Zupełnie sama - Weronika Masny - ebook + książka
NOWOŚĆ

Zupełnie sama ebook

Masny Weronika

5,0

19 osób interesuje się tą książką

Opis

Alicja Kostecka, młoda influencerka, skrywa przerażający sekret.

 

Swoim zachowaniem rani nie tylko siebie, ale również bliskich, których mimo popularności w Internecie, nie ma wielu. Nie potrafi przestać, choć już tak wiele razy obiecywała sobie, że skończy z obrzydliwym uzależnieniem. Niebezpieczny seks, brak odpowiednich wzorców i pragnienie utrzymania popularności na Instagramie to połączenie, które może doprowadzić do tragedii.

 

Czy Alicja zdąży się opamiętać, zanim będzie za późno?

 

 

Przerażająco bolesna, piekielnie wciągająca i niewiarygodnie przejmująca opowieść, która bezlitośnie odciska na czytelniku piętno. Ten niemy krzyk samotności wyzierający spod fasady tak skrzętnie wykreowanego wizerunku młodej kobiety na długo zagości w Waszych myślach. Gwarantuję, że wobec tej kontrowersyjnej i przesiąkniętej traumatycznymi doświadczeniami powieści nikt nie pozostanie obojętny. Polecam! – Gabriela Setla, @gabriela_setla_

 

Wulgarna, przepełniona erotyzmem i plugawymi żądzami, a zarazem uderzająca w sferę emocjonalną szalenie ważnym przekazem. „Zupełnie sama” skrywa wiele prawd o zakłamanym świecie pozornie idealnych influencerów, zestawiając je z nędzą i używkami. Fabuła, zbudowana na zasadzie kontrastujących środowisk i szokujących obrazów, wzbudza niepokój i niesamowicie uzależnia. – Kamila Marut, @suspense_books

 

Pozbawiona ciepłych uczuć, pełna niezrozumienia i samotności w świecie zdominowanym przez mass media, gdzie toczy się wyidealizowane życie, a pod płaszczykiem normalności skrywa się brzydka i niebezpieczna tajemnica, która może doprowadzić do tragedii. Niepokojąca, rażąco realna i kontrowersyjna nie zostawi Was obojętnych wobec losów bohaterów. Taka jest najnowsza powieść Weroniki Masny „Zupełnie sama”. Gorąco polecam! – Marta Trela, @fanka_mrocznych_historii

 

Wstrząsająca historia o samotności w blasku social mediów. Co dzieje się po wyłączeniu kamery? Pełne mroku, przesiąknięte goryczą, odważne studium kryzysu współczesnej, młodej kobiety, w którym przekraczamy granicę tego, co społecznie akceptowalne. – Joanna Starybrat, @pisanezusmiechem

 

Weronika Masny serwuje nam przesiąknięty emocjami dramat, którego czytanie jednocześnie wciąga i boli. Ta intrygująca historia mówi o uzależnieniu, samotności mimo popularności i walce o lepsze życie. Polecam ją każdemu miłośnikowi mocnych wrażeń – będziecie zachwyceni. – Małgorzata Pawłowska, @intermission4reading

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 347

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
intermission4reading

Nie oderwiesz się od lektury

Ta historia jednocześnie przeraża ale i uczy. To świetna książka o walce z własnymi demonami. Polecam każdemu kto lubi jak książka ma w sobie dużo emocji i która pozostawia czytelnika z refleksją
10
Antiochia1

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa i aktualna
10



Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

Na własnym podwórku

Zupełnie sama

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Weronika Masny, 2024 Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2024 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Barbara Mikulska

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Adam Buzek

Ilustracja na okładce: Adobe Firefly

Ilustracje wewnątrz książki: © by Maki z Pixabay

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie

ISBN 978-83-8290-632-5

Wydawnictwo WasPos Warszawa Wydawca: Agnieszka Przyłucka [email protected] www.waspos.pl

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Rozdział 28

Rozdział 29

Rozdział 30

Rozdział 31

Rozdział 32

Rozdział 33

Rozdział 34

Rozdział 35

Rozdział 36

Rozdział 37

Rozdział 38

Rozdział 39

Rozdział 40

Rozdział 41

Rozdział 42

Rozdział 43

Rozdział 44

Rozdział 45

Rozdział 46

Rozdział 47

Rozdział 48

Rozdział 49

Rozdział 50

Rozdział 51

Rozdział 52

Rozdział 53

Rozdział 54

Rozdział 55

Rozdział 56

Rozdział 57

Epilog

Podziękowania

Moim rodzicom, dzięki którym nigdy nie byłam sama

Książka ta jest fikcją literacką, wszystkie zdarzenia i postacie są wymyślone na potrzeby fabuły

Prolog

Nie wiem, po co składam sobie obietnice, których nie potrafię dotrzymać. Taka jest chyba natura człowieka – wmawiamy sobie, że jesteśmy zdolni do poświęceń, mamy silną wolę i chęć walki o lepszego siebie. Gówno prawda.

Ile razy wysłuchiwałam postanowień noworocznych o regularnym ćwiczeniu, nauce obcego języka czy rzuceniu fajek? Mam wrażenie, że co roku szukamy sobie coraz to nowszych, ciekawszych wyrzeczeń tylko po to, by opublikować je w mediach społecznościowych. Rzucamy wyzwanie znajomym, a przez następny miesiąc dzielnie dokumentujemy nasze osiągnięcia. Po tym czasie każdy zapomina, jak brzmiało postanowienie. Powoli przechodzimy do normalności, którą żyjemy przez kolejnych jedenaście miesięcy.

Dlatego od dawna nie robię postanowień noworocznych. Nie obiecuję, że zacznę chodzić na siłownię, nie zarzekam się, że przestanę jeść słodycze albo poprawię mój poziom angielskiego. Przez cały rok wmawiam sobie jednak coś innego. Coś znacznie ważniejszego. Coś, z czym muszę w końcu skończyć. Ale nie potrafię. Znowu to robię. Po prawie miesiącu przerwy idę tam, gdzie nie powinnam. Oddaję się chwili i żyję tym, co jest teraz, zapominając o wszystkich obietnicach. Nie myślę o zagrożeniach, wyłączam umysł i czerpię przyjemność.

Pieprzyć postanowienia.

***

Przesuwam palcami po jego nagim torsie. Nie jest szczupły, wysportowany, a o kaloryferze mógłby tylko pomarzyć. Uderzając pośladkami o jego uda, widzę, że nadmiar tłuszczu zgromadzony przez wiele lat na brzuchu, podskakuje. Bardzo mnie to podnieca. Jęczę cicho, czym go prowokuję. Szybko unosi głowę i zbliża ją do moich piersi. Spoglądam na swoje sutki, które aż się proszą o dotyk. To też mnie podnieca. Lubię widok swojego ciała, zwłaszcza podczas seksu. W przeciwieństwie do niego jestem szczupła. Zawdzięczam to genom, ale też własnej determinacji. Kilka razy w tygodniu ćwiczę, bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieć choć minimalną nadwagę. Nie czułabym się z tym dobrze.

Gdy jego język dotyka mojego prawego sutka, ogarnia mnie błogość. Delikatnie go przygryza, po czym bez opamiętania zaczyna lizać całą pierś. Dyszy mi w cycki, zapewne zastanawiając się, kiedy po raz kolejny będzie miał taką okazję. To jego chwila, ale też moja. Gdy jestem coraz bliżej, nie potrafię opanować głosu. Wydaję niekontrolowane dźwięki. W powietrzu unosi się nieprzyjemny zapach, ale to mi nie przeszkadza. Zerkam w dół, widzę jego łysinę na czubku głowy i język, który w dzikim tempie liże moje sutki. Raz jeden, za chwilę drugi. Nie wytrzymuję dłużej i odchylając się do tyłu, dochodzę. On idealnie się do mnie dopasowuje i szczytujemy niemal w tym samym momencie.

Gdy ekstaza mija, a rzeczywistość powraca do mojego umysłu, chcę jak najszybciej z niego zejść. Nie pozwala mi na to. Przyciska mnie jeszcze i dopiero po chwili zsuwa dłonie z moich bioder. Unoszę się błyskawicznie i zaczynam się ubierać. Jemu się nie spieszy, powoli zdejmuje gumkę i rzuca ją za siebie.

– Kurwa, zajebiście było. – Uśmiecha się do mnie, pokazując brak jednego z przednich zębów.

Teraz mnie to obrzydza, ale jeszcze kilkanaście minut temu uważałam inaczej. Zapalamy papierosy i siedzimy chwilę w milczeniu. Żałuję, że znowu nie dotrzymałam złożonej sobie obietnicy. Wiem, że nie powinnam tego robić. To niebezpieczne i obrzydliwe, ale jednocześnie cholernie podniecające. Nie jestem w stanie tego zmienić. Nie ma sensu kolejny raz się okłamywać. Przecież wrócę tu szybciej, niż myślę.

Kiedyś

Magda odrzuca na plecy długie blond włosy i wstaje z podłogi. Zostawia na niej męża i córeczkę, bawiących się w starego niedźwiedzia. Robi na czubku głowy luźny koczek i z miłością spogląda na dwie najważniejsze w jej życiu osoby.

– Wracaj do nas – mówi mężczyzna, wyciągając do niej leniwie rękę.

– Nie mogę, muszę zrobić obiad.

– Przestań, przecież nic nie musisz.

– Tak? A co będziemy jedli? – Śmieje się Magda.

– Zamówimy coś.

– Zrobię coś znacznie smaczniejszego.

– W to nie wątpię.

Magda powoli oddala się w stronę kuchni. Żałuje, że podczas robienia obiadu nie może obserwować męża i córki, ale ich śmiechy słyszy nawet z drugiego pomieszczenia. W przerwie między obieraniem ziemniaków a krojeniem mięsa zagląda do salonu. Dziewczynka nadal krąży wokół swojego taty, który udaje, że śpi na podłodze. W pewnym momencie podrywa się i chce złapać córeczkę. Ona jest szybsza, a raczej tylko tak myśli. Mężczyzna daje jej fory, z czego Magda doskonale zdaje sobie sprawę. Obydwoje zrobiliby dla niej wszystko, żeby tylko była szczęśliwa. Jest za mała, by zrozumieć, że tata nie bawi się z nią uczciwie.

W końcu mężczyzna łapie dziewczynkę za nogę, a następnie podnosi ją do góry. Usadza sobie dziecko na ramionach i lekko zgarbiony biega po salonie. Magda z uśmiechem kręci głową i wraca do kuchni.

Zza pleców dobiega ją uroczy głosik:

– Tatulinek, szybciej!

***

Dziewczynka z niecierpliwością wygląda przez okno.

– Babciu, kiedy oni wrócą?

– Nie mam pojęcia, kochanie.

– Może zadzwonisz do mamy i zapytasz?

– Nie przeszkadzajmy jej, jest na ważnym spotkaniu.

– W pracy?

– Tak, kochanie.

Dziewczynka pogrąża się w myślach.

– A tata? Przecież mówił, że niedługo wróci?

– Może coś go zatrzymało. Jeśli nie przyjedzie do obiadu, to do niego zadzwonię, dobrze?

Dziewczynka zgadza się ze swoją babcią. Uwielbia z nią zostawać, ale zdecydowanie bardziej woli spędzać czas z rodzicami. Starsza kobieta nie ma tyle siły i cierpliwości, często denerwuje się na wnuczkę i nie potrafi grać w większość gier, które ma dziewczynka. Tym razem postawiły na rysowanie i malowanie – to wychodzi im najlepiej. Babcia tworzy na pustej kartce kontury zwierzątek lub ciekawych przedmiotów, a dziewczynka uzupełnia je za pomocą kolorowych kredek.

Gdy zupa jest prawie gotowa, Lucyna postanawia zadzwonić do zięcia. Rzeczywiście już dawno powinien być w domu. Zaczyna się martwić, zwłaszcza po tym, gdy nie odebrał.

– No nic, zjemy same, a tata pewnie niedługo wróci.

– Dlaczego jeszcze go nie ma?

– Nie mam pojęcia, kochanie.

Po obiedzie dziewczynka idzie do swojego pokoju. Babcia w tym czasie zmywa naczynia i rozwiązuje kilka haseł w krzyżówce. Po południu jest umówiona z sąsiadką, więc coraz bardziej zaczyna się martwić opóźniającym się powrotem zięcia. Nie tak się umawiali. Miała zostać z wnuczką tylko dwie godziny. Obiecała nawet, że w tym czasie ugotuje zupę. Magda miała umówionych kilka spotkań, więc na pewno by nie zdążyła, a jej mąż nie jest mistrzem w kuchni. Lucyna wie, że gdy tylko może, zamawia jedzenie na wynos. Dziecko nie powinno jednak jeść takiego syfu, dlatego zaproponowała tę zupę.

Po godzinie w końcu słyszy dźwięk silnika na podjeździe. Wygląda przez okno i widzi zięcia, opuszczającego pojazd. Jego mina nie wskazuje na nic dobrego. Lucyna nie jest pewna, ale wydaje jej się, że mężczyzna płacze. Zanim otwierają się drzwi, czuje, jak przyspiesza bicie jej serca. Ostrożnie wstaje z kanapy i podchodzi do wiatrołapu.

– Co się stało? – pyta, widząc minę zięcia.

Mężczyzna ma opuchnięte oczy. Przez chwilę próbuje coś powiedzieć, ale słowa nie chcą opuścić jego ust. Tak jakby się bał usłyszeć to, co przecież doskonale już wie.

– No mówże wreszcie! – Lucyna denerwuje się coraz bardziej.

– Magda… ona, ona nie żyje.

– Co ty mówisz?

– Był wypadek. Magda zginęła na miejscu.

***

Dziewczynka bawi się domkiem dla lalek, gdy padają te słowa. Nie ma pojęcia, że w tej jednej chwili całkowicie zmieni się jej świat. Mama nie wróciła tego dnia do domu. Babcia tak źle się poczuła, że sąsiad, pan Damian, musiał zawieźć ją do szpitala. Został tylko tata, który nagle przestał się uśmiechać i mówić. To już nie był ten sam tatulinek.

