Z pamiętnika jeża Emeryka - Marta Wiktoria Trojanowska - ebook

Z pamiętnika jeża Emeryka ebook

Marta Wiktoria Trojanowska

5,0

Opis

Dziewięcioletnia Pola – jak niemal każde dziecko w jej wieku – pragnie posiadać jakieś zwierzątko. Takie do przytulania i głaskania. Rodzice decydują się jednak na kupienie zwierzęcia, które stanie się zaskoczeniem dla wszystkich domowników. Nie od razu także zdobędzie serce właścicielki, mimo że plan był zupełnie inny. Historia sympatycznej rodzinki, która przyjęła pod swój dach afrykańskiego jeża pigmejskiego, udowadnia, że przy dużej cierpliwości i akceptacji można zyskać przyjaciela z kolcami. Staje się to jednak wyłącznie na jeżowych zasadach…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 97

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lost70

Nie oderwiesz się od lektury

ale to było piękne
00

Popularność




Co­py­ri­ght © Marta Wik­to­ria Tro­ja­now­ska Co­py­ri­ght © 2024 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło zdję­cia: Źró­dło zdję­cia: ra­wi­pxel.com (fre­epik.com),me­ga­vec­tors (stock.adobe.com)
Ilu­stra­cje na pod­sta­wie zdjęć au­torki Mi­chał Bog­dań­ski
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Klau­dia Jo­va­no­vska
Wy­da­nie I
Ra­dom 2024
ISBN 978-83-68261-11-0
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

25 sierp­nia

Pola

Pro­si­łam i bła­ga­łam bar­dzo długo. Na­prawdę! Pies, kot, świnka mor­ska, cho­mik, myszka... Co­kol­wiek, co ma fu­terko i cztery łapy. Tak bar­dzo chcia­łam mieć ja­kieś pu­chate zwie­rzątko. Ta­kie do przy­tu­la­nia i gła­ska­nia. Mię­ciut­kie jak moje przy­tu­lanki!

Je­stem Pola i od za­wsze za­zdro­ści­łam ko­le­żan­kom i ko­le­gom, któ­rzy mają czwo­ro­noż­nych pu­pili. Wła­śnie za­czę­łam czwartą klasę, ale do­sko­nale pa­mię­tam, że kiedy dzieci ma­lo­wały w przed­szkolu swoje uko­chane zwie­rzęta, ja por­tre­to­wa­łam Ma­riolę – kota miesz­ka­ją­cego u cioci na wsi. I uda­wa­łam, że to mój kot. A kiedy pani w szkole ka­zała opi­sać swoje zwie­rzę – rów­nież po­ra­to­wała mnie Ma­riola. Mam na­dzieję, że opis był wierny, bo wi­dzę ją tylko od czasu do czasu, więc nie pa­mię­tam już do­kład­nie, gdzie ma ciem­niej­sze łatki.

No do­brze, przy­znaję się, u nas w domu też miesz­kało jedno zwie­rzę – bo­jow­nik. Był bar­dzo ładny, a kiedy pły­wał wolno w ma­łym akwa­rium wy­ło­żo­nym mu­szel­kami przy­wie­zio­nymi przez nas znad mo­rza, tak pięk­nie fa­lo­wały mu płe­twy, że i mnie zda­rzało się pa­trzeć na niego z za­chwy­tem. Ale cóż, że był ładny, skoro nie można było wziąć go na ręce, przy­tu­lić i po­gła­skać. Poza tym tylko pły­wał i pły­wał, ewen­tu­al­nie jadł i jadł, a ja wy­da­wa­łam mu się zu­peł­nie obo­jętna.

