Wymazani - Piekiełko Jacek - ebook + audiobook + książka

Wymazani ebook i audiobook

Piekiełko Jacek

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Sylwia, córka komisarza Arkadiusza Lubosza, bierze udział w konkursie organizowanym przez znane wydawnictwo. Podczas nocnej wyprawy do lasu wydarza się coś niewytłumaczalnego. Dziewczyna znika bez śladu, a towarzyszący jej chłopak ucieka przerażony.

Trzy lata później, z miejsca wypadku samochodowego ucieka kierowca. Wewnątrz pojazdu znajdują się trzy osoby uznane przed laty za zaginione. Skąd wzięły się w tym miejscu? Dokąd i w jakim celu jechali całkiem sobie obcy pasażerowie?

W sprawie zaginięcia Sylwii pojawiają się nowe okoliczności. Komisarz Lubosz musi zmierzyć się nie tylko z prywatną traumą po stracie ukochanej córki, ale też z najtrudniejszym śledztwem w swojej karierze. Dociekając prawdy, Lubosz zagłębia się w dramatyczne wydarzenia z najczarniejszych koszmarów, a kolejne pytania pozostają bez odpowiedzi.

"Wymazani" to trzymający w napięciu thriller, który nie pozwoli wam odetchnąć nawet na chwilę…

Jacek Piekiełko - debiutował powieścią „Ciemne siły” — nominowaną do plebiscytu „Książka Roku 2017” portalu lubimyczytać.pl w kategorii horror. Laureat ogólnopolskiego konkursu na opowiadanie kryminalne w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu 2015. Autor mrocznego thrillera „Biały Słoń” (wyd. 2020 r.) oraz wielu opowiadań. Kryminał „Wymazani” to jego trzecia powieść.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 335

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 40 min

Lektor: Jacek Piekiełko
Oceny
4,1 (492 oceny)
225
150
88
22
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agavva

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
ewakurz

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja, co za akcja I fabuła. książka sztos.
00
KEmiliaM

Nie oderwiesz się od lektury

świetna polecam
00
AnnaBernaciak2023

Nie oderwiesz się od lektury

znakomity loktor
00
Biedronka1230

Nie oderwiesz się od lektury

Wartka akcja, trzyma w napięciu i oczekiwaniu, co się jeszcze wydarzy.
00

Popularność




List trzecijestem spokojny odkąd przebudzony objawił mi cztery szlachetne prawdy. za tysiąc lat wodniste lasy urodzą mnie jako krzew morwy. stanę się pokarmem jedwabników, ich kokonami. wniknę jedwabiem w twoje włosy.

Prolog

Post Facebook

Wydawnictwo Litera Beletrystyki – :) zachwyceni.

10 października o 12.00

Nowa powieść prawdziwego mistrza grozy. Andrew Murray uznany przez krytyków za niekwestionowaną gwiazdę horroru. Powieścią Raz dwa śmierć zdetronizował Króla – Stephena Kinga.

Z okazji premiery książki przygotowaliśmy dla was wyjątkową zabawę. Do wygrania kilka bonów o wartości 3000 zł do wykorzystania na książki naszego wydawnictwa!!! To prawdziwa gratka dla moli książkowych. Bezterminowy bon na zakupy!

Co trzeba zrobić? Jak sami wiecie, Andrew Murray nie oszczędza swoich czytelników. Serwuje prawdziwy emocjonalny rollercoaster z dominującym lękiem. My również postaraliśmy się, aby adrenalina zaczęła mocniej krążyć w waszych żyłach!

Jutro o godzinie 23.59 opublikujemy na fanpage’u wydawnictwa współrzędne geograficzne wskazujące pięć różnych miejsc w lasach w całej Polsce. Specjalne skrzyneczki zawierające nagrodę zostały ukryte w promieniu 30 metrów od punktu GPS. Co należy zrobić? Po prostu jak najszybciej znaleźć ukryte skrzynki.

Pamiętajcie: współrzędne pojawią się jutro o 23.59… Kto pierwszy, ten lepszy… Ale czy odważycie się wejść w środku nocy do pogrążonego w mroku, pełnego tajemnic lasu?

Życzymy powodzenia i… uważajcie na siebie ;)))

2015 rok, okolice Lasu Murckowskiego

Oczekiwanie bywa lepsze niż konsekwencja czynu. Wyobrażenie i fantazja przynoszą więcej wrażeń niż realizacja celu. Sylwia miała się o tym przekonać.

