Antoine Griezmann. Za zasłoną uśmiechu - Antoine Griezmann, Arnaud Ramsay - ebook

Antoine Griezmann. Za zasłoną uśmiechu ebook

Antoine Griezmann, Arnaud Ramsay

4,3

Opis

Auxerre, Lyon, Sochaux, Saint-Étienne, Metz, Montpellier. Kiedy kolejne kluby odrzucały go z powodu mizernych warunków fizycznych, był bliski załamania. Dopiero skaut Realu Sociedad dostrzegł w nim olbrzymi talent, co pozwoliło mu rozpocząć poważną przygodę z futbolem i znaleźć drugą ojczyznę – Hiszpanię.

Jak trafił do Kraju Basków? Dlaczego wybrał właśnie Real Sociedad San Sebastian? Co czuł po strzeleniu pierwszego gola i wtedy, gdy otrzymał pierwsze powołanie do reprezentacji Francji? Po raz pierwszy francuski piłkarz tak otwarcie opowiada o swoim życiu.

Ale nie tylko o tym Antoine Griezmann opowiada w swojej autobiografii. Przeczytasz w niej, dlaczego gra z siódemką na plecach, za co został zawieszony na 13 miesięcy, co myśli o przenosinach do Manchesteru United i dlaczego zadecydował, że zakończy karierę w USA.

Dzięki tej książce sportowej dowiesz się, jacy naprawdę są Pogba, Evra i Benzema. Przeniesiesz się do szatni reprezentacji Francji w trakcie mistrzostw świata w Brazylii i Euro 2016, a także poznasz kulisy pracy Diego Simeone w Atlético Madryt.

Szczera, lekka i motywująca. Pierwsza książka, która zdradza, co kryje się za zasłoną uśmiechu Małego Diabła!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 282

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (10 ocen)
5
4
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa

Stał się nowym Małym Księciem Francuzów. Odniesienie do postaci literackiej jest o tyle zasadne, że nosi to samo imię co twórca Małego Księcia, Antoine de Saint-Exupéry, a na ramieniu ma wytatuowany cytat z pisarza lotnika, którym kieruje się w życiu: „Uczyń z życia sen, a ze snu rzeczywistość”. Popularność, którą zyskał, to coś nieracjonalnego, ale zarazem fakt. Szeroką publiczność fascynuje świeżość, spontaniczność, radość życia i dziecinna twarz Antoine’a, tak jak jego skuteczność na boisku i czucie gry oraz to, że czuje się w świecie piłki jak ryba w wodzie. Rozpoznawalność, którą się cieszy, wykracza poza ramy jego dyscypliny sportu. Organizacja charytatywna Restos du Cœur zaprosiła go do udziału w dorocznym koncercie na rzecz ubogich, zdubbingował głos Supermana w filmie Lego Batman, na Twitterze ma 3,5 miliona followerów, a na Facebooku obserwuje go 6,7 miliona ludzi.

Chociaż jednak numer 7 Atlético Madryt i reprezentacji Francji tak bardzo przyciąga uwagę, rodacy tak naprawdę wiedzą o nim niewiele. To dlatego, że od kiedy skończył 14 lat, występuje w Hiszpanii, która przyjęła go, gdy w szeregu szkółek piłkarskich we Francji usłyszał, że jest za wątły. I dlatego, że Antoine Griezmann – 26-letni młodzieniec o posturze nieprzystającej do wizerunku współczesnego atlety (mierzy 175 centymetrów i waży 71 kilogramów) – to człowiek skryty i małomówny, niemal w każdych okolicznościach ukrywający się za zasłoną uśmiechu. Jest kontaktowy i bezkonfliktowy, niczym idealny zięć, który ogładą stara się pokryć swoje wady.

Griezmann, król strzelców i najlepszy piłkarz Euro 2016, jest także – i to się ludziom w nim podoba – gwiazdą z ludzką twarzą. Napastnikiem, który – choć boiskowy egoizm to na jego pozycji nierzadko zaleta – przedkłada grę zespołową nad indywidualny popis. To postawa niemal anachroniczna w świecie współczesnej piłki, który żywi się indywidualnymi statystykami. Tymczasem to prawdziwy sposób bycia Antoine’a Griezmanna, a nie maska przybierana przez niego tylko przed obiektywami kamer.

Miałem sposobność przekonać się o tym na własne oczy podczas jednego z popisowych występów Atlético na Estadio Vicente Calderón, obiekcie wypełnionym emocjami, a zarazem rodzinną atmosferą. „Mam nadzieję, że usłyszysz piosenkę kibiców na moją cześć, którą intonują, kiedy zdobywam bramkę” – życzył mi na koniec pierwszej, czterodniowej sesji rozmów, które odbywaliśmy na potrzeby niniejszej książki. W tamtą sobotę, 15 października 2016 roku, w meczu przeciwko Granadzie, czerwonej latarni rozgrywek, nie udało mu się strzelić siódmego gola na przestrzeni ośmiu kolejek ligowych. Mimo to, choć mógł być zawiedziony, kiedy opuszczał boisko w 67. minucie, po przyjacielsku objął swojego zmiennika, Fernando Torresa, a potem przybił piątkę ze swoim trenerem, Diego Simeone. A kiedy na trzy minuty przed końcem meczu Tiago, który chwilę wcześniej pojawił się na murawie, przypieczętował zwycięstwo Atlético siódmym golem, wybiegł z ławki na środek boiska, żeby pogratulować strzelcowi. Zamiast przeżuwać swoje niepowodzenie i zazdrościć hat-tricka Yannickowi Carrasco czy dwóch bramek Nicolásowi Gaitánowi, on, którego praca polega przecież na strzelaniu goli, radował się sukcesem kolegów z drużyny.

Antoine Griezmann szczyci się byciem piłkarzem kompletnym: jest równie dobrym strzelcem, jak asystentem, umie inteligentnie przemieszczać się po boisku, jest skuteczny przed bramką, ale zarazem nie szczędzi wysiłków w obronie, potrafi bić rzuty wolne i rożne, dobrze operuje zarówno lewą, jak i prawą nogą, a także głową. Krótko mówiąc, gra skutecznie, z zaangażowaniem. Inny wybitny napastnik Atlético Madryt, zdobywca mistrzostwa i pucharu Hiszpanii w 1996 roku, reprezentant tego kraju Francisco Narváez, szerzej znany pod boiskowym pseudonimem Kiko, powiedział o nim: „To piłkarz inny niż wszyscy, o żelaznym zdrowiu i aksamitnej technice”.

Boiskowy altruizm Griezmanna dał się także zaobserwować 21 lutego 2017 na murawie stadionu BayArena w Leverkusen. Atlético grało pierwszy mecz ⅛  finału Ligi Mistrzów. Griezmann zdobył swojego 13. gola w tych rozgrywkach, stając się najlepszym strzelcem madryckiego klubu w historii zmagań o Puchar Mistrzów. Ale tego wieczora w jeszcze lepszej formie był Kévin Gameiro, który zanotował asystę i bramkę z rzutu karnego. Mimo to w 71. minucie spotkania argentyński trener Colchoneros wezwał na ławkę właśnie Gameiro. Kiedy Griezmann to zauważył – a jego reakcję zarejestrowała kamera – zdziwił się i powiedział do szkoleniowca: No, no, no. Es el mejor, es el mejor, czyli „Trenerze, nie! On gra lepiej”. Simeone nie posłuchał i dokonał zmiany, ale reakcja naszego bohatera była wymowna. Tak samo jak cała jego życiowa droga, w której mnóstwo uśmiechów losu – na przykład w reprezentacji Francji zadebiutował 5 marca, w dniu urodzin swojej partnerki Eriki, z którą zwiąże się węzłem małżeńskim po zakończeniu bieżącego sezonu.

Griezmann nigdy nie zapomina uczcić urodzin wybranki na boisku, nawet jeśli może się to wiązać z karą. Swojego pierwszego gola w rozgrywanym właśnie 5 marca meczu przeciwko Valencii zadedykował Erice, odsłaniając podkoszulek z sercem i napisem Feliz cumple, gordita! (Wszystkiego najlepszego, misiaku!). Kilka dni później Hiszpańska Królewska Federacja Piłkarska wymierzyła napastnikowi karę finansową i ukarała go żółtą kartką. Zazwyczaj wstrzemięźliwy Griezmann zareagował gniewem, któremu dał wyraz na Twitterze: „Grzywna i upomnienie za złożenie życzeń swojej dziewczynie, i to trzy dni po wydarzeniu… #ZajmijcieSieCzymsPozytecznym”.

Mimo pozorów Antoine Griezmann ma bojowe usposobienie i jest uparty. Koniec końców, urodzony zwycięzca nie może być ustępliwy i bezkonfliktowy. To jednak nie wyklucza dobrych manier. Kiedy udzielał wywiadu Bixente Lizarazu[1] na potrzeby wyświetlanego na kanale TF1 programu telewizyjnego Téléfoot, zwracał się do niego per pan. Wywiad został przeprowadzony w hotelu AC La Finca w biznesowej dzielnicy madryckiego przedmieścia Pozuelo de Alarcón. Niekiedy spotykaliśmy się właśnie tam, pięć minut samochodem od domu piłkarza. Większość naszych rozmów odbędzie się jednak u niego. Mieszka w strzeżonej dzielnicy willowej, w dużym, ale dyskretnym modernistycznym domu z basenem, altaną i miniboiskiem do koszykówki. Nieopodal mieszkają na przykład trener Simeone czy Cristiano Ronaldo.

Gwiazda reprezentacji Francji już na wejściu przyznaje, że mało czyta. Ale mimo to chce podzielić się swoimi wspomnieniami, nadając im formę książki. „Chciałbym, by ludzie wiedzieli, że zanim zaczęło mi się powodzić tak jak teraz, nie było mi łatwo”. Za zasłoną uśmiechu kryje się pamięć o trudnych chwilach, a także świadomość szczęścia, które stanęło po stronie naszego bohatera. A jak wiadomo, szczęście jest bardzo kapryśne. Bernard Tess, skaut AJ Auxerre i taksówkarz w jednej osobie, wypatrzył Griezmanna już jako dziewięciolatka i trzy lata później ściągnął go do klubowego ośrodka szkoleniowego, ale kiedy sztab medyczny zrobił chłopcu prześwietlenie nadgarstka, żeby oszacować jego przyszły wzrost, Griezmannowi podziękowano. Zatrzymano natomiast dwóch innych nastolatków, których wypatrzył Tess. Dziś jeden z nich jest technikiem farmaceutycznym, a drugi zaciągnął się do wojska…

Podczas naszych rozłożonych na cztery miesiące spotkań, których owocem jest niniejsza książka, rozmawialiśmy, racząc się uwielbianą przez piłkarza yerba mate. Opowiadał mi o wszystkim bez owijania w bawełnę, wykazując się przy tym doskonałą pamięcią i nie popadając w niepotrzebne dygresje. Małomówny Griezmann otworzył się przede mną, czym zaskoczył nawet swoich bliskich: siostrę Maud i partnerkę Erikę. Zawsze jednak bez zbędnej zwłoki przechodził do sedna. Od czasu do czasu przerywała nam Mia, córka piłkarza, która ze smoczkiem w ustach domagała się ojcowskich pieszczot, a czasami o swojej obecności przypominał buldog francuski Hooki, domagając się uchylenia drzwi do ogrodu. Mojemu rozmówcy, od lat mieszkającemu w Hiszpanii i na co dzień porozumiewającemu się po hiszpańsku, zdarzało się prosić mnie, aby przypomnieć mu jakieś francuskie słowo czy wyrażenie. Czasami wysyłał mi też mailem spisane przez siebie wspomnienia i refleksje dotyczące transferu do Atlético, trzeciego miejsca na podium plebiscytu Złota Piłka czy narodzin córki. Swoje rozmowy z Antoine’em Griezmannem uzupełniłem dyskusjami z jego doradcą sportowym Érikiem Olhatsem – człowiekiem, który sprowadził go jako nastolatka do Realu Sociedad – oraz wizytą w rodzinnym mieście piłkarza, Mâcon. Tam gdzie są jego korzenie i gdzie nadal mieszkają jego rodzice Alain i Isabelle oraz jego młodszy brat Théo. Bo chociaż Antoine żyje na co dzień z dala od bliskich, to Griezmannowie trzymają się razem.

Arnaud Ramsay, marzec 2017

1W doborowym gronie

Podobno w chwili śmierci przed oczyma przesuwa nam się całe życie. Nie śpieszy mi się, żeby przekonać się, czy to prawda, ale przeżyłem już coś podobnego.

W grudniu 2016 roku moja siostra Maud, zajmująca się moimi kontaktami z prasą, zadzwoniła do mnie, aby ustalić szczegóły wywiadu, którego miałem udzielić dwa dni później. Czasopismo „France Football” miało przekazać mi nagrodę dla najlepszego francuskiego piłkarza roku[2], przyznawaną na podstawie głosowania laureatów poprzednich edycji, od Raymonda Kopy[3] po Zinédine’a Zidane’a, od Jean-Pierre’a Papina po Thierry’ego Henry’ego, od Michela Platiniego po Karima Benzemę. Sądziłem, że Maud skontaktuje się ze mną, żeby po prostu poinformować mnie, ile ma potrwać wywiad i gdzie się odbędzie. Ale kiedy po treningu sięgnąłem po telefon, zauważyłem, że próbowała się do mnie dodzwonić aż trzy razy. To do niej niepodobne. Przeważnie ograniczała się do esemesa z podstawowymi informacjami. Tym razem zadzwoniła aż trzykrotnie w krótkich odstępach czasu. Zastanawiałem się, o co mogło jej chodzić, ale też nie zrobiło to na mnie aż takiego wrażenia, żeby zaburzyć moje potreningowe nawyki. Najpierw napiłem się yerba mate[4] w towarzystwie moich południowoamerykańskich kolegów z Atlético Madryt: Diego Godína, José Maríi, Gimenéza, Nicolása Gaitána i Ángela Correi, po czym w ramach odnowy biologicznej wziąłem trzyminutową ciepłą kąpiel, następnie przez osiem minut moczyłem się w zimnej wodzie, a na koniec wszedłem pod prysznic.

Choć pozostałem wierny swoim zwyczajom, te trzy telefony od Maud nie dawały mi spokoju. Prysznic wziąłem szybciej niż zwykle, przebrałem się, pożegnałem z kolegami – Hasta mañana, amigos – i wsiadłem do samochodu, skąd oddzwoniłem do siostry. Kiedy czekałem, aż odbierze, w głowie kotłowały mi się pytania. O co mogło chodzić? Czy stało się coś ważnego? Maud odebrała i zaczęła rozmowę od pytania: „To ty, Toinou[5]?”. Poczułem ulgę. Kiedy zwraca się do mnie w ten sposób, to dobry znak – wszystko jest w porządku. „W czwartek o czternastej masz spotkanie w hotelu AC La Finca” – ciągnęła. Świetnie, właśnie tak było ustalone. Hotel znajduje się na przedmieściach Madrytu, panuje w nim rodzinna atmosfera, a na dodatek jest niedaleko ode mnie. Lecz kiedy już miałem się rozłączyć, Maud zagaiła tajemniczo: „Poczekaj, posłuchaj, ale niech to zostanie między nami. Nikt nie może o tym wiedzieć – powiedziała zdecydowanym tonem, po czym, już łagodniej, dodała: – Zająłeś…”. Nie dosłyszałem końca zdania, ale serce przyspieszyło mi jak nigdy wcześniej. Nawet jeszcze bardziej niż przed rzutem karnym strzelanym Manuelowi Neuerowi w półfinale Euro 2016, gdy Francja grała z Niemcami na Stade Vélodrome w Marsylii. Minęła niecała sekunda, a moja siostra powtórzyła: „Zająłeś…”, po czym na chwilę zawiesiła głos. Czułem się, jakbym musiał czekać na to, co powie, przez pięć długich minut. Miałem taki mętlik w głowie, że znowu nie usłyszałem zakończenia zdania.

– Słucham? – zapytałem.

Wtedy Maud radośnie wykrzyknęła:

– Zająłeś trzecie miejsce w głosowaniu na laureata Złotej Piłki!!

Zupełnie odleciałem:

– Yeeeeessssss! Udało się! Jestem na podium! – wyrzuciłem z siebie.

Co za radość! Wyłem ze szczęścia za kierownicą samochodu. Ludzie, którzy widzieli mnie wtedy przez szybę, musieli się zastanawiać, co się ze mną dzieje, ale w ogóle mnie to nie obchodziło. Żeby mnie zrozumieć, trzeba było zdawać sobie sprawę z doniosłości tego, co usłyszałem od siostry przez telefon.

Ja, Antoine Griezmann, zaledwie 25-latek, na dodatek pochodzący z maleńkiego Mâcon, ja, którego z powodu niskiego wzrostu odrzucały szkółki piłkarskie w całej Francji, znalazłem się wśród trzech najlepszych piłkarzy na świecie! Od kiedy w wieku 14 lat zamieszkałem w Bayonne i zacząłem trenować w drużynach młodzieżowych Realu Sociedad, cierpiałem z powodu oddalenia od rodziny. Przed oczyma przesunęło mi się całe dotychczasowe życie: konieczność nauki nowego języka, którym musiałem się posługiwać w rozmowach z kolegami, dola rezerwowego, ciągnące się w nieskończoność przez całą drugą połowę rozgrzewki, po których wcale nie wchodziłem na murawę, zmarnowane okazje, wreszcie różne porażki, w tym przede wszystkim dwa decydujące mecze przegrane w odstępie kilku tygodni – finał Ligi Mistrzów i finał Euro… Tymczasem okazywało się, że wyrzeczenia, które wypełniały moje piłkarskie życie, miały jednak sens.

Myślę tu o wysiłku, który dotychczas włożyłem w swoją karierę, zwłaszcza o ciężkich, wyczerpujących treningach. Wszystko to pozwoliło mi zostać trzecim piłkarzem świata roku 2016. Roku kalendarzowego, a nie tylko sezonu piłkarskiego! Mam świadomość, że to dopiero początek mojej drogi i że oczekiwania wobec mnie wzrosną, ale czuję, że jestem gotów, by podołać wyzwaniu. Nie osiągnąłem jeszcze szczytu swoich możliwości. Grunt to nadal ciężko pracować dzień po dniu i dawać z siebie wszystko dla dobra drużyny. Pragnę, żeby moi rodzice, moja siostra i mój brat byli ze mnie dumni, żeby dumna ze swojego ojca była moja mała Mia, żeby moja dziewczyna Erika, z którą niedługo wezmę ślub, mogła sobie myśleć: „To właśnie on, mój mężczyzna, i jestem z niego dumna”, a wreszcie – żeby moi znajomi mogli powiedzieć: „Oto właśnie on, nasz Grizi!”, żeby cała moja paczka cieszyła się moimi osiągnięciami. Muszę jednocześnie dbać o to, żeby nie stracić radości z gry. Krótko mówiąc, przede mną jeszcze daleka droga i jeszcze niejedno się podczas niej wydarzy. Ale obrałem dobry kurs…

Dołączyłem do wąskiego grona piłkarzy, którzy zajęli czołowe miejsca w prestiżowym plebiscycie Złota Piłka, powołanym do życia przez czasopismo „France Football” w 1956 roku. Do roku 2010 głosowali w nim tylko dziennikarze specjalizujący się w piłce nożnej, później, w ramach współpracy z Międzynarodową Federacją Piłki Nożnej (FIFA), do udziału dopuszczono również kapitanów i selekcjonerów reprezentacji narodowych. Ostatecznie jednak redakcja „France Football” wróciła do pierwotnych zasad i w ostatniej edycji uwzględniła tylko głosy 173 dziennikarzy z całego świata. Najwięcej punktów, 745, otrzymał Cristiano Ronaldo, a drugie miejsce zajął Lionel Messi z 316 punktami. Ja uzupełniłem podium, uzyskawszy 198 punktów. Siedmiu głosujących umieściło mnie nawet na pierwszym miejscu! Tak zagłosowali dziennikarze z Czech, Aruby, Libii, Liechtensteinu, Nowej Kaledonii, Palestyny i Suazi. Dla Ronaldo to już czwarta Złota Piłka, a Messi, rekordzista, ma ich w dorobku aż pięć. Zajmując trzecie miejsce w tej edycji plebiscytu, stałem się 11. francuskim piłkarzem na podium Ballon d’Or[6], a dopiero czwartym w ciągu ostatnich 20 lat. Są powody do dumy, tym bardziej że przecież nie jestem klasyczną dziewiątką. Nie uważam się za zawodnika, który powinien trafiać do bramki rywali w każdy weekend; przede wszystkim myślę zespołowo. Jestem piłkarzem wszechstronnym, nie skupiam się wyłącznie na atakowaniu. Rok 2016 był dla mnie bogaty w laury: panel ekspertów UEFA, w skład którego wchodził sam sir Alex Ferguson, wyróżnił mnie jako najlepszego piłkarza Euro[7], zostałem najskuteczniejszym strzelcem turnieju (zdobyłem sześć bramek), władze ligi hiszpańskiej uznały mnie za najlepszego gracza sezonu (rozegrałem 38 spotkań ligowych, w których zdobyłem 22 bramki i zaliczyłem pięć asyst), piłkarzem sezonu byłem także według kibiców Atlético, a do tego doszedł jeszcze tytuł najlepszego francuskiego piłkarza grającego za granicą, przyznany przez Narodowy Związek Piłkarzy Zawodowych (UNFP).

W rankingu „France Football” uplasowałem się tuż za dwoma legendami, piłkarzami nie z tego świata, którzy od 2008 roku nieprzerwanie dzielą się tą nagrodą. Nie podaję w wątpliwość ich umiejętności, co to to nie, ale drażni mnie trochę marketingowy aspekt Ballon d’Or. Pod tym względem Messi i Ronaldo niewątpliwie wyprzedzają każdego innego gracza na świecie. Ale według mnie z czysto piłkarskiego punktu widzenia niektórzy zawodnicy zasłużyli na to wyróżnienie w nie mniejszym stopniu. Myślę na przykład o Xavim i Andrésie Inieście, którzy aspirowali do Złotej Piłki po mistrzostwach świata w 2010 roku albo o Gianluigim Buffonie czy Francku Ribérym. W 2013 roku francuski skrzydłowy był czołowym zawodnikiem Bayernu, który zdobył wtedy Puchar Mistrzów i tytuł mistrza Niemiec oraz zwyciężył w rozgrywkach o Puchar Niemiec. Mimo to Franck zajął dopiero trzecie miejsce. Szkoda, bo zasługiwał na nagrodę. Rozumiem, że później był bardzo rozgoryczony. Przecież uchodził za faworyta. Miał prawo czuć się z tym wszystkim źle.

Złota Piłka to oczywiście wciąż wspaniałe wyróżnienie, ale w ostatnich latach straciła trochę swojego blasku. Mimo to mam nadzieję, że pewnego dnia po nią sięgnę. Nie jest to jednak mój cel numer jeden. Wolałbym zdobyć mistrzostwo świata albo inny tytuł drużynowy. Bo bez drużyny piłkarz jest nikim.

Im bardziej zbliżała się data ogłoszenia wyników, tym większą miałem nadzieję, że znajdę się na podium. Kandydatami do trzeciej lokaty byli oprócz mnie Luis Suárez, Gareth Bale i Neymar. Dwa pierwsze miejsca były z góry obsadzone. Złota Piłka to de facto nagroda dla najbardziej rozpoznawalnego piłkarza. Pod tym względem nikt nie może się równać z Ronaldo i Messim. To giganci futbolu, o których będzie się mówić jeszcze przez długie lata. Nawet moja córka (a także pewnie jeszcze jej dzieci), kiedy dorośnie, będzie słuchać opowieści o ich boiskowych wyczynach. Ale czemu by również nie o tym, czego na boisku dokonał jej tata?

Dołączyłem do doborowego grona. Teraz ode mnie zależy, czy w nim zostanę. A bardzo tego chcę! Biorąc pod uwagę rok 2016, Ronaldo istotnie zasłużył na Ballon d’Or. Portugalczyk wygrał Ligę Mistrzów i mistrzostwa Europy (w obu przypadkach w finałach jego drużyna pokonała moją), strzelił 51 goli i zaliczył 17 asyst w 55 spotkaniach. Co sezon pomimo presji on i Messi potwierdzają swój status.

Ronaldo, tak jak ja, mieszka w strzeżonej dzielnicy La Finca. Do pewnego momentu byliśmy sąsiadami. Codziennie rano przechodził przed moim domem. Wymienialiśmy uprzejmości, ale nic więcej. Potem się przeprowadziłem, ale niedaleko. Minionego lata, krótko po Euro, natknąłem się przypadkiem na Portugalczyka podczas pobytu z Eriką w Miami. Wieczorem wybraliśmy się na koncert muzyki latynoskiej. Byliśmy już na miejscu, kiedy nagle pojawił się Cristiano w otoczeniu znajomych. Po spektaklu zaczęły się tańce. Podszedłem do niego i w żartach rzuciłem mu: „Nienawidzę cię, stary!”. Po czym oczywiście pogratulowałem mu sukcesów, wyrażając nadzieję, że w przyszłym roku to on będzie gratulował mi.

Żywię dla Cristiano głęboki szacunek, tak samo jak dla Messiego, ale jesteśmy zupełnie inni. Czasami wydaje mi się, że obaj żyją w swoich bańkach, odcięci od normalnego świata, jak gdyby byli zmęczeni ciekawością, którą wzbudzają. Ja staram się do tego podchodzić na luzie.

Podczas meczu ligowego na Estadio Santiago Bernabéu między naszymi drużynami Real uzyskał rzut wolny w pobliżu pola karnego Atlético. Nasz mur zaczął się ustawiać, a Ronaldo wziął piłkę. Podszedłem do niego, żeby zapytać, gdzie dokładnie zamierza uderzyć. „Nie wiem” – rzucił oschle. „W trybuny czy na bramkę?” – zażartowałem. Nie zareagował. Wziął rozbieg i strzelił, ale nasz bramkarz wybił futbolówkę. Lubię czasami zażartować z rywala, ale bez prowokowania i agresji. Tego nie akceptuję. Można sobie podowcipkować, ale nie ma mowy o upokarzaniu przeciwnika.

Inna sytuacja. Graliśmy z Realem na naszym stadionie. Krył mnie brazylijski obrońca Marcelo. Przy rzucie wolnym ostrzegłem go: „Tylko uważaj, bo zaraz wam strzelę”. Gdyby udało mi się go wtedy wyprzedzić, na pewno wepchnąłbym piłkę do siatki, ale Brazylijczyk dobrze się zastawił i wybił skórę. Lubię takie chwile rozluźnienia podczas meczu. Żeby dobrze czuć się na boisku, muszę uśmiechnąć się czasem do rywala i pożartować.

[1] Były obrońca reprezentacji Francji, mistrz świata z 1998 roku (przyp. tłum.).

[2] Antoine Griezmann został następcą nagrodzonego rok wcześniej Blaise’a Matuidiego. Spośród członków jury, w skład którego wchodzą poprzedni laureaci nagrody i redaktor naczelny „France Football”, tylko trzy osoby nie umieściły go na pierwszym miejscu swoich zestawień.

[3] Raymond Kopa zmarł 3 marca 2017 roku.

[4] Napar z ostrokrzewu paragwajskiego.

[5] Zdrobnienie od imienia Antoine (przyp. tłum.).

[6] Pozostali to: Raymond Kopa, Michel Platini, Jean-Pierre Papin, Zinédine Zidane, Just Fontaine, Alain Giresse, Jean Tigana, Éric Cantona, Thierry Henry i Franck Ribéry.

[7] Piłkarz odebrał nagrodę na Stade de France przed rozpoczęciem meczu przeciwko Bułgarii w ramach eliminacji do MŚ 2018.

Spis treści
Okładka
Strona tytułowa
Przedmowa
1. W doborowym gronie
2. W Mâcon – nigdy bez piłki
3. Wykorzeniony
4. Uroki rozpoznawalności
5. Podbój Kraju Basków
6. Być jak David Beckham
7. Rodzino, kocham cię
8. Planeta San Sebastián
9. Nowy członek rodziny
10. Na wzór NBA
11. Zbrodnia i kara
12. Yerba mate
13. Niebieski – kolor nadziei
14. Najgorszy wróg piłkarza
15. Euro pod presją
16. W galerii sław
17. Lis pola karnego i piewca gry zespołowej
18. Wolny elektron
19. Pochwała wolności
Posłowie: Alain Griezmann i Éric Olhats „Nasz Antoine…”
Podziękowania
Zdjęcia
Strona redakcyjna

Derrière Le Sourire

Copyright © Editions Robert Laffont, Paris, 2017, through arrangement with Renata de La Chapelle Agency

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2018

Copyright © for the Polish translation by Michał Goreń 2018

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Piotr Królak

Projekt typograficzny i skład – Joanna Pelc

Okładka – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Fotografie na pierwszych stronach rozdziałów – PUMA

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2018

ISBN EPUB: 978-83-8129-152-1ISBN MOBI: 978-83-8129-151-4

 wsqn.pl WydawnictwoSQN wydawnictwosqn SQNPublishing WydawnictwoSQN E-booki Zrównoważona gospodarka leśna Panta rhei