Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Sierżant Barbara Radymska patroluje objęty zakazem wjazdu teren Pustyni Błędowskiej. Kiedy na horyzoncie dostrzega tumany kurzu już wie, że to będzie jej dobry dzień. Z myślą o wystawieniu wysokiego mandatu rusza w pościg za łamiącym regulaminy kierowcą. Okazuje się jednak, że zamiast mężczyzny za nic mającego ekosystem tego regionu, zatrzymuje seksowną blondynkę. Co z tego wyniknie i czy mandat na pewno będzie konieczny?
"Lesbijki. Opowiadania erotyczne LGBT+" to cykl seksownych, nietuzinkowych opowiadań, których akcja zawsze rozgrywa się między kobietami. Ciekawe scenerie i sytuacje, skala napięć, różne doświadczenia i... namiętność.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 23
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Srebrne metaliczne suzuki jimny z napędem na cztery koła wzięło ostry zakręt i wzbiło w powietrze tumany pustynnego kurzu. Siedząca za kierownicą atrakcyjna blondynka odgarnęła za ucho rozpuszczone kręcone włosy i zadowolona z manewru uniosła kąciki ust. Zmieniła bieg i wciskając pedał gazu do końca, z impetem ruszyła do przodu.
– Dajesz, maleńki – powiedziała i pieszczotliwie poklepała kierownicę.
Przed oczyma trzydziestodwulatki rozciągał się bajeczny widok. Długa, prosta droga, w żaden sposób nieprzypominająca celowo wytyczonej, i wydmy po lewej oraz ogrom wolnej, nieskażonej cywilizacją przestrzeni po prawej. Nic dziwnego, że trenowali tu kierowcy rajdowi, chociaż kobieta zdecydowanie do nich nie należała.
Blondynka przygryzła dolną wargę i wykonała ryzykowny skręt, wskutek którego jej samochód obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Pod koniec manewru wychwyciła niepokojące drżenie podwozia, a nierówności trasy niemal dało się wyczuć na wciskającej gaz podeszwie sandałka z jasnej cielęcej skóry.
– Jeszcze troszkę, maleńki, dasz radę – rzuciła.
Kłęby kurzu wokół auta uniosły się tak wysoko, że kobieta na moment zupełnie straciła widoczność. Jej jimny znów jednak spisał się na medal. Po zatoczeniu koła zmieniła biegi i wdepnęła hamulec, a terenowy pojazd zatrzymał się niemal w tej samej sekundzie.
– Brawo, chłopie! – zawołała, a potem wyciągnęła dłoń i z uznaniem poklepała siedzenie pasażera.
Tumany kurzu wraz z piachem opadły na pojazd, dostarczając jej dodatkowego widowiska. Blondynka wpatrywała się w tę scenę jak zaczarowana. Dla takich właśnie momentów kochała szybką jazdę. Adrenalina i widoki. Sztuczki z kierownicą. Blaszany kompan, który nie zawodził. Do tego całkowicie czyste myśli i satysfakcja porównywalna z opadaniem na poduszkę na moment po orgazmie.
Opuściła lusterko i przejrzała się w nim. Perfekcyjnie zrobiony makijaż był nienaruszony – do wnętrza jimny’ego nie docierały wietrzne klimaty Pustyni Błędowskiej, pył ani piach. Kobieta znowu się uśmiechnęła, a potem położyła dłoń na dźwigni zmiany biegów.
– Pora na test prędkości, maleńki. – Objęła gałkę i wrzuciła jedynkę. – Jesteś gotowy?
Samochód nie odpowiedział, ale czysty dźwięk uruchamianego silnika mówił sam za siebie.
***
Trzydziestoośmioletnia sierżant Barbara Radymska siedziała w radiowozie zaparkowanym w jednej z zatoczek swojej dzisiejszej trasy i zaczynała się powoli nudzić. Spojrzała na zegarek i odetchnęła z ulgą, widząc, że do kolejnego objazdu strzeżonego terenu Pustyni Błędowskiej zostało jeszcze ledwie pięć minut. Z dwojga złego wolała jazdę i wypatrywanie quadowców, którzy notorycznie wdzierali się na teren zagrożonego ekosystemu i nie zamierzali za tę przyjemność płacić, niż tkwienie w miejscu.
Sierżant chętnie obeszłaby przepis i w ogóle nie robiła sobie przerw, ale nie mogła. Nie w momencie, kiedy była świeżo po awansie i musiała wykazać się działaniem, a nie naruszaniem procedur. Sięgnęła po mineralną i powoli upiła kilka łyków, a potem wpatrywała się w migające cyferki wyświetlacza elektronicznego, czekając, aż wskaże odpowiedni czas. Wreszcie z ulgą zakończyła przerwę i wyjechała na trasę.
Tego dnia słońce świeciło pięknie, zresztą jak zwykle w czerwcu, a za oknem jej radiowozu rozciągał się widok na bezkres pustyni. Kiedy kilka lat temu, jeszcze przed przeniesieniem, Radymska pracowała w Warszawie, nie miała pojęcia o tym, że w Polsce mogą znajdować się takie tereny. Może piaski błędowskie nie były Saharą, ale z jej aktualnego punktu widzenia robiły takie wrażenie.
Nagle funkcjonariuszka kątem oka wychwyciła na horyzoncie coś niepokojącego i jej wzrok natychmiast się wyostrzył.
– Co, do chuja? – rzuciła i dodała gazu.
Kilkaset metrów przed nią, na prawo za wydmami, czyli na terenie objętym zakazem wjazdu, unosiły się piaskowe chmury. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że chmury przesuwały się do przodu równiutko jak od linijki, co mogło oznaczać tylko jedno.
– Ha! – wyrwało się jej. – Mam cię!