Co każdy nastolatek o RZĄDZĄCYCH wiedzieć powinien. Ludzie władzy - kompendium. - Jan Kubań - ebook

Co każdy nastolatek o RZĄDZĄCYCH wiedzieć powinien. Ludzie władzy - kompendium. ebook

Kubań Jan

4,4

Opis

Książka "Co każdy nastolatek o rządzących wiedzieć powinien" to:

skondensowana informacja o systemie władzy podana w sposób zrozumiały dla młodzieży. Mamy tu prosty język, zrozumiałe sformułowania oraz przede wszystkim sugestywne przykłady z życia i z historii. Ta książka powinna się stać obowiązkową lekturą w szkołach, a w szczególności przyda się w różnego rodzaju edukacji alternatywnej: w szkołach prywatnych, w edukacji domowej oraz wszędzie tam, gdzie nauczyciele i edukatorzy realizują autorskie programy edukacyjne.

Lektura książki na pewno zapadnie w pamięć młodym ludziom i sprawi, że otrzymają do ręki kompas i mapę pozwalającą im w dorosłym życiu odróżniać kierunek do celu od brnięcia na manowce. Jan Kubań doskonale obnaża hipokryzję władzy, pokazuje motywy rządzących oraz uczy jak w chaosie informacji wyławiać istotę problemu.

Książka nadaje się na pracę z uczniami w metodach projektowych opartych o studium przypadków, dzięki czemu młodzi ludzie mogą sami analizować i wyciągać wnioski w trakcie kreatywnej dyskusji w grupie rówieśników.

W literaturze polityczno-ekonomicznej dla młodzieży jest wiele perełek, jak np. "Król Maciuś Pierwszy", "Ja, Ołówek" czy "Mały Książę". Książka Jana Kubania daje nam jednak coś więcej, niż przyjemną lekturę z morałem: jest to usystematyzowana i kompletna wiedza na temat mechanizmów władzy. Nie ma tu aluzji, skrótów myślowych, bajkowych odniesień, przez które czytelnik musiałby się z mozołem przedzierać, niczym poszukiwacze Zaginionej Arki. Tutaj Arkę mamy podaną na tacy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 163

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (5 ocen)
3
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ANS2005

Całkiem niezła

Warta przeczytania, ale bardzo upraszczająca i czarno-biała.
00
NETTI

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna pozycja dla każdego obywatela niezależnie od wieku.
00
MariaWojtkowiak

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam każdemu.
00

Popularność




Co nastolatek o rządzących wiedzieć powinien

Ludzie władzy – kompendium

Autor: Jan Kubań

Redaktor wydania: Jan Kubań

Okładka: Dawid Żabiński

Korekta: Beata Żabińska

Skład i łamanie: Dawid Żabiński

Wydawca:

QBN – Jan Kubań

www.physicsoflife.pl

Copyright do tekstu polskiego: Jan Kubań

ISBN: 978-83-964534-5-7

Spis Treści

Główne przesłania

Rozdział 1.Po co i dla kogo jest ta książka

Rozdział 2.Czym jest władza

Rozdział 3.Rządzący i rządzenie w naszych oczach

Rozdział 4.Jak można zmienić to postrzeganie

Rozdział 5.Jak władzę się zdobywa

Rozdział 6.Na czym polega dobre rządzenie

Rozdział 7.Czym się charakteryzują dobrzy rządzący

Rozdział 8.A czym się charakteryzują rządzący i złe rządzenie

Rozdział 9.Wielcy o rządzących

Rozdział 10.Przyda nam się nieco cybernetyki

10.1. Proces i system

10.2. Sprzężenia zwrotne

10.3. Dążność

10.4. Teoria systemów, a systemy społeczne

Rozdział 11.Naturalna presja na wyzysk społeczny

Rozdział 12.Cechy i narzędzia ludzi władzy

12.1. Klucz do zrozumienia rządzących

12.2. Dążą do zdobycia władzy

12.3. Dążą do utrzymania władzy

12.4. Dążą do centralizacji władzy

12.5. Narzędzie: tworzenie „elit”

12.6. Narzędzie: pozorne rozdawnictwo

12.7. Narzędzie: biurokratyzm

12.8. Narzędzie: kradzież instytucjonalna

12.9. Narzędzie: inflacja

12.10. Narzędzie: patriotyzm

12.11. Narzędzie: kajdany przez finansowanie

12.12. Proceder „dojenia” publicznych pieniędzy

12.13. Narzędzie: firma państwowa

12.14. Narzędzie: przepisy prawa, zarządzenia i ich natłok

12.15. Narzędzie: zależni „naukowcy”

12.16. Fałszywe przeświadczenie o pieniądzu

12.17. Fałszywe przeświadczenie o zarządzaniu

12.18. Przeświadczenie o państwie

12.19. Narzędzie: inżynieria społeczna

12.20. Narzędzie: media, propaganda i indoktrynacja

12.21. Przestrzeń fałszywych komunikatów

12.22. Narzędzie: etatyzm

12.23. Niechęć do rozwiązań systemowych

12.24. Nienawiść do przedsiębiorców wolnorynkowych

12.25. Zmiana osobowości.

12.26. Poddani? Lepsi głupsi niż mądrzejsi

12.27. Narzędzie: konflikt, nienawiść, problem, strach

12.28. Narzędzie: stwarzanie problemów, które się potem „naprawia”

12.29. My i oni

12.30. Rosyjska tyrania w pigułce

12.31. Polska demokracja przedstawicielska w pigułce

Rozdział 13.A dlaczego oni tak mogą?

13.1. Nasz wewnętrzny faszyzm, nasz wewnętrzny socjalizm

13.2. Socjalne samobójstwo

13.3. Bo łatwo nami sterować

13.4. Bo jesteśmy bardzo podatni na propagandę

Rozdział 14.Czy wszyscy rządzący są źli?

Rozdział 15.Ogólny model tego, co oni z nami robią

Rozdział 16.Co możemy z tym wszystkim zrobić?

Rozdział 17.A co możesz z tym wszystkim zrobić Ty?

Kilka książek, które polecam

Polecane źródła internetowe:

Indeks

PAFERE

Biblioteka Rządzących i Rządzonych

Biblioteka Fizyki Życia

Główne przesłania

Źli rządzący myślą wyłącznie o sobie, za nic mając poddanych, a na dodatek chcą mieć nieograniczoną władzę i całkowitą bezkarność.W społeczeństwie istnieje jeden zasadniczy konflikt. Konflikt pomiędzy „klasą rządzącą”, uosabianą przez aparat państwowy, a „klasą rządzoną” czyli grupą obciążoną przez rządzących pod przymusem podatkami, przepisami i zobowiązaniami.Jakie uprawnienia dać rządowi, by faktycznie mógł sprawować władzę oraz jak kontrolować rząd, by danej mu władzy nie nadużył. Rządzący wykorzystują każdą ewentualność do wzmocnienia swej władzyWładza psuje, a władza absolutna psuje absolutnie.Pamiętacie, jak mówiliśmy o tym, że politycy kłamią i dzięki tym kłamstwom osiągają konkretne korzyści, jednocześnie nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności? I że prowadzi to do tego, iż kłamią coraz bardziej? To jest właśnie przykład dodatniego sprzężenia zwrotnego.Doświadczenie pokazuje, że nawet najlepsze formy rządu, którym powierzono władzę, z czasem, przez niewielkie nawet modyfikacje, zmieniają się w tyranię.Rząd pieniędzy nie ma, jego pieniądze pochodzą od podatników.Lenin i Mao doszli do władzy, obiecując ziemię, chleb i pokój dla wszystkich. A jak władzę zdobyli, to wszystkich ziemi, chleba i pokoju… pozbawili.Choć niezliczone są klęski, wskutek których królestwa, księstwa i rzeczypospolite upadać zwykły, to jednak według mego mniemania cztery są najsilniejsze: niezgoda, śmiertelność, niepłodność ziemi i spodlenie monety.Ale uwaga, problem leży w tym, że każdy z nas jest tak samo durny jak oni.Okazało się, że państwo potrafi wydać każdą ilość pieniędzy, a w dziedzinie marnotrawstwa nie ma sobie równych. Państwo udowodniło również, że potrafi być największym mordercą wszechczasów.

Rozdział 1. Po co i dla kogo jest ta książka

Mam 63 lata, ale był taki czas, że też, tak jak wy, byłem nastolatkiem. Zrozumienie tego, co się wokół mnie dzieje, zajęło mi około 20 lat. Przez kolejne 20 lat wydarzenia, których autorami byli rządzący, nota bene z różnych krajów, potwierdzały tylko, że to, co o nich wiem, jest prawdą. Przy okazji przez te kolejne 20 lat udoskonaliłem i uporządkowałem tę wiedzę na tyle, że mogę przedstawić ją w postaci tej książki. Gdybym ja to wszystko wiedział wtedy… gdy byłem w waszym wieku…

Książkę przeznaczam dla ludzi młodych, dla tytułowych nastolatków, dla młodzieży na całym świecie, bo właśnie to od was zależą dalsze losy naszej planety. Bo to wy musicie zrozumieć, na czym polega rządzenie, jaki ma wpływ na was, na społeczeństwo i dokąd prowadzi. Sądzę, że wiedza ta przyda się również dziennikarzom, bo w tym obszarze mają naprawdę ogromne braki.

Książka jest kompendium wiedzy na temat rządzących. Kompendium według encyklopedii to w miarę pełny, ale podany w sposób skrótowy, zasób wiedzy na jakiś konkretny temat, zawierający „esencję” tej wiedzy1. I tym właśnie jest ta książka. Ma was wprowadzić w temat, a jeśli się nim zainteresujecie, to już sami sięgniecie do innych źródeł, by go zgłębić. Listę proponowanych przeze mnie książek znajdziecie na końcu tej książki.

Budowanie tego modelu poznawczego odbywało się drobnymi krokami. Ups! Okej, możecie nie wiedzieć, co to jest model poznawczy. Jest to zrozumiałe przez was, ogólne wyobrażenie na temat tego, jak coś działa. Model poznawczy można odkryć samemu – tak właśnie nauczyliście się mówić. Na początku życia wasz mózg rejestrował dźwięki, nieco później zaczął je klasyfikować według ważności, po czym w okolicach drugiego roku życia zaczęliście wydawać określone dźwięki i analizować, jak ludzie na nie reagują. Tak stopniowo nauczyliście się komunikować z otoczeniem, tak właśnie powstał wasz wewnętrzny model poznawczy komunikacji. O modelu poznawczym można się dowiedzieć też od kogoś, na przykład od nauczyciela w szkole.

Przedmioty spadają w dół, co już zapewne odkryliście w dzieciństwie, zwalając słoiki ze stołu. Później w szkole wytłumaczono wam, dlaczego tak się dzieje i w jaki sposób przedmioty spadają. I tu zapewne się zdziwiliście, bo okazało się, że cięższe spadają tak samo jak lżejsze: dwa ciężarki, pół kilowy i pięciokilowy, wypuszczone jednocześnie z tej samej wysokości uderzą w tym samym czasie o ziemię. Intuicja podpowiadała wam, że tak nie powinno być, a jednak eksperyment zawsze to potwierdza. No dobrze, ale przecież piórko spada wolniej? Tak, ale nie wynika to z ciężaru piórka, a z tego, że jego spadek hamuje powietrze. Tak powoli wasz model poznawczy zjawisk mechanicznych coraz bardziej się komplikował, a wy, tym samym, stawaliście się coraz mądrzejsi, bo coraz więcej rozumieliście i coraz więcej potrafiliście przewidzieć. Znajomość modelu, zwanego mechaniką klasyczną, może wam się przydać do rozrywki, na przykład jeżdżenia na nartach, albo do pracy, jeśli na przykład jako inżynierowie będziecie konstruować samochody lub samoloty. Wtedy wasz model poznawczy będzie musiał być ogromny i mocno skomplikowany.

