Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Anka, poturbowana okrutnymi przeżyciami z liceum, dostaje się na studia w Gdańsku. Wreszcie może odciąć się od toksycznego środowiska małego miasta i w pełni cieszyć wolnością. Określenie "w pełni" okazuje się jednak mieć duże ograniczenia. Brak stypendium to brak pieniędzy i konieczność znalezienia pracy. Praca to obowiązek łączenia jej z wymagającymi, dziennymi studiami. Jakby tego było mało, Ankę wciągają nowe, ekscytujące znajomości. Coraz częściej bywa w klubach "LGBT friendly" i poznaje kobiety, które czarują ją swoim obyciem i pewnością siebie. Co z tego wyniknie? Jak zahukana dziewczyna z małej miejscowości poradzi sobie na studiach w wielkim mieście?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 172
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Anka LGBT Część 2 Ola Maj „
Kochana mamo! Dostałam się na studia w Gdańsku i od wczoraj jestem już na miejscu, więc jeśli martwiłaś się o mnie choć trochę, to wszystko jest w porządku.
Wpaździerniku zaczynam zajęcia i nawet jeśli z tatą się mną brzydzicie, to nadal jestem Waszą córką. Dałam radę Sama. Mam nadzieję, że kiedyś nie będzie Wam z tego powodu wstyd
.” Anka podpisuje kartkę (widoczek Starówki w najlepszym wydaniu) i z premedytacją nie wkłada jej do koperty. Niech sobie płynie z rąk do rąk, może ktoś na trasie przeczyta. Może listonosz, może panie na poczcie, z którymi przecież rodzice się znają. Czytajcie sobie wszyscy. Wygląda przez okno i chociaż widoki z tego miejsca nie są szczególnie piękne, to oddycha z ulgą. Ma swoje łóżko, stół robiący za biurko i szafę na ciuchy, których zresztą i tak posiada tylko kilka sztuk. I wolność kurwa! Ma wolność! – Idziesz potańczyć? Anka odwraca się zaskoczona, nie wiedząc, kiedy do pokoju weszła jej współlokatorka. Też pewnie bieda, skoro wprowadziła się już wczoraj, zamiast zjechać do Gdańska dopiero na październik. – No pewnie, gdzie? – Azobaczymy, co znajdziemy. Trzeba zrobić rekonesans. Anka ochoczo narzuca na siebie bluzę i wsuwa adidasy. – Oblukajmy też pocztę, mam kartkę do rodziców. – Nie gadaj, że już za nimi tęsknisz? – prycha chuda blondynka. – Yhy… patrz. – Podaje Julicie kartkę, żeby sobie przeczytała. Dziewczyna przelatuje tekst wzrokiem i unosi brew. – Uuu… jakaś gruba akcja? – No. Wywalili mnie z domu kilka miesięcy przed skończeniem szkoły. Wiesz, spałam w parku, potem pomogła mi nauczycielka, a… szkoda gadać. – Aja myślałam, że tylko u mnie są zjeby. – śmieje się. – Au ciebie co? 1 Schodzą po schodach z drugiego piętra i Julita streszcza jej swoje cud przeżycia po zerwaniu z chłopakiem, którego zresztą nie kochała. Rodzice uważali go za idealnego partnera, więc urządzili jej z tego powodu małe piekło, łącznie z próbą wepchnięcia z powrotem w jego wspaniałe ramiona. Na szczęście bezskutecznie. – Nie mogę się nacieszyć tym, że się od nich wyrwałam. – Kończy. – No to musimy to oblać. – Jestem za! Pocztę znajdują szybko, a potem resztę wieczoru chodzą od klubu do klubu, szukając dla siebie czegoś sensownego. Akademik jest oddalony od centrum, więc trzeba nadrabiać nogami, ale mają czas, więc olewają to. Od wczoraj wiedzą też, że Gdańsk Wrzeszcz to taki „gorszy Gdańsk”, trzeba uważać, dużo się dzieje, niebezpiecznie i takie tam. Ance w sumie jest bez różnicy, mogłaby mieszkać nawet w sąsiedztwie gangu, a i tak czułaby się lepiej niż w swoim rodzinnym mieście. Wkażdym barze zaliczają drinka i nie mogą się ze sobą nagadać. Tam, gdzie można, pląsają na parkiecie, wyrzucają z siebie emocje… no i kumulują procenty. W Kosmosie szaleją przy obłędnie fioletowych światłach, wypruwając gardła od śpiewania i nawet dają sobie postawić kilka kolorowych shotów. Tak, tak, nie pij od nieznajomych blabla. Bawią się rewelacyjnie. Mohito zagryzane pizzą też okazuje się smakować obłędnie. WZiemi czują się trochę jak w menelni, a biało-czarna podłoga ułożona w psychodeliczny miks miesza im w głowach. Julita znika gdzieś w poszukiwaniu kibla, a Ankę zagaduje dobrze zbudowany łysol, który od początku szpanuje tatuażami. – Koleżżaanki nowe w mieście? – bełkocze, wydymając mokre usta wyglądające jakby dopiero co ostrzyknęli mu je hialuronem. – Taa, świeżo upieczone studentki – odpowiada Anka, przekrzykując tłum. – Gratuluję! – Facet wznosi w górę kufel piwa i stuka się z nią, a ona śmiejąc się, wypija prawie do dna. – Ooo ma koleżanka spust! – Ba! – chichocze durnowato Anka, chociaż wcale spustu nie ma. – Aciągnie też tak dobrze? – Facet robi nagle obleśną minę. – Do czysta? Anka reflektuje, o co mu chodzi i stanowczo zaprzecza. – Zerknę za koleżanką! – woła i nie czekając, aż ten znów się do niej odezwie, rusza w stronę kibla. Julitę znajduje wiszącą nad muszlą. Dziewczyna zarzygała już klapę, ścianę i siebie. Okropny widok. – O Jezu, żyjesz? – pyta. – Noooo. 2 – Spadamy. Dasz radę iść? – Nieee, zostajemy – mamrocze, ocierając usta. – Ja tak mam, wyrzygam się raz dwa i potem jestem jak nowa! Anka czeka, aż Julita się powyciera, a potem jednak ciągnie ją w stronę wyjścia. Mówi, że koniecznie muszą zmienić bar, szkoda się w jednym miejscu zasiedzieć. Świeże powietrze pomaga im obu, ale nie na długo. Wchodzą do jakiejś budy, z której wprawdzie słychać muzykę, ale nie widać ani nazwy klubu, ani żadnych reklam. Wśrodku tłum dziko szaleje na parkiecie, więc dołączają. Do rana zaliczają jeszcze trzy inne miejsca, a Julita dwa razy idzie zwymiotować. Właściwie, to się obrzygać, a nie wyrzygać, bo do kibla już po prostu nie trafia. Skonane wracają do akademika tuż przed świtem i idą spać w tym, w czym są. *** – Ej! Wstawaj! – Anka szturcha Julitę i łapię ją siłą za nogę, zwlekając z łóżka. – Zooostaw! – Jest pierwsza, wstawaj, musisz się umyć – Nie odpuszcza. – Tu tak wali wymiotami, że nie da się spać. Chcąc nie chcąc, dziewczyna idzie do łazienki, ogarnia się, a dwie godziny później są już w pobliskiej pizzerii. Na przyniesioną przez kelnera mięsną z pięcioma serami rzucają się jak sępy. Odezwą się do siebie dopiero po jedzeniu, bo nie są w stanie się od niego oderwać. – Puściłam wczoraj chyba ze trzy stówy – mówi Anka – Masakra. Jak tak dalej pójdzie, to spłukam się zanim zaczniemy studiować. – Olej to! – Julita wyciąga portfel i płaci. – Mam spory budżet. Babcia stawia. Kochana babuszka. – Zazdroszczę. Anka zdaje sobie sprawę z tego, że musi rozejrzeć się za robotą. Wkońcu jej za życie tutaj nikt nie zapłaci, a środki odłożone z DrewuxMadu pewnie szybko się skończą. – To co, dziś powtórka? – Julita uśmiecha się podstępnie. – Co?? W życiu. – No chodź, zaszalejmy, potem będzie już tylko wkuwanie. – Wiem, ale… – zastanawia się Anka. – Wsumie to miałam dziś inne plany. 3 – Jakie? Anka chwilę się waha, wcale nie będąc pewną, czy chce się z nią nimi dzielić. – No weź dawaj – nalega Julita. – Będziemy razem pięć lat mieszkać, więc bez ściem. – Szczerze mówiąc… masz rację. Nie po to z domu się wyrwałam, żeby ściemniać. – No! To co to za plany? – Chciałam rozejrzeć się… – Mimo wszystko Anka czuje się nieswojo, kiedy o tym mówi. Odruchowo ścisza więc głos i powoli dodaje – Za jakimś klubem LGBT, wiesz, takim friendly. – Homo jesteś? – Jej współlokatorka wali prosto z mostu. – Tak. Anka czeka na jej reakcję, ale twarz Julity się nie zmienia. – No ale takim do potańczenia też, tak? – No. – I co wstyd byłoby ci tam iść ze mną czy co? – Julita nie rozumie. – Wiesz, ty pewnie inne klimaty. – Aco to za różnica? – prycha. – Wczoraj szalałyśmy razem w normalnych klubach, to dziś nie możemy w homo? Weeeź. – Serio? – Anka uśmiecha się nieśmiało, ale zaczyna rozumieć, że ona ma rację. – Pewnie! Dawaj, zaraz coś ogarniemy – Dziewczyna włącza smartfona, mapy Google i zaczyna szukać. Pół godziny później decydują, że jednak przejadą się do Sopotu. Wprawdzie w tej dzielnicy, w której mieszkają, jest kilka miejsc „LGBT friendly”, a w jednym z nich nawet były wczoraj, ale Anka w ogóle nie zauważyła tam żadnych jednopłciowych par. Widocznie to takie friendly w sensie „
wszystkich lubimy, chodźcie i kupujcie u nas drinki
”, a jej nie do końca o to chodzi. Po drodze na SKM-kę (Szybka Kolej Miejska, jak się dowiedziały z netu), dopytują kogoś, na której stacji wysiąść i niedługo potem moszczą się już na siedzeniach. Ruch w pociągu jak w puszce sardynek: ciasno, tłoczno, smród potu, ale bilety tanie, więc są zadowolone. Do HAH-u w Sopocie wchodzą już po dwóch piwach. Jest bar, sporo miejsca, głośno, że nie da się rozmawiać bez krzyku i… nagle Ankę zamurowuje. – Uhuhu! – Julita patrzy na parkiet, na którym całuje się para dziewczyn na pewno przed osiemnastką. – Niezłe miejsce. – dodaje. – Chodź po drinki. 4 Anka nie może oderwać wzroku od tej pary. Boże… myśli, one to robią tak normalnie, jakby nigdy nic! Zamawiają przy barze coś kolorowego i siadają na hokerach. Na parkiet wchodzą kolejne pary. Damsko-damskie, męsko-męskie, single. Julity nie trzeba zapraszać, jednym haustem dopija drinka i już szaleje w tańcu. Ankę dziwi nawet to, że w towarzystwie większości zapewne gejów i lesbijek wcale jej to nie przeszkadza. Jakby to było normalne. „
Normalne
” – Anka czuje, że to słowo wręcz… krzywdzi. 109