Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeden z pierwszych pamiętników wojskowych, najbardziej znane dzieło Ksenofonta, uczestnika wyprawy Dziesięciu Tysięcy, zwykłego żołnierza, który z czasem został jednym z wodzów.
Perski książę Cyrus potajemnie zbiera wojska przeciwko swojemu bratu, żeby odebrać mu tron Persji. Na jego służbę przystają oddziały greckich najemników. W wielkiej rozstrzygającej bitwie, stoczonej w samym w samym centrum perskiego imperium, książę ginie. Dziesięć tysięcy Greków rozpoczyna brawurowy odwrót do ojczyzny przez tysiąc mil nieznanego, wrogiego terytorium.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Ksenofont
Wyprawa Cyrusa (Anabaza)
tłum. Artur Rapaport
Epoka: Starożytność Rodzaj: Epika Gatunek: Pamiętnik
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 409
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
tłum. Artur Rapaport
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-6389-7
Anabaza jest utworem tak prostym, że zrozumie ją dostatecznie 15-letni młodzieniec. Jest to pamiętnik wyprawy wojennej pisany dla wykształconego ogółu, nie dla zawodowych wojskowych. Ale kto by tylko tyle widział w Anabazie, ile ona daje na pierwszy rzut oka, nie całkiem by ją zrozumiał. Bo autor poza zaznajomieniem czytelnika z dziejami bardzo ciekawej i niezwykłej wyprawy miał jeszcze inny cel, który zręcznie przed czytelnikiem ukrył. Aby całkowicie zrozumieć Anabazę, trzeba znać ten cel przed jej czytaniem. Wtedy będzie się ją czytało i rozumiało inaczej, wtedy pojmie się nie tylko to, co autor napisał, ale i to, co się kryje między wierszami. Dopiero wtedy możliwe jest pełne i wszechstronne zrozumienie utworu.
W r. 401, puszczając się na wyprawę do Azji, Ksenofont nie miał jeszcze 30 lat. Pochodził z rodziny zamożnej, może nawet bogatej, skoro udając się na wyprawę w charakterze ochotnika, mógł na nią zabrać własne konie, a w Attyce1 posiadać konie mógł tylko człowiek zamożny. Za młodu bawił się sportem i polowaniem, i zamiłowanie do tych rozrywek zamożnej młodzieży pozostało mu na całe życie. Dom rodzicielski wpoił weń prócz przekonań arystokratycznych głęboką religijność.
Po ukończeniu zwykłych nauk, w jakich kształcił się młodzieniec attycki, pobierał naukę retoryki, która już wtedy była niezbędnym dopełnieniem wykształcenia. Wielki ruch umysłowy zainicjowany przez sofistów2, który zmienił fizjonomię3 duchową Aten, przeszedł na nim niemal bez śladu. Był on na to naturą zbyt trzeźwą i praktyczną. Dlatego też nie pojął głębokich idei Sokratesa4, którego uczniem został w ostatnich latach przed wyprawą. Zresztą liczył już wtedy z górą 20 lat, a więc minął dla niego wiek, w którym jest się najbardziej wrażliwym na podniety umysłowe wychodzące od innych. W dodatku być może, że tylko przez krótki czas był uczniem mędrca-dziwaka. Świadczy jednak dobrze o gruncie umysłowym bogatego młodzieńca, że zamiłowanego w koniach i psach nie zrażała zaniedbana powierzchowność ani dziwactwa mistrza i że pietyzm5 dla niego zachował przez całe życie. Wielkość idei Sokratesa młody sportsmen więcej odczuwał instynktownie, niż rozumiał; Sokratesowskie definicje pojęć zajmowały zresztą niefilozoficzny umysł młodzieńca serdecznie mało; interesowała go tylko moralna strona nauki mistrza. Kolega jego ze szkoły Sokratesa, Platon6, musiał go uważać za osobistość7 podrzędną i ignorować; Ksenofont odpłacał mu niechęcią, jaką czujemy względem tych, którzy nas, zdaniem naszym, nie oceniają należycie.
W wojnie peloponeskiej8, która wypełniła czasy całej jego młodości, nie brał — rzecz dziwna — udziału. Inaczej byłby w wojsku Cyrusa Młodszego9 zaraz od początku zajął10 wybitniejsze stanowisko i byłby się powołał na swe doświadczenie wojenne wtedy, kiedy po zamordowaniu wodzów greckich wahał się, czy ze względu na młody wiek ma wystąpić jako kandydat na wodza.
Po nieszczęśliwym dla Aten końcu wojny peloponeskiej przyszły srogie rządy 30 tyranów11. Młody Ksenofont musiał cieszyć się względami nowych władców państwa, skoro w swym dziele historycznym nie ma ani słowa nagany dla ich krwawych rządów. Ale absolutne te rządy nie trwały długo. Obalili je demokraci, przywracając dawny ustrój polityczny.
Młody Ksenofont marzył od dawna o odznaczeniu się, czynach wojennych i sławie. Niestety, czasy nie były obecnie po temu. Potęga Aten była po długiej, wyczerpującej wojnie złamana. Polityka pokojowa musiała teraz na długi przeciąg czasu leczyć rany Aten. Z tym większą radością młody, ambitny człowiek powitał sposobność, która niespodzianie otwarła przed nim pole działania i sławy.
Brat panującego króla perskiego Artakserksesa II, Cyrus, zarządzający w imieniu brata kilku prowincjami w Azji Mniejszej, powziął plan strącenia brata z tronu. Do osiągnięcia tego celu potrzebował wojsk najemnych. Począł je tedy12 zaciągać ze wszystkich stron, przede wszystkim z Grecji, bo greckie wojska były najlepsze. Przyjaciel Ksenofonta, Proksenos z Beocji13, wstąpił w służbę Cyrusa i zachęcał Ksenofonta, by poszedł za jego przykładem. Propozycja miała dla Ksenofonta wiele uroku: nęciło go poznanie dalekich krajów Wschodu, awanturniczość przedsięwzięcia, nadzieja sławy i pomnożenia fortuny. Rzecz miała jednak szkopuł nie lada. Oto Cyrus podczas wojny peloponeskiej wspierał pieniędzmi wroga Aten, Spartę. Wstąpić w jego służbę, znaczyło wstąpić w służbę wroga ojczyzny. W tym trudnym położeniu Ksenofont zwrócił się o radę do Sokratesa, licząc na to, że Sokrates przy swych arystokratycznych i filospartańskich zapatrywaniach nie odradzi mu udziału w wyprawie. Sokrates jednak zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że plan Ksenofonta jest planem niepatriotycznym, by mu mógł doradzać udział w wyprawie. Widząc atoli14, że Ksenofont uchwycił się myśli udziału w wyprawie całą duszą, odesłał go do powagi, która łatwiej niż on mogła go odwieść od zamiaru: do wyroczni delfickiej15.
Ksenofont, który pragnął za każdą cenę ruszyć do Cyrusa, a chciał mieć tylko jakąś aprobatę moralną, uciekł się do często w Grecji stosowanego wybiegu: nie zapytał się wyroczni, czy ma ruszyć, lub nie, do Azji, lecz: któremu bóstwu ofiarować, by szczęśliwie powrócił do ojczyzny. Przy tym chytrze nie wymienił Cyrusa ani Persji.
Odpowiedź wyroczni wypadła widocznie po myśli pytającego, skoro w końcu r. 402 lub na początku 401 znajdujemy Ksenofonta w wojsku Cyrusa. Młody człowiek nie przeczuwał wtedy zapewne, że krok swój niepatriotyczny ciężko odpokutuje i że już więcej w życiu nie wróci na stałe do Aten.
Losy wyprawy przedstawione są w Anabazie. W jesieni 401 przyszło do bitwy między obu braćmi pod Kunaksą w pobliżu Babilonu. Cyrus zwyciężył, ale poległ. Wojsko greckie znalazło się z jego śmiercią w nie lada ciężkim położeniu: setki mil od ojczyzny, wśród wrogów, którzy otaczali je ze wszystkich stron i podstępnie wymordowali jego wodzów, bez środków i żywności. W tym trudnym położeniu Ksenofont zręcznym wystąpieniem zyskuje zaufanie wojska i wybrany jednym z wodzów pomaga prowadzić je szczęśliwie przez Asyrię, dzikie i górzyste krainy Karduchów i Armenii, wśród ciągłych walk z ludami barbarzyńskimi, wśród śniegów i mrozów. W końcu wojsko dociera nad Morze Czarne, na ziemię grecką. Ale i tu jeszcze czekały je rozliczne trudności ze strony dowódców spartańskich, którzy po wojnie peloponeskiej i w tych stronach byli wszechwładni. Wojsko dzieli się teraz: większość jego wsiada na okręty, z pozostałą resztą Ksenofont maszeruje pieszo wzdłuż północnych wybrzeży Azji Mniejszej aż pod Bizancjum16. Tutaj przeprawiają się na stronę europejską i wstępują jako wojska zaciężne w nową służbę, w służbę króla trackiego Seutesa. Po jakimś czasie, zawiedzeni, porzucają służbę i wracają do Azji Mniejszej, gdzie z kolei bierze ich w Pergamonie17 na żołd wódz spartański Tibron, by ich użyć do walki z satrapami perskimi.
Ksenofont nie wrócił do ojczyzny, lecz prawdopodobnie pozostał również w służbie spartańskiej w Azji. (Co prawda walki Sparty nie były już teraz zwrócone przeciw Atenom, lecz przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi greckiemu, Persji). W r. 396 wodzem spartańskim w Azji Mniejszej został król Agesilaos18. Ksenofont dostał się do jego boku i zyskał sobie jego zaufanie i przyjaźń.
Persowie, chcąc się pozbyć wojsk spartańskich z Azji, podburzyli przeciw Sparcie jej nieprzyjaciół w Grecji. Przeciw Sparcie utworzyła się koalicja Aten, Teb, Koryntu i Argos, i przyszło do wojny, zwanej koryncką. Sparta, poniósłszy klęskę, odwołała Agesilaosa z Azji do Grecji. Agesilaos ruszył z wojskiem na pomoc ojczyźnie. W jego orszaku znajdował się i Ksenofont. W Beocji przyszło do bitwy między Spartanami a Atenami i ich sprzymierzeńcami pod Koroneją (394). Sparta wyszła z niej zwycięsko.
Udział Ksenofonta w tej bitwie po stronie Sparty Ateńczycy uznali za zdradę ojczyzny i skazali Ksenofonta na wygnanie. Z wygnaniem łączyła się zawsze konfiskata majątku.
Wygnany Ksenofont zdany był teraz na łaskę Sparty. Trzymał się boku Agesilaosa, najpierw zapewne bawił z nim w stolicy państwa spartańskiego. Później Spartanie darowali mu posiadłość wiejską w Skilluncie w Elidzie, parę kilometrów od sławnej siedziby igrzysk, Olimpii. Dawny żołnierz zamienił oręż na pług i pędził w nowej siedzibie na łonie rodziny spokojne życie, oddany uprawie roli, polowaniu i pisaniu.
Ale nie było mu dane tutaj dokonać życia. Wypadki wojenne zmusiły go na starość do opuszczenia Skilluntu. Osiedlił się po nowej tułaczce w Koryncie (ok. r. 370) i oddawał się tu dalej pracy pisarskiej.
W tym czasie konstelacja polityczna państw greckich uległa zasadniczej zmianie. Sparta straciła hegemonię, która przeszła z kolei na Teby. Przeciw nowej potędze zwróciły się teraz tak Ateny, jak Sparta; wrogie te od wieku państwa zbliżyły się do siebie po raz pierwszy w historii. Miało to wpływ i na losy Ksenofonta. W Atenach zniesiono wyrok wygnania przeciw niemu. Ksenofont nie wrócił jednak do ojczyzny, tylko synowie jego wstąpili w szeregi kawalerii ateńskiej. Sam Ksenofont zakończył życie w Koryncie, wnet po r. 355, licząc z górą 70 lat wieku.
Anabaza jest najcelniejszym z większych pism Ksenofont. Zalety jej występują głównie w pierwszej połowie dzieła, ks. I–IV, opisującej pochód Cyrusa w głąb Mezopotamii i odwrót 10 000 aż do Morza Czarnego. Czytając pierwszą księgę, nie należy się zrażać, jeżeli autor w sposób nużący wylicza nazwy miejscowości, w których wojsko się zatrzymywało, i z dokładnością oficera sztabowego podaje odległości jednego etapu od drugiego. Dla historyka greckiego każde dzieło historyczne, a więc i pamiętnik wojskowy, było utworem artystycznym. I Ksenofont zdawał sobie dobrze sprawę, że te pedantyczne listy stacji19 marszu z ich odległościami w parasangach20 są żywiołem nieartystycznym, ale zrobił ofiarę z artyzmu dla osiągnięcia głównego celu, w jakim swe dzieło napisał, a który nam się niebawem odsłoni. Kto ten cel pozna, zgodzi się z tym, że spis stacji pochodu, odpowiedniejszy dla dzieła geograficznego niż historycznego opisu pochodu, był z punktu widzenia autora środkiem zręcznie obranym. Ta lista stacji jest tłem, na które autor rzucił obrazki z pochodu przez Lidię, Frygię i Lykaonię21. Przebywszy góry Tauros i wąwozy Cylicji22, wojsko wkracza w granice Syrii, przeprawia się przez Eufrat i ciągnie wzdłuż lewego brzegu tej rzeki. Tutaj otrzymujemy niezwykle barwny opis spalonego stepu arabskiego. Azja Mniejsza jest krajem górzystym i pochód przez nią nie różnił się dla Greka od pochodu przez Arkadię23 lub Argolidę24, nie uderzał jego fantazji niczym niezwykłym. Natomiast widok stepu był nawet dla pozbawionego fantazji Ksenofonta czymś nowym. Toteż mimo że autor w opisie pochodu armii w głąb Azji widocznie się śpieszy (zobaczymy później, dlaczego), nie mógł sobie darować, by nie dał nam obrazu stepu, który w jego pamięć wrył się w sposób niezatarty. Ten opis krajobrazu stepowego jest jedną z pereł dzieła. Kto raz towarzyszył autorowi w jego opisie marszu przez niezmierzone okiem równiny syryjsko-arabskie, rodzące tylko piołuny i inne zioła aromatyczne, a żywiącego antylopy, dzikie osły, strusie i dropie, nie zapomni tego opisu do końca życia. Ateńczyka zajmuje głównie człowiek, nie przyroda; widać to z opisu pochodu przez Azję Mniejszą Ksenofonta, opisu, który pod piórem jońskiego25 kulturą Herodota26 byłby nam zachował daleko więcej ciekawych rysów przyrody i kultury, ale w opisie stepu Ksenofont nie ustępuje umiejącemu jak nikt obserwować Jończykowi.
Następuje opis bitwy pod Kunaksą27, bardzo wyrazisty i zajmujący. A potem zaczyna się opowiadanie prawdziwie dramatyczne o położeniu wojska, które po stracie wodza ujrzało się nagle w obliczu zguby. Tam, gdzie chodzi o przejścia czysto ludzkie, Ksenofont, jako Ateńczyk, czuje się w swoim żywiole. Wojsko rusza w stronę Morza Czarnego, przebywa Tygrys i wkracza do Asyrii, maszeruje w pobliżu olbrzymich ruin prastarej stolicy państwa asyryjskiego, Niniwy. Herodot byłby nam tu z pewnością opowiedział dużo ciekawych rzeczy o Niniwie, nawet gdyby ruin nie był widział; byłby zasięgał wiadomości od przewodników wojska. Ateńczyka Ksenofont ruiny nic a nic nie interesują — wszak nie ma w nich człowieka — nie interesują go też wieki, które z tych ruin patrzały, najstarsze wspomnienia ludzkości nie budzą w nim echa. Brak mu zmysłu historycznego; natura jego skierowana jest wyłącznie do tego, co pożyteczne. Opisuje on tylko to, co widzi; nie dowiaduje się o rzeczy, które nie narzucają się wprost jego oku. Mało go również interesuje natura, np. drzewa. Natomiast talent jego występuje w całej pełni w dramatycznym opisie zdrady i uwięzienia wodzów greckich oraz groźnego położenia, w które armię grecką wprawiła utrata wodzów. Obraz rozpaczy żołnierzy, którym po katastrofie wodzów nie chciało się nawet strawy kosztować ani ognia rozniecać (a była to już pora zimna), którzy nie wracali do obozu na noc, lecz spoczywali, gdzie się trafiło, nie mogąc zasnąć ze smutku i tęsknoty za rodzinami, których nie spodziewali się więcej zobaczyć — ten obraz znowu wbija się w pamięć czytelnika, bo drga w nim uczucie głęboko ludzkie, bo jest w nim prawda bez domieszki retoryki.
