Zakazana historia 3 - Leszek Pietrzak - ebook + książka

Zakazana historia 3 ebook

Leszek Pietrzak

4,0

Opis

zbiór artykułów doktora historii Leszka Pietrzaka, byłego pracownika Urzędu Ochrony Państwa, Instytutu Pamięci Narodowej, członka komisji weryfikacyjnej WSI, a także Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Tak jak w poprzednich zbiorach, wszystkie teksty mają za zadanie usunąć "białe plamy" w polskiej najnowszej historii. Pietrzakpodejmuje się tematów, które albo są przez historyków niedoceniane, albo takich, które ze względów politycznych nie są nagłaśniane. W najnowszym zbiorze możemy przeczytać m.in. o zapomnianym holokauście, który Polakom mieszkającym w Związku Sowieckim zgotował w 1937 r. Józef Stalin. Kilkadziesiąt tysięcy naszych rodaków został "taśmowo" uznanych za szpiegów i zamordowanych. Skala tej zbrodni znacznie przekracza rozmiarem ludobójstwo katyńskie. W przeciwieństwie do niego, nie jest jednak obecna w świadomości Polaków. Trudno znaleźć podręcznik historyczny dla młodzież, który by ją opisywał. O pamięć o tych ofiarach nie upominają się również politycy, którzy nie chcą drażnić Rosji. Pietrzak opisuje również prawdziwą historię Oskara Schindlera. Na świecie uważanego za bohatera ratującego Żydów przed holokaustem.Faktycznie zaś cynicznego przedsiębiorcy, agenta wywiadu niemieckiego,który na niewolniczej pracy Żydów zbił w czasie wojny fortunę.

Wśród zakazanych historii jest również opis działań Wielkiej Brytanii, które ukrywa prawdę o drugiej wojnie światowej przed opinią publiczną. Pietrzak opisał również operacje KGB z lat 80., których celem było utrzymanie Polski w rosyjskiej strefie wpływów, a także kradzież majątku narodowego, przy wykorzystaniu zamieszania związanego z transformacją ustrojową.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 181

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (13 ocen)
7
3
1
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Contents

Wstęp

Zapomniane zwycięstwo

Zapomniany holokaust

Rosja na kolanach

Zapomniana historia „Żołnierzy wyklętych”

Oskar Schindler ratował przed zagładą swój

Jak Stalin został antysemitą

Zbrodnia i kara

Kto zaczął wojnę o Katyń

Każda ofiara mordu katyńskiego miała w NKW

Dlaczego Gorbaczow wymyślił anty-Katyń

Przed Sierpniem był Lipiec

Krótka historia „grubej kreski”

Prawdziwa historia wojskowej prokuratury

Reagan kontra Imperium Zła

Wojna Reagana z Jaruzelskim

KGB kontra Watykan

Watykan w oku STASI

Niemiecki symbol dekomunizacji

Bat Kremla

Bank polskiej transformacji

Dlaczego twórcy stanu wojennego nie ponieś

Bezkarni zbrodniarze

Wojna o pamięć

Dlaczego Brytyjczycy ukrywają prawdę?

Dlaczego przepłacamy za paliwo?

Wstęp

„Zakazana historia 3”, to zbiór artykułów doktora historii Leszka Pietrzaka, byłego pracownika Urzędu Ochrony Państwa, Instytutu Pamięci Narodowej, członka komisji weryfikacyjnej WSI, a także Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Tak jak w poprzednich zbiorach, wszystkie teksty mają za zadanie usunąć „białe plamy” w polskiej najnowszej historii. Pietrzak podejmuje się tematów, które albo są przez historyków niedoceniane, albo takich, które ze względów politycznych nie są nagłaśniane.