Kiedy jed­nak pró­bo­wa­łam roz­ma­wiać z mamą i tatą o moim wła­snym pu­cha­tym zwie­rzątku, za­wsze sły­sza­łam ten sam ze­staw od­po­wie­dzi: pies nie – bo to od­po­wie­dzial­ność i nie bę­dzie go miał kto wy­pro­wa­dzać rano, kot nie – bo to od­po­wie­dzial­ność, a poza tym mama ma aler­gię; świnka, cho­mik, myszka nie, bo to od­po­wie­dzial­ność, a poza tym ja mam aler­gię... A wła­śnie, że nie mam! To zna­czy mam, na nie­które drzewa, i kiedy wio­sną za­czy­nają ob­ra­stać w li­ście i pąki, po­twor­nie ki­cham i kaszlę. Ale to wcale nie ozna­cza, że ki­cha­ła­bym rów­nież na cho­mika albo świnkę mor­ską, choć mama mówi, że wła­śnie tak może się stać. Ale prze­cież te pu­chate stwo­rze­nia nie mają li­ści i pą­ków! A ja nie mam uko­cha­nego zwie­rzątka. To zna­czy do­tąd nie mia­łam. Ale to się zmieni! Czuję, że się zmieni!

Po­wiem Wam szcze­rze, że zu­peł­nie nie wiem, jak to się stało, że po tylu proś­bach, groź­bach, tu­pa­niach, krzy­kach, pła­czach i spo­koj­nych roz­mo­wach na­gle mój los – czyli los bied­nego dziecka ma­rzą­cego o uko­cha­nym pu­pilku – za­czął się od­mie­niać. No, oczy­wi­ście nie od razu udało mi się na­mó­wić ro­dzi­ców. Szcze­gól­nie tata był bar­dzo oporny. Dla­tego sku­pi­łam swoje wy­siłki na ma­mie. Wie­cie, jak to jest, jed­nego z ro­dzi­ców za­wsze ła­twiej prze­ko­nać do swo­ich ra­cji. A ja czu­łam, że po kilku ty­go­dniach co­dzien­nego po­wra­ca­nia do te­matu, to wła­śnie mama za­czyna się ła­mać. To zna­czy nie tak do­słow­nie ła­mać. Po pro­stu prze­stała być taka sta­now­cza, a któ­re­goś po­po­łu­dnia po­dej­rza­łam na­wet, jak czyta w ko­mórce o opiece nad je­żem pig­mej­skim.

Bo to wła­śnie o jeża za­czę­łam mę­czyć ro­dzi­ców.

Tak, wiem, co za­raz po­wie­cie; jeż nie jest pu­chaty tak jak moje ma­skotki, choć aku­rat jego brzu­szek po­krywa miłe i mięk­kie fu­terko. Ma kolce i nie jest ta­kim przy­tu­la­skiem jak pies czy kot, ale zro­zum­cie, wy­da­wało mi się, że to naj­lep­sze roz­wią­za­nie. Zwłasz­cza je­śli mam speł­nić swoje ma­rze­nie o zwie­rzę­ciu, które będę mo­gła cho­ciaż wziąć na ręce, a nie tylko pa­trzeć, jak fa­luje płe­twami i od­pływa pod ka­mienny mo­stek. Poza tym sły­sza­łam w jed­nym pro­gra­mie na YouTube, że jeże nie po­wo­dują ki­cha­nia i ka­sła­nia! Na­prawdę! No, przy­naj­mniej u więk­szo­ści lu­dzi. A na ten ar­gu­ment mama po­zo­sta­wała bez­silna. Poza tym jeża nie trzeba wy­pro­wa­dzać na spa­cery, za­ba­wiać i pil­no­wać. Co prawda z tym pil­no­wa­niem to nie by­łam taka pewna, ale wy­pro­wa­dza­nie z pew­no­ścią od­pada. Żad­nego po­ran­nego wsta­wa­nia! Czy to nie wspa­niałe? Na­leży tylko za­pew­nić mu cie­pły kąt, je­dzonko i tro­chę miej­sca, żeby mógł wy­tup­tać się do woli. Tak mó­wili w tym pro­gra­mie. A do­kład­nie, to mó­wiła pani, która trzy­mała jed­no­cze­śnie na ręku cał­ko­wi­cie oswo­jone, spo­kojne zwie­rzątko, które smacz­nie spało, wtu­la­jąc pysz­czek w za­głę­bie­nie ręki. Wspa­niała wi­zja, prawda?

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki