80,00 zł
Książka Chopin w podróży. Glosy do biografii to wybór 82 artykułów Henryka F. Nowaczyka pod redakcją Piotra Mysłakowskiego. Dotychczas przyczynki H. Nowaczyka nie zostały wydane w pracy zwartej, która stanowiłaby możliwie kompletny, reprezentowany zbiór jego osiągnięć badawczych; pozostawały rozproszone w czasopismach (m.in. „Ruch Muzyczny”, „Wiadomości Kulturalne”, prasa kaliska) i książkach programowych Festiwalu Chopin w barwach jesieni.(Jedyna książka H. Nowaczyka: Chopin na traktach Wielkopolski Południowej, Kalisz 2006 - to wybór zaledwie kilku artykułów na temat związków Chopina z regionem Wielkopolski Południowej).
Zaletą artykułów Henryka Nowaczyka jest łączenie myślenia analitycznego z przystępnym i barwnym sposobem prezentowania tez, w sposób zrozumiały dla szerokiego grona czytelników. Książka wpisuje się zatem w ideę udostępniania i popularyzowania rzetelnej wiedzy o życiu i twórczości Fryderyka Chopina.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 1276
Wybór tekstów i ilustracji, opracowanie redakcyjne
Piotr Mysłakowski
Korekta
Maria Aleksandrow
Indeksy
Jolanta Wroczyńska
Projekt graficzny
Big Design
© Copyright by Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, 2013
© Copyright by Henryk F. Nowaczyk, 2013
Pierwsze wydanie drukiem: Warszawa 2013 Pierwsze wydanie e-booka: Warszawa 2023
ISBN 978-83-61142-89-8 (druk) ISBN 978-83-966692-4-7 (epub) ISBN 978-83-68058-03-1 (mobi)
Wydawca
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina
ul. Tamka 43
00-355 Warszawa
chopin.nifc.pl
Książka została dofinansowana przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego ze środków na działalność upowszechniającą naukę.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski.
Bíos (gr. życie), gráphein (gr. rysować, pisać) – biografia, to opisywanie czyjegoś życia. Jak malowanie portretu, można to robić na wiele sposobów – psychologiczne portrety Rembrandta i kubistyczne portrety Picassa są przykładami krańcowo odmiennego podejścia do zadania, jakim jest w końcu to samo „odwzorowanie” portretowanej osoby. Są jednak nie tylko odbiciem „obiektywnej prawdy” (czy ona istnieje, to jest osobne zagadnienie…), ale i osobowości twórcy: malarza czy pisarza. Innymi słowy, biograficzny portret bywa tyleż portretem opisywanego, ile opisującego – wszystko zależy od proporcji.
W każdym jednak przypadku kanwą i budulcem biografii są fakty:stanowią one z jednej strony element porządkujący chronologię wydarzeń, z drugiej – są podstawą do interpretacji, do wyjaśnienia okoliczności ich zaistnienia. Prawdziwość tych faktów jest więc warunkiem wiarygodności całości: z mylnych faktów można przecież zbudować całkowicie błędny obraz wydarzeń biograficznych.
W przypadku Chopina, po dwustu latach od jego narodzin, mamy do czynienia z sytuacją specyficzną: istnieje multum opracowań tzw. biograficznych, wiele z nich jednak obarczonych jest grzechem nieprawdziwości faktograficznej. Wynika to z różnych przyczyn: znikoma liczba zachowanych dokumentów ściśle osobistych, zniszczenia archiwów prywatnych i publicznych, zaginięcie większości prywatnej korespondencji, relacje bliskich i dalszych znajomych nie zawsze pokrywające się ze sobą itp. I wreszcie znikoma liczba dzisiejszych badań źródłowych i bezkrytyczne opieranie się na istniejących od dziesiątków lat opracowaniach.
W takich warunkach, w zastanym materiale biograficznym powstają – poza błędami – poważne luki, które wypełnić może jedynie żmudne odtwarzanie ówczesnej rzeczywistości poprzez badanie analogii i kontekstów, przez stawianie hipotez możliwie najbardziej zbliżonych do rzeczywistości, przez obalanie mniej uzasadnionych interpretacji oraz prostowanie dotychczasowych błędów itp. Wreszcie przez uporczywe drążenie fragmentów zachowanego autentycznego materiału w celu ujawnienia nowych, a ukrytych w nich treści.
Henryk F. Nowaczyk jest badaczem, który wcielił się w rolę detektywa, wyjaśniającego niedopowiedzenia, zagadkowe okoliczności i fakty z zachowanych źródeł. Słusznie zauważył, że np. korespondencja Chopina, stanowiąc przebogaty materiał badawczy, zawiera sporo fragmentów, które pozostają nie do końca zrozumiałe. Są to niezliczone aluzje, oczywiste tylko dla nadawcy i adresata, skróty myślowe i rzeczowe, często stosowane w celu zakamuflowania opisywanej osoby, dowcipne plotki o znajomych, zapisanych dla dyskrecji pod inicjałem itp. Rozszyfrowanie tych zagadek pozwala na szersze zrozumienie, po latach, intencji piszącego; rozjaśnia mroki ówczesnych wydarzeń, w których Chopin brał udział; daje wreszcie materiał do analizy psychologicznej postaci kompozytora i otaczających go osób. Jak wielkie jest to zagadnienie, pokazuje najnowsze krytyczne wydanie Korespondencji Fryderyka Chopina (tom I), w którym komentarz do listów (przypisy) zajmuje więcej miejsca niż same listy!
Henryk F. Nowaczyk konstatuje: „odmienne opinie w jakiejś kwestii, wyrażone przez autorów dzieł poświęconych życiu i twórczości Fryderyka Chopina, mobilizują mnie do poszukiwań archiwalnych. Choć nie zawsze można znaleźć odpowiedź na intrygujące pytanie, to jednak zwykle udaje się poszerzyć wiedzę o jakimśepizodzie biografii kompozytora”.
Kierowany tą zasadą, Henryk F. Nowaczyk nie ma odpowiednika wśród badaczy życia Chopina. Nikt bowiem nie odważył się, wychodząc niekiedy z drobnego, a tajemniczego półzdania, wzmianki czy pojedynczego słowa z listu Chopina, tak dogłębnie przeanalizować istotę sensu takiego zdania, by wydobyć na światło dzienne intencje Chopina czy okoliczności życiowe, towarzyszące temu zdarzeniu. Pracę swoją Henryk F. Nowaczyk opiera na bogatym studium często trudno dostępnych źródeł, z których czerpie mnóstwo detali, logicznie wykorzystując ich sens dla udowodnienia swojej tezy. Dzięki temu czytelnik, a szczególnie chopinolog, uzyskuje wiarygodny fakt biograficzny,obudowany licznymi dowodami źródłowymi. Jego ustalenia w licznych przypadkach prostują, uzupełniają lub obalają utarte mity, powtarzane w pracach nawet wybitnych chopinologów.
W niejednym przypadku zasługą Henryka F. Nowaczyka jest pierwsza publikacja nieznanych dotychczas informacji o Chopinie (np. recenzji z koncertów w Szkocji).
Osobnym – i ulubionym – działem twórczości Henryka F. Nowaczyka jest szczegółowe analizowanie okoliczności związanych z podróżami Chopina. Główny temat zainteresowań Autora zdecydował o tytule niniejszej książki: Chopin w podróży. Glosy do biografii – glosa (z łac. słowo wymagające wyjaśnienia) to głos w dyskusji, dopisek, komentarz. Będąc niekwestionowanym już specjalistą od systemu podróżniczo-pocztowego Królestwa Polskiego XIX wieku, uzbrojonym w źródłowe rozporządzenia pocztowe, rozkłady jazdy i trasy dyliżansów, potrafi Nowaczyk z dokładnością opisać i „rozpisać” na etapy każdą podróż Chopina. Ta szczegółowa analiza, choć niekiedy pozornie nużąca detalami, przydatna jest jednak do potwierdzenia lub wykluczenia pewnych anegdot, utrwalonych w legendzie rodzinnej, a przeniesionych do literatury chopinowskiej (vide: koncert w Sulechowie).
Mrówcza praca badawcza H.F. Nowaczyka zaprezentowana jest w esejach w sposób nadzwyczaj ciekawy pod względem narracyjnym. Autor nie ogranicza się do wyłożenia swoich odkryć czy polemicznych racji, ale robi to w stylu gawędziarskim, który czytelnikowi obdarzonemu odrobiną wyobraźni kreśli barwny obraz epoki. Okoliczności omawianych faktów obudowane są częstokroć szeroką erudycyjną wiedzą z różnych dziedzin, jak w przypadku opisu parad i ćwiczeń wojennych, oglądanych przez młodego Chopina, czy rozważań o problematyce „śmierci pozornej”. Ten walor pisarstwa Nowaczyka dodaje Jego tekstom kolorytu i dostarcza dużo szerszej wiedzy niż sam opis „epizodu” chopinowskiego.
Zamieszczony w niniejszej książce wybór artykułów-esejów Henryka F. Nowaczyka w całości dotyczy tematyki okołochopinowskiej; ich powstanie rozciąga się na osiemnaście ostatnich lat (1994–2012), w czasie których Autor często podejmował tematy, dotyczące Jego rodzinnego regionu, czyli Wielkopolski. W książce zamieszczono wszelkie epizody chopinowskie związane z podróżami Chopina do krajów zachodniej Europy, w tym także do Wielkiego Księstwa Poznańskiego, gdzie mieszkała matka chrzestna Fryderyka, Anna ze Skarbków Wiesiołowska. Uwzględniono także, a może i głównie, tematykę antonińską. Pobyt Chopina w Antoninie, jego relacje z rodziną księcia Antoniego Radziwiłła stanowią najwyraźniej ulubiony temat Nowaczyka, który już od 1989 roku publikował artykuły prasowe o tej tematyce, a poczynając od 1997 roku stał się stałym autorem esejów o tematyce chopinowskiej w corocznej książce programowej Międzynarodowego Festiwalu w Antoninie „Chopin w barwach jesieni”, którego pierwsza edycja odbyła się w 1982 roku.
Początkowo Autor regularnie zasilał tematyką chopinowską łamy wielkopolskich gazet: „Ziemię Kaliską” (36 artykułów) i „Gazetę Ostrowską” (20 artykułów). Głównym jednak forum prezentacji twórczości Henryka F. Nowaczyka stał się od osiemnastu lat ogólnopolski dwutygodnik „Ruch Muzyczny”, w którym zamieścił już 108 artykułów (zob. Bibliografia).
Dotychczasowe rozproszenie tych artykułów, przy ich niekwestionowanej wartości poznawczej, dało asumpt Narodowemu Instytutowi Fryderyka Chopina, by wydać je w formie zwartej, przy okazji honorując niedawną 70. rocznicę urodzin Autora. W niniejszej książce przedstawiamy więc spory wybór tych artykułów, uzupełniony niektórymi tekstami z Antonina z lat 1999–2009.
Wyboru niniejszego dokonujemy, kierując się głównie ich zawartością merytoryczną. I tak: z „Ruchu Muzycznego” pochodzi 75 artykułów (w tym 11 dwuczęściowych, drukowanych w dwóch kolejnych numerach pisma), z książki programowej Festiwalu w Antoninie – 5, oraz jeden z „Wiadomości Kulturalnych”. Zakładamy, że prezentowany zestaw jest w pełni reprezentatywny dla całej chopinowskiej twórczości Autora.
Ponieważ teksty powstawały w różnych okresach, Autor czasami po latach powracał do podjętego wcześniej tematu; uzyskane w ten sposób nowe dane zostały obecnie w kilku artykułach wprowadzone do pierwotnego tekstu, dzięki czemu otrzymujemy tekst w pełni zaktualizowany.
Dla przejrzystości narracji przyjęliśmy jako schemat książki chronologię biograficzną Chopina:według roku (i miesiąca) epizodu z życia Chopina, którego artykuł dotyczy; same zaś artykuły oznaczone zostały rocznymi datami ich powstania.
W przypadkach, gdy w czasie pisania artykułu pewne dane jeszcze nie były znane, uzupełniliśmy przypisy Autora, za jego wiedzą, odpowiednimi przypisami redakcyjnymi, powiększającymi lub korygującymi dawniejszą wiedzę.
Podsumowując, warto podkreślić, że choć Autor nie jest zawodowym historykiem ani muzykologiem, to Jego przyczynki-eseje mają wielką wartość poznawczą, dzięki czemu wzbogaciły wiedzę o biografii Chopina w bardzo poważnym stopniu. Świadczą o tym liczne odwołania się do Jego ustaleń w pracach źródłowych innych autorów. Zawdzięczamy to także – obok samych odkryć merytorycznych – umiejętności analitycznego, logicznego myślenia Autora i jasności w prezentacji materiału. Badania, w których niepoślednie miejsce zajmują także stawiane hipotezy, z natury rzeczy stanowią pożywkę dla polemik; kilka z nich notujemy w literaturze przedmiotu – także i one wnoszą wiele do ogólnej wiedzy o biografii kompozytora.
Na koniec należałoby wskazać na jeszcze jeden aspekt twórczości Henryka F. Nowaczyka. Jego żmudne, wieloletnie badania w rozrzuconych po świecie archiwach i bibliotekach oparte są wyłącznie na własnych, osobistych kontaktach, poza utartym obiegiem naukowym. Zdobywanie informacji, nieraz obciążone odczuwalnymi kosztami, nigdy nie miało żadnego wsparcia instytucjonalnego. Autor, jak wilk samotnik, poluje sam, jednak swoimi zdobyczami dzieli się z nami szczodrze, czego dowodem jest prezentowany tutaj wybór Jego prac.
Piotr Mysłakowski
1810
Dla wyjaśnienia kwestii „ojcostwa chrzestnego” Fryderyka Floriana hrabiego1 Skarbka wobec Fryderyka Chopina wskazane jest zapoznanie się z treścią jego rękopisów powstałych w okresie, w którym kompozytor miał przyjść – i przyszedł – na świat.
Dziennik podróży do Paryża, rozpoczęty w połowie października 1809 roku, umożliwi ustalenie daty wyjazdu siedemnastoletniego Skarbka z Żelazowej Woli na studia; jego listy pisane nad Sekwaną (a także list jego profesora, Piotra Maleszewskiego) umożliwiają natomiast stwierdzenie, do kiedy w Paryżu przebywał.
Postanowiłem przedstawić kilka niepublikowanych dotąd fragmentów Dziennika podróży z 1809 roku, pisanego przez Skarbka w formie listów do niezidentyfikowanego, a może fikcyjnego „przyjaciela”, a także opublikowane w roku 1871 dwa listy, napisane w 1810 roku przez Skarbka do Samuela Bogumiła Lindego. Chociaż te materiały nie rozstrzygają kwestii „ojcostwa chrzestnego”, to jednak niewątpliwie poszerzają wiedzę o Skarbku w interesującym nas okresie jego życia i mogą naprowadzić badaczy na nowe tropy.
„List pierwszy” z Dziennika podróży nie jest datowany, ale niewątpliwie został napisany – wraz z wierszem, którym Skarbek pożegnał Żelazową Wolę – kilka dni przed jego wyjazdem z rodzinnego dworku (a więc przed 15 października 1809 roku).
„Dziennik mojej podróży. List pierwszy2.
Kochany Przyjacielu.
Gdyśmy jeszcze razem w obrębach szkolnych przebywali, obiecałem natenczas Tobie, pewien będąc, że na niejaki czas Ojczyznę moją opuszczę, pisywać do Ciebie listy, w których bym Ci moją podróż opisywał. Inne było wtenczas moje przedsięwzięcie, miałem albowiem udać się do Getyngi, aby tam odbyć kurs ekonomiczny; gdy atoli okoliczności polityczne nie pozwoliły wykonać mi tego przedsięwzięcia, postanowiłem skorzystać z […] podanej mi okazji wyjazdu w towarzystwie kilku przyjaciół do stolicy kunsztów i nauk, to jest do Paryża.
Wiadomo Ci jest zapewne, że rząd wysyła kilku kandydatów na Profesorstwo do tegoż miasta dla wydoskonalenia się w tych przedmiotach, do których osobiste zdatności ich przeznaczyły. Obrawszy sobie zatem jednego z tych kandydatów za przyjaciela przewodniczącego naszym naukom, jedzie nas sześciu współtowarzyszów. Łatwo sobie wystawić przyjemności, jakie nam nasza podróż sprawiać będzie”.
Siedemnastoletni Fryderyk Skarbek cieszył się, że znalazł się w „dobranym zgromadzeniu przyjaciół w jednym celu jadących – umysły kształcić”. Ubolewał wszakże, iż nie towarzyszy mu adresat listu: szkoda, że „nie mogę dzielić z Tobą chwil rozkosznych, których będę używał. Lecz dzisiaj już próżno wspominać o tym”. Adresat listu postanowił bowiem, że poświęci się służbie w wojsku Księstwa Warszawskiego, co Skarbek przyjął ze zrozumieniem:
„Chwalebny jest zamiar, który Cię w ojczystej zatrzymuje ziemi: broniąc Ojczyzny pełnić obowiązki dobrego jej syna; ja zaś nim stąd odjadę, chcę się z nią pożegnać, a w szczególności z tym kawałkiem ziemi, na którym-em młodość moją przepędził.
Posyłam Ci słabe, lecz z serca mojego pochodzące pienie, którem przed mym wyjazdem nucił. Przebacz słabość wiersza, przesyłam Ci go, ufając Twojej łagodności i przyjaźni”.
Załączył Skarbek do listu „pienie” zatytułowane Westchnienie do Ziemi Ojczystej, którą utożsamiał z Żelazową Wolą. Wiersz powstał parę dni przed 15 października 1809 roku, gdyż w tymże dniu – odprowadzony przez matkę i siostrę do Warszawy – Skarbek dołączył do zebranych w wyznaczonym miejscu (prawdopodobnie w pałacu Saskim3) współtowarzyszy podróży. W Warszawie pozostała do następnego dnia także jego matka i siostra, zapewne u rektora Liceum Warszawskiego Samuela Bogumiła Lindego, krajana pani Skarbkowej z Torunia.
Podróż rozpoczęto 16 października 1809 roku wczesnym rankiem. Wieczorem tego dnia Skarbek napisał „list drugi”, datowany w Żabiejwoli. Zamieścił w nim opis pożegnania z najbliższymi i relację z przebiegu pierwszego dnia wojażu. Brudnopis listu Skarbek przepisał na czysto, opuszczając niektóre fragmenty i dodając nowe (przy cytatach zaznaczę, czy pochodzą one z brudnopisu – „B”, czy z czystopisu – „C”).
Dwór Skarbków w Żelazowej Woli
(„C”) „Dzisiaj się prawdziwie podróż nasza zaczęła. Rano wstałem i ze zwyczajną sobie niecierpliwością wszystkich moich towarzyszów podróży pobudziłem. Ubrany po podróżnemu, wszystko już mając upakowane, oczekiwałem tylko momentu wsiadania. Nie byłem smutnym, jedno mnie tylko mocno na sercu ciążyło pożegnanie z Matką moją; zresztą w Warszawie nic mi miłych chwil nie wspominało. Pożegnania z powinności w poprzedniczym dniu poodbywałem, słowem, nic mnie do naszej nie przywiązywało stolicy.
Przyszedł moment wyjazdu, pożegnanie moje z Matką moją było krótkie, ale mnie do łez wzruszyło; łatwiej czuć jak wyrazić to można, co się w takiej chwili w nas dzieje. Żywiej zresztą sam sobie to kochany przyjacielu wystawisz, wspomnij sobie tylko na moment rozstania się z rodzicami Twoimi. Dodaj jeszcze do tego pożegnanie się z siostrą stryjeczną, której – jak wiesz – przyjaźń sobie tak drogo cenię4. Ostatnie słowa, które do mnie wyrzekła, zawsze będę pamiętał je, równie jak czułe i przyjacielskie pożegnanie drogiej stryjecznej i rodzonej siostry mojej.
Ale dość już tego rozstawania się […] jednym słowem wyraziwszy, opuściłem Matkę moją i do towarzyszów podróży w jednym miejscu zgromadzonych udałem się; trunek posilający serca nam dodał, wsiedliśmy do bryk, furmany trzasnęli z biczy i podróż się zaczęła. Miałem jeszcze przejeżdżając ukontentowanie widzieć Matkę moją z siostrą na ganku i ostatni raz je pożegnać. Wkrótce rogatki nas ujrzały i Warszawa z naszych znikła oczów. Wesoły dość byłem, zapomniałem o przeszłym, a Warszawy nie żałowałem. Życzyłbym tylko, abym:
Gdy rozległe przebędę zagraniczne kraje,
Poprawione w Warszawie znalazł obyczaje.
Najpierwsze miasteczko po drodze było Raszyn”.
(„B”) „Niejakim poszanowaniem przejęty byłem, gdym przejeżdżał przez pole, na którym Polak pokazał się nieodrodnym synem Ojczyzny. Przykro mi było spoglądać na domy po często spustoszone lub spalone w tymże mieście; są to skutki zdradzieckiego najazdu nieprzyjaciół naszych. Przyłączam Ci tu przyjacielu Elegię, którą-m na miejscu tak sławnej bitwy napisał” (bitwę pod Raszynem stoczono 19 kwietnia 1809 roku).
(C”) „W całej tej okolicy biedy i nędzy zewsząd się pokazują oznaki. Wsie bez mieszkańców, pługi opuszczone, ziemia w martwej gnuśności za rolniczymi wzdychająca rękami, zgoła wszystkie skutki wojny […]. Miasteczko Nadarzyn miało nas na popas. Porządna tamże jest austeria i piękny kościół. W pierwszej, kucharskie moje wyjawiając talenta, przednią ugotowałem poliwkę z piwa, a w drugim grałem na organach. Zresztą zaś powiem w krótkości o Nadarzynie:
Pełno tu w nim Żydów, więcej jeszcze błota,
Brzydko gdy pogoda, gorzej kiedy słota.
Zaciągnęliśmy dnia tego na nocleg w Żabieywoli, gdzie ugotowawszy zrazy ten list do Ciebie piszę. Przebacz, jeżeli tak raptem kończę nad tymi pod nosem zrazy pachniącymi […]. Dodam jednak, że mamy spać między szczurami, w brudnej izbie…”.
Okazało się, że nocleg nie był tak okropny, jak to się Skarbkowi wieczorem wydawało. W „liście 3-cim”, napisanym 17 października w Podstolicach, czytamy:
„Już tak zły jakem myślał nie był nasz nocleg, żaden szczur nie śmiał nam we śnie naszym przeszkodzić, żadna myszka przez nasz apartament na ogonku nie przejeżdżała. Strachy nam się nie śniły, dostatecznie bowiem apetyty nasze zaspokojone były wieczoru poprzedzającego.
Pożegnawszy więc naszego karczmarza, ruszyliśmy [z Żabiejwoli – HFN] rano. Słońce dopiero co było wzeszło, pięknie się jego promienie po wzgórkach rozchodziły. Okolice, przez któreśmy przejeżdżali, bardzo były piękne i jedna górka z murowanymi stodołami bardzo do domowych okolic podobna, przypomniała mi Żelazową Wolę, wieleż to wspomnień do takiego przypomnienia się przyłącza.
Pokazało nam się coś w polu podobnego do zająca, powyskakiwaliśmy z bryk i w pogoń za owym mniemanym zającem puściliśmy się uzbrojeni, jeden w bicz, drugi w karabinek nie nabity, trzeci w pałasz, a czwarty w króciczkę bez prochu i skałek, reszta zaś w nogach dufała; attak nasz był żwawy, dościgliśmy nieprzyjaciela, o 100 może kroków od niego spostrzegliśmy miasto zająca burego kota, i na tym się wielka wyprawa skończyła; żeśmy tak podłym wzgardzili przeciwnikiem i do bryk znowu powsiadali. Mszczonów się wkrótce z wyniosłymi wieżami wzrokowi naszemu przedstawił”.
Na rynku miasteczka Skarbek dostrzegł budynek pełniący funkcję ratusza, albowiem na jego szczycie widniał nieudolnie namalowany „orzeł w białym habicie”. Ale przy wizerunku orła była także zawieszona gałąź, która w owych czasach pełniła funkcję szyldu… karczmy! Skarbek nie omieszkał uwiecznić tej mszczonowskiej budowli okolicznościowym wierszem:
Wznoszą się cztery ściany,
Dzieło ostrej siekiery,
Komin wymurowany i stromy dach stary.
Tam na wysokim szczycie
Domu, choć niskiej budowy,
Orzeł w białym habicie
Podobnym jest do sowy.
Przy nim się chwieje gałąź sosnowa,
Do której chłopska śmieje się dusza,
Bo tego domu jedna połowa
Znaki ma karczmy, druga ratusza.
Powolna jazda bryczkami sprzyjała obserwacji mijanych okolic, których „powaby” Skarbek niestrudzenie opisywał prozą i wierszem. Niekiedy trzeba było użyć fortelu, by móc przenocować w przydrożnych karczmach. W jednej z mijanych miejscowości był tak wielki tłok w karczmie, okupowanej przez miejscowych chłopów, że nasi podróżni udali, iż stanowią orszak groźnego „generała”, który wkrótce tutaj przybędzie. „Generałem” mianowano postawnego i rosłego Tymowskiego, który podróżował do Paryża na studia wraz ze swym bratem5. Na wiadomość, podaną przez podróżujących pierwszą bryką, że za chwilę zjawi się „generał”, chłopi rozpierzchli się i nasi podróżni mogli przygotować posiłek oraz przenocować.
Na granicy Księstwa Warszawskiego i Śląska „pruskiego”, przy trakcie przebiegającym przez południowy skrawek Wielkopolski w kierunku Sycowa, Oleśnicy i Wrocławia, Skarbek pożegnał ziemię ojczystą przy słupie granicznym z wizerunkiem godła – Orła Białego. Przy tymże granicznym słupie Skarbek skonsumował – jak pisze – „ostatnią butelkę węgierskiego wina. Później butelczynę zakopawszy pod słupem, rzekłem do naszego Orła:
Żegnam ciebie orzełku białym piórem kryty,
byś twymi skrzydłami, nim przebędę kraje
Obszerniejsze, oskrzydlił Polskiej ziemi szczyty
I tam się wstrzymał, gdzie Lechów granica ostaje”.
Kolejny list Skarbek datował „W Wrocławiu, 24 Października”, ale my już się pożegnamy z podążającym do Paryża bryczką podróżnikiem. Brak bowiem w jego Dzienniku podróży interesujących nas odniesień do Mikołaja Chopina i jego małżonki Justyny Tekli z Krzyżanowskich, która w tymże czasie była już w piątym miesiącu stanu błogosławionego, nie wiedząc, czy na świat przyjdzie druga córka, czy syn.
Fryderyk Skarbek, gdy dotarł z kompanią do Paryża, nawiązał korespondencję z rodziną w Żelazowej Woli, o czym dowiemy się z dwóch jego paryskich listów, adresowanych do Samuela Bogumiła Lindego, rektora Liceum Warszawskiego.
*
Kazimierz Władysław Wójcicki, autor Cmentarza Powązkowskiego, przygotowując obszerny szkic biograficzny o Fryderyku Skarbku, dotarł do bogatego jeszcze w 1871 roku zasobu „rękopism” po zmarłym 25 listopada 1866 roku literacie, ekonomiście, prawniku etc.: „Wszystkie rękopisma niedrukowane, zarówno jak prace już ogłoszone i przygotowane do drugiego wydania, są w ręku najstarszego syna zgasłego autora”6.
Wiedząc o związkach młodego Skarbka z rektorem Liceum Warszawskiego Samuelem Bogumiłem Lindem, Wójcicki nie omieszkał także przewertować „papierów” po zmarłym w 1847 roku autorze sześciotomowego Słownika języka polskiego, przechowywanych przez jego córki. Znalazł Wójcicki dwa listy napisane do rektora przez osiemnastoletniego Skarbka: „W papierach po ś. p. S. B. Linde, znajduję właśnie dwa listy Fr. hr. Skarbka […] Lat sześćdziesiąt jeden właśnie upływa, kiedy je kreślił w Paryżu. Przytaczam je w całości, gdyż zawierają ciekawe szczegóły, odnoszące się do pobytu naszego pisarza w stolicy Cesarstwa francuskiego”.
Rękopisy listów przetrwały do dziś w Bibliotece Jagiellońskiej. Przytoczę ich treść in extenso, dodając niezbędne objaśnienia. Pierwszy z tych listów został napisany miesiąc przed przyjściem na świat Fryderyka Chopina.
„Paryż, 21 stycznia 1810 r.
Dowiedziawszy się z listu matki mojej, że WPan Dobrodziej raczysz mnie zaszczycać łaskawą swoją pamięcią, mam sobie za powinność oświadczyć mu za to moją wdzięczność”.
Już pierwsze zdanie listu wskazuje, że po przybyciu do Paryża Skarbek nawiązał korespondencję z rodziną i w styczniu 1810 roku otrzymał z Żelazowej Woli kolejny już zapewne list, w którym matka – po wizycie w pałacu Saskim u Lindego – poinformowała go o zainteresowaniu rektora Liceum Warszawskiego postępami w studiach swego pupila. Skarbek informował Lindego:
„Przybywszy na miejsce przeznaczenia mego, starałem się podług rad WP. Dobr. czas mój nietylko samym poświęcać muzom, i zatrudnić się takiemi naukami, przez którebym się mógł stać zdolnym do dzierżenia później jakiego urzędu. Atoli próżne były z początku moje starania, ponieważ w całym Paryżu, niemasz żadnego publicznego kursu nauk «kameralnych», którym się poświęcam, i większa część mieszkańców tej stolicy, uczonych nawet, nie zna je z imienia a tem bardziej co do rzeczy”.
Trudno się dziwić paryskim uczonym, że nie znali ani „z imienia”, ani „co do rzeczy” nauk „kameralnych”, był to bowiem termin ukuty zapewne przez Lindego, nawiązujący do pruskiego określenia „kamera”, oznaczającego w byłych Prusach Południowych (w zaborze pruskim po rozbiorach) urząd administracji ustanowionej przez zaborców, trudniący się głównie kwestiami fiskalnymi. Ostatecznie udało się jednak Skarbkowi zapewnić sobie pobieranie nauk „kameralnych”:
„Winniśmy jednak staraniom JPana [Dominika] Krysińskiego, który się raczył tem zatrudnić, że teraz bierzemy lekcye prywatne ekonomiki politycznej, podług Smit[h]a, i administracji skarbowej od pana St. Aubin, dawnego trybuna ludu […]. Bierzemy na tydzień cztery godziny ekonomii, a dwie administracji skarbowej. Z pierwszej czynimy wyciągi na piśmie, a w drugiej ćwiczym się praktycznie, przez opisywanie znaczenia wyrazów w tym wydziale używanych i przez robienie różnych raportów, podług przepisów procedury francuzkiej. Nauki te brane od dawnego trybuna bardzo nam drogo przychodzą, ale też za to pan St. Aubin zaręczył nam, że w przeciągu jednego roku skończy z nami kurs rozpoczęty i że już na ten czas będziemy w stanie podjęcia się jakich urzędów w tym wydziale”.
Nie tylko wspomniane prywatne kursy nauk „kameralnych” były udziałem Skarbka. Studiował także w Collège de France ulubioną przez siebie literaturę antyczną oraz – co będzie miało znaczenie dla jego zawodowej przyszłości – „prawo kryminalne” (karne): „Słucham oprócz tego w Kollegium francuzkiem publicznych kursów greckiej i łacińskiej literatury i Prawa kryminalnego; pierwszy daje pan Gail, tłumacz Tucydydesa i Xenofonta; drugi pan La Maire, jako zastępujący pana Legouvé, który po śmierci żony swojej melancholią, czyli pomięszanie zmysłów cierpi; a trzeci pan Pastoret hrabia państwa, senator i członek ciała prawodawczego, oprócz tego, człowiek bardzo światły i niezacięty jak inni w swoich zdaniach”.
Dziwił się Skarbek, że „jeśli jest u nas mało przyjaciół greczyzny, mniej jeszcze tutaj w porównaniu Warszawy z Paryżem język Homera znajduje czcicieli; jedyny kurs publiczny pana Gaila ma tylko piętnastu najwięcej słuchaczów”. Także kurs literatury antycznego Rzymu wydał się Skarbkowi bardzo ograniczony w swym zakresie: „W łacinie tłumaczy i rozbiera pan de la Maire «Enejdę»; z tego kursu poznałem, że tylko jedynie Wirgiliusz ma łaskę u Francuzów, przenoszą go nad Homera nawet, a o Horaciuszu ledwo wspominają”. Podczas inauguracji wykładów pana de la Maire – pisał Skarbek – „miałem szczęście widzieć Delilla, któremu tam laur z przyłączonemi wierszami wtenczas podano”.
Studia pochłaniały Skarbka bez reszty. Mieszkając ze współtowarzyszami w Dzielnicy Łacińskiej, Skarbek rzadko wyruszał do miasta przez most na Sekwanie, o czym po latach wspominał w Pamiętnikach: „Zatrudnienie naukowe nasze z jednej, a szczupłość posiadanych funduszów z drugiej [strony] nie pozwalały nam uczęszczać na przeciwległy, drugi brzeg Sekwany i bardzo rzadko pozwalaliśmy sobie przechodzić mosty w zamiarze użycia niezbyt kosztownych przyjemności”7. Drugi list Skarbka do Lindego datowany jest „W paryżu, 15 września 1810 r.” (Fryderyk Chopin był już w siódmym miesiącu życia, a od chrztu „z ceremonii” w brochowskim kościele upłynęło niemalże pięć miesięcy). Z treści listu wynika, że Linde dopytywał się „czasem” o przebieg studiów Skarbka, a więc jego matka bywała niekiedy w odwiedzinach w Warszawie u swego toruńskiego krajana. Dlatego Skarbek czuł się zobowiązany do złożenia swemu „przewodnikowi” szczegółowego sprawozdania z postępów paryskiej edukacji.
Brzoza i młyn w Żelazowej Woli, obraz F. Skarbka
„Słodką jest dla ucznia powinnością złożyć przed przewodnikiem swoim hołd uszanowania i wdzięczności. Raczyłeś WP Dobr. moją trudnić się młodością, i choć daleko teraz jestem od kraju, łaskawą mnie swoją obdarzasz pamięcią, dowiadując się czasem o stanie moich nauk; zechcesz teraz WPan Dobrod. przyjąć z zwykłem sobie dla poczynających pobłażaniem, małą rozprawę, którą tutaj przyłączam”.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności zachował się autograf wspomnianej „rozprawy” w zbiorach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (wydano ją także drukiem w latach 1936–1937). Skarbek przygotował rozprawę – jak stwierdził w liście do Lindego – „w tym celu jedynie, ażebym mógł dać jaki dowód, że się staram zasłużyć na względy, którymi mnie WPan Dobrod. obdarzasz; chciałbym, aby mogła go przekonać, ile sobie cenię rady i nauki jego”. Rozprawa napisana na cześć Lindego dotyczyła… kanałów rzecznych! A więc zagadnień, które nie były przedmiotem studiów Skarbka! W liście czytamy:
„Wiedząc z pamiętników [artykułów publikowanych w «Pamiętniku Warszawskim» – HFN], że u nas o zaprowadzeniu kanałów rozmyślają, przedsięwziąłem wyłożyć wkrótkości teoryą systematu najnowszego małych kanałów, któryby może mógł być do Polski zastosowany. Czerpałem wiadomości w tej materyi w dziełku pana Fultona Amerykanina, który jest wynalazcą tego systemu; to zaś com w ogólnych zdaniach wyjawił, wyjęte jest z dzieła «O bogactwie narodowem» Schmitha [Smitha] albo też z uwag nauczyciela mego tutejszego. Zrobiłem niektóre przystosowania, ale tylko o tyle, o ile mi oddalenie od kraju i szczupłe moje wiadomości pozwalały. Poddaję pod sąd WPana Dobr. tę małą rozprawę, ufając jego pobłażającej dobroci, która przebaczając znajdującym się w niej błędom, uważać ją tylko będzie za dowód tego, że chcę korzystać z nauki i porad moich nauczycieli”.
Rozprawa zatytułowana Jakie by kanały w naszym kraju bić można nie była jedyną paryską pracą Skarbka. Opracowywał on także starannie swoje notatki z wykładów ekonomii politycznej, które w rękopisie pozostawił jako Krótki zarys ogólnych prawideł ekonomii politycznej podług Adama Smitha. Rękopis tej pracy także się zachował (wydano go w latach 1936–1937). A ponadto – jak pisał do Lindego – Skarbek uczęszczał dodatkowo na wykłady publiczne organizowane w paryskim Ogrodzie Botanicznym:
„Kończymy już teraz kurs prywatny ekonomii i finansów, kończą się kursa publiczne chemii i rolnictwa w ogrodzie Botanicznym, na które chodzę, i resztę czasu, który w Paryżu przepędzę, mniej publicznym, a więcej domowym naukom poświęcę. Przeczytałem dzieła ściągające się do ekonomii politycznej i finansów, szczególniej kodex handlowy przejdę z objaśnieniami, którymi się już obwarowałem”.
Pasja pochłaniania wiedzy przez osiemnastoletniego Skarbka była doprawdy imponująca: „Jeżeli teraz więcej suchsze nauki jak literatura szczególniej mnie zajmują, staram się jednak i tej nieco czasu poświęcić. Przedsięwziąłem przeczytać całego Homera i zbywających mi jeszcze poetów łacińskich. Jestem teraz około XII księgi «Iliady», przeczytałem całego Wirgiliusza, czwartą księgę «Ód» i «Sztukę rymotwórczą» Horacyusza i nieco elegii Tybulla”. Ufff! A przy tym Skarbek nie zaniedbywał własnych prób poetyckich! Stwierdził w liście:
„Co do własnych robót poetycznych, ranne chwile pozwalają czasem z muzami obcować. Nie czerpam ja śmiało w hipokreńskiem źródle, ale zwracając moje myśli ku mojej ojczyźnie, śpiewam powaby, które ma dla nas miejsce urodzenia. Zdziwisz się może WPan Dobrodziej, gdy mu powiem, że już kończę małe poema w tej materyi i że nad jednym przedmiotem, mogłem (z nadzwyczajną u mnie stałością) dwie pieśni po 600 wierszy napisać”.
Jest bardzo prawdopodobne, że „małe poema” było opisem „powabów” Żelazowej Woli, która nie była wprawdzie „miejscem urodzenia” Skarbka, ale identyfikował on ją ze swoją „ojczyzną”, z miejscem, do którego czuł się „tak mocno przywiązany”, o czym świadczy – poza przytoczonym już wierszem z Dziennika podróży do Paryża – interesujący akapit z cytowanego listu:
„Dowiedziałem się z listu matki mojej, że miała ukontentowanie widzenia WPana Dobrodzieja u siebie i że się WPanu Dobrodziejowi podobały te miejsca, do których jestem tak mocno przywiązany; żałowałem, czytając list mojej mamy, że nie mogłem dzielić jej radości i jako uczeń w ojcowskim domu, tak zacnego przewodnika mego przyjąć”.
Powyższy cytat zawiera interesującą informację. Matka Skarbka powiadomiła syna o wizycie w Żelazowej Woli rektora Lindego. Biorąc pod uwagę datę listu Skarbka, można mniemać, że wizyta nastąpiła w sierpniu 1810 roku. Linde był w Żelazowej Woli po raz pierwszy (skoro mu się „podobały te miejsca”, do których Skarbek był „tak mocno przywiązany”, to niewątpliwie widział je pierwszy raz). Wizyta rektora Liceum Warszawskiego – biorąc pod uwagę jej termin – nie miała wyłącznie towarzyskiego charakteru. Niewątpliwie Linde przyjechał do Żelazowej Woli po to, by przekazać Mikołajowi Chopinowi propozycję zostania „kolaboratorem” i przyjęcia posady nauczyciela języka francuskiego w niższych klasach Liceum Warszawskiego (w związku z chorobą profesora Mahégo, który wkrótce zmarł). Zapewne podczas sierpniowej wizyty Lindego w dworku Skarbków Mikołaj Chopin przyjął propozycję, gdyż od 1 października 1810 roku rzeczywiście podjął pracę w Liceum Warszawskim. Związek sierpniowej wizyty rektora Lindego z przeprowadzką Chopinów z Żelazowej Woli do Warszawy we wrześniu 1810 roku wydaje się oczywisty. Wprawdzie Skarbek w liście do Lindego nie nawiązał do tej kwestii, ale jest prawdopodobne, że matka mu o tym z jakichś powodów nie napomknęła w swej korespondencji. W każdym razie zanim list Skarbka z 15 września dotarł do mieszkania Lindego w Pałacu Saskim w Warszawie, jego sąsiadami zostali już państwo Justyna i Mikołaj Chopinowie z córeczką Ludwiką i siedmiomiesięcznym synkiem Fryderykiem8.
Skarbek pozostał w Paryżu do połowy 1811 roku. Wbrew wskazówkom swego „przewodnika”, postanowił nie starać się o świadectwa z ukończonych „kursów”. Informował o tym Lindego w cytowanym liście z 15 września 1810 roku:
„Dowiedziałem się [z listu od matki – HFN], że życzeniem WPana Dobr. by było, ażebym zaświadczenia wszystkie pilnie poodbierał, ale pozwolisz WPan Dobrodziej oświadczyć sobie, że tutejsze zaświadczenia żadnej wagi nie mają. Zapisuje się kto chce u burgrabiego do wyznaczonej książki; profesor nie zna żadnego z tych, którzy na jego lekcyach bywają, ani też znać nie może. Gdy po skończonym kursie kto chce zaświadczenia, daje mu go professor, skoro tylko jest wpisany, nie zważając na to, czy na nich [lekcyach] był uwagą dostateczną uzbrojony. Te zaświadczenia zresztą nic więcej nie dowodzą, jak tylko że ten a ten bywał na tych a tych lekcyach. Zaświadczenia tylko szkół specjalnych prawa, medycyny i aptekarstwa są ważne i 500 franków kosztują; ale trzeba aby je dostać trzyletni kurs odbyć, równie jak sześć półrocznych i jeden główny popis złożyć, i prócz tego dość znaczną kwotę pieniędzy zapłacić. Podług tego nie starałem się wcale o żadne zaświadczenia nic nie znaczące i wolę za moim powrotem wszelkim się poddać egzaminom, jak próżne papiery produkować”.
Oddając się tylko zdobywaniu rzetelnej wiedzy, Skarbek swój pobyt w Paryżu traktował zgoła inaczej niż udający się nad Sekwanę młodzi ówcześni Polacy. Kazimierz Wł. Wójcicki pisząc o tymże okresie życia Skarbka, stwierdził:
„Gdy wielu z zamożniejszej naszej młodzieży oddawna chciwie spieszyło do tej «stolicy świata», jak wówczas zwano Paryż, ażeby zmarnować w jego rozkoszach mienie ojcowskie, godność osobistą i własne zdrowie, nasz autor nie poszedł tak zgubnemi śladami. Cały czas pobytu w tem pełnem wrzawy i powabu mieście, oddał się wyłącznie mozolnej pracy i studyom naukowym, dla zdobycia wyższej wiedzy; to było bowiem jedyną żądzą i namiętnością w kwiecie wieku Skarbka. Najlepszym tego dowodem jest list znakomitego męża Piotra Maleszewskiego [wybitnego polskiego ekonomisty – HFN] stale osiadłego w Paryżu, pisany do S.B. Lindego dnia 11 czerwca 1811 roku, jako do dawnego przewodnika Skarbka w Liceum warszawskiem, właśnie w chwili, gdy nasz autor powracał do kraju: «JPan Skarbek wart być uczniem takiego nauczyciela. Zostawia on tu przykład do naśladowania dla młodych Polaków. Jest to prawdziwie młodzieniec, z którego wiele obiecuję […] dąży do szczęśliwego przeznaczenia»”. Wiele przesłanek wskazuje, że kilkanaście lat przed Kazimierzem Wł. Wójcickim dotarł do listów Skarbka i profesora Maleszewskiego – przechowywanych w rodzinie Samuela Bogumiła Lindego – Maurycy Karasowski. Wszakże 11 lutego 1855 roku pierwszy wiolonczelista Orkiestry Teatru Wielkiego w Warszawie ożenił się z Aleksandrą Linde, najmłodszą córką nieżyjącego już wówczas adresata paryskich listów osiemnastoletniego Skarbka, oraz Piotra Maleszewskiego! Choć cytowane listy nie zawierają bezpośrednich odniesień do państwa Chopinów, jestem przekonany, że one właśnie przyczyniły się do tego, iż Maurycy Karasowski wprowadził do biografii Fryderyka Chopina dwie fatalne, powielane przez innych autorów pomyłki: błędną datę urodzenia kompozytora oraz obowiązującą do końca XIX wieku wersję „chrzestnego ojcostwa” Fryderyka hr. Skarbka9.
Ale to jest – oczywiście – temat na kolejny artykuł.
Westchnienie do Ojczystej Ziemi
Nie tam, gdzie sobie życzym, lecz gdzie losów wola,
Wzrasta dla nas szczęśliwa lub nieszczęsna dola!
Nie zawsze człeku wolno po tej ziemi chodzić.
Kędy mu się niebiosa pozwoliły zrodzić.
Opuszcza miejsca, gdzie młodość swą przepędzał mile,
Idzie, gdzie losy każą smutne trawić chwile.
Wola nie ludzkich wyroków, ale przeznaczenia
Wkrótce do Ojczyzny zwróci me westchnienia.
Opuszczę wkrótce miejsca, gdziem przez wszystkie lata
Nie wiedział przy zabawie, że mi czas ulata.
Tutaj żem najszczęśliwszy przeżył wiek człowieka,
Nie bacząc nigdy na to, co mnie nadal czeka.
Gdy się później nachylę ku mojej starości
Wszystko mi tu przypomni wieki mej młodości.
Miejsca, w którym-em broń szykował w szeregi,
Jak też dziecinnym [rozkazem kierował] ich biegi,
Marsowym były polem dla mnie, wojownika.
Lub miejscem, gdzie Rzymianin doli swej unika.
Mój miecz się mężnie ścierał tam z mieczem braterskim,
A ujęci obadwa zapałem rycerskim
Lecieliśmy na oślep za drzewa, pagórki,
Niszczyła tam broń nasza pięknej wiosny córki,
Czy to w zapale męstwa dziecinna ma strzała,
Tuż za lotnym motylem w górę się wzbijała.
Ogród, w którym-em własny ogródek uprawiał,
Gaik, w któregom cieniu wdzięczne chatki stawiał.
Strumyk, na którym lekki mój okręcik pływał,
Murawa, na której-m wieczory przebywał,
Kiedy w pogodnym lecie luna przyświecała
I w skromny wdzięk naturę cichą przybierała.
Drzewo, pod którego rozłożystym cieniem,
Otoczony naokół wdzięcznym ptasząt pieniem,
Horacego mi Rytmy piękniejszemi byli
I gdzie słodziej Sielanki śpiewał mi Wergili,
Słodkie młodości chwile mi przypominają
I przez to te miejsca nowym wdziękiem ozdabiają.
Was ja opuszczam teraz, ciche doliny,
Opodal od was będę pędzić me godziny.
Do was się zawsze zwróci me tkliwe wspomnienie
I dla was głosić będę słabe moje pienie.
O to tylko niebiosa upraszam łaskawe,
By wrzawliwą ode mnie oddaliły sławę,
Bym doznał, w naszych ziemiach ciche pędząc życie,
Że w ciszy szczęście mieszka, nie pod sławy [zniczem].
[1999]
1 Kwestia tytułu hrabiowskiego F. Skarbka wymaga wyjaśnienia: jego przodkowie tradycyjnie tytułowali się „comes/hrabia”, lecz zasadność takiej tradycji w ogóle jest podawana przez historyków w wątpliwość. Osobisty tytuł hrabiowski (dla siebie i swoich potomków) otrzymał Fryderyk Skarbek od cara dopiero w roku 1846 [przyp. red.].
2 Wszystkie cytaty z Dziennika podróży do Paryża w 1809 roku wraz z wierszami – dotychczas niepublikowane – zaczerpnąłem z rękopisów Fryderyka hr. Skarbka, przechowywanych w Ossolineum we Wrocławiu, sygn. 5527/1.
3 Może raczej chodzi o „Pocztę Saską” przy ul. Krakowskie Przedmieście 25 (hip. 421), skąd odjeżdżały oficjalne dyliżanse, chociaż Skarbek z towarzyszami wyjeżdżali wynajętymi bryczkami [przyp. red.].
4 Siostra stryjeczna Skarbka, Izabella (córka Eugeniusza Skarbka), czasowo mieszkała z matką i siostrą Wiktorią w Żelazowej Woli. Fryderyk kochał się w niej; Izabella wkrótce zmarła [przyp. red.].
5 Chodzi o braci Tymowskich: Antoniego (1793–1811) i Józefa (1791–1871), przyjaciół szkolnych Skarbka [przyp. red.].
6 „Biblioteka Warszawska” 1871, t. IV: K.Wł. Wójcicki, Fryderyk Hrabia Skarbek. Rękopisy listów Skarbka do Lindego znajdują się w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, sygn. 3468.
7 Cyt. za: K. Bartoszyński, O powieściach Fryderyka Skarbka, Warszawa 1962, s. 34.
8 W rzeczywistości cały pierwszy rok (1811) Chopinowie przemieszkali przy ul. Krakowskie Przedmieście nr hip. 411 (tu urodziła się ich córka, Izabella). Do pałacu Saskiego przenieśli się dopiero w roku 1812, obejmując mieszkanie w prawej części głównego korpusu pałacu, na II piętrze [przyp. red.].
9 Sprawa daty urodzenia Chopina pozostaje kwestią otwartą. Obecnie przyjęto za „właściwą” datę 1 marca 1810, choć jest to niezgodne z datą podaną w metryce urodzenia (22 lutego), a także z rodzinną wersją roku 1809 [przyp. red.].
Gromem z jasnego nieba – szczególnie dla autorów „życiorysów” Fryderyka Chopina – okazał się list opublikowany z początkiem 1893 roku w dzienniku polityczno-literackim «Słowo» (z soboty 14 stycznia 1893 roku, nr 11). Ksiądz Bielawski, ówczesny proboszcz parafii Brochów, ujawnił istnienie cywilnej metryki urodzenia kompozytora i przytoczył w liście łaciński tekst świadectwa jego chrztu!
Zadziwiające, że żaden z biografów nie próbował wcześniej dotrzeć do tych dokumentów i dopiero ciąg pewnych zdarzeń sprawił, iż ksiądz Bielawski postanowił odszukać Liber Baptisatorum Ecclesiae Parochialis Brochoviensis oraz brochowskie cywilne akta metrykalne z czasów Księstwa Warszawskiego, by sprawdzić, czy są w nich wpisy dotyczące Fryderyka Chopina. Okoliczności wydobycia na światło dzienne metrykalnych dokumentów oraz treść listu księdza Bielawskiego do redakcji „Słowa” są zapewne znane wąskiemu kręgowi badaczy, choć nie wspomniano o nich w XX wieku w żadnej monografii poświęconej Fryderykowi Chopinowi. Mam nadzieję, że przedstawiając okoliczności dość przypadkowego odkrycia, dokonanego w końcu 1892 roku przez księdza Bielawskiego z Brochowa, zainteresuję szersze grono wielbicieli kompozytora (od niedawna przezywanych „chopinofanami”).
Zaczęła się ta pasjonująca historia od przyjazdu do Warszawy jesienią 1891 roku rosyjskiego kompozytora Milija Bałakiriewa. Przybył on „do Polski – jak stwierdził w liście do francuskiego przyjaciela – w celu odnalezienia wioski, w której urodził się Chopin”. Bałakiriew pisał: „Przyjechawszy do Warszawy zwróciłem się do osób poważnie związanych z muzyką i w końcu udało mi się dowiedzieć, gdzie znajduje się wioska Jelazova Vola, do której też pojechałem. Okazało się, że obecny jej właściciel nie tylko nie wiedział o tym, że w tym majątku urodził się Chopin, ale nie słyszał, kto to taki. Domek, w którym wedle moich przypuszczeń żyła rodzina Chopina i w którym mógł przyjść na świat genialny Frédéric, okazał się w okropnym stanie. W najlepszym pokoju nie było już podłogi.
Po moim powrocie do Warszawy zjawiło się u mnie kilku korespondentów polskich gazet, którzy dowiedziawszy się, w jakim żałosnym stanie znalazłem ów domek, oburzyli się i w szeregu artykułów czynili wyrzuty polskiemu społeczeństwu za to, że puściło w niepamięć swego genialnego kompatriotę”10. Ze wspomnianego przez Bałakiriewa „szeregu artykułów”, zamieszczonych w prasie warszawskiej11, wynikła inicjatywa postawienia Fryderykowi Chopinowi pomnika w Żelazowej Woli.
Ksiądz Bielawski z Brochowa śledził prasowe doniesienia na ten temat i odwiedziwszy osobiście należącą do jego parafii Żelazową Wolę, by obejrzeć chylące się ku ruinie dworskie zabudowania, ze sceptycyzmem odniósł się do pomysłu usytuowania pomnika kompozytora „w wątpliwej autentyczności oficynie”, w której „Fryderyk Chopin miał ujrzeć po raz pierwszy światło dzienne”. Księdzu proboszczowi odpowiadałby natomiast projekt usytuowania pomnika Fryderyka Chopina „w kościele parafialnym brochowskim” lub choćby wmurowanie w jego ścianę „płyty marmurowej ze stosownym napisem”. Wszakże w brochowskiej świątyni – jak to ksiądz Bielawski czytał w „życiorysach” – Fryderyk Chopin „obmyty został wodą Chrztu Świętego”. Aby tę informację udokumentować, a tym samym zyskać argument na rzecz upamiętnienia kompozytora także w brochowskim kościele parafialnym pod wezwaniem św. Rocha, ksiądz Bielawski przejrzał zakurzone dokumenty przechowywane na strychu plebanii i – ku swemu zaskoczeniu – stwierdził, że… w aktach cywilnych i kościelnych odnotowano inną datę urodzin Chopina niż ta, jaką „podają” w znanych mu opracowaniach i „w artykułach dziennikarskich”! Zbulwersowany swoim przypadkowym odkryciem, proboszcz brochowski napisał 2 stycznia 1893 roku list do redakcji „Słowa”12, który w całości opublikowano na łamach tejże gazety:
„W obec większego dziś zainteresowania się publiczności miejscem urodzenia Fryderyka Chopina, i w chwili, gdy agituje się myśl postawienia dla niego pomnika w Żelazowej Woli, sądzę, że dla samych inicyatorów tej sprawy nie bez pożytku będzie sprostowanie mylnie podawanej daty urodzenia największego z geniuszów muzycznych i najznakomitszego kompozytora polskiego.
O ile dotychczas miałem sposobność przekonać się, to tak w życiorysach mężów sławnych przez K. Wł. Wójcickiego (Warszawa 1881 r.), jako też i w artykułach dziennikarskich datę urodzenia Fryderyka Chopin’a podają na dzień 2-go marca 1809 r.; gdy tymczasem z dokumentów najautentyczniejszych, tak z metryki chrztu jako też z aktu urodzenia, sporządzonego w księgach stanu cywilnego parafii Brochów, dowiadujemy się, iż Fryderyk Franciszek dwóch imion Chopin, syn Mikołaja i Justyny z Krzyżanowskich, urodził się w Żelazowej Woli [w] powiecie sochaczewskim d. 22-go lutego 1810 r. i ochrzczony został w kościele parafialnym brochowskim d. 23-go kwietnia tegoż roku.
Oto dosłowny tekst łaciński:
«Annus 1810, 23 Aprilis.
Ego, qui supra supplevi ceremonias super infantem baptisatum ex aqua bini nominis Fridericum Franciscum, natum die 22 Februarii, Musicorum Nicolai Choppen Gali et Iustinae de Krzyżanowska Legi. Conjug. Patrini Musicus Franciscus Grembecki cum Musica D-na Anna Skarbkowa Comtessa de Żelazowa Wola».
Nie wiem, gdzie ma być wzniesiony pomnik dla Fryderyka Chopin’a i jaki pomnik. Jeżeli jednak ma on być postawiony w Żelazowej Woli, w wątpliwej autentyczności oficynie, w której Fryderyk Chopin miał ujrzeć po raz pierwszy światło dzienne; to czy również nie byłoby właściwą rzeczą wzniesienie mu odpowiedniego pomnika, lub przynajmniej umieszczenie płyty marmurowej ze stosownym napisem w kościele parafialnym brochowskim, w świątyni, swą wielkością i strukturą imponującej całej okolicy, gdzie i rodzice Chopin’a połączeni zostali świętym związkiem małżeństwa w r. 1806 dnia 28-go czerwca i on sam obmyty został wodą Chrztu Świętego.
Proszę przyjąć wyrazy poważania.
D. 2-go stycznia 1893
Ks. Bielawski proboszcz parafii Brochów” 13.
*
W warszawskich pismach o profilu społeczno-kulturalnym zareagowano niezwłocznie na list księdza Bielawskiego. W „Echu Muzycznym, Teatralnym i Artystycznym”14 zamieszczono artykuł zatytułowany Data urodzenia Fryderyka Chopin’a, w którym niepodpisany autor ubolewał:
„Rzecz dziwna, jak trudno o ścisłość historyczną w określaniu dat, nieraz na pozór łatwych i prostych! Tak było dotychczas, jak się przekonywamy, z datą urodzenia genialnego Fryderyka Chopin’a.
Pomimo tylu życiorysów, powtarzających tę datę dość rozmaicie, nikt z członków żyjącej rodziny, ani matka, ani siostry, nie nadsyłały sprostowania; prawdopodobnie więc i tym osobom data owa wyszła z pamięci, lub była nieznaną. Dopiero list szanownego obecnego proboszcza parafii Brochów, księdza Bielawskiego, ogłoszony w zeszłym tygodniu w «Słowie», rozstrzyga wątpliwość w sposób stanowczy, a najmniej spodziewany. Oto cenny dokument…”.
W tym miejscu pieczołowicie przedrukowano ze „Słowa” (wyróżniając tekst mniejszą czcionką) list proboszcza parafii Brochów wraz z podpisem i datą oraz – odczytanym przez księdza Bielawskiego z oryginału Liber Baptisatorum Ecclesiae Parochialis Brochoviensis – łacińskim tekstem świadectwa chrztu Fryderyka Franciszka Chopina. Następnie anonimowy autor artykułu stwierdził:
„Prawdziwą więc datą urodzin mistrza jest nie 1 lub 2 marca 1809, jak podawaliśmy wszyscy, ale 22 lutego rok 1810. Najbliższym tedy prawdy był Fétis, który podawał datę urodzin Chopin’a na dzień 8 lutego 1810, oraz pomnik Ch[opina] na cmentarzu Père-Lachaise, mający datę 1 marca, roku również 1810”.
Autor nie odmówił sobie krytycznej uwagi wobec Maurycego Karasowskiego, który wprowadził do literatury błędną datę urodzin kompozytora (pisałem o genezie błędu Karasowskiego w artykule Rok 1809 w biografii Fryderyka Chopina) i sprawił, że przyjęto ją jako obowiązującą.
„Ciekawą jest rzeczą, że Karasowski, który od rodziny Chopin’a ciągle otrzymywał najcenniejsze wskazówki i dokumenty, ubolewa w swym życiorysie nad tą pomyłką na grobowym kamieniu i żąda jej sprostowania, nie zbadawszy źródła, skąd wyszła”.
Autor artykułu miał na uwadze – mówiąc o „życiorysie” kompozytora napisanym przez Karasowskiego – jego tezę opublikowaną po raz pierwszy w szkicu Młodość Fryderyka Szopena, zamieszczonym w 1862 roku w „Bibliotece Warszawskiej”. Karasowski stwierdził wówczas, że Fryderyk Chopin urodził się „nie w roku 1810 jak to wielu mniema i jak mylnie na grobowym pomniku jego stojącym na cmentarzu Père la chaise [sic!] w Paryżu wyrażono, lecz w 1809 dnia 1 marca”.
To wskutek wprowadzenia do literatury przez Karasowskiego błędnej daty urodzin Chopina – stwierdził w konkluzji autor artykułu w „Echu Muzycznym, Teatralnym i Artystycznym” – „obecnie prostować [ją] trzeba wszędzie, i na pomniku w kościele Św. Krzyża w Warszawie, i na małym pomniczku, wzniesionym na plantach w Krakowie, i we wszystkich wydaniach życiorysów znakomitego twórcy”.
W piśmie „Biesiada Literacka”15, w stałej rubryce zatytułowanej Raptularz powszechny, podano wśród innych informacji notkę Data urodzenia Chopin’a. Redaktor rubryki stwierdził:
„Dziennik polityczno-literacki «Słowo» otrzymał od szanownego proboszcza parafii Brochowa, ks. Bielawskiego, notatkę prostującą mylnie dotychczas podawaną datę urodzenia naszego mistrza tonów. Zbierając na kartach «Biesiady», co się tylko da zebrać dla dokładnej biografii Chopin’a, notatkę ks. B. powtarzamy za «Słowem»”.
Po powyższym objaśnieniu przedrukowano list księdza Bielawskiego, ale opuszczając łaciński tekst świadectwa chrztu oraz datę i podpis brochowskiego proboszcza.
W popularnym „Tygodniku Ilustrowanym”16 rewelacyjną wiadomość zamieszczono w cotygodniowej Kronice powszechnej. W notce opublikowanej na początku tej stałej rubryki napisano:
„Datę przyjścia na świat Chopina sprostowuje w «Słowie» ks. Bielawski, proboszcz parafii Brochów. Z przytoczonej przezeń dosłownie metryki chrztu okazuje się, że Chopin urodził się 22-go lutego 1810-go roku (nie 2 marca 1809, jak czytamy w biografiach); ochrzczono zaś dziecko w kościele Brochowskim dnia 23 kwietnia tegoż 1810-go roku. Okazuje się tedy, iż ze wszystkich biografów Chopina, jedyny Fétis w «Biographie universelle des musiciens» podał prawdziwy rok jego urodzin, oraz miesiąc, chociaż co do dnia popełnił także pomyłkę” (podając 8 lutego).
Redaktor zauważył także: „Oprócz sprostowania daty urodzin, metryka genialnego muzyka prostuje jeszcze inny szczegół, dotyczący chrzestnych rodziców jego; okazuje się z niej bowiem, że nie Fryderyk hr. Skarbek, jak to powszechnie głoszono, ale Anna hr. Skarbkowa z muzykiem Franciszkiem Grembeckim trzymali małego Frycka do chrztu. Wyraźnie czytamy we wzmiankowanym akcie: «Patrini Musicus Franciscus Grembecki cum Musica D-na Anna Skarbkowa Comtessa de Żelazowa Wola»”.
Twierdzenie, że Franciszek Grembecki był „muzykiem”, wynika z zabawnego nieporozumienia. Ksiądz Bielawski, odczytując świadectwo chrztu, pomylił się, studiując dalekie od wzorów kaligrafii pismo. Ponadto sporządzający przed osiemdziesięcioma trzema laty świadectwo chrztu ksiądz wikary Józef Morawski wiele wyrazów skracał, na przykład określenia „Wielmożny”, „Wielmożna” pisał „Mnficus”, „Mnfica” (zamiast Magnificus, Magnifica). A że literę „n” ksiądz Morawski pisał tak, że przypominała literę „u”, literę „s” zaś dawniej często pisywano niemal identycznie jak literę „f” – to po latach ksiądz Bielawski odczytał skrót „Mnficus” jako „Musicus”, a „Mnfica” jako „Musica” (podobnie „Mnficorum”, czyli skrócone Magnificorum, odczytał jako „Musicorum”).
W ten właśnie sposób chrzestny Fryderyka Chopina Franciszek Grembecki został „muzykiem”, a hrabianka Anna Skarbkówna (ksiądz Bielawski odczytał jej nazwisko niezgodnie z zapisem jako „Skarbkowa”) otrzymała wdzięczny przydomek „Musica”.
*
Redaktor „Tygodnika Ilustrowanego” pierwszy zauważył, „że nie Fryderyk hr. Skarbek” był chrzestnym Fryderyka Chopina, skoro w świadectwie chrztu wymieniono („Patrini”) Franciszka Grembeckiego. Dopiero dziesięć lat później Ferdynand Hoesick wysunął tezę, że Grembecki tylko „zastąpił” nieobecnego Skarbka. Hoesick wszakże nie wziął pod uwagę, że to „zastępstwo” powinno zostać w świadectwie chrztu odnotowane! Podam przykład dotyczący rodziny Chopinów. Otóż w 1843 roku Fryderyk Chopin został ojcem chrzestnym Fryderyka Bolesława Jędrzejewicza, synka swej siostry Ludwiki. Kompozytor przebywał w Paryżu (podobnie jak w 1810 roku Skarbek), nie mógł więc „trzymać” swego imiennika do chrztu. W zastępstwie wystąpił w roli chrzestnego ojciec Fryderyka, pan Mikołaj, co odnotowano w świadectwie chrztu: „obecnemi byli temu obrzędowi wyż wspomniony Mikołaj Chopin w imieniu syna swego Fryderyka Chopin z Izabellą z Chopinów Barcińską”17. Teza Hoesicka o rzekomym „zastępstwie” jest błędna. Fryderyk Skarbek serdecznym stosunkiem do Fryderyka Chopina zyskał w rodzinie kompozytora familiarne miano „chrzestnego”, co wszakże w rozumieniu prawa kanonicznego – wobec braku odpowiedniego zapisu w świadectwie chrztu – nie jest tożsame z ojcostwem chrzestnym.
Do dziś nie zidentyfikowano tajemniczego Franciszka Grembeckiego ze wsi Ciepliny, który rzeczywiście trzymał do chrztu Fryderyka Franciszka Chopina i – w świetle świadectwa chrztu kompozytora – został jego chrzestnym ojcem. Czy nie istnieje już jakikolwiek inny źródłowy ślad po Franciszku Grembeckim, czy po prostu dotąd go nie poszukiwano?18
W przytoczonych w artykule tekstach odnajdziemy także daty, które w biografiach Fryderyka Chopina są wymieniane w innych wersjach. Ksiądz Bielawski stwierdził w liście – niewątpliwie po odnalezieniu źródłowego zapisu – że Mikołaj Chopin i Justyna z Krzyżanowskich „połączeni zostali świętym związkiem małżeństwa w r. 1806 dnia 28 czerwca”. Tymczasem w monografiach czytamy, że ślub państwa Chopinów miał miejsce w kościele brochowskim 2 czerwca 1806 roku (przy czym żaden z autorów nie podaje źródła tej informacji). Która z tych dat jest prawdziwa?19
W liście księdza Bielawskiego i w redakcyjnych komentarzach stwierdzono, że Fétis w swej Biographie universelle des musiciens et bibliographiegénérale de la musique jako datę urodzenia Fryderyka Franciszka Chopina przyjął „dzień 8 lutego 1810” („najbliższym tedy prawdy był Fétis”). Natomiast Tadeusz A. Zieliński w swym dziele Chopin. Życie i droga twórcza wspomina, że kompozytor w liście „do Fétisa z marca 1836 w kwestionariuszu dla jego «Biographie Universelle des Musiciens»”20 podał jako datę swego urodzenia 1 marca 1810 roku. Dlaczego więc w dziele Fétisa figuruje 8 lutego, a nie data ze wspomnianego przez Tadeusza A. Zielińskiego „kwestionariusza”?
Oczywiście, kluczową kwestią pozostaje stwierdzenie kompozytora w liście z 16 stycznia 1833 roku do Polskiego Towarzystwa Literackiego w Paryżu: „F. F. Chopin urodzony dn. 1 marca 1810 r. we wsi Żelazowa Wola w województwie mazowieckim”. List kompozytora z powyższym stwierdzeniem opublikował po raz pierwszy Władysław Mickiewicz w „Tygodniku Ilustrowanym” (1901, nr 42), a więc osiem lat po odkryciu metrykalnych zapisów brochowskich. No i do dziś nie udało się rozstrzygnąć, czy prawdziwą datą urodzenia Fryderyka Chopina jest 22 lutego, czy 1 marca 1810 roku. Dociekajmy więc prawdy dalej21.
[2000]
Dalsza część w pełnej wersji.
10 Cyt. za: G. Wiśniewski, Chopin w kulturze rosyjskiej (Antologia), Warszawa 2000, s. 82 (list M. Bałakiriewa do Louisa Alberta Bourgault-Ducoudraya z 1897 roku).
11 Artykuły, o których wspomniał M. Bałakiriew, ukazały się m.in. w „Wędrowcu” (Ruina dworku w Żelazowej Woli – 1891, nr 44, s. 69–70), w „Bluszczu” i „Tygodniku Ilustrowanym”; odnotował je Kornel Michałowski w Bibliografii chopinowskiej 1849–1969, poz. 2886 i następne.
12 Tekst listu księdza Bielawskiego do redakcji „Słowa” opublikowany 14 stycznia 1893 roku w nrze 11.
13 Tekst łaciński nie został przez Bielawskiego właściwie zacytowany. Określenia „Musicus”, „Musicorum” dotyczą „Magnificus”, „Magnificorum”, chrzestną jest Anna „Skarbkówna, Comitissa”, a nie „Comtessa”, a Grembecki pochodzi – „de villa Ciepliny” [przyp. red.].
14 „Echo Muzyczne, Teatralne i Artystyczne”, 21 stycznia 1893, nr 3, s. 29–30.
15 „Biesiada Literacka” 1893, nr 4, s. 58.
16 „Tygodnik Ilustrowany” 1893, nr 160, s. 47.
17 J. Siwkowska, Nokturn czyli rodzina Fryderyka Chopina i Warszawa w latach 1832–1881, t. I, Warszawa 1986, s. 357, aneks nr 42.
18 Postać F. Grembeckiego i jego rola w życiu Skarbków zostały szczegółowo opracowane w książce: P. Mysłakowski, A. Sikorski, Chopinowie. Krąg rodzinno-towarzyski, Warszawa 2005 [przyp. red.].
19 Prawdziwa jest data 28 czerwca 1806. Błąd powstał przez niezrozumienie rubryk w księdze parafialnej: 2–Junius–28, gdzie 2 jest numerem kolejnym aktu, Junius nazwą miesiąca, a 28 dniem tego miesiąca [przyp. red.].
20 T.A. Zieliński, Chopin. Życie i droga twórcza, Warszawa 1993, s. 624.
21 Na ten temat zob.: P. Mysłakowski, A. Sikorski, Okoliczności urodzin Fryderyka Chopina. Co mówią źródła, „Ruch Muzyczny” 2002, nr 20 [przyp. red.].