W najnowszym zbiorze możemy przeczytać m.in. o zapomnianym holokauście, który Polakom mieszkającym w Związku Sowieckim zgotował w 1937 r. Józef Stalin. Kilkadziesiąt tysięcy naszych rodaków został „taśmowo” uznanych za szpiegów i zamordowanych. Skala tej zbrodni znacznie przekracza rozmiarem ludobójstwo katyńskie. W przeciwieństwie do niego, nie jest jednak obecna w świadomości Polaków. Trudno znaleźć podręcznik historyczny dla młodzieży, który by ją opisywał. O pamięć o tych ofiarach nie upominają się również politycy, którzy nie chcą drażnić Rosji.

Pietrzak opisuje również prawdziwą historię Oskara Schindlera. Na świecie uważanego za bohatera ratującego Żydów przed holokaustem. Faktycznie zaś cynicznego przedsiębiorcy, agenta wywiadu niemieckiego, który na niewolniczej pracy Żydów zbił w czasie wojny fortunę. Wśród zakazanych historii jest również opis działań Wielkiej Brytanii, która ukrywa prawdę o drugiej wojnie światowej przed opinią publiczną.

Pietrzak opisał również operacje KGB z lat 80., których celem było utrzymanie Polski w rosyjskiej strefie wpływów, a także kradzież majątku narodowego, przy wykorzystaniu zamieszania związanego z transformacją ustrojową.

Zapraszam do lektury!

Jan Piński

Zapomniane zwycięstwo

27 grudnia 1918 roku wybuchło Powstanie Wielkopolskie. To właśnie dzięki niemu Polska mogła uzyskać zatwierdzony później w Wersalu dostęp do Bałtyku. To jedyne powstanie, które może być symbolem całkowitego sukcesu Polaków, sukcesu odniesionego dzięki ogromnemu patriotyzmowi, ofiarności jego uczestników i wzorowej organizacji powstańczej.

Sukces Wielkopolan był czymś, co uwarunkowane było tradycjami politycznymi i gospodarczymi tej chyba najbardziej rdzennej części naszego państwa. Wielkopolanie wielokrotnie wcześniej chwytali za broń, dając świadectwo swojej odwagi i ofiarności. Tak było m.in. w sierpniu 1794 roku, gdy na wezwanie Tadeusza Kościuszki rozpoczęli walkę z Prusakami. Tak również było w listopadzie 1806 roku, kiedy napoleońska armia stanęła u bram Wielkopolski. Za broń Wielkopolanie chwycili także w marcu 1848 roku, organizując w Poznaniu Komitet Narodowy i oddziały zbrojne, które wsławiły się zwycięstwami pod Miłosławiem i Wrześnią. Jednak zwycięstwo sprawy narodowej było wówczas po prostu niemożliwe. W II połowie XIX wieku Wielkopolanie, mając przeciwko sobie agresywny żywioł niemiecki, postanowili skupić swoje wysiłki na polu gospodarczym i społecznym, stając się dobrymi gospodarzami. Tylko w ten sposób mogli opierać się germanizacji. To właśnie ten czynnik okazał się niezwykle istotny w grudniu 1918 roku, gdy ponownie chwycili za broń, by oderwać Wielkopolskę od Niemiec i przywrócić ją macierzy. Doświadczenia wcześniejszych walk Wielkopolan oraz ich dobra organizacja w wymiarze gospodarczym, społecznym i kulturowym były czynnikami, które sprawiły, że w 1918 roku byli dobrze przygotowani do kolejnej walki o niepodległą Polskę. Przyszli powstańcy wielkopolscy mieli za sobą pierwsze szlify w walce z niemczyzną. Zdobyli je wcześniej w prowadzeniu samodzielnej działalności gospodarczej na najwyższym poziomie, w oportunistycznej postawie wobec germanizacji, w kultywowaniu tradycji patriotycznej i narodowej.

Przed walką

U schyłku I wojny światowej nic nie wskazywało na to, że Wielkopolanie ponownie chwycą za broń. Dominowało przekonanie, że Wielkopolska stanie się częścią niepodległej Polski dopiero w wyniku nowego traktatu pokojowego kończącego I wojnę światową. Gdy jednak zawieszenie broni podpisane w Compiègne 11 listopada 1918 roku nakazało powrót do granic sprzed wojny, Wielkopolska ponownie znalazła się w granicach Niemiec. Nadzieje Wielkopolan na dyplomatyczne rozwiązanie sprawy narodowej okazały się płonne. W sprawie Wielkopolski mocarstwa zachodnie nie były jednomyślne, obawiając się, że jej przyłączenie do państwa polskiego może nadmiernie osłabić Niemcy. Jedynie Francja solidaryzowała się z dążeniami Wielkopolski do oderwania się od Niemiec.

Wśród rzeszy mieszkańców Wielkopolski coraz bardziej zaczęło dominować przekonanie o konieczności podjęcia natychmiastowej walki zbrojnej. Decyzji tej sprzyjała sytuacja wewnątrz Niemiec. W listopadzie 1918 roku wybuchła w Niemczech rewolucja komunistyczna, której wpływy bardzo szybko się poszerzały. Władzę przejmowały rady robotnicze i żołnierskie, które powstały również na terenie Wielkopolski. W Poznaniu stacjonował wówczas jeszcze 15-tysięczny garnizon niemiecki, a w całej Wielkopolsce siły niemieckie liczyły około 40 tysięcy żołnierzy. Jednak w niemieckiej armii panowało rozprzężenie. Wieści z Warszawy donosiły o powrocie Józefa Piłsudskiego z niemieckiej niewoli i rozpoczęciu tworzenia zrębów polskiej państwowości. Jednak w listopadzie 1918 roku interwencja Piłsudskiego w Wielkopolsce była po prostu nierealna. W tych warunkach koncepcja samodzielnego powrotu Wielkopolski do macierzy dojrzewała szybko. Wizja wybuchu powstania stawała się coraz bardziej realna, gdyż w Wielkopolsce działał już Tajny Międzypartyjny Komitet Obywatelski, Polska Organizacja Wojskowa (POW), a od lipca 1918 roku w terenie tworzyły się lokalne polskie Komitety Obywatelskie i formowano polskie oddziały zbrojne. W listopadzie 1918 roku Wielkopolanie podjęli dalsze organizacyjne kroki. 9 listopada utworzona została w Wielkopolsce Naczelna Rada Ludowa, na której czele stał Komisariat. W grudniu 1918 roku rozpoczął obrady wybrany Sejm Dzielnicowy. Jednak legalistyczni poznaniacy, mimo że liczyli się z powstaniem, nie bardzo chcieli, aby poprzedzało ono decyzje konferencji pokojowej w Wersalu, która m.in. miała zadecydować o losach Wielkopolski.

Powstanie i jego przebieg

Wybuch Powstania Wielkopolskiego 27 grudnia 1918 roku nie był wydarzeniem zaplanowanym. Powszechnie uważa się dzisiaj, że powstanie wybuchło po wizycie 26 grudnia 1918 roku w Poznaniu Ignacego Jana Paderewskiego – wybitnego pianisty, który od wielu lata działał na arenie międzynarodowej na rzecz sprawy polskiej. Dużo ważniejszym powodem wybuchu powstania była podjęta kontrakcja niemiecka. Niemcy ponownie rozpoczęły zaprowadzanie swojego porządku w Wielkopolsce, co w praktyce przejawiało się represjami wobec polskiej ludności. W końcu napięcie sytuacji w Wielkopolsce osiągnęło punkt kulminacyjny. Zorganizowana manifestacja patriotyczna z okazji przybycia Paderewskiego była powodem pierwszych zbrojnych starć poznaniaków z Niemcami. W efekcie doszło do lawinowego uruchomienia polsko-niemieckich walk w różnych częściach miasta. Pomimo to Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu bezowocnie próbowała negocjować z Niemcami. 28 grudnia Komisariat NRL mianował naczelnym dowódcą wojska poznańskiego mjr. S. Taczaka.

