Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przygody Buffalo Billa -
Nr 1. U pala męczarni
Nr 2. Pojedynek na tomahawki czyli topór wojenny wykopany
Cykl Przygód i Opowiadań Awanturniczych.
Buffalo Bill. Bohater Dalekiego Zachodu.
Niezwykłe przygody pułkownika amerykańskiego W. F. Cody’ego.
Kim jest BUFFAO BILL?
Tak nazywano pułkownika armii Stanów Zjednoczonych, W. F. Cody'ego, znanego również wśród osadników, myśliwych i Indian na Dalekim Zachodzie, pod mianem Króla Granicy lub Króla Prerii. Był to okres, gdy biali osadnicy w Ameryce posuwali się powoli ze wschodu na zachód, kolonizując dziki dotychczas kraj. W pochodzie swym natrafiali na wiele przeszkód — musieli często walczyć z groźną przyrodą i groźniejszymi jeszcze plemionami Czerwonoskórych.
Drogę dla owych osadników torowali wywiadowcy, na których czele stał właśnie Buffalo Bill. Zadaniem ich było przygotowanie warunków dla przyszłej kolonizacji oraz ochrona już założonych osad. Nasze opowiadania zawierają szereg ciekawych przeżyć i przygód dowódcy wywiadowców Buffalo Billa i jego dwóch dzielnych towarzyszy, Billa Hickocka, dla swej porywczości i niepohamowanego temperamentu zwanego Dzikim Billem, oraz Micka Whartona, starego „rycerza prerii", który już z niejednego pieca chleb jadł i przemierzył Amerykę od Alaski do Meksyku.
Przygody Buffalo Billa i jego dwóch towarzyszy to wspaniała epopeja bohaterstwa, poświęcenia, przyjaźni i wierności.
Te jak i kolejne części cyklu mogą być czytane bez zachowania kolejności.
Każda część stanowi oddzielną całość.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 113
Rok wydania: 2022
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Te jak i kolejne części cyklu mogą być czytane bez zachowania kolejności.Każda część stanowi oddzielną całość.
Nr 1. U pala męczarni Nr 2. Pojedynek na tomahawki czyli Topór wojenny wykopany
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2022
Tekst jest własnością publiczną (public domain).
Publikacja nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Projekt okładki: Jakub Kleczkowski
Skład epub, mobi i pdf: Gregory
ISBN: 978-83-8119-961-2
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
https://www.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]
Data wydania pierwszego 1938-1939
Najpiękniejszym terenem łowieckim w okresie kolonizacji Dalekiego Zachodu był Wyoming. Nawet dziś, gdy okolica ta została podniesiona do godności Stanu, pozostała jednak ojczyzną różnorodnej zwierzyny, nie spotykanej w podobnej obfitości w żadnej innej okolicy Stanów Zjednoczonych.
Tu właśnie, dowódca pionierów, Buffalo Bill, zwykł polować w towarzystwie swych dzielnych i wiernych przyjaciół — Dzikiego Billa Hickocka i Nicka Whartona — na szare niedźwiedzie, pumy czyli lwy górskie, wilki i inną grubą zwierzynę.
Z zadowoleniem powitała więc ta bohaterska trójka zaproszenie wodza Czejennów - Niedźwiedzi na wielkie łowy jesienne. Od czasu strasznej walki, którą trzej wywiadowcy prowadzili przeciwko bandzie, zwanej „Związkiem Śmierci“, stosunki między nimi, a Czejennami były przyjacielskie. W walce tej, pełnej trudów i niebezpieczeństw, plemię Czejennów-Niedźwiedzi niejednokrotnie pomagało naszym bohaterom.
Buffalo Bill wypalił swego czasu „fajkę pokoju“ z młodym wodzem tego plemieniu, Samotnym Niedźwiedziem, który nazywał odtąd Cody’ego swym białym bratem.
W chwili, gdy zaczynamy śledzić ich losy, nasi bohaterowie, w drodze do wigwamów swych czerwonoskórych przyjaciół, rozłożyli się obozem obok szemrzącego strumyka, w samym sercu krainy łowów — Wyomingu. Polowali oni dotychczas sami i nie mogli uskarżać się na brak zdobyczy, o czym świadczyły liczne i cenne skóry, suszące się w pobliżu na trawie. Nie brakowało wśród obfitego łupu skór dwu najgroźniejszych bestii prerii amerykańskiej: grizzly — szarego niedźwiedzia — i pumy.
Pułkownik William F. Cody, nazywany przez rycerzy Dzikiego Zachodu Buffalo Billem, lub Królem Granicy, nie osiągnął jeszcze w tym okresie szczytu sławy. Znany był jednak wszędzie, gdzie bieliły się płótna osadniczych taborów i płonęły ogniska Czerwonoskórych.
Jego nieodłączny towarzysz, Bill Hickock, zwany także Dzikim Billem, dla swej nieokiełznanej porywczości, był postacią również sławną wśród mieszkańców Dalekiego Zachodu. Widok jego złotej czupryny wzbudzał więcej strachu w czerwonoskórych wojownikach, niż widok pióropusza najdzielniejszego z pośród wodzów. Indianie byli zdania, że strzelba Dzikiego Billa przemawia szybciej niż jego usta i tym więcej mieli go w poważaniu.
Trzeci bohater naszego opowiadania, stary Nick Wharton, mimo nieco śmiesznego wyglądu, także niemałą sławę zdobył sobie wśród prerii. Był on niegdyś traperem i zachował swój stary strój myśliwca w puszczy, który rozśmieszał mieszkańców prerii. Strzelba jego przemawiała tym samym językiem, co fuzja Billa Hickocka i biada czerwonemu czy białemu rabusiowi, który dostał się pod obstrzał starego Nicka.
Nick Wharton był nieco zgryźliwy w życiu codziennym, lecz nikt nie mógł mu nic zarzucić jako wywiadowcy i towarzyszowi w walce. Wierność i słowność Nicka były przysłowiowe wśród mieszkańców Dalekiego Zachodu.
Była to epoka, gdy ludzi ceniło się nie według słów, lecz według pełnych odwagi i poświęcenia czynów.
---------------
Buffalo Bill i jego towarzysze leżeli na trawie obok ogniska i prowadzili rozmowę o łowach.
— Puma, którą niedawno upolowałeś — rzekł Nick Wharton do Króla Granicy, pykając swą nieodłączną fajeczkę o krótkim cybuchu — jest znacznie większa od tej, którą ubiłem przed rokiem w Colorado, pamiętasz, Cody?
Dowódca wywiadowców miał zamiar odpowiedzieć przyjacielowi, lecz Nick nie pozostawił mu czasu na odpowiedź i wyciągając przed siebie ramię, rzekł:
— Spójrzcie, czy widzicie te ciemne punkty poruszające się na prerii? Ty masz lepszy wzrok, Cody, popatrz więc!
Słońce chyliło się już ku zachodowi i horyzont był niezbyt wyraźny, tak że trudno było odróżnić jakąś postać w tak dużej odległości. Należało jednak zbadać sytuację, gdyż w owych czasach nietrudno było o potyczkę na stepie. Prawa, wydawane przez daleki Waszyngton nie były przestrzegane przez bandy białych rozbójników lub czerwonoskórych „łowców skalpów“. Na stepie każdy obcy był wrogiem.
Buffalo Bill przesłonił oczy dłonią i po krótkiej chwili rzekł:
— Jakiś jeździec pędzi co koń wyskoczy, tak, jak gdyby ścigany... Straszny kurz, słabo widać... preria jest bardzo wysuszona, Sądzę jednak, że ci, którzy go gonią, to Indianie. Pędzą, jak stado wściekłych kojotów! Przygotujmy się na wszelki wypadek do walki. Wstawać, chłopcy!
— A gdybyśmy tak ruszyli im naprzeciw... — mruknął Bill Hickock, rzucają spojrzenie na pasące się w pobliżu konie.
— Nie, nie możemy ich atakować. Oni galopują wprost na nas. Ten, który znajduje się na czele, wyprzedza znacznie swych prześladowców. Teraz widzę, że to na pewno Czerwonoskórzy — jest ich zbyt wielu, abyśmy im mogli stawić czoło na otwartej przestrzeni. Zrobimy im jednak małą niespodziankę. Żywo, przyjaciele! Ukryjmy się wśród drzew!
To rzekłszy, Cody chwycił swą fuzję, ujął konia za uzdę i skierował się w stronę pobliskiej grupy drzew. Towarzysze poszli w jego ślady i po chwili cała trójka znikła w cieniu liściastej fortecy.
Orle oko Buffalo Billa mogło już teraz zupełnie wyraźnie odróżnić postacie galopujących jeźdźców. Uciekającym był również Indianin. Nie zwrócił on uwagi na pozostawione przez białych ognisko i skierował konia wprost na miejsce ukrycia naszych bohaterów. Można było teraz dokładnie zaobserwować ściganego. Należał on do plemienia Czejennów i o dziwo — skóra jego pokryta była barwami wojennymi tego plemienia.
Napełniło to białych zdumieniem, gdyż wiedzieli, że żadne z plemion indyjskich nie wkroczyło na ścieżkę wojenną.
— Znam tego człowieka! — zawołał nagle Buffalo Bill. — To Czerwony Nóż, jeden z najdzielniejszych i najzaufańszych wojowników Samotnego Niedźwiedzia, wodza Czejennów. Wódz wysłał go prawdopodobnie w poselstwie do nas. Może wzywa pomocy?... Czejennowie wykopali topór wojenny!
Oko dowódcy zatrzymało się na prześladowcach Czerwonoskórego, znajdujących się w odległości około pół mili.
— To Indianie z plemienia Dakota — rzekł wreszcie.
Dziki Bill gwizdnął przez zęby.
— Dakota — mruknął — to diabelnie silne plemię. Jeśli Samotny Niedźwiedź zadarł z nimi, tym gorzej dla niego i dla jego Czejennów.
— Nie sądzisz, że zbliżyli się już na odległość strzału, Buffalo? — spytał spokojnie Nick.
— Zaczekaj chwilę. Pozwolimy im jeszcze się zbliżyć — odparł Cody. — Nagły atak z bliska bardziej ich przerazi.
Tymczasem ścigany Czejenn minął ognisko i pogalopował dalej przez prerię.
Dakotowie zaś zatrzymali się przed ogniskiem, podejrzewając widocznie zasadzkę. Chwilę tę uznał Buffalo Bill za odpowiednią. Nadszedł moment decydujący.
— A więc? — szepnął Nick Wharton,
— Zaczynamy!... — odparł Król Granicy.
-----------
Trzy karabiny odezwały się niemal jednocześnie i trzech Dakotów straciło swe rumaki. Biali nie strzelali do ludzi bez koniecznej potrzeby, chodziło im jedynie o unieszkodliwienie przeciwnika.
Nagły atak przeraził czerwonoskórych wojowników. Nim zdołali zorientować się w sytuacji, huknęła następna salwa i dowódca Indian pochylił się na siodle. Ramię jego zwisło bezwładnie, rażone celnym strzałem Billa Hickocka. Było to ostrzeżenie.
Indianie rzucili się do ucieczki, zabierając ze sobą trzech pozbawionych koni towarzyszy. Po chwili, tylko kurz, unoszący się nad prerią, świadczył o tym, że byli tu jacyś jeźdźcy.
Teraz dopiero zbliżył się do naszych bohaterów wojownik czejeński, którego ścigali Dakotowie. Koń jego był okryty pianą i chrapał z wysiłku.
Indianin, mimo, że był znużony daleką drogą i ucieczką przed swymi prześladowcami, nie dał po sobie poznać wyczerpania, ani radości z uratowanego życia. Jego potężna, jakby odlana z brązu, postać pochyliła się przed białymi w lekkimi ukłonie.
Wojownik podniósł dłoń na znak powitania i przemówił:
— Witaj, o Wielki Wodzu o Długich Włosach i wy, biali bracia. Czerwony Nóż zawdzięcza wam życie. Gdyby nie wasze strzelby, które przemawiały bez wytchnienia, Czerwony Nóż polowałby teraz z przodkami w Krainie Wiecznych Łowów.
Buffalo Bill rzucił pytanie:
— Dlaczego to mój czerwony brat ozdobił swą postać barwami wojennymi? Czemu ścigali go Dakotowie?
— Topór wojenny został wykopany! — zawołał Czerwonoskóry z nietajoną nienawiścią w głosie. — Psy dakotyjskie zdradziecko wstąpiły na ścieżkę wojenną. Wojownicy Dakota gorsi są niźli kojoty, myszkujące po prerii w poszukiwaniu padliny, gorsi od....
— Ależ zgadzamy się w zupełności z tym sądem — przerwał z właściwym sobie rubasznym humorem Nick Wharton. — Cóż jednak Dakotowie wyrządzili tobie i twemu plemieniu, że wypowiadasz pod ich adresem tak gorzkie uwagi?
— Co zrobili?! — zawołał Czejenn z dzikim błyskiem w oczach. — Zburzyli wigwamy mego ludu, podczas gdy wojownicy nasi polowali na prerii, a w obozie pozostali tylko starcy, kobiety i dzieci...
Psy z plemienia Dakota nie odważyły się zaatakować wojowników czejeńskich... Wiedzieli, że mężni z plemienia Samotnego Niedźwiedzia ozdobią po walce swe namioty skalpami dakatyńskich tchórzów! Napaść na bezbronne squaw i dzieci okryła hańbą całe plemię Dakota...
Zemsta Czejennów będzie jednak straszna! Wczoraj wieczorem odtańczyli wojownicy Samotnego Niedźwiedzia „taniec mężnych“ i pokryli swe oblicza barwami wojennymi! Wódz wy- słał Czerwony Nóż, aby zaprosił białych braci na Radę wojenną. Mądrość Wodza o Długich Włosach znana jest wśród naszego plemienia.
— Dlaczego jednak Samotny Niedźwiedź nie pozostawił części wojowników na straży obozu? — spytał Buffalo Bili wojownika.
— Uczyniłby to na pewno — odparł Czerwony Nóż — lecz plemię nasze żyło w zgodzie ze wszystkimi szczepami Czerwonoskórych w okolicy. Nie mogliśmy przypuszczać, że Dakotowie wykopią topór wojenny w tak nikczemny sposób. Dowiedzieliśmy się o ich napadzie od pewnej squaw, którą ocaliła łaska Wielkiego Ducha. Przybyła ona do nas z tą straszną wieścią zupełnie niespodzianie...
— Buffalo Bill oddalił się na chwilę ze swymi towarzyszami i po krótkiej naradzie zwrócił się do Indianina:
— Jedziemy chętnie z tobą, Czerwony Nożu, i nie tylko weźmiemy udział w Radzie, lecz wstąpimy wraz z naszymi czerwonymi przyjaciółmi na ścieżkę wojenną przeciwko dakotyjskim zdrajcom.
— Musimy wyruszyć natychmiast — rzekł Czerwony Nóż. Okolica pełna jest tych dakotyjskich zdrajców. Są oni liczni, jak liście w lesie i musimy ich unikać, gdyż w przeciwnym razie możemy nigdy nic dotrzeć do obozu Samotnego Niedźwiedzia. Im prędzej dotrzemy do swoich, tym lepiej dla nas!
Osiodłano konie i po chwili czterech jeźdźców kłusowało raźno w kierunku wigwamów Czejennów — Niedźwiedzi.
-----------
Podczas gdy w świętej grocie rozgrywały się te dramatyczne wydarzenia, Buffalo Bill, w oczekiwaniu na swego czerwonoskórego przyjaciela, pełen był niepokoju.
Następnego ranka postanowił działać. Pozostawiwszy spętane konie na prerii, zaczął skradać się w kierunku obozu Dakotów. Po pewnym czasie osiągnął szczyt niewielkiej wyniosłości, zwanej „Wzgórzem Kojotów“. Stąd mógł dokładnie obserwować poruszenia wrogów. Spostrzegł, że cały obóz przygotowuje się do wielkiej uroczystości. Kilku młodych wojowników zajętych było wbijaniem w ziemię wielkiego słupa.
Dreszcz zgrozy przeniknął Cody’ego — przygotowywano „pal męczarni“.
Wkrótce tłum wojowników, kobiet i dzieci zebrał się wokół słupa i dały się słyszeć niecierpliwe okrzyki. Tłuszcza dzikich żądała krwawego widowiska.
Wojownicy podprowadzili do słupa swą ofiarę — był nią Samotny Niedźwiedź...
Szlachetne serce wielkiego wywiadowcy ścisnęło się z bólu na widok przyjaciela, przywiązanego do „pala męczarni“.
— Czekaj, przyjacielu — rzekł Buffalo Bill do siebie. — Sądzę, że Dakotowie będą woleli na mnie wypróbować swych diabelskich sztuczek...
To rzekłszy, zerwał się na równe nogi i porzucając wszelkie środki ostrożności puścił się biegiem do obozu wrogów.
Uwaga Indian tak była zaabsorbowana jeńcem, że nikt nie zauważył nadejścia białego bohatera. Gdy Buffalo zjawił się wśród Dakotów, dzicy byli zdumieni i przerażeni jego widokiem.
Jeden tylko Biały Wilk, zdrajca, znajdujący się, w obozie Dakotów, poznał swego śmiertelnego wroga i rzucił się na niego z nożem w dłoni. Powstrzymała go jednak silna dłoń wodza Dakotów, który następnie zwrócił się do Billa:
— Z czym przybył Wódz o Długich Włosach do obozu swych wrogów?
Cody, dzierżąc w każdej dłoni gotowy do strzału rewolwer, odparł z wyszukaną grzecznością:
— Witaj, Żelazna Ręko! Spotykaliśmy się dotąd tylko na ścieżce wojennej, lecz znamy się dobrze nawzajem. Oto moje dwa rewolwery — każda kula równa się śmierci jednego z twoich wojowników. Ostatnia pozostanie dla mnie, a przedostatnią poświęcę memu przyjacielowi, Samotnemu Niedźwiedziowi.
Czyż nie chcielibyście, o wojownicy, ujrzeć przy „palu męczarni“ waszego największego wroga, Wodza o Długich Włosach?
— Biały wódz rzekł! — odparł wódz. — Nikt nie wytępił tylu wojowników Dakota, co ty!
— Dobrze więc — rzekł Cody — oddam się w wasze ręce wzamian za życie mego czerwonego brata!
Propozycja ta wprawiła w zdumienie wojowników. Ich dzikie serca przejęte były wielkością poświęcenia białego.
Po chwili milczenia rzekł Żelazna Ręka:
— Jesteś największym wojownikiem, jakiego znam! Przyjmuję twą propozycję.
Buffalo Bill bez słowa odrzucił broń i pozwolił się skrępować. Samotny Niedźwiedź usiłował protestować, lecz układ był już zawarty. Dwóch wojowników odwiązało go od pala i zaprowadziło w prerię, poza obręb obozu.
Król Granicy stał oto przywiązany do „pala męczarni“. Dokoła pala ułożono kilka stosów drzewa, a jeden, największy, umieszczono tuż u stóp Buffalo Billa.
Wojownicy zapalili drzewo i gryzący dym zaczął ogarniać Cody’ego. Płomienie ślizgały się po jego wysokich butach, kurtka z jeleniej skóry zaczęła się tlić, lecz twarz bohatera nie zdradzała strachu ni bólu. Z ust jego nie wydarło się ani jedno westchnienie, ani jeden okrzyk bólu.
Na widok tak niezwykłej wytrzymałości i odwagi Żelazna Ręka zbliżył się do pala i zamierzał zapalić stos, znajdujący się u stóp bohatera. W chwili, gdy wyciągał rękę z pochodnią, rozległ się nagle strzał i wódz runął martwy u stóp swej ofiary.
Okrzyki wściekłości i przerażenia rozległy się wśród Dakotów i w tej samej chwili Czejennowie wtargnęli do ich obozu. Na czele wojowników kroczyła Smukła Trzcina w towarzystwie Czerwone- go Noża, Nicka Whartona i Billa Hickocka. którego celny strzał powalił wodza Dakotów.
Walka była krótka, lecz krwawa.
Dakotowie, nieprzygotowani na atak, stracili głowę i rozbiegli się w nieładzie po prerii, ścigani i tępieni przez Czejennów.
Nick Wharton i Dziki Bill oswobodzili Cody’ego i natychmiast rzucili się w wir walki.
Tymczasem, wśród ogólnego zamieszania, Biały Wilk podkradł się do wycieńczonego torturą ognia wywiadowcy, chcąc na nim wywrzeć zemstę.
Nie uszło to jednak uwagi starego Nicka. Jeden strzał rewolwerowy wystarczył, aby posłać nikczemnego zdrajcę w zaświaty.
Walka była skończona.
-----------
Wojownicy plemienia Sjuksów, w liczbie około dwustu, rozłożyli się obozem na prerii. Indianie są na ogół poważni i milczący, lecz wigwamy Sjuksów pełne były radosnego gwaru i śmiechu. Powodem tej radości było obrabowanie niewielkiej karawany białych osadników, którzy dążyli do nowych osiedli w stanie Oregon.
Siuksowie zdobyli w tej walce wiele skalpów, choć liczni wojownicy powędrowali do krainy wiecznych łowów rażeni celnymi strzałami osadników, którzy bronili się jak lwy. Walka była jednak nierówna i oto Czerwonoskórzy mogli chełpić się zwycięstwem nad znienawidzonymi bladymi twarzami.
Radość Sjuksów była tym większa, że w ręce ich wpadły trzy blade twarze — dwóch mężczyzn i kobieta. Starzy wojownicy, squaw i dzieci będą mieli nielada uciechę, gdy zapłonie ogień u pala męczarni!
Przypatrzmy się jednak jeńcom Czerwonoskórych. Na ziemi, u stóp namiotu, siedziała młoda, osiemnastoletnia najwyżej dziewczyna.
Była to Ruth Sage, córka osadnika.
Urodzona i wychowana w Kansas, od najmłodszych lat brała czynny udział w niebezpiecznym i pełnym trudów życiu Dzikiego Zachodu. Ruth była prawdziwą córą granicy.
Gdy Siuksowie zaatakowali tabor, dziewczyna walczyła z karabinem w dłoni do ostatka. Odwaga jej zaimponowała nawet wodzowi Sjuksów, Wielkiemu Rogowi, który kazał swym wojownikom ująć ją żywcem.
Jednym z towarzyszy dziewczyny był stary wywiadowca, który otrzymał w walce silny cios kolbą karabinu w głowę i leżał oto nieprzytomny na trawie. Trzecim jeńcem był dorodny młodzieniec, którego zdziwione i nieco przerażone spojrzenie zdradzało, że pochodził ze wschodnich stanów i był „żółtodziobem granicy“.
Wielki Róg zbliżył się do skrępowanych, przyjrzał się im uważnie, a potem skinieniem ręki przywołał do siebie dwóch wojowników
— Uff! — rzekł — Sędziwa blada twarz nie powinna umrzeć. Przynieście wody i spryskajcie mu twarz, aby odzyskał przytomność.
Wojownicy z taką skwapliwością wypełnili rozkaz wodza, że stary wywiadowca wyglądał jak po kąpieli. Po chwili otworzył oczy, mruknął coś pod nosem i usiłował powstać, lecz nie pozwoliły mu na to więzy.
Wielki Róg zbliżył się i rzekł z okrutnym uśmiechem: — Biały człowiek nie lubi wody, może będzie wolał ogień...
— Tak, to będzie niebardzo przyjemne, — mruknął starzec — to niezupełnie ładnie z twojej strony. Najpierw przywracasz mnie do życia, a potem chcesz mnie zabić. Cóż mam jednak uczynić? Poddaję się.
— Blada twarz boi się śmierci... — zadrwił Indianin.
— Tak, jak każdy rozsądny człowiek — odparł wywiadowca. — Kto nie odczuwa strachu przed śmiercią jest ostatecznym osłem. Jeśli jednak mniemasz, że lękam się bólu, jesteś pogrążony w błędzie.
— Tortura ognia zmusi cię do zaśpiewania innej piosenki! — rzucił groźnie wódz.
— Wiem, że ciało jest słabe — rzekł spokojnie stary wywiadowca. — Nie jestem tchórzliwszy, ani odważniejszy od innych ludzi, jeśli ci się zdaje jednak, że stary Wharton będzie jęczał, gdy nadejdzie chwila...
— Nick Wharton! — przerwał Czerwonoskóry z dziką radością. — Czy to ty jesteś przyjacielem słynnego Wodza o Długich Włosach, wielkiego pogromcy bawołów, który tylu dzielnych Sjuksów wysłał do przodków?
— Tak, to ja — odparł stary Nick — i cóż z tego? Cóż wiesz o Nicku Whartonie?
— Wielki Róg często bawił w fortach białych ludzi, gdy topór wojenny był zakopany. Słyszał tam wiele historii o Buffalo Billu i jego dwóch towarzyszach, wojowniku o włosach ze złota, którego nazywają Dzikim Billem i starym wojowniku Nicku Whartonie! Walczyliście wielokrotnie przeciwko Sjuksom, nigdy jednak nie spotkałem się z wami oko w oko!
— Oto, na co przydaje się sława! — zauważył Nick Wharton. — Jego Czerwona Wysokość napewno wypróbuje na mnie arsenału swych specjalnych tortur, przeznaczonych dla najdzielniejszych wojowników.
Tymczasem Wielki Róg zwołał swych wojowników i obwieścił im, że jeden z jeńców jest wielkim wodzem, towarzyszem Buffalo Billa. Radość dzikich nie miała granic.
— Gdzie jest obecnie Wódz o Długich Włosach? — spytał Nicka wódz Sjuksów. — Musi on wpaść również w nasze ręce!
Nick Wharton uśmiechnął się i odparł spokojnie, jak zwykle: — Niestety, nie wiem, gdzie przebywa mój druh, a gdybym nawet wiedział, to i tak nie powiedziałbym. Mam jednak nadzieję, że go wkrótce spotkasz i nie wiem, czy ci to wyjdzie na zdrowie...
Wielki Róg z wysiłkiem opanował wzburzenie. — Pomóż mi ująć Buffalo Billa, — rzekł — a daruję ci życie!
Nick zaśmiał się serdecznie: — Wodzu, rzekł — raczej woda popłynie w stronę gór od ujścia, raczej śnieg pokryje latem prerię, raczej Czerwonoskórzy porzucą wojnę i łowy i zaczną uprawiać ziemię, niż stary Nick zdradzi przyjaciela!
-----------
Koniec - dema
POJEDYNEK NA TOMAHAWKI
czyli
TOPÓR WOJENNY WYKOPANY
Zapraszamy do czytania kolejnych części.
U pala męczarni
Czejennowie i Dakota
Poseł Samotnego Niedźwiedzia
Poświęcenie Buffalo Billa
POJEDYNEK NA TOMAHAWKI
Bezczelny więzień.
Okładka