Kontrola osobista. Lesbijki. Opowiadanie erotyczne LGBT+ - Ola Maj - ebook

Kontrola osobista. Lesbijki. Opowiadanie erotyczne LGBT+ ebook

Ola Maj

3,0

Opis

Sierżant Barbara Radymska patroluje objęty zakazem wjazdu teren Pustyni Błędowskiej. Kiedy na horyzoncie dostrzega tumany kurzu już wie, że to będzie jej dobry dzień. Z myślą o wystawieniu wysokiego mandatu rusza w pościg za łamiącym regulaminy kierowcą. Okazuje się jednak, że zamiast mężczyzny za nic mającego ekosystem tego regionu, zatrzymuje seksowną blondynkę. Co z tego wyniknie i czy mandat na pewno będzie konieczny? 

"Lesbijki. Opowiadania erotyczne LGBT+" to cykl seksownych, nietuzinkowych opowiadań, których akcja zawsze rozgrywa się między kobietami. Ciekawe scenerie i sytuacje, skala napięć, różne doświadczenia i... namiętność.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 23

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aga5043

Całkiem niezła

Polecam
00



Srebrne metaliczne suzuki jimny z napędem na cztery koła wzięło ostry zakręt i wzbiło w powietrze tumany pustynnego kurzu. Siedząca za kierownicą atrakcyjna blondynka odgarnęła za ucho rozpuszczone kręcone włosy i zadowolona z manewru uniosła kąciki ust. Zmieniła bieg i wciskając pedał gazu do końca, z impetem ruszyła do przodu.

– Dajesz, maleńki – powiedziała i pieszczotliwie poklepała kierownicę.

Przed oczyma trzydziestodwulatki rozciągał się bajeczny widok. Długa, prosta droga, w żaden sposób nieprzypominająca celowo wytyczonej, i wydmy po lewej oraz ogrom wolnej, nieskażonej cywilizacją przestrzeni po prawej. Nic dziwnego, że trenowali tu kierowcy rajdowi, chociaż kobieta zdecydowanie do nich nie należała.

Blondynka przygryzła dolną wargę i wykonała ryzykowny skręt, wskutek którego jej samochód obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Pod koniec manewru wychwyciła niepokojące drżenie podwozia, a nierówności trasy niemal dało się wyczuć na wciskającej gaz podeszwie sandałka z jasnej cielęcej skóry.

– Jeszcze troszkę, maleńki, dasz radę – rzuciła.

Kłęby kurzu wokół auta uniosły się tak wysoko, że kobieta na moment zupełnie straciła widoczność. Jej jimny znów jednak spisał się na medal. Po zatoczeniu koła zmieniła biegi i wdepnęła hamulec, a terenowy pojazd zatrzymał się niemal w tej samej sekundzie.

– Brawo, chłopie! – zawołała, a potem wyciągnęła dłoń i z uznaniem poklepała siedzenie pasażera.

Tumany kurzu wraz z piachem opadły na pojazd, dostarczając jej dodatkowego widowiska. Blondynka wpatrywała się w tę scenę jak zaczarowana. Dla takich właśnie momentów kochała szybką jazdę. Adrenalina i widoki. Sztuczki z kierownicą. Blaszany kompan, który nie zawodził. Do tego całkowicie czyste myśli i satysfakcja porównywalna z opadaniem na poduszkę na moment po orgazmie.

Opuściła lusterko i przejrzała się w nim. Perfekcyjnie zrobiony makijaż był nienaruszony – do wnętrza jimny’ego nie docierały wietrzne klimaty Pustyni Błędowskiej, pył ani piach. Kobieta znowu się uśmiechnęła, a potem położyła dłoń na dźwigni zmiany biegów.

– Pora na test prędkości, maleńki. – Objęła gałkę i wrzuciła jedynkę. – Jesteś gotowy?

Samochód nie odpowiedział, ale czysty dźwięk uruchamianego silnika mówił sam za siebie.

***

Trzydziestoośmioletnia sierżant Barbara Radymska siedziała w radiowozie zaparkowanym w jednej z zatoczek swojej dzisiejszej trasy i zaczynała się powoli nudzić. Spojrzała na zegarek i odetchnęła z ulgą, widząc, że do kolejnego objazdu strzeżonego terenu Pustyni Błędowskiej zostało jeszcze ledwie pięć minut. Z dwojga złego wolała jazdę i wypatrywanie quadowców, którzy notorycznie wdzierali się na teren zagrożonego ekosystemu i nie zamierzali za tę przyjemność płacić, niż tkwienie w miejscu.

Sierżant chętnie obeszłaby przepis i w ogóle nie robiła sobie przerw, ale nie mogła. Nie w momencie, kiedy była świeżo po awansie i musiała wykazać się działaniem, a nie naruszaniem procedur. Sięgnęła po mineralną i powoli upiła kilka łyków, a potem wpatrywała się w migające cyferki wyświetlacza elektronicznego, czekając, aż wskaże odpowiedni czas. Wreszcie z ulgą zakończyła przerwę i wyjechała na trasę.

Tego dnia słońce świeciło pięknie, zresztą jak zwykle w czerwcu, a za oknem jej radiowozu rozciągał się widok na bezkres pustyni. Kiedy kilka lat temu, jeszcze przed przeniesieniem, Radymska pracowała w Warszawie, nie miała pojęcia o tym, że w Polsce mogą znajdować się takie tereny. Może piaski błędowskie nie były Saharą, ale z jej aktualnego punktu widzenia robiły takie wrażenie.

Nagle funkcjonariuszka kątem oka wychwyciła na horyzoncie coś niepokojącego i jej wzrok natychmiast się wyostrzył.

– Co, do chuja? – rzuciła i dodała gazu.

Kilkaset metrów przed nią, na prawo za wydmami, czyli na terenie objętym zakazem wjazdu, unosiły się piaskowe chmury. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chmury przesuwały się do przodu równiutko jak od linijki, co mogło oznaczać tylko jedno.

– Ha! – wyrwało się jej. – Mam cię!