Pierwszy etap walk trwał do 8 stycznia 1919 roku. W tym czasie powstańcy opanowali Poznań, powiaty Śrem, Wągrowiec, Wronki, Jarocin, Nakło, Mogilno, Strzelno, Krotoszyn i Kruszwicę oraz zdołali poszerzyć walki poza granice Wielkopolski. 6 stycznia 1919 roku wybuchły walki na Pomorzu (Szubin i Chodzież) oraz na Kaszubach (Kościerzyna, Czersk). W tym pierwszym okresie Wielkopolanie uporządkowali walkę, tworząc trzy fronty walki: wzdłuż Noteci, wzdłuż rzeki Obry i na granicy ze Śląskiem. Uzupełniono sztab wojsk powstańczych oficerami polskimi z dawnych kompanii polskich armii niemieckiej, zorganizowano aprowizacje i opiekę nad rannymi. Ogromną rolę odegrało przekonanie wszystkich Wielkopolan co do słuszności prowadzonej walki zbrojnej. Ich wsparcie moralne przekładało się wprost na uchwalony i płacony podatek powstańczy.

Drugi okres walk w Wielkopolsce obejmował okres od 8 do 17 stycznia 1919 roku i był chyba najbardziej decydujący w perspektywie wyniku całego powstania. Zmieniła się organizacja polityczna i wojskowa powstania. 8 stycznia 1919 Komitet Naczelny wydał dekret o przejęciu całkowitej władzy w prowincji. Przystąpiono do organizowania regularnej armii wielkopolskiej, której naczelnym wodzem został doświadczony dowódca z armii rosyjskiej generał Józef Dowbór-Muśnicki. W ramach utworzonych 7 okręgów wojskowych zmobilizowano do połowy stycznia 1919 roku 92 tysięcy żołnierzy. Powstańcy w zaciętych walkach zdobyli m.in. Szubin, Kąkolewo, Rydzynę, ale nie zdołali opanować Leszna i utrzymać Nakła i Szamocina. 14 stycznia 1919 roku władze powstania wystąpiły do Niemców z propozycją rozejmową, jednak Niemcy szykowali się do nowej kontrofensywy. W efekcie ogłoszono kolejny pobór do powstańczego wojska.

17 stycznia 1919 roku rozpoczął się trzeci etap powstańczych walk. Walki były w tym okresie najbardziej krwawe z uwagi na znaczne wzmocnienie sił niemieckich. Powstańcom udało się jednak przełamać ofensywę niemiecką od północy, wypierając siły niemieckie za Noteć oraz zahamowując niemieckie uderzenie od południa i zachodu. Odnieśli ważne zwycięstwa w bitwach o Rawicz i Miejską Górkę. 12 lutego 1919 roku Niemcy podjęli kolejną kontrofensywę, zajmując Babimost i Kargowę, zostali jednak zatrzymani pod Kopanicą, Wielkim Grójcem i Nową Wsią Zbąską. Front ponownie ustabilizował się na linii Obry. Jednak szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na korzyść powstańców. Sztab niemieckich wojsk zmuszony został przenieść swoją siedzibę do Kołobrzegu.

14 lutego 1919 roku alianci rozpoczęli negocjacje z Niemcami odnośnie przedłużenia rozejmu z 11 listopada 1918 roku. Sztab powstania wysłał do aliantów petycję dotyczącą przysłania do Wielkopolski alianckiej komisji. Marszałek Francji Ferdinand Foch starał się wymusić na Niemcach poszerzenie rozejmu o armię wielkopolską. Zawarty w Trewirze 16 lutego 1919 roku kolejny rozejm zawiesił formalnie walki powstańcze. Jednak Niemcy, nie chcąc się pogodzić z utratą Wielkopolski, nadal prowokowali kolejne starcia, pragnąc doprowadzić do zerwania rozejmu. Formalnie jednak Wielkopolska nadal była w granicach Niemiec. Dopiero podpisany 28 czerwca 1919 roku traktat w Wersalu zadecydował o powrocie Wielkopolski do macierzy, w granicach nieco większych niż wywalczyli powstańcy. Jednak za ostateczny koniec powstania historycy uznają likwidację frontu wielkopolskiego, co nastąpiło dopiero 8 marca 1920 roku.