Pierwszym, w miarę kompletnym modelem poznawczym rządzenia jest książka George’a Orwell’a (1903-1950) „Folwark zwierzęcy”. Zwierzętami rządzą świnie i mają wypróbowane metody, by osiągać swoje cele, między innymi szczują podwładnych posłusznymi im psami. Jeśli jeszcze nie czytaliście tego arcydzieła, to gorąco je polecam.

Wróćmy do tego, że budowanie przeze mnie modelu poznawczego rządzących odbywało się drobnymi krokami. Gdy miałem 17 lat (1976 r.), kolega powiedział mi: Na odsetkach bankowych nie zarobisz, bo państwo, dając 4% na lokacie, zabiera 10% innymi metodami. Mocno wątpiłem, czy to jest prawdą. Gdy miałem 20 lat (1979 r.), inny kolega stwierdził: Firmy państwowe są niewydajne, ludziom w nich nie chce się pracować. Mieszkałem wówczas w chylącej się ku upadkowi socjalistycznej Polsce i przyjąłem to do wiadomości, ale znów miałem wątpliwości. Byłem przekonany, że nasz rząd bardzo się stara, by było nam dobrze, ale przeszkadzają mu w tym tajemnicze czynniki zewnętrzne, zwane amerykańskim imperializmem.

Socjalizm charakteryzował się między innymi tym, że nie można było wyjeżdżać do innych krajów. Przeciętny człowiek nie mógł ot tak sobie wyjechać nawet do bratniej, bo też socjalistycznej, Czechosłowacji. Jednak były pewne wytrychy. Jeśli były na przykład jakieś ważne przyczyny, to rządzący pozwalali na wyjazd. Jedną z takich przyczyn było reprezentowanie za granicą naszej ojczyzny jako sportowiec. W wieku 25 lat (1984 r.), jako całkiem niezły wspinacz skalny, zacząłem wyjeżdżać do Francji. Tam dwa miesiące wspinałem się w Alpach lub gardzieli Verdon, a potem przez 2-3 tygodnie podczas winobrania zarabiałem tyle, co w Polsce przez cały rok. Widziałem też, że Francuzi są od nas o wiele bogatsi. Gdy miałem 27 lat (1986 r.), polski socjalizm był już w agonii. Pojawiły się duże problemy z zaopatrzeniem: w sklepie nie można było kupić papieru toaletowego, rząd wprowadził kartki na mięso i cukier, a na murach „nieznani sprawcy” malowali napisy: „Telewizja łże”. W telewizji państwowej rządzący mówili, że „wichrzyciele chcą władzy”. Dziennikarze też powtarzali, że wichrzyciele tak właśnie mówią. Ale zarówno w radiu, jak i w telewizji nie mieliśmy możliwości ani tych wichrzycieli usłyszeć, ani zobaczyć. Tylko mówiono nam, co oni mówią.

W 1990 roku udało się obalić rządzących krajem socjalistów. Polacy zmienili system polityczny z socjalizmu na wymarzoną przez nich demokrację. Wydawało się, że dzięki niej po latach upadku gospodarczego nastąpi świetlana przyszłość. I rzeczywiście kraj zaczął się w bardzo szybkim tempie rozwijać. Jednak już po 10 latach, a więc gdy miałem 41 lat, ze zgrozą zauważyłem, że zaczął się proces… powolnego powrotu do socjalizmu. Tak, nie przejęzyczyłem się, do socjalizmu, choć wtedy o rządzących, którzy to robili, nie mówiło się, że są socjalistami, lecz nazywano ich „liberałami”, a nieco później, żeby było śmiesznie, „zjednoczoną prawicą”.

Gdy miałem 49 lat, osiemnastoletnia przyjaciółka mojej córki całkiem szczerze zapytała mnie: „To dziennikarze kłamią?”. Byłem w szoku, że ona nie wie tego, co dla mnie było już wtedy zupełnie oczywiste, czyli że żyjemy w matrixie – przestrzeni fałszywych komunikatów w znakomitej części wytwarzanych właśnie przez dziennikarzy. Ale pomyślałem, że niby skąd mogła o tym wiedzieć – nie miała przecież takich doświadczeń jak ja: nie żyła w socjalizmie, nie stała w kolejce przez cztery godziny, by kupić litr mleka i pół bochenka chleba, nie była świadkiem burzliwej zmiany ustroju społecznego.

Tak, zaiste, młodzież nic nie wie o istocie rządzenia…

Ale ja w waszym wieku też niewiele wiedziałem. Młodzież nie wie, bo w gruncie rzeczy ani nikt jej o tym nie mówi, ani nikt jej tego nie uczy… Nikt, więc nie tylko rodzice czy szkoła, ale nawet najlepsze uniwersytety na świecie. Wiem, co mówię. Gdy obejrzałem 26 dostępnych w internecie wykładów z politologii uniwersytetu Yale zatytułowanych „Władza i polityka we współczesnym świecie” (Power and Politics in Today’s World2) zarejestrowanych w roku 2019, to złapałem się za głowę. Skoro na najlepszych uniwersytetach świata w zakresie politologii TO się wykłada, to nie dziwne, że ludzie nie mają pojęcia, o co w rządzeniu chodzi. Gdybyśmy mieli podobne wykłady na kierunkach technicznych, to prawdopodobnie dalej łupalibyśmy kamienie albo w najlepszym wypadku stawialibyśmy pierwsze dymarki. Jeśli chodzi o poziom rozwoju nauk politycznych, to są one daleko, daleko z tyłu za takimi naukami stosowanymi, jak na przykład lotnictwo i elektronika. Oni z tymi naukami politycznymi są w średniowieczu albo, tak jak już mówiłem, jeszcze w epoce kamienia łupanego. Potwierdził to również Richard Feynmann (1918–1988), amerykański fizyk teoretyk, uznany w 1999 roku za jednego z dziesięciu najwybitniejszych fizyków wszech czasów3, mówiąc: W związku z sukcesem nauki powstało coś w rodzaju… Myślę, że coś w rodzaju pseudonauki… Nauki społeczne są takim przykładem nauki, która nie jest nauką. Nie robią nic naukowego… Postępują według pewnych naukowych schematów[…], ale do tej pory nie odkryli żadnych praw. Nie dowiedzieli się niczego. Jeszcze nigdzie się nie posunęli do przodu. Może kiedyś to zrobią, ale jak na razie nauki te nie są zbyt rozwinięte4.

Dlaczego tak się dzieje? Bo mało kto jest zainteresowany tym, by tej wiedzy poszukiwać, by ją dalej rozwijać i wreszcie tym, by o niej młodzieży mówić. Rządzący i ludzie od nich zależni mają w tym swój interes: po prostu niewiedzącymi łatwiej się rządzi!

Wyprzedzając nieco fakty, najprostszy model poznawczy, na czym polega rządzenie, można ująć w trzech słowach: „gang­sterzy doją ślepych”. I dotyczy to większości krajów świata, również wielu, tak zwanych, demokratycznych. Nie możecie w to uwierzyć? Ja w waszym wieku też bym w to wątpił, ale teraz wątpliwości nie mam już żadnych. Czytajcie dalej.

Rozdział 2. Czym jest władza

Aby dobrze coś zrozumieć, trzeba poznać i w pełni pojąć definicję tego czegoś – to taka jedna z moich życiowych reguł. To „pełne rozumienie” jest bardzo, bardzo ważne. Dlaczego? Bo ogrom nieporozumień wynika właśnie z tego, że ludzie sami nie wiedzą, co mówią, a inni tę niewiedzę biorą za prawdę i opierają na niej swe sądy i decyzje. W ten sposób powstaje wspomniany już matrix. Żyjący ponad dwa tysiące lat temu rzymski mąż stanu i filozof Marek Tulliusz Cyceron (106 p.n.e. – 43 p.n.e.) ujął to następująco: Nihil turpius quam cognitioni assertionem praecurrere, co można przetłumaczyć jako Hańbą jest głoszenie, zanim się zrozumie. Dlatego ustalmy, o czym mówimy.

Dostępnych definicji władzy jest bardzo dużo, ale wszystkie one sprowadzają się do tego, że władza to zdolność danego człowieka lub grupy osób do wpływania na przekonania lub zachowanie innych. W przypadku rządzących, o których piszemy, tymi innymi są oczywiście wszyscy ludzie kraju, którym ci rządzący rządzą lub mówiąc inaczej – w którym sprawują władzę.

Aby wpływać na ludzi, rządzący stosują następujące narzędzia: przemoc, prawo, administrację, propagandę, przekupstwo i potrzebną do tego wszystkiego… kreację pieniądza. Oczywiście każde narzędzie może być wykorzystane tak samo jak siekiera: albo do zbudowania domu, a więc do zrobienia czegoś dobrego, albo do zabicia kogoś, czyli uczynienia zła. To, kto rządzi, w jaki sposób dochodzi do władzy i jak używa powyższych narzędzi, nazywa się system politycznym. Socjalizm, w którym się urodziłem, był systemem politycznym, który konsekwentnie prowadził do upadku gospodarki. Kolejny system, który po socjalizmie nastał – demokracja przedstawicielska – początkowo gospodarkę uzdrowił i Polacy stali się w ciągu kilku dziesięcioleci zamożni, jednak później rządzący zaczęli ją stopniowo zmieniać z powrotem w… socjalizm. Jedne systemy polityczne sprawiają, że społeczeństwa są bogate, zadowolone i wolne, a inne, że biedne, niezadowolone i zniewolone.

Zajmijmy się teraz tym, jak my sami wyobrażamy sobie rządzących i rządzenie.

Rozdział 3. Rządzący i rządzenie w naszych oczach

Pamiętam siebie w szkole średniej (było to w latach 1974–1977). Przyznam, że byłem wówczas przekonany, iż rządzący to fajni ludzie, których jedynym zmartwieniem jest troska o mnie i moją przyszłość. W telewizorze przedstawiano ich jako miłych, zapracowanych ludzi, którym bardzo zależy na dobru naszej Ojczyzny. Wierzyłem w to. Co prawda widziałem, że w sklepach jest coraz mniejszy wybór towarów, a niektóre produkty, takie na przykład jak szynka, coraz rzadziej bywają w sklepie, jednak nie wiązałem tego z rządzącymi. Wierzyłem, że oni robią wszystko, by było mi dobrze, że troszczą się o mnie tak samo jak moi rodzice albo nawet lepiej.

Rządzący wydają się nam wyjątkowi, inteligentni, elokwentni, jednym słowem: charyzmatyczni. No cóż, na pewno są unikalni, przecież z reguły mamy tylko jednego prezydenta w danej chwili – takiego swoistego mistrza kraju. I dlatego rządzących raczej postrzegamy dobrze niż źle. Co więcej, nawet gdy za nimi nie przepadamy, to i tak nie dopuszczamy do siebie myśli, że mogą być na przykład zwykłymi cymbałami, którzy nie mają większego pojęcia o rządzeniu. Z reguły bowiem uważamy, że rządzący działają mądrze, słusznie i, co najważniejsze, na rzecz społeczeństwa.

Ludzi władzy wspiera również autorytet wynikający z faktu, że władzę zdobyli albo siłą i teraz wszystko świetnie trzymają za tak zwany „pysk”, albo w wyborach powszechnych, czyli w sposób uczciwy wygrywając z innymi. Poza tym władza zawsze może użyć przemocy albo coś dać. Silnych z reguły się boimy, a tych, co dają, wyjątkowo lubimy i dlatego staramy się ludziom u władzy podlizywać.

A jak większość z nas wyobraża sobie rządzenie? Gdy zapytamy przeciętnego człowieka, czym powinien zajmować się rząd, zdecydowana większość w zdecydowanej większości krajów odpowie, że rząd powinien zapewnić edukację, opiekę zdrowotną i bezpieczeństwo. Wielu jeszcze dorzuci do tego zapewnienie mieszkania i godziwych zarobków. I oczywiście najlepiej, by to wszystko było za darmo! Zarobki też za darmo – to obecnie taki nowy wynalazek, który określany jest mianem dochodu gwarantowanego.

To jak postrzegamy rządzących, to jedna strona medalu, drugą jest natomiast to, jak wyobrażamy sobie rządzenie. Tak, tak – sytuację, kiedy, dajmy na to, to my mielibyśmy władzę. No cóż, spośród tych, którzy chcieliby rządzić innymi, zdecydowana większość jest przekonana, że rządzenie polega na wydawaniu właściwych poleceń, które podwładni powinni bez szemrania wykonywać. Każdy, kto tak twierdzi, uważa również, że to on byłby autorem poleceń najwłaściwszych. Wśród tego typu ludzi jest pewna grupa, która chce zdobyć władzę po przysłowiowych „trupach” – tak im na władzy zależy, że są nawet gotowi zabić. Stwierdzenie, które zaczerpnąłem z polecanej przeze mnie książki „Mentalność antykapitalistyczna” autorstwa austriackiego ekonomisty Ludwiga von Misesa (1881–1973) najlepiej oddaje intencje takich ludzi: Zwalczają system, w którym sami nie dzierżą steru. Chcieliby stworzyć system, w którym rządziliby sami i ich kolesie. Historia niestety pokazuje, że jeśli uda im się władzę zdobyć, to system, który tworzą, jest jeszcze gorszy niż ten, który obalili. Przykładów jest wiele: Hitler (1889–1945), Stalin (1878–1953), Mao (1893–1976), Chavez (1954–2013)… Ci trzej pierwsi to mistrzowie świata, którzy uśmiercili miliony ludzi, ten czwarty rozwalił świetnie działający kraj. Historia zna również innych, pomniejszych, którzy też zabijali i mordowali, i jeszcze mniejszych, którzy po prostu działali na szkodę swoich poddanych.

Zastanówmy się teraz nad pewną metodą, którą nazywam metodą zmiany parametrów albo zmiany ról. Czy podoba wam się takie zdanie: „Ponieważ to ja najlepiej wiem jak rządzić państwem, to dlatego inni mają robić to, co im każę.”? A teraz co sądzicie o tym: „Ponieważ on wie, jak najlepiej rządzić państwem, to dlatego muszę robić to, co mi każe?”.

Myślę, że ten eksperyment polegający na zmianie osób oraz mnóstwo przykładów z historii dobitnie pokazują, że pierwsze zdanie jest nie do przyjęcia. Zgadza się, jest nie do przyjęcia, jednak cały czas ludzie, którzy mają je jako swoją dewizę życiową, niestety… władzę zdobywają.

A jak już się do niej dorwą, to stosują interwencjonizm, czyli działanie oparte na zasadzie: „To ja najlepiej wiem, co trzeba robić”, zarządzanie biurokratyczne – wyznaczają swoich zarządców i narzucają im reguły działania oraz przymus – „jak nie będziesz robił tego, co ci każę lub nie będziesz się stosował do moich przepisów, to ci porachuję kości”. Mówicie, że nie czujecie, by ktoś was zmuszał do robienia czegokolwiek. Owszem, możecie tego nie odczuwać, bowiem jeszcze nie macie niczego, co kupilibyście za własnoręcznie wypracowane pieniądze. Dlatego nie czujecie, że ktoś wam coś zabiera, nie czujecie też, że ktoś was do czegoś zmusza, bo robicie to, co prawie wszyscy wasi rówieśnicy – chodzicie do szkoły.

Można powiedzieć, że to nasze intuicyjne wyobrażenie o rządzeniu jest w nas genetycznie zaprogramowane. Przyczyny tego są, według mnie, dwie. Po pierwsze stadami naszych przodków zawsze rządził samiec alfa – najsilniejszy osobnik, który każdemu mógł spuścić łomot i dlatego wszyscy się go bali i słuchali. Innego wyjścia bowiem nie mieli. Obie postawy przywódcy i poddanego były, tak jak to w biologii, z pokolenia na pokolenie doskonalone. Ci, którzy byli najlepszymi przywódcami, przekazywali swe geny potomstwu, również robili to i ci, którzy byli na tyle sprytni, że pomimo terroru samca alfa też mieli dzieci.

Drugą przyczyną jest to, że każdy z nas jest dzieckiem swoich rodziców i, pomijając pokrzywdzone przez los sieroty, jest przez nich wychowywany. Nie wiem, czy wszystkim z was spodoba się to określenie, ale tak czy inaczej jesteście otoczeni „opieką rodzicielską”. W zasadzie o nic nie musicie się starać, nie musicie zarabiać na swoje utrzymanie, a jedzenie, ubranie i bezpieczeństwo zapewniają wam wasi rodzice. I ta właśnie rodzicielska opieka sprawia, że myślicie, iż rząd to też tacy ludzie, którzy o was dbają.

Co ciekawe, ponieważ z rodzicami macie kontakt bezpośredni, to widzicie ich wady i czasem nawet się z nimi kłócicie. Z rządem, szczególnie gdy jest się w tak młodym wieku, pokłócić się nie ma jak. Kontakt z nim jest tylko w jedną stronę: to, co rząd do was mówi, słyszycie przez radio i w telewizji, jednak tego, co mówicie wy i inni obywatele, rząd nie słyszy.

Rządzący ładnie się prezentują, wydaje wam się również, że mądrze mówią i to sprawia, że ich cenicie. Zapewne większość z was chciałaby sobie z kimś z nich zrobić zdjęcie, nieprawdaż?

Rozdział 4. Jak można zmienić to postrzeganie

W 2021 roku miałem przyjemność bycia wykładowcą w dalekim Nepalu. Miejsce zresztą nie jest ważne, myślę, że w większości krajów byłoby podobnie. Na sali było około 40 studentów, prowadzący Barun poprosił o to, by wszyscy wypisali najważniejsze problemy gnębiące ich kraj. I tak powstała oto ta lista:

Śluby dzieciUzależnienie od narkotykówKorupcjaZanieczyszczenie środowiskaDzika urbanizacjaSprzedaż ulicznaChuligaństwoPosagi

Lista jak lista, każdy kraj ma swoje problemy. Ja nawet nie zrozumiałem, o co chodzi z tymi posagami, bo w Polsce takiego problemu nie mamy. Po sporządzeniu listy studenci, podzieleni na sześcioosobowe grupy, mieli zastanowić się, jak rząd powinien się nimi zająć.

„Rząd powinien to…”, „Rząd powinien tamto…”, „Rząd powinien tego zakazać…”, „A na to rząd powinien dać pieniądze”, „A tam rząd powinien wysłać policję…” – to były główne postulaty moich młodych kandydatów na premierów i prezydentów. Złapałem się za głowę… – typowe ludzkie wyobrażenie o rządzeniu.

„Poczekajcie” – mówię – „wyobraźcie sobie, że społeczeństwo to nasza szóstka. I my mamy problem na przykład ze śmieciami. Trzeba komuś zapłacić za ich składowanie bądź utylizację, trzeba też te śmieci temu komuś zawieźć. Zgadzacie się?”. „Oczywiście” – mówią. „Ok, to teraz wybierzmy kogoś, kto będzie musiał zająć się tymi problemami. Kto chce być prezydentem?”. Popatrzyli nieco zdziwieni, bo im prezydent nie pasował do śmieci, ale dość szybko ktoś się zgłosił, a inni go zaaprobowali. „Świetnie” – mówię – „żeby prezydent rozwiązał problem śmieci, musi mieć pieniądze, czyż nie tak?”. „Oczywiście musi zapłacić za transport, przerób śmieci, no i może kogoś będzie musiał w tym celu zatrudnić…”. „O, widzę, że dobrze wiecie, jak powinno się rządzić” – podsumowałem. „Skąd w takim razie nasz prezydent ma te pieniądze wziąć?”. Popatrzyli na siebie nieco zdezorientowani… No bo fakt, niby skąd? „Czyim problemem są te śmieci?” – pytam. „Naszym” – pada odpowiedź. „To kto powinien za to zapłacić?” – ciągnę dalej. Pada sensowna odpowiedź – „No… my”. „Brawo! Teraz zatem zasadnicze pytanie, jak prezydent ma zdobyć pieniądze na swe śmieciowe rządy?”. Cisza. „Czy może każdemu z nas zabrać tyle, ile uzna, że potrzebuje?”. „No nie!” – odpowiedź była błyskawiczna. Po kilku dalszych przemyśleniach wszyscy doszli do wniosku, że to my musimy ustalić, po ile się zrzucamy, następnie musimy ustalić, co prezydent może, a czego nie może i co najważniejsze – będziemy musieli pilnować, na co i ile NASZYCH pieniędzy prezydent wydaje. Przecież on ma NAM wywozić śmieci, a nie SOBIE wyjeżdżać na wakacje. „Śmieci to oczywiście tylko przykład problemu, rządzący mają ich na głowie o wiele więcej” – podsumowałem, „Śmieci użyłem po to, by pokazać wam, że to rządzący mają służyć społeczeństwu, a nie społeczeństwo rządzącym”.

Większość z nas postrzega rządzących jako wodzów, liderów, nadludzi, jedynych, którzy wiedzą, co i jak robić dla dobra ojczyzny. Tak jak pisałem, wynika to z biologii i historii, bo do tej pory większość rządzących trzymała i w ogromnej liczbie krajów trzyma nadal swych poddanych w uścisku różnego rodzaju dyktatur opartych na przemocy. W teorii demokracja miała to zmienić, ale nic z tego nie wyszło. Jednym z celów tej książki jest odwrócenie tego postrzegania. Musimy przestać myśleć o rządzących jako o wodzach, a zacząć jak o ludziach wybranych przez nas do tego, by dobrze zarządzali naszym krajem.

Jest taki kraj na świecie, w którym w dużej mierze udało się sprawić, że politycy nie są celebrytami w aureolach, lecz właśnie wynajętymi zarządcami. Tym krajem jest Szwajcaria. Jestem przekonany, że nawet nie wiecie, kto jest prezydentem tego kraju. Dlaczego jestem o tym przekonany? Bo prezydent tam jest mało istotny – władza bowiem nie idzie od prezydenta do obywateli, lecz na odwrót – od obywateli do pre… No właśnie, nawet nie do prezydenta, tylko do siedmioosobowej Rady Federalnej, która sprawuje rządy w imieniu obywateli. Oni cały swój system społeczno-polityczny postawili na odwrót niż cała reszta świata! I muszę wam powiedzieć, że dobrze na tym wyszli.

Rozdział 5. Jak władzę się zdobywa

W sumie to ten rozdział nie jest dla nas szczególnie ważny, my bowiem koncentrujemy się na tym, jak bycie u władzy wpływa na ludzi, a nie na tym, jak władzę zdobyć. Tym niemniej, wymieniając sposoby zdobywania władzy, warto się zastanowić, jakim cechami muszą być obdarzeni potencjalni kandydaci.

Mówiąc tak na szybko, władzę można zdobyć: siłą, podstępem, przez przypadek, z nominacji oraz w wyniku demokratycznych wyborów. Aby zdobyć władzę siłą, trzeba być silnym i nie mieć zahamowań w jej użyciu. W skrajnym przypadku do władzy dochodzi się, zabijając konkurentów. Żeby zdobyć władzę podstępem, trzeba być przebiegłym. W sytuacji zdobycia władzy „przez przypadek” trzeba być przygotowanym i umieć skorzystać z szansy danej przez los. Władzę z nominacji otrzymuje się od kogoś, kto ma jej więcej i z pewnych przyczyn musi się nią podzielić z kimś innym. Zatem żeby ktoś nam dał trochę władzy, musimy po prostu umieć się przypodobać temu komuś. Jeśli chodzi o wybory demokratyczne, to żeby zostać wybranym, trzeba umieć przekonać do siebie większość osób, które mają prawo wyborcze. Najłatwiej jest przekonać wyborców do siebie, obiecując, że się im coś da – a to bezpłatną służbę zdrowia, a to jakieś dodatkowe pieniądze na coś itd., itp. Potem gdy rządy realizują swe obietnice „za darmo”, zaczynają się pojawiać problemy…

Aby mieć szansę na bycie wybranym, trzeba być znanym, a w dzisiejszych demokracjach nikt nie będzie znany, jeśli znanym nie uczynią go największe stacje telewizyjne. A ich pracownicy potrafią nawet z niewykształconych zrobić profesorów. Pewnych pokazują bez przerwy, a innych nie pokazują wcale. W Polsce mamy takie powiedzenie, że męża stanu potrafią wystrugać nawet z… banana.

Rozdział 6. Na czym polega dobre rządzenie

Zastanówmy się, na czym powinno polegać dobre rządzenie. Sięgnijmy zatem do encyklopedii administracji publicznej:

DOBRE RZĄDZENIE (ang. good governance) – odnosi się do jakości rządzenia, sposobu i efektów sprawowania władzy oraz działań podejmowanych przez administrację publiczną. Jest to jedna z koncepcji zarządzania w sektorze publicznym, określana też mianem ,,dobrej administracji”. Koncepcja ta została wypracowana w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku przez organizacje międzynarodowe (Bank Światowy) jako element programów pomocowych wdrażanych w państwach trzeciego świata. Wiąże się z koncepcją governance (mającą swe źródła w zarządzaniu sektorem prywatnym) – termin ten jest definiowany jako procesy i instytucje służące podejmowaniu decyzji i sprawowaniu władzy w danym kraju (lub organizacji międzynarodowej). Dobre rządzenie cechuje:

zangażowanie wszystkich zainteresowanych stron – może przyjmować formę bezpośrednią lub pośrednią (uczestnictwo za pośrednictwem przedstawicieli lub instytucji);praworządność – rządzenie odbywa się na podstawie i w granicach prawa, a prawa człowieka są przestrzegane, nad czym czuwają odpowiedzialne za to instytucje, np. sądy, ombudsmani, policja;przejrzystość – zgodność podejmowanych decyzji i działań z procedurami oraz ich jawność;konsensus;zapewnienie równej możliwości wpływania na proces rządzenia;efektywność;odpowiedzialność interesariuszy [rządzących – przypis autora] za proces rządzenia;traktowanie procesu rządzenia jako odpowiedzi na potrzeby interesariuszy [obywateli – przypis autora].

Zgodnie z definicją Banku Światowego dobre rządzenie cechuje: otwarta i rozwojowa polityka, profesjonalna administracja, działanie dla dobra publicznego, zasady prawa, transparentność procesów, silne społeczeństwo obywatelskie.5

Najpierw może kilka uwag. Sporo tu słów, których macie prawo nie rozumieć. Omówmy je zatem.

„Może przyjmować formę bezpośrednią lub pośrednią” – tu chodzi o to, że decyzje dotyczące rządzenia krajem mogą być podejmowane przez kogoś, czyli pośrednio, lub przez wszystkich, tak jak było to w naszym przypadku z nepalskimi śmieciami, czyli bezpośrednio. „Czy to jest w ogóle możliwe, by wszyscy obywatele wypracowywali decyzje dotyczące kraju?” – może ktoś z was zapytać. Odpowiem tak: oczywiście byłby to ideał i jest nawet taki kraj, który zbliża się do tego ideału. Kraj bardzo bogaty, kraj zadowolonych obywateli. Zainteresowanych odsyłam do książki Joanny Lampki „Czy wiesz, dlaczego nie wiesz, kto jest prezydentem Szwajcarii?”, która krótko i w bardzo przystępny sposób wprowadza do unikalnego systemu społeczno-politycznego Szwajcarii.

„Ombudsman” (szw. rzecznik) – niezależny urzędnik, powiązany z parlamentem, do którego można się odwoływać w sprawach naruszania praw i wolności jednostki po wyczerpaniu samodzielnych możliwości prawnych6. W Polsce rolę ombudsmanów pełnią rzecznicy praw, na przykład Rzecznik Praw Dziecka.

Interesariusze (ang. stakeholders) – podmioty (osoby, społeczności, instytucje, organizacje, urzędy), które mogą wpływać na przedsiębiorstwo lub pozostają pod wpływem jego działalności. Pojęcie to zostało użyte po raz pierwszy w 1963 roku7. Według mnie słowo to zostało dość niefortunnie zastosowane w definicji dobrego rządzenia. W siódmym jej punkcie chodzi bowiem o rządzących, a w ósmym o rządzonych obywateli. Zdaję sobie sprawę, że autor lub autorka definicji mógłby się ze mną nie zgodzić ale uważam, że dodane przeze mnie przypisy czynią definicję bardziej zrozumiałą.

Skoro wyjaśniliśmy trudne pojęcia, to teraz zastanówmy się nad niektórymi sformułowaniami.

„Koncepcja ta została wypracowana w latach…” – no właśnie, zobaczcie, kiedy zaczęto się zastanawiać, na czym powinno polegać dobre rządzenie krajem – koniec dwudziestego wieku! Epoka kamienia łupanego – tak jak mówiłem. Co ciekawe, dopiero zaczęliśmy się nad tym zastanawiać i to tylko… w niektórych krajach. W naukach technicznych mamy normy, przepisy i regulacje dotyczące zarówno tego, jak budować i jak eksploatować oraz wskazówki, co robić, gdy są problemy. Pozwala to na ocenę, czy to, co zrobiliśmy jest dobre czy nie, albo czy jest już na tyle zużyte, że należy to naprawić lub zamienić na nowe.

Nic z tych rzeczy nie ma w naukach o rządzeniu! Na naszych oczach dość zamożny kraj – Wenezuela – pod wpływem „pięknego gadania” Hugo Cháveza zmienił swój system społeczno-polityczny na socjalistyczny i po kilkunastu latach stoczył się na samo dno: kompletne załamanie gospodarki, braki w dostawach prądu, drastycznie zwiększyła się śmiertelność noworodków, a zdecydowana większość społeczeństwa zaczęła żyć w ubóstwie. Oczywiście nie dotyczy to rządzących, tych stać na to, by być grubasami. Pewien artykuł o Wenezueli z 16 marca 2021 roku zaczyna się w ten sposób: Wenezuela pogrążona jest w głębokim kryzysie politycznym, społecznym i gospodarczym. Rosnące ceny żywności i niskie zarobki skazują miliony mieszkańców tego kraju na życie w ubóstwie. Szukanie resztek jedzenia lub innych wartościowych przedmiotów w śmieciach to dla wielu codzienność8.

Jak mogło do tego dojść? No cóż, nie ma norm, nie ma zasad i – co gorsza – ludzkość nie wypracowała mechanizmów korygowania złych systemów politycznych. Dwie Koree to dobitny przykład na to, jak system polityczny wpływa na zachowania ludzi. W 1945 roku Korea została podzielona na dwie, praktycznie równe części. Po 60 latach Korea Południowa jest jednym z liderów gospodarczych świata, a ludzie żyją w dobrobycie, tymczasem w Korei Północnej umierają z głodu. Co gorsza, wprowadzono w niej system segregacji klasowej – songbun.

Najniższa klasa obejmuje ok. 27% społeczeństwa [koreańskiego – przypis autora]. Są oni uważani za wrogów […] władzy. […] Przynależność do tej grupy jest dziedziczna i jej członkowie podlegają ciągłej inwigilacji, a za przewinienia trafiają do obozów. Nie mają szans na akces do Partii Pracy Korei [czyli stania się rządzącymi – przypis autora], awans oficerski w armii czy prawa do edukacji. Funkcjonowanie Songbun stanowi zaprzeczenie komunistycznego [komunistyczny i socjalistyczny to synonimy – przypis autora] egalitaryzmu. System ten wyklucza awans społeczny, ale dopuszcza degradację, np. poprzez zawarcie związku małżeńskiego z osobą z niższej klasy. Obywatele nie mają pojęcia, do której klasy należą9. Chcielibyście w czymś takim żyć?

Ich rodacy, którym w 1945 roku narzucono inny system społeczno-polityczny, są natomiast znani na całym świecie za sprawą produktów markami Samsung, Hyundai, KIA, LG…

Wróćmy jeszcze na chwilę do upadłej na samo dno Wenezueli. Pamiętacie o matrixie, czyli przestrzeni fałszywych komunikatów? Oto przykład takiego komunikatu znalezionego w Wikipedii w roku 2022, a więc gdy Wenezuela stoczyła się już prawie na samo dno: Hugo Chávezw 1998 roku został wybrany na prezydenta kraju. […] w 2002 roku przyjął socjalistyczny kurs w gospodarce. W trakcie kolejnych kadencji wprowadził misje boliwariańskie, rady komunalne, przeprowadził reformę rolną, nacjonalizację wielu kluczowych gałęzi przemysłu, wspomagał budowę spółdzielni. Dzięki funduszom pozyskanym z ropy naftowej zwiększył wydatki publiczne na opiekę zdrowotną i edukację, a jego administracji udało się znacznie zmniejszyć ubóstwo10. Z tego wpisu wnioskujemy, że system socjalistyczny jest najlepszym na świecie, nieprawdaż? Jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Czy zmniejszenie ubóstwa polega na tym, że szukanie resztek jedzenia lub innych wartościowych przedmiotów w śmieciach to dla wielu codzienność? Nauki polityczne mają to do siebie, że nie doszukują się związków przyczynowo-skutkowych. Autorzy Wikipedii nie widzą żadnego związku pomiędzy zapaścią cywilizacyjną i gospodarczą Wenezueli a dokonaną kilkanaście lat wcześniej przez Cháveza zmianą systemu na socjalistyczny.