39,90 zł
Fascynująca opowieść o żołnierzach antykomunistycznego podziemia niepodległościowego, stawiających opór wobec sowietyzacji Polski i podporządkowania jej ZSRR w latach 40. i 50. XX wieku.
Niezłomni bohaterowie - ścigani, chwytani, prześladowani, wiezieni i mordowani przez władze komunistyczne. Wśród nich m.in. mjr Józef Kuras „Ogień", rtm. Witold Pilecki „Witold", Danuta Siedzikówna „Inka", mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka", kpt. Antoni Zubryd „Zuch" i wielu innych. Ostatni „żołnierz wyklęty" zginał w obławie prawie dwadzieścia lat po wojnie - 21 października 1963 r!
Autorka kreśli sylwetki żołnierzy, opowiada o ich dramatycznych losach oraz tłumaczy, dlaczego zostali „wykleci".
To jest książka o trzydziestu trzech dowódcach i ich żołnierzach, wybranych spośród wielu tysięcy uczestników ostatniego niepodległościowego powstania. Joanna Wieliczka-Szarkowa opowiada o ludziach, o których historia miała zapomnieć. Ale historia nigdy nie zapomina. A Polska dziś coraz mocniej upomina się o ich pamięć i sławę.
Walczyli na przekór jałtańskiej kapitulacji zachodnich aliantów. Walczyli o suwerenne państwo, o żołnierski honor, o prawo do normalnego życia. Walczyli z nadzieją, że sprawiedliwość zwycięży, a kara dosięgnie sowieckich okupantów i ich polskich kolaborantów. Chociaż dziś nazywamy ich żołnierzami wyklętymi, oni sami uważali się tylko za żołnierzy słusznej sprawy. Wielu z nich walczyło do końca, do śmierci z rak wroga. Często nadal nie znamy ich grobów. Ale byli sumieniem Polski i dla następnych pokoleń wysoko wyznaczyli miarę wierności Ojczyźnie. Prof. dr hab. Ryszard Terlecki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 323
Dziękujemy Panu Adamowi Borowskiemu za udostępnienie fotografii z albumu: K. Krajewski, J. Kurtyka, T. Łabuszewski, P. Niwiński, J. Pawłowicz, G. Wąsowski, J. Węgierski, L. Żebrowski, Żołnierze wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944. Wydanie uzupełnione i poprawione, Oficyna Wydawnicza Volumen, Liga Republikańska, Warszawa 2002.
Konsultacja naukowa: prof. dr hab. Ryszard Terlecki
Konsultacja, wstęp, wybór i opracowanie zdjęć: Piotr Szubarczyk
Skład i łamanie: Anna Smak-Drewniak
Projekt okładki: Agnieszka Siekierżycka
Zdjęcie na okładce: patrz Aneks, s. 418
Indeks: Maria Szarek
© Copyright by Wydawnictwo AA s.c., Kraków 2013
ISBN 978-83-8340-206-2
Wydawnictwo AA s.c.
31-574 Kraków, ul. Ciepłownicza 29
tel.: 12 345 42 00, 695 994 193
e-mail: [email protected]
www.religijna.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk
Wojna się nie skończyła […].
Nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym Państwie Polskim […]. Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa.
Gen. bryg. Lepolod Okulicki „Niedźwiadek” – fragment ostatniego rozkazu dla oficerów i żołnierzy Armii Krajowej, 19 stycznia 1945 r.
Nakazuje się podjęcie odpowiednich kroków, aby wierni w kościołach całej Polski śpiewali pieśń „Boże, coś Polskę”, kończąc ją słowami: „Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie”. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego donosi bowiem, że powszechnie śpiewa się tę pieśń jak za czasów carskich: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”...
Stefan Matuszewski – były ksiądz, były politruk w wojsku „ludowym”, funkcjonariusz PKWN, minister Informacji i Propagandy w tzw. Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej, jeden z likwidatorów PPS (1948) – z okólnika wydanego 4 września 1945 r.
Nie jesteśmy żadną „bandą”, jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. Niejeden z Waszych ojców i braci jest z nami.
Mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” – apel do żołnierzy wojska „ludowego”, Gdańsk, marzec 1946 r.
Celem Konspiracyjnego Wojska Polskiego było niedopuszczenie do utrwalenia się obecnego reżimu, dyktatury policyjnej, lecz aby Naród wypowiedział się w wolnych wyborach i sam decydował o swoim ustroju.
Kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc” – ostatnie słowo przed wyrokiem śmierci – Łódź, 9 grudnia 1946 r.
Przyjdzie zwycięstwo… Jeszcze Polska nie zginęła!
Mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” – ostatnie słowa przed śmiercią – Mokotów, 7 marca 1949 r.
Siedzę z oficerem Gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych [...]. Ten ból składam u stóp Boga i Polski [...]. Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za Jego wiarę świętą, za moją Ojczyznę i za to, że dał mi taką żonę.
Ppłk. Łukasz Ciepliński „Pług” – z grypsu do żony – Mokotów, 1951 r.
Sens walki powinien być mierzony nie jej szansami na zwycięstwo, lecz wartościami, w obronie których walka została podjęta.
Prof. Henryk Elzenberg – filozof i etyk, nauczyciel i mistrz Zbigniewa Herberta, wydalony przez władze komunistyczne z Katedry Filozofii UMK w Toruniu (1950) za „niepoprawny idealizm”.
AK – Armia Krajowa
AKO – Armia Krajowa Obywatelska
BiP – Biuro Informacji i Propagandy
BCh – Bataliony Chłopskie
DSZ – Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj
IPN – Instytut Pamięci Narodowej
KBW – Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego
KG – Komenda Główna
KOP – Korpus Ochrony Pogranicza
KP – Komitet Powiatowy
KW – Komitet Wojewódzki
KPP – Komunistyczna Partia Polski
KWP – Konspiracyjne Wojsko Polskie
MBP – Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego
MO – Milicja Obywatelska
NIE – Zrzeszenie „Niepodległość”
NKWD – Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych
NOW – Narodowa Organizacja Wojskowa
NPW – Naczelna Prokuratura Wojskowa
NSZ – Narodowe Siły Zbrojne
NZW – Narodowe Zjednoczenie Wojskowe
ONZ – Organizacja Narodów Zjednoczonych
ORKO – Oddział Rozpoznawczy Komendanta Okręgu
ORMO – Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej
PAS – Pogotowie Akcji Specjalnej
PKWN – Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego
PPAN – Polska Podziemna Armia Niepodległościowa
PPR – Polska Partia Robotnicza
PPS – Polska Partia Socjalistyczna
PUBP – Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
ROAK – Ruch Oporu Armii Krajowej
RP – Rzeczpospolita Polska
SB – Służba Bezpieczeństwa
SN – Stronnictwo Narodowe
SZP – Służba Zwycięstwu Polski
TAP – Tajna Armia Polska
TRJN – Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej
UB – Urząd Bezpieczeństwa
UBP – Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
UPA – Ukraińska Powstańcza Armia
WiN – Wolność i Niezawisłość
WOP – Wojska Ochrony Pogranicza
WP – Wojsko Polskie
WSR – Wojskowy Sąd Rejonowy
WUBP – Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego
ZBoWiD – Związek Bojowników o Wolność i Demokrację
ZOMO – Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej
ZPP – Związek Patriotów Polskich
ZSRS – Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich
ZWZ – Związek Walki Zbrojnej
ZZK – Związek Zbrojnej Konspiracji
Ustawa o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” – według projektu wniesionego do Sejmu RP w roku 2010 przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. W projekcie zamiast „antykomunistycznego podziemia” było „antykomunistycznego powstania”. Po słowach „z bronią w ręku” posłowie dodali „jak i w inny sposób”.
Piotr Szubarczyk
„Wyklęci” bohaterowie Powstania Antykomunistycznego
Można mieć uwagi, co do tego, w jaki sposób nazwano w sejmowej ustawie Polaków, którzy nie przyjęli do wiadomości postanowień jałtańskich i podjęli nierówną walkę o „świętą Sprawę”, czyli niepodległy byt Państwa Polskiego. Nie ma jednak wątpliwości, że Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” był Polsce potrzebny. Uświadomiliśmy to sobie szczególnie wyraźnie po tym, jak w roku 1998 Sejm ustanowił Dzień Podziemnego Państwa Polskiego. Na wszystkich pomnikach Państwa Podziemnego są bowiem daty jednoznacznie określające czas jego trwania: 1939-1945. Można nawet ustalić daty dzienne: 27 września 1939 – powstanie Służby Zwycięstwu Polski – poprzedniczki ZWZ-AK – i 19 stycznia 1945 – ostatni rozkaz komendanta głównego AK o rozwiązaniu szeregów konspiracyjnego wojska polskiego.
Jak jednak nazwać powojenny ruch oporu przeciwko sowietyzacji Polski – zarówno ten zbrojny, jak i długotrwały opór cywilny? Historyk napisze, że to II konspiracja niepodległościowa, kontynuacja tej pierwszej, wojennej, głównie antyniemieckiej, ale na Kresach także antysowieckiej. Wielu publicystów skłania się ku określeniu Powstanie Antykomunistyczne. Zważywszy na skalę zbrojnego oporu, na kilkadziesiąt tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy, nawet po rozkazie rozwiązującym szeregi AK, pozostali w oddziałach leśnych (nie tylko poakowskich), takie określenie jest w pełni uzasadnione. Przecież słowem „powstanie” nazywamy różne wydarzenia z naszej przeszłości o znacznie mniejszym zasięgu i znaczeniu. A rozkaz o rozwiązaniu Armii Krajowej też miał inny sens, niż nam sugerowano przez lata. Nie był aktem rezygnacji z walki o suwerenność. Gen. Leopold Okulicki pisał przecież, że „wojna się nie skończyła”, że „Polska według rosyjskiej recepty nie jest tą Polską, o którą bijemy się szósty rok z Niemcami”; że „walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim”.
Ostatni rozkaz nie był sygnałem do odwrotu, tylko do trwania przy „świętej Sprawie” (zamiennie używano wyrażenia „słuszna Sprawa”), do dalszego wysiłku: „Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą”.
Rozwiązanie AK kończyło tylko pewien etap walki, miało ułatwić wybór jej formy, zależny od własnych możliwości. Najbardziej zdeterminowani wybierali oddziały leśne i walkę zbrojną, a raczej zbrojną demonstrację obecności wojska polskiego, niezależnego od Związku Sowieckiego. Dowódcy tych oddziałów uważali, że są kadrówką wojska polskiego, które się odrodzi, gdy sowieci opuszczą Polskę. Kiedy i jak się to stanie? Trzeba było mieć „nadzieję wbrew nadziei”.
„Żołnierze Wyklęci”. Wielu mówi, że lepiej byłoby nazwać ich „niezłomnymi”, bo przecież to wróg ich „wyklął”, a nie naród. To prawda, tylko że w każdym języku funkcjonuje usus społeczny, czyli przyjęty, utarty zwyczaj, akceptacja tego, co już jest. Wyrażenie „Żołnierze Wyklęci” przyjęło się dzięki głośnej książce Jerzego Ślaskiego, weterana AK i WiN, po wojnie więźnia politycznego (Żołnierze wyklęci, 1996), dzięki głośnej wystawie „Żołnierze Wyklęci”, dzięki piosence Leszka Czajkowskiego pod tym samym tytułem, dzięki uchwale sejmowej, powziętej w 55 rocznicę śmierci mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. I tak już będzie. Może ten usus, „duch języka”, ma rację.
Do tego określenia sięgnął śp. prezydent Lech Kaczyński, składając 26 lutego 2010 r. w Sejmie swój projekt uczczenia „Żołnierzy Wyklętych” i proponując, by ich święto wyznaczyć na dzień 1 marca. Ta data nic ogółowi Polaków wtedy nie mówiła. 1 marca 1951 r. w piwnicy mokotowskiej umierali z rąk kata wybitni polscy oficerowie, członkowie IV Zarządu Głównego Zrzeszenia WiN, z płk. Łukaszem Cieplińskim na czele. Śp. prezes IPN Janusz Kurtyka zabiegał o to, by dzień ich śmierci był dniem pamięci o wszystkich „Wyklętych”. Nic dziwnego, IV Zarząd był ostatnią ogólnopolską strukturą niepodległościową, wywodzącą się bezpośrednio z Polskiego Państwa Podziemnego, z Armii Krajowej. Śmierć tych oficerów można uznać za symboliczny koniec wojny, której nie skończyło sowieckie zwycięstwo w roku 1945 – mówiąc słowami gen. Okulickiego. Ale ten koniec wojny nie był przecież końcem walki o „świętą Sprawę”, a jedynie końcem pewnego etapu.