Przez kilka kolejnych dni ich dom zmienił się nie do poznania. Ciągle przychodzą jacyś ludzie, przyjechała nawet ciocia Basia, której dziewczynka nie widziała od bardzo dawna. Wszyscy pocieszają ją i tatę, mówią, że mama na pewno będzie się nimi opiekowała. Dziewczynka nie może tego zrozumieć. Nie wie, dlaczego jej mama już nigdy do nich nie wróci. Bardzo za nią tęskni i chciałaby, żeby wszystko było jak dawniej. Zanim zjadła tę zupę i została z babcią Lucyną. Przecież mama przed wyjściem z domu ją pocałowała i powiedziała, że wieczorem pobawią się w małe koniki. Mama nigdy jej nie oszukała, a jednak tym razem nie spełniła obietnicy.

Dziewczynka bierze udział w pogrzebie. Jej mamę przyszło pożegnać bardzo dużo osób, większości nawet nie zna. Tata przez cały czas stoi obok niej, ale bardzo dziwnie wygląda i czuć od niego alkohol. Babcia Lucyna się nie pojawiła. Dziewczynka nie widziała jej od tego strasznego dnia. Dowiedziała się od cioci Basi, że babcia musi dłużej zostać w szpitalu, bo nadal źle się czuje.

Uroczystości pogrzebowe nie trwają długo. Po wszystkim dziewczynka chce wrócić z tatą do domu, ale on bez słowa oddaje ją cioci Basi. Kobieta zabiera siostrzenicę do restauracji, a później idą na długi spacer. Ciocia mało się odzywa, a dziewczynka strasznie się nudzi. Nie wie, o czym rozmawiać z osobą, którą tak rzadko widuje, przecież nie mają wspólnych tematów. W końcu kobieta odwozi ją do domu. Stoją przed drzwiami wejściowymi zdecydowanie za długo. Dlaczego tata nie chce im otworzyć? Dziewczynka przestępuje z nogi na nogę i w milczeniu wpatruje się w klamkę. W końcu słychać przekręcany zamek, a drzwi uchylają się lekko. Tata nie wygląda dobrze. Nawet dziewczynka zdaje sobie z tego sprawę. Ciocia chyba też, bo szepcze coś w kierunku mężczyzny, ale on tylko przytakuje i macha ręką, jakby próbował przegonić natrętną muchę. Ciocia stoi jeszcze przez chwilę w progu, po czym przytula dziewczynkę i każe jej na siebie uważać. Z kamienną miną się oddala, w tym czasie mężczyzna znika w głębi domu, a dziewczynka powoli zamyka za sobą drzwi. Tata nawet na nią nie spojrzał.

W domu panuje straszny bałagan.

Dziewczynka zdejmuje buty i idzie do salonu, gdzie widzi ojca leżącego na kanapie.

– Tato? – Dotyka go delikatnie. – Tato! – Potrząsa mocniej.

On tylko wydaje dziwny dźwięk i macha ręką, tak jakby znowu chciał przegonić muchę. Dziewczynka ponownie czuje od niego alkohol, tym razem woń jest znacznie silniejsza niż kilka godzin wcześniej, na pogrzebie. To dziwne, do tej pory tata śmierdział tak tylko po imprezach, na których bywali razem z mamą, najczęściej u znajomych. Dziewczynka widzi puste butelki po alkoholu, które stoją na podłodze. Czuje, że w kącikach oczu zbierają się jej łzy.

***

Zdaje się, że dziewczynka nic nie czuje, gdy do domu wchodzą obcy ludzie. Jakaś pani od progu miło się uśmiecha, od razu do niej podchodzi i pyta, czy wszystko w porządku. Ona jednak nie odpowiada. Z jednej strony obawia się, co ją czeka, po co przyszły te osoby i czego od niej chcą, ale z drugiej strony cieszy się, że w końcu ktoś się do niej odzywa. Od kiedy mama tak nagle zniknęła, niewiele osób się nią interesuje. Później powiedzieli jej jeszcze, że babcia miała słabe serduszko i odeszła razem z mamą do nieba. Ciocia była jeszcze przez kilka dni, a może tygodni w Polsce, ale później musiała wracać do siebie. Dziewczynka została z tatą, innej rodziny nie miała.

Oprócz tej młodej, uśmiechniętej pani do domu wchodzi starsza kobieta. Dziewczynka ją kojarzy, była u nich już kilka razy, ale tata nigdy nie chciał z nią rozmawiać, o ile w ogóle był w stanie się odezwać. Tata się popsuł, od kiedy mama musiała pójść do nieba. Dziewczynka teraz już wie, co znaczy, że małżeństwo jest jednością. Tak jej zawsze powtarzała babcia, ale ona tylko kiwała głową, mimo że nic nie rozumiała. Gdy zniknęła mama, tata też przestał istnieć. Dziewczynka nie lubi tej kobiety w okularach z grubymi, czarnymi oprawkami. Co prawda, nigdy nie była w stosunku do niej niemiła, ale nigdy się też nie uśmiechnęła. Z paniami pojawia się też jakiś pan. Dziewczynka wie, kim on jest – policjantem. Ma na sobie niebieski mundur i taką śmieszną czapeczkę.

Tata siedzi w salonie, opiera ręce na stole i nieprzytomnym wzrokiem patrzy na trójkę obcych w swoim domu. Nie reaguje. Nie odpowiada nawet na dzień dobry. Dziewczynka wie, że to nieładnie, przecież tyle razy jej powtarzał, że trzeba mówić dzień dobry, dziękuję, proszę, przepraszam i do widzenia.

Starsza kobieta w brzydkich okularach mówi coś do niego, ale tata zdaje się nie rozumieć. Nawet nie kiwa głową, tylko patrzy na stół. Dziewczynka niewiele z tego rozumie, słowa są takie skomplikowane i bardzo szybko padają z ust tej poważnej pani. Policjant też się odzywa, ale niewiele. Najmniej mówi ta młoda kobieta. W końcu na blacie przed tatą pojawia się jakaś kartka.

– Proszę, tu jest pouczenie o prawie do złożenia zażalenia. W tym momencie zabieramy dziecko, na początku trafi do placówki opiekuńczo-wychowawczej, a później sąd zdecyduje, co dalej.

Dziewczynka nie wie, o czym oni mówią. Jakie dziecko chcą zabrać i gdzie? Kompletnie nic z tego nie rozumie.

Tata nadal nie reaguje, a ta miła, młoda pani bierze ją za rękę i prowadzi do wyjścia.

– Chcę zostać z tatą – protestuje dziewczynka.

Kobieta klęka przy niej na jedno kolano i spokojnym głosem mówi:

– Tata nie może się teraz tobą zajmować, ale niedługo będziesz mogła się z nim zobaczyć. Zabiorę cię w bezpieczne miejsce, gdzie będzie dużo dzieci. Na pewno ci się spodoba.

– Nie chcę! Chcę zostać w domu z tatą!

– Musisz pójść z nami. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze.

Kobieta chwyta dziecko za rękę i prowadzi w stronę wyjścia. Za nimi podążają policjant i starsza pani.

Dziewczynka odwraca się i głośno krzyczy:

– Tatulinek!!!

