Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
80 osób interesuje się tą książką
Jej kariera baletowa została przerwana przez kontuzję. Niegdyś obiecująca młoda tancerka wraca do rodzinnego miasta, by zmierzyć się nie tylko z makabrycznym odkryciem, ale też świadomością, że nic z jej przeszłości nie jest takie, jak sądziła…
Esme Foster opuściła przedmieścia Bostonu by zostać profesjonalną baletnicą. Jedenaście lat później jej karierę przerwała kontuzja, a Esme zrozumiała, że pora wrócić do Graybridge i pomóc bratu opiekować się chorym ojcem. Jej powrót zbiega się z niewyobrażalną zbrodnią – jedna z jej licealnych przyjaciółek – Kara – zostaje znaleziona martwa w lesie.
Esme zaczyna widzieć w snach mężczyznę, który pojawił się na miejscu wypadku samochodowego, w którym zginęła jej matka – i powiedział, że ją też kiedyś zabije. Wszyscy upierali się, że był wytworem wyobraźni po tym, jak doznała wstrząsu mózgu. Ale ona i Kara były do siebie bardzo podobne…
Czy do morderstwa Kary mogło dojść przez pomyłkę?
Detektyw Rita Myers zna zżyte społeczności, takie jak Graybridge. I doskonale wie, że pod życzliwością często kryją się szepty i tajemnice…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 440
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla wszystkich moich muz –także tych, których już nie ma
PODZIĘKOWANIA
Dziękuję wszystkim niezwykłym ludziom z Kensington Publishing. Nie ma odpowiednich słów, abym mogła wyrazić wdzięczność za to, co dla mnie zrobiliście. Dziękuję także mojemu wspaniałemu redaktorowi, Johnowi Scognamiglio, za zachęcanie mnie do pracy i głębokie wyczucie tego, co uczyniło tę opowieść nieskończenie lepszą.
Dziękuję mojej niezrównanej agentce, Marlene Stringer. To za jej sprawą spełniło się marzenie, które nosiłam w sobie od ponad pięćdziesięciu lat. Naprawdę nie wiem, jak mogłabym wyrazić ogrom mojego uznania.
Bardzo dziękuję Sandrze Erni, Tacey Derenzy i RH Buffingtonowi za czytanie tekstu w trakcie jego powstawania, za pilnowanie, żebym nie zbaczała z drogi, i za informowanie mnie, gdy tak się działo. Dziękuję także mojej dobrej przyjaciółce i doskonałej korektorce, Karen Street.
Dziękuję mojemu mężowi Fredowi i naszym dzieciom, Brittany, Becce i Nickowi. Jesteście moim światem i nie dokonałabym tego wszystkiego bez Waszego wsparcia.
Pragnę także powiedzieć moim czytelnikom, jak bardzo ich doceniam. To dzięki nim mogę robić to, co kocham.
Słodka tancerka
Na świeżo ściętej, liści pełnej
Gładkiej, zielonej trawie
Dziewczyna tańczy teraz,
Umknęła innym prawie,
Uciekła od młodości ciosów,
Uciekła od podłego losu
Tancerka zwiewna, miła.
Jeśli ktoś po nią przyjdzie,
To nie mów, że jedynie
Szczęśliwa w swoim jest szaleństwie,
Kiedy tak tańczy płynnie
– Niech na chwilę przystanie,
By mogła skończyć taniec,
By mogła skończyć taniec.
– William Butler Yeats, Wiersze wybrane,tłum. Krzysztof Puławski
ROZDZIAŁ 1
ESMÉ
Czasami nie da się zrobić nic innego, jak tylko odejść. Tak właśnie myślałam, kiedy miałam osiemnaście lat. Nie przychodziło mi do głowy, że można zostać i walczyć o poprawę sytuacji. Nie miałam zielonego pojęcia, jak to zrobić.
Jedenaście lat później, kiedy balansuje się na krawędzi trzydziestki, świat wygląda zupełnie inaczej. Jadę więc do domu szarą i wilgotną drogą, a mój stary samochód toczy się z prędkością pięćdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę; jeśli próbuje się jechać szybciej, ryk silnika zagłusza radio. I tak nie spieszy mi się do Graybridge. W pewnym sensie dobrze się czuję na drodze łączącej Syracuse z moim rodzinnym miastem na przedmieściach Bostonu. Jestem sama z własnymi myślami; chłopaka – a właściwie byłego chłopaka, zostawiłam za sobą. Rodzina lub to, co z niej zostało, czeka na mnie na drugim końcu podróży. Tutaj, w drodze, przebywam w krainie snów.
Jest wcześnie. Słabe październikowe słońce właśnie wschodzi, a umierające liście wydają się szare w porannej mgle, która ukrywa ich jaskrawe kolory. Najprawdopodobniej Kevin nadal śpi. Za godzinę wstanie i znajdzie mój list na kuchennym stole. Poszłam po linii najmniejszego oporu, ale nie chciałam patrzeć mu w twarz, narażać się na widok jego oczu i zmarszczek na czole, które pojawiały się zawsze, gdy działo się coś nieprzyjemnego, coś, czego nie mógł kontrolować. Muszę zachować siły dla brata, taty i tego, co czeka na mnie w domu. Dla Kevina nie zostanie nic. Tak naprawdę nasz związek zakończył się wiele miesięcy temu, ale on nie znalazł w sobie woli, żeby chociaż spróbować to zauważyć. Wytrzymałam aż sześć lat naprzemiennych kłótni i okresów, gdy panowała między nami zgoda. Jestem gotowa wywiesić białą flagę. Dlatego jadę do domu. Być może będzie to moja ostatnia walka; muszę załatwić tam sprawy. A poza tym nie ma żadnego innego miejsca, do którego mogłabym się udać.
Moja kawa wystygła i tkwi zapomniana w uchwycie na kubek. Popijam, czuję gorycz w ustach i znów się zastanawiam, dlaczego zadałam sobie trud czekania w długiej kolejce w drive-thru, żeby ją kupić. Chyba zrobiłam to z przyzwyczajenia. Czarna kawa w dużych ilościach to podstawa mojego dnia od wielu, wielu lat. Zero kalorii i solidny zastrzyk energii. Czego więcej mogłaby chcieć tancerka? Zerkam na papierową torbę z zakupami. Leży na siedzeniu pasażera jak stary przyjaciel lub krewny, który wywołuje we mnie ból i rozczarowanie. Nie mogę jednak rozstać się z jej zawartością. W pewnym sensie jest ona całym moim światem. Pointy, wytarte i zniszczone, nadają się tylko do śmietnika, ale bladoróżowa satyna prześwituje przez brud, zaprzeczając godzinom, które w nich wytańczyłam. Nie potrafię wyrzucić tych butów.
Wracam do domu, bo poniosłam porażkę. Takie powroty nigdy nie są łatwe. Koniec mojej kariery tanecznej, która wydawała się tak obiecująca, sprawił, że zostałam na lodzie. Ból biodra pojawia się falami, gdy przesuwam stopę z gazu na hamulec. Ha! – drwi ze mnie. Myślałaś, że możesz mnie rozciągać i robić plié tak często, jak ci się podoba? Pokażę ci!
Wycieram łzę z policzka. Nie wiem, co dobrego czeka na mnie w domu. Śmiertelnie chory ojciec i brat, który z każdą kolejną rozmową telefoniczną wydawał się coraz bardziej obcy? Matka, która leży w grobie, odkąd skończyłam szesnaście lat, i mężczyzna, który groził, że mnie zabije, w noc, gdy zginęła w wypadku? Mój upiór. Czy nadal ukrywa się w cieniu i czeka na mój powrót? A może jest wytworem mojej wyobraźni, jak wszyscy mówili?
Wzdycham, włączam radio i pozwalam, aby dźwięki Czajkowskiego wprowadziły mnie w bezmyślne odrętwienie, gdy z ciemnego nieba zaczyna padać zimny deszcz.
