Bromba i inni po latach także... - Maciej Wojtyszko - ebook

Bromba i inni po latach także... ebook

Maciej Wojtyszko

4,3

Opis

"Bromba i inni (po latach także...)" to najbardziej b(r)ombowe wydanie kultowej książki Macieja Wojtyszki, rozszerzone o nowe przygody lubianych bohaterów: Bromby, Pciucha, Gżdacza, Zwierzątka Mojej Mamy i innych. Nowe są także autorskie ilustracje doskonale oddające specyfikę tego pełnego paradoksów brombowego świata, w którym przegląda się nasza rzeczywistość.

Dla wszystkich od lat 10 do 100, którym nieobce jest absurdalne poczucie humoru.

Książka otrzymała wyróżnienie w konkursie Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek "Najpiękniejsze Książki Roku 2003/4" w kategorii: Literatura dla dzieci.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 76

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (27 ocen)
17
5
2
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Strona tytułowa

Strona redakcyjna

redakcja i korekta

Liliana Bardijewska, Elżbieta Cichy

projekt graficzny

Agnieszka Cieślikowska

skład i łamanie

Mariola Cichy

tekst i ilustracje © copyright by Maciej Wojtyszko

© copyright by Agencja Edytorska „Ezop”

wydawca

Agencja Edytorska „Ezop”

01-829 Warszawa, Al. Zjednoczenia 1/226

tel./fax (22) 834 17 56

e-mail: [email protected]

www.ezop.com.pl

ISBN 978-83-89133-57-1

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

Zdaję sobie sprawę, że przekazując w Wasze ręce kilka opowiadań poświęconych istotom niezwykłym i rzadko widywanym, mogę się narazić na zarzuty.

Możecie mieć do mnie pretensje, że Wy, osobiście, nigdy nie spotkaliście Fuma lub Psztymucla, nie mówiąc już o Gżdaczu czy Pciuchu.

Sądzę jednak, że lepiej jest dowiedzieć się czegoś z książki, niż nie wiedzieć o tym wcale.

Zresztą to, co zostało Nazwane przestaje być Nieznane.

I odwrotnie.

Pragnę Was zapewnić, drodzy Czytelnicy, że i Wy sami czulibyście się bardzo niedobrze, gdybyście nie byli Nazwani.

Mam nadzieję, że dzięki memu wyjaśnieniu zrozumieliście konieczność powstania tych opowiadań.

Pciuch

Pciuch zamieszkuje Czas. To znaczy, że można go zobaczyć tylko wtedy, kiedy się żyje kiedy indziej.

Jeża na przykład możemy zobaczyć dziś. Pciucha wyłącznie jutro albo wczoraj. Dzieje się tak dlatego, że jest on szalenie szybkim, nowoczesnym stworzeniem: wyprzedza nasze czasy dzięki własnemu napędowi rakietowemu.

Pciuchów jest niewielu, około trzydziestu, a nasza historia opowiada o pewnym dzielnym, młodym Pciuchu, który nosił numer dwadzieścia cztery.

Tradycyjnie wszystkie Pciuchy pracują na poczcie, ponieważ tam są najbardziej potrzebne. Także Pciuch dwadzieścia cztery był listonoszem do Spóźnionych Przesyłek.

Zdarza się, że do okienka na poczcie podbiega ktoś bardzo zmęczony szybkim biegiem i woła już od drzwi:

– Proszę pani, proszę pani, chciałbym szybko wysłać wiadomość!

– Proszę bardzo! – odpowiada pani w okienku. – Tu jest blankiet na telegram superekstra błyskawiczny. Na kiedy ma dojść wiadomość?

– Na wczoraj – śmieje się ten ktoś z zakłopotaniem. – Zupełnie zapomniałem o imieninach ciotki Patrycji Trąbalskiej, Koszykowa 12 m. 5.

– Na wczoraj? – pyta pani w okienku. – Dobrze, zrobimy wszystko, co w naszej mocy.

I wtedy do akcji naczelnik poczty używa Pciucha do Specjalnych Zadań.

– Pciuch dwadzieścia cztery do mnie! – mówi naczelnik.

– Słucham panie naczelniku – melduje się Pciuch, ale wcale go nie widać, bo zazwyczaj mówi z jutra albo nawet i z pojutrza.

– Proszę o doręczenie tych serdecznych życzeń!

– Na kiedy, panie naczelniku? – pyta Pciuch dwadzieścia cztery, który jest zawsze bardzo dokładny i zapisuje sobie wszystko w notesie.

– Zaraz – mruczy pan naczelnik – dziś mamy wtorek, wczoraj poniedziałek, no, powiedzmy, na zeszłą sobotę.

– Tak jest – odpowiada Pciuch.

– Dacie radę? – pyta naczelnik.

– Oczywiście, panie naczelniku – odpowiada niezłomny Pciuch dwadzieścia cztery o napędzie rakietowym i recytuje z dumą:

Dzięki swej najwyższej klasie Pciuch wędrować umie w czasie I niewielkie ma kłopoty Idąc z wtorku do soboty.

– A więc liczę na was – oświadcza naczelnik i zajmuje się inną ważną sprawą.

Pciuch dwadzieścia cztery nie był jednak tak doświadczonym listonoszem jak inne starsze Pciuchy, chociażby jego rodzice. Tatuś Pciucha, na przykład, otrzymywał bardzo odpowiedzialne Spóźnione Przesyłki i często zdarzało się, że musiał podróżować rowerem, żeby móc zdążyć w porę.

A młody Pciuch dostał właśnie od tatusia i mamusi hulajnogę. I chociaż rodzice ostrzegali go, żeby nie zabierał hulajnogi do pracy, postanowił spróbować, jak będzie mu szło dostarczanie przesyłek za pomocą hulajnogi. Wskoczył więc na nią raz-dwa i szybciutko pojechał na ulicę Koszykową 12 mieszkania 5, do ciotki Patrycji Trąbalskiej.

A kiedy już był pod drzwiami, przypomniał sobie, że musi sprawdzić termin przesyłki.

– Na kiedy to ma być? – zapytał sam siebie i zajrzał do notesika. – Ach, na sobotę! A jaki jest teraz dzień?

Niestety, zupełnie zapomniał, że hulajnoga nie ma takiego licznika jak rower tatusia.

– To nic – pocieszył się Pciuch – poszukam kogoś, kto mi pomoże.

Na dole siedział pan dozorca.

– Proszę pana – zawołał Pciuch – bardzo przepraszam, jaki jest teraz dzień?

– A kto pyta? – zdziwił się pan dozorca.

– Listonosz Pciuch dwadzieścia cztery!

– A dlaczego pana nie widzę, panie listonoszu?

– Ponieważ ja tu jestem wczoraj! – zawołał Pciuch i wyrecytował:

Dzięki swej najwyższej klasie Pciuch wędrować umie w czasie I niewielkie ma kłopoty Idąc z wtorku do soboty.

– Aha, wspaniale – ucieszył się pan dozorca. – Więc, jeśli u mnie jest wtorek, to u pana jest teraz sobota, panie listonoszu.

– Dziękuję bardzo! Właśnie o sobotę mi chodziło – oświadczył Pciuch i wrzucił telegram „Z serdecznymi powinszowaniami z okazji imienin ukochanej Cioteczce Patrycji od siostrzeńca Adasia” do skrzynki na listy, zadzwonił do mieszkania i odjechał na hulajnodze.

– Dziwny ten Adaś – mówiła ciocia Patrycja, czytając przez okulary telegram. – Przecież do moich imienin jeszcze cały miesiąc, a on już wysyła życzenia superekstra błyskawicznie. Bardzo dziwny jest ten mój siostrzeniec. Chociaż to miło dostać tak wcześnie serdeczne życzenia. Od razu widać, że o mnie myśli i że lubi swoją starą ciotkę.

A Pciuch dwadzieścia cztery nigdy się nie dowiedział o swojej pomyłce i o tym, że zajechał hulajnogą miesiąc za wcześnie.

Zresztą nigdy więcej taka pomyłka mu się nie zdarzyła dzięki licznikowi zainstalowanemu przez tatusia przy hulajnodze.

Fumy

Fum turystyczny, czyli inaczej Fum-turysta, a w zdrobnieniu Fumik lub Fumek, rzadziej Fumak, należy do odmiany podróżujących (animal transportera). Największe okazy spotyka się w okolicach dogodnych lub pozornie dogodnych do wycieczek i wczasów.

Fumy chodzą parami albo całymi rodzinami, wydając przy tym charakterystyczne fumkanie i cipienie. Fumkanie jest oznaką niezadowolenia, natomiast w przypadku zadowolenia zwierzę cipieje.

Fuma łatwo poznać po tym, że z dziewięciu rąk, którymi się posługuje, każdą ma czymś zajętą: trzymaniem torby, koca, materaca, ręcznej katarynki, olejku do opalania, plecaka albo liczeniem pieniędzy.

Wszystkie Fumy uważają, że głównym ich zajęciem jest wypoczywanie, w związku z czym usiłują wypoczywać z całych sił i bardzo je to męczy, ale ponieważ jedyną formą działania po zmęczeniu powinno być wypoczywanie, więc znów wypoczywają, co je bardzo męczy, i tak w kółko.

Jednak żaden Fum nie weźmie się do pracy w czasie odpoczynku, bo uważałby to za coś najbardziej niezdrowego.

Fumy nie posiadają specjalnie skomplikowanych obyczajów, czasem śpiewają jednak taką piosenkę:

Fum, fum, fum, fum, fum, fum, fum, fum, fum, fum! Do czego to podobne! Do czego to podobne! Jesteśmy zawiedzione, jesteśmy złe i głodne! Fum, fum, fum, fum, fum! Fum, fum, fum, fum, fum! Do czego to podobne! Do czego to podobne! Ach, kiedyż wypoczniemy łagodne i wygodne!

Wcale nie są jednak takie łagodne, ponieważ ciągłe wypoczywanie bardzo je rozdrażnia i niepokoi.

Fumy żywią się wyłącznie konserwami i jajkami na twardo. Na drodze ewolucji przednie zęby wysunęły się im do przodu i służą jako klucz do otwierania konserw.

Niestety jednak do dziś nie wyrobił im się odruch zbierania rozrzuconych skorupek.

Na ogół Fumy wędrują utartymi szlakami turystycznymi, ale zdarzyło się raz, że pewna fumia para zawędrowała przez pomyłkę nad jezioro zwane Jeziorem Bobrów.

– Mężu, mężu – zawołała Fumica – popatrz, jakie dziwne stworzenia.

– Nudne stworzenia – odpowiedział Fum. – Zupełnie nie rozumiem, co one robią.

Bobry piłowały drzewo na Wielką Tamę.

– Mój dobry zwierzaku – zwróciła się Fumica do Bobra, który pracował najbliżej – jak się nazywacie?

– Bóbr – mruknął Bóbr i dalej podcinał drzewo.

– Mój dobry Bobrze! Drzewa są niejadalne – powiedziała strofująco Fumica.

– Ja je podgryzam, ponieważ posłużą mi jako budulec na Wielką Tamę – odpowiedział już nieco uprzejmiej Bóbr, bo zrobiło mu się przykro, że ktoś może tak całkowicie nie rozumieć jego pracy.

– Ale to męczy – zauważył Fum.

– To dobrze – oświadczył Bóbr.

– Co wy też mówicie, mój Bobrze, to bardzo niedobrze – powiedziała Fumica. – Trzeba wypoczywać.

– Po co? – zapytał zdziwiony Bóbr.

– Żeby się nie zmęczyć.

– Ja się lubię męczyć! – oświadczył Bóbr i przyjrzał im się podejrzliwie. – Nie lubię odpoczywać, a wy?

– My – Fumy popatrzyły na siebie – my wyłącznie odpoczywamy!

Bóbr wybałuszył oczy. Nie powiedział ani słowa, tylko szybko pobiegł w kierunku swojej kolonii.

Za chwilę wszystkie Bobry zebrały się na Polanie, a najstarszy z nich zapytał:

– Czy to prawda, że wy wyłącznie wypoczywacie?

– Oczywiście, mój dobry zwierzaku – odpowiedziała Fumica.

– I nawet nie próbowaliście pracować? – upewnił się najstarszy.

– Przecież praca męczy – oświadczył urażony Fum.

A wtedy wszystkie Bobry zaczęły rozpaczliwie szlochać i załamywać łapki.

– Przestańcie, dlaczego tak zawodzicie? – wrzasnął zdenerwowany Fum.

– Bo nam was żal – oświadczył przez łzy najstarszy. – Nigdy nie pracujecie.

– A nam was żal – obraził się Fum. – Nigdy nie odpoczywacie.

Jeszcze długo obie strony przekonywały się wzajemnie, że są nieszczęśliwe, ale nikt nikogo nie przekonał.

Pozostało tylko to przysłowie: „Płacze jak Bóbr nad Fumem”.

Gżdacz

Nie wszyscy wiedzą, że jest wiele wszechświatów. Są wszechświaty Grube i Chude, Kolorowe i Nadmuchiwane, Mrugające i Odrzutowe. Są też wszechświaty bardzo nieduże, a ten, który zamieszkują Gżdacze, jest najlepszym i najmniejszym ze znanych wszechświatów.

Otóż każdy taki wszechświat jest sobie całkowicie osobno i na ogół nie spotykają się one ze sobą w żadnym punkcie, ale jak się spotkają, to taki punkt nazywa się Dziurą Kosmiczną.