Ale on nie odpowiada. Nadal wpatruje się w stół.

Gdy drzwi się zamykają, na drewniany blat skapuje pojedyncza łza, a z ust mężczyzny dobiega ledwo słyszalny szept:

– Mój kwiatuszku…

Rozdział 1

Alicja

Po raz kolejny poprawiam makijaż i spoglądam w lusterko. Ciągle coś mi nie odpowiada. Niby wszystko wygląda w porządku, ale gdy tylko zerkam w obiektyw telefonu, nie podoba mi się to, co widzę na ekranie. Nakładam więcej bronzera pod kością policzkową, żeby jeszcze bardziej wyszczuplić twarz. Przeciągam różowym błyszczykiem po ustach, które delikatnie powiększyłam miesiąc temu. Na koniec przeczesuję palcami luźno zwisający kosmyk moich blond włosów. Teraz powinno być perfekcyjnie.

Spoglądam na telefon, ale nadal to nie jest to, czego bym oczekiwała. Trudno, nie mam już czasu na poprawki. Niedługo muszę wyjść z domu, jeśli chcę zdążyć na szkolenie z tworzenia rolek na Instagramie. Już za nie zapłaciłam, więc nie mogę się spóźnić. Słyszałam o nim tak wiele dobrych opinii, podobno pomaga pozyskać nawet tysiące nowych obserwatorów.

Poprawiam statyw, dopasowuję odpowiednie oświetlenie i siadam przed kamerą telefonu. Upewniam się jeszcze tylko, czy nic nie zaburza mojego tła, ale na szczęście wszystko jest idealnie przygotowane. Naciskam odpowiedni przycisk i rozpoczynam nagrywanie. Uśmiecham się szeroko i mówię:

– Hej, kochani! Mam nadzieję, że dobrze rozpoczęliście nowy dzień. Ja już jestem po porannym joggingu, prysznicu i szybkiej kawie. Jestem ciekawa, jakie macie plany na ten słoneczny wtorek? Możecie… – krzywię się i wyłączam nagrywanie.

Co ja gadam? Gdy ostatni raz wrzuciłam do sieci podobny tekst, dostałam kilka niemiłych wiadomości. Część moich odbiorców oburzyła się, jak mogę pytać o plany na zwykły, pracujący dzień.

Każdy normalny człowiek jest w pracy!

Nie wszyscy żyją z nagrywania głupich filmików.

Gdybyś wzięła się za porządną robotę, tobyś wiedziała, co ludzie robią w środku tygodnia o godzinie 12.

Wiem, że mieli trochę racji. To nie tak, że nigdy nie pracowałam i nie mam pojęcia, jak to jest. Wręcz przeciwnie – obecnie znajduję się na dość uprzywilejowanej pozycji, ale doszłam do tego sama ciężką pracą. Nie będę się jednak z nikim kłócić. Usuwam wideo i chcę nagrać kolejne, gdy widzę nowe powiadomienie. Normalnie by mnie to nie zdziwiło, co chwilę przychodzi mi komunikat o nowym polubieniu, komentarzu czy obserwacji. Teraz zostałam oznaczona w relacji, to też by mnie nie zaskoczyło, bo moi odbiorcy często oznaczają mnie w swoich postach czy storiskach. Powodem mojego zainteresowania, a raczej zdenerwowania jest osoba, która mnie oznaczyła.

Szybko wchodzę na jej profil – @klaudia.lotka, która naprawdę nazywa się Klaudia Łotka, ale Instagram nie akceptuje polskich znaków w nazwie użytkownika. Ja na szczęście nie mam takiego problemu, w sieci można mnie znaleźć jako @ala_kostecka.

Klaudia od dawna jest moim wrogiem numer jeden. Właściwie to nigdy nie chciałam, żeby tak się stało, ale splot różnych dziwnych sytuacji doprowadził nas do skłócenia. Dlatego z niepokojem czekam, aż załaduje mi się wrzucona przez nią relacja. To wideo bez dźwięku. Po sekundzie już wiem, na co patrzę. Tylko skąd ta wariatka ma moje nagranie?!

Serce bije mi tak głośno i szybko, że nie sposób go nie usłyszeć. Nagranie trwa osiem sekund, nie widać na nim mojej twarzy, za to widoczna jest sylwetka z opadającymi na nagie piersi włosami. Gdy wideo się kończy, na ekranie pojawia się uśmiechnięta Klaudia.

– Myślę, że nawet bez oznaczenia zorientowalibyście się, kto jest gwiazdą tego nagrania. Nasza blond piękność, Ala, zdaje się mieć nowego chłopaka. Kto jest tym szczęściarzem? – Klaudia się śmieje, po czym kontynuuje: – Muszę przyznać, że nie zazdroszczę Ali, ale jestem ciekawa, kogo sobie upolowała. I ta mroczna sceneria, niczym z horroru. Może macie jakieś pomysły, gdzie rozgrywa się ta namiętna scenka? – Nagranie kończy się głośnym śmiechem.

Czuję, że moja twarz zalewa się mocnym rumieńcem.

Skąd to masz? – wystukuję szybko na ekranie smartfona i z niecierpliwością czekam na odpowiedź.

Wiem, że robi mi na złość i specjalnie nie odpisuje przez tak długi czas. W końcu pojawia się komunikat o nowej wiadomości.

Dostałam od anonima, no cóż, może twojego kochanka?

Usuń to! – odpowiadam szybko.

Bo co?

Bo cię proszę.

Ty mnie prosisz? Cóż za zaszczyt!

Mówię poważnie, to nie jest śmieszne. Masz to natychmiast usunąć albo zgłaszam sprawę na policję.

To zgłaszaj, na tym nagraniu nie widać nawet twojej twarzy.

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak policja zareagowałaby na takie nagranie. Ale chyba broni mnie jakieś prawo. Przecież ten filmik pokazuje, jak uprawiam z kimś seks! Zanim zdążę odpowiedzieć, przychodzi kolejna wiadomość od Klaudii.

Za minutę nagranie zniknie z relacji, ale na pewno zostanie w moim telefonie. Nie tylko to, bo mam ich więcej. Nigdy żadnego nie opublikuję pod warunkiem, że jeszcze dziś zrezygnujesz ze współpracy z YourClothes.

Miałam zostać ambasadorką tej firmy. Wiem, że obie byłyśmy brane pod uwagę, ale coś przemówiło na moją korzyść i to ja zostałam wybrana. Zaproponowano mi naprawdę świetną umowę. Mogłam nie tylko bardzo dobrze zarobić, ale też zyskać nowych odbiorców i dotrzeć do licznych firm. Klaudia od początku nie potrafiła się z tym pogodzić, ale nie sądziłam, że posunie się do takiego świństwa. No i cały czas zastanawia mnie, skąd wzięła ten filmik?

To jak, bo nie wiem, czy usuwać?

Usuń, YourClothes są Twoi.

Mam nadzieję, że jeszcze dziś rozwiążesz z nimi umowę. Jeśli nie odezwą się do mnie do czwartku, nagranie ponownie wyląduje w sieci.

Wysyłam emotkę z kciukiem podniesionym do góry, po czym piszę jeszcze jedną wiadomość.

Skąd masz ten filmik?

Tak się szczęśliwie złożyło, że ktoś mi go wysłał. Nie wnikam, kto i po co, ale chyba podpadłaś swojemu kochasiowi. Swoją drogą, musisz powiedzieć, kto to jest? Nie wygląda zbyt fajnie (śmiejąca się do łez buźka). I to miejsce… odrażające. Gdzie Ty się puszczasz? To wygląda jak tani burdel (dwie śmiejące się buźki).

Kolejna wiadomość:

Mam nadzieję, że nie zarabiasz tak na życie z jakimiś oblechami (śmiejąca się buźka). Jeśli tak kiepsko przędziesz, to daj znać, może oddam Ci jakieś zlecenia (trzy śmiejące się buźki).

Nie odpowiadam na te wiadomości. Sprawdzam profil Klaudii, ale na szczęście usunęła już to okropne nagranie. Nikt nigdy nie może się dowiedzieć, z kim i gdzie wtedy byłam. To by mnie zniszczyło.

Muszę jak najszybciej skontaktować się z Patrykiem.

Rozdział 2

Patryk

Kończę trening na słowni, gdy słyszę dźwięk powiadomienia. Sięgam po telefon i szybko loguję się na konto Ali. To właśnie ją ktoś oznaczył w relacji. Klaudia Łotka, to nie brzmi dobrze. Odpalam wideo i zamieram.

– Kurwa! – klnę pod nosem, czym ściągam na siebie spojrzenia osób znajdujących się w pobliżu.

Mój oddech przyspiesza. Szybko udaję się do szatni, gdzie rzucam ręcznik na ławkę i siadam obok. Jeszcze raz odpalam nagranie. Klaudia mówi, że jest na nim Ala, nie mam żadnej pewności, ale rzeczywiście tak może być. To na pewno kobieta o podobnej figurze i identycznych włosach. Przechodzę do sekcji wiadomości i widzę, że Ala sama zajęła się problemem. Czekam na ustalenia dziewczyn i nie wierzę w to, co widzę. Alka chce oddać tej żmii współpracę z YouClothes? Niedoczekanie! Co za suka! Sam nie wiem, o której myślę.

Jestem managerem Alicji od siedmiu miesięcy. Poznaliśmy się na jakimś szkoleniu z tworzenia treści na Instagrama. Ona w celach prywatnych, ja biznesowych. Od razu złapaliśmy dobry kontakt, zaczęliśmy spotykać się na kawę, czasem chodziliśmy razem do klubów. Kilka razy się przespaliśmy, ale ta relacja nigdy nie zmierzała w kierunku związku. Oboje tego nie chcieliśmy. W pewnym momencie zaproponowałem Ali, że mogę jej pomóc w rozwijaniu sociali. Nie radziła sobie z tym zbyt dobrze, ciągle o czymś zapominała, omijała ważne propozycje współpracy, a później płakała mi w rękaw, że znowu fajna oferta przeszła jej obok nosa.

Początkowo nie była przekonana do tego pomysłu, ale namówiłem ją, żebyśmy spróbowali. Już wtedy miałem duże doświadczenie i mnóstwo ukończonych kursów. Zgodziłem się jednak pracować dla niej za pół darmo. Chciałem w ten sposób udowodnić, że moja pomoc może się opłacać. Na początku dostałem dostęp tylko do jej poczty. Zająłem się przeglądaniem maili z propozycjami współpracy, segregowałem je, niektóre od razu usuwałem, a inne przedstawiałem Alicji. Z czasem sam zacząłem szukać dla niej zleceń. Szybko przekonała się, że moja pomoc procentuje. Dzięki mnie została ambasadorką kilku ważnych na rynku marek. Oczywiście za to już sobie liczyłem.

W końcu Alicja zrozumiała, jak bardzo jej pomogłem. Postanowiliśmy nawiązać długotrwałą współpracę w oparciu o normalną umowę. Dała mi nawet dostęp do swoich kont w mediach społecznościowych, gdzie czasem wrzucam jakieś treści, a innym razem odpisuję na wiadomości odbiorców. To bardzo ważne, by mieć z nimi stały kontakt, a Ala nie zawsze ma na to czas i ochotę.

Im dłużej z nią pracuję, tym mniej ją lubię. Wcześniej tego nie zauważałem, ale Alicja jest bardzo roszczeniowa i niecierpliwa. Często nie rozumie, że pewne działania trochę trwają, zanim przyniosą rezultaty. Już nieraz na mnie krzywo patrzyła, tak jakby podejrzewała, że ją oszukuję. Zawsze byłem i jestem w stosunku do niej uczciwy. Nigdy nie myślałem o samodzielnym prowadzeniu konta, nie nadaję się do tego. Trzeba mieć gadane i ładną buźkę. To drugie może mam, ale nie czuję się pewnie przed kamerą. Zdecydowanie bardziej wolę myśleć i organizować.

Spoglądam po raz kolejny na wiadomości. Ala chyba już nie zamierza odpisać. Poddała się i obiecała oddać Klaudii współpracę, którą jej załatwiłem. Szkoda, że nie pomyślała o mnie, bo przecież nie tylko ona na tym traci. Jestem wściekły. Już mam wybrać do niej numer, gdy widzę połączenie przychodzące. Od razu odbieram:

– Co jest, Alka? O co tu chodzi?

– Widziałeś to nagranie?

– Widziałem, ale wolałbym nie widzieć – podkreślam.

– No wiem, to żenujące.

– Bardziej żenujące jest to, że chcesz oddać Klaudii YourClothes. Zwariowałaś?

– Nie mam wyjścia. – Słyszę, że Ala jest bliska płaczu. Nie zamierzam się jednak nad nią rozczulać.

– Nie wiem, jak to sobie wyobrażasz. Stawałem na głowie, żeby załatwić ci tę współpracę.

– Wiem, przepraszam, ale musimy z niej zrezygnować.

– Ochujałaś, prawda?

– Nie, Patryk. Mówię poważnie. Możesz się z nimi skontaktować i jakoś to cofnąć?

– Jakoś to cofnąć? Czy ty siebie słyszysz? – Gdy Ala nie odpowiada, dodaję: – Z kim jesteś na tym filmiku? To chyba nie jest Dawid, prawda?

– Nieważne, nie mogę ci powiedzieć.

– To chyba też moja sprawa, skoro tracimy przez to tak ważnego klienta.

– Nikt nie może się dowiedzieć, kto jest na tym nagraniu.

– Jak chcesz. A skąd Klaudia może je mieć? Od niego?

– Nie mam pojęcia, ale nie sądzę. Sama już nie wiem.

– Nie podoba mi się to, Alka.

– Wiem, przepraszam, ale nie mogę postąpić inaczej. Musisz jak najszybciej poinformować ich o mojej odmowie.

– To naprawdę duża kasa.

– Nie przypominaj mi o tym.

– I jeszcze większa reklama. Twój wizerunek znalazłby się na największych bilboardach i na najczęściej odwiedzanych stronach w necie.

– Nie dołuj mnie, Patryk.

– Może przemyśl to przynajmniej?

– Już postanowiłam. Odwołaj to.

– Jak chcesz, ale wiesz, że i tak musisz mi zapłacić procent, który miał być dla mnie?

– Co?

– Tak wynika z naszej umowy, poza tym to nie moja wina, że nagle się rozmyśliłaś.

– Postaw się na moim miejscu.

– Life is brutal, laska. Biznes to biznes, tu nie ma miejsca na sentymenty, tyle razy ci to powtarzałem. Módl się, żeby YourClothes nie dowalili ci jakiejś ogromnej kary za zerwanie umowy.

– A mogą? – Słyszę, że Ala jest przerażona.

Ona naprawdę jest niczego nieświadoma. Nie mam pojęcia, jak radziła sobie w necie, zanim mnie poznała.

– Jasne, że mogą. Chcesz zerwać umowę na kilka dni przed startem kampanii.

– Szlag! Dobra, jakoś się z tym ogarnę. Jak będzie trzeba, to im zapłacę. No i tobie też.

– To akurat nie podlega dyskusji.

– Dobra, Patryk, tylko załatw to od razu i daj mi znać, co powiedzieli.

– A ty postaraj się nie wpakować w jeszcze większe gówno.

Kończę połączenie bez pożegnania.

Co za idiotka.

Rozdział 3

Alicja

Gdy Patryk się rozłącza, czuję jednocześnie ulgę i przerażenie. Wiem, że uda mu się cofnąć tę umowę, może nawet bez dużych strat finansowych, ale ewentualne konsekwencje i tak brzmią dla mnie strasznie. Nie mam problemów z kasą, raczej powinnam móc wypłacić zarówno firmie, jak i Patrykowi to, co będzie im się należało. Bardziej niż stan konta bankowego ucierpi na tym mój wizerunek. Co prawda, nigdzie jeszcze nie wyszła oficjalna informacja, kto zostanie nową ambasadorką marki YourClothes, ale moi odbiorcy i tak od tygodni zalewają mnie wiadomościami z trafnymi przypuszczeniami. Na szczęście nikomu tego nie potwierdziłam. Odpisywałam tylko uśmiechnięte buźki i widziałam, że Patryk robił podobnie. To YourClothes miało pierwszeństwo do ogłoszenia naszej współpracy, a z tego, co wiem, mieli to zrobić na dniach. Dobrze, że nie zdążyli. Teraz będę musiała udawać, że od początku to nie ja miałam być ambasadorką tej marki.

Zastanawiam się, czy powinnam nagrać jakieś wyjaśnienie na profilu. Niestety, większość moich followersów to również obserwujący Klaudii. A do tych, którzy nie śledzą mojej rywalki, na pewno też już dotarła informacja o tym okropnym filmiku. Mam nadzieję, że nikt nie zdążył tego nagrać. Nie wiem, czy powinnam zareagować, czy może przemilczeć ten temat, licząc, że widzowie zaraz skupią się na innej aferce. Co chwilę przychodzą mi nowe wiadomości, jestem pewna, że większość z nich dotyczy nieszczęsnego nagrania ze mną w roli głównej. Każdego dnia dostaję po kilkanaście wiadomości. Na profilu mam sto dwadzieścia dwa tysiące obserwujących i stale dochodzą nowe osoby. Dzisiaj ruch jest jednak znacznie większy. Może powinnam podziękować Klaudii, przecież nie od dziś wiadomo, że aferki generują duże zasięgi.

Postanawiam zapytać o radę Patryka, ale nie chcę mu teraz przeszkadzać. Prawdopodobnie jest w trakcie załatwiania polubownego rozwiązania umowy z YourClothes. Gdy go poznałam, nie sądziłam, że nasza znajomość rozwinie się w takim kierunku. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że mogę potrzebować managera. Radziłam sobie doskonale sama. Moja przygoda jako influencerki zaczęła się trzy lata temu. Miałam niespełna dwadzieścia lat, głowę pełną marzeń i planów. Zawsze wiedziałam, że chcę od życia czegoś więcej, niż zwykła praca za biurkiem czy o zgrozo – w sklepie na kasie. Zgadzam się z popularnym stwierdzeniem, że żadne zajęcie nie hańbi, ale jeśli mogę zarabiać, robiąc to, co lubię, to dlaczego miałabym z tego nie skorzystać?

Pracuję, od kiedy pamiętam. Nie bez powodu wspominam pracę za biurkiem czy na kasie – wykonywałam oba zawody i żaden nie dawał mi satysfakcji. Wręcz przeciwnie, odbierały mi całą radość i chęć do życia, ale jednocześnie stanowiły świetne źródło dochodu dla nastolatki. Trzy lata temu poznałam Karolinę, to ona wprowadziła mnie w świat mediów społecznościowych. Poleciła mi założyć nowe konto, bo jak stwierdziła, poprzednie do niczego się nie nadawało. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia.

– Kilka razy się ze mną pokażesz i zobaczysz, jak urośnie ci liczba followersów – mówiła Karolina.

Szybko przekonałam się, że miała rację. Po prostu znalazłam się w dobrym miejscu we właściwym czasie.

Oczywiście Karola nie robiła tego za darmo. Polubiłyśmy się, ale czy ktoś w imię zwykłej znajomości pomaga innym osiągać sukcesy? Nie w tym świecie.

Karolina oczekiwała ode mnie zaangażowania i pomocy na każdym kroku. Jej nasza przyjaźń też się opłaciła. Zyskała osobę, która była niemalże na każde zawołanie. Pomagałam jej nagrywać wideo, montowałam klipy i wymyślałam coraz to nowsze, ciekawsze pomysły, dzięki którym Karola mogła pozyskiwać nowych odbiorców. Często nagrywała ze mną relacje, oczywiście oznaczając mnie w nich. Wychodziłyśmy razem na miasto, gdzie poznawałam jej znajomych, swoją drogą bardzo wpływowych ludzi w świecie mass mediów.

Nawet się nie obejrzałam, a na moim koncie znalazło się kilkanaście tysięcy obserwatorów. Ta liczba była niczym w porównaniu do konta Karoliny, ale i tak mnie bardzo cieszyła. Może się wydawać, że to przyszło samo, ale tylko ja wiem, ile wysiłku musiałam w to włożyć. W tym czasie pracowałam jako asystentka w mało znanej kancelarii. Gdy nie było mnie w pracy, spędzałam czas z Karolą lub tworzyłam dla niej materiały promocyjne. Wieczorami i nierzadko nocami czytałam o nowych sposobach na rozwijanie konta. Śledziłam profile znanych osób, robiłam notatki i na tej podstawie decydowałam, co warto wdrożyć zarówno u Karoli, jak i u mnie. Oczywiście ona miała pierwszeństwo, ale ze zdobytej w ten sposób wiedzy korzystałam również ja. W wolnych chwilach, których było niewiele, nagrywałam story u siebie, robiłam zdjęcia zgodnie ze wskazówkami Karoliny i dobierałam właściwe hasztagi. Liczba followersów na moim koncie cały czas rosła, a ja zaczęłam dostawać pierwsze propozycje współpracy.

Niedługo później rozstałyśmy się z Karolą. Wcześniej miałam nadzieję, że zostaniemy prawdziwymi przyjaciółkami, ale teraz już wiem, że nasza znajomość trwała tylko dlatego, że obie miałyśmy z tego korzyści. Z czasem przestało mi się opłacać pomagać Karolinie, skoro w tym czasie mogłam rozwijać swoje konto. Ona też to zrozumiała, nie robiła mi nawet specjalnych wyrzutów.

– Tylko pamiętaj, kto cię stworzył – powtarzała.

Nie zamierzałam zapomnieć.

Byłam jej wdzięczna, bo rzeczywiście zupełnie odmieniła moje życie. Teraz nie mamy już kontaktu, czasem tylko reagujemy na swoje story, lajkujemy sobie posty, ale nic więcej. Z tego, co wiem, Karolina robi karierę jako modelka i obecnie więcej przebywa za granicą niż w Polsce. O jej followersach i zasięgach mogę tylko pomarzyć, ale na razie w zupełności wystarcza mi to, co mam.

***

Chodzę niespokojnie po mieszkaniu, które wynajmuję od sześciu miesięcy. Właściwie to kawalerka, ale dla mnie metraż jest idealny. I tak nie spędzam w niej dużo czasu. Zależało mi tylko, aby przestrzeń była jasna i dobrze oświetlona, oczywiście kierowałam się możliwością nagrywania ładnych filmików na Insta.

Po godzinie od opublikowania żałosnego wideo przez Klaudię i mojej rezygnacji ze współpracy z YourClothes, oddzwania do mnie Patryk.

– I co? – pytam, nawet się z nim nie witając.

– Załatwiłem.

– Zajebiście. – Oddycham z ulgą.

Patryk poważnym głosem informuje mnie, ile jestem winna firmie, a ile jemu. Kwota wydaje się spora, ale myślę, że nie powinno to jakoś bardzo obciążyć mojego rachunku. Najwyżej przez pewien czas będę musiała zrezygnować z odwiedzania luksusowych butików. Najważniejsze, że moja tajemnica pozostanie bezpieczna.

– Wszystko jasne? – pyta Patryk.

– Tak, dziękuję – odpowiadam i dodaję: – Naprawdę ci dziękuję i przepraszam za to zamieszanie.

– Powiesz mi w końcu, o co chodziło z tym filmikiem?

– Nie mogę.

– Jak chcesz, tylko żeby to się nie powtórzyło.

– Jasne.

– Muszę kończyć.

Zanim się rozłącza, szybko mówię:

– Patryk, poczekaj. Czy uważasz, że powinnam nagrać coś u siebie à propos tej sytuacji?

– A co niby chcesz nagrywać?

– No nie wiem, jakieś sprostowanie?

– Skoro to rzeczywiście ty jesteś na tym filmiku, to nie ma co prostować. Lepiej to przemilczeć. Ta aferka fajnie mogłaby nam podbudować zasięgi i być może przyciągnąć nowe osoby, ale obawiam się, żeby to nie poszło w odwrotną stronę. Zwłaszcza, że jak widzę ten filmik naprawdę nie powinien w całości ujrzeć światła dziennego.

– Zdecydowanie nie – przyznaję.

– No właśnie. Dlatego nic nie rób. Udaj, że tematu nie było, nie wiesz, o co chodzi. Nie odpisuj na wiadomości i zaczepki.

– Skoro tak mówisz.

– I nagraj coś w końcu, bo ta pustka na relacji też nie wygląda dobrze.

– Coś zwykłego?

– Tak, jakieś pitu-pitu, jak zawsze.

Po tych słowach Patryk się rozłącza, a ja wzdycham głęboko.

Kurs, za który zapłaciłam ponad dwa tysiące i tak już przepadł. Dobrze, że dostanę przynajmniej nagranie z tego szkolenia.

***

Nie wiem, który już raz tego dnia, poprawiam włosy i makijaż. Tym razem przeciągam po ustach szminką w kolorze malinowym. Dokładam trochę cienia w kąciki oczu i pryskam lakierem w moje blond fale. Przeglądam się w lusterku – lepiej nie będzie. Zmieniam jeszcze szybko ubrania i gdy jestem gotowa, montuję telefon w statywie i siadam na różowej kanapie. Wygładzam niebieską koszulę z bufiastymi rękawami, poprawiam białe spodnie i biorę do ręki kubek oczywiście z zimną już kawą. Po wszystkim wyleję ją do zlewu. Uśmiecham się szeroko i włączam nagrywanie.

– Hej, kochani! Mam nadzieję, że dobrze zaczęliście ten dzień. Ja od rana mam sporo obowiązków. Oczywiście nie zapomniałam o porannym treningu, ale później musiałam zająć się pracą. Dopiero teraz mam chwilę na odpoczynek z kawą – robię chwilę przerwy, nachylam się nad kubkiem i z zalotnym uśmiechem skierowanym w stronę kamery, wącham napój. – Mmm, nawet nie wiecie, jak ona pachnie! A smakuje jeszcze lepiej! – Śmieję się, jakbym opowiedziała naprawdę dobry żart. – Po południu wrzucę nowy post, mam nadzieję, że pomożecie mi wybrać torebkę na najbliższą galę. A teraz uciekam, życzę wam dobrego dnia, trzymajcie się i buziaki!

Kończę nagrywanie i rozluźniam mięśnie twarzy. Oglądam wideo kilka razy, nakładam odpowiedni filtr, dzięki któremu moja twarz wygląda jeszcze lepiej i dodaję napisy. Zdarzało mi się o tym zapominać i od razu zostało mi zarzucone, że jestem ignorantką i nie myślę o osobach, które z różnych powodów nie mogą odsłuchać wideo. Patryk każe mi się pilnować, mówi, że to ważne, podobno mówione relacje bez napisów mają słabe zasięgi i wywołują irytację wśród odbiorców.

Słucham nagrania jeszcze kilka razy, po czym dodaję je na moją relację. Odświeżam i widzę, że zobaczyło je już sto czternaście osób. Wychodzę na chwilę z aplikacji i wybieram numer Dawida. Na szczęście odbiera po trzecim sygnale.

– Obiad w Starym Domu? – pytam.

Rozdział 4

Dawid

Oglądam nagranie opublikowane chwilę temu przez Klaudię Łotkę. Gdy wideo się kończy, odtwarzam je ponownie. Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że jego bohaterką rzeczywiście jest Ala. Sylwetka i włosy wyglądają identycznie. Zdaje mi się, że dostrzegam też niewielki pieprzyk, który Alicja ma nad prawym biodrem. Nie wiem, co to ma znaczyć, ale nie ukrywam, poczułem ukłucie zazdrości.

Postanawiam odreagować na siłowni. Idę do mojego ulubionego klubu, znajdującego się niedaleko mieszkania. Całe szczęście, bo oddałem samochód do ASO i nie mam aktualnie jak się poruszać po Warszawie. Mocny trening zawsze pozwala mi zapomnieć o problemach. W wykonywane ćwiczenia wkładam dużo wysiłku, co oczyszcza mój umysł. Zazwyczaj przychodzę tu z Bartkiem, moim najlepszym kumplem, ale tym razem wolę być sam. Nie potrafię zrozumieć, jak Ala mogła mi to zrobić. Z jednej strony jestem wściekły, ale z drugiej czuję, że nie mam powodów do zazdrości. Przecież niczego sobie nie zabranialiśmy.

Po treningu wracam do mieszkania okrężną drogą. Spacer dobrze mi zrobi. To właśnie wtedy dzwoni telefon, a na wyświetlaczu widzę zdjęcie Alicji. Chce się spotkać. Szybko zastanawiam się, czy mam ochotę się z nią zobaczyć. Oczywiście, że mam. Ale czy nie powinienem teraz pokazać jej, że nie może mnie tak traktować? Ale właściwie dlaczego nie może? Przecież nie jesteśmy razem.

Klnę pod nosem i się zgadzam.

– Przyjadę taksówką, bo mam auto w naprawie.

– Coś poważnego?

– Nie mam pojęcia, powiedzieli, że powinno być gotowe do końca tygodnia.

– Nie wziąłeś zastępczego?

– Nie chciałem się w to bawić, i tak nie mam zaplanowanych żadnych dalszych wyjść w najbliższych dniach, a w razie czego są przecież taksówki.

– No tak. To ile czasu potrzebujesz?

– Daj mi godzinę, muszę się wykąpać. Spotkajmy się o szesnastej na miejscu.

Ala potwierdza i się rozłącza.

Nie lubię jeździć taksówkami, ale jeszcze mniej podoba mi się wizja siebie w zatłoczonym autobusie czy tramwaju. Nawet nie wiem, jak miałbym się dostać komunikacją miejską na Puławską.

***

Wchodzę do lokalu spóźniony dziesięć minut. W wejściu wita mnie elegancko ubrana kobieta.

– Dzień dobry, czy ma pan rezerwację?

– Nie, ale moja znajoma już na mnie czeka.

– Proszę za mną.

Kobieta prowadzi mnie do stolika, przy którym siedzi Ala. Stary Dom to jedna z naszych ulubionych restauracji. Jest bardzo przytulna, a serwowane dania mają niesamowity smak. Ceny nie są wygórowane, dzięki czemu możemy spotykać się tu ze wszystkimi znajomymi, nawet tymi, którzy nie dysponują zbyt dużą kasą.

Nachylam się nad Alą i całuję ją w policzek, po czym zajmuję miejsce obok niej. Przez chwilę wpatrujemy się w siebie bez słowa.

– Widziałeś? – pyta niepewnie.

Wiem, o czym mówi. Kiwam głową i odpowiadam:

– Nie mówmy teraz o tym. Później porozmawiamy, dobrze?

Alicja się zgadza. Mam wrażenie, że oddycha z ulgą. Ledwo się powstrzymuję, żeby nie zapytać jej, z kim zdradza mnie na tym filmiku, ale po raz kolejny tłumaczę sobie w myślach, że przecież nie można zdradzić kogoś, z kim nie jest się w związku.

W ciszy zastanawiamy się nad pozycjami w menu. Gdy podchodzi kelnerka, składamy zamówienia. Ja proszę o wołowe poliki duszone na wolnym ogniu z ziemniaczanym puree i marynatami prosto z Podlasia, natomiast Ala decyduje się na pieczeń z indyka z sosem z białego wina oraz kandyzowanych owoców.

– Co podać do picia? – pyta kelnerka.

– Poprosimy dwa kieliszki wina, zdajemy się na pani sugestię.

– Mogę zaproponować klasyczne Kendermanns Riesling, doskonałe do zamówionych przez państwa potraw.

Zerkam na Alę, ona delikatnie kiwa głową, więc potwierdzam zamówienie, po czym kelnerka odchodzi.

Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa.

– Jak w pracy? – Ala przerywa krępującą ciszę.

– Mam teraz kilka dni wolnego. W przyszłym tygodniu lecę na pokaz do Shenzhen.

– To w Chinach?

Potwierdzam i opowiadam Alicji o moich najbliższych planach. Dużo mówię o sobie, żeby przypadkiem nie zejść na jej temat, a tym samym na temat tego dziwnego filmiku, który pojawił się dziś w sieci. Na szczęście nie musimy długo czekać na zamówione dania. Poliki są przepyszne, widzę, że Ali potrawa również smakuje. Gdy kelnerka zabiera nasze talerze i pyta o deser, rezygnujemy. Chyba żadne z nas nie chce już dusić się w tej krępującej atmosferze. Oboje czujemy, że musimy porozmawiać, ale nie chcemy poruszać tak drażliwych tematów w miejscu publicznym. Dlatego bez zbędnych słów wiemy, gdzie pójdziemy po wyjściu z restauracji.

To dlatego cały czas spotykam się z Alicją. Doskonale się rozumiemy, potrafimy się wspierać jak nikt, ale jednocześnie nie wchodzimy sobie na głowę. Rok temu pierwszy raz poszliśmy do łóżka. Muszę przyznać, że początkowo liczyłem na coś więcej. Ala bardzo mi się podoba, zarówno z wyglądu, jak i charakteru. Ona szybko jednak sprowadziła mnie na ziemię. Powiedziała, że nie ma teraz czasu i ochoty na stały związek, poza tym, jak sama uważa, jest za młoda na poważne relacje.

Co prawda, ja wolałbym się już ustatkować. Mam dwadzieścia dziewięć lat i coraz częściej marzę o stałej partnerce. Rozumiem jednak Alicję. Gdy sześć lat temu byłem w jej wieku, też nie myślałem o deklaracjach i zobowiązaniach.

Wychodzimy z restauracji i kierujemy się na pobliski parking. Wsiadamy do białego audi, które należy do Ali i jedziemy do mojego mieszkania.

Rozdział 5

Alicja

W samochodzie niewiele rozmawiamy. Dawid spogląda przez okno, podziwiając widoki, tak jakby pierwszy raz jechał przez zatłoczone ulice Warszawy. Na mnie to miasto już nie robi żadnego wrażenia. Przeprowadziłam się tu, kiedy jeszcze uczyłam się w liceum. Chciałam studiować w mieście z perspektywami, ale ostatecznie nie obroniłam tytułu. Przez rok studiowanie dziennikarstwa i komunikacji społecznej szło mi całkiem nieźle, w międzyczasie poznałam jednak Karolinę. Miałam coraz mniej czasu na naukę, przez co zawaliłam sporo egzaminów. W końcu uznałam, że to nie ma sensu. Ten kierunek nawet jakoś szczególnie mnie nie pociągał. Wybrałam go, bo nie miałam pomysłu na siebie, ale nigdy nie widziałam się w roli dziennikarki.

– Na studiowanie jeszcze przyjdzie czas – powtarzała Karola. – Teraz jesteś za młoda, żeby tracić czas, siedząc w książkach.

Wiem, że dużo osób by się z nią nie zgodziło, ale ja przyznałam jej rację. Póki co na pewno osiągnęłam więcej niż moje koleżanki z roku. Wynajmuję całkiem niezłe mieszkanie, w którym jestem sama i mam święty spokój, jeżdżę autem wartym prawie sto tysięcy i nie martwię się finansami, mimo przerażającej inflacji.