so­bie radę.

– Moja głowa mo­głaby tego nie ogar­nąć – przy­znała Gośka sa­mo­kry­tycz­nie. – Efekty tego, jak da­jesz so­bie radę, co­dzien­nie oglą­damy wszy­scy i nie na­pa­wają nas opty­mi­zmem. Ale w po­rządku. Nie chcesz do spa, po­szu­kam cze­goś in­nego. I będę miała na uwa­dze, że twój czas jest cenny... Chyba mam po­mysł...

– Zaj­mij się ro­botą i prze­stań szu­kać dziury w ca­łym! – zi­ry­to­wała się wresz­cie Majka.

– Szu­kać? – Gośka unio­sła brwi. – Dziurę to ja wi­dzę. Te­raz szu­kam spo­sobu, żeby ją za­ła­tać, za­nim bę­dzie za późno.

Majka wzru­szyła ra­mio­nami, wstała, wzięła swój lap­top i po­szła do ga­bi­netu. Nie miała ochoty na dys­ku­sje na ten te­mat.

– No i po za­wo­dach – mruk­nęła przy­gnę­biona Agata, sia­da­jąc przy biurku.

– Na­prawdę my­śli­cie, że to spa coś po­może? – Se­kre­ta­rek był scep­tyczny.

– Po­może – za­pew­niła Gośka. – I do­brze, że cho­ciaż Ida się zgo­dziła... Agatko, sprawdź jesz­cze raz to spa, wy­bierz od­po­wied­nie za­biegi i wy­dru­kuj wszystko Majce. Ja mu­szę cze­goś po­szu­kać. – Od­pa­liła lap­topa i we­szła w wy­szu­ki­warkę.

Piotr wes­tchnął, wró­cił do kuchni i za­pa­rzył so­bie kawę.

W biu­rze za­pa­dła ci­sza prze­ry­wana tylko stu­ka­niem w kla­wia­turę.

Po ja­kiejś go­dzi­nie re­dak­tor Kny­pek sap­nęła z sa­tys­fak­cją i za­pi­sała coś na kartce, po czym z te­le­fo­nem w dłoni wy­mknęła się do kuchni. Po kilku mi­nu­tach wró­ciła bar­dzo z sie­bie za­do­wo­lona i oznaj­miła z de­ter­mi­na­cją:

– Za­pi­sa­łam Majkę do psy­chia­try. Pry­wat­nie. Na ju­tro.

– Zwa­rio­wa­łaś?! – Agata była prze­ra­żona. – Za­bije cię!

– Mała strata dla ludz­ko­ści. – Gośka mach­nęła ręką nie­fra­so­bli­wie. – Za­nim zejdę, wy­mu­szę na niej przy­sięgę, że pój­dzie na tę wi­zytę.

– Chyba, że nie zdą­żysz – mruk­nęła Ida. – Ja bym nie po­szła. Nie umia­ła­bym ob­cej ba­bie wy­tłu­ma­czyć, kim był dla mnie Vito.

– Nie po to ją tam wy­sy­łam, Idu­siu. To nie ko­zetka u psy­cho­te­ra­peuty, tylko wi­zyta u le­ka­rza. Nie chciała do spa, to niech łyka ta­bletki. I nie martw się, że nie zdążę. Naj­wy­żej będę ją stra­szyć po śmierci...

Za­nim któ­raś zdą­żyła ją po­wstrzy­mać, wzięła ze sobą za­pi­saną kartkę i po­ma­sze­ro­wała do ga­bi­netu sze­fo­wej, skąd po chwili za­częły do­bie­gać nie­zro­zu­miałe krzyki. Na umę­czo­nej Idzie już nic nie ro­biło wra­że­nia, ale Agata sie­działa jak na szpil­kach.

Po kwa­dran­sie w ga­bi­ne­cie za­pa­dła ci­sza, a po chwili uśmiech­nięta Gośka po­ja­wiła się w po­koju.

– I co? – za­py­tała Agata bez tchu.

– Pój­dzie... O rany, jak ja się zmę­czy­łam tym ga­da­niem...

– To było ga­da­nie? – Piotr, który sły­szał wrza­ski, bo zo­sta­wił otwarte drzwi se­kre­ta­riatu, uniósł brwi. – Pół Sta­rówki cię sły­szało.

– Grunt, że do Majki do­tarło...

.