Bestie antyku - Anna Jankowiak - ebook

Bestie antyku ebook

Jankowiak Anna

4,6

Opis

Za jakie przewinienia można było zostać zmienionym w bestię?
Co groziło śmiałkom, którzy napotkali wzrok Meduzy?
Kto strzegł mitycznego złotego runa?
Z jakich bestii przyrządzano eliksir młodości?

Zapraszamy w podróż po fascynującym świecie mitów Greków i Rzymian. Ale uwaga: będą potwory! Bo mitologia to nie tylko bogowie i herosi, ale również giganci, bestie i demony – Atlas, który podtrzymywał na swoich barkach cały świat, Tyfon, olbrzym o smoczych palcach, który podjął próbę zdetronizowania Zeusa, i wreszcie Minotaur, Cerber oraz Sfinks. Mitologiczny bestiariusz jest księgą zadziwiającą i wciąż działającą na wyobraźnię.
Bestie i zwierzęta w mitologii – to właśnie one przekazują nam ukryte znaczenia wędrówek starożytnych herosów i bohaterów. Przybliżają nam skrywane lęki, wierzenia i elementy codzienności, które towarzyszyły ludziom w dawnych wiekach. Przerażają, ale też inspirują. To symbole, które nadal wyrażają głębokie pragnienia oraz potrzebę poszukiwania wolności i siły.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 203

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (5 ocen)
3
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

 

 

 

Wprowadzenie. Cebula ma warstwy i mitologia ma warstwy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy myślę o mitologii, przypominają mi się słowa Richarda Buxtona, który porównał mit do cebuli. Mityczne opowieści przez wieki zmieniały się i nawarstwiały, aż przyjęły znaną nam dziś formę. Podjęcie się ich analizy oznacza zdzieranie kolejnych warstw, w nadziei, że w końcu uda się dotrzeć do źródła. Badacze i badaczki obierają zatem z ciekawością mitologiczną cebulę, studiują w najdrobniejszym szczególe i… ostatecznie zostają z niczym. Nigdy bowiem nie będziemy w stanie dotrzeć do źródła, odnaleźć pierwotnych wersji mitów. Wszystko dlatego, że tak jak nie od razu Rzym zbudowano, tak i mitologię nie od razu spisano.

Na samym początku podróży do mitologicznego świata potworów, bogów, bogiń, bohaterek i bohaterów warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób powstała mitologia Greków i Rzymian. Wywodzi się ona z ustnych przekazów, które opowiadane były lokalnie na ogromnym obszarze późniejszej cywilizacji greckiej. W tamtych czasach nie było mowy o szerokiej wymianie informacji, a przekazywane z pokolenia na pokolenie historie różniły się w zależności od obszaru, na którym je upowszechniano. W pewnym momencie kultura grecka zaczęła się krystalizować, rozwinęło się piśmiennictwo, a co za tym idzie – nastąpiło ustandaryzowanie mitycznych opowieści. Greckie mity zaczęły od tego czasu funkcjonować na dwóch poziomach: jako wersje lokalne, opowiadane w społecznościach, często związane z charakterystycznymi dla konkretnych obszarów wydarzeniami, miejscami i świętami, oraz jako znane wszystkim Grekom mity panhelleńskie, tworzone i rozpowszechniane przez poetów, poetki, a później także mitografów.

Ogromną rolę w upowszechnianiu różnych wersji tych samych mitów odegrał teatr. Przedstawienia teatralne były niezwykle ważnym elementem kulturowym, a tworzące je osoby musiały ze sobą konkurować o uwagę i serca widzów. Już Homer w Odysei słowami Telemacha dał nam do zrozumienia, że nikt za bardzo nie ma ochoty słuchać ciągle tej samej historii:

 

Azaliż nie tej pieśni słuchamy najchętniej,

Co czymś nowym w sercu słuchacza odtętni?[1]

 

Kiedy więc mity zaczęły być spisywane i analizowane, okazało się, że ważniejsza od spójności i dokładności przekazu była chwytliwa fabuła. To właśnie dlatego badanie mitów stanowi dla naukowczyń i naukowców wyzwanie. I to dlatego trudno opowiadać o nich skrótowo, na przykład w social mediach. W minutowym filmiku nie znajdziemy przecież czasu, by wyjaśnić, że matką Dionizosa była zarówno Semele, jak i Persefona, a według jeszcze innych wersji także Demeter, Io czy koza Amalteja.

Bardzo często w kontekście powstawania mitów pojawia się przekonanie, że rodziły się one w umysłach ludzi w celu wyjaśnienia zjawisk przyrody. I w zasadzie to stwierdzenie ma w sobie sporo prawdy, ale z całą pewnością nie oddaje wieloaspektowości tego zjawiska. Najdawniejsze kultury oczywiście nie były wyposażone w naukowy zestaw dowodów i praw fizyki, które pozwoliłyby im zrozumieć i logicznie wytłumaczyć zachodzące w przyrodzie zjawiska. Naturalne stało się zatem łączenie na przykład pioruna z boskim gniewem. Ale takie podejście do tematu nie było domeną tylko wczesnych kultur! I z całą pewnością nie było jedyne. Wiara w to, że piorun jest przejawem woli Boga, była silnie zakorzeniona jeszcze w XVIII wieku. To właśnie dlatego w 1753 roku społeczność miasta Charleston w Kalifornii Południowej sprzeciwiła się działaniom doktora Johna Lininga, który chciał przeprowadzić eksperymenty na wynalezionym przez Benjamina Franklina piorunochronie. Uważano, że urządzenie to jest przejawem zarozumiałości człowieka, a jego instalacja na budowlach z całą pewnością przyniesie odmienny skutek i ściągnie na społeczność gniew Boga. Zwrócono się zatem ku wcześniejszej praktyce ochrony przed piorunami – biciu w kościelne dzwony odlane z metalu.

Analizując mity, warto zwrócić się ku podejściu zakładającemu, że ludzka natura zawiera w sobie ogromny potencjał ciekawości. Ta ciekawość nie jest domeną „współczesnych, rozwiniętych cywilizacji”, ale ludzką cechą, która napędza rozwój świata. Takie podejście przywrócił mitom Christian Gottlob Heyne na przełomie XVIII i XIX wieku, opowiadając o nich jako o eksplozji ludzkiej ciekawości.

Dla społeczności archaicznych mit oznaczał to, co Mircea Eliade nazwał prawdziwą historią o niezwykłej wartości, która zawiera w sobie świętość, znaczenie i pouczający charakter. Jedną z najważniejszych opowieści archaicznych jest mit kosmogoniczny, czyli taki, który opowiada o powstaniu świata. To właśnie dzięki niemu tradycyjne społeczeństwo każdego roku brało udział w cyklicznym od-tworzeniu świata, dzięki czemu przywracało równowagę i kultywowało cykl narodzin, rozwoju i śmierci wszystkiego, co istnieje.

Nie jest przypadkiem, że w mitach kosmogonicznych potwory, bestie czy olbrzymy odgrywają niezwykle istotną rolę. Są one symbolem pewnego rodzaju chaosu, z którego wyłania się świat. Wystarczy sięgnąć do mitologii bliskich czasowo greckiej i rzymskiej, by zauważyć, że na przykład u starożytnych Egipcjan mrok i chaos wyobrażone zostały pod postacią Apofisa – demona o kształcie węża, zaś u Babilończyków spotkamy boginię Tiamat, uosobienie słonych wód, z którą u zarania dziejów walkę stoczył Marduk.

W mitologii greckiej walka z wężem nie odbyła się co prawda podczas stworzenia świata, ale motyw ten widoczny jest w tyfonomachii, czyli wojnie bogów olimpijskich z półwężem Tyfonem, po której Zeus umocnił swoją pozycję jako naczelnego boga. Więcej o tyfonomachii piszę w rozdziale o smokach i wężach.

 

Ale to było kiedyś! Do czego grecka i rzymska mitologia jest nam potrzebna dziś? Żyjąc w pogoni współczesnego świata, bardzo często nie uświadamiamy sobie, jak bardzo mity zakorzenione są w naszej świadomości i kulturze. Zaczynając choćby na poziomie naszego codziennego języka. Mówimy przecież, że coś jest pod egidą, ogarnia nas paniczny strach, a czasem nawet wpadamy w furię. Otwórzmy zatem tę puszkę Pandory i z gracją przeanalizujmy kilka przykładów, żeby antyczne związki frazeologiczne w codziennym języku już nigdy nie były naszą piętą Achillesa.

Sformułowanie pod egidą, czyli pod ochroną, patronatem, przewodnictwem, wywodzi się od egidy, czyli tarczy należącej do najwyższego z bogów Zeusa i jego córki Ateny, a wykutej przez Hefajstosa (według jednej wersji mitu) lub wykonanej ze skóry kozy Amaltei (według innej wersji). To na egidzie umieszczona została głowa zabitej przez Perseusza Meduzy (jej historię także przybliżę w tej książce). Dzięki niej tarcza uzyskała moc paraliżowania przeciwników strachem, a także wzmocniła swoją funkcję ochronną.

Wpadając w paniczny strach, odwołujemy się natomiast do Pana, który był greckim bogiem lasów, wegetacji, pasterzy i trzód. Miał on w zwyczaju zażywać popołudniowej sjesty, nazywanej godziną Pana. W tym czasie milkły nawet ptaki, a wiatry uspokajały się, aby nie przeszkadzać bogu w jego wypoczynku. Jeśli jednak zdarzyło się, że ktoś nieroztropnie mu przeszkodził, Pan wpadał w istną furię, a jego krzyki wprawiały okoliczne istoty żywe w strach. Przerażone zwierzęta uciekały w popłochu, często wpadając w przepaści lub łamiąc sobie nogi. Pan, ze względu na swój półkozi wygląd i znaną wszystkim chuć, budził także przerażenie u okolicznych nimf czy znajdujących się w pobliżu osób, które przestraszone i zdezorientowane, szybko zaczynały uciekać. Przerażenie powodowane przez boga Pana z czasem zaczęto nazywać panicznym.

Furie natomiast to rzymskie boginie zemsty, utożsamiane z greckimi Eryniami. To one ścigały osoby, które dokonały zbrodni przeciwko naturalnemu porządkowi świata, i nakładały na nie okrutną karę, zsyłając na swoje ofiary szał. Wpadając zatem w furię, stajemy się nieobliczalni i nieobliczalne, tak jak starożytni pod klątwą tych bogiń.

Tego typu przykłady można by mnożyć, ale mity zakorzenione są w nas dużo głębiej niż tylko w języku. Współczesne baśnie i bajki, które zawierają w sobie pewne uniwersalne wzorce, nierzadko bazują na ponadczasowych, mitologicznych motywach. Zresztą, każde dziecko już od najmłodszych lat w mniejszym lub w większym stopniu poznaje greckie i rzymskie mity, podobnie jak baśnie, legendy i inne opowieści. Sama zaliczam się do tych szczęśliwych osób, które mitologię grecką wchłonęły z mlekiem matki, a wczesne dzieciństwo kojarzy mi się z głosem ojca opowiadającego mityczne opowieści jako bajki na dobranoc. Do dziś, kiedy czytam lub myślę o Herkulesie, przypominam sobie letnie wieczory na działce. Znowu jestem tą małą dziewczynką, która pewnej nocy bardzo nie chce zasnąć, bo wyobraża sobie Herkulesa stojącego w stajni i mówiącego do Augiasza: „No, niezły masz tu bajzel”, i musi wiedzieć, jak zakończyła się ta historia.

Ale mity są także podstawą do zrozumienia kultury. Już starożytni Rzymianie zwracali uwagę, że ludzie wykształceni powinni znać mityczne opowieści. Także my, wyposażeni i wyposażone w mitologiczną wiedzę, jesteśmy w stanie lepiej rozumieć własną kulturę. Odniesienia do mitów znajdują się bowiem nie tylko w bajkach, ale także w sztuce czy kulturze masowej. To właśnie postacie mitycznych bohaterek, bohaterów, potworów, bogów i bogiń przyniosły sukces na przykład serii Marvela i DC czy takim produkcjom jak Troja i Herkules. Nie jest także przypadkiem, że właśnie do postaci mitycznych odwołują się takie nauki jak psychoanaliza i że powszechnie mówimy o odnoszących się do mitów archetypach.

 

Zapraszam Cię, Czytelniczko, Czytelniku, w podróż do fascynującego świata greckich i rzymskich mitów i spojrzenia na nie z innej niż dotychczas perspektywy. Osią centralną mojej opowieści są potwory, pozostające zazwyczaj na marginesie relacji o heroicznych wyprawach i czynach. To moim zdaniem krzywdzące podejście, bo bestie i potwory dają nam nie tylko ogrom informacji na temat dawnych kultur, ale także, a może przede wszystkim, na temat nas samych.

 

 

 

 

Smoki i węże

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wiązano je ze słońcem i księżycem, dobrem i złem, życiem i śmiercią, łączono nie tylko z duchami podziemia, ale również z bóstwami płodności i medycyny. Smoki i węże zagrażały ludziom, lecz także potrafiły chronić przed złem, pomagały przewidywać przyszłość i obdarzały darem jasnowidzenia. Do dziś stanowią jeden z najbardziej kompleksowych i znaczących symboli kulturowych. Ich wyobrażenia odnajdziemy wszędzie – od mitologii i legend, przez religie i obyczaje, po współczesną literaturę i film – niosą bowiem ze sobą coś, co pozostaje głęboko zakorzenione w podświadomości człowieka. Każda kultura na ziemi prędzej czy później stworzyła w swoich opowieściach postać smoka, najprawdo­podobniej jako zestawienie różnych strachów, które są charakterystyczne dla rasy ludzkiej. I chyba nie będzie przesadą stwierdzenie, że stworzenia te towarzyszyć będą nam już zawsze. To tak, jakbyśmy rodziły i rodzili się z maszyną do tworzenia smoka w naszych głowach.

Zaprzęgano je do boskich powozów, stawiano na straży ważnych przedmiotów i miejsc, ich jad mógł zabijać, a krew przywracać do życia. Węże i ich uskrzydlone wersje, czyli smoki, to jedne z najpopularniejszych i najbardziej zawiłych symboli starożytności, ale nie tylko. Wyróżniają się sposobem poruszania, regularnym zrzucaniem skóry i oczami, które przynajmniej z pozoru nigdy nie mrugają, i do dziś odgrywają niezwykłą rolę w naszej kulturze.

Węże to istoty, które wzbudzają w nas zarówno podziw, jak i strach. Nie ma chyba drugiego równie dwuznacznego i bogatego w symbolikę zwierzęcia, które nawet w obrębie jednej kultury, w zależności od kontekstu, może mieć zupełnie przeciwstawne znaczenia. Ich szerokie wykorzystanie w wierzeniach i symbolice jest tym bardziej interesujące, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że węże tak naprawdę same w sobie nie są zbyt przydatne człowiekowi. Nie zapewniają nam rozrywki i nie dają się do końca udomowić. Nie przynoszą nam także ekonomicznego zysku, no chyba że przy produkcji trucizny pozyskiwanej z ich jadu. Raczej nie stanowią pierwszego wyboru jako pożywienie, nie można zapędzić ich także do zaplanowanego polowania na szkodniki. Ich rola w kulturze zdaje się zatem najbardziej powiązana z celami religijnymi i symbolicznymi.

Wieloznaczność węży widoczna jest w wielu najstarszych kulturach. Węża po stronie cienia spotkamy w egipskiej postaci potwora Apofisa, który pojawił się u zarania dziejów w micie kosmogonicznym. Po stronie światła zwierzę to odnajdziemy natomiast w postaci Chetiego, który zionął ogniem na wrogów boga Ra. Mroczną naturę węża uosabiała także w babilońskim micie kosmogonicznym bogini Tiamat, z którą walczył i którą pokonał Marduk. Z drugiej strony, mityczny wąż-smok Muszhuszu był świętym zwierzęciem i pomocnikiem wielu babilońskich bogów, w tym także wspomnianego wcześniej Marduka.

W tradycji greckiej bitwę ze smokiem stoczył Zeus z Tyfonem. Nie była ona co prawda związana z powstaniem świata, ale także odbyła się u zarania dziejów. Walka ta była jedną z ważniejszych potyczek i nazywana jest tyfonomachią. Sprawiła, że Zeus umocnił swoją pozycję jako przywódcy olimpijskich bogów.

Tyfon był synem bogini ziemi Gai i Tartarosa, a według innej wersji w jego narodzinach brała udział także Hera. Gaja była wściekła po porażce gigantów i strąceniu jej dzieci przez Zeusa do Tartaru. O pomoc w zemście poprosiła Herę, która udała się do Kronosa i otrzymała zapłodnione jego nasieniem jaja. Jaja te bogini złożyła w ziemi, a po pewnym czasie narodził się z nich demon, który miał być zdolny do zdetronizowania Zeusa.

Inna wersja mitu o narodzinach Tyfona podaje, że Hera postanowiła samodzielnie spłodzić potomka, który będzie potężniejszy od Zeusa. Pomysł ten pojawił się w jej głowie, gdyż czuła zazdrość i upokorzenie po narodzinach bogini Ateny[2]. Uderzyła ręką w ziemię i wypowiedziała życzenie:

 

Słuchajcie teraz, modlę się, Ziemio i szerokie Niebo nad nami, i wy, Tytani mieszkający pod ziemią w wielkim Tartarze, z których wywodzą się zarówno bogowie, jak i ludzie! Wysłuchajcie mnie wszyscy i sprawcie, aby zrodziło mi się dziecko niebędące potomkiem Zeusa, nie mniej silne niż on – nie, uczyńcie go potężniejszym od Zeusa, tak jak Zeus jest bardziej wszechwidzący niż Kronos[3].

 

W ten sposób narodził się Tyfon, a ponieważ, jak wiele dzieci Ziemi, okazał się wężowaty w swojej formie, został oddany na wychowanie Pytonowi – wężowi strzegącemu wyroczni delfickiej.

Tyfon był pół człowiekiem, pół zwierzęciem tak ogromnym, że głową zahaczał o gwiazdy, a ramionami sięgał obu krańców świata. Jego oczy ciskały płomienie, miał skrzydła, a dłonie zamiast palców – sto smoczych głów. Od pasa w dół ciało giganta otaczały żmije, a według innej wersji miał dwa wijące się węże zamiast nóg. Jego wygląd dość obrazowo opisał Hezjod w Narodzinach bogów:

 

Ale kiedy Tytanów z nieba już Dzeus był wypędził,

syna najmłodszego zrodziła Ziemia ogromna,

Tyfoeusa – z Tartarem, przez złotą Afrodytę.

Ręce jego sposobne do czynów siły ogromnej,

nogi też nieznużone boga silnego; a z ramion

setka wyrasta głów wężowych smoka strasznego

językami ciemnymi syczących; z jego zaś oczu

w tych straszliwych głowach, spod brwi, migotał blask ognia;

i gdy spojrzał, z głów wszystkich zaraz mu ogień wybuchał;

dźwięki się także z wszystkich straszliwych głów dobywały

w głos się niewyrażalny łączące – bo też niekiedy

dźwięczą, że tylko bogowie mogliby pojąć: niekiedy

był to głos byka, co ryczy wspaniały, nieposkromiony,

czasem znowu ryk lwa, co nie zna w sercu litości,

czasem znów skowyt szczenięcy, po prostu dziw to usłyszeć,

czasem jak gwizd się rozlegał echem po górach szerokich[4].

 

 

 

Zeus walczący z Tyfonem podczas tyfonomachii, hydria z ok. VI w. p.n.e.

 

 

Tyfon był tak straszny, że bogowie starali się uniknąć starcia z nim. Podczas ataku na Olimp prawie wszyscy uciekli do Egiptu i zamienili się w zwierzęta. Według mitu na polu walki pozostał tylko Zeus, wspierany przez Atenę. Rozpoczęła się bitwa i na początku wiele wskazywało na to, że zwycięży w niej Zeus, który ciskał w giganta piorunami, a następnie ranił go za pomocą sierpa.

Ranny Tyfon odebrał jednak przeciwnikowi broń i wyciął nią mięśnie boga z ramion i nóg, zawinął je w niedźwiedzią skórę i oddał pod opiekę smoczycy Delfyne. Samego Zeusa natomiast uwięził w grocie. Tę pół kobietę, pół węża przechytrzyli Hermes i Pan, odebrali jej cenny pakunek i przywrócili siłę Zeusowi, który mógł podjąć dalszą walkę z gigantem.

Zwycięstwo należało do boga, który w pogoni za Tyfonem ciskał w niego pioruny, a ostatecznie zmiażdżyłgo, zrzucając na niego górę Etnę. Od tego czasu góra wyrzuca z siebie ogień będący płomieniami Tyfona lub uwalniającymi się resztkami piorunów Zeusa.

Tyfon był ojcem wielu grecko-rzymskich potworów, do których z całą pewnością powrócimy jeszcze w tej książce.

Na początku wszechrzeczy odnajdziemy także węża towarzyszącego tytanowi Okeanosowi, który sam dodatkowo przedstawiany był z byczymi rogami i wężowo-rybim ogonem. Stanowił uosobienie wielkiej rzeki Okeanos otaczającej antyczny świat, ale dał także początek rzekom, studniom, źródłom i chmurom deszczowym. Jego postać i towarzystwo silnie łączą węże z wodą czy to poprzez morza, oceany, źródła, których strzegą, czy choćby przez deszcz pojawiający się po piorunach.

Opływający ziemię ocean przywodzi na myśl jeszcze jeden bardzo znany i niezwykle popularny motyw uroborosa – węża/smoka zjadającego własny ogon. Związany jest on z powstaniem i odradzaniem się świata oraz utrzymaniem jego stabilności. W europejskiej tradycji kulturowej najwcześniejsze wzmianki o tym wężu pochodzą z Tekstów Piramid z około 2300 roku p.n.e. Jego najstarsze przedstawienie natomiast odnaleziono w grobowcu Tutanchamona. W czasach grecko-rzymskich symbol ten, zapożyczony właśnie z Egiptu, był nie tylko znany, ale także popularny przede wszystkim jako magiczny talizman. Jego wizerunek znajdziemy na przykład na greckich papirusach magicznych z III wieku p.n.e.[5]

Węże nierozerwalnie związane są ze swoimi kuzynami i kuzynkami – smokami, które współcześnie najczęściej kojarzą się z uskrzydlonymi bestiami o charakterystycznym wyglądzie, łapach, pysku i pancernych łuskach. Jednak wyobrażenie to zawdzięczamy dopiero średniowieczu. Starożytni Grecy i Rzymianie nie widzieli między tym kuzynostwem takiego rozgraniczenia i najczęściej rozróżniali je na podstawie rozmiarów. Co więcej, smok jest dla większości z nas fantastycznym zwierzęciem rodzaju męskiego. Grecy i Rzymianie natomiast wyróżniali smoki obu płci.

Aby zrozumieć podejście starożytnych do tych stworzeń, można pokusić się o zbadanie pochodzenia słowa określającego smoka w kulturach europejskich. W języku angielskim smok to dragon. Słowo to wywodzi się z greki i łaciny, a możliwe, że ze swojego indoeuropejskiego rdzenia derḱ, oznaczającego „widzieć”. To samo znaczenie ma greckie słowo δέρκομαι (dérkomai), skąd blisko już do greckiego δράκων (drákōn) i łacińskiego draco, które w świecie antycznym w zasadzie oznaczały „węża”.

Smok to jeden z najpowszechniejszych symboli kulturowych i jako taki stanowi uniwersalną ideę, która jest głęboko zakorzeniona w ludzkiej podświadomości. Niezwykłe jest to, że jego symbolika od zawsze była dwoista. Z jednej strony smoki pojawiały się w towarzystwie bóstw, królów czy cesarzy jako wyraz siły czy uzdrowienia. Z drugiej strony związane są z wrogimi siłami zagrażającymi porządkowi wszechświata. Spotkamy je zatem jako bestie, które należy pokonać, strażników i strażniczki ważnych miejsc, skarbów czy kobiet. Często są powiązane z magią i sieją grozę wśród tych, którym przyszło na nie trafić.

Smoki jako strażnicy i strażniczki znane są w kulturze od najdawniejszych czasów aż do współczesności. Znajdziemy je w mitologiach i we współczesnych opowieściach, żeby tylko wspomnieć Fafnira z mitologii nordyckiej czy Smauga z Hobbita J.R.R. Tolkiena, smoka wawelskiego i każdego innego, który w legendach strzec miał zamkniętych w wieżach księżniczek czy ukrytych skarbów. Smoki jako symbol władzy i siły odnajdziemy w takich opowieściach, jak seriale bazujące na książkach G.R.R Martina Gra o tron czyRód smoka, gdzie to właśnie te stworzenia, dosiadane przez ród Targaryenów, są gwarantem zdobycia i utrzymania kontroli nad królestwem.

Czy pochodzenie słowa określającego smoka od czasownika „widzieć” podkreślić miało obserwację wężowego oka, które zdaje się nigdy nie mrugać? Może to właśnie ta cecha sprawiła, że smoki zostały uznane za zdolne do niezwykle uważnej obserwacji otoczenia, a to z kolei uczyniło z nich idealnych strażników i strażniczki ważnych miejsc i przedmiotów.

 

 

 

Triptolemos w rydwanie zaprzęgniętym w uskrzydlone smoki szykujący się do wyprawy, podczas której przekaże ludzkości wiedzę o rolnictwie, skyfos z ok. 500–480 r. p.n.e.

 

 

Starożytni Grecy i Rzymianie używali tego samego określenia na smoki oraz węże i jak wspomniałam, rozróżniali je z reguły na podstawie rozmiarów. Co ciekawe, w mitologii nie znajdziemy dwóch dokładnie takich samych istot tego rodzaju. Zazwyczaj stworzenia te nie mają skrzydeł, w przeciwieństwie do bestii, które znamy ze średniowiecznych i późniejszych wyobrażeń. Oczywiście jak ze wszystkim, od tej reguły znajdziemy także wyjątki. W mitach spotkamy zatem przykłady uskrzydlonych wężowatych stworzeń, które ciągną powozy, pomagając bogom, herosom i czarodziejkom. Za przykład mogą posłużyć nam w tym miejscu smoki zaprzęgnięte do rydwanu Demeter, bogini płodności, urodzaju i rolnictwa. Przypominały one wyglądem uskrzydlone węże i poza tym, że ciągnęły zaprzęg, były także strażnikami i towarzyszami bogini. To właśnie tym rydwanem udała się ona na poszukiwania Kory, kiedy ta została porwana do Hadesu, o czym opowiada nam Owidiusz w Fasti:

 

Była jaskinia w tufie szorstkim, popękanym.

Ni zwierz, ni żaden człowiek nie śmiał tam zaglądać.

Tam weszła i zaprzęgła do rydwanu węże

i suchą stopą przeszła morza wodny przestwór[6].

 

Tym samym powozem bogini wysłała w podróż dookoła świata Triptolemosa, aby ten przekazał ludziom ziarno i wiedzę o rolnictwie, żeby podnieść jakość ich życia. W trakcie tej misji Triptolemos zawędrował do królestwa Scytów, gdzie jeden ze smoków został zabity z rozkazu króla, a boski rydwan skradziony. Na woźnicę natomiast zastawiono zasadzkę. Król miał nadzieję zachować w ten sposób wiedzę o rolnictwie wyłącznie dla siebie, ale nie wyszło mu to na dobre. Demeter pomogła swojemu wysłańcowi i osobiście zjawiła się na miejscu wydarzeń, odzyskała rydwan, zaprzęgła do niego nowego smoka i ukarała zachłannego króla[7].

Bogini użyczyła swojego powozu także nimfie Oread, aby ta pomog­ła jej wymierzyć karę na królu Tesalii, Erysychtonie, który kazał wyciąć poświęcony jej gaj. Nie powstrzymały go przed tym nawet ostrzeżenia żyjących w drzewach nimf. Demeter postanowiła zesłać na króla Głód, z którym jako bogini urodzaju nie mogła osobiście przebywać, poprosiła więc jedną z nimf, aby go sprowadziła. Opis tych wydarzeń oraz informację na temat rydwanu przekazał nam Owidiusz w Przemianach:

 

„Jest miejsce na granicach mroźnej Scytów ziemi,

Puste, smutne, jałowe; drzew i zboża niema.

Mieszka tam tylko Przestrach, Biadość, gnuśność Zima

I Głód nigdy niesyty, wyschły, zimny, blady.

Ten niech w pierś świętokradcy przeleje swe jady,

Niech się wzrostem pokarmów wzmoże jego siła;

Bodajby nawet moją potęgę zniszczyła!

Jeśli ci długość drogi zbyt straszną się zdaje,

Weź mój wóz, zaprząż smoki, leć w scytyjskie kraje!”

Wsiada nimfa i z wozem w powietrze się wznosi.

Kieruje rącze smoki ku północnej osi,

Dopiero je wstrzymała na górskim Kaukazie[8].

 

 

 

Czarodziejka Medea podróżująca w swoim rydwanie zaprzęgniętym w smoki, krater z ok. 480 r. p.n.e.

 

 

Misja ta zakończyła się powodzeniem bogini i brutalnym końcem życia króla, który ogarnięty głodem, zjadł samego siebie.

Dwa uskrzydlone smoki zaprzęgnięte były także do powozu czarodziejki Medei, którym udawała się między innymi po składniki do zaklęć i rytuałów, ale którym także, wraz z Jazonem, uciekła z Koryntu po zabiciu Kreona, Glake i jej dzieci. Opowiedział nam o tym Apollodor w Bibliotece opowieści mitycznych:

 

[Medea [Medeja]] zabiła synów, których miała z Jazonem,

Mermerosa i Feresa, i uciekła do Aten na rydwanie zaprzężonym

w skrzydlate smoki, który otrzymała od Heliosa[9].

 

Z jej postacią związany jest także kolchidzki smok strzegący złotego runa, po które udał się Jazon podczas wyprawy Argonautów, a w pokonaniu którego pomogła mu właśnie Medea. Mit o wyprawie po złote runo podkreśla jedną z najważniejszych cech smoków. Chodzi oczywiście o pilnowanie skarbów i istotnych miejsc.

Wygląd tej antycznej bestii opisał między innymi Owidiusz w Przemianach, podkreślając takie cechy, jak wieczne czuwanie nad strzeżonym przedmiotem, ogrom zwierzęcia i jego przerażający wygląd:

 

Jeszcze czujnego smoka miał zwalczyć uśpieniem,

Co potrójnym językiem lśnił się i grzebieniem

I w kły zbrojny, strzegł bacznem złotej wełny okiem[10].

 

Istnieje kilka wersji mitu, ale wszystkie są zgodne co do tego, że Jazon nie pokonałby kolchidzkiego smoka bez pomocy Medei. Według jednej wersji przygotowała ona napar, dzięki któremu uśpiła smoka, co umożliwiło kradzież skarbu. Diodor Sycylijski uważał natomiast, że czarodziejka swoim wywarem go zabiła. Istnieje także bardzo wczesna wersja tego mitu, w której Jazon został połknięty przez smoka i wywalczył swoje zwycięstwo, wycinając sobie od środka drogę na świat. W tej wersji opowieści nie mamy bezpośredniej wzmianki o roli Medei podczas walki, ale Pindar wspomniał, że to właśnie ona przygotowała dla Jazona mieszankę ziół z oliwą do namaszczenia ciała, które miały uchronić go przed zionącymi ogniem wołami[11]. Mieszanka ta zapewne działała jeszcze w momencie starcia bohatera z jednym z najważniejszych smoków greckiej mitologii.

Fakt, że do uśpienia czy zabicia smoka kolchidzkiego niezbędne były czary, może oznaczać, że posiadał on niezwykłe moce, był uosobieniem zła oraz wrogich człowiekowi sił[12]. Wersja mitu o pożarciu Jazona przez smoka i jego ponownych narodzinach ma także dodatkowe znaczenie. Joseph Campbell wyróżnił w podróży bohatera[13] motyw „brzucha wieloryba”, który kojarzony jest z odrodzeniem, przekroczeniem progu i/lub śmiercią ego. Smok w kulturze łączony jest z inicjacją i możliwe, że także ze związanymi z nią obrzędami. W micie o Jazonie wątek ten ostatecznie nie został zachowany w kanonicznej wersji. Znajdziemy go natomiast w opowieści powiązanej z innym greckim bohaterem.

Mowa o Heraklesie, który podczas powrotu ze swojej dziewiątej pracy polegającej na zdobyciu pasa Hippolity zawędrował do Troi. To właśnie tutaj przyszło mu się zmierzyć z potworem zesłanym na Tebańczyków przez boga mórz po tym, jak król Laomedon odmówił Posejdonowi i Apollowi zapłaty za pomoc przy budowie muru dookoła miasta. Zesłany potwór należał do grupy bestii nazywanych ketos, które przedstawiane były w postaci wężowatych ryb z rzędami bardzo ostrych zębów. Aby go obłaskawić, Trojanie zmuszeni byli składać w ofierze dziewicze córki wysoko urodzonych obywateli. Kiedy przyszedł czas na poświęcenie królewny Hezjone, król obiecał w nagrodę otrzymane od Zeusa nieśmiertelne konie temu, kto zabije potwora. Dokonał tego Herakles, wskakując do brzucha potwora, kiedy ten otworzył paszczę. Inna wersja mitu podaje, że Herakles przebrał się w suknię Hezjone i pozwolił się potworowi połknąć.

Bohater spędził w brzuchu bestii trzy dni, a następnie zabił ją od środka, atakując wątrobę, i wydostał się na zewnątrz. Stracił przy tym zaledwie włosy, które rozpuściły się w kwasie żołądkowym. Potwór natomiast, jako należący do grupy ketos, łączony może być z konstelacją Cetus, którą współcześnie znamy pod nazwą gwiazdozbioru Wieloryba. Na nocnym niebie podziwiali ją także starożytni i wiązali również z opowieścią o Perseuszu i Andromedzie.

W tym micie królowa etiopska Kasjopeja przechwalała się, że jej córka Andromeda jest piękniejsza niż nereidy. Jak się można domyślić, morskie nimfy nie były z tego powodu zadowolone. O tym, jak zareagowały na to świętokradztwo, przeczytać możemy w Bibliotece opowieści mitycznych Apollodora:

 

Nereidy wpadły w gniew, a Posejdon, który podzielał ich oburzenie, zesłał na kraj powódź i morskiego potwora. Ammon obwieścił, że wybawieniem od nieszczęścia będzie oddanie córki Kassiepei, Andromedy, potworowi na pożarcie. Zmuszony przez Etiopów Kefeus wykonał polecenie wyroczni i przywiązał córkę do skały[14].

 

Na nieszczęście Ketosa właśnie tą drogą wracał Perseusz z wyprawy po głowę Meduzy i jak czytamy dalej:

 

Ujrzawszy [Andromedę], Perseusz zakochał się w niej. Obiecał zatem Kefeusowi, że zabije potwora, jeśli da mu uratowaną [dziewczynę] za żonę. [Umowę] zaprzysiężono, a [Perseusz] stanął przeciwko bestii, zabił ją i uwolnił Andromedę[15].

 

Walkę tę i dokładniejszy opis potwora, którego zaklasyfikować możemy do smoków, znajdziemy na przykład u Owidiusza w Przemianach:

 

Na morzu cień męża

Widząc, potwór w to miejsce swe siły wytęża.

Jak gdy lśniącego smoka ptak Jowisza zoczy,

Kiedy na ciepło słońca swe łuski roztoczy,

Nie chcąc, aby mu żądłem szkodził, odwrócony,

Znienacka w kark łuszczysty ostre wbija szpony:

Tak czcze powietrze w śpiesznym przerzynając locie,

Persej na potwór wpada i w rączym obrocie

Aż po samą rękojeść ostrze miecza wpaja.

Jak odyniec, gdy zewsząd psów szarpie go zgraja,

Tak się rozjusza potwór, żelazem dotknięty,

To rzuca się, to w morskie zapada odmęty.

Persej przed chciwą paszczą na skrzydłach ucieka;

Gdzie tylko miejsce wolne postrzeże zdaleka,

To w bok, to w rybi ogon, to w skrzelistą szyję,

To w grzbiet, łuską pokryty, krzywym mieczem bije;

Potwór z paszczy krew z wodą wyrzuca wysoko.

Nagie skrzydła Perseja ściężały posoką;

Nie śmie ufać im dłużej. Dostrzega opoki,

Widocznej, gdy ucichnie ocean szeroki,

Zakrytej, kiedy morskie igrają bałwany.

Staje na niej bohater i miecz, krwią zbryzgany,

Trzykroć topi w potworze. Natychmiast z nad brzega,

Bijąc w niebo, radosny okrzyk się rozlega.

Cefej i Kassyopa wita szczęścia dawcę,

Zięcia, domu podporę, Andromedy zbawcę[16].

 

Wątek Perseusza, Andromedy i Ketosa warto rozwinąć o istotę, która jest z nim nierozerwalnie związana. Mowa oczywiście o Meduzie, której głowę, jak przekazuje nam dalej Owidiusz, Perseusz wykorzystał tuż po zabiciu potwora:

 

A Persej wodę czerpa, dłoń zwycięską zmywa,

Twardy piasek miękkiemi ziołami pokrywa

I uściela rośliny, znalezione w morzu;

Potem głowę Meduzy na tem kładzie łożu,