W uzasadnieniu projektu ustawy prezydent Kaczyński napisał, że nowe święto będzie „wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji patriotycznych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny [...]. Narodowy Dzień Pamięci «Żołnierzy Wyklętych» to także wyraz hołdu dla licznych społeczności lokalnych, których patriotyzm i stała gotowość ofiar na rzecz idei niepodległościowej pozwoliły na kontynuację oporu na długie lata”.
Sejm nie przyjął projektu uchwały prezydenta przez aklamację i bez poprawek – jak proponowały środowiska kombatanckie. Chyba niepotrzebnie zamieniono „Powstanie Antykomunistyczne” na enigmatyczne „podziemie antykomunistyczne”. Mimo to preambuła jest bardzo wyrazista i jednoznaczna, jak i cała ustawa z dnia 3 lutego 2011 roku „o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci «Żołnierzy Wyklętych»”:
„W hołdzie «Żołnierzom Wyklętym» – bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”. Postanowiono, że Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych będzie świętem państwowym.
Budujące były wyniki głosowania w Sejmie. Na sali sejmowej podczas głosowania obecnych było 417 posłów. Za uchwałą głosowało 406, przeciw 8, wstrzymało się 3. Z tych 8 przeciwnych większość podbiegła natychmiast do mikrofonu, by przeprosić za pomyłkę podczas głosowania. Na placu boju pozostali tylko dwaj „niezłomni” przeciwnicy „Wyklętych”: posłowie Kazimierz Kutz i Andrzej Celiński.
Senat przyjął ustawę bez poprawek i 1 marca 2011 r. w całej Polsce odbyły się po raz pierwszy uroczystości, konferencje i spotkania związane z nowym świętem państwowym.
W roku 1945 żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, a także ogół Polaków, musieli sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie: Bić się czy się nie bić? Odpowiedzi były różne. Jedni łudzili się, że wywalczą wolność dla kraju na drodze legalnej działalności politycznej, zwłaszcza w ramach PSL. Ich nadzieje pogrzebały sfałszowane przez sowieckich „specjalistów” wybory ze stycznia roku 1947. Inni łudzili się, że przechowają prawdziwą Polskę głęboko w sercu i wrócą do niej, gdy nadejdzie właściwa pora. Nie wiedzieli jeszcze, że system sowiecki nie toleruje Konradów Wallenrodów; że komunizm stosuje zasadę „kto nie z nami, ten przeciw nam” i zbiorową odpowiedzialność; że przyjdzie czas, gdy będą się bali mówić prawdę o Polsce swoim dzieciom.
I byli wreszcie tacy, którzy postanowili kontynuować czynną walkę – w leśnych oddziałach bądź w innych formach konspiracji. To dla nich został ustanowiony ten Dzień Pamięci Narodowej. Czołem, Żołnierze Wyklęci! Polacy pamiętają.
Potrzeba nieustannej pamięci
Nawet najlepsza ustawa sejmowa pozostanie martwa, jeśli nie zostanie wypełniona treścią przez współodczuwających tragedię „Żołnierzy Wyklętych” historyków, publicystów, nauczycieli. Do takich historyków należy niewątpliwie Joanna Wieliczka-Szarkowa, autorka m.in. książek dla dzieci i młodzieży, popularyzujących dzieje Polski, nie tylko te najnowsze. Prezentowana Czytelnikowi książka jest wyjątkowa w naszej literaturze historycznej. Pomnikowe dzieła IPN – Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956 (wyd. 2007) oraz słownik biograficzny – Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944-1956 (do tej pory wydano 4 tomy w systemie holenderskim) – to prace bezcenne dla upamiętnienia bohaterów nierównej powojennej walki o „świętą Sprawę”. Są to jednak dzieła raczej naukowe, syntetyczne, bez możliwości ukazania dramatu ówczesnych wyborów i pozbawione refleksji nad tymi, co „rzucili swój życia los na stos” – dla Polski. Liczne publikacje prasowe poświęcone „Wyklętym” (tu należy się wielkie uznanie Tadeuszowi Płużańskiemu za niestrudzoną pracę na tym polu i wysokie kompetencje) są rozproszone i nauczycielowi trudno z nich korzystać – choćby przy okazji święta państwowego 1 marca. Joanna Wieliczka-Szarkowa dokonała wyboru spośród setek dowódców Powstania Antykomunistycznego. To szeroki wybór ponad 30 postaci, wybór reprezentatywny i przemyślany. Są tu „Wyklęci” z różnych regionów kraju, także z kresowych ziem utraconych, gdzie powojenna walka miała szczególnie tragiczny charakter. Są ludzie powszechnie już znani – jak bohater z Auschwitz, rtm. Witold Pilecki „Witold”, czy wspomniany mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” lub mjr Józef Kuraś „Ogień”. Są też jednak postaci zupełnie zapomniane, a godne narodowych panteonów.
W historiach większości bohaterów tej książki pojawiają się dwa motywy przewodnie. Po pierwsze, ich wojna trwała nie sześć lat, lecz znacznie dłużej. Dla Józefa Franczaka „Lalka”, ostatniego partyzanta wolnej Polski, trwała 24 lata! Po drugie, nie mają mogił, odwiedzamy tylko ich symboliczne groby. Uznano ich za niebezpiecznych nawet po śmierci… A przecież „ojczyzna to ziemia i groby”… Skoro nie ma grobów, to brońmy pamięci w inny sposób. „Jeśli zapomnę o nich” – pisał narodowy wieszcz o „wyklętych” swojego pokolenia – „Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie”… Książka Joanny Wieliczki-Szarkowej służy narodowej pamięci i nie pozwala zapomnieć. Polecam ją szczególnie nauczycielom przedmiotów humanistycznych szkół ponadpodstawowych i studentom. Polska nie jest zamknięta kartą. „Żołnierze Wyklęci”, walczący z systemem totalitarnym, pozbawiającym człowieka podstawowych praw obywatelskich, byli bliżej Europy niż wielu spośród tych, którzy w imię tej Europy każą nam dziś zapomnieć o tragicznym, powojennym powstaniu i „iść do przodu”. Nie ma przyszłości bez przeszłości – szczególnie wtedy, gdy jest ona bolesna i nierozpoznana1.
