Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Własnym głosem, na własnych zasadach.
W czerwcu 2020 roku Pracownia Badań nad Historią i Tożsamościami LGBT+ w ISNS UW we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla ogłosiła konkurs na pamiętniki. Nadesłano sto osiemdziesiąt prac napisanych przez osoby w różnym wieku, pochodzące z różnych środowisk, różnych klas społecznych i wszystkich regionów Polski, a także osoby mieszkające na emigracji.
„Cała siła, jaką czerpię na życie” to obszerny, prawie tysiącstronicowy wybór wyrazistych i poruszających tekstów. Stanowi on wyjątkowy zapis doświadczeń osób LGBTQ+ w Polsce – ich dorastania i samotności, pierwszych miłości, coming out-ów, odrzucenia – lub akceptacji – ze strony najbliższych, sytuacji w szkole i w pracy, opresji ze strony Kościoła i prawicowych polityków. Ogłoszenie konkursu zbiegło się z homofobiczną i transfobiczną nagonką towarzyszącą wyborom prezydenckim, wiele tekstów powstało w geście sprzeciwu wobec nienawistnej polityki i policyjnej przemocy 7 sierpnia. Stanowią one zapis lęku i niepewności, ale też wściekłości, buntu, wzajemnej solidarności, determinacji i odwagi.Te intymne, autobiograficzne opowieści odzwierciedlają rzeczywistość osób LGBTQ+, są jednak także lustrem, w którym odbija się Polska. Opowiadana z ironią, sarkazmem i łobuzerskim wywracaniem porządku, językiem, który często odmawia uznania zastanych pojęć i narzuconego porządku – Polska squeerowana.
Każdy z tych tekstów jest zupełnie inny, każdy opowiada niezwykłą – choć prawdziwą – historię. Blisko osiemdziesiąt gotowych scenariuszy na film. Świadectw, których nie da się już zignorować.
Książka opatrzona jest wstępem zespołu Pracowni Badań nad Historią i Tożsamościami LGBT+, w którym wyjaśniono zasady konkursu i edycji tekstów oraz zaproponowano kilka różnych ścieżek i sposobów poruszania się po tomie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 1884
Wstęp
Siedemdziesiąt dziewięć autobiograficznych relacji zebranych w tym tomie zostało nadesłanych na konkurs zorganizowany w 2020 roku przez Pracownię Badań nad Historią i Tożsamościami LGBT+ w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. Ogłaszając konkurs we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla w Warszawie, kierowali_łyśmy1 się przekonaniem, że do najistotniejszych źródeł wiedzy o ludziach należą ich opowieści – to, co chcą o sobie powiedzieć, to, co sami_e uznają za najważniejsze. Celem konkursu było zachęcenie osób nieheteronormatywnych i niecisnormatywnych do spisania pamiętników, w których własnym głosem opowiedziałyby o swoich doświadczeniach, a następnie udostępnienie tych wspomnień osobom, które chciałyby się dowiedzieć, jak wygląda życie osób LGBTQ+ we współczesnej Polsce. Naszym zamiarem było także, by nadesłane pamiętniki stały się zaczątkiem powołanego na Uniwersytecie Warszawskim archiwum, które gromadzić będzie opowieści – dotychczas często wymazywane lub skrzętnie ukrywane przez instytucje państwowe – mówiące o tym, jak osoby LGBTQ+ widzą i rozumieją własne życie. W ten sposób doświadczenie osób niehetero- i niecisnormatywnych stałoby się bardziej niż dotąd obecne w przestrzeni akademickiej. Choć dzięki wytrwałej pracy wciąż niedużej grupy badaczy_ek nie jest ono tam całkowicie ignorowane, to nadal dużą część wiedzy na jego temat zapewnia przede wszystkim ogromna praca aktywistek_ów i organizacji pozarządowych, prowadzona poza akademią czy obok niej2.
Inspirację do zorganizowania konkursu czerpały_liśmy z kilku źródeł. Po pierwsze, z konkursów pamiętnikarskich organizowanych w okresie międzywojennym, w latach wielkiego kryzysu, przez Instytut Gospodarstwa Społecznego. W 1933 roku Instytut przygotował edycję Pamiętników bezrobotnych, w latach 1935–1936 ukazało się w dwóch seriach najsłynniejsze chyba jego dzieło: Pamiętniki chłopów, wreszcie w 1939 roku wydano Pamiętniki emigrantów. W słowie wstępnym do Pamiętników bezrobotnych Ludwik Krzywicki, jeden z organizatorów konkursu, socjolog i kierownik Instytutu Gospodarstwa Społecznego, pisał: „niechaj idą w świat, choćby miały wywoływać takie ciężkie wrażenie, niechaj budzą sumienia ludzkie”. Krzywicki nazywa nadesłane na konkurs autobiografie „przejmującym zgrzytem”, wydobywają one bowiem ludzkie cierpienie, mękę, do tej pory bezgłośną. W przedmowie do drugiej serii Pamiętników chłopów Maria Dąbrowska podkreślała wagę, jaką miało powstanie tego zbioru: „Dziś w Pamiętnikach przemówił do wszystkich, mających uszy ku słuchaniu, Wielki Nieznany”, a Krzywicki zaznaczał we wstępie do serii pierwszej: „są to przyczynki, z których można nauczyć się dużo, bardzo dużo, co do dróg i sposobów życia rzesz milionowych”.
Podczas gdy konkursy pamiętnikarskie Instytutu Gospodarstwa Społecznego stawiały sobie za cel poznanie warunków życia klas i grup wykluczonych ekonomicznie, dotkniętych tragedią kryzysu, lecz przynależących do społeczeństwa większościowego, równolegle rozwijała się w Polsce idea pisania historii mniejszości – Żydów, doświadczających nie tylko (choć często także) nędzy ekonomicznej, lecz również antysemickiej przemocy, pogardy i wykluczenia. Punktem wyjścia był sformułowany przez jednego z twórców wschodnioeuropejskiej historiografii żydowskiej, Szymona Dubnowa, program zbierania przez całą społeczność wszelkich śladów żydowskiej przeszłości. W II Rzeczypospolitej do pomysłów Dubnowa nawiązał powołany w 1925 roku w Wilnie Żydowski Instytut Naukowy (JIWO). W 1932, 1934 i 1939 roku Instytut ogłosił trzy konkursy na autobiografie (pamiętniki) młodzieży żydowskiej. Celem było zgromadzenie dokumentów odzwierciedlających doświadczenia młodzieży z grupy mniejszościowej, dorastającej w rzeczywistości kształtowanej przez antysemicką propagandę. „Nie myśl, że «drobnostki» nie są ważne” – wzywał zespół badawczy JIWO w ogłoszeniu konkursowym, podążając za ideą Dubnowa, że każdy element składający się na mniejszościową historię ma znaczenie i powinien zostać zachowany3.
Wreszcie trzecim źródłem inspiracji dla naszego konkursu były rozwijane od lat w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych badania wykorzystujące metodę biograficzną do analizy „społecznej tożsamości jednostki” – sposobów tworzenia i przeżywania tożsamości, także, czy może przede wszystkim, mniejszościowej. Wybitna przedstawicielka tego nurtu, profesorka Małgorzata Melchior4, zwracała – za Normanem K. Denzinem – uwagę na rozróżnienie „biografii tematycznej” i „biografii kompletnej”. Przez sam fakt, że skierowany był do społeczności LGBTQ+, i to z intencją zgromadzenia opisów doświadczeń dla niej specyficznych, nasz konkurs przynieść miał zapis biografii tematycznych, obraz życia społecznego pisany z perspektywy doświadczenia mniejszościowego. Ogromne znaczenie miały dla nas również tradycje Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych związane z rozwijanymi przez profesorkę Małgorzatę Fuszarę gender studies i pionierskimi badaniami profesora Jacka Kochanowskiego, twórcy i kierownika siostrzanego Ośrodka Badań Społecznych nad Seksualnością.
„Napiszmy swoją historię!” – wzywali_łyśmy na przygotowanym przez nas plakacie, dodając, w nawiązaniu do idei JIWO, że „nie ma przeżyć nieważnych”. Informacje o konkursie udostępnione zostały na początku czerwca 2020 roku, głównie na profilach organizacji działających na rzecz osób LGBTQ+, przekazywały je dalej również osoby prywatne. W ostatniej fazie konkursu, od września 2020 roku, kampanię informacyjną w swoich mediach społecznościowych przeprowadziło także pismo „Replika”. Do ogłoszenia dołączyły_liśmy luźno inspirowane dawnymi kwestionariuszami „Wskazówki konkursowe” (przedrukowujemy je tutaj wśród dodatków do wstępu), zawierające listę zagadnień, na które warto zwrócić uwagę, wraz z zastrzeżeniem, że można te sugestie śmiało ignorować i pisać swój tekst całkiem inaczej. Decyzja o tym, co i jak opisywać, należała do osób piszących, które czyniły z naszych wskazówek bardzo różny użytek – niektóre dokonywały wyboru kilku zagadnień, organizując wokół nich swój tekst, inne w ogóle nie zwracały na nie uwagi.
*
Gdy 1 czerwca ogłaszali_łyśmy konkurs, tematem dominującym w przestrzeni publicznej była epidemia COVID-19. Już po kilku dniach okazało się jednak, że jednym z motywów przewodnich kampanii wyborczej prezydenta Andrzeja Dudy będzie organizowanie wrogości wobec osób nieheteronormatywnych, testowane jako napęd polityczny już od co najmniej roku, ale też mocno ugruntowane w praktyce politycznej wszystkich ekip rządzących Polską w ostatnim trzydziestoleciu (historię systemowej, państwowej homofobii i transfobii w Polsce po 1989 roku zarysowujemy pokrótce w jednym z dodatków do wstępu – jako konieczny do uwzględnienia kontekst, naznaczający właściwie każdą ze zgromadzonych tu autobiografii). Prezydent, który zainaugurował urzędowanie w 2015 roku, wetując ustawę o uzgodnieniu płci, rozpoczął kampanię na rzecz reelekcji od podpisania 10 czerwca 2020 roku Karty Rodziny. W drugim i trzecim punkcie swojego zwięzłego programu wyborczego zamieścił zaś „obronę instytucji małżeństwa” oraz „ochronę dzieci przed ideologią LGBT” – czemu towarzyszyła obietnica wprowadzenia „zakazu propagowania ideologii LGBT w miejscach publicznych”.
Zawarte w programie hasła od razu zaczęto nagłaśniać, podkręcając je medialnie: „Polska bez LGBT jest najpiękniejsza” – ogłosił na Twitterze następnego dnia europoseł PiS Joachim Brudziński, szybko zawtórowali mu inni politycy obozu rządzącego. Sam zaś Andrzej Duda 13 czerwca w przemówieniu na wiecu wyborczym w Brzegu powiedział: „Próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to jest po prostu ideologia”. I dodał: „Nie pozwolimy sprowadzać naszych dzieci na złą drogę”. Te słowa stały się przewodnim motywem kampanii, a 6 lipca prezydent podpisał projekt zmiany w konstytucji, wprowadzający zakaz adopcji przez pary jednopłciowe. W obliczu tych insynuacji i wobec dehumanizacji osób LGBTQ+ najważniejszy kontrkandydat Andrzeja Dudy, Rafał Trzaskowski, zachował daleko posuniętą wstrzemięźliwość, a przed drugą turą wyborów zadeklarował się jako przeciwnik adopcji dzieci przez pary jednopłciowe.
Napędzana homofobicznymi i transfobicznymi hasłami kampania Andrzeja Dudy, jej polityczna skuteczność, także łatwość, z jaką rozpętano nagonkę, ujawniły w pełni dramatyzm sytuacji osób LGBT+ w Polsce. Podważyły, i tak dotąd nikłe, poczucie bezpieczeństwa. Uruchomiona maszyna państwowej przemocy nie ograniczyła się do warstwy werbalnej. Dzień po inauguracji drugiej kadencji doszło do erupcji państwowej przemocy. Aresztowaniu Margot Szutowicz, współzałożycielki kolektywu „Stop Bzdurom”, 7 sierpnia 2020 roku towarzyszył agresywny policyjny rajd na osoby uczestniczące w demonstracji solidarnościowej5. W łapance zatrzymano czterdzieści osiem osób, podjęte wobec nich czynności na komisariatach nosiły znamiona nieludzkiego traktowania, stwierdzone przez przedstawicieli_ki Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Noc 7 sierpnia stanowiła kulminacyjny punkt wydarzeń politycznych tamtego lata i zarazem, jak się zdaje, punkt zwrotny w historii społeczności LGBTQ+ w Polsce.
W obliczu państwowej nagonki stało się bowiem jasne, że nie da się już funkcjonować jak dotąd, że społeczność LGBTQ+ musi żądać radykalnych zmian. Donośnie wybrzmiał zwłaszcza głos młodego pokolenia, odmawiającego dalszego życia w strachu i poczuciu beznadziei. Obok zasłużonych organizacji wyłoniły się nowe kolektywy. W 2019 roku wspomniany już kolektyw „Stop Bzdurom” rozpoczął działalność od tanecznych protestów przeciwko szerzonym przez jedną z katolickich fundacji insynuacjom dotyczącym rzekomego związku między nieheteronormatywną orientacją psychoseksualną a pedofilią (insynuacje te wykorzystane zostały, jak się okazało, w kampanii prezydenta Dudy, powtarzali je także, o czym wspominamy w kalendarium w aneksie, liczni przedstawiciele polskich władz). W 2020 roku, w święto Bożego Ciała, przypadające w apogeum kampanii wyborczej, przed pałacem prezydenckim odbyło się „Tęczowe Disco”. Symbol tęczy i tęczowa flaga stały się w tym czasie znakiem oporu i walki o prawo do publicznego istnienia. Dwudziestego siódmego kwietnia 2019 roku Joanna Gzyra-Iskandar, Elżbieta Podleśna i Anna Prus w akcie solidarności z osobami nieheteronormatywnymi rozlepiły wlepki z obrazem jasnogórskim z tęczową aureolą, protestując przeciwko instalacji w kościele św. Dominika w Płocku, gdzie pod postacią grzechów ukazano „LGBT” i „gender”. Za sprawą kolektywów „Gang Samzamęt”, „Stop Bzdurom” i „Poetki” w nocy z 28 na 29 lipca 2020 roku tęczowe flagi pojawiły się na wielu warszawskich pomnikach6. W kolejnych dniach i tygodniach ten gest podjęto w licznych miejscowościach w całym kraju, 14 sierpnia tęczowa flaga zawisła na Giewoncie. Bezwzględny, cyniczny atak na osoby LGBTQ+ wywoływał lęk, ale i opór, potrzebę działania, a także, a może przede wszystkim, potrzebę udzielania sobie wzajemnie pomocy.
Ten pełen politycznych napięć czas odcisnął swoje piętno na tekstach, które zaczęły do nas w tamtym okresie przychodzić. Okazało się, że dla kształtu powierzanych nam życiorysów i zapisanych w nich emocji ogromne znaczenie miał także moment, w którym były spisywane. Nienawistne hasła wyborcze i przemoc policyjnych prześladowań, gorączkowe rozmowy odbywane w tamtym czasie wśród bliskich rzucały ostre światło na całe dotychczasowe życie piszących. Niejednokrotnie to te właśnie niedawne zdarzenia zaważały na decyzji zabrania głosu – w obronie własnego życia w tym kraju i w geście solidarności z innymi osobami, które w warunkach eskalacji wrogości mogły stracić siłę do życia7.
Wiele osób nadsyłających nam swoje teksty wskazywało, że ówczesne zdarzenia stawiały pod znakiem zapytania sens ich dalszego mieszkania w Polsce. Najświeższe przeżycia prowokowały do ciętych i gorzkich rozliczeń z krajem, który odmawia ludziom LGBTQ+ akceptacji czy choćby usłyszenia. Im więcej podobnych głosów docierało na skrzynkę Pracowni, tym jaśniejsze stawało się dla nas, że gromadząc życiorysy osób niehetero- i niecisnormatywnych z Polski zapisywane właśnie w tym okresie – między czerwcem a październikiem 2020 roku – budujemy wspólnie z piszącymi szczególne archiwum. Archiwum, które udokumentuje nie tylko historie ich życia, ale także – w wyrazisty sposób – reakcje społeczności LGBTQ+ w Polsce na wyzwanie, jakim było lato 2020 roku.
*
Do 15 października 2020 roku, gdy upływał termin nadsyłania prac na konkurs, otrzymali_łyśmy sto osiemdziesiąt cztery pamiętniki z całej Polski, nie tylko z dużych ośrodków miejskich, lecz również z mniejszych miast i ze wsi. Wiele osób mieszkających obecnie w metropoliach opisuje doświadczenie dorastania w małej miejscowości. Zabrakło tekstów z jedynie dwóch województw (szczegółowe informacje zamieszczamy na mapie), ale historie życia na ich terenie znajdują się w relacjach osób mieszkających dzisiaj gdzie indziej. Szesnaście pamiętników przesłano nam spoza Polski.
Korzystając z zaproponowanych przez nas formularzy towarzyszących zgłaszaniu pamiętnika, ponad połowa osób określiła swoją identyfikację psychoseksualną jako homoseksualną, prawie czterdzieści osób – jako biseksualną, po kilkanaście – jako Queer i panseksualną, po kilka osób – jako demiseksualną, aseksualną, panromantyczną i heteroseksualną. Napisało do nas prawie tyle samo mężczyzn co kobiet, wśród nich było jednak kilkakrotnie więcej transpłciowych mężczyzn niż transpłciowych kobiet. Ponad dwadzieścia osób określiło się jako niebinarne, agender lub Queer. Zdarzało się przy tym, że jedna osoba podawała kilka identyfikacji, bywały one splatane, rozmywane, kwestionowane – towarzyszyły im nieraz zastrzeżenia, że takie „etykiety” nie są wcale trafne czy adekwatne. To w pełni świadome Queerowanie kategorii koresponduje z językiem i treścią pamiętników, z obecnym w nich dziurawieniem i przekraczaniem sztywnych podziałów i norm.
Choć mogłoby się wydawać, że gatunek pamiętników jest dziś nieco staroświecki, swoje teksty powierzyły nam głównie osoby młode i bardzo młode. Aż czterdzieścioro z nich było w wieku 15–20 lat, ponad sześćdziesięcioro – 21–25 lat, ponad trzydzieścioro – 26–30 lat, jedynie kilkanaście tekstów nadesłały osoby, które ukończyły czterdziesty rok życia. Być może przyczyną takiego profilu wiekowego piszących był sposób nagłaśniania konkursu, koncentrujący się głównie na mediach społecznościowych. Nie bez znaczenia było zapewne również to, że Pracownia jest instytucją nową (istniejemy od 2019 roku) – osoby starsze mogą zatem chętniej powierzać swoje wspomnienia organizacjom, które długoletnią, wytrwałą pracą zdobyły ich zaufanie – na przykład istniejącemu od 1995 roku archiwum Lambdy Warszawa. Istotną rolę odegrać mogły jednak także wydarzenia, do których doszło w okresie trwania konkursu i które wyzwoliły w młodym pokoleniu osób LGBTQ+ w Polsce potrzebę mówienia o swoim życiu w sposób odważny i otwarty, wolny od autocenzury. Kontrapunktem dla głosów osób nastoletnich i dwudziestoletnich są opowieści autorów_ek po trzydziestce i starszych, często rozliczających się ze swoimi próbami – jak to określa w tym tomie Aleksandra Syrokomla – „grania w normalność”, dostosowywania się do oczekiwań społeczeństwa większościowego przede wszystkim przez „taktowne” milczenie.
*
Jeszcze przed upłynięciem terminu nadsyłania pamiętników, gdy z przejęciem czytali_łyśmy powierzane nam teksty, zdały_liśmy sobie sprawę, że formuła konkursu, jakkolwiek dobrze ugruntowana w socjologicznej tradycji, będzie o wiele bardziej kłopotliwa, niż się nam na początku zdawało. Konieczność wyboru tylko kilku spośród nadesłanych pamiętników fałszywie przeczyła wartości pozostałych, a także jednemu z haseł konkursu: „Nie ma przeżyć nieważnych”. Jak celnie napisała autorka jednego z pamiętników: „Na wstępie chciałam złożyć wyrazy współczucia dla grupy osób, które podjęły się zadecydować o tym, jakie historie zasługują na miano tych najwybitniejszych, wygranych. To musi być cholernie ciężkie, bo w sumie to trochę tak, jakbyśmy wartościowali ludzkie życia. A przecież dążymy do równości, czyż nie?”8.
Choć pod koniec listopada 2020 roku przyznali_łyśmy dziewięć nagród oraz trzy dodatkowe wyróżnienia ufundowane przez badaczki z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych (wśród nich dyrektorkę Instytutu profesorkę Iwonę Jakubowską-Branicką oraz doktorkę habilitowaną Magdalenę Dudkiewicz)9, było dla nas jasne, że zebranych przez nas pamiętników nie da się i nie należy w żaden sposób hierarchizować, że każdy z nich zawiera równie istotną część doświadczenia osób nieheteronormatywnych i niecisnormatywnych w Polsce. Na szczęście z tekstów, jakie do nas dotarły, można było wywnioskować, że osoby piszące dostrzegały, że w formule konkursu chodziło nie tyle o rywalizację o nagrody, ile o stworzenie i nagłośnienie okazji do pisania, a zatem o zebranie i upowszechnienie jak największej liczby opowieści. O takim właśnie rozumieniu idei konkursu – jako zaproszenia do podzielenia się swoimi relacjami z innymi – świadczyło to, w jak wielu tekstach autorzy_rki zwracali_ły się do czytających. Co istotne, bardzo często adresat_kami tekstów są osoby dzielące z autor_kami doświadczenie niehetero- i niecisnormatywności w Polsce – pamiętniki stawały się tym samym wyrazem środowiskowej samopomocy, współdzieleniem pamięci, formą wsparcia i edukacji w państwie, które upowszechnianie wiedzy na temat tego doświadczenia stara się zwalczać.
„Życzę wszystkim, by mieli odwagę być sobą, mieli dystans do siebie i nie dali sobie wejść na głowę. By walczyli o swoje prawa” – pisze w konkluzji swojego pamiętnika dwudziestodwuletni Mateusz Glen, wyrażając we wstępie do tekstu radość z tego, że bierze udział w projekcie: „Mam nadzieję, że pomoże on wielu osobom zrozumieć siebie”. Podobnie otwiera swój tekst anonimowa dziewiętnastolatka: „Długo zastanawiałam się czy moja historia może być interesująca w jakikolwiek sposób dla kogokolwiek ale zrozumiałam, że wcale nie musi. Postaram się jednak aby po przeczytaniu tego chociaż jednej osobie odpalił się w głowie trybik mówiący «o, a myślałem/am, że jestem z tym sam/a»”.
Ważnym składnikiem tych historii ofiarowanych sobie nawzajem jest także humor – czasem wisielczy, zazwyczaj do bólu celny, często autoironiczny i puszczający oko do czytających, niekiedy maskujący kpiarskim dowcipem doświadczenia bardzo bolesne. Niejednokrotnie w załączonych słowach otuchy pobrzmiewa świadomość dramatyzmu sytuacji i skali osamotnienia, jakie jest udziałem osób LGBTQ+. Jak pisze Kamil Wajda: „Bardzo pragnę, żeby osoba, która to czyta, wiedziała, że nie istnieje coś takiego, jak sytuacja bez wyjścia. Nawet kiedy cały świat się wali, a na myśl pcha się wyłącznie wizja śmierci, zawsze znajdzie się chociaż jedno miejsce, które będziemy mogli nazwać domem, i chociaż jedna osoba, której szczerze, bezinteresownie będzie zależało na naszym szczęściu. Istnieją psychologowie oraz fundacje, które zajmują się niesieniem pomocy osobom Queerowym. Szukajcie pomocy i dzielcie się swoimi przeżyciami. Pokazujcie innym, że nie są w tym wszystkim sami”.
*
Pewnym zaskoczeniem było dla nas to, do jakiego stopnia forma „pamiętnika”, kojarząca się potocznie z intymnymi, często młodzieńczymi i naiwnymi zapiskami w zeszycie, została przyswojona przez osoby piszące jako pomocna w mierzeniu się i szukaniu wyrazu dla dojmującej samotności, będącej jednym z najtrudniejszych, a zarazem najbardziej powszechnych doświadczeń związanych z dorastaniem osób LGBTQ+ w Polsce. Jak pisze Ksawery Kondrat: „Drogi pamiętniku, jesteś tylko zeszytem, małą książeczką, z którą podzielę się swoją historią. […] W odróżnieniu do fizycznego, namacalnego, ludzkiego odbiorcy, Ty przynajmniej mi nie uciekniesz w połowie zdania”.
Kilkoro autorów_ek, spisując na konkurs historię swojego życia, zdecydowało się nadać tekstowi formę takiego odtworzonego przy użyciu wyobraźni „dzienniczka” ex post – tekstu ujmującego najważniejsze wspomnienia z dzieciństwa w czasie teraźniejszym, powracającego do perspektywy dziecka, stanowiącego zapis zdarzeń i sytuacji odtworzonych w pamięci i ponownie przeżytych.
Inne osoby potraktowały konkurs na pamiętniki jako okazję do powrotu do swoich wcześniejszych dzienników i zapisków, przyjrzenia się im z perspektywy czasu, ułożenia i udostępnienia innym tych fragmentów, które najbardziej wyraziście ukazują mozolną pracę nazywania własnych uczuć i pragnień w sytuacji, gdy nikt nie dostarcza słów potrzebnych do samorozpoznania i zrozumienia siebie. W tekstach kilkakrotnie powraca metafora kłopotliwego puzzla – klocków niepasujących do obrazka bądź układających się w obrazek zupełnie inny niż ten, który widać u wszystkich innych.
Te prywatne zapiski z okresu dojrzewania i młodości, dokumenty ratowania się pisaniem, często także fikcji i poezji, które pozwala zrozumieć, co się czuje – nierzadko skonfrontowane z głosem osoby dojrzalszej, ze współczuciem i z sympatią wracającej do wcześniejszej siebie – ukazują z jednej strony głębię samotności, na którą skazywane są wciąż osoby niehetero i trans dorastające w Polsce, z drugiej strony odsłaniają niebywałą siłę. Bo te historie niemal zawsze są opowieściami o przetrwaniu – i to często przetrwaniu na przekór innym – w którym ważną rolę odegrała ta najbardziej prywatna przestrzeń, jaką może być dobrze ukryty zeszyt.
Jak pisze Nina: „Pamiętam też, że prowadziłam wtedy dziennik i wydaje mi się, że to pozwoliło mi trochę uporządkować myśli i dojść do tego, co właściwie się ze mną dzieje. Dzięki tym zapiskom uświadomiłam sobie wiele rzeczy, bardzo mi to pisanie pomagało. Nikomu oczywiście nie zdradziłam, że jestem lesbijką. Wiedziałam, że jestem za młoda, żeby mieć pewność, więc wolałam to zachować dla siebie”. I jak dopowiada Maksym Piekart: „Każdy, kto pisze, chyba przechodzi przez ten etap, gdzie jego pamiętniki nie są w 100% zgodne z tym, co myśli lub czuje. Naturalna jest obawa, że ktoś niepożądany przeczyta nasze zapiski i wyśmieje styl, przemyślenia, ortografię. Każda narracja to swego rodzaju próba przejęcia kontroli nad wydarzeniem – objęcie go i zdefiniowanie. Narracja to wersja rzeczywistości. A ja bardzo polubiłem decydowanie o własnej”.
Trzeba tu dodać, że – w świetle pamiętników – decydowanie o sobie nie jest czymś, do czego zachęca się w Polsce osoby niepełnoletnie. Wręcz przeciwnie – w tekstach powraca obraz wczesnych lat życia naznaczonych brakiem szacunku dla autonomii dziecka, któremu raczej wydaje się nakazy i zakazy, niż rozmawia z nim i próbuje się je zrozumieć. Jak to ujmuje w prywatnym dzienniku jedna z autorek, komentując dzień swoich osiemnastych urodzin: „Jeśli spojrzeć na to z perspektywy legalnej, dziś pierwszy raz myślę i czuję legalnie”. Inna zaś autorka wspomina po latach: „W dzieciństwie myślałam, że to normalne, że wychowanie polega właśnie na tym, aby być całkowicie podległym rodzicowi”10.
Lektura pamiętników pozwala zobaczyć, jak nieumiejętność słuchania tego, co dzieci mają do powiedzenia, nieuznawanie ich podmiotowości, splata się ze wspieraną przez nauczanie Kościoła tendencją do wtłaczania ich w heteronormatywne wzorce. W tekstach widać z jednej strony bolesną drogę do wyzwolenia ze zinternalizowanej homofobii, wdrukowanej przez Kościół (ten aspekt jest szczególnie silnie obecny w autobiografiach młodych gejów), z drugiej – skalę zniszczenia, jakie dotyka relacje rodzinne za sprawą ideologii „obrony rodziny”, uniemożliwiającej zrozumienie i zaakceptowanie własnych nieheteronormatywnych dzieci. Często dopiero po latach „złego wychowania” rodzice osób, które napisały pamiętniki, zaczynają być obecni w ich w życiu w inny sposób. Ceną jest jednak często zerwanie bądź znaczne poluźnienie relacji do czasu, gdy rodzice zrozumieją, że nie mają już wpływu na to, jak żyją ich dzieci. Niekiedy zerwanie z rodzicami okazuje się jedynym sposobem ocalenia siebie.
Na różnych etapach pracy nad tą książką wciąż na nowo uderzało nas, z jak znakomicie napisanymi tekstami mamy do czynienia. Ich odwaga, śmiałość i przenikliwość introspekcji często przewyższa to, co znaleźć można w tekstach osób zajmujących się pisaniem zawodowo. Niezwykłą wnikliwość widać zwłaszcza w historiach przeżywania i mozolnego uniezależniania się od katolickiej religijności. Jakimś wytłumaczeniem może być to, co podsuwa jedna z autorek, Anna, gdy próbuje zrozumieć odwagę swoich życiowych decyzji: „paradoksalnie brak akceptacji otoczenia pozwala gruntownie przemyśleć to, co jest własnym pragnieniem. Własnym, nie wszystkich innych”.
Bycie zdanym_ą tylko na siebie widoczne jest zwłaszcza w narracjach autobiograficznych osób transpłciowych – w ich wypadku przetrwanie wymaga tak kolosalnej wierności sobie, tak ciężkiej walki o siebie, że to właśnie one najpełniej odsłaniają niebywałą siłę obecną w każdej z powierzonych nam historii. Jak pisze Tomasz Janota: „Musiałem być silny wobec nich wszystkich”. Są to też historie budowania międzyludzkich więzi w świecie, który nieustannie niesie zniszczenie. Łukasz wspomina: „W tym czasie miałem również dwóch najlepszych kolegów. Jeden syn kolegi rodziców dobry chłopak szanował mnie i lubił takiego jakim byłem. Drugi był traktowany przez rówieśników podobnie jak ja i w wieku 17 lat powiesił się w stodole. Trzymaliśmy się razem przez całą podstawówkę i gimnazjum, przy nich byłem prawdziwy realny normalny nie wytykali mnie palcami i nie osądzali”.
Wielką rolę w odnajdywaniu innych niż hetero- i cisnormatywne narracji i wzorców odgrywa środowisko wirtualne, internet. Zarówno jako repozytorium tekstów kultury – muzyki, filmów – jak i jako przestrzeń własnego tworzenia, publikowania, a wreszcie, przede wszystkim, narzędzie umożliwiające nawiązanie kontaktów społecznych, pozwalające otworzyć sobie świat, odnaleźć przyjazne osoby towarzyszące odkrywaniu własnej drogi. Ten sposób wzajemnego ratowania się i odszukiwania za pośrednictwem internetu widać szczególnie wyraźnie właśnie w opowieściach osób transpłciowych, w historiach osób, które dopiero w przestrzeni wirtualnej odkrywają przestrzeń życia prawdziwego, poczynając od możliwości funkcjonowania pod własnym, przez siebie wybranym imieniem. Zarazem rzeczywistość internetowa pozostaje w gigantycznym konflikcie ze światem, w jakim dorastały i niekiedy wciąż dorastają osoby LGBTQ+ w Polsce. Z jednej strony przestrzeń dokonanej, przynajmniej w pewnym stopniu, emancypacji, z drugiej, jak to określa Weronika – „totalna absencja osób LGBT”.
Z samotnej walki rodzi się poczucie solidarności, troska o innych. Jak pisze jedna z autorek, Madness: „Mam 39 lat, rodzinę, mogłabym mieć spokój, ale te dzieciaki, te drobne postaci z tęczowymi torbami na ramionach, one potrzebują wsparcia”. To także wspólnota z tymi, których Polska zniszczyła: „Dzieciaki wieszają się na drzewach, trzepakach, żyrandolach (Kacper użył sznurówek) albo podcinają żyły. Ostatnio był jeszcze Dominik, a potem nieco starszy od nich Damian Maliszewski. To już bliźniacza historia. Przejrzałem się w jego rozpaczy. Te same pozycje w życiorysie: wykluczenie, dyskryminacja, zaprzeczenie, wyparcie, uzależnienie, upadek, a potem tragiczna śmierć. Razem z Damianem braliśmy te same tabletki na pustkę. Miał trudniej, bo pochodził z ubogiej rodziny. Bycie biednym gejem w Polsce często kończy się w kostnicy. Jest jakiś poziom wykluczenia, który może znieść człowiek”.
Wreszcie obecna jest w pamiętnikach wspólnota działania – aktywizmu, wyzwalającego uczestnictwa w Marszach Równości, wsparcia udzielanego przez organizacje LGBTQ+ w chwilach największej potrzeby. W wielu opowieściach wyraźnie zaznacza się poczucie odpowiedzialności za to, żeby zostawić świadectwo swojego przetrwania – by kolejnym osobom było już trochę łatwiej. Pisanie staje się formą wzajemnej pomocy. Służy przełamaniu milczenia, dostarczeniu wiedzy, której państwo polskie odmawia, wymuszoną ignorancję nazywając obłudnie „ochroną dzieci”. Stawką jest teraz to, żeby wreszcie nie trzeba już było całej siły czerpać z siebie, żeby pomoc i wsparcie przychodziły z zewnątrz. I to jest też motywacja stojąca za tą książką.
*
Niniejszy tom, zawierający siedemdziesiąt dziewięć spośród stu osiemdziesięciu czterech otrzymanych przez nas świadectw, stanowi próbę oddania wyrazistości, różnorodności i wielogłosowości całego zbioru pamiętników. Nie wszystkie rodzaje pamiętników udało się nam jednak pomieścić nawet w tak obszernej książce. Najtrudniej było tu zawrzeć dzienniki pisane niezależnie od konkursu – z ich wielowątkowością, fragmentarycznością, skupieniem na doznaniach konkretnego czasu stanowiły one jakby osobne światy, niejednokrotnie zachwycające i szalenie ciekawe, ale z racji pewnej introwertyczności tej formy wymagające raczej osobnej lektury. Z podobnych powodów nie znalazły się w tym tomie wspomnienia tych osób, które wybrały poetycką formę wyrazu. Wreszcie, w związku z podjętą przez nas decyzją, by publikować teksty w całości i nie dokonywać w nich skrótów, nie udało się nam uwzględnić niektórych bardzo wartościowych, lecz długich pamiętników. Mimo takich przyjętych przez nas ograniczeń teksty zebrane w tym tomie pozostają gatunkowo bardzo różnorodne: od tradycyjnych autobiografii, ułożonych według chronologii wydarzeń, przez te, które porządek chronologiczny na różne sposoby plączą i mieszają, po takie, które przyjmują formę manifestu lub są wyrwanym z szerszego kontekstu, ale jak w soczewce skupiającym istotę rzeczy zapisem jednego doświadczenia, nawet wpisem na Facebooku. Zdarzają się wreszcie takie, które już odegrały rolę w życiu społeczności LGBTQ+ w Polsce, funkcjonując jako blogi tworzone z potrzeby wspierania innych.
Oprócz naszego dążenia, by wybrane teksty ułożyły się w różnorodną, wyrazistą i wielowymiarową opowieść, zależało nam również na tym, aby ta książka ukazywała wiele aspektów życia osób LGBTQ+ w państwie polskim. Do kluczowych jej tematów należą: dzieciństwo, relacje rodzinne, szkoła, wpływ Kościoła oraz rozliczenia z homofobicznymi i transfobicznymi elementami katolicyzmu, zdobywanie wiedzy na temat niehetero- i niecisnormatywności, a także słów potrzebnych do samookreślenia i samozrozumienia, doświadczenia w środowisku pracy i w instytucjach publicznych (sądach, urzędach, szpitalach, uniwersytetach), migracja, rola internetu w przełamywaniu zmowy milczenia, znaczenie tekstów kultury, czasopism, wreszcie organizacji działających na rzecz osób LGBTQ+, równościowych parad i marszów, a także innych form stowarzyszania się i poznawania, takich jak kluby, dla budowania poczucia wspólnoty i przełamywania strachu. Teksty relacjonujące życie za granicą oraz bolesne powroty do Polski pozwalają dostrzec skalę opresji i potrzebę politycznej zmiany. Ważne były dla nas teksty mówiące zarówno o kosztach walki o przetrwanie: zmaganiu z uzależnieniami, zaburzeniach psychicznych, jak i o tym, co daje siłę: przyjaźniach, miłościach, marzeniach.
Wreszcie istotne było dla nas to, by w tomie pojawiły się narracje świadkiń_ów wydarzeń ważnych dla dziejów społeczności LGBTQ+ w Polsce – tych dawniejszych i niedawnych: począwszy od powstania tak przełomowych książek jak homofobia po polsku czy Dziewczyny, wyjdźcie z szafy, kampanii społecznej „Niech nas zobaczą”, po pierwszy marsz w Białymstoku, zatrzymania 7 sierpnia 2020 roku, Marsze Równości organizowane w różnych miastach. Cenne były też dla nas wspomnienia pozwalające odtworzyć to, jak zmieniały się formy nawiązywania znajomości między osobami niehetero- i niecisnormatywnymi – od biwaków w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przez kluby czy stronę Queer.pl, aż po blogi i vlogi.
Podobnie jak w wypadku antologii z osiemnastoma pamiętnikami, wydanej przez współpracującą z nami Fundację im. Heinricha Bölla w listopadzie ubiegłego roku11 – również w formie serii audycji i podcastów przygotowanych w partnerstwie z Radiem TOK FM, wymyślonych i wyprodukowanych przez Katarzynę Szustow – także i ten wybór zawiera w sobie pierwiastek arbitralności i narzuca pewne ograniczenia. Spośród nadesłanych nam tekstów na publikację zasługuje znacznie więcej niż siedemdziesiąt dziewięć zamieszczonych w niniejszym tomie. Nie mamy wątpliwości, że inny zespół badawczy mógłby przygotować zupełnie inny wybór, uwypuklający zagadnienia i wątki, które my przegapili_łyśmy.
Tym bardziej należy zaznaczyć, że wszystkie nadesłane nam teksty są dostępne dla osób interesujących się tematyką doświadczeń ludzi niehetero- i niecisnormatywnych w Polsce w Zbiorze Archiwalnym Pracowni Badań nad Historią i Tożsamościami LGBT+ udostępnianym w Gabinecie Rękopisów Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego – niektóre z nich będziemy starać się publikować przy innych okazjach. Co istotne, ten zbiór pozostaje zbiorem otwartym. Bardzo zachęcamy wszystkie osoby, które zechciałyby – już poza formułą konkursową – zapisać i ofiarować opowieść o swoim życiu, do przesłania jej do naszej Pracowni.
*
Kilka słów o sposobie zredagowania i ułożenia przez nas tekstów, które znalazły się w tym tomie. W pracach redakcyjnych trzymały_liśmy się zasady minimalnej ingerencji w tekst, mając jednocześnie na uwadze potrzebę ułatwienia lektury. Zgodnie z tymi ogólnymi zasadami edycji ujednolicono więc czcionkę i sposób zapisywania tytułów książek, piosenek, filmów i czasopism. Zachowano jednak pewne różnice, gdy idzie o to, jak autorzy_rki przywołują w tekstach wypowiedzi swoje i innych (w niektórych tekstach robią to za pomocą kursywy, w innych używając cudzysłowów, niekiedy samych myślników). Za tą decyzją stoi nasze pragnienie utrzymania różnorodnego charakteru tych tekstów, uwzględnienia faktu, że ich autorzy_rki w różnym stopniu dążyli_ły do nadania swojej wypowiedzi formy, która wpisuje się w obowiązujące normy poprawności. Czasami ważniejsze dla nich było, jak się zdaje, pozostanie w obszarze języka mówionego, polszczyzny, jakiej używa się dziś na czacie, w esemesach albo w osobistych zapiskach.
Choć teksty czytali_łyśmy uważnie po to, by wychwycić w nich literówki i usterki, to nie „czyścili_łyśmy” ich przy tym z wyrażeń uznawanych za niepoprawne, koślawe, nieprecyzyjne. W nielicznych wypadkach, gdy jakiś akapit wydawał się nam niejasny – dopytywali_łyśmy autora_kę. Zmiany redakcyjne ograniczyły_liśmy w zasadzie jedynie do poprawy interpunkcji i ortografii, przy czym powstrzymywały_liśmy się od korygowania ortografii w sytuacjach, gdy jej poprawienie oznaczałoby zatarcie specyfiki czyjegoś sposobu pisania, a od korygowania interpunkcji – gdy jej brak lub niepoprawność nadawały tekstowi emocjonalnej mocy, pozostawały bardziej spójne z jego żywiołową treścią. Nie zmieniały_liśmy szyku zdań, nie poprawiały_liśmy błędów gramatycznych (na przykład niezgodnego z językową normą użycia imiesłowów) ani nie majstrowali_łyśmy przy frazeologii, poza pojedynczymi sytuacjami, gdy tekst stawał się niezrozumiały. Chodziło nam o zachowanie waloru języka zebranych tu opowieści – języka, który wyrywa się z więzów hiperpoprawności, uwalnia się od wpajanych przez innych rygorów, jak „się pisze”, a jak pisać nie wolno. Widzieli_ałyśmy wyraźnie, że forma tekstów, świeżość i żywioł ich języka, koresponduje mocno z ich treścią. Proces redakcji polegał więc na niezwykle pouczającym powstrzymywaniu się od wprowadzania zmian, na rezygnacji z głęboko wpojonego nawyku dopasowywania fraz do własnych wyobrażeń o tym, jak tekst powinien wyglądać. Im dłużej obcowali_łyśmy z tymi tekstami, często opisującymi realia szkolne, tym wyraźniej świtała nam myśl, że imperatyw językowej poprawności, żelazne przekonanie o tym, że „pisze się” w tylko jeden poprawny sposób, może mieć coś wspólnego z twierdzeniem, że jest tylko jeden prawidłowy sposób, w jaki „się kocha i pożąda”.
Nie ingerowali_łyśmy w treść tekstów także wtedy, gdy pojawiały się w nich fragmenty, w których dochodziły do głosu uprzedzenia osób piszących albo gdy zawodziła je pamięć dotycząca niektórych wydarzeń historycznych (istotniejsze było dla nas utrwalenie tego, jak te wydarzenia są pamiętane, niż dążenie do faktograficznej ścisłości). Z oczywistych względów zwracały_liśmy jednak uwagę na kwestię anonimizacji – nie tylko pojawiających się w pamiętnikach imion, lecz także nazw miejscowości. Decyzja o tym, co powinno podlegać anonimizacji, należała w pełni do osób piszących, którym przekazywali_łyśmy nasze propozycje i uwagi, poddając się dokonanym przez autorów_ki rozstrzygnięciom. Niekiedy imiona opisywanych osób pozostawiano bez anonimizacji, niekiedy zastępowano inicjałami, niekiedy zamieniano na inne. W pojedynczych sytuacjach zmianie uległy też szczegóły, które pozwalałyby na identyfikację opisywanych osób.
Dbali_łyśmy, by to autorki_rzy zdecydowały_li, jak swój tekst podpiszą, czy nadadzą mu tytuł, jakimi danymi biograficznymi go opatrzą. Dlatego część tekstów jest podpisana imionami i nazwiskami, część jedynie imionami bądź pseudonimami, część jest całkiem anonimowa. W spisie treści teksty anonimowe oznaczone zostały tytułami, a jeśli ich nie mają – incipitami. I tu wielką wartością wydawała się nam nieregularność rezultatu, widoczna już na poziomie spisu treści.
Każdemu publikowanemu pamiętnikowi towarzyszy metryczka, zawierająca informację o autorze_rce. Choć początkowo naszym zamiarem było nadanie tym metryczkom zestandaryzowanej formy, szybko okazało się to niemożliwe. Miejsce urodzenia nie pokrywało się z miejscem dorastania, to zaś różne było od obecnego miejsca zamieszkania. Przede wszystkim jednak, jak wspomniano wyżej, osoby piszące pamiętniki często Queerowały proponowane przez nas kategorie dotyczące tożsamości płciowej i orientacji psychoseksualnej – mnożąc identyfikacje, krzyżując je i przełamując, dodając im niepewności i płynności, a tym samym skutecznie stawiając opór próbom zamknięcia ich życia i osobowości w sztywne formuły. Tym samym już w metryczce ujawniło się to, co naznacza treść pamiętników – przekraczanie sztywnych podziałów, podważanie zasad, niezgoda na życie w zastanych, przygotowanych przez innych i raz na zawsze ustalonych ramach.
Właśnie w związku z naszą chęcią uszanowania tej treści, wraz z jej nieregularnościami, giętkością i nieszczelnością klasyfikacji, nie zdecydowali_łyśmy się na uporządkowanie tekstów według jakiejkolwiek jednolitej kategorii – daty urodzenia, tożsamości płciowej czy orientacji psychoseksualnej – choć każda z tych kategorii, ujęta w metryczce, stanowić może klucz, jeden z wielu kluczy, za pomocą którego da się tę książkę wertować i czytać. Zamiast tego ułożyli_łyśmy teksty w kolejności, która bazuje na kontrastach i asocjacjach, na swoistej korespondencji sąsiadujących tekstów (niekiedy opartej na zbieżności poruszanych wątków, niekiedy na różnicy perspektyw). Mamy nadzieję, że kolejność ta pozwoli zachwycić się różnorodnością tych pamiętników, a zarazem dostrzec tak intensywnie w nich obecną wspólnotę opisywanych problemów.
Aby ułatwić lekturę osobom, które zainteresowane są konkretnymi wątkami poruszanymi w pamiętnikach, przygotowali_łyśmy oprócz metryczek kilka „map”, linii tematycznych, które mogą organizować porządek lektury. Załączamy je jako dodatek na końcu książki zarówno w wersji tekstowej, jak graficznej, ale zarazem zachęcamy, by szukać własnych dróg zapoznawania się z tym tomem, niekoniecznie zakładających linearną lekturę „od deski do deski”. Konstrukcja książki umożliwia samodzielne wybieranie kolejnych czytanych tekstów i odnajdywanie własnych ścieżek.
W tym tomie posługujemy się skrótem „LGBTQ+”, podczas gdy w nazwie naszej Pracowni pojawia się krótsza wersja „LGBT+”, a w małej antologii opublikowanej przez Fundację im. Heinricha Bölla w Warszawie – skrót „LGBTQIA+”. Pozwalając sobie na tę nieregularność, chcemy zaznaczyć, że nie żelazna konsekwencja liczy się dla nas najbardziej, ale uważność, życzliwość, gotowość przyjęcia różnych głosów i sposobów mówienia. Przez te – większe i mniejsze – niespójności próbujemy dać wyraz naszemu przywiązaniu do świata, w którym nie szuka się jednego uniwersalnego i zawsze obowiązującego klucza, świata, w którym na akceptację i pomoc wzajemną liczyć może każda osoba, niezależnie od tego, kim jest i z kim pragnie być.
Łukasz Mikołajewski, Piotr Laskowski
Dodatek I. Rzut oka na historię systemowej dyskryminacji osób LGBTQ+ w Polsce
Wszystkie zebrane w tym tomie historie łączy to, że ich bohaterki_owie wyrastały_li w tym samym państwie1. Uznali_łyśmy więc, że warto zarysować tutaj w skrócie historię kształtowania się w Polsce po 1989 roku polityczno-prawnych ram systemowej transfobii i homofobii2. Nie ma tu oczywiście miejsca na wymienienie wszystkich homofobicznych i transfobicznych wypowiedzi polityków czy publikacji medialnych, toteż ograniczamy się do wspomnienia tych, które – jak się nam wydawało – wyznaczają kolejne stadia polityki państwa polskiego i Kościoła katolickiego w Polsce wobec społeczności LGBTQ+. Kto zna ten kontekst aż nazbyt dobrze, może oczywiście przeskoczyć tę i następnych kilka stron, by przejść bezpośrednio do lektury autobiografii.
Choć w polskiej przeszłości obecne są przykłady otwartości, przynajmniej zaś tolerancji wobec osób nieheteronormatywnych (na przykład praca Leona Wachholza Krytyczne uwagi w sprawie uranicznego poczucia płciowego z 1899 roku), a w 1932 roku Kodeks karny Juliusza Makarewicza zniósł penalizację stosunków homoseksualnych, to stosunek do ludzi LGBTQ+ kształtowany przez język politycznej propagandy, teologii, psychologii, psychiatrii czy kryminologii pozostawał albo jednoznacznie negatywny, albo, w kręgach literacko-artystycznych, na ogół kpiąco-lekceważący. Dekryminalizacji stosunków homoseksualnych, która oszczędziła osobom nieheteronormatywnym wielu cierpień, towarzyszyło oczekiwanie od nich milczenia i utrzymywania pozorów heteronormy. W międzywojennej Polsce, inaczej niż w Niemczech, gdzie walczono o zniesienie niesławnego paragrafu 175, nie powstał zorganizowany ruch osób LGBTQ+.
Rewolucja seksualna i kontrkulturowa 1968 roku w dużej mierze Polskę ominęła, natomiast z całą mocą odcisnął tu swoje piętno backlash lat osiemdziesiątych. Usztywnienie „obyczajowe” epoki późnego Leonida Breżniewa sprzęgło się z latami konserwatywnych rządów Ronalda Reagana i Margaret Thatcher (oboje nakręcali panikę moralną związaną z epidemią HIV-AIDS, a zarazem obficie z tej paniki korzystali). Dla Polski szczególne znaczenie miało przy tym objęcie w 1978 roku tronu w Watykanie przez Karola Wojtyłę, kolejnego ultrakonserwatywnego polityka, który wywrze decydujący wpływ na kształt sfery publicznej w następnych dekadach.
Przełom 1989 roku przyniósł pewne nadzieje na zmiany. Światowa Organizacja Zdrowia w 1990 roku usunęła homoseksualność z listy chorób, w Polsce zaś w tym samym czasie zaczęły działać legalnie pierwsze organizacje osób LGBTQ+, którym wcześniej odmawiano rejestracji. Wyrosły one w dużym stopniu z oporu wobec akcji „Hiacynt” – przeprowadzonej w drugiej połowie lat osiemdziesiątych z polecenia ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka serii zatrzymań homoseksualnych mężczyzn, których poddawano upokarzającym przesłuchaniom z użyciem gróźb i szantaży. Mimo starań aktywistów_ek państwo polskie po 1989 roku nie tylko nigdy nie potępiło akcji „Hiacynt”, ale także w niejasny sposób zagospodarowało powstałe w jej wyniku akta – tysiące założonych wówczas teczek osobowych3.
U progu III Rzeczypospolitej o prawa osób LGBTQ+ upominało się kilka postaci pełniących istotne funkcje polityczne: marszałek sejmu Mikołaj Kozakiewicz czy wicemarszałkini senatu Zofia Kuratowska. W przestrzeni publicznej pojawiały się głosy homo- i transfobiczne, ale zdarzało się, że spotykały się one z mocną kontrą. W 1991 roku premier Jan Krzysztof Bielecki, mimo głośno wyrażonego sprzeciwu prymasa Józefa Glempa, błyskawicznie zdymisjonował wiceministra zdrowia Kazimierza Kaperę za nazwanie homoseksualnych mężczyzn „zboczeńcami roznoszącymi AIDS”.
W 1992 roku – trzydzieści lat temu – prawnik prezydenta Lecha Wałęsy, Lech Falandysz, przesłał na ręce przewodniczącego Nadzwyczajnej Komisji Konstytucyjnej Donalda Tuska prezydencki projekt Karty Praw i Wolności, która miała się stać częścią nowej polskiej ustawy zasadniczej – w punkcie poświęconym ochronie przed dyskryminacją projekt wprost zakazywał dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.
Począwszy od 1993 roku zaczęła jednak gasnąć nadzieja na to, że przeprowadzana wówczas transformacja systemu wpłynie także na poprawę sytuacji prawnej osób LGBTQ+. Rozwiązanie sejmu przerwało prace nad prezydenckim projektem Karty Praw i Wolności. Wprowadzono zakaz aborcji, a teologiczna wizja prokreacji przedstawiona przez Jana Pawła II we wczesnych latach osiemdziesiątych (i utrwalona w książce Mężczyzną i niewiastą stworzył ich z 1986 roku) zaczęła być traktowana jako aksjologiczny fundament porządku prawnego.
W 1994 roku Jan Paweł II wydał napomnienie do parlamentarzystów Gratissimam sane, a Konferencja Episkopatu Polski wystosowała List pasterski w sprawie Konstytucji do wiernych Kościoła katolickiego i wszystkich ludzi dobrej woli, w którym instruowała, że nowa konstytucja powinna „chronić małżeństwo jako trwały związek kobiety i mężczyzny”. Gdy zatem 30 listopada 1994 roku, na posiedzeniu Podkomisji Praw i Obowiązków Obywateli Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego, ekspert Komisji profesor Wiktor Osiatyński oraz Parlamentarna Grupa Kobiet złożyli projekty, w których zakazana była dyskryminacja z powodu orientacji seksualnej, propozycje te spotkały się ze sprzeciwem ówczesnego przedstawiciela prezydenta Lecha Wałęsy, profesora Andrzeja Rzeplińskiego. Proponowany zapis antydyskryminacyjny wówczas przepadł, ale pół roku później włączono go do projektu konstytucji na wniosek posłów Piotra Ikonowicza i Marka Rojszyka z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ostatecznie jednak jesienią 1996 roku przeważyła argumentacja przedstawiciela Konferencji Episkopatu Polski, księdza profesora Józefa Krukowskiego, który mówił o homoseksualności: „jest to niewątpliwie dewiacja na podłożu biologicznym. […] Pojawia się […] kwestia zawierania małżeństw przez ludzi dotkniętych tego typu dewiacją. Budzi to pewne niebezpieczeństwa natury moralnej dla społeczeństwa. Jeśli więc miałby pozostać katalog cech, to jestem za skreśleniem sformułowania mówiącego o orientacji seksualnej. Najlepiej byłoby jednak poprzestać na ogólnej klauzuli zakazu dyskryminacji”. Obowiązujący dzisiaj art. 32 uchwalonej w 1997 roku konstytucji wygląda właśnie tak, jak się tego domagał Episkopat Polski.
Zarazem art. 18 konstytucji – zapis o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny – ukształtowany został na podstawie Stanowiska Konferencji Episkopatu Polski w sprawie Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1996 roku: „Tylko rodzina trwała i monogamiczna, będąca związkiem mężczyzny i kobiety, zapewnia opiekę i wychowanie potomstwa, które ma do takiej opieki przyrodzone prawo. […] Stawianie na równi z małżeństwem wolnych związków, a zwłaszcza tej samej płci, jest sprzeczne z fundamentalnym prawem Bożym”. Wobec pewnej niejednoznaczności art. 18 (czy wyklucza on całkowicie małżeństwa osób tej samej płci, czy „tylko” zapewnia małżeństwom heteroseksualnym pozycję uprzywilejowaną)4, Episkopat Polski w krytycznym wobec projektu konstytucji dokumencie z początku 1997 roku Biskupi polscy w sprawie Konstytucji Rzeczypospolitej żądał: „Chcemy, by konstytucja nie pozostawiała żadnych wątpliwości, że małżeństwo może być zawarte tylko między osobami odmiennej płci, czyli między mężczyzną i kobietą, z wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami dotyczącymi praw rodzicielskich”.
Nowe nadzieje społeczności LGBTQ+ obudziła akcesja Polski do Unii Europejskiej. Środowiska i organizacje osób LGBTQ+ coraz aktywniej domagały się praw, czemu sprzyjał fakt, że w latach 1999–2001 w Europie przetoczyła się dyskusja na temat legalizacji związków jednopłciowych. W Polsce jednak rzadko dopuszczane do mediów głównego nurtu głosy poparcia dla postulatów osób nieheteronormatywnych były w tym okresie najczęściej kontrowane wypowiedziami homofobicznymi. Uwzględniając żądania polskich biskupów, do traktatu akcesyjnego wprowadzono zastrzeżenie mające na celu neutralizację praw człowieka funkcjonujących w obrębie Unii Europejskiej. Deklaracja nr 39 brzmi następująco: „Rząd Rzeczpospolitej Polskiej rozumie, że nic w postanowieniach Traktatu o Unii Europejskiej, Traktatu ustanawiającego Wspólnotę Europejską i postanowieniach traktatów zmieniających lub uzupełniających te traktaty nie stanowi dla państwa polskiego przeszkody w regulowaniu kwestii o znaczeniu moralnym, jak również tych odnoszących się do życia ludzkiego”. Porozumienie elit politycznych z Kościołem katolickim w sprawie milczenia o postulatach kobiet i osób LGBTQ+ w zamian za poparcie duchownych dla akcesji do Unii Europejskiej sprawiło, że ostatecznie jedyny zapis antydyskryminacyjny dotyczący orientacji seksualnej – obecny dziś w Kodeksie pracy – został wprowadzony nie z inicjatywy wewnętrznej, ale w obliczu możliwości zerwania negocjacji przez przedstawiciela Unii Europejskiej Güntera Verheugena. Inne zapisy antydyskryminacyjne obecne w polskim prawie i chroniące mniejszości, na przykład zakazy dyskryminacji w Kodeksie karnym czy w ustawach o radiofonii albo o systemie oświaty, do dziś nie chronią grup LGBTQ+5.
Na skutki tej zmowy milczenia nie trzeba było długo czekać. Do homofobii i transfobii jako politycznego paliwa zaczęto się uciekać na nową skalę począwszy od 2005 roku, zaledwie rok po akcesji. Najpierw latem, jeszcze jako prezydent Warszawy, Lech Kaczyński zakazał przejścia Paradzie Równości. Jesienią, tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich, centrum Warszawy sparaliżowały maile o rzekomych ładunkach wybuchowych podłożonych przez kogoś przedstawiającego się jako „SilnyPedał”. Po objęciu rządów przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a w parlamencie przez Prawo i Sprawiedliwość z koalicjantami z Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony, władza chętnie korzystała z języka siejącego pogardę wobec osób LGBTQ+. Prym wiódł tu wicepremier i minister edukacji Roman Giertych, który nie tylko grzmiał przeciwko „wstrętnym pederastom” i „propagandzie homoseksualnej”, ale planował prawnie ograniczyć osobom homoseksualnym prawo wykonywania zawodu nauczyciela. To również Roman Giertych w czerwcu 2006 roku zakazał używania w Polsce opracowanego przez Radę Europy szkolnego podręcznika do edukacji praw człowieka Kompas. Za umieszczenie w tym podręczniku sugestii zapraszania do szkół przedstawicieli organizacji LGBTQ+ na lekcje o szacunku do osób homoseksualnych Giertych zdymisjonował wtedy także Mirosława Sielatyckiego, dyrektora Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli.
Funkcję Rzeczniczki Praw Dziecka objęła w tym okresie partyjna koleżanka Giertycha – Ewa Sowińska. O jej działalności stało się głośno, gdy zaczęła sprawdzać, czy programy telewizyjne dla dzieci nie zawierają „homoseksualnych podtekstów”. W sejmie prowadzono wówczas debaty na takie tematy jak „Dobro rodziny – ochrona przed propagandą homoseksualną”, a Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi (które w 2013 roku powoła fundację Ordo Iuris), rozesłało do wszystkich szkół publicznych w Polsce obsceniczną broszurę Paula Camerona Przemilczane problemy homoseksualizmu.
Ostatni ważny akt prawa międzynarodowego, który mógł chronić prawa osób LGBTQ+ w Polsce, to Karta praw podstawowych stanowiąca część reformującego Unię Europejską traktatu lizbońskiego. Premier Jarosław Kaczyński odmawiał podpisania traktatu i skutecznie negocjował zwolnienie Polski z obowiązku respektowania zapisanych w Karcie praw: „Chodzi o to, aby […] nie narzucano Polsce rozwiązań odnoszących się do spraw moralnych i obyczajowych, takich jak na przykład zawieranie małżeństw homoseksualnych”. W 2007 roku, po wygranych wyborach i wbrew wyborczym obietnicom, Donald Tusk podpisał traktat razem z tak zwanym protokołem polsko-brytyjskim, czyli „z uszanowaniem efektów negocjacji moich poprzedników”6, za co uzyskał pochwałę Episkopatu Polski.
W polskim sejmie kilkakrotnie podejmowano nieudane próby wprowadzenia ustawy, która dawałaby związkom jednopłciowym choćby ograniczone prawa7. Pierwszy projekt ustawy o „konkubinatach” z 2002 roku, autorstwa Joanny Sosnowskiej z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, nie uzyskał nawet poparcia jej własnego klubu. Rok później profesorka Maria Szyszkowska zdołała przeprowadzić projekt ustawy o związkach partnerskich przez senat, ale został on „zamrożony” w sejmie przez marszałka Włodzimierza Cimoszewicza. Pierwszy rząd Donalda Tuska (2007–2011) całkowicie zignorował temat związków partnerskich. Co więcej, utworzony pod naciskiem Güntera Verheugena urząd Pełnomocniczki Rządu do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn (później Równego Traktowania), który w latach 2001–2005, za sprawą Izabeli Jarugi-Nowackiej i jej następczyni Magdaleny Środy, stał się jedyną instytucją rządową upominającą się o prawa osób LGBTQ+, Donald Tusk powierzył – jak się miało szybko okazać – jawnie homofobicznej polityczce konserwatywnego skrzydła Platformy Obywatelskiej, Elżbiecie Radziszewskiej.
Dopiero w 2011 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej złożył projekt ustawy o związkach partnerskich, ale rychły koniec kadencji sejmu uniemożliwił jego procedowanie. Wejście do nowego parlamentu Anny Grodzkiej i Roberta Biedronia, znanych z aktywizmu w organizacjach LGBTQ+, kandydujących z list Ruchu Palikota, zdawało się przełomowym momentem w polskiej polityce, nie pociągnęło jednak za sobą zmian prawnych. Złożenie przez Sojusz Lewicy Demokratycznej i Ruch Palikota ustaw o związkach partnerskich (konsultowanych z organizacjami LGBTQ+, między innymi Miłość Nie Wyklucza), zmusiło Platformę Obywatelską do podjęcia działań pozorowanych: w 2012 roku poseł PO Artur Dunin zgłosił swój projekt ustawy o związkach partnerskich, który jego własna partia najpierw próbowała skontrować konserwatywną propozycją ustawy „o wspólnym pożyciu” autorstwa posła Jacka Żalka (tego samego, który w 2020 roku, już jako poseł Zjednoczonej Prawicy, był nad wyraz aktywnym uczestnikiem homofobicznej i transfobicznej nagonki) – a następnie odrzuciła razem z projektami SLD i Ruchu Palikota w głosowaniu sejmowym. W 2014 roku sejm nie zgodził się na włączenie do porządku obrad projektu Twojego Ruchu, a tuż przed wyborami w 2015 roku odrzucił wniosek o uzupełnienie porządku obrad o pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o związkach partnerskich autorstwa posłanek i posłów z SLD (podczas obrad Straż Marszałkowska usunęła z galerii sejmowej grupę aktywistów_ek ubranych w koszulki z literami układającymi się w napis „za późno”). Zapytany o to, czy podpisałby taką ustawę, wywodzący się z Platformy Obywatelskiej prezydent Bronisław Komorowski odpowiedział: „Nie należy ludziom robić nadmiernych nadziei, które są nie do zrealizowania. Konstytucja państwa polskiego w tym zakresie jest jednoznaczna. Małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety”8. homofobiczne piętno nosi również uchwalona jeszcze za rządów PO ustawa o leczeniu niepłodności: zakazuje ona dostępu do procedury in vitro kobietom niepozostającym w związku z mężczyzną9.
W ten sposób w latach poakcesyjnych przygotowano w Polsce grunt pod nagonkę zorganizowaną po powrocie Prawa i Sprawiedliwości do władzy w 2015 roku. Jej apogeum przypada na lata 2019–2020, ale politycy PiS trans- i homofobiczną agendę realizowali już od pierwszych miesięcy, a nawet dni u władzy. Pierwszą ustawą zawetowaną przez Andrzeja Dudę niemal niezwłocznie po wyborze na urząd prezydenta była ustawa o uzgodnieniu płci, która miała położyć kres kuriozalnej i bezdusznej procedurze, istniejącej od czasów przedtransformacyjnych, wymagającej od osób transpłciowych pozywania do sądu własnych rodziców za przypisanie niewłaściwej płci10.
Wprowadzony w ostatnich dniach władzy PO zapis w Rozporządzeniu Ministra Edukacji Narodowej w sprawie wymagań wobec szkół i placówek, wreszcie zobowiązujący szkoły do prowadzenia edukacji antydyskryminacyjnej, został w 2017 roku usunięty przez ministrę Annę Zalewską. W roku następnym Zalewska i podlegli jej kuratorzy oświaty aktywnie przeciwdziałali organizowaniu w szkołach akcji „Tęczowy Piątek”. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar zwracał uwagę, że edycja „Tęczowego Piątku” w 2018 roku „przebiegła w atmosferze zastraszenia kreowanego przez resort oświaty”. Również w 2018 roku marszałek sejmu, po uzyskaniu negatywnych opinii Biura Legislacyjnego i Biura Analiz Sejmowych, wstrzymał procedowanie projektu ustawy o związkach partnerskich autorstwa posłanki Moniki Rosy z Nowoczesnej. Projekt, podobnie jak dwa poprzednie, był konsultowany ze stowarzyszeniem Miłość Nie Wyklucza i bazował na wcześniejszych rozwiązaniach, choć wprowadzono do niego istotną zmianę – możliwość przysposobienia dziecka partnera/partnerki.
Od wiosny 2019 roku władze samorządowe zaczęły przyjmować uchwały (między innymi przygotowaną przez fundację Ordo Iuris tak zwaną Samorządową Kartę Praw Rodzin), które formalnie stanowiły wyraz sprzeciwu wobec nieokreślonej „ideologii LGBT” – realnie zaś służyły wzbudzeniu wrogości wobec osób nieheteronormatywnych. Uchwały przedstawiano jako reakcję na podpisanie 18 lutego 2019 roku Deklaracji „Warszawska Polityka Miejska na Rzecz Społeczności LGBT+” (zwanej Warszawską Katą LGBT+) przez nowo wybranego prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego. Tworzenie wizji zagrożenia „ideologią LGBT” stało się jednym z głównych narzędzi politycznej mobilizacji wykorzystanych przez PiS w wiosennej kampanii w wyborach do Parlamentu Europejskiego11. W tym czasie fundacja „Pro – prawo do życia” rozpoczęła zbieranie podpisów pod projektem ustawy, która pod pretekstem walki z pedofilią miała uniemożliwić prowadzenie w Polsce edukacji seksualnej. Na ulice polskich miast wyjechały furgonetki fundacji oklejone napisami kłamliwie sugerującymi istnienie związku między homoseksualnością a pedofilią. Treść tych napisów ogłaszano również przez zainstalowane na samochodach megafony. W czerwcu 2019 roku, w katolickie święto Bożego Ciała, metropolita krakowski Marek Jędraszewski nazwał Warszawską Kartę LGBT+ „deprawacją”, 1 sierpnia zaś, w kazaniu w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, wypowiedział słowa o „tęczowej zarazie”.
Kulminacją pierwszej fazy nagonki na osoby LGBTQ+ był atak na Marsz Równości w Białymstoku w lipcu 2019 roku. Hasło do ataku rzucił 7 lipca, dwa tygodnie przed planowanym Marszem, arcybiskup Tadeusz Wojda, który w odczytanym w kościołach diecezji liście pisał: „Marsz, chociaż zakłada przeciwdziałanie domniemanej dyskryminacji wspomnianych środowisk, w rzeczywistości sprzyja dyskryminacji innych – tych, których sumienie jest wyczulone na dobro społeczne, chrześcijańskie i obyczajowe [...]. Wobec takiej postawy mówimy stanowcze «nie» i powtarzamy za kard. Stefanem Wyszyńskim Non possumus – nie możemy się na to zgodzić! [...] nie godzimy się na szydzenie z naszej wiary i deprawację najmłodszych”. Do arcybiskupa dołączyli z okrzykami pogromowymi kolejni przedstawiciele Episkopatu Polski i niższego duchowieństwa. Dwudziestego lipca odbył się Marsz Równości – zarejestrowany przez prezydenta Białegostoku, ale bez jego patronatu. Na osoby uczestniczące w Marszu posypały się kamienie, osoby te były opluwane, wyzywane i bite. W reakcji na te wydarzenia lider podlaskiego PiS i ówczesny minister edukacji Dariusz Piontkowski stwierdził: „Tego typu marsze, wywoływane przez środowiska próbujące forsować niestandardowe zachowania seksualne, budzą ogromny opór […] nie tylko na Podlasiu, ale także w innych częściach Polski. W związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane”. Dwudziestego czwartego lipca „Gazeta Polska” dołączyła do papierowego wydania naklejki „Strefa wolna od LGBT” (ich dystrybucja została potem zakazana przez sąd).
Dwa miesiące później podczas Marszu Równości w Lublinie zatrzymano małżeństwo, które zamierzało zaatakować marsz, detonując ładunki wybuchowe. W 2018 roku, przy okazji poprzedniego Marszu, wojewoda lubelski Przemysław Czarnek usiłował zakazać demonstracji, a na swoim oficjalnym kanale w serwisie YouTube (nazwa kanału: Polska to nie wstyd) umieścił nagranie Czarnek przeciwko zboczeniom, dewiacjom i wynaturzeniom. Mówił tam: „nie promujmy zboczeń, dewiacji i wynaturzeń, bo to jest po prostu działanie przeciwko naszemu społeczeństwu, przeciwko naszym dzieciom, przeciwko naszemu miastu i naszemu regionowi”. W maju 2019 roku wojewoda Czarnek nagrodził samorządy, które przyjęły deklaracje wymierzone w społeczność LGBTQ+.
Wybrany w tym samym roku na posła Przemysław Czarnek nadzwyczaj aktywnie włączył się w kampanię prezydencką Andrzeja Dudy, o której szerzej piszemy w tekście głównym wstępu, i 13 czerwca 2020 roku w programie Studio Polska w TVP Info wypowiedział słowa, które można uznać za emblematyczne dla polityki państwa polskiego w ostatnim okresie: „Skończmy dyskusję o tych obrzydlistwach LGBT, homoseksualizmie, biseksualizmie, paradach równości […]. Brońmy rodziny przed tego rodzaju zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem. Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy z tą dyskusją”. Cztery miesiące później Przemysław Czarnek objął funkcję ministra edukacji.
Dodatek II. Wskazówki konkursowe
Zależy nam na relacji o całym Waszym życiu, nie tylko o aktualnym momencie. Nie starajcie się nadać pamiętnikowi literackiej czy eleganckiej formy: nie rezygnujcie z pisania, jeśli wątpicie w swoje literackie talenty! Liczą się Wasze przeżycia, pamięć o realnych sytuacjach, o tym, w czym braliście i brałyście udział, czego doświadczyłyście i doświadczyliście, co widzieliście i widziałyście. Liczy się Wasza opowieść o Waszym życiu, z jego wyborami, radościami i trudnościami, pisana Waszym głosem. Bez względu na to, czy zapisana pięknie, czy po prostu. Nie ma sytuacji czy przeżyć nieważnych – liczy się wszystko, co jest ważne dla Was – jeśli jest ważne dla Was, jest warte zapisania. Piszcie otwarcie, szczerze i bez obaw. Długość Waszego tekstu nie ma kluczowego znaczenia, liczy się to, żebyście opisały/opisali w nim to, co jest dla Was ważne i co pozwoli innym dowiedzieć się, jaka jest historia Waszego życia.
Pisząc, możecie zwrócić uwagę na następujące kwestie (lecz, uwaga, nie są to punkty obowiązkowe, tylko sugestie, propozycje, które mogą wam ułatwić zapisywanie własnych przeżyć):
• Jak wspominasz dzieciństwo, dom rodzinny?
• Jakie były Twoje dziecinne/młodzieńcze marzenia? Czy masz poczucie, że te marzenia spełniały się w Twoim życiu? Jeśli nie, to dlaczego tak się stało?
• Jak wspominasz szkołę? Jak tożsamość niehetero wpłynęła na twoje funkcjonowanie w szkole (podstawowej, średniej, ewentualnie wyższej – czy te etapy różniły się od siebie)? Jeśli wciąż się uczysz, również podziel się swoim doświadczeniem.
• Moment samorozpoznania – kiedy pojawiła się świadomość, że nie przylegasz do heteronormy, jakie uczucia temu towarzyszyły, jak zmieniło to Twoje życie?
• Moment wyoutowania bądź jego brak: Czy jesteś osobą wyoutowaną? Komu mówisz o swojej nieheteronormatywności, a komu nie? Jak wyglądał proces ujawniania się, czy była to w pełni Twoja decyzja? Jakie były reakcje osób, które się dowiadywały? Czy próbowałaś/próbowałeś prowadzić życie zgodne z heteronormą? Czy wchodziłeś/wchodziłaś w związki hetero?
• Jak przeżywałeś/-aś i odkrywałaś/-eś swoją seksualność i relacje seksualne? Jak zmieniało się to wraz z biegiem życia? Czy i jak w Twoim środowisku rozmawia się o seksie?
• Wzorce, inspiracje, modele i ikony ważne dla Twojej tożsamości – wokół Ciebie, ale też bohaterowie i bohaterki w filmach, serialach, książkach, mediach. Muzyka.
• Jak wyrażasz swoją tożsamość – może robisz to przez ubranie, fryzurę, własną twórczość? Jeśli tego nie robisz, spróbuj napisać dlaczego?
• Jak przez lata zmieniał się Twój stosunek do siebie i stosunek do Ciebie innych? Czy miała na to wpływ sytuacja polityczna?
• Gdzie pracujesz? Co zdecydowało o wyborze takiej pracy? Czy daje Ci ona zadowolenie? Jak oceniasz swoją sytuację ekonomiczną?
• Twoje wędrówki, zmiany miejsc zamieszkania – wyjazd z rodzinnej miejscowości, emigracja z albo do Polski. Jak często zmieniałaś/zmieniałeś miejsca zamieszkania? Co decydowało o tych zmianach?
• Jak wygląda Twoja obecna sytuacja mieszkaniowa – czy wynajmujesz mieszkanie (samodzielnie, z kimś), czy masz kredyt? Czym jest dla Ciebie mieszkanie? Jak Twoje mieszkanie ma się do sprawy prywatności/intymności? Czy wyrażasz własną tożsamość poprzez urządzenie mieszkania?
• Relacje rodzinne, koleżeńskie, przyjacielskie, sąsiedzkie. Jak twoja tożsamość wpływa na te relacje, na dobór i krąg przyjaciół(ek)? Czy relacje towarzyskie z osobami LGBT+ różnią się od relacji z osobami hetero, a jeśli tak, to na czym polega różnica? Jak poznajesz nowe przyjaciółki/przyjaciół, partnerki/partnerów? Jak definiujesz rodzinę? Kto jest dla ciebie rodziną? Jeśli masz dzieci, jakie masz z nimi relacje?
• Formy życia towarzyskiego – w domach, w klubach. Żarty, powiedzonka, anegdoty, własne kody i języki, pasty. Jakie znaczenie mają używki?
• Przypadki dyskryminacji, opresji, przemocy, jakiej doświadczasz, doświadczałaś i doświadczałeś. Jak sobie z nimi radziłaś/radziłeś i radzisz?
• Przypadki pomocy wzajemnej i wsparcia ze strony przyjaciół(ek) i środowisk.
• Jeśli jesteś na emeryturze, to opisz również, jak ona wygląda.
• Czy uważasz się za część społeczności lub środowisk osób niehetero? Co to dla ciebie znaczy, co o tym decyduje? Jakie znaczenie mają dla Ciebie miejsca takie jak kluby? Jaki jest Twój stosunek do organizacji LGBT+? Czy w nich działasz? Czy bierzesz udział w jakichś przedsięwzięciach? Czy interesuje Cię ich działalność?
• Jaki jest Twój stosunek do życia politycznego? Jakie są Twoje doświadczenia z aparatem państwa i instytucjami publicznymi (policja, urzędy, służba zdrowia)? Czy angażujesz się w działania polityczne?
• Czy jesteś osobą religijną? Jakie znaczenie mają dla Twojego życia instytucje religijne (kościoły)?
• Czy są jakieś sytuacje w Twoim życiu albo decyzje, z których jesteś szczególnie dumna/dumny – co było/jest dla Ciebie źródłem siły i radości życia?
• Jakie są Twoje obecne marzenia? Czy patrzysz w przyszłość z nadzieją, czy z niepokojem, z optymizmem czy z pesymizmem?
1.
KAMIL PASIECZNIK [Ur. w 1993 r. w Lubinie, osoba homoseksualna, mieszka w Legnicy.]
Ten sam
9 stycznia 2020 roku minęło dokładnie 5 lat od dnia, kiedy zaakceptowałem fakt, kim jestem, kiedy odważyłem przyznać się do tego nie tyle przed sobą, co przed swoimi najbliższymi. Tak, jestem gejem i jestem z tego dumny.
Pięć lat temu dokonałem w swoim życiu rewolucji. To był zarazem najtrudniejszy, ale i najwspanialszy dzień w moim życiu. Wyznanie prawdy przed ludźmi, których kocham najbardziej na świecie. Pamiętam to, jakby minął zaledwie dzień od mojego coming outu. Choć to wszystko trwało zaledwie chwilę, moja historia zaczęła się dawno temu. Ten czas, ten długi czas był mi potrzebny. Był potrzebny, bym mógł dojrzeć do tej decyzji. Bo nie ma co ukrywać, to nie była prosta decyzja. W tamtym momencie wszystko postawiłem na jedną kartę. Z góry zakładałem, że stracę wszystko. Bałem się najgorszego, więc musiałem się na to przygotować. Przygotować się na to, że przestanę być dla moich rodziców tym, za kogo mieli mnie przez ostatnie 22 lata – synem.
Spisuję swoją historię na papier, bo chcę, by poza istnieniem w mojej pamięci, pozostał też jakiś namacalny dowód, do którego będę mógł wracać i przypomnieć sobie wszystko to, z czym miałem do czynienia. Wszystko to, co sprawiło, że jestem w tym właśnie miejscu. W tym tu, gdzie stoję i otwarcie mówię o sobie, bez owijania w bawełnę. Trochę jednak się zapędziłem, bo by dotrzeć do tego miejsca przede mną jeszcze długa droga. Ale jeszcze dłuższa już za mną.
Od zawsze wiedziałem, że różnię się od swoich rówieśników. Jestem inny. Wtedy nie potrafiłem tego nazwać, później nie potrafiłem tego zrozumieć, w końcu nie potrafiłem tego zaakceptować. Próbowałem to zmienić.
Gimnazjum. Okres, w którym przeżyłem swoje pierwsze uczuciowe „doznania”. Zakochałem się. Choć wtedy było to pewnego rodzaju złudzenie. Tak bardzo chciałem poczuć, czym jest miłość, więc zacząłem odczuwać coś, co było jej bliskie, ale jednocześnie bardzo odległe i nieprawdziwe. „Zakochałem” się w chłopaku, którego nawet nie znałem, który nie znał mnie. Nie wiedziałem, jak ma na imię. Jedyne, co o nim wiedziałem, to to, że był ode mnie starszy. Nic poza tym. Niemniej jednak na tamten moment było to dla mnie coś ważnego. Próbowałem to zrozumieć i jednocześnie wyprzeć. Miłość? Do drugiego chłopaka? To przecież nie ja. To był też czas, gdy próbowałem stworzyć „związek” z dziewczyną. Ale już wtedy chodziły mi po głowie myśli, jak będzie wyglądać moje życie w przyszłości, gdy dorosnę. Jak długo będę potrafił udawać, okłamywać siebie i wszystkich dokoła? Pamiętam, że zadałem jej wtedy jedno pytanie: „Czy byłabyś w stanie być ze mną, ale nigdy się ze mną nie kochać?”. Jej odpowiedź była dla mnie oczywista, jeszcze nim zadałem jej to pytanie. Była we mnie bardzo zakochana, tak jak mogła być zakochana dziewczyna w wieku gimnazjalnym. Dla mnie była to wtedy ucieczka. Odważyłem się jednak stanąć twarzą w twarz z własnym strachem i przekonać się, kim jestem naprawdę. Zainspirowany swoją najlepszą przyjaciółką, zacząłem pisać opowiadania. Niemal każde z nich było przesiąknięte bólem i cierpieniem. Nie wiem, czy we mnie była wtedy tylko rozpacz, czy to wszystko było tylko moją wyobraźnią. Któregoś razu, wieczorem, usiadłem przy komputerze i zacząłem pisać historię młodego chłopaka, który tak jak ja był zagubiony w swoich myślach, z którymi nie potrafił wówczas sobie poradzić. Szukał pomocy. Wtedy wydawało mu się, że jedynym rozwiązaniem jest powiedzieć prawdę. Wydawało mu się, że spotka się ze wsparciem i pomocą ze strony najbliższych. Wszystko jednak skończyło się inaczej. Gdy skończyłem swoje opowiadanie późno w nocy, wróciłem do pokoju, by położyć się już spać. Wtedy babcia zapytała mnie, co tak długo robiłem. Opowiedziałem jej historię, którą właśnie opisałem. Po raz pierwszy usłyszałem, by ktokolwiek w moim domu użył słowa gej. „A może ty wnuczku jesteś gejem?”, zapytała. Było to pytanie, które całkowicie ścięło mnie z nóg. Na szczęście w pokoju było ciemno i nikt nie mógł dostrzec tego strachu, który właśnie pojawił się na mojej twarzy. Oczywiście szybko urwałem temat, wyparłem się wszystkiego, tłumacząc, że to tylko moja wyobraźnia. Tej nocy marzyłem, by jak najszybciej zasnąć.
Liceum. To kolejny istotny okres w moim życiu. W ciągu tych trzech lat wydarzyło się wystarczająco dużo. Jeszcze na początku nowego etapu w moim życiu byłem w kilkumiesięcznym związku z dziewczyną. Na nasze rozstanie złożyło się wiele czynników. Z perspektywy czasu wiem, że dobrze się stało. Oboje jesteśmy teraz szczęśliwi. Ale wracając do czasów liceum. Dopiero w ostatniej klasie, maturalnej, zdałem sobie sprawę, że to, kim jestem, nie minie. I choćbym starał się to zmienić, jestem tym, kim jestem i muszę to zaakceptować. Zdarzył się wówczas dziwny zbieg okoliczności. Dwie osoby, precyzując – dwóch chłopaków, domyśliło się, że jestem gejem. Choć zadawałem sobie pytanie skąd, do dnia dzisiejszego nie znam na nie odpowiedzi. Żyłem wtedy jednak w dużym ukryciu. Pilnowałem się i starałem nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Znajomość z pierwszym chłopakiem skończyła się, nim na dobre się rozpoczęła. Znajomość z drugim trwała dłużej, aczkolwiek skończyła się równie szybko. Przestraszyłem się tej znajomości. Życie w ukryciu, ciągły strach, że zostanę zdemaskowany, że ktoś mnie złapie na gorącym uczynku, to było za dużo jak dla mnie. Zbyt dużo uczuć i myśli zbiegło się w jedno miejsce i kumulowało się z dnia na dzień. Najprościej było odwrócić się i powoli odejść, zapominając o wszystkim. Zapominając o nich. Muszę jednak przyznać, że dzięki nim odważyłem się powiedzieć o sobie dwóm moim przyjaciółkom. Na tamten czas wiedziały o mnie trzy przyjaciółki oraz ci dwaj chłopacy. Pierwsza przyjaciółka dowiedziała się o mojej orientacji jeszcze w gimnazjum. Po krótkim licealnym związku z chłopakiem długo zastanawiałem się, dlaczego nam nie wyszło. Szukałem odpowiedzi na swój strach. Żyłem i żyję w kraju i w czasie, gdzie dokoła rozsiewana jest nienawiść wobec osób homoseksualnych. Choć wtedy osobiście nie doświadczyłem żadnej przemocy z tego powodu, to zdawałem sobie sprawę, że geje nie są akceptowani w społeczeństwie. To przekonanie potrafiło paraliżować, a ponadto rosło we mnie za każdym razem, gdy zastanawiałem się, by porozmawiać o tym z rodzicami. Wtedy też poprzysiągłem sobie, że powiem im o sobie tylko i wyłącznie na moim łożu śmierci, bo strach przed ich reakcją był dla mnie nie do przeżycia. Od tamtej pory starałem się już więcej o tym nie myśleć. Wkraczałem w etap studiów. Miałem nadzieję, że moje życie wróci jeszcze na właściwy, „normalny” tor.