Zawsze chciała od życia czegoś więcej, dlatego tak bardzo irytowała ją sztuczna sielanka tworzona przez rodziców. Udawana rodzina i nieprawdziwe życie. Miała tego wszystkiego dość. Paweł też ją denerwował – taki niby dorosły, starszy o trzy lata, a jednak dzieciak.

Sylwia spogląda na niego ukradkiem, jak skupiony na drodze omija nierówności. Chłopak, który dopiero co zrobił prawko, nonszalancko opiera nadgarstek o kierownicę, a w drugiej ręce dzierży lewarek zmiany biegów. Prowadzi, jakby nauczył się tego w kołysce, przybiera pozę Goslinga z Drive; brakuje mu tylko skórzanych rękawiczek samochodowych i wykałaczki w ustach. Dziewczyna patrzy na szczecinę nierównych, rzadkich włosków porastających policzki, brodę i podbródek chłopaka. Pod nosem widoczny jest gęstszy zarost, lepiej komponuje się z przetartą czapeczką z daszkiem, nałożoną krzywo. Sylwia zastanawia się, dlaczego w ogóle się z nim buja.

Parska ze śmiechu.

– Z czego się śmiejesz? – pyta Paweł, zerkając na nią nerwowo.

– Z niczego.

Jezu… jaki ten koleś jest żałosny, stwierdza dziewczyna, gdy Paweł wytrząsa z paczki papierosa i podkłada wysoki płomień zapalniczki. Ogień mija fajkę, samochód kołysze się na boki i wytraca prędkość.

– Patrz na drogę – mówi Sylwia. – I zwolnij trochę.

– Jest dwunasta w nocy. Zamiast spać, jeździmy po jakichś dziurach. – Zaciąga się dymem.

– You are so pussy.

– À propos, masz pieniążki za podróż? Bo jak nie, to poproszę w naturze.

– Spadaj! – Pokazuje środkowy palec.

Z głośników rozbrzmiewają słowa piosenki okupującej ostatnio listy przebojów:

– Byłaś dla mnie wszystkim, co się w życiu liczy[1]…

– A ja kim dla ciebie jestem? – pyta po chwili Sylwia.

– Dziwką oraz świętą – wybrzmiewa tekst, a Paweł zanosi się śmiechem.

– A ja dla ciebie? – rzuca, po czym zaciąga się głęboko.

– Hmm… śniegiem po kolana i pasztetem kaliskim.

– A nie Danielem Olbrychskim?

Śmieją się. Czasami go lubi, czasami potrafi być zabawny, ale mimo wszystko i tak jest wkurzający. Kto się czubi, ten się lubi, słyszała nieraz. Wydaje jej się, że każda dziewczyna w jej wieku, każda normalnie myśląca nastolatka zna osobę, która musi znosić wszystkie fochy, człowieka, na którego można przelać całą złość do świata. Paweł się na to zgadza, dobrze to znosi.

Sylwia spogląda na telefon z włączoną aplikacją mapy. Droga robi się węższa, wokół rośnie coraz więcej drzew. w końcu docierają do zamkniętego szlabanu.

– Dalej idziemy pieszo – oznajmia Paweł, gasząc silnik. Włącza światło w samochodzie i otwiera schowek, z którego wyjmuje latarkę.

– Idę sama.

– Chyba żartujesz.

– Idę sama.

– Jest środek nocy, ciemno jak w dupie. Chcesz sama chodzić po lesie?

– Jestem przygotowana. – Wyjmuje z torebki latarkę. – Poza tym mam tutaj współrzędne. – Macha telefonem.

– No okej, ale mógłbym ci pomóc.

– Niby jak? Zawsze wszystko komplikujesz.

– Nie zaczynaj.

– No proszę cię… Nigdy mnie nie słuchasz, wszystko wiesz najlepiej i robisz po swojemu.

– Bo twoje pomysły są jakieś chore!

Sylwia rzuca torebkę na podłogę, wkłada telefon do ciasnej kieszeni jeansów i włącza latarkę, której światło kieruje wprost na twarz Pawła.

– Mam już ciebie dosyć! – wrzeszczy. Wysiada z samochodu i trzaska drzwiami. Oddala się energicznym krokiem w gęstniejącą ciemność.

Paweł również wysiada i podąża wzrokiem za sylwetką dziewczyny. Coś podpowiada mu, że powinien chronić Sylwię, wykazać się opiekuńczą i męską postawą, a zapewnienie jej towarzystwa w nietypowych okolicznościach będzie ku temu najlepszą sposobnością.

– Seli! Czekaj!

Sylwia zatrzymuje się i wymierza w jego kierunku snop światła. Paweł zakrywa oczy przed oślepiającym blaskiem. Próbuje dojrzeć ją spod rękawa koszuli, którym chroni wzrok.

– Zaczekaj w samochodzie! – woła Sylwia, a w jej głosie słychać bezwzględną stanowczość. Po chwili znika w nieprzeniknionym mroku.

* * *

Paweł wyjmuje ze schowka pendrive’a i wpina go do wejścia USB usytuowanego w centralnym miejscu znajdującym się na panelu radia – solidnym pioneerze. Radio pochodzi z kradzieży. Wygląda na całkiem nowe. Paweł czasami jeździ z kolegą na wycieczki. Za miasto, po towar. Pociągiem do Częstochowy. Kumple mówili Pawłowi, że jest zdrowo jebnięty. Po co jeździć po zioło aż do świętego miasta Maryi?

– Bo to właśnie miasto Marychy Panny – odpowiadał wtedy. Prawda była jednak inna. Paweł często wysiadał kilka peronów wcześniej, by wraz z kolegą infiltrować okoliczne wsie w poszukiwaniu czegokolwiek, co tylko nadawało się do zajumania. Później sprzedawał to na katowickiej giełdzie lub w zaufanych lombardach. Dorabiał trochę grosza, by dostać się do centrum i zakupić dobrodziejstwa błogosławionego miasta.

Pioneera sobie zostawił. Grał pięknie i ładnie świecił w ciemnej kabinie starego golfiaka.

Otwiera drzwi samochodu i reguluje oparcie fotela, wychylając je maksymalnie do tyłu. Podwija bluzę i rozpina materiałową nerkę. Ze środka wyjmuje grinder i samarę. Rozgniata topy. Pięknie pachnie cytryną ten cud natury.

Wyjmuje bletki o truskawkowym posmaku. Tylko takie udało mu się ostatnio kupić. Kładzie na papier filtr, wrzuca susz, skręca starannie, rozkoszując się chwilą, która zaraz nastąpi. Przeciąga językiem po bletce, skleja skręta, po czym dobija tytoń. Nieduży blant, stwierdza w myślach. W sam raz przed powrotem Sylwii. Paweł woli grubasy, marihuanę wymieszaną z tytoniem z papierosa, powolne rozkoszowanie się dymem, który długo przetrzymuje w płucach, tak aby wydana kwota zwróciła się odpowiednio. Lubi oglądać wtedy teledyski. Słuchać muzyki i patrzeć na półnagie laski ze Stanów. Piękny kraj, chciałby tam pojechać, najlepiej do Nowego Jorku. Nie wie, dlaczego akurat tam.

Podkręca muzykę, Toxicity. Tak właśnie myśli o Katowicach. Brudna, zakopcona chujoza. Przed oczami staje mu giełda owocowo-warzywna na Zawodziu. Spogląda na cyfry wyświetlane na panelu radia.

0.15.

Dokładnie za cztery godziny i czterdzieści pięć minut będzie musiał rozładować pierwszego tira.

Połyka jeszcze większy kłąb dymu.

Masakra.

„Boże, spraw, aby tak mi się chciało, jak mi się nie chce”.

Gdyby tylko mógł kręcić taką kasę jak Walter White… Może tym się trzeba zająć. Nie tak grubo, nie tak po całości jak w serialu, ale drobniejszy handelek. Dla znajomych. Pomodli się na Jasnej Górze i popyta. Coś wykombinuje. Na razie myśli tylko o tym, czy nie załatwić L4, skołować więcej zioła i obejrzeć nowy sezon The Walking Dead. Znowu matka zacznie skrzeczeć, ale jak już pójdzie do roboty Paweł odpali kompa i serial. Skuna też odpali. I zaszyje się w najlepszym świecie, w jakim tylko można żyć. Otworzy browarka, może zamówi pizzę i nie zapłaci. Też tak robił.

Po szkole odezwie się Sylwia. Zawsze czegoś chce. Jest upierdliwa. Zgrywa się na starszą, niż jest w rzeczywistości. Przypałętała się, więc niech zostanie. Paweł nie ma powodzenia u płci pięknej, a Sylwia jest istotą nader piękną, co bardzo mu schlebia. Jeszcze bardziej spojrzenia jej zazdrosnych koleżanek. Ale z nią trzeba uważać. Ma dziwne jazdy.

Takie jak ta.

* * *

Sylwia kroczy przez granatowy las. Ciemność zdaje się dobywać zewsząd, jakby naraz czarny kosmos spadł na ziemię, gubiąc wszystkie gwiazdy. Dziewczyna ma jedynie latarkę. Krzaki i paprocie chyboczą się groźnie, gdy przedziera się do przodu. Musi przyznać, że tylko przed Pawłem zgrywała twardzielkę. Las wygląda naprawdę obco o tej porze. W środku bezgwiezdnej nocy potrafi przerażać.

Sylwia spodziewa się ciszy, ale o nią tu trudno. Słyszy głośne bicie własnego serca i tętniącą w żyłach krew. Tak mocno się skupia, że każdy dźwięk wydaje się jej potężny. Ma wrażenie, że ktoś nagrał ciszę i odtworzył ją na maksymalnym poziomie głośności.

Trzask gałęzi, pęknięcia szyszek, stukot kopyt.

Coś porusza się błyskawicznie kilkanaście metrów dalej.

Zwierzęta uciekają przed intruzem.

Spogląda na wyświetlacz telefonu.

Już niedaleko. Jeszcze pięć minut drogi. Nie może się mylić. Bardzo dokładnie sprawdza lokalizację.

Myśli o rodzicach, Pawle i o tym, jacy są niepotrzebni. Gdyby nie istnieli, nic by się nie zmieniło. Koleżanki ze szkoły potwierdzały jej tok myślenia. Na początku, gdy przyszła do nowego liceum, zdziwiło ją, jak wielu rówieśników dystansuje się od swoich starych. Poczuła ulgę, że nie tylko ona zmaga się z takim problemem. Ale nie rozumieli jej do końca. To nie ulega wątpliwości.

Paweł? Jest po to, by wkurzać starych.

To kukiełka na rozciągniętych sznurkach.

Piesek na smyczy, który czasami się zrywa i wtedy jest niemiło. Ale Pawełek zazwyczaj bywa posłuszny.

Naraz, tuż po prawej, dziewczyna zauważa w ciemności ostre światło. Mocne, ale nieduże, więc jego źródło musi znajdować się jeszcze daleko.

Sylwia spogląda na GPS w telefonie. Wzdycha. Faktycznie trochę zboczyła z kursu. Powinna iść w kierunku światełka. To najbardziej logiczne.

Wyłącza latarkę. Ogarnia ją mrok. Widzi tylko błysk w oddali, który z każdym krokiem staje się minimalnie większy.

Nie zapala latarki. Dobrze jej w tej ciemności. Może schować się przed całym światem.

Na moment czuje się niewidzialna.

* * *

Paweł jest już nieźle upalony. Podryguje nogą w rytm biegnącej z głośników muzyki. Bawi się światłami.

Krótkie, długie.

Kierunkowskazu, awaryjne.

Zdaje sobie sprawę, że to te same światła, co wprawia go w jeszcze większe rozbawienie. Przypomina sobie egzamin na prawo jazdy, najbardziej stresujący moment w jego życiu. Trząsł się jak domorosły mors zanurzający się w lodowatej wodzie. A ta wredna suka patrzyła na niego z satysfakcją. Pani egzaminator. Wyniosła pizdeczka w modnych okularach. Była całkiem ładna, MILF. Celowo założyła krótką spódniczkę i wysokie szpilki. W dodatku jej czarny, koronkowy biustonosz zbyt mocno wychylał się zza guzików białej koszuli. Prowokował. Paweł zastanawiał się przez moment, czy egzaminatorka coś knuje. Może chciała go rozproszyć, a może trzeba było wyjechać poza trasę egzaminacyjną, zatrzymać auto, wysiąść, pchnąć ją na maskę i porządnie zerżnąć. Zaliczyć ten jebany egzamin.

Śmieje się głośno do swoich absurdalnych myśli. Nikt nie musi wiedzieć, że oblał. Zda za jakiś czas, jak tylko uzbiera trochę kasy na poprawkę.

Poważnieje. Wyłącza radio i wychodzi z auta. Oddycha spazmatycznie. Zioło działa mocno, coś musi w nim być. Paweł wie, że to wszystko sobie wkręca, że wcale nie jest mu duszno i że go nie mdli. To zaraz przejdzie…

Wpada w lekką panikę, gdy uświadamia sobie, że Sylwia może wrócić w każdej chwili. Wtedy dziewczyna na pewno się zorientuje, jak bardzo jej chłopak jest ujarany.

Wyrzuca wypalonego aż do filtra skręta, po czym zapala papierosa, który ma go otrzeźwić. Zaciąga się wolno. Z nerki wyjmuje maleńki, plastikowy pojemnik. Ratunek. Kamuflaż.

Otwiera buteleczkę betadrinu i zakrapla oczy. Musi zamaskować te przekrwione spojówki i rozszerzyć źrenice. Sylwia lubi patrzeć prosto w oczy. Paweł czuje się wtedy, jakby przewiercała go na wylot, jakby czytała z jego duszy.

Wsłuchuje się w ciszę wokół.

Naraz z rozmyślań wytrąca go krzyk.

Przerażający wrzask, który nagle ucicha. Dobiega z głębi lasu, z oddali.

Paweł spogląda na czarną ścianę drzew. Serce bije mu jak oszalałe. Ma wrażenie, że tylko on tkwi otępiały w jednym miejscu, a dzikie zwierzęta rozpierzchają się przestraszone na wszystkie strony. Nie wie do końca, czy to nie złudzenie, ale słyszy, jak ptaki podrywają się do lotu, jak trzepocząc skrzydłami, spłoszone uderzają się nawzajem, po czym fruną jak najdalej od urwanego krzyku.

Jak na potwierdzenie krzyk rozlega się ponownie. Tym razem jeszcze głośniejszy.

Potworny krzyk Sylwii.

Paweł nie wie, co ma zrobić. Chciałby biec w stronę dziewczyny, w głąb nieznanego lasu, ale coś krępuje mu ruchy. Zdejmuje go strach. Nabiera też niezaprzeczalnej pewności, że stało się coś złego.

Słyszy, że ktoś biegnie w jego kierunku. Próbuje wypatrzyć coś w ciemności, ale widzi tylko otchłań czerni.

– Sylwia?! Sylwia!? Seli?

Dziwnie brzmi przestraszony. Całkowicie obco. Paweł nie rozpoznaje swojego głosu, tak bardzo zmodulowanego pod wpływem adrenaliny.

Coś szeleści nieopodal. Zbliża się do niego bardzo szybko.

Naraz zdaje sobie sprawę, że to nie Sylwia biegnie w jego kierunku.

Zrywa się, podskakuje jak oparzony, wręcz skacze za kierownicę auta. Zatrzaskuje drzwi i odruchowo blokuje zamek.

Uruchamia silnik, wrzuca pierwszy bieg i wciska pedał gazu do oporu. Koła buksują po miękkim podłożu, wyrywając ziemię. Samochód zarzuca na wszystkie strony. Paweł chaotycznie manewruje kierownicą, próbując utrzymać kurs.

Droga wiruje mu przed oczyma.

Przez moment pragnie, aby cały świat o nim zapomniał.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

1 Tu i dalej: Byłaś dla mnie wszystkim, tekst Rafał Bryndal, muzyka Krzysztof Zasada, Poparzeni Kawą Trzy.

RedakcjaMonika Orłowska

KorektaJanusz Sigismund

Projekt graficzny okładkiMariusz Banachowicz

Zdjęcie wykorzystane na okładce© darran-shen/unsplash © lucija-ros/unsplash

Skład i łamanieAgnieszka Kielak

© Copyright by Skarpa Warszawska, Warszawa 2020 © Copyright by Jacek Piekiełko Warszawa 2020

Wydanie pierwsze ISBN: 978-83-66195-72-1

Wydawca Agencja Wydawniczo-Reklamowa Skarpa Warszawska Sp. z o.o. ul. Borowskiego 2 lok. 24 03-475 Warszawa tel. 22 416 15 81 [email protected]

Dystrybutor Dressler Dublin sp. z o.o. ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. (+ 48 22) 733 50 31/32 e-mail: [email protected] www.dressler.com.pl

Skład wersji elektronicznej