WSTĘP Droga Wyklętych
„Społeczeństwo, które strzela, nigdy się nie da zbolszewizować. Bolszewizacja zapanuje dopiero, gdy ostatni żołnierze wychodzą z ukrycia i posłusznie stają w ogonkach. Właśnie w Polsce gasną dziś po lasach ostatnie strzały prawdziwych Polaków, których nikt na świecie nie chce nazywać bohaterami” – pisał Józef Mackiewicz w londyńskich „Wiadomościach” w 1947 roku, kiedy w Polsce, po sfałszowanych wyborach i ogłoszonej przez komunistów „amnestii”, ujawniali się kolejni żołnierze antykomunistycznego podziemia zbrojnego, walczący o niepodległość Polski zagarniętej przez Sowietów. „My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej! (…) Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami, by świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię” – tak cel tej powojennej walki przedstawiał kpt. Władysław Łukasiuk „Młot”, dowódca 6. Brygady Wileńskiej AK, legenda Podlasia. Tak też myśleli inni dowódcy i ich podwładni pozostający w konspiracji. „Wypowiedzieliśmy walkę na śmierć lub życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości. (…) Sumienie Narodu – to my!” – pisał w jednej z ulotek rozlepianych na murach Gdańska wczesną wiosną 1946 roku mjr Zygmunt Szendzielarz, sławny „Łupaszko”, dowódca odtworzonej na Pomorzu 5. Wileńskiej Brygady AK.
„Amnestia” po sfałszowanych wyborach do Sejmu z 19 stycznia 1947 r. miała na celu nie tyle ułatwić „Żołnierzom Wyklętym” „powrót do normalnego życia”, co raczej dekonspirację całego podziemia niepodległościowego – na fali przygnębienia po ogłoszeniu wyników „wyborów”. Ujawnianie odbywało się przed funkcjonariuszami MBP, którzy nie zamierzali „wybaczać win” [!]. Spośród bohaterów naszej książki ujawnili się m.in. kpt. Henryk Flame „Bartek”, Jan Tabortowski „Bruzda” i Michał Bierzyński „Sęp”. Bierzyński, zagrożony ponownym aresztowaniem, musiał uciekać do oddziału leśnego, podobnie Tabortowski. Flame został wkrótce zamordowany przez funkcjonariusza UB… Obwieszczenie o amnestii z archiwum IPN O. Gdańsk.
„Żyli prawem wilka”
Nie poszli na żaden kompromis i zapłacili za to cenę najwyższą. Ich rozstrzelane i pohańbione ciała wystawiano na ulicach, aby krzyczały, że taki będzie koniec każdego, kto odważy się marzyć o wolnej Polsce.
Po latach walki z okupantem niemieckim i sowieckim przyszło im walczyć z rodzimymi komunistami, którzy nie tylko ich mordowali i torturowali, ale uczynili wszystko, aby zhańbić po śmierci i w końcu skazać na zapomnienie. Jak mówi bohater powieści Sebastiana Reńcy Z cienia,poświęconej zgrupowaniu Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) kpt. Henryka Flamego „Bartka”, ci wszyscy niezłomni żołnierze byli „ścigani, odstrzeliwani, opluwani...”. Nie mieli prawa istnieć w narodowej pamięci. Przez komunistów zostali wyklęci. Zbigniew Herbert napisał o nich: „Ponieważ żyli prawem wilka/ historia o nich głucho milczy” (Wilki).
Dla tych, którzy przeżyli, nie było miejsca na uniwersytetach, nie wyjeżdżali na zagraniczne stypendia. W PRL byli obywatelami drugiej kategorii. Zemsta komunistów dosięgła także ich bliskich – rodzin. Prześladowani byli rodzice, rodzeństwo, krewni. Także kolejne pokolenie – ich dzieci – miały zapłacić za wierność swych rodziców Polsce.
Jeden z ubeków mówił: „zadaniem naszym jest nie tylko zniszczyć was fizycznie, ale my musimy zniszczyć was moralnie w oczach społeczeństwa”. Nie zabrakło więc nie tylko mordujących ich funkcjonariuszy UB, prokuratorów, sędziów, ale i tych co zabijali słowem – pisali oszczercze książki, wiersze, reżyserowali i kręcili tendencyjne filmy, rzeźbili pomniki zbrodniarzy.
Gdy upadł komunizm, wydawało się, że odzyskująca wolność Polska zacznie budowę nowego państwa od fundamentów, a jednym z jego filarów będzie szacunek dla tych, którzy o tę niepodległość walczyli, tak jak Druga Rzeczypospolita zadbała o ostatnich powstańców styczniowych. Historia potoczyła się jednak inaczej.
Po upadku PRL nazwano ich „Żołnierzami Wyklętymi” – na taki los skazali ich komuniści. Taki tytuł nosiła poświęcona im wystawa, przygotowana przez grupę młodych ludzi związanych z Ligą Republikańską, skupionych wokół adwokata Grzegorza Wąsowskiego. Pokazano ją po raz pierwszy w 1993 roku na Uniwersytecie Warszawskim, a potem objechała całą Polskę i po sześciu latach trafiła do Sejmu RP. Określenie „Żołnierze Wyklęci” stało się powszechniej znane także dzięki książce Jerzego Ślaskiego.
Wysiłek niepokornych historyków, kombatantów, ludzi którzy nie godzili się na trwanie w kłamstwie o drugiej konspiracji niepodległościowej, czyli powojennej partyzantce antykomunistycznej, powoli przynosi efekty. W 2001 roku Sejm RP – mimo oporu postkomunistycznych środowisk – przyjął uchwałę uznającą zasługi „organizacji i grup niepodległościowych, które po zakończeniu drugiej wojny światowej zdecydowały się na podjęcie nierównej walki o suwerenność i niepodległość Polski” oraz stwierdzającą, iż „organizacja ‘Wolność i Niezawisłość’, kontynuatorka tradycji walk Armii Krajowej, dobrze zasłużyła się Ojczyźnie”.