ROZDZIAŁ 2
RITA
Ciało leży w krzakach na skraju lasu. Czerwony damski sweter świeci niczym latarnia morska w szary dzień. Widziana z okna kuchennego scena rozgrywająca się na zewnątrz przypomina film oglądany z daleka. Śledczy i gliniarze krążą wokół zwłok niczym zapaśnicy. Próbują zrozumieć, co tu się wydarzyło. Lekarka sądowa przechodzi przez tłum, który rozstępuje się przed nią z szacunkiem.
Podnoszę wzrok znad notatnika i patrzę na młodego mężczyznę o ciemnobrązowych włosach i zmarszczonym czole. Na delikatnych wąsach gromadzą się krople potu.
– A więc, panie Foster... Znał pan ofiarę?
– Tak – mamrocze.
– Skąd znał pan Karę Cunningham?
Wzdycha głośno.
– Chodziliśmy razem do szkoły. Do liceum.
– Widywał ją pan od tamtego czasu?
Przeciera oczy dłonią.
– Tak. Czasami. To małe miasteczko.
Mówił mi już, że pracuje jako pielęgniarz na nocnej zmianie w szpitalu. Kiedy wrócił do domu około siódmej trzydzieści, ojciec powiedział mu, że słyszał krzyk dochodzący z ulicy.
– Kiedy widział ją pan po raz ostatni?
– Chyba w zeszłą sobotę.
– Chyba czy na pewno?
– Na pewno.
– Dobrze. Wrócimy do tego. Muszę porozmawiać z pana ojcem. Czy nadal tu jest?
Byron Foster mruga kilka razy.
– Mieszka tu. Wróciłem rok temu, żeby się nim opiekować. Nie wychodzi z domu.
– Co z nim nie tak? – pytam trochę nieczule, ale w końcu to ja. Moje wypowiedzi bywają niepoprawne politycznie. Siła przyzwyczajenia.
– Jest alkoholikiem.
Przytakuję. Wielu ludzi ma problem z alkoholem. Mimowolnie przychodzi mi do głowy mój brat Danny. Odsuwam te myśli na bok. Skup się, Rito. Pomyślisz o Dannym później.
Byron kontynuuje:
– To ostatnie stadium marskości wątroby.
– Przykro mi. Dobra...
– On umiera, pani detektyw – dodaje rzeczowo.
– Powiedział panu, że usłyszał krzyk dochodzący z podwórka?
– Tak. Wtedy wyszedłem, żeby się rozejrzeć. Naprawdę nie sądziłem, że coś znajdę. Mój ojciec jest tak nieprzytomny, że trudno uwierzyć w cokolwiek, co mówi. – Pan Foster przenosi wzrok na okno i patrzy na wysoką trawę. Suną przez nią nosze. Utykają i grzęzną w błocie. Dwóch facetów kuca i próbuje je wyswobodzić. – Sądzę, że myślami tkwi w przeszłości. Słyszy i widzi to, czego nie ma.
– Nie da się mu jakoś pomóc? – Gryzę się w język w chwili gdy te słowa opuszczają moje usta. Od lat próbuję pomóc mojemu bratu, ale on się upiera, że nie ma problemu, a jeśli nalegam, mówi mi, że to nie moja, cholera, sprawa. Wtedy się wycofuję. Nie chcę się z nim kłócić. Jesteśmy najmłodszym i najbliższym sobie rodzeństwem w dużej rodzinie.
Patrzę panu Fosterowi prosto w oczy. Nie ma w nich smutku; dostrzegam raczej złość.
– Nie da się pomóc ludziom, którzy tego nie chcą.
Ponownie kiwam głową i przełykam ślinę.
– Rozumiem, ale i tak muszę z nim porozmawiać.
Wstajemy od stołu, a ja podążam za nim korytarzem. Wchodzimy na górę po ciemnych i skrzypiących schodach. Kiedy zbliżamy się do ich szczytu, czuję delikatny kwaśny zapach wymiocin połączonych z alkoholem. Mój partner Chase wybrał wspaniały tydzień na urlop.
W ciemnym pokoju wysoki mężczyzna, chudy jak szkielet, siedzi skulony w zniszczonym fotelu. Jego oddechy przypominają nierówne westchnienia. Młody pan Foster sięga w stronę włącznika i pokój zalewa jaskrawe światło. Starzec mruga jak szczeniak. Ma na sobie flanelową koszulę w wesołą czerwono-niebieską kratę, rozpiętą pod szyją. Spod szarego podkoszulka wyłaniają się białe włosy. Pomarszczone dłonie drżą, a z porów wydobywa się zapach alkoholu.
Rozglądam się za jakimś miejscem do siedzenia. Syn przysuwa chromowane krzesło kuchenne z żółtego plastiku i stawia je przed ojcem.
– Panie Foster, detektyw Rita Myers z wydziału policji w Graybridge – mówię, siadając na krześle. Starzec kiwa głową, ale nie jestem pewna, czy rozumie, co mówię. Wyciągam notatnik i otwieram go na niezapisanej stronie. – Chciałabym zadać panu kilka pytań. – Mężczyzna spogląda na syna, który siada na skraju podwójnego łóżka. – Powiedział pan synowi, że wczoraj w nocy słyszał pan krzyk. – Kiwa głową w roztargnieniu. – O której godzinie? – Jego ciemne oczy zachodzą mgłą, jakbym właśnie poprosiła go o wyjaśnienie zjawiska rozszczepienia jądra atomowego. Jego lewa dłoń drży. Zaczyna uderzać się nią w ramię.
– Panie Foster?
Kręci głową i spogląda przez okno.
– Nie wiem – odpowiada w końcu drżącym głosem.
– Gdzie pan wówczas był?
– W salonie. Oglądałem telewizję. – Rozchyla szeroko usta, a na jego policzkach pojawiają się zmarszczki. – Usłyszałem krzyk. – Wskazuje na okno. – Słyszałem, jak ktoś krzyczał gdzieś z tyłu.
– Nie wie pan, która była godzina?
Kręci głową.
– Czy może pan zgadnąć?
Znowu kręci głową.
– Co pan oglądał?
– Wiadomości.
– Wiadomości o osiemnastej czy o dwudziestej drugiej? – Rysuję w notesie jego zmartwione, zaczerwienione oczy, żeby dać mu czas na przeszukanie zakamarków umysłu. Rysowanie mi pomaga. Sprawia, że mogę zwolnić. Robię to od dziecka i nie zaprzestałam tego procederu przez długą karierę w organach ścigania. Wypełniam notesy rysunkami podejrzanych, ofiar oraz miejsc zbrodni. Czasami pomagają mi znajdować odpowiedzi.
– Nie wiem – mówi w końcu głosem silniejszym niż wcześniej.
– O której poszedł pan na górę do łóżka? – pytam, a on patrzy na mnie pustym wzrokiem. – Czy chciał pan coś wypić przed pójściem spać? – Słyszę, jak syn prycha.
Starzec kiwa głową.
Młody pan Foster odpowiada:
– Kiedy wróciłem z pracy, poszedłem na górę, żeby sprawdzić, co się z nim dzieje. Był niespokojny. Powiedział mi o krzyku, więc wyszedłem na zewnątrz, żeby to sprawdzić.
– Czy powiedział panu dzisiaj rano coś o tym, kiedy usłyszał krzyk?
– Nie. – Kręci głową. – Naprawdę nie sądzę, że cokolwiek wie. Ma dość wypaczoną koncepcję czasu.
Odwracam się do starca.
– Wyszedł pan na zewnątrz, rozejrzał się?
– Nie. Nie wychodziłem z domu.
– Czy jest coś jeszcze poza krzykiem, co może mi pan powiedzieć o ostatniej nocy? Czy słyszał pan jakieś inne dźwięki? Czy ktoś pukał do drzwi? Czy słyszał pan, żeby pod domem zatrzymywały się jakieś samochody?
Kuli się na krześle, jakbym zadawała mu ciosy zamiast pytań. Wzdycham. Moje próby prowadzą donikąd.
– W porządku, panie Foster. Jeśli coś przyjdzie panu do głowy, proszę do mnie zadzwonić albo poprosić o to syna – mówię, wstając i wsadzając notatnik pod pachę.
Schodzimy na dół i wracamy do kuchni. Ciało nadal leży na ziemi, a śledczy ciężko pracują. Kiedy przybyłam na miejsce zdarzenia, zaczęłam od krótkiej rozmowy ze służbami ratowniczymi. Wiem, że muszę tam wrócić i porozmawiać z lekarką sądową, kiedy zakończę wizytę u Fosterów.
– Panie Foster, mówił pan, że widział Karę w sobotni wieczór, prawda?
– Tak.
– Gdzie?
– W Hartshorn’s Brewpub. Piła drinka z koleżanką.
– Więc nie był pan tam z nią?
– Nie. Umówiłem się z kolegą z pracy. Kara siedziała przy innym stoliku.
– Rozmawiał pan z nią?
– Nie. Nie sądzę, że mnie widziała. Siedzieliśmy daleko od siebie. Zauważyłem ją dopiero gdy wychodziłem.
– Nie zatrzymał się pan, żeby się przywitać?
– Nie.
– Z kim była w barze?
– Z Christy Bowers.
– Kto to?
– Przyjaciółka Kary.
– Dobrze. Będę chciała porozmawiać z panem jeszcze raz. – Podaję młodemu Fosterowi wizytówkę. – Pozostańmy w kontakcie. Proszę do mnie zadzwonić, jeśli pana ojciec coś sobie przypomni.
ROZDZIAŁ 3
ESMÉ
Zjeżdżam z autostrady tuż po dwudziestej drugiej. Nie odwiedzałam Graybridge przez dwa i pół roku. Jestem tchórzem. Zdaję sobie z tego sprawę. Poznałam nowo narodzone dziecko mojego brata jako ostatnia i zostałam na tyle długo, aby móc sobie powiedzieć, że nie porzuciłam rodziny. Ale tak naprawdę to zrobiłam. Wiedziałam, że mój ojciec jest w fatalnym stanie, ale przekonywałam samą siebie, że Byron jest najlepszą osobą, która może się nim zająć. Jest pielęgniarzem, a poza tym są ze sobą bardziej związani. Ja zdecydowanie oddaliłam się od wszystkich po śmierci matki. Jej odejście wytyczyło kres rodziny, jaką znaliśmy. Niektórzy zbliżają się do siebie po takich przejściach, w przypadku innych dzieje się coś dokładnie odwrotnego. Moja matka, wysoka, elegancka, piękna, była naszą przewodniczką, słupem majowym, wokół którego tańczyliśmy. Kiedy umarła, wycofaliśmy się w głąb siebie, a wszystkie myśli o rodzinie rozwiały się jak sen.
Skręcam w Hogsworth Road. Miejsce, w którym dorastałam, znajduje się na wsi, na skraju lasów i pól, na obrzeżach Graybridge. Podążam krętą drogą, mijam nielicznych sąsiadów i zbliżam się do naszego domu. W oddali widzę stodołę Gardych.
Dostrzegam zaparkowane na jezdni samochody policyjne i serce zaczyna mi walić. Co się stało? Myśli kłębią mi się w głowie. Szukam telefonu, który wyciszyłam. Zerkam na ekran. Pięć nieodebranych połączeń, wszystkie od Byrona.
Wjeżdżam na zatłoczony podjazd i biegnę prosto do drzwi wejściowych.
Przekraczam próg domu i uderza we mnie fala znajomych zapachów. Słyszę ożywione rozmowy w kuchni i prawie wpadam na szczupłą starszą kobietę ze skórzaną torbą na ramieniu. Zatrzymuje się i pyta:
– Kim pani jest?
– Esmé Foster – mówię. – Co się stało?
Za jej plecami pojawia się Byron.
– Ez, co tu robisz?
– Czy z tatą wszystko w porządku?
– Tak. Znaczy wiesz... Zostawiłem ci mnóstwo wiadomości.
– Co się stało?
– Usiądźmy w kuchni – mówi kobieta.
Przedstawia się, po czym siadamy. Serce mocno mi bije, gdy patrzę na scenę rozgrywającą się za oknem: grupa gliniarzy krąży wokół czegoś, co leży na ziemi.
Detektyw Myers wyciąga notatnik i patrzy na mnie wyczekująco.
– A więc, Esmé Foster, kim pani jest?
– Jego siostrą. – Zerkam na Byrona. Nadal jest w fartuchu, a w jego zamglonych oczach widać zmęczenie.
– Czy pani tutaj mieszka? – Kobieta patrzy na mnie poważnymi, przeszywająco niebieskimi oczami. Ma ciemne włosy upięte w niechlujny kok.
– Nie. Mieszkam w Syracuse. Wracałam do domu. – Patrzę w oczy Byrona. – Co się stało?
– Dziś rano dostaliśmy telefon w sprawie ciała – mówi detektyw, wpatrując się w notatnik.
– Nie rozumiem... – Widzę tylko grupę gliniarzy i puste nosze na skraju lasu.
Byron wzdycha głęboko i patrzy na swoje splecione dłonie. Stuka nimi nerwowo o stół.
– Nie wiemy, co się stało – mówi detektyw Myers. – Staramy się to ustalić. Kiedy wyjechała pani z Syracuse?
– Rano. Wcześnie.
– Dlaczego? – Spogląda z ukosa na Byrona. – Wygląda na to, że brat się pani nie spodziewał.
– Nie. Nikomu o tym nie mówiłam.
– Kiedy ostatni raz była pani w Graybridge?
– Nieco ponad dwa lata temu – szepczę.
– Przyjechała pani w odwiedziny?
Czuję ucisk w żołądku.
– Nie – mówię cicho. – Wróciłam, żeby tu zostać.
Unosi brwi i zapisuje coś w notesie.
– Niezły powrót do domu.
Byron odchrząkuje.
– Naprawdę, Ez? – Uśmiecha się. – Kiedy o tym zdecydowałaś?
Nie chcę się z nim kłócić. Nie teraz. Nie kiedy jestem taka zdenerwowana. Nie kiedy na naszym podwórku leży ciało.
– Zatem z tatą wszystko w porządku?
– Na tyle, na ile to możliwe przy ledwie funkcjonującej wątrobie. – Oczy mojego brata przypominają dwa ciemne kamienie. – Dobrze, że przyjechałaś. Zobaczysz go, zanim umrze. Nie byłem pewien, czy w innym wypadku miałabyś taką szansę.
Detektyw Myers podnosi wzrok znad notatek, niczym nauczycielka stojąca przed niesforną klasą.
– W porządku. – Wyciąga z torby wizytówkę i kładzie ją przede mną. – Będę musiała jeszcze raz z państwem porozmawiać.
Obie wstajemy od stołu.
– Proszę zaczekać – mówię. – Nie ma pani pojęcia, dlaczego na naszym podwórku leży ciało?
– Jeszcze nie.
– Kto to jest? Czy oni wiedzą?
Byron wstaje tak nagle, że szoruje krzesłem o podłogę.
– To Kara – mówi, a jego oczy spotykają się z moimi. – Kara Cunningham.
Opadam z powrotem na krzesło.
– Znała ją pani? – pyta detektyw Myers.
Kiwam głową, a moja broda drży. Spoglądam przez okno i pomiędzy dwoma policjantami dostrzegam błysk jasnobrązowych włosów rozrzuconych na ziemi.
– To moja najlepsza przyjaciółka.