Wielkopolski wkład do wolnej Polski

Wielkopolanie wnosili do II Rzeczypospolitej dobrze rozwinięte gospodarczo ziemie. Jednak co było jeszcze ważniejsze w tym momencie dziejowym, to przede wszystkim to, że wnosili znakomicie umundurowana i uzbrojoną 120-tysięczną armię; 1., 2., 3. i 4. Dywizja Strzelców Wielkopolskich, 1., 2. i 3. Pułk Ułanów Wielkopolskich oraz 25. i 26. Pułk Ułanów Wielkopolskich stały się rdzeniem armii II Rzeczypospolitej. Utworzone przez Wielkopolan 3 pułki artylerii, 4 dywizjony lotnicze, pododdziały łączności, saperów i służby sanitarnej stały się zaczynem poszczególnych rodzajów wojsk tworzącej się polskiej armii. Jednostki armii wielkopolskiej znalazły się w 1920 roku na froncie polsko-bolszewickim, walcząc bohatersko na odcinku litewsko-białoruskim. To właśnie w armii wielkopolskiej szlify zdobywali późniejsi bohaterowi polskich kampanii wojennych, jak np. Władysław Anders, późniejszy dowódca II Korpusu PSZ na Zachodzie.

Zapomniany holokaust

11 sierpnia 1937 roku szef sowieckiego NKWD Nikołaj Jeżow wydał tajny rozkaz nr 00485 nakazujący „całkowitą likwidację siatek szpiegowskich Polskiej Organizacji Wojskowej”. Rozkaz stał się pretekstem do czystki etnicznej, której celem była zagłada narodu polskiego na terytorium Związku Sowieckiego. Była to najkrwawsza zbrodnia Józefa Stalina. Dziś haniebnie zapomniana i pomijana nie tylko w podręcznikach, ale także przez polskich polityków, którzy nie przypominają o niej Rosji.

Polacy na celowniku

Rozkaz był kolejnym z serii rozkazów Jeżowa, które miały uderzyć we wrogów sowieckiego państwa i sowieckiej władzy. Rozkaz pozornie odnosił się do Polskiej Organizacji Wojskowej (POW) – tajnej organizacji wojskowej, która w sierpniu 1914 r. powstała z inicjatywy Józefa Piłsudskiego. Organizacja od początku wniosła ogromny wkład w polski czyn niepodległościowy czasów I wojny światowej. Prowadziła m.in. szkolenie wojskowe młodzieży oraz działalność wywiadowczo-dywersyjną na tyłach wojsk rosyjskich. Szacuje się, że przez POW przewinęło się około 30 tysięcy osób. Ale jeszcze większą rolę ludzie POW odegrali w pierwszych latach polskiej niepodległości. Tysiące członków POW zasiliło kadry tworzonego Wojska Polskiego. Wielu z nich rozpoczęło służbę w Zarządzie II SG, który przejął zadania służby wywiadowczej polskiego państwa. Niektórzy z nich podjęli działalność wywiadowczą na terenie Związku Sowieckiego, mając niemałe sukcesy. Ale gdy wydano rozkaz nr 00485, nie chodziło o walkę z POW, która formalnie 11 listopada 1918 roku przestała istnieć. POW była jedynie symbolem kolejnego urojonego wroga dyktatora sowieckiego państwa Józefa Stalina, wroga, którego należało bezwzględnie zniszczyć. Wrogiem tym zostali Polacy jako cała nacja. Rozkaz nr 00485 traktował bowiem całą polską grupę narodowościową na terenie Związku Sowieckiego jako wrogą sowieckiemu państwu. Polacy sami w sobie byli wrogami, bez względu na to, z jakiej klasy się wywodzili, jaką profesję wykonywali i jakiego byli wyznania. Uznani zostali za bezwzględnych wrogów sowieckiego państwa. Było to zupełna nowość w dotychczasowej polityce sowieckich czystek, w których zazwyczaj „wrogów” identyfikowano, dokonując analizy klasowej ściśle według marksistowskich schematów.

„Dobitne” śledztwo

Początki „polskiego zagrożenia” miały miejsce jeszcze w czasie klęski głodu na Ukrainie. W 1933 roku w fantazjach ukraińskich czekistów pojawiła się „Polska Organizacja Wojskowa” jako wroga organizacja zagrażająca władzy na sowieckiej Ukrainie. Szybko znalazło to swój wyraz w raportach słanych do centrali NKWD na Łubiance. Gdy Stalin otrzymał w tej sprawie raport specjalny, postanowił zaadaptować POW do potrzeb usprawiedliwienia terroru narodowego wobec Polaków w całym Związku Sowieckim. Zrobił to bardzo sprytnie rękami szefa NKWD – Jeżowa. W grudniu 1934 Jeżow dla zobrazowania polskiego „problemu” wytypował odpowiedniego kandydata spośród ludzi podległego mu aparatu. Był nim służący w NKWD polski oficer posługujący się nazwiskiem Jerzy Sosnowski, który w przeszłości miał być członkiem POW, a następnie miał zostać zwerbowany przez Czeka. W grudniu 1936 roku Sosnowski został aresztowany, a prowadzone w jego sprawie śledztwo „dobitnie” (nomen omen) wykazało, że stała za nim oczywiście POW. Śledztwo zaczęło być perspektywiczne. Dla NKWD było jasne, że Sosnowski nie działał sam. Musiał mieć kontakty z innymi członkami POW. Wkrótce pojawiać się zaczęły zeznania kolejnych aresztowanych Polaków, które wskazywały, że zagrożenie ze strony POW jest znacznie większe, niż pierwotnie myślano. 16 stycznia 1937 roku Jeżow przedstawił teorię wielkiego polskiego spisku pod szyldem POW Stalinowi, a później zrelacjonował problem na plenum Komitetu Centralnego. Szybko postanowiono, że sprawa wymaga szczególnej czujności. Widmo nowego zagrożenia zaczęło opanowywać jeszcze bardziej wyobraźnię Stalina. Po jego sugestiach, w czerwcu 1937 roku Jeżow skonstruował wrogi „ośrodek ośrodków” z POW w roli głównej. Wkrótce nitki wszelkich zagrożeń zaczęły prowadzić do POW. A ta, jak się wkrótce okazało, działała w Związku Sowieckim od samego początku, penetrując nie tylko aparat partyjny i armię, ale i samo NKWD. Miała też wszędzie agentów i przez wiele lat potrafiła ukryć swoje istnienie. W zasadzie wszyscy Polacy na terenie Związku Sowieckiego byli lub mogli być powiązani z POW. Diagnoza „polskiego zagrożenia” była coraz pełniejsza. Właśnie dlatego potrzebny był rozkaz Jeżowa nr 00485.

Sto tysięcy „szpiegów”

Rozkaz Jeżowa dawał zielone światło do działań przeciwko wyimaginowanemu antysocjalistycznemu wrogowi powiązanemu z Polską Organizacją Wojskową. Zresztą kategorie tego wroga były w rozkazie tak mętnie sformułowane, że oficerowie NKWD mogli je dopasować do każdej osoby polskiego pochodzenia lub wykazującej polskie koneksje. Operacja NKWD szybko nabrała charakteru etnicznego. Aby je sformułować, przeglądali posiadane kartoteki, szukając polskich nazwisk. Gdy ich brakowało w kartotekach NKWD, sięgano po książki telefoniczne, aby znaleźć chociaż polsko brzmiące nazwiska. Nie było rzadkością, że wezwani przez NKWD obywatele sowieckiego państwa sami demaskowali się jako polscy agenci. Wymyślne tortury potrafiły zmusić do tego nawet najbardziej opornych. Oprócz tradycyjnego „konwejera” i „stójki” wobec aresztowanych stosowano metodę zbiorowych tortur nazywaną „konferencją”. Polegała ona na tym, że zbierano większą liczbę „polskich wrogów” po czym enkawudzista torturował jednego z nich na oczach pozostałych. Gdy ten przyznał się, że był polskim agentem, pozostałych zachęcano, aby oszczędzili sobie takich cierpień i również przyznali się do tego. Ale nie chodziło o to, aby się tylko sami przyznali, ale również o to, aby mogli obciążyć zeznaniami innych. Tylko wtedy mogli uniknąć bólu i ran. W ten sposób bardzo szybko i sprawnie uzyskiwano zeznania obciążające całą grupę biorącą udział w „konferencji”. Po takich zeznaniach śledczy przystępowali do sporządzania bardzo skondensowanych raportów w sprawie poszczególnych więźniów. Były w nich dwa żelazne elementy – krótki opis domniemanego przestępstwa – zazwyczaj sabotaż, terroryzm lub szpiegostwo oraz rekomendacja kary – zazwyczaj śmierci lub wieloletniego pobytu w gułagu. Potem raporty te wędrowały do „dwójki”, czyli ciała złożonego z obwodowego szefa NKWD i lokalnego prokuratora, która następnie zwracała się o aprobatę wyroku centralnej „dwójki”, którą stanowili Jeżow i Prokurator Generalny Związku Sowieckiego Andriej Wyszyński. Ci otrzymywali już raporty zbiorcze w formie albumów ze zdjęciami polskich szpiegów. Jeżow i Wyszyński mechanicznie je zatwierdzali. „Metoda albumowa” zachowywała pozory kontroli całej operacji ze strony najwyższych sowieckich władz. W praktyce jednak o losie każdej polskiej ofiary decydował oficer śledczy NKWD lokalnego szczebla. Już w pierwszych dniach przy użyciu wspomnianych metod skazywano po 2 tysiące osób. 31 sierpnia 1937 roku po dwudziestu dniach operacji, Jeżow meldował Stalinowi, że dokonano aresztowania 23216 osób, spośród których zdecydowana większość została skazana na śmierć. Stalin z zadowoleniem skonstatował: „wykopujcie dalej i usuwajcie ten polski brud”.

Zbrodnia bez kary

Rozkaz nr 00485 pierwotnie miał obowiązywać trzy miesiące, jednak sowieckie władze zdecydowały się przedłużyć jego realizację do dwóch lat. Efektem jego realizacji było aresztowanie 143810 osób pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Polski, z czego na karę śmierci skazano aż 111091. Nie wszyscy skazani byli Polakami, ale na pewno wszyscy zginęli jako „polscy szpiedzy”. Statystyki NKWD wskazują, że etnicznych Polaków było około 100 tysięcy. Większość z nich mieszkała w zachodniej części sowieckiej Białorusi i sowieckiej Ukrainy. Polacy mieszkali tam od setek lat, bo ziemie te wchodziły kiedyś w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Tylko w sowieckiej republice Białorusi w ramach operacji polskiej aresztowano prawie 20 tysięcy osób, z czego prawie 18 tysięcy skazano na śmierć i rozstrzelano w położonym na północ od Mińska lesie Kuropaty. Była to zasługa bezwzględnego szefa białoruskiego NKWD Borysa Bermana, który uzależniał awanse swoich podwładnych od skuteczności łapania „polskich szpiegów”. Jeszcze tragiczniej skutki operacji wyglądały na sowieckiej Ukrainie, gdzie aresztowano prawie 56 tysięcy osób, z czego ponad 47 tysięcy rozstrzelano. Tam też dochodziło do najbardziej bestialskich aktów wobec polskiej ludności. Znane są relacje dotyczące działalności specjalnych komand NKWD, które znienacka zjawiały się w wioskach, w których był spory odsetek polskiej ludności z rozkazem ich natychmiastowej likwidacji. „Operacja polska” z lat 1937–1938 jeszcze bardziej poraża, gdy odniesiemy ją do zbrodni katyńskiej. Okazuje się bowiem, że NKWD w ramach operacji z lat 1937–1938 wymordowało pięć razy więcej obywateli polskich, niż miało to miejsce wiosną 1940 roku w ramach zbrodni katyńskiej. Amerykański historyk Norman Naimark wskazuje, że operacja polska z lat 1937–1938 jest „jednym z najbardziej niewątpliwych przykładów ludobójstwa w XX wieku”.

Współczesna Rosja nie chce przyznać się do ludobójstwa Polaków w Związku Sowieckim, dokonanego przez NKWD w ramach operacji polskiej z lat 1937–1938. Dla Kremla zbrodnia ta, jak i wiele innych sowieckich zbrodni, nie ma nic wspólnego ze współczesną Rosją. Ale jeszcze bardziej przykre jest to, że operacja polska z lat 1937–1938 jest tematem tabu w samej Polsce. Być może chodzi o to, że byłby to kolejny przypadek sowieckiego ludobójstwa na Polakach, który mógłby skutecznie zatruwać atmosferę polsko-rosyjskiego pojednania.

Rosja na kolanach

Dziesięć dni po ataku niemieckim Stalin chciał zawrzeć z Hitlerem pokój za wszelką cenę.

Na początku lipca 1941 r. Józef Stalin wysłał emisariuszy do Adolfa Hitlera. Ofertę pokoju za wszelką cenę przedstawił Hitlerowi bułgarski ambasador Iwan Stamenow zwerbowany przez Sowietów w 1934 r. w Rzymie. Jego misja zakończyła się porażką. Hitler był zbyt bliski zwycięstwa i interesowała go tylko bezwarunkowa kapitulacja. Rosyjskie propozycje pokojowe to obok przygotowań do ataku na Hitlera w połowie lipca 1941 r., skrzętnie przemilczany temat.

Wariant Lenina

Proponując pokój Stalin chciał, po pierwsze, „uratować” przed niemiecką okupacją jak największą cześć terytorium Związku Sowieckiego. Po drugie, chciał rządzić nadal tą „uratowaną” częścią jako dyktator. Stalin dysponował doświadczeniami Lenina, które teraz po tragicznych dziesięciu dniach wojny były na wagę złota. W analogicznej sytuacji w jakiej się znajdował teraz Stalin, znalazł się wiosną 1918 r. Lenin. To właśnie wtedy gdy niemieckie jednostki frontowe były prawie 10 kilometrów od Piotrogrodu, Lenin zdecydował się podpisać w dniu 3 marca 1918 r. traktat pokojowy w Brześciu z państwami centralnymi i ich sojusznikami. Traktat ten był faktyczną kapitulacją Rosji przed Niemcami, ale jedynie taktyczną. Rosja zobowiązała się wycofać z wojny i zerwać sojusz z Ententą. Godziła się również na okupację przez armię niemiecką terenów na wschód od ustalonej traktatem linii granicznej. Oznaczało to utratę przez Rosję terenów Królestwa Kongresowego, oraz obszarów Litwy, Łotwy, Estonii i Białorusi, Finlandii i Wysp Alandzkich, a na Zakaukaziu – Karsu, Ardahanu i Batumi. Rosja zobowiązana się wówczas także do zdemobilizowania całej swojej armii. Jednak Lenin wiedział dobrze, że dzięki temu traktatowi będzie miał szanse na uratowanie władzy na pozostałym terytorium Rosji.

Na początku lipca 1941 r. doświadczenia Lenina były dla Stalina cenne. Po szoku pierwszych 10 dni, zaczynał myśleć według schematu Lenina. To wtedy na jego osobista prośbę, puszczono Berlinowi pierwszy sygnał o sowieckiej propozycji kapitulacji ubranej w formy traktatu. Po krótkich rozmowach negocjacje zostały przerwane.

Sukces Blitzkriegu

Niemcy mieli podstawy, aby tak postąpić. Od początku wojny, czyli od 22 czerwca 1941 r., gdy niemieckie armie na linii od Bałtyku po Karpaty rozpoczęły operację o kryptonimie „Barbarossa” wszystko szło lepiej niż w planach. Po 10 dniach wojny byt sowieckiego państwa wydawał się być przesądzony.