Z czasem poszerzał się krąg historyków zafascynowanych historią „Wyklętych”. Kolejne tomy Oficyny Wydawniczej Volumen – wśród nich album Żołnierze wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku, publikacje i pomniki Fundacji „Pamiętamy”, uwieczniające bohaterów antysowieckiego powstania z lat 1944-1956, czy skierowany głównie do młodzieży projekt Twardzi jak stal (muzyczny hołd Narodowym Siłom Zbrojnym), płyta zespołu „De Press” Myśmy rebelianci. Piosenki żołnierzy wyklętych, a także coroczne rajdy szlakami „Zapory”, „Łupaszki”, „Bartka”, „Żubryda” – powoli przywracają „Wyklętych” narodowej pamięci. Niewątpliwie szczególną rolę odegrała tu działalność Instytutu Pamięci Narodowej pod kierownictwem śp. Janusza Kurtki i poświęcone tematyce „Wyklętych” wystawy, sesje i publikacje z kolejnymi tomami słownika biograficznego Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944-1956 oraz Atlasem polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956 na czele.
Przez wiele lat o pamięć dla „Wyklętych” zabiegały tylko środowiska kombatanckie i ich rodziny. Starania te zostały wsparte przez Janusza Kurtykę, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, natomiast prezydent Lech Kaczyński – wielokrotnie wcześniej honorujący poległych żołnierzy antykomunistycznego podziemia odznaczeniami i awansami – zgłosił inicjatywę ustawodawczą, której celem było ustanowienie święta państwowego: Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Obaj polegli 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie pod Smoleńskiem i nie doczekali się urzeczywistnienia swej idei.
Nowe święto państwowe, ustanowione przez Sejm RP „w hołdzie Żołnierzom Wyklętym – bohaterom Powstania Antykomunistycznego, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienia dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”, po raz pierwszy obchodziliśmy 1 marca 2011 r.
Tego dnia w 1951 roku w warszawskim więzieniu przy ul. Rakowieckiej na Mokotowie zamordowano strzałem w tył głowy siedmiu członków ostatniego, IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN): prezesa Łukasza Cieplińskiego, Mieczysława Kawalca, Józefa Batorego, Adama Lazarowicza, Franciszka Błażeja, Karola Chmiela i Józefa Rzepkę, ostatniego ogólnopolskiego koordynatora „Walki o Wolność i Niezawisłość Polski z nową sowiecką okupacją”. Mord ten jest symbolicznym końcem działalności największej ogólnopolskiej powojennej organizacji niepodległościowej wywodzącej się z Armii Krajowej.
Odnalezienie pod murem więzienia w Gdańsku kości i czaszki młodej kobiety z otworem od kuli w płacie czołowym postawiło na nogi gdańskie Biuro Edukacji Publicznej IPN. To mogły być szczątki 17-letniej Danuty Siedzikówny „Inki”, sanitariuszki oddziału mjr. „Łupaszki”, zamordowanej w gdańskim pawilonie śmierci 28 VIII 1946 r. Badania na materiale genetycznym, pobranym od siostry, Wiesławy Siedzik-Korzeniowej, nie potwierdziły przypuszczeń. To była inna, nieznana tragedia lat powojennych. Fot. Piotr Szubarczyk.
Tymczasem dopiero w 23 roku od upadku komunizmu podjęto prace ekshumacyjne na warszawskiej „Łączce”, miejscu, gdzie, jak przypuszczano, znajdują się ofiary komunistycznych mordów. Do końca 2012 roku wydobyto 116 ciał.
Kierujący ekshumacją dr hab. Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego IPN ujawnił, iż „około dwóch trzecich odnalezionych szczątków nosi ślady po katyńskiej metodzie uśmiercania. Oznacza to, że ogromną większość ludzi tam pochowanych uśmiercono strzałem w potylicę z bliskiej odległości. Część szczątków nie nosi jednak śladów uśmiercenia poprzez strzał z pistoletu, co wskazuje, że zostali zamordowani w inny sposób. Niektórzy mogli zostać powieszeni, bo część egzekucji odbywała się właśnie w ten sposób. […] O tym, że niektóre osoby były przed śmiercią torturowane, świadczą chociażby złamane kości żeber, popękane żuchwy. Oględziny przeprowadzone przez naszych lekarzy sądowych wskazują wyraźnie, że w wielu przypadkach przed śmiercią tych ludzi męczono i co do tego nie mamy najmniejszej wątpliwości”.
Groby były maskowane, a część ciał próbowano rozpuścić substancjami chemicznymi. Komuniści chcieli bowiem zatrzeć wszelkie ślady. Otwarte groby jednak przemówiły, ujawniając jednocześnie prawdę o katach „Żołnierzy Wyklętych”. „Sprawców tych zbrodni cechowało przede wszystkim to, że obok sowieckich metod uśmiercania, podobnie jak oprawcy w ZSRS, potrafili zacierać ślady po miejscach pochówków. Ponadto odznaczali się brakiem szacunku dla ciał nieżyjących już osób, traktując je w sposób urągający wszelkim zasadom obowiązującym w cywilizowanym świecie. Wrzucanie tych ludzi do jam grobowych po kilka osób, a następnie zacieranie śladów świadczy, jaki był stosunek katów do ofiar. Żałuję, że przez 23 lata od upadku komunizmu w Polsce żadnemu z tych oprawców: funkcjonariuszy straży więziennej, którzy dokonywali pochówków i są odpowiedzialni za taki, a nie inny sposób postępowania, nie udało się postawić zarzutów zbezczeszczenia zwłok. Szkoda też, że żaden z uczestników tego niecnego procederu nie wyraził skruchy za to, co zrobił ani nie wykazał chęci naprawy swoich błędów sprzed lat i nie wskazał miejsca, gdzie potajemnie grzebano ofiary. Przecież wielu z tych ludzi wciąż żyje, zdumiewające, że nawet w obliczu rozliczenia się ze swoimi dokonaniami nie zmienili przekonań. Widocznie są zatwardziali do końca” – podkreślił Krzysztof Szwagrzyk.
„Walczymy o pełne wyzwolenie Polski”
Żołnierze Wyklęci jako pierwsi walczyli po wojnie z komunistycznym reżimem w Polsce. Dla większości z nich była to ta sama walka, na podjęcie której zdecydowali się w 1939 roku – walka o niepodległość ojczyzny. Zmienił się tylko wróg.
Mapa IV rozbioru Polski – na podstawie tajnego protokołu z 23 sierpnia 1939 r., zwanego paktem Ribbentrop-Mołotow – po sowiecko-niemieckich korektach z 28 września 1939 r. Tu się zaczyna historia „Żołnierzy Wyklętych”. Zródło: IPN.
W czasie drugiej wojny światowej Polacy stworzyli Polskie Państwo Podziemne, uznane w historii za fenomen. Były to ściśle zakonspirowane struktury państwowe podległe Rządowi RP na Uchodźstwie, w skład których, obok podziemnych administracji (Delegatury Rządu na Kraj) i parlamentu (Rada Jedności Narodowej) wchodziło najliczniejsze Wojsko Polskie w konspiracji, czyli Armia Krajowa. W 1944 roku liczyła ona około 380-400 tysięcy żołnierzy. W przysiędze, którą każdy z nich składał, powtarzali słowa: „niepodległość będzie twoją nagrodą, zdrada karana jest śmiercią”.
Po wkroczeniu w 1944 roku Armii Czerwonej i zainstalowaniu się komunistycznego reżimu w Polsce, instytucje Polskiego Państwa Podziemnego formalnie przestały istnieć. Ale rozwiązanie Armii Krajowej w dniu 19 stycznia 1945 roku nie zakończyło jej rzeczywistej działalności. Mimo tragicznej sytuacji, w jakiej znalazła się Polska, zdradzona w Teheranie oraz Jałcie przez zachodnich aliantów i wepchnięta do sowieckiej strefy wpływów, wielu żołnierzy pozostało wiernych moralnemu nakazowi walki o niepodległość. Wierzyli, że możliwy jest wybuch trzeciej wojny światowej, w której zachodnie mocarstwa pokonają Związek Sowiecki i ich walka przyniesie Polsce wolność. Te nadzieje były z czasem coraz słabsze.
Gen. bryg. August Emil Fieldorf „Nil” (*20 III 1895 †24 II 1953), zastępca komendanta głównego AK, szef Kedywu Komendy Głównej AK, zamordowany w więzieniu mokotowskim. Zdjęcie ze zbiorów rodzinnych Marii Fieldorf-Czarskiej.
Jeszcze przed rozwiązaniem AK, w 1944 roku, gen. August Emil Fieldorf „Nil”, szef Kedywu AK, zaczął organizować nową strukturę „Nie” („Niepodległość”) nastawioną na długofalowe działanie. Po podstępnym uwięzieniu przez Sowietów, w marcu 1945 roku, przywódców państwa podziemnego, w tym komendanta głównego AK, gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”, uznano ją za zdekonspirowaną i rozwiązano. Jednocześnie gen. Władysław Anders, pełniący obowiązki Naczelnego Wodza, powołał Delegaturę Sił Zbrojnych (DSZ), która próbowała przeprowadzić tajną demobilizację poakowskich oddziałów leśnych, powstających spontanicznie w odpowiedzi na sowiecki terror. I choć walka zbrojna skazana była na niepowodzenie, to jednak wyjście z lasu nie tylko nie dawało gwarancji bezpieczeństwa ujawniającym się, ale zagrażało także pozostającym w podziemiu.
Rzeczpospolita Polska i Polska pojałtańska. 13 lutego 1945 r. premier Tomasz Arciszewski stwierdził, że dyktat jałtański nie zobowiązuje ani Rządu RP, ani narodu polskiego: „Oderwanie od Polski wschodniej połowy jej terytorium, przez narzucenie tzw. «linii Curzona», jako granicy polsko-sowieckiej, Naród Polski przyjmuje jako nowy rozbiór Polski, tym razem dokonany przez sojuszników”. Zródło: IPN.
DSZ została rozwiązana 6 sierpnia 1945 roku, a jej dowódcy, wraz z płk. Janem Rzepeckim „Ożogiem”, powołali 2 września 1945 roku w Warszawie Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN). W latach 1945-1947 była to największa ogólnopolska organizacja niepodległościowa, licząca 30-40 tysięcy ludzi. Miała charakter cywilny i obywatelski, a nie wojskowy (obieralne władze, rezygnacja ze stopni wojskowych, tajna demobilizacja oddziałów partyzanckich). Ale, jak stwierdził Janusz Kurtyka, „paradoksem jest, że dążąc do ‘rozładowania lasów’, przywódcy WiN byli jednocześnie zwierzchnikami najliczniejszych oddziałów partyzanckich (operujących zwłaszcza na Białostocczyźnie, Lubelszczyźnie, na części Mazowsza), które powstawały w związku ze stałym napływem ludzi zagrożonych represjami (ze strony NKWD, KBW czy też UB) lub dezerterów z ‘ludowego’ Wojska Polskiego”.
Celem WiN było „wywalczenie wprowadzenia w Polsce w życie zasad demokracji w zachodnioeuropejskim znaczeniu tego określenia. (…) Pierwszym krokiem do osiągnięcia celu zasadniczego jest wywalczenie przeprowadzenia uczciwych wyborów powszechnych do nowego sejmu ustawodawczego”. I tego właśnie celu nie udało się osiągnąć. Wybory w styczniu 1947 roku zostały przez komunistów sfałszowane. Do 1947 roku cztery kolejne Zarządy Główne WiN zostały rozbite, a ich członkowie poddani okrutnym śledztwom, skazani na surowe wyroki, z karą śmierci włącznie. Na dodatek bezpieka, na skutek zdrady Stefana Sieńki „Wiktora”, kierownika Biura Studiów pionu informacji IV Zarządu, przeprowadziła wielką prowokację (operacja „Cezary”), powołując tak zwaną V Komendę Główną WiN, „ujawnioną” dopiero w grudniu 1952 roku.
Poza Zrzeszeniem WiN przeciwstawiały się komunistom także inne organizacje niepodległościowe. Ogólnopolski charakter miała konspiracja związana z obozem narodowym. Do powstałego w listopadzie 1944 roku Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW), po rozwiązaniu AK przystąpiły, scalone wcześniej z AK – Narodowa Organizacja Wojskowa (NOW) oraz część Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). W szeregach NZW walczyło około 30-40 tysięcy ludzi. Odzyskanie niepodległości było dla nich rzeczą najważniejszą. Rozkaz Komendanta Głównego NZW, ppłk. Tadeusza Danilewicza „Domana” z 1 września 1945 roku stwierdzał jasno:
„1. Walczymy o pełne wyzwolenie Polski spod okupacji i wpływów sowieckich zarówno bezpośrednich, jak i za pośrednictwem swoich agentów (grupa Bieruta).