Potem następuje dalsza perła opowiadania: opis pochodu przez górzysty kraj dzikich Karduchów, położony na południe od dzisiejszego jeziora Wan, i przez płaskowyż Armenii. Klimat Azji Mniejszej jest pełen kontrastów i przeważnie nie odpowiada jej szerokości geograficznej; w krainach wysoko położonych, górskich, jest nawet bardzo zimny. Taki klimat ma Armenia. Zima w Armenii daleko jest dłuższa i ostrzejsza niż np. w Niemczech, tak że w jej górach corocznie giną ludzie od mrozu. W stolicy Armenii, Erzerum28, położonej około 2000 metrów nad poziomem morza, zima bywa tak ostra jak w Moskwie lub na górze św. Bernarda29, a ostrzejsza niż w Petersburgu. Erzerum leży przecież na wysokości niższych szczytów Tatr. Grecy wkroczyli do Armenii w początku grudnia. Któż zapomni opis Ksenofonta, jak ludzie i konie padali od znużenia, mrozu i głodu, jak nocowali na otwartym polu, w głębokim śniegu, ile wycierpieli od lodowatych wiatrów północnych? Do tego ustawicznie trzeba było walczyć z dzikim ludem, spędzać nieprzyjaciela ze skał, przebywać rwące rzeki pod strzałami jego łuków, nadto bronić się satrapie perskiemu30.
Przekroczywszy Eufrat w jego górnym biegu i rzekę Arakses31, Grecy wchodzą w kraje zamieszkałe przez pontyjskie32 szczepy górskie. Znowu walki i trudy bez końca. Wreszcie po miesiącach znojów straż przednia ujrzała w dali błękit morza i wzniosła niezmienny okrzyk. Dalsze oddziały, słysząc go, a nie znając przyczyny, pobiegły naprzód i wnet zawtórowały okrzykiem: „Morze! Morze!”. Wśród radosnych łez rzucono się sobie w objęcia. To znowu jeden z opisów, w których Ksenofont jest mistrzem, opis, który stał się sławny.
W rok blisko po opuszczeniu ziemi ojczystej, w lutym r. 400, Grecy ujrzeli znowu świątynie greckie w Trapezuncie33, dzisiejszej Trebizondzie, i poczuli ziemię grecką pod nogami.
Tu kończy się pierwsza połowa dzieła, pełna wzruszeń, niebezpieczeństw, przygód i trudów, poruszająca struny prawdziwie i głęboko ludzkie, dramatyczna i urozmaicona jak rzadko, drgająca życiem i prawdą, pociągająca realizmem i wyrazistością opisów.
Druga połowa dzieła wyda się po niej czytelnikowi mniej zajmująca, miejscami nużąca. Ale i w niej potrafi odnaleźć interes34 czytelnik, który pozna tajemnicę celu, jaki przyświecał autorowi. I tutaj Ksenofont zdawał sobie niewątpliwie sprawę z tego, że opis rozmaitych sporów i waśni w łonie wojska, rokowań dyplomatycznych z lokalnymi dygnitarzami spartańskimi, nieciekawych przejść w służbie trackiego księcia nie może przykuć uwagi czytelnika, zwłaszcza po pełnej życia części pierwszej, ale cel osobisty, do którego dążył, wydał mu się ważniejszy niż względy artystyczne.
Anabazę cechuje taka świeżość i żywość opowiadania, że czytelnik jest pewny, iż autor napisał ją bezpośrednio po wyprawie. Tymczasem rzecz ma się inaczej. Anabaza powstała całe dziesiątki lat po zdarzeniach jej przedmiot stanowiących.
Opowiada nam w Anabazie Ksenofont o swoim życiu w uroczej posiadłości wiejskiej, Skilluncie. Opowiada, że polował tam z synami. Gdy zważymy, że aż do końca wyprawy Ksenofont nie był żonaty, przekonamy się, że Anabaza nie mogła powstać wcześniej jak koło r. 380. Co więcej, różne względy przemawiają za tym, że Ksenofont napisał ją dopiero po opuszczeniu Skilluntu, w Koryncie. Słowa autora (VI 6, 9), że w czasie wyprawy Cyrusa hegemonię w Grecji posiadali Spartanie, dowodzą, że wtedy, kiedy Ksenofont pisze, hegemonia nie jest już w ręku Spartan. Hegemonię Spartanie stracili po bitwie pod Leuktrami35, r. 371. Przeszła ona wtedy do Teban. Wtedy też dopiero prawdopodobnie powstała Anabaza. A więc ten utwór, uderzający świeżością opowiadania, powstał dopiero w 30 lat po wypadkach. Dlaczego Ksenofont tak późno powziął zamiar ogłoszenia swego pamiętnika wyprawy? Zobaczymy to niebawem, świeżość i bezpośredniość Anabazy pochodzi stąd, że Ksenofont oparł się, pisząc, na zapiskach i notatkach, które sobie robił podczas wyprawy. Tu dołącza się inna ciekawa i w starożytności niezwykła rzecz.
Ksenofont w innym swoim dziele, w Hellenikach36, opisawszy ostatnie lata wojny peloponeskiej, przechodzi do wyprawy Cyrusa. Nagle jednak urywa, powiadając tylko, że wyprawę Cyrusa i odwrót 10 000 opisał Syrakuzańczyk Temistogenes, i rozpoczyna opowiadać zdarzenia po r. 399, pomijając całkowicie dzieje wyprawy Cyrusa i odwrotu Greków. Dlaczegóż w historii swojej epoki pomija właśnie nie co innego, tylko zdarzenia, które go okryły sławą? On, który tak był ambitny i tak dumny z laurów owej wyprawy!
Rozumielibyśmy to, gdyby Ksenofont odsyłał czytelnika do własnej Anabazy. Ale on o niej nie wspomina ani słowem, a odsyła czytelnika do Anabazy człowieka, który zupełnie jest nieznany jako pisarz i o którym Ksenofont w Anabazie ani słowem nie wspomina: Temistogenesa. Ksenofont wymienia w swym pamiętniku nazwiska wszystkich wodzów. Skoro nie wymienia imienia Temistogenesa, to ów Temistogenes nie mógł być wodzem, lecz chyba prostym żołnierzem. Czyż zaś historia wyprawy napisana przez uczestnika, który nie mógł mieć poglądu na całość wyprawy, przedstawiała jakąś wartość? Czyż miała być lepsza niż opis Ksenofonta, który był jednym z wodzów odwrotu? Prócz Ksenofonta opisał wyprawę jeszcze Sofajnetos z Arkadii. Z jego opisu zachowały się ułamki. Skąpe one są, ale są. A z Anabazy Temistogenesa, która w oczach Ksenofonta musiała być lepsza od Sofajnetowej, nie pozostał najmniejszy ślad! Nie zna tego Temistogenesa i nie cytuje żaden autor w starożytności.
Można by przypuszczać, że Anabaza Ksenofonta nie była jeszcze napisana w czasie, kiedy autor jej pisał Hellenika, i że dlatego jej nie cytuje. Ale w takim razie Ksenofont na pewno byłby powiedział, że pomija dzieje wyprawy, bo zamierza je opisać w osobnym dziele.
Te wszystkie zagadki wyjaśniają się, jeżeli przyjmiemy, że Temistogenes z Syrakuz jest pseudonimem, pod którym Ksenofont wydał własną Anabazę. Anabaza, którą cytuje w Hellenikach, jest jego własnym pismem; pominął w Hellenikach wyprawę Cyrusa, by się nie powtarzać. Pojmujemy wtedy, dlaczego Temistogenesa nikt w starożytności nie zna, czemu nie mamy żadnych szczątków jego dzieła, czemu nie wymienia go w Anabazie Ksenofont, mimo że wymienia autora innej Anabazy, Sofajneta.
A teraz pytamy: dlaczegóż Ksenofont nie ogłosił Anabazy pod własnym imieniem, lecz pod pseudonimem, co jest w starożytności objawem całkiem wyjątkowym? Odpowie nam na to poznanie celu Anabazy.
Ksenofont był już człowiekiem starym, kiedy wpadła mu w rękę książka kreśląca dzieje pochodu Cyrusa i odwrotu 10 000. Autorem jej był Sofajnetos ze Stymfalos w Arkadii, jeden z wodzów odwrotu. Przeczytanie tej książki napełniło Ksenofonta goryczą: autor jej nie przedstawił, zdaniem Ksenofonta, zasług jego w należytym świetle, a co gorsza, podnosił przeciw niemu zarzuty. Przede wszystkim przedstawiał, że naczelnym wodzem odwrotu był Chejrisofos. Tymczasem Ksenofont uważał siebie za naczelnego wodza odwrotu; Chejrisofos był w jego oczach naczelnym wodzem tylko przez kilka dni, i to dopiero po przybyciu wojska nad Morze Czarne; przedtem był tylko dowódcą straży przedniej. Sofajnet w swej Anabazie robił Ksenofonta naczelnym wodzem dopiero w Tracji. Sofajnet zarzucał w niej, że Ksenofont źle się obchodził z żołnierzami, że nad Morzem Czarnym powziął niepraktyczny plan założenia kolonii, że w Tracji pozostawał w porozumieniu z Seutesem, kiedy ten nie wypłacał żołnierzom żołdu. Z tej Anabazy Sofajneta zachowały się ułamki. Czytał ją Diodor37 i pod jej wpływem w swoim opisie odwrotu 10 000 nigdzie nie umieścił nazwiska Ksenofonta. Znajdujemy je tylko w rozdziale dodatkowym o wyprawie trackiej. Podrażniony dziełem Sofajneta, Ksenofont postanowił odpowiedzieć na zarzuty. Jako człowiek pełen zręczności życiowej wiedział, że otwarta polemika nie osiągnęłaby celu: czytelnik nie nabrałby pewności, po czyjej stronie jest słuszność. Za daleko właściwsze uznał ogłosić własny opis wyprawy; w nim mógł oświetlić stan rzeczy należycie, nie budząc podejrzeń. A spodziewał się, że absolutną wiarygodność nada dziełu, jeżeli je puści w świat bez własnego nazwiska. Ale w takim razie publiczność czytająca pytać będzie o autora i gotowa się go domyślić. Otóż najlepiej będzie — konkludował Ksenofont — ogłosić książkę pod zmyślonym nazwiskiem. Wtedy nikt nie będzie podejrzewał wiarygodności przedstawienia i wrażenie książki Sofajneta będzie sparaliżowane. Tak doszło do tego, że książka Ksenofonta otrzymała tytuł: Anabaza Cyrusa przez Temistogenesa z Syrakuz.
Celem Anabazy Ksenofonta jest apologia38 własnej osoby. Widoczne to jest przede wszystkim z roli, jaką Ksenofont przypisuje w odwrocie sobie, a innym wodzom. Czytając Anabazę, mamy złudzenie, że Ksenofont kierował odwrotem. Tymczasem sam Ksenofont powiada wyraźnie, że nie przyjął ofiarowanego mu naczelnego dowództwa. Objął je dopiero podczas pobytu u Seutesa, kiedy odwrót był już dawno ukończony. W odwrocie był tylko jednym z wodzów. Pragnie w nas jednak wywołać złudzenie, że szczęśliwy odwrót był jego zasługą. Inni wodzowie odgrywają w opowiadaniu Ksenofonta rolę podrzędną. Ciekawość naszą musi budzić, jak przedstawiony jest w Anabazie Sofajnet. Otóż Ksenofont podnosi jego starszy już wiek, przypisuje mu małoduszność i nieudolność. Kiedy się przygotowuje wycieczka, Sofajneta wojsko pozostawia na straży obozu. Po przybyciu nad Morze Czarne wojsko pozbywa się go, wsadzając go na okręty wraz z Filesjosem, również jednym z najstarszych. Jedynie Chejrisofos odgrywa u Ksenofonta w odwrocie większą rolę niż inni wodzowie. Ale i on nie rozstrzyga nic bez zdania Ksenofonta, a nawet i wtedy, kiedy obaj działają razem, powodzenie jest zawsze zasługą Ksenofonta. W kraju Karduchów zadań niebezpiecznych podejmuje się tylko Ksenofont. W ciągu całego odwrotu on zawsze wybawia wojsko z niebezpieczeństwa, on przeważa szalę zwycięstwa na stronę grecką. Stara się też Ksenofont wpoić w czytelnika przekonanie, że był uprzejmy dla żołnierzy i posiadał ich zaufanie i przywiązanie. Wyprawa tracka jest tylko epilogiem odwrotu i wiąże się z nim dosyć luźno; sama przez się przedstawia nadto niewielki interes. Mimo to Ksenofont traktuje ją szeroko. Pochodzi to stąd, że widocznie podejrzewano Ksenofonta, że zaprowadził wojsko do Tracji, by się tam wzbogacić, albo że prowadząc je tam, kierował się ambicją, albo wreszcie, że postąpił lekkomyślnie. Ksenofont chce się z tych zarzutów oczyścić!
Anabaza jest więc w rezultacie pamiętnikiem apologetycznym. Pod tym względem można ją postawić obok pamiętnika Cezara o wojnie galijskiej.
Znając cel Anabazy, możemy teraz odpowiedzieć na pytanie, czy przedstawienie Ksenofonta jest wiarygodne. Z góry trzeba przede wszystkim stwierdzić, że tak w tym dziele, jak w innych, Ksenofont nigdy świadomie nie mówi nieprawdy. Ale zmieniać prawdę można w rozmaity sposób: faktom prawdziwym można nadać różne oświetlenie. Otóż pod tym względem przedstawienie rzeczy w Anabazie nie zawsze odpowiada prawdzie historycznej. Rola Ksenofonta nie była w odwrocie tak wybitna, a innych wodzów tak podrzędna, jak to Ksenofont przedstawia. Widać to z wewnętrznych nieprawdopodobieństw, jakie niekiedy wykazuje opowiadanie. Trudno uwierzyć, by opis pierwszego wystąpienia Ksenofonta przed wojskiem odpowiadał rzeczywistości, by młody i niedoświadczony w wojnie człowiek zdołał pozyskać od razu tak znaczny wpływ. Wątpliwości budzi i opowiadanie Ksenofonta, że chciano go kilkakroć wybrać naczelnym wodzem. Motywy, dla których odmawiał, nie brzmią przekonywająco. Niejasnym punktem jest też sprawa projektowanego przez Ksenofonta założenia kolonii. Z projektem tym Ksenofont wystąpił dwa razy, oba razy widocznie bez powodzenia, ale nie chce się przyznać do niepowodzenia i przedstawia rzecz tak, że zrezygnował z zamiaru, spotkawszy się z trudnościami. Historia tych prób założenia kolonii nie dowodzi też, by Ksenofont posiadał w wojsku popularność, którą się chlubi. Wątpliwości budzi również portret Menona, trzymany w ciemnych barwach; Platon przedstawia Menona w swym dialogu inaczej.
A więc nieprawdopodobieństwa są w Anabazie w pewnych razach jeszcze dzisiaj widoczne, mimo że autor starał się zachować pozór przedmiotowości i bezstronności. To daje nam prawo przypuszczać, że może i częściej przedstawienie rzeczy nie zgadza się z rzeczywistością. Jeżeli Anabaza robi wrażenie wiarygodności, to pochodzi to z dokładności i drobiazgowości szczegółów. Są też w Anabazie przemilczenia i pominięcia. Jeżeli Ksenofont posiadał tak wielki talent strategiczny, jak pragnie w nas wmówić w Anabazie, czemuż później znika zupełnie z widowni wojennej? Czemuż Agesilaos, tak mu życzliwy, nie zużytkowuje jego zdolności wojskowych? Gdyby Ksenofont był posiadał prawdziwą żyłkę żołnierską, nie byłby w 40. roku życia rzucał rzemiosła wojskowego, a zagrzebywał się na wsi i oddawał uprawie roli. Obowiązki wojskowe wypełniał po prostu porządnie, jak wszystko, co robił, ale do żołnierki nie czuł szczególniejszego zamiłowania. Przedstawienie rzeczy w Anabazie zasługuje na wiarę o tyle, o ile nie wchodzi przy nim w grę osoba autora. Gdzie osoba autora jest w grze, musimy się z tym liczyć, że fakty odpowiadają wprawdzie rzeczywistości, ale oświetlone i zabarwione być mogą przez autora stosownie do jego celu, a zatem wszędzie, gdzie chodzi o osobę Ksenofonta, mamy prawo być podejrzliwi. Ma też Anabaza pewną tendencję polityczną. To, co Ksenofont mówi o zbrojeniach Cyrusa, o stanowisku Sparty wobec niego, niezupełnie jest wiarygodne. Portrety wodzów są wreszcie tendencyjne.
Od tych świadomie subiektywnie zabarwionych faktów i opisów odróżnić należy niedokładności, za które wina spada na informatorów Ksenofonta. Liczba wojsk Cyrusa i Artakserksesa jest może przesadna; według Ksenofonta Cyrus miał 100 000 Azjatów, król perski 300 000. Liczby te są zapewne za wysokie. Widać to stąd, że wojsko królewskie zmienia miejsce podczas bitwy w paru godzinach i że podczas odwrotu Greków cała ta ogromna armia Artakserksesa nagle gdzieś znika. W każdym razie trudno uwierzyć w to, co mówi Ksenofont, że pod Kunaksą nie poległ żaden albo jeden tylko Grek.
Dopiero gdy znamy cel Anabazy i stopień jej wiarygodności, możemy czytać z zajęciem39 drugą połowę dzieła. Zdarzenia same przez się mało zajmujące nabierają interesu przez to, że znając intencję autora, pytamy się, jak się rzeczy naprawdę mogły mieć, co autor chce ukryć, dlaczego pewne rzeczy opisuje szeroko, wplata długie mowy itd. Lektura drugiej połowy dzieła zamienia się wtedy na ciekawe studium psychologiczne.
Wiele się zajmowano, zwłaszcza w czasach nowszych, kwestią wierności opisów geograficznych i topograficznych Anabazy. Próbowano też oznaczyć drogę pochodu Cyrusa i odwrotu 10 000. Badania te wykazały, że opis Ksenofonta jest dokładny. Drogę Cyrusa i odwrotu Greków znamy aż do doliny rzeki Arakses w Armenii. Zdania różnią się tylko co do kierunku drogi, którą ciągnęli Grecy od tej doliny aż do Morza Czarnego. Żeby tylko ograniczyć się do czasów najnowszych, historyk francuski Jerzy Cousin (1905) odbył konno drogę 10 000 aż do Tapsaku nad Eufratem i robił dokładne zapiski o naturze kraju, ruinach, odległościach miejscowości itd. Tak jego badania, jak badania historyka niemieckiego C. F. Lehmanna-Haupta (1910) potwierdziły dokładność opisu Ksenofonta. Po nich zajęli się topografią Anabazy dwaj wojskowi: generał niemiecki E. v. Hoffmeister (1911) i wojskowy francuski Boucher (1913), ten drugi jednak nie opiera się na autopsji, którą posiadał Hoffmeister. Drogę od Eufratu do doliny Araksesu (równiny Pasin) w Armenii wyobrażają sobie obaj jednakowo. Dalszą drogę przedstawia jednak jeden i drugi znacznie odmiennie. Według generała niemieckiego Grecy poszli od doliny Araksesu do Morza Czarnego drogą najkrótszą, tj. przez równinę Erzerum, dolinę rzeki Harpasos, a stąd przez górę Theches do Trapezuntu. Mniej prawdopodobne jest, co przyjmuje wojskowy francuski, że Grecy ogromnie kołowali, mianowicie, że maszerowali do Trapezuntu przez Tebris, Aras, Erywań, Kars, Erzerum. Dalsze badania topograficzne na miejscu niewątpliwie określą w przyszłości w sposób pewny drogę także i ostatniej części odwrotu.
O wartości literackiej Anabazy była już mowa powyżej. Rozmaitość treści idzie w niej w parze z wyrazistością opisów; opis zdarzeń wojennych przeplatają opisy geograficzne i etnograficzne, opowiadanie urozmaicone jest mowami i charakterystykami osób. Charakterystyki te są pierwszymi portretami osób, które spotykamy w historiografii greckiej. Styl jest żywy, świeży i pełen wdzięku, język naturalny i prosty. We wszystkich innych większych dziełach Ksenofonta widoczne są słabe strony jego talentu: jego ciasny horyzont w Hellenikach i Memorabiliach, powierzchowność sądu w Cyropedii, stronniczość w Hellenikach. Wprawdzie i w Anabazie Ksenofont nie jest zupełnie bezstronny, atoli tutaj stronniczość jego zręcznie jest ukryta, podczas gdy w Hellenikach uderzyć musi każdego. W Anabazie te słabe strony talentu Ksenofonta nie są widoczne, bo tu autor traktował przedmiot odpowiedni do swego talentu. W Hellenikach widać, że autor nie jest historykiem, w Memorabiliach, że nie jest filozofem; Anabazie pisze tylko pamiętnik i ten mu się udaje.
Anabaza ma niemałe znaczenie historyczne, wojskowe, geograficzne i etnograficzne. Uczy nas ona o stosunkach, jakie panowały w wojskach zaciężnych greckich w IV w. (a wojska zaciężne zajęły niebawem w Grecji ogólnie miejsce dawnych wojsk, złożonych z obywateli), uczy o taktyce wojennej greckiej, która posiadała wyższość nad perską i dlatego ułatwiła Grekom Cyrusa odwrót, uczy o obyczajach, zwyczajach i kulturze narodów małoazjatyckich, o których z innych źródeł wiemy bardzo mało. Widzimy w Anabazie ciągle wyższość umysłową Greków w porównaniu z Persami i innymi narodami państwa perskiego, poznajemy grecką dzielność i energię.
1. Hellenika. W dziele tym historycznym, liczącym 7 ksiąg, Ksenofont kontynuuje Tukidydesa. Hellenika zawierają historię grecką od r. 411, na którym Tukidydes40 urwał swój opis wojny peloponeskiej, aż do bitwy pod Mantineją41 362. Kiedy Ksenofont to dzieło napisał, na pewno nie wiemy. Księgi III–VII powstały zapewne dopiero w ostatnim okresie życia Ksenofonta, w Koryncie. Trudniej określić czas powstania dwu pierwszych ksiąg dzieła; zdaje się, że nie powstały one pierwej, jak po osiedleniu się autora w Skilluncie. Ksenofont czerpie tu znajomość swą zdarzeń częścią z tego, co sam widział, częścią opiera się na ustnych informacjach innych ludzi. Autor nie bada przyczyn i wewnętrznego związku zdarzeń, jak Tukidydes. Ksenofonta zajmują przede wszystkim osobistości42 i wojna; sprawy państwowe odgrywają w jego oczach podrzędną rolę. Hellenika więcej się zbliżają do pamiętnika wojskowego niż historii politycznej. Uderza w nich stronniczość autora. Ksenofont Teb nie lubi, toteż nazwisk Epaminondasa i Pelopidasa prawie się u niego nie spotyka. Sympatiami swymi stoi po stronie Sparty, i to jest w dziele widoczne. Wiele ważnych faktów historycznych pominął zupełnie. Nigdzie jednak świadomie nie przekręca prawdy. Mimo swe niedostatki43 dzieło jest ważne jako jedyne zachowane opowiadanie ciągłe o zdarzeniach tego okresu. Pod względem literackim zawiera wiele barwnych i zajmujących opowiadań i portretów osób.
2. Cyropedia, w 8 księgach, jest powieścią polityczną. Autor kreśli w niej swój ideał państwa. Ideałem tym jest państwo monarchiczne, ideałem monarchy król perski Cyrus44 (starszy). Dzieło daje nie tylko opis wychowania Cyrusa, jakby należało wnosić z tytułu, lecz historię całego jego życia i obraz ustroju państwa perskiego. O wierność historyczną autor się nie stara. Dzieło powstało prawdopodobnie wnet po r. 364 lub 362, a więc pod koniec życia Ksenofonta, w Koryncie. Obok partii nużących i rozwlekłych znajdujemy w dziele i ustępy piękne.
3. Memorabilia (Wspomnienia o Sokratesie). W kilka lat po śmierci Sokratesa sofista Polikrates ogłosił pismo zawierające zarzuty przeciw niemu. Ksenofont, który do końca życia zachował kult dla osoby mistrza, chwycił za pióro w jego obronie i spisał swoje wspomnienia o nim, Odpowiednio do tego celu podnosi głównie moralną stronę nauki Sokratesa. Chcąc wykazać, że Sokrates nie psuł młodzieży, musi mówić o jego pobożności, posłuszeństwie prawom, zasługach koło przyjaciół i współobywateli. Strona dialektyczna nauki Sokratesa musiała wobec tego celu pisma zejść na dalszy plan, tak że obraz nauki Sokratesa wypadł jednostronnie.
Drobne pisma Ksenofonta obejmują dziełka treści: 1) historycznej (lub zbliżonej do historycznej), 2) filozoficznej, 3) fachowej (o konnicy, koniach i psach).
I. Ustrój lacedemoński podnosi zalety ustawy Likurga45 i trybu życia spartańskiego.
Agesilaos jest pochwałą zmarłego w r. 361/60 króla spartańskiego Agesilaosa.
O dochodach kreśli program reform zmierzających do poprawy finansów ateńskich.
Przejście do następnej grupy pism stanowi dialog:
Hieron. Poeta liryczny V wieku przed Chr. Simonides z Keos prowadzi tu rozmowę z tyranem syrakuzańskim Hieronem o sposobach, którymi uzurpator może uszczęśliwić poddanych.
II. Z pism filozoficznych najładniejsze są dwa:
Symposion (Biesiada). Ksenofont przedstawia tu Sokratesa przy uczcie u bogatego Ateńczyka Kalliasa, opisuje rozmowy, prowadzone głównie na temat miłości, i kreśli rozrywki biesiadne: produkcje tancerek, lutnistek, kuglarzy i mimów.
Ekonomik (O gospodarstwie) opisuje w formie rozmowy, jak powinno wyglądać wzorowe gospodarstwo domowe. Młody Ischomachos daje tu swej świeżo poślubionej żonie nauki gospodarskie.
Apologia Sokratesa opowiada o zachowaniu się Sokratesa przed procesem, podczas niego i w więzieniu.
III. Hipparchik jest zbiorem wskazówek zawodowych dla dowódcy jazdy attyckiej, a pisemko O jeździe konnej (Peri hippikes) nauk dotyczących tej sztuki.
Kynegetik (O polowaniu) mieści pochwałę polowania i praktyczne wskazówki tresowania psów.
Drobne pisma Ksenofonta świadczą o wielostronnych interesach autora. Większość ich ma charakter praktyczny.
Ksenofont nie jest umysłem wielkim; posiada wielostronne interesy, lecz przy tym jest powierzchowny, dyletancki. Jest to natura na wskroś praktyczna, trzeźwa, zwrócona zawsze do tego, co jest pożyteczne, nie stworzona do spekulacji filozoficznej — człowiek czynu, nie analizy i refleksji. Wymowny, zręczny, umie sobie dać radę w każdym, choćby najtrudniejszym położeniu, zna ludzi i umie z tej ich znajomości korzystać dla swych celów, słowem uosabia zręczność i praktyczność Ateńczyka, jak może żaden inny z pisarzy. Sam ubogi w idee, idzie za ideami innych wybitnych ludzi, do których przywiązuje się szczerze i których staje się entuzjastycznym wielbicielem. Takich wybitnych ludzi spotkał w życiu trzech i wszyscy wycisnęli na jego umysłowości piętno. Byli nimi: Sokrates, Cyrus i Agesilaos. Najtrwalszy był wpływ Sokratesa. Tłumaczy się to tym, że Sokrates był z tych trzech ludzi najwybitniejszy, oraz tym, że Ksenofont spotkał go w wieku, w którym łatwiej ulegamy wpływowi drugich niż później. Ksenofont stał się wyznawcą zasad etycznych Sokratesa, ale naukę jego filozoficzną niezupełnie pojął; był na to głową zbyt mało filozoficzną. Wprawdzie fakt, że w jego Wspomnieniach o Sokratesie dialektyka odgrywa rolę podrzędną, tłumaczy się celem tego pisma, ale nie można Ksenofonta bronić od zarzutu niefilozoficzności tym, że w piśmie owym z natury rzeczy musiał wysunąć na pierwszy plan stronę moralną. Bo tam, gdzie dotyka dialektyki, dialektyka ta w jego przedstawieniu ma cel nie naukowy, lecz praktyczny. Do istoty filozofii Sokratesa należy tworzenie pojęć; jeżeli Ksenofont wspomina o pojęciach, czyni to tylko, aby wykazać, że Sokrates starał się o dialektyczne wykształcenie swych przyjaciół; naukowego celu w postępowaniu Sokratesa nie widzi. Toteż jego Sokrates nie dąży wcale do definicji pojęć. Zapatrywania Sokratesa, że cnota polega na wiedzy, tak charakterystycznego dla tego filozofa, Ksenofont nigdy nie potrafił zrozumieć w zupełności. Stąd też, choć w pismach swoich starał się niewątpliwie wiernie przedstawić naukę Sokratesa, nie zdołał tego osiągnąć, bo wielu rzeczy nie rozumiał sam. — W Cyrusie pociągała arystokratyczno-wojskową naturę Ksenofonta rycerskość tego księcia. — Agesilaos był dla niego uosobieniem zalet wychowania spartańskiego, tak jak ustawa Likurga ideałem politycznym, i to wtedy, kiedy w samej Sparcie coraz wyraźniej się pokazywało, jak dalece ustrój Likurga się przeżył. Ale bo też i politykiem jest Ksenofont równie słabym, jak filozofem. Pisma, w których roztacza swoje ideały polityczne: Cyropedia i Hieron, nie mają większego znaczenia. Umie Ksenofont przedstawić ideał wzorowo prowadzonego gospodarstwa domowego (Oikonomikos), na to talent jego wystarcza; co więcej, Ksenofont okazuje w tym kierunku dzięki swej praktycznej naturze prawdziwą zdolność; natomiast jego ideał państwa posiada wartość bardzo podrzędną. Pisząc historię, śledzi w niej głównie zdarzenia wojenne; polityka zajmuje go w daleko mniejszym stopniu. U Tukidydesa stoją naprzeciw siebie państwa i zasady; Ksenofonta umysł nie obejmuje tak szerokiego horyzontu: dla niego istnieją w historii tylko osobistości. Charaktery osób kreśli z upodobaniem prawdziwego sokratyka. Ciasny polityczny punkt widzenia nie pozwala mu też być bezstronnym wobec przeciwników Sparty. Że i osobiste antypatie wpływają na jego sposób przedstawiania zdarzeń, wykazuje Anabaza. Wreszcie i dążność jego, ażeby pismami swoimi pouczać politycznie, sprawia, że przedstawienie jego nie jest ściśle obiektywne.
Pojęcia religijne Ksenofonta są również pod pewnym względem ciasne: Ksenofont wierzy w sny, znaki wieszczby jak pierwszy lepszy człowiek z ludu. Religijność jego nie ma tego charakteru naiwnego, prostego, szczerego, który ma religijność Herodota; ma ona pewien charakter popisowy, pochodzi z opozycji przeciw niewierze współczesnych. Moralność Ksenofonta jest wyrozumowana, trzeźwa; równowaga moralna nie przyszła mu trudno, nie była rezultatem walk z opornymi instynktami; u Ksenofonta nie widzimy śladu jakichś zmagań się wewnętrznych, jakiegoś rozdwojenia duchowego; jest on już z natury zrównoważony; dla niego porządek i karność powinny istnieć i w człowieku, i dokoła niego, w rodzinie, wojsku czy państwie. Człowiek podobnie zrównoważony jak Ksenofont zdaje sobie sprawę z każdej swej czynności; nie działa nigdy na ślepo, pod wpływem popędu; zastanawia się zawsze naprzód, co ma uczynić, a po czynie zdaje sobie sprawę z tego, co uczynił. Człowiek taki lubi też pouczać drugich: bliskich — słowem, dalszych — piórem. Tę chęć pouczania drugich, właściwą Ksenofontowi jak wszystkim podobnym naturom, rozwinęła jeszcze nauka Sokratesa. Wszystko, co Ksenofont pisze, ma na celu pouczenie innych.
Natury podobnie zrównoważone starają się zwykle równomiernie z duszą kształcić i ciało. Jest więc i Ksenofont zwolennikiem ćwiczeń fizycznych: jazda konna, polowanie, wreszcie rzemiosło żołnierskie są dlań tymi zajęciami, którym oddaje się chętnie. Ideałem jego było: jako rycerz (hippeus) pojechać na wyprawę wojenną, a wsławiwszy się, wrócić z pełną kieszenią i, osiadłszy na roli, pędzić spokojne życie na łonie rodziny, a w wolnych chwilach spisywać to, czego się doświadczyło, ku nauce drugich.
Arystokratyczne przekonania Ksenofonta miały źródło w urodzeniu i wychowaniu Ksenofonta, a przyczynił się do ich utrwalenia wpływ Sokratesa. Już dzielenie przez Sokratesa ludzi na posiadających wiedzę i takich, którzy jej nie posiadają, prowadziło do pogardzania tłumem.
Ksenofont był dobrym żołnierzem i wodzem. Posiadał odwagę i wytrwałość, przytomność umysłu i przezorność, szybkość orientowania się i działania, talent korzystania z okoliczności, umiał utrzymać karność.
Pod względem politycznym autor Anabazy nie lubi demokracji ateńskiej. Niepewne i zmienne stosunki w Atenach (Ksenofont wyrósł za wojny peloponeskiej! ) utwierdziły w nim przekonanie o potrzebie silnego rządu w państwie. Ideałem jego była silna monarchia.
Cała działalność pisarska Ksenofonta odpowiada najzupełniej jego właściwościom intelektualnym i moralnym. Są natury, które nie umieją się zdobyć na własną ideę, ale doskonale wprowadzają w życie idee drugich. Do takich natur należał Ksenofont. Jak w całym sposobie myślenia zależny on jest od trzech wybitnych ludzi, których spotkał na swej drodze, tak i o kierunku jego działalności literackiej rozstrzygnęły zmienne koleje jego życia. Stosunek jego do Sokratesa był źródłem, z którego wypłynęły jego pisma filozoficzne. Wyprawa z Cyrusem i pobyt u boku Agesilaosa znalazły odbicie w jego pismach historycznych.
Jak naturę, tak i działalność literacką Ksenofonta charakteryzuje głównie miara i harmonia, której obca jest wszelka jednostronność, gwałtowność, obce wszelkie rozdwojenie wewnętrzne. Lot jego nie wzbija się wysoko, ale płynie wciąż równo ponad ziemią.
Działalność pisarska Ksenofonta obejmuje różne pola. Znajdujemy też u niego różne formy literackie: opowiadanie historyczne, rozprawę dialektyczną, powieść, mowę, traktat i dialog. Już sama ta wielostronność literacka sprawiała, że Ksenofont nie mógł być oryginalnym, lecz naśladowcą. Mimo brak oryginalności Ksenofont jest ważny, bo pewne jego pisma są dla nas najstarszymi zachowanymi okazami nowych gatunków literackich (np. Cyropedia).
W dyskursach dialektycznych przebija się ograniczony widnokrąg umysłowy Ksenofonta, unikający zagadnień głębokich, chętnie natomiast przebywający w regionach średnich. Toteż nieraz Ksenofont jest za krótki, gdy chodzi o problemy wymagające większego wysiłku umysłowego; problemy takie najczęściej porusza i zbywa pobieżnie; natomiast zbyt długo zatrzymuje się przy problemach prostych i łatwych.
Osoby swoich pism charakteryzuje od siebie rzadko. Zdąża do tego, by czytelnik wyrobił sobie sąd o osobach na podstawie tego, co te osoby czynią i mówią. Takie przedmiotowe charakteryzowanie widzimy np. w Memorabiliach; tu Ksenofont nie podaje od siebie charakterystyki Sokratesa. Ujemna charakterystyka Menona w Anabazie należy do wyjątków. O ile atoli osoby Ksenofonta są tworem jego wyobraźni, np. w Cyropedii, wypadają słabo i blado. Ksenofont nie posiada tego talentu dramatycznego, by tworzyć osoby odmienne od swej własnej osoby, nie posiada na to dość silnej wyobraźni: osoby jego są odbiciem jego własnej duszy, są to jego własne teorie, idee, ubrane w ciało osoby. Toteż u Ksenofonta mamy tylko dwa rodzaje ludzi: dobrych, którzy przypominają autora, i złych, którzy są jego przeciwieństwem. Tworząc osoby fikcyjne, Ksenofont puszcza wodze nie swej wyobraźni, lecz chęci pouczania, stąd też osoby te za mało mają życia, a za wiele rezonują46 i moralizują. Ten brak występuje nie tylko w Cyropedii, ale i w dialogach filozoficznych Ksenofonta, w portretach osób rozmawiających z Sokratesem: sofistów i uczniów Sokratesa. Postaci jednych i drugich, tak pełne życia u Platona, u niego wypadają mdło i blado. Ta nieumiejętność indywidualizowania objawia się u Ksenofonta i w tym, że myśli wypowiadane przez osoby jego dzieł są często w ich ustach niestosowne, tak np. gdy ludzie prości i niewykształceni wygłaszają myśli filozoficzne. Ksenofont sądzi ludzi z ich czynów, ale nie umie tych czynów wyprowadzić z właściwości duchowych osoby.
Jak u innych historyków greckich, tak i u Ksenofonta środkiem do charakteryzowania osób są mowy. W Hellenikach mowy mają charakter polityczny, w Anabazie wojskowy. Wiele z mów w Anabazie wygłasza sam Ksenofont. Widzimy z nich, że Ksenofont lubił przemawiać i że umiał przemawiać. Nie ma w jego mowach porywającej siły Demostenesa47, ale jest zdrowy rozsądek, jasność dowodzenia i zręczność; kiedy Ksenofont kończył mowę, każdy z słuchaczy przyznawał w duszy, że to, czego mówca żąda, jest rozumne i pożyteczne. Ksenofont nie porywał, ale pouczał i przekonywał. Do powodzenia tych mów przyczyniał się i właściwy im wdzięk, a nadto to przekonanie, które Ksenofont umiał wzbudzić w słuchaczu, że mowa jego podyktowana jest jedynie względami czystego rozsądku, że mówca nie ma na celu jakichś własnych interesów, lecz dobro powszechne. Nie ma w nich głębokości, nie ma fantazji, ale słucha się ich przyjemnie.
Układ dzieł Ksenofonta jest często nieco luźny. Brak im nieraz jedności wewnętrznej, jedności organicznej. Pochodzi to z braku idei przewodniej, która by dominowała nad dziełem i stwarzała z niego całość artystyczną.
Styl Ksenofonta cechuje naturalność i prostota. Rezultatem tych zalet jest jasność. Stylem przypomina z poprzedników swych Herodota, z współczesnych Lizjasza48. Od stylu Lizjasza styl Ksenofonta różni się tym, że naiwność Lizjasza jest więcej rezultatem studium i refleksji; Lizjasz brał sobie za wzór język ludzi naiwnych i prostych; naiwność jego jest więcej zamierzona i świadoma, Ksenofonta więcej wrodzona.
Ta prostota stylu Ksenofonta ma i swoją ujemną stronę: język Ksenofonta mało ma urozmaicenia, mało życia; przyjemny jest w małych dozach; przy dłuższym czytaniu staje się nużący, bo wyrazy proste i myśli proste nie pobudzają fantazji ani też nie przemawiają głębiej do rozumu.
Tej harmonii stylu nie należy poczytywać mu zanadto za osobistą zasługę; Ksenofont dzieli ją z współczesnymi pisarzami attyckimi, np. Platonem; harmonia owa jest najpiękniejszym wykwitem ówczesnego wykształcenia attyckiego. Ksenofont a obok niego Lizjasz stali się dla późniejszych stuleci przedstawicielami ducha i stylu attyckiego i wpłynęli na wytworzenie pojęcia o naturze i istocie attycyzmu. Duch attycki w Ksenofoncie tak trwałe zapuścił korzenie, że nie wyparły go nawet wpływy spartańskie, którym Ksenofont ulegał przez większą część życia.
Retoryka, domieszana w miarę, nie zdołała zatrzeć wrodzonej Ksenofontowi naturalności i prostoty stylu.
Zadziwiać może, jak mało był przekładany na polskie pisarz tak popularny, jak Ksenofont. Zaszkodziło mu to, że w szkole czyta się z niego pewne ustępy. O przekładach przed r. 1800 trudno dziś podać dokładną wiadomość wobec tego, że w Bibliografii Estreichera wykaz alfabetyczny według autorów nie jest dotąd ukończony.
Anabazy mamy ledwie jeden przekład, żeby pominąć przekłady częściowe lub takie nienaukowe przekłady, których tłumacz nie miał odwagi podpisać przekładu swym imieniem (jak w Bibliotece Zukerkandla) albo też które są tłumaczeniem rzemieślniczym dla młodzieży szkolnej (Rembacz, Kraków 1885). W r. 1831 przełożył AnabazęG.C. Mrongovius (Słowo o wyprawie wojennej Cyrusa, po grecku Anabazys; Gdańsk, bez r. w.). Obecny przekład Artura Rapaporta jest z kolei drugim przekładem polskim o charakterze naukowym, gdyż opiera się na gruntownej znajomości języka greckiego.
Cyropedii w przekładzie naukowym dotychczas nie posiadamy (przekład w Bibliotece powszechnej Zukerkandla przez P. B. nie posiada tego charakteru).
Hellenika w ogóle nie są tłumaczone na język polski.
Memorabilia przełożono dwa razy: 1) Wspomnienia o Sokratesie, przekładał z greckiego Antoni Bronikowski (Ostrów i Wrocław 1868). Przekłady Bronikowskiego są w ogóle ciężkie i nie mają wartości literackiej. 2) Wspomnienia o Sokratesie, przełożył z greckiego Emilian Konopczyński (Biblioteka filozoficzna, pod redakcją Henryka Struvego, Warszawa 1896, Kasa im. Mianowskiego).
Drobne pisma: Pismo Ekonomik przełożył Antoni Bronikowski (Poznań 1857). — Pisma O hippice i Hipparchik przełożył tenże Bronikowski(»Hippika« i »Hipparch« czyli »Jazda konna« i »Naczelnik jazdy«, Ostrów 1860). Inne drobne pisma nie są dotąd tłumaczone, z wyjątkiem Athenaion politeia (Ustrój ateński), które jednak nie jest utworem Ksenofontowym (Rzecz o ustawie ateńskiej, przypisywana Ksenofontowi, przełożył Józef Wierzbicki, N. Sącz 1895).
Przekład całego Ksenofonta jest postulatem kultury polskiej.
a) Wydania Anabazy:
Xenophontis Expeditio Cyri. Recensult W. Gemoll; Wyd. 2. Lipsk 1909, Teubner (najlepszy tekst).
To samo, ed. E. C. Marchant (Bibliotheca Oxoniensis, Oxford 1904).
Wydania objaśniające:
Xenophons Anabasis, erkl. v. Rehdantz-Carnuth, E. Richter, 2 tomy, Berlin u Weidmanna, t. I w 7 wyd. 1912, t. II w 6 wyd. (W. Nitschego) 1905.
To samo, erkl. v. Vollbrecht, Lipsk, u Teubnera, 3 t, (t. I i II w 10 wyd., t. III w 8 wyd.).
Ze starszych wydań oddają jeszcze usługi: Xenophon Anabasis erkl. v. K. W. Krüger, 7 wyd. (przez Pökela), Berlin 1889, i Xenophon de Cyri Minoris expeditione rec. Raphael Kühner, 1852, 2 t., Gotha-Lipsk (Teubner).
Anabaza ks. I–III, z komentarzem polskim wyd. Ant. Jerzykowski, Poznań 1880.
b) Prace pomocnicze:
Słownik specjalny do Anabazy (niemiecki) wydali: F. Vollbrecht (10 wyd. przez W. Vollbrechta), Lipsk 1905 u Teubnera, i W. Gemoll, tamże 1906.
L. Gautier, La langue de Xén., Génève 1911.
v. Hoffmeister, Durch Armenien und der Zug Xenophons, Lipsk 1911 (u Teubnera), z ilustracjami i 4 mapami. (Autor, pensjonowany generał niemiecki, przebył całą drogę Ksenofonta i stara się oznaczyć linię pochodu).
Boucher, L’Ánabase de Xénophon Retraite des dix mille. Avec un commentaire historique et militaire (48 cartes, plans et croquis). Paryż-Nancy 1913. (Autor jest wojskowym francuskim, ale brak mu autopsji; twierdzenia jego należy przyjmować z ostrożnością).
Georges Cousin, Kyros le Jeune en Asie mineure (Paryż–Nancy 1905). (Autor, historyk, odbył konno drogę 10 000 aż do Tapsaku nad Eufratem).
Lehmann-Haupt, Arménien einst und jetzt (Berlin 1911). (Rozdział XI traktuje o topografii odwrotu).
Dürrbach, L’apologie de Xénophon dans l’Anabase, „Revue des études grecques” VI, 1893, 343 i n. (Podstawowa praca o wiarygodności Anabazy).
Münscher K., Xenophon in der griechisch-römischen Literatur, Lipsk 1920. (Główna praca o wpływie pism Ksenofonta na literaturę grecką i rzymską do końca epoki bizantyńskiej).
Ks. Pawlicki Stefan, Ksenofont (w Historii filozofii greckiej, t. II, Kraków 1917). (Rzecz napisana jeszcze w duchu dawnych poglądów na Ksenofonta, ale z wielkim umiłowaniem pisarza).
1. Dariusz49 i Parysatyda50 mieli dwóch synów, starszy nazywał się Artakserkses51, młodszy Cyrus.
Kiedy Dariusz zachorował i przeczuwał koniec życia, pragnął mieć obu synów przy sobie. Starszy był przypadkowo obecny, Cyrusa zaś wzywa z prowincji, w której mianował go król satrapą52, a nawet powierzył dowództwo wszystkich wojsk, jakie mają obowiązek gromadzić się na kastolskiej53 równinie. Rusza więc Cyrus w głąb kraju razem z Tissafernesem54, którego przyjaźni był pewny, i z trzystu helleńskimi hoplitami55, pod wodzą Parrazyjczyka56 Kseniasa.
Kiedy Dariusz umarł i Artakserkses wstąpił na tron, Tissafernes oczernia Cyrusa przed bratem, jakoby knuł spisek przeciw niemu. Ów zaś daje temu wiarę i każe pojmać Cyrusa, aby go zabić, wszelako matka wstawiła się za nim i odesłała z powrotem na prowincję. Gdy niebezpieczeństwo minęło, Cyrus, do żywego dotknięty taką zniewagą, wróciwszy do domu, przemyśliwa, jak by już nigdy nie być w mocy brata, lecz, o ile możliwe, samemu zostać królem. Matka Parysatyda oczywiście sprzyjała Cyrusowi, ponieważ bardziej go kochała niż panującego Artakserksesa. A ilekroć ktoś z otoczenia królewskiego gościł u Cyrusa, to wszystkich odsyłał tak nastrojonych, że byli mu przychylniejsi niż królowi. A i o barbarzyńskich57 swoich poddanych starał się, aby nie tylko w wojnie byli biegli, lecz także życzliwie się doń odnosili. Helleńską zaś siłę zbrojną zgromadzał w wielkiej tajemnicy, aby zaskoczyć króla jak najmniej przygotowanego.
W taki sposób przeprowadzał swoje zaciągi: ile tylko miał załóg po miastach, polecił ich komendantom werbować jak najwięcej ludzi z Peloponezu i jak najtęższych58, pod pozorem, że miastom zagraża Tissafernes. Dawniej bowiem z woli króla miasta jońskie59 należały do Tissafernesa, teraz zaś przeszły na stronę Cyrusa, z wyjątkiem Miletu. W Milecie Tissafernes, przewidując, że i tu takie same zamiary ważą, jednych kazał stracić, drugich wypędził. Cyrus tedy60, przyjąwszy wygnańców i zebrawszy wojsko, obległ Milet od strony lądu i morza i usiłował wprowadzić z powrotem wypędzonych. To znowu było dla niego pozorem do gromadzenia wojska.
Króla tymczasem przez posłów prosił jako brat, ażeby raczej jemu oddał te miasta, niż żeby Tissafernes nimi rządził; matka starała się być mu w tym pomocna. Dzięki temu król nie spostrzegł zasadzki i sądził, że Cyrus na wojnę z Tissafernesem łoży takie sumy na wojsko, i nie myślał gniewać się o to, że ci dwaj ze sobą wojują. Albowiem Cyrus odsyłał królowi podatki, jakie wpływały z miast należących dawniej do Tissafernesa.
Inne zaś wojsko zbierało się dla niego w Chersonezie61 naprzeciwko Abydos62 w następujący sposób: Cyrus poznał niejakiego Klearcha63, zbiega z Lacedemonii64, a polubiwszy go, dał mu dziesięć tysięcy darejków65