Camilla. Prawdziwa historia królowej małżonki - Angela Levin - ebook

Camilla. Prawdziwa historia królowej małżonki ebook

Levin Angela

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

CAMILLĘ PARKER BOWLES przedstawiano jako skandalistkę i obwiniano o rozpad małżeństwa księcia Karola i księżnej Diany. Elżbieta II przez długi czas ignorowała wybrankę serca swojego najstarszego syna, jednak miłość Camilli do następcy tronu, jej oddanie i godne reprezentowanie monarchii sprawiły, że stała się jej bardzo bliska. W pierwszym dniu swojego platynowego jubileuszu królowa ogłosiła, że Camilla otrzyma tytuł królowej małżonki Zjednoczonego Królestwa.

Angela Levin kreśli wyboistą drogę Camilli – od rozrywkowej dziewczyny do jednej z najbardziej zapracowanych osób w rodzinie królewskiej, od bycia persona non grata do szanowanej małżonki króla. Opisuje zaangażowanie księżnej Kornwalii w działania organizacji charytatywnych. Odkrywa przed czytelnikami emocje towarzyszące księżnej, kiedy mierzyła się z krzywdzącym wizerunkiem jej postaci w serialu THE CROWN Netflixa.

Kanwą tej książki jest głęboka miłość Camilli i Karola, która mimo wielu przeszkód kończy się happy endem. Niezłomna postawa księżnej, trwanie przy boku ukochanego na dobre i na złe, empatia i odpowiedzialność, a także inteligentny dowcip zjednały jej przychylność opinii publicznej. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą poznać prawdę o brytyjskiej rodzinie królewskiej .

"Wiosna uczucia Camilli i Karola nastała w jesieni ich życia. Lekarstwem miał się okazać czas, a spoiwem – konsekwencja."

JANUSZ SIBORA, badacz dziejów ceremoniału królewskiego

* * *

ANGELA LEVIN – dziennikarka, komentatorka i autorka książek o brytyjskiej rodzinie królewskiej, m.in. biografi księcia Harry’ego. Współpracowała z „The Observer”, „Daily Mail”, „The Mail on Sunday”, a także z BBC4 i Sky. Wyróżniona dwukrotnie prestiżową British Press Awards. Mieszka w Londynie z mężem i synami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 410

Oceny
4,2 (9 ocen)
4
4
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ani16

Dobrze spędzony czas

Interesująca książka z wielką dawką informacji
00
kasia-kordeczka

Dobrze spędzony czas

Jako osoba mocno interesująca się tematem brytyjskiej rodziny królewskiej, nie dowiedziałam się z tej książki wielu nowych czy zaskakujących informacji. Przeczytałam dużo o pracy aktulanej królowej Camilli, o jej normalności i zaangażowaniu. Doceniam to i nie neguje. Mimo to, książka ta poza dozą informacji dla mniej wtajemniczonych, jest beczką lukru, którą autorka wylewa na Jej Wysokość. Nie obwiniam o nic królowej małżonki, ale zdecydowanie lepiej czytałoby się suche fakty niż wszędobylskie superlatywy. W kwestii merytorycznej mam kilka zarzutów do autorki, część może być po prostu ludzikim błędem w korekcie (ślub W&C w 2022 r.), część może wynikać z tłumaczenia ('księżniczka małżonka') - jednak pisanie, że Harrego nie było na uroczystościach żałobnych dziadka to już zbyt duży błąd. Nie było go na nabożeństwie dziękczynnym niespełna rok po śmierci księcia Filipa. Takie informacje są dostępne w kilku kliknięciach... Podsumowując, polecam tę książkę głównie osobom mniej obeznanym w ...
00

Popularność




Za­pra­szamy na www.pu­bli­cat.pl
Ty­tuł ory­gi­nałuCA­MILLA, DU­CHESS OF CORN­WALL: FROM OUT­CAST TO FU­TURE QU­EEN CON­SORT
Prze­kładJO­ANNA NY­KIEL (s. 21–112), EDYTA MA­SEŁKO-ŁA­CIOK (s. 113–182), BAR­BARA WA­NI­CZEK (s. 183–376)
Fo­to­gra­fia na okładce© Max Mumby/In­digo/Getty Ima­ges
Pol­ska wer­sja okładkiKRZYSZ­TOF CHO­DO­ROW­SKI
Ko­or­dy­na­cja pro­jektuPA­TRYK MŁY­NEK
Re­dak­cjaJO­LANTA KU­CHAR­SKA
Ko­rektaUR­SZULA WŁO­DAR­SKA
Re­dak­cja tech­nicznaLO­REM IP­SUM – RA­DO­SŁAW FIE­DO­SI­CHIN
Co­py­ri­ght © An­gela Le­vin 2022 Pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with Si­mon & Schu­s­ter UK Ltd 1st Floor, 222 Gray’s Inn Road, Lon­don, WC1X 8HB A Pa­ra­mo­unt Com­pany’
All ri­ghts re­se­rved. No part of this book may be re­pro­du­ced or trans­mit­ted in any form or by any me­ans, elec­tro­nic or me­cha­ni­cal, in­c­lu­ding pho­to­co­py­ing, re­cor­ding or by any in­for­ma­tion sto­rage and re­trie­val sys­tem wi­thout per­mis­sion in wri­ting from the Pu­bli­sher.
Po­lish edi­tion © Pu­bli­cat S.A. MMXXIII (wy­da­nie elek­tro­niczne)
Wy­ko­rzy­sty­wa­nie e-bo­oka nie­zgodne z re­gu­la­mi­nem dys­try­bu­tora, w tym nie­le­galne jego ko­pio­wa­nie i roz­po­wszech­nia­nie, jest za­bro­nione.
All ri­ghts re­se­rved
ISBN 978-83-271-6483-4
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
jest zna­kiem to­wa­ro­wym Pu­bli­cat S.A.
PU­BLI­CAT S.A.
61-003 Po­znań, ul. Chle­bowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: of­fice@pu­bli­cat.pl, www.pu­bli­cat.pl
Od­dział we Wro­cła­wiu 50-010 Wro­cław, ul. Pod­wale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: wy­daw­nic­two­dol­no­sla­skie@pu­bli­cat.pl

PRZED­MOWA DO POL­SKIEGO WY­DA­NIA

Praw­dziwa mi­łość jest czymś wy­jąt­ko­wym,

zda­rza się mniej wię­cej dwa albo trzy razy na wiek.

Al­bert Ca­mus, Upa­dek

Burzliwe ży­cie Ca­milli[1] Par­ker Bow­les, mał­żonki króla Ka­rola III, przy­po­mina po­dróż po­cią­giem prze­jeż­dża­ją­cym przez ko­lejne sta­cje. Dzi­siaj jej orę­żem jest do­świad­cze­nie. Czy sto­jąc u boku króla, swoim uro­kiem oso­bi­stym umocni ja­kiś po­li­tyczny so­jusz, czy przy­spie­szy pod­pi­sa­nie trak­tatu po­ko­jo­wego, czy utrzyma blask ko­rony? Tego nie wiemy. Wiemy jed­nak, że ko­rona jest ciężka.

Mó­wią o niej, że jest miła, uprzejma, pełna uroku oso­bi­stego. To prawda. Gdyby przy­szło mi pi­sać te słowa przed laty, za­pewne byłby to inny tekst. Dane mi było po­znać księżną Korn­wa­lii. Wspólna roz­mowa zmie­nia per­spek­tywę. W pa­mięci po­zo­stały mi ci­chy, cie­pły głos i uj­mu­jąca na­tu­ral­ność. Dzień spo­tka­nia był szcze­gólny – 7 maja 2019 roku. Para ksią­żęca przy­była z ofi­cjalną wi­zytą do Ber­lina. Tego też dnia do­tarła do Eu­ropy wia­do­mość o na­ro­dzi­nach ich wnuka: Me­ghan i Harry zo­stali szczę­śli­wymi ro­dzi­cami. Był to do­sko­nały po­wód do zło­że­nia gra­tu­la­cji i wrę­cze­nia bu­kietu kwia­tów. Ich ra­dość na wieść o przyj­ściu na świat Ar­chiego była ogromna. Księżna przy­jęła też za­pro­sze­nie do Pol­ski. Wy­prze­dzi­łem w tej kwe­stii ro­dzime czyn­niki ofi­cjalne. Au­ten­tyczne za­cie­ka­wie­nie wzbu­dziły moje za­wo­dowe za­in­te­re­so­wa­nia ży­ciem ro­dziny kró­lew­skiej i ce­re­mo­nia­łem dwor­skim. Był to do­bry te­mat do roz­mowy, która nie była krótka. Księżna chciała też po­znać moją opi­nię w kilku szcze­gó­ło­wych kwe­stiach pro­to­ko­lar­nych. I jesz­cze jedna istotna uwaga. Jako że para ksią­żęca wy­stę­po­wała wspól­nie, wy­raź­nie było wi­dać, iż mał­żonka w ża­den spo­sób nie za­mie­rza przy­ćmić króla. Jest obok, ale nie przed nim. Wspiera go.

„Wie­dzę bu­duje się z fak­tów, jak dom z ka­mieni; ale zbiór fak­tów nie jest jesz­cze wie­dzą, jak stos ka­mieni nie jest do­mem”. Te głę­boko mą­dre słowa fran­cu­skiego uczo­nego i my­śli­ciela Hen­riego Po­in­caré mó­wią o spro­sta­niu pracy twór­czej. Au­torka, ni­czym bu­dow­ni­czy, pod­jęła i zre­ali­zo­wała trud upo­rząd­ko­wa­nia tych ka­mieni. Tak po­wstała ta książka.

Na­leży rów­nież wspo­mnieć o wy­zwa­niu, ja­kie sta­nowi pi­sa­nie bio­gra­fii, a tym bar­dziej mie­rze­nie się z hi­sto­rią ży­cia osoby, któ­rej ży­cio­rys co­dzien­nie jest uzu­peł­niany. Każ­dego dnia do­da­wane są ko­lejne strony. Na po­czątku swo­jej pi­sar­skiej drogi au­torka dys­po­nuje tylko kro­niką ży­cia bo­ha­terki, z któ­rej to kro­niki two­rzy nar­ra­cję. Na­stęp­nie prze­pro­wa­dza kry­tykę ze­bra­nych źró­deł i do­ko­nuje fa­bu­la­ry­za­cji fak­tów. Owo­cem tej mo­zol­nej pracy jest wła­śnie to dzieło.

Książka ta jest nie tylko bio­gra­fią, lecz także pa­no­ra­micz­nym por­tre­tem mo­nar­chii bry­tyj­skiej, ob­ra­zem domu pa­nu­ją­cego. Au­torka sięga w głąb kilku mi­nio­nych dzie­się­cio­leci, przed­sta­wia za­równo prze­miany spo­łe­czeń­stwa bry­tyj­skiego, jak i re­wo­lu­cję w świe­cie me­diów, wpro­wa­dza nas też nas sa­lony Zjed­no­czo­nego Kró­le­stwa. To tro­chę tak, jak dzieła Ka­rola Dic­kensa czy Saga rodu For­syte’ów Johna Gal­swor­thy’ego. I jesz­cze jedna istotna uwaga. Ogrom­nym wa­lo­rem tej pracy jest to, że au­torka czyni wiele, aby czy­tel­nicy nie za­gu­bili się w wie­lo­ści fak­tów, w „śmie­ciach co­dzien­no­ści”.

Mi­łość czę­sto łą­czy się z wła­dzą. Wy­star­czy przy­wo­łać Kle­opa­trę, Ka­ta­rzynę Me­dy­cej­ską, Eu­ge­nię – ce­sa­rzową Fran­cji, Elż­bietę, czyli Sisi – ce­sa­rzową Au­strii i kró­lową Wę­gier, aby zdać so­bie sprawę z siły ko­biet, które na swój spo­sób za­wład­nęły Eu­ropą. Nie­rzadko była to wła­dza spra­wo­wana w cie­niu, z któ­rego nie­kiedy wy­cho­dziły. Cza­sami uni­kały pu­ła­pek dwor­skich, lecz zda­rzało się też, że w nie wpa­dały. I tak oto chwała i łzy się uzu­peł­niały.

Wszyst­kie one stały się sym­bo­lami utrwa­lo­nymi w na­szej świa­do­mo­ści. Nie­które, jak przy­wo­łana Sisi, jest czę­ścią zbio­ro­wej wy­obraźni. Ich iko­niczny wi­ze­ru­nek zo­stał sko­mer­cja­li­zo­wany. Sisi to­wa­rzy­szy nam w wie­deń­skich ka­wiar­niach i uśmie­cha się z ko­lo­ro­wych pu­de­łek cze­ko­la­dek. Wiel­kie ko­biety to­wa­rzy­szące swoim mę­żom na tro­nie, a nie­kiedy same się­ga­jące po wła­dzę od wie­ków wzbu­dzają za­in­te­re­so­wa­nie ba­da­czy i czy­tel­ni­ków. De­cy­duje o tym za­pewne chęć prze­śle­dze­nia dróg i me­tod, które po­słu­żyły im do zdo­by­cia wła­dzy. O szwedz­kiej kró­lo­wej Kry­sty­nie, zwa­nej Kró­lową Po­koju, pi­sano, iż była wy­jąt­kowo uzdol­niona. Ce­sa­rzowa Fran­cji Eu­ge­nia była nie tylko ikoną mody. Przez lata dzia­łała cha­ry­ta­tyw­nie, za­kła­dała żłobki i sie­ro­cińce, roz­da­wała po­siłki, wiele czy­niła na rzecz edu­ka­cji dziew­cząt i sku­tecz­nie wspie­rała ba­da­nia Lu­dwika Pa­steura. Po­zby­wała się swo­ich klej­no­tów, aby bu­do­wać szpi­tale. Wy­prze­dzała swoją epokę.

Fakt, iż hi­sto­rycy, dzien­ni­ka­rze i pi­sa­rze zaj­mują się ży­ciem osoby to­wa­rzy­szą­cej pa­nu­ją­cemu kró­lowi lub kró­lo­wej, wy­maga głęb­szej ana­lizy. Co spra­wia, że sto­jąca u boku mo­nar­chy bu­dzi tak dużą cie­ka­wość? Za­in­te­re­so­wa­nie księ­ciem Fi­li­pem wy­ni­kało z fe­no­menu pa­no­wa­nia kró­lo­wej Elż­biety II. W pierw­szych la­tach za­sia­da­nia na tro­nie mło­dej kró­lo­wej bacz­nie przy­glą­dano się, jaką rolę na­pi­sze dla sie­bie po­to­mek grec­kiego króla, ofi­cer ma­ry­narki wo­jen­nej. Nieco oszo­ło­mio­nemu dwor­skim prze­py­chem i za­gu­bio­nemu ary­sto­kra­cie wy­naj­dy­wano dzia­ła­nia po­zorne, na przy­kład udział w przy­go­to­wa­niu uro­czy­sto­ści ko­ro­na­cyj­nych czy też do­pil­no­wa­nie re­montu kró­lew­skiej sie­dziby. Wy­my­ślano dla niego szumne ty­tuły, które miały re­kom­pen­so­wać brak re­al­nej wła­dzy. Trzeba jed­nak było za­pa­no­wać nad po­li­tycz­nymi wy­po­wie­dziami księ­cia Fi­lipa, które na­ru­szały obo­wią­zu­jące w tej kwe­stii zwy­czaje. Od czasu do czasu pe­ry­pe­tie znu­dzo­nego swoją rolą ary­sto­kraty sta­wały się przed­mio­tem dzien­ni­kar­skich do­cie­kań, lecz po upły­wie dzie­się­cio­leci wi­ze­ru­nek mał­żonka kró­lo­wej po­krył się pa­tyną i na­brał szla­chet­no­ści.

Spo­glą­da­jąc nieco da­lej wstecz, spo­tkamy mał­żonkę Je­rzego VI, Elż­bietę Bo­wes-Lyon, zwaną kró­lową matką. Jej ce­chy cha­rak­teru i styl by­cia sta­no­wiły mie­szankę wy­bu­chową. Trudno jed­nak o niej po­wie­dzieć, że stała u boku króla. Ra­czej to ona sta­rała się za­jąć pierw­szy plan na kró­lew­skiej sce­nie. Nie bez po­wodu mó­wiono, iż „w ży­łach ma lód, a nie krew”. Chcąc wejść do ro­dziny kró­lew­skiej, opra­co­wała stra­te­gię dzia­łań. Jej ce­lem stał się ksią­żęcy dia­dem. Aby go zdo­być, ko­rzy­stała z rad matki i brata, co czy­niła w spo­sób do­wo­dzący prze­ro­stu am­bi­cji nad szcze­ro­ścią. Za­sta­wiła si­dła na księ­cia Wa­lii (zresztą nie tylko na niego). Od pierw­szego spo­tka­nia, w marcu 1918 roku na balu wy­da­nym przez wi­ceh­ra­binę Coke, nie od razu mię­dzy nimi za­iskrzyło. Gra trwała długo. Próg pa­łacu Buc­kin­gham pierw­szy raz prze­kro­czyła, tro­chę przez przy­pa­dek, by po­da­ro­wać kró­lo­wej Ma­rii kom­plet ha­fto­wa­nych po­krow­ców na krze­sła do pa­łacu Ho­ly­ro­odho­use w Edyn­burgu. Opisy pe­ry­pe­tii zwią­za­nych z za­rę­czy­nami z Al­ber­tem księ­ciem Yorku, czyli Ber­tiem, wy­peł­niają po­kaźną część licz­nych bio­gra­fii przy­szłej kró­lo­wej matki. In­trygi i zwroty ak­cji to ma­te­riał na sce­na­riusz fil­mowy. Cel osią­gnęła: 15 stycz­nia 1923 roku ogło­szono za­rę­czyny. Przez lata Elż­bieta za­bie­gała o sta­tus gwiazdy na dwo­rze. Trudno było jej jed­nak przy­jąć ogra­ni­cze­nia wy­ni­ka­jące ze sta­tusu członka ro­dziny kró­lew­skiej. Sta­nie w cie­niu nie na­le­żało do jej moc­nych stron.

De­fi­niu­jąc rolę kró­lo­wej mał­żonki, można spoj­rzeć na domy pa­nu­jące współ­cze­snej Eu­ropy. Da­nia, Szwe­cja, Nor­we­gia, Bel­gia, Ni­der­landy, Hisz­pa­nia czy Mo­nako – wszyst­kie pi­szą jed­nak wła­sną hi­sto­rię ksią­żę­cych oraz kró­lew­skich mał­żeństw i tylko w nie­wiel­kim stop­niu mogą sta­no­wić punkt od­nie­sie­nia uła­twia­jący zro­zu­mie­nie spe­cy­fiki bry­tyj­skiej. Łą­czy je po­stę­pu­jąca de­mo­kra­ty­za­cja, zde­cy­do­wały bo­wiem uchy­lić drzwi swo­ich pa­ła­ców i wpu­ścić tam nieco świe­żego po­wie­trza.

Pod­czas lek­tury bio­gra­fii Ca­milli Par­ker Bow­les ob­ser­wu­jemy, jak zmie­niało się ży­cie elit w spo­łe­czeń­stwie ma­so­wym. Dzięki wy­na­laz­kom tech­nika wpraw­dzie po­łą­czyła le­piej lu­dzi, ale bra­kuje mię­dzy nimi sil­nych we­wnętrz­nych więzi. Po­wstaje pustka wy­ni­ka­jąca z płyt­ko­ści tych kon­tak­tów. Tak wy­kluwa się SA­MOT­NOŚĆ DU­SZY. Jak wi­dać, bio­gra­fię tę mo­żemy czy­tać na wiele spo­so­bów, bądźmy więc ostrożni w for­mu­ło­wa­niu osą­dów. Pa­mię­tajmy, iż każdy jest oto­czony za­równo przez in­nych lu­dzi, jak i świat stwo­rzony przez wspól­notę. Bio­gra­fię mał­żonki króla Ka­rola III two­rzą lata wy­co­fa­nia i nie­obec­no­ści w ży­ciu pu­blicz­nym oraz okres po­wrotu do niego, a na­stęp­nie obec­no­ści na kró­lew­skim dwo­rze.

MI­ŁOŚĆ

Mi­łość to słowo, które ma nie­da­jący się z ni­czym po­rów­nać urok. Mi­łość z na­tury nie jest bez­pieczna. Książka ta opo­wiada o mi­ło­ści, ale o mi­ło­ści szcze­gól­nego ro­dzaju. Pew­nym punk­tem od­nie­sie­nia może być mi­łość dworna, która ro­dzi się w Lan­gwe­do­cji w XI wieku. Rzą­dziła się ona szcze­gól­nymi pra­wami. Non­sza­lan­cja w dzie­dzi­nie etyki była jedną z jej cech. Mó­wiono wów­czas o feu­da­li­za­cji mi­ło­ści. Mi­nęły wieki, ale nad uczu­ciem zna­nych nam ko­chan­ków w XX wieku na­dal ciążą dwor­ski kon­we­nans i sta­ro­świecko poj­mo­wana ra­cja stanu.

Uczu­cie Ca­milli i księ­cia Ka­rola długo kieł­ko­wało. Nie­stety, oko­licz­no­ści spra­wiły, że ich mi­łość nie mo­gła się roz­wi­nąć. Wio­sna ich uczu­cia na­stała w je­sieni ich ży­cia. Le­kar­stwem miał się oka­zać czas, a spo­iwem – kon­se­kwen­cja. Dzia­łali ra­zem.

Ca­milla mo­gła po­le­gać tylko na wier­no­ści naj­bliż­szych. Warte przy­wo­ła­nia są tak trafne w tym miej­scu słowa Eri­cha Fromma za­warte w Ana­to­mii ludz­kiej de­struk­cyj­no­ści, które do­sko­nale cha­rak­te­ry­zują głę­bo­kie psy­cho­lo­giczne mo­tywy wy­bo­rów i ge­nezę opi­sy­wa­nych w książce po­czy­nań przy­szłej kró­lo­wej: „Ludz­kie na­mięt­no­ści zmie­niają czło­wieka ze zwy­kłego zja­da­cza chleba w bo­ha­tera, w istotę, która po­mimo ogrom­nych prze­szkód pró­buje nadać sens swo­jemu ży­ciu”.

Być może tym kie­ro­wała się Ca­milla. Nie przy­jęła ba­nal­nej eg­zy­sten­cji, rzu­ca­jąc wy­zwa­nie światu. Świa­doma swo­jej wol­no­ści do­wio­dła, że może zbu­do­wać wła­sny świat. Czy po­peł­niała błędy? Tak, lecz pa­mię­tajmy, że czło­wiek do­sko­nały nie może ist­nieć.

CENA OD­WAGI

Świa­do­mie uni­kam słowa „wina” ro­zu­mia­nego jako okre­ślony czyn lub sze­reg dzia­łań, gdyż nie mamy wy­star­cza­ją­cej wie­dzy ani prawa do for­mu­ło­wa­nia ar­bi­tral­nych ocen ży­cia bo­ha­terki tej książki. Żona, matka, ko­chanka – księżna i kró­lowa mał­żonka. Tyle ma wcie­leń na swo­jej dro­dze ży­cia. Na­sza wie­dza o kon­kret­nej oso­bie ni­gdy jed­nak nie jest pełna. „Je­śli chce się po­znać, co ja­kiś czło­wiek my­śli, trzeba się od­nieść do tego, co robi, a nie, co mówi” – twier­dził Henri Berg­son. Jej po­stę­po­wa­nie, jej czyny spra­wiły, że przez wiele mie­sięcy bała się opusz­czać dom. To była cena walki o prawo do wy­boru wła­snej drogi, a nie była ona pro­sta. Z domu wy­nio­sła wie­dzę o zna­cze­niu do­brych oby­cza­jów i wa­dze kon­we­nan­sów. Ro­dzice za­dbali o jej wy­kształ­ce­nie i wy­po­sa­żyli w umie­jęt­no­ści ce­chu­jące do­brą pa­nią domu, domu o am­bi­cjach przy­pi­sa­nych wyż­szym krę­gom spo­łecz­nym. Styl by­cia i za­in­te­re­so­wa­nia po­wo­do­wały, że w jej to­wa­rzy­stwie wię­cej było chłop­ców niż dziew­cząt. Se­kret tkwił w tym, iż po­tra­fiła z nimi roz­ma­wiać o sa­mo­cho­dach, po­lo­wa­niach i węd­ko­wa­niu. Chyba było to au­ten­tyczne. Do­brze czuła się na wsi i w po­dar­tych dżin­sach. Nie speł­niała wów­czas kry­te­riów opi­sa­nych przez Thor­ste­ina Ve­blena w Teo­rii klasy próż­nia­czej. Kul­ty­wo­wa­nie cech sta­ro­świec­kich nie było jej pa­sją. Po­dob­nie rzecz się miała z ubio­rem, który nie był dla niej wy­ra­zem kul­tury pie­nięż­nej. Gdy w 1964 roku opu­ściła Qu­een’s Gate, o któ­rym mó­wiono, że „kształci żony dla po­łowy Fo­re­ign Of­fice”, za cel po­dróży wy­brała re­no­mo­waną pry­watną szkołę Mon Fer­tile w Szwaj­ca­rii. Na­stęp­nie spę­dziła kilka mie­sięcy w Pa­ryżu. Do­sko­na­liła tam zna­jo­mość ję­zyka, zgłę­bia­jąc jed­no­cze­śnie hi­sto­rię li­te­ra­tury i sztuki fran­cu­skiej. Po po­wro­cie do Lon­dynu no­siła kre­acje w pa­ry­skim stylu. Grono przy­ja­ciół na­tych­miast za­uwa­żyło tę bu­dzącą za­in­te­re­so­wa­nie od­mianę panny Shand. W tym cza­sie w walce o prawo do re­ali­za­cji swo­jego uczu­cia przy­po­mi­nała jedną z bo­ha­te­rek Mar­cela Pro­usta z po­wie­ści W po­szu­ki­wa­niu stra­co­nego czasu. Była „nie­zdolna do skru­pu­łów, gdy cho­dzi o owoce bar­dziej ku­szące”. O mi­łość.

*

By­stra, za­radna, ale czy za­wsze roz­tropna? Bu­do­wa­nie na tak nie­pew­nym fun­da­men­cie jed­no­znacz­nych twier­dzeń może oka­zać się zwod­ni­cze. Ży­cie ludz­kie to nie li­nia pro­sta, to la­bi­rynt. Do­wio­dła tego afera ta­śmowa z 1993 roku. Ca­milla zna­la­zła się w cen­trum hu­ra­ganu. Prasa, ra­dio i te­le­wi­zja szybko zna­la­zły win­nych i bły­ska­wicz­nie wy­dały wy­rok. Opi­nia pu­bliczna chęt­nie po­wie­lała po­dane jej opi­nie. Póź­niej było tylko go­rzej. Czarna owca zo­stała wska­zana. Na tym po­le­gał tra­gizm sy­tu­acji. To nie był mi­tyczny świat tra­ge­dii grec­kiej. Skan­dal, nie­je­dyny wów­czas, za­ta­czał co­raz szer­sze kręgi. To był re­alny pro­blem domu pa­nu­ją­cego. Ro­dzina kró­lew­ska była prze­ra­żona. Nie­chęć do mo­nar­chii ro­sła. Prasa prze­ści­gała się w opi­sy­wa­niu pi­kant­nych szcze­gó­łów skan­dali. Zmie­nił się świat me­diów, zmie­nili się czy­tel­nicy. To­czyła się – jak na­zwał to wów­czas „Gu­ar­dian” – „go­rąca wojna o na­kłady”.

JED­NOŚĆ ŻY­CIA

Czy można ra­cjo­nal­nie wy­ja­śnić przy­czyny braku spo­łecz­nej ak­cep­ta­cji jej dzia­łań?

„Cenę wody po­zna­jemy, gdy wy­sy­chają źró­dła” – to przy­sło­wie ar­meń­skie ide­al­nie od­daje pa­nu­jącą wów­czas sy­tu­ację. Po­stę­po­wa­nie Ca­milli zmu­sza do po­sta­wie­nia py­ta­nia o mo­ralne źró­dła jej po­staw. Cho­dzi o pewną re­flek­sję etyczną. Oce­nia­jąc kon­kretne czyny, wszyst­kie je po­win­ni­śmy od­nieść do szcze­gól­nych i nie­po­wta­rzal­nych oko­licz­no­ści. Próba wy­ja­śnia­nia i po­szu­ki­wa­nie przy­czyn ta­kich za­cho­wań nie może być jed­nak ła­twym uspra­wie­dli­wia­niem każ­dego czynu. Nie ma mo­ral­no­ści bez mo­ral­nej winy. War­to­ścią jest mo­ralna od­po­wie­dzial­ność. „Kto słu­cha uspra­wie­dli­wień, gdy wi­dzi czyny?” – py­tał re­to­rycz­nie w epoce oświe­ce­nia kla­syk eu­ro­pej­skiej afo­ry­styki Georg Chri­stoph Lich­ten­berg. Niech to py­ta­nie bę­dzie za­ra­zem od­po­wie­dzią. Pew­nym uspra­wie­dli­wie­niem może być twier­dze­nie, iż ży­cie Ca­milli staje się zwier­cia­dłem, w któ­rym roz­po­zna­jemy sie­bie.

Siła jej cha­rak­teru roz­wi­jała się w wy­niku prze­ciw­no­ści losu. Przy­szły lata trudne. Prawda i rze­czy­wi­stość ule­gły roz­sz­cze­pie­niu. Nie spo­sób było zna­leźć zło­tego środka mię­dzy wol­no­ścią oso­bi­stą a au­to­ry­te­tem. O wol­ność mu­siała wal­czyć, au­to­ry­tet zaś od­bu­do­wać. Wol­no­ści – po­wtórzmy za Kar­lem Ja­sper­sem – do­wo­dzi się nie ro­zu­mo­wa­niem, lecz czy­nem. „Wy­klu­cza­jące się na­wza­jem in­te­resy ży­ciowe, obo­wiązki, ce­chy cha­rak­teru i po­budki ście­rają się ze sobą w walce. Ana­liza psy­cho­lo­giczna i so­cjo­lo­giczna zdaje się tłu­ma­czyć te zma­ga­nia jako coś re­al­nego” – do­wo­dzi w Fi­lo­zo­fii eg­zy­sten­cji. Słowa te po­zwa­lają zro­zu­mieć głęb­sze, ukryte mo­tywy po­stę­po­wa­nia Ca­milli. Je­śli chciała być sobą, to nie mo­gła ak­cep­to­wać moż­li­wo­ści braku wol­no­ści wy­boru. To de­cy­zja by­cia sobą w ist­nie­niu.

WSPI­NACZKA NA SZCZYT

Utrata wia­ry­god­no­ści na­stę­puje szybko. Nad­szedł czas „przy­wa­ro­wa­nia”. Była druga po­łowa lat dzie­więć­dzie­sią­tych. Oka­zało się, że czas miał de­cy­du­jące zna­cze­nie. Sym­bo­liczny wy­miar zaś przy­brał 28 stycz­nia 1999 roku, kiedy to Ca­milla i Ka­rol po­ja­wili się ra­zem w lon­dyń­skim ho­telu Ritz. Oka­zją było przy­ję­cie uro­dzi­nowe An­na­bel, sio­stry Ca­milli. Mu­siało upły­nąć jesz­cze kil­ka­na­ście mie­sięcy, aby mo­gło na­stą­pić jej ofi­cjalne przed­sta­wie­nie kró­lo­wej Elż­bie­cie. Rze­czy­wi­stość, z którą przy­szło jej się mie­rzyć, nie miała już tej sa­mej struk­tury co wcze­śniej. Ko­lejna ce­zura to rok 2003 i za­miesz­ka­nie w Cla­rence Ho­use.

Rok 2005 przy­niósł na­stępny za­strzyk no­wej ener­gii. Od­była się ce­re­mo­nia ślubna. For­mal­nie bar­dzo ważna uro­czy­stość, ale w rze­czy sa­mej tylko do­peł­nie­nie bar­dzo, bar­dzo dłu­giego związku. Je­śli przy­jąć, iż ra­cję miał Frie­drich Wil­helm Nie­tz­sche, przy­rów­nu­jąc mał­żeń­stwo do dłu­giej roz­mowy, twier­dząc, że „wszystko inne jest w mał­żeń­stwie przej­ściowe, ale prze­ważna część ob­co­wa­nia przy­pada na roz­mowę”, to bo­ha­te­ro­wie tej bio­gra­fii z przy­jem­no­ścią roz­ma­wiali ze sobą już od wielu lat...

Póź­niej na­stał czas po­wol­nej od­bu­dowy wi­ze­runku. Roz­po­czął się okres mo­zol­nej pracy. Na­le­żało po­zy­skać je­śli nie mi­łość pod­da­nych, to cho­ciaż sza­cu­nek bę­dący swo­istą na­grodą za trud peł­nie­nia obo­wiąz­ków dwor­skich.

A wy­zwa­nie było ogromne. Trudno w tym przy­padku o prze­sadę.

Ber­trand Rus­sell był prze­ko­nany, iż „bez mo­ral­no­ści oby­wa­tel­skiej spo­łe­czeń­stwa giną; bez mo­ral­no­ści oso­bi­stej nie są godne prze­trwa­nia”. Ta uwaga jest w tym miej­scu po­trzebna. Sto­sun­kowo ła­two przy­szło Ca­milli pu­bliczne de­mon­stro­wa­nie doj­rza­ło­ści oby­wa­tel­skiej i lo­jal­no­ści wo­bec pań­stwa. Było to wpi­sane w ce­re­mo­nię taką jak po­dej­mo­wa­nie go­ści, liczne po­dróże za­gra­niczne i spo­tka­nia z miesz­kań­cami Zjed­no­czo­nego Kró­le­stwa, ho­no­rowe pa­tro­naty, otwie­ra­nie wy­staw i wrę­cza­nie na­gród. Księżna Korn­wa­lii po­ja­wiała się za­równo w nie­wiel­kich mia­stach i wsiach ca­łego Zjed­no­czo­nego Kró­le­stwa, jak i na an­ty­po­dach Wspól­noty Na­ro­dów. Prasa była pełna zdjęć Ca­milli pre­zen­tu­ją­cej ele­menty stro­jów z od­le­głych krain lub de­gu­stu­ją­cej miej­scowe spe­cjały. Je­śli prawdą jest, że są dwa ro­dzaje szczę­ścia: małe – by­cie szczę­śli­wym, i wiel­kie – uszczę­śli­wia­nie in­nych, to żona przy­szłego króla wpa­dła w wir pracy nad przy­no­sze­niem szczę­ścia in­nym. Czy­niła to i wciąż czyni sku­tecz­nie. Była i jest bli­sko lu­dzi. Choć wspólne fo­to­gra­fie i uśmie­chy są ważne, to wy­peł­niała je rze­czy­wi­sta po­moc nie­siona słab­szym i skrzyw­dzo­nym przez los. To wszystko prawda, ale... Opi­nia pu­bliczna i część me­diów po­zo­sta­wały na­dal wstrze­mięź­liwe w oka­zy­wa­niu sym­pa­tii. Pa­mięć o mi­nio­nych la­tach sta­no­wiła ba­last. Trud­niej jed­nak o cnoty oso­bi­ste ta­kie jak praw­do­mów­ność. A to prasa pa­mię­tała.

BY­CIE KRÓ­LOWĄ

Stara prawda głosi, że to nie urząd czło­wieka zdobi, ale czło­wiek zdobi urząd, który pia­stuje. Kilka mie­sięcy, które upły­nęły od wstą­pie­nia księ­cia Ka­rola na kró­lew­ski tron, wy­star­czyło na po­ka­za­nie światu stylu Ka­rola III. Był to też do­bry czas dla to­wa­rzy­szą­cej mu w peł­nie­niu obo­wiąz­ków Ca­milli. Atu­tem jej jest do­świad­cze­nie, które świet­nie łą­czy z uśmie­chem, dow­ci­pem i lek­ko­ścią. Przed kil­koma dniami, po prze­by­ciu CO­VID-19, gdy po­dej­mo­wała wraz z mał­żon­kiem li­te­ra­tów i wy­daw­ców, wy­gło­siła krót­kie, do­brze przy­jęte prze­mó­wie­nie, w któ­rym za­cy­to­wała Johna Ste­in­becka. To zro­biło na go­ściach wra­że­nie. Dys­kretna broszka w kształ­cie ko­rony pod­kre­ślała kró­lew­ski sta­tus. Ca­milla do­sko­nale opa­no­wała sztukę nie­wer­bal­nego ko­mu­ni­ko­wa­nia się. W tym wzglę­dzie jest kon­ty­nu­atorką dzie­dzic­twa Elż­biety II. Nie bę­dzie też za­sko­cze­niem, iż po ko­ro­na­cji nie bę­dzie już kró­lową mał­żonką, a po pro­stu... kró­lową. Wkrótce po­wie­dzą o niej „na­sza kró­lowa”.

Fi­lo­zo­fię zen ce­chuje po­wścią­gliwy sto­su­nek do słów. Kiedy na­zy­wamy ja­kąś rzecz, za­po­mi­namy o jej praw­dzi­wej na­tu­rze. Słowa mogą być wie­lo­znaczne. W sa­mych sło­wach nie od­naj­dziemy prawdy, dla­tego bądźmy ostrożni w wy­da­wa­niu są­dów.

Wspi­naczka to pra­gnie­nie ży­cia. Ca­milla, obec­nie kró­lowa mał­żonka, za­koń­czyła swoją drogę na szczyt. Osią­gnęła cel. Przez lata kro­czyła nie­pewną, krętą drogą. Ale być może ma ra­cję Mały Książę, mó­wiąc: „idąc pro­sto przed sie­bie, nie można zajść da­leko...”.

Skaz na jej ży­cio­ry­sie znaj­dziemy wiele, ale nie do nas na­leży ich li­cze­nie.

Do pań­stwa rąk tra­fia książka opi­su­jąca to, co uchwytne, co „tu i te­raz”. Pi­sząc o kimś, pi­szemy o oso­bie, w któ­rej za­warte jest wszystko, co mie­ści w so­bie świat. Nie wiemy, jak po­to­czą się losy JEJ, a wła­ści­wie ICH, ale je­ste­śmy pewni, że 6 maja 2023 roku otwo­rzą ra­zem nowy roz­dział hi­sto­rii.

Może nie udało im się nadać swo­jemu ży­ciu formy dzieła sztuki, ale było i jest ono au­ten­tyczne.

Ja­nusz Si­bora

ba­dacz dzie­jów ce­re­mo­niału kró­lew­skiego

ma­rzec 2023

WSTĘP

Zaw­sze by­łam cie­kawa lu­dzi. Lu­bię za­czy­nać pracę bez z góry przy­ję­tych za­ło­żeń, zba­dać wszystko do­głęb­nie, a na­stęp­nie, wy­ko­rzy­stu­jąc całą po­zy­skaną wie­dzę, wraz z tym, co mówi osoba, o któ­rej pi­szę, i lu­dzie z jej oto­cze­nia, stwo­rzyć szcze­gó­łowy por­tret. Choć o ro­dzi­nie kró­lew­skiej na­pi­sa­łam już wiele, od lat ma­rzyła mi się książka po­świę­cona tylko Ca­milli, ów­cze­snej księż­nej Korn­wa­lii. Chcia­łam za­sy­pać prze­paść mię­dzy jej pu­blicz­nym wi­ze­run­kiem a tym, jaka jest na­prawdę. Cie­ka­wiło mnie, jak po­ra­dziła so­bie z od­ra­ża­ją­cymi ko­men­ta­rzami i ubli­ża­niem, ja­kich do­świad­czała przez dzie­się­cio­le­cia z po­wodu związku z księ­ciem Ka­ro­lem, dla­czego nie­któ­rzy wciąż ob­wi­niają ją o śmierć Diany, księż­nej Wa­lii, cho­ciaż wia­domo, że mał­żeń­stwo na­stępcy tronu od po­czątku było nie­do­brane, a od­po­wie­dzial­ność za jej śmierć po­nosi pi­jany kie­rowca.

Pra­gnę­łam po­znać jej mocne i słabe strony: była silna i wy­trwała w mi­ło­ści do Ka­rola, ale nie lu­biła wy­gła­szać pu­blicz­nie prze­mó­wień, la­tać – zwłasz­cza he­li­kop­te­rem – jeź­dzić windą, a do tego nie cierpi igieł. Mia­łam też na­dzieję, że do­wiem się, jak prze­trwała ozię­błe trak­to­wa­nie na kró­lew­skim dwo­rze.

W roku 2015 spo­ty­ka­łam się z nią przez kilka mie­sięcy, gdy przy­go­to­wy­wa­łam ar­ty­kuł dla ma­ga­zynu „New­sweek”. By­łam za­sko­czona jej przy­ja­znym na­sta­wie­niem, ła­two­ścią na­wią­zy­wa­nia kon­taktu i tym, jak ra­dziła so­bie w sy­tu­acjach stre­so­wych.

Wów­czas nie wy­star­czyło mi ani słów, ani czasu, aby stwo­rzyć pełny por­tret Ca­milli. Od tam­tej pory chcia­łam się do­wie­dzieć i na­pi­sać wię­cej. Sy­reny w mo­jej gło­wie za­częły wyć, kiedy obej­rza­łam na plat­for­mie Net­flix trzeci se­zon se­rialu The Crown, w któ­rym przed­sta­wiono ją w ne­ga­tyw­nym świe­tle. Rów­nie szo­ku­jące były dla mnie wy­po­wie­dzi księ­cia Harry’ego, któ­rego bio­gra­fię na­pi­sa­łam w roku 2018, na te­mat ro­dziny kró­lew­skiej w cza­sie wy­wiadu dla ame­ry­kań­skiej te­le­wi­zji, któ­rego on i jego żona Me­ghan Mar­kle udzie­lili Oprah Win­frey w marcu 2021 roku. Ze zdu­mie­niem ob­ser­wo­wa­łam, jak w mil­cze­niu wy­słu­chi­wał pre­ten­sji i za­rzu­tów kie­ro­wa­nych przez Me­ghan pod ad­re­sem jego ro­dziny, do­sko­nale zda­jąc so­bie sprawę z tego, że część z nich była nie­praw­dziwa, zwłasz­cza że wcze­śniej był po­strze­gany jako ści­śle zwią­zany z ro­dziną i kon­cy­lia­cyjny. Nie­stety, wszystko to się roz­myło, a ja do­szłam do wnio­sku, że nad­szedł czas, aby na­pi­sać bio­gra­fię Ca­milli.

Ży­cie Ca­milli można po­dzie­lić na dwie czę­ści: przed za­war­ciem mał­żeń­stwa z księ­ciem Ka­ro­lem i po ślu­bie z nim, który od­był się w kwiet­niu 2005 roku. Od lat zbie­ra­łam wy­po­wie­dzi na jej te­mat po­cho­dzące za­równo od jej przy­ja­ciół, jak i pra­cow­ni­ków. Roz­ma­wia­łam też z naj­waż­niej­szymi oso­bami z jej oto­cze­nia i tymi, które z róż­nych wzglę­dów miały z nią do czy­nie­nia. Nie­wielu z mo­ich roz­mów­ców pro­siło o ano­ni­mo­wość. Zde­cy­do­wana więk­szość z przy­jem­no­ścią opo­wia­dała mi o „praw­dzi­wej Ca­milli”.

Naj­bar­dziej za­ska­ku­jące było to, że gros osób, nie ma­jąc po­ję­cia, z kim jesz­cze będę roz­ma­wiać, po­dob­nie przed­sta­wiało jej cha­rak­ter i tem­pe­ra­ment. Trudno by­łoby na­pi­sać bio­gra­fię skła­da­jącą się z tych sa­mych, po­wta­rza­ją­cych się ana­liz, to­też mniej wię­cej w po­ło­wie pracy za­czę­łam mó­wić moim roz­mów­com, że ta­kimi sa­mymi sło­wami opi­sy­wali ją inni. Nie byli za­sko­czeni. „To dla­tego, że jest au­ten­tyczna”, po­wie­dziano mi, i „nie udaje ko­goś, kim nie jest”. Ktoś, kto zna ją od bar­dzo dawna, stwier­dził, że „ani tro­chę się nie zmie­niła”. Bio­rąc pod uwagę, że słowa te do­ty­czą ko­biety, która do­świad­czyła tylu zło­śli­wo­ści i ata­ków wer­bal­nych, to, że zdo­łała za­cho­wać god­ność, sza­cu­nek do sa­mej sie­bie i prze­wrotne po­czu­cie hu­moru, jest nie­zwy­kłe.

Ca­milla za­ak­cep­to­wała fakt, że Ka­rol jest pra­co­ho­li­kiem, który robi wszystko, co w jego mocy, dla kró­lo­wej, kraju oraz se­tek or­ga­ni­za­cji cha­ry­ta­tyw­nych. Ona rów­nież mocno za­an­ga­żo­wała się w liczne wła­sne przed­się­wzię­cia. Jej główną rolą za­wsze było jed­nak wspie­ra­nie Ka­rola, co przy­nio­sło ogromne, po­zy­tywne efekty. Jest godna za­ufa­nia, ma in­tu­icję i za­wsze stoi po jego stro­nie. Ni­gdy nie pró­bo­wała prze­kra­czać wy­zna­czo­nych gra­nic i przej­mo­wać obo­wiąz­ków przy­pi­sa­nych jej mę­żowi. Pod­czas ofi­cjal­nych wy­stą­pień za­zwy­czaj idzie tuż za nim, a cza­sem jej po­stać tylko za­ry­so­wuje się gdzieś w tle. Nie wy­nika to z faktu, że czuje się gor­sza czy nie­ważna. To z jej strony oznaka sza­cunku i mi­ło­ści do króla Ka­rola i przy ta­kich oka­zjach sta­wia go na pierw­szym miej­scu.

Pod­czas peł­nie­nia swo­ich obo­wiąz­ków jest sa­mo­dzielna, śmiała i od­ważna. Na spo­tka­nia przy­cho­dzi świet­nie przy­go­to­wana, przed­sta­wia cie­kawe po­my­sły i dba, aby zo­stały one zre­ali­zo­wane. Woli po­ma­gać niż wy­słu­chi­wać po­chwał, za­chę­cać niż po­uczać. W swo­ich dzia­ła­niach stara się być bli­sko zwy­kłych lu­dzi, za­równo do­ro­słych, jak i dzieci. By­łam za­sko­czona, kiedy od­kry­łam, jak wiele pracy na rzecz róż­nych or­ga­ni­za­cji cha­ry­ta­tyw­nych wy­ko­nuje za ku­li­sami, po ci­chu i sku­tecz­nie, bez szu­ka­nia po­kla­sku.

Jej we­wnętrzna siła spra­wia, że nie pró­buje ro­bić z sie­bie ofiary, a jej praca, bez wąt­pie­nia, nie służy temu, by pod­bu­do­wać jej ego. Ca­milla wy­ko­rzy­stuje po­zy­tywne do­świad­cze­nia z do­ra­sta­nia w sta­bil­nej, ko­cha­ją­cej ro­dzi­nie oraz oso­bi­ste zdol­no­ści, aby zna­leźć coś po­zy­tyw­nego we wszyst­kim, co robi lub co jej się przy­da­rza. Pod­jęła się dzia­łań na rzecz or­ga­ni­za­cji cha­ry­ta­tyw­nych, któ­rych inni człon­ko­wie ro­dziny kró­lew­skiej wo­le­liby uni­kać, ta­kich jak zaj­mu­jące się gwał­tami i prze­mocą wo­bec ko­biet. To uczy­niło z jej osoby wielki atut ro­dziny kró­lew­skiej.

Zdaje się też nie przej­mo­wać swoim wie­kiem. Ak­cep­tuje go, ra­zem ze zmarszcz­kami i tym, co ze sobą nie­sie. Można od­nieść wra­że­nie, że im jest star­sza, tym wię­cej ma ener­gii. Na­wet z tego żar­tuje. Kiedy w li­sto­pa­dzie 2021 roku wraz z księ­ciem Ka­ro­lem wra­cali z czte­ro­dnio­wej ofi­cjal­nej wi­zyty w Jor­da­nii i Egip­cie, pod­czas lotu po­wrot­nego pod­kre­śliła, że ich za­gra­niczne po­dróże to wy­jazdy służ­bowe, a nie wa­ka­cje. „Je­stem te­raz dużo star­sza” – po­wie­działa – „ale cy­tu­jąc Ri­charda In­gramsa [by­łego re­dak­tora ma­ga­zy­nów «Pri­vate Eye» i «The Ol­die»], my­ślę so­bie, że «nasz se­ler na­dal jest chru­piący»”. To do­sko­nałe wy­ra­że­nie!

Ro­dzina kró­lew­ska i pod­dani mają szczę­ście, że jest żoną Ka­rola. Mam na­dzieję, że czy­tel­nicy odłożą na bok cię­żar po­wie­la­nych przez me­dia w ciągu ostat­nich trzy­dzie­stu lat plo­tek i uprze­dzeń, by świe­żym okiem spoj­rzeć na nową kró­lową mał­żonkę Zjed­no­czo­nego Kró­le­stwa.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

[1] Przez wzgląd na uzus ję­zy­kowy wy­dawca po­zo­sta­wił imię bo­ha­terki w ory­gi­nal­nym brzmie­niu: Ca­milla.