2. Prowadzimy walkę o całość ziem wschodnich w granicach z 1939 roku.
3. Z walki o Wielką Polskę nie zrezygnujemy pod wpływem terroru Rosji Sowieckiej i jej agentur”.
Przez kilka miesięcy 1945 roku, do ich rozbicia przez UB między lipcem a październikiem, walkę prowadziły także Narodowe Siły Zbrojne (NSZ), będące kontynuacją tej części NSZ, która nie została włączona do AK.
Od sierpnia 1945 roku w centralnej Polsce (okolice Radomska) działało liczące 2,5 tysiąca żołnierzy Konspiracyjne Wojsko Polskie (KWP), dowodzone przez oficera byłego 27. Pułku Piechoty AK, kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”. Ppłk Andrzej Rzewuski „Hańcza”, do aresztowania go przez NKWD w listopadzie 1945 roku, dowodził poakowską Wielkopolską Samodzielną Grupą Ochotniczą „Warta”. Na Podhalu do stycznia 1947 roku na czele dużego zgrupowania partyzanckiego walczył „Błyskawica”, Józef Kuraś „Ogień”.
Fenomenem była powojenna działalność oddziałów partyzanckich 5. i 6. Brygady Wileńskiej, dowodzonych przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” i kpt. Władysława Łukasiuka „Młota”. Walczyły one w całej niemal Polsce północnej i północno-wschodniej (Zachodniopomorskie, Gdańskie, Bydgoskie, Olsztyńskie, Warszawskie, Białostockie, nawet Lubelskie). UB udało się rozbić Eksterytorialny Okręg Wileński, któremu podlegały 5. i 6. Brygada, pod koniec 1948 roku (akcja „X”), ale w szczątkowej formie przetrwał on aż do roku 1952.
Żołnierze niepodległościowego podziemia walczyli także na Kresach Rzeczypospolitej, które zostały włączone do Związku Sowieckiego. Na Wileńszczyźnie, Nowogródczyźnie i Grodzieńszczyźnie większe oddziały partyzanckie zostały zlikwidowane w 1949 roku.
Po 1947 roku zaczęły także powstawać nowe konspiracyjne organizacje młodzieżowe. Tworzyli je młodzi niezłomni ludzie, którzy nie zdążyli z racji wieku wziąć udziału w wojnie. Zapatrzeni w swoich ojców i starszych braci z Armii Krajowej, Szarych Szeregów czy Narodowych Sił Zbrojnych, niegodzący się na komunistyczne zniewolenie, podjęli swoją walkę w tzw. trzeciej konspiracji. Przez prawie tysiąc grup powstałych do 1956 roku przewinęło się ponad 10 tysięcy osób. Komuniści rozprawiali się z nimi tak samo bezwzględnie, jak z dorosłymi. Byli więzieni, torturowani, a nawet skazywani na śmierć.
Po rozbiciu przez bezpiekę większości organizacji i oddziałów leśnych pod koniec lat czterdziestych, pojedynczy partyzanci przetrwali w konspiracji jeszcze do połowy lat pięćdziesiątych. Ostatnim żołnierzem antykomunistycznego podziemia poległym w walce był Józef Franczak „Lalek”, zastrzelony przez funkcjonariuszy ZOMO i SB 21 października 1963 roku.
Kilka miesięcy wcześniej, w marcu 1963 roku aresztowano, ukrywającego się skutecznie pod innym nazwiskiem przez 18 lat, żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych Czesława Czaplickiego. Wyrok zapadł w czerwcu 1964 roku. Prokurator żądał kary śmierci, ostatecznie sąd wydał wyrok 15 lat – zamieniony następnie na 5 lat. Więzienie opuścił w marcu 1968 roku, wojna dla niego trwała 23 lata.
Z kolei ostatniego emisariusza Zrzeszenia WiN, Adama Boryczkę „Tońka”, zwolniono z więzienia w 1967 roku. Odkąd wyruszył na wojnę w 1939 r., minęło dwadzieścia osiem lat – to całe pokolenie. Jeszcze dłużej na spotkanie z bliskimi musieli czekać kpt. Tadeusz Zajączek czy rtm. Kazimierz Wybranowski z Narodowych Sił Zbrojnych oraz Andrzej Kiszka „Dąb”, który opuścił więzienie w 1971 roku, już za rządów Edwarda Gierka.
„Najhaniebniejsza w dziejach profanacja”
Instalowanie w Polsce sowieckiego systemu, nazwane później walką o „utrwalanie władzy ludowej”, było krwawą operacją przeprowadzoną przy pomocy terroru sowieckiego wojska i podporządkowanego Sowietom komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, którego podstawę stanowili oficerowie NKWD (jako sowietnicy, czyli „doradcy”) i przeszkoleni na sowieckich kursach komuniści (Polacy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini). Do „Polski lubelskiej” przerzucone zostały trzy dywizje wojsk NKWD, które pomagały „ludowemu” Wojsku Polskiemu w zwalczaniu niepodległościowego podziemia. Kiedy jesienią 1946 roku zaczęto wycofywać Wojska Wewnętrzne NKWD z Polski, na prośbę Bolesława Bieruta jeszcze do marca 1947 roku pozostawiono ich 64. Dywizję. Sowiecki gen. Bolesław Kieniewicz dowodził prawie 30-tysięcznym Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na czele „ludowego” WP także stali sowieccy oficerowie. Jak podaje historyk Sławomir Cenckiewicz, przez „ludowe” wojsko przewinęło się ponad 20 tysięcy oficerów sowieckich.
Przywieziony z Moskwy marionetkowy rząd PKWN na podstawie uchwalanych przez siebie dekretów poddawał represjom i pacyfikował polskie społeczeństwo. Słynna „sierpniówka”, czyli dekret z 31 sierpnia 1944 roku O wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego,był wykorzystywany do skazywania na śmierć największych polskich patriotów, w tym gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. „Darowano nam Polskę i ustanowiono rządy nad Nią, jakbyśmy byli narodem żebraków, jakbyśmy czekali przez sześć lat wielkich zmagań na koniec wojny z założonymi rękami, jakbyśmy nie toczyli najkrwawszych na kuli ziemskiej walk i jakbyśmy nie przerośli naszych rzekomych dobroczyńców gotowością do poświęceń i bohaterstwem. Na świętych ołtarzach Wawra, Oświęcimia, Majdanka, Warszawy, leśnych partyzanckich pobojowisk, spacyfikowanych po barbarzyńsku miast i wsi – dokonano najhaniebniejszej w dziejach profanacji: stworzono sztuczną, jakby w sercach naszych nie żyła prawdziwa, Polskę, która jest usankcjonowaniem wszelkiej podłości, zła i zdrady” – pisał w rozkazie Stanisław Sojczyński „Warszyc”.
W niepodległościowym podziemiu w 1945 roku przeciwstawiało się komunistycznemu reżimowi w Polsce około 120-180 tysięcy osób, z czego około 13-17 tysięcy walczyło w oddziałach partyzanckich lub bojowych jednostkach dyspozycyjnych. Po amnestii, w latach 1947-1950 w lasach zostało 1,8 tysiąca partyzantów, a po roku 1950 jeszcze 250-400. Oddziały zbrojne nie mogłyby przetrwać w terenie bez pomocy miejscowej ludności, wśród której miały swoich zaufanych informatorów, łączników, lekarzy, aptekarzy, księży i in. Mieszkańcy wsi i miasteczek, mimo grożących im za to represji, udzielali partyzantom gościny, schronienia i zaopatrzenia, ci zaś bronili ich, często skutecznie, przed bezprawiem komunistycznych urzędników i funkcjonariuszy. O tych ludziach również musimy pamiętać, mówiąc o „Żołnierzach Wyklętych”.
W czasie akcji zbrojnego podziemia, jak podają wciąż niezweryfikowane źródła komunistyczne, zginęło około 12 tysięcy funkcjonariuszy i żołnierzy służb mundurowych (UB, KBW, MO, WP, ORMO), tysiąc żołnierzy Armii Czerwonej i funkcjonariuszy NKWD oraz 10 tysięcy cywilów (działacze partyjni, agenci UB i NKWD). Według także niezweryfikowanych danych, w walce poległo przeszło 8,6 tysiąca konspiratorów, a 79 tysięcy zostało aresztowanych. Na karę śmierci w latach 1944-1956 z przyczyn politycznych skazano 5 tysięcy osób, ponad połowę tych wyroków wykonano (dane z Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956).
Żołnierze antykomunistycznego niepodległościowego powstania to przede wszystkim synowie chłopów i rzemieślników, a także młodzi nauczyciele, urzędnicy, leśnicy, oficerowie i podoficerowie rezerwy, czasem oficerowie zawodowi, a nawet maturzyści i gimnazjaliści, wywodzący się z małych miasteczek i wsi. Niektórzy z nich walczyli o niepodległość Polski w latach 1918-1920. Większość należała do konspiracji od 1939 roku. Wszystkich ich łączyła niezgoda na komunistyczne rządy i gotowość do walki o wolność, nawet za cenę życia. Wychowani w przedwojennej Polsce w miłości i odpowiedzialności za ojczyznę, wybierali wierność najwyższym wartościom. Trwali w podziemiu, ponieważ, jak śpiewa współczesny bard Andrzej Kołakowski,
„... przysięgali na orła i na krzyż,
na dwa kolory, te najświętsze w Polsce barwy,
na czystą biel i na gorącą czerwień krwi,
na wolność żywych i na wieczną chwałę zmarłych…”.
Konspiracyjny list gen. bryg. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”, komendanta głównego Armii Krajowej, do „obywatela ‘Nila’”, czyli gen. bryg. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”, szefa Kedywu Komendy Głównej AK. Pisany miesiąc po formalnym rozwiązaniu szeregów AK, nie pozostawia wątpliwości, co do planów kontynuacji oporu, w warunkach nowej okupacji kraju. „Nil” miał stanąć na czele organizacji „Nie” (od Niepodległość). Miesiąc później gen. Okulicki zostanie aresztowany przez NKWD. Sądzony na oczach „wolnego świata” w Moskwie, skazany na 10 lat więzienia, zamordowany w Wigilię Bożego Narodzenia 1946 r.
Rotmistrz Witold Pilecki „Witold”. Zródło: Żołnierze wyklęci.Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944...
WITOLD PILECKI
„WITOLD”
„Oświęcim to była igraszka”
Jeden z „sześciu najodważniejszych żołnierzy drugiej wojny światowej”, na ochotnika dał się zamknąć w obozie w Auschwitz. Do prawdziwego piekła, przy którym „Oświęcim to była igraszka”, trafił jednak już po wojnie. Przez komunistycznych oprawców został skatowany, skazany na śmierć i zamordowany za „wyjątkowe napięcie złej woli w toku zbrodniczej działalności, za przejawioną nienawiść do Polski Ludowej”.
Dziadek Witolda, Józef, za udział w powstaniu styczniowym w 1863 roku stracił prawie wszystkie dobra w ziemi lidzkiej, a rodzina musiała wyjechać w głąb Rosji. Tam też, na dalekiej północy, w Ołońcu na terenie Karelii, 13 maja 1901 roku urodził się przyszły rotmistrz. Ojciec nie chciał pozwolić na rusyfikację dzieci i wywiózł je do Wilna, gdzie Witold został konspiracyjnym skautem. Miłości do ojczyzny uczyła go też matka, dzięki której potrafił cytować z pamięci obszerne fragmenty Trylogii Henryka Sienkiewicza.
Jeszcze zawrócił konia…
Po wybuchu pierwszej wojny światowej w Orle na Mohylewszczyźnie założył pierwszy zastęp harcerski, a w dorosłość wkroczył razem z oddziałem kawalerii Samoobrony Wileńskiej braci Dąmbrowskich: Władysława i Jerzego, słynnego kresowego zagończyka „Łupaszki”. Spotkał go potem pod Warszawą w sierpniu 1920 roku, w czasie walk z bolszewikami, i zaciągnął się do formowanego przez niego 211. Ochotniczego Pułku Ułanów Nadniemeńskich. Razem wzięli udział w wyprawie gen. Lucjana Żeligowskiego na Wilno.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
ANEKS
Zbudujmy Pomnik Żołnierzy Wyklętych
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej