Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Biografia Audrey Hepburn autorstwa jej syna. Słynna aktorka, ikona kina, jako matka, żona i córka. I jako kobieta, której nie wystarczyło bycie legendą – postanowiła wykorzystać swoją sławę, aby pomagać biednym i pokrzywdzonym. Opowieść o dziewczynce i jej stanowczej matce, która uczyła ją, jak być uczciwą i cenić ciężką pracę. Opowieść o dziewczynce, która przeżyła II wojnę światową i na zawsze zapamiętała, czym jest nędza, głód i cierpienie. Opowieść o dziewczynce, która nie bała się pracować i osiągnęła w życiu niezwykłą sławę. Opowieść o wielkiej gwieździe, która nie dostrzegała własnego blasku. Opowieść o żonie, która dwukrotnie nie zaznała szczęścia w małżeństwie, bo ciągle cierpiała po odejściu ojca. Pełna ciepła opowieść o wspaniałej aktorce, gwieździe światowego kina i niestrudzonej działaczce UNICEF-u. O dziewczynie ukochanej przez miliony ludzi – Audrey Hepburn. Książka, będąca czymś więcej niż hollywoodzką biografią, napisana przez syna Hepburn, zawiera blisko 300 unikatowych zdjęć z prywatnych archiwów rodziny aktorki oraz reprodukcje kilku jej obrazów. Audrey Hepburn nigdy nie napisała autobiografii, choć prosiło o to wielu przyjaciół. Zawsze powtarzała, że jej życie było „zbyt zwykłe”, by być ciekawe. Ale jej syn, Sean Hepburn Ferrer, udowadnia, że to nieprawda. „Audrey Hepburn. Uosobienie elegancji” to napisana z gracją, przejrzysta i uczciwa książka, która opisuje życie Hepburn od dzieciństwa w rozdartej wojną Holandii, przez kulisy filmowych sukcesów, aż po niestrudzoną działalność na rzecz UNICEF-u. Jest pełna osobistych wspomnień, również tych poświęconych chorobie. BookPage
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 149
Tytuł oryginału:
AUDREY HEPBURN. AN ELEGANT SPIRIT
Published by arrangement with Atria Books, an imprint of Simon & Schuster Inc.
Inside images (not copyrighted) © Sean Ferrer and Luca Dotti 2003
Audrey Hepburn photo (page 2) © Steven Meisel/A & C Anthology 1991
Polish edition copyright © Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o. 2020
Polish translation copyright © Monika Joanna Nowakowska-Kulesza
i Monika Janina Nowakowska 2008
Zdjęcie na przedniej stronie okładki: Philippe Halsman, 1995 © Halsman Archive, archiwum autora
Redakcja: Barbara Nowak
Projekt graficzny wydania oryginalnego: Julian Peploe
Projekt graficzny okładki: Kasia Meszka
Przygotowanie okładki do druku: Plus 2 Witold Kuśmierczyk
ISBN 978-83-8215-257-9
Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o.
Hlonda 2A/25, 02-972 Warszawa
wydawnictwoalbatros.com
Facebook.com/WydawnictwoAlbatros|Instagram.com/wydawnictwoalbatros
Niniejszy produkt jest objęty ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że publiczne udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.
Konwersja do formatu EPUB oraz MOBI
Katarzyna Rek
woblink.com
Mojej mamie Jane
Kto tu powinien być?
Kirk, który pierwszy namówił mnie do napisania tej książki.
Mój agent Alan Nevins i jego asystentka Mindy Stone. Wasza pomoc okazała się nieoceniona dla takiego jak ja debiutanta.
Starszy redaktor z Atria Books, Mitchell Ivers. Jako pierwszy wcielił myśli w czyn. Twoja mądrość, gust i upór dadzą się porównać tylko z cierpliwością, z jaką przez trzy lata czekałeś, aż oddam Ci gotową pracę. Pomocnik redaktora, Joshua Martino.
Wiceprezeski Atria Books i Washington Square Press, Judith Curr i Karen Mender, oraz Seale Ballenger i Louise Braverman z Atria Publicity.
Linda Dingler, Twisne Fan, Linda Roberts, Linda Evans, Dana Sloan i Davina Mock z działu produkcji i projektowania graficznego oraz projektant Julian Peploe, za wspaniały układ graficzny książki i okładkę.
Moja konsultantka do spraw ilustracji i fotografii, Jessica Z. Diamond. Wniosłaś niezaprzeczalny wkład w ostateczny piękny i trwały wygląd tej książki. Szczerze oddana mi dyrektor Ellen Erwin z Audrey Hepburn Children's Fund; mój przyjaciel i doradca Paul Alberghetti razem z asystentką Caroline Bloxsom; Ronnie.
Wszyscy fotograficy, których talent i sympatia, z jaką traktowali moją matkę, przyczyniły się do wzbogacenia naszego rodzinnego archiwum. Na pewno będziemy z niego chętnie korzystać jeszcze przez całe pokolenia. To spuścizna, z której możecie być niezaprzeczalnie dumni.
Fotograficy, ich spadkobiercy i agenci. Choć wymienieni są alfabetycznie, to każdy z nich powinien znaleźć się na pierwszym miejscu za udostępnienie zdjęć, które znalazły się na następnych stronach. Byliście niezwykle hojni i potrafię to docenić.
Allied Artists Pictures Corporation, Richard Avedon, Ron Avery/mptv.net, Stephanie Belingard/Camera Press, Steve Bello, Lina Bey, Alessandro Canestrelli/Reporters Associati, Elisabetta Catalano, Columbia University Oral History Project, Howell Conant II, Fiona Cowan/Norman Parkinson Ltd., Sue Daly/Sotheby's London, Foulques De Jouvenel/Colette Estate, Andrea Denzler, Werther Di Giovanni, Mel Ferrer, Foto Locchi S.R.L. Firenze, David Green i Tina Calico/Corbis, Irene Halsman, Yvonne Halsman, Jeremy Hartley, Hearst Corporation, Marcel Imsand, John Isaac, pani Yousufowa Karsh, Sally Leach/Performing Arts Collection Uniwersytetu Teksaskiego w Austin, Kate Lillienthal, Carmen Masi/Photo Masi, Steven Meisel, Ruby Mera, James Moffat/A+C Anthology, Leigh Montville / Condé Nast Publications, Inc., Ellen Ornitz, Paramount Pictures, Irving Penn, Betty Press, Stefania Ricci/Salvatore Ferragamo, Vincent Rossell, Andre Schmidt/Colette Estate, Larry Shaw/Shaw Family Archives, Martin Singer/Irving Lazar Trust, Kevin Smith/Splash News, Bruce Stapleton/Playbill, Inc., Bert Stern, Norma Stevens, Michael Stier/Condé Nast Publications, Inc., John Swope Trust, Twientieh Century Fox, Unicef Photo Library, United Nations Photo Library, Universal Studios Licensing, Connie Wald, Warner Brothers, Bob Willoughby, Robert Wolders.
Wszyscy, którzy przy czytaniu uronili łzę i tym samym dali mi do zrozumienia, że poszedłem prawidłową drogą.
Moja żona Giovanna i dzieci, Emma i Giorgio, które są całym moim życiem. Ojciec i matka, którym zawdzięczam to, że żyję.
Dziękuję.
■ „La Vigna” na przedmieściach Rzymu, 1955 rok. Fot. Philippe Halsman. © Halsman Estate
■ Nowy Jork, około 1967 roku. Fot. Howell Sonant.
Piszę przedmowę niemal dziewięć lat po tym, jak odeszła od nas Audrey Kathleen Hepburn-Ruston. Kobieta, która była – lub raczej powinienem powiedzieć „jest” – moją matką. Pracę nad książką zacząłem już dzień po jej śmierci, czyli 21 stycznia 1993 roku. Minęły jednak prawie cztery lata, zanim przelałem pierwsze słowa na papier.
Samo pisanie zajęło mi zaledwie kilka miesięcy. O wiele dłużej trwało wszystko to, co wydarzyło się przedtem i potem. Teraz już wiem, że praktycznie każdy, kto straci matkę lub ojca, zdoła napisać podobną książkę. Może jedyną – tak jak to było ze mną. Między każdym zapisanym zdaniem mijają dni, miesiące, lata… W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że to nie tylko zwykła niemoc twórcza. Przecież nie chodzi wcale o ciebie, ale o kogoś dużo ważniejszego! W moim wypadku o osobę, która była mi bardzo bliska, która wydała mnie na świat i osłaniała własnym ciałem, kiedy potrzebowałem jej pomocy. A ja nie zdołałem… nie potrafiłem jej obronić. Siedziałem i w myślach obracałem słowa niczym kamyki na dnie rzeki, aby się stały gładkie, warte przeczytania i godne ducha mojej matki. Chciałem wiedzieć, co jest naprawdę ważne i co nie zburzy jej spokoju.
Teoria głosi, że jedne części ciała są trwalsze od innych. Na przykład płuca – najcierpliwszy i najbardziej nam potrzebny organ – żyją około sześćdziesiątki. Kłopotliwy, ale najmniej użyteczny mózg – wykorzystywany tylko w dziesięciu procentach – żyje ponad sto pięćdziesiąt lat. Pisząc tę książkę, odkryłem coś nowego i ciekawego:
Moja pamięć przetrwa jeszcze dłużej.
Jeszcze długo po własnym zgonie i śmierci mojego mózgu – bardzo długo (z tego powodu chcę, żeby mnie spalono lub pochowano z szachownicą) – będę pamiętał wszystko… łącznie z zapachami. Zamknę oczy i przypomnę sobie jej niezwykłą woń: sypki, elegancki, mocny i bezpieczny zapach bezwarunkowej miłości. Spojrzę w dół i zobaczę jej delikatne ręce, skórę tak cienką, że widać pod nią drobne żyły, i okrągłe, gładkie paznokcie. Ręce, które mnie trzymały i nosiły, które przemawiały do mnie. Które mnie pieściły, prowadziły do szkoły i mogłem się ich złapać, kiedy byłem przestraszony. Och, jak bardzo za nimi tęsknię! Ile bym dał, żeby jeszcze raz przez chwilę pogładziły mnie po włosach… choćby we śnie.
Co się stało? Kręci mi się w głowie. Jak byście się czuli, gdyby waszą matką była Audrey Hepburn? Moja matka zmarła w 1993 roku… a przecież ciągle jej pełno: w telewizji, w wypożyczalniach kaset, w kioskach i księgarniach, na olbrzymich reklamach w drodze na lotnisko i przy autostradach, na przystankach autobusowych w śródmieściu i we wszystkich rozmowach, które kiedykolwiek wiodłem, w mojej pracy, w myślach – zwłaszcza od chwili, kiedy zasiadłem do pisania książki. W snach… czasami.
Wielka i wspaniała postać. Metr siedemdziesiąt wzrostu i pięćdziesiąt kilogramów wagi.
To bardzo dobrze, że tak ciepło wciąż ją wspominamy. Trochę przypomina to ciche czuwanie w pustym pokoju, w smudze słonecznego blasku. Ciągle czujemy jej obecność – czasami silniej, a czasami słabiej, ale zawsze zmieszaną ze smutkiem i słodyczą. To jej słodycz, jej smutek.
Długo myślałem nad tą książką. Zastanawiałem się bez końca, czy wolno mi to powiedzieć. Aż wreszcie po dziewięciu latach znalazłem rozwiązanie. Tak, powiem o tym, bo przecież to nic wstydliwego, a może pomóc wielu ludziom.
Moja matka miała pewną tajemnicę.
Chyba się na mnie za to nie pogniewa, bo wiem, że… stamtąd dużo lepiej widać pewne rzeczy. A zatem proszę – oto tajemnica.
Była smutna.
Ale nie dlatego, że życie jej nie pieściło. Wręcz przeciwnie, ciężko pracowała, lecz na nic nie mogła narzekać. Była smutna, kiedy patrzyła na to, co się dzieje z dziećmi na tym świecie. Zatem częściowo była smutna przez nas. Nie złościła się, że jesteśmy źli, lecz martwiła ją nasza bezradność. Wiem to na pewno, bo pamiętam, jak pod koniec życia zaangażowała się w pracę dla UNICEF-u. Sam też czasami działam na rzecz dzieci i wtedy mnie również ogarnia smutek. Moja książka dotyczy także tych dwóch jakże ważnych kwestii. Smutek i dzieci. Niezbyt szczęśliwe połączenie, ale nic na to nie poradzę. Ktoś, kto zna całą prawdę, nie potrafi otrząsnąć się z przygnębienia. Dlatego też tego nie zrobię. Nie powiem wszystkiego. Dowiecie się tylko tyle, ile trzeba.
Będzie i uśmiech. Tak, tak… uśmiech. To najdoskonalsza forma śmiechu. A poza tym troszeczkę łez. Łzy są dobre dla oczu i duszy. Upiększają.
■ Kilkutygodniowy Sean w domu w 1960 roku. Fot. Mel Ferrer.
■ 1939 rok, w którym wybuchła wojna. Arnhem, Holandia. Fot. Manon van Suchtelen. Audrey Hepburn Estate Collection.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej